Najczęstsze miejsce spotkań głownie studentów. W owym pomieszczeniu można znaleźć wygodne fotele nieopodal kominków, z których młodzi uwielbiają korzystać zimą. Znajduje się tu również sporych rozmiarów pianino. Wnętrze utrzymane jest w różnych barwach, od granatu, poprzez kremowy i kilka innych barw. Można tu zarówno prowadzić intymne rozmowy, jak i wpaść na wielką imprezę dla poprawy humoru, czy też jeszcze innego w zasadzie najmniej ważnego powodu. W zwykłych dniach, zwykle to właśnie tutaj studenci uczą się informacji z wykładów.
Uwaga! Możesz rzucić kostką wyłącznie jeden raz! W każdym następnym wątku, który tu rozpoczniesz, kości oraz płynące z nich straty/korzyści już Ci nie przysługują!
Spoiler:
1 - Zatapiasz się w wygodnym materiale, z którego wykonane są fotele. W pewnym momencie poczułeś nieznane uszczypnięcie w pośladek - zszokowany, kiedy to sprawdzasz, co Cię tak przestraszyło, dostrzegasz wówczas zabawkę. Jest to Kwintoped! I ten ewidentnie się do Ciebie przywiązał. Czy tego chcesz, czy też i nie, stałeś się jego nowym właścicielem. Zgłoś się po przedmiot w odpowiednim temacie.
2 - Na stoliku leżał złożony na pół kawałek papieru, który wyglądał jak gotowy do wysłania list - postanowiłeś zatem sprawdzić, co było w nim napisane lub kto miał być jego adresatem. W chwili rozłożenia pergaminu, w nozdrza uderzył Cię bardzo przyjemny, intensywny zapach. Okazało się, że był to list miłosny, a papier nasączono Amortencją - Ty natomiast stałeś się jej ofiarą, w wyniku czego pierwsza osoba, którą dostrzeżesz, będzie darzona przez Ciebie widocznym, aczkolwiek nienachalnym zauroczeniem. Efekt ten będzie się utrzymywał przez Twoje dwa następne posty.
3 - W takim miejscu może znaleźć się każdy. Dosłownie każdy - nawet przyczajony za rogiem żartowniś! Najwyraźniej wyróżniałeś się z tłumu, bowiem to Ciebie upatrzył sobie jako ofiarę. Wyciągnął różdżkę i rzucił w Ciebie zaklęcie Balvoes, przez co w środku rozmowy zaczynasz... Beczeć jak owca! Efekt ten trwa wyłącznie przez jeden post.
4 - Nie tylko studenci szukali w komnacie wspólnej odpoczynku. Nim się spostrzegłeś, na twoich kolanach znalazł się cudzy kot. Rzuć kostką: parzysta - próba dotknięcia lub pogłaskania kota skończyła się tym, że zdobywasz nowego przyjaciela! Do końca wątku zwierzę spoczywa na twoich nogach i mruczy kojąco, dzięki czemu pozbywasz się wszelkich nerwów i do końca dnia czujesz się zrelaksowany; nieparzysta - kot wyjątkowo intensywnie gubił sierść i nawet jeśli nie jesteś alergikiem, nie możesz powstrzymać kichnięcia. W efekcie futrzak zrywa się wystraszony, zostawiając na twoich udach długie zadrapania.
5 - Jeden z uczniów wyjątkowo niezdarnie zbierał rzeczy i ewakuował się ze stolika obok, przez co zawartość jego kubka wylądowała na twoim ubraniu! Na szczęście napój nie był już aż tak ciepły, co nie zmienia faktu, że zdecydowanie pozostawił na Twoim ubraniu nieprzyjemną, ciemnobrązową plamę. Nieznana osoba, cała zaczerwieniona, zdołała się wymsknąć z pomieszczenia z cichym "przepraszam", w wyniku czego musisz sam uporać się z problemem. Aby pozbyć się szpecącego wyglądu, rzuć Chłoszczyść!
