Jet to teren podmokły, nieco bagienny. Niektóre połacie ziemi są solidne, gdzieniegdzie wystają potężne głazy, jednak w wielu miejscach podłoże jest zdradliwe. Łatwo się tu poślizgnąć bądź zupełnie wpaść w błotnistą sadzawkę, jeśli nie zachowa się należytej ostrożności. W niektórych miejscach wciąż można polegać na ścieżkach czy pomostach prowadzących przez zalewy, jednak w innych natura przejęła te rzadko uczęszczane przez człowieka szlaki.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Punkty z ONMS: 14 Przedmioty (ich punktacja): - Przedmiot z koszyka: kawałki dyni
- Fairwyn patrzy na mnie, jak na kretyna, jak mylę się przy rozpoznawaniu ran odzwierzęcych, więc to najwyższa pora, żeby trochę nad tym popracować - odparł Oli, wzruszając lekko ramionami na znak, że nie mógł się obijać, a skoro miał szansę na to, żeby jeszcze nieco podszkolić się z dziedziny związanej z magicznymi stworzeniami, to nie zamierzał się zatrzymywać. Później, kiedy zdecyduje się na staż, będzie po prostu niewątpliwie trudniej, więc nie było sensu w obijaniu się i kręceniu w kółko. Trzeba było wziąć dupę w troki i zająć się tym, co trzeba, a nie jakimś marudzeniem, czy czymś podobnym. Uniósł lekko brwi, kiedy okazało się, że mają wyciągnąć coś ze skrzynek, wybrać i zdecydować, co jest im potrzebne. Znowu wzruszył lekko ramionami, na znak, że nie zamierza się tym jakoś głęboko interesować. Skończył z kawałkami dyni w łapie, bo nie miał pojęcia, co mogłoby okazać się przydatne, a to wydało mu się dość użyteczne, skoro szli szukać jakichś magicznych stworzeń. Ola pewnie znała się na nich lepiej i może nawet mogłabym mu podpowiedzieć, czym powinien się zainteresować, ale poszedł na żywioł, czy może zdał się na własną intuicję.
______________________
Never love
a wild thing
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Punkty z ONMS: 20pkt. Przedmioty (ich punktacja): - Przedmiot z koszyka: martwe muchy mięsne
Bardzo podobała jej się postawa podopiecznej, choć jak na gusta Irvette, ta była zdecydowanie zbyt energiczna i radosna. Rudowłosa miała cichą nadzieję, że dziewczynka nieco spuści z tonu, gdy stanie przed obliczem zakazanego lasu. Krukonka nie kontynuowała wywodu, za co prefektka była jej ogromnie wdzięczna. Nie chciała małej zniechęcać, ale też nie należała do osób, które tak otwarcie wdawałyby się w podobne dyskusje. -Będziesz mieć dzisiaj szansę. Lepsze to, niż żebyś chodziła tam sama. - Dodała pouczająco, ale sympatycznie, w stronę @Anastasia Mallory. Już po chwili nastrój de Guise poprawił się, gdy usłyszała szczebiot swojej przyjaciółki, ale nie zdążyła się z nią przywitać, gdy krukonka potwierdziła ich wcześniejsze przypuszczenia. -Czyżbym miała tutaj rodaczkę? - Zapytała jeszcze jedenastolatki, po czym rzuciła @Charlotte Brandon znaczące spojrzenie, które mogło oznaczać nie mniej, nie więcej jak to, że Irv szanuje to, jak kobieta to rozegrała. -Daj spokój, Amelia! Chyba nie spodziewasz się, że zwierzęta się do nas dostosują. Mimo to cieszę się, że przyszłaś, choć jak masz cały czas narzekać, to może wybiorę drugi koniec lasu do pokazania mojej podopiecznej. - Przewróciła oczami na komentarz @Amelia Fairwyn. Ceniła szczerość dziewczyny, a jednocześnie czasem ją irytowała. Miała jednak w sobie ogromną sympatię do szesnastolatki i raczej nie prędko miało się to zmienić. -Proszę się nie przejmować. To mój obowiązek. - Odrzekła do @Atlas M. O. Rosa, jakby mówiąc, że to dla niej żaden problem, choć uwielbiała, gdy ludzie byli jej winni przysługi, a dług nauczyciela mógł być naprawdę wiele wart. -Jak myślicie, co to wszystko ma znaczyć? - Spytała, patrząc na zawartość koszyka, po czym ostatecznie zdecydowała się zabrać ze sobą kilka martwych much, bo w końcu nie tylko roślinkami żyły mieszkające tutaj zwierzęta.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ostatnio zmieniony przez Irvette de Guise dnia Pon 15 Maj - 13:22, w całości zmieniany 1 raz
Punkty z ONMS: 0 Przedmioty (ich punktacja): brak Przedmiot z koszyka: petardy
Nadal stała przy swoim, chociaż Irv zagroziła, że sobie pójdzie. Uważała jednak, że wcale nie marudziła, tylko miała świętą rację, że nie było potrzeby wyciągać ich bladym świtem z łóżek, a nawet jeszcze przed świtem. Nie odpowiedziała jednak, mrużąc jedynie odrobinę oczy i skupiając się już na tym, co ciekawego miał im do powiedzenie profesor. To nie do końca było tak, że nie lubiła zwierząt, szanowała je, choć przez niektórych mogłoby zostać to trochę inaczej odebrane, skoro popierała fairwynowy biznes i chciała go kiedyś nawet przejąć. Uznawała jednak, że wolała je na odległość, albo na zdjęciach, nie czuła żadnej potrzeby, by przebywać obok i co gorsza – dotykać ich. Dlatego też nie miała pojęcia co niby miała zabrać ze skrzynki, wszystko wyglądało całkiem podejrzanie, ale ostatecznie wybrała czarodziejskie petardy, licząc na to, że w razie czego da jej to czas, w razie gdyby musiała nagle szybko uciekać. Na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia, kiedy nauczycielskie zaklęcie odesłało jej kubek, w którym była jeszcze kawa. Co prawda nie zamierzała już jej pić, miała na tyle godności, by nie ruszać zimnej kawy, ale sam fakt niespecjalnie ją zadowolił. Nie czuła się pewnie w Zakazanym Lesie, niewiele wiedziała o magicznych stworzeniach – nie licząc przydatnych informacji o tym, jakimi potencjalnymi rdzeniami mogłyby być, nie była też orłem jeśli chodziło o rośliny. Była zwolenniczką pracy z magią samą w sobie, niekoniecznie innymi organizmami, które ją w sobie miały. Trzymała się więc całkiem blisko prefektki, doskonale wiedząc, że w razie co nie zginie marnie aż tak szybko. Były ku temu też inne powody, ale pozwoliła sobie się w nie teraz nie zagłębiać. — Bagno, jesteśmy na bagnie — powiedziała z miną, która jasno mówiła, że chciałaby być teraz wszędzie indziej, tylko nie na mokradłach. Zaraz potem poślizgnęła się na zdradliwym błocie, w ostatnim momencie chwytając się najbliżej osoby, którą okazała się być @Harmony Seaver — Cholera, sorry — przeprosiła prędko i dużo ostrożniej stawiała kolejne kroki.
