Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Urazy Magizoologiczne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
AutorWiadomość


Vivien Vásquez
Vivien Vásquez

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VI
Wiek : 31
Galeony : -7
  Liczba postów : 444
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptySob Cze 12 2010, 16:35;

First topic message reminder :


Urazy magizoologiczne

W tym miejscu uzdrowiciele z oddziału wypadków i urazów zajmują się pacjentami, którzy mieli wypadki z magicznymi zwierzętami. Trafiają tu ofiary ukąszeń, oparzeń, użądleń, wbitych kolców, jak i wielu innych.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyPon Sty 28 2019, 21:26;

Podniósł spojrzenie na rudowłosego Puchona, który jakimś sposobem skaleczył się w rękę. Czyżby zakłócenia magii znów dawały się we znaki, czy może Vaughn miał po prostu gorszy dzień? Cóż, w każdym razie widok ten nie działał na niego zbyt pokrzepiająco. Choć brakowało mu uzdrowicielskiej duszy, w gruncie rzeczy przejmował się tymi zajęciami i ich przebiegiem, i, nie ma co ukrywać, zaczynał odczuwać delikatny stres na myśl, że coś poszłoby nie tak. Nie lubił nawalać, nikt za tym nie przepadał, a skoro Neirin, który bez wątpienia znał się na uzdrowicielstwie był w stanie okaleczyć sobie dłoń, być może powinien zacząć przejmować się jeszcze bardziej?
Zdenerwowanie spinało kolejne mięśnie jego ciała, niezmiennie pnąc się ku górze – ku twarzy. Nim jednak jej sięgnęło, Elijah wziął kilka głębokich wdechów i przemówił sobie do rozumu. W gruncie rzeczy był w tym dobry, nawet jeśli kontrola nad swoimi emocjami przychodziła mu łatwiej w obecności siostry.
Znacznie spokojniejszy, mógł znów oddać się chłonięciu wypowiadanych przez Matthewa słów i obserwacji płynnych ruchów jego dłoni kiedy rzucał zaklęcia. W końcu przyszedł czas by powtórzyli to, co próbował wpoić im do głów. Zerknął na manekina, tym razem nieco mniej niechętnie, wszak ten nie dał mu powodu, aby przeczuwać złe zamiary. Poprawił chwyt różdżki i rzucił zaklęcie. Wszystko poszłoby idealnie, gdyby gardło nie zadrapało go w chwili rzucania zaklęcia, przez co, chcąc jak najszybciej odkszalnąć, wymówił jego formułkę zbyt szybko i trochę niewyraźnie. Jednak wystarczająco silna wola albo zwykłe szczęście spowodowało, że serce manekina zabłysnęło zielonym światłem. Mógł być z siebie dumny... i był, jak najbardziej. Przyszedł na te zajęcia bez żadnego doświadczenia, a mimo to podołał wszystkim zaklęciom. Wyprostował się, unosząc kąciki w sposób, który nie był jeszcze uśmiechem, a mimo to bez wątpienia wyrażał zadowolenie. Popatrzył wprost na Matthewa, wyczekując kolejnych informacji, doczekał się jednak tylko pożegnania.
To wzbudzało w nim chęć ponownego odwiedzenia tych zajęć.

Kostki:
1
4
4
4

Razem:
3

| z/t
Powrót do góry Go down


Matthew Alexander
Matthew Alexander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Galeony : 688
  Liczba postów : 1311
https://www.czarodzieje.org/t16392-matthew-alexander#449540
https://www.czarodzieje.org/t16400-matthew-alexander#449655
https://www.czarodzieje.org/t16387-matthew-alexander
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyPią Lut 01 2019, 00:05;

Nie wiedział, co ma o tym sądzić.
Ci o dwóch twarzach - starał się ich zrozumieć - starał się poniekąd przetrawić ich nienawiść oraz złość kierowaną wobec niego. Wiedział, że to nie będzie miało dobrego zakończenia, gdy jeszcze raz spojrzał na dokumenty, zapoznając się z kolejną kartoteką pacjenta. Pozwalało mu to zachować spokój ducha - zapomnieć o całej sprawie, choć cały szpital stał się dla niego wyjątkowo toksyczny. Chciał tutaj pracować, chciał, by jego umiejętności nie poszły na marne - nie po to uczył się ciągle zaklęć uzdrawiających, by następnie zapomnieć o tym, czym się tak naprawdę kieruje. Jego marzeniem (jakże złudnym, czyż nie?) jest po prostu, żeby każdy mógł żyć. W spokoju. Bez bólu. Sam nie miał takiej możliwości, działał nieświadomie, kierował swoją dobroć tak naprawdę wobec samego siebie, który kiedyś nie mógł dać sobie rady. Wykazywał się tudzież bardzo często zrozumieniem; szeroko pojętym, muskającym skórę przy pomocy opuszek palców. Złudne uczucie. Tym bardziej, że miał co innego do roboty.
Zbyt długo jego obłuda w kwestii pozostania z samym sobą nie trwała - przyszedł czas kolejnych minut i godzin żmudnej rutyny wykonywanej profesji; wiedział doskonale, iż nawet ta chwila odetchnięcia od problemów natury ludzkiej pozwalała mu zapomnieć o uderzających w jego stronę problemach. Kolejny przypadek na oddziale urazów magizoologicznych - kolejna chęć pomocy. Człowiek nieprzytomny, pozbawiony kontaktu ze światem, zdawał się być wyjątkowo łagodnym przypadkiem - gdyby nie fakt widocznych obrażeń wywołanych przez parę zwierząt. Nikt nie wiedział, co się stało, w związku z czym musiał działać na własną rękę. Różdżka poszła zatem bez większego sprzeciwu w ruch - choć z początku tylko zatamował krwawienie, które występowało na prawym ramieniu, monitorując ciągle jego funkcje życiowe. Całe szczęście, zakłócenia nie chciały wystąpić - a przynajmniej w początkowej fazie. Używszy bez problemów Eliksiru Czyszczącego Rany, mógł odkazić rozerwane fragmenty mięśni, które obecnie zdawały się pozostawać w bezruchu, mimo purpurowego dymu unoszącego się w pomieszczeniu w wyniku zastosowania medycznego wyposażenia.
- Vulnera Arcuatum. - wypowiedział, aczkolwiek bezskutecznie; prawidłowy ruch nadgarstka, odwiecznie stosowana wypowiedź słów łacińskich, a zaklęcie zwyczajnie nie chciało wystąpić. A przynajmniej nie za pierwszym razem - dopiero druga próba pozwoliła mu na prawidłowe użycie czaru, który stawał się nieodzownym elementem jego pracy w Świętym Mungu. Ratowanie ludzi z rąk Śmierci bywało przerażające, aczkolwiek wymagane, by mógł cokolwiek stanowić w swoim życiu. Następnie założył bandaże; otworzył jałowe opatrunki, aczkolwiek jeszcze nie wybudzał pacjenta. Podstawowe badanie palpacyjne nie wykazało żadnych złamań - Surexposition także nie poinformowało o ewentualnych uszkodzeniach tkanki kostnej - mógł zatem spać spokojnie, gdy zapanował nad całą sytuacją, nie pozwalając nikomu na angażowanie się w jego czyny. Po prostu.
Stracił zaufanie. Nie chciał go ponownie odzyskiwać. O ile w ogóle na nie zasługiwali - może nie był mściwy. Może nie posiadał w sobie takich pokładów złości, by chcieć otrzymać za to słodką zemstę; mimo wszystko i wbrew wszystkiemu należał do osób wyjątkowo pamiętliwych.

| zt

https://www.czarodzieje.org/t16946p1050-kostki#475549
Powrót do góry Go down


Matthew Alexander
Matthew Alexander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Galeony : 688
  Liczba postów : 1311
https://www.czarodzieje.org/t16392-matthew-alexander#449540
https://www.czarodzieje.org/t16400-matthew-alexander#449655
https://www.czarodzieje.org/t16387-matthew-alexander
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyPią Lut 01 2019, 00:08;

Praca jako uzdrowiciel
wiązała się z różnymi, nie do końca zrozumiałymi przez społeczeństwo wyrzeczeniami.
Towarzystwo partnera pozwalało mu zapomnieć. Pozwalało mu zwyczajnie zadbać o własną samoocenę, aczkolwiek wiedział doskonale - jeszcze daleka droga. Pokryta cierniem, trudna, pozostawiająca kolejne rany, aczkolwiek opłacalna; a przynajmniej bardziej opłacalna od ciągłego kierowania swoich kroków w stronę nieustannej depresji. Czy chciał się leczyć? Nie wiedział. Nie zdiagnozował samego siebie, aczkolwiek mógł to bez problemów zrobić, zważywszy na to, iż był uzdrowicielem. Niemniej jednak fakt ten mógł zostać źle wykorzystany. Tylko nielicznym pozwalał na poznanie tego, co znajdowało się w środku jego umysłu - a raczej brak. Pustka. Pustka, której enigmą się otaczał; pustka, która zasiadła się na dobre w kątach jego domu, była powoli obdzierana ze swojego statusu, prowadzona ku drzwiom, naga, pozbawiona jakiegokolwiek odzienia. Poniekąd czynił dobrze - ale czy na pewno? Czasami jego akcje były wyjątkowo trudne do zrozumienia, przełożenia tego na liczby, by następnie wyliczyć, czy aby na pewno opłacalne. Na pewno wybrał dobrze. Musiał. Taką miał nadzieję, gdy zajmował się pacjentami.
Całe szczęście, nie trafił mu się żaden melodramat, przez który mógłby się zestresować, choć już dawno powinien wyzbyć się tego uczucia, gdy przebywał na oddziale urazów magizoologicznych. Otóż nie - ludzie bywali wyjątkowo zdradliwi, a Matthew starał się im dotrzymać kroku, nie pozwolić na to, by jakakolwiek słabość została wychwycona oraz jednocześnie spowodowała jego ostateczny rozłam. Skierował się zatem w stronę kobiety, która okazała się być dość miłą kobietą, zważywszy uwagę na to, iż równie tak samo jak on, podzielała miłość do zwierząt. Niestety - nie zachowała odpowiedniej ostrożności. Feniksy rzadko kto kiedy posiadał, sam Matthew czasami niestety pozwalał sobie na niefortunne poparzenie, ale całe szczęście posiadał możliwość samodzielnego wyleczenia ran. Tym razem jednak ta potrzebowała jego pomocy, tudzież jej odpowiednio udzielił; kiedyś musiał minąć czas na dobre rozmowy, choć, co należy do dość dziwnych zjawisk, należy wspomnieć, że Alexander po części cieszył się, że trafił na takiego człowieka. - Fringere. - wypowiedział, pozwolił, by z drewnianego patyczka uszło trochę magii, która bez problemu pozwoliła na to, by ból przy poparzeniu zniknął. Poniekąd magia lecznicza wydawała się być fascynującą dziedziną, pozbawioną przede wszystkim złych zamiarów. Czy jednak aby na pewno? Zakłócenia wydawały się być doskonałą formą do pokazania tego, że nawet coś, co ma na celu zwyczajnie pomóc, może przeobrazić się w dość trudną do okiełznania broń. Episkey poszło tym samym ponownie w ruch, pozwalając na to, by po części obrażenia zniknęły, rozpłynęły się w eterze wspomnień, niezbyt przyjemnych, zaskakująco bolesnych fizycznie. Potem dopiero nałożył opatrunki; te oczywiście pozwalające na swobodne odprowadzanie ciepła, uśmierzenie bólu; wiedział o tym, że domowe sposoby nie działają, a jedyny sposób to tak naprawdę początkowe wpychanie łapska do zimnej, bieżącej wody.
Zaskakujące
jak życie potrafi być nie raz posłuszne. A przede wszystkim pozbawione wszechobecnego zła.

https://www.czarodzieje.org/t17013p75-kostki#475558
Powrót do góry Go down


Matthew Alexander
Matthew Alexander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Galeony : 688
  Liczba postów : 1311
https://www.czarodzieje.org/t16392-matthew-alexander#449540
https://www.czarodzieje.org/t16400-matthew-alexander#449655
https://www.czarodzieje.org/t16387-matthew-alexander
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyCzw Lut 07 2019, 21:38;

Po wielkiej bitwie opadł kurz...