6 - Grupka dziewczyn siedzących w rogu prowadziła bardzo głośną dyskusję, która dla twoich uszu była bardzo nachalna i przeszkadzała Ci w skupieniu się nad rzeczami, którymi chciałeś się zająć w komnacie. Mimo że nie chcesz słuchać ich gadania, coraz to nowe zdania docierają do Ciebie i okazuje się, że studentki pasjonowały się... Eliksirami? Udało Ci się zasłyszeć kilka bardzo ciekawych informacji i dzięki temu zdobywasz jeden punkt kuferkowy z eliksirów - zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
Nadine zostawiła niedokończony list na dnie kufra. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie potrafiła ująć nic w słowa; dziadkowie czekali na odpowiedź już ponad dwa tygodnie. Zapewne martwili się jeszcze bardziej niż zwykle. Była jednak w Hogwarcie, nie mieli o co. To zamartwianie się nie było niczym uzasadnione. No, może ucieczką z domu, od matki, na którą nie mogła już patrzeć. W jej oczach widziała miłość, zmieszaną ze szczyptą szaleństwa, które kazało jej testować te wszystkie eliksiry na osobie będącej pod ręką. Tu był jej błąd. Błąd, który musiała odpokutować cierpieniem po stracie córki. Czarnowłosa dotarła do wspólnej komnaty, nie zastając tam nikogo. Było to stosunkowo dziwne. Może tak miało być? Albo jak na zawołanie, kiedy pojawiała się ona, inni znikali? Była tu pierwszy raz. Obejrzała dokładnie pomieszczenie, muskając opuszkami palców oparcia foteli, które mijała, zmierzając w stronę pianina. Usiadła przy nim i tknęła jednym palcem klawisz, który wydał śliczny dźwięk. Uśmiechnęła się do siebie, zadowolona z tego, że będzie miała miejsce, gdzie czasami uda się coś zagrać.
Cecilly weszła do pomieszczenia z zamglonym wzrokiem. Myślami błądziła gdzieś daleko; lawirowały one między Winem, nauką, a wspomnieniami z czasu jej nauki w Hogwarcie. Fotele omijała właściwie instynktownie, bo była zbyt zajęta swoimi rozmyślaniami, by cokolwiek zauważać. Z transu wyrwała ją pojedyncza nuta, wybrzmiewająca z końca pomieszczenia, gdzie stało pianino. Cess podniosła wzrok, a napotkawszy spojrzeniem znajomą sylwetkę, jaj twarz rozjaśniła się. Od końca zeszłego roku nie miała kontaktu z Nadine, zbyt zajęta, by przysiąść i napisać list. Nie wiedziała więc, że i ona tu będzie. Podeszła do niej od tyłu i stanęła za jej plecami, z góry patrząc na jej dłonie spoczywające na klawiszach. - Co będziesz grać? - zapytała, jakby w ogóle nie było tych trzech miesięcy, w czasie których się nie widziały.
Odwróciła się, sprawiając, że kilka kosmyków włosów, które utkwiły gdzieś między oczami, zmieniły położenie. Przechylała lekko głowę, aby dobrze widzieć przyjaciółkę i nie przechylać zanadto karku. Tak było wygodnie. Powiększyła nieco swój uśmiech, obdarzając nim Cecilly. - Cześć - powiedziała, dodając trzy nuty palcami, których nie zdjęła z białych klawiszy. - Grać? - zapytała, zastanawiając się nad jakimś utworem. - W zasadzie nic nie planowałam... Więc chyba tylko ciszę - stwierdziła, kiedy nic nie wpadło jej do głowy. Zdjęła dłoń z instrumentu i położyła ją na udzie, które założyła na drugą nogę. - Jak ci się podoba nasze skrzydło? - zapytała. Dawno nie rozmawiały, trzeba jakoś nadrobić stracony czas. Może w najbliższym czasie uda zaplanować się coś ciekawszego?
Dziewczyna chciała zachować kamienny wyraz twarzy, ale nie udało się jej - uśmiechnęła się szeroko niemal od razu, bezsilna wobec swojej radości z tego spotkania. - Szkoda - powiedziała, lustrując wzrokiem instrument. - Zawsze lubiłam słuchać, jak grasz. Być może - albo na pewno - wiązało się to z tym, że kiedy matka Cecilly jeszcze żyła, również grała na pianinie. Jako mała dziewczynka Cess zawsze chciała się tego nauczyć, bo jedynie brzmiące nuty dawały jej możliwość wspominania mamy z radością, bez odczuwania bólu po jej stracie. Mimo wszystko wspomnienie zdążyło wyblaknąć przez jedenaście lat do tego stopnia, że na twarzy Cecilly nie pojawił się grymas smutku - nie odbił się nawet w jej oczach i poczuła go jedynie jako lekkie ukłucie w sercu. - Jak na razie niewiele zobaczyłam - powiedziała, opierając się biodrem o instrument. - Zaledwie część. Ale jak na razie mi się podoba, sala teatralna z garderobą jest fenomenalna!
