Jeśli tutaj się znalazłeś to jeszcze nie dostaniesz szlabanu a co najwyżej srogie upomnienie. To granica, po której przekroczeniu znajdziesz się już w sławnym zakazanym miejscu. Są tu porozrzucane większe głazy, na których można sobie przysiąść. Bardzo często może atakować wrażenie obserwowania przez kilkanaście par oczu.
Usiadła po turecku i lekko przygryzła dolną wargę. Nie, wcale się nie boi! Przywołała na usta delikatny uśmiech i starała się odgonić uciążliwe myśli. - No chociaż coś. - odetchnęła z ulgą. - Będziesz bohaterem. - zaśmiała się krótko i nerwowo. Spuściła główkę i skuliła się. Gryfonka umknęła z niej z prędkością światła.
Wstał i otrzepał się z trawy, a chociaż wykonał ruch który miał na celu pozbycie się jej z koszuli. - Wstawaj, przejdziemy się. Wyciągnął do niej rękę nim pomyślał, zdarzyło mu się kilka razy, że dziewczyny odpychały ją po czym mówiły, że przecież poradzą sobie same. Osobiście Rolvsson nie widział nic złego w takiej niewielkiej pomocy. Ale kto wie do jakiej grupy zaliczała się Apple. - W prawo czy lewo? Chyba, że las już Ci się znudził to możemy zawrócić do zamku, na błonia czy do Hogsmeade?
Z gracją skorzystała z drobnej pomocy chłopaka po czym również otrzepała się z trawy i przeczesała palcami włosy. Uśmiechnęła się trochę pewniej, gdy zaproponował, żeby opuścili to miejsce. - Wolałabym, żebyśmy już opuścili las. Także błonia albo Hogsmeade. Obojętnie.
Nie powiedział tego głośno, ale cieszył się, że dziewczyna podjęła taką a nie inną decyzję. Bo gdyby chciała to zostałby z nią, dziarsko odwrócił się plecami w stronę lasu i ruszył przed siebie, a raczej w stronę bramy, po czym powiedział: - Dawno nie byłem w Hogmeade, więc chętnie się tam przejdę. Rolvsson uznał, że to lepsze niż siedzenie na błoniach, bo mimo że są ogromne zaczynały go przytłaczać.
Lekko zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad czymś. - Właściwie, ja też dawno nie byłam w Hogsmeade. - uśmiechnęła się lekko. Rozejrzała się dookoła subtelnie po czym ruszyła za chłopakiem.
Przystanęła na skraju lasu i zagwizdała. Z pomiędzy drzew wyszedł szary hipogryf. Diana ukłoniła się i poczekała, aż zwierzę odwzajemni ukłon. Gdy to zrobiło podeszła do niego i pogłaskała go. -Podejdź tu.- powiedziała do stojącego obok Marka. Wsiadła na zwierzę i podała chłopakowi rękę, żeby pomóc mu wsiąść na zwierzę. -Wsiadaj.- powiedziała z uśmiechem.
Mark Usiadł na hipogryfie skołowany. -Skąd go masz? - Zpaytał. Przyjrzał się mu bliżej. Miał piękne szare pióra, i ładny dziób. Był bardzo podniecony faktem, że poleci na hipogryfie. Uwielbiał to.
-Jest szkolny. A że często bywam w Lesie, to mnie zna. A teraz trzymaj się.- kopnęła zwierzę pietami w boki i wzbili się w powietrze. Jej włosy rozwiał silny z początku wiatr, który zaraz trochę osłabł. Pokierowała zwierzę nad jezioro.
Rozkoszowałem się tą cudowaną chwilą. Uwielbiałem gdy wiatr rozwiewał mu włosy. Gdy ten trochę osłabł, poprawił je sobie, i z góry oglądał widoki. Wszystko z góry wyglądało dwa razy ładniej. -Super... - Powiedział cicho do Diany.
Wylądowali na skraju drzew. Diana zeskoczyła ze zwierzęcia i poczekała aż Mark też to zrobi. -Wiem...- odpowiedziała na jego wcześniejsze "Super" -Ile ty w ogóle masz lat?- spytała.
Mark zszedł z hipogryfa. Posłuchał pytania Diany. Bez wahania odpowiedział: -Ja mam 17 lat, i chodzę do szóstej klasy. A ty? Zastanawiałem się nad tym. - Także zadał podobne pytanie Dianie. Wyczekując jej odpowiedzi, z podziwem przyglądał się hipogryfowi.
- Ja mam 13 lat i chodzę do drugiej klasy. Ale we wrześniu kończę 14 lat.- dodała szybko. Szkoda, że aż o tyle starszy... pomyślała z lekkim żalem. -Wspaniałe zwierzę...- powiedziała podchodząc do hipogryfa i głaszcząc go po szyi.
-Tak - Potwierdził, i także nie mogł się powstrzymać, ab y go pogłaskać. Czyli Diana była w wieku którego się domyślałem. Odważna jest, aby latać na hipogryfie w tym wieku sama. -Jak tam sobie radzisz z zajęciami szkolnymi? - Zapytał głaszcząc hipogryfa.
