Postanowiłeś wejść do tego tajemniczego pomieszczenia. A raczej, zostałeś "zaproszony". Bez tego raczej nie przekroczysz progu jego gabinetu. Uczniowie wstęp mają tylko po wysłaniu przez nauczyciela sowy. Od wejścia czujesz bijący ze środka chłód, jednak niech on Cię nie zmyli. Wchodzisz do, z pozoru małego pomieszczenia, po czarnej marmurowej posadzce. Jego ściany pokryte są ciemnozieloną farbą. Jedna z nich jest niemalże całkowicie zastawiona przez mahoniowe półki z książkami. Znajduje się tam większość ksiąg dotyczących eliksirów, ale także niewielka figurka kruka z rozłożonymi skrzydłami. Półki prawie stykają się z czarnym sufitem. Nauczyciel upodobał sobie te dwa kolory. Zresztą, pasowały do siebie i sprawiały iż gabinet wyglądał jeszcze mroczniej. W dalszej części stoi biurko i wygodny, ciemnoczerwony fotel. Nie brakuje tam również wszelkiego rodzaju alembików, flakonów, buteleczek w których znajdują się ingrediencje. W drugiej części pomieszczenia znajduje się ogromna kanapa z brązowym obiciem, a naprzeciw niej kominek, w którym co jakiś czas płonie ogień. Nad nim zaś wisi obraz Salazara Slytherina, opiekuna domu, do którego należał niegdyś nauczyciel. W jednej z części pomieszczenia stoi także fortepian, bowiem Frederick kiedyś uczył się grać, a miłość do tego instrumentu została mu do dzisiaj.Gabinet Bonmera oświetlają porozstawiane gdzieniegdzie świece, tak że przeważnie panuje tu półmrok. Na ścianach są okna, ale to tylko złudzenie. W kącie znajdują się wąskie drzwi chronione zaklęciem, które otworzyć może jedynie Frederick. Mieści się tam drugie pomieszczenie, sypialnia profesora. Jak ona wygląda nie wie nikt. Atmosfera tu panująca należy do jednej z przyjemniejszych, szczególnie sprzyja analizowaniu nowych receptur. Nie dochodzą tu żadne dźwięki z zewnątrz z racji dalekiego położenia. Prawie jak w raju.
Ostatnio zmieniony przez Frederick Bonmer dnia Wto 12 Lip 2016 - 23:37, w całości zmieniany 11 razy
Obserwowała go, gdy się ubierał. W tym swoim „nie przejmuj się” chodziło jej chyba przede wszystkim o to, by się na nią nie gniewał. Trochę na zbyt wiele sobie pozwalała, a przez to właśnie wychodziły takie sytuacje. Generalnie powinna się czuć jak dziwka, bo wiele osób by powiedziało, że ostatnio właśnie w ten sposób się zachowuje. Tylko, że Titi nie myślała o tym. Była bardzo zagubiona w swoim życiu, w jego nowej odsłonie i nie potrafiła się odnaleźć. To jeden z powodów dla którego nawet Bonmer wpadł w jej „sidła”. Choć tego nie planowała, to jednak była w stanie w ciągu krótkiej chwili odebrać mu na moment zdrowy rozsądek. Zaskakujące, jaki dziwny miała wpływ na ludzi. Nie miała pojęcia skąd on się brał, ale i nigdy o to nie pytała – bo kogo? W każdym razie jedyne co jej pozostało, to dokończenie rozmowy w jakiś luźniejszy sposób i pójście do siebie. I tak niedługo znów będą na siebie skazani. Na całą noc. - Nie uraziło. Trochę speszyło, ale poza tym to nie jestem jakoś szczególnie... Hm. Zbulwersowana tym zajściem – Odpowiedziała z taką swobodą, że nie dało się jej nie wierzyć. Zdążyła to powiedzieć zaledwie chwilę przed tym, jak do niej podszedł. I była bardzo zaskoczona, gdy się na nią rzucił i to... Wow. W sposób co najmniej interesujący. Jedyne co zdążyła, to krótko się odwzajemnić nim się oderwał. A potem odszedł do biurka jak gdyby nigdy nic. Co za dupek! Zaśmiała się cicho pod nosem, co mógł usłyszeć. Co za człowiek... - Oczywiście Profesorze Bonmer – Odpowiedziała mu figlarnym tonem i wyszła tak, jak zamierzała chwilę temu. Zanim on. Boże. Co się dzieje ze światem?
Z/t
Frederick Bonmer
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Minęło dobrych kilka dni od pełni, a Bonmer siedział w swoim gabinecie dosłownie obłożony pracami uczniów. Chyba się wszyscy zmówili żeby akurat w tym tygodniu pisać tyle wszystkiego. Ale program nauczania to program nauczania. Trzeba się go trzymać i siedzieć po godzinach, skrobiąc na pergaminie swoje uwagi i skreślać błędy. To była czynność której chyba nie lubił najbardziej w swojej pracy. Szczególnie gdy całe wypracowanie było źle, i nie nadawało się do niczego innego jak do spalenia, albo wywieszenia na korytarzu ku uciesze innych. Na taki gest Fred jeszcze się nie zdobył, był chyba zbyt dobry. Aczkolwiek wszystko zmierzało ku temu czynowi. Ostatni pergamin jaki sprawdził, załamał go kompletnie i przy okazji zdenerwował. Wystawił najgorszą ocenę z możliwych i zabrał się za sprzątanie papierzysk. Podnosząc jedną z wielu książek, do jego uszu doszły odgłosy tupania. Ktoś zmierzał w stronę jego azylu, ale przecież nikogo nie zapraszał. Nie wysyłał także żadnej sowy do uczniów. Zmrużył na chwilę oczy żeby poszperać w zakamarkach pamięci, ale i to nic nie dało. Zignorował te odgłosy i zajął się ponownie sprzątaniem. Przerwał dopiero wtedy gdy pewien osobnik, nawet nie pukając wparował do niego jakby nigdy nic. A w zasadzie to dwa osobniki. Chyba gorszego połączenia nie mógł sobie wyobrazić. Najpierw w twarz dostał gdy zobaczył jej buzię. Vittoria?! Co ona tu do cholery robiła?! Nikt jej tu nie zapraszał, ale najwidoczniej mało ją to obchodziło. W momencie jego nerwy znacznie skoczyły w górę i wypełniły najmniejszy zakątek organizmu. Zdecydowanie pozwalała sobie na zbyt wiele. Pewnie nie pomyślała że ktoś mógłby ją zobaczyć, jeszcze tak ubraną. Nie myśląca kretynka. Skrzyżował ręce na piersi i czekał kto wejdzie jako drugi. Długo wytężać wzroku nie musiał, Ivo. Jedna jego część cieszyła się że przyszedł i chciał aby to była niespodzianka. To ukoiło częściowo nerwy Nauczyciela, małe ciepło wpłynęło do jego serca. Z drugiej strony wiedział co Rozmital sądzi na temat Vittori. Po jego minie zorientował się że chyba już wie kogo tu wpuścił. Bonmer wbił w dziewczynę mrożące krew w żyłach spojrzenie i odpowiedział najchłodniejszym możliwym tonem. - Panno Brockway, co Pani tutaj robi jeżeli mogę wiedzieć? Z tego co pamiętam nie zapraszałem Pani dzisiaj.- oparł się o swoje biurko i ani drgnął. Przeniósł wzrok na Rozmitala i uniósł kącik ust, - Witaj, Ivo. Rozgość się, za chwilę porozmawiamy.- wskazał dłonią miejsce na kanapie a jego twarz na moment przybrała nieco łagodniejszy ton.
