Nielegalny – niezlecony przez nauczyciela – pobyt tutaj może być karany szlabanem i minusowymi punktami dla Domu (automatycznie wyrażasz w tym temacie zgodę na ingerencję Mistrza Gry).
Pewną część lasu porastają same drzewa iglaste, jednak aby się do nich dostać trzeba wędrować przynajmniej godzinę wśród wysokich krzaków i połamanych gałęzi. Stąd gajowy Hogwartu przynosi drzewka, które w zamku stają się choinkami. Ziemia w tym miejscu nierzadko bywa wilgotna od posoki - aktywność zwierząt w tym miejscu jest wysoka.
Pogoda naprawdę zachęcała tego dnia do spacerów po szkolnych błoniach. Mimo lekkiego chłodu przyjemny, wiosenny klimat działał na zmysły młodej krukonki, która podziwiała cuda marcowej przyrody. Gdy tylko na dłuższą chwilę zawiesiła wzrok w odmętach zakazanego lasu, który dziś wydawał się jakiś spokojniejszy, wręcz przyjazny, szczególnie, gdy wokół Ciebie zaczęły przelatywać kolorowe motyle zachęcające do podążenia za nimi. Czy zdecydowałaś się iść ich śladem pozostawało Twoją decyzją. Kątem oka mogłaś jednak dostrzec tajemniczy srebrzysty błysk, który równie nęcił oko co wielobarwne latające stadko. Czy Zoe była na tyle dzielna, by zbadać tajemniczy błysk na zachód, czy raczej podąży za kolorowymi motylami w zupełnie przeciwnym kierunku?
// Uwzględnij proszę w swoim poście jak jesteś ubrana i co masz przy sobie, a także swoje cechy eventowe.
Buziaki przesyłaj do Maximiliana Felixa Solberga, który prowadzi tę sesję
______________________
Zoe Brandon
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : dużo gada, nie zawsze z sensem; pachnie konwaliowymi perfumami
cechy: magik żywiołów (ziemia), powab wili (ręka do zwierząt), świetne zewnętrzne oko (empatia); dwie lewe różdżki (zaklęcia), połamany gumochłon, wiecznie struty
Jej spacer trwał już na tyle długo, że przemknęło jej przez myśl, że może czas już wracać i spróbować jednak załapać się na końcówkę obiadu zanim chcąc nie chcąc będzie musiała zasiąść nad stosem zadań domowych i wypracowań; ale zanim zdążyła zdecydować, że zawraca, ni stąd, ni zowąd spełniło się jej życzenie - i spotkała motyla. Czy raczej całą chmarę, i to nie jakichś byle jakich bielinków kapustników tylko pięknych, wielokolorowych, z całą pewnością magicznych motyli. Wydała z siebie pełne podekscytowania "łaaaaaaaaał" i odruchowo rozejrzała się dookoła, jakby chciała sprawdzić, czy przypadkiem obok niej nie zmaterializował się nagle ktoś, komu mogłaby wyrazić na głos swój bezbrzeżny zachwyt. Niestety, była samiuteńka jak palec, a jedyne co dostrzegła w oddali, to tajemnicze migotanie. Zmrużyła oczy, próbując dojrzeć co to za sreberko, ale nie skupiała na nim swojej uwagi zbyt długo - nigdy nie była szczególnie łasa na błyskotki. Za to te motyle...! Frunęły niespiesznie, ale zdążyły się już oddalić na tyle, że lada moment mogły zniknąć wśród zarośli - a Zosia bardzo nie chciała stracić ich z oczu. Gdyby tylko miała przy sobie jakiś aparat, zrobiłaby im piękne zdjęcie na pamiątkę; niestety, w przewieszonej przez ramię płóciennej torbie miała tylko różdżkę, parę podręczników i notatek i błąkające się luzem frotki do włosów. No trudno, będzie musiała zapisać sobie ten obraz w pamięci - dlatego szła za stadem motylków jak zahipnotyzowana, zupełnie się nie przejmując, że może w coraz gęstszych zaroślach zniszczyć szkolny mundurek, który miała na sobie. Ani tym, że coś w lesie mogło ją zeżreć żywcem.
Jednak krukonka nie mogła oprzeć się cudom barwnej chmary i poszła za motylami, które zdawały się wręcz zapraszać ją do wspólnej zabawy. Czy była to dobra decyzja? Cóż, wejście w odmęty Zakazanego Lasu nigdy nie brzmiały jak coś rozsądnego, o czym uczniowie nie raz mieli już okazję się przekonać, gdy wychodzili stąd ranni, czy wręcz na noszach. Na szczęście ostatnimi latami nikogo nie wynosili w czarnym worku i miejmy nadzieję, że Zoe nie będzie wyjątkiem od tej reguły. Mijałaś kolejne gęstwiny, gdy nagle las przestał być dla Ciebie już taki przyjemny. Zobaczyłaś coś, co z daleka wyglądało jak wyjątkowo wielki motyl, który szybko przeleciał obok Ciebie, ale widocznie nie był ziomeczkiem reszty chmary, bo ta jakby nagle rozpierzchła się na boki w popłochu, a Ty zostałaś sama z mutantem. Ale, czy na pewno był to mutant?
Kostki:
Rzuć k6, by zobaczyć, co Ci się przytrafiło:
1-2 Nagły świst i bliskość istoty sprawiła, że straciłaś równowagę i upadłaś w coś śliskiego i nieprzyjemnego.
3-4 Trochę Cię zachwiało i musiałaś oprzeć się o najbliższy krzaczek, czy drzewo, ale poza tym miałaś okazję przyjrzeć się istocie.
5-6 Pfff, takie coś miałoby wytrącić Cię z równowagi? Nigdy! Twoje cechy eventowe i stabilność gruntu pozwalają na rozpoznanie magicznej istoty.
Jeśli wyrzuciłaś 3+ na k6, dorzuć k100 na rozpoznanie zwierzęcia. Jeśli miałaś 5 lub 6 z k6 dodaj sobie +20 do wyniku:
<35 No duży motyl, a co innego?
36-70 Coś tam kojarzysz, że mówili o tym na ONMS, ale nie potrafisz przypomnieć sobie, jak dokładnie te stworzenia się zachowują
71> Banał! Nikt Cię tu nie zagnie. Dokładnie wiesz z czym masz do czynienia, ale pytanie, czy sobie z tym poradzisz?
______________________
Zoe Brandon
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : dużo gada, nie zawsze z sensem; pachnie konwaliowymi perfumami
Pogoń za motylkami była równie relaksująca, co spacer po błoniach... a przynajmniej do czasu. Nie miała pojęcia, w którym dokładnie momencie przekroczyła granicę sympatycznej leśnej polanki i znalazła się w znacznie mniej przyjemnych krzakach, na widok których doszła do wniosku, że chyba czas pożegnać się z nowymi przyjaciółmi i skończyć wycieczkę - zanim jednak zdążyła rozkminić, z której strony przyszła i jak powinna wrócić, na horyzoncie pojawił się jeszcze jeden motyl, który nie tylko był dużo większy od reszty, ale chyba do tego był jakimś typem spod ciemnej motylej gwiazdy, bo jego nadejście przepłoszyło resztę ekipy. Kiedy potężne skrzydło znalazło się tuż obok Zosi, przelatując złowieszczo bardzo blisko niej, z wrażenia straciła równowagę i byłaby upadła i rozwaliła sobie ten głupi ryj - całe szczęście, oparła się o jakiś pieniek i jedyną stratą jaką poniosła był stłuczony łokieć. Zaczaiła się za gałęzią, żeby przyjrzeć się stworzeniu - wiedziała, co to, oczywiście że wiedziała, k i e d y ś na pewno, kojarzyła że uczyli się o nich na którejś z lekcji. Ale której? Kiedy? Co to był za jegomość? Czy mógł ją zeżreć? Czy żeby go nie sprowokować, powinna zastygnąć w bezruchu czy może lepiej oddalić się w podskokach? Tego nie wiedziała. Bo pamięć miała generalnie dobrą, ale krótką; nic dziwnego, skoro po głowie wciąż błądziło jej tyle najróżniejszych bezsensownych, abstrakcyjnych myśli. Nie pozostało jej więc nic innego, jak poczekać z nadzieją, że mutant nie będzie nią zainteresowany i poleci siać terror gdzie indziej.
