Na samym skraju błoni, tuż gdzie już zaczyna się las znajduje się przestronna polana. Została ona przeznaczona do prowadzenia na niej zajęć z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Nauczyciele często z zaczynającego się tuż niedaleko lasu, przyprowadzali przeróżne zwierzęta. Na polanie znajdują się także poukładane pnie, na których uczniowie zwykli siadać w razie długiej, teoretycznej lekcji.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - ONMS
Idziesz na polanę, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami. Dobrze. To jedyny egzamin prowadzony na świeżym powietrzu. Stajesz więc na środku polany, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Mist Pober oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Drakensberg. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z ONMS można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak należy postępować z hipogryfem? 2 – Scharakteryzuj jednorożca i wyjaśnij, czym skutkuje zabicie tego stworzenia. 3 – Czym sidhe różni się od elfa? Jaki dar można spotkać u sidhe? 4 – Wymień trzy gatunki trolli i opisz je. 5 – Podaj dwie inne nazwy nereidów i opisz ich wygląd. 6 – Czym jest iglica i jak się przed nią bronić?
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Dosiądź hipogryfa. 2 – Wybaw niuchacza z kryjówki. 3 – Znajdź i zamroź jaja popiełka. 4 – Nakarm salamandrę i zapewnij jej bezpieczne miejsce (ogień). 5 – Odróżnij szpiczaka od jeża i zdobądź jego igły. 6 – Zajmij się młodym psidwakiem i usuń mu ogon specjalnym zaklęciem.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - ONMS:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Swann powoli przemierzał błonia, zastanawiając się jak bardzo nudne będą to zajęcia. Nie zaplanował niczego szokującego ani groźnego, więc z pewnością będzie to raczej zmarnowany dla niego czas, ale może czegoś uczniowie się nauczą. Ostatnio wszystko wskazywało na to, że lepiej nie dawać im dostępu do niczego bardziej wymagającego bądź niebezpiecznego. Wręcz przeciwnie, spuścić z oka można było ich tylko przy naprawdę bardzo łagodnych zwierzętach, a i to należało uważać, żeby nie było to spuszczenie z oka na chwilę dłuższą niż pięć minut. Nauczyciel szedł powoli na polanę z południowej strony. Zdążył dotrzeć kilku uczniów, których sylwetki były jedynymi widocznymi na horyzoncie. Nauczyciel nie przyprowadził ze sobą żadnego stworzenia, ale miał kilka ogromnych worków i wyglądał jak dziwna interpretacja Świętego Mikołaja. Wszystko ciągnął na niedużej, drewnianej przyczepce, ponieważ było tego sporo. Worki brzęczały i może jakiś przygłup wziąłby to za odgłosy zwierząt, ale było to jedynie szkło. Och, nie. Trajkoczące Gryfonki. Już z daleka słychać było to wesołe szczebiotanie o bzdurach, które wylewały się strumieniem najbardziej z ust jasnowłosej O'Donnell. Profesor skrzywił się nieco, ale nic nie mówił do czasu aż dopchnął wszystkie rzeczy na środek polany. Wtedy odchrząknął, żeby przemówić w miarę normalnym głosem. - Witajcie po feriach. - na chwilę umilkł, zastanawiając się czy było coś jeszcze co mógłby do tego grzecznościowego powitania dodać. Szybko doszedł do wniosku, że szkoda czasu. Wtedy dostrzegł nową uczennicę i przypomniał sobie, że nie wszyscy tu muszą go znać. - Jestem Ajax Swann, wasz nauczyciel Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Jak wiecie wiosną wiele stworzeń budzi się do życia po zimowym letargu. To samo dzieje się z roślinami i właściwie całą przyrodą. Dlatego na marzec zaplanowane macie wiele wyjść, czeka nas dużo pracy, a was - stos referatów do napisania. Planuję też duży test z materiału, który przerobimy w tym miesiącu. - ciągnął monotonnym, nieprzyjemnym dla ucha tonem. - Dzisiaj zaplanowany jest spacer po okolicy w poszukiwaniu trutniowców krwiopijców. Tak, nie przesłyszeliście się. Kto może mi powiedzieć, jaki stopień zagrożenia ustanowiło Ministerstwo Magii dla tych owadów? - pociągnął spojrzeniem po zebranej grupce, wręczając łaskawie osobie udzielającej poprawnej odpowiedzi pięć punktów dla domu. - Niech was to nie myli, bo trutniowce to nic innego niż wielkie bestie, które potrafią zrobić z was miazgę w kilka minut. Są niebotycznych rozmiarów. - tutaj wyjął z jednego z worków ogromny szklany słoik. - Tylko w tak wielkie słoje da się je złapać. Szkło musi być magiczne utwardzane, żeby go nie rozbiły machnięciami silnych skrzydeł. Trutniowce krwiopijców porównuje się czasem do zwykłych os, jednak ich rozległe mutacje genetyczne sprawiły, że znacznie się od nich różnią. U pszczół na przykład występuje aparat gębowy posiadający typ gryząco-liżący, u zwykłych os z kolei jest dużo silniej rozwinięty i wyłącznie gryzący. Natomiast jeśli chodzi o nasze trutniowce możecie to podkręcić jeszcze kilka razy. Lepiej nie dać się ugryźć ani użądlić. Istnieją dwie znane nam odmiany tego zwierzęcia: Fioletowy Trutniowiec Krwiopijca oraz Czerwony Trutniowiec Krwiopijca. Czerwony często przejawia dużo większą agresję oraz terytorialność. Oba gatunki preferują tereny wilgotne. I mają pewną słabość. Teraz podszedł do nieco innych worków, z których wydobył bukiet kwiatów. - Uwielbiają niektóre rodzaje kwiatów do tego stopnia, że potrafią wywęszyć ich charakterystyczną woń w promieniu dwóch kilometrów. Już teraz to pewne, że ten zbiór zaczął przyciągać znajdujące się w okolicy osobniki. - następnie Ajax podszedł i wręczył bukiet @Mererid Tew. - Każdy z was otrzyma po jednym bukiecie kwiatów, dzięki czemu łatwiej będzie wam zwabić owady. Weźmiecie również słoje i wybierzecie się na przechadzkę. Wasze zadanie jest proste: zbierzcie tyle owadów ile zdołacie. I nie przybiegajcie do mnie z byle ukłuciem - radźcie sobie sprytem i wykażcie się różnymi umiejętnościami, nie tylko z ONMS! Nikt nie opuści tych zajęć dopóki nie przyniesie przynajmniej jednego trutniowca. Ruszajcie. Za godzinę tu wróćcie i oby nie z pustymi rękami.
Ważne informacje:
Każda postać otrzymuje od Ajaxa Swanna bukiet magicznych kwiatów. Im więcej aktywności na tych zajęciach, tj. postów, tym więcej dostaniecie punktów dla domu na koniec, więc zachęcam do puszczenia wodzy fantazji i pisania. Słoje są wielkie i ciężkie! Jedna silna osoba (np. z cechą silny jak buchorożec) jest w stanie zabrać takich około trzy tak po prostu, do plecaka na przykład. Jedna drobna osoba (z cechą rączki jak patyki) uniesie jeden. Osoba przeciętna może unieść dwa. Oczywiście, możecie kombinować i wspomagać się zaklęciami (!!!), każdy pomysł może wam dać więcej słojów, do czego zachęcam. Maksymalnie na jedną osobę prosiłabym o posiadanie sześciu! Spóźnionych uczniów Swann nie akceptuje.
1. Kierunek:
Na początek rzucacie k6, żeby ustalić, gdzie poszliście, decydując o tym samodzielnie albo zwyczajnie błądząc nieco, co wam pasuje do postaci.
1-3 - las - drzewa utrudniają dojście promieniom słońca i wszędzie zalega śnieg. Podszyt jest tutaj bardzo łatwy do swobodnego przejścia ze względu na brak krzewów i podrostów drzew. Jest dość błotniście. Słychać śpiew ptaków, ale żadnych odgłosów innych zwierząt.
4-5 - błonia - jest tutaj bardzo przestrzennie, a jednocześnie nadal na tyle daleko od samego zamku, że sporo tu zielonych miejsc. Gdzieniegdzie znajdują się dzikie rabatki, zapełniając się powoli pierwszymi zalążkami nowych kwiatów. Jest sucho i jasno dzięki słońcu, a samotne drzewa zdarzają się co paręnaście metrów.
6 - polana - cóż, można również zostać na miejscu. Jest tu trochę drzew, sporo pieńków do siedzenia dla uczniów i kawał kamiennego murku, który często służy za coś a'la ogrodzenie. Kto powiedział, że trzeba odchodzić daleko, aby coś znaleźć?
Uwaga! Można dobierać się w pary/grupki i zagadywać osoby tylko te, które poszły w to samo miejsce, czyli wylosowały to, co Twoja postać. Inne są za daleko. Chyba że chodzi o polanę, bo na niej nadal przebywa Ajax Swann.
2. Wydarzenie losowe w trakcie spaceru:
Rzucacie k100, za każde 10 punktów w kuferku z ONMS przysługuje wam jeden przerzut.
1-50 - o Merlinie, a skąd nagle wziął się przy Twojej nodze młody niuchacz? Niezwykle puchate futerko sugeruje, że to tylko słodkie stworzonko, ale... najwyraźniej właśnie bardzo niepostrzeżenie (prawie) Cię obrabowało. W jego długim ryjku kryje się Twoja biżuteria (jeśli Twoja postać żadnej nie ma jest to po prostu sakiewka z galeonami) warta około dwudziestu galeonów. Jeśli chcesz zwierzakowi odebrać swoją własność rzuć k6.
Parzysta - mały niuchacz zwietrzył Twoje zamiary i podrapał Cię w rękę dość boleśnie. Zaraz potem zniknął w zaroślach. W odpowiednim temacie odpisz sobie 20 galeonów lub jakąś błyskotkę z kuferka.
Nieparzysta - niuchacz zaczepiał Cię dla zabawy, taki z niego żartowniś. Nie oponował przed oddaniem zdobyczy, pozostał przy Twoich butach kilka chwil i potem podreptał gdzieś dalej.
