Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Balkon nad dziedzińcem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 16 z 23 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 19 ... 23  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Specjalny




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyNie 17 Paź - 20:06;

First topic message reminder :



Przez niewielkie drzwi można wyjść na marmurowe schody które prowadząc w dół ku sporego rozmiarów balkonowi. Otaczają go cztery wysokie kolumny, podtrzymując specjalnie zrobiony dach. Dzięki niemu, nawet kiedy pada można tam przesiadywać, bez obawy zmoczenia się.
Posadzka jest wyłożona czarno-białymi płytkami. Te na samym środku robią wrażenie ogromnej szachownicy i rzeczywiście, jeśli tylko ktoś zdobędzie takiej wielkości figury, można tam grać. Z miejsca przy barierce (marmurowej, oczywiście) rozchodzi się widok na cały dziedziniec. Jest to świetne miejsce na obserwowanie innych, bowiem rzadko kiedy komuś przyjdzie na myśl by spojrzeć w górę. Po obu stronach znajdują się kamienne, niewielkie ławeczki.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Avrel Elvendork
Avrel Elvendork

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : V
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 41
  Liczba postów : 33
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14245-avrel-elvendork
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14248-avrelka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14247-avrel-elvendork
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySro 22 Lut - 19:39;

Uśmiechnęła się i przewróciła oczami. Ah, ci chłopcy...
Avrel zdawała sobie sprawę, że niektórzy Szkoci mogli być nieco nawet żartobliwie zgryźliwi wobec Anglików, więc nie zwracała na to większej uwagi. Nie brała tego do siebie, podobnie jak innych obelg w jej stronę rzucanych. O ile takowe się zdarzały, co raczej było rzadkim zjawiskiem. Av patrząc komuś zbyt długo w oczy krępuje się i musi skupić spojrzenie na czymś innym. Teraz miała ptaszki, na które mogła patrzyć, z którymi mogła się bawić i je kochać, a innym razem mogłaby to być bijąca wierzba, którą akurat coś rozjuszyło. Wstydliwą jest osóbką, toteż nie przepada za kontaktem wzrokowym.
Elvendork była bliska parsknięcia śmiechem, kiedy usłyszała nagły wywód Eana. Nie wiedziała, czy on się denerwuje czy co, ale ulżyło jej nieco, bo ona również często mówi coś od rzeczy i wyrwanego z kontekstu. Słuchała uważnie blondyna, kiedy ten nagle zamilkł.
- To naprawdę złożony problem... - mruknęła Avrel i uniosła lekko brwi. - Myślę, że bariera osobista jest czymś, nad czym nie wszyscy potrafią panować i sprawiać, by była elastyczna lub by nie było jej wcale. - powiedziała po chwili zastanowienia Gryfonka. Ciekawe problemy rozważa ten Szkocik.
Powrót do góry Go down


Eanruig Chattan
Eanruig Chattan

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : V
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt
Galeony : 166
  Liczba postów : 283
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14073-eanruig-chattan#371851
http://czarodzieje.org/t14075-poczta-jasnie-eanruiga-chattan#371872
http://czarodzieje.my-rpg.com/t14074-eanruig-chattan
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySro 22 Lut - 22:37;

Oh bogowie! Pociągnęła temat. Jakże przyjemnie, jakże swobodnie. Tak, był uradowany, że udało mu się znaleźć kogoś, z kim może rozpocząć rozmowę. Miał przynajmniej taką nadzieję, bo dość często, niefortunnie, ktoś z grzeczności odpowiadał i oczekiwał, że zaintryguje się go czymś innym. Mało kto chciał spotkać partnera do debat. A przecież to było tak fascynujące! Wymieniać się myślami, obejmować stanowisko i sprzeczać. Już nie mógł się doczekać, aż dołączy do grona akademickiego.
-No tak, przy czym jeśli przeznaczenie rzuca w siebie dwójką istot i wszystko wokół mówił, że Cię ktoś pokochał.. To dlaczego nie przyjmować wiosny w swe serce, tylko dalej w jesiennym stanie trwać, chowając się w sobie i robić miny brzydkie jak zgniłe liście?
Przykucnął przed kobietą i spojrzał na jej buzię, wykorzystując to, że ona nie patrzyła. Tak z reguły to się działo, że jak ktoś nie patrzył, to on patrzył, a jak spojrzał, to on odwracał wzrok.
Powrót do góry Go down


Caspar Whitley
Caspar Whitley

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 149
  Liczba postów : 84
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15147-caspar-whitley#404082
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15163-poczta-kaparka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15157-caspar-whitley
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySro 20 Wrz - 11:49;

Ciągle jeszcze żył wakacjami. Miał trudności z porannym wstawaniem – nic dziwnego, w końcu w lipcu i w sierpniu wstawał dopiero w okolicach dziesiątej rano, a nie o siódmej. Przez ostatnie dwa tygodnie rzadko wyrabiał się ze zjedzeniem śniadania na czas, ale zakład to zakład; nadal obowiązywał. Założył się z Brandy, że przez równy miesiąc nigdzie się nie spóźni. Niestety, przypłacał to potajemnym jedzeniem kanapek podczas zajęć i odejmowanymi punktami za posilanie się w klasie. Cóż, nie jego wina, że nie chciał dać Brandy satysfakcji z wygranej. On musiał wygrać, to chyba oczywiste? Na szczęście, było już po zajęciach, dlatego wyposażony jedynie w różdżkę wybrał się na spacer po zamku. Potrzebował chwili spokoju – Krukoni w dormitorium zorganizowali jakiś turniej wiedzy i wykrzykiwali różne magiczne hasła. Caspar miał tego po dziurki w nosie, dlatego szukał miejsca, w którym mógłby chociażby usłyszeć własne myśli. Wybór padł na trzecie piętro i balkon nad dziedzińcem – gdy znalazł się na miejscu, wciągnął w płuca świeże, jesienne już powietrze i oparł się łokciami o barierkę. Miał stąd idealny widok na uczniów przechadzających się po dziedzińcu. Śmiali się, popychali, niektórzy śpieszyli się na zajęcia pozalekcyjne. Nagle w tłumie spostrzegł Pandę. Uśmiechnął się pod nosem i zacisnął palce na różdżce. To był idealny moment na jakiegoś psikusa – musiał tylko wymyślić, jaki żart byłby najlepszy w ten sytuacji. Przydałaby się Brandy.
Powrót do góry Go down


Brandy Powell
Brandy Powell

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 19
  Liczba postów : 10
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15167-brenda-powell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15171-poczta-brandy#404252
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15168-brenda-powell#404230
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySro 20 Wrz - 19:29;

W ostatnich dniach Brandy bardziej przypominała zombie niż kiedykolwiek wcześniej, a wszystko z powodu jednego nieszczęsnego zakładu, którego nie mogła sobie pozwolić przegrać. Do nie jedzenia śniadań w sumie dawno się już przyzwyczaiła, jednakże ostatnio niejednokrotnie zdarzyło się jej przypadkiem przysnąć na jakiejś lekcji. Po zajęciach zawsze wracała do dormitoriów, rzucając książki w kąt i drzemała kilka godzinek (marnując tym samym piękne popołudnia). Nie chciała przegrać, pozwolić wygrać Whitley'owi, ale nigdy bardziej nie chciała się poddać. Musiała, więc coś wymyślić. Musiała to jakoś przerwać. Musiała. Automatycznie wstąpiła w Powell jakaś energia witalna i zamiast do łóżka ruszyła na poszukiwania swego przyjaciela, licząc się że będzie się gdzieś pałętał po korytarzach lub może przesiadywał w bibliotece. Przechodząc przez dziedziniec, wypatrzyła przyjaciela na balkonie. Ruszyła, więc czym prędzej w jego kierunku. To ciągłe bieganie mnie kiedyś wykończy - pomyślała, kręcąc głową, kiedy znalazła się za plecami Krukona. Przystanęła na chwilę, by złapać oddech. Jej uwagę przyciągnęła czupryna Whitleya. Już wielokrotnie sugerowała przyjacielowi, że zdecydowanie lepiej wyglądałby w rudych włosach, jednak nie wiedzieć czemu, on zawsze zbywał jej uwagi. - Nie myślałeś nigdy, by prefarbować się na rudo? - zapytała, opierając się o barierkę. Tak, znowu zaczynała ten temat. Cóż mogła poradzić, że nie uzyskała jeszcze satysfakcjonującej odpowiedzi i nieustannie ją ten temat frapował? Dopnie swego. Caspar będzie rudy. Zobaczycie.
Powrót do góry Go down


Caspar Whitley
Caspar Whitley

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 149
  Liczba postów : 84
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15147-caspar-whitley#404082
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15163-poczta-kaparka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15157-caspar-whitley
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySro 20 Wrz - 20:02;