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Punkty z ONMS: 26 +3 za owijkę na różdżce +1 za łuskę Lodowego Okrutnego → 30 Przedmioty (ich punktacja): rękawice ze skóry węża (+1pkt ONMS); amulet uroborosa (+1 ONMS); łańcuch scamandera (+2 ONMS) Przedmiot z koszyka: muchy mięsne
Starała się wszystko zebrać do kupy, starała się ogarnąć, ale to nie było wcale takie łatwe. Nie sądziła, że uda jej się dotrzeć na tę lekcję, więc była z siebie podwójnie dumna, że jednak stała w przedsionku i była gotowa wyruszyć do Zakazanego Lasu. Patrzyła jednak całkiem powątpiewająco, na tę drużynę marzeń, która miała sprostać dzikim magicznym stworzeniom i nieco powątpiewała w powodzenie tej lekcji. W torbie jednak trzymała kilka przydatnych przedmiotów, które uznała, że warto zabrać na zajęcia tego typu. Westchnęła, oby tylko nikt nie umarł. Trzeba było przyznać, że ostatnio miała naprawdę wisielczy humor. — Żebyś się modliła, by cię nic nie pożarło — powiedziała do @Irvette de Guise, słysząc to jej durne pytanie. Sama nie wiedziała czego się spodziewać, bo profesor nie zdradził w jaką część lasu się udają, ale była przekonana, że nie narazi ich aż tak, tego bardziej spodziewałaby się po Swannie, nie po Atlasie, który na swoje pierwsze zajęcia przyniósł ze sobą szczeniaczki. Nie miała humoru na pogawędki i nawet nie potrafiła wykrzesać z siebie tyle entuzjazmu, ile normalnie by ją wypełniało. Nie na co dzień przecież szło się do ZL, by oglądać zwierzaki w ich naturalnym środowisku. Była jednak cieniem samej siebie, czuła to i widziała w lustrze, ta sytuacja ją przerastała, a ona nie miała tyle siły, by udawać, że tak nie jest. Była szalenie zmęczona, dzieliła siebie między setki rzeczy, by móc codziennie usiąść przy łóżku ojca i błagać go, by wrócił do zdrowia. Resztki sił zachowywała na pocieszanie Marleny, nad którą uzdrowiciele nadal załamywali ręce. Wszystko było nie tak. Drgnęła, kiedy usłyszała obok głos nauczyciela, ale posłała w jego stronę blady uśmiech. Było jej głupio, że nie wykazuje entuzjazmu jego lekcją, ale cieszyła się, że chyba to rozumiał. — Dziękuję, staram się wrócić do żywych, ale ta sytuacja trochę mnie przerasta — odparła do @Atlas M. O. Rosa — Moje małe zoo nie pomaga w odpoczynku, a niedawno uratowałam z pożaru młodego chaplau, przysięgam, że to mały demon — powiedziała i cicho się zaśmiała, bo Mąka naprawdę dawała jej popalić.
______________________
without fear there cannot be courage
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Punkty z ONMS: 65 + 9 (przedmioty) = 74 Przedmioty (ich punktacja): różdżka (5), uspokajający kantar (3), rękawice (1) Przedmiot z koszyka: owoce
- Okej, w takim razie rozumiem, ale... Nie możesz iść po prostu na jakąś eee salę, gdzie pracują uzdrowiciele od urazów odzwierzęcych i przypatrywać się, jak pracują? - spytała, marszcząc brwi, bo dla niej była to dość oczywista opcja, ale też nie pracowała w szpitalu i nie wiedziała dokładnie, jak to wszystko tam działało. - Nie jestem pewna, czy akurat na tych zajęciach będziesz miał szansę rozpoznać jakieś rany. Osobiście mam nadzieję, że nie. Bez obrazy, ale nie chciałabym, żeby ktoś tu ucierpiał, nawet w imię nauki - dodała, unosząc ręce do góry. W gruncie rzeczy pewnie nawet i nie o to chodziło, bo uzdrowiciele zapewne musieli umieć rozpoznać rany na podstawie szerokości rozstawienia pazurów czy czegoś tam. Wzdrygnęła się na samą myśl. Jeśli wcześniej żartowała sobie, że będzie ją łapał, jeśli jej się przyśnie, to problem ten odszedł w zapomnienie. Ze skrzynki przyniesionej przez profesora wyciągnęła kilka owoców, uznając, że mogą się przydać - jeśli nie do wykorzystania stricte na potrzeby lekcji, to chociażby do zjedzenia, gdyby ktoś zapomniał o śniadaniu i nagle zaczęło mu burczeć w brzuchu tak głośno, że dźwięk ten wystraszyłby wszystkie zwierzęta w okolicy. To przecież też byłby problem. Skoro wyruszali na obserwację, to musieli zachować nie tylko czujność i ostrożność, ale też zachowywać się cicho.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Punkty z ONMS: 3 c: Przedmioty (ich punktacja): c: Przedmiot z koszyka: skorupiaki
Przywitała się wesoło z @Ruby Maguire i ją obdarzając swoim firmowym, promiennych uśmiechem. Trochę kłuło ją, że dziewczyna nie wyglądała, jakby miała dobry humor, więc dodała jeszcze ciepło: - Jakbyś chciała, mam całkiem sporo gorącej herbaty – mrugnęła do niej. Nie łudziła się, że od tak poprawi komuś dzień, który trzeba było zacząć przed czwartą nad ranem, ale trochę uśmiechu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Widziała co wybierali inni uczniowie i sama postanowiła chwycić coś, czego nie widziała jeszcze w dobranym przez innych ekwipunku. Zawsze dobrze było być grupowo przygotowanym na różne ewentualności. Już przed wejściem do lasu się ekscytowała, a gdy przekroczyli jego granice, jej oczy świeciły się tak, jakby miała zaraz krzyknąć „idę na przygodę!”. Oczywiście nie zrobiła tego, nie chcąc płoszyć, ani tym bardziej przyciągać, dzikich zwierząt i magicznych istot. Nie zmieniło to jednak faktu, że każdy jej krok był skoczny, jakby zaraz miała wyjść z tego entuzjazmu z siebie, stanąć obok i sama ze sobą się cieszyć. Było to całkiem dużo energii jak na tak wczesną godzinę i tak małe ciałko, ale w jej oczach był to raczej powód do dumy niż hamowania się. - Wow, wow, wow! – zaśmiała się, podtrzymując @Amelia Fairwyn i samej łapiąc się najbliższego drzewa dla równowagi. – Nic się nie stało! Lepiej powiedz, czy wszystko w porządku? – uśmiechnęła się i do niej promiennie.