Uwaga: Drake, jako że przemyślałeś niuchacze to możesz darmowo przerzucać tę kostkę na inną.
51-70 - chodzenie trochę Cię zmęczyło po kilkunastu minutach. Po wejściu na stromy pagórek przystajesz na chwilę i opierasz się ręką o pobliski grab... z którego wyskakuje kilka nieśmiałków pewnych, że ich atakujesz! Zaczynają Cię gonić, jeden wskakuje gwałtownie na Twoją twarz i planuje Ci wydłubać oczy. Musisz wymyślić sposób jak sobie z tym poradzić, zwykłe strzepnięcie ich z siebie rękoma nic nie da.
71-90- zdaje się, że żadne zwierzę nie chce się do Ciebie zbliżać. Ale za to w czasie przechadzki zauważasz krzak porośnięty świeżymi jagódkami. Jeśli masz co najmniej 10 punktów z zielarstwa: Kiedy im się przyglądasz dostrzegasz, że małe, białe kuleczki to jagody jemioły, które można wykorzystywać w tworzeniu eliksirów. Upomnij się o nie w odpowiednim temacie. Jeśli masz mniej punktów nie rozpoznajesz ich, ale ktoś inny może Ci w tym pomóc (on musi mieć ponad 10 pkt).
91-100 - zaglądasz w różne miejsca, widzisz kilka zajętych swoimi sprawami bzyczków i nagle nadlatuje on, pogromca uśmiechów dzieci. Jeden Fioletowy Trutniowiec Krwiopijca jest bardzo zainteresowany kwiatami, które trzymasz i wydaje się dziwnie spokojny. Przysiada na nich i skupia się tylko na nektarze, więc masz okazję zamknąć go w słoju. Jeśli się odważysz zrobić to tej gigantycznej, zmutowanej, uzębionej, groźnej osie. Opisz jak to robisz.
Kod do wklejenia na koniec posta.
Kod:
<zgss>Ilość punktów w kuferku z ONMS: </zgss> tu wpisz <zgss>Miejsce przebywania: </zgss> las/błonia/polana <zgss>Ilość słojów:</zgss> tu wpisz (podstawowo: drobne osoby - 1, przeciętne osoby - 2, silne osoby - 3) <zgss>Wydarzenie losowe:</zgss> tu wpisz <zgss>Ilość zebranych Trutniowców:</zgss> tu wpisz
Czas na pisanie: 21.03.
Penny Szilágyi
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : piegi | zapach wrzosów | zaplątane we włosy liście i gałązki | silny węgierski akcent
Merlinie, nie dość, że nie dostałam spojrzeń typu "Co ta laska odwala" to jeszcze ktoś faktycznie zagadał! Nie pamiętam kiedy ostatnio aż tak ucieszyłam się z tego, że zwrócono na mnie uwagę. I to nie byle kto zwrócił swoją uwagę - rudzielec jak ja, wybitnie ładny rudzielec. Aż zrobiłam głupią minę z tej radości. - Hej! Cooo? - wybałuszyłam oczy na nową znajomą. Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć na wieść o możliwych jadowitych potworach. Może sobie żartowała, ale jeśli nie... - Oby baziliszkusz. Wy Hogwart chyba takie macie, co nie? - podrapałam się po brodzie, próbując skupić na pogłoskach jakie do tej pory słyszałam o tej szkole. Na pewno zapamiętałam coś z tymi wielkimi wężami. Oczy mi się zaświeciły z ekscytacji i bynajmniej nie odczułam jakiegoś niepokoju. O tak, zajmijmy się ciekawymi stworzeniami! Bez wątpienia lepsze to niż smętne siedzenie w dormitorium. - Jesteśmy z Gryffindor razem! - wskazałam na jej szatę, która była takiego samego koloru. Po tym najwyraźniej uczniowie się tu identyfikowali. - Wiem, że zachowuję się jak dziecko. Ale po prostu miło, że ze mną rozmawiasz. - wyjaśniłam, uśmiechając się delikatniej i przestając machać łapami jak dzika. Nadszedł też nauczyciel, więc zamknęłam jadaczkę. Słodka Roweno, już chciałam zapraszać Moe na jakieś spotkanie po zajęciach. Nie miałam co prawda bladego pojęcia gdzie mogłybyśmy pójść, ale nawet chodzenie po błoniach brzmiało jak super sprawa. Uspokój się, Pen, odstraszysz wszystkich i będzie dupa blada. Miałam ochotę powiedzieć Gryfonce, że ja też niedługo będę studentką. Zapytać ją czy pochodzi z Anglii. I czy bardzo mocno przekręcam różne słowa. I dlaczego akurat Lisek? Uwielbiałam liski. A kiedy pojawił się nauczyciel to również zapytać co jest z nim nie tak. Bo wyglądał dziwacznie i brzmiał też strasznie nienaturalnie. Ale byłam cicho, żeby nie narobić sobie problemów już na wstępie. Mina mi mocno zrzedła po wstępie i zapowiedzi tej całej nauki. Kurwa, przecież ja to wszystko obleję. Dlaczego musiał być taką kosą? I to akurat z mojego ulubionego przedmiotu? Już w głowie robiłam obliczenia ile będą mnie kosztować notatki kupione od lepszych uczniów. - Niegroźne. - powiedziałam nim zdążyłam poczuć jakąś nieśmiałość przed odezwaniem się na forum klasy. Pamiętałam trutniowce, zawsze bawiła mnie ich kategoryzacja skoro wszędzie były opisywane jako serio straszne. Słuchałam wykładu profesora z zaciekawieniem. Dreszcz emocji przemknął mi po karku, gdy zobaczyłam rozmiary słojów i usłyszałam, że muszę coś złapać, żeby w ogóle opuścić lekcję. Jedna z rudowłosych Gryfonek (wow, ile tu rudowłosych Gryfonek!) otrzymała bukiet kwiatów, który wyglądał przeuroczo. Aż zachciało mi się spleść kilka wianków z wiosennych kwiatów zebranych na łąkach. Lubiłam to robić. Podrapałam się po nosie i wzięłam bukiet dla siebie oraz Moe. - Proszę. - podałam dziewczynie kwiaty z lekkim dygnięciem. Powąchałam swoje. - Rumianek czuję. O chuj, te słoje ciężkie. - wymsknęło mi się przekleństwo, ale w całym rozgardiaszu, kiedy uczniowie zaczęli wybierać bukiety i słoje oraz rozmawiać, pewnie wybrzmiało to cicho.. Wzięłam dwa słoje i to był szczyt moich fizycznych możliwości. Poza tym więcej mi się nie mieściło. Wtedy wpadł mi pewien pomysł do głowy. - Wingardium Leviosa - rzuciłam, unosząc różdżkę i kolejny słoik uniósł się w górę. Powinnam dać radę to przenieść! Na mądrość Roweny, ale się ekscytowałam takim spacerkiem w poszukiwaniu zmutowanych os. - Powodzenia, Moe, powodzenia. - powiedziałam, na wypadek, gdybyśmy nie miały okazji się więcej na tej lekcji widzieć, ale sama myśl o tym wpędzała mnie w smutek. Ale może pójdzie w tę samą stronę co ja? Wtedy chętnie spacerowałabym obok niej. Zaczęłam przechadzać się po pobliskim lesie, uważając żeby nie potłuc słoików. Bawiłam się przy okazji kwiatkami w bukiecie. Długo nic nie mogłam znaleźć. Krocząc tu i ówdzie natknęłam się na kilka robaczków, ale trutniowców ani widu ani słychu. A kwiaty tak cudownie pachniały... Oparłam się o drzewo, żeby odpocząć po spacerze. Nie przewidziałam, że ktoś odbierze to jako napaść. Przecież w życiu nie skrzywdziłabym drzewa ani zamieszkujących go nieśmiałków. Niestety nie wydawały się co do tego przekonane. Wiedziałam, że te stworzenia potrafią być niebezpieczne, więc wystraszyłam się nie na żarty. - SEGITSEN- wydarłam się, jak tylko obsiadły mi twarz. Wszystkie logiczne zaklęcia wypadły mi natychmiast z głowy. Wszystkie oprócz starego, dobrego Protego, które rzuciłam biegając na oślep w ucieczce przed nieśmiałkami.
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 2 Miejsce przebywania: las Ilość słojów: 2 i 1 uniesiony zaklęciem Wydarzenie losowe: 53 Ilość zebranych Trutniowców: 0 @Morgan A. Davies
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Pomachał do Marli kiedy ta tylko do niego zawołała. Dzionek na chwilę obecną zapowiadał się całkiem zacnie, co chyba dobrze wróżyło. Może ten rok nie będzie aż tak okropny? Owszem zdążyli już z Ruby przeżyć przygodę na wyspach, ale szczerze mogło być gorzej. W końcu nadal żyją i mają wszystkie kończyny nadal przytwierdzone do korpusu. Niespodziewanie też na jego kolanie wylądowała Mer, bo nie zdążył się przesunąć. No... Nie narzekał bo nie czuł żadnej różnicy. Miał jednak nadzieję że Wacek nie będzie zazdrosny. No i o wilku mowa, bo właśnie przyszedł. Chociaż w ich związku to raczej Drake pełnił rolę wilka. Dosłownie i w przenośni. Uśmiechnął się do niego, chociaż było mu lekko szkoda tego że wieje tak szybko do Wiktora. - No jeśli będziemy pracować w parach, to z chęcią. - Oczywiście z Tadkiem i Rubs też się przywitał. Niedługo później pojawiła się nowa uczennica. -Cześć. Mam nadzieję że Ci się u nas spodoba. Jak będziesz czegoś potrzebowała to daj znać. Zjawił się też Swann, który przyniósł im kwiatki i słoiki. Romantycznie jak cholera. Szkoda ze będą mieli polować na gigantyczne osy. Słoje jakie dostali swoje ważyły, ale miał na to sposób. I nie były nim wyćwiczone mięśnie, a zaklęcie transmutacyjne zmniejszające wagę do jednej czwartej. Jak się okazuje bardzo użyteczne bo mógł ze sobą zabrać nawet sześć słoików, które razem ważyły jak półtora słoja. Rozejrzał się jeszcze na resztę zanim Ci wyruszyli. - Komuś jeszcze zakląć słój żeby był lżejszy? - Lubił pomagać, a może ktoś się skusi żeby móc nieść więcej, za mniej. Następnie wyruszył w kierunku lasu trzymając w dłoni bukiecik. W sumie to wyglądało na to że większość osób postanowiła wybrać las. - Myślicie że uda się nam jakieś złapać? - Rzucił do reszty. Nie minęło też wiele czasu kiedy usłyszał okrzyki Węgierki i zaobserwował jak gonią ją... nieśmiałki? Musiała chyba jakoś zagrozić drzewu... Wyjął różdżkę żeby spróbować jej pomóc, ale... coś się stało. Coś w postaci wielkiego insekta który usiadł mu na przedramieniu lewej ręki i zaczął smyrać kwiatki. Dobrze że już miał wyjętą różdżkę, bo mógł skorzystać z okazji żeby go schwytać. Czasu nie miał za dużo więc szybko rzucił na niego niewerbalne Petrificus Totalus, a następnie przełożył do jednego ze słoi. Kiedy tylko to zrobił ruszył w kierunku Penny, prawdopodobnie trochę w tyle za innymi którzy ruszyli jej z odsieczą.