Zdawał sobie sprawę, że sama myśl o przyjaciółce może spowodować, iż Brandy pojawi się w ciągu kilkunastu minut w miejscu, w którym najbardziej jej w danej chwili potrzebował. Wiedział, ale nie spodziewał się, że nastąpi to tak szybko! Gdy usłyszał za sobą jej głos, uśmiechnął się pod nosem – już w pierwszej klasie stwierdził, że połączyło ich coś wyjątkowego i tak naprawdę są bliźniętami rozdzielonymi po porodzie. Oboje mieli brązowe włosy i ciemne oczy, tak? Co prawda, Brandy była nieco niższa, ale dziewczyny zwykle są niższe. Zazwyczaj rozumieli się bez słów i pomagali sobie w trudnych chwilach, na co dzień jednak udając, że wcale nie kopią leżącego. Gdy oparła się o barierkę obok niego, schował różdżkę z powrotem do kieszeni i odwrócił wzrok od chichoczącej z Blaithin Pandy. Przyjrzał się Brandy – wyglądała jak zwykle, chociaż miała większe wory pod oczami niż zwykle. Zapewne to wczesne wstawanie wykańczało również i ją. Cóż, kolejna wspólna cecha; oboje nie byli rannymi ptaszkami, niestety.
Nieraz ci już powtarzałem, że nie. Po prostu nie. Nie i koniec. Farbowanie włosów jest dla bab – mruknął, poprawiając okulary w czerwonych oprawkach na swoim nosie. – Czemu sama się nie przefarbujesz na rudo? – zasugerował zaraz, posyłając jej pełne zainteresowania spojrzenie. Ta mania Brandy dotycząca rudzielców zaczynała go już trochę irytować. Wiedział, że podoba jej się Ron Weasley, który teraz, de facto, podchodził pod czterdziestkę, ale żeby zmieniać każdego napotkanego faceta w jego kopię? Brandy, bój się Merlina.Czemu nie śpisz? – spytał zaraz potem. Brandy nie powinna być zdziwiona, że Caspar pytał ją o coś tak trywialnego jak sen. Jednak, cóż. Był jej przyjacielem i nawet jeśli nie spędzali ze sobą dwudziestu czterech godzin na dobę, wiedział, gdy znikała w swoim dormitorium. Znowu oderwał wzrok od niesfornej burzy loków i zerknął w kierunku studentek rozmawiających na dole. Atrament? Łajnobomba? Nie, to zbyt oklepane. Potrzebował świeżego, nowego pomysłu. Tylko jakiego?
Powrót do góry Go down


Brandy Powell
Brandy Powell

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 19
  Liczba postów : 10
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15167-brenda-powell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15171-poczta-brandy#404252
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15168-brenda-powell#404230
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySro 20 Wrz - 20:50;

Wiadomo wszem i wobec, że tak naprawdę do szczęścia mężczyźnie kobieta jest wręcz niezbędna. Próbują sobie to tłumaczyć jakimś bliźniakami rozdzielonymi przy porodzie czy dwoma połówkami pomarańczy, a chodzi wyłącznie o wyjątkowość rzeczonych kobiet. Wielu narzeka na charakter i naturę Powell, ale nie da się ukryć, że jest osobą wyjątkową i Whitley ma wyjątkowe szczęście, że to jego wybrała sobie na towarzysza lat spędzonych w Hogwarcie. Jak sobie zasłuży, to może ten zaszczyt potrwa i dłużej. To żaden przypadek, że Brandy po raz kolejny pojawiła się w momencie, którym przyjaciel ją najbardziej potrzebował. Żaden. Serio. Wspaniała istota. Niedoceniana niestety. Tymczasem zwróciła wzrok w stronę, w którą tak usilnie wpatrywał się Casper. I próbowała rozwikłać, co też jej przyjacielowi chodzi po głowie. Nie, zdecydowanie nie wyglądał na zakochanego. Chociaż biorąc pod uwagę fakt, że wpatrywał się w rudą czuprynkę, Brandy nie miałaby nic przeciwko. Na chwilę jednak musiała przerwać swe rozważania, by całą sobą okazać wielkie oburzenie odpowiedzią jakiej raczył udzielić jej - pożal się Merlinie - przyjaciel.- Coooooo? Dla bab? Sam jesteś baba - żachnęła, wpatrując się w Caspara takim wzrokiem, że na pewno od razu pożałował swojego braku taktu. Zrobiła krótką przerwę, by mógł naprawdę uwierzyć, że przesadził. I żeby mu się zrobiła głupio. I żeby tego żałował. I tak dalej. Po czym dodała z miną niewiniątka- Więc w sumie... nic nie stoi na przeszkodzie byś został rudzielcem - palnęła, by na koniec wyszczerzyć radośnie zęby. Sugestię o tym, by sama się przefarbowała zbyła milczeniem, a - przyznajcie - wyszło jej to całkiem zgrabnie. Nie chciała się na ten temat wypowiadać, bo sama wielokrotnie o ty myślała. Jednak nie było to takie proste z racji tego, że miała śniadą cerę i niekoniecznie ładnie komponowałaby się z rudą czupryną. Ciężka sprawa. No, a Casper wyglądałby by super. No halo.
-Czemu nie śpię? Czemu nie śpię.... - dumała głośno Brandy, chcąc zyskać na czasie. Doskonale wiedziała, dlaczego nie śpi, jednak nie chciała tak od razu zdradzać swojej misji. Inicjatywa zakończenia wyzwania przed czasem wymagała bardziej skomplikowanej taktyki niż powiedzenia wprost, że powinni to zakończyć. Wiedziała o tym nawet Gryfonka, która zwykle dość bezpośrednio upominała się o to, czego pragnęła. - A ty czemu nie śpisz? - wypaliła w końcu, gdyż nie do końca przemyślała taktykę i teraz w sumie wszystko, co przychodziło jej do głowy, wydawało się jej okazywaniem słabości. To jej chyba nie pomoże zakończyć zakładu? Musiała być silna. A wiadomo, że najlepszą obroną jest atak. Przynajmniej według Brandy. - Okropnie wyglądasz, wiesz? - dodała z zmartwioną miną. Tak bardzo się o niego troszczyła. Mówiłam - wspaniała kobieta.
Powrót do góry Go down


Caspar Whitley
Caspar Whitley

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 149
  Liczba postów : 84
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15147-caspar-whitley#404082
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15163-poczta-kaparka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15157-caspar-whitley
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyCzw 21 Wrz - 11:23;

W tym było trochę racji. To kobiety rodziły dzieci, to kobiety rządziły w domu i to kobiety zajmowały się dziećmi, to kobiety kusiły mężczyzn, wyglądając przy tym jak milion dolarów. A co robili mężczyźni? Nic wielkiego, zaledwie pracowali, a w zamierzchłych czasach walczyli w wojnach na cześć swojej damy serca. Jednak Brandy nie była damą serca Caspara. Co prawda, raz całowali się w czwartej klasie, przez przypadek właściwie, ale wspólnie uzgodnili, że to wydarzenie było beznadziejne i bezsensowne, a fajniejsze jest wspinanie się po drzewach, podrzucanie łajnobomb w toaletach i wspólne, nocne wycieczki do kuchni po ciastka. Cud, że nie przytyli, nie? Wracając jednak do tematu. Owszem, zależało im na sobie – pewnie nadal zależy – ale nie w ten romantyczny sposób. Pewnie dlatego Caspar chmurzył się, gdy Brandy na siłę usiłowała zrobić z niego Rona Weasley'a! Zapewne dlatego, że wtedy podobałby jej się jeszcze bardziej niż teraz. Przecież już był przystojny, szarmancki i interesujący, po co na siłę zmieniać ideał? Niedoceniany ideał, prawda, Brandy?
Sama jesteś baba – odburknął zaraz, marszcząc brwi. Po krótkiej chwili uświadomił sobie, co powiedział. To by było tyle z inteligentnej riposty. – No tak, przecież jesteś babą – pacnął się w czoło i westchnął. Przyjrzał się uważnie Brandy, jej worom pod oczami, troszeczkę napuchniętym oczom i nieuczesanej czuprynie. Chyba wyglądał podobnie, ale on po prostu chodził wcześniej spać, a nie przesypiał całe popołudnia. Jak Brandy. – Ale zdajesz sobie sprawę, że mamy zupełnie odmienną zawartość spodni? – parsknął  nagle, sugerując, że nagle się dziewczynie zapomniało, z kim ma do czynienia. Zaczął się śmiać i dźgnął ją między żebrami, usiłując jednocześnie wytężyć swój umysł i wymyślić lepszą odzywkę od "Sama jesteś baba". Jednak na dzień dzisiejszy lekcja transmutacji wyczerpała wszystkie jego pokłady energii, kurczę. – Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego jak nazwiesz faceta babą, to jest to obrazą, a jak nazwiesz babę facetem, to jest jak komplement – zastanowił się nagle Caspar, wpatrując się w horyzont. Słońce zaczynało znikać za drzewami Zakazanego Lasu, a na niebie wzbierały się ciemne, deszczowe chmury. Zapowiadał się dość ponury wieczór, idealny na randkę z referatem z zielarstwa. Swoją drogą, uwielbiał te potyczki słowne z Brandy. Nagminnie przekraczali granicę dobrego smaku, ale zupełnie im to nie przeszkadzało. Czasami miał wrażenie, że Brandy ma na niego zły wpływ i stara się zrobić z niego Gryfona. Rudego Gryfona. – Będę rudy tylko wtedy, jak Ślizgoni zaczną chodzić po ścianach. A nie zaczną. Koniec tematu – podsumował temat koloru swoich włosów, kiwając nagle głową w kierunku Pandy i Blaithin. – Zobacz, jak się panoszą – mruknął pod nosem z uśmiechem i ponownie wyciągnął różdżkę. Mały psikus jeszcze nikogo nie zabił!
– Nigdy nie przesypiam popołudni, Brandy. To ty je przesypiasz, od drugiego września, dlatego pytam, skąd ta zmiana? Już nie odrabiasz prac domowych po nocach? – wytłumaczył cierpliwie i uśmiechnął się do niej lekko. A gdy usłyszał, że wygląda okropnie, parsknął śmiechem. – Dzięki za komplement, ty też. Wyglądasz jak narzeczona Frankensteina. Chodzisz na zielarstwo w tym roku? Jest praca domowa – dodał na koniec, zupełnie nonszalancko, jakby wspominał o pogodzie. No, bo w sumie to nie był jakiś taki ważny temat.
Powrót do góry Go down


