Najczęstsze miejsce spotkań głownie studentów. W owym pomieszczeniu można znaleźć wygodne fotele nieopodal kominków, z których młodzi uwielbiają korzystać zimą. Znajduje się tu również sporych rozmiarów pianino. Wnętrze utrzymane jest w różnych barwach, od granatu, poprzez kremowy i kilka innych barw. Można tu zarówno prowadzić intymne rozmowy, jak i wpaść na wielką imprezę dla poprawy humoru, czy też jeszcze innego w zasadzie najmniej ważnego powodu. W zwykłych dniach, zwykle to właśnie tutaj studenci uczą się informacji z wykładów.
Uwaga! Możesz rzucić kostką wyłącznie jeden raz! W każdym następnym wątku, który tu rozpoczniesz, kości oraz płynące z nich straty/korzyści już Ci nie przysługują!
Spoiler:
1 - Zatapiasz się w wygodnym materiale, z którego wykonane są fotele. W pewnym momencie poczułeś nieznane uszczypnięcie w pośladek - zszokowany, kiedy to sprawdzasz, co Cię tak przestraszyło, dostrzegasz wówczas zabawkę. Jest to Kwintoped! I ten ewidentnie się do Ciebie przywiązał. Czy tego chcesz, czy też i nie, stałeś się jego nowym właścicielem. Zgłoś się po przedmiot w odpowiednim temacie.
2 - Na stoliku leżał złożony na pół kawałek papieru, który wyglądał jak gotowy do wysłania list - postanowiłeś zatem sprawdzić, co było w nim napisane lub kto miał być jego adresatem. W chwili rozłożenia pergaminu, w nozdrza uderzył Cię bardzo przyjemny, intensywny zapach. Okazało się, że był to list miłosny, a papier nasączono Amortencją - Ty natomiast stałeś się jej ofiarą, w wyniku czego pierwsza osoba, którą dostrzeżesz, będzie darzona przez Ciebie widocznym, aczkolwiek nienachalnym zauroczeniem. Efekt ten będzie się utrzymywał przez Twoje dwa następne posty.
3 - W takim miejscu może znaleźć się każdy. Dosłownie każdy - nawet przyczajony za rogiem żartowniś! Najwyraźniej wyróżniałeś się z tłumu, bowiem to Ciebie upatrzył sobie jako ofiarę. Wyciągnął różdżkę i rzucił w Ciebie zaklęcie Balvoes, przez co w środku rozmowy zaczynasz... Beczeć jak owca! Efekt ten trwa wyłącznie przez jeden post.
4 - Nie tylko studenci szukali w komnacie wspólnej odpoczynku. Nim się spostrzegłeś, na twoich kolanach znalazł się cudzy kot. Rzuć kostką: parzysta - próba dotknięcia lub pogłaskania kota skończyła się tym, że zdobywasz nowego przyjaciela! Do końca wątku zwierzę spoczywa na twoich nogach i mruczy kojąco, dzięki czemu pozbywasz się wszelkich nerwów i do końca dnia czujesz się zrelaksowany; nieparzysta - kot wyjątkowo intensywnie gubił sierść i nawet jeśli nie jesteś alergikiem, nie możesz powstrzymać kichnięcia. W efekcie futrzak zrywa się wystraszony, zostawiając na twoich udach długie zadrapania.
5 - Jeden z uczniów wyjątkowo niezdarnie zbierał rzeczy i ewakuował się ze stolika obok, przez co zawartość jego kubka wylądowała na twoim ubraniu! Na szczęście napój nie był już aż tak ciepły, co nie zmienia faktu, że zdecydowanie pozostawił na Twoim ubraniu nieprzyjemną, ciemnobrązową plamę. Nieznana osoba, cała zaczerwieniona, zdołała się wymsknąć z pomieszczenia z cichym "przepraszam", w wyniku czego musisz sam uporać się z problemem. Aby pozbyć się szpecącego wyglądu, rzuć Chłoszczyść!