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 16 Miejsce przebywania: las Ilość słojów: 6 bo silny chłop + zmniejsza ich wagę zaklęciem Wydarzenie losowe:95 Ilość zebranych Trutniowców: 1
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 10 Miejsce przebywania: błonia Ilość słojów: 1 Wydarzenie losowe: 37 i 6 Ilość zebranych Trutniowców: 0?
Chwilę posiedziałam na koledze z Gryffindoru, a już przybiega jego chłopak, by przypomnieć o tym, że na co dzień te wielkie części ciała należą do niego. - Zostawiłam Ci drugie kolano - wyjaśniłam uprzejmie wskazując na drugą, wolną nogę. Odprowadzam Puchona spojrzeniem, dopóki nie odchodzi na tyle daleko, by nie mógł usłyszeć mojego szeptu do Drake'a. - Całowałeś go kiedyś jak miał mokre wąsy? Myślę, że to mogłoby być dziwne uczucie... Jak mizianie mokrego futra akromantuli przy całowaniu... - zaczynam swoje mądre rozmyślania, machając palcami jakby były pajęczymi odnóżami. Zanim jednak nie zagłębiłam się w temat całusków Wodzirejowo - Lilacowych na lekcję wbiega zziajany Tadeusz. Na dodatek komplementuje mnie dość nietypowo, na tyle że aż uśmiecham się szeroko, chichocząc słodko. Naprawdę próbuję zachować się normalnie, ale moja nastoletnia, dziewczęca dusza rozlewa się ze mnie niekontrolowanie. To odrzucam loki do tyłu (uderzając Drake'a, jakieś straty muszą być), tu zaczynam siedzieć jakoś schludniej, uważam też żeby nie siedzieć z łagodnym uśmiechem, a nie rozchylonymi ustami, wietrząc królicze zęby. - Ty też super wyglądasz w swojej bluzie - oznajmiam i parskam lekkim śmiechem na tę świetną wymianę komplementów. Macham do Penny, która krzyczała coś do wszystkich kim jest i już nie przyłączam się do komitetu przywitalnego w postaci naszego prefekta i kapitanki, ponieważ przychodzi profesor. Zeskakuję w końcu z kolana Drejka i z uwagą wsłuchuję się w Ajaxa. Prędko wyjmuję z torby pergamin i książkę, by pisać na czymś twardym. Strasznie mi niewygodnie, wiec odwracam się do Tadzika mówię ręce i wręczam mu mój podręcznik, by mi go potrzymał. Jego wielkie dłonie będą idealne na ławkę. Starannie zapisuję wszystko co mówi profesor, a nawet rysuje prędko ten ich aparat gębowy. Ledwo kończę i pakuję się z powrotem nauczyciel wręcza mi bukiet kwiatów na który uśmiecham się szeroko. - Chyba mu się podobam - mówię absurdalny żart do Marli i Ruby, kiedy nauczyciel nie może mnie usłyszeć i chichoczę jak głupia z własnego dowcipu. Zadanie okazuje się być dla małej mnie bardzo ciężkie i natychmiast odwracam się do kapitana drużyny puszków. - Pomożesz mi? - pytam słodko i wręczam mu dwa wielkie słoje, sama zaś zostawiam sobie jeden. Robi się jeden wielki chaos każdy każdemu coś wręcza, próbujemy ustalić gdzie idziemy, a ja czuje, że coś łasi się do mnie do nogi krzyczę ej, ej!, ale niuchacz już biegnie z moją złotą bransoletką. - Marla łap go! - krzyczę i ruszam w pogoni za zwierzakiem, biegnąc powoli pokracznie z tym wielkim naczyniem. Liczę na to, że Tadek ruszy z naszymi słojami za mną, a Marlenka pomoże mi złapać złodzieja.
/nie chce mi się wszystkich oznaczać, bo gadam do prawie wszystkich!!
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Baziliszkusz. Czy to właśnie ze względu na legendarnego i mieszkającego wewnątrz zamku potwora Hogwart miał być szkołą znaną w całej Europie? Niespecjalnie ukrywała swoje zdziwienie wspomnieniem megawęża wraz z zasłyszaną przy okazji nadziejąw głosie, ale postanowiła podsumować to cichym śmiechem. - Jasne, że mamy. Kiedyś Ci pokażę. - obiecała, być może nieświadomie wiążąc się jakąś wróżącą śmierć przysięgą, która była najwyżej półżartem, bo przecież plany na odnalezienie Komnaty Tajemnic były w Davies żywe i aktualne niezależnie od tego, na którym etapie edukacji aktualnie się znajdowała. Choć nie spodziewała się już na miejscu odnaleźć ani śladów węża, ani niczego co miałoby nadal puls po tylu latach od tajemniczych wydarzeń w latach bodajże '90tych. Na stwierdzenie o przynależności do Gryffindoru wyszczerzyła się, doskonale zdając sobie sprawę, że dziewczyna trafiała w społeczność, w której całkiem łatwo było się ostatnio odnaleźć i wkręcić w szkolną atmosferę. O ile tylko nie czuło się strachu przed zamieszaniem i głośnymi wydarzeniami, a Penny nie wyglądała na taką. I wszystko zapowiadało, że nie po to trafiła do Czerwonych, aby okazać się skrytą sierotką. Nawet, jeżeli nadal pozostawała dla Davies przede wszystkim zbiorem tajemnic i znaków zapytania. Opowieść Swanna o wiośnie była niemal inspirująca, zwłaszcza, że zdawała sobie sprawę z tego, że poza kiełkującymi roślinami i Puchonami wytaczającymi się po zimie z ciepłej kuchni również sama Morgan próbowała przebudzać się do funkcjonowania. I to na możliwie jak najwyższych obrotach. Reszty wywodu wysłuchała grzecznie i w ciszy, choć nie omieszkała zanotować sobie w głowie kilku uwag, którymi miała zamiar uspokoić trochę Penny, która tutaj mogła się zdecydowanie za dużo nasłuchać i jeszcze więcej wziąć na poważnie. Przyjęła wabiący te wstrętne zmutowane osy bukiet, po czym obudziła się w niej troskliwa pani kapitan i, unosząc jedną rękę w geście wstrzymania Penny przed dalszymi poczynaniami, sięgnęła wolnym ramieniem do swojego plecaka. Z niego wyjęła dwie pary rękawic i jedne z nich - zielarskie - podała przyjezdnej. Sobie zostawiła quidditchowe z herbem Strzał, choć nie miała wcale zamiaru łapać magicznych owadów w dłonie. Jeżeli cokolwiek mogłoby mieć potencjał na ochronę dłoni przed ukąszeniami, miała zamiar z tego skwapliwie skorzystać. Po tym, jak sama skierowała się po odbiór słojów i wsadziła cztery z nich do plecaka (bo tylko tyle się mieściło po potraktowaniu ich Quartario), zauważyła, że nowa zniknęła jej już z radarów, zostawiając za sobą jedynie echo w postaci 'powodzenia, Moe' i całkiem intrygującego pierwszego wrażenia. Piąty słoik, również potraktowany tą samą magią, wepchnęła sobie pod pachę i na chybił-trafił ruszyła w las. Najwyraźniej przeznaczonym było jej wybrać ten dobry kierunek. Była dość daleko za grupką idącą przed nią, ale rozpaczliwy krzyk o pomoc usłyszała najpewniej tak samo jak pozostali i rzuciła się biegiem w stronę poszkodowanej, mijając tym samym Lilaca, któremu na ręce usiadła chyba jakaś akromantula a nie krwiopijec, takie to było ogromne. Nie zdążyła jednak nawet go ostrzec nim było po zagrożeniu a przerośnięty komar zesztywniał po kontakcie z Petrificusem. Nie zapowiadało się jednak na to, by ona pierwsza dotarła do Penny, nim ktoś z pozostałych nadejdzie jej z pomocą.