- Dziękuję - skłoniła się lekko, nie wstając z miejsca. Wkrótce jednak stwierdziła, że wygodniej jej będzie na miękkim fotelu, więc podniosła się i zajęła miejsce na nim. Kochała dźwięki pianina, chyba nawet bardziej niż harfę. Były spokojne, stonowane (oczywiście przy odpowiedniej grze) i sprawiały, że potrafiła się uspokoić. Wszelkie nerwy ustępowały przed tym instrumentem, dzięki niemu mogła się naprawdę rozluźnić. Otworzyła oczy nieco szerzej, słysząc wzmiankę o sali teatralnej oraz garderobie. - Hm? - wydała odgłos, który miał wskazywać na zdziwienie. - Nie wiem jak to się stało, ale chyba ominęłam to miejsce - stwierdziła, nie przypominając sobie, aby tam była. Przy okazji zanotowała w pamięci, aby się tam wybrać, nie mogła przepuścić takiej dobrej okazji. - Myślisz, że teatr jest czynny? - zapytała, rozmyślając nad tymi wszystkimi strojami. Z pewnością było ich całe mnóstwo, a Nadine chętnie by sobie w nich pogrzebała. Kolejne miejsce, które miało szansę stać się obiektem zafascynowania, wspaniale!
- Musisz je zobaczyć w najbliższym czasie - powiedziała zdecydowanie Cess, splatając ręce na piersi. - Z tego co słyszałam, ma istnieć jakieś kółko teatralne - dodała - ale przegapiłam zapisy. - Szkoda. Cecilly może nie była jakąś wybitną aktorką, wielkich zdolności nie miała z pewnością, ale od czasu do czasu lubiła powygłupiać się na scenie. - Co u ciebie słychać? - zapytała dziewczyna po chwili milczenia, przyglądając się uważnie przyjaciółce i uśmiechając się lekko, ale ciepło.
Do salonu weszła blond- włosa dziewczyna taszcząc za sobą dwie duże walizki i kilka mniejszych położonych starannie na dużych. Rozejrzała się wokoło, patrząc na salon z ciekawością ale i srogo oceniając cały wystrój od koloru ścian poprzez prążki na fotelu. W końcu uśmiechnęła się. Przecież te trzy lata studiów będzie tu często zaglądać, więc chcąc czy nie chcąc musi jej się spodobać. Dzięki Bogu, spodobało jej się. -Teraz tylko muszę znaleźć sypialnię mojego wydziału, rozpakować się i od razu lecę wziąć gorącą kąpiel- pomyślała, zabierając ze sobą pokaźny pakunek.
Z westchnieniem rzuciła się na jedną z kanap. Nikogo nie było w pomieszczeniu. Zmarszczyła brwi. Wydawało jej się, że co jak co, ale Wspólna Komnata jest miejscem obleganym przez studentów. Los coś jej dzisiaj nie sprzyjał. Uśmiechnęła się do siebie, w zamyśleniu gładząc włosy. Co by tu porobić? Rozejrzała się dookoła i ujrzała... tak! Adapter! Zerwała się z sofy i ruszyła skocznym krokiem w jego stronę. Przeszukała wszystkie płyty, aż w końcu znalazła coś ciekawego. Guns n' Roses. Taak. Ten zespół należał do tych uwielbianych przez studentkę. Korzystając z tego, że jest sama, zaczęła kręcić się po pokoju, co przedstawiało dość dobrą nawet imitację tańca. Zachowywała się jak dzieciak, ale przecież nikt nie patrzy. Zresztą... nawet gdyby, to co? Nie zważając na nic, zaśpiewała czystym i głębokim głosem:
She's got eyes of the bluest skies As if they thought of rain I hate to look into those eyes And see an ounce of pain Her hair reminds me of a warm safe place Where as a child I'd hide And pray for the thunder And the rain To quietly pass me by
// Fragment piosenki Sweet Child O'mine - Guns N' Roses
Chciała w końcu znaleść jakiś wygodny fotel, zanurzyć się w nim i tak przesiedzieć połowę życia( bo drugą połowę zarezerwowała na inne przyjemności). Chyba najlepszym pomysłem po tym dniu była wspólna komnata studentów. Pewnie jak zwykle nikogo w niej nie znajdzie, ale co tam- przynajmniej będzie miała pokój dla siebie. Może się pouczy czegoś, choć to było ostatnie, co miała na swojej liście. Zbliżając się do drzwi usłyszała czyjś śpiew- widać mamy kolejny talent w Hogwarcie. Weszła cichutko, otwierając ostrożnie drzwi. Zobaczyła prześmieszną scenę z udziałem studentki. Co robi samotny pokój z ludźmi...Zachichotała jak mała dziewczynka i usiadła gdzieś z boku przysłuchując się pięknym melodiom.
