Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Mądrzejsza po tragicznych OWUTemach z Historii Magii Freya, nie popełniła już tego samego błędu przed egzaminem ze Starożytnych Run i wieczorem użyła eliksiru Słodkiego Snu, by następnego dnia nie zamulać i nie przespać pytania, które zaważa na jej ocenie i dalszej karierze. Jej honor cierpiał, dlatego postanowiła przynajmniej uratować drugi ze swoich najważniejszych przedmiotów. Do klasy, w której czekała na nią komisja, weszła prawie że bojowym krokiem, by przywitać dobrze jej znanego Howarda i dwójkę przyjezdnych nauczycieli, po czym wylosować karteczki z czary. Pierwszy wyjec zapytał o Algiz, a Vacheron bez chwili zawahania zaczęła rozprawiać o tym, że runa ta symbolizuje łapy łabędzia, łosia i człowieka stojącego na ziemi z wyciągniętymi w stronę nieba ramionami, a następnie wysłuchała pytania drugiego wyjca o wpływ Pedro na zdrowie człowieka, by wygłoscić niemalże przemówienie o jej właściwościach pobudzających system immunologiczny, wzmacniających witalność, dodających siłę i energię życiową oraz pomagających walczyć z nałogami. Z uśmiechem obserwowała, jak słuchający jej członkowie komisji kiwają głowami z aprobatą, po czym pewna, że dosłownie rozjebała ten egzamin, pożegnała się w świetnym humorze i tanecznym krokiem opuściła pomieszczenie.
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Cały przebieg OWuTeMów był z pewnością czasem, który chciałaby zapomnieć. Ledwie zwlekła się z łazienki, obmywając usta z resztek goryczki kwasów żołądkowych, kiedy musiała wybrać się na kolejny test. Nie pomógł wcale fakt, że nie potrafiła skupić się na niczym innym, niż to, że ludzie patrzyli na nią jak na cień człowieka. Nie dziwiła im się wcale. Mimo, że wieloma zaklęciami próbowała doprowadzić się do porządku, w dalszym ciągu miała wrażenie, że jej zmęczenie i wymiotowanie, zaledwie kilka minut temu wypisane miała na twarzy, w oczach, Co gorsza… na kartkach egzaminów. Cieszyła się, ze chociaż tym razem nie czekała ją żadna praktyka, wyłącznie sama teoria. Mogła przynajmniej udawać, że przychodzi jej to łatwiej. Na pewno nie kosztowało ją to aż tak dużo stresu.. Mogła przysiąść w swoim miejscu sacrum, w jednej z ławek, odłączając się od profesorów, skupiając się wyłącznie na swoim zadaniu, nie musząc się zmuszać do udawania skupienia. Nie była w stanie się skoncentrować. Mało tego, prezentowała się naprawdę fatalnie, nie zdziwiłaby się gdyby nauczyciele ucinali jej punkty na testach za samą jej wizualizację. Mimo, że wystrojona była w najlepsze wyjściowe szaty, zapięta po samą szyję, mimo żaru panującego na dworze i własnej rosnącej temperatury. W dalszym ciągu nie mogło to oderwać uwagi od włosów przylepionych do rozgorączkowanej twarzy i telepiących się od pojedynczych dreszczy rąk. Nawet starannie układane włosy falowały się lekko, odrobinę wilgotne od wstępującego na jej twarz potu wywołanego chorobą. Była w opłakanym stanie, a chociaż sam fakt, ze nawet tak była w stanie zdawać egzaminy powinien zakrawać ją dumą, próbujcie powiedzieć to D’Angelo kiedy otrzyma swoje wyniki. Dla niej żadne wytłumaczenie na tak słabe rezultaty siedmioletniej harówki nie byłoby dobre. Z westchnieniem czytała swoje pytanie, przecierając zmęczone oczy. Pierwsze pytanie, miała szczęście, było banalnie proste, nie wymagało od niej dużej ilości pisania, nie rozpraszała się w trakcie, wymieniła wszystko to, co potrafiłaby napisać przez sen. Drugie sprawiło jej nieznacznie więcej trudności. Głównie ze względu na jej małe zdolności artystyczne. Nie była pewna, czy przy pierwszej próbie jej wyrysowana runa wyglądała znośnie, ale nie miała siły jej poprawiać. Pytania oddała komisji w takim stanie, w jakim wydawało jej się, że lepiej ich już nie zostawi. Salę opuściła z ulgą, że była już bliżej końca niż początku tych chorobliwie męczących testów.
Po historii magii nie mogło być gorzej. Nate, zdruzgotany swoim niedouczeniem i losowaniem twierdz, z góry przekreślił swoją szansę na karierę i do egzaminu z run podchodził niezbyt pewny siebie, wręcz nieco przybity. Jedynym plusem było to, że denerwował się ciut mniej i tym razem nie zapomniał się przedstawić. Zadziwiająco spokojnie odpowiedział na pierwsze pytanie, zawieszając się tylko przy jednym kręgu, ale wydawało mu się, że i tak nie było źle - komisja sprawiała wrażenie zadowolonej. Pewnie dlatego, że osoba przed nim nie potrafiła odpowiedzieć na to samo pytanie. Drugie zadanie poszło gorzej, choć nie było zbyt trudne. Przy rysowaniu run pomylił je trochę i choć pamiętał wszystkie znaki, nie dopasował ich do nazw, w nagłym napływie stresu nie patrząc na to, jaką runę stawia przy nazwie. Nie potrafił ocenić, jak komisja ocenia jego wypociny, ale był dobrej myśli. Ich miny nie były tak niezadowolone, jak tych z historii magii. Został mu ostatni egzamin.
