Wspaniale rozgałęzione drzewo rzucające przyjemny cień na znajdujące się pod nim osoby. Dzięki licznym gałęziom idealne do wspinania i przesiadywania na grubych konarach, rozmawiania z przyjaciółmi lub po prostu odpoczywania po mniej lub bardziej ciężkim dniu. Można znaleźć pod nimi duże żołędzie, idealne do prac plastycznych bądź rzucania w innych. Na jesień mieni się wspaniałą czerwienią i brązem, wiosną zaś można nacieszyć oko soczystą zielenią.
Uśmiechnęła się łobuzersko. - Cudem udało mi się to ukryć. - przyznała. - Nie, jutro planowałam wybrać się na duże zakupy do Londynu. - dodała. - Ta Christy to bóstwo dla Ciebie. - zaśmiała się. Dostrzegła błysk w jego oku. - Planujesz zaręczyny?
- Ale udało Ci się - nadal rzekł z niedowierzaniem. - Może pomogę Ci z tymi zakupami, nie możesz w ogóle nic nosić! Nawet na to nie pozwolę! I do Londynu nie idziesz w worku - postawił warunek, uśmiechając się powalająco. - Tak, bóstwo to mało powiedziane... - rzekł cicho, odwracając wzrok. - Eeee... - to była jego odpowiedź. - chciałbym - rzekł cicho.
- Dobrze, zgadzam się. - powiedziała, wymownie wznosząc wzrok ku niebu. - To świetnie. Ona na pewno też tego pragnie. - uśmiechnęła się promiennie. - Masz już pierścionek? Bo jeśli nie, to możemy go kupić w Londynie.
- No to umowa stoi. Maleńka będzie w siódmym niebie. Nakupujemy jej fajne ciuszki, pieluszki, zabawki i czego dusza tylko zapragnie. - powiedział wyraźnie ucieszony. Och, kiedy on usłyszy takie piękne słowa. - Pierścionek? Jeszcze nie. Ale jasne, możemy kupić w Londynie. Szczerze to nie wiem, czy tego chce. Oczywiście, kochamy się, ale wiesz, jest w szóstej klasie i może ma inne plany... A ja w tym roku już odchodzę.
- Genialna perspektywa. - uśmiechnęła się szeroko. - Jeśli odchodzisz w tym roku, to tym bardziej nie ma co zwlekać. Chyba, że masz jakieś wątpliwości. Musisz mieć dwustuprocentową pewność. - spojrzała w jego oczy.
- Ależ mam! Ja wiem, że chcę z nią spędzić życie, ale czy ona chce? - spytał, lekko wzruszając ramionami. To nie była taka banalna sprawa.- Cóż, najwyżej odmówi, a dla mnie się świat skończy. - uśmiechnął się blado do Ivette. - A Tobie ile zostało jeszcze do końca szkoły?
- Hm... - mruknął cicho zamyślony, kładąc głowę na jej ramieniu - czyli... jakbyś miała faceta którego kochasz to bez względu na wiek zgodziłabyś się i wypowiedziałabyś to cudne trzyliterowe słowo? - spytał cicho, przecież idealnie go słyszała z tej odległości. Nie rozumiał, dlaczego od razu jej tak zaufał i dlatego jest taki otwarty. Cóż, raz się żyję.
Lekko pogładziła go po włosach. Dość długo milczała, zastanawiając się nad odpowiedzią. - Tak, myślę, że tak. Miłość jest bezwarunkowa. Jeśli kochasz, to ufasz, a więc nie wyobrażasz sobie życia bez tej drugiej osoby.
Zabijała go ta cisza. Jeśli tak ma zrobić Christy, to on zejdzie na zawał, pojedzie do Munga... Wyrwał się z przemyśleń. - Dzięki, jesteś pocieszająca. Mam nadzieję, że ona też tak uważa. Wiesz parę tygodni temu w ogóle bym o tym nie myślał. Kolejna dziewczyna, super, ekstra. A teraz... mam dziwne poczucie, aby się związać na całe życie. - jego ton, mina była bardzo poważna. Nigdy nie był tak szczery.