Z korytarza do Wspólnej sali ściągnął go śpiew. Po cichu nie zwracając niczyjej uwagi dotarł pod drzwi, lekko je uchylając spostrzegł dwie studentki. Obserwując dalej zrozumiał, że nasza miła wokalistka nie zwraca uwagi na otoczenie i nie zorientowała się że jest obserwowana. No cóż raz kozie śmierć- Wśliznął się do pokoju, uśmiechając się i pozdrowiwszy Julię stanął nieopodal, wsłuchując się w utwór.
Ostatnio zmieniony przez Aleksander Brendan dnia Pią Lut 18 2011, 08:03, w całości zmieniany 1 raz
-Prawda, że pięknie? Ma dziewczyna talent...- szepnęła do Aleksandra. Bardzo lubiła słuchać muzyki, była otwarta na wszystkie nowości, wszystkie style i gusta, ale to nie znaczy, że mogła słuchać byle jakiej muzyki. Tekst piosenki był piękny- chociaż miał temat bardzo powszechny, jednak jego liryczność zamaskowała wszystkie niedogodności jakie można było w nim znieść a wokalistka dopełniała całości swoim czystym i pięknym głosem. Posunęła się na kanapie robiąc miejsce chłopakowi, gdyby nagle znudziło mu się stanie.
Skisnąwszy głową, po cichu zasiadł na kanapie nieopodal dziewczyny. - Dziękuje, nie chciałem się narzucać- odparł cicho- Pozwolisz przedstawię się jestem Aleksander Brendan, i jeśli nadal mnie nie kojarzysz siedzę z tyłu na zajęciach. Uśmiechnął się rozbrajająco po czym już bez ruchu obserwował i wsłuchiwał się w otaczającą ich muzykę. Pomału zastanawiając się też czy pianino jest dobrze nastrojone, bo od wieku już nie grał, ale z tych myśli wyrwała go koleżanka.
Chłopak usiadł koło niej na kanapie. Wiedziała, że skądś zna tą twarz. Przedstawił się i uśmiechnął (och ten rozbrajający uśmiech). -Och, tak już sobie przypomniałam. Nie mieliśmy nigdy okazji się poznać- jestem Julia Goldfire. Swoją drogą ostatnio wcale nie widuję tu nauczycieli więc jedynie tu będziemy mogli pogadać-uśmiechnęła się do niego. Strasznie miły facet, jak to możliwe, że wcześniej go nie zauważyła? Nareszcie, coraz bardziej zaczynało jej się tu podobać od kiedy wróciła znów do Hogwartu aby zacząć studia. Ta muzyka zaczęła w jakiś sposób przywoływać dawne wspomnienia, kiedy jeszcze miała tu najlepszych przyjaciół. Ocknęła się szybko nie chcąc dopuścić do jakiś retrospekcji w jej głowie. -Ciekawe czy pianino jest nastrojone? Wprawdzie nie umiem grać, ale zawsze kochałam słuchać jego dźwięków...
- W sumie, jeśli jeszcze nie zapomniałem co i jak. - Teraz dopiero zobaczył zamyśloną minę koleżanki - Mógłbym zagrać, od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie piosenka, a skoro, jest ktoś kto chce posłuchać to trzeba korzystać- wstał i przepraszając towarzyszkę wyłączył Adapter, po wokalistce nie było już śladu i przysiadł przy Pianinie - Cóż to piosenka mugolska ale niesie swój urok choć sama oceń- rozpoczął pierwsze nuty uniosły się w powietrze a on sam zaczął śpiewać w tok muzyki.
It's nine o'clock on a Saturday The regular crowd shuffles in There's an old man sitting next to me Makin' love to his tonic and gin
He says, "Son, can you play me a memory I'm not really sure how it goes But it's sad and it's sweet and I knew it complete When I wore a younger man's clothes."
la la la, di da da La la, di di da da dum
Chorus: Sing us a song, you're the piano man Sing us a song tonight Well, we're all in the mood for a melody And you've got us all feelin' all right
Z pianina zaczęły wydobywać się bajeczne dźwięki. Och, jak ona kochała słuchać gry na pianinie. Aleksander miał naprawdę dobry głos. Słuchała w milczeniu piosenki. Zawsze jej powtarzali, że aby ocenić piosenkę, trzeba jej wysłuchać od pierwszej nuty do samego końca. Nie zawsze ie to sprawdzało. Sama wiedziała- już po pierwszych nutach- czy piosenka jest genialna czy beznadziejna, dobra czy przeciętna. Tak, ta była genialna. Nie tylko muzyka ale i tekst. Przyszło jej na myśl, że ten tekst ,,ma duszę". Nie jest to zbiór przypadkowych słów, tylko dobrze dobranych słów opowiadających historię. Podeszła mimowolnie do pianina i oparła się o jego blat wsłuchując się w płynącą melodię...