6 - Grupka dziewczyn siedzących w rogu prowadziła bardzo głośną dyskusję, która dla twoich uszu była bardzo nachalna i przeszkadzała Ci w skupieniu się nad rzeczami, którymi chciałeś się zająć w komnacie. Mimo że nie chcesz słuchać ich gadania, coraz to nowe zdania docierają do Ciebie i okazuje się, że studentki pasjonowały się... Eliksirami? Udało Ci się zasłyszeć kilka bardzo ciekawych informacji i dzięki temu zdobywasz jeden punkt kuferkowy z eliksirów - zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
- A te takty-zagrał znowu- to jedna z piosenek z Upiora w Operze < the Phanton of the opera>, z powodu mojego wyglądu wołali na mnie Upiór i po pewnym czasie dostałem taką ksywę, ale tu nikt poza tobą o tym nie wie. Badając skąd to wymyślili wybrałem się z Ojcem w czasie wakacji, no to do teatru, i w sumie spodobało mi się. Od tamtej pory jako rozgrzewki grywam to, choć trzeba przyznać, że lepiej to brzmi na organach, ale sama ocenisz, ale będziesz musiała mi pomóc najpierw zaśpiewam obie partie, potem spróbujemy oboje-podniósł różdżkę i wypisał w powietrzu obie partie tekstu odwrócił się i uderzył w klawiaturę rozpoczynając.
Phantom Of The Opera: Phantom Of The Opera Songwriters: Batt, Michael; Hart, C; Stilgoe, R; Lloyd-Webber, Andrew;
CHRISTINE In sleep he sang to me In dreams he came That voice which calls to me and speaks my name And do I dream again for now I find The Phantom of the Opera is there Inside my mind
PHANTOM Sing once again with me Our strange duet My power over you grows stronger yet And though you turn from me to glance behind The Phantom of the Opera is there Inside your mind
CHRISTINE Those who have seen your face Draw back in fear I am the mask you wear
PHANTOM It's me they hear...
BOTH Your/My spirit and my/your voice in one combined The Phantom of the Opera is there Inside my/your mind
BACKGROUND He�s there, the phantom of the opera!
CHRISTINE He�s there, the phantom of the opera
PHANTOM In all your fantasies, you always knew that man and mystery . . .
CHRISTINE . . . were both in you . . .
BOTH And in this labyrinth, where night is blind, the Phantom of the Opera is there/here inside your/my mind . . .
PHANTOM Sing, my Angel of Music!
CHRISTINE He's there, the Phantom of the Opera . . . (vocalizing)
PHANTOM Sing, Sing Sing for me Sing, my Angel of music Sing for me!
-Tak, słyszałam o tym spektaklu. Podobno genialny... Ale moi rodzice jakoś nigdy nie lubili mugolskich oper, wiec nie miałam przyjemności jej obejrzeć. Ale jestem zaszczycona, że teraz będę śpiewać z Upiorem- uśmiechnęła się do niego i zaczęła wsłuchiwać się uważnie w melodię i śpiew zapamiętując każdą nutę. Zawsze wolała śpiewać nieco wyższe partie niż ta, ale na nierozgrzany głos była idealna. Tak, piosenka bardzo jej się podobała, a gdy Aleksander zaczął grać partię, w której Julia miała śpiewać jej głos- czysty i piękny potoczył się po całym pokoju. Najpiękniejsze jednak były nie ich partie solowe, ale te, w których śpiewali razem, uzupełniając się nawzajem...
Julia, wczuła się w rolę Chrisie, można to poczuć, usłyszeć, eh jak dawno szukałem kogoś kto mógłby to zaśpiewać- myślał, Grając dalej, ale co dobre czas kończyć póki nie nabierze goryczy, tak jak w tym spektaklu. Zakończył utwór i w chwilę później już w ciszy, odezwał się. - Widzisz czemu lubię tą piosenkę- uśmiecha się miło- może teraz sobie usiądziemy i napijemy się czegoś, trzeba dać odpocząć gardłu. Ale co tu trzeba zrobić by dostać coś do picia.- zaczyna- jeśli znajdę, pożyczę ci płytę z tym spektaklem, a teraz odpocznijmy chwilę, a potem cóż, się zobaczy.- zakończył wstając od pianina i ruszył w kierunku foteli.