Kuferek - historia i runy: 10 Wyrzucone kostki - pytanie 1: 3 i 4 Wyrzucone kostki - pytanie 2: 6 i 2 Suma: 4 + 2 + 1(kuferek) = 7 Ocena: zadowalający Strona - losowania: http://czarodzieje.forumpolish.com/t8706p540-losowania-na-egzaminy-i-oceny#301619
Ledwo trzymając się na nogach, Utopia weszła do klasy, w której miał się odbyć jej pierwszy egzamin. Mimo że radziła sobie wyśmienicie ze starożytnych run, żołądek niemal podchodził jej do gardła. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić, a z każdą sekundą coraz bardziej się denerwowała. Profesor Howard Forester uśmiechnął się do niej pokrzepiająco, ale na niewiele się to zdało. Nie potrafiła nawet odwzajemnić tego miłego gestu. Pozostali członkowie komisji potwornie ją przerażali. Musiała jednak wziąć się w garść, choć zamęt, jaki panował w jej życiu, niespecjalnie jej w tym pomagał. Wylosowała swoje pierwsze zadanie, a "cichy wyjec" poinformował ją, co powinna zrobić. Napięcie niemal natychmiastowo z niej zeszło, bo oczywiście znała odpowiedź na to pytanie. Podała w odpowiedzi wszystkie elementy, które dotyczyły Algiz ze szczegółowymi opisami, mimo że miała je krótko streścić. Poczuła się od razu sto razy lepiej, wiedząc, że jednak niepotrzebnie się denerwowała. W drugim zadaniu miała jedynie narysować runę symbolizującą orła i rubin. Nic bardziej prostego. Zwłaszcza, że natrafiła na nią w jednej z książek, które wczoraj przeglądała! Nie powinna się niepotrzebnie nękać na dzień przed egzaminem, ale nie mogła się powstrzymać. Musiała zająć czymś myśli. Niezwykle z siebie zadowolona, zważywszy na to, że otrzymała maksymalną ilość możliwych punktów, opuściła klasę starożytnych run, mając nadzieję, że kolejne egzaminy pójdą jej równie dobrze.
Kuferek - historia i runy: 33 pkt Wyrzucone kostki - pytanie 1: 1 i 5 Wyrzucone kostki - pytanie 2: 3 i 6 Suma: 5 + 6 + 4 = 15 (4 za kuferek) Ocena: Wybitny! Strona - losowania: http://czarodzieje.forumpolish.com/t8706p555-losowania-na-egzaminy-i-oceny#301637
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Mało kto chciał zdawać ten przedmiot. W sumie nie było co się dziwić. Nic konkretnego nie można było się na nim nauczyć. Clari jednak lubiła słuchać co rusz nowych historii profesora. Były naprawdę fascynujące, a do tego ciekawe. Z zajęć wychodziła bogatsza o nowe doświadczenia. Może więc to skłoniło ją do podjęcia decyzji takiej, a nie innej... Kto wie. Otrzymane pytanie nie należału do trudnych. Wręcz przeciwnie, poradziła sobie z nimi dość szybko i to był jej błąd. Miała jeszcze wiele czasu na zastanowienie się nad nimi, jednak ona wolała pozostawić pergamin i wyjść. Miała dziwne przeczucie, że zrobiła wszystko dobrze. Przeczucie jednak okazało się mylne. Nie wszystko zostało dokładnie wytłumaczone przez co zamiast wybitnego otrzymała jedynie zadawalający.
Kady sama nie wiedziała co robi w tej klasie. W końcu nigdy bardziej nie interesowała się starożytnymi runami. No ale cóż, jakieś przedmioty musiała zaliczyć. Przypadkiem wypadło na te nieszczęsne zajęcia. Co dziewczyna wiedziała o runach? Tak naprawdę niewiele. Miała jednak nadzieję, że podczas testu ją olśni. Na miejscu dowiedziała się, że wszystkie zadania będą tyczyć teorii. Chyba z przemęczenia nadal trzymała w ręku różdżkę. Ogarnięcie się zajęło jej dłuższą chwilę. Wtedy dostała pierwsze zadanie. Runa Mannaz? Kady pierwszy raz słyszała o czymś takim i nie miała pojęcia co może o tym powiedzieć. Przeszła więc prawie od razu do zadania drugiego. Tutaj coś jej świtało. Była pewna, że udało jej się połączyć parę run do odpowiednich surowców. Jednak, gdy wyszła z sali nie mogła sobie już nic przypomnieć. W końcu to były tylko starożytne runy i nie przejmowała się tym aż tak bardzo.
Egzamin ze starożytnych run był jej zdaniem najtrudniejszy. Nie była pewna, czy podoła, tym bardziej, że ostatnio strasznie dużo rzeczy ją rozpraszało. Stanęła przed komisją cała zestresowana, czując ucisk w żołądku. Zerknęła na wyjca i miała ochotę uciekać. Zdecydowanie nie czuła się przygotowana, na jeden z najważniejszych egzaminów w swoim życiu. Mogła nie zaczynać nowej książki tuż przed Owutemami, ale nie mogła się powstrzymać, tak już miała. Eh, okej, chciała to już mieć za sobą, na serio. - Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? - O, ale super! Wiedziała, ona to wiedziała! Wzięła głęboki oddech. - Żywiołem runy jest powietrze, roślinami róża, dąb... - O nie... o nie... wyleciało jej z głowy! Ale przecież wiedziała to, wiedziała! Jeszcze jeden głęboki oddech... tak! - ...i śliwa. Uśmiechnęła się sama do siebie. Jak dobrze, połowa drogi za nią. Czas na drugie pytanie. - Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). - Niedobrze, czemu wylosowała pytania z powietrza? Nie przepradała za tym żywiołem, zdecydowanie nie był jej ulubionym. Narysowała i nazwała 2 z nich, trzeci tylko nazwała, bo nie potrafiła go narysować, a na resztę już nie miała siły. Wyszła stamtąd niepocieszona porażka drugiego zadania. Pięknie. Krukonka z takimi ocenami - WSTYD.
