Wątek z CleoNicholas nie umiał do końca opisać jak właściwie się czuł, idąc na spotkanie z Cleo. Nie zdążyli ze sobą porozmawiać, ale widział ją i to wywarło na nim piorunujące wrażenie.
Pomijając oczywisty aspekt egzotycznych wtrętów w urodzie pół-egipcjanki oraz miodowego koloru oczu, Nicholas nie potrafił się opędzić od myśli o tym, jak podobna do Coral była jego kuzynka. Nie powinno go to dziwić. Była obecnie jego najbliższą krewną, stryjeczną siostrą, ich ojcowie byli braćmi i, jak się zdążył dowiedzieć od Tima, mieli ze sobą mocną więź. Niemniej szokującym było zobaczenie żywej dziewczyny tak podobnej do jego siostry, o której zachował jedno, drastyczne wspomnienie, nie raz nie mogąc zasnąć, rozpamiętując to puste spojrzenie martwych oczu chwilę przed tym, jak jej ciało bezwładnie runęło w dół. A jednak Cleo żyła i była kim innym. Była młodsza i, z tego co zdążył się dowiedzieć od Rems, również pokrzywdzona przez życie. Czy to nie stawało się już drastyczną tendencją w tej gałęzi rodu Seaverów?
Nicholas wziął głęboki wdech, nim dotarł w umówione miejsce. Musiał wziąć się w garść. Pierwszy raz szedł na "pierwsze" spotkanie z Seaverem myśląc o tym, jak bardzo chce, by wszystko poszło dobrze. Ani razu mu nie zależało, w większości przypadków był z miejsca nastawiony wrogo. A teraz? Teraz tak bardzo chciał, by Cleo go polubiła. Tak bardzo nie chciał jej zawieść jako kuzyn, czy może jako starszy brat? Im większą presję na sobie wywierał, tym było gorzej.
I wtedy ją zobaczył. W przebraniu gnijącej panny młodej. Czyli jak by na to nie patrzeć, w przebraniu trupa.
W pierwszej chwili miał ochotę odwrócić się i uciec, ale nogi miał wmurowane w ziemię. Na wszystkich bogów, jak miał się zmierzyć z takim wyzwaniem? Ale Cleo była taka uśmiechnięta, taka pogodna, tak dobrze bawiła się na tym festynie. I przecież nie była niczemu winna. Tak jak i on. Oboje byli doświadczeni przez los i w jakiś sposób przezeń okaleczeni. Bo o tym, że Cleo nie mówiła, też już wiedział. Dopytał się Harmony o parę kwestii zanim się tu wybrał. Dlatego wiedział, że nazajutrz Cleo miała siedemnaste urodziny i przyniósł ze sobą prezent, choć nie wiedział, czy adekwatny. Na adekwatne, miał nadzieję, przyjedzie jeszcze czas, gdy się lepiej poznają.
-
Cleo - zaczął, podchodząc do niej. Głos miał dziwnie zachrypnięty, więc szybko odchrząknął, przywracając mu normalne, przyjemne brzmienie. -
Ładny kostium. To znaczy, witaj. Ja... To jest... Mam... J-jestem Nico, ale t-ty to chyba wiesz.Poplątał się. Zeżarła go trema, zaczął mówi o wszystkim naraz, nie przekazując w sumie nic. Zero elegancji i klasy, którą chciał zabłysnąć. Zapewne pamiętała go jako wesołego, pogodnego, wygadanego chłopaka, a teraz miała okazję się przekonać, że nic z tego nie zostało. Nicholas wewnętrznie panikował.
Nie uciekaj. Nie uciekaj ode mnie, nie zostawiaj mnie. Nicholas nie wiedział co robić. Tak mu zależało. Czuł taki chaos w głowie i jeszcze większy mętlik, kiedy zdał sobie sprawę, że kuzynka nawet nie może mu odpowiedzieć. Co miał zrobić? Pytać ją, żeby pokręciła albo pokiwała mu głową?
Nicholas ty idioto.-
Masz jutro urodziny. Przyniosłem ci prezent.I stał. I się gapił. I nie wyciągnął tego prezentu, czekając nie wiadomo na co.