Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Autor
Wiadomość
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Jak widać nie tylko May pojawiała się w sali na ostatnią chwilę. Ale... Ale Tori miała wymówkę! Czasem amnezja się przydaje, bo mogła spokojnie naściemniać, że nie wiedziała gdzie jest sala – w końcu nauczyciele wiedzieli o jej przypadłości. Nie była typem człowieka, który miałby to wykorzystywać dla własnych celów, ale w razie czego wiedziała, że ma taki as w rękawie. I zachowywała go na sytuacje, kiedy nie będzie miała innego wyboru. Wpadła do sali dosłownie chwilę po ślizgonce i od razu rozejrzała się za wolnym stanowiskiem – podobno mieli pracować w parach. Szybko okazało się, że jest jedna wolna osóbka, więc Vitt bez wahania się do niej dosiadła. - Cześć, na jakim etapie już jesteś? – Zapytała bez ogródek tym razem nie skupiając się na pozyskaniu informacji „czy my się znamy?” tylko na wykonanie zadania by nie narazić się nauczycielowi w żaden sposób. Po dowiedzeniu się jaką dziewczyna ilość ogarnęła sama i ona rozpoczęła pracę z podręcznikiem (oj, uwielbiała tego rodzaju zajęcia!) i szukała pozostałych run. Zajęło jej to jakieś 11 minut, ale udało jej się ogarnąć kolejne runy. - Mam te trzy – Oświadczyła wskazując dziewczynie na postęp jej pracy. Dwa + Trzy = Pięć. Czyli zostały dwie ostatnie – Wypadałoby już zacząć dopisywać do nich bogów – Przez głowę przeleciało jej pytanie czy można dodać tam „VitThorię”. Na przypomnienie sobie nowej ksywki jaką nadała jej Brooks zaśmiała się w duchu.
C. szczególne : miodowe końcówki włosów, blada twarz, blizna na prawym przedramieniu po szponach sokoła, blizny na lewej dłoni i ręce po kugucharze, nosi mugolskie ciuchy
Trzymam się tego, iż w sumie oboje możemy się pochwalić tym samym rezultatem, który wynika z treści samego teksu i jego zrozumienia - konieczności przyporządkowania runom futharku starszego odpowiednich bóstw. Czym one są? Realnym bytem czy jedynie wymysłem ludzkiej wyobraźni, tudzież próbą zrozumienia świata poprzez siły wyższe? Pytania rodzą się pod kopułą czaszki w zastraszającym tempie, bo w końcu od zarania dziejów egzystencja ludzka wydaje się być jedną z rzeczy, która nas wszystkich najbardziej interesuje. Która przejawia się niczym szczątkowe elementy dawnych lat, odłamki szkła próbujące wbić się pod sklepienie nie skóry, a prędzej psychiki dzierżonej przez każdego człowieka. Nie przepadam za runami, a prędzej interesują mnie rzeczy powiązane z historią społeczeństwa magicznego; mimo to muszę chwycić za podręcznik i rozpocząć poszukiwanie odpowiednich informacji. Jak się okazało, wzięcie jakiegokolwiek egzemplarza jest strzałem w dziesiątkę - w końcu nie musimy się aż tak męczyć wspólnie przy szukaniu odpowiednich informacji na temat przypisania poszczególnym runom sił wyższych, które to stanowią poniekąd ich usposobienie. Nie mogę odmówić tego, że nauka jest ważna, aczkolwiek głowa powoli zaczyna mnie boleć od nadmiernego myślenia, jakby wszystkie możliwe połączenia ulegały jakiemuś przepaleniu przez zaklęcie Relashio. Biorę głębszy wdech, zaciskam palce zdecydowanie mocniej dookoła rodowego pióra, które ze sobą noszę, a którego to chorągiewka wraz z promieniami i stosiną pozostają w idealnym wręcz stanie. Nawet przypiórko nie jest w żaden sposób wymiętoszone, tudzież uszkodzone; jest dobrze. A raczej mogłoby być. Wertuję zatem kartki pożółkłego podręcznika i starej, pomarszczonej oprawy, by znaleźć jak najbardziej odpowiadające zadaniu bóstwa. Mój umysł skupia się przede wszystkim na pierwszej, czyli Ansuz. Jego nazwa, polegająca na znaczeniu samego Boga, tudzież wyższego bóstwa, nawiązuje bezpośrednio do Odyna. Znaczeniowo powiązana z wewnętrzną inspiracją własnego ducha i kontaktem z Siłą Wyższą, nie może mieć innego znaczenia. Raczej; bo w tekście przejawiają się także Æsir, jedna z dwóch głównych grup bóstw, a w nim Frigg - żona Odyna, jak również Tyr stanowiący boga wojny oraz Thora. Mimo to wypisuję głowę całej gałęzi. W przypadku Gebo jest niezwykle podobnie, ponieważ stanowi runę powiązaną z powietrzem i zapewnieniem inspiracji, jak również zjednoczenia z bóstwami. Nic dziwnego zatem, że kreślę na kartce imię Odyna, nie zamierzając pozwolić sobie na jakiegokolwiek przejawy braku zrozumienia tematu. I chociaż na temat run wiele nie wiem, i chociaż za nimi nie przepadam, tak jednak trzeba wykonać zadanie, które zostało nam zadane przez profesora Forestera. Thurisaz pozostaje jedną z najprostszych run, ponieważ nazwa bezpośrednio nawiązuje do Thora, co powiązane jest ze wspólnym z żywiołów. I chociaż nie muszę pisać tekstu napisanego małymi literkami, tak staram się nie dopuścić do powstania jakiegokolwiek błędu. Skrupulatnie zapisuję atramentem, tak by sobie nie poplamić oparcia dłoni, kolejne imię na własnej liście - dołączam także obok Lokiego. Przynajmniej pracujemy w ciszy i spokoju, jak to przystało poniekąd na przedstawicieli domu Roweny Ravenclaw. W dyskusję nie miałbym ani sił, ani chęci się wplątywać; prędzej posiadałbym ją tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę. Raidho z pracy domowej przypominam sobie poprzez podróże. Muszę zasięgnąć słowa naukowego, by w pełni mieć wgląd na to, jakie bóstwo mogę przypisać do tej bardzo specyficznej runy. Nie bez powodu ją wypisałem - w końcu przecież podróż też musi przebiegać bezpiecznie i tego staram się trzymać. Pierwszym bóstwem, jakie wypisuję, jest Hermod, który przeszedł podróż do bogini imieniem Hel - władającą krainy zmarłych Halheimem - by prosić ją o uwolnienie brata Baldura. Wczytuję się w historię nieco dokładniej, bez zawahania decydując się na pierwszy, celny strzał w postaci zapisania jego imienia na pergaminie. - S-Skończone. - mówię w kierunku Ivy, kiedy to podsuwam jej pergamin z tym, co udało mi się napisać. - Powinno... tak, w porządku. Powinno być w porządku. - z powodu bólu głowy aż gubię jedno słowo i muszę się powtórzyć; mimo to chyba aż tak nam źle nie poszło. Należy czekać na werdykt ze strony profesora.