W sumie mieliście około 18 dni na złożenie odpowiedniego odpisu na wyjście. Jak się okazało - poniżej 50% osób to zrobiło; nie wiem, czy te warsztaty odeszły w zapomnienie, niemniej jednak tego dnia, rozpoczynając od tego posta, skończył się czas na wzięcie udziału w ostatnim etapie. Jeden punkt wyląduje do kuferka każdego z nieaktywnych w tym temacie uczestników.

| zt dla wszystkich. Nieodwołalnie.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Specjalny




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptySro Sie 28 2019, 00:36;

Utrzymujące się w całym kraju upały nie sprzyjały pracy uzdrowicieli; wszelkie omdlenia i udary pozostawały wręcz na porządku dziennym, stanowiąc wzrastający procent medycznych interwencji. Jednakże wbrew pozorom nie mniej pracy miał @Enzo Halvorsen na oddziale urazów magizoologicznych, szczególnie tych powiązanych ze środowiskiem wodnym... Zapewne nikt nie potępiłby Regan White, przesłodkiej młodej półwili, która - widząc spokojną toń jeziora - bez jakiegokolwiek zastanowienia postanowiła schłodzić się w jej głębinach. Wystarczyła chwila, aby przyjemny moment relaksu przemienił się w prawdziwy horror, zakończony niezwłoczną potrzebą lekarskiej pomocy.
Pod opiekę Enzo Regan trafiła z paskudnymi, podłużnymi oparzeniami silnie koncentrującymi się na rękach i nogach. Choć każdy dotyk mógł wywoływać w niej fale bólu, był to najmniejszy problem na ten moment. Uwagę przykuwała szyja - przemoczona dziewczynka ledwie co łapała oddech przez zakleszczone na tchawicy palce wodnego stworzenia. Nie było wątpliwości, że należy je usunąć... Pozostawało jednak pytanie, w jaki sposób.

Enzo, każde Twoje działanie wpłynie na stan pacjentki - dziewczynka może nie przeżyć, jeżeli nie określisz stworzenia, które zadało obrażenia i nie podejmiesz kroków, które uważasz za właściwe. W razie pytań zgłaszaj się do @Ezra T. Clarke love

______________________

Urazy Magizoologiczne - Page 5 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Enzo Halvorsen
Enzo Halvorsen

Student Ravenclaw
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : blizna na prawym łuku brwiowym
Galeony : 1333
  Liczba postów : 1139
https://www.czarodzieje.org/t10538-enzo-corrado-halvorsen
https://www.czarodzieje.org/t10539-peruwianska-sowa
https://www.czarodzieje.org/t10541-enzo-halvorsen
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptySro Sie 28 2019, 20:27;

Codzienność. Jeszcze kilka lat temu Enzo nie pomyślałby, że jego własna rzeczywistość będzie wyglądała tak jak teraz. Szara nić, która stanowiła jego życie nabrała odrobiny barw. Wplotło się w nią najpierw dużo szkarłatu i żółci, potem nieco więcej nowej porcji szarości. Błękitu, różu, zieleni. Jego życie zaczęło bardziej przypominać plecioną silnie linę, niż jedynie wątły ślad po czyjejś egzystencji. Odczuwał to niemalże każdego dnia. Wstawał wciąż o tej samej godzinie, nieomal bladym świtem i zaparzał kawę. Swoją pił, jak zawsze, w biegu dzieląc czas pomiędzy oporządzenie jednego z maluchów i samego siebie. Zanim wyszedł Shenae była już nieco rozbudzona, więc całował ją na pożegnanie. Potem pracował i późnym popołudniem wracał do domu. Karmił sowy, jedli wspólnie obiad, wychodzili na spacer. Wieczorem czytał Emelinie i Drake’owi na dobranoc, a kiedy urwisy zasypiały on spędzał czas z żoną. Nigdy nie sądził, że odnajdzie się w tak diabelnie przewidywalnej rutynie. Jednak kiedy starał się wyobrazić siebie w innym położeniu, w myślach widniała mu jedynie pustka. Po raz pierwszy w życiu miał swoją własną rodzinę. Niedotkniętą krzywdą, pełną, kochającą pomimo wiecznych różnic jakie dzieliły go z Shenae. Zasypiał u jej boku i budził się z ramieniem owiniętym wokół jej talii. Wdychał zapach lawendowego szamponu i dogadzał jej swoimi ukochanymi churros z sosem czekoladowym. Nie był już tym samym człowiekiem co kiedyś. Na każdego przychodziła kiedyś pora, aby dorosnąć. Enzo Halvorsen potrzebował do tego żony i dwójki dzieci. Stabilna, odpowiedzialna praca również bardzo go zmieniła. Kiedy wreszcie przestał przychodzić niewyspany (ot magia posiadania pociech), a było to względnie niedawno, zrozumiał że czerpie z uzdrawiania równie wielką satysfakcję jak niegdyś z polowania. Dzisiaj nie wyobrażał już sobie sytuacji, w której mógłby zapolować z czystego kaprysu. Było ich stać nie tylko na dom, więc jedzenie nie było już problemem. To wszystko znacznie wyostrzyło jego empatię, chociaż głównie na cierpiących w szpitalu, aniżeli bliskich. Dlatego też potrafił współczuć dziewczynom takim jak Regan White. Młodym, żądnym zabawy i przygody. Nieostrożnym. Enzo nie odezwał się nawet słowem, gdy sprawdzał jej stan. Poparzenia nie wyglądały szczególnie dobrze, ale w pierwszej kolejności musiał zająć się palcami, które zacisnęły się szczelnie na szyi młódki. Nie potrzebował ani jednego jej słowa, aby zacząć podejrzewać atak druzgotka, wcale nie taki rzadki zresztą.
- Duritio - szepnął, kierując koniec różdżki na szyję pacjentki, aby znieczulić ją przed koniecznym procesem usunięcia szponów. Potem sięgnął ku niej dłońmi w rękawiczkach i marszcząc w skupieniu oczy wygiął pierwszy z palców w swoją stronę. Spodziewał się, że za sekundę usłyszy głuchy trzask, a potem kolejny i jeszcze następny. W ten sposób miał w przeciągu kilku minut pozbyć się duszących ją druzgotkowych paluchów. O ile tylko jego diagnoza miała być trafna.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32737
  Liczba postów : 108777
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Specjalny




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyCzw Sie 29 2019, 23:39;

Rzuć kostką, aby wylosować scenariusz

1,2,5
Zadanie, którego podejmował się Enzo, wymagało wiele precyzji - dlatego większość uzdrowicieli do pozbywania się zakleszczonych palców używała szczypiec. Cóż, również dlatego, aby nie skaleczyć samych siebie w razie problemów z pacjentem... A właśnie taką osobą okazała się być Regan. Na nic  zdało się znieczulenie; jeszcze zanim Enzo spróbował jej dotknąć, przejawiała niebezpiecznie wiele oznak złości. Nie chodziło o to, że ją bolało, ale o to, że wiedziała, że może zaboleć.
Emocje były tak wielkie, że młodziutka Regan nie potrafiła nad nimi zapanować - w efekcie jej twarz wykrzywiła się w potwornym grymasie, a z gardła wyrwał się krzyk, który potrafił wywołać ciarki na plecach najodważniejszych. Najgorsze zaś było to, że pół wila zaczęła się rzucać - a długimi paznokciami bez problemu mogłaby wyrządzić krzywdę każdemu w otoczeniu!

@Enzo Halvorsen, musisz w jakiś sposób opanować Regan, aby w ogóle móc podjąć próbę jej uzdrowienia. Kiedy Ci się to uda, zauważysz, że w ferworze jeden ułamany kolec wbił się w ciało - pytanie, czy Twoje, czy Regan? Decyzja należy do Ciebie i może się wiązać z konsekwencjami fabularnymi. Podejmij odpowiednie kroki, by zwalczyć truciznę.

3, 4, 6
Spokój Enzo okazał się być zbawienny - półświadoma, przestraszona Regan potrafiła pojąć, że wszystko zależało od pewności ręki młodego uzdrowiciela. Kiedy więc Enzo kolejno wyciągał zakleszczone w skórze palce druzgotka, ona sama koncentrowała się na kontrolowanym oddechu. To nawet nie bolało - miejscowe znieczulenie zaserwowane przed rozpoczęciem zabiegu dodatkowo otumaniło dziewczynę, dzięki czemu dyskomfort był jedynym poważniejszym odczuciem, które jej towarzyszyło. Choć niewątpliwie szczypanie i ból wkrótce miały powrócić...
- To już? - odważyła się odezwać dzwoneczkowym głosem, a w jej oczach natychmiast zebrały się łzy mające swój początek w ostrym pieczeniu. Zupełnie, jakby ktoś tarką przejechał po wewnętrznej stronie jej gardła. Obraz jej się zamazywał, podczas gdy powieki przybrały niebotyczny ciężar. Mimo to starała się utrzymywać na granicy świadomości. - Co to? - dopytała, odrobinę zezując na pudełeczko ze specyficznie pachnącą maścią, którą uzdrowiciel w następnej kolejności potrzebował nanieść na piekące oparzenia. I po jej niewyraźnej minie widać było, że lepiej było udzielić pełnej odpowiedzi!

@Enzo Halvorsen - jako że maść nie została w żadnym spisie opisana, Twoim zadaniem jest dobranie najważniejszych jej składników i wytłumaczenie Regan ich działania. Liczę na Twoją inwencję - jeżeli nie przekonasz Regan o bezpieczeństwie maści, może spróbować odwieść Cię od jej użycia. Posmaruj oparzenia, pamiętając, że każdy Twój dotyk może być dla niej bolesny!

______________________

Urazy Magizoologiczne - Page 5 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Enzo Halvorsen
Enzo Halvorsen

Student Ravenclaw
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : blizna na prawym łuku brwiowym
Galeony : 1333
  Liczba postów : 1139
https://www.czarodzieje.org/t10538-enzo-corrado-halvorsen
https://www.czarodzieje.org/t10539-peruwianska-sowa
https://www.czarodzieje.org/t10541-enzo-halvorsen
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyPią Sie 30 2019, 23:17;

Delikatnie mówiąc, trochę nie wyszło. Zamiast ładnie i gładko wyjąć paluchy z ciała, Enzo musiał mierzyć się z jakimś dziwnym atakiem paniki. Miał wrażenie, że histeryczność to już tak dominująca cecha kobiet, iż naprawdę nie istnieją takie, które umiałyby chwilę poleżeć w spokoju. Niemniej, starał się nie stracić zimnej krwi nawet wówczas, gdy Regan trąciła go dziko w łokieć i popchnęła jego rękę wprost na swoje własne ramię. Pazur wbił się dość głęboko… w jego własną rękę, którą w ostatniej chwili przysłonił jej skórę. Syknął cicho, gdy poczuł ból w okolicy kciuka. Szaleńcze wymachiwanie rękoma jakie uskuteczniała dziewczyna zupełnie zniechęciło go do podchodzenia bliżej i zajęcia się nią. Odsunął się poza zasięg jej ramion i przez moment miał naprawdę szalony pomysł na rozwiązanie tej sytuacji. Porzucił go dopiero wtedy, kiedy zorientował się jak trudne może być naprawianie ewentualnych skutków ubocznych. Chociaż z początku zamienienie jej w kamień wydawało mu się naprawdę sensowne. Znieruchomiałaby, może nieco się zdziwiła, a eliksir spokoju zapewniłby jej długi, twardy sen. Zamiast tego, Enzo zdecydował się na wyjście, które eliminowało konieczność uważania na zrobienie krzywdy pacjentce, a raczej zadbało wyłącznie o jego bezpieczeństwo.
- Vincula - mruknął, celując różdżką w stronę szarpiącej się dziewczyny, chcąc transmutować jej rękawy w kaftan bezpieczeństwa. Jeżeli byłaby unieruchomiona, istniała duża szansa, że nie zrobiłaby krzywdy nie tylko jemu, ale również i sobie samej. - Potrzebuję pomocy! - Krzyknął, mając nadzieję, że asystentka uzdrowiciela pracująca niedaleko przybędzie na jego wezwanie tak, jak zwykle to czyniła. Halvorsen rozejrzał się za eliksirem, którym mógłby uśpić półwilę i jeżeli asystentka przybyła, natychmiast poprosił ją o przytrzymanie jej w bezruchu i spróbował podać wywar. Niestety, dopóki nie opanują ten sytuacji, nie będzie mowy o użyciu zaklęcia sugervirus i zakończeniu przygody z trucizną krążącą w mu w żyłach. Jakby nie patrzeć, nie chciałby osierocić dwójki dzieci, więc miał nadzieję, że uda mu się prędko załatwić tę drobną… komplikację.