Dopiero zaczynał, a już miał dość. Jakby jednak nie patrzeć to uczucie towarzyszyło mu przez lwią część życia, w tym ostatnie dziewięć lat, więc zdążył już przywyknąć. Miała to być jego druga lekcja w Hogwarcie, a poziom pierwszej grupy, z którą miał już nieprzyjemność pracować, był poniżej wszelkiej krytyki. Domyślał się, że kolejna lekcja będzie równie rozczarowująca, chociaż miał cichą nadzieję, że koledzy z poprzedniej uprzedzą tych drugich, żeby cokolwiek sobie powtórzyli. A najlepiej, żeby nie przychodzili, jeżeli nie mają zielonego pojęcia o runach. Wszedł do klasy zostawiając za sobą otwarte na oścież drzwi i usiadł za biurkiem. Trudno było się dziwić, że uczniowie byli takimi runicznymi głąbami, skoro klasa wyglądała tak, jakby nikt jej nie używał od stuleci. Nie miał czasu szukać innego pomieszczenia do prowadzenia lekcji, ale przynajmniej zadbał o to, żeby sala wyglądała czysto. Na ławkach nie zalegały już centymetry kurzu, a przez umyte okna wpadało sporo światła. Miał jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia lekcji, więc rozłożył przed sobą pokryte hieroglifami papirusy, które przyleciały z dzisiejszą pocztą i zajął się odszyfrowywaniem ich. Ktoś w końcu pokusił się o wnikliwsze zbadanie odkrytych przez niego w 2004 roku pozostałości Serapeum i Edgar konsultował prowadzone tam prace. Gdyby nie choroba, rzuciłby to wszystko w cholerę i wracał nad Nil. Uczniowie, zapełniający powoli klasę, nie byli nawet w jednym procencie tak interesujący jak leżące na jego biurku materiały, więc na ich „dzień dobry” odpowiadał wyłącznie skinieniem głowy i niedbałym machnięciem ręki w stronę ławek, dając im do zrozumienia, żeby siadali i nie przeszkadzali. Nikogo nie zaszczycił nawet spojrzeniem.
---------------------------------------------------------------- Lekcja zaczyna się 3.04 o północy. Nie przedłużam, ale nie zamykam drzwi. Uprzedzam, że później będę chciała narzucić szybsze tempo, ale zrobię to jakoś tak, żeby ci co nie zdążą, nie byli za bardzo poszkodowani. Nie wiem jeszcze do końca jak ta lekcja będzie wyglądała i czy będą kostki w ogóle, ale na wszelki wypadek policzcie już sobie bonusowe punkty.
Uwaga skomplikowane:
Tu była mechanika, ale wyszła.
To moja pierwsza lekcja, więc nie zamykam się na sugestie i skargi. Jakby ktoś miał zastrzeżenia albo czegoś nie ogarniał, to walić na priv. c:
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia Sro Kwi 01 2020, 10:36, w całości zmieniany 2 razy
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Ettie myślała, że się posika ze szczęścia: Edgar T. Fairwyn był nowym nauczycielem runów! Ten sam Edgar T. Fairwyn, którego książki pochłaniała odkąd nauczyła się czytać i które praktycznie znała na pamięć. Ten sam, który zjechał pół świata i robił w tym czasie całą masę fascynujących rzeczy. Ten, którego fanką była od najmłodszych lat i który zaszczepił w niej pasję do historii i run. Nigdy w życiu nie była bardziej podekscytowana. Idąc na lekcję dosłownie trzęsła się z podniecenia. Runy zawsze były jednym z jej ulubionych przedmiotów. Wiedziała, że wybierze je jako przedmiot dodatkowy jeszcze zanim w ogóle znalazła się w Hogwarcie – właśnie dlatego, że chciała być jak E.T. Fairwyn. Do klasy przyszła dość wcześnie, ale nie mogła wysiedzieć już w dormitorium. Kiedy stanęła w drzwiach i zobaczyła za biurkiem swojego mistrza, w pierwszym odruchu cofnęła się. O Merlinie! To się nie działo naprawdę! Nie mogła przestać się głupio uśmiechać i czuła, że jest cała czerwona. Jak ona miała niby siedzieć z nim w klasie sama?! Wzięła kilka głębszych wdechów, wmówiła sobie, że jest spokojna i jeszcze raz weszła do klasy. Tylko bez paniki… - powtarzała sobie w myśli - Zachowuj się normalnie. To tylko człowiek. Udało jej się wykrztusić w miarę naturalne powitanie, ale tak przestraszyła się własnego głosu, że opadła na krzesło, jeszcze zanim zdążył skinąć jej w odpowiedzi. Oparła się na łokciach i dyskretnie obserwowała pracującego mężczyznę. Nadal jednak czuła się straszliwie niezręcznie. Inni uczniowie mogliby już przyjść i rozładować trochę napięcie.
