Najczęstsze miejsce spotkań głownie studentów. W owym pomieszczeniu można znaleźć wygodne fotele nieopodal kominków, z których młodzi uwielbiają korzystać zimą. Znajduje się tu również sporych rozmiarów pianino. Wnętrze utrzymane jest w różnych barwach, od granatu, poprzez kremowy i kilka innych barw. Można tu zarówno prowadzić intymne rozmowy, jak i wpaść na wielką imprezę dla poprawy humoru, czy też jeszcze innego w zasadzie najmniej ważnego powodu. W zwykłych dniach, zwykle to właśnie tutaj studenci uczą się informacji z wykładów.
Uwaga! Możesz rzucić kostką wyłącznie jeden raz! W każdym następnym wątku, który tu rozpoczniesz, kości oraz płynące z nich straty/korzyści już Ci nie przysługują!
Spoiler:
1 - Zatapiasz się w wygodnym materiale, z którego wykonane są fotele. W pewnym momencie poczułeś nieznane uszczypnięcie w pośladek - zszokowany, kiedy to sprawdzasz, co Cię tak przestraszyło, dostrzegasz wówczas zabawkę. Jest to Kwintoped! I ten ewidentnie się do Ciebie przywiązał. Czy tego chcesz, czy też i nie, stałeś się jego nowym właścicielem. Zgłoś się po przedmiot w odpowiednim temacie.
2 - Na stoliku leżał złożony na pół kawałek papieru, który wyglądał jak gotowy do wysłania list - postanowiłeś zatem sprawdzić, co było w nim napisane lub kto miał być jego adresatem. W chwili rozłożenia pergaminu, w nozdrza uderzył Cię bardzo przyjemny, intensywny zapach. Okazało się, że był to list miłosny, a papier nasączono Amortencją - Ty natomiast stałeś się jej ofiarą, w wyniku czego pierwsza osoba, którą dostrzeżesz, będzie darzona przez Ciebie widocznym, aczkolwiek nienachalnym zauroczeniem. Efekt ten będzie się utrzymywał przez Twoje dwa następne posty.
3 - W takim miejscu może znaleźć się każdy. Dosłownie każdy - nawet przyczajony za rogiem żartowniś! Najwyraźniej wyróżniałeś się z tłumu, bowiem to Ciebie upatrzył sobie jako ofiarę. Wyciągnął różdżkę i rzucił w Ciebie zaklęcie Balvoes, przez co w środku rozmowy zaczynasz... Beczeć jak owca! Efekt ten trwa wyłącznie przez jeden post.
4 - Nie tylko studenci szukali w komnacie wspólnej odpoczynku. Nim się spostrzegłeś, na twoich kolanach znalazł się cudzy kot. Rzuć kostką: parzysta - próba dotknięcia lub pogłaskania kota skończyła się tym, że zdobywasz nowego przyjaciela! Do końca wątku zwierzę spoczywa na twoich nogach i mruczy kojąco, dzięki czemu pozbywasz się wszelkich nerwów i do końca dnia czujesz się zrelaksowany; nieparzysta - kot wyjątkowo intensywnie gubił sierść i nawet jeśli nie jesteś alergikiem, nie możesz powstrzymać kichnięcia. W efekcie futrzak zrywa się wystraszony, zostawiając na twoich udach długie zadrapania.
5 - Jeden z uczniów wyjątkowo niezdarnie zbierał rzeczy i ewakuował się ze stolika obok, przez co zawartość jego kubka wylądowała na twoim ubraniu! Na szczęście napój nie był już aż tak ciepły, co nie zmienia faktu, że zdecydowanie pozostawił na Twoim ubraniu nieprzyjemną, ciemnobrązową plamę. Nieznana osoba, cała zaczerwieniona, zdołała się wymsknąć z pomieszczenia z cichym "przepraszam", w wyniku czego musisz sam uporać się z problemem. Aby pozbyć się szpecącego wyglądu, rzuć Chłoszczyść!
6 - Grupka dziewczyn siedzących w rogu prowadziła bardzo głośną dyskusję, która dla twoich uszu była bardzo nachalna i przeszkadzała Ci w skupieniu się nad rzeczami, którymi chciałeś się zająć w komnacie. Mimo że nie chcesz słuchać ich gadania, coraz to nowe zdania docierają do Ciebie i okazuje się, że studentki pasjonowały się... Eliksirami? Udało Ci się zasłyszeć kilka bardzo ciekawych informacji i dzięki temu zdobywasz jeden punkt kuferkowy z eliksirów - zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
Autor
Wiadomość
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren był w połowie rozdziału o Harpiach z Holyhead gdy usłyszał nagle krzyk i plus - odgłosy, mogące oznaczać zapewne nieszczęśliwy wypadek z, jak się okazało gdy Shaw wyjrzał zza swojej książki, herbatą. Oczywiście, Krukon zdążył zauważyć tylko czuprynę jakiegoś chłopczyka wybiegającego z komnaty oraz ociekającą brązowym płynem Nancy, jego znajomą Puchonkę. Określenia, którymi Shaw w myślach obrzucał nieodpowiedzialnych gówniarzy niestety nie nadają się do przeniesienia na papier ani pergamin - zapewnienie, iż były niezbyt pochlebne powinno wystarczyć. Na Merlina, zamieniam się w Craine'a. - Chłoszczyść - mruknął, machając różdżką w stronę spodni Puchonki. Odczekał chwilę, po czym trzepnął kawałkiem drewna raz jeszcze - Silvest... em... jak to było? Ach, Silverto - dodał, dorzucając do kompletu jeszcze urok suszący. - Nic nowego - westchnął Darren, chowając różdżkę z powrotem w fałdy swojego ubrania i odkładając książkę na bok - Wiedziałaś, że... - Krukon przerwał jednak wygłaszanie swojej szalenie ciekawej, quidditchowej ciekawostki gdy tylko zobaczył, że Nancy wyciąga z torby talię do eksplodującego durnia. - A czy druzgotki gryzą wędki?! - krzyknął, wyrzucając ręce do góry i przyciągając sobie fotel i ustawiając między nimi jakiś nieużywany stolik. Chrząknął z zakłopotaniem, gdy zauważył że jego nagły wybuch entuzjazmu dotyczący gry karcianej spowodował, że Ślizgon zamieniający wodę w wino w kącie podskoczył na krześle i wylał praktycznie cały swój zapas wody - transmutowanej teraz w śmierdzący bimber - prosto w wygaszony kominek. - Ekhm... to znaczy... bardzo chętnie - poprawił się, uśmiechając się przepraszająco.