czas: 4 (d) + 4 za spóźnienie = 8 + 9 od @narcyz bez = 17 ilość zapisanych run:1
Bardzo nie chciało jej się iść na lekcję starożytnych run w pojedynkę. B a r d z o. Może i sam przedmiot nie był tragicznie nudny, ale w mniemaniu Marli wymagał współtowarzysza niedoli i akurat dzisiaj padło na Narcyza, którego wypatrzyła w wielkiej sali podczas śniadania. Wepchnęła podręcznik do torby, żeby ją nie zdradził i podeszła do niego z szerokim uśmiechem zwiastującym jedno - że ma świetny pomysł. A mieszkając z nią w jednym pokoju w Arabii nie powinien mieć problemu z rozpoznaniem tego wyrazu twarzy. - Hej! Mam propozycję nie do odrzucenia. Nudzisz się teraz? Tak? To świetnie, chodź ze mną - wygięła usta jeszcze szerzej i nie zdradzając mu gdzie tak naprawdę chce iść (żeby nie miał możliwości zaprotestować), pociągnęła go za sobą w stronę klasy, nieszczególnie przejmując się, że właśnie fundowała mu rozrywkę na niezbyt wysokim poziomie. - No i w ogóle byłeś wspaniały na meczu, nie miałam czasu podejść i ci pogratulować, ale posyłałeś tego kafla do naszej pętli jak opętany. Gdybym była pałkarką, byłbyś moim celem, bo chyba tylko tłuczek albo klątwa mogły cię powstrzymać - paplała beztrosko w drodze do sali, żwawo gestykulując i omawiając rozgrywkę sprzed kilku dni, a gdy znaleźli się pod drzwiami, zatrzymała się na chwilę. - O no właśnie, bo idziemy na lekcję run. Będzie super, zobaczysz - poklepała go w ramię i zanim zgłosił jakikolwiek sprzeciw, pociągnęła za klamkę i trzymając dłoń na jego plecach, weszła do środka. - Doberek, panie psorze! Przepraszamy za spóźnienie - przywitała się uprzejmie z Foresterem i zajęła wolną ławkę. - No jeszcze raz powiem - byłeś wspaniały jako ścigający - uśmiechnęła się niewinne i powtórzyła mu komplement na ucho, w razie gdyby był na nią mocno obrażony za przytarganie go tu. Wyciągnęła podręcznik na blat, wysłuchała co mają zrobić i gdy Howard oddalił się, zwróciła się twarzą do Puchona. - Będzie super - szepnęła jeszcze raz, tym razem przekonując nie tylko jego, ale i przede wszystkim siebie. Otworzyła książkę i zerknęła na pergamin z zaszyfrowaną instrukcją. - Mam nadzieję, że aż tak ci nie zależy na ocenach, co? - łypnęła na chłopaka. - To nie może być takie trudne, słuchaj, wspólnymi siłami damy radę - zapewniała go cicho, aby nie przeszkadzać innym, a następnie zabrała się do pracy. Szło im dość mozolnie, ale gdy w końcu uporali się z tłumaczeniem tekstu odetchnęła z ulgą. Po ponownym przeczytaniu zorientowała się jednak, że to dopiero początek; podrapała się po skroni, próbując zachować optymizm. - Runy ochronne? - zafrasowała się, bo z każdą kolejną sekundą docierało do niej, że był to temat daleki od jej zainteresowań. - Znam tylko jedną - gebo. Rok temu w dzień świętego Patryka trochę nas poniosło i byliśmy gotowi wytatuować ją sobie na każdym skrawku ciała, byleby tylko odżyć. Myślisz, że będzie ok? Innej nie znam - rozłożyła bezradnie ręce.
______________________
Freya Grönlund
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : piegi, piegi wszędzie, a na dokładkę nie najlepszy angielski ze specyficznym, nadbałtyckim akcentem
Szczęśliwie profesor nie odejmował punktów za brak pracy domowej, oszczędził sobie też komentowania tego, co było naprawdę miłe i łaskawe z jego strony. Przeciągłe spojrzenie pełne zawodu było już i tak dość uprzykrzającą karą. Choć na mnie nie spojrzał, to jednak czułam pewne wyrzuty sumienia, bo moje wypociny na temat run ochronnych były naprawdę mierne. I teraz niestety to odbijało się na szybkości wyszukiwaniu run w tekście. Wertowałam podręcznik tak intensywnie, jakby jutra miało nie być, a mimo to szło mi opornie. Praktycznie jeździłam już nosem po kartkach i czułam się, jakbym czytała coś w obcym języku. — O, Ty dobre znalazłaś chyba. — za sprawą głosu Doireann oderwałam się na moment od swoich poszukiwań, by spojrzeć na jej znaleziska. Pokiwałam głową, bo zgadzałoby się to wszystko z moimi notatkami do zadania domowego. Miała rację — niektóre runy były do siebie uderzająco podobne. Ale przecież co dwie puchońskie głowy, to nie jedna. Rozpracujemy zarówno same ochronne znaczki, jak i nordyckie bóstwa, które są im przypisane. Właściwie z drugą częścią zadania czułam się nieco pewniej, bo tata lubuje się z nordycką mitologią i nieco mi o niej opowiadał. Ba, sama nawet przeczytałam ze dwie księgi, które znalazłam w pudle na stryszku. Było to o tyle ciekawe, że mogłam zgłębić kulturę ludu, z którego się połowicznie wywodzę, a i natknęłam się też na swoje imię. A raczej jego genezę, co pewnie było inspiracją rodziców. — Mamy już my chyba z sześć. — podsumowałam z pewną ulgą w głosie. Sama bym się pewnie poddała po góra czterech. — Teraz bogowie... — wertowania podręcznika nie było końca... — Ja myślę, że Thurisaz to będzie pewnikiem Thor... — jednocześnie mówiłam i zapisywałam na pergaminie krótkie adnotacje, bo szkoda było czasu na eseje. Oby to wystarczyło nauczycielowi. — A Algiz? Valkyrie? — nie byłam pewna, trochę strzelałam, a trochę szłam za swobodnymi skojarzeniami. Jedno jednak musiałam przyznać sama przed sobą, w duchu — tak skupiona na lekcji nie byłam już dawno.
Gdy nauczyciel zjawił się w sali, Eva skupiła na nim zarówno wzrok, jak i myśli. A konkretnie myśl, iż niezwykle ciekawił ją faktyczny wiek profesora... Bardziej posunięta od niego w czasie była tylko profesor Fran, która z kolei sprawiała wrażenie, jakby w każdej chwili mogła wyzionąć ducha. Skarciła się wewnętrznie za te niepoprawne żarty i wróciła do słuchania nauczyciela oraz instrukcji zadania, które mieli przed sobą. Okazało się, że muszą dobrać się w pary, a jej w udziale przypadł... Pierwszoroczniak. - Cześć - powiedziała do @Emrys A. R. Landevale, w ostatniej chwili powstrzymując się od pytania, czy na pewno nie pomylił klasy. Wydawało jej się, że na ten przedmiot nie uczęszczają uczniowie pierwszych i drugich klas, z drugiej strony, skoro się już tu znajdował, może był jakiś wybitny? - Jestem Eva, gotowy do roboty? Od razu mówię, że nie jestem specjalistką z zakresu run... - powiedziała, po czym parsknęła krótko śmiechem. Na szczęście miała podręcznik...