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 44 Miejsce przebywania: las! 2 Ilość słojów: 4 w plecaku + 1 pod pachą, słoiki potraktowane Quartario bo jak czarować to transmą Wydarzenie losowe:96, rozegram w nast. poście Ilość zebranych Trutniowców: 0
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 20 Miejsce przebywania: błonia Ilość słojów: 3 z cechą silny jak buchorożec Wydarzenie losowe:86 i 5 Ilość zebranych Trutniowców: 0 z kostki : jagody jemioły
Zajęcia się rozpoczęły. Puchon odetchnął z ulgą, kiedy Profesor omówił lekcje co mają na dziś. Może dlatego, że nasłuchał się tych rzeczy od innych. W końcu błonia to dużo zielonego terenu znajdą się jakieś dzikie rośliny i kwiatki zapełniając się powoli pierwszymi zalążkami budzące do życia ze snu zimowego. Ale zapewne wielu uczniów go dostrzegało jego rudą czuprynę. To było na swój sposób dobre. Niespodziewanie rudzielec zauważył gryfonkę chyba starsza o rok. -Wiktor Krawczyk. Może razem coś złapiemy-Puchon przedstawił się i podszedł do koleżanki i zapytał. Chyba dziś nikt nie zbliży się do Rudzielca zwłaszcza zwierzeta, za to spacerowanie zauważył krzak porośnięty świeżymi jagódkami. -Hm...spróbować czy nie spróbować oto jest pytanie?zerwał jedną i się przyjrzał po czym, wziął do ust. Ojojoj -No tak teraz już wiem to jagody jemioły- pokręcił głową i zaśmiał się pod nosem
Penny Szilágyi
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : piegi | zapach wrzosów | zaplątane we włosy liście i gałązki | silny węgierski akcent
Och! Jeszcze inny Gryfon do mnie zagadał. Jego szata ozdobiona była naprawdę elegancką odznaką. Nie wiedziałam co to oznacza, ale zapewne pełni jakąś ważną funkcję. Tym bardziej chciałam zrobić na chłopaku dobre pierwsze wrażenie. Ogólnie to trochę się speszyłam tym, że mimo wszystko faktycznie udało mi się zwrócić uwagę wielu osób i teraz miałam wrażenie, że nie nadążę z poświęceniem każdemu słowu odpowiedniej ilości czasu. Na śmiech Moe zareagowałam jedynie lekkim przymrużeniem oczy - był przyjemny dla ucha. - Bardzo mi miło. - odpowiedziałam @Drake Lilac, wspinając się na palcach stóp. Chyba nigdy nie widziałam kogoś tak wysokiego i aż rozdziawiłam nieco usta w szoku. Wow, może ma w sobie krew olbrzymów? Koniecznie muszę go o to zapytać, jak będzie czas. Przy okazji inna dziewczyna z Gryffindoru też się ze mną wita - to ta, którą Swann obdarował bukietem. Odpowiedziałam @Mererid Tew uniesieniem dłoni. - Dziękuję. - dodałam jeszcze, gdy Gryfon oferował się jako osoba, do której mogę się zwrócić. Niesamowicie to było miłe i kochane z jego strony. Nawet jeśli ta tajemnicza funkcja mogła go do tego obligować. Nie chciałam co prawda brać więcej słojów. Już trzy to wydawało mi się za dużo. Jak mam złapać trzy wielkie zmutowane bydlaki? Próbowałam sobie przypomnieć czy nie mam uczulenia na ukąszenia pszczół i os... - Och, grasz w Quidditcha? - zapytałam od razu, zauważając rękawice. No to moja spora już sympatia do dziewczyny teraz wzrosła jeszcze mocniej. Miotły były super. Sama latałam już od dawna, ale nigdy na tyle dobrze, żeby dostać się do jakiejś drużyny. Uwielbiałam to jako rozrywkę, nawet jeśli nie byłam najlepsza w grze. Założyłam pożyczone mi rękawice zielarskie, znowu dziękując. Planowałam wepchnąć się pomiędzy Gryfona, który nie podał mi swojego imienia (ale na pewno zdążymy to nadrobić) i Moe, bo wszyscy szliśmy do tego samego miejsca. Pięknego lasu otaczającego Hogwart. Ale w całym rozgardiaszu się od siebie pooddalaliśmy i zdążyłam tylko usłyszeć pytanie ciemnowłosego. -Nem tudom, trutniowiec trochę brzmi creepy taki. A one piją krew serio? - odpowiedziałam, próbując nadążyć za tempem towarzyszy. Nie zorientowałam się, że odeszłam od nich o kilka kroków za daleko. A potem te nieszczęsne nieśmiałki. Nie chciałam żadnego skrzywdzić. Były zbyt urocze i nieświadome tego, co robią. Dlatego czułam wahanie przed brutalniejszymi działaniami, ale stworzenia wręcz przeciwnie. Zaczęły ciągnąć mnie za moje rude włosy i szczypać nos. Podbiegłam do Moe w rozpaczy. - Nieśmiałki! - krzyknęłam, jakby to miało w czymś pomóc. Może razem sobie uporamy z uspokojeniem ich albo po prostu odsunięciem od mojej twarzy. Dobrze, że zasłaniając policzki rękawicami mogłam się ochronić przed bezpośrednim podrapaniem ich ostrymi pazurkami.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Zrobiło na niej wrażenie już to, że Penny rozpoznała rękawice do Quidditcha, choć pewnie głównie dlatego, że nie spodziewała się, by ta była zainteresowana sportem w jakimkolwiek stopniu. A przecież wyposażenie miotlarskie było czymś, z czym magiczne dzieciaki miały niejednokrotnie styczność od najmłodszych lat, a w szkole dodatkowo mogły korzystać z niego w ramach zajęć. Czy zatem słusznie doceniała spostrzegawczość, albo chociaż celnie trafiła z robieniem sobie nadziei, że spotkała potencjalnego miotłoświra? Jestem Quidditchem - przeszło jej w pierwszej chwili przez myśl na pytanie o granie, ale odpuściła sobie zbędne pajacowanie. Najpierw powinna doprowadzić Lwy do wygrania czegokolwiek, zanim mogłaby się radośnie panoszyć z głośnymi deklaracjami. W ramach potwierdzenia skinęła zatem jedynie głową, a potem skupiła się na lekcyjnych zadaniach, przez które na moment zgubiła leśnych poszukiwaczy szerszeniomonstrów.
Widok atakowanej Penny, która skierowała się w jej kierunku po pomoc nie napawał jej zbyt pozytywnymi odczuciami. Jasne, mogło to oznaczać, że złapały jakąś pierwszą więź zaufania, jednak jeżeli chodziło o kontakty z magicznymi stworzeniami lub, co gorsze, stosowanie zaklęć do pomocy komukolwiek, chyba nie mogłaby trafić gorzej. Przegoniła z głowy pomysł czaru niebieskich płomieni, bo nawet, gdy był niegroźny dla trafionej, brzmiał wyjątkowo drastycznie i niepotrzebnie. - Vera Verto! - wyrecytowała pewnie, celując czubkiem jodłowego oręża w rozszalałych gałązkarzy, który bardzo chcieli zrobić Węgierce krzywdę, tym samym zmieniając je w nieco mniej groźny, a już na pewno mniej ruchomy zestaw miarek barmańskich. Kryzys powinien w ten sposób zostać względnie zażegnany, ale nijak nie miało się to do wykonywania zadania od Swanna. - Jesteś cała? Dobrze, że Swann lubi sobie znikać na te swoje wielkie wyprawy. - upewniła się co do zdrowia przyjezdnej i podsumowała stan zagrożenia, z jakiego udało się wydostać Penny, a potem pokręciła nerwowo głową, nie chcąc dopuszczać do siebie zbyt negatywnych odczuć względem nauczyciela. Wolałaby już faktycznie te stosy wypracowań i testów niż kontakty ze wzburzoną emocjonalnie fauną przyhogwarckich terenów zielonych. Cokolwiek chciała odpowiedzieć jej Szilágyi, Morgan w połowie zdania uniosła dłoń, zarządzając czujność i ciszę, najlepiej graniczącą z brakiem oddychania. Nie zareagowałaby tak, gdyby nie nagła obecność osy wielkiej jak stodoła kilkanaście centymetrów od jej własnej twarzy. Fioletowa kreatura była celem znacznie większym niż nieśmiałki i jednocześnie kompletnie nie była zainteresowana niczym poza bukietem kwiatów, więc Davies nie omieszkała skorzystać z okazji na możność uwolnienia się od lekcyjnych obowiązków. - Orbis. - świetliste więzy schwyciły zmutowaną pszczółkę, blokując jej ruchy, a pojedynczy i energiczny zamach ramieniem sprawił, że udało jej się umieścić stworzenie w przygotowanym słoiku. Uśmiechnęła się dumnie, czujnie przyglądając się zdobyczy. A potem wróciła spojrzeniem do Penny i tego, czego dotyczyła wcześniejsza wymiana zdań. - Nie każdy na pierwszej lekcji zaczyna od zajrzenia śmierci w oczy. - pochwaliła (?) dziewczynę zanim Drake i reszta pozbierali się po własnych przygodach, a następnie obleciała wzrokiem zebranych i uznała z ulgą, że znajdowali się wśród nich osobnicy całkiem kompetentni w radzeniu sobie z leśnymi zagrożeniami.
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 44 Miejsce przebywania: las! 2 Ilość słojów: 4 w plecaku + 1 pod pachą, słoiki potraktowane Quartario Wydarzenie losowe:96 Ilość zebranych Trutniowców: 1 fioletowy bydlak
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Skoro Wacław już wiedział, że na Błoniach czego go co najwyżej śmierć to nie spodziewał się wiele więcej niżeli cierpieć katusze. Ano i najpierw postanowił cierpieć sam, bo nie czuł się zmotywowany do działania. Jeśli coś ma w nazwie krwopijca to nie jest przekonywującym materiałem do zadań praktycznych. Student wziął dwa słoje i jakoś więcej kombinować nie chciał. Jeden był do złapania zwierza, drugi był na wypadek rozbicia tego pierwszego. Jak? Nie wiem, ale Puchoni posiadają bardzo szeroką gamę talentów pod tym względem. Tak też zwiedzanie błoni zaprowadziło Wodzireja na pagórek (chociaż w normalnych warunkach pod żadne wzniesienie by nie wszedł, nie okłamujmy się). Tam zasapany oparł się o coś i COŚ go zaatakowało. Najpierw krzyknął, później zaczęła się panika i ostatecznie jeden ze słojów mu wypadł, a drugi miał się stać pułapką dla istoty, która Puchona nękała. Zaś wspaniałość sytuacji doprowadziła Wacława do momentu, w którym potknął się o niuchacza, który nękał biedną @Mererid Tew. Upadł na ziemię, a słoik z utkwionym niesmiałkiem staje się narzędziem masochistycznych tortur.
