Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Balkon nad dziedzińcem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 12 z 23 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17 ... 23  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Specjalny




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyNie 17 Paź 2010 - 20:06;

First topic message reminder :



Przez niewielkie drzwi można wyjść na marmurowe schody które prowadząc w dół ku sporego rozmiarów balkonowi. Otaczają go cztery wysokie kolumny, podtrzymując specjalnie zrobiony dach. Dzięki niemu, nawet kiedy pada można tam przesiadywać, bez obawy zmoczenia się.
Posadzka jest wyłożona czarno-białymi płytkami. Te na samym środku robią wrażenie ogromnej szachownicy i rzeczywiście, jeśli tylko ktoś zdobędzie takiej wielkości figury, można tam grać. Z miejsca przy barierce (marmurowej, oczywiście) rozchodzi się widok na cały dziedziniec. Jest to świetne miejsce na obserwowanie innych, bowiem rzadko kiedy komuś przyjdzie na myśl by spojrzeć w górę. Po obu stronach znajdują się kamienne, niewielkie ławeczki.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Filip Stone
Filip Stone

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pałkarz, kpt
Galeony : 716
  Liczba postów : 658
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5551-filip-stone#160789
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5558p15-fifi
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8421-filip-stone#238190
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyCzw 10 Paź 2013 - 15:03;

-No to dziękuję bardzo- uśmiechnął się szeroko i zaraz wywrócił oczyma. Filip za to nie przepadał za zbyt tajemniczymi dziewczynami. To w porządku, jeśli dziewoja udaje trudną do zdobycia i nie daje sobie wepchnąć języka do gardła przy pierwszym spotkaniu, ale jeśli po miesiącu znajomości Filip nie zna nawet imienia jej sowy lub kota to zwyczajnie traci zapał. Nie lubi też typów "i chciałabym i się boję". Hłe hłe. Co z tego, że sam trochę taki był? Hipokryzja się szerzy, co nie? Nikt nie lubi nudy! Filip też wolałby spędzić cale życie na imprezie niż w łóżku albo nad książkami, ale czasami zwyczajnie się nie da. No i chciałby, z czasem, stworzyć z Jezusem naprawdę fajny związek. Taki, w którym mogliby razem imprezować i podrywać laski, a potem na ich oczach się całować. Trochę, jak w Plotkarze. Nie chciał rutyny, nudy, letargu. Chciał się bawić, szaleć i umieć robić z dymu kółeczka!
-No wiesz!- udał oburzonego, ale zaraz potem roześmiał się w głos. -Jeśli tak, to ta laska musi zbijać majątek. Gdy odleci całą drużynę dziesięć razy. Wyglądała na tanią- dodał, troszkę naburmuszony, bo co, jak Jezus naprawdę skorzystałby z jej usług? Wtedy Filip nie wiedziałby, gdy dać mu w twarz czy mu się w nią roześmiać.
-Oczywiście, że się stęskniłem- dodał z przekąsem, odsuwając się od chłopaka nieznacznie, choć faktycznie była to prawda. Wiecie, jak to jest: jak raz spróbuje się czekolady to potem trudno się od niej oderwać. To taka moja nieudana metafora seksu pod drzewem, za którym Filip się stęsknił. W ogóle za seksem. I za dotykiem. I za pocałunkami. A tak właściwie to stęsknił się za samym Jezusem, który go całował, dotykał i rozśmieszał. Który go wkurzał i irytował, który był wredny i chamski, który bywał dla niego tak bardzo niemiły i ciągle kazał mu się "ogarnąć". Który nazywał go ciotą i którego on też najwyraźniej niesamowicie denerwował. Ale teraz, w tym momencie, czuł się szczęśliwy. Jakby niczego mu nie brakowało. Mógłby siedzieć na tych schodach wiekami, jedynie dotykając ramieniem ramienia Jezusa i byłby usatysfakcjonowany. A nawet bardziej.
-Z szóstej też nie możesz! Ani z żadnej innej. Bo wtedy, uwierz mi, skończy się to dużo gorzej niż teraz- wskazał na jego krocze i uśmiechnął się wrednie. -Wiesz, kiedy mówiłem, byś wybierał starszych to miałem na myśli takiego jednego gostka, studenta, z Kanady. Niesamowicie przystojny, inteligentny, zabawny, no i świetnie gra w Quiditcha.
Powrót do góry Go down


Joshua Williams
Joshua Williams

Student Slytherin
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : hipnoza
Galeony : 157
  Liczba postów : 271
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6277-joshua-williams#177107
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6445-allelujah
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7176-joshua-williams#204364
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyCzw 17 Paź 2013 - 12:11;

- Nie wiem czy w ramach podziękowań słowa tylko wystarczą – poruszył brwiami górę i w dół dla podkreślenia. Po co znać imiona zwierząt swoich potencjalnych partnerów? Ważne, aby pamiętać, jak oni się nazywają! To już w ogóle był sukces. Filip był tu w ogóle ewenementem. Po pierwsze, sam wielokrotnie się bał i nie był zdecydowany. Pozwalał robić sobie krzywdę, wykorzystywać sytuację, a z drugiej strony pragnął mieć nad wszystkim kontrolę. To było przykre, bo Joshua nigdy jej nie odda. Motyw z Plotkary brzmi naprawdę super. Zwłaszcza że Filip i tak pozwalał na swoich oczach całować inne panny. Ach, chyba naprawdę czas napisać sowę do Madison.
- Raczej pracuje na etat, więc dziesięć to mało. Kto chciałby przez cały sezon tylko dziesięć razy uprawiać seks? – spytał trochę zdziwiony logiką Filipa. Być może sportowcy, a raczej na pewno, mieli w umowach napisane, że nie mogą kochać się przed zawodami. W Hogwarcie musiało być inaczej, w końcu nikt tego nie przestrzegał. Jednak skoro ta laska przyszła na imprezę Kanady, to może ich tam obsługiwała?
- To ty mi możesz więcej o niej opowiedzieć, skoro przyszła na waszą imprezę. Szukała ciebie czy sponsora? – spytał, chociaż nie tkwiła w nim żadna zazdrość. Trzeba stwarzać pozory, prawda? Bardziej interesowało go, czy Kanada naprawdę zatrudniła taką osobę, bo brzmiało to doprawdy absurdalnie!
- Widzisz, ale zawsze jest lepie mieć osobę, która nie wygląda jak tania podróbka popowej piosenkarki i nie musisz jej za to płacić – tu już się uśmiechnął, nie mogąc się powstrzymać od pocałunku Filipa. Wbił się gwałtownie w jego wargi, przysuwając do siebie. Nie chciał przestać, bo ktoś mógł patrzeć. I co z tego? Jakby nie wiedzieli ludzie, że Australia i Kanada tylko w jednej kwestii się ze sobą zgadzają. Dłońmi badał paciorki kręgosłupa chłopaka. Nie zastanawiał się, ile będą ze sobą i czy stworzą super związek. Mieli się dobrze bawić, brać z życia to co najlepsze. Nie warto było się przed czymś powstrzymać. Potem można było żałować, że się tego nie zrobiło.
- Wiesz, ile jest studentów z Kanady? – parsknął śmiechem. Jasne, że wiedział, że chodzi o Filipa, ale nie będzie mu wlewał ot co!
Powrót do góry Go down


Filip Stone
Filip Stone

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pałkarz, kpt
Galeony : 716
  Liczba postów : 658
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5551-filip-stone#160789
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5558p15-fifi
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8421-filip-stone#238190
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyCzw 17 Paź 2013 - 14:58;

-Materialista- wyszczerzył zęby w uśmiechu i pokręcił głową z dawaną rezygnacją. Hłę hłe, jeszcze zobaczymy. Znaczy, to Filipowi wydawało się, że mógłby jeszcze przejąć w tym związku kontrolę, jak w każdym poprzednim, bo ja nie mam już złudzeń. To jest dopiero przykre. Taki menski menszczyzna znalazł się pod pantoflem. Czy coś w tym stylu.
-A serio uważasz, że ktoś chciałby zrobić to z nią więcej niż dziesięć... tfu, raz? No chyba, że... cóóóóóóż, o gustach się nie dyskutuje- poruszył zabawnie brwią i zrobił wymowną minę, spoglądając przy tym na Jezusa. Gdyby on był dziewczyną to nigdy nie dawałby dupy na prawo i lewo. Zresztą, jest chłopakiem i też tego nie robi. Ale takie zachowanie, według Stone'a bardziej do zaakceptowania było u płci brzydkiej, bo, jak to się mówi, jeśli jeden klucz otwiera wiele zamków musi być w nim coś niezwykłego. Ale jeśli jeden zamek daje się otworzyć przez kilka kluczu to jest zwyczajnie do dupy. To taka głęboka przenośnia. Ale za to jaka prawdziwa! Dlatego Filipa po prostu skręcało, gdy słyszał, jak to jakieś małolaty plotkowały między sobą kogo to dziś zaliczyły. Na Merlina!
-Czy to kolejny komplement?- zapytał i już miał westchnąć teatralnie, ale Jezus mu to uniemożliwił. A Filip wcale nie protestował. Przylgnął do niego całym swoim ciałem i nawet wyrzucił papierosa na ziemię, którego potem zgniótł butem, coby nie spalić Zamku. W ogóle, to myślicie, że tak by się dało? Hogwart w płomieniach. Wow.
Oddał pocałunek ze zdwojoną siłą i na koniec pociągnął zaczepnie jego wargę.
-Podpowiem ci: jest mojego wzrostu i wygląda, jak ja. I nie-dodał, uprzedzając jego wypowiedź, jeśli takowa miałaby paść. -To nie jest ani Joven, ani River, ani Percival i tak dalej- wywrócił oczyma, po czym uśmiechnął się szeroko. -I całkiem dobrze całuje!- nie ma to jak skromność, oj tak.
Powrót do góry Go down