May Jupiter Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : krótka fryzura, zachrypnięty głos z trudnym do zidentyfikowania akcentem, papieros w ustach, ekscentryczne stroje, dziwaczny manieryzm i wieczny poker face
– Nie zrobiłam wiele, też dopiero przyszłam – mówię, wskazując na tłumaczenie zaledwie linijki tekstu. Gdy łączymy siły, idzie to znacznie sprawniej, chociaż wciąż potrzebujemy sporego kawałka lekcji, żeby dobrnąć do ostatniej kropki. Skinięciem głowy komentuję znalezione przez Gryfonke runy i sama nurkuje w podręczniku, by dorzucić od siebie Ansuz i Gebo. – Wiem, że te są powiązane z Odynem, ale nie wiem, jak z twoimi. – Wiem tylko dlatego, że Odyn był jednym z ulubionych bóstw w panteonie wszystkich kultur Umy – teraz, gdy zdaję sobie sprawę z jej prawdziwego zajęcia, ma to sporo sensu – ale tereny Skandynawii zwiedzała zanim się pojawiłam, także moja znajomość tej kultury jest dość nikła. Kartkuję podręcznik, żeby odszukać więcej informacji, ale mi się nie spieszy.
Razem: 12 minut, 4 runy + chyba 3 z naszych prac domowych?
Spodziewał się, że niezależnie, kto zostanie przez nauczyciela zmuszony do bycia jego parą na lekcji, nie będzie zbyt zadowolony, spodziewając się małej pomocy. Nie dziwił więc go sceptyczny wzrok nieznajomej Gryfonki, chociaż skupiony wyraz jego twarzy mógł jej podpowiedzieć, że traktował te zajęcia bardzo, bardzo poważnie. W innym wypadku przecież wcale by go na tych zajęciach nie było, skoro dla jego roku obecność była całkowicie dobrowolna. - Emrys - przedstawił się, gryząc się w język przed wypowiedzeniem pełnej formuły; nauczył się już, że w większości wypadków zwiększało to jedynie pobłażliwość skrytą w kącikach ust. - Nie przejmuj się. Ja też wolę historię magii, ale zrobiłem pracę domową, więc jestem przygotowany - trudno było powiedzieć, czy bardziej chciał ją pocieszyć, że byli w tym razem, czy jednak pochwalić się własnymi naukowymi osiągnięciami. Otworzył podręcznik na wykazie run, żeby w razie czego móc się nim posiłkować. Kiedy więc dostał pergamin z tekstem do przetłumaczenia, całe skupienie skumulowało się w mocno zmarszczonych brwiach, bo tak mu zależało, żeby szybko to zrobić. I Eva faktycznie udowodniła, że nie jest to jej mocna strona, bo po tym, jak on już się z nim uporał, ona wciąż czytała i czytała... Krukon nawet niecierpliwie zaczął machać nogami, mając już część run wypisanych i chcąc porównać je z pracą starszej koleżanki.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Robota faktycznie zaczęła iść sprawniej kiedy obie się za to wzięły – mimo iż były spóźnione i powinny być czasowo do tyłu względem innych osób, to jednak wydawało się, że niektórzy mają dużo mniejsze postępu w pracach. To chyba dobrze – choć nie życzyła nikomu źle, to jednak nie chciała być najgorsza ze wszystkich. Teoretyczne przedmioty zwykle były jej mocną stroną w przeciwieństwie do tych praktycznych. - Jestem pewna, że Dagaz nawiązuje do Heimdalla – Stwierdziła ten fakt widząc od razu gdy tylko zerknęła na stronę podręcznika – od razu rzuciło jej się to w oczy. Z resztą nie było już tak łatwo, przejrzała kilka stron, potem wróciła do początku i jeszcze raz przejrzała je od nowa. – Tak poza tematem, Vittoria – Przedstawiła się, ponieważ po reakcji na jej osobie wyczuła, że ślizgonka nie miała okazji poznać jej wcześniej. Nie było w niej bowiem ani zdziwienia w stylu „Tori jeszcze żyje?!”, ani uprzejmego „Kope lat stara”. Ot zupełnie neutralne zajęcie się zadaniem jak na dwie nieznajome przystało. - Mam – Zatrzymała się nagle – Runa Algiz to będą Valkyrie. A Isa... Kurcze, nie mam pojęcia. I tych dwóch pozostałych run zupełnie nie mogę się doszukać – Czyli miały 4 bogów na 7. To chyba dobrze, nie? Na pewno tego zadania nie obleją, choć oceny wybitnej również nie dostaną. No trudno, nie mogła oczekiwać od siebie tak wiele jak kiedyś, gdy miała 1,5 roku przerwy w nauce i dopiero na nowo wdrażała się w to wszystko.
Spoiler:
Czas łącznie: 20 minut
Runy 5, Bogów 4: Ansuz - Odyn Gebo – Odyn Dagaz - Heimdall Algiz - Valkyrie Isa – brak
Doireann Sheenani
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 158
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
. To, że ostatecznie nie szło im jakoś szczególnie tragicznie, bo ani przez brak odrobionego zadania nie musiały pracować szczególnie ciężej, ani też biedna Freya nie musiała dźwigać ciężaru zadania na swoich barkach samotnie sprawiało, że Puchonka odrobinę się rozluźniła. Profesor nie krzyczał, wykonywały polecenia… No, było dobrze. Naprawdę przyzwoicie i dobrze! Kiedy więc napięcie i nastrój do samobiczowania tylko jej minął połapanie się w tym wszystkim stawało się łatwiejsze. Im dłużej wpatrywała się w runy, tym więcej różnic wyłapywała - tym samym przypominając sobie o nich nieco dodatkowych rzeczy. Chociażby jak to, że był sobie Odyn - i taki pan Odyn miał przypisaną do siebie więcej, niż jedną runę, co przeglądany podręcznik jedynie potwierdzał. Postukała palcem kształt, który przypominał najzwyczajniejszego w świecie iksa, oraz ten, który wyglądał jak smutne F, którego główka uginała się pod ciężarem własnych zmartwień. - To są te odynowskie? - spytała, zerkając sobie na siedzącą obok dziewczynę. Nie ważne, że sprawdziła w książce i wszystko wskazywało na to, że owszem, były - ona sama wciąż poddawała swoją wiedzę wątpliwością. - Bo, wiesz, te - tym razem wskazywała to fehu, to ansuz. - zawsze mi się mylą. Trochę się boję, że je poplączę. Żałowała trochę, że nie było tutaj Astrid. O Gryfonce wiedziała tyle, że była półwilą, do tego nordycką rodzimowierką, która nie lubiła ciężkich i zdobionych sukni. Tyle jednak wystarczyło, by była przekonana, że ona jedna rozwiązałaby zadania wszystkich w przeciągu trzech minut. Westchnęła jedynie w duchu nad własnymi brakami, przy okazji przysuwając się tę odrobinę bliżej Freyi. - Jesteś ze Szwecji, prawda? - zagadnęła. - T-To znaczy, nie pytam przez to, że myślę, czy oczekuję, że musisz się na tym znać. Wiesz, ja jestem Irlandką, a pewnie miałabym problem z ogarnięciem celtyckich bóstw i ich wszystkich… No, atrybutów. - wyszeptała to niemalże na jednym wdechu. - Po prostu nie byłam pewna, czy dobrze pamiętam. A potem, czując się głupio, wróciła wzrokiem do podręcznika, by zaraz potem wymsknęło się jej ciche "och". Oto odkryła, że Freya miała swoją własną runę - i to na dodatek jedną z tych, które powodowały w jej głowie największe zwarcia. - Masz imię po bogini? - odezwała się raz jeszcze, tym razem uśmiechając się przy tym lekko. No, było to w końcu całkiem ładne.
