W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Eliksiry
Wchodzisz do Klasy Eliksirów, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Eliksiry. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Sava Raynott oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z eliksirów można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Zidentyfikuj eliksir po składnikach - muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga. (odp - eliksir Wielosokowy) Jakie działanie ma ten eliksir? (na godzinę zmienia osobę, która go wypije, w kogoś innego - kawałek ciała tej osoby musi znaleźć się w wywarze). 2 – Podaj właściwości fizyczne eliksiru Słodkiego Snu. (odp. biały, gęsty, zapach cynamonu) Jak można go podawać? (doustnie, poprzez nasączenie pokarmu lub dolanie do napoju) Jakie są jego skutki? (sen bez snów) 3 – Jak poznać, czy Armortencja jest uwarzona prawidłowo? (odp. blask bijący od wywaru, para unosząca się w charakterystycznych spiralach) Jaki jest zapach Amortencji? (każdy odczuwa go inaczej, woń kojarzona z zapachami, które wydają się dla danej osoby najprzyjemniejsze) 4 – Podaj cztery składniki Eliksiru Skurczającego. (odp. korzonki stokrotek, figi, dżdżownica, śledziona szczura, sok z pijawek) Jakie jest antidotum na ten eliksir? (Wywar Dekompresyjny) Działanie jakiego, innego niż Skurczający, eliksiru niweluje to samo antidotum? (Eliksiru Rozdymającego) 5 – Opisz działanie wywaru Tojadowego i podaj, jaki składnik niszczy działanie eliksiru (odp. działanie - wilkołak podczas przemiany zachowuje świadomość i ludzki umysł; cukier) Przez kogo został wynaleziony? (Damokles Belby) 6 – Ile trwa przyrządzenie Veritaserum? (pełny cykl księżyca) Co to za eliksir? (najsilniejszy eliksir prawdy) Podaj nazwę antidotum. (nazwa antidotum nie jest znana)
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź Bełkoczący Napój. 2 – Przyrządź eliksir Młodości. 3 – Przyrządź eliksir Muzyczny. 4 – Pogrupuj składniki według kolejności, w jakiej dodaje się je do eliksiru Ridikuskus. 5 – Ze składników wybierz te, które potrzebne są do uwarzenia eliksiru Gregory'ego. 6 – Przyrządź eliksir Kłopoczący.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - eliksiry:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Nie rozumiała w ogóle, po co mógłby być jej potrzebny eliksir Wagi. Przecież nawet gdyby go chorej osobie podała, to byłaby pomoc tylko jednorazowa, a co za tym idzie, zapewne nieskuteczna. Ona próbowałaby wpłynąć na psychikę takiej osoby, a nie wciskać w nią kolejne eliksiry, co na pewno by nic nie dało. Nie miała jednego składnika i zupełnie nie wiedziała jak sobie z tym poradzić. Wolała nie eksperymentować zbytnio nie chcąc wysadzić sali, uszkodzić siebie ani nikogo innego. Na razie postanowiła więc przypatrzeć się pracy innych. Nie zauważyła jednak nawet, kiedy lekcja dobiegła końca, a jej kociołek wciąż był pusty. To nic. Tylko wzruszyła ramionami postanawiając sobie, że następnym razem bardziej postara się już od samego początku, a nie będzie liczyła na to, że jedna ingrediencja w tę czy tamtą różnicy żadnej jej nie zrobi. Zadowolona z formy lekcji, lecz nie bardzo z wniosków jakie z niej wyciągnęła, w końcu opuściła więc klasę wciąż myśląc, co mogą zrobić. Może potem na to wpadnie? Tak czy inaczej, chyba powinna wziąć się w garść. Z/t
Punkty w kuferku: 7 Suma kostek: (4, 5 i 6), 2 Zdobyta umiejetnosc: nie
Vacheron z usmiechem na ustach weszła do klasy i zajęła miejsce przy jednym ze stanowisk, by radośnie zabrać się za przygotowywanie eliksiru. Ustawiła kociołek na statywie i różdżką rozpaliła pod spodem ogień, nie za mały ani nie za duży, taki w sam raz, po czym przystąpiła do krojenia składników, wyciskania z nich soku i postępowania krok po kroku według wytycznych, których sztywno się trzymała, bo przecież wiadomo, że w przypadku eliksirów radosna twórczość i yolo improwizacje raczej nie kończą się dobrze. Wszystko przebiegało zgodnie z planem, aż do momentu, gdy Frejka w przepisie trafiła na skórę ghula, której już nie znalazła w swoich składnikach. Rozejrzała się po klasie spanikowana, nie wiedząc, gdzie się podziała ta przeklęta skóra, którą na pewno zabierała ze schowka, po czym jej spojrzenie padło na obiecująco wyglądającą szafkę ze składnikami. Przecież bez tej skóry, jej eliksir nie ma szansy wyjść dobrze! Odczekała, aż Amelia będzie patrzyła w inna stronę i wyciągnęła rękę w kierunku szafki i... została złapana na gorącym uczynku. Na nic zdały się jej tłumaczenia, że ktoś jej podkradł składnik, bez którego nie może się obejść, że to wcale nie tak, że halo, jak to - Amelia pokazała jej wyjście z klasy, do którego udała się Vacheron ze smętną miną i rumieńcami wstydu na policzkach.
zt
Punkty w kuferku: 1 Suma kostek: 4, 5 i 6, kosteczki 5 + 6 = 11 plus kradzież 5 :< Zdobyta umiejetnosc: nie
Gdy wyszedł ze schowka i pojawił się w sali... poczuł się jak ryba w wodzie. Lubił to miejsce, ciemne, wilgotne. To było jego miejsce. Gdy podszedł do swojego kociołka na początku rozłożył wszystkie swoje rzeczy i tak dalej, i tak dalej. Dopiero gdy zaczął robić wszystko tak jak było napisane w instrukcji, ale coś mu nie wyszło. Coś poszło nie tak. Śmierdziało łajnem. Kurwa mać. Amelia pokazała mu co zrobił źle, a on wkurwiony wyszedł z sali. Tak minęła pierwsza lekcja. No kurwa cudownie.
