Wejście do pubu znajduje się w kamiennej ścianie, tuż przy wyjściu z alei. Każdy kto obok niej przejdzie, poczuje jakby coś ciągnęło go za prawą rękę i odczuje pokusę, aby dotknąć cegieł. Jeśli to zrobi, iluzja się rozpłynie i ujrzy się drzwi, prowadzące do pubu. W środku wygląda bardzo nieprzyjaźnie. Jest brudny i ciemny, spowity atmosferą ciągłego zagrożenia, co zresztą nie jest jedynie grą wyobraźni, gdyż „Szatańska Pożoga” ma bardzo złą sławę. Można napić się tutaj alkoholi, a także bez problemu dostać papierosy i narkotyki, jednak nigdy nie wiadomo, czy któryś ze stałych bywalców nie dosypie Ci trucizny do Ognistej Whisky, jednak jest to wymarzone miejsce dla kogoś, kto chce ubić jakiś interes. Nikt nie zwraca tutaj uwagi na legalność sprzedawanego produktu, więc kwitnie tutaj handel jajami smoków oraz przedmiotami, obłożonymi straszliwymi klątwami. Jeśli jednak się nie boisz to zajmij miejsce przy jednym z drewnianych stolików, przykrytych czarnym aksamitem i odkryj prawdziwe oblicze Nokturnu.
POZIOM EKSTREMALNY 2-4 części Pewne nagrody: 3 punkty do kuferka i 500 galeonów Możliwe nagrody dodatkowe: Przedmioty wymagające podania, nowe przedmioty o unikalnych właściwościach dostępne tylko w eventach ze storytellingiem, przedmioty punktowane i zwykłe, eliksiry, galeony, punkty kuferkowe Możliwe zagrożenia: Ciężkie ranienie postaci (z dłuższym pobytem w Szpitalu Świętego Munga), szlaban, zawieszenie w prawach uczniach, wyrzucenie ze szkoły/studiów, strata galeonów, fabularne problemy w pracy (łącznie z kilkumiesięcznym zawieszeniem, a także wyrzuceniem z pracy), długi pobyt w Azkabanie, dalsze konsekwencje fabularne (w tym nawet śmierć członka rodziny), nieuleczana choroba, kalectwo, śmierć.
Choć Moers powierzył przejęcie skarbu Gainsborougha swoim sługom, to nie ufał im na tyle, aby powierzyć im opiekę nad poszczególnymi przedmiotami. Wiedząc, że Gainsborough będzie pragnął zemsty rozdzielił przedmioty między siebie, a jedyne osoby, którym ufał - swoje córki, znane w półświatku jako Czarne Córy Moersa. Nikt nie wie ile dokładnie ich jest, wiadomo jednak, że tak jak ojciec władają potężną magią. Aby odzyskać skarb Gainsborougha, a przynajmniej jego część, poszczególne grupy muszą zmierzyć się z Czarnymi Córami Moersa, a nawet z ich ojcem. Wasza grupa ze względu na największe doświadczenie otrzymała najtrudniejsze zadanie – to właśnie Wy macie włamać się do rezydencji Moersa i obrabować jego skarbiec z przedmiotów należących do Gainsborougha… i nie tylko. Ale zanim przebijecie się przez dziesiątki zabezpieczających go korytarzy musicie złamać strażnika tajemnicy, którym jest najstarsza z córek Moersa – Alkyone. Pewnym ułatwieniem może wydawać się fakt, że kobieta jest trzy lata starsza od Haydna i w czasach szkolnych miała z nim całkiem dobry kontakt. Nie dajcie się jednak zwieść – Alkyone jest wybitnie wierna swojemu ojcu, a żeby tego jeszcze było mało posiadła dar metamorfomagii, co sprawia, że będzie Wam wyjątkowo trudno ją namierzyć.
Zasady
1. Event jest oparty na zasadach storytellingu. Korzystanie z kostek będzie zminimalizowane, zaś MG będzie brał pod uwagę raczej charakter i zachowanie poszczególnych postaci. Poza nagrodami pewnymi, opisanymi w poście z zapisami, możecie otrzymać dodatkowe profity – im trudniejszy poziom tym wyższe. 2. W zależności od Waszych działań grupa może brać udział w evencie w dwóch, trzech lub czterech częściach. Każda część składa się z kilku do kilkunastu postów Mistrza Gry. 3. Czas na odpowiedź na post Mistrza Gry oraz kolejność gry zostaje podana na końcu każdego postu MG, nie jest stała. 4. W przypadku gdy z uzasadnionego powodu nie jesteście w stanie wyrobić się w określonym czasie proszę o kontakt z @Vivien O. I. Dear w celu przedłużenia czasu. 5. Jeśli nie poinformujecie mnie o poślizgu, brak wyrobienia się w terminie może zostać ukarany konsekwencjami fabularnymi w evencie, a nawet wyrzuceniem z eventu osoby odpowiadającej za poślizg, a także zgodnie z regulaminem - utratą połowy galeonów z konta. 6. Dozwolone wyposażenie jest zależne od grupy i części eventu – wszystko zostaje określone w pierwszym fabularnym poście Mistrza Gry. Pod każdym swoim postem wklejamy poniższy kod, zaś ewentualne straty i zyski odnotowujemy w części „Wyposażenie” – zostaną one przyznane uczestnikom dopiero po zakończeniu eventu.
7. Wszelkie pytania i wątpliwości kierujemy bezpośrednio do @Vivien O. I. Dear – przez wiadomość prywatną lub GG. Aby mieć pewność, że MG widzi iż zakończyliście daną turę oznaczcie ją w ostatnim poście.