5
Powrót do góry Go down


Nathaniel Bloodworth
Nathaniel Bloodworth

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 190 cm
C. szczególne : Lewa ręka: pochłaniacz magii, sygnet rodu | prawa ręka: od łokcia w dół pokryta paskudnymi bliznami, runiczne tatuaże na ramieniu | blizna pod łopatką
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1052
  Liczba postów : 2439
https://www.czarodzieje.org/t17075-nathaniel-bloodworth#476657
https://www.czarodzieje.org/t17080-nathaniel-bloodworth#476778
https://www.czarodzieje.org/t17070-nathaniel-bloodworth
https://www.czarodzieje.org/t22257-nathaniel-bloodworth-dziennik
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyPią Wrz 27 2019, 12:44;

Pamiętał dużo cierpienia.
A potem jeszcze więcej i więcej. 
Otępiałość przyszła na samym końcu. 


Wspólnie z Talią osunął się w ciemność, która nie była bynajmniej wybawieniem w postaci omdlenia – wręcz przeciwnie, wymagała od niego ogromnego skupienia, by skrawki ich ciał nie zostały w Dolinie Godryka; szarpnęła jego żołądkiem w taki sposób, że podjechał mu on do samego gardła i nacisnęła na skronie, doprowadzając go do granicy migreny. 
Nie puścił jej dłoni nawet w chwili, gdy stali już na twardym gruncie w szpitalu św Munga. Kurczowo zaciskał na niej palce, co jednocześnie było jedynym przejawem tego jak silny jest strach, który chwycił go za gardło. Była jedynym światłem w ciemności zaciśniętych powiek, przewodniczką, bez której mógłby nie dać sobie rady.
Bał się jak cholera; właściwie nie pamiętał kiedy ostatnim razem czuł aż takie przerażenie. Nienawidził szpitali – nienawidził uzdrowicieli, a przede wszystkim podawanych przez nich eliksirów. Nie ufał im i nigdy nie brał niczego, co nie pochodziło z absolutnie pewnego źródła. Skoro nie mógł w tej kwestii ufać samemu sobie, jak mógłby obdarzyć zaufaniem zupełnie obcych ludzi?
Ale nie miał przecież wyboru. Tym razem naprawdę go nie miał.


Nie wiedział co się z nim działo – w pewnym momencie dostał końską dawkę silnego eliksiru nasennego i odpłynął w bezdenną, pozbawioną snów ciemność. Nie miał pojęcia ile czasu pozostawał nieprzytomny i przede wszystkim nie wiedział czy działania uzdrowicieli odniosły pozytywny skutek. 
Powrót do rzeczywistości był trudny i zaskakująco męczący. Światło zapiekło boleśnie w nawykłe do ciemności oczy, sprawiając, że zaklął pod nosem po francusku. Chwilę potem podniósł ociężałą dłoń do twarzy i ze zdziwieniem wyczuł pod palcami grubą warstwę opatrunku. 
— Jasna avada... — był to jedyny komentarz, jaki przychodził mu do głowy. Zacisnął wargi, wściekły na los jaki sam sobie zgotował. Zachciało mu się pieprzonej Dolini Godryka.

@Talia L. Vries
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyCzw Paź 03 2019, 14:40;

Kiedy mówił do niej takim głosem, pełnym cierpienia, które cedził przez zęby, współczuła mu jeszcze bardziej. Dotarło do niej, że nigdy nie widziała go w złym stanie. Tym bardziej upodlonego tak jak teraz, klęczącego na środku uliczki w ten jesienny wieczór. Dobrze, że spływała na nich ciemność nocy, bo jeszcze by się rozkleiła na jego widok. Nie musiał prosić, by na niego nie patrzyła - nawet gdy to zrobiła, nie wiedziała nic poza konturami wyższego od siebie, całkiem dobrze zbudowanego czarodzieja. Czekaj, co on powiedział? Że się z nim nie umówi? Nie no.
- Bloodworth, nie ma ani chwili do stracenia, jad zaczął Ci już przeżerać mózg - Rzuciła, wewnętrznie jednak rozbawiona jego żarcikami, które opowiadał w najbardziej nieodpowiednich momentach. Ona tak nie potrafiła, emocje zawsze wygrywają nad zdrowym rozsądkiem i poczuciem humoru, sprawiając, że jest ostatnią osobą skłonną do żartowania. Jednak jego obecność jakoś na nią wpływała. Jakby w brzuchu pojawił się latający owad, który za wszelką cenę próbował się wydostać, obijając o żołądek i powodują łaskotki. Kiedy dodał komentarz na temat jej aurorowania, prawie się zamachnęła, by go uderzyć w bark. Jednak i tak on był ofiarą wieczoru, więc zamiast uderzenia, po prostu zacisnęła swoją dłoń na jego, o wiele mocniej niż wstępnie planowała. Prychnęła w duchu, odrzucając blond włosy do tyłu. I... czekaj, skąd on wie, że jestem aurorem? Nie rozmawiali przecież od dawna - czyżby o nią pytał? A może prześledził już cały skład obecnych pracowników Ministerstwa? I mimo to się nie odezwał? Connard! Przeklęła w głowie po francusku, ale mimo to posłusznie przycisnęła jego kurtkę do siebie. Kiedy owiał ją jego zapach, coś pociągnęło ich w dół. Zniknęli, pozostawiając za sobą ciszę.




Nie miała pojęcia w którym momencie zasnęła. Czuła się prawie tak samo, jakby to i jej podano eliksir nasenny. Jednak już po kilku sekundach jej kręgosłup i kark dały o sobie znać, stwierdzając, że to pierwsza i ostatnia noc na szpitalnym krześle. Jęknęła przeciągle, ale na tyle cicho, by nie obudzić Nathaniela, który odpoczywał na łóżku obok. Nieźle mu się dostało. Pewnie nie tak sobie planował wczorajszy wieczór. W ogóle, kto normalny planuje, że pająk prawie stopi Ci twarz? Talia wstała, uprzednio wyjmując swoją dłoń z jego, jakby zawstydzona myślą, że ktoś mógłby ją przyłapać na tym przyjacielskim geście czułości. Właściwie miała wrażenie, jakby dotykała kogoś zupełnie obcego, kto tylko z wyglądu przypomina jej dawnego znajomego. Znaczy, teraz w tych bandażach to przypomina mało kogo. Po cichu przeszła do okna, uchylając zasłonę zza której do pokoju wlała się ciepła smuga światła. Zaskakująco intensywna, biorąc pod uwagę, że był poranek. Chociaż może i ona straciła rachubę czasu. Wtem, do jej uszu dobiegło przekleństwo połączone z pomrukiem niezadowolenia.
- Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić - jej głos przybrał barwę gorącego kakao w jesienny wieczór, miękkiego szlafroka po kąpieli czy pierwszych ciepłych dni po niekończącej się zimie. Wróciła na krzesło, przysuwając je blisko do łóżka.
- Nigdy nie wyglądałeś piękniej - stwierdziła ironicznie po chwili, przesuwając opuszkami palców po granicy między bandażem, a ciemnymi włosami. Zaraz się jednak zreflektowała, cofnęła w sobie, przybierając poważną minę. Skrzyżowała ręce na biuście, skupiając wzrok na małych plamkach na materiale sukienki, które prawdopodobnie powstały gdy walczyła z pająkami. Wpatrywała się w nie, jakby były ósmym cudem świata. - Rozmawiałam z uzdrowicielem, mówił, że za kilka dni będziesz mógł na nowo rozkochiwać w sobie wszystko co chodzi. Albo pełza. No dobra, nie użył takich słów, wymyśliłam to. Ale ogółem, przybędzie Ci kilka wojennych blizn, jednak nie takich, które jakoś wpłyną na Twoją aparycję. - Gdzie się podziewałeś? Myślałeś o mnie czasem? Kim jesteś? Chociaż w głowie roiło się jej od pytań, po krótkim monologu na temat stanu jego twarzyczki ucichła, bawiąc się nitką od materaca. Zanim jednak doczekała się odpowiedzi, mężczyzna ponownie zapadł w sen. 


Nie mogła siedzieć tu dłużej - musiała wracać, więc szybko skleiła kilka zdań na uprzednio wyczarowanym pergaminie. "Nate, wyślij mi wiadomość jak się obudzisz. Mam nadzieję, że nie będzie długo przywiązany do łóżka. Wbrew wszystkiemu dobrze było Cię spotkać i... mam nadzieję, że do zobaczenia. T.". Uważając, by dźwięk kroków go nie obudził, wyszła z sali, wprost na korytarz z myślą, że ten dzień nie mógł być dziwniejszy.


z/t x2
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyNie Mar 29 2020, 22:59;

/Rekin nadzoruje, just sayin’