No i czego był taki zaskoczony? Przecież to było oczywiste, że w końcu do niego przyjdzie. Po pełni po prostu odprowadził ją do domu i koniec. Ani me, ani be ani kukuryku. Nic. Nie mieli okazji porozmawiać o tym całym zajściu, więc akurat on powinien się spodziewać jej wizyty szczególnie, że już minęło wystarczająco czasu by odzyskać siły. Dlatego mogła już poruszać się bez problemu. Powinien się cieszyć, że nie teleportowała się do jego domu, bo w końcu doskonale wiedziała, gdzie to jest. Nie chciała jednak zaburzać jego prywatności. W każdym razie nawet, jeśli nie chodziło jej o rozmowę na temat pełni, to i tak nie powinien się aż tak dziwić. Generalnie nie chciała wchodzić tu do gabinetu, ale jakoś tak ton Ivo sprawił iż... No weszła. Nie zamierzała jednak stać tu zbyt długo. Nic nie załatwi, jeśli będzie tu osoba trzecia. Sprawę miała tylko i wyłącznie do Fredericka i nikt inny nie miał o tym wiedzieć. Spoglądała więc na wściekłość Bonmera nie do końca wiedząc o to tak naprawdę mu chodzi. O dziwo jego oczy ani odrobinę jej nie przestraszyły. Wręcz przeciwnie. Uniosła brew tak, jakby chciała my pokazać „No już, ogarnij się. Nie nabroiłam”. - Dzień dobry. Chciałam spytać o parę rzeczy dotyczących lekcji i nie tylko, ale nie będę przeszkadzać skoro ma Pan gościa. To może poczekać – Mruknęła odwracając twarz w bok i wyraźnie szykując się do wyjścia z jego gabinetu. Nie wiedziała dlaczego, ale poczuła jakąś nagłą niechęć do Ivo. To było instynktowne i nie mogła tego wytłumaczyć. Zresztą nawet nie próbowała. Nie był jakąś szczególną osobą, to też nikogo nie interesowało czy go lubi, czy nie.
Wszedł zaraz za Vittorią, posyłając spojrzenie Frederickowi. W głowie pojawiły mu się różne wizje, aczkolwiek szybko je zepchnął na dalszy plan, wręcz doprowadzając do porządku dziwne podejrzenia "Ogarnij się, Ivo...".Wyminął dziewczynę sprawnym ruchem i potem trochę nienaturalnie i niezbyt szczerze uśmiechnął się do niej. - Ja mogę oczywiście na chwilę wyjść, jeżeli macie ...ważne sprawy do omówienia. Profesorze Bonmer, jeżeli uczennica jest głodna wiedzy, a ja przybyłem bardzo nie w czasie... - spojrzał na Freda, a potem znowu na brunetkę. - Moim ostatnim pragnieniem tej wizyty jest blokowanie młodych umysłów, gdy są żądne wiedzy. Przybyłem w czasie Twojej pracy, rozumiem obowiązki nauczyciela.- Cóż, oczywistym było, że kpi, jednak Vittoria nie musiała tego wiedzieć, bo niby skąd? Chociaż jego ton był wyraźnie odznaczający się i łatwy do wyczucia; dziewczyna tylko nie musiała wiedzieć, dlaczego go użył. - Skoro ta młoda, ambitna dziewczyna przychodzi po godzinach do Ciebie, to naprawdę musi być to niecierpiące zwłoki. Do tego jest niesamowicie pomocna, nie trafiłbym tu gdyby nie ona.
Frederick Bonmer
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
-Nie Ivo, nie musisz wychodzić. To ona musi.- spojrzał na Vittorię i dał jej jasno do zrozumienia że nie powinno jej tutaj być. Miał prawo być zaskoczony jej wizytą. Po pierwsze cała ta chora sytuacja w jakiej tkwią nie oznacza że od tak może sobie przychodzić do jego gabinetu. Jeżeli ktoś by ją zauważył to Bonmer bez najmniejszych skrupułów powiedział by prawdę. Mając na myśli prawdę, mówię o nachodzeniu bez wyraźnego powodu i zaproszenia. Może i odjąłby też punkty za pałętanie się po korytarzach. To on decydował kiedy chce ją widzieć i lepiej niech to dobrze zapamięta. Poza tym do jego gabinetu nie dostanie się nikt, kto sowy nie otrzymał. Z wyjątkiem nauczycieli. Po drugie, wciąż był jej nauczycielem. Pocałunek czy inne fizyczne kontakty tego nie zmieniały i powinna o tym wiedzieć. - Akurat w tej chwili jestem po zajęciach i Panna Brockway doskonale o tym wie. Szkoda tylko, że nie jest głodna tej wiedzy na lekcjach.- przeniósł wzrok na Ivo. Wiedział o co mu chodzi i nawet zaśmiał się w duchu na dźwięk jego słów. Młoda,ambitna...niesamowicie pomocna. Był świetnym aktorem, to trzeba było przyznać. Fred doskonale wiedział jaki był stosunek blondyna do Titi. Lepiej żeby ona tego nie wiedziała. Chociaż...może być zabawnie. - Vittorio, dziękuję za pomoc dla Ivo, pewnie nigdy by tu nie trafił bez Twoich wskazówek. Porozmawiamy później.- dokończył nie spuszczając wzroku z Rozmitala, a na jego twarz wpłynął niewielki uśmieszek.
Oj bardzo jej się nie podobała sytuacja. Ten ton, którym wyrażał się Ivo i to spojrzenie Bonmera. Poczuła się tak, jakby była nieważna. Jakby fakt iż chciała z nim porozmawiać olał ciepłym moczem z powodu wizyty tego całego Ivo. I zdecydowanie nie pasowało jej to, że nie ona dyktowała w tym momencie warunki. Było to widać po jej spojrzeniu, którym obdarzyła Fredericka. Wskazywało na to, że jest nieźle wkurzona. Najwyraźniej trochę jednak przegiął z zachowaniem się w tym momencie w stosunku do niej. Nie wiem po cholerę się popisywał przed Czechem, ale nie będzie mu dawać tej przyjemności pokazania jakim to on jest ważnym człowiekiem i jakie wszyscy mają w stosunku do niego poważanie. - Ciężko zyskiwać wiedzę na lekcjach, kiedy nauczyciel jest zajęty innymi sprawami – Mruknęła chyba bardziej do siebie, niż do niego. Wcześniej choć trochę się uśmiechała. Teraz na jej twarzy widniał grymas. - Nie ma za co. Natomiast nie będzie potrzeby by rozmawiać. Sama sobie doskonalę poradzę... Ze wszystkim – Nie bez powodu podkreśliła ostatnie słowa i doskonale się dało wczuć o co jej chodzi. O ich wspólną tajemnicę. Jeszcze bardziej wkurzała się z tego powodu, że praktycznie na nią nie patrzył. „Wiem, postaram się zawsze być przy Tobie. Możesz na mnie liczyć...Vittorio.”. Ta, jasne. Co za.... Nie wytrzymała widząc jego uśmieszek skierowany do Ivo. - Także nawet jak już zamoczy Pan chuja w jego tyłku, to proszę się nie kłopotać – I tym jakże uprzejmym zdaniem zakończyła swoją wizytę w tym miejscu. Ruszyła w stronę drzwi, których próg przekroczyła opuszczając to miejsce i rozsiewając wokół siebie atmosferę grozy. Oj na kimś się to jeszcze dzisiaj odbije, to na pewno.