Otrzymaliście listy ze wskazówkami - czeka Was naprawdę ciężka misja, lecz zanim dotrzecie do willi Moersa musicie znaleźć Alkyone i wycisnąć z niej sekret. Zgodnie ze wskazówkami waszego zleceniodawcy stawiliście się w okolicach baru - to właśnie tam macie rozpocząć Wasze poszukiwania. Musicie uważać na każdy, nawet najdrobniejszy krok i pamiętać, że stawka jest wielka, a Wy krocząc na granicy prawa nie możecie liczyć na czyjąkolwiek pomoc. Gdy będziecie gotowi możecie wejść do środka, pamiętajcie jednak, ze każdy ruch może być tym ostatnim... Miejsce zbiórki: Przed barem Warunki:Wieczór, lekki półmrok, mżawka Pierwszy post ma charakter wstępny i pozwala mi na ustalenie Waszego samopoczucia, przesłanek i relacji. Choć nie dzieje się w nim dużo to nie lekceważcie go, bo może on mieć wpływ na dalszą fabułę. Zanim wejdziecie do baru upewnijcie się czy dopasowaliście się wystarczająco do otoczenia i że jesteście gotowi. Zadania: • Opiszcie swoje samopoczucie oraz obawy dotyczące misji • Określcie swój stosunek do reszty grupy • Opiszcie w jaki sposób dopasowaliście się ubiorem/wyglądem do baru • Opiszcie swój ekwipunek – nikt raczej nie chodzi do baru, nawet tego pokroju z przepastną torbą, dlatego każdy z Was może mieć w ekwipunku: 2 przedmioty punktowane (oprócz różdżki), 2 przedmioty niepunktowane, 2 fiolki dowolnych eliksirów i 200 galeonów. Ekwipunek może zmienić się w następnej części wyzwania. Pamiętajcie aby wybrać mądrze, bo zły wybór może Was pogrążyć! Termin:12 maja, godzina 23 - w tym etapie termin jest krótki ze względu na małą ilość działań, następnym razem będziecie mieli więcej czasu. Kolejność postów: dowolna
______________________
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Skrzek sowy zakłócił mu posiłek, nie kojarzył tego ptaszyska, lecz ono ewidentnie miało jakąś przesyłkę dla niego. Odebrał więc list po czym pogonił ptaka i rozglądając się po wielkiej sali uznał, że może spokojnie przeczytać wiadomość. A jednak się dostał, przeszedł rekrutację po czym miał pojawić się w wyznaczonym miejscu i czasie. Strasznie mocno się nakręcił na tę robotę. Kilka dobrych godzin zastanawiał się jak się tutaj w zasadzie ubrać, co ze sobą zabrać i z kim będzie pracował. Ubrał się w czarny garnitur, na to długi poza kolana czarny płaszcz i wygodne lecz eleganckie buty. Wiedział, że skoro miał nie wzbudzać podejrzeń, to nie mógł się tak nie ubrać. Wszyscy się już do tego chyba przyzwyczaili, że on zawsze tak się ubierał, tak samo jak i cała jego rodzina. W kieszeniach miał po jednym kastecie, które to zakupił niedawno, oprócz tego różdżkę, a w wewnętrznej kieszeni płaszcza kompas marzeń. Do tego w ukrytej kieszonce świecę mroku i dwa eliksiry wiggenowe. Po dotarciu na miejsce zapoznał się z swoimi pracodawcami, z zadaniem jakie mieli wykonać i co chyba najistotniejsze z jakimi osobami to będzie współpracować. Na widok Fire się jedynie lekko uśmiechnął, natomiast mężczyzny nie znał praktycznie w ogóle. Dopiero gdy tamten się przedstawił, trybiki zaczęły działać sprawniej i przypomniała mu się rozmowa z kuzynką, która opowiadała mu o swojej nowej pracy. A więc właściciel niesławnego antykwariatu? Mieli chwilę na stworzenie planu działania, oraz historyjki która miała trzymać wiarygodność ich spotkania w tamtym miejscu. On jako ktoś kto miał w planach rozmowę o pracę u pana Locke'a wszedł do Pubu znacznie wcześniej zajmując jedno z wolnych krzeseł w rogu Szatańskiej Pożogi.
Przedmioty przy sobie: - Ogniste kastety +1cm - Świeca mroku +1cm - Różdżka - 2 eliksiry wiggenowe. - Kompas marzeń - Nóż Larkina w formie wisiorka na szyi.
Haydn Thomas Locke
Wiek : 45
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na czole i nad górną wargą, akcent RP
Alkyone. To był ich cel. Jeden z wielu. Pierwszy. Blaithin pracowała u Haydna już od roku. Na początku sprzątała, rozkładała towar, dbała o jakość eliksirów i zajmowała się sprzedażą jedynie pewnych, niegroźnych, absolutnie niepodejrzanych przedmiotów, czyli zwyczajnie książek czy ewentualnie rzadkich, ale bezpiecznych i mimo wszystko niewiele wartych artefaktów. Haydn widział, że szukała. Wyczuwała to zło, które czaiło się w wielu skrytkach. Poznał się na niej i powoli budowali obopólne zaufanie, aż mężczyzna był pewien, że mógł jej powierzyć trudniejsze transakcje, negocjowanie z dostawcami (którzy zazwyczaj byli mocno szemranym towarzystwem). A teraz szli razem na bardzo niebezpieczną, być może nawet samobójczą misję. Czekali w umówionym miejscu, skryci w cieniu budynków i wielkiego, czarnego parasola, który Haydn trzymał zarówno nad głową swoją jak i swojej pracownicy. Teraz w zasadzie powinien nazywać ją 'partnerką w zbrodni'. Ubrany był w czarny garnitur, czarną koszulę. Ubrania nie wyglądały na nowe, przede wszystkim dlatego, że stali bywalcy tego pubu odziani byli albo w łachmany, albo w drogie szaty, wskazujące na powodzenie w interesach. Właśnie wtedy, kiedy tak stali razem pod parasolem, wcisnął jej w rękę jedno z pary lusterek dwukierunkowych, które kupił kilka dni wcześniej na Pokątnej. Wziął też pelerynę niewidkę, uszy dalekiego zasięgu, dwa eliksiry wiggenowe i trochę gotówki. Tamten gość, na którego czekali, był dużo mniej istotny. Mógł nawet stać się później mięsem armatnim, przynętą, osobą do wrobienia we wszystko. Ale Blaithin… stała się dla Haydna bardzo ważną osobą. Pewnie, że był zdenerwowany, choć starał się tego nie pokazywać. – Zrobimy tak – zaczął, gdy już poznał Aleksandra i skojarzył, że nowa pracownica Antykwariatu musi być z nim spokrewniona – Wejdę pierwszy i się rozejrzę. Spróbuję ją znaleźć, co może być trudne ze względu na jej umiejętności. Na razie siedźcie spokojnie.
Wygładziła ciemnozielony płaszcz niemal czule. Nie tylko skutecznie chronił przed chłodem wieczoru i delikatnymi kropelkami sączącymi się powoli z nieba - stanowił także elegancki akcent. Nie przesadzała w tej kwestii: prosta, czarna bluzka z długimi rękawami, ciemne dżinsy i talia przepasana srebrnym pasem. Przyczepiła do niego fiolki eliksirów. Makijaż nie raził, a jedynie łagodził rysy twarzy Blaithin (i próbował odwrócić uwagę od opaski na prawej stronie twarzy), podobnie jak drobna biżuteria. W "Szatańskiej Pożodze" bywała już kilka razy, więc wiedziała, czego może się spodziewać. Całe szczęście, że moda szła do przodu i nie zwracano już uwagi, jeśli ktoś nie nosił długich, obszernych czarodziejskich szat. Mogły okazać się niewygodnie. Płaszcz świetnie krył też w swoich licznych kieszeniach resztę wyposażenia Fire. Nie obawiała się. Po wydarzeniach w labiryncie wyciągnęła sporo wniosków, ale zamiast psychicznie podłamać się przez swoje kalectwo, stała się twardsza i silniejsza. Spięcie w mięśniach towarzyszyło Gryfonce zawsze, ale teraz czuła się i tak w miarę pewnie. Haydna znała od dawna - i ceniła to, że nie zareagował źle, gdy powróciła do Antykwariatu w nieco gorszym stanie niż, gdy go opuszczała. Był jej szefem. Ale czy aby na pewno mogła mu ufać? Przywitała mężczyznę wyjątkowo uprzejmie jak na siebie (czyli nawet nie skrzywiła się za bardzo), ale praca drużynowa mocno jej się nie podobała. Po tym, jak Hazel opuściła ich drużynę na Islandii nie do końca wierzyła, że jeszcze będzie potrafiła na kimś polegać. Tym bardziej patrzyła na Corteza z podejrzeniem, że gdy się tylko odwróci, może otrzymać nóż w plecy. Skrzyżowała ramiona, stając pod parasolem z zamyśloną miną. Obdarzyli ją obaj sympatią, ale w zamian otrzymali jedynie chłód i milczenie. To nie był foch - bo w sytuacji zagrożenia na pewno nie pozostałaby bierna i nie pozwoliłaby im wpaść w tarapaty. Wiele myśli krążyło Fire po głowie. Wzięła lusterko dwukierunkowe, zerkając na chwilę w oczy Haydna. To było nieme zapewnienie, że podchodzi do tej sprawy poważnie. Skinęła głową, prostując się nieco, jakby chciała samą postawą pokazać, że nie zamierza stchórzyć. Kiedy już wejdą do tego podejrzanego pubu nie będzie czasu na wahania czy wątpliwości. Blaithin odprowadziła mężczyznę w czarnym, dopasowanym garniturze wzrokiem. Czy powinna coś powiedzieć? "Bądź ostrożny"? Zawsze był ostrożny i za to go lubiła. Całą ich trójkę wyróżniało spośród tłumu to, jak uważni i sprytni potrafili być. No może Cortez trochę się wyłamywał. W końcu w Azkabanie swoje odsiedział.
