Pokój snów jest znanym, choć niezbyt często odwiedzanym pomieszczeniem. Wymiarami różni się nieco od klas, gdyż jest mniejszy, co tylko dodaje mu przytulności. Poza tym jednym szczegółem, ściany wyglądają jak w zwyczajnej sali lekcyjnej. Całą lewą stronę zajmuje naścienne lustro. Jego odbicie wydaje się trochę przyćmione, jakby znajdowało się za chmurami. I rzeczywiście, unoszą się tu małe obłoczki, z których wydobywają się szepty, słyszalne, jeśli osoba przebywająca w pomieszczeniu ma odpowiedni nastrój. Skupiając się na jednym z szeptów - snów, można usłyszeć, o czym opowiada.
Uwaga! Możesz rzucić kostką wyłącznie jeden raz! W każdym następnym wątku, który tu rozpoczniesz, kości oraz płynące z nich straty/korzyści już Ci nie przysługują!
1 - Jeden ze szeptów wyjątkowo Cię zaintrygował; skupiwszy uwagę właśnie na nim, dowiedziałeś się o historii jednego z uczniów, który uczęszczał do Hogwartu niemalże... sto lat temu! Zyskujesz z niej wiele ciekawych informacji, w wyniku czego udaje Ci się zdobyć jeden punkt do kuferka z Historii Magii i Runy. Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
2 - Niestety; sny bywają wyjątkowo kapryśne i najwidoczniej nie mają zamiaru w żaden szczególny sposób Cię zaczepić. A kiedy w końcu zaczynasz słyszeć szept płynący z jednego obłoczka okazuje się... że opowiada on TWÓJ SEN! W dodatku taki, z którego raczej nie jesteś dumny. Obyś tylko Ty się na nim skupiał!
3 - Sny potrafią być różne, a ten najwidoczniej nie należał do najszczęśliwszych. Smutna historia o nieszczęśliwie zakochanym studencie mogła Cię wzruszyć, lecz spływające po twoich policzkach krople nie były łzami! Przynajmniej nie twoimi... Ów obłoczek postanowił dość dosłownie wylać na Ciebie wszystkie swoje żale i przez trzy następne posty nie znika znad twojej głowy, znacząc Ci ubranie coraz to większymi kroplami.
4 - Jeden z obłoczków zaczepia Cię, tym samym opowiadając o dość nietypowej rzeczy, która wydarzyła się w Hogwarcie. Zaczynasz się śmiać, a co najgorsze - nie możesz tego w żaden sposób kontrolować! Wypowiedziana przez szepty historyjka najwidoczniej powoduje u Ciebie niespodziewany wybuch śmiechu, w związku z czym przez trzy następne posty będziesz wyjątkowo rozbawiony.
5 - W spokoju przechadzasz się po pomieszczeniu, zastanawiając się, czy szepty rzeczywiście istnieją oraz czy mówią najprawdziwsze sny. Udaje Ci się usłyszeć jeden, potem drugi, następnie dwa naraz, trzy... Obłoczki stopniowo zaczynają Cię otaczać, a ich szepty narastają z każdą kolejną spędzoną w pokoju minutą. Jeden nawet będzie próbował wleźć Ci do ucha! Obyś przez nie nie zwariował...
6 - Spoglądając w lustro przez dłuższą chwilę, oglądany obraz wydaje Ci się wyostrzać, jakby obłoczki przerzedzały się. Zamiast nich w odbiciu dostrzegasz przebiegające po przeciwległej ścianie wydłużone cienie, które znikną, jeśli tylko spróbujesz się odwrócić. Czyżby przeleciał Cię dreszcz?
Wiele osób wypiło eliksir prawdy. Niektóre na pewno już przed wejściem na imprezę były pijane. Jak więc można przepuścić taką okazję? Nie da się nie wykorzystać tego, że prawie każdy z nich jest w tym momencie w stanie mówić tylko i wyłącznie prawdę. A skoro tak było... Gryffonka szybko wpadła na pomysł, oczywiście nie wiedząc, że sama też jest pod wpływem eliksiru, by pobawić się w pewną znaną przez wszystkich grę. Słychać było jej słowa: - No dobra kochani! Gramy w butelkę! Siadać w kółko! I nie ma, że ktoś nie chce! Gdzie jest jakaś butelka. NO SIADAĆ! - Zarządziła dopijając do dna resztkę ognistej whisky. Wcisnęła się do kółeczka między dwie osóbki, po czym uśmiechając się zabójczo wytłumaczyła wszystkim zasady.
KLIK ZASADY
Zakręciła szklanym naczyniem, które dosłownie chwilę później wskazało na Summer Lawson. Zadała więc jej pytanie dobrze wiedząc, że akurat z nią się całować nie będzie, więc powinna odpowiedzieć. Niech będzie coś łatwego na początek. - Który z chłopaków z naszego grona najbardziej cię pociąga – Rzuciła czekając na jednoznaczną odpowiedź, z której będzie się mogła jeszcze długo śmiać.
Cornelia zawsze musi zaprzeczać faktom. Zawsze, jeśli coś jej się przestaje podobać, to po prostu nie będzie się z tym zgadzać. Nie potrafiła przyznać się do błędu. I jeszcze ciężej było jej uświadomić sobie prawdę, która mogłaby zmienić całe jej dotychczas poukładane życie. Dlatego nawet nie warto jej pytać. Chyba, że jest w takim stanie jak teraz. Bo przecież koniecznie trzeba pamiętać o tym, że wypiła eliksir prawdy i nie ma najmniejszego prawa ani oszukiwać innych, ani siebie... Co więc powiedziałaby mu teraz? Że ten pocałunek był niezwykle przyjemny. Że od tamtego momentu myśli o następnym. Że gdyby i tym razem wpił się w jej wargi nawet przez chwilę nie pomyślałaby o tym, żeby go odepchnąć. Że pragnęła po raz kolejny poczuć ciepło, które wzbudzało w niej silny, nieskontrolowany dreszcz. Że w tym krótkim zbliżeniu nie było nic zwyczajnego. Że nie rozumie dlaczego to tak na nią działa, dlaczego tak się stało. I zrobiłaby wiele, żeby zrozumieć tym bardziej, jeśli miałoby by być to równoznaczne z doświadczeniem obejmującym coś więcej niż namiętne zetknięcia ust. Oni parą? Nigdy w życiu! Nie wyobrażam sobie tego szczerze mówiąc. Bo jakby to miało wyglądać? Wstawałaby rano czując, że coś w tym chorym świecie ma sens. Stałaby przed lustrem dwa razy dłużej niż zwykle. Chciałaby wyglądać na tyle idealnie, by nie oglądał się za żadną inną dziewczyną, bo byłaby centrum jego świata. Szukałaby go po całej szkole tylko po to, żeby rzucić mu krótkie cześć, ucałować na powitanie i polecieć na lekcję, na którą i tak by się spóźniła. Po szkole chodziliby za rączkę i ogrom dziewczyn śliniłoby się jednocześnie warcząc na nią, że to ona dostała dar od losu w postaci chłopaka. Wieczorem mogliby spędzać czas w pokoju życzeń, gdzie leżałby na niej, a ona czułaby się bezpieczna i najszczęśliwsza na świecie. W taki sposób wyobrażała sobie związek. Może dlatego, że jej zazwyczaj były ukrywane, ponieważ było ich kilka naraz. Lub nie trwały na tyle długo, by mogła poznać sens bycia taką prawdziwą parą. I kto wie, kiedy w końcu ktoś pozwoli jej przeżyć jej własne, mdłe romansidło. Nie ma co, książek się naczytała, to marzy jak dziewczynka o rycerzu na czarnym koniu i w zielonej zbroi. Teraz czeka, aż w końcu się ujawni. Zresztą, co by z nich była za parka skoro on jest arystokratą i powinien gardzić kimś takim jak ona? Hmm. Jednak, skoro jej nie ignoruje, to może coś jest na rzeczy? Chyba nawet ona zaczyna to widzieć, chociaż zaślepiają ją to, że chłopak ma dziwne stosunki z Abigail. Raczej nie płakałaby przy nim. Nie płakałaby przy kimś, kogo nie darzy pełnym zaufaniem. Ale jakieś do niego żywiła pomiędzy tym nawałem uczuć. W końcu przytula się do niego w tym momencie nie bojąc się, że za parę minut Jared podejdzie chociażby do Summer i to z nią będzie próbował się obściskiwać. I pewnie biedna Gryfka sama nie wiedziałaby, dlaczego jest z tego powodu wściekła. - Ja jestem nimfomanką, więc mogę być zboczona do granic możliwości, a ty nie masz takiego przywileju i nie możesz - Hmm, eliksir prawdy działa... Nie wiem, czy na złość jemu, czy sobie... Ale najwyraźniej w pełni nieudanie, przynajmniej tak mi się zdaje, próbowała mu dopiec najzwyczajniej w świecie podnosząc tyłek z ziemi i siadając mu na kolana, aby dać wyraz tego, że ma w pełni prawo bycia jak to ładnie ujęła zboczoną wobec niego... Lub skłoniłabym się do uwagi, że na jego punkcie. Miała już rzucić jakąś wredną uwagę, ale nie zdążyła, bo została przytłoczona i wgnieciona w ziemię, a raczej jego tors i kolana, tym jaki piękny był jego śmiech. Nie wiem, czy można to tak nazwać, ale nie była w stanie tego w żadnej sposób opisać. Czy mi się wydaje, czy na jej twarzy wystąpił niewielki rumieniec? - Jak krukońskie, to przynajmniej nie wyglądam na taką blondynkę. I nie musisz mnie już tak komplementować skarbie. Dobrze wiem, że przecież wiem, że to, co najlepiej na mnie leży to ty – Nie, żebym się czepiała, ale czy mnie się zdaje, czy ona sobie z nim pogrywa w taki sposób, by wzbudzić zainteresowanie wszechobecnego tłumu i wpoić im przekonanie, że jednak między Corn i Jardem rodzi się związek? - To niezwykłe. Nie wiedziałam, że Dracon może się jeszcze kiedyś tak bardzo zakochać. I nie myślała, że będzie z kimś w związku szybciej ode mnie – Podzieliła się z nim swoimi myślami, chociaż pewnie sama nie kontaktowała w tamtym momencie i nie wiedziała, że wyraża przy nim to, co czuje. Eliksir... Lub po prostu Jared wydaje jej się być osobą, która nie zbagatelizuje nawet jej mało ważnych ciągów słów. Potem nagle dostała oświecenia. Wstała z chłopaka i zrobiła zamieszanie zmuszając wszystkich do gry w butelkę. Dalszy ciąg już znamy. W tej chwili siedziała gapiąc się w Summer z rosnącym oczekiwaniem i zaciekawieniem. I gdzież ona zgubiła swojego towarzysza? Niech wraca. Niewygodnie jej pod pupą!