Brandy Powell
Brandy Powell

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 19
  Liczba postów : 10
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15167-brenda-powell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15171-poczta-brandy#404252
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15168-brenda-powell#404230
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyPią 22 Wrz - 21:36;

Nie. Nie. Nie. Wszystko szło nie tak. Zdecydowanie decyzja by przekonywać przyjaciela na zakończenie ich potyczki zamiast kilkugodzinnej drzemki był jednym z najgorszy pomysłów jakie Powell przyszły na myśl. W zasadzie cała jej inicjatywa opierała się na tym, że nie przyjmowała do wiadomości, iż coś może pójść nie tak. Nie była przygotowana, że coś może pójść nie tak. I faktycznie, pierwsza część planu została zrealizowana całkiem zgrabnie - Brandy musiała się tylko trochę nabiegać, co zresztą powinno jej raczej pomóc niż zaszkodzić, bo przecież to samo zdrowie, dotleniła się przy okazji. Zakończenie pomyślnie misji wymagało jednakże jeszcze drugiej części, wymagającej sprytu oraz cierpliwości. Gryfonka musiała się nieźle nagimnastykować, by rozegrać to tak, aby jej duma nie ucierpiała. Jednocześnie musiała zmuszać swój mózg do współpracy, albowiem ten ani myślał współpracować. Wszystko to doprowadziło do tego, że w jej oczach można było dostrzec zrezygnowanie i rozdrażnienie. Niemniej jednak wciąż starała się walczyć.  
- Sztefan! Jesteś pan zwykły cham i prostak. Nie ma w tobie ani krzty z dżentelmana. Jestem absolutnie zdegustowana! - odparowała dziewczyna, przewracając oczami i pokazując jak bardzo jest zdegustowana jego słowami. Musiała to powiedzieć dla dobra przyjaciela. Nie chciała, aby na zawsze pozostał kawalerem. Poza tym sama śniła o rudych rycerzach na rudym rumaku i zaczytywała się w bajkach o księciach z bajki, a przedewszystkim była kobietą, więc wiedziała czego kobiety pragną (wiedziała, okej) i nie chciała z Caspara zrobić swojego ideału, by się jej podobał bardziej. Nigdy nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby się w nim zakochać. Brandy po prostu głęboko wierzyła, że jako rudzielec i gentelman mógłby się związać z kimś sensownym. Poprzednie dziewczyny Caspara... średnio przypadły do gustu Powell.-  Dlaczego jak nazwiesz faceta babą to się obrazi? No może dlatego, że nawet kobiety nie lubią, gdy mówi się o nich baby? - zasugerowała, choć sugestią to zdecydowanie nie było. Lubiła jednak rzeczy, które uważała za dość oczywiste, wyrażać w formie pytań. Robiło to bardziej dosadne wrażenie na rozmówcy. Pytanie nie było najgłupsze i faktycznie mogłoby być początkiem do interesującej dysputy między nimi, ale w tym momencie Brandy miała inne priorytety. - Nie będę rudy. Będę chamem. Na pewno kiedyś jakaś  baba zgodzi się zostać moją żoną - podsumowała drwiąco, naśladując głos przyjaciela. Pokręciła energicznie głową, po czym spojrzała w kierunku wskazanym przez Caspara. No tak. Panoszą sie. Krukonowi chodzą po głowie psikusy, nie żadne miłostki. Źle się dzieje z Brandy, że od razu na to nie wpadła. Zwaliła to jednak na karby zmęczenia, a nie tego, że być może dorasta. Uśmiechnęła się do przyjaciela, licząc że oprócz ofiar, po głowie chodzi mu jakiś pomysł, który chce wcielić w życie. Mimika Powell zmieniła się w jednej sekundzie, by teraz okazywać gotowość do działania. Pal licho niewyspanie. Pal licho misję. - Zdecydowanie się panoszą - rzuciła w konspiracyjnym szepcie i spoglądała na przyjaciela wyczekująco.
- Ostatnio czytałam, że niewyspani mamy o 40% mniejszą zdolność przyswajania wiadomości, wiesz? I w ogóle straszne rzeczy się dzieją jak śpimy za mało. I teraz mam koszmary. Sztefan, chyba się boję iść spać - wyrzuciła z siebie  Brandy, spoglądając na przyjaciela przerażonymi oczami, a nawet delikatnie wzdrygnęła się jak gdyby przypomniał się jej jeden z koszmarów. Rzuciła wszystko na jedną szalę, mówiła co jej ślina na język przyniesie i szczerze łudziła się, że to wywoła pożądaną rekację ze strony przyjaciela - jak teraz się nie uda, to koniec. - Ej, ale przecież Frankenstein miał żonę, cnie? - zapytała niewinnie, chociaż doskonale wiedziała, co jej przyjaciel miał na myśli. Nie zmienia to faktu, że to Frankenstein był doktorem, który stworzył potwora, nie samym potworem. Na wspomnienie o zielarstwie tylko machnęła ręką. Nie miała siły, by teraz o tym myśleć. Teraz potrzebowała i pragnęła innych wrażeń.
Powrót do góry Go down


Caspar Whitley
Caspar Whitley

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 149
  Liczba postów : 84
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15147-caspar-whitley#404082
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15163-poczta-kaparka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15157-caspar-whitley
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyPon 25 Wrz - 19:46;

Ciągle wpatrywał się w uczniów zgromadzonych na dziedzińcu, kątem oka zerkając co jakiś czas na Brandy. Znając ją, zaraz powinna wymyślić coś, czego nikt by się nie spodziewał. Pytanie brzmiało – co? Caspar był przygotowany na wiele. Oczekiwał oberwania pięścią w łeb, jakiejś cicho wymamrotanej klątwy, upartej ciszy albo przezwisk, ale nie spodziewał się, że Brandy nazwie go Sztefanem. To jakaś zmodernizowana wersja Stefana? Gryfonka pierwszy raz palnęła coś takiego i zastanawiał się, czy jest to jeden z jej kolejnych fetyszy czy może po prostu naczytała się ostatnio zbyt dużo książek. Westchnął ciężko, ale zaraz parsknął śmiechem. Sztefan! Jesteś pan zwykły cham i prostak. Nie ma w tobie ani krzty z dżentelmena. Jestem absolutnie zdegustowana! Caspar słuchał tej tyrady z politowaniem, doskonale wiedząc, że Brandy nie mówi tego całkiem poważnie. Brakowało tylko, aby pokazała mu język, tupnęła nóżką i odeszła z teatralną miną, zupełnie jakby parodiowała jedną z tych upartych Ślizgonek. Albo Carmen.
Zdecydowanie wolę, jak nazywasz mnie idiotą. Gryfonki mają to do siebie, że nazywają idiotami każdego mężczyznę, który nie jest obiektem ich westchnień. To trochę ciężkie. Swoją drogą, kto w tych czasach jest dżentelmenem? Spotkałaś ostatnio jakiegoś w Hogwarcie, Brandy? Wzięłaś dla mnie autograf? – spytał Whitley, a uśmiech nie schodził z jego ust ani na chwilę. Nawet gdy widział tę komiczną minę Brandy opanował wybuch śmiechu i po prostu pokręcił głową, zaraz zaczynając bawić się jej bujną czupryną. Lubił te jej niesforne loczki. Owinął sobie kosmyk jej włosów na palec. Doskonale pamiętał, jak w pierwszej klasie uważał, że używa zaklęć, aby otrzymać taki efekt. Zdanie zmienił w momencie, gdy spędziła u niego wakacje i codziennie rano wychodziła ze swojej sypialni zupełnie nieogarnięta i zaspana, z każdym włosem odstającym w inną stronę, czyli... w sumie wyglądała jak zwykle. – A co ci się nie podoba w słowie "baba"? Baba, kobieta, dziewczyna, to dokładnie to samo – wzruszył Caspar ramionami, nie do końca rozumiejąc oburzenie przyjaciółki. Baby, ach, te baby... Chyba tak to leciało? Już miał dodać coś jeszcze, ale Powell zaczęła go parodiować. Na początku zaśmiał się pod nosem, ale zaraz wciął się jej w słowo cieniutkim, imitującym żeński, głosikiem. – Czemu nie możesz być rudy, Caspar, rudy kolor to taki męski kolor, żadna kobieta cię nie zechce, no chyba że taka baba jak ty – plótł trzy po trzy, wykrzywiając twarz niemiłosiernie. W końcu nie wytrzymał – przysunął się bliżej w stronę Brandy i oparł policzek o jej ramię, usiłując powstrzymać kolejny wybuch śmiechu. – Jesteś głupia – podsumował, skoro już nikt tu w towarzystwie nie uważał go za dżentelmena. Z kolei gdy usłyszał konspiracyjny szept tuż obok swojego ucha, wyciągnął różdżkę i zakręcił nią kółko przed nosem Brandy, znowu się prostując. – Panoszą się tak w biały dzień, co z nimi zrobimy? To musi być coś niepowtarzalnego. Dzikie tańce, pryszcze, niekontrolowane wybuchy śmiechu czy może nasłanie chmurki burzowej? Mam wrażenie, że to wszystko już było. Było? – spytał Caspar z wrednym uśmieszkiem czającym się na ustach. Brandy była idealna jako kompan do panoszenia się po Hogwarcie.
To wszystko wyjaśnia, czemu mam lepsze oceny od ciebie – palnął bez namysłu. Bo miał lepsze oceny, prawda? – No i nie wiem. Co mam ci powiedzieć? Nie bój się, będzie dobrze? Prędzej wtargnę do twojego dormitorium w przebraniu jakiejś postaci z mugolskich horrorów, które tak uwielbiasz. Nadal to czytasz? A tak na poważnie, eliksir nasenny powinien w zupełności pomóc, serio – powiedział. Wydawało mu się, że kiedyś Brandy miała jakąś fazę na horrory i bała się chodzić wieczorami po korytarzach, dlatego ciągle wysyłała mu sowy, żeby ją gdzieś odprowadził. A później przestała; może dlatego, że dorosła? Jednak dzięki temu poznał miejsce, w którym stacjonowali Gryfoni. A później nie miał wyjścia i musiał pokazać Brandy drzwi z kołatką, ale, cóż, miała problemy ze znalezieniem odpowiedzi na najprostsze pytanie kołatki. – Najpierw musiała być narzeczoną. A teraz pewnie żoną, masz rację. Czyżbyśmy mieli gotowy pomysł na najbliższe Halloween, Brandy? – uśmiechnął się Caspar dość porozumiewawczo, mając nadzieję, że myśli o tym samym co przyjaciółka.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Specjalny