Nie mam pojęcia, co takiego robię, że czasem sobie o mnie przypominasz; być może w którymś momencie swobodnego spożywania śniadania zdradziłem się zbyt leniwym grzebaniem w talerzu, wskazującym na to, że nigdzie mi się nie spieszy lub może jakiś weselszy refleks w moich włosach przyciągnął Cię niczym blask galeona zawsze przyciągający niuchacza. Zwracasz się do mnie pogodnym trajkotem, akurat gdy zawzięcie przeżuwam za duży kawałek bułki, więc poza głupią miną i mimowolnym potaknięciem, nie mam za dużego pola do reakcji. Zdążyłem spędzić z Tobą w Arabii tyle czasu, by rozpoznać szalony błysk rozjaśniający ciepły brąz Twojego spojrzenia, wobec którego racjonalne argumenty nie mają siły przebicia. - To... chyba d-dobrze, że Ty nie jesteś pałkarką - jąkam się, zmieszany tak dużą ilością komplementów i wybity z rytmu, skoro wciąż nie mam pojęcia, gdzie mnie porywasz. Pomiędzy rozładowującym napięcie śmiechem, pocieram policzek rumiany od zawstydzenia, jakbym mógł tym zedrzeć z siebie zdradliwy kolor. - I ja mówię to nie tylko, bo nie chcę obrywać, ale bo Ty też byłaś niesamowita. - Uśmiecham się nieco szerzej i pewniej, bo gdy pierwszy szok mija, przypominam sobie, że niekończący się potok słów z Twoich ust nie jest nawet w połowie tak onieśmielający, jak na początku może się wydawać; jest w nim miejsce na wiele ciepła i swobody. Sześć pięter, przez które mnie prowadzisz, na nowo kształtuje rysy mojej twarzy; a być może to po prostu energia, którą promieniejesz, chcąc nie chcąc przechodzi również na mnie. - Oj, to nie je- dzień dobry, panie profesorze. - Pochylam głowę nieco nieśmiało, nie lubiąc się spóźniać i zwracać na siebie uwagi w próbach szybkiego doinformowania się, co zdążyłem już przegapić - tym razem zostawiam to trochę bardziej na Twoich barkach, skoro już i tak obarczam Cię winą za wszystko, co jeszcze trzyma w tajemnicy najbliższa przyszłość. - To nam tu nie pomoże - odpowiadam Ci także szeptem, próbując brzmieć chociaż trochę ostro... ale śmieją mi się oczy, a usta rozciągają w trochę głupkowatym uśmiechu - i tyle jest tego mojego boczenia się za podstęp. - Ty wiesz, że ja nie jestem, hm, najlepszy w języku obcym, prawda? A runy to jak język obcy razy dwa. - Nie mam jednak wielkiego wyboru, jak faktycznie zająć się czytaniem zaszyfrowanego tekstu, chociaż przy zlewających się symbolach, które muszę co chwilę sprawdzać w podręczniku, idzie to potwornie wolno. - Gebo brzmi chyba dobrze? Ale Ty tylko wiesz, jak m-my możemy ufać Tobie po imprezie. - Nie chcę spoglądać na Ciebie sceptycznie... ale spoglądam na Ciebie sceptycznie. Nie mamy jednak lepszych pomysłów, więc myślę, że lepiej zapisać coś głupiego niż nie zapisać wcale. - Ja bym wypisał jeszcze Algiz. To moja taka go to runa. Jak nie wiem co, to piszę Algiz - zdradzam Ci mój sprawdzony sposób na przetrwanie na zajęciach run. - Okej. Siedem jest ochronnych więc jak my strzelimy, to chyba mamy jakąś szanse trafić - oznajmiam i tym sposobem znasz już moją drugą najważniejszą zasadę. Po chwili zastanowienia wskazuję na Ansuz bo jestem stuprocentowo pewny, że widziałem ją na jakichś komercyjnych amuletach ze sklepików na wakacjach. - Może to zostawmy bo czas nam biegnie. A coś wiesz o bogach? - łudzę się jeszcze, licząc że kolejna część zadania pójdzie nam mniej opornie.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Cóż, no tak to czasem już jest, że ktoś zaczyna pracować i nie wypada mu przeszkadzać. Dlatego Wacuś raczej starał się robić, coś więcej niżeli pięknie wyglądać ku boku Gryfona. Czasem wyglądać wypadało, ale skoro mieli prace w parach to Wodzirej chciał się zaangażować. Chociaż pozornie, udzielić jakieś moralne wsparcie tudzież pochwalić. Dlatego skoro tylko Drejk wyjął kartkę to Wacuś jakby nigdy takiej nie widział - zachwycił się. Nawet usteczka mogły mu się jako rozdziawić, dotknął jakoś subtelnie te istne zwłoki drzew. - O, wow, czyżby papier bezkwasowy? - Oczywiście, że chłop nie wiedział co to jest, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie posługiwał się przypadkowymi słowami w dobrym kontekście, ale bez jakiejkolwiek wiedzy. Później praca ruszyła, a Wacław nie zauważył, kiedy nastał koniec. Magia run? Prawdopodobnie. Umiejętności Drejcziego? Zapewne. Jakkolwiek nie było, grunt, że robota się skończyła. - Brawo ty - rzucił z uśmiechem, nawet zaczął cicho klaskać te kilka sekund. Po czym wypadałoby zarzucić jakąś gadkę szmatkę. - O, a wiesz jak Odyn ma się do kultu muchomora w środkowej Europie? - Wacuś wiedział, tak wyjątkowo.
Spojrzałam na Hawka i zauważyłam, że wypisał on nie tylko te runy, które ja pominęłam ale również runy, którymi zajęłam się ja. Sytuacja nieco mnie poirytowała. Czy on w ogóle wie co to znaczy praca grupowa? A może mnie nie słuchał? A może po prostu stwierdził, że jestem na tyle tępa, że nie jestem w stanie przyporządkować runom, które wymieniłam właściwych bóstw? Już miałam wybuchnąć kiedy do głowy przyszła mi jeszcze jedna myśl - a może to ja źle zrozumiałam polecenie nauczyciela i każde z nas miało za zadanie wypisać wszystkie runy? Rozejrzałam się po klasie. Wyglądało na to, że zadany czas już mijał a reszta uczniów powoli kończyła już swoje prace. Za późno było na zapytanie nauczyciela i naniesienie ewentualnych poprawek. Położyłam więc przed sobą kartkę z trzema runami i bóstwami, które naniosłam przed chwilą i czekałam z bijąc sercem na werdykt profesora.