Punkty w kuferku: 15 Suma kostek: 1,2 i 3 - 1,5 --> 5,1 Zdobyta umiejetnosc: nie
Elena weszła do klasy i zajęła miejsce z tyłu sali. Nie lubiła, gdy ktoś patrzy jej na ręce więc zawsze zajmowała to miejsce. Niestety okazało się, że zapomniała skóry Ghula, najważniejszego składnika od którego należy zacząć. Niestety zbytnio się pospieszyła. I co teraz począć? Nie mogła zacząć ważyć bez tego, ani nie mogła się wrócić. Była wściekła na samą siebie, wiedziała, że o czymś zapomniała, ale fakt, ze skończyła tak szybko tak ją zadowolił, że nie zwróciła na to uwagi. O pomoc na pewno nie poprosi, nigdy w życiu. W związku z tym jej kociołek był pusty. Przybrawszy kamienną twarz i chłodny, wręcz odstraszający wyraz oczu stała sztywno czekając aż "Pani Profesor" podejdzie. Wysłuchała uwag nauczycielki nie odzywając się ani słowem po czym zabrała swoją torbę i wyszła. zt/
Punkty w kuferku: 5 Suma kostek: (4, 5 i 6) 2 Zdobyta umiejetnosc: nie
Punkty w kuferku: 10 Suma kostek: 4, 6 i 1; suma: 11 Zdobyta umiejetnosc: nie (taki wstyd)
No to koniec. Nic z przełamania złej passy. Irytujący pech wiszący nad jej karierą szkolną ani myślał jej opuszczać. Shaylene, depcząc do klasy eliksirów, ponuro rozmyślała, co jeszcze może jej nie wyjść. Jak tak dalej pójdzie, to przestanie chodzić na lekcje. Lepiej wagarować, niż tak się upokarzać. Totalnie beznadziejnie. Dotarłszy do klasy, rozłożyła wszystkie potrzebne rzeczy, po czym stanęła jak sierota, rozglądając się w około. Jak to jej niezbyt lotna w eliksirach koleżanka mawiała: Przepis na eliksir? Rozstaw wszystko co potrzebne. Rozpłacz się. Niemal zgodnie z tą dewizą, Adams stanęła nad niepełnym składem składników, obrzucając się w myślach obelgami. Nie miała pojęcia, co zrobić. Gdyby miała ten przeklęty kieł, uprychciłaby w mig ten eliksir wagi, serio. że też musiała się tak spieszyć! Mogła to zrobić dokładniej do cholery! Niepostrzeżenie minął czas potrzebny na przyrządzanie eliksiru, a Adams ciągle tkwiła jak kołek przy kociołku. Zrezygnowana, opuściła salę. Nic więcej tu nie miała do roboty. Gratuluję.
Punkty w kuferku:2 Suma kostek: 4+1=5 Zdobyta umiejetnosc: nie
Gryfonka zadowolona że udało się zebrac wszystkie składnik do eliksiru powoli wkroczyła do klasy. Zostawiła gdzieś zapracowanego brata samego sobie, żeby zapoznał się ze szkołą,bądż z czymś innym chociaż martwiła się,o niego ot tak i juz. Kiedy zobaczyła zgromadzonych uczniów uśmiechęła się do nauczycielki. Miała wrażenie, że chyba będzie dobra w Eliksirach, więc zajęła kociołek na końcu sali . No to czas się wziąć do zajęc podwinęła rekawy jeszcze wyłozyła składniu na stół. No i co robisz źle,co z tego że Cally potrzebne składnik jak nawet nie potraf go dobrze uwarzyć,nawet mając dokładnie istrukcje z książki. Ale zaraz zarac coś jest i tak źle no składniki sa złe odmierzone i teraz wszystko będzie smierdziało nieziemsko. Trudno sie mówi człowiek uczy się na własnych błędach. Zaraz się zaczną wszyscy dookoła rozglądać się, co jest źródłem tego dziwnego zapachu, no a Panna Wotery z niezadowoleniem podeszła do Gryfonki i cos cierpliwie tłumaczy dziewczynie czego powinna dodać więcej, a czego mniej. No a zapachu to już z pewnością nie pozbędzie się z klasy przez bardzo długi czas może nawet kilka dni,jej mina mówiła sama za siebie no a zachowanie jest dość oczywiste. Cudownie po prostu wspaniale-mruknęła pod nosem. Skończywszy ważyć eliksir uniosła dłoń, żeby zwrócić uwagę nauczycielki i grzecznie poczekać na cenię, co udało się stworzyć Cellly Po czym wyszła z klasy po zakończeniu lekcji. Z/T
Punkty w kuferku: 0 Suma kostek: (4, 5 i 6) 10 // 2 Zdobyta umiejętność: tak
Cóż, bez jednego składnika zostały mu tylko dwie możliwości - albo spróbować uwarzyć eliksir z tych składników, które ze sobą zabrał, albo zakraść się do szaf i zabrać brakujący składnik. Pożyczanie nie wchodziło w grę, przynajmniej dla niego nie było takiej możliwości, bo nie chciał u nikogo mieć długu wdzięczności już na pierwszych zajęciach. Postanowił spróbować tego drugiego. Raz się żyje, prawda? A Chance był prawdziwym ryzykantem w każdej niemal sytuacji. Wzrokiem odnalazł kawałek skóry Ghula na jednej z półek i, udając, że nie wie jak dokończyć eliksir bez jednego składnika, obserwował kiedy Amelia się odwróci. I, gdy nastał ten moment, odwrócił się szybko i porwał z szafki brakujący składnik. Z satysfakcją uznał, że niczego nie zauważyła, więc z szerokim - i dość głupkowatym zresztą - uśmieszkiem na ustach dokończył eliksir. Podniósł rękę, oznajmiając, że już skończył. Tak, po raz pierwszy w życiu był naprawdę zadowolony ze swoich umiejętności warzenia eliksirów, a raczej ze swojej sprawności fizycznej i odrobiny szczęścia.
Zajebistość ważenia eliksirów, to na pewno nie bajka Eiv. Jak już dobrze wiemy, dziewczę raczej woli je spożywać niż sporządzać, a co za tym idzie… Życia gryffonce lepiej nie oddawać, bo prędzej będzie można je stracić, niż w jakikolwiek sposób uratować. Henley oczywiście miała wszystko co potrzebne, ale jak wiadomo nie w jej naturze leży „ostrożność”. Gdy tylko zaczęła mieszać w swoim kociołku, ten jakby… Odmówił posłuszeństwa, a cała zawartość, która w nim była wylądowała na spodniach biednego dziewczęcia. Po sali rozległo się tylko takie „kuuuuurrr… czę”, a zraz potem postanowiła wyjść, bo lepiej żeby w takim stanie – nikt jej nie widział. Cóż, smutne.