Aaaaaaaagh! To tak jakby się ktoś pytał, jak się dzisiaj czuła Gemma. Weszła do klasy starożytnych run, burknęła jakieś „dzień dobry” (ha! A to dobre!) i walnęła się na ostatniej ławce, powstrzymując chęć przewrócenia i kopnięcia krzesła. Wygięła jej się wkładka w bucie i za cholerę nie chciała się wyprostować. Morgano! Nie ma nic bardziej irytującego niż WYGIĘTA WKŁADKA W ZASRANYM BUCIE! To.Jest.W.Chuj.NIEWYGODNE! Miała ochotę odgryźć sobie stopę. Lepiej żeby ten nowy nauczyciel run naprawdę był tak zajebistą osobistością, jak to twierdziły co niektóre osoby. Gemma zupełnie nie była zainteresowana tym przedmiotem. Przyszła tylko jako wolny słuchacz, ponieważ z opowieści znajomych o Fairwynie wynikało, że mieli do czynienia z czarodziejskim Indiana Jonesem. Gemma wypożyczyła sobie nawet jedną z jego książek i nie mogła uwierzyć, że wcześniej na nie nie trafiła. Nowy profesor faktycznie przeżył wiele zapierających dech w piersiach przygód. Do tego z twarzy niezłą była z niego dupa, więc póki co porównanie było trafne. Dziś jednak średnio ją to obchodziło, bo całą uwagę skupiała na chędożonym bucie. Dopiero po chwili zobaczyła, że w klasie siedzi jeszcze jedna dziewczyna i się do niej uśmiecha. Puchonka skrzywiła się i pokazała jej środkowy palec. Nawet nie wiedziała dlaczego to zrobiła. Miałą po prostu ochotę.
Ruth kochała się uczyć. Wszystkiego. Od małego pochłaniała książki jakie tylko podeszły jej pod rękę. Jednak kiedy dziecko ma kilkanaście lat to niespecjalnie ma galeony na nowe czasopisma, więc młoda Wittenberg zadowalała się biblioteką ojca. Problemem był dość istotny fakt, że był mugolem, więc wszystko, ale to dosłownie WSZYSTKO, co było w jego zbiorach dotyczyło inżynierii, matematyki, fizyki, technologii informatycznych i po części zbrojeń (pewnie pozostałości po dziadkowych podręcznikach). Nic więc dziwnego, że matka Ruth - wielce szanowna pani sędzia, kursująca między londyńskim Wizengamotem i jego sztokholmskim odpowiednikiem nie mogła znieść, że jej najukochańsza, jedyna córeczka interesuje się wszystkim, tylko nie tym, czym ona by sobie życzyła. Wymyślała jakieś bzdury typu rower, zamiast czarodziejskich środków transportu i nigdy nie spoglądała na książki traktujące o najbliższych jej matce dziecinach z taką pasją, jak patrzyła na tematy dotyczące praw natury rządzących światem. Co więc zrobiłby każdy poważny urzędnik w tej sytuacji? Ano matka Ruth wciskała jej coraz to ciekawsze książki z "ważnych" tematów, sądząc, że zaszczepi w córce miłość do prawa czarodziejskiego poprzez między innymi książki podróżnicze pana Fairwyna. Alice Wittenberg, sędzi z wieloletnim doświadczeniem w "branży" bardzo zależało, żeby Ruth skończyła w Wizengamocie i dokładała starań, żeby z historii magii i run miała same "wybitne". Im bardziej naciskała, tym mniej dziewczynie chciało się to studiować. I po serii kłótni, spięć i innych bardzo prywatnych starć z matką Ruth sukcesywnie zaczęła bojkotować wszystkie te lekcje, celowo zaliczając na minimum, ostentacyjnie lekceważąc każdego nauczyciela i udając nienauczalną kretynkę, która sprawia takie problemy edukacyjne, że jej szanowna matka dostała już niejeden list na ten temat. Krukonce nie zależało na ocenach tak bardzo, jak na wiedzy, więc o ile oczywiście nie była totalną ignorantką i uczyła się także i tych przedmiotów, o tyle wiedziała, że takie niewinne utarcie nosa swojej mamie, która wariowała widząc wszystkie mierne wyniki córki z tychże zajęć, wydawało się być całkiem dobrym sposobem na oczyszczenie ich relacji. Weszła do sali w momencie, w którym @Gemma Twisleton pokazywała jakiejś dziewczynie środkowy palec. Na nauczyciela spojrzała kontrolnie i kiwnęła mu tylko, bez większego zainteresowania. No, fajne książki pisał, ale niestety uczył run, jaka szkoda... Ruth usiała w ławce obok Gemmy i wyjęła książki z zupełnie innego przedmiotu, po czym zaczęła czytać, kompletnie nie zwracając uwagi na otoczenie.
Bonusowe:0
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget postanowiła skupić się na nauce i poszerzaniu horyzontów, skoro z chłopakami jej nie wychodziło. Cóż, dobrze, że w końcu się ocknęła. Kiedy usłyszała, że lekcja starożytnych run jest otwarta dla wszystkich uczniów i studentów, nawet się nie zawahała. Nie była w tym przedmiocie najlepsza, ale posiadała wrodzoną ciekawość, która sprawiała, że z przyjemnością uczyła się nowych rzeczy. Starożytne runy były o tyle interesujące, że Bridget przypominało to naukę obcego języka (czym chyba poniekąd było, prawda?), a w tym czuła się całkiem dobrze i pewnie. Fakt, że nie poświęcała temu przedmiotowi zbyt wiele uwagi, ale miała na głowie mnóstwo innych rzeczy i zwyczajnie w świecie nie chciała łapać zbyt wielu srok za ogon. Pojawiła się w klasie na czas, witając się uprzejmie z nauczycielem, który był kolejnym z powodów, dla którego wybrała się na zajęcia. Jej mama była niesamowicie zafascynowana książkami autorstwa pana Fairwyna i gdy tylko dowiedziała się, że objął ją posadę nauczyciela w Hogwarcie, powiedziała Bridget, że nie może przegapić takiej okazji i powinna się koło niego zakręcić. Po autograf oczywiście. Bridget nie wiedziała jeszcze, czy zdobędzie się na wystarczającą odwagę, by poprosić o podpisanie się na pergaminie, ale niewykluczone. Usiadła gdzieś z przodu, żeby mieć lepszy widok na profesora.