Nie musisz jej pilnować. Następnym razem przysięgam, że będzie wiernie warował pod jej drzwiami niczym jego ulubiona, mugolska rasa psa – niczym Doberman. Jako ów bardzo groźna rasa będzie pilnował, by nie ważyła się wyjść na korytarz będąc ubrania nie tak, jak powinna. Żeby nie tylko Jared, ale nikt nie mógł spojrzeć na jej zgrabne nogi. Może jej kupi habit? A pod spód seksowną, koronkową bieliznę. To będzie idealne rozwiązanie! Już zaciera rączki na samą myśl o tym. - Właściwie mam to gdzieś, czy są razem. Wystarczy, żeby nie próbował... A zresztą. Jak zrobi krzywdę Corin, to mogę go zabić? - Od kiedy liczy się ze zdaniem kogokolwiek niż swoim czy Ikuto nie licząc, odnośnie takich spraw? Nie mam pojęcia, kiedy zmieniło się w nim aż tak bardzo postrzeganie na świat. Czy to było już w Zakazanym Lesie? Czy może po wyjściu z Kawiarni tego pamiętnego dnia? A może dopiero w Tęczowym Pokoju, po kłótni, która mogła się skończyć okropnie i... Nie chwila. On pyta przez grzeczność. Nie ważne, co odpowie w tym momencie Abigal. On i tak go prędzej czy później wykończy, jeśli będzie wchodził w jego życie. A Dracon miał wrażenie, że to się stanie jeszcze nie raz. I dlaczego miał pewną myśl w świadomości, odnośnie porypanego, miłosnego kwadracika w skład którego mieliby wchodzić on, Abisia, Jared oraz Corin? Coś się święci, tylko jeszcze nie wiem co. - Pozwolę ci się rozebrać nawet do naga pod warunkiem, że się przykryjemy kocykiem i będę mógł tylko ja patrzeć – Powiedział to tak, jakby ów propozycja miała być po całości wynagrodzeniem tego, że w tym momencie biedaczka musi się męczyć z dwoma warstwami ubrania na sobie... Chociaż skoro jedna warstwa pachnie męskimi perfumami z adidasa i zapachem ciała Dracona, to czy jest właściwie powód, żeby marudzić? Szczególnie, że koszulkę będzie mogła zachować. - Czy ja wiem. Tylko ty nie uciekasz na widok tej blizny. Może to właśnie dla tego ja cię... Mniejsza – Oczywiście, że nie powtórzy po raz kolejny tego samego dnia, że mu na niej zależy, że ją lubi. Dzisiaj to wynikło w słowie „Kochanie” , dlatego przerwał sobie, nim spowodował katastrofę w postaci końca świata. Nie chcemy dzisiejszego wieczoru spadających z nieba meteorytów, prawda? To dopiero w grudniu 2012. Sam tak właściwie od jakiegoś czasu zrozumiał, że w jego życiu liczą się w jakiś głębszy sposób tylko 4 kobiety. Tak tak, słownie cztery. Desiree, jego najlepsza przyjaciółka. Abigail, jego słońce na niebie. Corin, jego... ktoś, ale ważny i Lillyanne, przyszła dziewczyna jego najlepszego kumpla – Chociaż a ostatnia zdecydowanie najmniej. Dlatego nie miał pojęcia, że ktoś ma ślinotoki na jego widok, bo po prostu przestał na to patrzeć, kiedy był w obecności trzech z tych dziewcząt. Może powinien częściej przebywać sam, albo tylko i wyłącznie w towarzystwie tego tak geja i debila Ikuto. - Rozumiem, że może być nieprzyjemne. Ale chce wiedź... Boże, co Corin znowu wymyśliła – Chyba jednak nie uda im się porozmawiać w takim tłoku. Ludzie tworzyli kółeczko. Jedni byli bardzo podnieceni zabawą, inni wręcz byli strasznie niezadowoleni. Ogólny hałas, przejęcie. W takich warunkach nie można rozmawiać o poważnych sprawach. Dlatego już nic nie powiedział. Przesunął się lekko w bok, by razem z Abisią wcisnąć się w kółeczko. Właściwie, to może być całkiem zabawnie. Chłopak sięgnął długimi rękami na pobliski stół i wziął z niego dwa kubki czekolady. Jeden wręczył dziewczynie. Upił trochę. Jak się bawić... To i Draco musi mieć w żyłach eliksir! Inaczej nic z niego nie wyciągnięcie.
Summer siedziała sobie w tych poduszkach i prawie że zasnęła, gdy rozległ się krzyk Corin. Butelka? No dobra....Wstała i podeszła napić się trochę czekolady, żeby się trochę pobudzić i usiadła sobie blisko przyjaciółki. Naczynie zakręciło się i wypadło na nią, a na pytanie natychmiast się zarumieniła i rozejrzała dookoła uśmiechając się lekko do każdego osobnika płci brzydkiej. -Yyy...w Hogwarcie generalnie jest dużo niezłych facetów, ani w Sydney ani w Hiszpanii nie spotkałam tyle co tutaj. I eee...- rozejrzała się jeszcze raz. Zauważyła Lilly siedzącą obok jakiegoś chłopaka. Jakiegoś...Australijka słyszała, że Gyfonka ostatnio się z kimś spotyka, jakimś Kaoru. I Corin opowiedziała jej wszystko co wie o ich związku i, że ten...Ikuto chce ją odbić czy coś tam. Nieładnie, oj nieładnie. Summer wskazała głową właśnie na Krukona jako odpowiedź na pytanie. I zakręciła butelką. Wypadło właśnie na towarzysza Lilly. A że Summer dba o swoich znajomych i przyjaciół to zainteresował ją ten trójkąt Lilly-Kaoru i Ikuto to postanowiła dopytać jak się sprawy mają. Spoglądając na Krukona zadała pytanie. - Co czujesz do Lilly, jakie masz wobec niej zamiary i co z jej chłopakiem? Jak masz zamiar to załatwić? - spojrzała na niego surowo. Nie odbija się nikomu dziewczyn, oj nie.
- Wszyscy ludzie kłamią Lillyanne. Czasem nawet o tym nie wiedzą. I przecież nikt nie jest w stanie zajrzeć do wnętrza ciebie i na tyle cie poznać, żeby móc stwierdzić, czy czujesz to samo. Przecież to widać, że naprawdę nie znasz pojęcia miłość i nie zachowujesz się wobec Kaoru tak, jak on wobec ciebie... - Najwyraźniej chłopak nie miał zamiaru odpuścić. I wcale się nie dziwie. Bo jak można zakończyć wątek, skoro jest się na sto procent pewnym swojego zdania oraz, skoro wymaga jednoznacznej i konkretnej odpowiedzi, która może zmienić bardzo wiele. Chociaż gdyby Lil teraz umilkła, to i tak już wystarczająco go oświeciła. - Mi też ciekawe kiedy... O. Chodź, pójdziemy pograć w butelkę... - Chciał powiedzieć „Ciekawe kiedy zacznie się co dziać” i się zaczęło. Wziął swoje słodkie dziecko za dłoń i pociągnął w stronę kółeczka. Czuł się jakoś dziwnie, ale nie przejmował się tym za bardzo. Usiadł i... Nim się spostrzegł już został wylosowany i dziewczyna, której nie kojarzył zaczęła go pytać. Wypił eliksir prawdy. Nie może kłamać. - Łamiesz zasady. Zadałaś więcej niż jedno pytanie. Ja mam odpowiedzieć tylko na jedno, dlatego mogę sobie wybrać. A więc – Co z jej chłopakiem? Nie wiem. Nie przepadamy za sobą... - Przykro mi, ale Ikuto nie jest osobą, którą łatwo jest zagiąć i z której da się wyciągnąć to, czego nie chce mówić. Jeśli zadałaby tylko jedno pytanie, zapewne by nie odpowiedział. Zapewne by ją musiał pocałować. I tutaj pojawił by się dylemat i problem. Ale skoro jest tak, jak jest... Cóż. Zakręcił butelką, która po raz kolejny wypadła na Cornelię. Nie miał pojęcia o co mógłby ją zapytać. Chyba wiedział już wszystko, co chciałby wiedzieć. Chyba, że... To go nie interesowało za bardzo, ale całą resztę szkoły podobno tak. - Corn, z iloma chłopakami spałaś? - Spytał krótko spoglądając na Lillyanne cały czas. Jestem pewien, że będzie tak kręcił następnym razem, by wypadło właśnie na nią. A jeszcze lepiej, jeśli ona wykręci na niego.
Ledwo odrzuciła butelkę i zrobiła szeroko otwarte oczy na wieść, że dziewczynie podoba się Ikuto, a już po raz kolejny została wylosowana. Nawet pomyśleć nie zdążyła, a już musi odpowiadać na kolejne pytanie, albo całować. I w tym momencie wstrząsnął nią dylemat. Miała wrażenie, że nie może kłamać. Słowa „nie wiem” ugrzęzły jej w gardle i nie chciały za żadne skarby się wydostać. Z drugiej jednak strony jakakolwiek próba pocałunku Ikuto skończyłaby się nieciekawie. Po pierwsze dlatego, że ona się nie będzie całować z kimś, kogo traktuje jak brata! No i Ikuto jest bi i nie wiadomo jakiego faceta wcześniej i gdzie jego usta dotykały dlatego FUJ! Pozostało jej więc dokonać wyboru, który padł na szczerą odpowiedź. Uniosła dłoń i... Zaczęła liczyć. Najzwyczajniej w świcie Corin siedzi i liczy na palcach. Wypowiada cicho imiona pod nosem zaczynając od jakiegoś portugalskiego na A, a wiele paluszków później kończąc na Zicku. Uśmiechnęła się zakłopotana po czym rzuciła najciszej jak umiała cyferkę: - Czterdziestu dwóch – Po czym od razu złapała za butelkę i zaczęła nią kręcić marząc, żeby pokazała na kogoś innego, komu zada takie pytanie, że to na niego zwrócą się teraz wszystkie oczęta. I udało jej się wykręcić na... Dracona Nicholasa Uchihę proszę państwa. No no, do niego miała wiele pytań. Ale jedno pasowało akurat do posiadówki w gronie osób. - Kochasz Abigail? - Zagadnęła będąc pewną, że powie tak i po prostu sam zacznie kręcić kontynuując zabawę. I niech więcej na nią nie wypada!