Uważanie na lekcjach zdecydowanie mogło się teraz krukonce przydać. Nie tylko kwestii rozpoznania istoty, którą było pikujące licho, ale też jeśli chodziło o otaczające ją roślinki. A konkretnie jedną, tę o którą jej dłoń się oparła wywołując obudzenie się spokojnego krzewu ze stagnacji. Nie był to najlepszy pomysł, bo oto Zoe mogła poczuć się niczym w Biblijnej powieści, kiedy to roślina nagle stanęła w płomieniach. Niestety (a może i stety) żaden mistyczny głos nie odezwał się wskazując jej drogę życia, a zamiast tego ogień wytworzył prawdziwe zagrożenie w kwestii oparzeń i konsekwencji dla całego lasu. W dodatku płomienie wystraszyły pikujące licho, które przyjęło tryb bojowy, zwijając się w charakterystyczną kuleczkę. Przed Tobą kilka ważnych decyzji, które mogą mieć wpływ na to, w jakim stanie wyjdziesz (i czy w ogóle wyjdziesz) z tych gęstwin).
Kostki:
Na samiutkim początku rzucasz literką. Samogłoska oznacza, że element Twojej garderoby zaplątał się w płonący krzak. Ze względu na "połamanego gumochłona" do wyniku dodajesz 1 (jeśli wylosowałaś "A" to wynik masz "B" itp. itd.
Jeśli wylosowałaś zaczepienie ubrania o krzak rzucasz k6 by sprawdzić, jak radzisz sobie z tym problemem.
1,3 - Nic większego się nie stało. W czas uwolniłaś się od krzaka i możesz zająć się opanowywaniem sytuacji.
2,6 - To, że zahaczyłaś się o krzak poczułaś dopiero, gdy nienaturalne ciepło Cię owładnęło. Doznajesz niewielkich poparzeń, ale trochę zimnej wody i nie będzie po tym śladu.
4,5 - No cóż, to nie jest Twój szczęśliwy dzień. Możliwe, że za późno zorientowałaś się w sytuacji, a może nie mogłaś uwolnić mundurka z zaczepienia, ale doznałaś naprawdę poważnych poparzeń. Wylosuj, jaką część ciała Ci poszkodowało. Jeśli trafiłaś 5 losujesz dwie części ciała!
Następnie rzucasz k100 na pikujące licho.
<25 Pech Cię dziś nie opuszcza. Istota na widok ognia spanikowała i bezmyślnie zaczęła Cię atakować.
26-50 - Pikujące licho co prawda wije się bez ładu i składu, ale nie stanowi dla Ciebie aż takiego zagrożenia. Możliwe, że raz czy dwa oberwałaś, ale nic więcej.
51-80 - Istota w panice zaatakowała na oślep i wleciała prosto w płomienie. Średni obiad, ale z braku laku, możesz się skusić :D
81+ - Licho nie straciło głowy w tej sytuacji i po chwili wróciło do swojej normalnej postaci uciekając gdzie pieprz rośnie.
Ze względu na powab wili możesz przerzucić 1 raz kostkę k100. Obowiązuje Cię drugi rzut!
______________________
Zoe Brandon
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : dużo gada, nie zawsze z sensem; pachnie konwaliowymi perfumami
Zaaferowana latającym stworem, nie zwróciła kompletnie uwagi na otaczające ją krzaczki - a nawet gdyby podczas upadku zdążyła się zorientować, jaka roślina znajduje się obok niej, i tak byłoby za późno, żeby uniknąć styczności z nią. Wbijała wzrok w towarzysza, zastanawiając się intensywnie nad ukrytą w zakamarkach pamięci wiedzą, kiedy nagle tuż pod jej dłonią buchnęły płomienie. Podskoczyła jak oparzona, choć poparzyć się na szczęście nie zdążyła i całkiem zgrabnie, jak na nią, wyplątała się z krzaka, wychodząc z tego wypadku bez szwanku. Jednym susem znalazła się we względnie bezpiecznej odległości - za to znacznie bliżej motylopodobnego zwierzęcia, które udało jej się zidentyfikować w momencie w którym dostrzegła, że motyl zmienił się w bojową kulkę. Pikujące licho? To odporne na zaklęcia, żywiące się mózgami licho? No, nic dziwnego że ładne kolorowe motyle odleciały na jego widok w takim popłochu. Miała ochotę zrobić to samo, kiedy uświadomiła sobie poziom zagrożenia, ale najwyraźniej licho spanikowało równie mocno co ona i postanowiło zaatakować. Całe szczęście, że nie Zoe, a krzew gorejący. A ponieważ było lichem, a nie Mojżeszem, to niewiele z niego zostało po tym incydencie i, szczerze mówiąc, to trochę (bardzo) Zosi ulżyło, że los zdjął z jej barków odpowiedzialność za unieszkodliwienie stworzenia, bo doskonale wiedziała, że sama nie byłaby w stanie nawet podjąć walki, gdyby została zaatakowana. Kiedy upewniła się, że licho zostało doszczętnie zgrillowane, wychyliła się zza gałęzi i podjęła niemrawą próbę ugaszenia krzaka, bo spanikowała, że ogień może się rozprzestrzenić na cały las i CO WTEDY. Nie dość, że spłonie ona, to jeszcze wszyscy mieszkańcy lasu, a zamek otoczą smętne zgliszcza i nikt już nie będzie chciał spacerować po błoniach. - A-a-aquamenti.
Schowanie się za krzakami wydawało się być logiczną opcją. A przynajmniej na to wyglądało, gdy licho skwierczało sobie spokojnie w ogniu, nie zagrażając już dziewczynie, że pożre jej mózg, bo atak na gorejący krzew zdawał się tylko podburzyć mocniej pana krzaka, który buchnął jeszcze większym płomieniem, przenosząc żywioł na swoich sąsiadów. Zoe mogła zauważyć, że ziemia w znacznej odległości wydaje się być wysuszona i spopielona, co raczej nie wróżyło niczego dobrego i wskazywało na to, że podobne incydenty nie są tu niczym nowym. Bijący gorąc coraz bardziej otaczał ciało dziewczyny, gdy kolejne krzewy zaczęły zajmować się ogniem. Aquamenti wydaje się dobrym sposobem, ale raczej nie wystarczająco mocnym, by spacyfikować tak wielki obszar zajęty płomieniami. W dodatku zza drzew zaczęło być słychać szmery i poruszenie, a krukonka mogła dostrzec uciekające przed żywiołem zwierzęta, które nie oglądały się na nikogo i na nic, próbując znaleźć bezpieczną kryjówkę i ochronić własne życie.
Kostki:
Najpierw rzucasz k6 na ilość palących się krzewów.
Następnie rzuć proszę na każdy krzew k100, by zobaczyć jak mocno płonie. Wynik powyżej 80 to pożar, którego nie jesteś w stanie sama ugasić. A na pewno nie przy pomocy aquamenti.
Za każdy wynik powyżej 50 dorzuć k6. Wynik nieparzysty oznacza poparzenie, w miejscu które wylosujesz.
Na końcu rzuć k100 na wydarzenie związane ze zwierzętami:
<30 Nic wielkiego się nie dzieje. No oczywiście poza pożarem, który pali Twoją skórę. Zwierzęta mają ciekawsze sprawy na głowie niż interesowanie się intruzem w lesie.