Obserwował całe zajście z mieszaniną uczuć. Z jednej strony śmiał się w duchu, widząc poirytowanie młodej dziewczyny, a z drugiej zastanawiał się jak zareaguje Frederick, czy faktycznie się tym wszystkim przejmie, czy tak jak i Ivo, raczej będzie rozbawiony burzą hormonów Vittorii, oraz ewidentnym przejawem zazdrości; cóż, miała mocne argumenty, by to poczuć, zresztą Rozmital przestrzegał Freda by nie okazywał jej zbytniego współczucia i pomocy, bo to może się skończyć 'syndromem sztokholmskim', czystą miłością do swojego oprawcy, jakim, patrząc z boku, Bonmer dla dziewczyny był. Odsunął się trochę na bok, dając im przestrzeń w tej bezpośredniej, wręcz kipiącej wymianie zdań, udając, że nie słucha, a przynajmniej dając im to chwilowe poczucie, by nie krępowali się na siebie wydzierać? Cóż, przynajmniej z jednej strony brzmiało to jak kłótnia, a z drugiej dobitnie nie wprost obrażanie. Co za poezja, przecudowna drama, która mogłaby się zakończyć tak książkowo, gdyby ktoś pisał scenariusz kina akcji...a może melodramat? "(...)Także nawet jak już zamoczy Pan chuja w jego tyłku, to proszę się nie kłopotać." Z chwilowego wyłączenia się, te słowa zwróciły uwagę Ivo, wręcz zamarł, ale do końca nie wiedział, z jakiego powodu. To było tak oczywiste? A może rzuciła tym tekstem ze złośliwości? A może jedno i drugie? A może... Fred, nie, to niemożliwe, zważywszy na to, co opowiadał o niej, o jej zachowaniach wobec niego. No i ten dzisiejszy strój, ta wizyta niezapowiedziana, ten żal... zdecydowanie nie wiedziała wcześniej. A może dalej nie wie? Zanim się obrócił, by spojrzeć w jej stronę, drzwi gabinetu Freda trzasnęły, a dziewczyna zniknęła z pomieszczenia. Ivo zagwizdał, krzyżując ręce na torsie. - Charakterna ta twoja wilczunia, nie powiem. Żeś sobie znalazł kulę u nogi. - podszedł do niego bliżej i utkwił spojrzenie w jego oczach. - Chuj w tyłku, ostre słowa jak na małolatę.
Frederick Bonmer
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Nie sądził by była o niego zazdrosna, nie miała do tego powodów. Niczego jej nie obiecywał, nie składał deklaracji i innych bzdetów. Jeżeli się zauroczyła, co było mało prawdopodobne w obecnej sytuacji, to była jedną z wielu uczennic. Żadna nowość. Ostatnie zdanie które wypowiedziała w jego stronę, nieco go zaskoczyło. Wiedział że Vittoria ma charakterek ale nie sądził że posunie się do bycia tak bezczelną. Najwyraźniej nowe "ja" strzeliło jej do głowy i myśli że może wszystko. Nim zdążył jej odpowiedzieć, trzasnęła drzwiami i wyszła z gabinetu. Ciśnienie Freda podniosło się gwałtownie, nie miał zamiaru pozwalać sobie na takie zachowanie. Był nauczycielem do cholery i jej mały mózg powinien o tym pamiętać. Najwyraźniej było to za trudne. Mimo nerwów które z każdą sekundą stawały się mniejsze, podszedł ze stoickim spokojem na twarzy, do biurka, wyjął pergamin i zaczął pisać. List zwinął w rulonik i przyczepił do nogi Lucasa. Zaklęciem otworzył drzwi i pozwolił mu wylecieć z pomieszczenia. - Wiesz co jest najlepsze w byciu nauczycielem? Odejmowanie punktów tym smarkaczom. Z gabinetu właśnie wyleciało minus dwadzieścia, plus list do tej małolaty.- posłał Ivo szeroki uśmiech, przegarniając włosy. Od razu zrobiło mu się lepiej, a pogorszenie punktacji Salem tylko dało mu niezwykłą satysfakcję. Ruchem nadgarstka zamknął drzwi, usiadł na kanapie i odprężył się. - Dzisiaj przeszła samą siebie.- spojrzał na mężczyznę. -Ale nie przejmuj się, konsekwencje zostały wyciągnięte, nie tylko w postaci punktów. Jeżeli dobrze pójdzie to będę miał ją z głowy.- wziął głęboki oddech, i odpiął guzik który niemiłosiernie go uwierał. - No a teraz inna kwestia. Co jest powodem Twojej wizyty?- rzucił mu zadziorny uśmieszek, unosząc brew.
Obserwował jak w Fredericku pojawiają się mocne emocje, ale ta chwila z czasem spadała, co niezwykle radowała Ivo. Położył ręce po dwóch stronach biurka o które się opierał, tym samym wręcz niebezpiecznie zbliżył odległość do swojego jakże... dobrego przyjaciela. - - Mówiłem Ci nie raz, nie angażuj się z małoletnimi fascynatkami. Już nawet nie chodzi o mnie. Nie widzę zagrożenia w napalonej nastolatce z hormonami wręcz wypływającymi przez pory. Chodzi o to, że jesteś wbrew pozorom, pod tą powłoką, zbyt wrażliwy i zbyt wiele na siebie z poczucia winy chcesz wziąć, mimo że usilnie chcesz pokazać, że jesteś twardy. - ścisnął zęby, a potem wyprostował się, puszczając kanty mebla. Znów skrzyżował ręce na torsie, ale nawet na chwilę nie odwrócił wzroku od jego oczu. - Nie rób tego sobie, ani nie rób tego jej, jeżeli nie masz większych planów. Ona już udowadnia, że nie tylko oczekuje od Ciebie, w ramach, że ją ugryzłeś, jakiejś pomocy; gra Ci na emocjach, zdajesz sobie sprawę? Nie wiem czy świadomie, czy po prostu sama jest zagubiona i łapie się wszystkiego co ma pod ręką, czy perfidnie chce wykorzystać sytuację i przystojnego nauczyciela... ale to nie skończy się dla Ciebie dobrze. Wyprostował się niezbyt naturalnie i jego mimika nieco złagodniała. - Przypomniałem sobie o Twoim zaproszeniu, nie chciałem Ci przeszkadzać, ot, tak się zdarzyło, że nieco niefortunnie... chciałem przyjść i podpatrzeć jak czujesz się w swoim naturalnym środowisku, które sam wybrałeś. - ostatnie słowa miały znaczenie, bo słowo 'naturalne' w tej sytuacji mogło mieć niezbyt jednoznaczne wybrzmienie. - Może trochę umilić czas?
