W Hogwarckich lochach chłodne, kamienne ściany nie są niczym dziwnym. Ale czy to możliwe aby były aż tak lodowate? Błądząc dłonią po ścianie da się natrafić na miejsce bardziej zimne niż reszta. Znajduje się ono na wysokości klamki, która rzeczywiście tam jest. Ujawnia się natychmiast po stuknięciu różdżką w chłodny punkt. Zaraz po dotknięciu klamki ma się wrażenie okropnego zimna, które powoli obejmuje całe ciało. Przechodząc przez próg wchodzi się do Lodowej Komnaty. Jak sama nazwa wskazuje - wszystko tam jest oblodzone. Najbardziej charakterystycznym elementem są rzeźby. Lew, kruk, wąż i borsuk, symbolizujące cztery domy Hogwartu. Wielkością można porównać je do niedźwiedzi. Śliska posadzka jest idealnym lodowiskiem, co ciągnie za sobą upadki odwiedzających to miejsce. Niewielu jednak wie o istnieniu komnaty, tłumów nigdy tam nie ma. Śmiało można przynieść łyżwy, posadzka jest idealna do jazdy. Pomieszczenie rozświetlają świece o niebieskim płomieniu, osadzone w ozdobnych, choć starych, żyrandolach. Błękitne światło odbija się od lodu i stwarza miłą atmosferę, mimo chłodu panującego w komnacie. Po męczącej rozrywce na ślizgawce można odpocząć pod ścianą, gdzie są nieduże, twarde siedzenia.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Percy roześmiał się cicho, czując jej pocałunek na szczęce. - Złapię cię, nie uciekniesz!- zawołał z rozbawieniem, mknąc po lodzie i rozpędzając się coraz bardziej. W końcu udało mu się ją chwycić wpół i zakręcić się wokół własnej osi, trzymając Elenę w żelaznym uścisku. Co jak co, ale mięśnie ramion miał naprawdę potężne i dziewczyna nie miała szans na wyrwanie się z jego rąk. Zatrzymał się i przyciągnął ją do siebie mocno. Już mu nie ucieknie, teraz on dyktował warunki tej gry. Uśmiechnął się kątem ust i nachylił się do jej warg, które musnął delikatnie, kusząco, wciąż zaciskając ręce na jej talii.
Polubiła go, był sympatyczny. Jednak to zdecydowanie za mało, by pozwoliła na coś więcej, niż pocałunki. W Końcu znów ją złapał i uniemożliwił ucieczkę. Przez chwilę próowała się wyrwać, wypełniając śmiechem zimną komnatę. Chłopak musnął delikatnie jej usta. Oj taaak. Kusił, lecz Elena potrafiła oprzeć się pokusie. Zamiast przyciągnąć jego głowę do swojej (pamiętajmy, że Elena ma 165 cm wzrostu) i wpić się namiętnie w jego usta, po prostu powoli ozpięła jego kurtkę, wsunęła ręce pod koszulkę i zaczęła delikatnie pieścić opszkami palców jego plecy. Oparła czoło na jego ramieniu i przymknęła oczy. -Mówił ci ktoś kiedyś, że masz bardzo delikatną skórę?- zamruczała cicho w jego bark.
Zamruczał cicho, pozwalając jej na te delikatne pieszczoty.
- Nie przypominam sobie- szepnął, gładząc lekko jej nagie ramię. Po chwili musnął wargami szyję Eleny, wciąż trzymając jedną dłoń na jej talii. Odetchnął zapachem jej włosów, jednak by ucałować jej szyję, musiał się pochylić. Różnica wzrostu była znacząca, ale chyba niespecjalnie im to przeszkadzało w tych niespiesznych karesach.- Ale z pewnością moje plecy są dość... wrażliwe- dodał po chwili, czując lekki dreszcz przebiegający mu wzdłuż krzyża.
Poczóła pod palcami jak chłopak dostaje dreszczy. -Delikatna mówiesz...- szepnęła i wbiła delikatnie paznokcie w jego łopatki, po czym ppociągnłe je do zakończenia pleców. Z trochę wrednym uśmieszkiem obserwowała jego reakcję. Wiedziała, ze ten gest musił zaboleć. Elena zawsze nosila dość długie i ostre paznokcie. Miało to swoje kożyści, w walkach silowych były dodatkową bronią. Wuciągnęła dłonie spod ubrań Parcy'ego i zrzuciła kurtkę z jego ramion. Była ciekawa, czy to go rozochoci, czy moze zareaguje jakoś inaczej...