I gra w butelkę poczęła się rozkręcać. Najpierw Summer, która nie wiem dlaczego śmiała powiedzieć, że ten debil jego najlepszy przyjaciel jest bardziej pociągający od niego. W głowię się nie mieści, jakież to bezguście. Ale oczywiście na głos nie wyrazi swojego niezadowolenia. Ma to w dupie. Potem Ikuto zgrabnie wyminął nieprzyjemną dla niego odpowiedź. To było oczywiste, że tak zrobi. Nigdy nie można się u niego doprosić czystej szczerości. Może dlatego jest dobrym negocjatorem? Wytresowany pod firmę. Wszystko kręciło się wokół tego. Przynajmniej tak mu opowiadał i zawsze było to widać. Potem nagle Cornelia powiedziała, że spała z czterdziestoma dwoma chłopakami. Draco uśmiechnął się w tym momencie delikatnie. Dlaczego? Zgadnijcie, kto był jakieś dwa lata temu tym pierwszym... Oczywiście, że on. Nawet doskonale pamięta ten dzień. Ale to oczywiste, że i o tym by głośno nie powiedział. Nie przy Abigail. I tak zresztą nikogo to nie obchodzi i nikt nie będzie o to pytał. Będą pytać o inne sprawy i będzie musiał uciekać. I oto właśnie nadszedł moment. „Kochasz Abigail?”. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Nie potrafił odpowiedzieć w tym momencie na to jednoznacznie. Tak? Nie chciało mu przejść przez gardło. Nie? Również nie mogło tak po prostu wyjść na światło dziennie? Nie wiem? To pozostało na końcu języka i nie chciało spłynąć do warg. Milczał. Milczał przez jakąś minutę. Zerknął kątem oka na swoją dziewczynę. Nie chce jej ranić, ale i nie chce zrobić nadziei. Podjął decyzję. Zerknął na Jareda. Przez chwilę na jego ustach pojawił się... Czy to jest chytry i podły uśmieszek? Pochylił się nad butelką i dość brutalnie złapał Corin za włosy po czym pociągnął ją agresywnie do siebie i wpił się w jej wargi na dokładnie siedem sekund w średnio namiętnym pocałunku. To nie było to, co kiedyś. To nie było też to, co powinno być tylko i wyłącznie u przyjaciół. Ot pośrednio. Potem odsunął się. Zakręcił butelką. Pac! Wpadła na Summer. Znowu. Biedna. Tylko... Że jakie on ma jej pytanie zadać? Jak na razie skupiał się na tym, by nie patrzeć na swoją puchonkę i nie widzieć jej złego czy smutnego spojrzenia. - Czy ty... Kurde, no nie wiem. Niech mi ktoś podpowie – Mruknął drapiąc się po czole i nie będąc w stanie nic wymyślić – Czy gdybyś była na Arktyce i byłoby ci strasznie zimno, prawie byś zamarzała, to wolałabyś przytulić się do dziobiącego pingwina czy do swojego największego wroga... Wolfa na przykład? - Powiedział przewracając oczami i oddając jej tę nieszczęsna butelkę. Cornelia mu sporo opowiadała i dalej mu opowiada.
No tak. Mogła pomyśleć aby sformułować pytanie inaczej. Ale spokojnie, wypyta go o wszystko później. I to chyba było logiczne, że się nie lubią, mógł się bardziej wysilić w odpowiedzi. No i znowu Corin została wylosowana. O, a to ciekawe pytanie. Summer też to zastanawiało, w końcu dbała o swoją małą siostrzyczkę. CZTERDZIESTU DWÓCH?! No dobra, wiedziała, że Gryfonka jest nimfomanką, ale ona ma dopiero szesnaście lat, ludzie! Uuuuuuu, została pocałowana przez Draco? Niewygodne pytanie? Jego dziewczyna wyglądała na zdenerwowaną. Nic to. I znowu Australijka. Zastanowiła się chwilę. W sumie nie miała aż tak bardzo nic do Wolfa, ale ich związek do najszczęśliwszych nie należał, o co dziewczyna do teraz ma żal. -Myślę, że jednak do wroga. - odparła po prostu i zakręciła butelką. Wypadło na dziewczynę, której nie znała osobiście, ale o niej słyszała od kogoś. Chiara czy jakoś tak. - O rany..hmmmm...jeśli miałabyś wylądować na bezludnej wyspie do końca życia i musiałabyś wziąć ze sobą kogoś z naszej grupy - tu wskazala na wszystkich ludzi w pokoju. - to kto by to był? - Nie miala głowy do pytań, zdecydowanie nie.
Och, powinna się nad tym poważnie zastanowić. Dobrze by to wyglądało koło „Fuck everything and everybody”. Chociaż nie wiem, czy to pasowałoby do jej imidżu. - Wolę sama przynosić alkohol. Nie wiadomo, co komu wpadnie do głowy, nie sądzisz? – Zbyt wiele imprez razem spędzili, żeby wierzyła, że nic nie wykombinował. Zawsze tak było. Gdziekolwiek się pojawiali, byli jak Sodoma i Gomora, wprowadzali chaos i zepsucie, samemu pozostając nieskalanym tym pierwszym. Zepsucie było miłe, mogło zostać. Chaos trudno było później uporządkować, więc nie uśmiechał się do niej aż tak bardzo. Oj, naprawdę dobrze, że zawsze była ubezpieczona. Mogłaby powiedzieć o parę słów za dużo, wyjawić zbyt wiele cennych tajemnic i tym samym zniszczyć swoich przyjaciół i najprawdopodobniej też siebie. Nie, to byłoby zbyt nieludzkie, nawet jak na nią. Czułaby się podle, nawet gdyby później dowiedziała się o eliksirze. Chociaż z drugiej strony… upiłaby się tak, że niczego by nie pamiętała. Ale on by pamiętał. I to jest największy problem. A raczej byłby, gdyby nie jej przyzwyczajenia. Choć właściwie, co mogłaby mu powiedzieć? Nie była pewna, co między nimi tak naprawdę jest. Dawno przekroczyli granicę, którą twardo postawili już jakiś czas temu. Ale czy weszli wgłęb puszczy, czy stoją tuż przy płocie… tego nie wiedziała. I chyba nawet nie chciała wiedzieć, bo to mogłoby zniszczyć ich na zawsze, pozostawiając tylko jego i ją. Niektóre rzeczy powinny wyjść na jaw w odpowiednim czasie, najlepiej nigdy. Niektóre uczucia powinny być zabijane w zarodku albo duszone pod przykrywką obojętności. Ale czy to właśnie robiła? Czuła coś do niego czy myliła teraz pojęcia? On też wyglądał naprawdę pociągająco. I gdyby nie ci wszyscy ludzie… nie hamowałaby swoich naturalnych instynktów. Hamulce puszczą po wielu promilach więcej. - Czyli kogoś już znalazłeś? – Instynktownie uniosła kącik ust, uśmiechając się asymetrycznie i pokazując trochę ząbków. Cieszyła się, że nadal wywiera na niego wpływ, choć tak mało ostatnio się widują. Jednocześnie panikowała na myśl o tym, że on też może zrobić z nią o wiele za dużo niż powinien. Powinna być asertywna. Szczególnie w takich przypadkach. Ale jakoś nie potrafiła. Manipulantka przyduszona do ściany przez równego sobie znawcę tej dziedziny. Niedobrze. Dlaczego byli do siebie aż tak podobni? Tygodniowy melanż połączony z kompletnym chaosem w szkole? Podobało jej się to. Bardzo. Gdyby tak zamknąć wszystkich nauczycieli w piwnicach? Gdyby tak załatwić mnóstwo alkoholu i przemycić narkotyki? Do tego jeszcze wanny wypełnione whisky, fluorescencyjne farby porozlewane po szkole, mnóstwo mat do alkochińczyka i pełno, pełno wyśmienitych przekąsek doprawionych marihuaną? Chociaż oczywiście bez mrugnięcia okiem przystałaby na tydzień z nim, sam na sam, w łóżku. Zachęcająca perspektywa, oj tak. Przydałaby jej się taka kuracja rozluźniająca. Mogłaby poćwiczyć na nim masaż. Nie miałby się, czego bać, spokojnie. Dobra była w te klocki, sztywne mięśnie nie miały z nią żadnych szans. Chociaż to byłoby delikatnie niebezpieczne. Mogłoby się między nimi jeszcze bardziej polepszyć, zżyliby się ze sobą, co byłoby tragiczne w skutkach. Więc może pozostańmy przy samej imprezie… Uśmiechnęła się zawadiacko, kiedy pociągnął ją do kąta. Kiedyś takie przypieranie do ściany było jej największą słabością. Ulegała temu tak przeraźliwie łatwo, że była gotowa z takim kimś iść do łóżka od razu. Teraz nauczyła się z tym walczyć. Odrobinkę. Choć nadal stanowiło to dla niej jakąś tam przyjemność. Oho, miał dwie butelki whisky i… ojej… Felix Felicis! Kochała go, choć piła może trzy razy w życiu. Czuła się po nim wszechmocna i to uczucie należało do jej ulubionych. Choć raz mogła powiedzieć, że nic nie jest jej straszne i da radę pokonać wszelkie przeciwności losu. Delektowała się smakiem eliksiru. Już czuła ciepło, rozchodzące się po całym jej ciele. Znów uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na Sebastiana roześmianymi oczami. Och, jak niewiele brakowało jej do szczęścia. - Oczywiście, że naszą. Ta ogólno przyjęta jest do niczego. – Stanowili teraz jedną drużynę. Tę, która może jeszcze kłamać, ukrywać swoje tajemnice i górować nad resztą. Panować nad ich zachowaniem. Ach, chyba w złych rękach spoczęła ta możliwość. Chaos nastanie za pięć, cztery… Chwila! Czy ona dobrze usłyszała? Sebastian ma siostrę. Siostrę, z którą najwyraźniej sypia. - No proszę... Prawda i ciebie nie dziś nie oszczędziła, słoneczko. – Zaśmiała się krótko, ciągnąć trochę chyba oniemiałego chłopaka to grupki ludzi, grającej w butelkę. Usiadła potem koło niego, po czym oparła się jak gdyby nigdy nic o jego ramię. Biedny. A myślał, że to on będzie się tu śmiać. Swoją drogą… poczuła jakby ukłucie zazdrości na jawne informacje o jego romansie z inną kobietą. A przecież sama nie była lepsza… Ta cała gra jednak odciągnęła jej uwagę od jej problemów. Ahahah, jak zabawnie ci ludzie się zachowywali! Jak zręcznie unikali odpowiedzi… chyba za mało się napili. Zdecydowanie za mało. Trzeba to jakoś zmienić. O, proszę. Butelka pokazała ją. Pytanie delikatnie zbiło z tropu, ale… - Zanim odpowiem… wznieśmy toast za tę imprezę. Do dna! Kto nie wypije wszystkiego, ten ciota i słaba głowa. – Uśmiechnęła się szeroko (zaczynam się o nią bać) i przybliżyła swoją szklankę do ust, po czym ją opróżniła. – Zapewne wybrałabym Corin. Wiecie, mogłabym uzupełnić deficyt białka jej słodkim mięskiem i nie miałabym wyrzutów sumienia. Nic nie mogła poradzić na to, że ta dziewczyna ją irytowała nawet tym, że oddycha. Zakręciła butelką, puszczając oczko i śląc nieszczery uśmiech do Gryfonki. Wypadło na… Des! Hehe. - Des, kogo twoje ciało i serce pragną, hm? – Spojrzała na nią niby niewinnie, jakby to pytanie wcale nie dotyczyło spraw dość intymnych… heh, chyba do końca wieczoru będzie się szczerzyć jak popieprzona.