Charlotte Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Punkty z ONMS: 0 Przedmioty (ich punktacja): c: Przedmiot z koszyka: Kawałki mandragory
Wymieniła z @Irvette de Guise ukradkowe, znaczące spojrzenie. Wiedziała, że przyjaciółka zrozumie ją bez słów jak i to, co właśnie sama zrobiła tym drobnym przywitaniem. I się nie zawiodła z lekkim uśmiechem przyjmując niewypowiedzianą pochwałę. - Mon Dieu! Quel petit oiseau talentueux tu es! – pochwaliła @Anastasia Mallory z najsłodszym, drobnym uśmiechem i gracją, wyniosłością, skierowaną jednak nie przeciwko Krukonce, a do niej. Dworska pochwała damy, można by rzec. – Un peu somnolent, mais bon. Merci – odpowiedziała jeszcze krótko. Widziała, że dziewczynka przykładała się do języka, słyszała to w sposobie, w jaki wymawiała zdanie, wyuczonym, jakby powtarzała je wiele razy. Teraz chciała wiedzieć tylko, czy jej umiejętności sięgały już podstawowej wymiany grzeczności, czy wychodziły dalej. Zachichotała lekko na słowa @Amelia Fairwyn, elegancko zasłaniając przy tym usta dłonią i pokręciła delikatnie głową. - Mela, to już wolę mieć zabrany sen niż popołudniową herbatę – i choć powiedziała to trochę w żartach, to faktycznie nie lubiła, gdy coś przerywało jej przedwieczorny czas na relaks i czytanie. Bagna. Mogła spodziewać się, że skoro zaczęło się od wstania tak wcześnie, to cała ta wycieczka utrzyma poziom bycia co najmniej dyskomfortem. Wymieniła z kuzynką spojrzenie, jasno mówiące, że na usta cisnęły jej się słowa, których damie nie wypadało wypowiadać. - Chciałam wam zaproponować po tym poranną kawę w jakiejś śniadaniowni, ale chyba wszystkie zgodzimy się, że prysznic wygrywa w przedbiegach – skomentowała niedogodności najgrzeczniej, jak tylko umiała, wiedząc, że jej rozmówczynie były na tyle inteligentne, by umieć czytać między wierszami. Czego zdecydowanie nie mogła powiedzieć o zaczepce @Ruby Maguire. Z drugiej strony co się miała dziwić, reprezentacja Gryfindoru godna poziomu całego domu. Wywróciła oczami, wzdychając z odpowiednio wyważonym jadowitą obojętnością, wyniosłością i wyższością, w sposób, w jaki zareagowałaby na nieprzyjemny podmuch wiatru, który rozgonił jeden z jej loków. Upierdliwa niedogodność i nic więcej. - Jeżeli w sytuacji zagrożenia twoją pierwszą myślą jest upadnięcie na kolana, mężczyźni doprawdy muszą cię uwielbiać – uśmiechnęła się do niej prawym kącikiem, trująco wręcz słodko w tej złośliwości i uniosła dumnie nosek. Może i nie miała teraz swoich wysokich szpilek, lecz poruszała się równie wyniośle, tak samo dosłownie jak i w przenośni, traktując Gryfonkę salonową giereczką. Co prawda mogła to być za wysoka klasa na poziom Maguire ale cóż, ona nie zamierzała się zniżać. – Bien que je préfère quand ils tombent – szepnęła do Irvette z mruczącym zadowoleniem.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Zbiór osobowości mieli tutaj naprawdę ciekawy i choć żadna z dziewczyn nie miała łatwego charakteru, to mimo wszystko jakoś udawało im się dogadywać. Możliwe, że właśnie dlatego, że rozumiały swoje podejście do spraw, które dla innych wydawały się bez znaczenia. -Przypomnij mi, czemu właściwie uczęszczasz na te lekcje? - Zapytała @Amelia Fairwyn, bo dziewczyna pod żadnym pozorem nie brzmiała na zadowoloną z tego, że tutaj jest, choć Irvette też nie była fanką babrania się w zwierzętach, ale cóż, ślizgońskie ambicje rządziły się swoimi prawami. Nie miała czasu na zbyt długie dyskusje, bo oto pojawiła się wielka gryfonka@Ruby Maguire, która musiała wtrącić się w nie swoją rozmowę. De Guise o mało co nie prychnęła, na odpowiedź swojej przyjaciółki, która trafnie rzuciła ripostą w stronę niechcianej rozmówczyni. -Charlotte, pour l'amour de Dieu ! Je n'ai pas besoin de tout savoir. - Przewróciła oczami, odpowiadając przyjaciółce, która zdecydowanie bardziej otwarcie potrafiła rozmawiać na te tematy (@Charlotte Brandon), choć na ustach rudowłosej jawił się szeroki (jak na nią) uśmiech. -Wolę liczyć na siebie niż jakiekolwiek bóstwa. - Rzuciła oschle gryfonce, ucinając tę bezsensowną ze swojego punktu widzenia, dyskusję. Przyszła tu w końcu zdobywać wiedzę, a nie wplątywać się w kolejny niepotrzebny konflikt ze zgrają inteligentnych inaczej mieszkańców wysokiej hogwarckiej wieży.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Atlas chwilę trzymał się z tyłu, towarzysząc @Ruby Maguire by kontynuować rozmowę. - Może będziesz miała chwilę po lekcji, to o tym porozmawiamy. - zaproponował- Jeśli mogę Ci jakoś pomóc, chociażby ze zwierzakami, możemy też się zastanowić jak rozłożyć obciążające Cie obowiązki na jakiś czas. - dodał łagodnym tonem. Wiedział, że studentka miała na głowie niemało obowiązków nie tylko tych związanych ze szkołą, a Maguire'owie zawsze wydawali mu się niezwykle rodzinnymi dzieciakami. Nie chciał jej jednocześnie robić wioski przy innych uczniach i roztaczać jakiejś szczególnej pieczy nad jej osobą, co więcej, był przekonany, że dla gryfonki taka wycieczka w las może się nawet okazać dobrą odskocznią i chwilą wytchnienia. Dla niego nie było lepszej chwili na zadumę i relaks, jak ucieczka od świata na łono natury. Mijając uczniów swoimi długimi krokami, uśmiechnął się ciepło do pozostałych gryfonów, którzy wydawali się mieć w sobie nieco więcej entuzjazmu, niż reprezentacja domu Slytherina. Wyszedł niedługo na prowadzenie, kierując ich kroki w stronę obrzeży zakazanego lasu, a tam, ścieżką na mokradła.
Tu zaczyna się etap storytellingowy.
Profesor Rosa, przemierzając z wami bagna, zwraca waszą uwagę na różne mijane stworzenia, bądź elementy otoczenia wskazujące na bytowanie w okolicy jakichś gatunków. Waszym zadaniem jest odpowiedź na wskazywane przez niego przykłady co to za stworzenie, bądź na jaki gatunek coś wskazuje. Wybieracie dowolnie, ale nie dublujcie odpowiedzi.
1:
Atlas zatrzymuje się, zachęcając byś spojrzał pomiędzy krzewami. Pokazuje Ci stworzenie o wiotkim ciele z jedną nogą, które niesie małą lampkę, sunące przez mokradła.
2:
Zatrzymuje się pośród wysokiej trawy, wyrastającej kępami między wodnymi sadzawkami. Na ścieżkę wyskakuje wam mała, rogata fretka, która zaczyna kląć jak szewc, nim zniknie wam z oczu.
3:
Idziecie chwilę ścieżką, która co chwila zamienia się w niebezpieczny podmokły teren, kiedy nagle przelatuje koło was latająca jaszczurka, mająca czułki po bokach głowy. Od razu rzuca się w oczy to, że ma iskrzący ogonek!
4:
W oddali widać kilka wielkich łosi, nauczyciel zwraca waszą uwagę na ich wielkie paszcze, podpytując o gatunek. Niedawno pisaliście o tym pracę domową.
5:
Kierując kroki między kamieniami, zwraca waszą uwagę na krzak, który wygląda, jakby ktoś obwiesił świątecznymi światełkami. Małe, migające kropeczki pojawiają się, im bliżej się znajdujecie.
6:
Trudno jest dostrzec źródło tego dźwięku, ale gdzieś w listowiu otaczających was drzew słychać charakterystyczne, niemal wprowadzające w trans podzwanianie małych skrzydełek.
7:
Nieopodal bagiennej sadzawki Atlas wskazuje na szerokie ślady wypalonej roślinności i resztki śluzu. Pomiędzy wielkimi liśćmi płożącej się rośliny widać jeszcze przez chwilę migotanie różnych, jaskrawych kolorów.
8:
Rosa wskazuje na oddaloną od was półkę skalną. Jak wytężysz wzrok, to zobaczysz wielkiego węża o rogatej głowie, podobnej do byczej. Nauczyciel podkreśla, że macie szczęście zobaczyć go tu i jeszcze więcej szczęścia, że jest tak daleko, więc nic wam nie grozi.
9:
W jednej z wodnych sadzawek błyska ryba o czarno-fioletowych łuskach. Nauczyciel zwraca Twoją uwagę na jej wielkie, perłowe zębiska podpytując, czy wiesz co to za stworzenie.
10:
Z pewnym uśmiechem zadziwienia, Rosa zatrzymuje was przy połaci płota, w którym można dostrzec duże, oślizgłe jaja, w których poruszają się pokaźnych rozmiarów kijanki. Gdy spojrzeć na nie pod światło widać, że mają dwa kopytka!