Punkty w kuferku: Nadal 2 Suma kostek: 3 xDDD Zdobyta umiejetnosc: nie
Pewność siebie potrafi sprawić, że człowiek zachowuje się jak idiota, chcący wszystko osiągnąć za jednym razem. Dokładnie z tym miał problem Chapman. Wiedząc, że eliksiry są rzeczą, na której zna się najlepiej, miał w nosie to, co właściwie robi z eliksirem. Oczekiwał, że mimo tego że wykona źle część instrukcji, wszystko uda mu się naprawić w dalszych krokach i najczęściej właśnie tak było. Dzisiaj jednak jego teoria kiepsko sprawdziła się w praktyce, bo mimo tego że zdobył wszystkie składniki bez żadnego problemu, to teraz na koniec, gdy pozostała mu już ostatnia prosta do przejścia, dał ciała. Zawsze dawał ciała. Ostatnio coraz częściej. Wszystko to było spowodowane pojawieniem się Gemmy. Tanner dalej nie poinformował o tym Angven, a z przyjezdną nie chciał się widzieć, już nigdy więcej. Oglądnie jej w miejscu, gdzie powoli zaczynał czuć się jak w domu, było nie do zniesienia. Po co przyjechała? Dlaczego zdecydowała się wziąć udział w Złotym Sfinksie? Czy wiedziała, że Chapman jest w Hogwarcie i zrobiła to specjalnie? Nareszcie udało mu się ruszyć dalej, a teraz nagle, zjawiła się ona.. O cholera, co tak śmierdzi? Proszę, niech to nie będzie odór wydostający się z mojego kociołka, błagam. Nie mówcie, że zawaliłem i to zadanie. - Kurwa mać.. - zaklął pod nosem, nie mogąc odpędzić się od drażniącego nozdrza zapachu. Zdecydowanie nie był to jego najlepszy dzień w życiu. Amelia pobiegła mu na ratunek, ale doskonale wiedział, tak jak i ona, że z eliksirem nie da się już nic zrobić. Zrezygnowany wymamrotał pod nosem jakieś przeprosiny związane z tym, że zasmrodził całą klasę i wyszedł z niej, nie oglądając się nawet za siebie. Cudownie. Niech żyją eks dziewczyny, które bez zaproszenia wdzierają się do życia innych ludzi.
Punkty w kuferku: 21 Suma kostek: 1, 2 i 3 - suma: 7 Zdobyta umiejetnosc: nie
/zt
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Można się było tego spodziewać. Jakim cudem miałby uwarzyć poprawnie ten idiotyczny eliksir bez posiadania kluczowego składnika? No proszę was, czego niby miało ich to nauczyć? Rzucania się jak szatan w schowku na składniki i rozpychania łokciami byleby tylko złapać przed innymi te badziewną łuskę pseudo krokodyla? To było ponad jego godność, więc nie ma co się dziwić, że jego podejście do sporządzania eliksiru było po prostu niefajne i z cała pewnością nieudane. Jego eliksir przybrał jakiś bliżej nieokreślony, ale z całą pewnością niepoprawny kolor i nagle tak sobie wpadł na pomysł, że fajnie byłoby go opryskać i zrobić mu krzywdę. No pewnie, bo czemu nie? W rezultacie Rasheed znowu miał poparzoną rękę. Jak nie jakieś idiotyczne duchy, to gryzący aloes, a teraz w dodatku wściekłe kociołki. Zapuścił pod nosem taką wiązankę, że to głowa mała, ale cicho westchnął z ulgą, gdy Amelia rzuciła na niego zaklęcie łagodzące ból, co trochę pohamowało jego hejterskie odruchy. Niemniej jednak nie miał najmniejszego zamiaru udawać się do pielęgniarki i po prostu wyszedł z zajęć, chcąc lizać rany w samotności.
Punkty w kuferku: 9 Suma kostek: [4, 5, 6] 4 + 3 = 7 Zdobyta umiejetnosc: nie
Po zdobyciu odpowiednich składników Rience wydawał się być dość pewny siebie. W końcu dobry składnik to połowa sukcesu, nieprawdaż? Podszedł więc do następnego zadania postawionego przed nimi przez Amelię zdecydowanie ze zbyt dużą lekkomyślnością. Może to, że poszło mu tak źle leżało w tym, że zbytnio go rozpraszała? Tak proszę państwa, wila też może coś zdekoncentrować, zwłaszcza, gdy przychodziło do tego, że spoglądał w jej jasne włosy. Wciąż kojarzyły mu się z tymi, które miała jego matka i być może właśnie dlatego zadrżała mu ręka przy odmierzaniu odpowiednich ilości składników. Potem już wszystko potoczyło się zupełnie nie tak jak sobie to wyobraził. Jego eliksir zaczął po prostu śmierdzieć i dziewczyna przez kilka minut tłumaczyła mu co zrobił źle. Szczerze powiedziawszy to nie miał do niej o to pretensji i chętnie wysłuchał tego co ma do powiedzenia, aby następnym razem poszło mu lepiej, bo nie wątpił w to, że jeszcze niejednokrotnie będzie musiała go poprawiać.