Zaraz po rzuconym komentarzu do Morgan zabrałem się do roboty. Poszukiwania boskich patronów okazało się dość prostym zadaniem. Ba, kilka z nich w swojej nazwie już sugerowały, komu są poświęcone. Na pierwszy rzut wziąłem runę Thurisaz, poświęconej Thorowi. Przy okazji dowiedziałem się o genezie słowa "czwartek", pochodzącej właśnie od tej runy. Niby ten dialekt został zapomniany, a nieświadomie korzystaliśmy z jego części na co dzień. Kolejna runa, Gebo, była wiązana z darami boga Odyna, dlatego do niego ją przypisałem. Odzwierciedlała ona różnice pomiędzy ludźmi a istotami boskimi, oraz wzajemnej pomocy, poprzez dary i łaski. Runa Algiz bezpośrednio przynależało do Valkirii, jednak była również wiązana z tęczowym mostem - Bifrostem. Pieczę nad tym przejściem pełnił Heimdall, co dawało mi kolejną odpowiedź. W podobny sposób uzupełniłem pozostałe runy, z wielkim zaciekawieniem wczytując się w zwykły, głupi podręcznik. Mnogość rzeczy, które zostały zapożyczone z dawnych dziejów wręcz mnie przerażała. Dawało mi to również do zrozumienia, że runy to nie są tylko skomplikowane teksty i żmudne przesiadywanie w bibliotece. Dzięki nim mogłem zmienić wiele, w tym samego siebie.
Przechadzałem się pomiędzy ławkami, cicho podpowiadając grupom, u których zauważyłem największe problemy. Wystawianie negatywnych ocen nie leżało w mojej naturze, tym bardziej przy tak złożonym przedmiocie jak runy. Każdej spóźnionej osobie kiwałem głową z uśmiechem, gestem ręki zapraszając do zajęcia miejsca. Cieszyła mnie dzisiejsza frekwencja, a widok zajętych zadaniem podopiecznych jeszcze bardziej. Pomimo nudnego tematu, znaczna większość ukończyła obydwie części zadania. Zatrzymywałem się na chwilę przy grupach, gdzie jedna osoba wykonywała większość zadania, lub nawet całe. Brak umiejętności współpracy, czy też nadmierna ambicja...niestety źle to wróżyło, biorąc pod uwagę, co dla nich zaplanowałem. -Dobrze kochani, na dzisiaj to wszystko. - powiedziałem, gdy upłynęło 40 minut. Zebrałem prace i schowałem do swojej teczki, po drodze przyglądając się jednej z nich. No, nie było najgorzej, chociaż potrzebowali jeszcze wiele nauki. -Mam nadzieję, że praca domowa oraz dzisiejsza lekcja przybliżyły Wam nieco temat run ochronnych. Chciałbym, byście potraktowali te suche informacje bardzo poważnie. - uniosłem palec do góry, chwilowo gubiąc swoją wesołkowatość. -Czeka nas przeniesienie teorii do praktyki, a przy tym nie będzie już żartów. - uśmiech ponownie wrócił na moje usta. -A teraz zmykajcie, życzę Wam miłego dnia!
z/t wszyscy
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Choroba: aktywna, kochankowie Punkty kuferkowe:3, jakimś cudem Nastawienie do przedmiotu: A co to za przedmiot?
Pierwsze przebłyski słońca, delikatnie smyrały jego twarz i nijak dało się to dłużej ignorować. Puchon siedział wtedy na parapecie, czekając aż Poranna Gwiazda obudzi resztę zamku. Między kolanami trzymał swój zeszłoroczny, gwiazdkowy prezent - Powojenne wiersze Miłosza. Wacława niemało ciekawił fenomen tłumaczeń i tego w jaki sposób są one realizowane. Zwłaszcza dla kogoś, kto te języki zna w szalenie dobrym stopniu. Podobno tłumaczenia to mała sztuka, chociaż Wodzirej bardziej uważał, że zmiana języka w liryce w pewien sposób przenosi znaczenia, motywy i semantykę w zupełnie inne miejsce. Po takim romantycznym poranku Wodzirej poszedł na te zajęcia tylko i wyłącznie z powodu nękających go od samego świtu myśli. W głowie miał Szekspira w swoich pięknych dramatach. Wewnętrzna róża Puchona umierała, a starożytne runy miały zatrzymać te róże w czasie. Odsuwając śmiertelne zapomnienie miłości w dal. Życie jest tylko przechodnim półcieniem[...] w nicość przepada - powieścią idioty. W końcu, najwspanialszy brytyjski poeta nie mógł się mylić. Co tym bardziej deprymowało Puchona w swoich niezrozumiałych emocjach. I tylko dlatego usiadł w ławce na runach. Czekając aż cały ten ambaras się zacznie.
Zoe Brandon
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : dużo gada, nie zawsze z sensem; pachnie konwaliowymi perfumami
Choroba: nieaktywna Punkty kuferkowe: 4 Nastawienie do przedmiotu: entuzjastyczne, ale niewiele umie
Pierwszy dzień nauki po przerwie świątecznej obfitował w lekcje, pomiędzy które musiała jeszcze wcisnąć prefekcki dyżur na piątym piętrze, podczas którego była zmuszona by uprzejmie zrugać parę czwartoklasistów za nieobyczajne zachowanie na jednej z korytarzowych ławek; nieco rozeźlona po tej intensywnej konfrontacji, z rozwianym włosem i odznaką prefekta przypiętą na piersi mundurka do góry nogami, wpadła do klasy starożytnych run i od razu, korzystając z dużego wyboru, wcisnęła w jedno z miejsc z tyłu; osobiście uważała runy za absolutnie fascynujące i niesamowite, ale niewiele z nich rozumiała, wolała więc w miarę możliwości pozostać w jak największej odleglości od ewentualnej uwagi poczciwego profesora Howarda, żeby się zbędnie nie kompromitować. Pieczołowicie ułożyła na blacie stosik z podręczników i pergaminów, zwieńczony piórem i wbiła wzrok w pobliskie okno, wyobrażając sobie że jest szybującym w niebiosach ptakiem.
/nie mam towarzystwa, zapraszam!!
Bocarter Wilton
Rok Nauki : VI
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175
C. szczególne : bardzo jasne włosy i intensywnie niebieskie oczy
Choroba: nie dotyczy Punkty kuferkowe: 0 Nastawienie do przedmiotu: dobre
Starożytne runy - ciekawe zajęcia. Przydatne dla tych, którzy zajmują się odczytywaniem pradawnych manuskryptów. Krążyły słuchy, że pradawna magia była wyjątkowo potężna i że warto było zgłębiać jej tajniki, gdyż stanowiła klucz do władzy i potęgi, czyli tego, co zawsze go pociągało. A przecież wszystko zaczyna się od wiedzy, dlatego warto ją zdobywać, jak zawsze mawiał jego ojciec. Przyszedł więc do sali, gdzie miały odbyć się zajęcia, ujrzawszy w niej tylko jedną osobę - jasnowłosą Krukonkę. Do rozpoczęcia zajęć zostało jeszcze trochę czasu, więc z pewnością pozostali zdążą się jeszcze zebrać. A on w tym czasie mógł wybrać najlepsze miejsce w pierwszym rzędzie. - Cześć - rzucił w stronę samotnie siedzącej dziewczyny, zajmując wybraną ławkę, na którą wyciągnął swoje przybory.