....Pierwsze co poczuł to niesamowita suchość w ustach. Musiał kilkukrotnie poruszyć językiem, aby jego ślinianki zaczęły współpracować i choć trochę zwilżyły mu paskudnie pozbawione wilgoci gardło, co kończyło się dziwnie drapiącym bólem. Oddychał dość swobodnie, ale była to raczej kwestia spowodowana faktem, że jeszcze chwilę temu spał, Merlin jeden wie jak długo. Z pewnością dłużej niż zwykle, choć z drugiej strony to nie było trudne do zdobycia osiągnięcie, zważywszy na jego chroniczną bezsenność. Zdaje się, że nie śniło mu się kompletnie nic ewentualnie po prostu tego nie pamiętał, co było na porządku dziennym nie tylko w jego przypadku. Czy było to ważne? Niekoniecznie.
....Otworzył oczy. Pierwsza wiązka światła doprowadziła do zwężenia jego źrenic, a on sam musiał zmrużyć powieki, aby przyzwyczaić się do tego nagłego rozjaśnienia. Mrugnął kilkukrotnie, zanim nabrał w miarę pełnej ostrości obrazu i mógł przyjrzeć się temu co znajdowało się dokładnie przed nim, a raczej – nad nim, bowiem zdaje się, że patrzył na sufit. Biały sufit. Sufit którego nie dało się pomylić z żadnym innym. Był w Mungu.
....Mentalne przewrócenie oczami to było nic w porównaniu do tego co właśnie myślał. A myślał całkiem sporo, kiedy powoli  bieg wydarzeń zaczął wlewać się w jego umysł niczym w-końcu-udane-aquamenti Elijaha w skrzynkę na lekcji zaklęć. Zakazany Las, Violetta, to najeżone łuskami bydle zwane wiwernem, a później już krew, kły, Krukoni i panna Whithorn. Czy on przypadkiem nie prosił o to, aby nie zabierali go do Munga? Czy nie mogli spełnić choć jednej jego prośby? Najwyraźniej nie. Coś czuł, że skończy się to nie nazbyt dobrze. Oczywiście dla nich i jak już wróci do zamku.
....Wciągnął do płuc spory haust powietrza i spróbował podnieść się do siadu. Czuł się cholernie obolały, choć nie mógł powiedzieć, że mógłby to porównać do tego co działo się z jego ciałem w lesie. Było zdecydowanie lepiej. Nic dziwnego, skoro wlali pewnie w niego z kilka fiolek eliksiru i rzucili z milion zaklęć. Swoją drogą… ile czasu spał? Nie był w stanie tego stwierdzić. Minimum kilkanaście godzin, bowiem było dość jasno, a wszystko to, co było w lesie działo się późnym wieczorem. Prosta matematyka. Pytanie tylko czy więcej niż dobę – miał nadzieję, że nie, byłaby to absurdalna strata czasu. Z drugiej strony tak dobrze nie spało mu się od dobrych kilku miesięcy, pomijając aspekt szpitala.
....Usiadł i półprzytomnym jeszcze wzrokiem rozejrzał się po pokoju w którym leżał. No tak, magizoologiczne urazy, nie mogło być inaczej. Mlasnął zdegustowany, czując dziwne napięcie w mięśniach bynajmniej nie spowodowane bólem. Nienawidził tego miejsca. Po prostu. I nie miał zamiaru spędzić tu ani chwili dłużej, mimo że nie czuł się w pełni sił. Może przecież dojść do siebie w swoim własnym domu, zupełnie tak jakby mógł doleczyć się pod okiem Whitehorn i szkolnej pielęgniarki w skrzydle szpitalnym (które też by pospiesznie opuścił na rzecz gabinetu), ale oczywiście nieee, bo po co dać mu możliwość wyboru. Prychnął. Jedna rzecz była pocieszająca – na oddziale nie widział nigdzie panny Strauss, co chyba znaczyło, że nie było z nią tak źle i jednak dało radę doprowadzić ją do porządku w Skrzydle. Ewentualnie nie żyła. Wolał jednak trzymać się tej pierwszej wersji – zresztą wkrótce spróbuje się dowiedzieć.
....Podniósł kołdrę, którą był opatulony i stwierdził dwie rzeczy, mniej i bardziej zaskakującą: miał na sobie szpitalną piżamę. Wzdrygnął się na samą myśl, że ktoś go przebrał i chyba nawet z tego powodu zrobiło się mu niedobrze. A może to następstwo wstrząsu mózgu? Sam nie wiedział. Druga natomiast była taka, że jego noga wciąż była dziwnie wykrzywiona. Czy oni mu jej nie złożyli w prawidłowy sposób? Zresztą, nieważne, sam to zrobi przy najbliższej okazji, jak widać łamanie się było jego życiową specjalnością.
....Zrzucił nogi z łóżka i postawił je na ziemi, po czym rozejrzał się szukając własnych ubrań. Nie będzie przecież paradował w piżamie na środku okolicznych miast i miasteczek, dopóki nie dotrze do własnego mieszkania. Wyglądałby jak psychopata albo nawet gorzej. Jeszcze ktoś by wezwał bagiety-aurorów, a to było ostatnie o czym marzył w tej całej sytuacji. Dostrzegł całe swoje odzienie z lasu na szafce obok, złożone w najwyraźniej wcześniej doprowadzony do porządku stosik i uniósł brwi w geście zaskoczenia. Zupełnie jakby nigdy nic się z nimi nie stało. Gorzej, że po jego ciele było widać, że jednak coś się wydarzyło, w końcu mało brakowało a wyglądałby jak mumia, na szczęście tych opatrunków nie było aż tak dużo, doliczył się raptem… raz, dwa trzy… czterech. Cztery to ładna liczba, zupełnie taka nic nie mówiąca.
....- Panie Voralberg? – dźwięk czyjegoś głosu wyrwał go z zamyślenia, a on sam odwrócił głowę w kierunku z którego dobiegał. Zmarszczył brwi widząc pielęgniarkę? Uzdrowicielkę? Kto by się nad tym zastanawiał. Na pewno człowieka, który tu pracował i który zaraz zacznie jojczyć mu, że powinien leżeć. – Powinien pan leżeć. – no właśnie. Bynajmniej nie pocieszało go dodane zaraz przyjdzie do pana uzdrowiciel sprawdzić stan, tak więc kiedy zniknęła, nie zważając na wiele rzeczy po prostu w miarę możliwości jak najszybciej się przebrał. W pokoju i tak nie było absolutnie nikogo, a bieganie do łazienki skończyło by się wyrżnięciem o korytarzowe kafle szybciej niż by zdążył powiedzieć Viola to najbardziej nieodpowiedzialna osoba jaką spotkałem w życiu. Chyba, że powinien policzyć siebie. Tak czy tak – lubił ją. Zapewne dlatego, że przypominała mu jego samego.
....I w końcu przyszedł on. Naczelny kierownik tego obiektu, ordynator oddziału, władca tajnej nauki uzdrawiania, panujący nad urazami magizoologicznymi i baron nastawiania kości. No dobra, może nie do końca zważywszy, że jego noga wciąż była krzywa. Spojrzał mu w oczy, mając wyraz twarzy mówiący mniej więcej nawet nie waż się wypowiedzieć tego zdania.
....- Powinien pan leżeć. – przekręcił oczami na jego słowa oczywiście nie biorąc ich sobie na poważnie, jak całego tego cholernego szpitala, w którym leżał bóg wie ile. Oblizał spierzchnięte wargi, czując że zdecydowanie potrzebuje się czegoś napić, ale wolał nie próbować na razie żadnych zaklęć w swoim kierunku, nie mówiąc już o jakichkolwiek. Nawet nie słuchał tego, co uzdrowiciel miał do powiedzenia, naprawdę go to nie obchodziło. Wiedział co mu było i wiedział co się stało – na pewno nie miał amnezji. Na sam koniec tego całego wywodu postanowił zadać mu wyłącznie jedno pytanie: ile spałem? A na odpowiedź „prawie dwie doby” jedynie wytrzeszczył oczy. Tak troszeczkę, minimalnie, niezauważalnie i mentalnie. Wspaniale. Najlepszy sen w jego życiu, chociaż do tego ten przybytek się nadawał.
....- Dobrze, to teraz proszę mnie wypisać. – mruknął, podnosząc się z łóżka i szybko żałując tej decyzji, kiedy zakołowało mu się w głowie. Dlaczego musiał tego spróbować przy medyku? Niedługo należało czekać, aby ten znów się odpalił i mówił mu o minusach jego wyjścia i o tym, że na pewno go stąd nie wypuści, bo nie pozwala mu na to jego moralny kodeks. Czy jak oberwie drętwotą to wtedy otrzyma przyzwolenie? Korciło go, aby to sprawdzić, ale wtedy chyba przywiązaliby go pasami do tego łóżka i musieliby ściągać brygadę uderzeniową. Zdecydowanie zbyt często było wspomniane o ministerstwie w magii w tym poście. Przekręcił oczami, wpatrując się nimi intensywnie w uzdrowiciela i nalegając ponownie.
....- Jeśli Pan tego nie zrobi, to po prostu sam stąd wyjdę. Nie mam zamiaru tu siedzieć. – niech mu da paczkę pożegnalną pełną eliksirów i ziółek, i miejmy to już z głowy. Nie miał siły na cokolwiek, a już na pewno nie kłótnie z ludźmi, do których choć miał szacunek, to z drugiej strony go nie miał. Sam nie wiedział. Na pewno byli irytujący i zbyt często zawracali mu dupę chcąc go leczyć. Chyba prawdopodobnie dlatego, że był życiowym kaleką, ale do tego sam przed sobą się nie przyzna. Wolał uważać, że oni są zbytnimi służbistami w tym co robią i zdecydowanie za bardzo przesadzają. Chyba mężczyzna nie miał siły się z nim kłócić, zapewne uznając go za kolejnego, nieodpowiedzialnego i nieracjonalnego wariata. W sumie trochę się mylił, a trochę nie. Alexander po prostu nienawidził przebywania w Mungu i jak zaproponują mu wizyty domowe – to może nawet i by się zgodził. Sam oczywiście tego nie powie.
....Uśmiechnął się do niego cynicznie. Z wzajemnością. Chyba polubi tego gościa. I wtedy nastąpiły te słowa, na które czekał – „no dobrze, ale na pana własną odpowiedzialność”. No shit, captain obvious. Odprowadził go wzrokiem, prawdopodobnie musząc zaczekać jeszcze, na jak to mówią, formalności. Tyle zdaje się wytrzyma, poza tym chyba musiał jeszcze chwilę posiedzieć na tym łóżku, zanim się podniesie, bo w innym przypadku skończy się to bardziej efektownie niż w lesie. Bądź co bądź to linoleum było odrobinę bardziej twarde niż leśna ściółka. Czuł się cholernie słabo, ale do tego też się nie przyzna, jak do całkiem wielu rzeczy w swoim życiu… chociaż, zważywszy na ostatnią akcję w trakcie ferii… nie, nie mógł teraz o tym myśleć, było to całkowicie nieważne w tej chwili.
....Doczekał się wreszcie momentu, w którym wcześniej wymieniona pielęgniarka każąca mu leżeć, z niezadowoleniem wypisanym na twarzy wręczyła mu wszystko, co potrzebował, aby stąd wyjść, nie zostać zatrzymanym i próbować nie umrzeć w najbliższym czasie. No i idealnie. Uśmiechnął się do niej ironicznie uprzejmie, co skwitowała prychnięciem i wyszła stąd szybciej niż ktokolwiek zdążyłby wypowiedzieć cokolwiek. Ale w sumie pasowało mu to, miał dosyć droczenia się z medykami przez najbliższych kilka miesięcy.
....Zaciskając zęby podniósł się z miejsca i tym razem spróbował utrzymać równowagę dłużej niż kilka sekund. Obolałość jego ciała wciąż przypominała mu o sobie tępym bólem, ale jakoś to zniesie, z drugiej strony nie pogardziłby jeszcze fiolką lub dziesięcioma eliksiru wiggenowego albo innego podobnie-działającego specyfiku. W zasadzie dobrze, że nie oglądał się w lustrze, bo mógłby się przerazić, ale to temat na kolejnego posta. Skierował swoje kroki w kierunku wyjścia, idąc dość powoli i próbując nie pozwolić na zatrzymanie akcji swojego umysłu po raz kolejny. Musiał się jeszcze dostać do domu – chyba złapie Błędnego Rycerza. Tak, to zdecydowanie był dobry pomysł. [zt]
Powrót do góry Go down


Ceinwedd Eurgain Cadogan
Ceinwedd Eurgain Cadogan

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Ma na twarzy dwie gojące się blizny, resztę ukrywa pod ubraniami.
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 717
  Liczba postów : 230
https://www.czarodzieje.org/t18278-ceinwedd-eurgain-cadogan#520518
https://www.czarodzieje.org/t18281-sion#520580
https://www.czarodzieje.org/t18277-ceinwedd-eurgain-cadogan#520506
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyCzw Kwi 09 2020, 14:19;