Ostatnio zmieniony przez Wacław Wodzirej dnia Nie Mar 20 2022, 20:14, w całości zmieniany 1 raz
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 18 Miejsce przebywania: błonia Ilość słojów: 2 Wydarzenie losowe:25odebranie sakiewki Ilość zebranych Trutniowców: 0
Trutniowce wcale nie są milutkimi zwierzętami jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Chociaż nauczyciel zdecydowanie przesadzał mówiąc o ich groźnej postawie. W końcu nawet bezpański pies może chapnąć jeśli się go zdenerwuje. Niemniej jednak jako, że w przyszłości chciałam aspirować do zdobycia posady opiekuna zwierząt w magicznym rezerwacie wiedziałam, że spotkam się z wieloma gatunkami zwierząt i nie protestowałam przeciwko postawionemu przede mną zadaniu. Złapałam po jednym z dużych słoików pod pachę i udałam się... No właśnie. Gdzie, by tu iść? Po krótkim namyśle zdecydowałam się na błonia. Skoro truniowce tak lubią kwiatki... Szybko jednak okazało się, że trafiłam jak kulą w płot. Chodziłam i chodziłam machając bukietem jednak żaden z owadów nie decydował się podlecieć. Miałam już wracać kiedy poczułam łaskotanie w bucie. Spojrzałam w dół i dojrzałam niuchacza, który w najlepsze trzymał w pysku moją sakiewkę z drobnymi! Ostrożnie schyliłam się, by nie spłoszyć zwierzaka i chwyciłam go za grzbiet, podczas gdy on zdążył wepchnąć sakiewkę do swojej torby na brzuchu. Podniosłam go do twarzy i spojrzałam groźnie w oczy zwierzaka. -Oddawaj pieniądze - powiedziałam. Niuchacz uśmiechnął się niewinnie jak to tylko potrafią te zwierzęta jednak szybko pod naporem mojego wzroku wyciągnął z torby sakiewkę i mi ją zwrócił. Odstawiłam zwierzę delikatnie na ziemię i rozejrzałam się dookoła. Chyba nic nie wyjdzie z tych łowów. Westchnęłam i wróciłam bez entuzjazmu na polanę gdzie został nauczyciel. Niuchacz przez pewien czas mi towarzyszył i już się cieszyłam, że chociaż jego pokażę nauczycielowi ale zanim doszliśmy do polanki zwierzę odłączyło się ode mnie i podreptało w swoją stronę.
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 18pkt (+3 mam owijkę na różdżce) Miejsce przebywania: las Ilość słojów: 1 Wydarzenie losowe:89 Ilość zebranych Trutniowców: 0
Stała sobie uśmiechnięta i zadowolona, bo to były jedyne lekcje, które naprawdę lubiła, aż do momentu, kiedy pojawił się profesor. Uniosła brew, widząc ten cały wielki wózek, który ze sobą przywlókł i próbowała odgadnąć co takiego będą dzisiaj robić. Słuchała jego słów z prawdziwą cierpiętniczą miną, bo naprawdę? Nie mogli robić coś serio fascynującego, a nie łapać jakieś owady? Prawie że jęknęła, kiedy nauczyciel wręczył jej ogromny słój, bo na Merlina, po jaką cholerę oni mieli łapać, wielkie, zmutowane osy. Przyjęła też bukiet kwiatów, ale zaczęła się nagle zastanawiać, co jeśli ta osa ją upierdoli? — A jeśli jestem uczulona? — głośno wyraziła swoje wątpliwości, patrząc na profesora z niemałym powątpiewaniem w pomoc jej zdolności w radzeniu sobie ze zwierzętami w tym przypadku. Owady były nieprzewidywalne, w dodatku osy to głupie i agresywne cholery, Ruby dosłownie unikała ich jak ognia. Ostatecznie odwróciła się jednak do swoich przyjaciół i posłała @Penny Szilágyi szeroki uśmiech. Obiło jej się o uszy, że mają kogoś nowego na roku, ale niespecjalnie miała okazję porozmawiać z nową Gryfonką, podeszła więc do niej, zostawiając słój tam gdzie przed chwilą stała, bo przecież nie będzie go dźwigać tak niepotrzebnie. — Jestem Ruby, miło poznać — rzuciła, nawet nie przejmując się, że dla osoby zza granicy jej irlandzki akcent mógł być dosyć kłopotliwy. Szybko jednak na powrót skupiła się na tym durnym zadaniu łapania giga os i wróciła do swojego słoja. — Idę do lasu, zapraszam kto pragnie mojego towarzystwa! — powiedziała i wyszczerzyła się między innymi do @Thaddeus H. Edgcumbe i @Drake Lilac, którzy wyglądali jakby też chcieli się tam udać. No, Drake na pewno znał las jak własną kieszeń, w końcu gdzieś musiał biegać podczas pełni jako wilkołak z wolnego wybiegu. Szła sobie spokojnie, jakoś nieszczególnie się starając, bo nie podobało jej się to wszystko, nie przepadała za owadami. To znaczy takie akromantule na przykład były szalenie fascynujące, no ale trutniowce? W pewnym momencie dostrzegła jakąś roślinkę i była przekonana, że skądś ją zna. Wcisnęła więc Tadkowi swój słoik, mówiąc tylko „potrzymaj” i podeszła do rośliny, marszcząc brwi. Chyba je widziała na jakichś eliksirach, rzecz w tym, że była dupa nie tylko z zielarstwa, co z eliksirów też. — Myślicie, że jak to zjem, to umrę? — zapytała nikogo konkretnego, przyglądając się białym kuleczkom, w końcu odwróciła się w stronę Puchona, zrywając oczywiście jagodę i kalkulując jaka była szansa, że faktycznie wyzionie ducha, jeśli tylko jej skosztuje. Maguire chyba zbyt często uczyła się na empirycznych doznaniach, jakby blizny na dłoniach jej o tym nie przypominały.
- To nie daj się użądlić. - odpowiedział sucho @Ruby Maguire. Po co od razu zakładać najgorsze? Gryfonka nie radziła sobie najgorzej na ONMS, więc nauczyciel średnio obawiał się o jej bezpieczeństwo. Poza tym trutniowce naprawdę rzadko zabijały ludzi! Zresztą Swann zdawał się znudzony ich niechętnymi minami, więc im szybciej się rozeszli tym lepiej. Przysiadł na jednym z pni na polanie. Słyszał czasem jakieś krzyki, wołania o pomoc. Czyścił sobie buty z błota i rozkoszował promieniami słońca. Myślał też czym ukarze uczniów, którzy nie przyniosą nawet jednego słoja z owadem. Bo aż taki popis beznadziejności zasługiwał na coś więcej niż "minus pięć punktów dla domu". Dostrzegł, że @Ivy Jones po kilkunastu minutach już powróciła na polanę. - Dlaczego tu jesteś, Jones? - powiedział wibrującym głosem. - Nie masz trutniowca. Wracaj natychmiast na poszukiwania. - machnął ręką, chcąc odgonić Krukonkę. Następne pół godziny mieli się jeszcze szlajać po okolicy, więc nie można było przychodzić tak wcześnie. Swann westchnął lekko, mając nadzieję, że niedużo uczniów wyląduje po tym w skrzydle szpitalnym.
@Wacław Wodzirej niestety nikt Ci nie pomógł i Ty też sobie nie pomogłeś xD Zostajesz mocno podrapany na twarzy i rękach, trochę krwawisz, ale po tym ataku nieśmiałki odpuszczają i uciekają. W gruncie rzeczy łagodnie Cię potraktowały, bo mogło być o wiele gorzej. Jeśli masz 10 pkt z uzdrawiania możesz sam siebie uleczyć.
Informacje:
Rzut k6 jak wam dalej idzie wyprawa. Za każde 10 pkt w ONMS możecie zrobić przerzut. Głównie waszym zadaniem jest wymyśleć, jak poradzicie sobie z trutniowcami. Wszystko jest dozwolone i możecie się popisać umiejętnościami z różnych dziedzin albo użyć przedmiotów z kuferka. Jakby ktoś miał poważny problem z wpadnięciem na jakikolwiek pomysł polecam zaklęcie Immobilus. Pamiętajcie, że nie możecie złapać więcej trutniowców niż macie słojów. 1,2 - słyszysz bzyczenie i podążasz w jego kierunku. Zdaje się, że dochodzi z niewielkiego zbiorowiska kilku wysokich dębów, które jeszcze pozostają gołe po zimie. Ale zauważasz też kilka dużych owadów. Po podejściu bliżej okazuje się, że to trutniowce. A konkretnie - cała ich kolonia, która właśnie zaczęła budować sobie nowe gniazdo wysoko w koronie jednego z dębów. Węszą Twoje kwiaty i wygłodniałe podlatują w Twoją stronę z zaciekawieniem. Każdy jest wielkości Twojej głowy, a ich potężne żądła drżą lekko, gdy są blisko. Maksymalnie możesz tu złapać trzy trutniowce. 3 - coś niesamowitego. Z dwóch kierunków nadleciały do Ciebie dwa trutniowce - czerwony i fioletowy. Oba chciały skosztować nektaru z Twoich kwiatów. Kiedy jednak się zauważyły rozpoczęły wściekły bój. Kąsały się, bzyczały głośno, latały jak oszalałe nad Twoją głową. Niesamowita walka o śmierć i życie owadzich gigantów. W końcu fioletowy padł, ugodzony ogromnym żądłem i skulił się gdzieś w trawie - chyba żył, ale potrzebował odpoczynku. Czerwony był wyraźnie zmęczony i miał lekko ranne skrzydełko. Przyleciał do Ciebie, usiadł Ci na ramieniu i teraz chciał nacieszyć się swoją ciężko zdobytą nagrodą. Wydawał się dużo mniej agresywny już po walce i ewidentnie rana mu doskwierała. Maksymalnie możesz tu złapać dwa trutniowce. 4 - jeden trutniowiec zjawił się z północnej strony, ale nie do końca jest pewien czy może się do Ciebie zbliżyć. Wielka osa robi wokół Ciebie kręgi, co chwilę przybliżając się, ale i oddalając. Nieśmiałość czy ostrożność? Maksymalnie możesz tu złapać jednego trutniowca. 5,6 - ktoś szybko wyczuł kwiaty. Bzyczenie zwiastowało nadciąganie trutniowca - chyba jakiegoś świeżo wyklutego, bo był stosunkowo mały w porównaniu do reszty owadów oraz wydawał się uroczo niepewny. Ale to tylko pozory. Kiedy podleciał, nagle spłoszył się czymś i zaczął Cię atakować. Jeśli masz ponad 10 pkt w kuferku z Zaklęć zdołasz się obronić przed jego kąsaniem i żądłem, jeśli nie - zostajesz użądlony w wybrane miejsce na ciele. Robi Ci się słabo i bardzo boli, ale nie wydaje się byś miał od tego umrzeć. Maksymalnie możesz tu złapać jednego trutniowca.