W jednym poście można podać jedno zaobserwowane stworzenie (żeby inni też mogli spróbować) ale można pisać tyle postów, aż się przykłady wyczerpią. WAŻNE: Nie piszemy posta pod postem, te osoby co są na zajęciach więcej niż jedną postacią, post swojej postaci pod postem innej swojej postaci tez nie. Musi być odstęp innego gracza. Stworzeń jest 10, ilość podanych, poprawnych odpowiedzi może mieć wpływ na to, któr pójdzie na nocną wyprawę. Sprawdzajcie, co odpowiedzieli inni uczniowie, by nie dublować odpowiedzi. Można Atlasa pytać i zagadywać, będę wam odpisywać. @Anastasia Mallory - nie wzięłaś nic z kuferka, ale możesz spróbować uprosić Irvettę by sie z Tobą podzieliła muchami. W razie co, zapraszam do zapoznawania się ze spisami fabularnymi oraz wiki.
Czas do soboty 20.05 w niedzielę wpada kolejny post techniczny (chyba, że wcześniej odpowiecie na wszystkie stworzonka).
Kompletnie zignorowała już Irvetę i jej świtę, mają w nosie co miały do powiedzenia. Zadała pytanie, to jej odpowiedziała. Obrzuciła tylko młodszą ślizgonkę przeciągłym i zmęczonym spojrzeniem, tłumiąc prychnięcie. Nie miała sił na przepychanki, nie tego dnia i prawdopodobnie nie przez najbliższe tygodnie. Śmiech jednak cisnął jej się na usta, kiedy widziała tego typu pańcie rzucające się na wycieczkę do Zakazanego Lasu. Był czas, kiedy zazdrościła takim ludziom, mieli wszystko podstawione pod nos, nie musieli przepracować ani minuty w swoim życiu. Dawno jednak doszła do wniosku, że miała to gdzieś. Praca uszlachetnia, czy jakoś tak, a ona jej się nie bała, nawet jeśli musiała wypruwać teraz swoje żyły, by zdążyć z zajęć do pracy i odwrotnie. Była dumna ze swojego pochodzenia i może kiedyś czuła się gorsza, to te czasy już minęły. Miała wokół siebie wspaniałe osoby i choć niektórych dotknął niedawno straszliwy los, to wciąż dziękowała Merlinowi za nich wszystkich. Uśmiechnęła się do @Harmony Seaver w podziękowaniu i obiecała sobie, że kiedy tylko trochę się u niej ułoży, to wyciągnie szóstoklasistkę gdzieś, a może razem sobie potrenują. Teraz się obawiała, że nie ma na to czasu, nie miała go nawet na odpoczynek, który tak bardzo by jej się przydał. — Jeśli skończymy przed dziewiątą, to jak najbardziej, dziękuję — odparła do @Atlas M. O. Rosa, unosząc kącik ust. Ruby była dumna, ale wiedziała kiedy należało tę dumę schować do kieszeni. Pomoc naprawdę jej się przyda, a wiedziała, że profesor Rosa doskonale znał się na rzeczy, więc jeśli miałaby oddać komuś swoje zwierzaki, nawet tymczasowo – był jedną z nielicznych osób, którym by zaufała. W końcu jednak dotarli na mokradła, a ona powoli stawiała kroki. Wiedziała co można było spotkać w tych okolicach, więc nieco nawet zwolniła, zaciskając palce na różdżce. Nie była zwolenniczką atakowania stworzeń, ale w tej grupie może z trzy osoby wiedziały, jak się zachować przy dzikich stworzeniach. Okazało się też, że jej uwaga do de Guise nie była wcale taka bezpodstawna. Nieopodal w krzakach dostrzegła niewielkie stworzenie z małą lampką. — Zwodnik — mruknęła od razu, nie musiała się zastanawiać, wiedziała co widzi i wiedziała także do czego były zdolne. Oby nikomu nie przyszło do głowy iść za nim, chyba nawet swoim wrogom nie życzyłaby śmierci zadanej przez zwodniki, ponoć nie należała do najszybszych.
wybrałam nr 1
______________________
without fear there cannot be courage
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Rozglądała się czujnie za zwierzętami, nie chcąc żadnego ani przepłoszyć, ani tym bardziej za mocno przyciągnąć. Chociaż już była cała radosna, na widok uśmiechu profesora @Atlas M. O. Rosa jej własny jeszcze bardziej się rozpromienił. Nie wiedziała o co chodziło z jego aurą, ale roztaczał wokół siebie tyle ciepła, że aż trudno było się smucić. - Miał pan może okazję przeczytać moją pracę? – zapytała szeptem, gdy przechodził obok. – Lenny potrafi czasem zagubić się w locie, a długo nie wracał… Trochę się bałam, że nie doniósł listu – wytłumaczyła, chichocząc głupkowato. Jej mała, dzielna sówka zwiedziła z nią tyle świata, że jej wewnętrzny kompas potrafił oszaleć w najmniej właściwych momentach. Spojrzała na wskazaną półkę skalną, wytężyła wzrok. Zwierzę było wielkie, imponujące i zdecydowanie budzące respekt. Długie ciało węża pokryte było przepiękną łuską i, jeżeli się nie myliła, niezwykle dla czarodziei groźną, bowiem mogła odbijać zaklęcia. Zdawał się spoglądać gdzieś w dal swoją byczą głową, był naprawdę majestatycznym stworzeniem. - Wiem co to…! – podekscytowała się, samej sobie zasłaniając zaraz buzię, żeby ściszyć ton. Doprawdy jej energiczność potrafiła wziąć górę w najmniej odpowiednich momentach. – Beithir! – wykrzyknęła szeptem, tym bardziej zachwycona, że udało im się spotkać ta dorodny okaz. – Mogę mu zrobić zdjęcie? – zapytała profesora, pokazując swój aparat. – Obiecuję, nie włączę fleshu – zapewniła jeszcze, patrząc na niego oczakmi zachwyconego szczeniaczka. Kochała podróże i odkrywanie tajemnic magicznych miejsc, a ten moment wart był uwiecznienia.
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Musiała przyznać, że lekcja była ciekawa i faktycznie nieco odrywał ją od jej ponurej rzeczywistości. Nie bała się ubrudzić, więc grzęznące w błocie kalosze nie robiły na niej żadnego znaczenia. Szła nieco na uboczu, wciąż trzymając się ścieżki, ale nie miała za bardzo ochoty na nie wiadomo jakie rozmowy, chciała też pozostać skupiona, szczególnie w miejscu takim jak to. Łatwo było uznać już po pierwszych odpowiedziach, że mogli tu spotkać groźne stworzenia, a z magicznymi zwierzętami nie było żartów. Uwielbiała je, uspokajały ją i były szalenie fascynujące – ale nie była głupia. Wiedziała, że czasem odpowiedni dystans mógł pomóc zachować życie, było to jednak całkiem zabawne, biorąc pod uwagę, że planowała zajmować się tymi egzotycznymi przypadkami, kiedy już uda jej się zostać uzdrowicielką zwierzęcą. Dlatego też miała pojęcie o magicznych stworzeniach i kiedy zobaczyła obślizgłe jaja z kopytnymi kijankami w środku – znów nie potrzebowała wcale wiele czasu do namysłu. Była jednak zaskoczona, że spotykają je akurat tutaj. Spodziewałaby ich się raczej bliżej Morza Śródziemnego. — Nie wiedziałam, że w tym lesie można spotkać hipokampusa — powiedziała i spojrzała trochę pytająco na profesora — Niby czytałam, że u wybrzeży Szkocji też bywają, ale raczej zawsze myślałam bardziej o Grecji i tych okolicach — powiedziała jeszcze i wzruszyła ramionami. Magiczne zwierzaki były naprawdę ciekawe, kto by pomyślał, że można spotkać skrzyżowanie konia i ryby. Z drugiej strony w domu starała się wychować krzyżówkę kota i ryby, więc chyba niewiele mogło ją zaskoczyć w tym temacie.