Wieści - zwłaszcza takie wieści - szybko się rozchodzą i chociaż Melanie nie była oficjalnie zaproszona, czuła się zobowiązana iść na imprezę, o której słyszała. Przecież jest obowiązkowym gościem zawsze i wszędzie, hehe. Nie mogła więc zawieść w potrzebie. Cóż za wspaniałomyślość! W sumie dowiedziała się o imprezie trochę po jej rozpoczęciu i zwyczajnie wyszła jak stała, w dżinsowych szortach i swetrze z wielkim oczkiem, wspaniałomyślnie odsłaniającym kawałek pleców. Włosy upięła niedbale na karku, włożyła tylko szybko kolczyk i wyszła, nawet nie wkładając butów. Ojtam, po co komu buty. Nie pamiętała, gdzie znajduje się Sala Snów. Zwyczajnie zapomniała! Po drodze musiała spytać kilka portretów, jak tam dotrzec. Każdy powiedział coś innego. Chyba nawet specjalnie. Cóż, nie była wśród nich szczególnie lubianą postacią. Ale jakoś trafiła, w końcu! Kiedy weszła, impreza już trwała, a Melanie, chociaż uważnie się rozglądała, nie dostrzegła początkowo nikogo, kogo znała i lubiła. W dodatku wszyscy mieli na sobie piżamy. Hm. Nie słyszała, że to piżama party, słyszała tylko coś o grupowej orgii... ale nieważne! Już miała wydać z siebie pełne zrezygnowania westchnienie i wyjść, kiedy zobaczyła Czarkę. I Sebastiana. Uśmiechnęła się i, zamknąwszy za sobą drzwi, ruszyła w ich stronę, po drodze zgarniając ze stołu coś na przygryzkę i wrzucając to do ust, drugą ręką chwyciła butelkę z alkoholem. Potem podeszła do przyjaciółki siedzącej w kręgu, obejmując ją za szyję i wciskając się pomiędzy nią i kogośtam do kręgu. - Witaj, przedziwna, ulotna istoto, której nie widziałam od wieków - rzuciła w jej stronę. Co z tego, ze Czarka była już zajęta zaciekłą rozmową z Sebastianem. Melanie nic już nie obchodziło, wpadła w ten stan, w którym. można zrobić wszystko bez wstydu, wyrzutów sumienia i jakichkolwiek innych przeszkód. - Witaj, Sebastianie. - Posłała mu wymowne spojrzenie i uniosła lekko prawą brew, witając się z nim, a potem przycisnęła do ust butelkę z alkoholem i pociągnęła szczodry łyk. Tego było jej trzeba! Nareszcie. Może tym razem uda jej się dzięki temu zapomnieć o pewnym zdradliwym, znikającym Gryfonie, który złamał jej serce. Szlag by to, przecież minął rok! Pozbieraj się, Melanie. Źle z nią było, z Melaśką znaczy. Widać? Jeśli ktoś dobrze ją zna, mógł zauważyć, co się kryje za tą jej pseudożywotnością. To zadziwiające, że po ponad roku nadal czuła się skrzywdzona i nie potrafiła zapomnieć, chociaż ani razu nie widziała od tamtego czasu tego... jego, no.
Miło byłoby to wszystko usłyszeć. Gdyby był normalnym facetem, ucieszyłby się, że Cornelii się podobało, ale wiemy doskonale, że to był Jared. Chociaż on też by się ucieszył. W końcu od pewnego czasu stawał na głowię, żeby przekonać do siebie Gryfonkę, rozkochać ją w sobie i… i co dalej? Chłopak raczej się nie zakocha, więc jaki miał cel w swoich planach? Często wracał wspomnieniami do tego pokoju, w którym byli całkiem sami i całowali się przy beznadziejnej muzyce. A jednak nie tylko jej ciało reagowało w opisany wyżej sposób. Czy Jaredowi też nie przebiegały przyjemne dreszcze po plecach, czy nie on czasem nie mógł złapać oddechu kiedy ich usta w końcu się od siebie oderwały? I czy nie przyjął tego z pewną dozą smutku? On mający dziewczynę? To aż głupio brzmi. Ta kontrola, wieczne pilnowanie się, żeby nie spojrzeć znacząco na jakąś piękność z jego domu , w przykrótkiej spódniczce z niebotycznymi nogami. I pewnie koniec z dzikimi popijawami, na których poznawał mnóstwo świetnych dziewczyn, nie tylko w rozmowie, ale i w łóżku, kilka godzin później, kiedy wychodzili razem z baru. Nie marzył o księżniczce, nie marzył nawet o jakiejś cudownej dziewczynie, która skradnie jego serce. Miłość nie istnieje, zwłaszcza wśród ludzi bogatych, gdzie partner poleci na kasę i na nic więcej. Bo miłość? Po co skoro jest się właścicielką platynowej karty z brakiem limitu na koncie albo skrytką w Gringocie wypełnioną po brzegi galeonami? Na końcu zostanie sześćdziesięcioletnim dziadkiem z młodą i piękną kochanką, nie przejmując się żoną. Tak jakby małżeństwo coś znaczyło. -To bądź zboczona. Nie mam nic przeciwko, a nawet jestem za. Jestem facetem, a to u nas naturalne, że jesteśmy zboczeni, więc to ja mam większe prawo, nie Ty.-Stęknął cicho, kiedy władowała się na jego kolana, jakby ważyła co najmniej sto kilo, a nie około czterdziestu. I znów ją do siebie przytulił. -Właściwie, to jeszcze na Tobie nie leżę, ani nie leżałem, ale skoro tak bardzo tego pragniesz…-Zrobił wymowny ruch ręką. Przyznać jej muszę rację, bo bardzo chętnie sprawdziłby, jak to wygląda. Oczywiście tylko po to, żeby mógł potem pogratulować jej dobrego gustu. Nie odpowiedział na tą uwagę. Zły był i wolał się nie odzywać. A potem poderwał się z miejsca, by dołączyć do kółka. Gra w butelkę. Lubię to! Klapnął oczywiście koło Corin, dziwnym trafem zaraz naprzeciwko Dracona i Abigail. Ze znudzeniem przyglądał się zabawie. Spojrzał tylko z nutką uznania na Corin, kiedy ta powiedziała z iloma facetami spała. Niezły wynik! No, a potem Draco pocałował Cornelie. Oj! Spojrzał z nutą rozbawienia na Abigail, której oczy wyrażały… złość. Jego mała arystokratka potrafiła przybrać doskonałą obojętność na twarzy, jak teraz, kiedy siedziała niemalże nieruchomo, z paznokciami wbitymi w udo, żeby nie zrobić czegoś złego. Znał ją na tyle dobrze, że nawet jeśli to była zabawa i przyjacielski pocałunek (na który nota bene nie wyglądał) to Abigail weźmie to mocno do siebie. -To o tej miłości mówiłaś, kotku?-Szepnął do niej, kiedy usiadła z powrotem koło niego, z charakterystyczną dla siebie kpiną. Przyznać muszę, że chętnie zamieniłby się ze znienawidzonym Ślizgonem miejscami.
Jak już przestała rżeć poszła do kółka, gdyż zaczynala się gra w butelkę. Przysłuchiwała się odpowiedziom innych. I muszę przyznać, że ją też interesowało to o co pytała ta Australijka, chujztymjakmanaimię. Ten Ikuto wydawał jej się dziwny. Na wymiganie się od odpowiedzi Draco tylko się zaśmiała. Zapewne ta jego Abi nie była zbyt zadowolona. No i tak jakos potem wypadło, że to Des miała odpowiadać. Całe szczęście, że to pytanie zadała jej Czarka, jej przyjaciółka a nie kto inny. Wtedy by pewnie nie odpowiedziała. A odpowiedź była zupełnie oczywista. I każdy o tym wiedział, a ona nie mogła zaprzeczyć, że tak nie jest. Nie cierpiała tego, że wciąż coś do niego czuje, ale...-Tristana. - zakręciła ponownie butelką, aż padło na...jej najlepszego kumpla Draco!Pomyślała chwilę by przybrać lekko złośliwy uśmiech i zapytać. - Właśnie przypomniał mi się bal walentynkowy...Czy gdyby nie osłabnięcie Corin i to się na ciebie wkurzyłam, a potem to że masz Abi...to czy mógłbyś być ze mną? - oczywiscie nie żeby teraz chciala z nim chodzić czy coś. Ale nieźle się dogadywali wtedy i nawet raz przeszło jej wtedy przez myśl, że gdyby nie Tristan to chętnie by sobie z panem Uchiha pobyła. No Draco, wiem, że też tak myślałeś!