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySro 27 Wrz - 22:24;

Rozmowę przerwał im wrzask dziecka. Chwilę później korytarzem za ich plecami przebiegł zapłakany dwunastolatek. Gdy Brandy i Caspar go zatrzymali, młody nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego pełnego wyrazu. Wskazywał tylko na drzwi w korytarzu, z którego przybiegł, wydając z siebie nieartykułowane odgłosy. Na koniec rozpłakał się jeszcze bardziej i uciekł nim zdążyli go złapać. Nie mieli chyba wyjścia, musieli sprawdzić, co go tak wystraszyło. Niepewnie, razem przekroczyli próg jakiejś opuszczonej klasy. W środku nie działo się jednak nic podejrzanego. Już mieli wychodzić, kiedy usłyszeli jakiś stukot. Chwilę potem dostrzegli, że dochodził z biurka, które teraz aż się zatrząsnęło. Wymienili spojrzenia, ale żadne nie chciało przyznać, co czuję. Pierwsza do biurka podeszła Gryfonka. Z odległości dwóch jardów otworzyła szufladę zaklęciem. Natychmiast wybuchły z niej płomienie. Po kilku sekundach stało w nich całe biurko, a ogień zaczął zajmować podłogę, zbliżając się w stronę dziewczyny.

----------------------------------------------------------------------
Kostki Brandy:

Jeżeli Brandy się nie uda, bogin obiera za cel Caspara i zmienia postać. Siłą rzeczy oboje wiecie już, że to bogin.
Kostki Caspara:

Jeżeli i tym razem się nie uda, Brandy może mieć drugą szansę, o ile wcześniej wyrzuciła razem 1, 5 lub 2,3 z nieparzystą. Widząc jak ogień zmienił postać domyśliłaś się, że to bogin i miałaś czas wymyślić strategię.
Rzuć kostką:

Jeżeli i tym razem się nie uda. Napiszcie pw do Gemm. Jakoś Was uratuję. Pytania też tam.

______________________

Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Chase R. Young
Chase R. Young

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 90
  Liczba postów : 68
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15645-chase-rowena-young#421295
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15658-sedzia#421730
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15655-chase-rowena-young#421692
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyPią 5 Sty - 19:54;

Chase bardzo często tutaj przychodziła. Przede wszystkim podobała jej się dyskrecja balkonu, na którym mogła w spokoju się zaszyć. Często siadała na jednej z kamiennych ławeczek z dobrą kawą i swoim notatnikiem. W takie mroźne dnie, kiedy śnieg sypał gęsto z nieba, wróciła właśnie ze spaceru po błoniach, żeby schować się pod dachem balkonu. Ściągnęła kaptur grubej kurtki, strzepując biały śnieg z jeszcze bielszych włosów. Było zimno, ale i tak uwielbiała tę porę roku. Young nie musiała się spieszyć - pozostawało jeszcze sporo czasu do przerwy obiadowej. Podeszła do marmurowej barierki, żeby pooglądać ludzi przechadzających się tu i tam. Z tego powodu nie widziała, co działo się za nią. Dopiero po chwili zaalarmowana jakimiś niepokojącymi dźwiękami, odwróciła się i natrafiła wzrokiem na @Jack Earnshaw. Z książek, które leżały na podłodze dookoła chłopaka i odchodzącej grupki roześmianych perfidnie Ślizgonów, Chase szybko wywnioskowała, do czego doszło.
- Hej - zawołała, podchodząc do Puchona powoli. Uklękła, żeby sięgnąć po jeden z podręczników i wytrzeć go z brudu i resztek śniegu, jakie zalegały na podłodze balkonu. - W porządku? - dopytała, kierując na niego czujne spojrzenie szarych oczu. Wzięła dwie inne książki i oddała je chłopakowi. Owszem, mogła po prostu odejść i mieć gdzieś całe to zajście, ale nigdy nie lubiła ludzie pastwiących się nad innymi. Wyprostowała się, poprawiając niebieski szalik Ravenclawu, który chronił wrażliwe gardło panny Young przed zimnym wiatrem.
- Co im zrobiłeś? - zapytała żartobliwie, bo bardzo prawdopodobne, że nie był niczemu winny. Ale Chase nie byłaby sobą, gdyby zaraz nie dopytała.
Powrót do góry Go down


Jack Earnshaw
Jack Earnshaw

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : V
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 25
  Liczba postów : 19
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15648-jack-earnshaw
http://czarodzieje.my-rpg.com/privmsg?folder=inbox
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15649-jack-earnshaw
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyPią 5 Sty - 21:19;

-Sam nie wiem-odpowiedział Jack z przerażeniem w głosie-pastwią się nade mną już od dawna...bardzo dawna. Prawie bym zapomniał. Jack.-Powiedział podając swoją poharataną dłoń do dziewczyny z Krukonów.
Jack zaczął się zastanawiać co ma powiedzieć: przecież dzięki to tak jakby podziękować za pożyczenie pióra, A dziękuje to tak jakby powiedzieć do nauczyciela, że nie wiem... nauczył go jak robić eliksir miłosny bo się zabujał w jakiejś dziewczynie. Nie to złe porównanie. Zastanawiał się tak długo, że Chase zdążyła już odejść.
-Hej!!! Zaczekaj!!!-Krzyknął Jack. Podbiegł do jednego z Krukonów potykając się o jeden z podręczników przewracając się na schodach i runąc w dół jak kamień. Jack z bolącymi kośćmi próbował wstać. Już był nie mało od zrezygnowania i leżenia na podłodze do póki ktoś mu nie pomoże.
Powrót do góry Go down


Chase R. Young
Chase R. Young

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 90
  Liczba postów : 68
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15645-chase-rowena-young#421295
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15658-sedzia#421730
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15655-chase-rowena-young#421692
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySob 6 Sty - 16:17;

Cóż, znęcanie się nad młodszymi uczniami nie było niczym nowym, nawet w tak lubianej szkole, jak Hogwart. Zawsze trafiał się ktoś na miejsce kozła ofiarnego. Chase nie popierała takiego stanu rzeczy, a jako dość popularna w swoim czasie osoba chętnie pomagała słabszym z charakteru osobom.
- Ja jestem Chase. - odpowiedziała z uprzejmym i pocieszającym uśmiechem. Jack musiał wiedzieć, że na świecie istnieją też osoby, które mają większy iloraz inteligencji niż ci Ślizgoni, którzy tak go potraktowali. Nie oczekiwała podziękowania, bo to nie było nic wielkiego. Uścisnęła delikatnie dłoń chłopaka, bo zauważyła, że chyba został w nią ranny. Pociągnęła nosem, nie wiedząc, czy to też sprawka tamtych ludzi. - Co ci się stało w rękę?
Jeden z podręczników najwyraźniej Puchon z przegapił, a panna Young patrzyła ze strachem na to, jak spadł ze schodów. Nie zdążyła wyciągnąć różdżki, żeby jakoś temu zapobiec, ale szybko pospieszyła do chłopaka.
- Żyjesz? - zapytała szczerze zmartwiona, kucając i pomagając Jackowi przynajmniej usiąść. Nie rozumiała, jak wielkiego pecha mieć, żeby tak się przewrócić. Miał szczęście, że nic sobie nie złamał. Może to dlatego tamci chłopcy tak mu dokuczali. Niezdarni ludzie często padali ofiarą żartów i wyśmiewania. Krukonka cieszyła się, że mimo swojej słabej kondycji, nie mogła narzekać na brak wsparcia ze strony innych uczniów. Chase otworzyła szeroko szare oczy. - Może trzeba cię zabrać do skrzydła szpitalnego?
Powrót do góry Go down


Jack Earnshaw
Jack Earnshaw

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : V
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 25
  Liczba postów : 19
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15648-jack-earnshaw
http://czarodzieje.my-rpg.com/privmsg?folder=inbox
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15649-jack-earnshaw
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySob 6 Sty - 16:54;

- Nie, ale dziękuje. Muszę już iść- Powiedział cicho po czym spróbował wstać lecz nie do końca mu się to udało. Spróbował jeszcze raz znowu jego próba legła w gruzach. No nie no chyba musi zaakceptować zaproszenie do skrzydła szpitalnego. No, ale sam nie wie jakby to miało wyglądać. Dziewczyna z siódmej klasy niosąca Puchona, który jest największym frajerem na świecie. Tak pomimo, że Jack był no.. taki jaki jest to i tak uważał, że jest największym frajerem na świecie. Czemu cały świat musi być przeciwko mnie? Zadawał sobie codziennie te pytanie Jack.
Nie chciał by Chase pogrążała się przez niego. Przecież to nie jej wina, że Jack jest taki niezdarny. Ale z drugiej strony co innego miałby zrobić. W końcu zadecydował- A, jednak przydałaby mi się pomoc.
Powrót do góry Go down