Dodatkowo dla chętnych rzut k100. Jest to sposób na zdobycie kolejnego owada, jak ma się jakiś słoik jeszcze pusty albo chce się go złapać dla kogoś. Przerzut dostępny za każde 10 pkt w ONMS.
Mniej niż 50 - z jakiegoś powodu osy nie za bardzo do Ciebie podlatują. Prawdopodobnie mnogość uczniów i różnych zapachów bukietów dezorientuje je i wybierają zbliżenie się do innych. Skutkuje to tym, że nie masz okazji złapać żadnego kolejnego trutniowca. W czasie poszukiwań wszedłeś w jakieś pokrzywy i się poparzyłeś. Więcej niż 50 - kierowany przeczuciem zaglądasz do dziupli w kilku drzewach i w jednej z nich śpi spokojnie trutniowiec fioletowy. Owad budzi się jednak i wydaje bardzo zaniepokojony Twoją obecnością. Zaczyna latać wokół Ciebie z głośnym bzyczeniem. Jeszcze trochę i pewnie spróbuje Cię użądlić.
Kod do wklejenia na koniec posta.
Kod:
<zgss>Ilość punktów w kuferku z ONMS: </zgss> tu wpisz <zgss>Miejsce przebywania: </zgss> las/błonia/polana <zgss>Ilość słojów:</zgss> tu wpisz (podstawowo: drobne osoby - 1, przeciętne osoby - 2, silne osoby - 3) <zgss>Kostka:</zgss> tu wpisz <zgss>Rzut dla chętnych:</zgss> tu wpisz (opcjonalnie) <zgss>Ilość zebranych Trutniowców:</zgss> tu wpisz
Czas na pisanie: 28.03.
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 18 +3 Miejsce przebywania: las Ilość słojów: 1 Kostka:6 Ilość zebranych Trutniowców: 1
Mamrotała sobie, że Swann kazał jej nie dać się użądlić, ale kiedy tak chodziła po tym lesie i nie miała pojęcia co niby ze sobą zrobić, jedynie wpatrując się w to jagodo-podobne coś, nie sądziła, że w ogóle złapie jakiegoś trutniowca. Doskonale wiedziała jak się powinna zachować, wiedziała co się robi przy tych okropnych owadach, ale niespecjalnie w ogóle chciała je spotkać. Nie żartowała zadając nauczycielowi pytanie, a co jeśli serio była uczulona? To nie daj się użądlić, Swann chyba nie wierzył w jej życiowego pecha, no przecież nie podstawi ręki specjalnie pod mordę trutniowca! Nagle usłyszała bzyczenie i wtem cała jej uwaga skupiła się na tym. Niechętnie, ale chciała wykonać to zadanie jak najlepiej, może trochę się wykazać przed nauczycielem, który cały czas wyglądał na wiecznie niezadowolonego. Nie mogła wrócić z pustymi rękami, no przecież zapadnie się wtedy pod ziemię. Onms to był jedyny przedmiot, na którym sobie radziła, nie mogła dać ciała. Kiedy tylko zobaczyła nieporadność młodego trutniowca – odezwało się w niej to serce do zwierząt i stwierdziła, że chyba trochę przesadziła ze swoją reakcją, bo ten okaz był naprawdę uroczy. Straciła też swoją czujność, kiedy trutniowiec się czymś speszył i przestał być tak uroczym, zamiast tego zaczął ją kąsać. — FraochÚn! — zaklęła po irlandzku, ale złapała tą cholerną, zmutowaną osę w słoiku, z nadzieją, ze zdechnie tam z braku powietrza. Spojrzała na swoją rękę, na której widniało teraz potężne użądlenie, które robiło się chyba fioletowe. Jak to bolało, zrobiło jej się okropnie słabo, ale nie potrafiła stwierdzić czy przez samo użądlenie, czy przez wzgląd na puchnącą rękę. Merlinie, czemu zawsze ona?
______________________
without fear there cannot be courage
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 16 Miejsce przebywania: las Ilość słojów: 6 Kostka:2 Rzut dla chętnych:88 Ilość zebranych Trutniowców: 1 + 3 + 1 =5
Właściwie to pytanie Mer nieco dało mu do myślenia i serio miał ochotę sprawdzić jakie było to uczucie. Będzie musiał tylko wyczaić odpowiedni na to moment, bo na chwilę obecną nie było to możliwe. Tak samo jak osłonienie się przed lokami gryfonki które trzepnęły go w twarz. Poszukiwania zaś nie były aż tak okropne, bo udało mu się dorwać owada już wcześniej, przez co nie mógł pomóc nowej z wściekłymi patyczakami. Na szczęście Moe ją poratowała. Kiedy skończył z trutniowcem udało mu się usłyszeć co @Morgan A. Davies mówi do @Penny Szilágyi. - Jest w Gryffindorze, musi się przyzwyczaić. - W końcu wiadomo że lwy ściągają kłopoty jak magnes i na odwrót też. Kłopoty ściągają gryfonów. A skoro już o kłopotach mowa, to tak się złożyło że @Ruby Maguire znalazła jagodę jemioły, więc już na wszelki wypadek postanowił ją ostrzec. -Na twoim miejscu nie jadłbym ich. To jagody jemioły. Jak byliśmy w grudniu z Hawkiem w szklarni pomagać Vicaro, to jedna wpadła mu do buzi. Nie minęła chwila i wbrew swojej woli mnie pocałował. - Więc jeśli Ruby nie chciała się lizać z najbliższą żywą istotą w pobliżu, lepiej jak odpuści sobie jedzenie. Wtedy też usłyszał byczenie, a idąc za nim dotarł do świeżego ula i zobaczył całą chmarę tych robali. Kiedy trzy z nich podleciały unieruchomił je wszystkie po kolei niewerbalnym Arresto Momentum i złapał do słojów. Reszty wolał nie prowokować, bo skończyłby jako poduszka na żądła. Wycofując się do reszty zajrzał do jednego z drzew i zobaczył tam kolejnego trutniowca, który się obudził i zdecydowanie był niezadowolony z wizyty. Wilkołak niemal odruchowo rzucił w niego zaklęcie orbis żeby go związać i wrzucić do słoja. Wrócił do reszty i zastał go nieprzyjemny widok. Ruby była ranna. Znowu. - Cała jesteś? - Spytał się podchodząc szybko mając przy sobie niemal całą armię w słoikach. Gdyby tak je wypuścić na lekcji wyjątkowo mało lubianego nauczyciela... Nah, głupi pomysł. A wracając do użądlenia, to zdecydowanie nie wyglądało to najlepiej.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 1 Miejsce przebywania: błonia Ilość słojów: 1 Kostka:3 Ilość zebranych Trutniowców: 1
To chyba był czas przyzwyczaić się do krwi na rękach i jej smaku w ustach. Nieśmiały, jak nazwa sugeruje, były dość śmiałe dnia tegoż i Wacław mógł jedynie dziękować Marzannie, że jeszcze jakąkolwiek chęć do kontynuowania poszukiwań miał. Obolały i z piekącymi ranami, ale miał. Tyle szczęścia, że nie nosił żadnych okularów i szansa na popękane kawałki szkła w twarzy malała. Niemniej po tej nierównej walce nastał czas na odpoczynek. Puchon usiadł sobie na kawałku trawy, na słoneczku, żeby bardzo nie narażać się na marcowe chłody. Zaś poszukiwane owady same zleciały się do bukietu. Owady zaczęły się bić, a Wodzirej miał w głowie jedną myśl: spierdalać. Ale lenistwo mu nie pozwalało. Poza tym szansa, że zwierzęta same się sobą zajmą była duża tak też spanikowany, schował się za słoikiem i czekał na cud. Ten też nadszedł i jeden owad upadł na ziemię, doprowadzając Wacława niemal o zawał, a drugi totalnie zatrzymał jego serce, kiedy usiadł mu na ramieniu. I jeszcze zaczął sobie spijać nektar z kwiatów. - Słuchaj, ja nie chcę cie zamykać, ale teraz jesteś jak pijany ja na imprezie, więc jesteś zdany na niegodziwości losu. - Chciał go zagadać, a przy tym wywracał oczyma wprost do nieba. Nie chciał tego robić, zwłaszcza, że to jakieś takie wysnute z idei i dobra. Natomiast gdyby owad już nie siedział na jego ramieniu to Wacław skupiłby się na poszkodowanym osobniku. A tak jedynie wsadził powoli bukiecik do słoika, a stworzonko poleciało w środek za nim. - Przepraszam, że to cie spotyka - powiedział, zamykając wieko i oglądając stworzenie w niewoli. Bezsensu. Niemniej, Puchon jeszcze postanowił sprawdzić czy drugi osobnik żyje. Zbliżył się doń kilka kroków i stwierdził, że nie. To jest niebezpieczne, a krwawiący i obolały nie chciał ryzykować. Bo kto wie, może one tez lubią krew? Jakby nazwa sugerowała? Stąd też Wacław cofnął się do profesora, licząc na słodką wolność.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 20 Miejsce przebywania: błonia Ilość słojów: 3 Kostka: 4 Rzut dla chętnych: 65 Ilość zebranych Trutniowców: 1+1=2
Cóż, nie tylko Wiktor nic nie złapał za pierwszym razem. To pewnie był zabawny widok, uczniowie próbując złapać mutanta ose i nie dać się ukuć. No a teraz... cóż, wyglądał zabawnie całkowicie nieogarnięty na lekcji. Jednak po kilku minutach jakiś jeden trutniowiec zjawił się z północnej strony, chociaż ten wygląda nie pewnie czy może się do Wiktora zbliżyć. -Hmm..- chyba wielka mutant osa chce się bawić i robi wokół rudzielca kręgi, co chwilę przybliżając się, ale i oddalając. A może to nieśmiałość czy ostrożność? Oto jest pytanie. Szybko złapał do słoja i go zamknął. Wiktor postanowił zajrzeć do kilku dziupli a może tam bedą osy, i tak było w jednej z nich śpi spokojnie trutniowiec fioletowy. Chyba Puchon obudził owada bo był bardzo zaniepokojony Krawczyka obecnością. Owad nie da za wygraną zaczął latać wokół chłopaka z głośnym bzyczeniem. Jeszcze trochę i pewnie spróbuje chłopaka użądlić. Jak użądlił to bedzie drugi trunkowiec trzeba się poświęcić dla lekcji.