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Podziękowała grzecznie za ratunek posyłając koledze ciepły uśmiech. Nie każdy bohater nosi pelerynę, niektórzy mają tylko kanapkę z makrelą. Wygładziła czysty już materiał spodni, poprawiła się siadając wygodnie w miękkim fotelu i poprawiła jeszcze niesforne włosy, zaczesując je palcami za ucho. Zostawiła je dziś by żyły własnym życiem i ciągle jakiś niesforny lok opadał jej na oczy. Zaśmiała się widząc entuzjazm Darrena na propozycję gry. Spodziewała się, że będzie musiała namawiać swojego przeciwnika do rozgrywki, a tu prosze, sam się rwał do przegranej! Przecież nie mogło się to potoczyć inaczej! Proponujący wygrywa, prawda? - Podoba mi się twoje podejście! - Wyszczerzyła zęby w uśmiechu zabierając się do tasowania kart. Nie miała w tym dużej wprawy, grała w durnia jak i w mugolskie gry karciane, ale niestety nie umiała ich popisowo potasować, tak jak to robią wprawieni gracze. Parę razy próbowała się nauczyć tych sztuczek, by robić lepsze wrażenie, ale zawsze kończyło się to jedynie rozsypanymi na podłodze kartami. Robiła co mogła, w zasadzie nie była w ogóle pewna czy je potasowała, czy jedynie przemieszała, ale jakie to miało znaczenie? Nie podglądała wcześniej co kryje się w pudełku! - Gotowy? - Zapytała unosząc w górę brew i uśmiechając się przebiegle. Czuła, że ma dzisiaj farta i bardzo chciała wygrać. - Zaczynam. - Zadecydowała rozdając ostatnie karty i rzuciła kostką. Cztery. Nie najgorzej, ale wszystko zależało teraz od szczęścia Darrena. Położyła zakrytą kartę na środku stołu i spojrzała na przeciwnika czekając na jego ruch. Poczuła lekki dreszcz podekscytowania. Dureń miał to do siebie, że mogło zdarzyć się teraz praktycznie wszystko. Oby tylko na jej korzyść.
Kostka:4 Karta: 17. Gwiazda - Niespodziewanie na twą głowę wylewają się około 4 litry wody. Jesteś cały przemoczony. Życia: 3/3
kod:
Kod:
<zg>Kostka:</zg> <zg>Karta:</zg> <zg>Życia:</zg>
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Kostka:5 Karta: 0 - Głupiec - Z kart wystrzeliwuje zaklęcie Confundus. Do końca gry jesteś otępiały i zdezorientowany, ciężko Ci wykonywać poprawnie najprostsze czynności. Życia: 3/3
- Huh - mruknął Darren, patrząc na kostkę i kartę którą wyciągnął. Na szczęście nie aktywowała się - zaklęcie Confundus do końca gry mogłoby skończyć się wymiotami pod stołem, biorąc pod uwagę nienajsilniejszy żołądek Shawa. - Cóż... - zaczął ostrożnie, przyglądając się dwóm kartom z których "wyszły" niewielkie postacie, rozgrywające własną bitwę na śmierć i życie. Głupcowi Darrena jednak niewiele było trzeba by pokonać Gwiazdę Nancy, co skończyło się tak, że postać z karty Puchonki upadła na plecy, upuszczając na dziewczynę trzymane przez siebie naczynie - wypełnione co najmniej kilkoma litrami krystaliczniej czystej wody. Chłopak wyciągnął różdżkę, przepraszająco patrząc na Ślizgona, którego oczy ciskały w ich stronę gromy - kolejna próba zamiany wody w wino przerwana została przez głośny plusk, przez co Shaw poczuł w nozdrzach ostry zapach sfermentowanego soku porzeczkowego. Krukon mruknął formułę zaklęcia suszącego celując w Nancy, po czym położył dłoń na swojej talii - Spokojnie, raz się wygrywa, raz się przegrywa - po czym jedną ręką pociągnął kartę, a drugą rzucił kostką.
Kostka:3 Karta: 9 - Pustelnik - Twoje ubrania nagle transmutują się w stare, znoszone, szare okrycie, pasujące do pustelnika. Życia: 3/3
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Kostka:6 Karta: 12. Wisielec - Na szyi zaciska Ci się pętla, na moment tracisz oddech. Prawdopodobnie tracisz też ochotę do dalszej gry. Tak czy owak, odpadasz z dalszej rozgrywki. Życia: 2/3 ściąga
Skrzywiła się kiedy zobaczyła piątkę Darrena. Z westchnieniem odsłoniła swoją kartę, by sprawdzić jakie nieszczęście na nią ściągnie. Mimo negatywnego efektu nie mogla nie unieść kącika ust w rozbawieniu kiedy na odwrocie dostrzegła gwiazdę. Tego dnia wszystkie ciecze w okolicy ewidentnie zamierzały znaleźć się na Nancy. Kompletnie nie zdziwi się jeśli ten ślizgon ćwiczący zaklęcia podejdzie ze swoją miską i wyleje jej zawartość na puchońską głowę, bez różnicy czy będzie tam woda czy wino. Pisnęła cicho kiedy kilka litrów wody wylało jej się na głowę. Poczuła jak ubranie nieprzyjemnie przylepia się do ciała, a włosy obwisły w strąkach. - Nosz cholera, cały dzień mam być mokra?! - Zaśmiała się trzęsąc się już nieco z zimna. Na szczęście ponownie została przez Darrena uratowana, za co odwdzięczyła się pięknym uśmiechem. Mógł ją zostawić mokrą, w końcu taka gra, ale krukon okazał się prawdziwym dżentelmenem. Mimo wszystko gra toczyła się dalej. Rzuciła kością, pociągnęła kartę, którą położyła na środku stołu i obserwowała ruchy swojego przeciwnika. Klasnęła w dłonie na widok trójki, która oznaczała punkt dla niej. Wyniki się wyrównały! Tym bardziej ucieszyła się, kiedy karty zostały odkryte i okazało się, że w tej rundzie mogła odpaść. Na szczęście wisielec pokonał pustelnika, a jej towarzysz już po chwili siedział w starych łachmanach. - To się nazywa gust Shaw! - Powiedziała kiwając głową z uznaniem, próbując jednocześnie powstrzymać chichot.