-Jakoś... źle nie jest. Ale muszę jeszcze pozaliczać kilka przedmiotów, a jakoś nie umiem trafić tak, by nauczyciel był wolny...- zaśmiała się cicho. -A ty?
-Mi w sumie dobrze idzie. - Odpowiedział. - Ten hipogryf ma jakieś imie? - Zapytał, po czym oparł się o drzewo, bo zmęczył się trochę. Tak było mu u niebo wygodnie. Przyjrzał się słońcu, i jednym ruchem poprawił sobie włosy na czole.
-Tak, ma. Nazywa się Higus.- powiedziała. Odwróciła się tyłem do zwierzęcia, tak, żeby widzieć Marka. Ale nie stała centralnie naprzeciw niego... raczej tak bardziej na ukos. Przez chwilę myślała co powiedzieć, gdy nagle poczuła, że coś dużego i twardego wbija jej się w plecy, po czym mało się nie wywróciła. Poleciała na Marka i chwyciła się jego koszulki rozrywając ją. Zrobiła minę kogoś, kto właśnie stłukł mamie ulubiony wazon. -Tak bardzo cię przepraszam.- wyjąkała zmieszana. Podniosła się, jednak nie puściła koszulki. Stała tak czekając na jego reakcję.
Mark jedynie uśmiechnął się. Taki już był. Fakt że koleżanka się nie wywróciłą dzięki niemu przewyższał to że rozdała mu koszulę. -Och, nic się nie stało. Na szczęście w domu mam takich dużo. A co do tamtej. Jesli chcesz to wyrzuć, a jeśli chcesz to sobie zatrzymaj. - Przy tej drugiej propozycji uśmiechnął się, widząc jak dziewczyna trzyma koszulę. - A tak o ogóle co to cię wywróciło?
Dopiero teraz uświadomiła obie, ze ciągle trzyma się jego koszulki. Czym prędzej ją puściła i odsunęła się na odległość około metra. Spojrzała za siebie. -Chyba on.- wskazała na Higusa. -A co do koszulki to zaraz ją naprawię. Wyciągnęła różdżkę i wycelowała ją w koszulkę. -Reparo- powiedziała, a koszulka się naprawiła. Uśmiechnęła się do chłopaka dumna z tego, ze mogła zaprezentować swoje umiejętności.
Mark uśmiechnął się. -Dzięki. Jak na trzynastolatkę jesteś zdolna. - Pochwalił ją - I dzięki że naprawiłaś mi koszulę. - Gdy to powiedział, nałożył na siebie koszulę. Po chwili usiadł na trawie, i powiedział: -Ładny dziś mamy dzień, prawda? - Powiedział, i pokazał ręką aby usiadła obok niego.
-Dziękuję, nie ma za co i tak, mamy ładny dzień.- Powiedziała z uśmiechem i usiadła obok niego. W ręku dalej trzymała różdżkę. Zaczęła malować nią w powietrzu złote serduszka. Tak o, z nudów.
Mark przyjrzał się jej seduszkom, i się zamyślił. Nie wiedział co uczynić. Po chwili objął ją ramieniem. Nie chciał być zbyt nahalny, tak jak większość chłopaków. Czekał na jej reakcję.
Upomnienie 4/5 - czwarty punkt regulaminu ogólnego
Rozmazała różdżką serduszka i zaczęła rysować ptaszki. Gdy chłopak objął ją znowu ramieniem poczuła się trochę dziwnie, ale i miło. Nie chciała żeby ją zabierał. Uśmiechnęła się lekko i położyła mu głowę na ramieniu. Nie wiedziała co powiedzieć, więc milczała. Z resztą cisza wcale jej nie ciążyła.
Nagle dla Marka bariera wieku między nim a Dianą zniknęła. Także nie wiedział co powiedzieć. Przytulił ją mocniej do siebie, lecz bał się, że to nie może zakończyć się zbyt dobrze. Ponownie czekał na jej reakcję.
Przez chwilę zawahała się co do tego co ma zrobić. Jednak postanowiła zaryzykować, choć nie wiedziała jak on może na to zareagować. Przymknęła oczy i wtuliła się w jego ramię. Wcale jej nie przeszkadzało, ze chłopak jest od niej o cztery lata starszy. Miała to gdzieś. W napięciu czekała na jego reakcję.
Mark, czując jej głowę na ramieniu uśmiechnął się. Niewiedział, czy ma to zrobić. Czy zaryzykować, czy nie. Tym czymś, mógł zepsuć wszystkie relacje między nimi. W końcu się odważył. Gdy ta uniosła głowę, pocałował ją lekko w usta. Był teraz tylko kłębkiem nerwów. Zamknął oczy czekając na reakcję.
Gdy poczuła jego usta na swoich automatycznie znieruchomiała. Nie za bardzo do niej docierało to co właśnie się stało. Po chwili jednak się otrząsnęła i jakby coś w nią wstąpiło. Podniosłą się i ustawiła dokładnie naprzeciw Marka. jej twarz była na wysokości jego twarzy. Powoli, acz zdecydowanie zbliżyła się do niego i też go pocałowała. Nie wiedziała co dalej, więc nie odrywając się od niego czekała na jego reakcję.