Syknął i zmarszczył boleśnie brwi. To mu się zdecydowanie nie spodobało, chyba źle go oceniła. Jeśli sądziła, że Percy'ego bawią takie agresywne gierki, to nie miała racji. Odsunął się od niej o krok i uniósł lekko brwi, patrząc na nią z zaskakującym jak na niego chłodem. W tym pociągnięciu paznokci nie było nic pieszczotliwego, jakby bawił ją fakt, że sprawiła mu ból. Gdy ściągnęła z niego kurtkę, patrzył na Elenę przez chwilę w milczeniu, po czym podniósł swoją garderobę z lodowiska i skłonił lekko głowę. - Cóż, na mnie chyba już czas. Do widzenia, Eleno.
Hm... przecież to nie było mocne drapnięcie. Tylko takie... delikatne. No ale cóż, widać nasz Percy nie dał rady skłonić Elenki do delikatności.. Czy sprawiło jej to radość? tak. Uwielbiała sprawiać komuś ból. -A więc, żegnaj.- powiedziała na pożegnanie dalej delikatnie się uśmiechając. Fakt, Percival dał zdołał ja pocałować, a to juz coś, jednak tylko na pocałunku się skończyło. W tego typu gierkach nie chodziło o to, jak daleko posunie się Elena, tylko na ile ona pozwoli działąć tej drugiej stronie. To pieszczotliwe gładzenie skóry, lub szeptanie do ucha jeszcze nic nie znaczyły. Znów zaczęła sunać między lodowymi kolumnami przywołując jego syk bólu. Na jej twarzy wyraźnie było widać zadowolenie. Oczywiście nie chciała zrobić mu kszywdy, nie na tym polegała ta gra, i nie ucieszył jej fakt, ze chłopak po prostu sobie poszedł, ale widok bólu i cierpienia zawsze wprawiał ją w dobry nastrój. Szczególnie, jhak to ona ten ból sprawiała. Po kilkunastu minutach zgarnęła z lodowej półki swoje bolerko i torebkę, po czym stukneła różdżką w łyżwy. Natychmiast zmieniły się w jej kozaczki i delikatnie stukając obcasami o lodową posadzkę wyszła z komnaty.
Nikola siedziała tutaj już jakiś czas tępo wpatrując się w otaczającą ją przestrzeń. Na sobie miała polar z kapturem, dzięki któremu nie odczuwała otaczającego ją chłodu. Jednak podejrzewam, że nawet bez niej nie czułaby się tu źle. W dłoni trzymała szklankę, którą wyniosła z kuchni. W środku był zwykły sok. Nie stoczyła się jeszcze tak bardzo, żeby zapijać problemy alkoholem. Kaptur miała założony na głowie, przysłaniał jej całe otoczenie i dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Wpatrywała się w przestrzeń, aż nagle usłyszała szmer. Drgnęła, a szklanka uderzyła o posadzkę. Rozejrzała się nerwowo, jednak nie dostrzegła nikogo, ani niczego. Wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. Nikola… uspokój się jesteś… jesteś przewrażliwiona. To przez te noce… powinnaś spać za dnia, jak nie potrafić zmrużyć oka w nocy. Zadrżała, oparła rękę o rzeźbę borsuka, przy której siedziała. Słyszała głosy, czuła się jakby była osaczona. Czy to była granica jej wytrzymałości? Ograniczyła spotkania ze wszystkimi do minimum. Spędzała czas tylko z Naokim, jednak i przy nim zachowywała się niemrawo… jakby była nieobecna…
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Gabriel wyszedł z dormitorium w samotności. Nużyło go już wiecznie zerkanie w jego kierunku przez nieśmiałe dziewczyny i ich wielkie dylematy typu „kot mi zginał” lub „on mnie zdradził” albo „ nie napisałam eseju na eliksiry” I tego typu wszelkie bzdury. Naprawdę nie pojmował jak można przejmować się tak błahymi drobnostkami w obliczu nadciągającej zagłady Hogwartu. Czy ludzie naprawdę są tacy płytcy i naiwni, by uwierzyć zapewnieniom nauczycieli, że nic złego się nie dzieje? Idioci, którzy mają założone klapki na oczy i udają, że wszystko jest w porządku, a gdy się obudzą będzie już za późno a ich ostatnim widokiem będzie wilkołak, który wgryza się w ich szyję i kosztuje świeżej krwi. Czasami ludzie doprowadzali Gabriela do szaleństwa ich płytkość była wręcz przytłaczająca. W takich momentach Gabriel szukał swojego punktu skupienia, gdzie mógł odpocząć i w spokoju pomyśleć. Swojej prywatnej oazy z dala od tych jakże „wielkich” problemów innych ludzi. I w ten sposób doszedł do lodowej komnaty, która byłą już zajęta przez inną osobę. Przez osobę, która była mu bardzo dobrze znana i, o której myślał codziennie od ich ostatniego spotkania. On o kimś myślał codziennie? Ano, tak, bo codziennie podsyłał dziewczynie wizję wyciągając na wierzch jej lęki, codziennie zadręczał ją psychicznie, terroryzował, niszczył. Nie robił tego pośpiesznie a wręcz przeciwnie. Robił to bardzo powoli i bardzo małymi kroczkami a teraz dziewczyna ta siedziała przed, nim i nie miała się najlepiej. Gabriel uśmiechnął się sam do siebie i oparł o futrynę drzwi. - Słabo sypiasz. – Stwierdził jak, gdyby nigdy nic patrząc się na dziewczynę. Widział po jej twarzy początkową fazę wykończenia. Nie było z nią źle. Ba! Było z nią lepiej niżby mógł Gabriel przypuszczać, ale pierwsze skutki jego działań odmalowały się na jej twarzy i nie potrafiła tego ukryć. Zresztą nie tylko na jej twarzy, lecz także i w zachowaniu czy w sposobie, jakim myślała. Teraz jej myśli były rozbiegane i chaotyczne.