Bonus: 0
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Jako rasowa krukonka, nigdy jeszcze nie wzgardziłam żadną ciekawą lekcją - no chyba, że było to zielarstwo. Wprawdzie nie byłam jakoś szczególnie dobra z run, mimo to wydawały jej się one bardzo interesujące, w pewien sposób egzotyczne i bardzo chętnie uczestniczyłam w tych zajęciach. Jasne, że pamiętałam iż mama jest fanką książek pana Fairwyna, ale liczyłam, że Bridget to załatwi nie zamierzałam mu podpadać prosząc o autograf dla mamy dopóki nie miałam pewności na ile można z nim sobie pozwolić. Mimo wielkiego przywiązania do mamy, byłam przede wszystkim pilną uczennicą i jednak zależało mi na swojej nauce bardziej niż na jej zadowoleniu z podpisanego świstka. Weszłam do sali, grzecznie przywitałam się z nauczycielem, pomachałam do @Gemma Twisleton i chcąc wybadać teren usiadłam z przodu nieopodal @Bridget Hudson.
Bonus: 0
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Runy! Coś, co sprawiało, że paradoksalne życie Fire było jeszcze bardziej nielogiczne! Bo kto normalny lubi runy i historię magii? Dwa najnudniejsze przedmioty, a na podium dokłada się numerologię. Praktycznie zero jakichś niesamowitych zdarzeń, wybuchów i fajerwerków na lekcjach. A mimo to Blaithin uwielbiała te lekcje. Nie dlatego, że mogła na nich pospać, jak to robiła większość uczniów. Po prostu fascynowała się runami i możliwością ich odczytywania. Potrafiła poświęcać długie godziny pracy nad jednym tekstem, a zawsze wykonywała zadanie do końca. Wiedziała, że i tak przyszłość powiąże z eliksirami, ale runy pozostawały miłym hobby Gryfonki. Teraz wiedziała, że nie opuści zbliżających się zajęć, a nawet powtarzała jakieś swoje zapiski, żeby na dzień dobry nowy profesor nie zaskoczył ich testem sprawdzającym wiedzę. Ubrana w czerwoną, odpicowaną szatę z torbą przewieszoną przez ramię zmierzała do klasy. Na ramieniu siedziała Ignis, mieniąca się na błękitno. Salamandra trzymała się niezwykle dobrze, bo zazwyczaj żyły krócej niż te parę miesięcy. Fire uważała głównie, że to zasługa wyjątkowości jej małej przyjaciółki, a nie tego, jak bardzo o nią dba. Ostatnio prawie zamordowała trzecioroczniaka, który zgasił ogień w kominku w pokoju wspólnym. Urządziła tak głośną awanturę, że nikt już go nie dotykał. Blaithin wprowadziła trochę terroru ze względu na swoją Ignis, ale nie przejmowała się. Wchodząc do pomieszczenia, w którym miała spędzić najbliższe parę chwil, spodziewała się uderzenia zapachu starości i zaduchu, jaki zawsze tu panował. Ale sala była wręcz wysprzątana i jeszcze wywietrzona. Zmarszczyła swój nosek i zgarnęła swoje zwierzątko z ramienia do torby, zanim ktoś zdołałby zauważyć. Przeszła parę kroków, omiatając uważnym spojrzeniem zmiany w klasie. - Dobry. - rzuciła do nauczyciela, bo na starcie raczej bywała przyjazna. Tylko, że profesorowie praktycznie nigdy tego nie doceniali i bardzo szybko gryźli się z Fire na każdej lekcji. Normalnie zrobiłaby z siebie głupka i zaczepiłaby nauczyciela... a właściwie to czemu nie. Z niedbałą miną, która nie wyrażała entuzjazmu Szkotki, siadła tuż naprzeciwko Edgara w pierwszej ławce, jak rasowy kujon. Rozłożyła książki, pogłaskała czule salamandrę, która dość niespokojnie kręciła się w torbie i zapuściła żurawia do tego, co czytał profesor. Hieroglify! Coś, co bardzo lubiła Fire, chociaż runy nordyckie i tak stawiała na pierwszym miejscu. Zdawało jej się, że odrobinę ogarnia, ale te były wyjątkowo skomplikowane. - Tutaj chyba zrobił psor błąd. - wskazała mu jakiś randomowy wyraz i zrobiła minę, jakby wiedziała o co chodzi. Chciała po prostu zbadać reakcję, ale bardzo prawdopodobne było, że na nią fuknie, żeby nie wtrącała się do jego pracy i nie zgrywała jakiejś przemądrzałej. Bawili ją tacy drażliwi ludzie, chociaż sama do nich należała (hipokrytka jedna).
bonusowe: 2 pkt za drugi przedmiot, 1 pkt za 6 pkt w kuferku = +3 pkt
To nie tak, że runy w ogóle mnie nie interesowały. Owszem, interesowały, ale dosyć... Hmm? Pobieżnie. To znaczy, że wydawało mi się to całkiem ciekawe, ale nigdy nie miałam zbytnio czasu, żeby na takie zajęcia uczęszczać. Tym razem jednak kilka osób, za którymi nie przepadałam zamierzało się pojawić, więc jak to ja - nie mogłam być gorsza. Przyszłam sporo przed lekcją, przywitałam się grzecznie z profesorem i usiadłam z boku. Może i był znanym czarodziejem, ale dla mnie to nie miało żadnego znaczenia. Belfer jak belfer - na ch drążyć temat? Mógłby być nawet Merlinem - mnie to nie obchodziło, byłam zainteresowama raczej tym jak będzie nas traktował na zajęciach.