Choroba: nie dotyczy Punkty kuferkowe: 0 Nastawienie do przedmiotu: neutralne, chociaż będzie jej ciężko wysiedzieć - nie umi w runy + woli przedmioty, można się poruszać.
Dreptu dreptu dreptu. Starając się wykrzesać z siebie jakiekolwiek pokłady entuzjazmu, Lancaster pojawiła się na lekcjach ze Starożytnych Run. Żeby nie było - próbowała do tego przedmiotu przysiąść, serio. Nawet poprosiła mądrzejszych od siebie uczniów, żeby wytłumaczyli jej najbardziej łopatologicznie jak się da, o co w tym wszystkim chodzi. Niestety, nim zdążyła załapać, pokłady cierpliwości osób, którym przyszło ją uczyć się wyczerpały - więc stan jej wiedzy nie uległ zbytniej poprawie. Poddała się w swych próbach, wszak nie można być najlepszym w każdej dziedzinie. Poza tym... po co jej to było? Znajomością run nie pokona się zła i występku, czyhającego za rogiem. Najważniejsze to wysiedzieć na zajęciach i przebrnąć przez nie, z odhaczoną obecnością i brakiem ujemnych punktów dla domu. Najlepszy plan na świecie, prawda? Rozejrzała się po sali; jasne było, że usiądzie z tyłu, by nie zwracać na siebie uwagi Profesora. Dostrzegła jasnowłosą, starszą od niej Krukonkę, która wyglądała jakby coś mogła umieć, a w sytuacjach kryzysowych warto jest mieć w swoim otoczeniu takich ludzi. Czy @Zoe Brandon tego chciała czy nie, Lancaster w ławce obok, tak, by w razie potrzeby, bez większego problemu mogła szturchnąć Krukonkę i poprosić o pomoc. Genialne, prawda? Dosyć niedbale rzuciła torbą o blat, a że na sali póki co panowała absolutna cisza, huk okazał się zbyt głośny; zwłaszcza, tym razem nie planowała zwracać na siebie uwagi. - Ups... Sorki.- mruknęła szybko, choć fakt, że przeszkodziła któremuś z uczniów w rozmyślaniach, w sumie nie wiele ją obchodził. Zajęła miejsce i wygrzebała z torby niewielką paczkę mugolskich landrynek, które przywiozła z domu - jednego z nich rzuciła do ust. Szybko uświadomiła sobie, że jeżeli zamierza korzystać z Krukońskich mądrości Zoe, trzeba zrobić dobre wrażenie. Podsunęła paczkę w stronę Brandon, lekkim ruchem zachęcając ją, by się poczęstowała. - Spróbuj tych czerwonych, są pycha. Według opakowania mają smak arbuzowy. Ewentualnie te zielone też są spoko, jabłkowe.- odezwała się do dziewczyny.
Basil Kane
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Choroba: już nie dotyczyyy! łiii Punkty kuferkowe: 22 Nastawienie do przedmiotu: histtoria magii pany, runy od biedy jako jej element, ale nie do wróżenia czy zaklinania bo to dla bab i innych salemów, wiadomo
Nie miał problemu z runami. Runy były przedmiotem bliskim jego pasjom, choć nie porywającym. Ich znaczenie i przeszłość ściśle wiązała się z czarodziejską historią magicznego świata, nie były to jednak dokładnie te sfery, które interesowały samego Bazyla. Chodził, bo chodził - zdecydowanie wolał te zajęcia, od dajmy na to takiej transmutacji. Na myśl o Patolu dostawał dreszczy, co gorsza, na myśl o Whitelighcie miał podobnie, a przecież wcale nie prowadzili podobnie zajęć. Wszedł do klasy w lekkim zamyśleniu, właściwie mógł się dosiąść do jakiegoś Wacka, albo Bocartera, w końcu byli kolegami ze Slytherinu, ale uznał, że usiądzie sam gdzieś w cichym kąciku, gdzie z torby wyjął jakąś książkę i wsadził w nią nos. Zamierzał aplikować do Ministerstwa na praktyki, więc nie chciał być nieprzygotowany. A oczekiwanie na pojawienie się nauczyciela wydawało się do pouczenia się idealnym momentem.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Choroba: nieaktywna Punkty kuferkowe: 14 Nastawienie do przedmiotu: pozytywne
Do klasy wszedł szybko, po cichu i z gracją kota. Samego Wacka bardzo szybko wyłapał wzrokiem więc w jego kierunku ruszył niemalże natychmiast. W końcu ze swoją drugą połówką w ławce siedzi się najlepiej, prawda? - Cześć - Rzucił szybko zajmując miejsce i wypakowując swoje podręczniki i notatki. Co jak co, ale akurat dosyć lubił runy. Mogły stanowić naprawdę fajną alternatywę dla standardowej magii. Zwłaszcza gdy chodziło o rzeczy takie jak na przykład tworzenie magicznych przedmiotów albo zabezpieczeń.