Dziewczyna przechodzi przez ciężki okres i za pewno jest jej ciężko. Chyba powinienem jej współczuć… Może wyślę jej szarlotkę?
Zwierze bez humoru – może podrapać. Zwierze zmęczone – może pogryźć. Zwierze głodne – może pożreć w całości. Miała tak samo, kiedy nie miała humoru atakowała wszystkich bez powodu, kiedy była zmęczona była nieobecna, ale również agresywna, a kiedy była głodna… lepiej się do niej nie zbliżać, bo jeszcze się okaże, że dziewczyna ma skłonności psychopatyczne. Nikola odwróciła się w stronę głosu. Spojrzała na chłopaka pustym, zmęczonym spojrzeniem. Nie no serio? Wrrr mam ochotę skręcić komuś kark, więc lepiej nie podchodź. Warknęła w myślach i westchnęła pod nosem. Zeszła z podstawy figury borsuka i zaczęła zbierać kawałki szkła, które rozsypały się na ziemi. Jeżeli tego nie zrobi, to ktoś może zrobić sobie większą krzywdę, gdy przyjdzie tu po niej. Jeden z kawałków przeciął jej palec – miała delikatną skórę, więc to było logiczne. Jednak nawet się tym nie przejęła. Dziewczyna radziła sobie z gorszymi rzeczami niż koszmarami i brakiem snu. Była wykończona to prawda, ale nie była na skraju wytrzymałości, jeszcze dużo mu brakowało, żeby poddała się całkowicie. Kiedy już nie dostrzegła żadnego niebezpiecznego kawałku odłożyła je w jedno miejsce tak, żeby móc później wynieść je stąd. Podejrzewam, że tu nie było kosza na śmieci. Puchonka przyłożyła dłoń do ręki i nie zwracając na chłopaka większej uwagi zlizała krew, która spływała po jej dłoni. Dopiero teraz odwróciła się w jego kierunku. - Jeżeli chciałeś pobyć w samotności, to z chęcią Cię zostawię… – powiedziała… nie ona wręcz wysyczała w jego stronę te słowa. Ruszyła wolnym krokiem w stronę wyjścia jednak zanim dotarła do drzwi przypomniał się jej głos, który słyszała przy ostatnim spotkaniu. Taka słaba… Taka naiwna… Taka…. Obrzydliwa! Zatrzymała się i położyła dłoń na połowie swojej twarzy. Wymiotować się jej chciało z tego wszystkiego co się teraz wokół niej działo. Gdzie jest Victorique? Czemu tylko ona musi z tym walczyć, z tym cierpieć? Victorique pojawia się tylko kiedy chce zabawić się z Naokim, a kiedy Nikola potrzebuje wsparcia wyparowuje tak jakby nigdy nie istniała.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Gabriel przyglądał jej się spokojnie z lekkim rozbawieniem. Wieczna troska o innych nawet w takim momencie? Ta dziewczyna nigdy go chyba nie przestanie zaskakiwać. Ależ oczywiście, że nie była na skraju wytrzymałości! Ba! Było jej wielce daleko do tego a bynajmniej takie stwarzała pozory. To dobrze! Bardzo dobrze! Gabriel nienawidził kończyć ze swymi ofiarami od tak. Lubił się nad nimi męczyć, pastwić się, torturować i niszczyć. Niszczył w nich wszystko każdą chęć życia i każdy element wolnej woli i, jeśli taki miał kaprys to podsuwał wizje samobójstwa lub układał daną osobę podług swej własnej woli, by móc cieszyć się zabawką chwilkę dłużej. Ich niewiedza byłą jak czekolada dla jego spragnionych ust. Wieczne pytanie, „Dlaczego ja” lub „Czym sobie zasłużyłam?” Nie wiedząc, co się dookoła nich dzieje wierząc w istotę wyższą, która z nieznanych, im przyczyn zrzuca na nich ten ogrom cierpienia i bólu. Gabriel widział, co się w jej głowie działo a działo się dokładnie to, czego chciał. Krok po kroku uzyskiwał dokładnie to, czego pragnął i, chociaż rezultaty były, ledwo widoczne a wręcz mizerne to on miał czas, jemu się nigdzie nie śpieszyło. Był człowiekiem cierpliwym, który w spokoju mógł czekać na sukces, na, który może pracować miesiącami jednak koniec końców i tak dostanie to, czego pragnie. Tak jest zawsze, bo to jest jego przeznaczenie pozostać wiecznym zwycięzcą. Wciąż nie rozumiał do końca, dlaczego