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Nie zwracał zbytniej uwagi na wchodzących uczniów, ale musiał im oddać, że byli dość zdyscyplinowaną grupą i siedzieli cicho. Do czasu... Może nawet udałoby mu się zignorować dziewczynę z pierwszej ławki, gdyby nie jej paluch zbliżający się właśnie do jego materiałów. - Ręce przy sobie - powiedział jak zwykle spokojnie i stanowczo, odgradzając ją od rozłożonych papierów własną ręką. Najważniejsza była ochrona prastarych papirusów. To, że mu przeszkodziła, też było istotne, ale mogło poczekać kilka sekund. W końcu podniósł na nią wzrok. Merlinie... jak on nienawidził ludzi. Przylazł najwyraźniej klasowy śmieszek. Zmierzył Gryfonkę uważnym spojrzeniem, szukając czegoś jeszcze co by go w niej irytowało, ale na razie nic nie znalazł. Nie musiał zresztą. Fakt, że była głupią, atencyjną smarkulą w zupełności wystarczał, żeby mieć jej dość. Uznał przed lekcją, że na pierwszej nie będzie wywalał z klasy. Jakoś nie mógł sobie przypomnieć, dlaczego powziął taką dziwną decyzję, ale widocznie miał powody. Ufał sobie na tyle, żeby nie tracić czasu na analizowanie tego jeszcze raz. - Nie przypominam sobie, żebym prosił panią o konsultacje. - odpowiedział jej sucho i wskazał jej nowe miejsce - Dwie ławki dalej. Nie miał najmniejszej ochoty marnować powietrza na prawienie morałów. Jeżeli była za głupia, żeby sama na to wpaść, może przynajmniej dostanie kiedyś w zęby za wtykanie nosa w nie swoje sprawy. To już w każdym razie nie był jego problem. Odprowadził ją chwilę wzrokiem, skinął jakiejś Ślizgonce, która akurat weszła i wrócił do hieroglifów.
------------------------------------- Piszcie sobie spokojnie dalej. Będę się wtrącać jak mnie ktoś sprowokuje ;p Instrukcje w pierwszym poście.
Fire, w każdym poście rzucasz dodatkową kostką: parzysta - Edgar zobaczył Ignis; nieparzysta - nie zobaczył. Chyba, że ją wyjmiesz bardzo na widok, wtedy siłą rzeczy zauważy.
Do sali wparował niczym prawdziwy, nieokiełznany, gwałtowny w swej naturze leniwiec. Ten dzień nie wyróżniał się niczym szczególnym spośród morza nudy. Nieśmieszne żarty znajomych z domu od rana przepełniały ten słoneczny czas gruzem i nudą. Czy oni ogarną kiedyś że powtarzanie tych samych żartów o nauczycielach i przedmiotach nie sprawi że będą śmieszne? Wracając do tematu, ten przedmiot był takim typowym żartem. Na chwiała mi to będzie w przyszłości, myślał za każdym razem gdy miał wątpliwy zaszczyt uczestniczyć w tych zajęciach. Jedyne co nie było w nich jakoś specjalnie komiczne to zaangażowanie tego profesora. Wczuwał się mocno w swoje historie i runy, no cóż co kto lubi nie? Ziewnąwszy przeraźliwie na wejściu rzucił okiem po sali i szybko zauważył zieloną ekshibicjonistkę. Nadal nie ustawili się na tamtą obiecaną kawę a jej walory fizyczne krążyły mu po głowie... Ale ciii, nikt nie musi wiedzieć prawda? -Dzieeeń doooooobry- Rzucił w stronę profesora i zajął miejsce obok swojej toaletowej koleżanki nawiązując z nią kontakt wzrokowy. Puścił jej oczko, niech rozkminia
Nauka w Hogwarcie dla młodego czarodzieja wciąż była czymś ekscytujący. Niecałe dwa lata, to zdecydowanie za mało, by zniechęcić chłopaka. Dopiero kształtował swój pogląd na magię i poznawał interesujące zajęcia. Jedne były bardziej ciekawe, drugie troszkę mniej, ale pomimo tego, starał się uczęszczać na wszystkie. Starożytne runy były przedmiotem o którym nie wiedział jeszcze co myśleć. Głównie ze względu na nowego nauczyciela. Był wielką zagadką, która mogła uczynić lekcje przyjemnymi albo i nie. Czytanie dziwnych znaczków było bardzo trudne i wymagało sporo ciężkiej pracy. Monte nie był w tym rewelacyjny, ale za to świetnie się bawił. Traktował to trochę, jak rozwiązywanie rebusów czy innych zagadek. Na pewno nie nudził się przy tym. -Bonjour Psorze! – krzyknął radośnie wchodząc do klasy. Z torby zarzuconej przez ramię, wystawała mu sporej wielkości książką do starożytnych run. Nie wyglądał na zadowolonego z konieczności dźwigania jej. Ciężar torby lekko przechylał chłopaka na bok. Szybko podszedł do najbliższej ławki i odetchnął z ulgą, gdy zrzucił z siebie balast. Rozejrzał się dookoła po całej klasie. Zrobiło mu się troszkę głupio, gdy wśród uczniów nie dostrzegł swoich rówieśników. Był najmłodszy, przez co czuł się troszkę niekomfortowo. Nie chciał się pchać do tyłu. Uśmiechnął się szeroko do wszystkich i w ciszy usiadł na miejscu w ławce tuż obok profesora. Książkę wyciągnął z torby i ułożył ładnie na stole, później rozwinął ze sreberka czekoladowego cukierka i szybko ukrył w ustach.