nr 10
______________________
without fear there cannot be courage
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
- A myślisz, że co robię przez większość czasu? Mam po prostu poznać zwierzęta, co ma sens, bo jak będę wiedział, jak wyglądają, jakie mają pazury, zęby, cechy szczególne, to łatwiej rozpoznam rany, jakich ktoś się nabawił, no nie? - odpowiedział Oli, o dziwo bardzo trzeźwo, wiedząc, do czego zmierzał jego opiekun w Mungu. Może nie podobało mu się tak do końca łażenie w środku nocy po mokradłach i szukanie wiatru w polu, ale z drugiej strony to również mogło mu pomóc zrozumieć, co się działo i z czym dokładnie trafiało się do Munga w pewnych sytuacjach. Dlatego też nie zamierzał marudzić i jakoś zabrał się do działania, obserwując to, co się dookoła nich działo, przyglądając się mijanym stworzeniom, aż w końcu mignęła koło niego jaszczurka. I miała świecący ogon? - E, salamandra? - rzucił nie do końca pewnie, bo stworzenie było mimo wszystko dość szybkie, a on zdecydowanie częściej obcował z jej krwią, niż z czymś innym. Inaczej było zobaczyć na żywo składnik, a inaczej było jakoś sobie z nim radzić, gdy wlewało się go do kociołka.
Wyszczerzyła się do Charlotte, uznając, że właściwie to ona wolała jednak spać. Rzecz jasna herbatkę z kuzynką zawsze chętnie, ale lubiła być wyspana. Mogło to mieć coś wspólnego z faktem, że niewyspana bywała jeszcze bardziej rozdrażniona, a o to było łatwo i tak, szczególnie kiedy zapomniała swoich zatyczek. Teraz jednak miała je w uszach, w obawie, że nagle ktoś zacznie jej mlaskać, albo spotkają jakiegoś dzięcioła, który postanowi stukać w wysokie drzewa Zakazanego Lasu. — Nie wiem, chyba liczę na to, że to będzie łatwa ocena — wzruszyła ramionami, trochę było w tym prawdy, bo uważała, że łatwiej było dostać wybitny na ONMS, szczególnie w porównaniu z transmutacją, która teraz była prowadzona przez Pattona i tylko Pattona. Nie mogła przecież na głos przyznać, że przyszła też ze względu na obecność @Irvette de Guise. — O tak, śniadanie to wspaniały pomysł — rzuciła jeszcze do @Charlotte Brandon, czując, że już robiła się głodna, bowiem przed czwartą nad ranem nie była w stanie nic w siebie wcisnąć. Mogła się wcześniej domyślić, że wycieczka do lasu wcale nie przypadnie jej do gustu, wierzyła, że niektórzy stąd czuli się jak u siebie w domu, ale ona raczej unikała terenu. Już dawno ogłosiła wszem i wobec, że zamierza tworzyć różdżki, ale nie zamierza z kolei babrać się w pozyskiwaniu rdzeni. Miała szczęście, że obok ktoś stał, nie przeżyłaby gdyby upadła w to obrzydliwe błoto – zarówno brudu, jak i upokorzenia. — Tak, tak, dzięki, błoto to nie jest moje naturalne środowisko — odparła do @Harmony Seaver, lekko się uśmiechając. Nie miała tyle energii co gryfonka na tej lekcji, ale miała jakieś swoje ambicje, więc chciała się postarać chociaż trochę – skoro i tak wstała bladym świtem w środku nocy. Nagle u ich stop przeleciała jakaś fretka, czy cholera wiedziała co, która zaczęła kląć jak szewc. Fairwynówna znienacka przypomniała sobie, że kiedyś chyba już spotkała to stworzenie, przez co nie wyjdzie na żadnego debila tego poranka. Nie znosiła porażek i upokorzenia. — O! Wozak! — powiedziała więc, bo przeklinającego, przerośniętego królika nie dało się z niczym pomylić. Cała reszta stworzeń, które spotykali była jednak dla niej za trudna do odgadnięcia. Dużo więcej wiedziała na temat wnętrzności stworzeń, niżeli ich w całości.
nr 2
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Było niewiele lekcji, na których mogła pochwalić się swoją wiedzą. Właściwie tylko dwa przedmioty – no nie licząc mioteł – pozwalały jej na brylowanie jakąś tam wiedzą i ONMS zdecydowanie się do nich zaliczał. Nie bez powodu wiązała swoją przyszłość ze zwierzakami i robiła wszystko co mogła, by zrealizować swój plan. Nie szedł on jednak tak jak to sobie z początku wyobrażała, kurs kosztował trochę więcej niż zakładała, a teraz każdy galeon był jej potrzebny, kiedy tata nie był w pełni sił i ich rodzinny budżet trochę ucierpiał. Nie odzywała się za każdym razem, gdy pojawiało się jakieś zwierzę, chcąc dać innym chociaż trochę szansy. Pokazała @Harmony Seaver kciuki w górę, kiedy dobrze odpowiedziała nauczycielowi i musiała przyznać, że była pod wrażeniem, bowiem beithir nie był wcale aż tak pospolitym stworzeniem. Postanowiła więc, że w razie czego pomoże innym, skoro już i tak wyszła przed szereg z dwoma stworzeniami. Nie musiała długo czekać, bowiem Brewerowi nie poszło tak dobrze jak innym. Lekko się też skrzywiła, bo jednak salamandry wyglądały kompletnie inaczej niż to, co właśnie przeleciało im obok głów. Czułki na głowie i skrzący ogon były wystarczającymi wskazówkami. — To był smoczognik — powiedziała, poprawiając swojego kolegę z domu. Wiedziała, że niektórzy czarodzieje wykorzystywali jaszczurki do podpalania niektórych rzeczy. Uznawała to jednak za bestialstwo, by wykorzystywać stworzenia w ten sposób, kiedy przecież wystarczyło im jedno zaklęcie.
poprawiam nr 3
______________________
without fear there cannot be courage
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
-Zazdroszczę. Dla mnie zwierzęta są zdecydowanie dalekie od tej kategorii. - Przyznała @Amelia Fairwyn, nim faktycznie zaczęli skupiać się na tym, co przyszło im dzisiaj robić. Liczyła na to, że trafi jej się coś oczywistego, co nie tylko nie wyśle jej do skrzydła szpitalnego, ale też pomoże nieco podreperować oceny. -Proszę. Weź trochę, mogą Ci się przydać. - Dała @Anastasia Mallory kilka much, które zgarnęła z koszyka widząc, że dziewczyna nic sobie nie zabrała. -Bądź ostrożna i trzymaj się mnie. W razie czego, staraj się nie krzyczeć i nie wykonywać gwałtownych ruchów, niektóre istoty to jeszcze bardziej rozjusza. - Poradziła krukonce, po czym sama zaczęła rozglądać się po polanie w poszukiwaniu magicznych istot. Przez chwilę kręciła się bez celu, gdy nagle usłyszała cichutkie podzwanianie. Przystanęła więc, próbując przypomnieć sobie, co takiego może wydawać podobne dźwięki, a gdy jej umysł zaczął wariować, już wiedziała z czym ma do czynienia. -Słyszysz? Lepiej zatkaj uszy. To hipnotyka mesmeri. Może wprowadzić Cię w trans. - Powiedziała koleżance, by chwilę później podzielić się uwagami z nauczycielem Opieki nad Magicznymi Stworzeniami.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Podekscytowała się i zdecydowanie jeszcze bardziej podbudowała pochwałą @Ruby Maguire . Dzikie, rzadko spotykane i natywne dla magicznych regionów zwierzęta były tak samo fascynujące, jak podróże do tych właśnie miejsc, w końcu były częścią tej przygody! Lubiła być doceniana za swoją wiedzę, szczególnie taką, która stanowiła jej pasję, a jeszcze jak zrobił to nie kto inny tylko kapitan ich drużyny, poczuła się przynajmniej podwójnie doceniona! Potrójnie nawet! - Nie zostanę w tyle! – uśmiechnęła się do niej szeroko i zrobiła zdjęcie wskazanego przez nią zwierzątka. – Zaraz coś… O! O! O! – zawołała szeptem, gdy profesor Rosa pokazał kolejne zwierzę. – To czarnołuski lanternshark! W dodatku samiec! - odpowiedziała szybko, chcąc zdążyć nie tylko rozpoznać zwierzaka, ale także zrobić mu zdjęcie. - Musiał wpłynąć na tarło - poinformowała, bo pamiętała, że czytała o tym przygotowując swoją pracę domową i aż podskoczyła w miejscu, gdy sama z siebie była dumna za skojarzenie tych faktów.