w końcu się nie podda? Czemu nie weźmie jego dłoni? Czy kierowała nią duma, czy też strach? Czy to ważne, dokąd ją zaprowadzi? Nie ważne czy było to piekło czy niebo, bo i tak wszystko było tylko marną iluzją liczyła się tylko ta wewnętrzna siła, która charakteryzuje zwycięzców. Przecież mógł ją uczynić silną, odporną na ból i uczynić ją królową wśród tych niedołęg. Ba! Mógł ją uczynić nową Kleopatrą, gdyby tylko zechciała! Czemu akurat ona? Nie wiadomo po prostu miała coś w sobie coś , co mu przypominało o niej… - Niczym tysiące płatków róż rozsypałem je wokół twoich stóp. Stąpaj ostrożnie, gdyż stąpasz po mych marzeniach. – Powiedział spokojnie melodyjnym wręcz wciągającym tonem głosu jednocześnie odsuwając się robiąc dziewczynie miejsce, gdyby ta zechciała przejść obok niego obojętnie.
Nie znała jego planów, nie mogła nawet pomyśleć, że ktoś może mieć jakieś większe plany względem niej. Przecież jest zwykłą dziewczyną, nikim więcej. Co ma w sobie niezwykłego? To, że jest chora? Może i jest to rzadka choroba, ale nie oznacza to, że od razu wszyscy mają się nią interesować! Kleopatra mówisz? Nie wiem, czy dziewczyna pożąda takiej uwagi. Zawsze wolała pozostać w cieniu nie wyłaniać się. Nawet w grach komputerowych, w które grała ukradkiem kiedy dziadek nie wisiał nad nią jak żyrandol, pasjonowali ją zawsze zabójcy, assasyni, rogue. Zawsze cichy zabójca, który pojawia się z nikąd i atakuje, zabija nieświadomą ofiarę. Coś niezwykłego. Nie chciała uwagi, nie chciała być niesamowita, nie chciała być królową, chciała żeby jej życie było NORMALNE, ale zawsze to czego najbardziej chcemy ucieka nam sprzed nosa. Nikola spojrzała na chłopaka zdezorientowana, powtórzyła jego słowa w myślach analizując je dokładnie. Miała problem, przez zmęczenie nie potrafiła myśleć logicznie, dodatkowo mieszanina myśli, która doprowadzała ją do szału. Stała obok niego i wpatrywała się w niego zdezorientowana, co ma mu na to odpowiedzieć? Już nie chciała wyjść… ciekawiły ją jego słowa i… Jasne światła, ból skroni i zawroty głowy. Poczuła jak jej ciało słabnie, nogi są jak z waty i nie mają wystarczająco siły żeby utrzymać ciało. Zamknęła powieki chcąc jakoś powstrzymać to co się stało, jednak nie udało się jej. Złapała jedną ręką ramie chłopaka, a drugą zacisnęła na jego koszulce, na klatce piersiowej. Wzięła kilka wdechów nie otwierając oczy. Pulsacyjny ból po chwili ustąpił, a ona otworzyła powieki i spojrzała z dołu na chłopaka.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Cichy, nie pozorny, ale z diabłem, z diabłem w duszy. Tacy ludzie są najbardziej niebezpiecznie, bo pojawiają się znikąd a ciemność to ich domena, podczas gdy blask gwiazd zdają się ich chronić. Lecz kim są? Nikim. Nie znamy ich imion czy planów lub zamiarów, lecz tak naprawdę są tylko sługusami. Marionetkami w rękach tego, który zdołał ich przekupić, omamić. Gabriel w swym życiu miał już do czynienia z takimi ludźmi i niemalże każdy był zaślepiony widokiem złota. Trwonili swe umiejętności za złoto nie mając nawet pojęcia, że, gdyby mieli, chociaż odrobinę ambicji mogliby zostać panem tego świata. Nie czegoś takiego Gabriel chciał dla tej dziewczyny. Dlaczego? Cóż sam tego nie wiedział, ale przecież nikt jej nie kazał wyłaniać się z cienia. Mogła nadal tam trwać, lecz już nie sama. Mogła dalej pochodzić za tą niewinną i skromną, chociaż w rzeczywistości mogła być mianowaną królową. Oczywiście nikt nie mówi, że Gabriel ma jakieś wielkie plany na przejęcie świata i niczego pod tym względem obiecać nie może Zresztą, ile warte są jego obietnice?) Ale z całą pewnością ten człowiek dojdzie do wielkich rzeczy. Zapewne, strasznych, ale nadal