31-60 Zwierzęta lawirują między Tobą, próbując uciec jak najdalej. Nie dzieje Ci się nic poważnego, ale wpadasz na kilka rozpędzonych ciał i żądeł, które będą wymagały spojrzenia pielęgniarskim okiem.
61-90 Jesteś na tyle rozkojarzona/ zajęta ogniem, że kompletnie nie patrzysz gdzie co i jak. Wpadasz co chwila na jakieś istoty, które na pewno nie zostawią Cię w tym wypadku w spokoju
91+ Panika nie jest niczyim sprzymierzeńcem, a gdy dodasz do tego intruza w swoim domu, możesz być pewna, że nie skończy się to dobrze. Jedna z istot wzięła Cię za umyślnego podpalacza i nie spocznie póki nie upewni się, że dostaniesz odpowiednią karę.
Cecha powab wili upoważnia Cię do przerzutu ostatniej kostki. Obowiązuje Cię ostatni wynik. Cecha połamany gumochłon sprawia, że do każdej kostki nieparzystej na poparzenia dodajesz jedno poparzenie.
______________________
Zoe Brandon
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : dużo gada, nie zawsze z sensem; pachnie konwaliowymi perfumami
Nie udało jej się w porę opanować płonącego krzaka, który najwyraźniej był bardzo koleżeński i postanowił podzielić się odrobiną żaru z rosnącymi obok kolegami, zupełnie niewzruszony jej nędzną próbą wyczarowania wody. Jedynym wyjściem było próbowanie dalej, żeby zabopiec dalszemu rozprzestrzenianiu się ognia; zacisnęła palce na różdżce, spróbowała się mocniej skupić i tym razem była w stanie ugasić większość płonących dookoła krzaków - pewnie dlatego, że nie paliły się zbyt intensywnie. Oprócz jednego. Starała się podejść bliżej, z nadzieją że wtedy jakoś lepiej dosięgnie zajętych ogniem gałęzi, bo strumieniowi wody wypływającemu z jej różdżki daleko było do węża strażackiego; jakim cudem się przy tym nie poparzyła, tego nie wiedziała, ale najwyraźniej jeszcze czuwały nad nią jakieś resztki Opatrzności. A przynajmniej do czasu, kiedy z zarośli zaczęły wybiegać spłoszone pożarem zwierzęta. Zoe zupełnie straciła głowę i sama już nie wiedziała, czy ma uciekać razem z nimi, żeby uniknąć staranowania, czy jeszcze próbować walczyć z ogniem żeby nikt poza tym paskudnym lichem nie spłonął. W lesie zapanował straszny chaos, wpadła pod nogi kilku rozsierdzonym stworzeniom, pewnie przy okazji kilka innych polała wodą, nadal próbując coś zaradzić na ogień, chociaż miała wrażenie że idzie jej coraz gorzej.
Ogień nie szalał jeszcze w najlepsze, ale sytuacja nie wyglądała wcale dobrze. Płomienie roznosiły się coraz mocniej, a lokalna fauna przestraszona szukała schronienia przed żywiołem. Woda nieco pomogła, ale Zoe nie była w stanie całkowicie poradzić sobie z tym problemem. W dodatku wpadło na Ciebie kilka uciekających istot, które średnio interesowało, że coś stoi im na drodze. Krukonka powinna w końcu uciekać, a nie stać wśród ognia i patrzeć się jak niuchacz na błyskotki. Płomienie rozchodziły się więc dalej, powodując coraz większy chaos i sprawiając, że sytuacja robiła się jeszcze mniej przyjemna. Zoe prawdopodobnie powinna zwrócić się do kogoś o pomoc, ale widać krukonka chciała samodzielnie uratować leśne zakamarki. Musiała się więc liczyć ze związanymi z tym konsekwencjami.
Kostki:
Uciekające w popłochu istoty powpadały na Ciebie i zdecydowanie im się to nie spodobało. Choć większość uciekła, niektóre postanowiły walczyć z intruzem, który stanął im na drodze.
Rzuć literką:
A,B - Kilka siniaków, obdarte ubrania i utracona duma nic strasznego!
C,D - Cóż, nie ma tak lekko. Zwierzę, które na Ciebie wpadło było dość solidne, a do tego przywaliło Ci porządnie z kopyta. Słyszysz trzask pękanej kości. Zapraszam zdecydować, która Ci poszła. Jeśli wylosujesz D dwie kości idą do naprawy
E,F - Kilka siniaków to nic w porównaniu z tym, że stratował Cię kulejący jednorożec, który niestety nie miał najlepszej równowagi i przygniótł Cię swoim ciałem. Jesteś przygnieciona, bo zwierz nie może wstać.
G,H - Czujesz ostry ból w lędźwiach i widzisz na ziemi kałużę krwi. Cokolwiek na Ciebie wpadło wyrządziło więcej szkód niż by tego chciało.
I,J - Wpadający na Ciebie zwierz pchnął Cię prosto na gorejący płomieniami krzew. Jesteś dotkliwie poparzona przynajmniej w 4 miejscach! Wiesz co robić!
______________________
Zoe Brandon
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : dużo gada, nie zawsze z sensem; pachnie konwaliowymi perfumami
Najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby jak najprędzej ewakuować się z lasu i biec po pomoc do gajowego, niestety stres i panika nie były najlepszymi doradcami i podpowiedziały Zoe, że powinna spróbować poradzić sobie sama. Kiedy już zorientowała się, że raczej nie ma szans na samodzielne ugaszenie ognia, było już za późno, buchające płomienie otaczały ją coraz bardziej, a spłoszone zwierzęta jeszcze bardziej utrudniały sytuację i uniemożliwiały sprawną ucieczkę. Większość z nich tylko przebiegła obok, ale niektóre zdawały się celowo próbować taranować intruza, bo tak najwyraźniej postrzegały dziewczynę - a ona nie miała żadnej możliwości, by wyjaśnić im że nie chciała spowodować takich problemów ani zrobić im krzywdy. Za to one chciały skrzywdzić ją w odwecie, choć mało skutecznie - na razie tylko dostała kopytem tu i ówdzie, co skończyło się na szczęście tylko na siniakach, a do tego jakiś pazur zdewastował rękaw krukońskiego mundurka i zostawił kilka zadrapań na ręce. Poza tym najbardziej ucierpiała chyba jej psychika, bo całe doświadczenie było zwyczajnie przerażające. Ściskała w dłoni różdżkę aż rozbolały ją palce, ale odpędzania od siebie zwierząt za pomocą zaklęć nawet nie brała pod uwagę; tylko starała się nie pogarszać i tak już złej sytuacji, jak najbardziej zejść z drogi zwierzętom i schować za którymś z drzew, które nie zdążyło jeszcze zająć się ogniem. Niestety nie było ich za wiele.
W końcu zdawałoby się, że dziewczyna podjęła rozsądne kroki chcąc oddalić się od miejsca chaosu. Niestety obszar zajęty ogniem i przepłoszoną zwierzyną zdawał się poszerzać z każdą sekundą, co nie zwiastowało szybkiego osiągnięcia spokoju ducha. Fizycznie krukonka była sprawna, ale czy to wystarczyło, by sobie poradziła? Ciężko było ocenić teraz to, co działo się w jej psychice. Cofając się w zarośla z zaciśniętą na różdżce dłonią nie była w stanie objąć wzrokiem całej okolicy. Oczu dookoła głowy jeszcze nie wymyślono, więc i Zoe była po ludzku ograniczona. Nie mogła więc zauważyć pędzącego za nią jednorożca, który z pochyloną głową gnał ile sił w kopytach. Widząc dziewczynę nie zdążył wyhamować swojego pędu ani skręcić, co też uniemożliwiały mu goręjące wokół krzewy. Wpadł więc na dziewczynę z impetem zahaczając rogiem o dolną część pleców krukonki, która poczuła ostry ból. W dodatku zwierzę przewróciło się na nią, przygniatając do ziemi. Rozdarta, uprzednio biała koszula od szkolnego mundurka pokryła się krwią, co Zoe mogła tylko wywnioskować jeśli poczuła, że materiał klei się do jej ciała, lub co gorsza, zobaczyła kałużę, która powoli zaczynała formować się na leśnym podłożu.