-Tak, na dziś może już skończymy- uśmiechnęła się i poszła za nim. Usiadła w miękkim fotelu obok niego. Tutaj powinien być jakiś stolik z wodą...Ale chyba nie było czegoś takiego w Hogwarcie. Jedynym sposobem dostania butelki wody było pójście do kuchni. Nie wiedziała czy jej skrzat domowy, który był tutaj w Hogwarcie nie był czymś bardzo zajęty. -Arian!- krzyknęła i w mgnieniu oka, na dywanie przed nimi ukazał się bardzo schludnie wyglądający skrzat. -Witam panienkę! Czego panienka sobie życzy?- powiedział skrzat kłaniając się nisko. -Czego się napijesz?- spytała Aleksandra- bo ja na pewno soku z pomarańczy
- Widzę, że możesz liczyć tu na szybką obsługę-Zwrócił się do Julii- miło poznać ciebie Arianie- skłonił głową delikatnie w kierunku skrzata- jeśli można prosić to herbatę, najlepiej Earl greya, z cytryną i dwiema kostkami cukru, jeśli nie sprawi to problemu, ułożył się wygodniej w fotelu patrząc w kierunku Julii- Dziękuję, że wytrzymałaś moje rzępolenie na pianinie, nie grałem już parę lat, masa nauki i badania. W sumie bardzo ciekawi mnie jak tak urocza i inteligentna dziewczyna postanowiła uczestniczyć w tym projekcie edukacyjnym, w końcu wypadało by się lepiej poznać skoro już zaczęłaś zwracać się do mnie per Upiór- uśmiechnął się łobuzersko.
-A wiec Arianie, poprosimy to- aha i jeszcze jakbyś mógł zdobyć jakąś czekoladę, byłabym wdzięczna-powiedziała do skrzata. Ukłonił się i w mgnieniu oka zniknął. Dziewczyna zaśmiała się radośnie i spojrzała w kierunku chłopaka. -Wytrzymałam twoje co? Przecież wspaniale grałeś! I nawet nie próbuj zaprzeczać... Na pytanie o jej studia na chwilę zastanowiła się. Przed oczami mignęły jej wszystkie sceny ostatniego roku w Hogwarcie. -Zawsze chciałam się uczyć dalej i lubiłam naukę (tak, byłam krukoną). Wiem, że nie potrzeba mi tego, bo równie dobrze w domu nauczyłabym się o wiele więcej, ale chciałam znów tu przyjechać, poznać nowych ludzi. Poza tym miałam nadzieję, że moje przyjaciółki również będą chciały kontynuować naukę, jednak- inaczej się to wszystko potoczyło. Jedna założyła rodzinę, druga wyjechała i jest nauczycielką. No ale dosyć o mnie- powiedz coś o sobie. Po pierwsze skąd pomysł z tą maską? Jest bardzo intrygująca- uśmiechnęła sie do Aleksandra. Nagle nie wiadomo skąd rozległ się hałas towarzyszący teleportacji i już przed nimi stał skrzat z tacą na której był zarówno sok Julii jak i herbata w pięknej filiżance dla Aleksandra. Nie mogło tam także zabraknąć piramidy różnorakiej czekolady. Julia podziękowała skrzatowi, który się ukłonił, położył tacę na stolik i zniknął.
- Jeśli myślisz, że ta maska to fanaberia to się mylisz, tak samo jeśli chodzi o to- podniósł prawą rękę aby zobaczyła wyraźniej że nosi na niej rękawice, podwinął również mankiet aby zobaczyła bandaże.- Obie te rzeczy-powiedział dotykając prawą ręką maski- to swego rodzaju konieczność i pamiątka- mówi i widać że wraca do tych chwil wielce niechętnie- Za młodu miałem wypadek w wyniku którego jestem obie te rzeczy zmuszony nosić- skończył, biorąc filiżankę i skosztował herbaty - Wyjątkowo dobra herbata- spokojnie odłożył filiżankę- Jeśli chodzi o szczegóły wybacz nie chciałbym psuć tak uroczego spotkania opowieściami o bólu i stracie- uśmiechnął się- A jeśli chciałabyś wiedzieć coś innego to- I zaczął opowieść o jego pochodzeniu i nauce w Drumstrrangu, dodając żartobliwe anegdotki ze swoich lat tam, aby zatrzeć pamięć o pytaniu o maskę- i tak oto postanowiłem przybyć na tę uczelnię aby uhonorować rodzinną tradycję aby, wszyscy członkowie rodu uczyli się na Hogwarcie, poza tym Hogwart jako taki ma najlepszą kadrę jeśli chodzi o eliksiry, ponoć tak słyszałem.