Frederick Bonmer
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
- Nie angażowałem się, nawet nie miałem zamiaru.- odpowiedział patrząc przed siebie i skubiąc rowek koszuli. Nie chciał tego wszystkiego, tej pełni, tej dziewuchy-wilkołaka od siedmiu boleści i jej humorków. Chciał pozostać w swojej skorupie do której nikt nie będzie miał dostępu, oczywiście z jednym wyjątkiem. Ivo znał go chyba z każdej możliwej strony, wiedział o nim dosłownie wszystko. To też nie odpowiedział w żaden sposób na tekst o wrażliwości, bo było w nim dużo prawdy. Frederick nie lubił w sobie tej cechy, bo jako jedyna nie pozwalała mu być obojętnym na ludzkie cierpienie. Całe poczucie winy zbierał na siebie a gdy było go wystarczająco dużo, nie radził sobie. Pieprzona wrażliwość! Kilka lat temu, gdy prawie zapomniał jak to jest być człowiekiem, wyzbył się tego uczucia, było mu dobrze, ale było w nim zakorzenione chyba tak mocno, że wróciło jak bumerang. - Zacznijmy od tego, że nie mam żadnych planów wobec niej. Wiem tylko tyle, że na tym się nie skończy. I to mnie wkurza. Jestem świadomy tego co się dzieje i nie pozwolę, żeby zrujowała mi życie i miejsce pracy.-spojrzał na Rozmitala przygryzając wargę. Naprawdę nie chciał drążyć tego tematu. Wyglądało na to, że i Rozmital nie ma na to ochoty, więc nauczyciel posłał mu tylko słaby uśmiech. Na dźwięk jego odpowiedzi, uśmiech zamienił się w nieco bardziej zadziorny. - Zabrzmiało to trochę jakbyś oglądał kanał przyrodniczy.- prychnął i oparł łokcie na swoich kolanach.- Wilk z gatunku Bonmer, właśnie miał starcie z młodą łanią.- złapał się za twarz i wstał, powoli podchodząc do Ivosa. Stanął przed nim, lustrując go wzrokiem. Ponownie przygryzł wargę,unosząc brwi. -Umilić czas powiadasz? A w jaki sposób, coś konkretnego przychodzi Ci do głowy?- wbił w niego swoje szmaragdowe oczy, przejeżdżając mimowolnie dłonią po nodze mężczyzny.
- Już Ci powoli rujnuje, jakby nie patrzeć. - odpowiedział z przekąsem i spojrzał na Fredericka. Sięgnął po jedno z trzech jabłek; jakież to belfrowskie, leżących w misie na biurku. Ugryzł kawałek, a później wrócił ponownie spojrzeniem na Bruneta. Nie chciał drążyć tematu, chociaż zapewne jeszcze nie raz i nie drugi wrócą do niego. Dzisiaj miał inne plany na popołudnie, które nie wliczały pakietu "martw się i złość się". Przez chwilę przeżuwał kawałek owocu i pozwolił sobie od czasu do czasu zmierzyć przyjaciela wzrokiem. Kiedy wreszcie nawiązał do najważniejszego meritum spotkania, jakie sam zaaranżował Rozmital, a jego ręka pojawiła się na nodze Blondyna, uśmiechnął się szeroko do Bonmera i zrobił minę, jakby się nad czymś poważnie zastanawiał. - Panienka Vittoria studiuje/uczy się wróżbiarstwa? Bo naprawdę celnie przewiduje sytuacje... - Zaśmiał się cicho, nawiązując do "chuja w tyłku", oczywiście i zamruczał cicho, przesuwając palcami od paska spodni Fredericka, aż do przed ostatniego pod szyją guzika jego koszuli. - Zawsze możemy jak Ci nie pasuje ta opcja, pobawić się eliksirami. - nie 'ściągał' uśmieszku z ust, ponownie gryząc jabłko z błogim wyrazem twarzy.
Frederick Bonmer
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Obserwował chwilę jak Rozmital przeżuwa kawałek jabłka nie spuszczając go z oka nawet na sekundę. To fakt, w jego gabinecie nigdy tego owocu nie brakowało. Ilekroć przychodziła do niego jakaś uczennica, obdarowywała go jabłkiem, w nadziei na lepszą ocenę lub łagodniejszą karę. Zawsze z tym samym skutkiem: Fred brał jabłko, odkładał do miski a wszystko inne pozostawało niezmienne. Takie sztuczki nie działały, ale mimo niepowodzeń w dalszym ciągu otrzymywał tego rodzaju prezenty. Uśmiechnął się do blondyna, wodząc w dalszym ciągu palcem po wewnętrznej stronie jego uda. -Póki co uczy się, ale wygląda na to że całkiem nieźle sobie radzi.- dokładnie wiedział co Rozmital ma na myśli. Przeniósł dłoń nieco wyżej, przez "przypadek" zahaczając delikatnie o czuły punkt w spodniach mężczyzny. Odpiął dolny guzik koszuli Ivo i wsunął pod nią zimne palce, opuszkami wodząc po dolnej lini brzucha. Nie odrywał od niego wzroku i ze stoickim spokojem na twarzy, kontynuował czynność. -Hmmm, wiesz co brzmi to niesamowicie zachęcająco. Czyżbyś też miał ochotę na zabawę eliksirami?- koniuszkiem języka oblizał dolną wargę, uśmiechając się do Rozmitala.
Wpatrywał się dokładnie we Fredericka, kończąc jabłko. Odłożył ogryzek na biurko i przez dłuższy moment dał mu swobodę lekkiego droczenia się z jego osobą. "Przypadkowe" dotknięcie jego okalanego spodniami krocza, wywołało na ustach Ivo lubieżny uśmiech. Kochał jak się razem droczyli ze sobą, a Fred naprawdę dobrze to robił. Blondyn złapał przyjaciela za spodnie, tym samym przylegając kroczem w jego krocze. Uniósł kącik drwiąco, wręcz zahipnotyzowany patrząc na koniuszek języka Fredericka muskający dolną wargę. - Nie byłem zbyt dobry, przyznam szczerze, nigdy z eliksirów. Chociaż mieszanie je ze sobą, wydaje się być niezwykle ...fascynującą perspektywą. - Po tej nieco dłuższej chwili, kiedy dał swoje ciało, by Fred mógł dotykać go i korcić, Ivo przejechał palcami po jego ramionach, podążając wzrokiem za każdym swoim najmniejszym dotykiem, gdy w pewnej chwili gwałtownym ruchem rozerwał kilka pierwszych guzików, nachylając się nad nagą częścią torsu Bonmera, całując go zdecydowanie. Przygryzł go lekko, a potem spojrzał w jego oczy, językiem sunąc w stronę szyi, zasysając ją intensywnie, podczas kiedy jedna jego ręka zsunęła się na pośladek Fredericka...