Wyposażenie: 200g, 1 eliksir wiggenowy, 1 antidotum na Veritaserum, ujawniacz, torebka z łusek Pirarucu, kamyki ukrycia, duszalik. No i różdżka. Obrażenia: Brak, ale nie ma oka. Inne efekty: -
Haydn ma najwięcej doświadczenia i osobiście zna Alkyone, więc może faktycznie najrozsądniej byłoby wysłać tylko jego? Choć Moersówna raczej nie przyjęła swojej oryginalnej postaci, to wciąż pozostaje nadzieja, że Locke rozpozna ją po zachowaniu, czy oczach. W międzyczasie pojawił się jednak inny problem - na końcu alejki zaczęła zbierać się grupa czarodziejów, wyraźnie pod wpływem. Czy jesteście pewni, że chcecie ryzykować wejście w interakcję z naprawdę liczną grupą potencjalnych agresorów? Podejmijcie najlepszą decyzję, ale nie pamiętajcie o najważniejszym - ostrożności. Możecie ufać tylko sobie. Gdy rozważaliście odpowiednią decyzję z baru wyszedł młody mężczyzna - barman, który pracował w tym miejscu podczas koncertu Fire i który podpisywał z nią papiery w sprawie zlecenia. Nie zauważył Was, a po spaleniu papierosa wrócił do pomieszczenia. Może warto skorzystać z tego, że Dearówna go zna? Zadanie: Zdecydujcie ostatecznie kto wchodzi do pomieszczenia - jeśli Cortez i Fire zdecydują zostać się na dworze zadbajcie o odpowiednie zabezpieczenie, jeśli nie - wejdźcie do pubu razem. Możecie wymyślić wejść w interakcję z barmanem, albo wybrać własną ścieżkę śledztwa. Proszę, abyście dokładnie zapoznali sięz regulaminem i używali kodów.
Decyzja zapadła w chwili, gdy przyjęli zlecenie. Nie było odwrotu. A tak naprawdę znalazł się tam przypadkiem. Jeśli Haydn w coś wierzył, to tylko w ciąg przyczynowo skutkowy. Najpierw wzorzec w postaci ojca Śmierciożercy, który zginął w trakcie bitwy o Hogwart w ’98, a potem górnolotne marzenia i bolesne zderzenia z rzeczywistością, które zmusiły młodego artystę do podjęcia jakiejkolwiek pracy. Antykwariat, który najpierw tak zachwycił początkującego poetę, okazał się być przykrywką paskudnych interesów, handlem zakazanymi przedmiotami i pralnią brudnych pieniędzy. Puenta jest taka, że poprzedni właściciel podobno ukrywa się a Kubie. Zniknął dokładnie tak samo, jak wrażliwość Haydna. Wszedł do pubu jako pierwszy, zostawiając za sobą dwoje sporo młodszych od siebie czarodziejów. Nie obejrzał się za siebie, ale minął się w wejściu z barmanem. Dzięki temu, że chwilowo nikt nie stał za kontuarem, a kelnerka chodziła miedzy wołającymi ją klientami, Locke mógł najpierw rozejrzeć się za ewentualnym miejscem (i jednocześnie przyjrzeć się reszcie klienteli), a dopiero potem podejść i zamówić jakiś trunek. Zostawił parasol przy wolnym stoliku i, starając się wyglądać naturalnie, przyjrzał się jednej z niewielu kobiet, która przebywała zaledwie kilka metrów dalej.
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Widać było, że tamta dwójka zna się nawet nieźle, przez co wiedział, że w tej rozgrywce będzie zdany wyłącznie na siebie. Nie przeszkadzało mu to jednak, był do tego przyzwyczajony. Niby mógł współpracować z dziewczyną, lecz tak naprawdę to nawet się nie znali. Postanowił jednak, że nie opuści jej teraz przy wejściu i to ona będzie miała zadecydować o ich kolejnym ruchu. Osobiście wolałby wejść do środka, lecz przy wejściu napatoczył się barman, który najwidoczniej rozpoznał Fire. Posłał jej pytające spojrzenie, po czym skinął ledwo widocznie w stronę grupki osób idących w ich stronę. Mając nadzieję, że wypatrzy jego gest pomimo jednego oka. Włożył rękę do kieszeni nakładając już na nią jeden z kastetów. Starając się wyglądać naturalnie, nie szukał zaczepki ani kontaktu wzrokowego z tamtymi. Z doświadczenia wiedział, że takim niewiele było potrzeba do zrobienia awantury. Miejskie cwaniaczki, o ile są w grupce - oczywiście.
Wyposażenie:Ogniste kastety, świeca mroku, różdżka, 2 eliksiry wiggenowe, kompas marzeń, nóż Larkina w formie wisiorka na szyi. Obrażenia: - Inne efekty: -
/Wybacz za lekki poślizg w czasie, i wcześniejszy brak kodu. Zapomniałem o nim pisząc wcześniejszego posta.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Od razu zrozumiała, że los dał jej dobrą szansę na wkręcenie się w towarzystwo pubu. Już, gdy widziała, jak barman pali papierosa, szukała w pamięci jego imienia bądź nazwiska albo jakichkolwiek innych informacji. I pomysłu, jak zagadać. Merlinie, Blaithin od lat nie znalazła się w sytuacji, w której musiała zagadać do mężczyzny i odczuwała pustkę w głowie. Jednak... tak zwany "small talk" zawsze Dear odrzucał. Była skrajnie bezpośrednia, przechodziła od razu do sedna i biznesów, nigdy nie rozmawiała o pogodzie albo innych bzdetach. W ogóle zresztą rzadko miała ochotę rozmawiać z ludźmi, którzy jej płacili. Już raz jej znajomość z szefem poszła... za daleko. W miarę upływu lat nabrała profesjonalizmu i takie relacje traktowała z dystansem. Szacunek zmieniał się w sympatię wyjątkowo rzadko. Mogłaby dać upust swojemu aktorskiemu talentowi, gdyby nie fakt, że barman pewnie zapamiętał ją jako gburowatą dziewczynę. I nabrałby podejrzeń, gdyby przyszła w innej sprawie niż biznesy. Przez moment na szczupłej twarzy Gryfonki pojawiło się zamyślenie. Mężczyzna ich nie zauważył, więc również jej nie rozpoznał, droga pozostawała otwarta, a fakt, że dostrzegła sugestywne spojrzenie Corteza w niczym nie pomagał. Subtelne zerknięcie w stronę szajki utwierdziło Dear w przekonaniu, że wywoływanie jakichś burd jest kompletnie niepotrzebne. Mogliby ich zignorować, ale kuszenie losu wydawało się Fire głupotą. Haydn kazał im przecież siedzieć spokojnie. Ciężko było jej wyczytać z twarzy Aleksandra, o czym myśli. Mogła tylko zgadywać i ta niepewność drążyła nieprzyjemnie umysł Blaithin. Bywały osoby, z którymi porozumiewała się niemal telepatycznie, ale w tamtej chwili kompletnie nic nie wiedziała. Nie zdradzała też niczego ze swojej strony. Skupiła się na swoich myślach. Mogła podjąć decyzję, ale jednocześnie nie chciałaby zostać obciążona winą, gdyby to się na nich odbiło. Właśnie przez takie rzeczy praca grupowa była piętą Achillesową Fire... Od razu ruszyła w stronę drzwi, za którymi zniknął barman, tak żeby tuż za nim wejść do środka. Poczekała aż ją zobaczy i strzepnęła krople deszczu ze swoich ubrań i włosów. Nie wypadało stać na zewnątrz, gdy padało. - Taki dobry lokal, a przyciąga hultajstwo. - zacmokała z sarkazmem, wskazując w stronę podchmielonych typów w alejce. Kto wie czy nie zamierzali wchodzić do środka? Pozwoliła mężczyźnie w pełni przyjrzeć się własnej twarzy. Chcąc nie chcąc przyciągała uwagę swoim sposobem bycia i wątpiła, że zdążył ją zapomnieć. Zwłaszcza, że w pracy przydarzały jej się też często różne dziwne przygody, a w Szatańskiej Pożodze była prawdziwa nagonka. Skrzyżowała ramiona, bo nabrała teraz większej swobody. Wiedziała, co robić i nie oglądała się nawet na Corteza, żeby sprawdzić czy mu to odpowiada. - Aż szkoda marnować okazję nauczenia sukinsynów dobrych manier.