Kostki:
Pierwsza kostka Literkowa to rzut na wielkość rany. A to mała dziura wielkości czubka rogu jednorożca, im dalej w literki tym rana większa.
Druga kostka - k100 mówi o tym, ile przytomności zachowujesz i sił na dalsze ogarnianie sytuacji:
<20 - Adrenalina działa praktycznie idealnie. Jesteś w pełni sił jeszcze przez następny post. Możesz spróbować coś zdziałać bez większych ograniczeń fizycznych.
21-60/b] - Czujesz ten rwący ból, ale zaciskasz zęby i jesteś w stanie co nieco powalczyć o własne życie
[b]61-100 - Umierasz. Nie no żartuję. Rana całkowicie wyłącza Cię z logicznego myślenia, a rozchodzący się ból nie pozwala praktycznie na nic.
Trzecia kostka - k6 - mówi o tym, co na to wszystko jednorożec. Ze względu na cechę powab wili, możesz ją raz przerzucić!
1,2 - Jednorożec jak na Ciebie padł tak leży. Nie jest w stanie sam się podnieść, a do tego widząc palący się wokół ogień wpada w panikę i zaczyna się wierzgać, jeszcze bardziej pogarszając Twój stan.
3,4 - Jednorożec próbuje uwolnić Ciebie i siebie z tej sytuacji, ale nie wychodzi mu to najlepiej. Gdy już myślisz, że mu się uda, ten ponownie na Ciebie upada łamiąc Ci kości (Wiesz co robić razy trzy).
5,6 - Jednorożec wydaje się być na tyle trzeźwy, by podnieść się i uciec gdzieś w krzaki. Czyżby zostawił Cię tu na pastwę losu?
______________________
Zoe Brandon
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : dużo gada, nie zawsze z sensem; pachnie konwaliowymi perfumami
Miała nadzieję, że uda jej się przeczekać najgorsze i wydostać z lasu w jednym kawałku; niestety pędzący prosto na nią jednorożec zrujnował te plany. W ogólnym harmiderze nie zwróciła zupełnie uwagi na zbliżające się zza pleców galopujące kopyta, a skupiona na magicznych stworzeniach nadbiegających z naprzeciwka, nie pomyślała żeby może obejrzeć się przez ramię, nie miała więc żadnych szans by uniknąć kraksy. Poczuła tylko znienacka mocne uderzenie w plecy i przeszywający ból. Upadła na ziemię, przygnieciona ciężarem zwierzęcia, który przy okazji najprawdopodobniej połamał jej żebra i mostek, a jakby tego było mało, ze zgrozą zauważyła, że zarówno jej ubranie jak i trawa są pokryte krwią. Zrobiło jej się słabo - od tego widoku, od okropnego bólu i strachu. Niezdolna do logicznego myślenia, a co dopiero jakiegokolwiek ruchu, leżała tak nieruchomo, raz po raz wydając z siebie jakiś żałosny jęk, i dogorywała. A oprócz własnego życia, to naprawdę bardzo było jej żal tego biednego jednorożca.
Jak to mówią, nadzieja matką głupich. Zoe zrobiłaby mądrzej, gdyby od razu zareagowała chłodno, albo najlepiej po prostu nie wchodziła do Zakazanego Lasu za byle stadem kolorowych owadów, które się wokół niej zaczęły kręcić. Jak na krukonkę zdecydowanie nie sprawiała dziś wrażenia ogarniętej. Cóż, nie było teraz czasu na podobne rozmyślenia, gdyż nagle rozpętało się piekło, a dziewczyna motała się w jego samym środku. Trącona przez jednorożca upadła poważnie ranna. Jej plecy były rozorane praktycznie na całej szerokości powodując szybki ubytek w krwi, a do tego jednorożec, który niezgrabnie próbował się podnieść, spadł na nią całym swym końskim cielskiem, łamiąc dziewczynie kilka kości w obszarze torsu i barku. Jakby tego było mało, pożar rozprzestrzeniał się, niebezpiecznie zbliżając do jej ciała, gdy krukonka powoli traciła nadzieję na ratunek. Świadomość zaczęła ją opuszczać z powodu utraty krwi i właśnie wtedy, majacząc, mogła zobaczyć na horyzoncie szybko zbliżającą się ku niej postać. Lokalny centaur zauważył dziewczynę w niebezpieczeństwie i dogalopował do niej, by następnie przerzucić sobie uczennicę przez grzbiet i bezpiecznie dostarczyć do zamku. Niestety nawet w tej cudownej chwili Zoe nie uniknęła kolejnych obrażeń i została poparzona przez szalejące wokół płomienie. Ból sprawił, że kompletnie straciła przytomność i ocknęła się dopiero w skrzydle szpitalnym.
Podsumowanie:
Dziękuję za wąteczek i współpracę. Oto podumowanie Twoich obrażeń:
1. Poparzenia 2 stopnia na łydkach i przedramionach oraz dłoniach. Wyleczalne, lecz zostanie kilka blizn. Przez następne 2 wątki odczuwasz pieczenie tych obszarów i są one wciąż zaczerwienione
2. Najważniejsze - Rozległa rana w dolnej części pleców. Głębokie rozcięcie od biodra do biodra i dotkliwy uraz obydwu nerek. Leczenie: Nerki kompletnie nie nadają się do użytku ani leczenia. Skrzywdzone przez magiczne zwierzę i dowalone płomieniami są odporne na wszelkie eliksiry i magię. Jedynym wyjściem jest przeszczep od osoby w 100% kompatybilnej (rodzina biologiczna z tą samą grupą krwi).
3. Złamanie żeber, barku i mostka. Wyleczalne, ale przez następny miesiąc odczuwasz ból i niedowład w tych partiach ciała. Do tego musisz wspomnieć o piciu szkiele-wzro.
Odgrywając te skutki pamiętaj, by oznaczyć swojego Mistrza Gry (Maximiliana Felixa Solberga)!