Frederick Bonmer
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Wpatrywał się w Rozmitala jakby podziwiał jakieś dzieło sztuki. Nie mógł oderwać wzroku od jego ust, a cisza panująca w gabinecie pozwalała wyczuć jego najmniejszą choćby reakcję na dotyk Freda. Każdy uśmiech czy drgnięcie, stopniowo pobudzały bruneta, tym samym nie pozwalając aby zadziorny uśmieszek zniknął z jego twarzy. Przylgnął do Ivosa jeszcze bardziej gdy ten pociągnął jego spodnie. Bonmer przeniósł dłonie na biodra kochanka, i powolnymi ruchami zaczął ocierać się o niego. Nie chciał dać mu za dużo przyjemności na samym początku, uwielbiał się z nim droczyć. -Mogę Cię douczyć. Zapraszam na prywatne lekcje, mam okienko we wtorki.-wyszeptał tuż nad jego uchem, koniuszkiem języka przejeżdżając po całej jego długości. Ustami musnął skórę za uchem, składając pocałunki po lewej stronie szyi, naprzemiennie dotykając jej koniuszkiem języka. Kilka guzików jego koszuli odpadło i stoczyło się pod jego biurko, lecz nie specjalnie się tym przejął. Chciał być jak najbliżej Rozmitala, czuć jego dotyk, pragnął go całego. Jęknął gdy zęby blondyna podrażniły kawałek jego skóry. Ręką zrzucił wszystko co leżało w tej chwili na biurku i posadził na nim kochanka, przywierając do niego jeszcze intensywniej.
Syknął głośniej, czując jak bezpretensjonalnie ociera się o niego, wręcz swoimi ruchami powodując, że Ivo zacisnął mocniej zęby i miał ochotę całkowicie pozbawić mężczyznę kontroli... Zaśmiał się cicho, sunąc palcami po pośladkach bruneta wręcz z najwyższą czcią każdego dotyku i ruchu. - Chyba skorzystam, bo naprawdę czuję się nie do edukowany - Dreszcze przeszyły całe jego ciało, kiedy zajął się jednym z wrażliwszych punktów jego ciała. Nachylił się na tyle by móc jeszcze ucałować skryty pod koszulą sutek mężczyzny, jednak ten bezpardonowo pchnął i usadził go na biurku. Źrenice Blondyna znacząco się rozszerzyły, zaciekawiony zachowaniem partnera. Tego się nie spodziewał; fakt, myślał nad biurkiem, ale raczej w innej kondygnacji. Cóż... skoro tak chciał robić, on się odwdzięczy później, zdecydowanie ze zdwojoną siłą, o to Fred nie musiał się nigdy martwić... - Jesteś pewny, że nikt...nie wejdzie? - wyciągnął do niego rękę, chwytając tak pięknie zarysowaną szczękę kochanka.
Frederick Bonmer
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Z ust nauczyciela wydobył się cichy śmiech, gdy Rozmital wspomniał o douczaniu. W pewnym momencie naprawdę miał ochotę, odejść od niego bezpardonowo i wyjąć z szafek alembik wraz ze składnikami do eliksiru wielosokowego. Jakby nigdy nic, dla żartu zacząć tworzyć miksturę. Powstrzymał się jednak, bo opcja bliższego kontaktu z kochankiem wydawała mu się bardziej pociągająca. Na douczanie przyjdzie czas kiedy indziej. -Jestem pewny. Dobrze się zabezpieczyłem.- posłał mu zadziorny uśmieszek, wsuwając dłoń nieco głębiej pod materiał koszuli. Opuszkami palców zataczał niewielkie kółka w okolicy jego sutków, co jakiś czas drażniąc je pojedynczym dotknięciem. Czuł jak ciało blondyna drży pod wpływem tych pieszczot, więc zmniejszał i zwiększał ich tempo. Drugą dłonią począł rozpinać guziki jego koszuli, a gdy jeden z nich na dobre się zaklinował stawiając opór, Bonmer pociągnął mocniej i rozerwał materiał. W gabinecie wypełnionym prawie idealną ciszą, dało się słyszeć ciche uderzanie guzików o podłogę. Jak tak dalej pójdzie to oboje zostaną bez ładnych koszul, a przecież był to taki kosztowny wydatek. W tej chwili jednak, ta kwestia była zupełnie nieważna, a bardziej interesowało nauczyciela to co kryło się pod ciemnoniebieskim materiałem. Zsunął go torsu Rozmitala by móc podziwiać ten piękny obrazek który jawił się przed jego twarzą. Zmniejszył nacisk z jakim napierał na Ivosza, żeby nie dać mu satysfakcji od razu. Popchnął go nieco mocniej, zmuszając do położenia się na biurku twarzą do niego. Szybkim ruchem nadgarstka zerwał z niego koszulę, która wylądowała gdzieś w kącie. Zmrużył oczy, unosząc lewy kącik ust i zbliżył twarz do ciała kochanka. Językiem zaczął powoli kreślić różnorakie wzory na jego szyi, naprzemiennie muskając ustami, starając się aby stykał się minimalnie ze skórą. Kontynuował tę pieszczotę, zjeżdżając nieco niżej, nie omijając żadnego miejsca. Zwilżył jeden z sutków, zasysając go mocniej i rysując linię językiem przeszedł do drugiego. Zjechał nieco niżej, do linii pępka, zatrzymując twarz tuż przed paskiem spodni Rozmitala. Z lubieżnym uśmieszkiem na twarzy, wbił w niego swoje ciemnozielone oczy. Momentalnie znalazł się przed twarzą Ivo, wisiał tuż nad jego ustami. Jego ręce przeniósł zręcznie nad głowę mężczyzny i z uśmiechem na ustach wyszeptał zaklęcie, dzierżąc w dłoni swoją różdżkę. -Incarcerous.-wąskie ale mocne liny związały jego nadgarstki, uniemożliwiając oswobodzenie dłoni. Frederick przeniósł wzrok na ręce kochanka a jego niepozorny dotąd uśmieszek poszerzył się jeszcze bardziej.