Punkty w kuferku: 13 Suma kostek: [1, 2, 3] 5 + 3 = 8 Zdobyta umiejetnosc: nie
Mimo, że nie posiadał wszystkich składników, siadł na końcu Sali, bujając się w znużeniu na krześle. Wpatrywał się w Wotery z typową pogardą, uśmiechając się nawet nie kpiąco tylko wręcz z obrzydzeniem. Obracał składniki w rękach, nie paląc się do ważenia Eliksiru. Zauważył jednak, że znaczna część osób już się za to zabrała. Ostatecznie doszedł do wniosku, że im wcześniej to skończy, tym lepiej. Zmienił zdanie, co do tego, że powinien potraktować to wszystko z typową dla siebie arogancją. Chcąc utrzeć dziewusze nosa, bujając się tak w przód i w tył, w końcu zgarnął z półki za sobą odpowiedni składnik i huknął krzesłem o ziemię, łaskawie wreszcie zabierając się za ważenie Eliksiru. Rad Amelii nie słuchał, bo zresztą to wybitne dziewczę w kwestii Eliksirów żadnych ich nie dało. No tak… geniusz. Nie ma to jak zatrudniać na praktykantów pozbawionych kwalifikacji ludzi. Posłał jej kolejne, pełne zdegustowania spojrzenie i prychnął na wzmiankę o podnoszeniu rąk. — Podnieść to wypadałoby tu komuś kwalifikacje — mruknął do siebie, nie zajmując sobie jednak nią dłużej głowy. Kończąc zadanie, wcale nie uniósł ręki. Wpatrywał się intensywnie w dziewczynę, dopóki nie stwierdził, ze widok ten wypala mu oczy. Rani je. Uznał, ze jego dumne tęczówki nie są godne tego widoku, więc splótł ręce na karku, odchylając się zręcznie na krześle i zerknął za okno, czekając aż ta żenująca lekcja dobiegnie końca. Jeszcze tylko ostatni rok tej śmiechu wartej zabawy i wybywa z tej szkoły. Najwyraźniej ta schodziła na psy. Już od dłuższego czasu żałował, że nie przeniósł się do Durmstrangu, ale to co dyrektor robił z kadrą szkolną przechodziło ludzkie pojęcie.
Punkty w kuferku: 6pkt Suma kostek: [4, 5, 6] 4+5=9 > 4 Zdobyta umiejetnosc: tak
Seth powinien zostać prorokiem. Wiedział, że zjawienie się od razu na pierwszej lekcji źle wróży i w sumie źle w ogóle zrobił, że się na nią wybrał. Brak kluczowego składnika wcale nie pomagał w poprawnym uwarzeniu eliksiru, ale może gdyby uważniej wpatrywał się w instrukcję lub wpadł na to, aby go komuś podwędzić to jeszcze by wyszedł z zajęć z twarzą, a tak to co? Niby mieszał, niby się starał, coś kombinował, próbował nie zawalić, ale wyszło jak zawsze. Ba, było nawet gorzej. W pewnym momencie kociołek uznał, że to nie czas na zachowywanie się jak na ciecz przystało - tudzież na siedzenie w kotle, a zaczęła ona radośnie bulgotać sobie tak żwawo, że i na rękę Lyonsa postanowiła wskoczyć. Oparzyła go okrutnie, co chłopak skwitował siarczystym, wcale nie cichym komentarzem dotyczącym natury fizycznej matki osoby, która wpadła na pomysł robienia czegoś takiego na zajęciach. Burknął coś niemiłego do Amelii w ramach podziękowania i oczywiście nawet mu nie w głowie było łażenie po pielęgniarkach. Zostawił wszystko tak jak stało i po prostu sobie wyszedł.
Punkty w kuferku: 20 Suma kostek: [4, 5, 6] 3 + 5 = 8 Zdobyta umiejetnosc: nie
Gdy wszedł wolnym krokiem do klasy, okazało się, że jest w niej już kilku uczniów, którzy wykonywali zadanie przed nim, a w całym pomieszczeniu unosi się dość nieciekawy zapach, który zdecydowanie nie jest pożądany w przypadku eliksiru Wagi - o tym wiedział nawet młody Gryfon. Uśmiechnął się smutno, będąc przekonanym, że sam tak właśnie dzisiaj skończy. Z cuchnącym kociołkiem i niezadowoloną Wotery nad uchem. Czego chcieć więcej, prawda? Z niezadowoloną miną i lekkim zdenerwowaniem zaczął powoli odmierzać wszystkie składniki, kroić i je, siekać i dodawać do bulgoczącego powoli kociołka. Wszystko wyglądało dobrze i w sercu Leonarda zakwitała pomału nadzieja. Wydawało się, że uda mu się dzisiaj nie ośmieszyć po raz kolejny. Szybko jednak pozbył się złudzeń. Dodając ostatni składnik, eliksir zaczął nagle wściekle bulgotać, a z samego kociołka wydobywał się zapach, który zdążył zarejestrować już wcześniej. - Świetnie Björkson, spieprzyłeś kolejne zadanie - westchnął ciężko, kręcąc z rezygnacją głową. Nigdy nie polubi eliksirów, choćby ktoś zmuszał go do tego siłą. Uśmiechnął się tylko przepraszająco do Amelii, która nie była zadowolona z faktu, że kolejna osoba sprawiła, że w jej klasie będzie cuchnąć przez następne sto lat. Westchnął ciężko, opuszczając klasę i udając się na następną lekcję. Może tam pójdzie mu lepiej?
Punkty w kuferku: 2 Suma kostek: (1, 2 i 3) 7 Zdobyta umiejetnosc: nie
Echo miała dziś zdecydowanie zły dzień. Rozdrażniona po poszukiwaniu składników, gdzie uczniowie zachowywali się podobnie do bydła, dotarła do sali eliksirów. Liczyła na to, że coś w magiczny sposób poprawi jej humor i przyniesie ze sobą dobrą passę, ale zdecydowanie się przeliczyła. Już na wstępie potknęła się, tracąc jeden ze składników. Burcząc pod nosem skierowała się w stronę wolnego kociołka, ale w ostatniej chwili ktoś go zajął. Warknęła do siebie, obierając inny kierunek, ale zanim doszła do kolejnego wolnego stanowiska, ktoś podwędził jej następny składnik. Nie miała nawet siły na reakcję, po prostu puściła to płazem, nie chcąc wychylać się z "minus pięć dla Slytherinu" na lekcji... Jeśli ktoś jeszcze się dziwił, że reszta składników wylądowała w nieładzie na stole, powinien spojrzeć na minę Gryfonki. W ten sposób z jej listy usunął się kolejny element, wymagany do uwarzenia eliksiru wagi. - Seeeeth, pomóż - jęknęła cicho do siebie, gapiąc się w kociołek. Chciała kombinować, naprawdę chciała, ale z tego, co jej zostało, nie wyszedłby nawet najmarniejszy rosół. Opuściła więc salę, gdy tylko Wotery zarządziła koniec lekcji, zapewne jako pierwsza, czując palące poczucie porażki. Ale mimo tego miała zamiar udowodnić, jej i sobie, że uwarzy ten eliksir, choćby nie wiadomo co. Uparła się, więc próg minęła poruszając się iście zamaszystym krokiem.