Pół dnia zastanawiał się jak w najlepszy sposób spędzić resztę dnia, by nie czuć, że go zmarnował. Wakacje wakacjami, ale stęsknił się za dzikimi stworzeniami zamieszkującymi tereny szkoły. Atlas, jako przecież wykładowca i miłośnik magii natury, spędzał to popołudnie na nauce aspektów opieki nad magicznymi stworzeniami na terenach Hogwartu. ONMS to dla niego przecież nie tylko praca, ale pasja i droga do głębszego zrozumienia magii w świecie w którym przyszło mu żyć. Nauczyciel wybrał się na tereny szkolnego lasu, gdzie zawsze spotykał różne magiczne istoty. Tym razem jego celem były hipogryfy, potężne stworzenia, które fascynowały go od zawsze choć niekoniecznie swoją fascynacją dzielił się z innymi. Kiedy dotarł do hipogryfiego legowiska, nie zbliżając się zbytnio, przywitał je cichym szeptem. To były istoty o bardzo wrażliwych zmysłach, które odczuwały energię i intencje innych istot i na podstawie tych odczuć oceniały zagrożenie, którym półwil nie chciał dziś przecież być. Zaczął obserwować hipogryfy w ich naturalnym środowisku, studiując ich zachowanie. Rozumiał, że to stworzenia pełne dumy i wymagały szacunku i cierpliwości, aby nawiązać z nimi kontakt, dlatego obserwował je z dystansu, unikając nagłych ruchów i nie tracąc czujności. Zauważył, że hipogryfy komunikowały się za pomocą charakterystycznych dźwięków i gestów. Słuchał uważnie, próbując zrozumieć, co próbują przekazać i zapamiętać co który sygnał mógł znaczyć. To była niezwykła forma komunikacji, którą jak najbardziej chciał poznać bliżej. Po dłuższym czasie, kiedy hipogryfy oswoiły się z jego obecnością, kolejnym etapem była analiza ich diety. Obserwował i badał, jakie rośliny i zwierzęta stanowiły podstawę pożywienia hipogryfów na podstawie obserwacji resztek wokół ich gniazda. To pozwalało mu zrozumieć, jakie potrzeby żywieniowe miały te stworzenia i jakie substancje odżywcze były dla nich najważniejsze. Nie trudno było mu zafascynować się ich zachowaniami społecznymi. Hipogryfy żyły w rodzinnych grupach, miały swoje hierarchie i role w stadzie. Były lojalne wobec siebie nawzajem, co imponowało Rosie zawsze zafascynowanemu tym, jak bardzo ludzkie śa niektóre z magicznych gatunków zwierząt. W trakcie swoich obserwacji Atlas raz po raz upewniał się w przekonaniu, że opieka nad magicznymi stworzeniami to nie tylko nauka, ale również sztuka. Wymagała cierpliwości, empatii i zrozumienia magii natury. To była nauka, która nigdy się nie kończyła, a każde spotkanie z magicznymi istotami przynosiło nowe odkrycia. Pozostał na terenach lasu do wieczora, wciąż obserwując hipogryfy i ucząc się od nich. To były przecież chwile, w których czuł się bliżej magii natury niż kiedykolwiek. Jego serce wypełniała wdzięczność za możliwość dzielenia życia z tymi magicznymi istotami i uczenia się od nich. Miał nadzieję przeprowadzić wkrótce zajęcia dla swoich kochanych uczcniów na temat nauki umiejętności obserwacji i analizy zachowań społecznych dzikich zwierząt w taki sposób, by prawidłowo ocenić zagrożenie bądź jego brak i odpowiednio zrozumieć intencje poszczególnych okazów w hierarchii. + zt
Uwielbiała tu przebywać i żadna ilość odjętych Gryffindorowi punktów, wlepionych szlabanów czy mówienia jej, że jest po prostu głupią smarkulą, nie była w stanie powstrzymać Hex. Las ją wzywał, snuł niesione wiatrem piękne pieśni o wolności, przenosił zapachem żywicy marzenia o zbadaniu jego tajemnic oraz zaszyciu się w miękkim mchu. Eastwood od czasu do czasu wymykała się po zajęciach, aby po prostu być w tym miejscu określonym jako "niebezpiecznie", "mroczne", "złe". I czuła się tu absurdalnie bezpiecznie oraz swobodnie. Czasami Zakazany Las w absolutnie niczym nie przypominał Hex lasu Dartmoor. To było niczym patrzenie na odbicie w krzywym zwierciadle, tam, gdzie Dartmoor była łagodna ziemia, tam w Zakazanym było krzywo i wyboiście, gdzie w Dartmoor gęstniały iglaki, w Zakazanym dużo było liściastych, gdzie toczyły się szerokie rzeki Dartmoor, w Zakazanym kłębiły się ponure, czarne jeziora. A innym razem miała wrażenie, że oba lasy są do siebie tak niesamowicie podobne, że czuła, że jeśli pójdzie znaną tylko sobie leśną ścieżką prowadzącą w Dartmoor do schronienia w jaskiniach, to idąc identycznie w Zakazanym Lesie również dotrze do jaskiń. Raz przespała całą noc w tych gęstwinach, kiedy nie zdążyła powrócić do Hogwartu i kiedy otworzyła oczy tuż po świcie, miała głębokie poczucie, że obudziła się ponownie w Dartmoor. Ponownie w domu. Ale ta radość została przygaszona. Jej domem stał się Londyn. Teraz panowało niedzielne przedpołudnie, a Gryfonka szła przed siebie ledwo widoczną ścieżką wytyczoną wśród białych zasp. To nie była ścieżka przeznaczona dla ludzi, o nie. Szły tędy grupy danieli, doskonale wypatrzyła charakterystyczne ślady kopyt oraz zostawiane przez jelenie odchody. Ale nie przyszła polować, a tropić i to inne zwierzęta niż nieparzystokopytne. Stawiała krok za krokiem, brnąc coraz dalej w znaną sobie wschodnią część lasu. Dookoła panowała lodowata cisza, gdy cały las zdawał się brać głęboki wdech podczas obserwacji młodej dziewczyny. Niewątpliwie różne zwierzęta również patrzyły na Eastwood. Byleby nie te wygłodniałe. Zimą zdobywanie pożywienia potrafiło być bardzo trudne. Kto jak kto, ale Helena o tym wiedziała. Wypatrywała trzminorków, które o tej porze roku zdecydowanie częściej chowały się w głębokich norach. Ciemnowłosa szukała rozgrzebanego śniegu i ziemi, a także dużych dziupli w drzewach, do których wsadzała nos. Świeciła różdżką, wypatrując ukrywających się żyjątek. Gdzieniegdzie w lesie prześwitały polanki z rozpuszczonym śniegiem. Nie napadało go dużo w miejsach, gdzie korony drzew ciasno zbijały się ze sobą. Tam z kolei wypatrywała pokrzyw, które stanowiły ulubione pożywienie tych latających, włochatych stworów. Eastwood postanowiła, że uwarzy jeden z eliksirów. Całkiem przydatny - Gregory'ego pozwalał niekiedy na stworzenie potężnej iluzji, a Hex miała kilka pomysłów, kogo zmusić do uwierzenia, że jest jego najlepszym przyjacielem i może jej powiedzieć wszystko. Albo zrobić dla niej wszystko. Przecież to niemożliwe, aby zdobyła czyjeś zaufanie i sympatię będąc... sobą. Dlatego musiała posiłkować się eliksirami. A jednym ze składników był właśnie syrop wytwarzany przez magiczne owady. Całkiem niebezpieczny, jeśli nie umie się z nim obchodzić i nie zna się jego właściwości. Mógł powodować głęboką depresję. Hex wzięła głębszy wdech, gdy dostrzegła duże skrzydła lecące przy wyłysiałych dębach nieopodal. Starając się stawiać kroki cicho, podeszła bliżej i przykucnęła przy zaspie. Czwórka trzminorków właśnie wyleciała ze swojej dziupli, brzęcząco porozumiewając się ze sobą. Okej, te zwierzęta uznawano za groźne i Hex wiedziała, że ugryzienie ich szczękoczułek potrafi zaboleć. Dlatego najpierw poczekała aż się w miarę porozdzielają, po czym trafiła najbliższego Immobilusem w plecy. Potem niczym zwinny kot podkradła się do kolejnego, robiąc mu to samo, potem następnego i wreszcie czwartego, który już bzyczał wściekle, gdy frunął w jej stronę. Wszystkie zastygły w powietrzu dzięki czarom dziewczyny, która nie marnowała czasu. Wsunęła szalik na całą swoją twarz, zostawiając tylko oczy, aby nie nawdychać się zapachu syropu. Za pomocą różdżki i kilku pustych fiolek zaczęła zbierać ciemną substancję z wnętrza dziupli. Po paru minutach poradziła sobie. Wtedy nie patrząc na nic, puściła się dzikim biegiem w stronę zamku. Jak przebiegła już kilkadziesiąt metrów, zdawało się, że znów za plecami usłyszała bzyczenie. Ale nie odwracała się. Gnała po śniegu z adrenaliną buzującą w organizmie, unikając cudem poślizgnięcia na bardziej oblodzonych częściach ziemi. Ostatecznie zatrzymała się już przy wyjściu z Zakazanego Lasu, aby głośno sapiąc, sprawdzić czy niczego nie potłukła. Ta szalona przygoda znacząco poprawiła humor Eastwood, która podążyła drogą do zamku z uśmiechem na ustach.