- Hallelujah, już się bałem, że mnie ktoś rozpozna, rozkraczonego przed Tobą. - parsknął, chociaż to była tylko lekka aluzja, raczej nie do niego, a do Fredericka i jego jakże odpowiedzialnego zawodu, jakim jest bycie niesamowicie dystyngowanym i zrównoważonym pedagogiem... ...pedagogiem, który właśnie rzucił swojego kochanka na biurko, całkowicie mając w dupie wszelakie dokumenty i notatki i dobierał się do niego. Wilgotny język Fredericka, na ciele Blondyna, nakreślający najróżniejsze szlaczki, powodował u Ivo niekontrolowane ruchy; jednocześnie czuł się dobrze, a jednocześnie miał ochotę przejąć całkowitą inicjatywę nad sytuacją. Odchylił się na łopatkach, na tyle ile mógł, obserwując kochanka, jednak cały ciężar i fala przyjemności jaka go ogarniała, nie pomagały, by zaprzeć się w tej pozycji. Syknął, czując jak język Bonmera znalazł się tak blisko granicy jego spodni. Jego ciało zareagowało bardzo sugestywnie na tę pieszczotę, co mógł wyczuć... Wplótł palce w jego włosy, ale Fred go znowu zaskoczył - nie zrobił tego, czego podświadomie pragnął Rozmital. - Czasem Cię nienawidzę... - zdążył tylko wyszeptać, a potem brutalnie został przygnieciony ustami przez Bonmera. Oddał pocałunek równie zachłannie, wyginając stęsknione ciało w jego kierunku. I wtem, otworzył szerzej, już wolne usta, kiedy Brunet nagle się oddalił. Spojrzał na niego pytająco, a zaklęcie spowiło jego dłonie nad głową. Chciał zakląć, nawet zwyzywać mężczyznę za to co właśnie zrobił. - Co... - uniósł oczy do góry i poruszył mocniej dłońmi. Wrócił spojrzeniem na kochanka. - Co ty kombinujesz... - mimowolnie uniósł kącik ust do góry. Tego się nie spodziewał, nie tu, nie w tym konkretnie miejscu.
Frederick Bonmer
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Brunet nachylił się nad uchem kochanka i wyszeptał, z uśmiechem na ustach. - Ooo naprawdę?- zmarszczył brwi, udając zdziwionego na dźwięk jego stwierdzenia. Droczenie się z Rozmitalem, powodowanie u niego niezadowolenia, szczególnie w takich sytuacjach jak ta, dawała Bonmerowi niesamowitą radość. Zostawiając delikatny pocałunek na szyi kochanka zsunął się z niego i podszedł do szafki. Otworzył ją, wyjmując kostki lodu które co prawda miały być do whisky, ale teraz bardziej mu się przydadzą. Podszedł ponownie do biurka na którym, spokojnie leżał Ivosz i położył kostki na swoim fotelu. Ściągnął z siebie, rozerwaną częściowo koszulę, spoglądając na Ivo z małym uśmieszkiem. Jedną z kostek wziął do ust i pochylił się nad nim, ignorując jego wcześniejsze pytanie. Zawisnął nad twarzą blondyna, obracając kostkę w zębach. Przejechał kciukiem po jego wardze, odchylając podbródek ku górze. Wysunął kostkę i przytrzymując ją wargami, zaczął wodzić nią po skórze Rozmitala. Zaczynając od szyi, starał się by lód minimalnie stykał się z jego ciałem, powodując przyjemność. Jedną z dłoni przesunął na biodra mężczyzny i nieco przycisnął go do siebie. Ustami zjechał na klatkę piersiową zataczając malutkie okręgi w okolicy sutków. Słysząc cichy jęk, dłonią powoli wodził w okolicy spodni, uważając by nie dotknąć o męskość Ivosza. Co za szybko to nie zdrowo...ponoć tak mówią. Na zmianę przesuwał kostką lodu i zasysał jego sutki starając się jak najbardziej podniecić Ivosza. Świadomość, że ten nie może się ruszyć ułatwiała mu zabawę. Skierował na niego swój wzrok, ustami zjeżdżając do linii spodni. Zatoczył jeszcze niewielki okrąg wokół jego pępka i dłońmi rozpiął pasek spodni, nie spuszczając wzroku z kochanka. Tym razem nie zamierzał znów sprawić mu zawodu. Rozpiął rozporek spodni, wsuwając dłoń pod materiał bokserek.
Kostki lodu, oczywiście. Frederick wybrał jedną z tych tortur, które ...bolały najbardziej. Jego przyrodzenie uwięzione pod materiałem. Doskonale wiedział, że to co robi, odbije się na nim, kiedy będą w domu, dokładnie wtedy, kiedy Brunet nie będzie się tego spodziewał. Taaak, słodka zemsta się szykowała, a Ivo powoli już układał w głowie plan działań. Przynajmniej próbował, do czasu, kiedy Bonmer nie zaczął sobie odważnie pogrywać z jego ciałem. Syknął cicho, zaciskając związane dłonie w pięść, kiedy kochanek zaczął odważną grę. Poruszył się gwałtownie, chcąc jakoś zareagować na to, jak szybko jego ciało reagowało na tę bezlitosną pieszczotę. Z jednej strony miał ochotę go chwycić mocno i kazać klęczeć, dopóki nie skończyłby w jego ustach, bez najmniejszych wręcz zahamowań, zmusić go, by on błagał jego, a z drugiej strony ta fala przyjemności jaka obiegła całość ciała Blondyna, ten mały dreszcz rozpierający każdy najmniejszy por, wręcz błagała o jeszcze trochę, jeszcze więcej tak rozbudzających gestów i poczynań. Drażnił się z nim, co wyzwalało coraz większą falę niekontrolowanych ruchów, zwłaszcza jak znalazł się tak blisko strategicznego miejsca... I wreszcie poczuł jego silną, ciepłą i dużą dłoń pod bokserkami, wypuszczając głośno powietrze przez zaciśnięte zęby. - Uwolnij mnie... - spojrzał mu w oczy, chociaż Frederick, widząc to spojrzenie, jakim go Ivo obdarzył, mógł mieć obawy, przed tym, co uwolniony Rozmital by zrobił, gdyby Fred go posłuchał.
Frederick Bonmer
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Każdy ruch kochanka sprawiał coraz większe uczucie satysfakcji. Uwielbiał dominować i w zasadzie innej opcji do siebie nie dopuszczał, a widok wijącego się pod nim Rozmitala, tylko bardziej popychał go do dalszego działania. Chciał doprowadzić go do szaleństwa. Do momentu kiedy nie będzie wiedział jak się nazywa i gdzie się znajduje. Jego prośby...wręcz żądania o uwolnienie, na nic się nie zdadzą. Dzisiaj to Fred dyktuje zasady i bawi się według nich. Na twarzy Bonmera pojawił się jeszcze większy uśmieszek gdy usłyszał słowa kochanka.Uwolnij mnie... i to spojrzenie rodem wyjęte z horroru. On chyba nie myślał, że na Fredzie zrobi to jakiekolwiek wrażenie? Chociaż spodobało mu się, że spróbował. Patrząc w jego bijące niecierpliwością spojrzenie, nachylił się nad jego uchem i ściszonym głosem odpowiedział. - Nie licz na to.- koniuszkiem języka przejechał po całej jego długości, zostawiając mokry ślad. Jego dłoń cały czas tkwiła pod materiałem spodni blondyna. Do tej pory nieruchomo trzymała jego interes, ale na widok zdenerwowania kochanka, zaczęła się poruszać. W górę i w dół, na początku bardzo powoli ale dość mocno zaciskając się wokół trzonu. Cały czas obserwował jego twarz, z lubieżnym uśmieszkiem. Chciał pokazać, że to on tu rządzi i to nie zamierza ulec zmianie. Opuszkiem kciuka przejechał po jego penisie podrażniając go. Palcem wskazującym począł zataczać małe kółeczka na jego czubku, co jakiś czas przyspieszając i zwalniając tempo. Twarz Bonmera znajdowała się dokładnie centymetr nad ustami Ivosza, nie pozwalając na jakikolwiek kontakt poza wzrokowym. Po dłuższej chwili nieprzerwanych pieszczot, wyciągnął dłoń ze spodni kochanka, tym samym zsuwając się do ich linii. Rozmital zdecydowanie zasługiwał na coś więcej. Rozpiął rozporek do końca, zsuwając spodnie i kładąc je na podłodze przy biurku. Do tego momentu cały czas patrzył na Ivo, ale w tej chwili jego uwagę przykuła inna sprawa. Coś usilnie chciało wydostać się spod materiału bokserek, coś co pulsowało i czekało na następną turę pieszczot. Brunet uniósł kącik ust w zadowoleniu, dłonią zdzierając z niego ostatnią rzecz jaka przeszkadzała w tym momencie i nachylił się nad jego przyrodzeniem. - Czyżbyś się niecierpliwił?- zerknął na niego sugestywnie, obracając w palcach jego męskość. Wyraz jaki przybrała teraz twarz kochanka był nie do opisania. Jego urywane, ciężkie oddechy chyba zdawały się mówić "nawet nie wiesz jak bardzo", więc Fred nie patyczkując się z nim już dłużej, zassał go intensywnie.