O tak impreza się rozkręca, jednakże przybiera jednocześnie nie oczekiwany obrót, dla Sebastiana. Ale może tak od początku? Chłopak spojrzał się na dziewczynę i obserwował jej zmiany. Na lepsze o dziwo! Owszem oboje byli w swoim żywiole, knuli i niszczyli. Palili i burzyli by za moment odbudować. Chaos i zniszczenie to coś co tygryski kochają najbardziej! Tak jak przypuszczał chłopak, dziewczyna domyśliła się co jest grane. Oczywiście nie wiedziała co dokładnie chłopak zrobił, lecz to nie istotne. Istotne pozostawało to że dziewczyna nie tknie ani alkoholu, ani jedzenia. Bynajmniej nie tego na stole. To dobrze. Sebastian nie życzył by sobie dowiedzieć się tego wszystkiego. Może to strach przed poznaniem odpowiedzi, nakazywał mu ostrzec dziewczynę? Najpewniej tak było. Niezależnie od tego jaka by ta odpowiedź była, i tak będzie źle. Nie chciał niczego psuć, chciał by było tak jak jest. By oboje udawali obojętność na drugą osobę, by nie wiązali się tak bardzo ze sobą, aż do utraty zmysłów. Z drugiej strony chciał tego, tylko o tym nie wiedział. Potwierdzało to jego zachowanie względem dziewczyny. Jego wrażliwość na samo jej spojrzenie. A ludzie? Owszem to był problem, gdyby ich tutaj nie było... Z drugiej strony, Sebastian nie mógł sobie pozwolić na nie kontynuowanie swojego niecnego planu. A może by to zrobił? Olał imprezę ciepłym moczem, tylko po to by znów poczuć jej dotyk, jej zapach? By ponownie zatonąć w otchłani czającej się w jej spojrzeniu. Zostać niewolnikiem pragnienia które nazywało się Chiara. Tak, dwie takie osoby nigdy nie powinny się spotkać. Oboje przyciągali się wzajemnie, tylko po to by odepchnąć jedno drugiego. By poczuć ten ból, tęsknotę i żal. A im bardziej udawali że siebie nie chcą, tym bardziej zbliżali się do siebie. Perspektywa leżenia z Chiarą przez calutki tydzień, tylko po to by ją ukryć przed światem, by móc ją trzymać w swoich ramionach by czuć bliskość właśnie jej osoby, słyszeć bicie jej serca. Była bardzo zadowalająca, bardzo podniecająca a im bardziej o tym myśleć, tym bardziej pragnęło się wykonać ten plan. A konsekwencje? Przyjdą potem, wraz z pytanie „co teraz?” I znów zataczamy blednę koło. Jeszcze trochę i Sebastian przez nią zeświruje. Chwila, on i tak jest świrem! Sebastian nie zdążył odpowiedzieć, skomentować czy chociaż upić łyk swego alkoholu, kiedy znienacka doszła do niego wstrząsająca prawda. Chciał dzisiaj śmiać się ze szczęścia, a to ono się z niego śmieje. Sebastian na raz upił cała zawartość szklanki. Przymknął oczy. Poczuł jak jego źrenice nie naturalnie się zwiększają by po chwili się skurczyć. Ciepło krążące w żyłach popłynęło wprost do czegoś co ludzie nazywają „sercem” I gwałtownie to stanęło, po czym zaczęło bić szybciej. Sebastian nie wiedział ze ściska tak mocno szklankę, że w końcu ta pękła robiąc troszkę hałasu. Dopiero słowa Chiary wytrąciły go z złych torów. Poczuł coś bardzo dziwnego, jak gdyby właśnie złapał szczęście w swoja garść, złapał złotą rybkę na swoją własność. A to wszystko przez jedno słowo. „Słoneczko” Wypowiedziane do niego przez nią, z tym właśnie nie określonym uczuciem w jej głosie. Chłopak westchnął i wyciągnął różdżkę. „Reparo!” Szklanka znów była w całości. „Accio szklanka!” I ponownie była w jego ręku. Sebastian polał sobie całą szklankę i wypił naraz przepijając gorycz i to dziwne dławiące go uczucie. Po chwili doszedł do normy. Otworzył oczy i spojrzał się na dziewczynę. Była szczęśliwa. Ona! Toż to nienormalne! A jednak jej radość odnalazła ujście i wstąpiła do Sebastiana. Chłopak podniósł szklankę w stronę nowo poznanej siostry, z którą wcześniej sypiał. - JASNE! JUTRO O TEJ SAMEJ PORZE W TYM SAMYM MIEJSCU! - Odkrzyknął w jej stronę. Możecie mówić co chcecie, i wcale wasza negatywna opinia mnie nie dziwi. Może chłopak miał to gdzieś, że to jest jego siostra. A może to alkohol i narkotyk tak właśnie na niego podziałały? Nie wiem, lecz obstawiam wersje że chłopak nie zrezygnuje z tego powodu, z ich igraszek w schowku na miotły. Nie ma to jak sypiać z własną siostrą i czerpać z tego korzyści. W sumie nie bez powodu jest seksoholikiem prawda? Po chwili Chiara zaprowadziła go do kółeczka. Tak świetnie, nie am nic lepszego do roboty tylko grać w jakąś durną grę. Z drugiej strony trzeba spojrzeć na to nieco optymistycznie. Po pierwsze jeżeli Chiara go wylosuje będzie miał powody by ją pocałować, chociaż czy on czegoś takiego potrzebował? Nie! Lecz jeśli to ktoś inny go wylosuje i ta osoba dostanie od niego całusa, będzie mógł obserwować reakcje Chiary. A to go bardzo interesowało! Tak nie ma to jak nie chcieć znać prawdy, a jednocześnie knuć tak by ja poznać. Prawda że sytuacje nieco się skomplikowała, lecz nie aż tak by nie móc z tego czerpać korzyści! Kiedy dziewczyna się o niego oparła, on objął ją ramieniem, co spowodowało wtulenie się w siebie. Powiedzmy ze to przypadek dobrze? Oczywiście teraz pewnie wszyscy pomyślą że są parą, zabawna myśl! A jednak cieszył się, z tego jak jest. Że znowu może siedzieć beztrosko obejmując ją. Tak jak kiedyś, jak wcześniej. Tak jak powinno być od zawsze, lecz nie jest. Dlaczego? Oboje się boją poznać prawdę i zmierzyć się z rzeczywistością. Przyjąć, zrozumieć i zaakceptować to co w nich siedzi. To co do siebie czują. Może i to nie jest miłość, lecz z cała pewnością nie jest nienawiść. To nie prawda że od miłości do nienawiści tylko jeden krok. Tak naprawdę jest to Chiński mur z wartownikami co pięć metrów. Na całe szczęścicie chłopak zdążył zabrać ze sobą swoje trunki, które teraz polał i wypił do dna. Dziewczyna wiedziała co robiła! Teraz dopiero się rozpocznie prawdomówność! Słuchał jej wypowiedzi zastanawiając się jaka by była, gdyby dziewczyna spożytkowała eliksir. Aż sam chciał po niego sięgnąć. Na całe szczęście nie zrobił tego. A jednego był pewien, dzisiaj nie pozwoli dziewczynie zniknąć. Bynajmniej nie bez niego. Butelka zręcznie go omijała co zaczęło go to z lekka irytować, ale wszystko w swoim czasie. Na razie jest dobrze, tak jak jest. Siedzą sobie jak gdyby nic. A raczej się obejmują. Chiara jest w dobrym humorze a jej spojrzenie aż sypie się iskrami zadowolenia. A chłopak? Może to dziwne, lecz ta impreza przestała go interesować. Wszystko straciło na znaczeniu, wystarczyło mu jej spojrzenie, dotyk i szczęście. Wróć! To nienormalne! Niestety tak chyba właśnie jest. Biedny Sebastian który kompletnie się zatracił w własnych uczuciach, dobrze że jeszcze nic, a nic o tym nie wie! I nie mówmy mu dobrze? Wiecie, nie chce patrzeć jak ten pokój zostaje zdemolowany przez wściekłego Sebastiana, tylko dlatego że odczuwa jakieś pozytywne uczucia. Chłopak zamknął oczy i nieświadomy tego co robi, wtulił się w dziewczynę. W jego głowie zaistniała istna burza pytań. A wszystkie pytanie kierowane były ku jednemu. Co by było gdyby.....?