Uważnie go wysłuchała. - Po prostu dojrzałeś. - skwitowała, uśmiechając się do niego - Christy jest prawdziwą szczęściarą i z pewnością to docenia. - dodała po chwili.
Ucałował jej polik. - Mam nadzieję, że to szczere, a nie wazelinka przed zakupami - powiedział kąśliwie i pokazał język. - Z resztą Ty też będziesz niedługo szczęściarą. Mała będzie cudna, a i jeszcze znajdzie się królewicz. A teraz chodź, słońce, idziemy do Londynu. Nie ma co tu dłużej siedzieć. - wstał i wyciągnął w kierunku jej dłoń. - Pasuje Ci teleportacja ze mną?
Zaśmiała się. - Szczerze. - powiedziała, wstając z ziemi z jego pomocą. - Pasuje. - pokiwała głową po czym mocno się do niego przytuliła i zamknęła oczy.
Objął ją, uważając na brzuch. Dziwne uczucie, pomyślał szybko, skupiając się na teleportacji. Jednak są zalety tego jaki był stary i jak szybko musi pożegnać się z Hogwartem. Jednak teleportacja nie wyszła. Chrząknął. - Musimy wyjść za bramę Hogwartu. Objął ją ramieniem i ruszył w wyznaczone miejsce. Przeklęte zaklęcia zabezpieczające Gdy stanęli za bramą, teleportowali się do Londynu.
Ivette wyszła na błonia. W końcu znalazła chwilę czasu dla siebie, gdyż mała Ann została na kilka dni u dziadków. Usiadła po turecku pod drzewem i obracała w dłoniach źdźbło trawy. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo pokochała tę małą istotkę i jak bardzo za nią tęskni. Uśmiechnęła się lekko do siebie.
Blaise usiadła pod dębem, po czym odchyliła głowę do tyłu, przymykając oczy. Nie chodziło tylko o to, że była trochę pijana. Nie, do tego już się przyzwyczaiła, umiała poradzić sobie ze wszystkim, będąc pod wpływem alkoholu. Chodziło o coś więcej. Z jej oczu skapnęła na trawę pojedyncza łza. Czemu właściwie płakała? Sama nie umiała tego zrozumieć. Miała wszystko, co mogłaby tylko zapragnąć. Akceptację, wygląd, przebojowy charakter. Jednak czegoś jej brakowało. Nie miała pojęcia dlaczego wciąż była taka nieszczęśliwa. Odgarnęła z oczu kosmyk blond włosów.
Nagle z drzewa spadł najnowszy numer gazetki, który pacnął głośno na trawę przed dziewczynyą, powodując, że chmara liści spadła prosto na jej głowę.
Hej, Hej, Kochani!
Stęskniliście za najlepszymi nowinkami? Nie możecie spać po nocach, gdyż boicie się, że się zostanie obsmarowani w następnym wydaniu? Tak, Anonimowa Reporterka widzi wszystko, nawet te pogryzione poduszki. Ze strachu?
1. Co w trawie piszczy:
a) Cóż za wspaniała nowina! I. C urodziła! Redakcja jest niezmiernie wzruszona i po prostu brak nam słów. Z wiarygodnych źródeł udało nam się dowiedzieć, że córka - A.N.C ma się jak najlepiej i już czeka na pierwszych amantów.
b) Telenowela, w której główne role odgrywali N.S i K.S niestety tragicznie się zakończyła. K.S chyba znudził się tym związkiem na boku, więc jednego dnia po prostu oświadczył się swojej dziewczynie Ch.D. Liczymy na to, że uda mu się wytrwać w tym postanowieniu trochę dłużej. N.S, dla Ciebie mamy jedną radę, chętnie pożyczymy Ci łopatę i nawet pomożemy Ci się zakopać.
c) Kto nas zaszczycił swoim powrotem. Niejaki J.D znów pojawia się na salonach. Pewnie liczył na wejście smoka, ale zakończyło się jedynie zaproszeniem na imprezę w Salonie Wspólnym. Były dobre chęci, ale niestety, zakończyło się klęską.