Wyposażenie: 200g, 1 eliksir wiggenowy, 1 antidotum na Veritaserum, ujawniacz, torebka z łusek Pirarucu, kamyki ukrycia, duszalik. No i różdżka. Obrażenia: Brak, ale nie ma oka. Inne efekty: - @Vivien O. I. Dear
Przyszedł do pracy trochę wcześniej, jako że szef polecił mu sprawdzenie dostarczonego przez hurtowników towaru. Od razu wziął się więc za przerzucanie skrzyń na zapleczu. Sprawdzał czy wszystkie butelki są dokręcone i akcyzowane, podobnych czynności dokonywał, jeśli mowa o pudełkach z papierosami. Nie było to trudne zadanie, ale wymagało sporo czasu, jako że było tego wszystkiego po prostu dużo. Dostrzegł w końcu, że jeden z kartonów fajek jest naruszony, co oznaczył wyraźnie w protokole. Cała reszta była utrzymana w dobrym stanie, nie brakowało również niczego, co wypisane było na zamówieniu. Wyglądało więc na to, że pracę kontrolera miał za sobą. Czekał go jednak jeszcze cały dzień użerania się z nieprzyjemnymi klientami. No dobra, nie wszyscy może tacy byli, ale nieraz trafił się jakiś upierdliwiec, który potrafił się naprzykrzyć. Leonel miał nadzieję, że tym razem na żadnego takiego nie trafi. Zajął więc swoje miejsce przy barze, do którego po chwili podeszła brązowowłosa kobieta, mniej więcej pod trzydziestkę, o niemalże czarnych oczach i nieco ospałym spojrzeniu. - Poproszę coś… Hm. Potrzebuję w tym momencie czegoś na osłodę. – Westchnęła ciężko, odgarniając do tyłu opadające jej na twarz włosy. Nie podała żadnych dokładniejszych informacji co do zamawianego alkoholu, najwyraźniej zdając się na pomysły młodego Fleminga. Cóż, nie było to może marzenie Fleminga, ale mężczyzna musiał przyznać, że woli się pogłowić nad drinkiem niżeli rozdzielać jakichś rwących się do siebie agresorów. Póki co w Szatańskiej Pożodze było raczej spokojnie, więc mógł sobie pozwolić na to, by trochę pokombinować. - W takim razie proponuję malinowego znikacza. To słodka nalewka z dodatkiem liści dyptamu… – Zaczął swój wywód, ale nieznajoma pokręciła głową ze zrezygnowaniem, po czym gestem dłoni wskazała mu, żeby przerwał swoje przemówienie. Coś jej ewidentnie nie pasowało, ale zanim powiedziała co, do uszu Leonela dobiegło głośne westchnięcie. - Może coś innego? Nie lubię malin. – Oznajmiła mu wreszcie, zaś sam młody Fleming zaczął rozglądać się po zaopatrzeniu barku. Sam nie pijał słodkich trunków, więc musiał sobie przypomnieć co w ogóle mają na stanie. - To polecam pani Rdestowy Miód. To gatunek miodu pitnego z rdestu ptasiego z dodatkiem tradycyjnego sfermentowanego miodu. Można by rzec: klasyk. – Postawił tym razem na coś mniej skomplikowanego, pokazując przy tym kobiecie butelkę wspomnianego trunku. Klientka przypatrzyła się jej uważnie, czytając również znajdującą się na tyle etykietę. Przez moment Leonel miał wrażenie, że będzie musiał znów szukać czegoś innego, ale okazało się, że się pomylił. Brunetka wskazała gestem dłoni, by nalać jej trunku do szklanki, co oczywiście zgodnie z jej poleceniem uczynił. - Wspaniałe, właśnie tego potrzebowałam. Bardzo panu dziękuję! – Po skosztowaniu alkoholu nagle ożywiła się i rozpromieniała, a na ladzie pozostawiła znacznie więcej galeonów niż wart był Rdestowy Miód. No nieźle, nie dość że tego dnia w pracy panowała w miarę przyjemna atmosfera, to jeszcze udało mu się zarobić dodatkowe pieniądze. Nic dziwnego, że w późnych nocnych godzinach opuszczał Szatańską Pożogę w dobrym nastroju, z delikatnym uśmiechem na ustach.
Haydn wszedł do pomieszczenia jako pierwszy. Niestety nawet dokładnie zlustrowanie pomieszczenia nie wiele dało - nigdzie nie dało się dostrzec żadnej kobiety, która przypominałaby z twarzy rudowłosą i lekko zuchwałą Alkione. Ba, samych kobiet w pomieszczeniu nie było zbyt dużo - przy jednym stoliku siedziały dwie ciemnowłose, bliźniaczo podobne kobiety pogrążone w cichej rozmowie. Przy barze drinka sączyła ponętna blondynka zapatrzona w lekko zniszczonego przez życie mężczyznę. Wśród dużej grupki mężczyzn siedziała bardzo głosna, krótkowłosa osoba, przypominająca raczej prostytutkę, a nie córę słynnego rodu. Przy jednym z bocznych stolików niemal przy samym wejściu zasiadła drobna i wyraźnie przerażona kobietka - była zupełnie sama. Czy wśród tych absolutnie nieznanych twarzy Haydn miał szansę znaleźć Alkione? W tym czasie Fire udało się zaczepić barmana. Mężczyzna od razu rozpoznał utalentowaną skrzypaczkę i powitał ją uśmiechem - wprawdzie omiótł dość dziwnym spojrzeniem opaskę na jej oku, niemniej jednak wyglądał na zadowolonego ze spotkania. - Trochę tak - odparł cicho - Ale zatrudniliśmy nową ochronę, raczej nie odważą sie tu wejść. Jak się masz, złotko? Bardzo męczyli cię w ministerstwie? Mężczyzna doskonale pamiętał o tamtej sytuacji - nie dało się ukryć, ze wjazd agentów Ministerstwa do lokalu dość mocno popsuł renomę lokalu, a także obroty. Nie dało się ukryć, że pytanie barmana mogło być lekko zaskakujące - w takich miejscach jak to nie było miejsca na sentymenty, czy martwienie się o kogoś innego. W czasie gdy Haydn i Fire robili pierwsze kroki ku dowiedzeniu się czegoś na temat Alkione
Zadania: 1. @Haydn Thomas Locke - przyjrzyj się znajdującym w pomieszczeniu kobietom. Możesz typować, która z nich to Alkyone, postaraj się jednak nie podejmować zadnych gwałtownych działań. 2. @Blaithin ''Fire'' A. Dear - przekieruj rozmowę z barmanem na temat Alkione i postaraj się wyciągnąć od niego informacje. 3. @Aleksander Cortez - podejmij działanie! Przygotuj się do walki, wejdź za pozostałą dwójką do lokalu, uciekaj lub ukryj się. Inwencja zależy od Ciebie, niemniej jednak Twoja decyzja może mieć poważne konsekwencje.