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 11 Miejsce przebywania: błonia Ilość słojów: 1 Kostka:3 Ilość zebranych Trutniowców: 1
Marla biega gdzieś jak szalona, nie mam pojęcia co robi, ale gdzieś gubię ją w tłumie Puchonów. Najpierw kiwam głową i uśmiecham się do uprzejmego Wiktora, który chciał się do mnie podłączyć. Oczywiście zgadzam się, mogę pomagać młodszemu uczniowi. Chociaż dość nieudolnie, bo Krawczyk zjadł coś co osobiście bym odradzała; próbowanie każdej poprzeczki po drodze nie brzmiało jak dobry pomysł. Obok mnie również @Wacław Wodzirej toczy jakiś dziki bój, w którym orientuję się dopiero kiedy wygląda jak siedem nieszczęść. - O matko, co się stało - pytam i podbiegam do niego, by pomóc mu wstać. Żadna ze mnie pielęgniarka, więc jedynie wsparłam go towarzystwem i dobrym słowem, kiedy dopytywałam czy wszystko w porządku. W tym samym momencie obok nas doszło do jakiejś wielkiej bitwy trutniowców. Rzuciły się jak dzikie i na Wacka kwiaty i na moje, tocząc wokół nas niesamowicie podobne boje. Nie jestem pewna co mam robić, więc tylko stoję jak kłoda, by zobaczyć jakie będzie rozwiązanie tej bitki i liczę na to, że nic mi się nie stanie. W końcu jeden trutniowiec został pokonany, a drugi wylądował na mnie. Strącam zwycięzcę z siebie i pozwalam mu odlecieć, zaś sama klękam przy przegranym. Okazuje się, że nadal żyje, więc liczę na to, że zamknięcie go w słoju i przekazanie nauczycielowi, sprawi że kupię mu jeszcze kilka dni życia!
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 18 Miejsce przebywania: błonia Ilość słojów: 2 Rzut dla chętnych:3 Ilość zebranych Trutniowców:2
Okazało się, że źle obliczyłam czas, który był mi dany na złapanie owadów i nauczyciel wygonił mnie z powrotem do łapania zwierząt. Chcąc nie chcąc udałam się dalej na błonia dźwigając ze sobą te cholerne słoje. Nie miałam większych nadziei, jednak już po chwili nadleciały do mnie dwa owady. Jeden fioletowy i jeden czerwony. Wspaniale! Jednak zamiast osiąść zgodnie na bukiecie zaczęły ze sobą o niego walczyć! Wolałam nie pakować się w walkę zwierząt i tylko przyglądałam się jej z boku. W końcu fioletowy upadł na ziemię a czerwony usiadł mi na ramieniu zmęczony walką. Podstawiłam mu bukiet, na który wlazł a następnie wrzuciłam go do pierwszego słoja i go zakorkowałam. Dopiero wtedy podeszłam do drugiego trutniowca leżącego w trawie. Ledwo zipał ale wydawał się żyć. Podniosłam go ostrożnie za żądło i włożyłam do słoja, a następnie również go zakorkowałam. Następnie szybko pospieszyłam ze słojami na polanę do nauczyciela. W końcu chodziło o zdrowie zwierząt. Dopadłam do niego stawiając przed nim oba słoje. -Profesorze złapałam oba gatunki ale przed tym stoczyły ze sobą walkę... Chyba potrzebują pomocy medycznej... A w każdym razie na pewno potrzebuje jej ten fioletowy... - wydyszałam z trudem po biegu z ciężkimi słojami.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
- Swann zadbał o świetną okazję do rozgrzewki... - pokiwała powoli głową i robiąc bardzo nietęgą minę na widok nadlatujących w jej kierunku krwiopijców. Wyglądało na to, że trafili na jakieś wyjątkowe miejsce. Albo wyjątkowo pechowe, jeżeli było się choć trochę nieostrożnym. Dobrze, że wszystkie trzy zaciekawione pszczółki leciały względnie daleko od siebie - mogła je śmiało wyłapywać pojedynczo, najpierw w locie zmieniając je w bezradne w powietrzu gryzonie, a potem wyłapując każdego do dedykowanego słoika. Trochę podświadomie przysłuchiwała się opowieściom Lilaca, co skończyło się lekkim szokiem wymalowanym na jej twarzy po puencie, która padła na koniec. Chyba nie byłaby w stanie pochwalić się takim scenariuszem komukolwiek i nie była pewna, czy podziwiać odwagę odnośnie zwierzeń, zaufanie, którym darzył rozmówczynię i ewentualnych podsłuchujących, czy zostać na poczuciu zakłopotania czymś, czego chyba nie do końca chciała się dowiedzieć. - Chyba powinniśmy stąd zmiatać zanim jakaś krwiopijcza królowa postanowi powziąć na nas zemstę. - udało im się wyłapać już tyle okazów, że to rzeczywiście wydawało się być kwestią czasu. A sama Davies, coraz mocniej licząc się z własnymi dokonaniami, wolała już zakończyć łowy, by nie narażać się na niepotrzebne ukąszenia. I tak cudem było, że dotąd nie spotkała jej jakaś pszczelarska tragedia...
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 44 Miejsce przebywania: las Ilość słojów: 4 w plecaku + 1 pod pachą, słoiki potraktowane Quartario Kostka:1, +3 Rzut dla chętnych:55, +1 Ilość zebranych Trutniowców: 1 + 3 (+ 1) → 4 (5 będzie w następnym poście)
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 1 Miejsce przebywania: błonia Ilość słojów: 1 Kostka: - Ilość zebranych Trutniowców: 1
W tej całej farsie student wysilił się na uśmiech do @Mererid Tew, bo jednak miło jest dostać ciut zainteresowania po niekoniecznie przyjemnym wypadku ze swoim udziałem. A nader doceniał ciepłe słowo i chęć pomocy w tejże beznadziejnej sytuacji! - Ja kocham zwierzęta, kiedy te mnie nienawidzą. Dziękuję - dopowiedział Gryfonce, kiedy ta pomagała mu powstać. Puchon poczuł się trochę jak przy kotach w tym całym zamieszaniu: on wychodził do nich z sercem, chcąc pokazać ile ma dla nich miłości i one w geście bez żadnej przyczyny odwdzięczyły się masą zadrapań. Natomiast sytuacja z bohaterami dzisiejszych zajęć była już bardziej ciekawa i pokazywała dwa odmienne poglądy na zaistniałą sytuację. Kiedy Wacław bardziej bał się niżeli niepokoił upadłym owadem, tak Gryfonka miała swoją szaleńczą odwagę do podejścia i zarazem serce na dłoni. Czy takie osoby nie przywracają wiary w ludzkość? Ano przywracają! - Myślisz, że... powinniśmy im zrobić dziury na oddychanie w tych słoikach? - Zapytał jeszcze Mererid bardzo naiwnie. Jak był młody i łapał chrabąszcze w słoiki to takowe dziurki robił, bo owady też potrzebują tlenu do oddychania - fascynujące. Jednak przy tym konkretnym zadaniu pewien jak to działa nie był. - I czy ten twój, wiesz... oddycha? - Co też było ważnym i chyba nawet w miarę sensownym pytaniem.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Powrót do miejsca, w którym czekał na nich profesor, nawet, jeżeli w planach miał być dość spieszny, to nie obył się bez drobnych poprawek i modyfikacji trasy. Mijane drzewa wydawały się przecież aż zbyt oczywistym miejscem, jeżeli chodziło o przebywanie wokół nich potencjalnych bzyczkomutantów, a jak okazało się po zajrzeniu do jednej z dziupli (czy wyrobiła już sobie jakiś złodziejski, wiewiórczy nawyk?), było to przeczucie całkiem słuszne. Wewnątrz drzemkolił sobie jeden z fioletowych osobników, który, być może skuszony zapachem bukietu, a może po prostu rozdrażniony bezczelnym wybudzeniem zaczął kręcić kółka, wydawać niepokojące odgłosy i generalnie szykować się do brutalnej atakacji na wścibską Gryfonkę. Kiedy dostał jednak w zakrzywionego dzioba z Vera Verto, jego agresja spadła do zera - jak przystało na barwną broszkę schowaną do przygotowanego słoika. Teraz już zdecydowanie była gotowa na konfrontację ze Swannem.