Punkty w kuferku: 8 Suma kostek: (4, 5 i 6); wyrzucone 1 i 3 czyli 4 Zdobyta umiejetnosc: nie? xd
Punkty w kuferku: zero, zero Suma kostek: (1, 2 i 3) całe wielkie 3 Zdobyta umiejetnosc: nie
Leighton przeszła z schowka do klasy eliksirów. Stanęła przy stanowisku i wzięła się pracy. Nie musiała otwierać książki, pamiętała przepis, a jednak, otworzyła podręcznik i co rusz sprawdzała czy dobrze wszystko robi. Wspominałam już, że Neptune nie miała szczęścia do eliksirów? Tak? To dobrze, bo wcale nie kłamałam. Gdy dziewczyna chciała podnieść rękę by zawołać Amelię nieumyślnie zahaczyła ręką o kociołek pociągając go do góry. Szarpnięcie dłonią sprawiło znów, że kociołek zachwiał się, a chwilę później cała jego zawartość wylądowała na jej nogach. Jak pod górkę to pod górę. A pomyśleć, że po tak dobrym początku miało być już tylko lepiej. Niedoczekanie.
Punkty w kuferku: 20 Suma kostek: (1, 2 i 3) 4, na 4 i 6 = 10, Zdobyta umiejetnosc: tak
Kiedy tylko dostał sie do sali eliksirów, stanął za jednym z kociołków na końcu sali i zabrał się za przygotowywanie składników. Nie było opcji, żeby nie wyszło. Po prostu miał talent, potrzebne składniki. Czego chcieć więcej? Zapewne więcej czasu, by wszystko poszło jak trzeba, lecz nie martwił się czymś takim, gdy pewność w powodzeniu warzenia przeważała nad wszystkim. Mozolny proces odrobinę go denerwował, jednak wiedział, że cierpliwość u mistrza eliksirów była na wagę złota. Tak samo jak sporządzony przez niego eliksir, ale po co martwić się na zapas. Szło mu naprawdę nieźle, choć nie usłyszał nawet jednej pochwały od Wotery. Grunt, że on sam był przekonany co do dobrego kierunku. Jej uśmiech tylko to potwierdzał, inaczej wytknęłaby wszystkiego jego błędy. A nie miała takiej możliwości, co zapewne nie często się zdarzało. Z wyrazem twarzy pełnym cynizmu dokończył swoją pracę, by jak najszybciej oddać we właściwe ręce, a samemu cieszyć się z dobrze wykonanej roboty. Lucius mógł mu zazdrościć prawdziwego talentu i właśnie ta myśl wprawiała Gabriela w pogodny nastrój.
Punkty w kuferku: 5 Suma kostek: 4, 5, 6 (5+3= Zdobyta umiejetnosc: nie
Gdy wróciła z niepełnym ekwipunkiem była nastawiona na niepowodzenie. Ale co tam ważne, że się czegoś może nauczy. W sali poczuła odór różnorodnych eliksirów. Ciemne, ponure pomieszczenie bez okien jakoś dobrze nie działało na Eleanorę. Było tu bardzo wilgotno, nie czułą się tu dobrze. Ale nie ważne, stanęła przy swoim stoliku z kociołkiem i zajęła się całym eliksirem. Mieszała, dodawała, cięła. I tak jej nie wyszło. Wyszło coś co bulgotało i praktykantka oznajmiła jej, że nie o to chodziło. Jakby Nora sama by się nie domyśliła. Nie przejęłaby się, gdyby nie to, że z jednego bąbla poleciało na rękę Nory. Poparzyło to ją, i no dziwne uczucie to było. Amelia pomogła w swoim stopniu dziewczynce i poleciła by poszła do skrzydła. Zajebiście.
Nigdy nie był i nie będzie raczej mistrzem eliksirów. Wie co wydarzy się następnego dnia. Potrafi wymienić wszystkie gwiazdozbiory. A nie umie odpowiednio ustawić temperatury i wrzuć do kociołka to co jest napisane na kartce. Egede spędzał bardzo dużo czasu nad książkami od eliksirów, od kiedy dowiedział się, że podczas Sfinksa do jego grupy zaliczone jest też tworzenie jakiś piekielnych wywarów. Niestety jego wyniki w tej nauce nie były nawet w połowie tak dobre jak powinny być. Istnym cudem wykaraskał się całkiem stabilnie z ostatniego zadania w Indiach. Tym razem Egede siedział starając się zapanować nad kolejną formułą. Przycupnął sobie na ławce przyglądając się temu co przyrządził. Cóż z pewnością wszystko zrobił dobrze, w końcu jak trudny może być eliksir bujnego owłosienia. Jednak dla pewności nabrał odrobinę wywaru dość stałej konsystencji z kociołka i delikatnie wsmarował go sobie w rękę. Za jakieś pół godziny powinny na niej wyrosnąć niewielkie włosy, które później sobie zgoli. Już chciał wstawać i wychodzić, kiedy nagle na jego ręce zaczęło pojawiać się mnóstwo włosów. Na początku zaintrygowany Egede przyglądał się jak powoli jego dłonie zaczęły pokrywać się kłakami. Po chwili jego zaciekawienie przerodziło się w panikę, kiedy zorientował się, że już całe ręce pokrywają długie blond włosy, dokładnie takie jak ma na czubku głowy. Nie minęło trzydzieści sekund, a Malakias stał całkowicie owłosiony. Dotykał gorączkowo futra na szyi i podwinął nogawki, by z przerażeniem stwierdzić, że zdecydowanie nie miał wcześniej aż tak bujnego owłosienia na nogach. Nieszczęsny eliksir oszczędził mu jedynie niewielki pas wokół oczu. No cóż z pewnością nie wygląda elegancko i schludnie jak zawsze, chociaż jego właściwa fryzura wciąż była elegancko ułożona. Biedny, spanikowany Eskimos wyciągnął różdżkę krzycząc: fintio! I co chwila przeklinając po grenlandzku. Niestety żadne zaklęcia nie działały. Najwyraźniej jego eliksir był jednak fenomenalny w pewnym sensie. Egede podbiegł do książek i zaczął gorączkowo przeszukiwać je w poszukiwaniu jakiegokolwiek serum.