Chase R. Young
Chase R. Young

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 90
  Liczba postów : 68
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15645-chase-rowena-young#421295
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15658-sedzia#421730
http://czarodzieje.my-rpg.com/t15655-chase-rowena-young#421692
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySob 6 Sty - 19:52;

Chase westchnęła z rezygnacją. Chciałabym Jackowi pomóc, ale jednocześnie wiedziała, że niektórzy wolą polegać tylko na sobie. Na wszelki wypadek pozostała obok, obserwując uważnie zmagania młodszego Puchona. Przynajmniej nie zamierzał użalać się nad sobą, a to Krukonka doceniała.
- Okej, to zaraz to załatwimy.
Uśmiechnęła się uspokajająco i wyciągnęła różdżkę. Przeniesienie chłopaka nie stanowiło dla panny Young absolutnie żadnego problemu. Była czystokrwistą czarodziejką, która praktycznie wszystko załatwiała za pomocą magii, korzystając z tego, że to wielkie udogodnienie. Od razu pomyślała o tym, że po prostu Jacka przelewituje do skrzydła, ale przypomniała sobie, że ostatnimi czasy magia w Hogwarcie nieco szwankowała. Nie chciała zrobić Puchonowi jeszcze większej krzywdy, ale... w końcu Chase wierzyła w swoje umiejętności.
- Mobilicorpus. - wypowiedziała wyraźnie, ale nic się nie stało. Dopiero za czwartym razem Krukonka uniosła ciało Jacka o kilka centrymetrów w górę. Nie wymagało to od niej wysiłku, ale skupienia. Skrzydło nie było daleko, dlatego pospiesznie ruszyła w drogę z unoszącym się obok Jackiem.
- A coś cię konkretnie boli? Może sobie zwichnąłeś kostkę? - dopytywała, żeby zająć się rozmową w czasie drogi.

Spoiler:

/przenosimy się tutaj.
Powrót do góry Go down


Isilia Smith
Isilia Smith

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Pieprzyk nad wargą
Galeony : 1079
  Liczba postów : 365
https://www.czarodzieje.org/t14191-isilia-smith
https://www.czarodzieje.org/t14253-isilia-smith#376344
https://www.czarodzieje.org/t14205-isilia-smith
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyPią 30 Mar - 20:17;

Ceniła miejsca, w których nie kręciło się wiele osób i można było względnie odpocząć. Za każdym razem kiedy na takowe natrafiała, starała się zapamiętać jego położenie w zamku, a nie należało to do łatwych zadań. Ile to już razy błądziła po korytarzach, starając się znaleźć salkę, którą to kiedyś "odkryła" i zamiast niej zapuszczała się do innych nowych pomieszczeń? Powinna chyba zrobić sobie mapę każdego z pięter w Hogwarcie, gdzie miałaby zaznaczone, co gdzie jest. Naprawdę, uczyła się w tym zamku już od dziewięciu lat, a nadal potrafiła skręcić w zły korytarz i stracić orientację. Ech, taki mugolski GPS w głowie to by było wcale nie takie złe rozwiązaniem...
Podeszła do marmurowej barierki i zerknęła w dół jakby chcąc się upewnić, że na dole nikt się nie kręci. Oprócz jakichś pojedynczych uczniów faktycznie nikogo nie zauważyła, więc zdjęła z ramienia torbę i usiadłszy na kamiennej ławce, wyjęła z jej środka szkicownik i ołówek. Przejrzała swoje wcześniejsze prace, niektóre udane, inne mniej, aż w końcu dotarła do czystej kartki i nie zastanawiając się wiele zaczęła rysować kota. Nie byle jakiego zresztą (i nie całego)! W szkicowniku już po niedługim czasie widniał szkic głowy kota, który w dodatku miał okulary. Niedopracowany jeszcze, ale to dało się zmienić. Uśmiechnęła się pod nosem zadowolona i dalej kontynuowała dążąc do tego, aby końcowy efekt był taki, jaki sobie wyobrażała.

@Terrey Thìdley
Powrót do góry Go down


Terrey Thìdley
Terrey Thìdley

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Hipnoza, prefekt fabularny
Galeony : 153
  Liczba postów : 214
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15475-terrey-balfour-thidley#415699
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15608-hypnos#420458
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15476-terrey-thidley
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Administrator




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyNie 1 Kwi - 13:40;

Kręciłem się leniwie w okolicy, wracając właśnie z obserwacji jednego z pojedynków na zaklęcia, które z racji odpowiedniej sali, czasem odbywały się na tym piętrze. Walka, której byłem świadkiem, nie była ani trochę interesująca, bowiem latały same podstawowe zaklęcia, które już znałem na wylot, to też dodatkowo mnie to zniechęciło, by zapisać się do tego typu pojedynków. Pozostawałem więc w nastroju ogarniającego znudzenia, które mój umysł usilnie próbowało zwalczyć, szukając jakiejkolwiek zaczepki, rozrywki, odmiany. Na nieszczęście nie kręciło się tu zbyt wiele osób, to też zmuszony byłem przemierzać te tereny totalnie samotnie, a definitywnie nie byłem fanem wyalienowania.
Nadzieję we mnie obudził ruch na nieopodal znajdującym się balkonie. Blond włosy, których w pierwszej chwili nie rozpoznałem, skusiły mnie by podejść do samotnie siedzącej dziewczyny i po prostu trochę ją pozaczepiać. Łańcuszek z zegarkiem schowany pod moją koszulą, zdawał się nabierać kilogramów z każdym pokonywanym metrem, w tej opustoszałej okolicy. Zbliżyłem się cicho opierając o jeden z kamiennych filarów za plecami blondwłosej, lekko wychylając się i zaglądając na to, co tam rysowała.
- Powinnaś poprawić tą kreskę - odezwałem się nagle, wędrując palcem ku jej rysunkowi, pokazując na pierwszą lepszą linię, jaką zobaczyłem na rysunku. Oczywiście była to tylko kolejna dziedzina, na której wcale się nie znałem. Nim cokolwiek odpowiedziała, ja szybko wsunąłem się na ławkę obok niej, wcale nie pytając, czy ma może ochotę na moje towarzystwo. - Możesz mnie narysować, jeśli znudzisz się rysowaniem kotów - dodałem przeczesując włosy, jakbym szykował się do podziwiania mojej urody. Naturalnie z naszej dwójki to pewnie nie moja uroda powinna być w tej chwili tą podziwianą - opalone blondynki znacznie lepiej się do tego nadawały.
Powrót do góry Go down


Isilia Smith
Isilia Smith

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Pieprzyk nad wargą
Galeony : 1079
  Liczba postów : 365
https://www.czarodzieje.org/t14191-isilia-smith
https://www.czarodzieje.org/t14253-isilia-smith#376344
https://www.czarodzieje.org/t14205-isilia-smith
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyNie 1 Kwi - 20:17;

Cisza i ołówek sunący po kartce relaksowały ją i sprawiały, że zapomniała o codziennych zmartwieniach takich jak nieodrobiona praca domowa czy poplamiony sosem z obiadu sweter. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo była jej potrzebna taka chwila dla siebie. W ciągu tygodnia nawet co trzy dni mogłaby zaszyć się w jakimś opuszczonym pomieszczeniu i po prostu odsapnąć od zgiełku... Podskoczyła w miejscu, gdy usłyszała za sobą jakiś głos, przez co ręka z ołówkiem powędrowała bez mała przez całą szerokość kartki, niszcząc tym samym rysunek. Był co prawda jeszcze do uratowania, ale musiała liczyć się z tym, że ślad pewnie pozostanie i może nie udać się idealnie go poprawić. Westchnęła.
- Wydaje mi się, że raczej ta jest do poprawy. - wskazała na nową, długą, czarną linię i obejrzała się za siebie. Nie dostrzegła jednak właściciela głosu, który przyprawił ją niemal o zawał serca, a zamiast tego poczuła delikatny powiew, więc z powrotem przekręciła głowę. Chłopak, którego już rozpoznała siedział obok niej. - I nie powinieneś straszyć niewinnych ludzi. - skarciła go. Siedzi sobie spokojnie człowiek na ławce i rysuje, aż tu nagle ktoś go zachodzi od tyłu i coś mówi. Swoją drogą była naprawdę zdziwiona, że nie wyczuła jego obecności, ba, nawet nie usłyszała jak Terrey przyszedł. Czy była aż tak pochłonięta pracą, że wszystko inne straciło w tamtej chwili znaczenie? Możliwe. Albo to on chciał przedwcześnie wpędzić ją do grobu na skutek odniesionego szoku.
- Mogę, ale nie spodziewaj się dzieła sztuki. Ludzie zawsze mi gorzej wychodzą. - wydęła wargi niezadowolona z tego faktu. Wypowiadając te słowa nie przerzuciła kartki szkicownika na nową i czystą, żeby zacząć na niej nowy rysunek. Jej uwadze nie uszło przeczesanie włosów przez Gryfona i musiała w głębi siebie przyznać, że był naprawdę przystojny. - A tak poza tym, to co cię tu sprowadza?
Powrót do góry Go down


Terrey Thìdley
Terrey Thìdley

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Hipnoza, prefekt fabularny
Galeony : 153
  Liczba postów : 214
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15475-terrey-balfour-thidley#415699
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15608-hypnos#420458
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15476-terrey-thidley
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Administrator




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyPon 2 Kwi - 13:43;