wielkich. Dlaczego w, tedy nie być u jego boku? Dlaczego w, tedy nie sięgnąć po to , co się prawnie należy? Wystarczy wykrzesać z siebie tę odrobinę odwagi, zaufać mu na tyle, by podać mu dłoń i pozwolić mu wskazać drzwi. Gabriel nie zabierze komuś wolnej woli nie komuś, wobec kogo ma jakieś większe plany. Nie odbierze godności i innych rzeczy, bo u swego boku nie chciał mieć marionetki, która głupio będzie przytakiwać na jego każde stwierdzenie. Chciał mieć ludzi zdolnych, mądrych, którzy naprawdę czuli jego poglądu. Lecz w szukaniu i wybieraniu takich osób jest naprawdę ostrożny, by nie popełniać żadnej pomyłki. W Nikoli ujrzał to , co ujrzał, a co to dokładnie było tego świat nie wie. Może mu po prostu przypominała „Ją”? A może ona charakteryzowała się czymś innym czymś, co zaskoczyło i zaciekawiło Gabriela? Nie wiadomo, bo z tym chłopakiem nigdy nic nie jest wiadome. Natomiast jest wiadome, że ostatnio poświęca dziewczynie dużo uwagi czyż tego nie widzi? Czyż nie widzi, że chwilowo przestał ją traktować jak szmacianą lalkę i stara się nawiązać z nią jakieś „ludzkie” relacje? Czy naprawdę ona tego wszystkiego nie dostrzega? Może, gdyby spojrzała, chociaż przez chwilę, inaczej na Gabriela potrafiłaby dostrzec to , co on stara się ukryć. Może potrafiłaby czytać z jego oczu i odnaleźć sekretny klucz do jego wnętrza? Może… Gabriel spokojnie obserwował dziewczynę, gdy ta ni stąd ni zowąd zaczęła mdleć. Chłopak zareagował natychmiast i złapał dziewczynę w swe objęcia. Z skąd ta reakcja? Nie wiadomo po prostu ciało samo się poruszyło. Tymczasem Gabriel patrzył na dziewczynę z łagodnym uśmiechem. - Jesteś przemęczona i za pewne głodna. – Powiedział spokojnie wolną ręką głaszcząc ją po głowie. – Jeżeli chcesz to zaprowadzę cię do twego dormitorium lub do kuchni byś coś zjadła. – Mówił wciąż łagodni patrząc jej się w oczy. - Swoją droga całkiem nieźle gotuję. – Powiedział puszczając do niej perskie oczko. No, co? Przecież nie kłamał! W końcu jest Francuzem i kobiety oraz gotowanie ma we krwi! No bardziej to pierwsze niż to drugie, ale oj tam..
Może gdyby Gabriel przedstawił jej to w taki sposób dziewczyna przemyślałaby tą sprawę poważnie. Jak na razie nie wie co ma o tym myśleć, nie wie czy to wszystko na poważnie, czy to głupi żart z jego strony. Nie znała go zbyt dobrze, ale ku zdziwieniu wiedziała o nim wystarczająco blisko. Czy pan Lacroix zastanawiał się kiedyś czemu ta dziewczyna nie ucieka gdy tylko go zobaczy? Czy nie zastanawiał się dlaczego nadal go toleruje, rozmawia z nim i zachowuje się w miarę swobodnie? Ona zauważyła tą zmianę. Dlatego też go toleruje, ale czy można wymazać całe zło kilkoma dobrymi uczynkami? Bądź dobrym zachowaniem? Przy niej to możliwe, zwłaszcza kiedy jest tak wykończona, więc panie Lacroix jeszcze troszkę panu brakuje, żeby dziewczyna mogła dostrzec to co on chciał, żeby widziała. Mdlała w jego ramiona. Zmęczenie, głód i nerwy dawały się jej we znaki. Dodatkowo to co musiała robić codziennie dla Naokiego było czasami stresujące i doprowadzało, że odczuwała zmęczenie szybciej niż by się jej wydawało. Spoglądała mu głęboko w oczy i oparła głowę o jego tors jakby chciała tu i teraz iść spać, nawet w tej pozycji. - Do kuchni… – wyszeptała prawie natychmiast. Wiedziała, że jest bardziej głodna, a jak pójdzie spać to i tak znowu nie zaśnie, znowu będą ją dręczyć koszmary. Dodatkowo i tak na głodnego nie zaśnie. Wzięła głęboki wdech i jakimś cudem się wyprostowała, posłała mu niewyraźny uśmiech i jakiś cudem ruszyła w stronę kuchni – była zadowolona, że to nie ona musi gotować, gdyby tak miało być kuchnia wyleciałaby w powietrze, a z nią Hogwart i pobliskie okolice.