Słuchała go uważnie. Oczywiście , chciała poznać wszystkie aspekty tego, dlaczego musi nosić tą maskę i zakrywać dłoń pod rękawicą, jednak po jego minie poznała, że to sprawia mu zbyt duży ból. Nie, nie chciała aby chłopak źle się czuł. -Co do eliksirów... Za bardzo nie chcę się wymądrzać ani krytykować, bo jak na razie byłam na jednej lekcji, ale odniosłam troszkę inne wrażenie. Ale jak mówiłam, nie chcę krytykować czegoś, do czego w zupełności nie mam praw. Więc uczyłeś się w Durmstrangu? Słyszałam, ze ta szkoła poświęca dużo czasu na uczenie czarnej magii? I jak tam wytrzymałeś w samym gronie facetów? Ja bym nie wytrzymała bez was w szkole przeznaczonej jedynie dla dziewczyn- zaczęła się cicho śmiać.
Uśmiechnął się jak, tylko wspomniała o czarnej magii, eh stereotypy.- W sumie trzeba Ci przyznać, dziewczyn, wiele nie było to fakt- ale przecież nie o to chodzi poza tym z moim wyglądem zbyt wielkiego powodzenia nie miałem, co najwyżej intrygowałem, mojej dawne znajome, poza tym wychowałem się w Walii, więc na początku mówiłem po rosyjsku z śmiesznym akcentem. A tak na poważnie nie chodzi tam o czarną magię a o ich filozofie, że żeby poznać pełnie wiedzy trzeba poznać oba spektra magii, tą dobrą i tą złą, prawdziwą jednak sztuką jest mimo znajomości tej złej postępować sprawiedliwie, bo w końcu nie wiedza jest ważna a sposób jej wykorzystania, dzięki tym lekcjom nauczyłem się więcej o antidotach jak i truciznach czy klątwach i ich zdejmowaniu, niż gdybym uczył się wyłącznie obrony, tak przynajmniej wiem co i jak. Widzisz nauka tam była pomysłem mojej zmarłej matki- mówił spokojnie- i jak widzisz nie żałuje. Co do eliksirów chodziło mi bardziej o bibliotekę, bo co do innych umiejętności, eh od 8 lat doskonale je w prawie każdej wolnej chwili, i pomału zbliżam się do poziomu mojej matki, tyle że ciągle muszę się uczyć by wiedzą nadrobić jej intuicje.- uśmiechnął się.
Czyli jednak nie wszystko co mówią jest prawdą- a szczególnie o Durmstrangu. jej ta szkoła zawsze kojarzyła się z wielką siłą, władzą i nie da się ukryć- z czarną magią. Słuchała uważnie opowieści Aleksandra. Tez chciałaby miec taki autorytet, jaki on miał w matce. -Więc widzę, że masz wspaniały autorytet do naśladowania... Moi rodzice niewiele mają cech wybitnych, które można byłoby naśladować. Są raczej rozpieszczeni przez swoje rodziny- cały czas posiadali wielkie fortuny więc raczej się niczym nie martwili i nie dążyli do większych celów. Tzn ojciec był kapitanem drużyny w Quidditcha w szkole, ale mnie ta gra wcale nie interesuje. Jak większość dziewczyn interesowała się sportem jedynie musząc oglądać jakieś mecze, albo wogóle. To było nie dla niej. Zaśmiała się myśląc, jakby wyglądała na miotle jako jakiś obrońca albo gorzej- pałkarz.