To była sansewieria. Leżała i patrzyła na proste i strzeliste łodyżki rośliny, stojącej na parapecie uchylonego okna. Sukulent nieśmiało otulony rozwianą południowym powiewem wiatru firaną przypominał jej w tym świetle jakieś książątko z opowiadania, bohatera hellenistycznej historii stojącego w swoim mauretańskim alkazarze, odzianego w nagość swoich jadeitowych łatek, majestatycznego na tle wymyślnych arabesek z plam cieni rzucanych przez liście drzewa za oknem. Nawet ta doniczka prosta wydawała się teraz piękną misą w której kąpała się doskonałość roślinnej istoty. Może to przytłaczające poczucie samotności, a może środki znieczulające i zupełnie inne reakcje w jej głowie szeleściły tymi sugestywnymi obrazkami poetyckich skojarzeń, kiedy spoglądała w przestrzeń.
Ileż ona by dała, żeby to nie była rzeczywistość.
Pościel w szpitalu pachniała krochmalem i chemiczną czystością wywołaną przez specjalne produkty, mające zminimalizować szanse zakażenia świeżo gojących się ran. Zapach jaki roznosił się w pomieszczeniu przynosił pewne ukojenie, wydawało się, że była całkiem otępiała po tych kilku godzinach histerycznego płaczu i kłótni z lekarzami, jakie odbyły się zaraz po przyjeździe i przebudzeniu się z medycznie wywołanego snu. Zastosowali wszelkie środki ostrożności, by zapewnić jej przestrzeń w której mogła dojść do siebie i do pewnej akceptacji losu, jaki ją czekał - niestety, bez uspokajaczy rozpylonych łagodnie w izbie rekonwalescencji na dziale urazów magiozoologicznych zaczynała znów płakać i histeryzować - dokładali więc wszelkich starań, by utrzymywać młodą Cadoganównę na stałym poziomie połowicznego uśpienia.
Czas w ogól nie przestał szyderczo z niej kpić, to samo uczucie, któe towarzyszyło je podczas ataku jak i to uczucie, od którego nie mogła się uwolnić leżąc na kanapie we własnym domu, to samo uczucie przyszło za nią aż tutaj, jak bezdomny pies uczepiwszy się jej nogi, niosąc w zębach tragiczną świadomość końca świata. Czas mijał za szybko i zbyt wolno jednocześnie, wciąż był ten sam dzień, co sprawiało, że wciąż odczuwała dokładnie to samo przerażenie, jednocześnie bała się nadejścia nocy, bo z każdym momentem kiedy spoglądała w ciemność czy przysypiała w sposób naturalny w jej śnie pojawiała się para lśniących w ciemności ślepi i chrzęszcząco-mlaszczące dźwięki przeżuwania jej własnych kości.
We śnie okazuje się zawsze, że to ona sama, że trzyma we własnych zębach swoją własną rękę i zjada się powoli, krzycząc-wyjąc zarówno z podniecenia jak i bólu jednocześnie.
Lekarz wszedł do sali w milczeniu, przeniosła wzrok z kwiatka na jego postać i choć coś mówił nie mogła usłyszeć co, jakby ktoś jej zapchał uszy watą, a do gardła włożył jakiś tłumik. Uzdrowiciel zajrzał pod bandaże z zadowoleniem kiwając głową, podał jej do spożycia kolejną porcję eliksirów i wyszedł na korytarz, na który przecież od tak długiego czasu siedział gość, wyczekujący możliwości wizyty.
- Jest jeszcze trochę śpiąca. - poinformował chłopaka - Bardzo źle przyjęła informację tym co się zdarzyło. Proszę wykazać się ostrożnością w rozmowie. - poradził Dunbarowi, który oczekiwał możliwości odwiedzin. Pracownik szpitala musiał się upewnić, czy stan Eurgain pozwala na wizyty i nie chodziło wcale o to jak się trzymała fizycznie, takie kwestie eliksiry i wprawnie rzucane zaklęcia załatwiały w kilka chwil. Problem leżał teraz głęboko w jej głowie i z tym uzdrowiciele nie radzili sobie tak lekko jak z zasklepianiem ran. Z tym mogli radzić sobie przyjaciele, których Jurka będzie teraz potrzebować bardzo.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyCzw Kwi 09 2020, 20:24;

Zazwyczaj nie miał najmniejszego problemu w zaśnięciem i padał w objęcia Morfeusza w ciągu kilku sekund od chwili zetknięcia się jego policzka z poduszką. Tym razem nie dał rady się zdrzemnąć kiedy był w wielkim opuszczonym zapuszczonym dworze. Pokręcił się z Madogiem po okolicy, z jego pomocą znalazł szczątki kuca i po przyspieszonym pogrzebaniu ich mógł próbować się jakoś ogarnąć. Skoczył do apteki i dzięki wypiciu jednej porcji eliksiru czuwania mógł jeszcze dziś funkcjonować. Madog miał wpaść do szpitala później i szczerze powiedziawszy sam Jerry nawet nie słuchał z jakiego powodu, po prostu wyszedł, by rozchodzić swoje nerwy. Jakieś osiem godzin później, gdy nadeszło już popołudnie, znalazł się w korytarzu Munga, w którym pracował w recepcji dobre dwa lata. Przeszedł wszystkie procedury, bo miał je w małym palcu. Oddał różdżkę, podpisał gdzie trzeba i w końcu siedział przed odpowiednimi drzwiami. Oczekiwanie na uzdrowiciela trwało aż cztery twarde i mało smaczne pączki, które kupił w bufecie od kochanej pani Alberty. Poderwał się na równe nogi, gdy w końcu znalazła się tu odpowiednia osoba.
- W porządku. Wiem. - skinął głową, a na końcu języka miał uwagę, że nikt o zdrowych zmysłach nie zareagowałby dobrze i spokojnie na wieści o fakcie zarażenia się likantropią. Wszedł po cichu do sali szpitalnej i popatrzył na owiniętą w bieli dziewczynę. - Serwus, Cein. - zagaił jeszcze w trakcie pokonywania odległości od drzwi do jej łóżka. Podeszwy jego butów w kontakcie z gumolitem tworzyły drażniący dla ucha dźwięk. - Przyniosłem ci świeże pączki i doceń, że ich nie zjadłem po drodze. - wyciągnął z kieszeni kilkakrotnie pomniejszone opakowanie jeszcze ciepłych pączków i postawił je na komodzie obok łóżka. Nie miał jak ich powiększyć, bowiem różdżka została w depozycie, ale znając życie zaklęcie pomniejszające przeminie w ciągu maksymalnie godziny. Przysiadł na stołku obok i przyjrzał się profilowi dziewczyny ze źle skrywanym zmartwieniem. - Jeśli połaskoczesz materac od spodu to nabierze cieplejszej temperatury, gdyby w nocy było zimno. Okna są średnio szczelne, a wieje dziś tak, że prawie zgubiłem po drodze głowę. - próbował wyłapać jej wzrok, a widząc jej opuchnięte oczy zrozumiał, że wiele łez już wylała. - Ale i pączki i głowa dotarły. Jak się czujesz? - z typowym dla siebie podejściem do sytuacji starał się dodać jej otuchy pieprzeniem o głupotach. Wolał się kojarzyć jej pozytywnie, a nie jako ten, co wywoła histerię przedwczesnymi niepoprawnymi pytaniami.
Powrót do góry Go down


Ceinwedd Eurgain Cadogan
Ceinwedd Eurgain Cadogan

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Ma na twarzy dwie gojące się blizny, resztę ukrywa pod ubraniami.
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 717
  Liczba postów : 230
https://www.czarodzieje.org/t18278-ceinwedd-eurgain-cadogan#520518
https://www.czarodzieje.org/t18281-sion#520580
https://www.czarodzieje.org/t18277-ceinwedd-eurgain-cadogan#520506
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyPią Kwi 10 2020, 00:55;

Patrzyła na drzwi, za którymi zniknął lekarz wzrokiem zdradzającym, jak długo zajmuje jej prze procesowanie faktu jego obecności tutaj i faktu, że już stąd wyszedł. Zamrugała niepewnie, kiedy się znów uchyliły, bo ledwie połączyła fakty tego, że wyszedł, a już wracał? Takiego psikusa robiła z jej głowy pętla czasu? Pętla coraz ciaśniej zaciskająca się na jej gardle..?
- Jerry. - powiedziała rozpoznając natychmiast twarz swojego gościa. Odruchowo zapragnęła się nagle zasłonić, odwrócić, schować przed nim, żeby nie wiedział, że tutaj była, żeby jej nie oglądał w tym stanie, żeby się nie domyślił, że stała się potworem. Chciała przynajmniej kołdrę na głowę naciągnąć, obie ręce jednak miała szczelnie zabandażowane i na tyle słabe, że zanim zdołała zmotywować jedną z nich do poruszenia się - gryfon już siedział obok łóżka.
Siedział i widział wszystko.
Patrzyła się na niego nieco otępiałym spojrzeniem zapuchniętych oczu. Tak wiele mógł z niej wyczytać nawet pomimo jej niemrawego stanu. Rozpacz mieszała się ze zmęczeniem i jakąś niemą prośbą, której źródła nie można było tak łatwo zlokalizować. Pokiwała głową zerkając na przyniesiony przez Dunbara prezent.
- To bardzo małe pączki. - powiedziała cicho, a choć chciała zabrzmieć poważnie to i tak wyszedł jej z tego żart. Przejmowanie się rozmiarem pączków w obecnej sytuacji było jedynym rodzajem rozproszenia uwagi na jaki ją było stać.- Nie najadł byś się...
Spuściła wzrok na materiał kołdry. Nie chciała by ją taką oglądał, smutną, zmęczoną, naszprycowaną, a przede wszystkim... okaleczoną. Podniosła powoli zabandażowaną rękę i zasłoniła nią twarz - najlepsza i niezawodna metoda ukrycia. Schować się za własną ręką!
- Nie chcę być tu na noc. - dodała jeszcze ciszej, pąsowiejąc rumieńcem widocznym znad opatrunków i prześwitującym między palcami. Bardzo nie chciała brzmieć jak marudne dziecko, ale też nie miała pojęcia komu innemu wyżalić się ze swojej krzywdy.- Przepraszam. - opuściła rękę ze wzrokiem dalej wbitym w kołdrę na brzuchu i rumieńcem wstydu równie intensywnym. Trochę kręciło się jej w głowie od tych uspokajaczy, chciała mu powiedzieć, że się bardzo cieszy że tu był, chciała mu podziękować, choć nie była pewna czy dobrze pamięta, wszystko zlewało się w jedną całość i poza dziwnymi skrawkami scen w których Madok wyrywa sobie brwi zmieszanych ze zroszonym potem wysiłku czołem Jeremiego Dunbara nie umiała sobie przypomnieć ciągłości żadnej sceny z minionej nocy.
Jak się czujesz?
Zacisnęła lekko usta.
- Nic mnie już nie boli. - odpowiedziała. Nie była to może dokładna odpowiedź, ale była to szczera prawda! Bo jak miała mu powiedzieć, że się czuła jakby skończyło się jej życie?
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyPią Kwi 10 2020, 16:01;

Czy w ogóle istniały słowa, które mogłyby ją uspokoić i dać ukojenie? Przecież nawet teraz w latach współczesnych likantropi nie zawsze są mile widziani na niektórych stanowiskach pracy. Nie miał pojęcia co zrobiłby będąc na jej miejscu, ale siedząc tu, obok jej łóżka wiedział, że dalej ją lubi. Może nawet jego emocje się umocniły wszak przeżyła coś strasznego, on niejako był tego świadkiem, a jak wiadomo tragedie potrafią zbliżać ludzi. Zerknął na pudełko pączków i mimowolnie się uśmiechnął.
- Urosną jak skończy się zaklęcie. - zastanawiał się jak to jest możliwe, że w obliczu takiej tragedii on jeszcze się uśmiecha, a wszak kilka godzin temu miał ochotę wtłoczyć swoją pięść w wilkołaczą czaszkę i choć to pragnienie wcale nie było mniejsze to jednak starał się jakoś zachować panowanie nad emocjami, by nie przytłaczać jej swoimi odczuciami. Nie każdy potrafił zaakceptować i przyjąć cudze współczucie. Na moment zamilkł, gdy odpowiedziała w tak oszczędny sposób. Musiałby być ślepy żeby nie widzieć jak jej źle. - Cein. - odezwał się po chwili ciszy i pochylił się, by oprzeć łokcie o swoje kolana. Podrapał się po policzku, bowiem miał świadomość, że Cein nie miała żadnej rodziny poza skrzatem. Tym bardziej traktował to osobiście. - Znam procedury. Mogą cię wypuścić na żądanie, ale najlepiej żeby ktoś z tobą był. Ktoś kto się zna na podstawach uzdrawiania. - powiódł wzrokiem po tych wszystkich bandażach w które była szczelnie owinięta. - Mieszkam w Hogsmeade. Znacznie bliżej Munga niż Walia. Jeśli chcesz to możesz u mnie odpocząć, bo teraz i tak mieszkać będę sam. To mniej czasu w szpitalu, a i uzdrowiciel chętniej przystanie na pomysł wypisania cię... - zaproponował od razu, bowiem już wcześniej o tym pomyślał. Wolał, aby nie wracała do wielkiego zapuszczonego dworu, gdzie skrzat nie potrafił udzielić poprawnie pierwszej pomocy i gdzie brakowało jej kuca, którego szczątki aktualnie rozkładały się głęboko pod ziemią. Miał nadzieję, że to ją przekona, wszak jego propozycja była naprawdę atrakcyjna. - Gdy staniesz na nogi to wtedy się najwyżej jakoś pomyśli o odwdzięczeniu. Bez żadnej presji czasowej. - dodał, bowiem na jej miejscu też nie chciałby być na czyimś utrzymaniu, a więc uznał, że uczciwiej będzie wspomnieć o jakiejś tam formie zapłaty, której tak na dobrą sprawę nie oczekiwał. Zatrzymał spojrzenie ciemnych ślepi na jej bladej twarzy w poszukiwaniu szczerej reakcji. Zauważył też, że ma ogromną ochotę schować jej dłoń w swojej i nawet jeśli nie miał do tego prawa to i tak było już za późno, bowiem jego ręka już wyciągnęła się nad łóżkiem i opadła lekko na wierzch jej dłoni. To tak jakby chciał jej przypomnieć, że rodzinę można sobie wybrać, bo przyjaciele też się na nią składają. Nie potrzeba więzów krwi.
Powrót do góry Go down