Joshua Williams
Joshua Williams

Student Slytherin
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : hipnoza
Galeony : 157
  Liczba postów : 271
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6277-joshua-williams#177107
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6445-allelujah
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7176-joshua-williams#204364
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyPon 21 Paź 2013 - 6:00;

- Realista – poprawił go automatycznie. Nie widział nic złego w tym, że wolał spędził miło czas niż gadać o głupotach. Nie wierzył w żadne szalone głębsze uczucia, które miałyby wzbogacać jego duszę. Joshua nie wierzył we wnętrze. Istniał charakter, dzięki któremu brunet tkwił przy jakieś grupie osób. I tak było mniej więcej z Filipem.
- Ty mi powiedz, ona obsługuję Kanade, Stone – rzekł twardo z udawaną poważną miną. Nie widział niestety jak Filip zabiera się do prostytutki. Prędzej zżarłoby go sumienie. W ogóle jakoś rola bad boya nie pasowała do chłopaka. On musiał być kochany, taki do serca przyłóż. Trochę temperował Joshuę. Wyciszał go wewnętrznie. Mógł się przy nim uspokoić, ale czasami go to męczyło. Ileż można było siedzieć na tyłku i nic nie robić? On nie lubił słodkości. Chciałby w końcu poszaleć z Filipem tak, aby go rozruszać, żeby pokazać mu, iż nie wszystko między nimi musi być takie słodkie. A może w zasadzie Joshua  ciągle sprowadzał swojego chłopaka na ziemię i powinien stać się bardziej czułym mężczyzną? Nie potrafił, dla niego uczucia były jak choroba, jak się im poddawało to już nie potrafiło się z nich wyjść. Dlatego go całował, no może dlatego też, że był trochę napalony!
- Okej, kłamałem, to nie były zwykłe fajki. Magiczna roślina, cudowne rozluźnienie, nieprawdaż? Rany, ale świat jest piękny! – rzekł, rozprostowując dłonie. Aż wstał, biorąc głośny, głęboki wdech. Co się dzieje z tym Jezusem na boga? Na jego twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech. Czuł jak cały świat go przytula i było mu z tym cholernie dobrze. Zaczesał włosy na którąś ze stron, nie przejmując się kompletnie tym, że nie leżą tak jak powinny. Wziął Filipa za rękę, ciągnąć w stronę balkonu.
- Zobacz, ile tu piękna, spokoju. – jego myśli aż dryfowały po całym świecie. Chcąc nie chcąc, przytulił się do Filipa od tyłu, a że był od niego sporo wyższy, to miał swobodny dostęp do szyi chłopaka, którą zaczął całować.
- Kocham magiczne rośliny, jak ja je wielbię. – mamrotał pomiędzy pocałunkami.
Powrót do góry Go down


Filip Stone
Filip Stone

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pałkarz, kpt
Galeony : 716
  Liczba postów : 658
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5551-filip-stone#160789
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5558p15-fifi
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8421-filip-stone#238190
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptySro 23 Paź 2013 - 16:27;

Może Filip nauczy go tych głębszych uczuć, hoho. To by dopiero było. A tak poważnie- to Filip potrzebował chwili i można będzie z nim szaleć. Bo przecież on też nie lubił nudy. Nie znosił wręcz, gdy dookoła niego nic się nie działo. Należał do tych, co go wszędzie pełno i zawsze musi coś robić. W Kanadzie, gdy się nie uczył to szalał na boisku, wycinał numery innym ziomkom z Kanady albo razem z nimi coś majstrował. W drużynie wszyscy traktowali go, jak najmłodszego braciszka. Uroczo. Ale w koncu niedługo Filipowi stuknie dwudziestka (no nie tak niedługo) i już nie będzie mógł zachowywać się, jak bachor.
-A może przyszła tam, bo wiedziała, że ty też będziesz, co?- poruszył brwią kilkakrotnie i dźgnął go w bok. -Na pewno słyszała o tym, jakim to świetnym jesteś kochankiem i graczem, i chciała przekonać się o tym na własnej skórze. Biedaczka- pokręcił głową z udawanym współczuciem dla biednej, samotnej Karin, która przecież nie miała pojęcia, że oni się z niej tak brzydko naśmiewają, podczas gdy to nawet nie była ona na tej imprezie! Podwójny smutek.
-Taaak, i wszystko się błyszczy- parsknął śmiechem, przyglądając się Jezusowi. Rety, ile on wypalił tej "magicznej rośliny"? Teraz to już na serio Filip będzie bał się tknąć jakichkolwiek papierosów. Nie dość, że po tych od bliźniaków wyprawiał dziwne rzeczy, to teraz jeszcze Joshua mu tu mówi, że te jego to też nie są takie zwykłe! No ja pierdziele, czy w tej Wielkiej Brytani nie ma zwykłych, normalnych, mugolskich fajek?
-Ja pierdziele- przełknął ślinę, spoglądając w dół. -I wysoko- zrobił minimalny krok w tył, a potem znów w przód i wychylił się za barierkę. Niby nic, niby trzecie piętro, przecież latał wyżej, ale jakoś tak poczuł się nieswojo. Na boisku nigdy nie patrzał w dół. Dobrze więc, że teraz też nie musiał tego robić, a Jezus skutecznie go rozpraszał i mógł wtulić się w niego, oprzeć o jego pierś i nie myśleć o tym, że jednak, ja pierdziele, tu jest wysoko, a on chyba odkrył, że ma lęk wyskości. Albo to przez te fajki od Jezusa! Tak, to na pewno to.
-Ej, nie żebym się bał, ale jakoś tak dziwnie tutaj. Wysoko, nie? Trzecie piętro. A co jakby teraz ten balkon się pod nami załamał? Dobra, nie, nie chcę o tym myśleć, ale musiałem to powiedzieć, bo jakoś tak. Od razu mi lżej- wzruszył ramionami. -Ale to dobra miejscówka, by porobić kawały innym ludziom. Moglibyśmy coś na nich pozrzucać albo coś w tym stylu. Kiedyś moi bracia chcieli wylać na mnie wiadro z jakimiś pomyjami, ale pech, bo trafili na mamę. I im się oberwało. Ale było zabawnie- zaczął chichrać się, jak głupi i nie przerywajac zaczął po omacku szukać czegoś w spodniach Jezusa. Nie, nie tego co myślicie! Owym czymś okazały się fajki, które załóżymy, że Australijczyk jeszcze miał. Filip wyciągnął je i zapalił nieporadnie i wciąż się smiejąc uniósł jedną z nich do ust. Nie miał pojęcia, jak i kiedy wysunęła mu się spomiędzy palców i poleciała w dół. Zapalona. Na czyjąś głowę. Ojej. A Filip roześmiał się jeszcze głośniej, po czym padł na ziemię ciągnąć za sobą Jezusa.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Specjalny




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyPon 21 Kwi 2014 - 14:30;

Nina Goldrey, choć sprawiała wrażenie osoby poukładanej, najwyraźniej potrafiła zaszaleć. Ostatnio założyła się z kolegą, ale zakład przegrała, ku uciesze wspomnianego chłopca. Niestety Ślizgon był idealnym przedstawicielem domu węża, wykazywał się niebywałym sprytem i załatwiał sprawy po swojemu, a wygrany zakład z Niną posłużył mu do wyrównania własnych porachunków. Ostatnimi czasy narzekał na pewną dziewczynę, Krukonkę, która na zajęciach z transmutacji bezczelnie postanowiła mu pokazać prawidłowe działanie zaklęcia. Nikt przecież nie będzie uczył go, jak się czaruje! Poprosił więc Ninę, aby wylała na głowę wspomnianej Krukonki wiadro ślazu. Umówił się z dziewczyną na dziedzińcu, a Goldrey miała kryć się na balkonie, razem z wiadrem wspomnianego ślazu. Pech chciał, że akurat w tym momencie na dziedzińcu pojawiła się Megan Vaye. Goldrey nie widziała z góry z kim ma do czynienia, a że Krukonka z opowieści Ślizgona miała być blondynką, bez wahania wylała ślaz na głowę Merlinowi winnej Vaye. Chłopak siedzący na dziedzińcu prawie położył się ze śmiechu i pogratulował głośno Ninie, szybko ulatniając się z miejsca wypadku.
Oj, Megan chyba nie była zbyt zadowolona!


Zaczyna którakolwiek z was!