Do sali Howard wpadł spóźniony 5 minut. Widać było, że się spieszył i musiał szybko iść na zimnie, bo całe policzki miał czerwone. Otrzepał szatę ze śniegu i podreptał do biurka, aby rozłożyć swoje rzeczy. - Dzień dobry! Dobry! Mieliście udane święta? - zapytał, chętny zwykłej rozmowy z pupilami. Uwielbiał zachęcać ich do mówienia i nawet jeśli w teorii jego wykłady miały opierać się na tym, że tylko on mówił, a studenci słuchali to Forester częściej tworzył z nich konwersatoria. Lubił prowadzić dyskusje, a młode umysły potrafiły go pozytywnie zaskakiwać. Pogawędził chwilę z tymi, którzy chcieli poopowiadać o swoich świętach, po czym odchrząknął. - Planuję spróbować dzisiaj czegoś nowego, mianowicie chciałem na koniec tego semestru zrobić oczywiście zaliczenie, tak jak zawsze do tej pory, ale tak po świętach, żebyście od razu musieli pisać test na wejściu? Postanowiłem więc, że test będzie za tydzień, a dzisiaj tylko króciutka kartkówka i to nie teraz, dopiero po wykładzie. Przypomnę wam teraz podstawowe informacje, żebyście wszyscy mogli zdać. - Howard przechadzając się obok ławek, położył jednemu ze studentów rękę na ramieniu w ojcowskim geście. - Także polecam notować i słuchać uważnie. O samych futharkach nie będę mówił, bo wiem, że wszystko już wiecie. Ciężko nie wiedzieć, jak coś jest wam wkładane do głów od kilku lat, prawda? Ale na wszelki wypadek omówimy każdą runę ze starszego futharku, ponieważ dzisiejszym tematem przewodnim wykładu jest jedna z nich. Będę wymieniał po kolei wszystkie, a jak ktoś zgadnie, o której nie powiedziałem to proszę podnieść rękę. Stanął za biurkiem, różdżką zapisując na tablicy po kolei każdą runę, którą opisywał. - Fehu to runa przynosząca dobrobyt, bogactwo i nagrody za podjęte trudy. Uruz to symbol postępu i wytrwałego kroczenia nową ścieżką. Jako że jej dosłowne znaczenie to „wół”, runa Uruz sprzyja zdrowiu i silnej woli. Thurisaz to symbol ochronny i ostrzeżenie przed przeciwnościami losu. Oznacza ogromną siłę i mocne działanie, które powinno być właściwie ukierunkowane. Ansuz poprawia zdolności komunikacyjne, sprzyja znalezieniu porozumienia i ułatwia wyrażanie uczuć. Raido oznacza dosłownie „konia”. Runa reprezentuje podróż w sensie materialnym i duchowym. Wskazuje na zmianę, ruch oraz pomaga wzbudzić entuzjazm i zapał. Kaunan to runa symbolizująca ogień i światło. Jest przydatna do medytacji i szukania nowych inspiracji. Gebo w sensie dosłownym oznacza „dar”. Wskazuje na współpracę, miłość, radość i równowagę pomiędzy dawaniem i braniem. Wunjo to runa nadziei i pozytywnej energii. Przynosi pomyślność w relacjach i pomoc w odnalezieniu sensu życia. Haglaz oznacza „grad”. Reprezentuje chaos, który jest potrzebny, aby zburzyć stary system myślenia i odkryć nowy. Oznacza odrodzenie. Naudhiz to runa, której potencjałem jest cierpliwość i uważność. Pomaga skupić się na długoterminowych celach i uwolnić nierealne oczekiwania. Jeran przynosi plony i nagrody za poniesione trudy zgodnie z powiedzeniem „zbierasz to, co zasiejesz”. Eihwaz oznacza drzewo cis lub mityczne Drzewo Życia Yggdrasil. Runa symbolizuje oświecenie, przemianę i wieczność. Pertho to ufność w nieznane i symbol tajemnicy. Runa chroni osoby, które widzą więcej. Algiz oznacza „tarczę” i jest runą ochronna, przynosząca bezpieczeństwo. Sowilo to symbol życia, energii i płodności. Wspiera w kontynuowaniu działań. Tiwaz to znak wojownika. Oznacza honor, sprawiedliwość i poświęcenie w imię słusznej sprawy. Berkanan oznacza dosłownie „brzozę”. Jest to symbol bezwarunkowej miłości, płodności, nowego początku i bezpieczeństwa. Ehwaz to runa symbolizująca dążenie do pełni swojego potencjału. Oznacza także współdziałanie, zdolności adaptacyjne, lojalność i partnerstwo. Mannaz reprezentuje współdziałanie w dotarciu do wspólnego celu, synergię oraz przyjaźń. Laguz to runa wody. Wzmacnia intuicję, kreatywność i zdolność panowania nad emocjami. Ingwaz oznacza harmonię, a także miłość romantyczną, seksualność i płodność. Dagaz to runa, której dosłowne znaczenie to „świt”. Symbolizuje przebudzenie oraz równowagę pomiędzy negatywną i pozytywną energią. Othala reprezentuje umiłowanie tradycji, wrodzone talenty oraz dobrobyt utrwalany przez kolejne pokolenia. Która runa nie została wspomniana? Powiódł oczami po zebranych, licząc, że ktoś mu jednak odpowie.
Wybaczcie opóźnienie! Część 1 i 2 to wykład prowadzony przez Howarda. Część 3 to test. Pierwsza osoba, która odpowie na zadane pytanie otrzyma 5 punktów dla domu.Postaram się od razu po poście tej osoby dodać kolejną część wykładu, nie bójcie się jeśli nie zdążycie odpisać. W związku z tym czasu na posty konkretnego nie ma, zależy jak szybko ktoś napisze odpowiedź! Uwaga! Na forum nie ma żadnej mechaniki związanej z runami, więc wszystko na tej lekcji to moje wymysły xD SPÓŹNIAĆ SIĘ MOŻNA OCZYWIŚCIE. / @Ariadne W. Wickens
Bocarter Wilton
Rok Nauki : VI
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175
C. szczególne : bardzo jasne włosy i intensywnie niebieskie oczy
Przez ten czas zdążył na spokojnie wyciągnąć wszystkie przybory do lekcji i czekał cierpliwie na pojawienie się profesora i rozpoczęcie zajęć. Był ciekaw na czym będą polegać, gdyż już dawno nie brał udziału w lekcji ze starożytnych run. Były to zajęcia czysto teoretyczne, dlatego nie odbywały się zbyt często. Podstawą w nich było nauczenie się zapisu i odczytywania najczęściej używanych run, jakie można było znaleźć na starożytnych manuskryptach oraz ich symboliki. Pięć minut później do sali wszedł profesor, pytając zgromadzonych uczniów o to, jak spędzili święta. - Ja spędziłem ferie z ojcem w swoim dworze. Tam, gdzie mieszkam, jest tak malowniczo i pięknie, że nie muszę nigdzie wyjeżdżać, żeby odpocząć - nie omieszkał się pochwalić z zadowoleniem w głosie i jak to miał w zwyczaju, rozejrzał się po sali dumnym wzrokiem, żeby sprawdzić czy wywołał zamierzony efekt. Gdy profesor zaczął omawiać podstawowe runy i ich symbolikę, skupił swój umysł, żeby wszystko dobrze zapamiętać i zaczął sporządzać notatki. Nauczyciel wymienił sporo run, przez co ledwo nadążał z robieniem notatek. Zmarszczył brwi, gdy usłyszał pytanie o to, która runa nie została wymieniona i szybko przebiegł wzrokiem po świeżo sporządzonych notatkach. - Nie wspomniał pan chyba o Perthro. To runa opowiadająca o losie i zawiłych, życiowych ścieżkach. Pokazuje sens i cel istnienia oraz lekcje, jakie każdy z nas ma do przepracowania. Obrazuje także prawo przyczyny i skutku. Symbol wskazuje wszystko to, co jest w ukryciu, a powinno zostać przez nas poznane. Jest to runa dobrych znaków i wskazówek, na które powinniśmy zwracać szczególną uwagę - wyrecytował płynnie to, co zdołał zapamiętać na temat tej runy z podręcznika.