d) A.W - czyżby w szkole pojawił się nowy, zdystansowany lowelas? Jedno wiemy na pewno, wiele dziewczyn przykleja się do niego, jakby był magnesem. A może nasmarował się błyszczykiem do ust, a te biednie dziewczyny chcą po prostu dowiedzieć się, gdzie go kupił?
e) Szalona Impreza w Salonie Wspólnym - po tym, gdy dosłownie każdy uczeń Hogwartu dostał zaproszenie na tę imprezę, można było się spodziewać, że będzie to jakieś ciekawe wydarzenie. Nic bardziej mylnego. Zaczęło się drętwo. Punktem kulminacyjnym było znalezienie starego gramofonu, który o dziwo zadziałał. Uczniowie trochę pobujali się na parkiecie, by w końcu trafić na podłogę, przez nadmiar alkoholu we krwi. Gratulujemy.
f) Co się stało z N.A? Ostatnio zdecydowanie przygasł, a myślałam, że plastkikowa korona, którą dostał od Redakcji, w czymś pomoże. To z pewnością przez nieudany romans z F.Á. Wiarygodne źródła donoszą, iż planował go przywiązać do drzewa w Zakazanym Lesie i torturować, poprzez łaskotanie pierzem z poduszki.
Dziękuję za uwagę. W następnym numerze dotrzemy również do Ciebie, więc nic straconego.
Aaron skierował się Pod Wielki Dąb, ponieważ widział, że Blaise tam powędrowała. Zobaczył nagle, że na dziewczyne coś spadło, ale to nie to przykuło jego uwagę. Ona płakała. '' Chyba nie odpowiednia chwila". - Cześć Blaise - Aaron spojrzał na ślizgonkę i lekko się uśmiechnął - mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. Przyniosłem ci coś do zjedzenia, bo widziałem, że jesteś strasznie blada. Trochę się zmartwiłem. Krukon usiadł koło niej po turecku i podał dziewczynie tace z jedzeniem.
Otarła na łzy, zdenerwowana na siebie, że dała się złapać na chwili słabości. Nie lubiła ukazywać innych swoich uczuć, szczególnie jeśli nie były one pozytywne. Jednakże w tym momencie poczuła jakąś radość, że nie jest tu sama. Uśmiechnęła się blado. - Nie przeszkadzasz - spojrzała na niego zapłakanymi oczyma, po czym odebrała tacę z jedzeniem. - Dziękuję - mruknęła. - Jesteś za dobry - pokręciła głową z lekkim uśmiechem i wzięła kęs bułki. - Nie wiem czy chcesz mnie oglądać w takim stanie - westchnęła smutno. - Nie musisz mi towarzyszyć, jeśli nie chcesz - wbiła wzrok w ziemię, mając jednak nadzieję, iż nie pójdzie sobie. Nie, tym razem nie chciała być sama.
- Wiesz to chyba nie najlepszy pomysł, żebym teraz stąd poszedł. Martwi mnie twój stan, nie chciałbym aby coś ci się stało. - Aaron miał nadzieję, że Blaise nic nie jest. Miał wątpliwości co do zapytania się o to, dlaczego płacze. A jeśli ona nie chce o tym mówić? Kobiety w takich momentach są bardzo wrażliwe. - Czemu miałbym nie chcieć cię oglądać. Przecież to tylko łzy, każdy człowiek czasem musi się wypłakać, z pewnością będzie ci lepiej. - Krukon wyciągnął z kieszeni husteczki, zawsze trzyma je przy sobie w razie czego. Podał je dziewczynie i dźwignął szkolną gazetkę z trawy. '' Szkolna gazetka, ciekawe co ciekawego piszą..". Aaron trafił na artykuł o nim. '' Nieźle...zdystansowany lowelans. Więc za takiego mnie tu mają. Jesteś nie miły i obojętny wobec kobiet mają cię za łotra, a jeżeli próbujesz być dla nich jak przyjaciel mają cie za jakiegoś podrywacza." Krukon rzucił ze złości gazetą i ugryzł duży kęs jabłka. Gdy się denerwował zawsze musiał coś zjeść.