W związku z bardzo dużym poślizgiem z mojej strony (za który oczywiście bardzo mocno przepraszam) każdy z Was otrzymuje 30 galeonów! Zaznaczcie to w ekwipunku. Uwaga: proszę, żeby każda osoba zgłaszała mi swój ewentualny poślizg osobno, w miarę możliwości osobiście.
Termin: 8 czerwca, godzina 17
______________________
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Widząc jak Blaithin rozmawia z barmanem postanowił zmienić wstępne plany i ustaloną przez nich metodę działania. Rozejrzał się pośpiesznie po otaczających ich budynkach i wykonując mały rozbieg użył zdolności teleportacji by przenieść się na dach najwyższego z budynków, które to otaczały Szatańską Pożogę. By z dachu obserwować dalsze wydarzenia. Skrył się również w taki sposób aby jego z dołu nie było widać, natomiast on był w stanie w spokoju szpiegować owy pub. Jednocześnie wyciągnął kompas marzeń z kieszeni i skoncentrował się jedynie na tym że chce znaleźć ich cel poszukiwań. Kobietę którą mieli znaleźć.
Wyposażenie:Ogniste kastety, świeca mroku, różdżka, 2 eliksiry wiggenowe, kompas marzeń, nóż Larkina w formie wisiorka na szyi, 30 galeonów. Obrażenia: - Inne efekty: -
Haydn Thomas Locke
Wiek : 45
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na czole i nad górną wargą, akcent RP
Oby tylko dzieci nie narobiły im kłopotów… Nie, nie, to nie ona. Jako pierwszą, tuż po tym, jak odstawił swój parasol, zauważył tę siedzącą przy drzwiach. Wyglądała, jakby znalazła się tam przypadkiem, jakby nie wiedziała, gdzie wchodzi, a teraz bała się wyjść, bo nagle wszystkie oczy zostały skierowane na nią. Niby jeszcze poprawił marynarkę, powoli odsunął krzesło, tak by zrobić sobie przejście. W rzeczywistości kupował sobie cenne sekundy, w trakcie których mógł rozejrzeć się po sali. Zastanowił się nad tą kobietą otoczoną przez grupę wątpliwej jakości zalotników – zdecydowanie nie chciał się mieszać w ich towarzystwo. Prędzej dostałby w zęby niż z nią porozmawiał. Niedaleko jego stolika były również dwie przedstawicielki płci pięknej, którymi ewentualnie miał się zająć później. Zdecydował najpierw podejść do baru, zamówić coś, co nie sponiewiera go zbyt mocno od razu i może nawet zwrócić na siebie uwagę tej ewidentnie atrakcyjnej blondynki. Ze względu na nieobecność barmana postanowił zasiąść na wysokim, barowym stołku niedaleko zajętej własnym drinkiem kobiety.
To był zwyczajny dzień pracy w pubie. Pełniłeś swoje obowiązki i co rusz spoglądałeś na wchodzących do pubu klientów. Na palcach jednej ręki możesz policzyć ilu z nich nie zasłania twarzy. Panował tu cichy gwar, nie zapowiadało się na żadne ekscesy. Po kilkunastu ciągnących się w nieskończoność minutach, do Twoich uszu dobiegły podniesione głosy dwójki klientów - wiesz, że od dwudziestu pięciu minut siedzieli nad jednym kuflem piwa przy stoliku, tuż przy oknie. Dyskutowali w nieznanym Ci języku, jednak sądząc po gestykulacji i tonie głosu mogłeś domyślić się, że rozmowa jest stosunkowo intensywna. Szef, widząc to, kazał Ci mieć na nich oko, a sam wyszedł na zaplecze z jakimś odzianym bandażami jegomościem. Wiesz, że to ważny, stały klient więc lepiej im nie przeszkadzać. Obserwowałeś dwójkę czarodziejów i choć zachowałeś czujność, nie zdążyłeś od razu zareagować, gdy ci znienacka wyciągnęli różdżki. Jeden z nich - mężczyzna w kowbojskim kapeluszu, twarzą pokrytą brodawkami, z cygarem w ręku rzucił na swego towarzysza zaklęcie ogłuszające, które trafiło w szybę pubu i stworzyło na niej siatkę pęknięć. Drugi zaś - garbaty staruszek o skrzeczącym głosie odpowiedział zaklęciem odpychającym. Widziałeś jak Twój klient odlatuje w powietrzu i wpada z hukiem na drewniany stolik, łamiąc go w jednym miejscu. Doszło do agresywnej bójki. Reszta klientów zaczęła się zbierać, rzucali jedynie monety na ziemię i teleportowali się z hukiem, a Ty zostałeś sam z dwoma agresywnymi mężczyznami, którzy ciskali w siebie zaklęciami i rozwalali wyposażenie pubu. Wiesz, że szef nie będzie zachwycony jak i to, że masz prawo wyrzucić ich z pubu. Co robisz?
Jeśli używasz zaklęć, rzuć kostką na powodzenie. 1-3 - zaklęcie się udało, ale nie miało takiego wydźwięku, aby przerwać bójkę. Zostałeś zignorowany. Spróbuj czegoś innego.
4-6 - efekt osiągnięty, możesz opisać w dowolny sposób jak ich wyrzucasz.
Masz prawo do przerzutów za każde 10 pkt z danej dziedziny.