Gemma szła spokojnie przez korytarze, mając nadzieję, że tym razem nie natknie się na jakiegoś psychopatycznego znajomego Eiv, który ją z nią pomyli i wybuchnie z tego kolejna afera. Prawdę powiedziawszy to już ją ręka bolała od tego ciągłego dawania natrętnym chłopcom w twarz, a dłonie są jej zasadniczo potrzebne. Chociażby do rzucania zaklęć, ponieważ nie umiała tych bezróżdżkowych. Albo właśnie do tworzenia eliksirów. Tak, ręce czasem mają jakieś zastosowanie, dlatego powinna o nie bardzo dbać. A nie nadwyrężać je z powodu dzikiego zachowania ludzi dookoła niej. Zastanawiające, że jest tu od kwietnia, a takie rzeczy zaczęły się dziać dopiero od niedawna. Może to jakieś fatum, a wcześniej była niewidzialna, tudzież ktoś rzucił na nią zaklęcie kameleona? Nie miała pojęcia i wcale nie chciała się teraz nad tym zastanawiać. Miała ważniejsze rzeczy do roboty. Jak chociażby to, aby dopaść do klasy eliksirów i wprowadzić swój plan w życie. Zabrała wszystkie niezbędne składniki, które w jakiś tam sposób zdobyła i tak obładowana mijała kolejne drzwi, by wreszcie dostać się do tych wymarzonych. Łokciem nacisnęła na klamkę, a potem pchnęła ciężkie wrota, niemalże wpadając do sali. Drzwi zamknęła w zasadzie w podobny sposób jak je otworzyła, a kiedy się obróciła tyłem do nich, zamarła zaskoczona w bezruchu, wpatrując się w coś, co stało przed nią i było bardzo włochate. Zamrugała kilkakrotnie, starając się szybko przeanalizować sytuację, w jakiej się właśnie znalazła, ale nic sensownego nie przyszło jej do głowy. Musiała więc improwizować. Gemma taka szalona, wow. - Umm, przeszkadzam? - spytała niepewnie, nie wiedząc, czy może odłożyć tą całą stertę składników, czy powinna uciekać stąd jak najdalej. Nie rozpoznała osobnika, który wyglądał jak jakieś mugolskie maskotki wciskające przechodzącym frajerom ulotki odnośnie kolejnej szkoły policealnej. Ciekawa jednak było przyczyny wystąpienia tak bujnych włosów. Czyżby eliksir nie wyszedł? Cóż, to była opcja, która pierwsza nasunęła jej się na myśl, ale wcale nie musiała być prawdziwa. Czekała więc, nie mając żadnej złotej rady dla siebie, czyli instrukcji na dalsze działanie w tej dziwacznej sytuacji. Dziwacznej i dosyć zabawnej, chciała jednak wyjść na profesjonalistkę. Dławiła więc chęć parsknięcia śmiechem i zamiast tego drżały jej kąciki ust. Nieczuła.
Oczywiście, że są jej potrzebne śliczne rączki. A jeśli ma tylu natrętnych chłopców, którzy ją irytują, może powinna poprosić jakiegoś męskiego mężczyznę o pomoc. Na przykład Malakiasa. Może w tej chwili nie wyglądał na dobrego obrońcę, ale włosy (chyba) kiedyś znikną! Chociaż w zasadzie bez włosów też nie wygląda specjalnie groźnie, w swoich wyprasowanych koszulkach i obcisłych sweterkach. Ale przecież teoretycznie może przewidzieć ruch przeciwnika, dlatego to na pewno w rzeczywistości urodzony zabijaka. W trakcie, gdy Malakias przegrzebywał wszystkie książki w poszukiwaniu jakiegoś antidotum, drzwi od klasy eliksirów wtargnęła drobna istota obładowana przeróżnymi składnikami. Przez to wszystko zupełnie zapomniał zamknąć się tutaj, by przypadkiem nikt nie był świadkiem tej żenującej sytuacji. Stali więc pewnie przez jakiś czas w milczeniu, napawając się niezręcznością spotkania, kiedy dziewczyna w końcu zadała równie dziwne pytanie co cała sytuacja. Egede uniósł do góry brwi, co pewnie było trudne do zobaczenia spod jego nowej grzywy. - W żadnym wypadku – odezwał się w końcu Malakias, który postanowił być równie uprzejmy i elegancki co zawsze, pomimo swojego wyglądu. – W zasadzie bardzo przydałaby mi się twoja pomoc, Gemmo. Pozwól, że ci pomogę – dodał podchodząc powoli do dziewczyny, żeby nie wystraszyć jej swoim wyglądem, bo przecież najbardziej atrakcyjnym mężczyzną w Hogwarcie z pewnością dziś nie był. Założył też, że poprawnie zgadł którą siostrę widzi, bo inaczej byłoby to już zupełnie niefortunne. Wziął od niej składniki, by przenieść je w jakieś super miejsce. Na pewno wyglądał super dostojnie i Gemma poleciała na jego dobre maniery i brodę, w której może chować jedzenie. - W zasadzie chyba będę musiał prosić o twoją pomoc, bo przypuszczam, że nie trudno jest się domyślić, że mój eliksir nie zadziałał do końca tak jak powinien… - zaczął, ale nagle musiał wydmuchać z buzi parę włosów, ze swojej nowej brody. Co było z pewnością tak nieeleganckie, że w końcu sam Malakias parsknął nerwowym śmiechem z tej najgorszej dla niego na świecie sytuacji. Szalony Egede.