Uśmiechnęła się do niego leciutko i wzięła chusteczkę . - Dzięki Aaron, naprawdę - powiedziała trochę się uspokajając. Chłopak wziął do ręki gazetę, jednak tuż po przeglądnięciu jej wyglądał na nieco zdenerwowanego. Blaise przechyliła głowę w bok, patrząc na niego z zainteresowaniem. Łzy wciąż nie chciały przestać kapać na trawę, jednak wzięła się w garść. - Coś się stało? - spytała ciągle patrząc mu w oczy. - To znaczy... wyglądasz, jakby coś cię zdenerwowało...
Krukonowi drżały ręce. On sam był zdziwniony, że aż tak ostro zareagował na tą plotkę. Gdy dziewczyna zadała mu pytanie, Aaron spojrzał na nią i jego gniew zaczął słabnąć. - To przez te plotki...są trochę niesparwiedliwe - chłopak wziął do ręki gazetę i podał ją Blaise ukazując jej artukuł o nim. - Zdystansowany lowelans... - Aaron zaśmiał sie , lecz był to nerwowy śmiech.
Blaise zachichotała pod nosem, jednak przestała, zauważając, iż śmiech Aarona jest jakiś dziwnie wymuszony. - Nie przejmuj się - położyła swoją dłoń na jego dłoni. - Takie są plotki. Nigdy nie będą sprawiedliwe - westchnęła. - Czasami piszą i mówią o tobie jak o osobie której nie znasz - stwierdziła smutno. - Wiem, chwilami to boli. Nagle zauważyła, że jest dziwnie spokojna. Już nie chciało jej się płakać. Właściwie to nic jej się nie chciało robić, miała ochotę tylko siedzieć, nie ruszać się stąd. Popatrzyła na Aarona z zadziornym uśmiechem. - Ale jak widzisz masz niezłe branie - zaśmiała się delikatnie.
Aaron poczuł ciepłą dłoń Blaise, którą położyła na jego rękę. Jednak nie chciał jej zabrać, nagle poczuł jakąś przyjemną fale, która przeszyła całe jego ciało. Krukon był nieco zdziwiony tą reakcja na dotyk tej dziewczyny. Chłopak słysząc słowa ślizgonki uśmiechnął się do niej i uniósł lekko brew. - Co przez to chcesz powiedzieć ? - Krukon oparł głowę o pień drzewa, przez co teraz siedział obok Blasie. Delikatnie nabrał powietrza do płuc i wyczekiwał jej odpowiedzi, patrząc na nią kątem oka.
Zamyśliła się na moment, uśmiechając do Aarona. - Pewnie to jest prawda, że dziewczyny lgną do ciebie - wzruszyła ramionami z delikatnym uśmiechem. - Nie dziwię się, to znaczy - zaśmiała się cicho. - Jesteś przystojny, uprzejmy, a jednocześnie umiesz rozkręcić zabawę - stwierdziła po prostu, patrząc mu w oczy. - Nie ma wiele osób które potrafią połączyć ze sobą te wszystkie cechy. Zagryzła leciutko wargę, wciąż się uśmiechając.
Aaron zaśmiał się. - Umiesz wprowadzić chłopaka w zakłopotanie - zażartował - ale dziękuje ci za te komplementy. Krukon odwrócił głowę w jej stronę i się jej przyjrzał. - A wiesz co mnie się w tobie podoba? Że jesteś taka szczera a zarazem tajemnicza. Twoje oczy tryskają taką młodzieńczą radością i są...takie piękne. - chłopak umilkł po czym zaśmiał się - no ale koleżanko, za dużo pijesz, aż szkoda takiej dziewczyny. Aaron zabrał z tacy pomarańcze, po czym zaczął ją obierać. -Blaise, tak mało o tobie wiem. Opowiedz mi coś o sobie. - powiedziawszy to, krukon przepołowił owoc i podał jedną część Blaise, a drugą zaczął konsumować.