Mówią, że nie jest najważniejszy cel, a droga jaką trzeba przebyć, by do niego dotrzeć. Może to właśnie sprawiało, że Corin tak uparcie starała się pokazać mu, że wcale go nie lubi mimo iż stale jest dla niego miła i ostatnio jakoś tak wiecznie się do niego przytula? Mogłaby to łatwo wytłumaczyć, że to dlatego, że jest wygodny. Ale nikt nie pytał, więc nie zamierzała się sama z tego spowiadać. Szczególnie, że w tym momencie nie wiem, jakie totalne głupoty mogłyby wydobyć się z jej ust. Jeszcze by powiedziała, że leci na tego wrednego ślizgona, a to była okropna nieprawda! Tfu, tfu. Nie kraczmy, nie kraczmy. Corin szczerze mówiąc nie myślała o tym, jak chłopak reagował przy niej. W jakiś sposób była przyzwyczajona do takich reakcji i nie uważała, że istnieje w nich coś szczególnego. Prawie każdy chłopak był podobny do siebie, jeśli chodzi o pocałunki. Przy ów geście zdawało się, że niczego więcej nie pragnie, jak jej. Ale prawie żaden nie próbował parę dni później doprowadzić do tego, by jeszcze raz między nimi doszło do tak bliskiego doznania. W końcu pocałunki są dużo ważniejsze w związku niż seks. A ona tych prawdziwych związków nie ma. Corin jest... Hmm. W pewien sposób inna. Gdyby miała kogoś i widziała, że ów człek ogląda się za jakąś panienką, to jemu by nic nie powiedziała, ale wydrapałaby jej przy pierwszej, lepszej sposobności oczy. A na dzikie popijawy zawsze można z nią chodzić. I nie miałaby najmniejszego problemu, gdyby za każdym razem lądowali w łóżku. Byle by z nią, a nie z inną dziewczyną. Dobrze wiemy, że nie przyzna się do swojego błędu. Dlatego, jeśli ktoś będzie w stanie ukraść jej serce, to w pewien sposób będzie stanowił jej część. I Cornelia będzie święcie przekonana, że jej ukochany zawsze ma racje i nigdy nie robi czegoś, czego nie powinien. To tylko inni go do tego zmuszają swoim postępowaniem. I jak jej nie kochać? Czy byłaby z kimś tylko dla pieniędzy? Zapewne tak. W tej chwili nie miałaby żadnego problemu by wyjść za kogoś, kto szasta szmalem we wszystkie strony. Nawet by sama zaczęła kogoś takiego szukać. Ale to dlatego, że naprawdę ledwo wiąże koniec z końcem. Gdyby mogła się z bratem wyprowadzić do spokojniej, czarodziejskiej dzielnicy i gdyby musieli oszczędzać, ale Jonatan miałby co dzień możliwość rozrywek, a nie tylko pracy... Wtedy poszukałaby prawdziwej miłości mając w dupie to, że ktoś może jej zapewnić życie w którym dziennie dostawałby dwa woreczki galeonów i nie musiałaby przejmować się oszczędzaniem. Najważniejsze to się kochać, dogadywać, chcieć mieć z sobą dzieci i... I inne nierealne bzdury. - Szowinista. Kobieta ma takie same prawa jak wy, więc nadal mam większe prawo do tego – Wystawiła ku niemu język jak zwykle mając na wszystko odpowiedź, która przekieruje szalkę zwycięstwa na jej stronę. A że uwielbia konkurować, to tak łatwo się nie podda. Corin nigdy nie przegrywa... Nawet po całości głupich dyskusji na temat zboczenia. - No dzięki. Debil – Skomentowała jego stęknięcie i zaplotła ręce pod piersiami w geście obrażenia się. Ale wtuliła się w niego bez jakiś większych zastrzeżeń czy głębszego myślenia nad tym. Po prostu z tym chłopakiem było... Fajnie. Nie wiem, jak inaczej mogłaby to ująć – Oh, oczywiście, że tylko tego pragnę. To mój życiowy cel. Błagam połóż się na mnie, bo umrę! - Powiedziała tak, jakby faktycznie jej życie zależało tylko od tego jednego działania chłopaka. Jakby położenie się na niej jak na łóżku i schowanie jej w całości pod sobą miało zapobiec armagedonowi. Mrr.. Właściwie, to ona kocha być tak w całości schowana, zgniatana, ale o tym też nikt nie musi wiedzieć. Zwiała mu w końcu. Usiadła sobie i grała w butelkę. Co dalej wszyscy wiedzą. Aż w końcu nadszedł moment, kiedy to Dracon nie chciał odpowiedzieć na jej tak proste pytanie... Zaczął się zbliżać i nim zdążyła zwiać już wpił się w jej wargi. Chwilowo kilka obrazów przeszło jej przed oczami. Potem się oderwał i usiadł jak gdyby nigdy nic. No bo... To w końcu tylko gra. Nic się nie dzieje. To nic takiego pocałunek dwójki przyjaciół. Corin oparła się dłońmi obok siebie jedną nieświadomie kładąc na dłoń Jareda i... Chyba miała zamiar wbić pazurki w podłoże... Auć. Bardzo szybko zauważyła, że stworzyła na ręce chłopaka kilka czerwonych śladów. Od razu wzięła rękę. - Jezu, przepraszam cię... Niechcący. Koło mnie się nie siada, bo potrafię zabić nawet, jak tego nie planuje – Uśmiechnęła się podnosząc rękę chłopaka i delikatnie całując jej wierzch. Małym dzieciom wmawia się, że jeśli ktoś ucałuje kuku, to nie boli prawda? Coś w tym było trzeba przyznać. Przynajmniej w rozumowaniu Gryffonki. Pogłaskała kciukiem ślady po pazurkach. - A co do nich... Przecież to nic takiego. Między mną i Draconem nic nie ma, więc to, że nie chciał odpowiadać i wolał cmoknąć przyjaciółkę to nic nadzwyczajnego. A on Abigail kocha, ale... Zresztą ty byś przy wszystkich tak po prostu powiedział, że kochasz jakąś kobietę?- Nie rozumiem szczerze mówiąc, czemu ona go tłumaczy. W końcu życie byłoby prostsze, gdyby między Draco i Abcią się popsuło ale... Ale ani jedno ani drugie nie byłoby szczęśliwe. I Cornelia nie mogłąby na to patrzeć tak po prostu.
Skąd on wiedział, że Des będzie musiała wymyślić takie pytanie, które już do końca skompromituje go w oczach Abigail? Nie rozumie, czemu się tak nie lubią. Ale cóż on na to poradzi? Już nie może pocałować Des. To by było okropne dla jego kochanej. I tak już ją skrzywdziłw momencie, kiedy był między młotem a kowadłem. I znów ta sama sytuacja. Powinien skłamać i zamierzał to zrobić. - Gdyby nie to, że mam Abigail... Gdyby nie istniała, to pewnie byłbym z tobą – To pewnie zostałbym starym kawalerem go końca świata... CHWILA! To nie tak miało być! Co innego miał powiedzieć na głos, a co innego w myślach! Kurde co jest do cholery jasnej! Grr. Nie! On się już nie powinien odzywać... No ludzie złociści. Ale znowu on musi zadawać pytanie? Niech ktoś inny się w końcu wykaże. Powoli mu się przestaje podobać ta gra. Nie, już mu się przestała podobać. Ale Cornelia by go zabiła, gdyby teraz sobie poszedł. Zresztą, musiał znaleźć jakiś sposób by przeprosić Abi. A to najlepiej zrobić w odpowiedzi na któreś pytanie, prawda? Jednak teraz czas, by wykręcić. Trafiło na Lillyanne. O! Jak zabawnie. Wiedział o niej bardzo dużo. Wszystko od swojej ex. W końcu to jej najlepsza przyjaciółka od dawna i Corin musiała się z nim paroma plotkami podzielić. Do tego jeszcze jest to przyszła dziewczyna Ikuto i... A właśnie.. - Dlaczego chodzisz z jakimś ciotowatym puchonem, skoro możesz być naprawdę szczęśliwa z kimś, z wyższym poziomem życia, kto będzie potrafił działać na ciebie tak, jak powiedzmy... Abi na mnie? - Spytał zerkając na swoją kochaną puchonkę i ani razu na kogokolwiek innego. Świadomy zabieg? Ależ oczywiście. Ale szczery i prawdziwy. Bo nie może kłamać prawda?
Dziewczyna siedziała zamyślona. Słowa, które powiedział chłopak były dla niej ciężkie. Na szczęście z tego wszystkiego wybiła ją przyjaciółka, która zaczęła krzyczeć, że wszyscy grają w butelkę. „Będzie zabawnie” – Pomyślała Lillyanne i ruszyła wraz z Ikuto do kółka. Rozpoczęła się gra. Gryffonka myślała, że to będzie tak jak zawsze miała w grze w butelkę na rozbieranie. A mianowicie fakt, że butelka unikała ją przez całą grę pozwalała jej wygrać. Tak więc nie skupiała się na pytaniach i odpowiedziach wszystkich dookoła. Do czasu… Po jakimś czasie butelka wylosowała ją, a co gorsza, fakt, że pytanie zadawał Draco wstrząsnął nią. Wpatrywała się w niego niezadowolona, a gdy zadał jej pytanie spuściła wzrok i zaczęła myśleć. Kiedy już była pewna odpowiedzi podniosła głowę i powiedziała. - Bo go kocham? – mimo, że chciała, by zabrzmiało to twierdząco i tak odpowiedziała pytaniem na pytanie. Ale nie ważne. Ona zaakceptowała tą odpowiedź i nie czekając na reakcję Dracona zaczęła kręcić. Wypadła Cornelia. Wyraz twarzy panienki Sangrienta całkowicie się zmienił. Chytry uśmiech mówił sam za siebie. - A więc Cornelio… Moje pytanie jest takie. – na chwile zamilkła by ułożyć sobie wszystko w głowie. – A więc tak. W tym pokoju siedzi i Dracon i Jared… Powiedz mi, który z nich bardziej cię pociąga, odpowiedź musisz uzasadnić i powiedzieć również dlaczego ten drugi odpada… Nie możesz sobie wybrać jednego z tych podpunktów, bo jest jedno pytanie i dokładny opis jak ma wyglądać odpowiedź – powiedziała to wszystko pewna siebie. Nie może pozwolić, by wymigała się od odpowiedzi, chce żeby powiedziała dokładnie wszystko.
- Chiara, jeśli trafimy razem na bezludną wyspę, do życzę ci, żebyś się mną udławiła – Skomentowała dziewczyna zirytowana odpowiedzią ów ślizgonki. Chociaż trzeba było przyznać, że było to pomysłowe uniknięcie jakiś plotek czy podtekstów. O boże, dlaczego znowu ona? Co ona takiego zrobiła światu? Może to dlatego, że cieszyła się, że Dracon w końcu wywlecze prawdę na światło dzienne. Nie udało mu się niestety, ale nic na to nie poradzi. Przynajmniej żyła nadzieją. I tu nagle patrzy i znów dostała butelką. Na całe szczęście to tylko Lillyanne. Wie o niej wszystko, więc o co może zapytać? - Czemu ty się tak na mnie patrzysz- Wydukała cicho. Niestety, ale chwilę później przekonała się skąd ta chytrość. Dlaczego mam wrażenie, że Corin ją zaraz zabije? Naprawdę spojrzała na przyjaciółkę tak, jakby miała ją udusić. Bo co niby miała powiedzieć? Gdyby mogła kłamać rzuciłaby: „Oczywiście, że Dracon, bo Jareda nie lubię”. Ale w takim wypadku. Nagle lampeczka jej się zapaliła w głowie. - Lilly, skarbie ty moje! Dawaj polika! - I niewiele myśląc nachyliła się, by cmoknąć przyjaciółkę w policzek. Czy ktoś mówił, że nie można nie w usta? No nie. A nawet jeśli, to Corin lubi łamać zasady. Uśmiechnęła się zabójczo to przyjaciółki i zakręciła butelką. Sebastian. No niech pomyślę. - Sebastian... Czy istnieje osoba, w której zakochałeś się szczerą, prawdziwą, nie rodzeńską i nieprzyjacielską miłością? - Bardzo ją to ciekawiło pamiętając, że przecież całowała się już z nim. Musi być kobieta, która go kiedyś nie chciała przez co ma jakiś uraz. Chyba, że jest inny powód rozwiązłości.
Przyszedł czas na imprezę. Nie miałem za bardzo ochoty tam się udać, ale może kogoś poznam. No nic. Ruszyłem w stronę Pokoju Snów. Ubrany byłem w białą podkoszulkę, czarne bokserki i mistyczne kapcie koloru brązowego. Na szyi miałem jak zawsze mój krzyżyk z którym się praktycznie nie roztaje. Gdy doszedłem do drzwi wziąłem głęboki oddech i otworzyłem je. Wiedziałem, że impreza już trwała ale za bardzo to mi nie przeszkadzało. Wszyscy siedzieli w kręgu i grali w butelkę. Zamknąłem za sobą drzwi i do wszystkich powiedziałem. -Przepraszam za moje spóźnienie.- Po tym usiadłem do kółeczka i dokładnie słuchałem ludzi. Nie byłem za bardzo przekonany, że powinienem tu być. Ale jednak zostałem i już w myślach szykowałem różne odpowiedzi.