[z\t]x2
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Chodziła po lochach próbując odnaleźć swoje tajemnicze miejsce, którego już bardzo dawno nie odwiedzała a zarazem lubiła. Może po prostu zapomniała? Sama nie wiedziała, postanowiła jeszcze jakiś czas znaleźć się w Lodowej Komnacie. Błądziła dłonią po zimnej ścianie w poszukiwaniu tego najmroźniejszego jej kawałka. Trochę czasu zajęło, ale w końcu znalazła - jedna część była zdecydowanie zimniejsza od reszty. W szybkim tempie pojawiła się klamka, a brunetka weszła do środka. Od razu poczuła nieprzyjemne zimno.Z pewnością by się tu spodobało, ona lubiła takie lodownie. Jednak Madi musiała przyznać, że to miejsce było piękne. Zaczęła powoli iść po tej lodowej posadzce i w końcu doszła do kamiennego siedzenia, na którym usiadła.Śmiało można przynieść łyżwy, posadzka jest idealna do jazdy. Miała zamiar się ślizgać do upadłego- uśmiechnęła się wesoło - Łoł,Łał - szepnęła dziewczyna. Zdziwiona przerwała i spojrzała jak do komnaty wlazł Nathaniel,podał jedną rękę Gryfonce,że kiedy będzie pomagał jej wstawać, nie poślizgnie się niespodziewanie na lodzie.Choć wychodziło jej całkiem nieźle. -Po chwili rzekła Hej? - powiedziała w jego stronę po prostu był dobrym znajomymi.
Wchodząc do komnaty Nath po prostu nie wiedział po co. Żeby zamarzł mu mózg?! Przecież nienawidzi zimna. Jednak był nawet szczęśliwy jak spotkał koleżankę. -Hej? Jesteś zdziwiona? -Ah. Każdy był by zdziwiony. Nathaniel taki zmarzluch przyszedł do Lodowej Komnaty. Ale prawda że był w kurtce. Dla tego też nie lubił zimy. Trzeba było nosić grube ubranie itd. Zresztą kto lubi jak jest mu zimno? chyba nikt. Podszedł do dziewczyny i ją uścisną. Po części dla tego że było mu zimno i chciał się ogrzać, a po części dlatego że tak witał się z przyjaciółkami. Po chwili się odsuną od dziewczyny. -Co tu robisz? Nie wyjeżdżasz na święta? -Spytał jak najbardziej szczerze. On niestety tego nie robił i musiał cierpieć w Hogwarcie. Nie lubi siedzieć tam sam. Przecież jest nudno, a jej Nath nienawidził.
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Patrzyła, jak krokami idzie w jej stronę i dochodzi. Gryfonka niespecjalnie zdziwiła się pytaniem Krukona, teraz chyba każdego to ciekawiło co będzie dalej. - W Manczesterze nic ciekawego. - powiedziała - A po nich nuda. Chociaż łażenie po sklepach było pewnym pocieszeniem. Święta nie należały do super udanych, nie było już tak źle. Myślałam, że będzie lepiej. Niestety, jak widać myliłam się wiec wróciłam. - A u Ciebie jak? - zapytała o to samo. Szykuje się wspaniała konwersacja, ale kto wie, może jednak stanie się coś ciekawego innego? Miałam małą cichą nadzieję, ze nikt nie zaskoczy mnie w beznadziejnej sytuacji, nawet, ze w ogóle nigdy jej nie zaskoczy. -Hmm nauczę cie jak chcesz będzie ci wtedy cieplej jak sie poruszamy - zaczęła ślizgać się po lodzie. -No, proszę, nie wiedziałam,że w Hogwarcie będą takie fajne miejsca. Teraz przynajmniej wiem, gdzie będę chodziła, jak będzie nudno samej. Łiii! Lekko ślizgając się obejrzała rzeźby. - powiedziała beztrosko okręcając się wokół własnej osi. Westchnęła cicho. Musimy tu koniecznie wrócić z łyżwami! Chociaż nawet bez łyżew dało się jeździć, podłoga pokryta lodem była idealnie śliska.Madi, więc okrążyła powoli dookoła komnatę trzymając Nath za rękę.