______________________

Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Megan Vaye
avatar

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 25
  Liczba postów : 18
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8137-megan-vaye
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8139-sowka-dark#226149
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8140-megan-vaye#226151
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyPon 21 Kwi 2014 - 14:56;

Miał to być zwykły dzień w szkole. Nawet Megan miała dzisiaj dość dobry humor. Wstała, umyła się, wzięła torbę na zajęcia. Na śniadanie zjadła przepyszne naleśniki z czekoladą. W końcu z jej figurą i jej dbałością właśnie o nią, mogła sobie pozwolić na coś więcej niż jakiś tam jogurt, czy owoce. Poza tym, no miała ten dobry dzień prawda? Nawet zajęcia przeszła bez problemu i stresu. Bo choć może i była gryfonką to i tak lubiła i starała się przykładać do tej nauki, dlatego wszystkie zadania domowe jakie miała do zrobienia na dzień dzisiejszy wykonała i bez stresu mogła poświęcić się całkowicie lekcji. Po prostu zaczął zwykły ale zarazem jakoś taki lepszy dzień.
Do czasu....
Co ją podkusiło do tego aby jeszcze zajść do biblioteki zanim skieruje swoje kroki do dormitorium gdzie będzie mogła legnąć na łóżko, włączyć sobie jakąś głośną muzykę i oddać się lenistwu, ewentualnie poczytaniu jakiejś książki. Co ją do tego podkusiło? Przecież wszystko na zajęcia miała już zrobione, zachciało się jej dodatkowej wiedzy i masz babo placek. Tym samym naraziła się na całkowite zniszczenie nie tylko swojego dnia, ale również ubrań i włosów. Czemu? No przecież odpowiedź jest prosta, chociaż nie tak banalna jakby ktoś się spodziewał. Wychodziła z zamku i chciała sobie przejść przez dziedziniec aby dotrzeć do swojego celu podróży. Patrzyła przed siebie z wysoko podniesioną głową, bo przecież czemu by miała się rozglądać na boki, albo tym bardziej na balkon pod którym właśnie przechodziła. Przecież to niedorzeczne. Chociaż w sumie dobrze, że tego nie zrobiła. Bo gdy tylko postawiła parę kolejnych kroków, usłyszała plusk, i w jednej chwili stała cała mokra, i cała w szlamie. Gdyby podniosła tą głowę do góry pewnie wszystko by wpadło jej do ust, nosa i oczu. Lepiej że przynajmniej od tego się uchroniła. Ale zniszczyła się jej przez to jej ukochana, nabijana ćwiekami kurtka!
W jednej sekundzie uśmiech na jej twarzy zniknął, a pojawił się nawet nie grymas ale po prostu to spojrzenie, natychmiastowej chęci mordu na kimś kto odważył się na to aby zrobić jej taki dowcip. Usłyszała jak ktoś komuś gratuluje. Wolno odwróciła głowę w tą stronę i zobaczyła uciekającego ślizgona. Ten tylko gratulował, poza tym był na dole, więc to nie on mógł dokonać tego paskudnego czynu. Starła trochę szlamu z czoła, które było blisko jej oczu, i odwróciła się przodem powoli do balkonu spoglądając na dziewczynę. Na dodatek Gryfonkę! Świat oszalał! Dobrze... należy poznać powód tej zniewagi... a różdżkę wyciągnie za chwilę aby dać nauczkę tej dziwaczce.
- Życie Tobie nie miłe kobieto? - spytała spokojnie z widoczną wściekłością w głosie -- Zacznij się modlić do kogo tam chcesz abym nie zaczęła się wspinać po tym murze aby ciebie dopaść. - dodała jeszcze zrzucając z siebie trochę szlamu.
Powrót do góry Go down


Nina Goldrey
Nina Goldrey

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 98
  Liczba postów : 99
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8009-nina-goldrey#224330
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8367-nina-goldrey#235625
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8134-nina-goldrey#226097
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptySro 23 Kwi 2014 - 22:42;

//Wybacz, że to tyle trwało ale musiałam trochę ogarnąć swoje życie. Ale już jestem zwarta i gotowa! :)

Nina uwielbiała zakłady i to właśnie często ją gubiło i było jej słabością. Niestety nienawidziła przegrywać ale tak zdarzyło się i tym razem. Na dodatek ślizgon postanowił to bezczelnie wykorzystać do wyrównania rachunków tak, że jeszcze Ninie mogło się za to nieźle oberwać. No ale zakład to zakład, dziewczyna była w miarę uczciwa więc musiała to zrobić. W sumie to wydawało się całkiem zabawne chociaż osobiście nie chciałaby zostać oblana szlamem, trochę przykra zemsta.
W każdym razie weszła z wiadrem na wskazany przez ślizgona balkon i cierpliwie czekała na blondynkę, która miała przyjść. I rzeczywiście się zjawiła. Nina chwilowo się zawahała ale w końcu to zrobiła, przecież starała się być honorowa i przyjmować do siebie porażkę. Lekko się uśmiechnęła kiedy ślizgon się zaśmiał ale mina szybko jej zrzedła kiedy okazało się, że to nie do końca ta dziewczyna. Do tego dosyć wściekła dziewczyna. Bo w końcu kto by się nie wściekł gdyby ktoś z własnego domu zrobił mu taki wredny dowcip? I do tego miała taką śliczną kurtkę! Ninę aż zabolało kiedy wylądował na niej szlam.
Przeklęła głośno pod nosem kiedy ślizgon dał nogę. No pewnie, nawet nie zostanie i nie przyzna się, że to wszystko był jego pomysł! Damn! I na dodatek nie zdążyła się schować zanim blondynka się zorientowała, że to ona jest sprawcą całego zajścia. I jak ona w ogóle miała to wytłumaczyć?
Nie ważne, na początku postanowiła do niej zejść ryzykując trwałe uszkodzenia fizyczne i tak też zrobiła. Popatrzyła na nią bezradnie i podrapała się po głowie. I co ona miała powiedzieć?
-Um... wybacz - sapnęła -To wszystko jego wina. Przegrałam zakład, a on chciał się odegrać na takiej jednej, która miała blondynką i tak jakoś byłaś w złym miejscu o niewłaściwym czasie. Możesz iść i na mnie naskarżyć aaaaalbo możemy się dogadać i na przykład iść na mugolskie wino, które udało mi się przemycić. - zaproponowała.
Powrót do góry Go down


Megan Vaye
avatar

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 25
  Liczba postów : 18
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8137-megan-vaye
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8139-sowka-dark#226149
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8140-megan-vaye#226151
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptySro 23 Kwi 2014 - 23:02;

// Spoko nic się nie stało, życie prywatne najważniejsze ;]//

Megan pomyślała od razu kiedy dziewczyna się schowała do środka zamku, że chce definitywnie uciec. I blondynka miała na to jej pozwolić?! Co to to nie! Nikt nie ucieknie przed sprawiedliwością! Już miała ruszyć w stronę zamku, chcąc znaleźć tą osobę która dokonała tak haniebnego czynu, ale chyba sama osóbka stwierdziła, że powinna ją dotknąć sprawiedliwość. Kiedy ta się zbliżała do Vaye, ona zaś zastanawiała się co jej takiego uczynić, aby również została ukarana.
Tortury? Skąd ona by znalazła salę tortur w tym zamczysku. Może by ją zamknąć w jakimś pomieszczeniu pełnym robactwa, czy czego tam się dziewczyny typowo boją? Ale w sumie jak na osobę która postanowiła wylać szlam na obcą dziewczynę to raczej nie bała się tego typu rzeczy. Kurcze, no Megan miała pustkę w głowie, i teraz pytanie czy z powodu złości czy może po prostu nie wiedziała co wymyślić.
Słuchała na razie ze spokojem, tego co dziewczyna ma do powiedzenia strzepując przy okazji z siebie te większe ilości szlamu. Może powinna użyć zaklęcia oczyszczającego? Byłoby szybciej, ale w sumie, tym samym dziewczyna która przed nią stała, miała więcej czasu na wykombinowanie wymówki. Chociaż... to co mówiła wydawało się sensowne... chwila....czy ona powiedziała wino? No to jest w sumie bardzo dobre przekupstwo. Ale nie aż tyle. Bo jeśli okaże się, że kurteczka Meg ulegnie zniszczeniu, to zostanie ta dziewczyna zamordowana brutalnie.
- To co mówisz wydaje mi się w miarę sensowne, zwłaszcza, że ten ślizgon od siedmiu boleści uciekł na mój widok. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal mam na sobie masę szlamu. Jednak wizja dobrego mugolskiego wina... trochę mnie przekupiła... ale jednak... - powiedziała po czym chwyciła sporą część szlamu z siebie i... po prostu rzuciła na bluzkę dziewczyny. Tak po prostu przyszło jej do głowy aby podzielić się tą radością z nią. Ale w sumie... to nie tyle. Chwyciła jeszcze trochę więcej szlamu, i pięknie uformowała jej kapelusz z tego na głowie. - Teraz jesteśmy mniej więcej kwita. Jeśli poczęstujesz mnie większością tego wina, i dopierzesz mi moje ciuchy... myślę, że zapomnę o zabiciu ciebie i całej twojej rodziny. - odparła dziewczyna patrząc na koleżankę z domu. Chyba miała dobry humor bo jej trochę wściekłość przeszła...
- Jestem Megan Vaye... a i jeszcze jedno... jeśli w którymś miejscu moja kurtka będzie zniszczona... to jednak ci tego nie wybaczę... - dodała jeszcze ostrym złowrogim tonem
Powrót do góry Go down


Nina Goldrey
Nina Goldrey

Student Gryffindor
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 98
  Liczba postów : 99
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8009-nina-goldrey#224330
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8367-nina-goldrey#235625
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8134-nina-goldrey#226097
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyPią 25 Kwi 2014 - 21:36;

/Od razu ostrzegam, że jutro wyjeżdżam do Kazimierza ale w niedzielę wracam. No i w długi weekend mogę być w kratkę albo nie być zależy w jakim będę stanie żeby pisać na telefonie