Całe ciało prawie zostało wyjęte spod jego kontroli. Frederick rozpalał go tak intensywnie, że już dawno nie potrafił zapanować nad niekontrolowanymi ruchami, a właściwie urwanymi uniesieniami klatki piersiowej, kiedy pieszczota, z pozoru tak niewinna, wręcz zrzucała go na sam skraj, tylko po to, by potem uspokoić się na chwilę, a po chwili wrócić ze zdwojoną mocą. Zacisnął mocno pięści, kiedy Fred odmówił mu rozwiązania. Syknął, sam nie wiedząc czy to z ekstazy, czy ze złości na Kochanka. Dotykał i muskał wargami prawie wszystkie najczulsze punkty na ciele Blondyna. Zdecydowanie wiedział co zrobić, znał teren doskonale... Nieświadomie poruszył kilkakrotnie biodrami, przesuwając się w dłoni bruneta; to był zdecydowany znak, że jego penis oczekuje większej uwagi. I stało się, Kochanek się ulitował nad nim, co i całe ciało i umysł Rozmitala, przyjęło z wielką ulgą. Nieco się odprężył, ale szybko się zorientował, że to było tylko pozorne danie ulgi. Nagle zaprzestał ruchów, na co Ivo uniósł głowę, by spojrzeć na Fredericka. Właśnie został pozbawiony ostatniej części ubrania. Leżał nagi, całkowicie wyeksponowany przed brunetem, łaknący pieszczoty... Oddychał głęboko gdy w końcu Fred zsunął się pomiędzy jego nogi, zbliżając usta do przyrodzenia. "- Czyżbyś się niecierpliwił?" - to pytanie było tak drażniące... jednak mimo że pewnie jego spojrzenie wręcz paliło pożądaniem i niecierpliwością, uśmiechnął się wyzywająco, unosząc brew do góry. - Wiem, że tylko na to czekałeś... -wykrzesał z siebie ostatek sił na tę jedną uwagę i ... więcej już nic nie powiedział. Frederick zassał go brutalnie, sprawiając, że zakręciło się mu w głowie. Odchylił głowę do tyłu, zaciskając mocno zęby i powieki. Przez całe jego ciało przeleciał dreszcz. Sapnął głośno, jednak dalej miał mocno zaciśnięte zęby. Uniosł wyżej klatkę piersiową, poruszając gwałtownie związanymi rękoma, jakby odruchowo chciał wpleść palce we włosy Kochanka. Na próżno...
Frederick Bonmer
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Nie odrywając wzroku od Rozmitala, mocno zassał czubek jego penisa. Nie chcąc dać mężczyźnie pełnej przyjemności, postanowił nieco zmienić taktykę. Powoli wodził językiem, zataczając duże koła i stopniowo zmniejszając ich wielkość. Dłonią sunął w górę i dół, nie spiesząc się, zmuszając Ivosza do wyginania ciała w jego stronę. Frederick uśmiechnął się pod nosem, zadowolony, że jego pieszczoty, doprowadzają do granic wytrzymałości kochanka. Lubił patrzeć na niego w chwilach, w których miał ograniczoną swobodę ruchów. Podniecało go to niesamowicie, tym samym wywoływało chęć do jeszcze bliższych kontaktów z ukochanym. Bonmer odczuł również, że i w jego spodniach coś usilnie chce się wydostać na zewnątrz od paru minut. Postanowił zaczekać ze swoimi potrzebami jeszcze chwilę, by móc skupić się na aktualnej zabawie. Z każdym kolejnym ruchem, jego wargi coraz bardziej zaciskały się na przyrodzeniu Ivo a dłoń z każdą sekundą poruszała się szybciej, rytmiczniej. Wszystko to tylko po to, by za chwilę gwałtownie przestać. Tak, właśnie w chwili kiedy każdy mięsień i komórka w ciele blondyna, krzyczały "więcej, szybciej, nie przestawaj!". Bonmer nagle odrywał się, wpatrując się w niego z szyderczym uśmiechem. Zabawa zaczynała się od początku, zmienione zostały tylko miejsca w których lądował język nauczyciela. Zrezygnował z centralnego punktu na jego ciele, przenosząc się nieco niżej. Dłonią masował jądra mężczyzny, uciskając je co jakiś czas, niezbyt mocno, dla zwykłej przyjemności. Oczami wodził po całym jego ciele, przygryzając wargę. Gdy kolejny raz z rzędu, prawie doprowadził Ivosza do samego końca (przestając dokładnie w ostatniej chwili, jak zwykle) zawisnął nad nim, przyglądając się jego zmęczonej twarzy. -Czyżbyś miał dosyć?- wyszeptał mu do ucha, zostawiając na nim delikatny pocałunek. Zadziorny uśmieszek nie schodził z jego twarzy, a w oczach zdawały się błyszczeć iskierki zadowolenia. Uniósł oczy ku górze, niby w zastanowieniu. -Rozwiązać Cię, czy nie...ciężka decyzja.
Niezwykle ciężko było mu się powstrzymywać, bo Frederick rozpalał go wszystkim czym robił. Cwana bestia doskonale wiedziała, co Rozmital lubi najbardziej. Przyuważył, że Kochanek już też potrzebuje trochę... pomocy, a to dodatkowo sprawiało, że Ivo był naprawdę na skraju. I znowu to zrobił. Znowu przerwał. Przyśpieszony oddech na siłę chciał uspokoić, ale wizja, jaka mu się objawiła w głowie, co go jeszcze czeka, zdecydowanie przerywała mu tę czynność. - Mam dość tego, że nie mogę wziąć Cię w usta i zassać tak intensywnie, że byś prosił o więcej... ale ty, wolisz się torturować. - wydyszał cicho i wbił intensywnie oczy w niego. - Właśnie w tym momencie bym Cię przyciągnął do siebie i byś kwilił z rozkoszy... - wygiął biodra do góry, swoim przyrodzeniem ocierając się o jego już mocno wypukłe miejsce w spodniach, zaciskając mocno zęby. - Jesteś naprawdę podniecony, nie męcz się... pomogę Ci. - uśmiechnął się zawadiacko, lekko uchylając wargi. - Rozwiąż mnie, albo zerżnij, bo się zemszczę i to nie po Twojej myśli... - w oczach Blondyna również zabłysnął niebezpieczny blask.