Kolejny dzień w pracy, podczas którego liczył na to, że wydarzy się coś ciekawego i nieoczekiwanego. To nie tak, że prosił się o kłopoty, po prostu z czasem można było się taką rutyną znudzić. Przywykł już do widoku klientów, którzy zasłaniali twarze pod kapturami szat, a tego wieczoru wcale nie było inaczej. Gdzieniegdzie słychać było niezbyt głośne rozmowy, ale nie zapowiadało się na żadne spektakularne wydarzenia, co właściwie wprawiło go w nieco ospały nastrój. Leniwie rozlewał kolejne zamawiane piwa, ledwie powstrzymując się od ziewania, kiedy nagle do jego uszu dobiegł podniesione, męskie głosy. U, czyżby jednak jego marzenia o jakiejś rozróbie się spełniły? Instynktownie spojrzał w kierunku, z którego dochodziły odgłosy i zauważył dwóch mężczyzn. Kojarzył ich, siedzieli tutaj niecałe pół godziny nad jednym piwem, przy oknie. Zastanawiał się co też się pomiędzy nimi dzieje, ale że rozmawiali w jakimś nieznanym mu języku, nie był w stanie domyślić się czego dotyczyła ich dyskusja. Po donośnych tonach i intensywnej gestykulacji czuć jednak było, że jest ona burzliwa i że prawdopodobnie nie zakończy się ona najlepiej. Wyglądało na to, że nieznajomi wzbudzili nie tylko uwagę jego, ale i szefa, który z wiadomych względów kazał mu mieć na nich oko, a sam udał się na zaplecze wraz z jakimś zabandażowanym typem. Leo nie zamierzał wnikać, a zamiast tego skoncentrował się na swoim celu. A jednak, mimo tego że był czujny, nie zdążył tak szybko zareagować. Cóż, miał też w końcu innych klientów do obsłużenia, a oczu tylko jedną parę. Nie dał rady nawet dokończyć kobiecie drinka, kiedy dysputujący wcześniej mężczyźni wyciągnęli swoje różdżki. Ten w kowbojskim kapeluszu zaatakował jako pierwszy. Chybił, a na szybie pubu pojawiła się charakterystyczna pajęczynka. Co gorsza inni ludzie odwiedzający Szatańską Pożogę jak jeden mąż zaczęli się teleportować, prawdopodobnie nie chcąc być powiązanymi z żadną bitką. Trzeba było ukrócić ten nielegalny pojedynek, toteż młody Fleming także sięgnął po swój czarodziejski patyk. - Incarcerous. – Mruknął pod nosem, pętając najpierw jednego delikwenta, potem zaś drugiego. Działał szybko, bo zdawał sobie sprawę z tego, że choćby chwila zawahania może go kosztować sporo nerwów i zdrowia. Ci dwaj wydawali się w końcu dość silnymi przeciwnikami i niewykluczone, że gdyby nie popisał się swoim refleksem, sam oberwałby jakimś zaklęciem. Na szczęście udało mu się unieruchomić walczących, i chociaż w głębi duszy miał ochotę wyrządzić im znacznie większą krzywdę, tak zdecydował się poprzestać na prostym, acz skutecznym zaklęciu pętającym. Nie chciał sobie przecież narobić żadnych problemów. Incarcerous dało mu zaś czas i przewagę, bo właściwie miał już teraz do czynienia z kompletnie bezbronnymi awanturnikami. Podszedł więc do nich kolejno i łapiąc za ściśnięte, podduszając ich liny po prostu wyrzucił przez drzwi na zbity pysk. Nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Uważał, że jak ktoś nie potrafi się zachować w pubie, to właśnie na takie traktowanie sobie zasługiwał. Pojedynki pojedynkami, on też w wielu brał udział, ale trzeba było wiedzieć, gdzie można sobie pozwolić na takie ekscesy. Leonel wrócił za bar, ale zanim wziął się za dalszą pracę, poinformował jeszcze swojego szefa o całym zajściu, jak i o swej interwencji. Jego potrzeba adrenaliny na ten wieczór została zdecydowanie zaspokojona i prawdę powiedziawszy w tym momencie miał już nadzieję na to, że bez większych niespodzianek dociągnie do końca swojej zmiany.
Kostka: 4 Wykorzystane przerzuty: 3/3 (30 z zaklęć i opcm)
Teleportacja wprawdzie uchroniła Corteza przed agresywną grupką, która przeszła dalej, jednak nic nie zmieniła w tej sytuacji - choć chłopak miał trochę lepszy pogląd na sytuację wciąż nie mógł dokładnie obserwować baru, zaś kompas, który trzymał zgodnie z jego pragnieniem wskazywał cel - ze względu na dużą odległość i niezbyt dużą precyzję jedyne co Cortez mógł wywnioskować (przynajmniej z tej odległości) to fakt, że kobieta znajduje się w barze, co przecież wszyscy już wiedzieli. W tym czasie sytuacja u Haydna nabierała rozpędu - nie zdążył jeszcze dobrze usiąść, a piękna blondynka już lekko przysunęła się w jego stronę mierząc go zalotnym spojrzeniem. Wszystko wskazywało na to, że nie była to jedna z córek Moersa, jednak znajomość z nią mogła okazać się cenniejsze niż wskazywały na to pozory. - Cześć przystojniaku - rzuciła kobieta lekko ochrypłym, wręcz odrzucającym głosem, który niespecjalnie pasował do jej przyciągającej aparycji - Jestem Thelma. Znam tu wszystkich, a ciebie nigdy nie widziałam... jakieś interesy? Zadania: 1. @Haydn Thomas Locke - pociągnij rozmowę z kobietą w celu odnalezienia wskazówek lub szukaj dalej. 2. @Blaithin ''Fire'' A. Dear - kontynuuj zadanie z poprzedniego posta 3. @Aleksander Cortez - możesz obserwować sytuację dalej, z bezpiecznej pozycji, wtedy jednak niespecjalnie przysłużysz się misji. Zastanów się jakie działania mógłbyś podjąć i wprowadź to w życie, aby Haydn nie musiał pracować sam. W związku z bardzo dużym poślizgiem z mojej strony aby kontynuować event płynnie i bez blokowania Waszych postaci, zakładam wprowadzenie wszelkich konsekwencji fabularnych w sposób logiczny, tak aby nie burzyć Waszych obecnych fabuł - wiąże się to również z rezygnacją z najcięższych konsekwencji. @Blaithin ''Fire'' A. Dear - jeśli nie napiszesz posta na tym etapie zostaniesz wyeliminowana z eventu.
Termin: 17 lipca, godzina 17
______________________
Haydn Thomas Locke
Wiek : 45
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na czole i nad górną wargą, akcent RP
Kobieta bardzo ułatwiła mu zadanie. Nie musiał zagadywać jej jako pierwszy. Szczególnie, że nawet jeśli nie stracił jeszcze całkowicie swojego niewątpliwego uroku, to od bardzo długiego czasu nie był na żadnej randce, już nie mówiąc o próbie zagadania i zainteresowania sobą płci przeciwnej. Saoirse była w zasadzie od zawsze, potem długo długo nikt, potem Azalia. Azalia. Przemknęła mu przez myśli. Pojawiała się wręcz dosyć często. Było mu strasznie przykro, że tak potoczyły się te sprawy. Gdyby mógł cofnąć czas, to nie uległby Saoirse. Ale może tak było lepiej. Był dla niej za stary. Zmarnowałaby sobie przy nim życie. - Charles - przedstawił się drugim imieniem swojego zmarłego przed laty ojca, nie chcąc ryzykować podając prawdziwe nazwisko - Nie byłem tu wcześniej, nieciekawa okolica. I pogoda paskudna, ale to akurat mnie nie dziwi. Szukam kobiety, z którą miałem robić biznes, sęk w tym, że nie mam pojęcia jak wygląda. Może jeszcze nie przyszła - po krótkim small talku przeszedł do rzeczy, choć nie zdradził zbyt wielu szczegółów. W tego typu miejscu raczej było oczywistym, że sprawy, które załatwiał, nie należały do czystych i legalnych. Mogła się domyślić. Żywił nadzieje, że Thelma cokolwiek mu podpowie.