W sumie taka myśl może i przeszła jej przez głowę ale Nina nie była taka. No może gdyby rzeczywiście była pomysłodawczynią tego dowcipu i w ogóle ale skoro mogła w jakiś w miarę normalny sposób wytłumaczyć tą sytuację to postanowiła spróbować.
Haha co do sali tortur to Nina nie miałaby większego problemu by takową znaleźć... albo nawet sobie zbudować. W sumie to był całkiem niezły pomysł żeby wszyscy o tym wiedzieli, jeszcze bardziej się jej bali i jej nie zaczepiali. A co do robactwa, pająków, węży et cetera to jej to w ogóle nie ruszało. Cóż, nie była typową laską. W końcu sama miała czarnego, przerażającego węża którego kochała jak własne dziecko. Cóż, Nina na jej miejscu już miałaby w głowię milion pomysłów jak "umilić" życie sprawcy takiego dowcipu. Nie zaślepiłby jej nawet szok. I nie, nieee, wcale nie była sadystką czy coś!
-Haha to widzę, że rachunki wyrównane - zaśmiała się kiedy dziewczyna rzuciła na nią szlam i szybko starała się go z siebie strzepać. Ale włosy na których punkcie Nina miała świra to już była duża przesada!! No ale co miała zrobić, nawrzeszczeć na dziewczynę, którą przed chwilą całą oblała? Po prostu się opanowała i użyła zaklęcia oczyszczającego bo gdyby to leżało sekundę dłużej na jej włosach to dostałaby szału.
-Pewnie, wystarczy użyć zaklęcia i po sprawie. Nina Goldrey. Kurtka będzie nietknięta, wszystko da się wyklepać - puściła do niej oczko, a następnie skinęła głową żeby dziewczyna szła za nią do miejsca, w którym miała zbunkrowane wino. No przecież nie trzymała go w dormitorium, nie była na tyle głupia. Przecież mógłby je znaleźć jakiś prefekt albo inni uczniowie i rozpić je bez Niny!
W każdym razie wyszły za róg zamku, gdzie przeważnie nikt nie chodził i brunetka często wychodziła tam na papierosa lub po prostu szlajała się bez celu. Potem przeszła przez dziurę w murze, przy której stało duże drzewo, wyciągnęła butelkę z krzaków i zadowolona z siebie usiadła pod drzewem.
Powrót do góry Go down


Gwen von Ingersleben
Gwen von Ingersleben

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 297
  Liczba postów : 523
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyPią 16 Maj 2014 - 17:53;

Pogoda znów była iście angielska, czego Gwen najbardziej nie lubiła w tutejszym klimacie. Zdecydowanie wolała słońce, albo chociaż każdy inny rodzaj pogody byleby nie padało.
Mogła wtedy wyjść na zewnątrz i miło spędzić czas na dworze. Nie dało się o Puchonce powiedzieć, że trzeba było ją wołami wyciągać na dwór. Sama chętnie wychodziła.
Drugim minusem deszczowej pogody było to, że włosy dziewczyny zaczynały się puszyć przez wilgoć przez co wyglądała nieco komicznie. Pomijając jedna te niedogodności, Gwen miała potrzebę zażycia świeżego powietrza. A ponieważ padało bezpośrednio nie mogła wyjść bez parasola.
Dlatego też zamiast wyjść na błonia, dziewczyna postanowiła posiedzieć i popatrzeć na dwór z bezpiórego miejsca pod dachem. Wybór padł na balkon nad dziedzińcem. Droga do niego zajęła Puchince nieco czasu, jako że musiała wynurzyć się z czeluści swojego pokoju wspólnego w lochach.
Zanim jednak wyszła opatyliła się w miarę ciepło i poszła. Gwen ciężko było wysiedzieć w jednym miejscu dlatego też często się przemieszczała po zamku. Dzięki temu znała go bardzo dobrze.
Opuściwszy lochy powędrowała schodami w kierunku wież. Zawsze podobał jej się widok z wysoka, który bardzo różnił się od tego, z czym ma się na co dzień od czynienia.
Dotarłszy na miejsce wspięła się po marmurowych spiralnych schodach. Od razu poczuła się lepiej, gdy tylko poczuła na twarzy powiew świeżego powietrza.
Powrót do góry Go down


Willis Lowell
Willis Lowell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : ścigający
Galeony : 127
  Liczba postów : 134
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8560-willis-lowell#241988
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8563-chodz-pomarudzisz#242056
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8562-willis-lowell#242053
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptySob 21 Cze 2014 - 19:11;

Jedną nogą to Willis był już na wakacjach. Gdziekolwiek. W Europie. Azji. Australii czy Afryce. Miejsce najmniej ważne w tym wszystkim było. Odpoczynek się liczył, przygoda. Cokolwiek, aby tylko wyrwać się na chwilę z Anglii. Nie na długo, bo i tak w planach miał większość czasu przesiedzenie w warsztacie. Aby ojca odciążyć i pokazać mu, że nadaje się do tego, aby warsztat po nim przejąć. Nie uznawał tego jako przykry obowiązek. W ogóle żaden obowiązek to dla Willisa nie był. Przyjemność tylko. Od dawna marzył tylko o tym. Już jako dziecko uwielbiał przesiadywać w warsztacie i patrzeć jak ojciec te wszystkie maszyny naprawia. Zadawał dużo pytań, aby wszystko lepiej pojąć i jak tylko miał okazję ku temu to się uczył fachu. Nie trzeba było dużo czasu, zanim sam zaczął ogarniać te prostsze naprawy, a z czasem i większymi się zajął. Dla innych jego plany wakacyjne mogły okazać się nudne, ale najważniejsze, że jemu odpowiadały. Dlatego dni już odliczał, żeby tylko wyjść z tego zamku i zapomnieć o nim na dwa miesiące.
Ostatnio miał Willis wrażenie, że z Quillianem to się w chowanego bawią. Świadomie, bądź mniej świadomie czasem. Szukał go ostatnio, ale oczywistym było, że nie znalazł! Nawet się zabierał do tego, aby list do niego wysłać, ale został uprzedzony. Widać brat się za nim stęsknił bardziej, niż był to w stanie sobie wyobrazić. Albo sprawę miał. Chyba wolał Willis, aby o to drugie chodziło. Bo inaczej musiałby się zacząć martwić poważnie o swojego bliźniaka. Stanął na balkonie i jak tylko zorientował się, że Quilliana jeszcze nie ma usiadł na barierce, nogi na drugą stronę przewieszając. Zgarbił się lekko, kiedy papierosa w kieszeni szukał i w takiej pozycji już został. Był tylko ciekaw jak długo przejdzie mu czekać.
Powrót do góry Go down


Quilllan Lowaell
Quilllan Lowaell

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : pałkarz
Galeony : 11
  Liczba postów : 90
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8605-quillan-lowell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8606-sowasowasowaquillana
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptySob 21 Cze 2014 - 21:31;

To wcale nie było przecież tak, że Quillan unikał bliźniaki. On po prostu nie obnosił się z tym, że jest. Co by tamtemu trochę kłopotu przysporzyć i popatrzeć jak to zabawnie, gdy ten go szuka i znaleźć nie może, bo myśli np. że w lustro patrzy, a tu brat. Ale tutaj trzeba zniszczyć marzenia willis'owe, bo widać że chłopaka wyobraźnia poniosła szczególnie jeśli chodzi o dziedziczenie warsztatu. Bowiem istniały tylko dwie możliwości, albo to Quillan odziedziczy interes po ojcu, albo oni obaj. Nigdy sam Willis, bo Quillan to zdecydowanie większe zdolności miał i to należało zauważyć i przyjrzeć się temu dokładnie, bo to faktycznie było dość znamienne dla tej parki. W każdym razie nie da się uniknąć spotkania z faktem, że to Q. zaproponował spotkanie i kierował się tu teraz z kieszeniami wypchanymi paczkami papierosów. W prawej (o ile dobrze pamiętał) dzierżył Volde-Morty, a w drugiej Zjednoczone Wile, które był zmuszony kupić przez brak w sklepie Wiz-Wizów, co go kompletnie zdenerwowało. Ale z całej trójki tych nazw, to najbardziej chyba lubił popalać Volde-Morty przez to, że niewiele osób znało ten rodzaj tytoniu, a miał on magiczne właściwości, które ogarniały to, że ktoś kto nigdy nie palił ich nie mógł wyczuć smrodu palonej gumy. Zatem to było zajebiste, bo przecież w kadrze pedagogicznej wszyscy tacy święci, więc z pewnością nie palili Volde-Mortów, a dzięki temu Quillan spokojniej spał. Niż by jakiś frajer ostatni miał mu punkty odejmować za to, że po prostu żyje i robi co chce. Też mi nie do czekanie. W każdym razie szedł na ten balkon zadowolony z życia i nawet kaptur na głowę zasunął, bo padało i jakoś ogólnie pogoda zjebana była. W każdym razie pojawił się nawet nieszczególnie spóźniony, bowiem pewnie kilka minutek.
- No siema moja cnotko. Kogo ostatnio ruchałeś? Trzeba porównać statystki. - Zaczął od razu rozmowę i podał mu rękę na przywitanie, by zasiąść obok brata i wyciągnąć paczkę z lewej kieszeni w wyniku czego podał bratu Zjednoczone Wile, a potem to zorientował się, że zapalniczki nie ma.
- Masz ogień? - A potem zaśmiał się na cześć swojej nieudolności. - Pieprzyć to, jestem czarodziejem. - Dodał prawie melodyjnym głosem i fajka odpalił końcem różdżki, potem to nawet bratu tą uczynnością dopomógł.
Powrót do góry Go down


Willis Lowell
Willis Lowell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : ścigający
Galeony : 127
  Liczba postów : 134
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8560-willis-lowell#241988
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8563-chodz-pomarudzisz#242056
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8562-willis-lowell#242053
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyNie 22 Cze 2014 - 13:35;