Kostka:1 :') Karta: 13 - ŚMIERĆ - Wszystkie twoje karty nagle ulegają samozapłonowi. Zostaje po nich tylko czarny popiół. To koniec gry dla Ciebie. Życia: 2/3
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Kostka:1 xD Karta: 5 - Kapłan - Na karcie znika obrazek kapłana, a zamiast niego pojawiają się eleganckie napisy. Nie byle jakie, zdradzające bowiem twój największy sekret! (To co masz wpisane w kuferku). Życia: 2/3
- Szykownie, nie zaprzeczę - powiedział Darren z przekąsem w głosie, patrząc na szaty, których jakości bliżej było do kuchennych szmat niż normalnego stroju. Podrapał się po ramieniu - szaty Pustelnika były zrobione najwyraźniej z wyjątkowo drapiącego włosia. Czas było jednak na następną kolejkę. Shaw nie dał rady ukryć uśmiechu, gdy zobaczył jak Puchonka wyrzuca jedynkę. - Zdarza się - mruknął, po czym położył przed sobą zakrytą kartę i teatralnym gestem zaczął trząść swoją kostką. Po dobrych kilku sekundach owego rytuału, Darren wypuścił ją z dłoni i zamarł. - Uhm... to... też się zdarza - wyjąkał powoli, patrząc na jedno oczko znajdujące się na wyrzuconej przez niego kości. Postanowił jednak nie marnować czasu - i własnej godności - więc czym prędzej porwał kostkę z powrotem i ponowił rzut, czekając także na to, co przytrafi się na kostce Nancy.
Kostka poszła w ruch, niestety tym razem pokazała smutną jedynkę. Nancy westchnęła z rezygnacją, godząc się z utratą kolejnego życia, ale fortuna chwilowo była po jej stronie, ponieważ Darren również wyrzucił najmniejeszą cyfrę! Remis! Szanse się wyrównały, znowu miała okazję zesłać na swojego towarzysza jakieś drobne nieszczęście, chociaż pustelnicze szaty już pewnie wystarczająco uprzykrzały mu czas. Kości ponownie poszły w ruch, tym razem wskazując jednoznacznie na przegraną Puchonki. Westchnęła smutno, choć nie straciła jeszcze woli walki. Wciąż miała jeszcze jedno życie! Odsłoniła niepewnie kartę, która wciąż leżała na blacie stołu czekając na zakończenie potyczki. Uniosła ją w górę i gdy tylko jej oczom ukazała się nieszczęśliwa trzynastka, rzuciła ją na stół i odsunęła się na sam skraj fotela, wciągając na niego jednocześnie nogi i kuląc się tak, by wybuchające karty jej nie dosięgnęły. Gra stanęła na moment w płomieniach pozostawiając po sobie jedynie popiół. - No... To by było na tyle... - Westchnęła prostując się i wracając do komfortowej pozycji. - Zaproponowałabym rewanż. Ale nie mam już kart... - Rozłożyła bezradnie ręce na boki. - Ale gratuluję zwycięstwa! - Kiwnęła głową uśmiechając się wesoło do chłopaka. Gra może i wymagała więcej szczęścia niż rozumu, czy innych taktyk, ale nie umniejszało to w żadnym wypadku zwycięstwa, którego mogła tym razem tylko pozazdrościć.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Co się... - zaczął pytanie Darren, gdy zobaczył jak Nancy rzuca odkrytą przez siebie kartę na stół. Krukon nachylił się nad polem do gry powodowany ciekawością, co dziewczynę mogło aż tak wystraszyć. Być może czekała ją kolejna kąpiel w wodzie, zafundowana przez Gwiazdę? A może to w nią trafił Confundus, dlatego też zachowywała się nieco... Jak to mówią, ciekawość pierwszym stopniem do piekła, a w tym przypadku do osmalonej twarzy i przypalonych brwi. W chwili gdy Shaw zauważył, że karta ma na sobie nieszczęśliwy numer 13, było już nieco za późno na oddalenie się na bezpieczną odległość, talia kart wybuchła więc w momencie gdy twarz Krukona znajdowała się jeszcze nieco zbyt blisko finału gry eksplodującego durnia. Tylko kto w takim wypadku był tytułowym "durniem", Nancy, która przegrała w nieco pechowy sposób czy może Darren, który po wybuchu nie tylko zanosił się kaszlem, krztusił dymem i przecierał pokryte sadzą oczy, ale też ociekał śmierdzącą od spirytusu wodą, którą wściekły Ślizgon - który nie wytrzymał już całego tego hałasu - wylał na Shawa i teatralnie opuścił komnatę. - Ekhm... - jęknął, prostując się i doprowadzając się powoli do porządku, wiedząc jednak że minie co najmniej kilka dni, zanim jego brwi wrócą do normalnego wyglądu - ...dzięki - dodał, susząc różdżką swoje szaty i myśląc gorączkowo nad zaklęciem, które sprawiłoby że nie pachniałby jak gorzelnia mająca do dyspozycji tylko zgniłe ziemniaki i starą pszenicę. - Następnym razem siadam nieco... ekhhhh... dalej - dodał, kaszląc jeszcze parę razy i pryskając sobie wodą z różdżki w twarz, zmywając resztki sadzy. Jednocześnie drugą ręką sięgnął na parapet, gdzie znajdowało się jego na wpół zjedzone opakowanie fasolek Bertiego Botta, po czym wsadził jedno między zęby i postawił paczkę na środku stolika, zachęcając Nancy gestem by się poczęstowała. Gdy rozgryzł smakołyk, jęknął przeciągle, wyrzucił ręce do góry i zapadł się w swoim fotelu. - Gluty trolla - wymamrotał, wyciągając ostrożnie brudnozieloną, nieco przeżutą żelkę z ust i ciskając ją do kominka.