Z Gacusiem na plecach jak pirat z kuriozalną imitacją dziobaczej papugi, przewodził grupie prowadząc ich opracowaną wcześniej trasą przez wschodnią stronę lasu. - Kierujemy się w stronę najgłębszych zakamarków lasu, by móc zapoznać się i przećwiczyć umiejętności rozpoznawania śladów bytowania różnych dzikich zwierząt. - tłumaczył - Mieliście w zeszłym semestrze możliwość nauczenia się sposobów obrony przed dzikimi stworzeniami, uczyliście się rozpoznawania ran, zadanych przez dzikie stworzenia i sposobów leczenia takich ran, a teraz, jako dopełnienie, chciałbym, byście wypracowali umiejętność rozpoznawania śladów, zostawianych przez dzikie zwierzęta, by móc ocenić swoją sytuację, uniknąć konieczności interakcji, a w konsekwencji opatrywania ewentualnych uszkodzeń. - wyjaśnił pokrótce cel dzisiejszej wyprawy. Droga na wybrane przez niego tereny, będące siedliskami największej ilości stworzeń, zajmowała niemało czasu, więc w trakcie podróży Atlas zadawał uczniom pytania, związane z potencjalnymi stworzeniami, jakie mogą dziś znaleźć. - Będziemy dziś także korzystać z zaklęcia Appare Vestigium, które proponuje wam sobie przećwiczyć po drodze, w poszukiwaniu śladów wiewiórek czy łupduków.
Etap Pierwszy
W etapie pierwszym możecie zdobyć przerzuty na etap drugi. Każdy uczeń musi odpowiedzieć na przynajmniej jedno pytanie.
Pytania: 1. Jakie są główne różnice między szpiczakiem a zwykłym jeżem? 2. Jakie właściwości ma skóra klejnotnika, a także jakie są jego preferencje żywieniowe? 3. Podaj dwie charakterystyczne cechy Psotnika i powiedz, dlaczego uważany jest za szkodnika. 4. Jakie magiczne właściwości posiadają zamrożone jaja popiełków i do jakiego eliksiru można je wykorzystać? 5. Jakie cechy wyróżniają szczuroszczeta od zwykłych szczurów? 6. Jakie są charakterystyczne cechy ognika? 7. Jakie są cechy lelka wróżebnika i dlaczego były uważane za zwiastuny śmierci? 8. Gdzie najczęściej można spotkać kudłonie i jaka jest ich rola? 9. W jaki sposób bystroduchy różnią się od smoków i jakie właściwości ich skóry są szczególnie wartościowe? 10. Czym charakteryzuje się elf i jakie są jego główne zdolności magiczne? 11. Na jakich terenach najczęściej można zaobserwować czerwone kapturki? 12. Jaki jest sposób obrony ptaków paqui? 13. Jakie dźwięki wydają poszczególne głowy łupduka?
Dodatkowo: Za dodatkową (drugą, trzecią itd.) odpowiedź na pytanie Atlasa: 1 przerzut Za element odzieży/przedmiot nabyty w Himalajach: 1 przerzut Za postać młodszą niż 3 miesiące: 1 przerzut Za więcej niż 10 pkt w ONMS 1 przerzut
Dla osób mających więcej niż 10 pkt z Zaklęć istnieje możliwość nauczenia się zaklęcia Appare Vestigium. W tym celu należy w poście podjąć próbę rzucenia zaklęcia i rzucić 2k6 gdzie dwie parzyste to sukces. By zdobyć zaklęcie do kuferka, trzeba w czasie trwania pierwszego etapu napisać dwa posty z sukcesywnym rzuceniem zaklęcia!
Obowiązkowy kod:
Kod:
<Zgss>Ilość przerzutów:</zgss> tu wpisuj i zsumuj ilość dostępnych przerzutów <zgss>Pytanie:</zgss> na które pytanie odpowiadasz? Podkreśl odpowiedź w poście <zgss>Zaklęcie:</zgss> podlinkuj kostki, jeśli próbujesz nauczyć się appare vestigium
Etap trwa do 15.03 włącznie.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Ilość przerzutów: 1 (punkty), Pytanie: 13. Jakie dźwięki wydają poszczególne głowy łupduka? Zaklęcie: -
Naprawdę cieszyło ją to, że po raz kolejny mogli odbyć lekcję w towarzystwie Gacusia, który niezaprzeczalnie był najlepszym i najgrzeczniejszym niuchaczem na świecie. Aż chciała mu w nagrodę dać jakiś pierścionek czy bransoletkę. No, a nawet jakiegoś galeona, który mógł jej się wałęsać po kieszeni. Wszystko, aby ucieszyć tego futerkowatego złodziejaszka. Zadowolona była też z tego, że bez względnego ociągania ruszyli w kierunku Zakazanego Lasu, aby tam zająć się zadaniami, które mógł im rozdzielić Atlas. Z pewnym zadowoleniem stwierdziła, że mieli zająć się takimi rzeczami jak szukanie oraz rozpoznawanie tropów. Coś takiego mogło być naprawdę bardzo przydatne. Zwłaszcza dla kogoś kto tak jak ona wiązał swoją przyszłość z pracą w terenie z różnego rodzaju stworzeniami. Dlatego też z zaciekawieniem wysłuchiwała tego, co miał im do powiedzenia profesor. Nie czuła wielkiej potrzeby, aby przećwiczyć wspomniane przez niego zaklęcie. Po części dlatego, że wydawało jej się ono dosyć proste, a także dlatego, że wolała w tych kwestiach polegać raczej na własnej spostrzegawczości niż na jakiś tam magicznych działaniach, które mogły przynieść różne skutki. Wysłuchiwała też uważnie tego jakie pytania zadawał im Atlas, aby móc wyrwać się z odpowiedzią na jedno z nich. - Łupduk! - wyrwała się w końcu niczym wariatka, czym na pewno zwróciła na siebie uwagę zgromadzonych wokół niej uczniów. - Łupduk wydaje osobliwe dźwięki... - kontynuowała już dużo spokojniej. - Jego prawa głowa brzmi jak klakson samochodu, środkowa jak pociąg, a lewa niczym alarm przeciwlotniczy! Cieszyła się z tego, że miała akurat możliwość opowiadania o tych ptakach, bo spędziła nieco czasu studiując je. I na pewno nie miało to nic wspólnego z jej wyprawą po jednego z nich, bo chciała w ten sposób obdarować jedną z Gryfonek. Nic z tych rzeczy!
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Ilość przerzutów: 1 Pytanie: 1 Zaklęcie:5,2, nieudane
Podróż przez błonia dłużyła jej się nieco, ponieważ Lockie wciąż siedział w jej myślach i pewnie jeszcze na długi czas ich nie opuści. Gryzła ją cała ta sytuacja, przez co była wyjątkowo milcząca i wycofana, marszcząc brwi patrzyła pod nogi i nie podnosiła głowy na nikogo, jedynie okazjonalnie rzucając wzrokiem na nauczyciela, który udzielał im informacji o ich dalszych poczynaniach. Najgłębsze zakamarki lasu brzmiały teraz wyjątkowo kusząco, bo sądząc po stanie jej duszy nie miałaby nic przeciwko spotkaniu z jakąś groźną bestią, która mogłaby skończyć jej wewnętrzne katusze. Oczywiście wyolbrzymiała, ale w jej nastoletnim serduszku wciąż kotłowała się burza, z którą ciężko było jej sobie poradzić na poczekaniu i jeszcze wśród ludzi, na jakiejś cholernej lekcji. Starała się jednak skupić na rzeczach, których nauczyła się na wyjeździe i spróbowała rozchmurzyć się nieco, rozciągając usta w lekkim uśmiechu. Fake it till you make it. - Szpiczak i jeż z wyglądu są prawie nie do odróżnienia, ich największa różnica leży w usposobieniu. Szpiczaki są znacznie bardziej podejrzliwe i w chwilach, gdy wyczuwają podstęp lub zagrożenie mogą reagować agresją. Do tego ich igły mają magiczne właściwości - wymieniła różnice dzielące wspomniane zwierzęta, odpowiadając tym samym na pierwsze zasadne przez profesora Rosę pytanie. Zazwyczaj nie wyrywał się tak przed szereg, ale znała odpowiedź, toteż chciała poprawić sobie samopoczucie tą krótką chwilą, w której miała szansę otrzymać jakąś aprobatę. Powiodła wzrokiem po innych osobach, zawieszając go na chwilę na @Lockie I. Swansea. Nic nie rozumiała. Ćwiczenie zaklęcia też nie szło jej przez to wszystko za dobrze. Rzuciła je na glebę gdzieś w pobliżu, ale absolutnie nic się nie stało. Może miała pecha i wybrała zły obszar? - Umiesz to zrobić? - zebrała się na odwagę, zagadując Ślizgona, szukając jakiejś cienkiej nici porozumienia. A od zawsze wiadomo, że nic tak nie działa na chłopa jak proszenie o pomoc lub wykazanie się.