Punkty z ONMS: 0 Przedmioty (ich punktacja): - Przedmiot z koszyka: mięsna mucha od Irvette xD
Anastazja nie bardzo nadążała za tym, co się działo wokół niej. W szczególności wystraszyła ją niechęć na twarzy nieznajomej ślizgonki, więc zamknęła się w sobie jeszcze bardziej, obawiając się powiedzieć czegokolwiek i komukolwiek. Kiwała tylko nieśmiało głową nauczycielowi i prefektce. Śmiała była tylko na papierze. Wizbook i listy, a wcześniej internet, były dla niej bezpieczną przestrzenią, w której czuła swobodę. Teraz było jej bardzo daleko do anonimowości, więc zacisnęła palce na swojej torbie, marząc o tym, żeby wrócić do pokoju i zaszyć się w świecie wirtualnym. No ale już tu przyszła, już zrobiła zamieszanie, to nie będzie się wycofywać, prawda? Tym bardziej, że naprawdę chciała wziąć udział w tej lekcji, a przede wszystkim pójść do lasu. Słysząc odpowiedź @Charlotte Brandon uśmiechnęła się odrobinkę, a jej twarz okrasiła się lekkim rumieńcem. Co prawda nie zrozumiała ani słowa oiseau, ani somnolent, ale z pozostałych słów wydedukowała, że została pochwalona, więc zrobiło jej się bardzo miło. Zrozumiała też, że tak ogólnie Charlotte czuję się dobrze, chociaż z jakimś "ale", którego nie pojęła. - Il est très tôt. - powiedziała nieśmiało, zupełnie nieświadoma, że akurat wstrzeliła się z odpowiedzią w kontekst. Chciała dodać coś jeszcze, co by jednoznacznie zarysowało starszym dziewczynom jej poziom, ale zrobiło się zamieszanie w zwiazku z lekcją, więc odpuściła. Zajęła się koszykiem, ale kompletnie nie mogła się zdecydować. Patrzyła po innych i zastanawiała się do czego to wszystko ma służyć. No i czym były te alakazamy? A petardy? Czy one właśnie nie płoszyły zwierząt? Tak bardzo zaaferowało ją to wszystko, że dziewczynka nie wzięła niczego i ruszyła za Irvette wyłącznie z własną torbą. Nawet się nie zorientowała, że coś jest nie tak, póki @Irvette de Guise nie podała jej kilku mięsnych much. Wtedy krukonka oblała się purpurą, czując, że zrobiła z siebie kompletną idiotkę. A przecież jeszcze nie zaczęli na dobre zajęć! Podreptała grzecznie za prefektką i postanowiła się skupić tak, żeby nie zawieść ani nauczyciela, ani Irvette, ani siebie samej. Po coś w końcu tutaj przyszła, prawda? A Zakazany Las naprawdę spełnił wszelkie oczekiwania! Anastazja obserwowała wszystko rozszerzonymi oczami i chłonęła całą tę wspaniałość dziczy, której tak łaknęła. Przyglądała się poczynaniom innych uczniów, zachwycona, że może brać w tym udział. Kiedy Irvette powiedziała o hipnotyku mesmeri, krukonka nie bardzo się orientowała cóż to za stworzenie, ale zgodnie z zaleceniami zatkała uszy. Zamierzała ściśle słuchać poleceń, ale chwilę później zobaczyła jak w pewnej odległości od nich zrywają się zwierzęta podobne do łosi... A może do jeleni? Nie była pewna, bo były dość daleko, ale kiedy profesor zwrócił uwagę na ich paszcze, co natychmiast przypomniało jej o mięsożernych jeleniach, które opisywała w pracy domowej. - Profesorze Rosa, czy to były tarandy?! - spytała podekscytowana krukonka @Atlas M. O. Rosa.
Uśmiechnął się zachęcająco do każdego ucznia, który podejmował próbę odgadnięcia stworzenia, na które wskazywał. Wcale nie zaskoczyło go, kiedy pierwszą, poprawną odpowiedź od razu podała Ruby. Ucieszył się w duchu, że dziewczyna, choć na chwilę odwróciła myśli od tego co ją trapiło, chociażby na rzecz rozpoznawania magicznych zwierząt. Skinął głową, gdy Harmony dostrzegła to, co wskazywał na dalekiej skalnej półce. - Proszę, tylko ostrożnie. Nie chcemy go sprowokować. - podkreślił, nim dziewczyna wzięła się za fotografowanie tego niezwykłego, jak na Anglię widoku. Mijając wielkie jaja, złożone w błotnistej sadzawce zatrzymał się na chwilę, by przy nich przykucnąć. - Prawda? - odpowiedział na słowa zaskoczonej gryfonki, która prawidłowo rozpoznała gatunek- Podejrzewam, że wiele gatunków mogło zamieszkać tymczasowo w Zakazanym Lesie w związku z pożarami, jakie ostatnio się dzieją. - wyraził swoją opinię- Niektóre mogły stracić swoje tereny lęgowe, inne mogły zwyczajnie uciec komuś, kto nieumiejętnie próbował hodować je w swoim ogródku. - zanotował w swoim podręcznym notesie miejsce znalezienia jaj, by móc odwiedzać je i doglądać ich rozwoju, jako że Hipokampusy powoli zbliżały się liczebnością do gatunku zagrożonego. Kawałek dalej uchylił się przed frunącą jaszczurką, po czym uśmiechnął się do Brewera. - Na szczęście salamandry nie latają. - skorygował jego nietrafioną odpowiedź, jednocześnie doceniając, że chłopak w ogóle podjął się próby odpowiedzi, gdyż wydawało mu się, że niektórzy uczniowie niechętnie próbowali dostrzec, co im pokazywał. Pokazał kciuk Ruby, prawidłowo poprawiającej kolegę, jednak nie chciał spłoszyć kolejnego ze stworzeń, do którego się zbliżali. Lżący jak szewc wozak skutecznie jednak pokrzyżował jego plany, mógł wiec jedynie pokiwać głową młodej Fairwynównie, która trafnie rozpoznała klnące stworzenie. - Z hipnotynkami niektórzy z waz mieli okazję już się spotkać. - zauważył, gdy mijali charakterystyczne podzwanianie w koronach drzew. Musiały się gęsto rozmnożyć w tym roku, czy było to zależne od temperatur? - Dokładnie! - uśmiechnął się do entuzjastycznej odpowiedzi Harmony- Zazwyczaj spotyka się je w głębszych akwenach, jednak wydaje mi się, że pewna równowaga została zachwiana ostatnimi wydarzeniami. - dodał równie cicho, kiedy przytrzymali się, by popatrzeć na piękną rybę połyskującą pod taflą mulistej wody. Pokazując uczniom stado wielkich łosi, zatrzymali się na chwilę. Stworzenia były przekazane szkole na pobyt tymczasowy, jednak okazało się, że oswoiły się z otoczeniem na tyle, by Rosa mógł wynegocjować ich stałe zamieszkanie w Zakazanym lesie. - Nie są to tarandy, panno Mallory. - pokręcił głową- Jak widzisz, ich umaszczenie jest stałe, w odróżnieniu od futra tarandów, ale zwróć uwagę na ich wielkie usta, nieproporcjonalne do samej głowy i postrzępione rogi. - zachęcił, by spróbowała odgadnąć gatunek raz jeszcze- Nie jest to gatunek natywny tym regionom. Szkoła zaopiekowała się tym stadem, które zostało odebrane szmuglerom, próbującym przewieźć je do Skandynawii. - podpowiedział jeszcze. Rzeczą, która przykuła uwagę wielu, a jednak nie udało się nikomu rozszyfrować zagadki, był tajemniczy krzaczek. Pobłyskujące w nim, czerwone światełka wskazywały na bardzo charakterystyczne, jednak zwodnicze i tajemnicze zwierze. Atlas wskazał uczniom zachowanie absolutnej ciszy, kiedy podszedł bliżej, by rozchylić gałęzie i liście, ujawniając kilka dziwnym żab, wyglądem przypominających też małpy. Bąble na ich głowach błyskały na czerwono niczym ostrzegawcze lampki.