W zasadzie to w tym szaleństwie była metoda. Jakby się taki zamachnął na Malakiasa, to ten miał piękny amortyzator w postaci długich, miękkich włosów! Tylko wtedy jego ciosy też nie byłyby jakoś szczególnie bolesne... ale cóż, coś za coś. Nieważne w sumie, bo Gemma w tym momencie była daleka od rozmyślania na temat, czy ten czarujący Grenlandczyk mógłby ją ochraniać przed różnymi typami. Nie znali się na tyle dobrze, aby taka myśl mogła zakiełkować w jej jakże pofałdowanym umyśle. A faktycznie miał potencjał - przewidywanie reakcji przeciwnika, ach. Nic, tylko brać. Ale tym razem Zaharov nie połączyła tych faktów, zresztą ciężko by było, będąc skupioną na swoich szalonych eliksirach. Nie miała pojęcia, jak inaczej się zachować. Zresztą, kto jak kto, ale ona rozumiała potrzebę bycia samym, czy też samotnego pracowania, dlatego nie chciała przeszkadzać, nawet, gdy osobnik miał jakiś wyraźny problem. Ona zazwyczaj ratowała się sama, co on w sumie chyba też planował zrobić, więc wniosek był prosty - była intruzem. Trochę szkoda, bo jednak wolałaby testować swój nowy eliksir w odpowiedniej do tego klasie, no ale KTO PIERWSZY, TEN LEPSZY, co za smutek. Kiedy chłopak się odezwał, w umyśle Mołdawianki zaświeciła żarówka. Skądś znała ten głos i ten dziwny akcent. W dodatku ten ktoś ją znał i nie pomylił ją z Eiv, NARESZCIE. Uśmiechnęła się więc pewniej, a kiedy owłosiony i jakże męski (testosteron buchał!) mężczyzna był dla niej tak miły i uprzejmy, to nie mogła go pomylić z nikim innym. Niestety, ale w Hogwarcie w większości spotykała jakichś chamów i innych prostaków. To była miła odmiana. - Dziękuję - odparła, a potem oboje przenieśli te składniki, które przytachała ze sobą, gdzieś na bok. Jednocześnie słuchała jego wywodu i pokiwała głową. No tak, czyli dobrze pomyślała. - No wiesz, zależy, co masz na myśli. Może chciałeś stać się prawdziwym yeti, wiesz, nie osądzam nikogo, każdy lubi co innego - zażartowała, po czym zerknęła na kociołek, w którym wcześniej powstał ten jakże szalony eliksir. - Albo może liczyłeś, że dziewczyny będą się do ciebie częściej przytulać. Wszystko ma swoje plusy - dodała, rozglądając się tym razem po pomieszczeniu. Ach, tak! - Podstawowa zasada eliksirów: wszystko rób dokładnie, nawet z aptekarską dokładnością. Nigdy na oko. Tak samo jeśli chodzi o temperaturę i sposób mieszania - zaczęła swą edukację, choć Egede nawet o to nie prosił, ale to nic. - Po drugie, jak już coś nie wyjdzie, myśl nad antidotum. W naszym przypadku odpada wszystko, co pozwala na wzrost czegokolwiek lub ma jakieś włosy, bądź jest spokrewnione ze składnikiem mikstury, w naszym przypadku ogony szczurów. Niewarto więc kombinować ze szczuroszczetem - dodała, wreszcie natknąwszy się na składnik, który potrzebowała. - Liście mandragory będą najlepsze - zadecydowała, podchodząc z uśmiechem do Malakiasa. - A co tam w ogóle u ciebie? Jak ci się podoba w Hogwarcie? - zagaiła, jednocześnie myśląc nad sposobem uwarzenia tego antidotum.
Dobrze, więc może kiedy indziej wypróbujemy niesamowite zdolności walki Malakiasa, chociaż jego dar raczej nie działałby tak jak sobie Egede by wymarzył podczas jakiejś bójki. Ale lepiej żyjmy w uroczej wizji, w której pięści Malakiasa są iście zabójcze. Na szczęście, bądź nieszczęście, Gemma była bardzo mile widziana w tej klasie, pomimo początkowego zażenowania Malakiasa, swoim niespecjalnym wyglądem. Dlatego chociaż przeszkodził jej w trenowaniu eliksirów przez swoją prośbę, to w zamian za to mógł później oddać do jej dyspozycji całą klasę tylko dla niej. No tak, to byłoby bardzo niefortunne jakby okazało się, że jej siostra też jest fanką robienia eliksirów, albo przyszła tu się pouczyć, a sam Eskimos po raz drugi w ciągu dość krótkiego okresu pomylił bliźniaczki. Ach ten męski, uprzejmy Egede, po prostu ideał mężczyzny przy tych angielskich prostakach. - Uznałem, że powoli nadchodzi zima, więc zacznę hodować futro. Grenlandia to niebywale chłodne miejsce. I owszem, dziwie się, że pierwsze czego nie zrobiłaś widząc mnie to nie rzuciłaś mi się nostalgicznie w ramiona – stwierdził Malakias opierając się o ławkę. Zawsze był pod wrażeniem jak ludzie ze Sfinksa świetnie mówią po angielsku, on ze swoim nieco zbyt wyszukanymi słowami zawsze czuł się bardzo niedouczony. Chociaż liczył tez na to, że wszyscy sądzą, iż Malakias po prostu lubi być taki oldskulowy, heh. Grenlandczyk słuchał spokojnie co ma do powiedzenia dziewczyna. Nie prosił o edukację, ale zdecydowanie bardzo by mu się przydała jeśli chodzi o magiczne mikstury, więc wcale nie oponował, kiedy zaczęła mu opowiadać. - Nie mam pojęcia jakim sposobem uznałaś, że to liście mandragory będą najlepsze – oznajmił zdumiony, kiedy łaził za nią i zaglądał co chwila za ramię, by sprawdzić co robi. – Znając życie pewnie bym w końcu poszedł i ogolił się na całym ciele – stwierdził zerkając na swoje ręce. Zmarszczył brwi uzmysławiając sobie, że miałby wyjątkowe problemy z tylnymi partiami ciała. I w ogóle wszędzie pod bokserkami. – Albo i nie – mruknął pod nosem, kiedy rozważył tą opcję, po czym przeniósł spojrzenie na dziewczynę. - Atmosfera jest zdecydowanie bardziej… wyluzowana niż w Trausnitz – odpowiedział jakimś cudem znajdując całkiem nowoczesne słowo. – Ostatnio zagadałem do ciebie na imprezie – dodał przypominając sobie spotkanie w izbie pamięci. – Ale okazało się, że to nie byłaś ty. Nie wiedziałem, że też masz siostrę bliźniaczkę – sprostował, tym samym kończąc swoją niesamowitą historię. Przypomniał sobie, że Eiv prosiła by opowiedział jej o Gemmie, więc uznał, że niechcący chyba zaczął jakiś niefortunny temat z problemami rodzinnymi w tle.