Basil Kane
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 182
C. szczególne : heterochromia, wiecznie pogryzione wargi
Bazyl skrobał coś w notatniku, rozparty niedbale w krześle, bo choć kochał mówić o sobie, był okropnym egocentrykiem, to jednak nie miał się czym pochwalić, bo święta spędził sam. Rodzicom powiedział, że spędza go z przyjaciółmi, a przyjaciołom, że wyjeżdża do rodziny. W całym swoim autouwielbieniu, bezgranicznie lubił czas spędzony we własnym towarzystwie, nawet, jeśli opierał się on głównie o uwłaczanie samemu sobie i nurzanie się w autodestrukcyjnej nienawiści do samego siebie. Westchnął, kiedy Forester zaczął swój wykład, bo przecież ile dup tyle opinii i każdy miał o futharku inne mniemanie. Runy miały swoje główne dziedziny, ale ich znaczenie w każdym aspekcie mogło różnić się, w zależności od sposobności, układu gwiazd na niebie czy też tego, co akurat czytający owe runy jadł na podwieczorek. Wypisał sobie wymieniane przez profesora nazwy, marszcząc brwi przy jednej, a kiedy ten zadał pytanie, uniósł długopis, chcąc zająć głos. Najpierw wysłuchał Bocartera, kręcąc bez słowa głową, bo nauczyciel wymienił pethro wraz z jej opisem, by potem odezwać sie spokojnie. - Po pierwsze, wydaje mi się, że nie znam runy Kaunan, ale z opisu brzmi jak Kenaz. Ogień, namiętność, inspiracja, blabla. - nakreślił w swoim zeszycie nawet kanciastą formę tej runy, nie podnosząc wzroku na nauczyciela. Zjebane runy miłości. - Jeśli zaś chodzi o runy, których mi zabrakło, to właściwie więcej niż jednej. - podniósł w końcu spojrzenie na nauczyciela, poprawiając siad i odkładając długopis na blat- Isa, swoiste przeciwieństwo wcześniej wspomnianej Kenaz. Lód, zawieszenie, stagnacja. Runa zachęty do refleksji. No i... - uśmiechnął się, kręcąc głową, bo sam nie wiedział, czy chciał dolewać oliwy do ognia i swoją wypowiedzią prowokować w nauczycielu chęć do ciągnięcia dysputy czy kolejna wymieniona przez niego runa to wciąż runa, czy już nie runa- Wyrd. Głupio zapomnieć o runie Odyna. W końcu jest losem. Fatum. Wielką, o jakże wyczekiwaną, przemianą. - powiedział podniosłym, patetycznym tonem.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wykład, wspaniała rzecz, tak. Szczególnie, kiedy można na nim robić wszystko inne poza słuchaniem. Puchon wobec tego nie miał nawet skrupułów i postanowił jedynie udawać, że zajmuje się tematem zajęć. Ot, tę sztukę opanował do perfekcji. Wsadził sobie w łapę pióro niemaczane w żadnym tuszu, jego czubkiem delikatnie dotknął krawędzie martwego drzewa czy tam papieru, zwał jak zwał. Wstępnie - gotów był do machania ręką w sposób złudnie przypominający notowanie. Sam zaś położył łeb na ramieniu @Drake Lilac, stając się prędko otumanionym jego zapachem. Forester coś sobie gadał i ten amok, niczym najlepsza bajka na dobranoc, nużyła studenta, który z dziecięcym uśmiechem planował przetrwać te zajęcia w niewinnej błogości. No i dobra, niby ktoś, coś tam mówił o kartkówce. Ale czy jeden Troll w jedną albo drugą robi Wacławowi różnicę? No niezbyt. Szczególnie, kiedy tematem zajęć zawsze są runy bliskie potokom wikingów. Puchon odnalazłby się bardziej przy runach słowiańskich, ale jak długo jeszcze ma walczyć o sprawiedliwość w tym temacie? On może długo, owszem. Po prostu czasem trzeba umieć sobie odpuścić i odpocząć. - Obudzisz mnie, jeśli będzie się coś działo? - Zapytał półsennie słowami, które trafiały do ramienia okupowanego chłopaka.
- O tak, moje rodzinne strony też zawsze odwiedzam z chęcią i sentymentem. - Howard uśmiechnął się do młodego Wiltona, bez problemu wyobrażając sobie wielką rezydencję, w której przed wiekami prawdopodobnie mieszkała szlachta. Nie przeszkadzał mu nieco zbyt próżny ton młodzieńca, właściwie to nie zwrócił na to większej uwagi. Cieszył się, że ktoś chciał porozmawiać na temat, bo inni uczniowie raczej niechętni zabierali głos. Na szczęście Forester zazwyczaj mówił tyle, że nigdy nie zapadała jakakolwiek cisza. - Akurat o Pertho powiedziałem, Perthro to również poprawna pisownia. - skomentował słowa Ślizgona, kiwając głową z uznaniem, gdy opowiedział o danej runie. Następnie zwrócił się do Kane'a z uśmiechem. - Kaunan lub Kaun to nazwa wywodząca się z pragermańskiego, co ciekawe, oznacza "wrzód". Natomiast Kenaz to ta sama runa, tylko ta nazwa z kolei jest anglosaska i znaczy "pochodnia". Większość run ma różne nazwy, na teście będę zaliczał różne wersje dotyczące tego samego znaku. - uśmiechnął się szerzej, słysząc "bla bla bla". Basil nie ukrywał braku miłości do tego przedmiotu. - Tak, dokładnie chodziło o Isę! Pięć punktów dla Slytherinu. A co do Wyrd - sprawa jest bardziej skomplikowana. To nie jest runa służąca do zapisywania dźwięków, nie zalicza się więc do futharku. Jest to w gruncie rzeczy połączenie wszystkich run w jedno... Niezwykle ciekawy temat, warty poświęcenia mu osobnych zajęć! Rozgadał się, a czas upłynął zdecydowanie zbyt szybko. W pewnym momencie musieli urwać i przejść do testu, bo Howard chciał dać im na napisanie go jak najwięcej czasu. - Temat rozwinę i dokończę w przyszłości. - obiecał, zanim rozdał kilkustronicowe testy.
/zt wszyscy Najmocniej przepraszam - sesja mnie zabiła! Mam sporo materiałów na tę lekcję, ale planuję je wykorzystać już na następnej i tej po prostu nie przedłużać.
ETAP WEJŚCIOWY Lekcja starożytnych run Prowadzi @Harmony Seaver Termin pisania: 20. 04. godz. 20:00
Howard wiedział, że runy nie są najprostszym tematem do rozgryzienia, a ich starożytne znaczenia mogły być wielorako interpretowane, nie mówiąc o tym, że zależne były od intencji zapisującej je osoby. Miały wiele warstw i zawiłości, a jednak uważał, że mogły być bardzo przydatne, jeżeli wykorzystane odpowiednio, kreatywnie i według panujących, odkrytych przez mądrzejszych w tym zakresie ich przodków, zasad. Praca domowa była tylko wstępem do lekcji, miał nadzieję rozbudzić nią trochę kreatywnego myślenia i otworzenia się na te runy. Że nie musiały być wcale aż tak straszne, jak je niektórzy malowali. Koncepcje i rozważania na temat ich łączenia mogły być również zabawne i przyjemne, ciekawe, przynajmniej on tak uważał i miał nadzieję trochę tym podejściem zarazić swoich uczniów. Każdego wchodzącego do sali witał uprzejmym dzień dobry, jak to on miał już w zwyczaju. - Skoro jeszcze nie zaczęliśmy lekcji, moi drodzy, może jakaś rozmowa poza protokołem na temat run? – zaproponował, siadając na biurku i przyglądając się tym, którzy zdążyli już wejść. – Jakie znacie zasady właściwego łączenia run? Obiecuję, jest to pogawędka poza oceną lekcji – powiedział z uśmiechem i ręką na sercu. – Możecie się śmiało mylić i zgadywać, no, to jak, jakieś pomysły?