- Posiadanie fortuny, nie musisz mi mówić, ojciec jest zamożny, po matce mam spory spadek, więc biedy nie zaświadczyłem- uśmiechnął się- Ale w mojej rodzinie większość ludzi jest zbyt upartych, z przedrostem ambicji, co zresztą prowadzi że musimy być w czymś dobrzy, Ja na ten przykład dążę by ukończyć badania Matki- odparł spokojnie, widać dystans jaki ma do siebie- ale wciąż nie jestem dość dobry, fakt 100% na Owetumenach z eliksirów, ale ciągle nie jestem w stanie odcyfrować zapisków Matki.-odparł smutno- ale co ja tam gadam, na pewno masz coś z czego możesz być dumna, choćby twój piękny głos i śpiew.
100% z Owumentów? Nawet ona tyle nie miała, choć bardzo lubi eliksiry i jest z nich naprawdę dobra. Tak, widać, że matka jest jego największym autorytetem, oby nie okazało się, że nie niedoścignionym. -Twoja matka była zapewne mistrzem eliksirów, geniuszem swojego rodzaju, więc nie martw się, kiedy nie będziesz mógł odczytać jej notatek- każdy wielki geniusz ma swoje własne myśli, które zapisuje po swojemu- to jest jakby ich język, który nie każdy może odczytać, ale trzymam kciuki- uśmiechnęła sie do niego. Naprawdę zaczęło jej zależeć, na dobru tego chłopaka- a to nie ukrywajmy, było coś nowego dla niej. -Tak, jednak mój głos był dopracowany, doszlifowany przez nauczyciela, , jednak jestem z zadowolona ze śpiewu. Poza tym to zawsze była przyjemność, której nie odmawiałam.
- Jednak aby nauczyciel mógł, nauczyć kogoś do tego poziomu, musiał mięć już od początku podatny grunt, a za dobre słowo dziękuje.- odparł, przyglądając się Juli, jednak mimo takiej urody i talentu, jest skromna,, ciekawe zjawisko, wskazuje na dużą inteligencje i dystans, czyli ta znajomość może nieść za sobą miłe konsekwencje. - Jeśli chciała byś, mógłbym udzielić ci parę lekcji gry na pianinie, zauważyłem że lubisz dźwięk tego instrumentu.- spytał z nadzieją.
-Tak, bardzo lubię muzykę pianina... Ale nie wiem czy uda ci się mnie czegoś nauczyć, bo wiadomo- najlepiej nauka idzie kiedy jest się młodym, czyli od samego dzieciństwa. Ale masz szczęście- bo ja się szybko uczę, więc zobaczmy co z tego wyjdzie. Odłożyła już pustą szklankę po soku, wstała z głębokiego fotela i podeszła do pianina. Była trochę zestresowana tym, że ona ma zagrać i nauczyć się wszystkich dźwięków, któremu odpowiada każdy tak samo wyglądający klawisz. Ale jak nie spróbuje, będzie potem tego żałowała. Chociaż nie wiedziała, ile cierpliwości będzie miał Aleksander do niej...
Wstał i stanął za nią, położył jej ręce na ramiona, i spokojnie powiedział do niej. - Julia spokojnie, nie jestem przecież tak straszny, usiądź przy pianinie.- delikatnie pozwolił jej usiąść- a teraz pomyśl sobie o czasach kiedy byłaś dzieckiem, do twojego najmilszego wspomnienia, jak przy Petronusie, kiedy tam będziesz, zacznij naciskać na klawisze, oswój się z instrumentem, naciskaj klawisze jak Ci serce powie, baw się i nie przejmuj się niczym- mówił cały czas spokojnym kojącym głębokim głosem.- Teraz spróbuj i raz jeszcze nie bój się tu nikt Cię nie ocenia, możesz mi zaufać, jestem przy Tobie. Nade wszystko nie chciał aby zraziła się do tych lekcji, sam wiedział że początki są trudne, a nieraz decydujące, pokładał w niej nadzieje, bo widział w niej klejnot który wymaga jedynie delikatnego muśnięcia by stać się brylantem.