-Właściwie ja umiem jeździć. -Puścił ej rękę i wyruszył razem z nią. -Umiem nawet tak. -Chłopak obrócił się do tyłu. Na szczęście się nie przewrócił. Jako chłopak który mieszkał pewien czas w Kanadzie chyba wypadało żeby umiał jeździć na łyżwach. Ba wychodziło mu to znakomicie. Buty nie były takie fajne jak łyżwy ale i tak wystarczały. Widząc jak dziewczyna się zdziwiła, chwycił ją za rękę i popchną tak że zrobiła piruet. Miała niezłą równowagę, a jej wzrost jej to uproszczał. -Kto pierwszy do hmm tego posągu. -Wskazał ten który był w jednakowej odległości od nich. Za cholerę by nie oszukiwał.
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Zaśmiała się cicho.Przyłożyła dłonie do ust, aby ogrzać je trochę ciepłym powietrzem. Co jak co, ale było tu zimno. Wyciągnęła różdżkę chcąc wyczarować strumień ciepłego powietrza co Madi nie wychodziło. To zaklęcie kiedyś się przydało zimą, kiedy trzeba było sobie zrobić drogę w śniegu. Teraz też znalazło moje zastosowanie. - Z pewnością było ciekawie - uśmiechnęła się szerzej do chłopaka. Przecież ona tak bardzo lubiła z nim przegrzebywać każdym miejscu i o każdej porze dnia i nocy.To było co najmniej bardzo dziwne. - No to go...towy! - dodała na koniec, czkając w środku zdania. Chętnie powstrzymałaby czkawkę, ale nie było i nie znała odpowiedniego zaklęcia. Gryfonka rozpędziła się i długim ślizgiem pokonała dobrych parę metrów, na koniec zatrzymując się niedaleko posągu, poślizgnęła się na podłodze tuż przed posągiem Kruka. Teraz leciała w stronę posągu Kruka, ale buty powinny zamortyzować zderzenie chociaż trochę.
Właście to nie chciał reagować, stał i śmiał się widząc jak dziewczyna leci w stronę lodu. Oparła się tylko butami o niego ale nic jej się nie stało. No Nath śmiał się w niebo głosy z dziewczyny. Sam się wywrócił w między czasie. I w tedy zaczął śmiać się jeszcze głośniej. -Przepraszam cię ale muszę już iść. Jest tu za zimno. Zaraz mi tyłek zamarznie. Wstał śmiejąc się i wyszedł z Komnaty. Za dużo wrażeń.
Madeleine Ford
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Skoro była tu sama i nie miała nic do roboty,ale chyba wrócę do dormitorium - powiedziała wyjaśniając chłopakowi. - A poza tym najlepiej w pokoju wspólnym,Mruknął do niego 'cześć'. Skierowała się w górę, przeklinając w myślach te wszystkie stopnie schodów. Popatrzyła na niego czule z uśmiechem,czy się jeszcze spotkamy- zapytała - Do zobaczenia. - Szepnęła i powoli wyszła - Au revoir!
Ach, cóż za piękny dzień na grę w Durnia! A jeszcze piękniejszy w związku z tym, iż Grupa Pierwsza miała tu rozpocząć swoją partię. Tak - w Lodowej Komnacie. Było tu okropnie zimno i zapewne kiedy będziesz chciał chuchnąć - z twoich ust wydobędzie się para wodna. Miło. Nie martw się - na środku ustawiono mini stoliczek, oraz grube pufy, na których możecie usiąść. Obok, na lodowych półkach znajdziecie różne przekąski, piwo kremowe oraz puchary z gorącą, niestygnącą herbatą, tak na rozgrzanie!
Zasady gry znajdziecie w tym temacie. Jest to pierwszy etap turnieju. Gramy do momentu, aż zostanie jedna osoba, która przechodzi dalej. Gracz, który nie zareaguje w ciągu pięciu dni, kiedy jest jego kolej, zostaje zdyskwalifikowany, gra toczy się pomiędzy pozostałymi graczami.