Dla Willisa oczywistym było, że to on warsztat dostaje. Jeszcze ewentualnie pogodziłby się z tym, gdyby obaj go odziedziczyli, ale na pewno nie sam Quillan. Widać myśleli podobnie, każdy chciał warsztat dla siebie i najgorsze co mogło ich spotkać ze strony ojca to fakt, że przepisałby go na brata. Ale tak to już między braćmi było, że na tym polu to ze sobą konkurowali i chcieli jeden drugiemu pokazać kto jest w tym lepszy. W innych dziedzinach już tak nie było. Tylko zawsze wszystko rozbijało się o ten warsztat. Nie żeby z tego powodu kłócili się czy skakali sobie do oczu. Na razie, bo może inaczej wszystko wyglądać jak ojciec w końcu zadecyduje dla którego to wszystko zostawi. Zdążył wypalił już papierosa i zmienić pozycję na barierce kilka razy. Kręcił się tak bardzo jakby czekał na jakąś ważną wiadomość, ale już tak Willis miał, że czasem nie potrafił sobie znaleźć miejsca. Dobrze, że Quillan nie kazał na siebie więcej czekać, bo jeszcze zacząłby się pokładać na posadce przed barierką balkonu, aby tylko znaleźć sobie jakieś miejsce. Dobrze, że nie musiał tego robić.
- Siema, kurwa siema. Z tych przyjezdnych to są dopiero kurwa laski - nie spodziewał się, że Quillan zacznie inaczej rozmowę. Zawsze od tego samego, ale nie żeby jakoś bardzo mu to przeszkadzało. Bo jakoś nie widział tego, aby teraz siedzieli i o pogodzie gadali albo czymś równie smutnym - Długo jeszcze tutaj będą siedzieć? Bo kilka to jeszcze trzeba zaliczyć, aby świat był piękniejszy.
Papierosów to nigdy nie odmawiał. Potrafił dużo wypalić na raz, więc to, że prze chwilą skończył jednego nie robiło na nim wrażenia. Sięgnął jak tylko brat go poczęstował, a później jeszcze od razu mu podpalił. Dla Willisa to mało ważne było co palił. Niby miał swoje ulubione papierosy, ale jak one się skończyły albo ktoś częstował go innymi to nie narzekał. W końcu najważniejsze w tym wszystkim było, że miał co palić.
- Pierdole, uuuuuu i bystry. Kurwa i Ty jesteś moim bratem? - tak pięknie skomentował pytanie o ogień. W ogóle najlepiej by było jakby się nie odzywał teraz wcale. No, ale nie mógł tak przejść obojętnie zupełnie obok tego co przed sekundą usłyszał. Obrócił między palcami papierosa, a później przeniósł wzrok na Quillana. - A teraz już bez pierdolenia. Znów komuś trzeba wpierdolić?
Powrót do góry Go down


Quilllan Lowaell
Quilllan Lowaell

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : pałkarz
Galeony : 11
  Liczba postów : 90
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8605-quillan-lowell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8606-sowasowasowaquillana
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyWto 24 Cze 2014 - 19:51;

Quillan już tak miał. Pojmując siebie często nie jako bliźniaka, ale oddzielną jednostkę dzierżył w sercu nadzieję, że to on odziedziczy warsztat. Szczególnie biorąc pod uwagę żałosne zagrywki Willisa na polu podrywania kobiet. Jak się nazywała ta jego ostatnia miłostka? Jak ciasto. Ciasto miało to do siebie, że dzieliło się je dla wielu osób. Jego dziewczyna też miała zwyczaj, żeby sobą częstować wszystkich dookoła. Quillanowi jednak nigdy jakoś nie smakowało. Brzydził się na samą myśl patrząc na tych dwoje trujących sobie czas. Dlatego odetchnął z ulgą gdy tylko się rozeszli. Gdyby tylko wiedział, że znów się ku sobie mają. To niech Merlin go ma w opiece, ale wszechmocne wymioty zalałby cały Hogwart, a on sam chyba uciekłby stąd jak najdalej. Albo po prostu wydłubałby sobie oczy co by na nich nie patrzeć, ale to już za dużo poświęcenie. Za duże, bo w istocie to jak potem gapiłby się pod maską samochodu na bebechy swojej kochanki, co by doprowadzić ją do stanu używalności? Faktycznie nie byliby oboje tego warci. Na całe szczęście od dłuższego czasu Willis nie denerwował brata newsami o swojej "pięknej" i "wiernej" dziewczynie, a raczej byłej. Także mógł mu odpuścić i nawet ojca przestał informować o tym jak nieodpowiedzialnego syna ma i że pod żadnym pozorem nie wolno Willisowi warsztatu oddawać, bo jedyne co zrobi to pewnie źle zainwestuje ciężko zarobione ojcowskie pieniądze. Przecież wybory partnerek świadczyły o człowieku! Dlatego Quillan testował wszystkie po kolei, żeby wybrać taką najlepszej jakości, a że po drodze płacz rozchodził się z prędkością światła, to już nie jego wina. Każda maszyna warkocze. Tak czy owak stał teraz paląc papierosa i wypuszczając powoli obłoczki dymu. Nudziło mu się kurewsko, Willisa nie widział już dawno. A patrzenie w lustro nie liczy się w tym przypadku, więc zmierzył tego mniej dorodnego wzrokiem i roześmiał się na cały głos.
- Myślisz, że przychodziłbym Cię prosić oto, żebyś kogoś za mnie pobił? Pojebało Cię? To ja z naszej dwójki mam wykurwiste muły i w ogóle. Ogarnij temat. Ja to siła. Ty to tło. - Zawsze lubił z brata tak żartować, bo czymże byłoby rodzeństwo bez wiecznego podkreślania tego, które jest słabsze? Tym bardziej, że to niemiło tak wypominać Quillowi, że zapomniało mu się jak odpalić papierosa. Jakoś przyzwyczaił się do posiadania przy sobie zaczarowanej zapalniczki, która buchała ogniem w wymarzonym kolorze. Quill zwykle marzył tylko o tym, by odpaliła, więc kolor tradycyjny miała. Ale pieprzyć to.
- Przyjezdne to dobre dupy? Które Willis? Śmieszna jest ta z kolorowymi włosami z zielonych. Lilka czy jakoś tak. Wyruchałbym ją, ale jakaś cicha. Chociaż takie są najlepsze. Ta twoja była tak darła ryja, że nie dziwie się, że ją w pizdu zostawiłeś. Dobry ruch, już chciałem Cię z rodziny wyjebać. - Podzielił się z Willisem swoimi przemyśleniami, a zaraz potem zaciągnął się porządnie.
Powrót do góry Go down


Willis Lowell
Willis Lowell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : ścigający
Galeony : 127
  Liczba postów : 134
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8560-willis-lowell#241988
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8563-chodz-pomarudzisz#242056
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8562-willis-lowell#242053
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptySro 25 Cze 2014 - 9:58;

Śmieszne to wszystko trochę. Jeżeli chodzi o Szarlotkę, bo zazwyczaj dziewczyny jak dzielą braci to wygląda to zupełnie inaczej. W tym przypadku nie chodziło o to, że przespał się z nią Quillan. Albo czy leciał na nią. W ogóle nie był nią zainteresowany, delikatnie to wszystko ujmując. Willis miał dość jego pieprzenia. Całego tego gadania. Wiedział swoje i nie zamierzał się w tej kwestii z nikim innym, poza samym sobą, zgadzać. Może i mieli z Szarlotką swoje wzloty i upadki. Dobra to była popieprzona relacja na tyle, że Willis już nie wiedział czasem gdzie jest góra, a gdzie dół. Coś miała ona w sobie. Przyciągało go to we wtorek. W piątek odpychało. Zazdrosny był jak cholera, ale nic dziwnego. Mając przy boku taką panienkę to inni faceci tak czy inaczej nie mogli opanować ślinienia się. Dobrze, że Quillan mógł. Musiałby mu wtedy Willis porządnie wpierdolić. A nie chciał dawać bratu po mordzie. I tak już był skrzywdzony przez los, że on był tym lepszym bliźniakiem. Cokolwiek by się nie kryło pod tym hasłem. Wystarczy na nich spojrzeć i od razu wszystko widać. W oczach. Bo tak to byli identyczni. No i jeszcze po postawie. Wystarczyło spojrzeć na nich jak stali obok siebie. Dużo to daje tak czasem z dystansu przyjrzeć się ludziom. Jak stoją. Jakie gesty wykonują. Naprawdę.
- Noooooo… - czasem tak Willis inteligentnie bratu odpowiadał, ale to ze strachu przed tym, że jak powie więcej słów na raz to go nie zrozumie. Taki żarcik. Bo Willis to bardzo brata kochał i jakby trzeba było komuś wpierdolić to nie ma zmiłuj - O tak. Cały jesteś wykurwiście wykurwisty - nie chciało się już Willisowi po raz kolejny przytaczać tych wszystkich sytuacji kiedy to bił się za Quillana. Albo stawali po jednej stronie przeciwko innej bandzie. Różnie to bywało przez te wszystkie lata. Ale skoro nie chciał to niech później do niego z płaczem nie przychodzi.
- No oczywiście, że dobre. Zawsze to kurwa coś nowego - tak to w głowie Willisa wyglądało. Pewnie na początku nie zwracał na nie większej uwagi, bo z Szarlotką się prowadzał. Jednak od czasu kiedy znów nie są razem to nadrobił stracony czas. Spojrzał na brata kiedy ten mówił o jakiejś Lilce, ale Willis to z imion nie znał tych dziewczyn. A włosy? Kolorowe? Bo to jedna takie miała. Tak czy inaczej zapamiętał Wilis, aby się rozejrzeć za taką - Może w końcu coś poruchasz - jakkolwiek by to zabrzmiało, to z takim zamierzeniem mówił to Willis. Kiedy tylko Quillan zaczął mówić o Szarlotce zaczął kręcić nosem. Wiedział od zawsze, że bratu nie podoba się ona w żaden sposób. Niemniej takie gadanie tylko Willsa wkurwiało. Nawet wtedy kiedy nie byli już z Szarlotką razem - Skończ kurwa. Powtarzasz to w kółko. Co ci ona zrobiła? Albo czego nie chciała? - w sumie to nie znał przyczyny dlaczego to Quillan tak bardzo nie przepadał za Szarlotką. Jakoś nigdy nie wnikał przyjmując wszystko jakim było, ale może w końcu czas najwyższy aby się dowiedział czegokolwiek. Słówko jakieś by mu bliźniak na ten temat powiedział. Dwoma też by nie pogardził.
Powrót do góry Go down