Jego bliskość była dla niej otuchą, motywacją, że na pewno da radę. Do tego jego głos- kojący, głęboki nie pozostawiał złudzeń, że naprawdę wierzy w nią. - Najmilsze wspomnienie? Hmm, będzie trudno bo miałam ich dużo- uśmiechnęła się do siebie. Tak, rozkapryszone dzieci mają dużo dobrych wspomnień. Oczywiście bała się, że źle zagra, że będzie to tak okropne brzmienie, że pod jego wpływem zrezygnuje. Ale jak nie spróbuje, to się nigdy nie przekona. Zamknęła oczy, przywołała wspomnienie pierwszego dnia szkoły w Hogwarcie. Widziała siebie jako małą dziewczynkę z burzą blond loków w koronkowej sukieneczce schowanej pod czarnym płaszczem mundurka Hogwartu. Inne dzieci patrzyły na nią jak na typową laleczkę do zabawy. W końcu wyczytano jej nazwisko- weszła po schodkach, usiadła na stołku i gdy tylko Tiara Przydziału dotknęła jej głowy wykrzyknęła ,,Ravenclaw!"... Położyła palce na pianinie i zaczęła je powoli naciskać. Na początku były same wysokie dźwięki, potem systematycznie zaczynała iść w prawą stronę. Szło jej naprawdę nieźle, jednak jeden zbyt gruby dźwięk popsuł całą atmosferę.
Niezważenie usiadł obok niej na ławce położył ręce na pianinie, wsłuchawszy się w jej grę, zaczynał się wczuwać, teraz tylko wystarcz ją pokierować i polubi grę na pianinie, starał się działać jak najdelikatniej, delikatnie naprowadzał Ją na odpowiednie nuty, widać że już tuż tuż, i nagle jeden dźwięk zepsuł, całość. Julia wyglądała na zaskoczoną tym dźwiękiem i zmieszaną, no cóż to dopiero pierwsza próba. Poruszył się niezwykle szybko wstając z ławki by nawet nie zauważyła że siedział obok niej w trakcie gry. Julia i jak się podobało- zapytał znowu stajać za nią, i delikatnie dotykając, by przebudziła się w pełni po grze. - Wiedziałem że drzemie w tobie smykałka do gry- Uśmiechnął się sympatycznie, -chcesz spróbować raz jeszcze - Spytał Ją w sposób nienachalny.
-Przy takim nauczycielu nie sposób sie nie nauczyć- odparła spoglądając do tyłu na niego. A było tak świetnie- już prawie miała ułożoną melodię. Nie wiedziała, że Aleksander podczas całej jej gry siedział tuż obok. To zapewne dodawało jej więcej odwagi. -Tak, chcę spróbować jeszcze raz. tak szybko się nie poddam- uśmiechnęła się szeroko. O nie, jakiś instrument nie zepsuje jej planów! Okiełzna go, albo całkowicie zrezygnuje i odda pod ręce specjalisty. -Ale tym razem pomóż mi. Jak znów będę chciała wywołać jakiś niepożądany dźwięk- oderwij moją dłoń.
- Jeśli sobie tego życzysz, raz jeszcze pomógł jej się rozluźnić i usiadł obok niej- Spojrzał na jej zawziętą minę- Nie traktuj Instrumentu jak wroga, lecz jak przedłużenie ciała to zawsze pomaga, bo z instrumentem się nie walczy tylko współpracuje, on pomaga Ci uwidocznić dźwięk który masz już w głowie, reszta zależy od współpracy, a teraz zacznij, zobaczmy co potrafisz tera,- Usiadł i słuchał jak gra, z uśmiechem na twarzy
Nie lubił nigdy tłumu, dla niego był to tylko motłoch w którym można było znaleźć potencjalnych klientów. Na jego ustach zawitał drapieżny uśmiech gdy ujrzał przy instrumencie dwoje studentów. Dziewczyna powoli zaczynała chwytać , o co w tym wszystkim chodzi. - Jeśli mogę coś zasugerować , to moim zdaniem możesz za jakiś czas dać prawdziwy koncert. Przybrał swój czarujący wyraz twarzy, mając nadzieję na ciekawą rozmowę.