Ceinwedd Eurgain Cadogan
Ceinwedd Eurgain Cadogan

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Ma na twarzy dwie gojące się blizny, resztę ukrywa pod ubraniami.
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 717
  Liczba postów : 230
https://www.czarodzieje.org/t18278-ceinwedd-eurgain-cadogan#520518
https://www.czarodzieje.org/t18281-sion#520580
https://www.czarodzieje.org/t18277-ceinwedd-eurgain-cadogan#520506
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyPią Kwi 10 2020, 18:07;

Ze zmarszczonymi brwiami patrzyła w pościel. Próbowała skupić się na słowach o których mówił, procedurach, propozycjach i choć to wszystko brzmiało bardzo wspaniale to miała ogromne, ogromne wątpliwości. Gryzła zawzięcie dolną wargę, która już porządnie zdążyła napuchnąć, wahając się i bijąc z myślami. Dopiero dotyk jego dłoni na jej skórze troche wyrwał ją z tej spirali w którą zaczęła się bardzo szybko zapadać. Podniosła niepewnie spojrzenie na jego twarz, wyglądał na przejętego, na zatroskanego i to sprawiało, że źle się czuła w środku.
- Jerry... - westchnęła cicho zaciskając zęby, żeby się wziąć i nie popłakać tutaj znowu. Nie miała już siły na płacz i szczerze wydawało się jej, ze nie ma nawet łez w oczach, bo wszystkie zużyła przez ostatnich kilka godzin- Jesteś najbardziej miły, ale... - zadrżał jej niebezpiecznie głos- Ja już nie jestem... ja teraz jestem... - westchnęła zamykając oczy- Wiesz czym jestem. Nie przeszkadza Ci to? - spojrzała mu w oczy.
Nie umiała sądzić inaczej, żyła w świecie który kwestionował wszystko. Osobiście zawsze lubiła duchy, ghule, bagniaki i pająki, ale widziała na każdym kroku ludzi reagujących odrazą nawet na tak małe i niepozorne bestyjki jak dzikie szczury czy polne myszy. Wilkołak był w kategorii zupełnie innego kalibru, kto by chciał z wilkołakiem... cokolwiek. Kto by chciał cokolwiek z wilkołakiem, a co dopiero mieszkać? Kolegować się? Trzymać za rękę..?
Zacisnęła palce na jego dłoni.
- Myślisz, że można się przyjaźnić z... - to słowo nie umiało jej przejść przez gardło.- To niebezpieczne, a co jeśli... - myśl o tym, że już za parę tygodni to ona będzie równie bezmyślną, śliniącą się bestią, która mogłaby zrobić komuś krzywdę, zrobić krzywdę Jeremiemu... Kiedy ona nigdy żadnej krzywdy, nawet pająki czy muchy, może komara kiedyś raz czy dwa, może niechcący, ale tak po prostu? Naumyślnie? Z dzikości serca?
Sama myśl o tym wprawiła jej ramiona w drżenie.
- Muszę poszukać Kuby. On tam został sam... I Madog, Madog też został tam sam... - do tej pory żyła prostym życiem. Miała niewiele obowiązków ponad te szkolne, leniwe weekendy w domu, przechadzki opuszczonymi ogrodami, poszukiwania Kubusia i gra z Madogiem w krwawego barona. Wszystko płynęło gdzieś obok, jakby tok życia jej nie dotyczył, nie sięgały po nią macki odpowiedzialności i zmian. Teraz? Wszystko stanęło na głowie kwestionując jej wartości, jej poczytalność, jej umiejętności funkcjonowania w społeczeństwie.
- Dziękuje że przyszedłeś. - powiedziała cicho- Teraz i... i wtedy. W nocy...
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyPią Kwi 10 2020, 19:26;

- Myślisz, że z tego powodu uznam, że nie chcę się z tobą kumplować? - w jego głosie zabrzmiało autentyczne niedowierzanie. Nawet nie przyszło mu na myśl, że swój wypadek uznała za niezaprzeczalną przeszkodę w nawiązywaniu relacji. Na przestrzeni lat wilkołactwo przestało być czymś tak przeklętym - to tak jakby to była jedna z wielu nieuleczalnych chorób z którą da się żyć. Wiele się zmieni, ale nie uważał, by miało to być końcem relacji...?
- Nie pleć głupot, takim bęcwałem nie będę. - nastroszył brwi i aż pokręcił głową. Zmartwiła go, że w ten sposób to odbierała. Poczuł się w przyjacielskim obowiązku spróbować ułożyć jej w głowie ten bałagan, jaki musiał się tam stworzyć przez tę tragedię. Wstał z krzesła ale po to, by przysiąść na krańcu jej łóżka. - Potrzeba znacznie więcej niż wilkołactwa bym uznał, że nie chcę się z kimś przyjaźnić skoro do tej było dobrze. - oznajmił i tym razem nie uśmiechnął się nawet na chwilę, bowiem wolał, aby widziała w nim pełną powagę. Nie chciało mu się wierzyć, że nie słyszała o eliksirze tojadowym, który przecież był dla wilkołaków zbawieniem (najwyraźniej ten nocny dzikus był wyjątkiem). Po chwili stwierdził, że w jego bazie zainteresowania leżą właśnie eliksiry, a więc nie każdy ma obowiązek słyszeć o niektórych znaczących eliksirach.
- Przecież będziesz brać eliksir tojadowy, Cein. - przeniósł jej palce do wnętrza swojej drugiej ręki i miał głęboko w nosie to, że osoba postronna wzięłaby go za jej chłopaka. Akurat w tej kwestii go to nie obchodziło. - Tojadowy sprawi, że zachowasz świadomość i niejako kontrolę. Nie znam szczegółów, nie wiem czy to działa od razu czy po jakimś czasie ale da się to opracować. Popatrz na mnie, Cein. - poprosił i nawiązał z nią kontakt wzrokowy. Póki co nie wspominał nic o kucu i skrzacie, bowiem nie zamierzał jej teraz ranić przykrym faktem. Dowie się o tym gdy teraz wydobrzeje. Leżącego się nie kopie. - Są sposoby by sobie z tym poradzić. To nie jest tak, że musisz rzucić studia czy coś. Można z tym żyć. I nikt nie mówi, że masz sama sobie z tym zostać. - zastanawiał się czemu żaden uzdrowiciel nie wpadł na pomysł porozmawiania z dziewczyną albo chociażby przydzielenia jej magopsychiatry. A może jeszcze nie zdążyli? Wszystko wydarzyło się wszak dzisiaj i ten dzień stawał się niezwykle długi w jego odbiorze. Jeszcze nigdy nie był blisko tak przy cudzej tragedii, choć w przyszłości będzie regularnie z takowymi obcować.
Powrót do góry Go down


Ceinwedd Eurgain Cadogan
Ceinwedd Eurgain Cadogan

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Ma na twarzy dwie gojące się blizny, resztę ukrywa pod ubraniami.
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 717
  Liczba postów : 230
https://www.czarodzieje.org/t18278-ceinwedd-eurgain-cadogan#520518
https://www.czarodzieje.org/t18281-sion#520580
https://www.czarodzieje.org/t18277-ceinwedd-eurgain-cadogan#520506
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptySob Kwi 11 2020, 19:58;

Ze wszystkich nieuleczalnych przypadłości to jednak wilkołactwo wciąż było piętnem, przez które wiele osób zachowywało dystans do chorego. Z jakiegoś powodu to się musiało dziać, prawda? Wywar z tojadu istniał od dziesiątek lat a jednak ostracyzm społeczny malał bardzo wolno. Skoro mógł istnieć powód, to jaki jak nie ten, że to niebezpieczne, że można skończyć tak samo. Tysiąc myśli wirowało w jej otępionej środkami przeciwbólowymi i uspokajającymi głowie. Trzymała kurczowo jego dłoń kiedy przysiadł się bliżej i aż jej serduszko podskoczyło w piersi, jak zresztą za każdym razem kiedy Jerry pojawiał się gdzieś bliżej niż przeciętni ludzie.
Kiedy to słowo padło z jego ust aż się zatrzęsła. Czy przyjdzie dzień, w którym przywyknie? Czy w końcu nauczy się sama nazywać rzeczy po imieniu?
- Eliksir tojadowy. - skinęła głową bez przekonania - A co jeśli nie zadziała? Albo nie będzie działać dobrze? Co jeśli i tak będzie bolało, jeśli nie będę nad sobą panować? W książkach piszą, że czarne lukrecje to pyszny smakołyk a przecież wcale nie są smaczne. Co jeśli na jednych tojadowy działa, a na innych zadziała inaczej? Albo mniej? A co jeśli wcale? - miała tyle wątpliwości i kiedy zaczęła o nich mówić wysypały się z niej panicznie wszystkie te słowa. Nigdy nie brała wywaru, skąd mogła wiedzieć jak zadziała na nią.
Podniosła na niego spojrzenie zgodnie z jego prośbą i zacisnęła zęby na swoich wargach. Potrzebowała usłyszeć właśnie to co mówił, choć trudno było jej jeszcze przyjąć to za pewnik, tak jak trudno było pogodzić się z myślą, że to wszystko jest prawdą i tak już będzie wyglądało jej życie na zawsze.
- Znasz jakieś... jakiegoś... - zacisnęła zęby- Takiego kogoś..?
Patrzyła na niego wzrokiem proszącym o jakiś cień nadziei. Słyszała o kilku przypadkach znanych wilkołaków w historii czarodziejów, jednak żaden z tych które znała nie przedstawiał ich w pozytywnym świetle. Żadna książka nie pisała o bohaterskich wilkołakach, żaden cny rycerz nie był wilkołakiem... Zacisnęła oczy podnosząc się z poduszek i pochyliła by objąć Jerry'ego zbiedzonymi rączkami. Oparła zamaskowane pod bandażami czoło o jego bark bardzo starając sie nie płakać, a jednak troszeczkę płacząc.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptySob Kwi 11 2020, 20:22;