Gdy @Benddick Capaldi się do mnie dosiadł byłam w ciężkim szoku. Koleś przez kilka miesięcy, po feralnej sytuacji w łazience ewidentnie mnie unikał, a teraz śmiał się do mnie przysiąść jak gdyby nigdy nic. Poczułam niesmak i wstyd spowodowany tamtą sytuacją, jednakże nie zamierzałam tego okazywać. Nazywałam się Dear - duma i pewność siebie były wpisane w moje dziedzictwo. - Cześć - szepnęłam by po chwili dodać niemal bezgłośnie - Dupku. Mówiąc to spojrzałam mu głęboko w oczy dając mu do zrozumienia, że niezależnie od tego do czego doszło między nimi w toalecie był dla niej niemalże skreślony.
Nie spóźniła się, a nawet była sporo przed czasem, co w jej przypadku było co najmniej dziwne. Trudno stwierdzić czy powodem mógł być kaprys, przypadek, czy może nowy profesor. Oczywiście, że znała jego nazwisko. Rodzice, w szczególności ojciec, czasem o nim wspominali. Wciskali Sadze jego książki i stare artykuły z islandzkiego pisma, do którego pisał jeszcze przed jej urodzeniem. W miarę jak dziewczynka rosła sięgała po jego teksty coraz chętniej i częściej. Ojciec doskonale wiedział w jaki sposób rozniecić w niej pasję do podróży i do zobaczenia całego świata. Fairwyn odegrał w tym gigantyczną rolę. Bez wątpienia Edgar był jednym z tych czarodziei, których swego czasu uznawała za niesamowitych, fascynujących, niemal zbyt idealnych na stąpanie po tym zwykłym, ziemskim padole. Ale po zniknięciu jej brata nabrała raczej sceptycznego stosunku do tego typu przygód. Oczywiście nadal kochała podróże. Po prostu myślenie o nich, wspominanie tych już odbytych i marzenia o tych przyszłych, przywoływało zbyt wiele gorzkich emocji. Dlatego, po konsultacji z rodzicami, swoją przyszłość postanowiła związać z siedzeniem za biurkiem w Wizengamocie. Ale by jej się to udało będzie musiała perfekcyjnie zdać Owutemy z Historii Magii i Run. I o ile z tym pierwszym przedmiotem miewała problemy, tak z drugim radziła sobie nie najgorzej. Zresztą, ciężko byłoby spodziewać się czegoś innego po kimś kto od małego przeglądał symbole w Galdrabóku i innych rodzimych grimoire'ach. Na Islandii runy były czymś tak wszechobecnym i oczywistym, że Saga nawet nie zawracała sobie głowy nauką, przekonana, że wie już o nich wszystko i z każdym zadaniem sobie poradzi. Nic dziwnego, że wbiła do klasy na pełnej prędkości, pewnym krokiem, przekonana, że zachwyci profesora samą swoją obecnością. Okej, tak naprawdę odrobinę stresowała się tym, że spotka TEGO człowieka. I nawet fakt, że skończył jako nauczyciel nie potrafił jej zniechęcić do tego malutkiego dreszczyku emocji. Przecież wciąż w jej pamięci żywe były wyobrażenia o tym niezwykłym facecie, który zrobił tyle niezwykłych rzeczy. Przywitała się odczuwając lekkie rozczarowanie tym, że psor ślęczał nad czymś zamiast odpowiedzieć. Po chwili jednak doszła do wniosku, że na jego miejscu zapewne również starałaby się olewać taką bandę gówniarzy. W końcu był wybitnym człowiekiem! Był ponad! Nie była tylko pewna ponad czym konkretnie. - Uważaj bo się jeszcze zaślinisz - stwierdziła patrząc na Hat, która podparta na łokciach, wpatrywała się w Fairwyna jak ciele w malowane wrota (nie żeby Saga patrzyła na niego inaczej). Usiadła obok, posyłając jej szeroki, sztuczny uśmiech. O tak, dzisiaj pokaże Wykeham! Na ostatnim OPCM Gryfonka przegapiła jej idealne i niepodważalne zwycięstwo (które tak naprawdę był remisem) więc teraz Saga będzie tuż obok. Tak na wszelki wypadek. Dostrzegła kątem oka @Monte Noir i wykręciła się w jego stronę. - Smacznego! - powiedziała na tyle głośno, że kilka osób odwróciło głowy w jej stronę. Mrugnęła do niego, patrząc jak słodycz znika w jego ustach. Dawno nie widziała takiego smarka na lekcjach. To dziwne, że odważył się przyjść na zajęcia z grupą "starszych" bez żadnego wsparcia. Ci młodsi zwykle trzymali się razem. - Masz może coś jeszcze? - Tym razem użyła konspiracyjnego szeptu, wskazując na torbę chłopaka.