Niewinnie wzruszyłem ramionami, gdy dziewczyna w efekcie mego niespodziewanego pojawienia się, ozdobiła swój staranny rysunek niechcianą, dodatkową kreską. Byłem pewien, że są jakieś zaklęcia odpowiednie do wymazania niechcianej linii. Przyjąłem posłusznie jej skarcenie, z błyskiem w oku na nią spoglądając, zapewne świadczącym o tym, że na poprawienie mojego zachowania więcej słów trzeba zmarnować niż te, padające w jednej minucie.
- Obiecuję, że będę już grzecznym chłopcem - mówię podnosząc ręce w geście poddania się tej uwadze. Nie byliśmy bliskimi znajomymi, tak naprawdę nie wiedziałem zbyt wiele o koleżance z roku, nawet nie miałem pojęcia o tym, że zna się na rysowaniu. Najwyraźniej postanowiłem to właśnie odmienić. Przekręciłem się na kamiennej ławce, tak by siedzieć na niej bokiem, a przodem do blondynki, łokciem podparłem się zimne oparcie ławki, rzucając wzrokiem na jej pusty notatnik. Tak naprawdę wcale mi nie zależało na portrecie, chyba tylko się z nią droczyłem.
- Znasz te zaklęcia, które powodują, że to się rusza? Jak mnie narysujesz będę gadającym rysunkiem? - Wypytuję odwołując się do wszystkich Hogwarckich obrazów, które potrafiły nie tyle się poruszać, co zdawały się mieć pełną osobowość namalowanej postaci. Ciekaw byłem całkiem jak trudne było przyswojenie takiego zaklęcia. Przechodzi mi przez myśl, cicho pomysł na zegarki z podobiznami bliskich osób, które po otwarciu gadałyby niczym te obrazy. Czy to w ogóle dało się zrobić?
Jej pytanie sprowadza mnie na ziemię, nie mogłem powiedzieć jej wprost, że przyszedłem tu, bo chcę na niej poćwiczyć rzucanie hipnotycznego czaru, to też leniwie przeciągam, zastanawiając się, jak podejść do tego tematu stosunkowo łagodnie. Czy może mam ją zaskoczyć i zostawić pozbawioną świadomości co tu się wydarzyło? Musiałem przyznać, że ta opcja była trochę łatwiejsza.
- Myślałaś czasem nad innymi typami magii? Jak te ruchome portrety - wskazuję ręką na jej, wciąż pustą kartkę. - Albo nad taką legilimencją? - Wypytuję błądząc po pobocznych tematach i rozważając co dziewczyna o tym wszystkim myśli. Może w ogóle sama coś potrafiła? Taką oklumentkę znacznie ciężej byłoby zahipnotyzować, więc wpakowałbym się w niezłe bagno, próbując tu coś na nią rzucić, a ona z dziecięcą łatwością by to zablokowała.
Powrót do góry Go down


Isilia Smith
Isilia Smith

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Pieprzyk nad wargą
Galeony : 1079
  Liczba postów : 365
https://www.czarodzieje.org/t14191-isilia-smith
https://www.czarodzieje.org/t14253-isilia-smith#376344
https://www.czarodzieje.org/t14205-isilia-smith
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyWto 3 Kwi - 14:36;

O dziwo ta piękna i niechciana krecha nie zepsuła jej humoru. Przyjęła ją co prawda z pewnym żalem, ale poza tym dobrze zniosła tę skazę na pracy. Najważniejsze było to, że dało się to naprawić, więc czym się tu bardzo przejmować? Wróci do dormitorium, pozbędzie się kreski, poprawi rysunek i kto wie, może wyjdzie jeszcze lepiej? Na to przynajmniej liczyła.
- Mam taką nadzieję. - odparła na obietnice chłopaka o byciu grzecznym i wolała nie dodawać, że sama w to nie wierzyła. Każdy Gryfon miał w sobie coś co sprawiało, że nie był przez cały czas uprzejmy i przyjacielski jak Puchon. Isilia uznała nawet kiedyś, że mają w sobie po trochu cech z każdego innego domu; są takimi mieszańcami. Jakby nie patrzeć w pewnej mierze tak było.
- Słyszałam o nich, ale nigdy z nich nie korzystałam, więc nie odpowiem ci na to pytanie. Może kiedyś również zacznę ożywiać swoje prace, to by było całkiem ciekawe doświadczenie. - powiedziała i odłożyła szkicownik wraz z ołówkiem na ławkę po swojej dalszej od chłopaka stronie upewniając się, że nie spadnie. Na szczęście dzielnie leżał bez żadnego chybotania, acz miejsca tam nie było już dużo. Odwróciła się z powrotem do towarzysza i założyła nogę na nogę. Niejednokrotnie myślała już o zaczarowaniu swoich rysunków, aby się poruszały, więc w sumie dlaczego jeszcze tego nie spróbowała? Będzie musiała nadrobić to w najbliższym czasie.
- Od zawsze wydawało mi się to fascynujące, te poruszające się postacie na obrazach czy zdjęciach. Wiadomo, magia i inne takie, ale jak czasem głębiej pomyślę nad tym tematem, to wciąż nie do końca mogę pojąć jak to jest możliwe za pomocą jednego zaklęcia. - czuła, że może mówić niejasno, przez co chłopak nie zrozumie, o co jej chodzi. Nie mogła jednak zebrać w sensowne zdania tego, co chciała powiedzieć. To było trochę tak, jakby chciała złapać w dłonie wodę, a ta ciągle wymykała się między jej palcami i pozostawała nieuchwytna.
- Legilimencja jest dosyć... przerażająca. No bo wyobraź sobie, że ktoś grzebie ci w głowie, poznaje twoje wspomnienia i ma nad tobą kontrolę, a ty nawet nie potrafisz się przed tym obronić. Oczywiście jest też oklumencja, jednak jej nauka do prostych nie należy, także sytuacja do tych przyjemnych nie należy. Bez wątpienia są to przydatne umiejętności, sama chciałabym posiadać chociaż jedną z nich. - zakończyła swój wywód i założyła za ucho opadający na twarz kosmyk włosów. Czy naprawdę chciałaby potrafić czytać komuś w myślach? Cóż, odpowiedź na to pytanie była trudna. Z jednej strony możliwość poznania wspomnień była kusząca, ale z drugiej świadomość, że penetrowała czyjś umysł i późniejsze tego konsekwencje to by było dla niej za dużo. Nie, raczej by sobie z tym nie poradziła. Za to ochrona przed takowymi sytuacjami była już jakby bardziej dla niej dostępna.
- Czekaj, nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - przypomniała, chociaż jej samej umknęło to, że wcześniej je zadała.
Powrót do góry Go down


Terrey Thìdley
Terrey Thìdley

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Hipnoza, prefekt fabularny
Galeony : 153
  Liczba postów : 214
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15475-terrey-balfour-thidley#415699
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15608-hypnos#420458
http://czarodzieje.forumpolish.com/t15476-terrey-thidley
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Administrator




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyCzw 5 Kwi - 20:43;

Lubiłem wierzyć, że byłem człowiekiem, który raczej był dla większości osób miły i uprzejmy, bo wcale nie interesowało mnie celowe obrażanie ludzi. A jednak w twierdzeniu, że Gryfoni wcale nie byli tak przykładnie mili, było sporo prawdy, której chcąc czy nie chcąc, musiałem się podporządkować. Zwłaszcza, kiedy miałem świadomość, że niedaleko było mi z trafieniem do Zielonych.
Byłem trochę rozczarowany, że Isilia nie ożywiała swoich malowideł, a właściwie zaskoczony tym, że magia dawała tak ogromną możliwość, a dziewczyna po prostu z niej nie korzystała. Uniosłem brwi spoglądając na nią i próbując domyślić się dlaczego tego nigdy nie zrobiła - wywnioskowałem, że zapewne, tego typu magia była w jakiś sposób poza jej zasięgiem.
- Powinnaś koniecznie poszukać kogoś, kto się na tym zna, albo złapać książkę o tym. Może jak wyjdziesz z malowania kotów i przejdziesz do ludzi to Cię zatrudnią do robienia tego - powiedziałem ręką wskazując na jakieś portrety wiszące za naszymi głowami, gdzie namalowane postacie właśnie popijały herbatę na trawie. Kiedy usłyszały, że o nich mówimy, zaczęły coś wykrzykiwać między sobą w obcym języku. Spojrzałem na nie karcąco, a potem zignorowałem, wracając do mojej rozmówczyni. - Wtedy będziesz mogła nie tyle mnie namalować, co na zawsze wsadzić w mury Hogwartu - pokiwałem głową z uznaniem, podsuwając jej ten fenomenalny pomysł. Nie byłem znawcą sztuki, ale ogarniałem nieco historię, czasem mieszała się ona z tym, jak pewne rzeczy powstawały, to też wiedziałem, że zazwyczaj tworzyli je naprawdę ludzie, o wielkich nazwiskach. Z resztą nie było wielu, którym to się płynnie udawało.
- Oni tylko naśladują tych, których przedstawiają. Ponoć są ich tylko słabą namiastką - rzuciłem krótko, przypominając sobie, co mi w ogóle było wiadome na ten temat. Czasem różni historycy wypowiadali się, że te portrety nie przypominały zbyt dobrze ich dawnych przyjaciół, wielkich ludzi. Ale był to sposób na szczątkowe zatrzymanie ich w pewnym czasie, konkretnym okresie, niby żywych, już na wieki. Nie dziwne, że całkiem mnie to ciekawiło.
Musiałem jednak porzucić kolejne rozważania nad wsadzeniem ruchomych portretów do zegarków, bo Gryfonka zaczęła mówić o legilimencji, to też zacząłem zastanawiać się nad jej słowami. Zmarszczyłem nieco brwi, gdy wspomniała o kontroli i braku możliwości obrony przed nią. Pokręciłem głową próbując ułożyć słowa na obronę tego typu zdolności.
- Jeśli się to wykorzystuje do złych celów, to być może, ale przecież, to że to jest wyższa magia, jeszcze nie świadczy o tym, że będzie to zła magia. Taka kontrola może być używana do lepszych celów - wyjaśniłem, dając wciągnąć się w tą pogawędkę na temat personalnych odczuć względem pewnych umiejętności. - Wszystko zależy od człowieka, który się tego podejmuje.
Ja podjąłem się hipnozy w celach wyższych, jak mawiałem. Być może rzeczywiście pobudki, dla których sięgnąłem po nią, były krystalicznie czyste, to jednak czas sprawił, że rzadziej używałem ją do rzeczy niezbędnych, czasem z nudy, czasem dla zabawy. A jednak dawała mi poczucie bezpieczeństwa, bo wiedziałem, że kiedy ktoś będzie chciał przekroczyć pewną granicę, będę mógł go powstrzymać.
Wzruszyłem ramionami słysząc jej pytanie, zawieszając na niej wzrok. Nie wiem, pałętałem się po zamku, wracałem leniwym krokiem, szukając celu, kogoś kogo mogę zahipnotyzować. Choć na chwilę, dla zabawy, może bardziej dla praktyki. Przemilczałem to.
- Chciałem Cię pozaczepiać.
Powrót do góry Go down