Quilllan Lowaell
Quilllan Lowaell

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : pałkarz
Galeony : 11
  Liczba postów : 90
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8605-quillan-lowell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8606-sowasowasowaquillana
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyPią 27 Cze 2014 - 0:08;

Miał tak, że nie znosił gdy musiał tłumaczyć bratu podstawowe rzeczy. Quillan miał chwile gdy czuł tą rodzinę jak krzywy obowiązek niż cokolwiek, co powinno stanowić dla niego wsparcie. Nie pchał się zbyt do tego, co by gwiazdorzyć. Zostawiał ten wieniec dla Willisa, ale denerwowało Quilla jedno. Że brat podejmował złe decyzje, które ważyły na jego dalszym życiu. Np. nawet to znalezienie dziewczyny. Jest ich miliony, dziwki się pomija. A on po nie sięgnął. Miał mu w oczy powiedzieć, że pieprzy kogoś kto jest pospolitą kurwą? Jak można kogoś takiego kochać, albo uznawać, że tak jest? Quillan wiedział, że nie ma szans z tą dziewczyną, więc po prostu miał warunek w głowie. W odpowiednim momencie zażąda od Willisa decyzji. Albo warsztat i rodzina, albo ta kurwa. Wybór pewnie był prosty dla drugiego Lowella. Miłość determinowała dla niego wszystko, nawet zmysł wzrok, który mu odłączono. Chciał tą panną rzucić o ścianę, skatować do nieprzytomności i zapytać dlaczego ze wszystkich facetów w zamku postawiła sobie za punkt honoru kurwić się ze wszystkimi, ale jego brata okłamywać? Gdyby chociaż była wyjątkowa… Nie była. Taka jak wszystkie. Chuda, płaska, makijaż rozmazany, oczy spite… Czym się wyróżniała? Kształtem dupy? „Hej Ty, masz dupę jak donicę. Będziesz moją wybranką?”. Dobre, że Quillan pierdolił geometrię. W każdym razie teraz zauważył jak Willis się obruszył i zrozumiał, że bratu wcale nie przeszło, a koszmar w postaci puszczalskiej Ślizgonki będzie ich prześladował jeszcze przez długi czas. I jeśli był tu ktoś, komu należał się solidny wpierdol to był to pozbawiony rozumu Willis, który chyba uważał, że nauczy się zaklęcia odnawiać cnotę i wtedy dziewczyna będzie jego.
Zaciągnął się zatem papierosem powoli wypuszczając obłok domu z ust i uśmiechnął się szyderczo do bliźniaka. Zeskoczył również z barierki, bo wraz z pytaniem Willa poczuł wszechogarniające go obrzydzenie do niego, co zdarzało mu się nadzwyczaj rzadko.
– Willis mam Ci powiedzieć dlaczego z niej tępa szmata czy wyjaśnić Ci że zawód puszczalskiej dziwki wykonuje już w ramach hobby? Ruchała się już z każdym oprócz ludzi, którzy brzydzą się chorobami płciowymi. Badałeś się? Może te dupy, o których tak napierdalasz są właśnie zagrożone jakąś kiłą. Albo wiesz co? Pierdoli mnie to. To są Twoje pieprzone decyzje, tylko ogarnij się w temacie, że ta suka wchodzi pomiędzy nas cały czas. I to nie dlatego, że ma zajebistą dupę. Jest rozjechana pewnie jak szlaki turystyczne. Rozjebuje nas przez to, że ja wiem, że Ty możesz osiągnąć więcej i mieć kogoś lepszego niż JĄ. Zastanów się Willis dziewczyna użytku publicznego czy prywatna? – Kiedy tylko skończył uzewnętrzniać swoją frustrację wzniósł głowę ku niebu, co by wciągnąć powietrze, a potem znaleźć siłę do mówienia dalej.
– Gdybyś ją po prostu pierdolił. Ale Ty sam siebie oszukujesz. Pierdol kogo chcesz. Oddałbym chyba nawet jebaną nerkę, kawał wątroby, rękę, nogę, żeby się od Ciebie odjebała. Ale wiesz dlaczego tego nie zrobi? Bo jest pieprzoną pijawką. Czepia się takich jak Ty, bo jesteś łatwy. Miałeś być kurwa zdobywcą, a sidła Cię laska z przebiegiem samochodu, którego ojciec nie sprzedaje z sentymentu. Ona, Ty. Ty jesteś moim bratem. Ogarniesz się. Ona zabiera Ci mózg. – Podzieliwszy się spostrzeżeniami zwyczajnie czekał nawet gotowy na cios. Przecież i tak ta gadka nic nie dała. Ich rodzina była już rozbita, czemu by nie zrobić tego do końca? Willis teraz mógł tego dokonać jednym ruchem. Prostym słowem. A Quillan? On nie ma znaczenia.
Powrót do góry Go down


Willis Lowell
Willis Lowell

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : ścigający
Galeony : 127
  Liczba postów : 134
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8560-willis-lowell#241988
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8563-chodz-pomarudzisz#242056
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8562-willis-lowell#242053
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyNie 29 Cze 2014 - 19:30;

Z wyborami jest tak, że zawsze są złe. Myślisz, że są dobre, ale po czasie i tak myślisz co by było gdyby… Pierdolenie, że jest inaczej tego nie zmienia. Nienawidził Willis kiedy go stawiano w takiej sytuacji. Bez wyjścia. Niczego tak naprawdę. Wybierz. Weź. Zapomnij. Dlaczego ktokolwiek miałby mu kazać cokolwiek wybierać. Sam Willis to przecież robi. Każdego dnia decyduje o mniejszych rzeczach. Większych. Każdych. Dokładanie mu wyborów nie jest dobrym rozwiązaniem czegokolwiek. Patrzył na papierosa, który powoli zaczynał się wypalać. Każdy kiedyś się podobno wypalał. Najlepsi. Chyba, że odchodzili. Sami decydowali o swoim losie. Taki też chciał być Willis.
Nie zarejestrował momentu w którym Quillan zeskoczył. Jak tylko mówić zaczął odwrócił się i zdziwił się, że już brata nie było obok. Mocniej za siebie zerknął. Zacisnął zęby, kiedy tamten zaczął mówić w taki sposób o Szarlocie. Sam ją ranił. Mocno. Czasem za bardzo. Jednak to było co innego. Ta złość. Nienawiść. Sam chciał wiedzieć. Sam kazał mu wypowiedzieć te wszystkie słowa. Zacisnął dłonie w pięści i nie zwrócił uwagi na to, że papieros mu wypadł. Nie ważne to teraz było. Wszystko przestało takie być. Zaraz znalazł się przy Quillanie. Złapał go za bluzkę i mocno przyparł do ściany. Przydusił go do niej nie odzywając się ani słowem. Zamiast tego patrzył się na brata. Nie chodziło w tym spojrzeniu o przestraszenie kogokolwiek. Nigdy nie miał tego na celu, za dziecinne to Willis uważał. Nie żeby teraz zachowywał się dojrzale, ale kiedy chodziło o Szarlot to wszystko stawało na głowie.
- Wchodzi między nas? Co ty pierdolisz w ogóle? To ty swoimi gadkami jebiesz wszystko. Kumasz? Wpierdalasz się w coś do czego chuj ci powinno być - zacisnął mocniej pięść na jego bluzce nie pozwalając mu na wykonanie żadnego ruchu. Widać było po Willisie, że był wściekły. Za długo pozwalał sobie, aby wszystko działo się poza nim. Zbyt długo. Teraz to był impuls. Chwila. Nie myślał, a działał - Odpierdol się od niej. Ode mnie zresztą też. Ona się wpierdala? Ty robisz wszystko. Ty kurwa. Nikt więcej. Jebie mnie twoje zdanie. Twoja jebana opinia na każdy temat. Ty mnie jebiesz. Ze wszystkimi swoimi problemami. Ze swoimi wszystkimi jebanymi żalami. Jestem, kurwa, jestem. Nie da się tego ukryć - mówił z żalem. Nawet nie starał się tego ukryć, bo to bez większego sensu było. Nigdy nie starał się przed bratem niczego ukrywać, więc teraz nawet nie chciał tego robić. Nie widział w tym sensu. Nie miał siły, aby z nim gadać. Patrzeć na niego. Ciągnąć gadkę o Szarlocie. Swojej Szarlocie - Po to chciałeś mnie kurwa wiedzieć. Aby po niej pojeździć. Pojeździć po mnie. Jeb się Quillan. Idź do swoich puszczalskich dup. Zerżnij je jeszcze raz, ale wcześniej upewnij się, że na pewno twoje imię będą jęczały.
Brakowało mu teraz papierosa. Dymu, który na pewno by nie uspokoił, ale czegoś czym mógłby zająć dłonie. O to w tym chodziło. O zajęcie rąk. O nic więcej. Zaczął puszczać brata. Jego bluzkę, która nie była teraz w najlepszym stanie. Ale nie mógł. Nie mógł tak po prostu darować mu słów. Tego, że uważał, że Szarlota się między nich wpycha. Bo tego tak nigdy nie odbierał. Nie robiła tego. Mało tego, zależało jej chyba najbardziej z całej trójki, aby bliźniacy mieli ze sobą dobry kontakt. Już miał dopuścić. Pokręcić głową i sięgnąć po papierosa, ale ostatnie słowa Quilla zadziałały na niego. Sięgał już do kieszeni kiedy ten jeszcze mówił. Nie wytrzymał Willis. Zacisnął mocniej pięść, a później bez słowa przywalił bratu. Mocno. Miał siłę i teraz ją wykorzystał. Później już wszystko potoczyło się szybko. Przewrócił go na łopatki i nie patrząc na nic zaczął okładać go pięściami. Bardziej cywilizowanie byłoby rzucić kilka zaklęć, ale w tej chwili Willis nie myślał o tym. O różdżce, która równie dobrze mogła zostać w dormitorium. Nie przestawał. Nie ważne też było ile razy sam oberwał. Ani nic. Był nabuzowany i teraz dawał upust wszelkim emocjom.
Powrót do góry Go down