Cole Whistler
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 186 cm
C. szczególne : krótko ostrzyżone włosy, odsłaniające podłużną bliznę po lewej stronie czaszki; półokrągła blizna na lewym ramieniu; srebrny, okrągły kolczyk w lewym uchu
Ilość przerzutów: 1 (postać młodsza niż 3 miesiące) Pytanie: 11. Na jakich terenach najczęściej można zaobserwować czerwone kapturki? Zaklęcie: -
Nie powiedział tego w sposób, który sugerowałby chęć sprawienia jej przykrości, dlatego nie rozumiał reakcji Kate, która zdawała się nagle potwornie przybita. Cudownie nieświadomy rozgrywającej się wcześniej między Gryfonką, a Swansea sceny, potraktował jej zachowanie po prostu jako efekt własnych, średnio przemyślanych działań... Musiał popełnić błąd, choć nie był jeszcze pewien jaki i lekka konsternacja odbiła się w jego oczach, gdy łypnął ku dziewczynie kontrolnie. Odkąd się poznali, robił to właściwie dość często, próbując wybadać jej reakcje, a przez to po prostu poznać ją lepiej, chociaż w tym momencie perspektywy na to przedstawiały się raczej gównianie. — Zapłaciłbym żeby to zobaczyć — parsknął, gdy właśnie właśnie taki obraz @Lockie I. Swansea, w tutu i baletkach, pojawił się niespodziewanie w jego umyśle. Zaraz potem podążył za spojrzeniem studenta i skinął w zrozumieniu głową. — Winny — mruknął, poprawiając szalik i próbując wyczuć czy komentarzowi kolegi towarzyszy jakiś konkretny wydźwięk, ale to ostatecznie nie miało chyba większego znaczenia. Cool - Cole nie wiedział co ma o tym myśleć. Spojrzał najpierw na Lockie’go, jakby miał udzielić mu w tym temacie jakiejś podpowiedzi, po czym obrócił się ku @Kate Milburn. — Cool — powtórzył z westchnieniem, bez szczególnego przekonania, a kiedy zjawił się nauczyciel, wykorzystał ten moment, aby zdystansować się od tej sytuacji. W przenośni i dosłownie, co stało się jasne, gdy cofnął się o kilka kroków, zostawiając tamtą dwójkę we własnym towarzystwie, bo przeszło mu przez myśl, że może w czymś im po prostu przeszkodził... Choć wychodził z założenia, że wystarczyło to głośno powiedzieć, a nie dziwnie się nadymać, bo w żadnym razie nie zamierzał się przyszłej siostrze narzucać. Pogrążony we własnych myślach i zajęty obserwacją zmagań innych z zaklęciem, którego raczej nie miał szans opanować, ledwie zarejestrował zadawane pytania, póki nie nadeszła jego kolej na odpowiedź. Ta okazała się na miarę jego umiejętności w zakresie tego przedmiotu - krótka, treściwa i ograniczona do absolutnych podstaw: — Czerwone kapturki występują w północnej Europie, ze szczególnym uwzględnieniem miejsc bitew i terenów, gdzie została przelana ludzka krew.
Gale O. Dear
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161 cm
C. szczególne : szkocki akcent | mała blizna przy dolnej wardze po prawej stronie
Ilość przerzutów: 1 przerzut Pytanie: 4. Jakie magiczne właściwości posiadają zamrożone jaja popiełków i do jakiego eliksiru można je wykorzystać? Zaklęcie:2 i 3, nieudana
Na jego twarzy, która zazwyczaj jest ponura, jakby Gale Dear szykował się do pracy w domu pogrzebowym, pojawia się grymas niezrozumienia, kiedy Swansea przyznaje ochoczo, że wziąłby piersiówkę na ich wypad do zakazanego lasu, ale przecież... student zawsze ma przy sobie jakieś procenty, skoro nie przestaje pić, już ma to powiedzieć, że ewidentnie coś kręci, ale zjawia się profesor. Rosa ma w sobie coś takiego, że nie da się tak po prostu przejść obok niego obojętnie, dlatego młody chłopak od razu zwraca uwagę na nauczyciela, który jeszcze nic nie mówi, a swoim pojawieniem wywołuje taką reakcję, jakby sam Minister Magii pojawił się ze świtą. Ubrany jest tak... Gale nie znajduje odpowiedniej myśli w głowie, aby określić odzież półwila, dlatego jedynie co udaje mu się ze zwojów mózgowych wyprodukować to — miał nadzieje, że nie będą biegać, nurkować czy paplać się w błocie, chociaż to ostatnie jest bardzo, bardzo prawdopodobne. Chociaż Atlas zabiera zawsze całą uwagę, to Dear jednak przygląda się z ostrożnością grubemu niuchaczowi, który właśnie leży na brzuchu — oho, ten to sobie na pewno podjadł! No i ruszają, gotowi na przygody, eleganccy zwłaszcza taki jeden książę Slytherinu. Wrota zostały otwarte. Marsz, któremu przewodzi wychowawca ONMS, jest przyjemny, młody ślizgon nie zamierza z nikim za bardzo rozmawiać, chyba że z Lockiem, ale on przecież ma towarzystwo, jest taki popularny! Gruby Gacuś na plecach Rosy to naprawdę dziwny widok, zwłaszcza że nauczyciel z taką gracją idzie, nie dając się ciężkości zwierzakowi, który z pewnością waży niemało! Słucha, jak Atlas wyjaśnia, co dziś będą ćwiczyć, a mianowicie rozpoznawanie śladów dzikich zwierząt, a także trudne zaklęcie związane z lekcją. Postanawia od razu zabrać się za wymachiwanie różdżką i szeptaniem pod nosem inkantacji Appare Vestigium, ale słabo mu to wychodzi, dlatego przerywa swoje starania, aby zaraz to odpowiedzieć na pytanie nauczyciela, kiedy pada słowo eliksiry! - Zamrożone jaja popiełków mają właściwości lecznicze, chociażby zjedzenie na surowo pomagają w wyleczeniu malarii, są też bardzo cennym składnikiem napojów miłosnych, można ich użyć, chociażby do eliksiru Afrodisia. - Odpowiada pewny swego z obojętnością w głosie, jakby padło bardzo proste pytanie, niewymagające szczególnego zaangażowania, a może po prostu Dear za bardzo skupiał się na nauczeniu zaklęcia, które totalnie mu nie wychodziło. Nagle jednak żadne czarowanie, odpowiadanie czy gruby niuchacz nie mają żadnego znaczenia tylko ten kuszący, słodki zapach... Taki ulubiony, aż ślinka cieknie. Rozgląda się za wonią, mamiącą diabolicznie, dostrzegając placki na... ziemi? Sięga po nie, nie od razu zdając sobie sprawę, że zbiera kamienie bo tak nagle jeść mu się zachciało, mimo tego, że przecież sobie podjadł.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Ilość przerzutów: 1 Pytanie: 5. Jakie cechy wyróżniają szczuroszczeta od zwykłych szczurów? Zaklęcie: -
Dramaty @Kate Milburn ewidentnie nie obejmowały Swansea, który miał emocjonalną głębię łyżeczki do herbaty. Parsknął, kręcąc głową, na sugestię @Cole Whistler chcącego zobaczyć go w tutu: - Uwierz mi, nie chcesz. - już raz biegał po błoniach w spandeksie udając węża, ponoć niektórzy pierwszoroczni do dziś mają koszmary z tym pytongiem w roli głównej. Kiedy ruszyli trzymał się raczej na końcu wycieczki, odciągając gdzieś za kołnierz młodego Dear'a, którego chyba wziął za punkt honoru sprowadzić na złą ścieżkę. - To co, wchodzisz w te wyścigi? - mruknął tak, by nauczyciel nie usłyszał, choć miał wrażenie, że Rosa słyszy wszystko. Kiedy weszli między drzewa, wyciągnął swoją różdżkę, bo jasne, Atlas Atlasem, mógł mieć ich na oku, ale przezorny zawsze ubezpieczony. - Hm? - odwrócił się do gryfonki - Jasne, musisz szerzej zamachnąć się ręką. - powiedział mechanicznie, pokazując gest - To bardziej animowane zaklęcie, nie zależy tylko od różdżki. - dodał, zaraz jednak spojrzał w kierunku nauczyciela, który, zdawało mu się, zadał pytanie patrząc prosto na niego. Ślizgon uśmiechnął się przymilnie: - Szczuroszczety mają na plecach narośl przypominającą pierścienice. No i jedzą stopy, czy coś... - odpowiedział, co pamiętał. Coś tam jeszcze było o skorupiakach, ale nie był w stanie z całą pewnością powiedzieć, co właściwie. Parsknął, kiedy trzymająca się na uboczu @Mulan Huang obudziła się, na wspomnienie łubduków, ale starał się nie kisnąć za głośno, bo mu jeszcze jakaś akromantula spadnie na głowę i co.