Sebastian wtulony w dziewczynę, i rozmyślaniem nad tym wszystkim. Był nazbyt zajęty by zwracać jakąkolwiek uwagę na otoczenie. Dopiero kiedy usłyszał swoje imię odchylił się od dziewczyny i spojrzał an butelkę. Faktycznie wypadło na niego. Uśmiechnął się słysząc pytanie, i upił łyk swojego trunku. - Nie. - Odpowiedział krótko, zdecydowanie i szczerze. Chociaż może nie do końca szczerze. Nie wiedział co czuję do Chiary, lecz wątpił by to była miłość. Z pewnością jest to pewien rodzaj przywiązania, lecz czy to miłość? Czym właściwie jest ta cała miłość? Może ją kochał, lecz o tym nie wiedział? Ach! Zostawmy ten temat! Sebastian zakręcił butelką i wypadło na ślizgonkę. Znał ja z widzenia. Kazała na siebie mówić Desiree bo nie cierpiała swojego pierwszego imienia. Zabawne. - Kogo z tutaj obecnych, nie cierpisz najbardziej? - Zapytał, po czym nie czekając na odpowiedź, ponownie zamknął oczy. Alkohol plus narkotyk dobrze na niego działały. Czuł się rozluźniony może nawet szczęśliwy. Kto wie? Mniejsza z większym.
Jeszcze bardziej ironicznie wyszczerzyła się gdy usłyszała odpowiedź Draco. Mwahahaha, co na to Abi? Desiree oczywiście wiedziała jaka będzie odpowiedź chłopaka, to było jasne. Dogadywali się nieźle, byli do siebie bardzo podobni w gruncie rzeczy. Ale nie dbała o to. Było dobrze tak jak jest, byli przyjaciółmi. Tylko czemu jego dziewczyna jest o nią zazdrosna? Ech ci Puchoni, nigdy nie byli normalni. Otrzymała pytanie od Sebastiana...Kogo najbardziej? Hmmmm...Mogłaby wskazać Abigail, ale jakoś specjalnie dziewczyna jej nie obchodziła. Rozejrzała się po wszystkich. Melanie Thomason. Z tą to często się kłóciła. A więc...-Melanie. -obrzuciła Ślizgonkę obojętnym spojrzeniem i zakręciła butelką. Wypadlo na Kathy. Spojrzała na nią i przypomniała sobie ten wrzask o seksie. - Wszyscy słyszeliśmy tą nowość jaką nas niedawno uraczyłaś. Dlaczego będziesz kontynuowała z nim romans mimo iż jest twoim bratem? - zapytała blondynkę. Nie miała pomysłu o co zapytać, gdyż nie znała jej zbyt dobrze, a tak to przynajmniej miała punkt zaczepienia.
Słysząc wrzask Sebastaina uśmiechnęła się szeroko. Cóż, własnie o coś takiego mniej więcej jej chodziło. Najwazniejsze, ze nie chciał przerywać ich mini związku i nic więcej aktualnie się nie liczylo. nawet nie zwracała za bardzo uwagi na dziewczynę która pokładała się ze śmiechu słyszac cała sytuację. wreszcie ktoś zaproponował tez grę w butelkę. Bez wahania dołączyła się i jakoś dziwnym trafem wyszło na to, że siedziała na przeciwko swojego braciszka. Jednak przez długo czas nie była losowana i zaczynała się zoraz bardziej niecierpliwić. Juz chciała sobie iść kiedy jednak została wylosowana. słyszac pytanie dziewczyny z uśmiechem po raz kolejny spojrzała na brata. - Bo lubie z nim uprawiać seks. - odpowiedziała prosto. A po co miała się nie wiadomo jak dużo gadać? To był główny powód dla którego nie chciała przerywać ich stosunków i miała nadzieje, ze Sebastian podzielał jej zdanie. Zakreciła butelą i wyszedł jakiś Gryfon którego za cholere nie kojarzyła. (Timothy Berkeley) - Z iloma dziewczynami spałeś i w jakiej najczęściej pozycji? - zapytała ciekawsko z szerokim uśmiechem na twarzy. - To jest jedno pytanie więc odpowiadaj w całości. W ogole czy wszystko musi krecić się w okół seksu?
Ostatnio zmieniony przez Kathy Valmont dnia Pon 26 Mar 2012 - 20:56, w całości zmieniany 2 razy
Zdecydował się przyjść na imprezę do Corin, bo... Sam nie wiedział. Lubił ją. Miał ochotę się trochę zabawić. A wiedział, że w Pokoju Snów spotka wiele osób, z którymi miał bardzo dobry kontakt. Ostrożnie przemierzał korytarze Hogwartu, coby tylko nie nadziać się na żadnego nauczyciela - nie bardzo wiedział, czy piżamaparty Cornelii jest oficjalnie ogłoszona i czy uczniowie mają pozwolenie na uczestnictwo w niej. Gdy wreszcie dotarł pod drzwi pomieszczenia, obrzucił ostatnim spojrzeniem swój strój imitujący piżamę i wszedł do środka. A było tam już ludzi co nie miara. I wszyscy siedzieli w kółku, co, jak przypuszczał Timmy, musiało oznaczać, że ludzie grają w butelkę. Podszedł do Desiree, jednej z niewielu osób, które siedziały same i które tolerował. - Cześć - mruknął pod nosem. Ach, ta jego elokwencja!
Hahahahah, zabijam długością. Sory, nie mam pomysłu.
To będzie musiał siłą ją przebrać, bo ona dobrowolnie się na to nie zgodzi. Poza tym, to nie ona stała teraz w samych bokserkach! Nadal będę się upierać, że jej koszulka miała odpowiednią długość. Zakrywała tyłek? Zakrywała. Więc absolutnie nie można powiedzieć, że była za krótka. I absolutnie nie ma zamiaru zasłaniać swoich nóg! No przecież nie będzie się ubierać jak jakaś zakonnica, w habit do samej ziemi. Never! -Wtedy możesz.-Odparła, patrząc na swoją przyjaciółkę z lekkim niepokojem. Wiedziała jaki jest Jared i wiedziała do czego jest zdolny. Kolejny człowiek-zagadka. Nigdy nie była pewna, co miał na myśli, co chciał osiągnąć przez niektóre swoje czyny. Po tylu latach znajomości potrafił ją totalnie zaskoczyć i kiedy on znał ją niemal na wylot, ona poznała zaledwie część, w zasadzie i tak chyba wiedziała o nim najwięcej. Nie licząc oczywiście Laury. Tej Laury, w której jej brat był ślepo zakochany i którą coraz częściej wyciągał na obiady. Nie rozumiała relacji, jakie ich łączą. To doprawdy było szalenie skomplikowane. Nie wspominając o tym czworokącie, który zaczął się między nimi tworzyć. Czy to część planu Jareda? Nie wierzyła, że kierują nim czyste intencje. Nie byłby sobą. -Mam rozumieć, że zrobimy to teraz? Robi mi się gorąco.-Westchnęła jak prawdziwa męczennica, którą poniekąd się stała, mając na sobie trzy warstwy ubrania. Mogliby poleżeć sobie chwilkę pod kocykiem, a kiedy by im się to znudziło, to Abigail ubrałaby tylko koszulkę Dracona i byłoby dobrze. A nie piżamka, szlafrok i dopiero nieziemsko pachnący, męski ciuszek. Zamarła w oczekiwaniu na końcówkę zdania. Tak jakby się łudziła, że wypowie te dwa słowa, które tak bardzo pragnęła usłyszeć. Czy znów muszę jej przypominać, że to był Draco i raczej najprędzej to nie nastąpi? Jedno „bardzo Cię lubię” i „kochanie” stanowczo jej wystarczy. Jeszcze by nam zemdlała z nadmiaru wrażeń!-Nie przesadzaj. Osobiście Ci przecież drugą zrobiłam.-Przejechała opuszkami palców po bliźnie na jego ramieniu. Ona i jej zaklęcia. Miała zamiar powiedzieć mu, że porozmawiają o tym innym razem, kiedy zobaczyła Corin zaganiającą entuzjastycznie wszystkich zgromadzonych do kółka. Czymże było by piżama party bez gry w butelkę? Nie zwlekając, wygrzebała się spod kołdry i podążyła do kółka. Wzięła od swojego chłopaka kupek z gorącym napojem i upiła kilka łyków. Zapewne potem będzie żałowała, jeśli ktoś zada jej pytanie dotyczące Jareda i relacji jakie ich łączą. Nie czas jednak na to, by przejmować się konsekwencjami. Oparła głowę na ramieniu Dracona i z uwagą obserwowała grę, raz po raz popijając czekoladę. Spojrzała zaskoczona na Corin. Wiedziała, że było ich mnóstwo, ale nie spodziewała się aż takiego wyniku. No może koło trzydziestu. A potem wypadło na Draco. Corin i te jej pytania! Podniosła głowę z ramienia chłopaka, patrząc na niego kątem oka. Serce zaczęło jej bić szybciej. Nie chciała usłyszeć odpowiedzi na to pytanie, bo wiedziała, że nie powie „tak”. Przed chwilą zręcznie uniknął kolejnego wyznania, a teraz miałby przy wszystkich powiedzieć, że się w niej zakochał? Już prędzej spodziewała się zaprzeczenia, niż tego co zrobił. Przez ułamek sekundy na jej twarzy pojawiło się totalne zaskoczenie, które znikło pod maską obojętności. Kiedy chłopak wrócił na swoje miejsce, spojrzała na niego z żalem w ciemnoniebieskich tęczówkach. Stanowczo bardziej wolałaby usłyszeć krótkie „nie”. Nie czuła bólu, jak sprawiała sama sobie, wbijając paznokcie w udo. Spojrzała spod przymrużonych powiek na Jareda z wyrazem twarzy pt: „lepiej nic nie mów, jeśli chcesz przeżyć”. Gdyby teraz pocałował Des, to chyba by go zabiła i ją przy okazji też. Nawet jeśli irracjonalna zazdrość w stosunku do Ślizgonki zaczęła ustępować. Przechyliła lekko głowę patrząc na Corin, nie na swojego ukochanego. Nie była na Gryfonkę zła, właściwie nie miała przecież o co. To nadal jej najlepsza przyjaciółka. -Jeśli myślisz, że w ten sposób uda Ci się mnie przeprosić, to jesteś w błędzie.-Syknęła cicho, odwracając się twarzą w jego stronę i patrząc prosto w oczy. Właściwie przeszło jej już, w połowie, ale czy ja kiedyś nie wspominałam, że Abigail w niektórych sytuacjach była gorsza od rodowitych Ślizgonów? Zdawała sobie sprawę z tego, że pewnie byłby teraz chłopakiem Des, gdyby nie ona. Żadna nowość.