Tak, Gemma bardzo chciałaby go zobaczyć w akcji. Choć nie jest powiedziane, że w kulminacyjnym momencie nie odezwałyby się wyrzuty sumienia i nie kazała zaprzestać tej krwawej jatki. Oczywiście z powodu obaw, iż Malakias zatłukłby swego przeciwnika, a nie, że coś by mu się stało, naturalnie i bezsprzecznie! Póki co jednak faktycznie musimy odłożyć te śmiałe dywagacje i zająć się frapującym przypadkiem nieodpowiedniego użycia eliksiru (a raczej jego uwarzenia) przez chłopaka. Zaharov wysłuchała uprzejmie paplaniny Egede o swoim pomyśle na chodowanie włosów z powodu zimna. Hm, do przerwy świątecznej, czyli wyjazdu do domu, jeszcze trochę czasu, a teraz było całkiem ciepło... no dobrze, zaśmiała się z żartu jak dotarło do niej, że niepotrzebnie wszystko analizuje i rozkłada na czynniki pierwsze, skoro jest to pozbawione najmniejszego sensu. - Widzisz, po prostu twa dostojność i przystojna aparycja mnie onieśmieliły - odpowiedziała rozbawiona. Cóż, uczęszczała kilka lat do Salem, więc chcąc nie chcąc (ale bardziej chcąc) nauczyła się całkiem nieźle angielskiego. Miała tylko dziwny, wschodni akcent ale mówiła dosyć zrozumiale, o ile nie nawijała naprawdę szybko. Ale oduczyła się tego, kiedy musiała po raz setny komuś coś powtarzać, dlatego teraz wszyscy mogli cieszyć się wspaniałym językiem angielskim panienki Zaharov. Tymczasem zaś w trakcie rozmowy szukała odpowiedniego składnika, a potem wyjęła z torebki swą różdżkę, którą za pomocą chłoszczyść umyła brudny od poprzedniego eliksiru kociołek. Następnie postanowiła rozdrobnić liście mandragory i oczywiście odmierzyć ich odpowiednią ilość. Na słowa Grenlandczyka zaśmiała się cicho. - Um, to dosyć skomplikowane - powiedziała najpierw, nieco niepewnie. - Wiesz, mandragora to taka... roślina, która trochę przypomina dziecko. No i jej liście są włosami, choć tak naprawdę nimi nie są - powiedziała, co było w sumie beznadziejnym tłumaczeniem, więc ponownie się zaśmiała, lecz tym razem nerwowo. - No, dobra, powiem ci, ale się nie śmiej - dodała, strzelając palcem w Malakiasa, a potem tę rękę oparła na biodrze. - Jak uczyłam się w Salem, to miałam stworzyć własną odtrutkę na tenże eliksir. Wybrałam jakiś zupełnie inny składnik, nieważne jaki i wiesz co się stało? Miałam ciało pokryte łuskami. Niezłą burę wtedy dostałam od nauczycielki, która była straszną żyletą. Wykrzyczała mi skład eliksiru w twarz. Potem go tak długo szkoliłam, że na egzaminie końcowym, bo specjalnie mi go oczywiście dała do zrobienia, wyszedł mi idealnie, a jej mina zrzedła - opowiedziała historię życia, hehehe. Trochę jej było głupio, bo każdy chciałby być idealny, ale niestety, życie bywa okrutne. - Nie jestem przekonana, czy włosy przypadkiem nie odrosłyby na nowo - zauważyła sprytnie. Wrzuciła więc odmierzoną ilość poszatkowanych liści do kociołka, po czym zalała je wodą, którą zaczęła podgrzewać do odpowiedniej temperatury, cały czas mieszając w prawą stronę, w równych odstępach czasu. Jednak ręka jej zadrżała, kiedy Egede mówił o jakiejś imprezie i o tym, że ją widział, ale okazało się, że to jej siostra. NO CÓŻ. - Umm, ja też nie - rzuciła więc niepewnie, udając skupienie na swych czynnościach. Potem zrobili ten eliksir i żyli długo i szczęśliwie.
Piękny, słoneczny, sobotni poranek większość uczniów tej szkoły kusi, by wyjść na błonie, pospacerować w słońcu, odpocząć od trosk świata doczesnego. Tylko niektórzy, zagubieni w swoim świecie, tacy jak Charlie Monroe zagrzebują się w stosie notatek z eliksirów, próbując stworzyć bliżej nieokreśloną miksturę. Zabawne, że żaden z jej żółciutkich przyjaciół nie zainteresował się cóż to panienka takiego może robić. Spędziła już w sali ponad godzinę, wyciągnęła bez zgody nauczyciela wszystkie potrzebne jej składniki, układając w równym rządku obok siebie. Gdyby nie to, pewnie pani Alison Waldorf nie zorientowałaby się, że dziewczyna aż tak bardzo rozrabia. W zasadzie dziwnym jest, ze właśnie w tej sali się spotkali... Jednak, czy życie nie zależy od przypadków? Trochę zdezorientowane spojrzały na siebie. Co teraz powinny zrobić? W końcu nie jest to pracownia pani profesor by powinna wtykać w jej losy swój piegowaty nos. Z drugiej strony jest nauczycielką, powinna dawać przykład. Za to dziewczyna, z miny której czyta się prościej niż z otwartej księgi na pewno z tyłu głowy szykuje jakąś urzekającą historie swojego eksperymentowania... Teraz wszystko zależy od was, byle tylko krew nie polała się strugami.
O czyżbym był zbyt wcześnie? Tak, na to wygląda. Sprawdził zegarek... nie pomylił się, przecież wszyscy już powinni być. ..od piętnastu minut. Wskazówka jak byk sterczała na "Zajęcia z Eliksirów". A więc? Zmarszczył nos. Zła klasa? Czy może... - Finite incantatem - szepnął, wskazując różdżką na zegarek. A jednak, mógł się domyślić. Kochani Krukoni wcale nie są tak mało rozrywkowi, jak sądzi reszta szkoły. Ktoś mu zrobił żart. Wskazówka na jego oczach dopiero co przesunęła się na "Śniadanie". A on był zdziwiony, że Wielka Sala była niemal pusta... Cóż, było nie było, doczytać rozdział książki może również tutaj, prawda?