Quilllan Lowaell
Quilllan Lowaell

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : pałkarz
Galeony : 11
  Liczba postów : 90
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8605-quillan-lowell
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8606-sowasowasowaquillana
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyPon 30 Cze 2014 - 0:28;

Jeden pieprzony powód, dla którego Quillan nienawidził życia... Ludzie chujali wszędzie i zawsze, nieważne jak mocno wiązała ich krew, obsesja. Coś mu podpowiadało, że właśnie obumierała pewna jego część, ostatnia. Odpowiedzialna za to, by przejmować się o człowieka, który nagle przybrał postać zwierzęcia i zaczął walczyć o dziewczynę, która jedyne co wzorowo umiała to rozsuwać nogi. Quillan nie miał pojęcia, co to znaczy. On też kiedyś będzie odpowiedzialny za taką żałosną kreaturę, która będzie mieszała mu w głowie? Zaśmiał się on Willisowi w twarz wyjątkowo odrzucając dalsze mówienie o kimś, na temat kogo nie miał już nic do powiedzenia. Bo każde kolejne ze słów nie pozwalało mu uzewnętrznić swojej nienawiści. Ona rosła dobierając co raz to ciekawsze określenia i może żałowałby tego co mówi, ale wyjątkowo... Wyjątkowo stracił ochotę na dalszą kontynuację tego spotkania. Zdał sobie sprawę, że samotność, że brak kogoś na kogo faktycznie można liczyć, jest tak mu bliskie, że aż wrośnięte w mięsień serca. W każdym razie walczył dalej z tym wszystkim raz po raz ignorując narastający ból czy agresję gotową uderzyć w Willisa. Nie miał go za co bić, co prawda nie był już człowiekiem, którego znał. Nosił jego twarz, ale nie miał już nic z jego brata. Był otumaniony. Niewłaściwy. I czuł to Quillan i chciał by go puszczono, więc gdy znalazł się powalony na ziemię i poczuł pierwsze uderzenie próbował zatrzymać to co zaczęły przekazywać sobie erytrocyty. Nie chciał tego. Podczas trwania tych kilku sekund zdążył to jedenaście razy od siebie odrzucić, dwanaście razy wypluć, trzynaście razy zwymiotować, ale za czternastym razem to zgwałciło jego emocje domagając się tego, by wyjść na zewnątrz i właśnie wtedy złapał brata w pół odrzucając obok, by teraz usiąść na nim trzymać za gardło podobnie jak on przed chwilą i trzymać pięść nad jego twarzą. Chłód i dzikość w oczach nie była dobrym doradcą, to ona sprawiła, że Quillan dokonał silnego uderzenia. Uderzenia, które zapewne okazało się być czymś, co miało wszystko zakończyć.
- Ona... Ty... Ja już nie mam brata. I to nie jest pierdolona emocjonalna bajeczka. Pierdol się łysy chuju podatny na jakieś gówniane ścierwo, które samo siebie określa seks bombą. Bomba gówna. To jedyne co tutaj przyniosłeś. Spluniesz sam na siebie. Jestem tego kurwa pewien. - Rzucił zimno i chciał go jeszcze raz uderzyć, ale powstał z Willisa otrzepał ubranie i przyłożył rękę do twarzy, by otrzeć krew z rozciętej wargi.
- Pierdol się Lowell, bo uświadomiłeś mnie jak słabą szumowiną jesteś. Nie tylko przez nią. Będziesz błagał. Wiesz o co. - I to był właśnie powód, dla którego Quillan wciągnął na łysy łeb kaptur bluzy i ruszył do przodu, by zniknąć za korytarzem. Przecież nie zamierzał grać teraz czułej pielęgniarki.

[ztx2]
Powrót do góry Go down


Elena Marion
Elena Marion

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 467
  Liczba postów : 739
http://czarodzieje.my-rpg.com/t536-elena-marion?highlight=Elena+Marion
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1070-elena-marion?highlight=Elena+Marion
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9392-elena-marion?highlight=Elena+Marion
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyPią 22 Sie 2014 - 12:01;

I znów w Hogwarcie. Po roku spędzonym na Syberii tutaj jest wręcz gorąco i nudno. Oczywiście nie jechała za wszystkimi w pociągu, czekała na pociąg w Hogsmeade i w związku z tym nie wiedziała co też się wydarzyło podczas podróży. Szczerze mówiąc nawet ją to nie interesowało.
Wczesnym rankiem, gdy wszyscy jeszcze odsypiali wczorajszą podróż Elena ubrana w skromną suknię przechadzała się cicho po zamku. W końcu dotarła do balkonu w części studenckiej. To tutaj poznała swojego niedoszłego męża, Quietusa Le Faya. Chyba jedynego, który przypadł jej do gustu. Jaka szkoda, że on również zniknął... Mogła go polubić, może nawet stworzyliby rodzinę. Kto wie?
Niestety, w ostatnim czasie, przed jej wyjazdem, zniknęło dużo "drogich jej" (jeśli można tak to nazwać) osób. Na przykład Nero, jej przyjaciel i mentor. Dostała zadanie, którego nie była w stanie wykonać, nawet nie mogła zdać mu pierwszego raportu, bo kilka dni po wyjaśnieniu jej na czym ma polegać misja zniknął. Jego strata to na prawdę wielki ciężar dla Eleny, był on jedynym człowiekiem z którym mogła w pewnym stopniu szczerze porozmawiać. A teraz go nie ma... I znów została sama.
Powrót do góry Go down


Esmeralda Moore
Esmeralda Moore

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VI
Wiek : 26
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 25
  Liczba postów : 13
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9433-esmeralda-moore#262345
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9436-kukusia
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9437-esmeralda-moore#262480
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyNie 24 Sie 2014 - 14:42;

Nareszcie rozpoczął się nowy rok szkolny, a dla Esmeraldy oznaczało to jedno. Nareszcie się naje i wyśpi w ciepłym i miękkim łóżeczku. To były jedyne rzeczy których jej brakowało. Nauki...cóż nie za bardzo, nie lubiła ślęczeć nad książkami. Z resztą chyba nie wiele osób to lubi. A wypadku cyganki było to jak najbardziej uzasadnione. Jej myśli przeważnie biegły gdzieś w jakimś bliżej nie określonym kierunku przez co ciężko było się jej skupić na jednej konkretnej rzeczy. Po za tym rok szkolny oznaczał dla niej odpoczynek od pracy. No tak nie mogła liczyć na to, że jej skrytka w banku będzie wiecznie pełna. Musiała za coś jeść. Po za tym sama obiecała dyrektorowi, że nigdy więcej nic nie ukradnie. W sumie początki były naprawdę trudne bo nie miała zielonego pojęcia jak by miała niby przeżyć bez kradzieży. Aż w końcu przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Przecież w Paryżu kiedyś aby zarobić niektóre cyganki po prostu tańczyły na ulicy. Wówczas mała Esmeralda przyglądała się temu i uczyła się. Dlatego tym razem to ona postanowiła tańczyć. Najczęściej można było ją spotkać na placu przy Banku Gringota, z resztą najbardziej potrzebowała pieniędzy czarodziei a nie mugolskich.
Tak też w końcu doszła na balkon. Lubiła to miejsce, rozciągał się z niego widok na cały dziedziniec z resztą nie tylko.
-Ohhh...excusez-moi- Powiedziała cicho zakładając sobie za ucho parę niesfornych kosmyków włosów które weszły jej na oczy. W sumie jej francuski akcent połączony z romskim i pomieszany jeszcze z angielskim brzmiał naprawdę przezabawnie. Dziewczyna miała dzisiaj na sobie TAKI komplecik, dlatego w sumie można było już usłyszeć wcześniej, a wszystko to dzięki bransoletką które obijały się o siebie.
Powrót do góry Go down