Zamigotało, zapachniało lawendowymi perfumami i po chwili każdy z obecnych, trzymał w łapce niewielką karteczkę, wyglądającą dokładnie jak jedna z mugolskich ulotek. Cóż to? Ach, oczywiście! Najnowsze plotki w Hogwarcie! Zapraszam do lektury, kochani. Ciekawe, jaka będzie wasza reakcja?
Błogosławieni Ci, którzy się nie poddają, albowiem…yyyy… to nie to, ale sens zachowany. Myślisz, że Jared się nie starał? Miał wyjść na złego i niemiłego chłopca, a tu jeden uśmieszek, drugi i przypominam, że to jest Ślizgon. Jeśli się chce, to odpowiednie kłamstewko zawsze się znajdzie. Jared i tak by nie uwierzył, że tylko to, że jest taki wygodny sprawia, iż dziewczyna wtula się w niego jeszcze bardziej. Może jednak warto zapytać, skoro podobno w czekoladzie, której na szczęście nie wypił, jest eliksir prawdy? Jared niekiedy wychodził poza ramy. Co z tego, że większość facetów całowała tylko raz? Ot, taki krótki odskok od rzeczywistości, a jeśli dziewczyna nie skusiła się na nic więcej no to mówi się trudno. Mogła siebie okłamywać, ale wina leżała przede wszystkim tylko i wyłącznie po stronie zdradzającego, ewentualnie partnera, który przestawał zwracać uwagę na drugą osobę, nie interesował się związkiem. Miał to na co dzień, każdego dnia wakacji spędzonych w domu, każdego dnia przed Hogwartem, gdy jako mały chłopiec siedział w oknie i patrzył, jak po matkę przyjeżdża latynoski kochanek, a ta z uśmiechem, z jakim nigdy nie zwróciła się do syna, całuje mężczyznę w usta, by wrócić do domu po kilku godzinach, z unoszącą się za nią wonią męskich perfum i zapachem seksu. Sama wsiadła, nikt do niczego jej nie namawiał. Tak jak nikt nie namawiał ojca do posłania samochodu po swoją kochankę, uroczą Grace, która zawsze przywoziła im słodycze z Francji i kazała sobie mówić po imieniu. Jako mały chłopczyk Jared marzył, że Grace kiedyś zostanie jego żoną. I chyba nadal nie miałby nic przeciwko, bo mimo upływu lat, nadal była oszałamiająco piękna. Tak różny tok myślenia. Przecież miłości nie ma! To jest mit, bajeczka, którą biedni rodzice karmią swoje biedne dzieci, bo tylko ją dostaną naprawdę. W jego rodzinie nie było miłości, chociaż może matka na jakiś sposób kochała Alejandro, a ojciec Grace. Jednak nie o taką miłość chodzi, prawda? A raczej o taką, która trwać będzie aż po grób i nic nie będzie w stanie jej ugasić. I tak będę obstawać przy tym, że liczyła się tylko kasa, nie ważne, czy ktoś jej potrzebował do życia, czy dla samego faktu wżenienia się w bogatą rodzinę i możliwość wiedzenia dostatniego życia. Takie to żałosne, a przecież i Jareda to spotka, bo na miłość nie ma co liczyć. -Takie same prawa i niby Ty masz mieć większe? Nie zgadzam się.-A Jared nie zamierzał się poddawać i mogą kłócić się całą noc, a on i tak nie odpuści. Nawet jeśli dyskusja dotyczyła czegoś tak głupiego, jak zboczenie. Gryfonka potrafiła go nieźle rozbawić, a uśmiech, tak zwykły nie przesączony ironią, czy kpiną był prawdziwą rzadkością. -Nie ładnie tak się odzywać do starszych.-Na jego twarzy pojawiła się nieco sparodiowana mina Corin i ręce na piersi też założył. Może teraz nie będzie się na niej kładł, ale po prostu przytulił bardzo, bardzo mocno i cmoknął w różowe usteczka. Miał ochotę na coś więcej, ale całowanie się przy wszystkich byłoby jak przyznanie do tego, że są parą, a przecież nie są. No i dalej siedział sobie koło niej, patrzył, jak Draco całuję się z Corin, jak Abigail się na niego wścieka. Cóż za uroczy czworokąt, bo on przecież też gdzieś w tym zamieszaniu był. Syknął cicho, kiedy Gryfonka wbiła pazurki w jego rękę. Lubił być drapany. Na przykład podczas seksu. Mogą zrobić tak, że on będzie leżał na Corin, a ona go będzie drapać. Cóż za idealne rozwiązanie! -Nie szkodzi. Już nie boli.-Uśmiechnął się do niej, kiedy pocałowała czerwony ślad po tym, jak go podrapała. Jego niania też mu tak zawsze mówiła i zawsze działało. Taka magia. -Gdybym ją kochał, to nie miałbym żadnych oporów.-Wzruszył lekko ramionami.-Zresztą, czy to, w jaki sposób zachowuje się Draco mnie w jakiś sposób obchodzi? Wątpię.-W jego dłoniach nagle znalazła się karteczka. Przeczytał ją dwa razy, po czym spojrzał na Abigail, która z dosyć niewyraźną miną trzymała świstek papieru. Abigail nienawidziła, kiedy o niej plotkowano, zwłaszcza w taki sposób, zwłaszcza posądzając ją o zdradę Dracona z nim. Cudownie! Może i tamten Ślizgon w to uwierzy i się rozstaną. Nie mógł się powstrzymać, żeby nie posłać Abigail uśmiechu. Cudownie!
Myślisz, że nie dałby rady przebrać ją siłą? Oczywiście, że w razie czego zrobiłby to bez najmniejszego problemu. Ale nadal liczył na to, że sama wykonałaby jego prośbę, która gwarantowała mu to, że czuł się wyjątkowy dla niej. W ogóle, to Dracon już zamówił habit jak nie patrzała. Dojdzie niebawem pocztą. - To może ja to już zawczasu zrobię? - Chyba nie da jej spokoju w tej sprawie. Mam wrażenie, że wykorzysta chwilę jej zdenerwowania, by w końcu dziewczyna mu pozwoliła nawet sama tego nie wiedząc. Wychwyci chociażby odrobinę wątpliwości, lub chociażby jedno tak, które pozwoli zadziałać i wybić pieprzonemu Jaredowi zęby. Wtedy nie będzie się już tak ładnie uśmiechał. I nie będzie nawet małej możliwości, żeby Abigail na niego spojrzał inaczej niż z odrazą. Thi! Boże, jaki on był strasznie zazdrosny. Powoli zaczynam się go bać. Nie wiadomo co w kolejnym wybuchu zazdrości, jeszcze tak siedząc naprzeciwko ów gnoja może mu zrobić. Dracon jest nieobliczalny. Dlatego tyle osób się go boi. I dlatego nie wiem, co widziała w nim Corin i co widzi w nim Abisia. W końcu obie są delikatnymi dziewczętami w gruncie rzeczy. A on naprawdę boleśnie może skrzywdzić. Nawet, jeśli nie chce tego zrobić. - Możesz zdjąć szlafrok. Bluzka zostaje. Ładnie ci w niej – Powiedział cicho po czym ucałował delikatnie płatek jej ucha łaskocząc go i starając się sprawić jej przyjemność, która zrekompensuje jej męczarnie bycia ubraną w jego łaszki. - Ale w tej drugiej mi ładnie. Pasuje mi pod kolor oczu – Uśmiechnął się delikatnie dwa razy trzepocząc rzęsami, po czym poprowadził ją do kółeczka. Corin zawsze musi wymyślić jakieś ogromne głupoty. Nie wiedział biedaczek jeszcze jak kiepsko się dla niego skończą. Potem nastały uciążliwe pytania, które zniszczyły jego dzisiejszy wieczór doszczętnie miażdżąc i równając z ziemią wszystkie pozytywne zdarzenia. Dlaczego pocałował Corin? Bo naprawdę w jego mniemaniu to nie było kompletnie nic złego. To przyjaciółka. Wiem, że była dziewczyna, ale wszystko się zmieniło. W końcu on ma swoją wspaniałą puchonkę. Natomiast Corin ma... Ma połowę szkoły. Wszyscy są szczęśliwi i nikt nie jest już od jakiegoś czasu zazdrosny o to, co ich łączy. Dlatego nie pomyślał o tym, że to mogłoby być przegięcie. Znasz go. On w ogóle mało myśli, prawda? Albo robi to już dawno po fakcie. Spojrzał na syczącą na niego kobietę życia. Skrzywił się lekko. Takiej jej jeszcze nie doświadczył. Wolał, kiedy była pijana i krzyczała po nim. Westchnął. I co jej ma teraz powiedzieć? - Nie chce się po prostu tym dzielić z wszystkimi... Nie jestem w stanie powiedzieć ani tak, ani nie... A nie wiem... To tak, jakbym powiedział nie... - Wyszeptał bardzo cichutko. Wyraźnie chciał dodać coś jeszcze. Ale w tym momencie w jego dłoni pojawiła się dość specyficzna ulotka. Zerknął na nią kątek oka. Nigdy nie interesował się plotkami, ale... Dostrzegł tam swoje imię? To co innego. Przeczytał pobieżnie. Potem dokładnie. Czy tylko ja mam wrażenie, że w tym chłopaku momentalnie coś pękło? Podejrzewał, że między Jaredem a Abigail może coś być. Nie spodziewał się, że do tego wszystkiego pakuje się jeszcze jakiś Gryffon. Zacisnął pięści doszczętnie gniotąc ulotkę. Nie patrzył na nią. Świetnie. Cała szkoła już wie, że jego dziewczyna go zdradza. On już wie, że jego dziewczyna go zdradza. Bo gazetka jeszcze nigdy się nie myliła. To obserwator. Opisuje to, co widzi na własne oczy. A więc musiał dostrzec coś konkretnego. Wyrzucił kulkę za siebie. W jego głowie koczowała się dobrze znana mu piosenka I don't love you anymore. Jest spokojny. Oddycha. Summer go kiedyś uczyła, że powinien oddychać, ale jej nie słuchał.
Nie wybiję mu zębów. Nie wybiję mu zębów. Nie wybiję mu zębów... Nie wybiję... Zajebie skurwiela... Nie martw się Jared. Lada chwila będziesz miał równomierne podbite oczy...
- Kogo teraz kolej? - Rzucił jak gdyby nigdy nic. A Abigail? Wstał i najzwyczajniej w świecie się przesiadł. Wcisnął się między Des a kogoś tam. Może faktycznie... Gdyby jego ukochana się nie pojawiła byliby razem. Może tak byłoby lepiej? Wyklinam cholerną Kawiarnię...