Frederick Bonmer
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Patrząc na Ivosza, w spokoju słuchał każdego jego zdania. Raz wpatrywał się w jego drżące wargi, błagające wręcz o więcej, a raz w oczy płonące pożądaniem i nienawiścią, z jego obecnego położenia. Sam starał się utrzymywać emocje na wodzy, żeby ta cudowna gra zbyt szybko się nie skończyła, ale coś w jego spodniach wyraźnie sprzeciwiało się zamiarom nauczyciela. Zresztą, Rozmital też zdążył to zauważyć i nie omieszkał mu tego wypomnieć. Bonmer na krótką chwilę założył(nieudolnie zresztą) maskę opanowanego człowieka i spoglądając na kochanka, przejechał kciukiem po jego policzku. -Ja? Torturuję się? Ależ skąd, Kochanie. Moim zadaniem jest sprawiać przyjemność Tobie...z krótkimi przerwami.-uśmiechnął się szyderczo, drugą dłoń zaciskając gwałtownie na dolnej części przyrodzenia Ivosza i przesuwając ją ku górze. Już w tej chwili czuł, że ta sielanka nie potrwa zbyt długo. -Skoro tak bardzo prosisz, to...-zatrzymał się centymetr od jego twarzy, zsuwając się w kierunku płatka ucha. -...zerżnę Cię nawet dwa razy. Na dwa różne sposoby.- musnął jego ucho i nie powstrzymując się już dłużej, nachylił nad jego penisem, zasysając go mocno. Język nauczyciela wirował, na wszystkie strony a dłoń poruszała się rytmicznie w górę i w dół. W pewnym momencie, usłyszał jęknięcie a ciepły, płyn wypełnił jego usta. Bonmer uniósł głowę patrząc w zadowoleniu na blondyna i połknął zawartość, oblizując przy tym dolną wargę. Chwycił mężczyznę za biodra i obrócił tyłem do siebie. Wszedł na biurko, stykając swoje ciało z ciałem Ivosza i nachylił się nad jego uchem, jedną dłonią trzymając go za związane nadgarstki. Koniuszkiem języka nakreślił linię za jego uchem i wszedł w niego brutalnie, narzucając szybkie tempo. Szybkość z jaką jego penis wbił się w ciasne ciało kochanka, wywołał, głośne jęknięcie rozkoszy Fredericka. -Kurwa...-szepnął, przyciskając tym samym mężczyznę do siebie.
Już nie odpowiedział na żadne pytanie, na żadne słowo Fredericka. Patrzył tylko na niego, dokładnie analizując jego poczynania, a przynajmniej mu się wydawało, że potrafi coś dokładnie teraz zrobić. Był dosłownie na skraju. Syknął głośno kiedy dłoń Kochanka znalazła się u samego trzonu jego przyrodzenia. Gwałtownie uniósł biodra do góry, zaciskając zęby. Usta Fredericka przy uchu zupełnie wyprowadziły go z kontroli, wiedział, że teraz już nie da rady niczemu się sprzeciwić, tylko wręcz kwilić, by nauczyciel go zaspokoił... Biodra drgnęły mu nieświadomie na słowa, które mu wyszeptał; ciało nie mogło się doczekać tego, co zostało obiecane. I w końcu perfekcyjnie poruszający się język Bonmera zaczął końcową pieszczotę w tej rundzie... Ciśnienie rosło wręcz niebezpiecznie szybko, a Ivo co chwilę spoglądał na mężczyznę, by potem odchylić gwałtownie głowę w tył. Zacisnął mocno palce związanych dłoni na krawędzi biurka i doszedł. Bezpośrednio w usta swojego Kochanka. Przyśpieszony oddech i serce, które wręcz chciało się wyrwać z ciała, całkowicie sparaliżowało pozostałe członki Blondyna. Spojrzał jeszcze urywkiem na to jak Frederick z uśmiechem przełyka zawartość jego pożądania i wykrzesał z siebie resztki uśmiechu. Nie miał nawet chwili odpoczynku, kiedy Bonmer stwierdził, że teraz on odbierze swoją należność. Gwałtowne obrócenie torsem w stronę biurka, sprawiło, że Ivo sapnął cicho. - Kurwaaaa.... - krzyknął prawie na cały głos chrypiąc, kiedy penis Fredericka wbił się w niego tak gwałtownie, nadając cholernie szybkie tempo. Zacisnął mocno powieki, palcami próbując sięgać kantu biurka, by móc zacisnąć na nim palce najmocniej jak tylko mógł. Ból i przyjemność niebezpiecznie się razem ze sobą mieszały, gdy biodra Fredericka obijały się o pośladki Ivo, z największą siłą wchodząc w niego.
Frederick Bonmer
Wiek : 45
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na ciele po przemianach w wilkołaka
Narastające podniecenie sprawiało, że i Frederick odczuwał wbijanie się w kochanka. Jego penis stawał się coraz twardszy, pulsując niemiłosiernie, wsuwając się i wysuwając z blondyna. Rozmital zdecydowanie w tej pozycji był zbyt seksowny i pociągający. Taki jego mały...niewolnik? Oj tak, Fred uwielbiał gdy ktoś był mu poddany, mógł wtedy obracać ciałem jak kukiełką i oglądać skutki swoich poczynań. Jęki i zaciskane pięści...cholera. Z gardła Freda również wydobywały się ciche pojękiwania. Już wiedział, że za to wszystko Ivo mu się odwdzięczy, ale w tym momencie nie miał siły myśleć jaka to zemsta szykuje się w głowie kochanka. Czuł jak serce wali mu w piersi, tym samym powodując dudnienie w uszach. Zaklęciem rozciął sznury na jego nadgarstkach i przyciągnął go za nie, odchylając do tyłu. Nie miał zamiaru się bawić i dalej droczyć. Po prostu chciał o ostro zerżnąć. -Ja pierdole...Ivo...kocham się z Tobą...-westchnął nie dokańczając myśli i objął mężczyznę ramionami, całując go po karku. Gdyby ktoś teraz wszedł go gabinetu z pewnością Bonmer mógłby zacząć myśleć o otwieraniu cukierni, lub coś w tym rodzaju. Na myśl o tym, uśmiechnął się lekko, dysząc. W końcu wytrysnął we wnętrze kochanka, jęcząc z rozkoszy i opadając na jego ciało. Odgarnął wilgotne włosy z czoła i obrócił Rozmitala przodem do siebie. -Kocham Cię.-ujął w dłonie jego twarz i obdarował delikatnym ale czułym pocałunkiem. -Co Ty na to, żebyśmy przebrali się w coś co...-zerknął na pogniecioną koszulę, uśmiechając się-...co ma guziki, i poszli coś zjeść. Mam ochotę na szarlotkę z lodami.-posłał mu wymowny uśmieszek ubierając spodnie.