5 punktów w kuferku (+1), trzecie miejsce (+1) ~ +2 bonusik
Ha, wiedziałem że tak zareaguje. Chociaż ciekawe dlaczego? Przecież to ona uciekała jak tylko pojawiłem się w jej okolicy. Nie ważne gdzie to było, to Panna V robiła w tył zwrot. A przynajmniej tak mi się wydawało. Jej chłodny wzrok był taki zabawny, jak bym sobie na niego zasłużył to bym zrozumiał. Niestety w zaistniałej sytuacji nie czułem tego żebym sobie na takie traktowanie zasłużył. No cóż, sama dawała mi pole do tego żeby się z nią podrażnić. Co ona myślała że nie usłyszę tego "Dupku"? Może jak by nie mówiła tego patrząc mi w oczy to nie skapnął bym się co miała na myśli. -Cześć-Rzuciłem uśmiechając się do niej ciepło-Cudku. No po prostu nie mogłem się powstrzymać przed dodaniem tego. Znacie ten stan? Można go porównać do nocnego kebsika po trzech piwach. Normalnie nie ma mocnych na coś takiego. Zaraz coś dodam, nie możemy tak siedzieć w ciszy skoro lekcja się jeszcze nie zaczęła. -To co z tą kawką? Trochę nam schodzi, nie?- Dlaczego drażnienie ludzi sprawia mi taką dziką satysfakcje? Nie potrafię tego wyjaśnić
Ja go unikałam? Ja? Zaczęłam to robić dopiero po miesiącu, gdyż nie mogłam znieść upokorzenia jakie mi zgotował. Mimo wstydu jakiego najadłam się w łazience miałam nadzieję, że zgodnie z obietnicą zaprosi mnie gdzieś, a on nawet słowem się nie odezwał. Nie przywykłam do dostawania kosza. Oczywiście, że miał usłyszeć mój złośliwy tekst, szeptałam tylko po to by cała klasa nie stała się świadkiem naszej spiny. - No jakiś dziwnym zbiegiem okoliczności minęły cztery miesiące, a ty nadal nie wysłałeś mi sowy. - rzuciłam ironicznie. To nie tak, że jakoś szczególnie mi zależało, ale zwyczajnie po tym do czego doszło między nami tamtego popołudnia nie spodziewałam się, że koleś będzie mnie zawzięcie ignorował. Szczególnie, że byłam niemal pewna, że tamtego dnia przyciągnął mnie do siebie za pomocą magii. Nie przerywałam kontaktu wzrokowego, nie rumieniłam się - to było poniżej mojej godności. Byłam miłą dziewczyną, ale też bardzo świadomą i pewną siebie dziewczyną i nie zamierzałam pozwolić by jakiś przystojny, ale w gruncie rzeczy nie jakiś szczególnie wyjątkowy typ manipulował moimi emocjami. - Będzie lepiej gdy się ode mnie odczepisz. A najlepiej jak się przesiądziesz, bo chcę się skupić na lekcji, a nie na przepychankach słownych. - szeptałam chociaż lekcja jeszcze się nie zaczęła. Nie zamierzałam ściągać na nas całej uwagi.
Uśmiechnąłem się do niej ciepło. Jestem puchonem, jak bym mógł tak niegrzecznie postąpić sam z siebie. Szkoda tylko że gdy się przedstawiała to nie podała danych kontaktowych. Trochę wiocha biegać po szkole i pytać jak dana dziewczyna się nazywa. Nie żebym miał coś romantycznym komediom, ale z jego niewyparzonym językiem pewnie opowiedział by komuś o całej cholernej sytuacji. Troche kwas byłby z tego, nieprawdaż? - Dziwnym trafem moja droga Vivien wiem o tobie tyle że jesteś zielona i nic więcej. Nie wątpię oczywiście w inteligencje mojej sówki ale bez przesady, to tak jak szukać konkretnego domu wiedząc tylko że ma dach- Puścił jej znów oczko. Kurde, urocza była tak się denerwując. Bez przesady, Benek serio chciał ją zaprosić na tą kawę. Sama sytuacja łazienkowa wywołała u niego większy stres niż u niej. Pierwszy raz stracił tak kontrole nad swoim darem. Ciekawe czy było by zabawnie gdyby stracił nad nim panowanie w łóżku. Po czymś takim kobieta czuła by się wyzwolona czy wykorzystana? Trzeba to kiedyś przetestować. Brawo Benek! Zapisz tą myśl zanim znów się rozproszysz panną V -Wiesz, należę do osób z natury leniwych więc zmiana miejsca jest nieekonomiczna pod względem wydatku energetycznego. Będę cicho i dam ci spisać notatki... I mam chipsy- dodałem konspiracyjnym szeptem w duchu obserwując pejzaż dziwnych min panny V
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Wziął pochwalił, no... To nie tak, że mógł się skupić tylko w absolutnej ciszy. Wiele razy stał przed trudniejszymi problemami niż leżące przed nim hieroglify w znacznie gorszych warunkach. On po prostu nie lubił ludzi. Ich paplanie tylko mu o tym przypominało. Takie ciągłe, bezsensowne mielenie ozorem było niezmiernie irytującym ludzkim zwyczajem. - Rozmowy możecie dokończyć na korytarzu - nie spojrzał w stronę rozmawiających. Wskazał im tylko drzwi. Czy tylko jemu wydawało się logiczne, że jak już się wchodzi do klasy, to siedzi się cicho? Drzwi przecież były otwarte, mogli w każdej chwili wyjść i wejść. Na siłę ich tu przecież nie wciągał.
--------------------------- Lekcja nadal się nie zaczęła. Ostrzegałam, żeby nie prowokować ;p Za dużo Wam czasu dałam i się nudzę xDDD Instrukcje w pierwszym poście.
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia Czw Mar 30 2017, 23:51, w całości zmieniany 2 razy
Argument o sowie trochę przymknął mi gębę, aczkolwiek nadal uważałam, że przez cztery miesiące mógł spokojnie zagadać mnie na korytarzu, a nie jak jakiś małoletni kretyn unikać odpowiedzialności. Odwróciłam wzrok, bo profesor zwrócił nam uwagę , więc warknęłam cicho do puchona: - Przymknij paszczę, pogadamy po lekcji. - po czym wlepiłam wzrok w zeszyt. Cokolwiek jeszcze powiedział zignorowałam go. Notatki miałam zawsze całkiem niezłe, więc nie potrzebowałam jego pomocy, a zresztą byłam na niego tak zła, że nie był w stanie przekupić mnie nawet chipsami. Ja już musiał tu siedzieć to mógł chociaż nie ściągać na nas uwagi nauczyciela. - Przepraszam Panie Profesorze - powiedziałam do nauczyciela - To się juź więcej nie powtórzy.