Dina Harlow
Dina Harlow

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 164
Dodatkowo : Pół wila, prefekt
Galeony : 916
  Liczba postów : 857
https://www.czarodzieje.org/t17491-claudine-harlow#491028
https://www.czarodzieje.org/t17497-pumpkin#491256
https://www.czarodzieje.org/t17493-dina-harlow#491062
https://www.czarodzieje.org/t18297-dina-harlow-dziennik
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySro 13 Lis - 0:42;

Czas umykający zbyt pospiesznie między palcami przypominał gorący piasek pustyni, palił za każdym razem kiedy próbowała zamknąć dłonie i zatrzymać chwilę choćby na moment dłużej. Jednocześnie pragnęła rozpościerać palce, by pozbyć się go szybciej, czasu, chwil i myśli związanych z przemykającymi sytuacjami, nie musieć się z nimi mierzyć ani teraz, ani później, ani nigdy już najlepiej. Taki prosty mechanizm, stara nauka wyniesiona z dawnych lat - zamknąć umysł zamknąć serce, udawać, że nic się nie dzieje, dumnie zadzierać brodę, przecież i tak nikt nie wie.
Oparła się łokciami o marmurową barierkę obracając w palcach kryształową gwiazdę południa, piękną i unikatową broszkę, która przefrunęła dla niej pół świata, a jednak Harlow wciąż myślała o tym, że wolałaby jej chyba nigdy nie dostać. Obwiniała ten drobiazg o coś strasznego, jakby kawałek zaklętej biżuterii mógł rzeczywiście kształtować rzeczywistość.
Ostre krawędzie ciętego kryształu pozostawiały na palcach prążki, a w fasetach widziała odbijające się, pochmurne niebo. Pogoda szczęśliwa jak i my, jak i ci uczniowie przemykający dołem jak mrówki, zajęci swoimi sprawami. Każdy jeden, od najmłodszego pierwszorocznego zapatrzonego w swoje zadania i nowe przygody, po zestresowanych siódmoklasistów oczekujących egzaminów, studentów jedną nogą będących w życiu dorosłym. Wsunęła broszkę do kieszeni spodni i potarła dłońmi twarz, zawsze źle sypiała, ostatnio dwa razy bardziej niespokojnie niż zazwyczaj. Każdy przylot sowy z listami sprawiał jej przykrość, kiedy szukała wzrokiem swojej rudej kuli pierza niosącej jakiekolwiek wieści od matki, sióstr, czy ze szpitala o stanie ojca. Nie wiedziała czego się spodziewać, nie wiedziała czy mogłaby mu pomóc, jak mu pomóc, czy w ogóle może pomóc. Odwróciła się plecami do barierki i w bardzo nieelegancki sposób rozwaliła się na ziemi, osunąwszy plecami o jeden ze szczebelków.
Tyle błędów, niekończąca się litania grzechów i tylko szare niebo. Ciężko na sercu jakby kamień, a jednak z uporem maniaka dalej prosto stać, brodę zadzierać z chorą ambicją dążyć przed siebie, kąsać i gryźć, pazury wczepiać jak zwierze byle naprzód, byle naprzód! I po co? Żeby tak bezsilnie na podłodze w szachownice siedzieć i czuć się bezużytecznym?
Cmoknęła z niezadowoleniem.
Bez sensu.
Powrót do góry Go down


Theodore Courtenay
Theodore Courtenay

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185
Galeony : 92
  Liczba postów : 77
https://www.czarodzieje.org/t17751-theodore-courtenay
https://www.czarodzieje.org/t17771-sowa-theo#500237
https://www.czarodzieje.org/t17750-theodore-courtenay
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySro 13 Lis - 20:07;

Nie tylko w przypadku Diny czas nie był dobrym sprzymierzeńcem. Theodorowi umykał szybko, za szybko, szybciej niż był w stanie biec, bo nawet kiedy już myślał, że depcze mu po piętach i może jak wyciągnie dłoń, to zdoła nią coś uchwycić, ten wymykał się, pozostawiając go z trudem łapiącego oddech w palący przełyk i płuca. Już listopad, zaraz święta, a stamtąd tylko chwila do egzaminów. Trzeci rok będzie kwestią mrugnięcia powieką, a potem już nikt nie będzie musiał niczego gonić. W Clovelly czasu będzie miał aż nadto, całą wieczność i pewnie jeden dzień dłużej. A jednocześnie - kiedy tak desperacko odwlekał to, co nieuchronne - schowany w surowych murach zamku, nie potrafił dobrze spożytkować tego, co było mu dane. Można by pomyśleć, że ktoś tak spragniony odrobiny więcej czasu, będzie rzucał się na darowane momenty jak wygłodniały psidwak na ciskane w jego stronę ochłapy mięsa – pazernie i bezrefleksyjnie, eksploatując aż do granic, do kości, a z tych kości jeszcze szpik. Ale Theo nie potrafił nawet tego, więc to, co miał przepuszczał lekką ręką jak zbyt łatwo zdobyty galeon albo dzielił na prawo i lewo, nie oczekując w zamian nic, oprócz zagłuszenia ciszy. Z knajpy do knajpy, od jednego papierosa do drugiego, z cudzego łóżka do własnego, a czasem nawet nie.
Z nosem zadartym ku górze i rękoma zaciśniętymi w pięści w kieszeniach płaszcza niespiesznie przemierzał korytarze zamku w drodze do wieży Krukonów. Kątem oka przyuważył małe drzwi i skojarzył mieszczące się za nimi pierwszorzędne miejsce na potajemne kurzenie cygaretów, wolne od kotłujących się jak traszki w eliksirze szóstoklasistów. Energiczne pchnięcie, elfie kroki na marmurowych schodach, szachownica, a na niej przewrócony hetman, znany szerszej publiczności jako Dina Harlow. Theo zastygł w pół kroku. To nie to, że ją unikał. Po prostu wolał nie przebywać z nią w miejscach położonych wysoko nad ziemią.
Ale znajdował się już na szachownicy, a pionki przecież nie mogą ruszać się do tyłu. Stąpając, jakby posadzka wykonana była z potłuczonego szkła, a nie solidnych płytek, pokonał dzielący ich dystans i stanął naprzeciwko Ślizgonki. Normalnie pomyślałby, że może przyszła poćwiczyć swój cel i ciskać z ukrycia zaklęciami w krzątających się na dziedzińcu hogwartczyków, ale nie dziś. Dziś wydawała mu się śmiesznie mała i nie miało to nic wspólnego z ich różnicą wzrostu ani obecnym położeniem. Odchrząknął, żeby przygotować głos. Żeby nie brzmiał zbyt miękko, ale też zbyt formalnie i beznamiętnie.
- Poddajesz partię, Claudine? - spytał, przechylając głowę w bok.
Powrót do góry Go down


Dina Harlow
Dina Harlow

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 164
Dodatkowo : Pół wila, prefekt
Galeony : 916
  Liczba postów : 857
https://www.czarodzieje.org/t17491-claudine-harlow#491028
https://www.czarodzieje.org/t17497-pumpkin#491256
https://www.czarodzieje.org/t17493-dina-harlow#491062
https://www.czarodzieje.org/t18297-dina-harlow-dziennik
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptyCzw 14 Lis - 1:49;