Odetchnęła głęboko i położyła znów swoje smukłe palce na klawiszach pianina. Pamiętała ruchy, jakie wykonywał Aleksander kiedy grała, więc i ona zaczęła je powtarzać. Słodka muzyka z dodatkiem jej własnych dźwięków popłynęła od wnętrza pianina rozprzestrzeniając się na cały pokój. Uśmiechnęła się promieniście. -Udało się... nie mogę uwierzyć, że się udało...- z zachwytu pocałowała siedzącego obok Aleksandra w policzek. Wcześniej nie zauważyła wchodzącego do pokoju chłopaka, dopiero kiedy powiedział jej komplement (była pod wrażeniem, bo przecież dopiero zaczęła się uczyć), odwróciła się i spojrzała na niego. -Dziękuję, ale z tymi koncertami trzeba będzie jeszcze poczekać. Jestem Julia Goldfire- obróciła się na ławeczce twarzą do chłopaka i wyciągnęła rękę w geście powitania. Jego twarz wydała jej się jakaś znajoma. Na pewno nie widziała go jeszcze na wykładach, ale była pewna, że podczas jakiś wakacji widywała go. Może na bankietach urządzanych w jej małym pałacyku, na których zbierała się cała śmietanka towarzyska najstarszych rodów czarodziejskich. Jednak musiała się spytać: -Czy my się przypadkiem nie znamy?
- Aleksander wstał, i powoli odwrócił się do, nowego gościa, posyłając mu uśmiech godny czarnoksiężnika, a już było tak miło, eh. - Jak mniemam, również i nasz sobie nie przedstawiono- zwrócił się do niego , po czym , uśmiechając się miło do Juli. - Brawo, Bravissimo, po czym znowu do intruza, lekkim lodowatym głosem- Aleksander Brendan, absolwent Durmstangu.- skłonił głowę.
Jason, gdy dziewczyna zwróciła na niego swoje oczy i z czarującym uśmiechem na ustach się przedstawiła zamarł z zdziwienia. - Enchanté Mademoiselle. Jason McMilan, miło mi. Uśmiechnął się i z pełną kurtuazją pocałował delikatnie rękę dziewczyny. - Ależ oczywiście możesz mieć rację, bywałem na wielu bankietach i być może Ty również będąc przypadkiem w Belfaście zawitałaś w skromnych progach miejskiej rezydencji mojej rodziny. Następnie spojrzał z chłodnym zainteresowanie na chłopaka, gdy ten zaakcentował szkołę z jakiej pochodził. Lekko skłonił głowę nie spuszczając jednak wzroku. - Durmstang powiadasz. Piękna szkoła z tradycjami. Ja miałem szczęście uczęszczać do Hogwartu. Byłem w Slytherinie.
Spojrzał na niego, i się uśmiechnął. -Raczy mi pan, wybaczyć, lecz chciałbym dowiedzieć się, czym zawdzięczamy, tak miłego nam gościa, w tym miejscu- jego głos ociekał wręcz słodyczą, patrząc uprzejmie jak mangusta, na kobrę. - Wszak nie jest to miejsce szczególnie ostatnio popularne.
Wyczuła dość dziwną i napiętą atmosferę, która zapanowała w pokoju Wspólnym. Musiała temu położyć kres, nie chciała, żeby takie coś miało kiedykolwiek miejsce. - MacMilan? Tak, znam twoich rodziców- to dziwne, że akurat nie mieliśmy się okazji poznać... Prawdę mówiąc w Belfaście byłam tylko raz. Masz naprawdę piękną rezydencję- chyba nawet większą od mojej- skierowała wzrok na chłopaka i uśmiechnęła się. -Jak widzisz Aleksander, który jest świetnym nauczycielem- tu skierowała wzrok na Aleksandra- uczył mnie grać, a efekty chyba słychać. Więc, pewnie niedawno tu przyjechałeś?
Raz jeszcze spojrzał na studenta z uśmiechem na ustach. Uśmiech ten jednak nie obejmował chłodnych oczu. - Miałem ochotę zwyczajnie posiedzieć przy kominku, ale... Tutaj efektownie zwrócił swe spojrzenie na obecną w pokoju przedstawicielkę płci pięknej. - Gdy zobaczyłem tak piękną damę nie mogłem się nie przedstawić. Oczywiście nie będę wam przeszkadzał jeśli tego sobie właśnie życzycie. I oczywiście masz rację Mademoiselle chyba nie mieliśmy okazji się poznać. Z przyjemnością więc zrobiłem to teraz. Uśmiech na ustach był pełen niewypowiedzianej obietnicy.