Ostatnio zmieniony przez Lockie I. Swansea dnia Nie Mar 10 2024, 15:04, w całości zmieniany 1 raz
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Ilość przerzutów: 1 za kufer Pytanie: 2. Jakie właściwości ma skóra klejnotnika, a także jakie są jego preferencje żywieniowe? Zaklęcie: -
Trochę oceniła Lilaca swoją miarą, oskarżając chłopaka o zdolność do zapominania o zabraniu na zajęcia różdżki. Samej Davies w ostatnim czasie zdarzyło się to chyba na którychś miotłach, ale w przeszłości dochodziło w jej przypadku do takich scen, że chętniej docierała na lekcje bez świerkowej różdżki, niż wyposażona w nią. Wciąż jednak częśćiej była to kwestia wyboru, niż słabej pamięci. Zwłaszcza w obliczu zaklęciowych problemów i skomplikowanej relacji, jaka łączyła Gryfonkę z otrzymanym od babci narzędziem. - Klejnotniki mogą poniekąd kojarzyć się budową oraz nawykami z niuchaczami. - zaczęła, przyglądając się zachowaniu kradzieja Gacka na plecach Atlasa. Choć nie miała mu za złe żadnych jego zachowań, uznała, że czujność zdecydowanie jej nie zaszkodzi. A i wolała odpowiedzieć na stawiane przez Rosę pytania, niż bawić się teraz w próby stosowania zaklęć. Jej mentalna blokada już nie miała takich rozmiarów, jak dawniej, ale to własne zmysły wydawały się wystarczająco jej podpowiadać, gdzie mogłaby odnaleźć ślady wiewiórek i czy był w ogóle sens się za nimi rozglądać. Łupduki były dla niej zdecydowanie zbyt głośne, aby z własnej woli i bezinteresowanie się ich doszukiwać. - Skrajną obsesję na punkcie świecidełek zamieniły jednak na zdolność do żywienia się kamieniami szlachetnymi. I to właśnie one są głównymi składnikami ich diety. Ale nawet dla takich żołądków proces trawienia zajmuje kilka dni. Fragmenty ich skóry z czasem wybarwiają się zgodnie z kolorami tego, co zjadły. - dokończyła odpowiedź, dołączając tym samym do pilnie biorących udział w lekcji Gryfonek. Po lesie nie rozglądała się jednak z jakąś wyraźną pasją i zainteresowaniem. Choć dość często wydawał jej się straszny i groźny, tym razem głowa wyraźnie podpowiadała jej, że nie było powodów do obaw. I lepiej, żeby miała rację.
Ilość przerzutów: 1 (postać młodsza niż 3 miesiące) Pytanie: 8. Gdzie najczęściej można spotkać kudłonie i jaka jest ich rola? Zaklęcie: - (rzuciłam kostkami, ale dopiero ogarnęłam, że mam za mało punktów XD)
Rzadko kiedy brakowało jej towarzystwa - tym razem jednak Adela szła odrobinę z boku. Mulan zignorowała jej przywitanie, a nie czuła się komfortowo, by przyczepiać się do naburmuszonych Kate i Lockiego. Tym razem szła więc z boku, sama, rozglądając się po okolicy - tak jakby nie była w tym miejscu sto razy, podczas wymykania się do Zakazanego Lasu W końcu nadeszła jej kolej na pytanie. Chwilę zajęło jej, nim doszła do tego, o co właściwie ją zapytano, a kolejny moment zastanowienie się nad treścią pytania. - Kudłonie można spotkać w stajni, często są zawinięte w słomę - po chwili zastanowienia się, udzieliła odpowiedzi na pytanie - Ich rolą jest strzeżenie koni... Odpowiedź chyba była dobra, więc dziewczyna mogła ruszyć dalej.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
No on za to szczerze nie lubił się rozstawać z magicznym kijaszkiem. Zwłaszcza że nie opanował jeszcze czarowania bez niej. Raz miał okazję w Arabii w tamtym dziwnym pokoju co się uczył warzyć eliksir z Felkiem, ale po tym mu ta zdolność ponownie zanikła. Nie minęła chwila, a już kiedy tylko mógł odpowiedział na jedno z zadanych pytań. Jego dotyczyło ogników. Dużo milszych i przyjaznych kuzynów zwodników. - Ogniki wydają dźwięki o różnej tonacji i są w stanie wykonywać bardzo proste znaki. Poza tym są w stanie rozbłysnąć światłem i poparzyć przy kontakcie w razie potrzeby. - Przynajmniej tyle kojarzył jeśli chodziło o te kochane płomyki.
Przysłuchiwał się odpowiedziom uczniów na zadawane przez siebie pytania, jednocześnie pilnując, by się nie rozbiegli po lesie jak mrówki. Miał nadzieję, że starsze roczniki mają więcej oleju w głowie, ale też nie mógł im dawać kredytu zaufania, bo co najmniej dwójka, czy nawet trójka, już zdążyła zapisać się na kartach historii szkoły swoimi wątpliwego rozsądku pomysłami. - Zbliżamy się do okolic, które są terenami łowieckimi i siedliskami największej liczby stworzeń w Zakazanym lesie. - poinformował grupę - Oczywiście nie biegają tu w tym samym czasie. Czy ktoś może podać mi przykład zwierząt mogących współdzielić ten sam biom, jednak z podziałem na te żerujące w dzień i te żerujące w nocy? - obejrzał się pytająco na grupę. - Proszę ostrożnie, tym przesmykiem między sosnami. Starajcie się nie wpaść w bagno... - wskazał im ścieżkę, prowadzącą głębiej do serca zakazanego lasu.