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Wszystko zadziało się tak szybko, że mimo szczerych chęci nie zdążyła ostrzec pochylającego się nad jej zestawem kart chłopaka. - Darren, może lepiej... - Urwała bo i tak było już za późno, a krukon już krztusił się dymem. - Na Godryka, wszystko w porządku?! - Zapytała z wyraźną nutą zmartwienia w głosie, ale widząc, że Darren nie doznał żadnych poważnych uszkodzeń odetchnęłą z ulgą. A potem wybuchnęła śmiechem na widok jego nowych brwi, a raczej ich braku w pewnych miejscach. Zakryła dłonią usta starając się powstrzymać chichot, ale choć bardzo chciała, nie mogła przestać się śmiać. - Niby przegrałam, a czuję się jak wygrana... - Parsknęła w końcu uspokajając się nieco. Miała nadzieję, że nie uraziła swojego towarzysza tym nagłym atakiem wesołości, ale całokształt sytuacji wyglądał naprawdę komicznie, a efektu dopełnił ten wspomniany wcześniej ślizgon. Wyglądało na to, że zaraziła krukona swoją klątwą przyciągania do siebie cieczy. Na szczęście chłopak szybko doprowadził się do względnego porządku, przynajmniej w kwestiach wizualnych. Rozważała czy nie zaproponować mu szybkiego kursu uzupełniania brwi kredką, ale powstrzymała się od małej złośliwości, kręcąc jedynie głową z niedowierzania co tu właśnie odstawiło. Narzekała na brak emocji? No to Darren dostarczył jej dzisiaj zdecydowanie cały szereg różnych atrakcji. Spojrzała nieufnie na postawione na środku stołu opakowanie. Zdradzieckie fasolki. Ostatnio mocno ją skrzywdziły skrywając pod smakowicie wyglądającym cukierkiem smak brudnych skarpet. Propozycje jednak przyjęła jako pewnego rodzaju wyzwanie, któremu nie mogła odmówić. Schyliła się więc nad blatem, by poczęstować się jedną z fasolką i przyjrzała się jej nieufnie. Miała niepokojąco brązowy odcień. - Nie zazdroszczę, aczkolwiek mogło być gorzej. - Skomentowała smak jaki przytrafił się chłopakowi po czym wrzuciła swojego cukierka do ust. Rozgryzła z dużą dozą ostrożności, ale kiedy po kubkach smakowych rozlał się smat toffee jej twarz przybrała błogi wyraz. - Sukces! Czy jest lepszy smak niż toffee? - Zapytała, choć w tym momencie nie wyobrażała sobie by istniała inna odpowiedź.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Do usług - wymamrotał żałośnie chłopak, znajdując jedynie marne pocieszenie w tym, że Nancy poczuła się nieco lepiej po przegranej. Wolał nie szukać żadnych zwierciadlanych powierzchni by móc się w nich przejrzeć - czuł się lepiej z niewiedzą na temat swojego wyglądu w danej chwili. Do tego Puchonka trafiła na fasolkę o smaku toffee - a więc całkiem znośnym, szczególnie w porównaniu z glutami jakiegoś przerośniętego, górskiego ćwierćmózga. Na całe szczęście kolejne sięgnięcie do opakowania ostudziło nieco narastającą frustrację Krukona, gdyż smak truskawki przysłonił nieco kleisty, obrzydliwy posmak wydzieliny nosowej trolla. Słysząc niesamowicie chwalebną opinię o toffee - które Darren tolerował, ale za nim nie przepadał - Shawowi nie pozostało nic innego niż tylko wzruszyć ramionami. - Jeszcze jest biała czekolada - powiedział, powstrzymując się ze wszystkich sił od dodania do przysmaku jeszcze paru ryb. Krukon rozłożył się nieco wygodniej we wciąż nieco wilgotnym fotelu, ukradkiem susząc go powiewami ciepłego powietrza wydobywającymi się z różdżki. - Jak nastrój ostatnio? - spytał, zastanawiając się czy stęchły zapach alkoholu już się sprał, czy po prostu chłopak zdążył się już do niego przyzwyczaić i przestał go czuć - I słyszałem, że zostałaś kapitanką drużyny quidditcha, gratulacje - dodał, uśmiechając się do dziewczyny w czasie między wąchaniem jednego rękawa i polewania go wodą z Aguamenti nad jakąś doniczką.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Usiadła w poprzek fotela, przerzucając nogi przez jego oparcie. Zastanawiała się czy warto sięgnąć po kolejną fasolkę, czy lepiej nie ryzykować. Słodkie wspomnienia toffee wciąż jeszcze były żywe i szkoda by było zastąpić je zgniłym jajem albo skarpetą. Z drugiej strony faktycznie mogła czekać na nią wspomniana, biała czekolada. Skrzyżowała nogi w kostkach, bujając nimi delikatnie nad podłogą i zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią na pytanie Darrena. Nastrój miała ostatnio całkiem dziwny, przeprowadzka, nowe obowiązki, zbliżające się egzaminy, wszystko to zaprzątało jej głowę, ale nie chciała wspominać o żadnym ze swoich zmartwień, dlatego uśmiechnęła się jedynie wzruszając ramionami. - Nastrój? Zanim wszystkie ciecze tego świata nie postanowiły się na mnie wylać to był całkiem dobry... - Zerknęła na krukona, któremu też się tego dnia trochę oberwało. Halo, śmingus-dyngus już przecież był, czemu tego dnia wszyscy chodzili mokrzy? - Jestem pewna, że to jakaś klątwa i teraz cię nią zaraziłam, wybacz. - Zaśmiała się krótko zastanawiając się nad tym, czy faktycznie klątwy mogą być zaraźliwe. Słysząc gratulacje z okazji przejęcia drużyny spoważniała nieco i przygryzła wargę. Stresowała się. Piekielnie się stresowała. - To prawda, dziękuję... - Uśmiechnęła się, ale trochę smutno. Nie wiedziała jak przyjmie ją drużyna i nie wiedziała czy ten szalony pomysł ma w ogóle ręce i nogi. Na wycofanie się było już za późno, musiała więc uporać się jakoś z tą decyzją. - Znając moje szczęście spadnę z miotły i połamię się na pierwszym treningu i tyle z tego będzie! - Zażartowała, co było jej naturalną reakcją na stres i sięgnęła po tą cholerną fasolkę, by skupić się na czymś innym, ale szybko tego pożałowała. Gdy tylko rozgryzła cukierka momentalnie poczuła, że płonie. Wywaliła jęzor na zewnątrz i zaczeła wachlować go dłonią rozglądając się jednocześnie za czymkolwiek do picia. Gdzie jest woda kiedy jest potrzebna?! - Chi... Chilli... - Sapnęła próbując wytłumaczyć swoje dziwne zachowanie. To nie był jej dzień. To zdecydowanie nie był jej dzień...