Czas jako materia rzadko kiedy przecież sprzymierzał się z maluczkimi. Czarodzieje lubili wierzyć, że potrafią go zakląć, zawrócić, odczarować swoimi niewielkimi magicznymi zabawkami - nic to wcale nie umniejszało jego natury, najbardziej przewrotny z kochanków zawsze tam gdzie dawał tam też i zabierał, nieprzerwane kontinuum istnienia. Wpół siedząc wpół leżąc tak na tej zimnej posadzce słyszała przecież kroki na schodach, jeden, drugi, trzeci, do ostatniej chwili przeciągając ten moment by z pozycji ustrzelonego w locie elfa przekręcić się jednak do jakiegoś bardziej ludzkiego siadu, chociaż nogi złączyć, czego resztkę próby mógł jeszcze zarejestrować wchodząc na balkon.
Nie odrazu spojrzała na twarz swojego gościa, powoli i z premedytacją jakby była mnichem japońskim gładzącym piaski w wiśniowych ogrodach podciągnęła kolana pod brodę i oparła między nimi podbródek. Dopiero wtedy, po długich szynach obleczonych w ciemny materiał nóg, nieco zbyt spiętym, zbyt wyprostowanym i eleganckim torsie podniosła wzrok na te obciążone zmęczeniem wszechświata oczy.
- A wyglądam na wojownika? - zapytała cicho ciesząc się, że jedynym odbiorcą jej żałosnego wyznania był Courtenay. Nie przyznawała się przecież łatwo do słabości, nigdy i przed nikim, za cel mając i wszelką ambicję udowadniać światu jak bardzo jest twarda i piękna niczym ten diament cięty w fantazyjnym gruszkowym szlifie, kruchy a jednocześnie niezniszczalny. Jak ten marmur za plecami, zimna, biała i twarda.
A bo wcale nie, prawda Theodore?
Cmoknęła z niezadowoleniem, oplatając kostki ramionami jak dwa zdradzieckie węże pojawiające się z całego nikąd jej niekończącego się, stanowczo zbyt dużego swetra. Ktoś kiedyś chodził w tym swetrze po tej szkole i nie była to ona. Tylko dlaczego ta dumna i butna kwoka tak wzrok odwraca? Spojrzenie jej ślizga się po jego barkach, ciężkie i jakby niechętne, spełza na ziemię na tę biało-czarną mozaikę.
- Jeśli szukasz przeciwnika, to Ci dziś nie pomogę. - dodaje zmieszanym głosem. Był jedną z naprawdę niewielu osób, z którymi nie lubiła wchodzić w konfrontację. Z jednej strony dlatego, że jak nikt inny przyjmował wszelkie jej zabiegi z otwartymi ramionami, z drugiej wciąż nosząc i piastując w sercu swój największy błąd i wyrzut sumienia. Nigdy nie powinna była wtedy zostać razem z nim w pomieszczeniu. Być może nie powinna była sięgać po to niewinne uczucie jakim chciał go obdarować wiedząc, że przerobi je w karykaturalny obraz miłości - jedyny jaki był jej zawsze znany. Czy mając tę mądrość teraz postąpiłaby inaczej?
Kto wie. Może Theo.
Powrót do góry Go down


Theodore Courtenay
Theodore Courtenay

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185
Galeony : 92
  Liczba postów : 77
https://www.czarodzieje.org/t17751-theodore-courtenay
https://www.czarodzieje.org/t17771-sowa-theo#500237
https://www.czarodzieje.org/t17750-theodore-courtenay
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySob 16 Lis - 22:00;

- Nie. Z pewnością nie dzisiaj – stwierdził z rozbrajającą szczerością, nawiązując do stanu, w jakim ją zastał. W jego postawie nie sposób było doszukiwać się jednak choćby krzty kpiny czy osądu – głos pozostawał łagodny, brwi nie wykrzywiały się w pełnej sceptycyzmu manierze, a coś jakby widmo słabego uśmiechu uniosło kącik ust ku górze i dosięgło zazwyczaj minorowych oczu. Zdawał sobie przecież sprawę, że więcej zdradza nie to, co mówisz, a to, w jaki sposób to robisz. To jego pokojowy emisariusz. Dłoń wyciągnięta w stronę dzikiego i opadniętego z sił zwierzątka, żeby mogło ją ostrożnie obwąchać zanim zdecyduje się podejść albo da zrobić to jemu. Widzisz? Nie mam złych intencji, nie skrzywdzę, chcę tylko pomóc. Nie gryź, nie uciekaj.
I chyba nie zamierzała. Zgarbione plecy i barki ugięte pod naporem trosk tylko potwierdzały jej słowa. Ostatni raz subtelnie rzucił okiem za marmurową barierkę, po czym wyjął ręce z kieszeni i osunął się na posadzkę naprzeciwko Harlow, krzyżując nogi i opierając o nie przedramiona. Nie było w tym ruchu wiele z wystudiowanej gracji, za którą chował się co dnia. Chrupki trzask kolan i ciche stęknięcie kogoś, kto czuł się zbyt staro w zbyt młodym wieku. Żałość postarza nas szybciej niż nieubłaganie mijające lata, a Theo jest tego idealnym przykładem. Nie wstydzi się jednak i nie stara się maskować mizernych odgłosów kaszlnięciem. Etap idealizowania kochanków i udawania idealnych mieli przecież dawno za sobą.
Przyjrzał się Dinie badawczo, kiedy jej wzrok umknął gdzieś w bok, by pozornie studiować szachownicę. Chciałby czasem móc odzwierciedlić jej to, co widział sam. Wynaleźć taką myślodsiewnię, do której mógłby dodać swoją percepcję i dać jej się zanurzyć, podążyć tam razem z nią, a potem wziąć za rękę, palcem pokazać i powiedzieć: „Patrz. Tak naprawdę to wygląda tak. Ty to złoto, nie piryt. Drogie, cenne i trwałe. Nie rozpadniesz się pod naporem, ale plastycznie odkształcisz i będziesz w stanie wrócić do swojej wyjściowej formy". Nie miał już żadnego interesu w przekłamywaniu rzeczywistości, przejaskrawianiu barw, deformowaniu kształtów i burzeniu kompozycji. Nie był głupcem, ani zakochany w niej też już nie. Dorósł, nie fantazjował o niej w dzień i nocą pod kołdrą zresztą też. Urok wili przestał hipnotyzować tak jak kiedyś, a zaczął kojarzyć się ze strasznym; zresztą, zawsze bardziej niż ta oszałamiająca twarz pociągało to, co przewracanie oczami i pogardliwe prychnięcia chciały ukryć. Nawet do końca jej nie ufał, zachowawczo patrząc na ręce. I choć nie umiał już wpuścić do siebie, to zawsze gotów był wyjść jej na przeciw – z troską, ale zdroworozsądkowo.
- Ale nim jesteś. Mieć w sobie to… - zatrzymał się na chwilę, ostrożnie wertując w głowie słowa. To przekleństwo? Ten dar? Legalne Imperio? Idealne narzędzie? Perfekcyjną broń? -… to, co masz i nie wykorzystywać tego każdego dnia? Jesteś więcej niż wojownikiem, jesteś całą armią.
Powrót do góry Go down


Dina Harlow
Dina Harlow

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 164
Dodatkowo : Pół wila, prefekt
Galeony : 916
  Liczba postów : 857
https://www.czarodzieje.org/t17491-claudine-harlow#491028
https://www.czarodzieje.org/t17497-pumpkin#491256
https://www.czarodzieje.org/t17493-dina-harlow#491062
https://www.czarodzieje.org/t18297-dina-harlow-dziennik
Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 EmptySob 16 Lis - 22:28;

Słyszała trzask gnących się w stawach kolan bardziej w głowie, niż rzeczywiście dotarło to jej uszu. Przywitała go nieśmiałym uniesieniem kącika ust, był przecież jej gościem od kiedy zdecydował by z tej przestrzeni nieba i chmur zniżyć się do mokrej ziemi po której wiła się ta jadowita żmija. No, dziś bardziej jak glizda niż morderczy gad, ale wiadomo było, że jej nie warto lekceważyć, a szczególnie kiedy wydaje się przybita. Przecież najlepszą formą obrony jest atak, a czując, że się stoi przy samej ścianie los wręcz kusi by kogoś uderzyć. Bo nic już, nic do stracenia.
Przyglądała się jego oczom, wykrojonym w papierowej materii powiek, szlachetnemu profilowi eleganta z rodziny o nienagannym rodowodzie. Wystawowego psa Courtenayów, którym coś... którym coś nie wyszło.
Słowa, któe opuszczały jego usta miały gorzki smak, na co krzywiła się jak dziecko przyjmujące ważne lekarstwo. Nie umiała utrzymać ciężaru jego spojrzenia bo i nie czuła się warta tej stuprocentowej uwagi jaką zdecydował się ją dziś obdarzyć.
- To brzmi niedorzecznie z Twoich ust. - mieć w sobie to coś? I nie używać tego, każdego dnia? Używała sobie, raz drugi piąty, używała na nim kalecząc piękną formę i wyobrażenie szczerych uczuć jakie mógł jako nastolatek jeszcze w sobie nosić. To samo pięnto teraz zdobiło jego głowę co jej własną, przekonanie o kalectwie miłości, o fałszywej podszewce tego istotnego uczucia, potrzeba kwestionowania szczerości troski, tak, jak teraz ona kwestionowała istotę jego uwagi, powód jego zniżania się.
- Nie masz nic lepszego do roboty..? - burknęła opierając o kolana policzek i spoglądając w dal, chociaż w jej głosie raczej trudno było się doszukać pretensji. Raczej jak ten przytoczony, zziajany i opadły z sił dziki pies musiała burknąć jeszcze przynajmniej z raz, żeby czuć się przed sobą usprawiedliwiona.
- Niewiele rzeczy mi ostatnio wychodzi. - w końcu nieco tylko głośniej niż szeptem wyznała w przestrzeń bolączkę swoją, jakby mu łapę z cierniem wskazywała, nie będąc jednocześnie jeszcze pewną, czy chciałaby go prosić, by ten cierń wyciągnął. Darzyła go uczuciem na tyle odmiennym od wszystkich jakie znała, że z premedytacją nie poświęcała myślom o nim ani chwili uwagi. Obawiała się, że ten niewygodny węzeł w brzuchu zbyt blisko leży rozpaczy poczucia winy, a Harlow pretensje wobec siebie samej znosiła wyjątkowo źle.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Balkon nad dziedzińcem - Page 16 QzgSDG8








Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 16 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Balkon nad dziedzińcem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 16 z 23Strona 16 z 23 Previous  1 ... 9 ... 15, 16, 17 ... 19 ... 23  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Balkon nad dziedzińcem - Page 16 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Skrzydlo zachodnie
 :: 
trzecie piętro
-