Aleksander, musiał sam przed sobą przyznać że brakowało mu grania i śpiewania, w sumie to pierwszy raz jak mógł zasiąść przy pianinie od czasu przybycia na studia, a już wiedział, że chyba zacznie robić to regularnie. Zatopiony w muzyce poczuł poruszenie w komnacie, spojrzał i zobaczył, Julie która wstaje i idzie w kierunku pianina, Trzeba przyznać że porusza się z gracją, pomyślał. Julia oparła się o instrument i słuchała. W sumie przyjemnie ale piosenka się kończy, no cóż, raz kozie śmierć, i zaczął następny utwór patrząc na reakcję Juli.
She can kill with a smile, she can wound with her eyes, She can ruin your faith with her casual lies, And she only reveals what she wants you to see. She hides like a child but she's always a woman to me. She can lead you to love, she can take you or leave you, She can ask for the truth but she'll never believe you, And she'll take what you give her as long as it's free, Yeah she steals like a thief but she's always a woman to me. Oh, she takes care of herself, she can wait if she wants, She's ahead of her time. Oh, and she never gives out and she never gives in, She just changes her mind. And she'll promise you more than the garden of Eden then she'll carelessly cut you and laugh while you're bleeding, But she brings out the best and the worst you can be. Blame it all on yourself cause she's always a woman to me. Oh, she takes care of herself, she can wait if she wants, She's ahead of her time. Oh, and she never gives out and she never gives in, She just changes her mind. She is frequently kind and she's suddenly cruel, She can do as she pleases, she's nobody's fool, But she can't be convicted, she's earned her degree, And the most she will do is throw shadows at you But she's always a woman to me.
Piosenka się skończyła... Och dlaczego musiała się skończyć? Mogłaby jej słuchać godzinami. Lecz Aleksander zaczął niespodziewanie grać kolejną. Oczywiście słuchała, ale gdy doszło do słów... To ją nieco zaskoczyło. Naprawdę nie wiedziała co myśleć na ten temat... Są dwa rodzaje śpiewanych piosenek- jedna to po prostu śpiewana, bez wgłębiania się w tekst, śpiewana tylko dlatego, że jest ładna. Drugi rodzaj to piosenki śpiewane po coś -lub dla kogoś - obie po to wyrazić swoje uczucia. Spojrzała na chłopaka przenikliwym wzrokiem. Miała szczerą nadzieję, że chłopak nie spotkał takiej kobiety jak z piosenki...
Piosenka się skończyła, a Ona jakoś dziwnie na mnie patrzy, no tak trza będzie wytłumaczyć- myślał, w sumie co mu szkodzi, to stara historia, i nie zmieni nic. - Widzisz, z moim wyglądem nie mam zbytniego powodzenia,- uśmiechnął się dotykając maski, prawą ręką- w młodości byłem zauroczony dziewczyną, i jako metodę pozyskania jej wdzięków byłem jej sekretnym wielbicielem, a skończyło się nijak- zakończył wymijająco i od razu patrząc na towarzyszkę z gorzkim uśmiechem. chciałabyś coś zaproponować, jakąś piosenkę którą szczególnie lubisz..