Słysząc jak wyrzuca z siebie pytania pełne wątpliwości i ukrywanej w tym rozpaczy próbował nawet jakoś jej przerwać ten potok, ale nie zdołał znaleźć na to sposobu.
- Jeśli nie jesteś uczulona na żaden składnik zawarty w tojadowym to będzie na ciebie działać tak jak na każdego innego. - zachowywał spokojny ton, bo przecież tego dziewczyna teraz potrzebowała. Nie miała z kim o tym pogadać, nie posiadała rodziców ani wujostwa, kuzynów, którzy mogliby siedzieć tu i ją uspokajać, a on z (nie)przypadku teraz w tym uczestniczy. Uważał siebie za dobrego człowieka, a więc chciał pomóc Cein i zapewnić, że to nie jest koniec świata. Owszem, to jest tragedia, ale da się z tym żyć i być szczęśliwym.
Jej następne pytanie wywołało na jego ustach z ogromnym trudem powstrzymywany uśmiech. Wargi jego drżały, ale nie dał rady powstrzymać, uśmiechnął się i opuścił głowę, aby choć trochę umniejszyć jego odruchowej reakcji. Wolną ręką zasłonił usta i odchrząknął, bowiem ogarnęła go bardzo niepoprawna i niemożliwa wesołość.
- Wybacz. - wypalił i potarł brodę, policzki, aby się uspokoiły i nie drżały w tak naganny w tej sytuacji sposób. - Moja była dziewczyna jest wilkołakiem, Cein. - wyjaśnił naprędce, aby nie odebrała jego zachowania jako naśmiewania się (nie daj Merlinie!) z niej. - I jak widzisz jestem calutki, zdrowy, nawet mnie nie drasnęła, a i pomijając liczne awantury to miło wspominam tamten okres. - w wyobraźni zamajaczyła mu bardzo pociągająca twarz Sol, za którą latał niemal z wywalonym na wierzch jęzorem. Miał nadzieję, że jego słowa dodadzą jej jeszcze więcej otuchy.
- Tojadowy zadziała. Dasz sobie radę, a jeśli chcesz to zagadam do mojej ex to może zgodzi się być przy tobie przy pierwszej pełni. - zaoferował jeszcze jedną przysługę, a zauważył, że bardzo hojnie je rozdawał Cein. Miał świadomość, że gdyby mógł to nie zawahałby się i zaofiarować kolejnej. To było bardzo proste, móc coś dać drugiej osobie i nie myśleć o tym, by otrzymać coś w zamian.
Powrót do góry Go down


Ceinwedd Eurgain Cadogan
Ceinwedd Eurgain Cadogan

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Ma na twarzy dwie gojące się blizny, resztę ukrywa pod ubraniami.
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 717
  Liczba postów : 230
https://www.czarodzieje.org/t18278-ceinwedd-eurgain-cadogan#520518
https://www.czarodzieje.org/t18281-sion#520580
https://www.czarodzieje.org/t18277-ceinwedd-eurgain-cadogan#520506
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyNie Kwi 12 2020, 22:35;

Przysłuchiwała się mu i jego zapewnieniom i bardzo chciała w nie wierzyć. Wybierała, żeby w nie wierzyć. Uśmiechnęła się nawet niepewnie by dać wyraz temu, że przekonują ją jego słowa. Może to rzeczywiście nie był koniec świata i może rzeczywiście przyjdzie jej jakoś nauczyć się z tym żyć - miała srogie wątpliwości, ale jakiś cień rozsądku zapewniał, że przecież pod dworkiem wciąż były długie korytarze lochów i podziemi, więc na band Madog będzie miał ją gdzie przypiąć na noc. To w końcu tylko raz w miesiącu, a nie takie rzeczy przychodziło jej przetrwać raz w miesiącu...
Kiedy zaczął chichotać trochę zbił ją z tropu. Podniosła czoło z jego barku i odsunęła się, nieco skonfundowana. Poczuła się bardzo głupio obnażając przed nim swoje wątpliwości, by w zamian dostać taką porcję rozbawienia i w pierwszej chwili zdawało się jej, że się śmiał z niej. Może to dalekie echa młodości, kiedy wszyscy się z niej śmiali?
Skinęła głową z przepraszającym uśmiechem, chcąc mu pokazać, że nie ma czego wybaczać bo nic się nie stało, choć kiedy wypowiedział kolejne słowa poczuła dziwny ucisk w brzuchu. Nie miała najbledszego pojęcia, że po raz kolejny jej życie i perypetie pokrywały się z jego doświadczeniami, tak jak wtedy kiedy chciała by zabrał ją do mugolskiego kina. Zamrugała starając się zachować na twarzy uroczy uśmiech, jednocześnie myśląc dlaczego tak bardzo zapiekło ją w brzuchu. Nie była przywykła do poczucia zazdrości, za bardzo uwielbiała wszystkich wokół by im czegokolwiek zazdrościć, a jednak kiedy mówił tak lekko o swojej byłej dziewczynie, która była tym czymś i radziła sobie z tym świetnie, Jurka osunęła się z powrotem na poduszkę i wpatrzyła w krawędź kołdry.
Jak mogła konkurować z kimś takim..?
W całej swej naiwności nie miała pojęcia, że chodzi o Sol. O tę Sol Irving, z którą przyjaźniła się w dzieciństwie, o tę samą Sol Irving, która zadeptała ich przyjaźń na rzecz towarzystwa popularnych dzieciaków. Może to lepiej? Pewnie pękło by jej małe, Jurkowe serduszko.
- Może tak. - bąknęła, starając się zachować rezon i ten cień pozytywnego uśmiechu. Teraz jednak coś innego wciskało się uporczywie do jej głowy- Pomożesz mi... stąd wyjść? - zapytała po chwili ciszy.
Chciała kontynuować ten pomysł i zależało jej na tym, by nie spędzić nocy w szpitalu. Słońce za oknem dawno chyliło się już ku horyzontowi, a noc była przecież zawsze pełna strachów.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyPon Kwi 13 2020, 19:58;

Musiałby być ślepy, żeby nie dostrzec, że Cein przygasła. To było jak kubeł zimnej wody i jego uśmiech całkowicie zgasł, a też dzięki temu został przywołany do porządku. To, że dla niego wilkołactwo dało się zaakceptować nie znaczy, że dziewczynie przyjdzie to z równą łatwością. Zaczynał się zastanawiać czy zaczynał głupieć czy może ma zaćmienie mózgu skoro zachował się wysoce nietaktownie. - Przepraszam. - dodał i zabrał rękę, aby poprawić coś przy rękawie, co nie wymagało żadnej atencji, a co stanowiło niejako zajęcie dla dłoni. Przyszedł tu ją wesprzeć, a więc powinien rozważnie dobierać słowa. Zrobiło mu się głupio, ale nie stracił rezonu, wszak Dunbar nie poddaje się tak łatwo.
- Jasne. Pogadam z uzdrowicielem, ale i tak moje słowo niewiele da. - oznajmił i przeczesał palcami rozczochrane włosy. - Przy wieczornym obchodzie... czyli pewnie za jakieś pół godziny będziesz mogła poprosić o wypis na żądanie. Jesteś pełnoletnia, nie mogą cię tutaj zatrzymać siłą jeśli nie chcesz. Podpiszesz odpowiednie papierki i będziesz wolna. Ja w tym czasie pogadam ze znajomym asystentem, aby nałożył na ciebie zaklęcie chroniące na czas przejażdżki do Hogsmeade. Może być taki plan? - przedstawił to, co jego zdaniem będzie najłatwiejsze w realizacji. Jeśli dobrze pójdzie to uda mu się wypożyczyć jakieś autko, żeby móc przewieźć Cein bezpiecznie do Hogsmeade. Pomyślał nawet o tym, by później wysłać do Madoga patronusa, aby nie tylko go poinformować gdzie jest Cein ale też by załatwił jej jakieś rzeczy osobiste na kilka dni. Nie myślał o bałaganie w kawalerce, to już miało mniejsze znaczenie. Zajmie się tym później, bo póki co liczy się przetransportowanie dziewczyny w bardziej komfortowe miejsce. Może któregoś dnia uda się dowiedzieć dlaczego nie lubi uzdrowicieli.
Powrót do góry Go down


Ceinwedd Eurgain Cadogan
Ceinwedd Eurgain Cadogan

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 171
C. szczególne : Ma na twarzy dwie gojące się blizny, resztę ukrywa pod ubraniami.
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 717
  Liczba postów : 230
https://www.czarodzieje.org/t18278-ceinwedd-eurgain-cadogan#520518
https://www.czarodzieje.org/t18281-sion#520580
https://www.czarodzieje.org/t18277-ceinwedd-eurgain-cadogan#520506
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyPon Kwi 13 2020, 21:05;

Kiedy cofnął rękę spojrzała na niego i na jego zmieszanie, sama natychmiast czując się tragicznie głupio, że zachowała się w sposób, który sprawił, że mógł się źle poczuć. Również cofnęła rękę niby po to, by założyć włosy za ucho i przełknęła ślinę czując suchość w gardle. Spojrzała ponownie na kwiatka na parapecie oblizując wargi i zastanawiając się, czy to wszystko to na pewno dobry pomysł.
Musiała poprosić Madoga by pomógł jej poszukać w domowej bibliotece książek o tej przypadłości. Była pewna, że jej rodzina miała jakieś kto wie, może ważne manuskrypty na ten temat? Może była wiedza, o któej nikt inny nie miał pojęcia? W jej głowie powoli kiełkowała potrzeba rozwiązania tego problemu, naiwna wiara w to, że coś się da z tym zrobić, bo fakt, że nikt nigdy nie zdołał nic począć z wilkołactwem nie znaczyło, że to niemożliwe. Niegdyś nie było tojadowego i też było niemożliwym pomyśleć o jakimkolwiek załagodzeniu cierpienia przemiany. Kto wie co kryje w sobie nauka?
- Pogadaj. Ja będę się uśmiechać. - powiedziała i zaprezentowała uśmiech jaki planowała wykorzystać żeby przekonać uzdrowiciela, że nic jej już nie dolega i może można ją wypuścić, szczególnie jeśli będzie pod nadzorem takiego wspaniale zapowiadającego się młodego medyka.
Czuła przyjemne ciepło na myśl o tym, że spędzi trochę czasu z Jeremym prywatnie. Był bardzo pozytywnym i pełnym życiowej energii człowiekiem co zachwycało ją niemal tak bardzo, jak wpędzało w zawstydzenie z powodu oczywistego pragnienia dorównania mu we wszystkim. Był inspirujący i kto wie, może kiedyś nauczy ją wielu sekretów sztuki uzdrowicielskiej? Może wcale nie, ale zainspiruje czymś co sprawi, że sama będzie wiedziała co ze sobą zrobić?
Pamiętała jak rozmyślali wspólnie nad tym, co mogłaby w życiu robić jako swoją pasję. Miała wrażenie, że żaden z pomysłów, który wtedy przyszedł jej do głowy nie ma sensu w świetle jej obecnej kondycji. Opadła głową na poduszki i spojrzała w sufit z westchnieniem.
- Jeszcze pół godziny... - zerknęła na niego i uśmiechnęła się lekko- Poczekasz ze mną..? - domyślała się, że poczekałby, ale i tak chciała zapytać. Jakby trochę chcąc zatrzeć tę niewygodę, która się między nich wkradła nieproszona. Była wdzięczna, że o nią zadbał, że ją uratował, że ją odwiedził. Nie mogła być przecież nadąsana w zamian za okazaną dobroć...
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyPon Kwi 13 2020, 21:17;

Uniósł kciuk do góry na znak, że taki uśmiech jest w porządku i uzdrowiciel powinien dać się na to nabrać. Czuł w kościach, że będzie to udawana mimika, bo jej oczy dalej były wyrazem smutku. Domyślał się, że i tak zapewne ktoś przejrzy ich plan, ale prawo stało po ich stronie. Osobiście wolałaby, aby Cein została tutaj pod opieką profesjonalistów jednak widząc jak się tutaj męczy nie miał serca jej na to skazywać skoro miał w rękawie alternatywę. Wszystko da się załatwić, a ten dzień będzie chyba najdłuższym w ich życiu. Doskonale zdawał sobie sprawę, że maksymalnie za jakieś dwie godziny zażyty przez niego eliksir czuwania przestanie działać i dopadnie go ogromne zmęczenie, a więc będzie musiał się streszczać zanim później zaśnie na stojąco. Dobrze, że nadchodziła noc to oboje będą mogli odpocząć tyle ile tego potrzebują.
- Się wie, Cein. - potwierdził jej przypuszczenia i usiadł z powrotem na krześle, by przez te trzydzieści minut gadać o tym, że ma bajzel w mieszkaniu, że jest mniejsze niż jej salon we dworze i skrzata tam nie uświadczysz. Wtajemniczył ją też w plan poinformowania Madoga i gdy wybiła odpowiednia godzina mogli przejść do realizacji swoich postanowień. Jak oboje wiedzieli uzdrowiciel nie był zachwycony tym pomysłem, ale nie mógł się nie zgodzić. Rozmowa nie była długa, ale mina mężczyzny pozostawiała wiele do życzenia. Gdy stażystki pomagały się Cein pozbierać, Jerry został zabrany na krótką i nieoficjalną rozmowę na temat zerkania na stan dziewczyny i informowania szpitala przy jakiejkolwiek dziwnej reakcji jej blizn. Nie minęła godzina a mogli już z Cein zabrać się do Hogsmeade. Nie poruszał już więcej drażliwego tematu, ogólnie niewiele się odzywał i ewidentnie był to już znak głodu i zmęczenia. Nic dziwnego wszak był na nogach od pierwszej w nocy aż do teraz, gdy zapadał już zmrok. To był ciężki dzień.