Zostały dwa stworzenia, Atlas trochę podpowiedział, w razie, gdyby był z nimi problem, można napisać do mnie na priv.
4. Duże łosie o wielkich ustach i postrzępionych rogach. Były tematem pracy domowej w zeszłym semestrze. 5. Żabo-małpy z czerwonym, błyskającym bąblem na czole.
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Cieszyła się, że Anastasia faktycznie nie sprawiała kłopotów. Dziewczynka wydawała się szczerze zainteresowana zajęciami, dzięki czemu Irvette również mogła nieco bardziej skupić się na tym, jak sama wypadała na lekcji. Podeszła do krzaka, który wskazał im Profesor Rosa i ze zdziwieniem zobaczyła, co kryło się między liśćmi i gałęziami. -To żabert, prawda? - Cicho zapytała, choć jednocześnie też twierdziła. Nigdy nie miała okazji widzieć tych stworzeń na wolności i teraz z ciekawością przyglądała się im z bezpiecznej odległości. Wygląd zwierząt był co najmniej nietuzinkowy i dla rudowłosej prefekt, był czymś wręcz nie do pomyślenia. Na szczęście teraz, gdy ujrzała żaberty na własne oczy, przekonała się, że coś takiego może w przyrodzie występować. Nie miała pojęcia, jak do tego doszło i myśleć o tym nie miała zamiaru, ale zdecydowanie nie podważała już stanu psychicznego autora podręcznika do Opieki nad Magicznymi Stworzeniami.
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Ostatnio zmieniony przez Irvette de Guise dnia Pią 19 Maj - 12:02, w całości zmieniany 1 raz
Anastazja entuzjastycznie spojrzała na nauczyciela, mając nadzieję, że udało jej się rozpoznać stworzenia, ale im dłużej im się przyglądała, tym bardziej czuła, że źle określiła gatunek. Nauczyciel z resztą potwierdził zaraz jej przypuszczenia i mala krukonka zaczęła gorączkowo szukać w myślach cóż to mogło być za stadko. Nie była w stanie rozpoznać ich sama, więc wyciągnęła z torby atlas i zaczęła gorączkowo go przeglądać, szukajac cech wspólnych. No i ta Skandynawia... Ech, trudna sprawa. Ale było w zeszłym semestrze takie zadanie domowe... Nie mogła sobie przypomnieć czy je robiła czy nie, ale wreszcie w zakamarkach jej umysłu nasunęło się pewne skojarzenie i... - Wiem! - powiedziała wreszcie, niemal skacząc z radości. - To leucrotta! Prawda panie profesorze? A czy to prawda, że ich oczy dają moce prorocze? Tak gdzieś było napisane, ale nie pamiętam czy to był fakt czy tylko plotki. I czy da się je oswoić? Strasznie chciała dosiąść kiedyś jakiegoś stworzenia. Wcześniej marzyły jej się zwykłe konie, ale w świecie magicznym poszerzał się repertuar potencjalnych wierzchowców. Teraz jednak to były mniej istotne myśli, ważne było, czy dobrze rozpoznała czarodziejskiego łosia.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
scenariusz: 7, bo nie widziałam, żeby ktoś wykorzystał
- Tak, rzeczywiście ma to sens - przyznała, kiwając przy tym głową. Czyli jej podejrzenia były trafne. Nie było się zresztą co dziwić, że kazali Maxowi jeszcze lepiej poznać magiczne stworzenia, bo przecież to była wiedza bardzo potrzebna dla uzdrowicieli. Oczywiście było co najmniej kilka specjalizacji, ale podejrzewała, że tę podstawową wiedzę musiał posiąść każdy, kto decydował się oddać temu zawodowi. Przez zdecydowanie dłuższą część ich wycieczki po mokradłach jedynie szła razem z grupą i przyglądała się mijanym zwierzętom, ale nie odzywała. Zgadywała nazwy, robiąc to raczej trafnie, ale nie dzieląc się z nikim swoimi przemyśleniami. Zupełnie tak, jakby bardzo do serca wzięła sobie te słowa o zachowaniu ciszy. Tak też zresztą poniekąd było, ale poza tym była zbyt zajęta przyglądaniem się stworzeniom w ich naturalnym środowisku. To było coś innego niż lekcja, w trakcie której przykładowo taki topek jest ściągnięty specjalnie do sali i profesor na jego podstawie tłumaczy im różne rzeczy. Zerwanie się z łóżka w środku nocy było naprawdę niską ceną za takie atrakcje, zwłaszcza kiedy w polu widzenia pojawiło się stadko łosi. Jej oczy aż szerzej się otwarły, bo nie miała pojęcia, że ten gatunek znajduje się w ich szkole. - Leucrotty - powiedziała tak cicho, że można by to uznać za westchnięcie. Jedna z uczestniczek zresztą z entuzjazmem zaatakowała profesora odpowiedzią, co Krawczykówna skwitowała lekkim uśmiechem. Odwróciła głowę do nauczyciela, chcąc sama zadać mu pytanie. - Długo już u nas są? I do kiedy zostaną? - Co prawda były to aż dwa pytania, nie jedno, ale była ciekawa odpowiedzi. Wróciła też zaraz do obserwowania stworzeń, bo nie były w końcu jednymi z tych, które dało się tak łatwo spotkać, zwłaszcza na Wyspach. Co sobie pomyślała o szmuglerach, którzy próbowali przewieźć je do Skandynawii, to jej. Tego tematu nie chciała poruszać w obawie, że powie zbyt dużo i padną słowa, których nie przystoi wypowiadać przy profesorze. - A tam są toksyczki, prawda? - ponownie się odezwała, wskazując na wypalone w trawie ślady i przebłyski różnych kolorów. Nie słyszała, żeby ktoś wcześniej zwrócił na nie uwagę, a chyba uważała wystarczająco, żeby to zauważyć.