Wytłumaczył jej wszystko- czyli jednak odgadła nastrój piosenki. -A według mnie w tej masce wyglądasz bardzo tajemniczo... A większość ludzi jak nie wszyscy, lubią tajemnice- uśmiechnęła się do niego szeroko. -A co do tej dziewczyny- nie tylko ona istnieje na tym świecie. Naprawdę nie warto marnować czasu skoro wiesz, że z tego nic nie wyjdzie. Jeszcze niedawno takie słowa wydawałyby jej się samej tylko słowami, teorią, którą zamienić w praktykę jest niesamowicie ciężko, ale dobrze wiedziała co mówi. Sama nie raz przeżyła rozczarowania. -Ostatnio słyszałam wspaniałą piosenkę, chociaż nie rozumiem słów to muzyka zawładnęła moją duszą... Umiałbyś to zagrać? Wzięła różdżkę i przełożyła melodię na nuty specjalnie na pianino. Na górze kartki widniał napis ,,Adiemus" Enya
- Spróbuje, jak prosisz, Piosenkę znam lecz pierwszy raz widzę jej przekład na pianino- wziął zapis w dłonie- mogę zagrać, lecz wybacz nie zaśpiewam nie ta barwa głosu- uśmiechnął się, nie dając po sobie poznać o czym przed chwilą mówił- a jeśli chodzi o tamtą, eh dawne dzieje. Dobra zaczynam, jak co uprzedzam pianisty się nie bije, jeśli gra coś pierwszy raz i będzie fałszował- Uśmiecha się. zaczyna grać Adiemus, czując, że to co gra, jednak nie oddaje pełni czym, dla Julie może być ta piosenka.
-Nie bój się, nie zabiję przecież takiego zdolnego muzyka- zaczęła się śmiać. Gdy Aleksander zaczął grę- a na prawdę dobrze mu szło- rozmarzyła się. Po cichutku śpiewała słowa, po prostu nie mogła się powstrzymać. Kochała tą piosenkę. Oj już dawno nie śpiewała, ale pamiętała lekcje w domu z osobistym nauczycielem od śpiewu. Pamiętała te ciągłe, niekończące się próby, ciągle i ciągle to samo... Dzięki Merlinowi, uparła się żeby przynajmniej nie zaczynać z nim lekcji gry na instrumentach... Melodia wypełniła cały pokój wspólny. Niech żałują wszyscy inni studenci, którzy tego nie usłyszą.
- Czyżbym słyszał czyiś śpiew-z uśmiechem na ustach, zwraca się do otoczenia- proszę głośniej, jeśli już śpiewać to głośno, jak grać to na cały gwizdek- Aleksander zauważa, że pomału zaczyna mu się to podobać i budzi się jego dawno uśpiona mieszanka rosyjskiej i walijskiej krwi. - Porzućmy smutki, teraz czas zabawy, kogo niema niech żałuje- z jeszcze szerszym uśmiechem i zapałem zabiera się do gry.
Rozpromieniła się i uśmiechnęła szeroko. Miał rację- jak już śpiewać i grać to tak, żeby ta muzyka ożyła! Z początku zaczęła śpiewać jeszcze nieśmiało, ale Aleksander grał tak wspaniale, że zapomniała o wszystkim...
Ariadiamus late ariadiamus da ari a natus late adua
A-na-ma-na coo-le ra-we a-na-ma-na coo-le ra a-na-ma-na coo-le ra-we a-ka-la... a-na-ma-na coo-le ra-we a-ka-la........ ah-ya-doo-ah-eh a-na-ma-na coo-le ra-we a-ka-la..... a-ya-doo-ah-eh... a-ya doo a-ye a-ya doo a-ye Tworzyli naprawdę zgrany duet muzyczny- no przynajmniej przy tej piosence. -Ale następny utwór Ty wybierasz, ja nie znam piosenek z akompaniamentem pianina.
- hmm w sumie to jak to, zagram- zamyślał- Poczekaj rozgrzeje palce- przysiadł do klawiatury i zagrał kilka taktów z Upiora w operze - Dobrze znasz może, piosenki niejakiego Eltona - uśmiechnął się i zaczął, bez uprzedzenia śpiewać.
You could never know what it's like Your blood like winter freezes just like ice And there's a cold lonely light that shines from you You'll wind up like the wreck you hide behind that mask you use And did you think this fool could never win Well look at me, I'm coming back again I got a taste of love in a simple way And if you need to know while I'm still standing you just fade away Don't you know I'm still standing better than I ever did Looking like a true survivor, feeling like a little kid I'm still standing after all this time Picking up the pieces of my life without you on my mind I'm still standing yeah yeah yeah I'm still standing yeah yeah yeah Once I never could hope to win You starting down the road leaving me again The threats you made were meant to cut me down And if our love was just a circus you'd be a clown by now
-Tak, znam tą piosenkę! Słyszałam ją, bo moja kucharka miała radio mugolskie i często kiedy przychodziłam, ta piosenka leciała akurat... I zaczęła razem z chłopakiem śpiewać refren, bo słów nie znała oczywiście. Kiedy muzyka ucichła i ich roześmiane głosy przypomniała sobie o czymś. -Słuchaj, a te pierwsze takty... Jakieś znane mi się wydawały- co to było?