| zt x2
Powrót do góry Go down


Matthew Alexander
Matthew Alexander

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 43
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizny na nadgarstkach, pogodne spojrzenie, towarzystwo Euthymiusa oraz zapach wody kolońskiej.
Galeony : 688
  Liczba postów : 1311
https://www.czarodzieje.org/t16392-matthew-alexander#449540
https://www.czarodzieje.org/t16400-matthew-alexander#449655
https://www.czarodzieje.org/t16387-matthew-alexander
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptyCzw Sie 06 2020, 22:33;

Przed zgłoszeniem na wakacje

Powoli wracał do normalnego, ludzkiego funkcjonowania.
Pod sklepieniem czaszki rozprzestrzeniały się słowa samej pani magipsycholog - iż został ponownie dopuszczony do zawodu. Mimo wcześniejszych problemów, które po intensywnej terapii zażegnał poniekąd w jakimś bliżej nieokreślonym stopniu; nawet Euthymius, mimo że jest jedynie stworzeniem magicznym, zdawał się go wspierać. Czyste serce powodowało, iż każda pieśń wydobywająca się za pośrednictwem ognistego feniksa, dodawała mu odwagi. Zwierzęta w domu podchodziły do niego natomiast dość podobnie jak wcześniej, niemniej jednak psiaki odczuwały pewnego rodzaju problemy. Jakby nie było - przecież to one znajdowały się tuż przy zbrodni, jakiej próbował dokonać na własnym ciele, na własnej duszy, na własnym ja. Próbował ją - duszę, sylwetkę, jej namiastkę, uwolnić z klatki, zapomnieć o cierpieniu, zapomnieć o samotności. Jakże zgubne było jego podejście, iż ze wszystkim da sobie rady - na szczęście był w stanie wypełniać normalnie dokumentację, gdy był we własnym gabinecie i przygotowywał kolejne papiery, które następnie sprawdzane są przez szefostwo.
Na szczęście żył - mimo cząstki poprzedniego roku, która została na nadgarstkach, mimo przykrywania jej starannie kolejnymi płachtami materiału, by uniknąć wzroku ciekawskich, wpychających się z butami w jego prywatność, ludzi. W spokoju wypełniał wszystko, uśmiechając się czasami pod nosem, a spojrzenie jasnych oczu lądowało raz to na feniksa, raz to na kolejne stosy papierów, z którymi musiał się uporać. Czasami ten lądował na stoliku, choć preferował osobiście znajdowanie się na specjalnie przygotowanym do tego dla niego miejscu. Zdawało się patrzeć mu prosto w oczy, jakoby próbując zrozumieć, co się za nimi znajduje i jakimi emocjami emanuje sam Matthew. Jakoby próbował go samodzielnie diagnozować, ale i tym razem żadna zła iskierka nie znajdowała się w błysku jego tęczówek, tudzież dłoń wylądowała wprost w jego stronę, ocierając delikatnie Euthymiusa o pióra, które znajdowały się tuż przy dziobie. Stary ptak, porzucony przez swoich właścicieli… dlaczego niektórzy muszą podchodzić z takim okrucieństwem?
Uzupełniając pergaminy i tym samym powracając powoli do własnego zawodu, zdawał się nie wchodzić już w rutynę ciągłej, nieustannej pracy. Owszem, swoje rzeczy musi wypełniać, ale z zachowaniem zdrowia dla samego siebie. Nie chciał, by ponownie uderzyła w jego stronę fala pozbawienia sił, fala pozbawienia czegokolwiek, czego byłby w stanie się pozytywnego chwycić.
Naprawdę nie chciał.
Co jakiś czas przychodziła do niego jedna z uzdrowicielek i tym samym informowała o kolejnych przypadkach na urazach magizoologicznych. Musiał być pod tym względem wyjątkowo czujny, niemniej jednak za każdym razem w sprawny sposób diagnozował pacjentów i tym samym przypisywał im odpowiednie sposoby leczenia bądź dodatkowe urlopy w ramach nieszczęść, jakie to się potrafią zdarzyć. Wtedy zamykał drzwi do gabinetu na klucz, zakrywał płaszczem uzdrowicielskim blizny i brał się do roboty w profesjonalny sposób. Różdżka, w której znajdował się rdzeń z pióra feniksa, którym się zajmował, mimo problemów z jego spalaniem do formy pisklęcia i powstania z popiołu, nie odmówiła ani razu posłuszeństwa. Nie dziwiło go to, ale i tak dawało pewnego rodzaju poczucie… więzi z tymże stworzeniem. A mimo swojego młodego wieku (w stosunku do innych uzdrowicieli), zdawał się pionować w zakresie diagnostyki. Możliwe, iż to po prostu wina starego przepracowania, przy którym zajmował się dosłownie każdym z przypadków w sposób na tyle zindywidualizowany, że posiadał większość z rozwiązań we własnej głowie.
Na szczęście ten dzień był spokojny - bez krytycznego przypadku, spędzając większość czasu w gabinecie lub przemierzając poprzez korytarze i schody prowadzące do pozostałych części Szpitala św. Munga, wypełniał własne obowiązki, służąc dobrą radą, jak również poddając się charakterystycznej atmosferze otoczenia. Zapach medykamentów stał się podstawą i tym samym nie sprawiał dla niego od dawna żadnego problemu, a gabinety znał dosłownie na pamięć. Nie bez powodu, kiedy to skończył swoją pracę, nie pozostawał w niej na nadgodzinach, przejmując się głównie własnym losem, choć trudno było mu się przemóc; demony przeszłości nadal próbowały wywoływać w nim inne zachowanie, ale ostatecznie nie zamierzał zaprzepaścić rad kogoś, kto go przeprowadził przez długą, krętą ścieżkę i tym samym pożegnał się, do dnia następnego, z miejscem pracy.
Spokojnie stawiając kroki, by następnie, tuż przy wyjściu teleportować się wraz z Euthymiusem.

[zt]
Powrót do góry Go down


Yuuko Kanoe
Yuuko Kanoe

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Galeony : 4778
  Liczba postów : 1942
https://www.czarodzieje.org/t17924-yuuko-kanoe#507792
https://www.czarodzieje.org/t17975-yuuko
https://www.czarodzieje.org/t17925-yuuko#507797
https://www.czarodzieje.org/t19163-yuuko-kanoe-dziennik#561975
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptySob Wrz 12 2020, 02:04;

Niewiele pamiętała z całego zdarzenia poza tym, że padła ofiarą stada wściekłych trolli. Musiała zostać uderzona w głowę, bo straciła przytomność. Całe szczęście w pobliżu znajdował się jakiś czarodziej, który zainteresował się dobiegającymi z moczarów hałasami i przybył na miejsce jako jej wybawiciel i po zaradzeniu sobie z problemem pomógł w jej transporcie do Munga.
Obecni na miejscu uzdrowiciele dosyć szybko przystąpili do akcji. Sama Puchonka przytomność odzyskała dopiero w szpitalu, przeżywając całkiem niezły szok związany z dezorientacją. Tym bardziej, że nic kompletnie nie słyszała. Dopiero po chwili udało jej się znacznie uspokoić i przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia... Nie było to proste, ale jakoś sobie z tym poradziła.
Nie ulegało wątpliwości, że w swoim stanie powinna spędzić jeszcze nieco czasu na oddziale. Tym bardziej, że uzdrowiciele chcieli również się upewnić czy na pewno wszystko jest z nią w porządku. Zwłaszcza, że doświadczyła urazu głowy, a te potrafiły być zdradzieckie. Lepiej było ją obserwować przez pewien czas. No i była cała obolała.
Nieco czasu minęło nim w końcu napisała krótką wiadomość do mieszkańców puchońskiej komuny na wizbooku oraz poinformowała listownie Whitehorn o tym, że przez najbliższy czas niestety nie będzie obecna w szkole. Wyglądało na to, że to było wszystko, co była w stanie aktualnie zrobić.
Opadła na poduszki niezbyt wygodnego szpitalnego łóżka. Naprawdę zastanawiała się po co wybrała się do tej Doliny Godryka. Była sama sobie winna. Z pewnością powinna być bardziej ostrożna. Miała to wszystko na własne życzenie. Choć z drugiej strony takie zadręczanie się nie miało również większego sensu...
Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 EmptySob Wrz 12 2020, 19:11;

Powiedzieć, że wiadomość, którą otrzymali mieszkańcy Komuny, wstrząsnęła Ignacym, to jakby nie powiedzieć nic i przy okazji przemilczeć cały temat. Ostatnie czego się spodziewał tego dnia, to wieść o tym, że jedna z jego przyjaciółek i to jeszcze współlokatorek wylądowała w szpitalu i to na dodatek po walce z trollami. Gdyby ktoś go zmusił na postawienie na kogoś, to prędzej by założył, że z ich wesołej gromadki to Nancy by się natknęła najszybciej na te istoty i w jakiś niewytłumaczalny sposób wplątała w bójkę. Yuuko? Tego nie dało się przewidzieć.
Puchon nie czekał długo i niemalże od razu po wylogowaniu się z wizzbooka, zaczął pakować najpotrzebniejsze ciuchy pani prefekt, może nawet nieco przy tym przesadzając. Nie wiedząc, jak długo lekarze będą chcieli ją zostawić na obserwacji, dołożył do torby dwie bluzy i grube dresy, na wypadek, gdyby w Szpitalu św. Munga były akurat jakieś problemy z ogrzewaniem sal. Wystarczyło, że dziewczyna skończyła poobijana oraz najwidoczniej pozbawiona także słuchu. Jeśli mogła uniknąć przeziębienia, to należało jej w tym pomóc.
Po przygotowaniu odzieży naskrobał szybko dwie wiadomości dla reszty lokatorów, na wypadek, gdyby nie przeczytali wiadomości od Yuu. Jedną z nich przylepił do drzwi od jej pokoju, a drugą pozostawił na kuchennym blacie. Na obu kartkach opisana była pokrótce informacja dotycząca całego zajścia oraz wspomnienie o tym, że Ignaś zajął się już ciuchami. Następnie chłopak teleportował się do szpitala i po małym zboczeniu z trasy w celu odwiedzenia kiosku, udał się do sali, w której jakoby miałaby leżeć puchonka. Niemalże natychmiast po przekroczeniu progu, pomachał do niej wolną ręką.
Heej! – powiedział głośno, wchodząc do środka z lekkim uśmiechem na ustach. Dotknął okolic swojego ucha. – Mam twoje rzeczy. Już coś słyszysz?
Ignacy usiadł przy łóżku i odstawił torbę na podłogę, taksując uważnym wzrokiem twarz przyjaciółki, jakby w ten sposób był w stanie wyczytać wszystkie jej obrażenia otrzymane przez starcie z trollami. Chyba miała sporo szczęście. To się mogło skończyć dużo, dużo gorzej. Cóż, przynajmniej żyje, pocieszył się w myślach, obracając w dłoniach mały bukiecik kwiatków, który zakupił na parterze, a teraz zapomniał, że powinien jej go wręczyć.

@Yuuko Kanoe
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Urazy Magizoologiczne - Page 5 QzgSDG8








Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty


PisanieUrazy Magizoologiczne - Page 5 Empty Re: Urazy Magizoologiczne  Urazy Magizoologiczne - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Urazy Magizoologiczne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 9Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Urazy Magizoologiczne - Page 5 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
szpital sw.munga
 :: 
Pietro 1
-