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Nie szkodzi - zaśmiał się Darren, susząc drugi rękaw i wąchając jeszcze raz swoje szaty. I tak będzie musiał się przebrać, nieważne ile będzie starał się doprowadzić swój strój do porządku. - Nie masz się czym martwić, zawsze świetnie śmigałaś na miotle - powiedział Shaw, machając ręką na jej zmartwienia. Krukon powoli zaczynał czuć się dziwnie - większość osób które znał albo latały świetnie na miotłach, albo były w drużynach quidditcha reprezentujących szkolne domy. Darrena tymczasem nie ciągnęło tak bardzo do fruwania w przestworzach - przynajmniej na razie. Gdy Nancy trafiła - na swoje nieszczęście - na fasolkę o smaku chilli, Krukon syknął i rozejrzał się dookoła, po czym złapał opakowanie fasolek, wysypał z niego wszystkie słodycze i zamienił je w niewielki kubeczek, do którego nalał czystej wody prosto z różdżki, po czym podał cały zestaw Puchonce. Sam sięgnął po jedną z ostatnich fasolek i ostrożnie wsadził ją do ust, oddychając z ulgą gdy trafił po prostu na fasolkę po bretońsku. Porozmawiali jeszcze kilka chwil, Darren jednak nie wytrzymał długo smrodu stęchłego alkoholu unoszącego się z jego szat, więc przeprosił Nancy za to że ulatnia się tak szybko - w przeciwieństwie do brzydkiego zapachu - i pognał do swojego pokoju wspólnego, dormitorium i łazienki.
z/t x2
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Pojawił się w umówionym miejscu razem z szerokim zapasem wszystkich podręczników prawiących o stworzeniach magicznych, jako, że nie pamiętał, który konkretnie był potrzebny Cein, a rozmowa z Killą na wizbooku przebiegła tak niezręcznie, że nie miał ochoty jej sobie przypominać. Większość tomików jakie miał ze sobą prawiła bardziej o folklorze i podaniach słownych, spisanych na karty papieru, niż o badawczym charakterze istot magicznych. Jednakże właśnie te magiczne korzenie i geneza interesowała Gunnara bardziej niż biologia stworzeń. Dlatego czekając na puchonkę, rozłożył się na fotelu, przerzucając jedną nogę przez oparcie i otworzył jedną z książek na ostatnio czytanej stronie, przypominając sobie rozprawkę o ciutludziach, o jakich krążyły legendy w Irlandii. Stosik pozostałycch lektur odsunął od siebie, co by nie budzić podejrzeń, że wszystkie należą do niego, a jedynie leżą niedaleko, porzucone przez kogoś na ławie. Gdzieś pomiędzy słowem o wyglądzie małych ludzików, a ich zachowaniu, uniósł wzrok z nad tekstu, szukając nim innego, znanego sobie elfika.
Ceinwedd Eurgain Cadogan
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Ma na twarzy dwie gojące się blizny, resztę ukrywa pod ubraniami.
Nie była orłem z żadnego przedmiotu i groziło jej zagrożenie, a na kolejny niezdany rok nie mogła sobie pozwolić w swojej studenckiej karierze - to już jej przekazał kurator. Riley Fairwyn, prefekt naczelny na którego spadło to nieszczęście by przypilnować jej trudności naukowych, zachęcał do szukania rzeczy, które ją jakkolwiek zainteresują. Czytała przecież całkiem dużo książek - nawet tych bez sensu. Wystarczyło po prostu tę ciekawość ukierunkować na naukę czegoś konkretnego. Wzięła więc kilka książek i notesów, całą garść kolorowych długopisów i udała się do komnaty czterech domów, by razem z Ragnarssonem popracować nad kolejną dziedziną nauki, w której niestety biedacko kulała. Hej Wilku. - przywitała się z uśmiechem wskakując na fotel obok niego i rzucając swoją wypchaną torbę koło jego podręczników, do których się nie przyznawał- Co czytasz? - przechyliła się przez podłokietnik, by zajrzeć do jego książki.
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Piątym zmysłem Gunnar dostrzegł Cadogan wkraczającą do pomieszczenia. Dokładnie wiedział, kiedy podnieść wzrok. — Elfie — skinął jej głową i zatrzasnął podręcznik, w swojej typowej pozie udając, ze wcale go nie czytał. Uniósł kąciki ust ku górze i wzruszył ramionami, konsekwentnie trzymając się tego wizerunku — przeglądam obrazki. Ale Ceinwedd nie dała się oszukać. Nie zdążyła powiedzieć wiele, a Gunnar i tak dostrzegł w błysku jej przenikliwych oczu, ze wie, że Gunnar ściemnia i naprawdę czytał o czymś, dokształcał się z dziedziny opieki nad magicznymi stworzeniami. Dlatego wysunął kartkę, którą zaznaczył stronę i otworzył ją z powrotem na tym, na czym przerwał. — Ciutludzie. Temat powinien być ci znany. Pokazał rycinę, zaraz przy ustępie prawiącym o legendzie o nich, wywodzących się przecież z miejsca jej urodzenia. — Słyszałaś o nich? Nie wiedział, czy to będzie na jej testach, ale... może posiadała już jakąś wiedzę, tylko nie będąc tego świadoma, bez skojarzenia nie potrafiła jej użyć.
Ceinwedd Eurgain Cadogan
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Ma na twarzy dwie gojące się blizny, resztę ukrywa pod ubraniami.