Trudno powiedzieć co odwiodło Fire od dalszego uczestnictwa w misji, niemniej jednak Haydn i Aleksander zostali sami, co może na tym etapie nie było jeszcze specjalną przeszkodą, mogło jednak okazać się zgubne podczas penetrowania skarbca Moersa. W czasie gdy Cortez trzymał się z dala od centrum zdarzeń, Locke korzystał z okazji zagadując piękną niewiastę. Kobieta słysząc jego imię uśmiechnęła się lekko. W tym samym czasie na miejsce wrócił barman. - Piękne imię - odparła kobieta lekko unosząc brwi, jakby z niedowierzaniem - Ale wolałabym usłyszeć twoje prawdziwe. Jak miałabym ci pomóc w odnalezieniu znajomej, skoro już na początku znajomości mnie okłamujesz? Bez wątpienia mężczyzna musiał poczuć się zaskoczony. Jak to się stało, że kobieta wiedziała, że ją okłamał? Czy powiedzenie jej prawdy nie wiązałoby się ze zbyt wielkim ryzykiem? Zadania: 1. @Haydn Thomas Locke - pociągnij rozmowę lub podejmij inne działania pozwalające Ci namierzyć Alkyone. 2. @Aleksander Cortez - kontynuuj zadanie z poprzedniego posta @Blaithin ''Fire'' A. Dear odpadasz z eventu i zgodnie z jego zasadami tracisz z konta połowę galeonów, możesz również spodziewać się innych konsekwencji fabularnych ze strony ludzi Gainsborougha. @Aleksander Cortez - otrzymujesz jeszcze jedną szansę, jeśli nie napiszesz posta w tym etapie odpadniesz z eventu.
Termin:29 lipca przedłużone do 4 sierpnia, godzina 23:59
Praca, praca, praca… wiadomo, nieraz bywały dni lepsze, nieraz gorsze, choć na pewno do swych obowiązków podchodziło się ze znacznie mniejszym entuzjazmem na kilka dni przed planowanym urlopem. Leonel miał ich jeszcze aż nadto, bo poza robotą za barem poszukiwał już odpowiedniego lokalu pod swoją inwestycję. Nic więc dziwnego, że przyszedł do Szatańskiej Pożogi podminowany, jedną nogą będąc już w zupełnie innym miejscu, najlepiej na hamaku ze szklankę Ognistej whisky. A jednak znalazł się w końcu w zatęchłym pomieszczeniu i jak się okazało, został oddelegowany do przyjęcia dostawy na zaplecze. Facet podjechał na tył budynku jakimś starym gruchotem i szczęście w nieszczęściu, że chociaż zdecydował się pomóc mu z rozładunkiem. Wraz z Carlem przenosili kolejne pudła do środka, kiedy w którymś momencie Flemingowi jedno z nich wydało się zbyt lekkie. Otworzył więc kartonowe wieko, z niechęcią stwierdzając, że brakuje dwóch butelczyn alkoholu. Spojrzał wymownie na dostawcę, ale ten zdawał się nie rozumieć, co Leo ma na myśli. - Płaciliśmy łącznie za dwieście sztuk. Co to jest? – Mruknął więc po dłuższej chwili milczenia, wskazując mężczyźnie na nie do końca zapełniony asortyment. Carl wniósł w tym czasie ostatni tekturowy pojemnik, w którym pracownik Szatańskiej Pożogi nie zarejestrował braków. Wyglądało więc na to, że obecnie na zapleczu znajdowało się sto dziewięćdziesiąt osiem butelek wysokoprocentowego trunku. - Nie wiem, ja za to nie odpowiadam. – Usłyszał zaraz odpowiedź, która jak łatwo się domyślić, nie była dla Flemina satysfakcjonująca. Od razu złapał faceta za poły kurtki i pchnął nim jak kukłą o ścianę. Jedną z nich nadal przytrzymywał jego ubranie, zaś drugą wyciągnął otwartą, czekając na zapłatę. - Za dwie to będzie czterdzieści galeonów. Mam gdzieś kto za odpowiada. Płaciliśmy za dwieście, możesz się rozliczać ze swoim szefem. – Syknął niczym wąż. – Ze mną nie chcesz. – Dodał zaraz, starając się w ten sposób przekazać krnąbrnemu jegomościowi, żeby sobie z nim nie pogrywał. Cóż, miał do czynienia jedynie z jakimś nisko postawionym popychadłem, które najwyraźniej nie chciało ryzykować zdrowiem dla paru złotych monet. Po chwili dostał należne galeony, a że nie miał do nieznajomego żadnych osobistych pretensji, puścił go, gestem dłoni wskazując jedynie, żeby opuścił lokal. Może i było to oschłe, nieprzyjemne z jego strony zachowanie, ale wiedział, że w biznesach nie można sobie pozwolić na jakąkolwiek uległość. Jak komuś się udawało oszukać razem, oszukiwał i następny. Wolał więc sprawę postawić jasno, i dzięki temu odebrał całą dostawę. Po tym mógł powrócić za bar, gdzie już do końca pracy zajął się żmudnym polewaniem klientom piw i drinków. No ale póki nie otworzył własnej działalności, musiał sobie zapracować na wypłatę.
zt.
Haydn Thomas Locke
Wiek : 45
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na czole i nad górną wargą, akcent RP
Wydawało mu się, że mimo wszystko to on będzie rozdawał karty. Jeśli trafił na legilimentkę, w dodatku taką, która mogłaby im wszystkim zaszkodzić, to może lepiej uciekać stamtąd, spakować walizki i wyjechać na drugi koniec świata. Znajomości z Kolumbii mogłyby się przydać. - Czytasz w myślach? Fascynujące. Nie przeraża cię ten natłok informacji? - odbiegł od tematu, zwyczajnie grając na czas. Wciąż się zastanawiał, czy powinien zdradzić jej swoją prawdziwą tożsamość. W międzyczasie pojawił się barman, który też był świetną opcją na odwrócenie uwagi. Haydn zaproponował kobiecie drinka, po czym zapytał dlaczego dokonała takiego a nie innego wyboru. Z tyłu głowy cały czas kołatały mu się myśli dotyczące legilimencji i tego, jak bardzo żałował, że nie posiadał podobnych umiejętności. Legilimencja i oklumencja w jego fachu byłyby bardzo przydatne. A może kłamała? Może miał doczynienia z samą Alkyone, która zwyczajnie go rozpoznała i teraz robił z siebie idiotę? - Haydn. To moje imię.