Profesor doprowadza was do pewnego przerzedzenia między drzewami, gdzie przygotowanych jest kilka prowizorycznych paśników, które najpewniej zamontował tu przed lekcją. Kilka charakterystycznych zwierząt już krąży po polance, jakby wyczuły, że przyjdziecie się tu nimi zajmować. - Moi mili państwo, proszę was o przygotowanie sakiewek, które wzięliście ze sobą przed lekcją. - skierował się ze swoim plecakiem w stronę paśników- Każde z tych zwierząt żywi się preferowanym pokarmem. W razie gdybyście mieli problem z rozpoznaniem, jaką karmą uzupełnić paśniki, proszę, zapytajcie, zanim się zagalopujemy i komuś bądź czemuś stanie się krzywda. - posłał uczniom czarujący, bajeczny uśmiech półwila.- Kto skończy wcześniej, proszę o pomoc przy aplikacji tych składników po obrzeżach polany... - powiedział, wyjmując z plecaczka: - maść z mandragory - krople tojadu - maść z dzikich stokrotek - dżdżownice - nasiona raptuśnika - jad toksyczka
Przy paśnikach i po polanie kręcą się różne zwierzęta. Rzuć k6. Rozpoznaj, korzystając ze spisów fabularnych oraz wiki, czym żywi się dane stworzenie i nakarm je lub zaaplikuj odpowiedni lek, jeśli posiadasz odpowiedni składnik. Jeśli posiadasz to, co jest potrzebne do nakarmienia stworzeń, zaliczasz zadanie, Jeśli nie posiadasz i nie ma nikogo, kogo mógłbyś poprosić o podzielenie się tym, co przyniósł (pamiętajcie, gracie wszyscy do jednej puli): rzuć k6: parzyste - profesor miał to akurat w plecaczku, nieparzyste - nie udaje sie spełnić zadania. Kość 5 i 6 to kostki łatwe, po prostu bierzesz to co trzeba z rzeczy które Atlas wyjął z plecaczka, bez przerzutu.
1:
Kilka purpurowych ropuch donośnie rechocze, domagając się od Ciebie pożywienia. Kiedy się schylasz, by je nakarmić, dostrzegasz w trawie... pióro memortka!
2:
W płytkiej sadzawce i na okalających ją kamieniach pełgają gumochłony. Nakarm je, by zdobyć śluz gumochłona.
3:
Przy jednym z paśników dostrzegasz różeczniki. Piękne stworzenia spoglądają na Ciebie z wyczekiwaniem, krążąc pomiędzy charakterystycznymi kępkami traw. Karmiąc je, możesz zdobyć kłaposkrzeczki.
4:
Szczuroszczety podskakują niecierpliwie, czy masz to, czego chcą najbardziej? Nakarm je, a zdobędziesz kilka czułków szczuroszczeta
5:
Spasiony szpiczak leży zmęczony na obrzeżach polanki, czy wiesz które lekarstwo zje ze smakiem? Możesz znaleźć przy nim kilka kolców szpiczaka
6:
Chorbotki czają się w cieniu drzew, znikają jednak tak szybko, jak podejdziesz w ich stronę. Musisz je przywabić, by zbiegły się na polanę gnomy ogrodowe, nękające szkolne błonia. Czy wiesz czym? Możesz łatwo dostrzec, że chrobotki dla bezpieczeństwa ukryły się w brzytwotrawie, warto ją zebrać, choć może nie do kieszeni!
Kodzik:
Kod:
<zgss>Kostka:</zgss> (jakie zwierze?) <zgss>Dorzut:</zgss> ? <zgss>Odpowiedź:</zgss> (czym je karmisz?) <zgss>Zdobyte:</zgss> (czy coś udaje się zdobyć?)
Jako że mnie zapytano, to mówię, że zdobyliście obecnie 52pkt. Nie powie wam to wiele na chwilę obecną, ale po zakończeniu lekcji ujawnię wam całą mechanikę, byście wiedzieli jak blisko/daleko byliście do różnych rzeczy.
Czas do 25.05 czwartek, 26.05 piątek wpada ostatnia część lekcji (chyba, że tak jak teraz, zrobicie wszystko wcześniej).
Kostka:1 - purpurowa ropucha Dorzut: niepotrzebny, mam miesne muchy od Irvette! Odpowiedź: miesnymi muchami Zdobyte: pioro memortka!
Anastazja poczuła wiatr w żaglach. Udało jej się! Rozpoznała magiczne łosie! Z potknięciem po drodze, ale to nic nie szkodzi, prawda? Poszła dalej z Irvette za nauczycielem i wsłuchała się w dalsze polecenia. Karmić? A czy ona będzie w stanie przypomnieć sobie co je dane zwierzę? No ale zawsze mogła zapytać, jakby miała wątpliwości. A po polanie krążyło tyle zwierząt! Kilka purpurowych ropuch zaczęło się domagać od krukonki jedzenia, zupełnie tak jakby były przyzwyczajone do takiego dokarmiania. Dziewczynka schyliła się do nich i zaczęła się bawić upuszczaniem na płazy martwych much mięsnych, żeby się poprzyglądać jak te łapały pozywienie swoimi długimi, lepkimi językami. Sprawiło jej to masę frajdy, aż nagle zamarła zdając sobie sprawę, że kompletnie nie przemyślała tego karmienia. Po prostu miała w ręku muchy od Irvette i nakarmiła zwierzęta nimi odruchowo. No ale chyba to się zgadzało, prawda? Zwykłe żaby jedzą zwykłe muchy, więc magiczne ropuchy też je jadły. Te magiczne muchy oczywiście. Wszystko było w porządku, prawda? Kiedy się tak zastanawiała, dostrzegła między źdźbłami trawy pióro memortka i je podniosła. - Zobacz! - szepnęła zachwycona do @Irvette de Guise, pokazując jej znalezisko. - Leżało w trawie, mogę zatrzymać? Nie wiedziała czy to było w ogóle dozwolone, dlatego wolała się upewnić. Potem zaś poszła do @Atlas M. O. Rosa by zrelacjonować mu dobrze wypełnione zadanie. Chyba dobrze. Wciąż miała cień wątpliwości, czy dobrze zrobiła, ale miała nadzieję, że nauczyciel je rozwieje. - Już skończyłam, panie profesorze! Przyszły do mnie purpurowe ropuchy, więc dalam im trochę mięsnych much. Przyszły same! Czy one są oswojone panie profesorze? No i chętnie pomogę z tymi składnikami, jeśli mogę... Możliwe, że Atlas proponował to wyłącznie starszym uczniom, więc na wszelki wypadek wolała zapytać.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Max zdecydowanie lepiej radził sobie z rozpoznaniem ran zadawanych przez magiczne stworzenia i było to w tej chwili doskonale widoczne. Zwierzęta wyglądały dla niego tak samo, daleko było mu do wiedzy, jaką posiadała chociażby Ola, ale przynajmniej próbował. Musiał się jednak zdecydowanie bardziej skupić, jeśli cokolwiek miało mu z tego wyjść. Dlatego też spojrzał teraz uważnie na zwierzęta, rozglądając się po zebranych, a później zerknął na kawałki dyni, które znalazł i podrapał się po brodzie. - Ma ktoś sałatę? - zapytał, ale wyglądało na to, że nikt faktycznie tego ze sobą nie zabrał, więc zwrócił się do @Atlas M. O. Rosa, by przekonać się, że niestety nie mieli przy sobie takich utensyliów. A szkoda. Nic zatem dziwnego, że Max spojrzał ponownie na trzymaną dynię, a potem zwrócił się ponownie do profesora, zastanawiając się, czy robi dobrze. - Mógłbym im dać dynię, bo żywią się właściwie każdą rośliną, ale gumochłony uwielbiają sałatę. Jak pan profesor uważa? - rzucił więc, unosząc lekko brwi, wyraźnie czekając na to, co ten powie i jak zareaguje na tę uwagę. Max wolał nie wpakować gumochłonom czegoś, czego te później by nie strawiły albo spowodowałoby to jakieś problemy, po których ostatecznie wszyscy by eksplodowali. Nie z nim, teraz, te numery.