Wyciągnęła mu książkę z rąk sprawnym ruchem i poprawiła usadowienie by przyjrzeć się, no coż, najpierw obrazkom. - Pojęcia nie mam co to ciutludzie. - przyznała z rozbrajającą szczerością, przebiegając wzrokiem po tekście pomiędzy obrazkami ze zmarszczonymi brwiami. Nie była pewna, czy to wiedza wymagana na zajęciach z ONMS ale przecież Ragnarsson obiecał jej podciągnąć się z tej właśnie dziedziny więc zamierzała dowiedzieć się wszystkiego co mogła o tychże właśnie ciutludziach. - To coś ważnego? - podniosła na niego wzrok. Był rok wyżej, może miał wiedzę o jakichś sprawdzianach niezapowiedzianych, o których wiedzy nie miała ona. Położyła książkę na blacie stolika i szybko wyciągnęła z torby notes i kilka kolorowych długopisów, gotowa robić notatki z najważniejszych informacji, którymi się z nią mógł podzielić. - Muszę też nadrobić temat tych smoków, nie oddałam pracy domowej, ale sie na nich kompletnie nie znam... - zamarudziła, po czym posłała mu rozczulająco słodki uśmiech- Nie to co pewien mądry i niezwyciężony wilk, który zresztą chyba pracuje w rezerwacie i zna sie na rzeczy..? - wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Tym razem to on wychylił się na fotelu, patrząc jej przez ramię na książkę, którą od niego sobie odebrała i zmarszczył brwi. Zastanawiał się nad czymś głębiej. O ile jemu temat wolnych ciutludzi wydał się wysoce interesujący, o tyle zastanawiającym było, czy właściwie egzaminy naprawdę obejmowały ten materiał. Po dłuższym czasie milczenia, w końcu udzielił jej odpowiedzi. — To tylko ciekawostka. Irlandzkie legendy mówią, że to rodzina pokrewna dla leprikonów. Leipreachánów? Jak na nie mówicie w Anglii? Wydaje mi się, że nauczycielom każda nazwa będzie znana. to z kolei powinno być na testach. Co o nich wiesz? Położył dłoń na jej, znacznie drobniejszej, przytrzymującej ramę książki. Nie zaczepiał jej, nie flirtował z nią. Zasłaniał jedynie akapit z ciekawostką o rodzinie pochodnej dla ciutludzi. Konkretnie tych skrzatów, o które teraz ją pytał. Był niemalże pewien, że to była podstawa programowa w każdej szkole. Nie tylko w Islandii. — Cokolwiek. Czego nie będziesz wiedzieć, dopowiem. Zdawałoby się, że Ragnarsson będzie surowszym nauczycielem, ale słysząc o zaległościach Ceinwedd... cóż. Nie każdy w niewiedzy wyglądał tak urokliwie jak ona... trzeba jej to było uznać.
Ceinwedd Eurgain Cadogan
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Ma na twarzy dwie gojące się blizny, resztę ukrywa pod ubraniami.
Zerknęła na niego, gdy tłumaczył, że ciutludzie to tylko ciekawostka i zaśmiała się cicho. - Irlandczycy kochają swoje leprekuny. - wzruszyła ramionami- Widziałam dużo obrazków na imprezie w irlandzkim pubie, niedawno się odbywała na świętego patryka. - przyznała, choć wcale nie dodała, że szybko z niej uciekła bo nie lubiła tłumów.- To te małe, włochate ludziki w zielonych kubraczkach? - zamyśliła się próbując przypomnieć sobie o nich coś więcej. Spróbowała zezować na ten fragment książki, który Gunnar zasłonił palcami, z nadzieją, że może chociaż linijka mu się omsknęła, ale mia tak dużą rękę, że zasłonił cały akapit- Emm.. emm... - zmarszczyła nos - Coś o tym pamiętam, że są złośliwcami przebrzydłymi, robią straszne psikusy i wysypuje im sie z kieszonek złoto? - uśmiechnęła się niewinnie, z nadzieją, że udało się jej coś chociaż trafić w tym ślepackim strzelaniu- I jeżdżą na.. eeee.... kozach? - jej uśmiech poszerzył się błagalnie, niemal przepraszająco- Nie pamiętaaam. - jęknęła. Zapytałby ją o proces rozwoju larw muchy siatkoskrzydłej to mogłaby mu to rozrysować razem z obrazkami, w końcu to wiedza bezużyteczna, ale coś, co miałoby się przydać na zaliczenia? Pf, dziura w głowie!
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Cein o leprokonusach wiedziała znacznie więcej niż Ragnarsson się po niej spodziewał po tym wstępie, w którym powiedziała, że ma wiele do nadrobienia. Zastanowił się nad jej słowami, szczególnie zaskoczony jednym z ostatnich faktów. — Serio? Jeżdżą na kozach? Zaraz jednak, kiedy to rozważył, przypomniał sobie podobną opowiastkę dla dzieci, w których jakieś elfiowate stworzenie faktycznie ujeżdżało z ręcznie robioną uprzężą nie tylko kozy, ale też inne stworzenia, choć islandczyk nie mógł sobie dokładnie przypomnieć jakie. — I owce — spróbował zgadnąć, mając nadzieję, że może Cadogan też coś wiedziała na ten temat. Jeśli nie, podrzucił jej właśnie wiedzę, która mogła okazać się błędna. Jednak... czego rozum nie wie... — W większości masz rację, ale zdecydowanie nie gubią swojej kasy. Znasz to powiedzenie o skarbie leprokonusów? Leżą po drugiej stronie tęczy, jako aforyzm dla "nie do zdobycia". Raz skradzione galeony zdecydowanie zachowują sobie w kieszeni. Oparł się na fotelu, cofając dłoń, chociaż jej miękka skóra pod jego dłonią zdawała się mu zupełnie nie przeszkadzać, wbrew temu ta fizyczność mogła stanowić poważne zagrożenie dla przebiegu ich nauki, dlatego odchrząknął. Fragment książki nie miał nic więcej o tych skrzatach niż to, co już o nich wspomniała Ceinwedd. Ragnarsson natomiast pamiętał jeszcze kilka faktów. — Mieszkają w wałach ziemi i fosach. Pewnie dlatego, że polują na skarby. I nazwa... zastanów się Ceinwedd, na co wskazuje ich nazwa. To przecież z irlandzkiego, nie? Z lektur wiedział, że większość z nich specjalizowała się w przemyśle garbarstwa. Konkretnie: w szyciu butów. Na co, jak mu się zdawało, wskazywałą ich nazwa. A skoro wywodziły się z irlandzkiego folkloru, to może geneza ich imienia też miała korzenie w tym języku.