Ilość punktów w kuferku z ONMS: 44 Miejsce przebywania: las Ilość słojów: 4 w plecaku + 1 pod pachą, słoiki potraktowane Quartario Kostka:1, +3 Rzut dla chętnych:55, +1 Ilość zebranych Trutniowców: 1 + 3 + 1 → 5
Swannowi nie przeszkadzało czekanie na uczniów. Właściwie to nawet lepiej czuł się bez ich obecności tuż pod nosem, zajmując się docenianiem delikatnej obecności wiosny na pobliskich drzewach. Świeża trawa nieśmiało wyglądała z podszycia. Pojawiły się stokrotki. Nauczyciel spędził spokojnie cały ten czas, kiedy poszukiwania trwały. Naraz jednak uczniowie powrócili i oczywiście od razu pojawiły się naglące problemy. Panna @Ivy Jones była bardzo przejęta stanem trutniowca, co w gruncie rzeczy uznał za dobrą postawę. Zwierzęta wystawione na działania podopiecznych Hogwartu miały to nieszczęście, że mogło im się coś przydarzyć. Znacznie bardziej to Swanna martwiło niż odwrotna sytuacja. Skinął więc głową i przydzielił jej pięć dodatkowych punktów za opiekuńczą postawę. Przy przypadku @Ruby Maguire nie okazał zbyt wiele emocji na tę ironię. Jedyna została użądlona. - Proszę udać się z panem Wodzirejem do skrzydła szpitalnego. - wskazał, zauważając też rany, prawdopodobnie od nieśmiałków, u Puchona. No cóż, jednym poszło lepiej, innym gorzej - jak zresztą zawsze. Pozostali nie prezentowali się tak źle. Ocenił starania wszystkich dość surowo. Jednak dwie osoby wybijały się pod tym względem ponad resztę. - Panie @Drake Lilac i Panno @Morgan A. Davies jestem pod wrażeniem. - choć ton głosu dalej miał wibrująco obojętny to skinął im głową. - Dobrze się spisaliście. Zarobiliście dodatkowe dziesięć punktów dla Gryffindoru. Odchrząknął. - Zadam wam również pracę domową. Będzie to referat na temat dzisiejszych zajęć. Opiszcie swoje spostrzeżenia na temat trutniowców krwiopijców oraz oceńcie ogólną trudność ich schwytania. Wystarczy na rolkę papieru. Jeśli ktoś powrócił bez ani jednego trutniowca to Swann wzdychał ciężko i nie ustępował ze swojego postanowienia z wcześniej. Musieli zostać po zajęciach, ponieważ pozostali mogli już wracać do zamku czy gdziekolwiek chcą. Wysyłał nieszczęśników z powrotem na spacer, ale tym razem im towarzyszył. Objaśniając wszystko oraz pokazując zaklęcia, czekał aż każdemu uda się schwytać zmutowaną osę.
/ Dzięki za lekcję, sorka za opóźnienia! Punkty już rozdaję :D I wstawię tę pracę domową o której wspomina Swann.
Eugene 'Jinx' Queen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Ilość punktów z ONMS: 12 + 2 za rytualny znak Nastawienie do zwierząt: kocha i szanuje zwierzęta, potrafi się z nimi obchodzić, w dzieciństwie był zabierany na wyprawy fotograficzne i obserwowanie zwierząt. Ale jak to Jinx czasem może zrobić coś durnego ofc
Wiem, że @Archie N. Darling nie jest szczególnym fanem ONMS, co jest poważną skazą na jego profilu randkowym i może budzić wątpliwości, czy aby na pewno jest dla @Ruby Maguire odpowiednim kandydatem. Wierzę jednak, że jest to rzecz do nadrobienia; pod jedno ramię biorę więc przyjaciółkę, pod drugie naszego gwiazdora i wyciągam w kierunku dobrze nam znanej polany na błoniach. - Dobrze, że ktoś ma jeszcze rozum i godność człowieka, żeby nie wyciągać nas z samego rana na zajęcia na zewnątrz. Jak dzisiaj rano biegliśmy z Marlą z Hogs, to tak piździło - wzdrygam się na samo wspomnienie poranka, poprawiając rękaw ocieplonej bluzy. - Ej, wy się w końcu spotykacie czy coś? Bo chyba nie wprowadziliście się razem, żeby pić sobie herbatkę - dopytuję z właściwą dla siebie subtelnością. Wiem, że gdybym zapytał jedynie Ruby, ta już by się zaczęła wykręcać głupimi odpowiedziami, więc stawiam ją w innej sytuacji, gdy najpierw wyczekująco spoglądam na Archibalda, a dopiero później na nią. Mam nadzieję usłyszeć dobre wyjaśnienie, skoro ze względu na Ruby odpuściłem sobie wyrywanie go - a była to wielka strata. - O wiem, jak poprawić ci obraz onms, Archer - zwracam się do chłopaka, gdy docieramy do polany, gdzie na kamieniach porozkładane są kocyki, sugerujące, że nauczyciel, poza rozumem i godnością, ma jeszcze serce. Swann mógłby to zobaczyć. - Fuck, marry, kill. Centaur, syrena, huldrekall - przedstawiam przyjaciołom propozycję zabawy, wyciągając z kieszeni trochę pogniecioną paczkę fasolek wszystkich smaków, by wysypać trochę na ich dłonie. - Huldrekalle wyglądają jak mega hot faceci, tylko mają ogony i ich klata przypomina spróchniały pień. I jeżeli nie uda ci się go zaspokoić, to padniesz z wycieńczenia, więc zgaduję, że muszą być intensywni - wyjaśniam jeszcze na wszelki wypadek Archiemu, gdyby nie był zaznajomiony z tą nietypową nazwą i poruszam sugestywnie brwiami, bo dla mnie odpowiedź jest prosta. Niektóre rzeczy warte są śmierci.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Ilość punktów z ONMS: 4 Nastawienie do zwierząt: największe słodziaki świata, dla niektórych mógłby nawet zostać wege, ale nie odróżnia akromantuli od zwykłego pająka
Idąc na zajęcia patrzył na @Drake Lilac zastanawiają się wielce nad pewną sprawą, będąc dziwnie milczącym i bez zwracania uwagi na to, że zachowuje się dość dziwnie nawet jak dla siebie. Jeszcze w zamku, pal to Licho, jednak na zewnątrz dopiero zaczęła się jatka. Puchon zoomował wzrok na swojego chłopaka, poddając jego twarz analizie. - Czy ty w ogóle marzniesz? - Dziś wyjątkowo pizgało złem poza zamkiem, co odczuwał nawet Wacław. Gdyby było trochę bardziej mokro to zapewne sople osadziłyby mu się na wąsie. No, może z lekka teraz przesadzam, ale nadejdzie grudzień i tak będzie. Niemniej Gryfon wyglądał na mniej poruszonego temperaturą niżeli Wodzirej. Ten wyglądał trochę jak skrzat, lekko zgarbiony, opatulony złoto-czarnym szalikiem z herbem domu. Albo jak rozzłoszczony kot. Chociaż sam był sobie winien, bo ubrał na siebie płaszczyk, który raczej nadałby się jako narzutka w chłodniejszy, sierpniowy wieczór. - Albo czy wiadomo coś o tym nowym typie, czy tylko ja sobie wymyśliłem, że to ktoś nowy? - Mogło tak być, ta druga rzecz była tak całkiem, całkiem prawdopodobna.
Ilość punktów z ONMS:22 Nastawienie do zwierząt: Kocha zwierzaki całym sercem i duszą.Obecnie pracuje w rezerwacie magicznych zwierząt i spełnia się w tej pracy mając jednocześnie nadzieję, że jej przyszła ścieżka zawodowa stale będzie dotyczyła opieki nad zwierzętami
Czego jak czego ale lekcji opieki nad magicznymi zwierzętami nie mogłam opuścić. Mimo, że prowadził ją nowy nauczyciel, po którym nie wiadomo czego się można było spodziewać. Dzisiejszy dzień nie należał do najcieplejszych więc bez przekonania popatrzyłam na chwilę na kocyki rozłożone na kamieniach i zrezygnowałam z pomysłu zajęcia miejsca siedzącego. Usłyszałam znajomy głos pytający o nowego nauczyciela. Rozejrzałam się i zobaczyłam jak @Wacław Wodzirej razem z @Drake Lilac stoją kawałek dalej. Przynajmniej jakieś znajome twarze. Wciskając ręce głębiej do kieszeni podeszłam do nich i dołączyłam się do rozmowy. -Cześć chłopaki. Masz rację Wacek - ma prowadzić ktoś nowy ale bladego pojęcia nie mam kto to jest. Słyszałeś może coś więcej Drake?
Bee May Valentine
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : Słodki zapach - miód, kwiaty i owoce;
Ilość punktów z ONMS: 0 Nastawienie do zwierząt: Lubi zwierzaki, a przede wszystkim na pewno je szanuje... co nie zmienia faktu, że może się ich też trochę bać, bo nie ma za dużego doświadczenia - zwłaszcza z magicznymi stworzeniami!
- ...absurdalnie hot. Nie wiem nawet jak to opisać, był po prostu takim spokojnym, pewnym siebie ideałem, no nie byłbym w stanie sobie tego wyobrazić, jakbym tego nie widział - paplał entuzjastycznie, podtrzymując sobie ramię @Scarlett Norwood, za które prowadził "bliźniaczkę" w stronę polany do lekcji ONMS. Może i od Halloween już trochę czasu minęło, ale Bee nie był w stanie do końca przetrawić swojego szczęścia, dzięki któremu spotkał właściciela słynnych magicznych SPA, w których tragicznie chciał podjąć się pracy, więc też chętnie opowiadał z najdrobniejszymi szczegółami jak niesamowity był czarodziej, który oczarował go zarówno uśmiechem, jak i swoim doświadczeniem czy, na litość merlinowską, magią bezróżdżkową. - Przysięgam, że jak nie dostanę żadnej odpowiedzi na moje CV, to się zapłaczę. To byłaby praca życia, a poza tyyyym miałbym też większą szansę, że jeszcze kiedyś spotkam pana Beaulieu-Émeri, no bo bez tego to przecież w życiu już na siebie tak nie wpadniemy... w sensie nie zrozum mnie źle, jest hot as fuck, ale ja go po prostu podziwiam - doprecyzował szybko, marszcząc lekko brwi, bo przecież nie chciał jeszcze przed rozpoczęciem dalej niezaoferowanej mu pracy doczepić do siebie łatkę jakiegoś łasego na względy szefa cwaniaka. - Bo ma świetną karierę. I jest niesamowity. I chyba powinienem się już zamknąć - stwierdził, kręcąc lekko głową z niedowierzaniem i zaraz pozerkując nieco pewniej na jasnowłosą, by sprawdzić na ile ma już dość jego zwierzeń. - Sorki. To co tam u ciebie? Jamie dalej pilnuje cię jak sęp? - Dopytał, machając do @Wacław Wodzirej, gdy dotarli do jakichś wolnych kamieni.