Na pytanie o legilimencję kobieta niespodziewanie roześmiała się - nie zimno jakby coś knuła, lecz ciepło i serdecznie, co mogło być dla Haydna szczególnie zaskakujące. - Nie czytam w myślach - rzuciła Thelma mimo wszystko uśmiechając się do Haydna zalotnie. Co chodziło jej po głowie? Widać było, że również grała na czas, nie chcąc odkryć wszystkich swoich kart. Z wielką chęcią przyjęła trunek i wybrała ognistą whisky, a następnie sącząc alkohol spojrzała mężczyźnie w oczy. - To była stara sztuczka - zaczęła ledwie słyszalnym głosem - Podejrzewasz, że ktoś może kłamać, więc trochę na ślepo zarzucasz mu kłamstwo. Jeśli nie trafisz wychodzisz na dziwaka, jeśli trafisz biorą Cię za legilimentę i zaczynają się bać. To, że kobieta zdradziła ci swoją sztuczkę było co najmniej zaskakujące i lekko podejrzane. Wyglądało jednak na to, że sama zdecydowała się wyjaśnić ci tę sytuację. - Słuchaj Haydn... - zaczęła - Naprawdę przypadłeś mi do gustu. Jesteś trochę naiwny, ale chętnie ci pomogę. Powiedz mi, kogo szukasz? Zgodnie z zasadami eventu @Aleksander Cortez odpada i traci połowę galeonów - fabularnie zakładamy rezygnację, która może nieść za sobą konsekwencje w przyszłych fabułach. Tymczasem @Haydn Thomas Locke kontynuuje rozmowę - Thelma jest niezwykle sprytną kobietą i chociaż pewnie nie do końca można jej ufać to jej pomoc może okazać się nieoceniona. Fakt, że wpadłeś jej w oko znacznie ułatwia sprawę. Czas na posta do 8 sierpnia, godzina 19
______________________
Haydn Thomas Locke
Wiek : 45
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na czole i nad górną wargą, akcent RP
Trochę się zbłaźnił przed nową znajomą. W pracy był takim profesjonalistą, a to czym się zajmował wymagało od mężczyzny ogromu spokoju, opanowania, przyjmowania wszystkiego na zimno, kalkulacji i przede wszystkim dyskrecji. Dał się podejść jak niedoświadczony dzieciak i wręcz się tym zawstydził. Gdyby chociaż coś wypił, to mógłby usprawiedliwiać się działaniem alkoholu. Zrzucił w myślach winę na niezaprzeczalnie atrakcyjną aparycję swojej rozmówczyni. Ale czy powinien jej zaufać i zdradzić kogo szukał? - Kojarzysz może nazwisko Moers? - zaczął łagodnie, nie rzucając od razu imieniem kobiety, którą miał nadzieję znaleźć w tym paskudnym pubie, w dodatku upewniając się, że barman zajął się wycieraniem wątpliwej jakości (i czystości) szklanek, a reszta siedzącej przy blacie klienteli zainteresowana była tylko alkoholową zawartością swoich kieliszków - Szukam jego córki. Mam do niej interes. Podobno często tu przebywa.
Po usłyszeniu nazwiska Moers kobieta wzdrygnęła się i syknęła: - Ciszej. Pośpiesznie chlusnąwszy whisky ze szklanki Thelma wstała i pociągnęła Haydna za rękę. Nawet jeśli nie chciał za nią iść i totalnie jej nie ufał (co zresztą nie było szczególnie dziwne) to w jej ruchach i działaniach było coś czemu trudno było się oprzeć. Kobieta pośpiesznie zaciągnęła go do jednego z pokoików znajdujących się na tyłach baru, a następnie rzuciła na jego ściany Mufliato. - Jesteś zbyt nierozgarnięty na wtyczkę Moersów, więc jestem gotowa postawić sto galeonów, że przysłał Cię Gainsborough. Jeszcze jedno słowo przy barze, a oboje mogliśmy zginąć - wyszeptała siadając na łóżku. Zachęciła go gestem, żeby usiadł przy niej. - Jeśli myślisz, że Alkyone powie ci gdzie jest skarbiec starego to grubo się mylisz. Ta suka prędzej zdechnie niż piśnie chociaż słówko - powiedziała w końcu - Masz do wyboru: aby ją zarżnąć albo poszukać innej osoby, która ci powie. Zadanie: Słuchaj i pytaj! Termin:18.08, godzina 23
Prawda, wypowiedzenie tego nazwiska, nawet szeptem, w tak paskudnym miejscu, mogło kosztować ich życie. Mógł wyciągnąć kawałek kartki czy chociaż serwetkę (choć nie liczyłby na serwetki w tego rodzaju spelunie) i napisać o co chodziło. Haydn był wyjątkowo nieostrożny, zupełnie nieprofesjonalny. Może to z powodu Blaithin i tego drugiego dzieciaka, którzy mieli mu towarzyszyć, a może uroda i wdzięk jego rozmówczyni odebrały mu rozum. - Jest tutaj? - dopytał, przyglądając się kobiecie siedzącej na, jak mu się wydawało, niezbyt wygodnym łóżku. Nie skorzystał z jej propozycji zajęcia miejsca obok. Zamiast tego założy ręce na piersi i oparł się ramieniem o ścianę, stojąc na straży przy drzwiach. - Wiem, że dobrze się kamufluje. Sam kiedyś widziałem, bardzo dawno temu, jak zmieniała wygląd - wrócił na moment pamięcią do czasów szkolnych, ale szybko wrócił do rzeczywistości - Rozumiem, że ty nic nie wiesz na ten temat. A wiesz kto wie albo komu rozwiąże się język za kilka złotych monet?
- Oczywiście, że jest - odparła Thelma patrząc na Haydna z politowaniem - Już wie, że ludzie Gainsborougha jej szukają i tylko czeka na głupca, który będzie próbował wyciągnąć od niej informację. Gdybyś nie był ze mną, za pewne wygadałbyś się komukolwiek i byłbyś już martwy albo przynajmniej bliski śmierci. Zmierzyła go zaskoczonym spojrzeniem. - Czyli naprawdę ją znasz? - zapytała lekko zaskoczona, jakby przez moment powątpiewając czy powinna ciągnąć tę rozmowę i czy mogła mu zaufać. Na moment zamilkła patrząc w oczy Haydna głębokim, oceniającym spojrzeniem. Po dłuższej chwili, trudno powiedzieć czemu, zdecydowała się mówić dalej. - Kto powiedział, że nic nie wiem - uśmiechnęła się tajemniczo - Wiem naprawdę dużo i mogę ci pomóc. Pytanie tylko czy jesteś gotów ryzykować życie dla paru złotych monet od Gainsborougha.Ze względu na długie przeciągnięcie terminu otrzymujesz 20 galeonów! Dopisz je do ekwipunku! Zadanie: Słuchaj i pytaj! Termin:28.08, godzina 23 @Haydn Thomas Locke
______________________
Haydn Thomas Locke
Wiek : 45
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizny na czole i nad górną wargą, akcent RP
- Kilku? Ponoć oferuje naprawdę sporą sumę. Zresztą, nie chodzi mi tylko o pieniądze - otworzył jeszcze usta, tak jakby chciał coś dodać, ale szybko je przymknął, widocznie zmieniając zdanie. Już i tak wiele zdradził, totalnie nieostrożnie. Pewność siebie, której szczątki jeszcze chwilę wcześniej trzymały się dzielnie, wydawała się odpłynąć całkowicie. Chciał powiedzieć Thelmie o dzieciakach, którzy mieli z nim współpracować, a którzy najpewniej już się stamtąd zmyli. Nie winił ich. Sam powiedział, że jeśli poczują zagrożenie, to żeby uciekali. Chłopak był mu obojętny, ale Blaitihin… zbliżyli się nieco przez czas, kiedy pracowała w jego antykwariacie. Haydn wyjął z kieszeni kilka złotych monet i położył je na niewielkiej szafce nocnej, stojącej przy łóżku. - Zapłacę ci za informacje. Dwadzieścia galeonów to chyba odpowiednia kwota. Jeśli zdecydujesz się mi pomóc, podzielimy się zyskiem. Tylko szybko, zależy mi na czasie. Nowa znajoma mogła więcej niż pomóc. Co więcej, w razie zagrożenia mógłby ją wystawić i ratować własny tyłek. Tak miał zamiar zrobić z Aleksandrem, ale mimo że Haydn jeszcze nie mógł tego wiedzieć, to czuł, że Cortez zwiał.