Elena Marion
Elena Marion

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 467
  Liczba postów : 739
http://czarodzieje.my-rpg.com/t536-elena-marion?highlight=Elena+Marion
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1070-elena-marion?highlight=Elena+Marion
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9392-elena-marion?highlight=Elena+Marion
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyNie 24 Sie 2014 - 21:52;

Elena już z daleka słyszała, ze ktoś idzie. Sądząc po podzwaniających bransoletkach, wisiorkach, czy co to tam mogło tak brzęczeć, myślała, że to jakaś trzynastolatka. Jedna z tych z tych co to myśli, ze jak się poobwiesza biżuterią to będzie wyglądała na starszą. Panna Marion miała tylko nadzieję, że ów osóbka ie wejdzie na balkon. Elena była typem samotnika i nie zawracała sobie głowy rozmową z kimś zupełnie nieprzydatnym.
Niestety, nie miała szczęścia. Osoba, która tak hałasowała przyszła na balkon i nawet się odezwała. Nie po angielsku, tylko po francusku (chodź nie znała tego języka to rozumiała powszechnie znane słowa) i do tego z bardzo dziwnym akcentem.
Elena do tej pory siedziała odwrócona do wejścia tyłem, więc dopiero teraz jej towarzyszka mogła zobaczyć jej twarz. No cóż... Z wiekiem pomyliła si raptem o jakieś trzy lata, no i powód brzęczących bransoletek był inny. Dziewczyna miała w sobie silne romskie cechy, a i jej ubiór nakierowuje obserwatora na odpowiednie wnioski co do jej pochodzenia.
Gryfinka jej nie znała i nie miała ochoty poznawać, więc zmierzyła ją tylko zimnym spojrzeniem swoich stalowych oczu i odwróciła z powrotem twarzą do balustrady balkonu.
Powrót do góry Go down


Esmeralda Moore
Esmeralda Moore

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VI
Wiek : 26
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 25
  Liczba postów : 13
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9433-esmeralda-moore#262345
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9436-kukusia
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9437-esmeralda-moore#262480
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyNie 24 Sie 2014 - 22:01;

Esmeralda nigdy nie potrafiła zrozumieć dlaczego to ona zawsze trafiała na ludzi tak bardzo różnych od siebie. Tą dziewczynę tak się składało, że kojarzyła. Mówiła o niej "czarna wdowa" bo na myśl przywodziła jej tego pająka. Lekko się wzdrygnęła tylko przywołała sobie ten obraz. Wiedziała, że ta dziewczyna jest wyobcowana, ale jeżeli już tutaj trafiła to trochę głupi teraz odwrócić się na pięcie i pobiec przed siebie. Dlatego też podeszła do barierek balkonu i oparła się o nie spokojnie.
-Fajnie być w szkole co nie....- Powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Dlaczego ona, co zrobiła w życiu nie tak, że ze wszystkich osób ze szkoły cyganka musiała akurat trafić na nią.
-Nie było jakoś okazji....mam na imię Esmeralda- Normalnie pewnie by wyciągnęła w jej kierunku rękę, ale w tej sytuacji wolała sobie darować ten pomysł. Czekając na jej odpowiedź zaczęła bawić się swoim wisiorkiem ze szmaragdem. Oczywiście nie była pewna czy dziewczyna w ogóle zechce jej udzielić jakiej kolwiek informacji na swój temat.
Powrót do góry Go down


Elena Marion
Elena Marion

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 467
  Liczba postów : 739
http://czarodzieje.my-rpg.com/t536-elena-marion?highlight=Elena+Marion
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1070-elena-marion?highlight=Elena+Marion
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9392-elena-marion?highlight=Elena+Marion
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyNie 24 Sie 2014 - 22:18;

Ech no i masz... Dlaczego niektóre osoby nie mogą tak po prostu odejść, gdy widać, że są niechciane? Nie widzą tego? Elena chyba wyraźnie dała to do zrozumienia. no ale cóż poradzić, takie jest życie. nie odejdzie stąd tylko dlatego, bo jakaś dziewczyna myśli, że Panna Marion będzie dla niej miła. No ale cóż poradzić? dziewczyna podeszła i próbowała zacząć rozmowę. A Elena stałą niewzruszona patrząc w dal. o czym myślała? dalej rozpamiętywała Nera. Jakoś tak go... polubiła. Nie wiele osób jest w stanie skłonić ją do takiej otwartości i zdobyć tyle jej zaufania co on. Fakt, robił to tylko dlatego, bo łączył ich wspólny cel, ale mimo to Nero był kimś więcej niż zwykłym pachołkiem i trenerem. Był kimś na kształt mentora i... przyjaciela. Kilka lat temu myślała, ze kimś takim może być dla niej Aleksander, ale pomyliła się. On był zbyt leniwy i krótkowzroczny, by spróbować ją zrozumieć. Myślał, ze uda mu się ją "sprowadzić na drogę światła", ale nie próbował zrozumieć, dlaczego jest jaka jest.
Ale wracając do Esmeraldy... Elena na prawdę nie miała ochoty zawierać nowej znajomości, nawet nie chciała się przedstawiać, w końcu prawie cała szkoła ją znała. Wątpliwe było, by w ciągu roku o niej zapomnieli, ale kto wie... Po dłuższej chwili się odezwała.
-Elena.- powiedziała dumnie dalej patrząc w dal.
Powrót do góry Go down


Esmeralda Moore
Esmeralda Moore

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VI
Wiek : 26
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 25
  Liczba postów : 13
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9433-esmeralda-moore#262345
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9436-kukusia
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9437-esmeralda-moore#262480
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyNie 24 Sie 2014 - 22:40;

-Ładnie.....- Powiedziała krótko. Naprawdę nie miała bladego pojęcia o czym by mogła z nią jeszcze pogadać. Bez jej chęci wejścia w konwersacje ona tak naprawdę będzie gadać do powietrza, no ale cóż lepsze to niż milczenie.
-Jak ci minęła podróży. Męcząca jak zwykle, ale w sumie fajnie, że obyło się bez żadnych niespodzianek- Cóż musiała zacząć nawijać jak katarynka a co jak co, ale ona to naprawdę potrafiła zagadać człowieka na śmierć.
-A jak ci minęły wakacje. W moim wypadku w sumie jak zwykle Wiesz taniec na ulicy i takie tam pierdoły. Na marginesie nie rozumiem ludzi którzy mają coś przeciwko cyganom. Z iloma nieprzyjemnościami się spotkałam w te wakacje to normalnie tragedia- Urwała na chwile aby zaczerpnąć odrobinę świeżego powietrza.
-Wyobraź sobie, że tańczyłam na placu przy banku Gringota aby trochę dorobić i nagle jakiś urzędas z ministerstwa się przyczepia. Usiłuje mi wcisnąć, że to co leżało na mojej chuście wcale nie zarobiłam tylko ukradłam, a płożyłam to tam aby tylko wyglądało na uczciwą pracę. I walnął tekstem, że cyganie nie zarabiają- Spojrzała na dziewczynę, ale z jej twarzy bez problemu mogła wyczytać kompletny brak zainteresowania. Dlatego też Es po prostu zawiesiła się na barierce i spojrzała w dół. W tej chwili skoczenie z tej wysokości było naprawdę interesującym pomysłem.
Powrót do góry Go down


Elena Marion
Elena Marion

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 467
  Liczba postów : 739
http://czarodzieje.my-rpg.com/t536-elena-marion?highlight=Elena+Marion
http://czarodzieje.my-rpg.com/t1070-elena-marion?highlight=Elena+Marion
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9392-elena-marion?highlight=Elena+Marion
Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 EmptyNie 24 Sie 2014 - 22:56;

Szczerze mówiąc nie interesowało ją co też dziewczyna robiła w wakacje. Nie było jej tu przez rok i nawet jej się to podobało, ale nie chciała wracać do domu z rodzicami więc wróciła do szkoły. Wszak Elena nie skończyła studiów. Wręcz przeciwnie, nie zdała pierwszej klasy więc teraz musi ja powtarzać. Nie bardzo ja to bawiło, ale cóż innego miała robić? Iść do pracy? ONA? Czy ktoś normalny o zdrowych zmysłach wyobrażałby sobie Elenę za ladą w jakimś obskurnym barze albo rozdającą próbki perfum przed jakąś drogerią? Absolutnie. Do tego ten miejski tłok... Katastrofa. Gdzie ona znajdzie dom, albo chociaż mieszkanie odpowiadające jej standardom? Fakt faktem rodzice zagrozili, ze wyrzucą ją z domu, ale wiedziała, że ciotka z Syberii i na to nie pozwoli. Liczą na duży spadek, a cały majątek staruszka przepisała na Elenę twierdząc, ze bardzo urocza i zdolna młoda kobieta. gdzie ona to zobaczyło to ja już nie mam pojęcia, no ale cóż... starzy ludzie z reguły są dziwni. Tak więc do puki ciotunia wciąż dycha, Elena nie ma co się wynosić z domu.
Esmeralda w końcu zamilkła, a Elena nawet nie zwróciła na to uwagi. Puchonka nie wydawała się jej zbyt interesującą osobą, więc puki nie usłyszy czegoś ciekawego to prawdopodobnie nawet na nią nie spojrzy.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Balkon nad dziedzińcem - Page 12 QzgSDG8








Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty


PisanieBalkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty Re: Balkon nad dziedzińcem  Balkon nad dziedzińcem - Page 12 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Balkon nad dziedzińcem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 12 z 23Strona 12 z 23 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17 ... 23  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Balkon nad dziedzińcem - Page 12 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Skrzydlo zachodnie
 :: 
trzecie piętro
-