Ceinwedd Eurgain Cadogan
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Ma na twarzy dwie gojące się blizny, resztę ukrywa pod ubraniami.
Podrapała się po płowych włosach w zamyśleniu. - No chyba na kozach. - zmarszczyła brwi, bo nie sądziła, żeby te gnomy w kubraczkach ujeżdżały też owce- Poczekaj! - dodała szybko, złapawszy długopis położyła książkę na stole i zaczęła prędko robić notatki z tego co mówił. Mogła przeczytać tysiąc razy ten sam rozdział w książce, ale jak nie napisała tego ręcznie na papierze to nic nie zostawało w głowie- To one kradną kasę? - zdziwiła się, podkreślając tę notatkę dwa razy bo by jej do głowy nie przyszło, że tak to wygląda- Jak można mieszkać w fosie. - zapytała notując- Nie topią się..? Nie brudzą im się kubraczki..? - zmarszczyła brwi. Przestała na chwilę pisać patrząc na niego. - A co ja znam irlandzki? - uniosła brwi, bo nazwa nie wskazywała jej zupełnie na nic.
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Pytania Cein były tak nietuzinkowe, że przyłożył dłoń do twarzy w wyrazie zrezygnowania. Jeśli tak go będzie rozpraszała to przez kilka godzin nauczą się tylko o leprokonusach i ich kubraczkach. Wyprostował się jednak, próbując zachować powagę, patrząc z jakim zaangażowaniem ona notuje to, co jej podpowiedział. — Zdobywają na różne sposoby. Słyną ze znajdywania zakopanych skarbów. Oszukują osoby, z którymi handlują, wymieniając się z nimi za fałszywe złoto lub złoto, które później magicznie wraca do ich kieszeni. Tak. W tym kontekście kradną. Kozy i owce też. Zmienił pozycję siedzenia na fotelu, siadając normalnie, ale wysunął się jak najdalej w przód, żeby móc wychylić się w jej stronę i zaglądać jej przez ramię do jej notatek. Połozył dłoń na papierze, wskazując konkretny fragment. — Skreśl to. To nieważne. Nie zapamiętuj głupot. Nikt nie będzie się ciebie pytał w jakim stanie są ich kubraczki. Pewno trochę brudne. Nie zastanawiałem się nad tym. Nigdy żadnego nie spotkałem. Wydaje mi się, ze chodzi tu raczej o wały ziemi obok fosy, a nie samą wodę w fosie konkretnie. Albo zabudowania pod fortyfikacją. Zresztą kilka podań mówi też o innych miejscach. W Rezerwacie Shercliffe'ów ponoć zajmują jakąś wieżę. Pokaż. Odebrał jej notesik, żeby skontrolować uważniej to co napisała. Wodził szybko wzrokiem po linijkach jej zgrabnego pisma i prychnął pod nosem, rozbawiony różnicą w hierarchizowaniu informacji pomiędzy nim, a nią. — Walijski nie leży jakoś blisko irlandzkiego? Przyćmił swoją głupotę retorycznym, pełnym kpiny pytaniem i podał jej podręcznik z zeszłego roku dla rozproszenia jej uwagi. — Dobra, w sumie tyle ci starczy o elfach. Otwórz na losowej stronie. To zakres twojego materiału.
Ceinwedd Eurgain Cadogan
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Ma na twarzy dwie gojące się blizny, resztę ukrywa pod ubraniami.
Wypisywała wszystko to co jej dyktował, a nawet naskrobała wyjątkowo brzydkiego leprekuna na krawędź kartki notując obok niego, że ma kieszenie pełne ukradzionych monet. - Kraść kozy. - mruknęła pisząc to- Ale głupio. - nie sądziła, że to aż takie skąpe stworzenia, żeby oszukiwać handlujących z nimi ludzi na pieniądze. Może była zbyt uczciwa i zbyt naiwna? Zaraz jednak kazał jej skreślać to co napisała i westchnęła ciężko. Jak można nie liczyć się z ich kubraczkami, przecież zielone ubranka to ich znak rozpoznawczy chyba, czy coś..? Przekazała mu zeszyt pokazując swoje notatki. - W wieży pełnej złota, to brakuje tylko smoka. - przyznała stukając się długopisem w wargę- Więc są małe, złośliwe, mają rude brody... - dodała patrząc na obrazek w podręczniku- Ubranka, które się nie brudzą, lubią pieniądze i zagrzebują się w ziemi? A, i kradną kozy. - te stworzenia brzmiały wyjątkowo bez sensu. - Żartujesz? - wewnętrzna Walijka aż się zagotowała na to przyrównanie do Irlandczyków, ale jedynie spąsowiała na policzkach- Bardzo daleko leży! Jest jest... jest trudniejszy! Wzięła książkę do rąk i wzięła książkę, ostrożnie wybierając "dowolną stronę" bliżej początku niż końca. Otworzyła ją i spojrzała na rozdział. - Salamandra ognista. - jęknęła.
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Czerwone od złości policzki Cadogan były tylko jeszcze bardziej kuszące i urokliwe. Wiedziała o tym? Że nie budziła postrachu, a emocje zupełnie temu sprzeczne. Widząc tę rumianą twarz, uniósł dłoń w jej kierunku, zawieszając ją blisko jej kości policzkowych. Wzrok padł mu jednak na wyraźne szramy, widoczne pomimo lekkiego ich zatuszowania i... opuścił rękę. Nic nie zrobił. Kolejny raz zachowując się przyzwoicie, kolejny raz wbrew sobie. Kolejny raz w jej obecności. Układając dłoń na karku, wrócił uwagą do podręcznika, a że totalnie nie wiedział co właśnie powiedziała, zmrużył oczy. — Nic nie wiesz? Spróbuj cokolwiek. Co ci mówi nazwa? Powtórz. Tak naprawdę miała powtórzyć dla niego, ponieważ stracił koncentrację, ale po jej jęknięciu wnioskował, że potrzebowała jego pomocy. A po swojej stracie skupienia, że coraz mniejsza uwagę zwracał na podręczniki, a coraz większa na pewną puchonkę z jaką je studiowal.
zt
Ceinwedd Eurgain Cadogan
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Ma na twarzy dwie gojące się blizny, resztę ukrywa pod ubraniami.
Nie miała pojęcia jak żywo reagował na jej głupkowate odruchy. Nikt w sumie nie reagował, Gunnar przecież też nie reagował, tak świetnie udawał powstrzymywanie się przed jakąkolwiek odpowiedzią, czy zachowaniem. Zamrugała oczami i zajrzała na powrót do podręcznika, patrząc na ognistą salamandrę skaczącą po kartce i zostawiającą ślady swoich łapek. - Salamandry są super. - powiedziała patrząc na swoje notatki- Ciekawsze niż gnomy z fosy. I nie noszą kubraczków. - istotnie, najważniejsza cecha salamandry to brak kubraczka. Przysunęła się bliżej ślizgona patrząc na fragmenty książek które jej wskazywał i robiąc dzielnie notatki odnośnie tłumaczonych przez niego zagadnień. Przyswajanie wiedzy za jego pomocą było znacznie prostsze niż nauka samej, w związku z czym kazała sobie obiecać, że będzie jej pomagał już zawsze!
Julius przyszedł zmęczony całym dniem oraz zestresowany z lekka całą sytuacją. Trochę zajęło mu zrozumienie swoich błędów, lecz w końcu zdecydował się na to, by przeprosić Vittorię. Trzeba przyznać, że zachował się trochę zbyt agresywnie w sprawie jej bójki z Kath. Gdyby podszedł na chłodno do całej sytuacji, to teraz pewnie smacznie by sobie drzemał przed pójściem do łóżka, jak to miał w zwyczaju. Teraz natomiast czekał, siedząc na jednym z fotelów znajdujących się obok kominka i czekał. Czekał aż Gryfonka do niego przyjdzie, a ten będzie miał okazję do powiedzenia czegoś miłego i wręczenia jej tego... czegoś co miał w kieszeni. Niespodzianka, którą obiecał Tori wciąż na nią czekała.
2 - Na stoliku leżał złożony na pół kawałek papieru, który wyglądał jak gotowy do wysłania list - postanowiłeś zatem sprawdzić, co było w nim napisane lub kto miał być jego adresatem. W chwili rozłożenia pergaminu, w nozdrza uderzył Cię bardzo przyjemny, intensywny zapach. Okazało się, że był to list miłosny, a papier nasączono Amortencją - Ty natomiast stałeś się jej ofiarą, w wyniku czego pierwsza osoba, którą dostrzeżesz, będzie darzona przez Ciebie widocznym, aczkolwiek nienachalnym zauroczeniem. Efekt ten będzie się utrzymywał przez Twoje dwa następne posty.
Nie miała na to ochoty. Zaraz po tym jak zgodziła się na spotkanie zastanawiało ją jedno - właściwie, to po co ona to robi? Już wystarczający miała burdel w głowie i bez tej rozmowy. Zresztą, nie spodziewała się po niej wiele. Niby chciał ją przeprosić... Ale jak zamierzał to zrobić, skoro w każdej możliwej sytuacji dawał jej do zrozumienia, że kompletnie nie rozumie za co? A 'przeprosiny na odczepnego' są nic niewarte. Nie zamierzała jednak dokładać sobie nieprzyjaciół do listy, która po ostatnich jej działaniach miała szansę nagle urosnąć do dłuższej niż kiedykolwiek wcześniej w jej życiu. Dlatego o umówionej godzinie teleportowała się pod Hogwart, by ubrana w pierwsze lepsze co wpadło jej w ręce (poza trampkami tym razem padło na spodni z wysokim stanem i bluzkę na jedno ramię, w której chodziła rano) wolnym krokiem ruszyć do sali, w której na nią czekał. - Cześć - Przywitała się zaraz po wejściu zerkając na niego i posyłając chłopakowi mocno przygaszony uśmiech. Nie był to entuzjazm, który zwykł widzieć na jej twarzy. Nie była to też wściekłość, do której doprowadził przy ich ostatnim spotkaniu. To była pustka. Jakby w tamtej chwili nie czuła kompletnie nic. Podeszła powoli bliżej od razu zauważając, że coś leży na stoliku. List. Podniosła go zerkając na Julka pytająco. Napisał coś dla niej? To miała być ta niespodzianka? Szczerze mówiąc to byłoby ostatnie, czego się po nim spodziewała. Z zaciekawieniem otworzyła go czując zapach i... Stare książki. Kawa z czekoladą. O nie. Nim zdała sobie sprawę zawarta w liście Amortencja zaczęła na nią działać, a jej puste oczy wysyciły się nagle miłością - która skierowana była oczywiście w tamtym momencie do Juliusa. Normalnie usiadłaby na drugim końcu pokoju, ale kierowana mocą eliksiru przysiadła na oparciu jego fotela i wpatrywała się w niego. Z ogromnym ciepłem, jakby ich kłótni nigdy nie było. Jakby przyszła tu nie po to, by się z nim pogodzić, a dlatego, że chciała powtórzyć ich drobne czułości z korytarza przed imprezą.
Widząc jej niemrawy uśmiech lekko przygasł wewnątrz lecz nie zamierzał ani trochę podburzać swojego entuzjazmu. Szybkie wejście, wyjście i z czasem będzie okej, oby. Chwycił tylko przedmiot w kieszeni i gdy tylko dziewczyna przysiadła się do niego przywitał się z nią. -Bee-eej- no tym razem to była przesada. Chciał normalnie ją tutaj przywitać, ale jak zwykle coś musiało pójść nie tak. Zatkał sobie jedną ręką usta najszybciej jak to mógł, po to by nie wydawać z siebie żadnych dziwnych dźwięków, a drugą położył na udzie Tori... małą, niezbyt dobrze wykonaną, można by rzec, że nawet brzydką figurką dinozaura, którego Vittoria miała wytatuowanego na szyi. To miała być ta niespodzianka, nad którą pracował, niestety nieudolnie. By nie popłakać się ze wstydu pochylił się lekko, dając dziewczynie znać, że może mu pogratulować zdolności czy coś. Wolał znowu nie robić jak jakaś głupia owca, więc przeczekanie tego czegoś było chyba najlepszą opcją.