Thiago nie rozumiał, co się do niego pisze. Ubrać ciepło? Lodowa Komnata? On to sobie wyobrażał zupełnie inaczej. Mianowicie, że jeżeli juz będą tutaj jakieś mroźne budowle, to będą chronione zaklęciami tak, że ogółem będzie ciepło! A tutaj musiał wygrzebywać jakieś cieplejsze ciuchy z kufra, co wcale nie było takie proste dla Argentyńczyka, aby takowe zdobyć. Przyjeżdżali tu w takim okresie, że ogółem nie spodziewał się mroźnej zimy. W ogóle nie wziałby tych dziwacznych strojów, ale matka jak zwykle mu zapakowała, NA ZAŚ. Tak więc ubrał się w jakiś kożuch, założył grube rękawiczki, opatulił się szalikiem, założył czapkę, jakieś grubsze spodnie i zimowe buty. Wyglądał na pewno jak eskimos! Hmmm, czyżby Malakias? Nie, on się chyba do klubu nie zapisywał... no nic. Wziął się z dormitorium puchonów i szedł taki wystrojony jak choinka na boże narodzenie, czując się trochę jak idiota, ale to nic. Pasuje do gry W DURNIA. W końcu znalazł odpowienie miejsce, które na szczęście nie było daleko od komnaty Hufflepuffu. Kiedy przekroczył próg pomieszczenia, nikogo jeszcze nie było. Wzruszył ramionami, ślizgając się po lodowatej nawierzchni, aż w końcu dotarł do stolika z pufami. Klapnął sobie na jedej z nich, sięgając wpierw po jakieś przekąski oraz herbatę. Po rozłożeniu tego na blacie, wyjął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jedną fajkę mugolską zapalniczką, bo uznał, że nie zmieści już w tym wszystkim różdżki. I tak palił sobie, jadł i pił, aż w końcu postanowił wylosować kartę. Wieża. Świetnie, zawsze chciał mieć przypalone włosy!
Dzisiejsza pogoda nie zachęcała do łażenia po błoniach, tak więc Cay została w zamku i nieśpiesznie malowała Ardiente, który cały czas fruwał wokół niej. Miała wielką ochotę miotnąć w niego drętwotą, żeby spokojnie ptaka namalować, ale to było przecież jej ukochane stworzenie, piękna pamiątka z Hechiceros... nie sądzę by zdobyła się na zrobienie jemu jakiejkolwiek krzywdy. A tak, rzucanie zaklęć ofensywnych i transmutujących na żywe istoty, uważała za wyrządzanie krzywdy, chociaż po ostatniej lekcji transmutacji miała mieszane uczucia. Nie była pewna swoich racji, to był temat do dłuższych rozmyślań, coś jak testowanie kosmetyków na zwierzętach. Niby złe, ale jednak jak nie na zwierzętach to na czym? Na ludziach? No ale nie ważne. W każdym razie, gdy kończyła malować przyleciała jej sowa z listem, przy czym od razu po oddaniu rudej listu zaczęła wojować z memortkiem. O rany. Musiała oba ptaki rozdzielić i zamknąć w klatkach, bo zaraz by poprzewracały płótno i inne rzeczy. Stwierdziła, że obraz jest ukończony, odsuwając się od niego na parę metrów i uśmiechając się ze satysfakcją. "Ubierz się ciepło!" - co to miało znaczyć? W sensie, okej, rozumiała, że Lodowa Komnata, to może być tam trochę jak w dużej lodówce czy zamrażalniku pod względem temperatury, tylko pytanie jak zimno tam miało być? Założyć płaszcz, czapkę, rękawiczki czy po prostu ciepły sweter wystarczy? Nie była pewna. Spojrzała na swoje ubrania i stwierdziła, że nie ma sensu zakładać płaszcza, bo przecież to jest w środku, w zamku, to przesadnie lodowato tam nie będzie. Szybko więc ubrała długi sweter w kolorze z daleka przypominającym róż, czarną mini, rajstopki i trampki, po czym zbiegła po schodach do podziemi, gdzie całkowitym przypadkiem odnalazła drzwi do Lodowej Komnaty, gdy ręką przejeżdżała po ścianie w poszukiwaniu klamki. Stuknęła różdżką w to miejsce i weszła do środka, gdzie powitał ją niemalże arktyczny chłód, który sprawił, że otuliła się ramionami i zmełła przekleństwo w ustach. - Aż takiego zimna się nie spodziewałam. - mruknęła i powoli podeszła do puf, drżąc z zimna. - Thiago... cz-cześć. - przytwitała się i próbowała wymusić na twarzy miły uśmiech, ale szczękała zębami, tak więc niezbyt jej się to udało. Usiadła na pufie obok niego. - Therme Vestem. - powiedziała i machnęła różdżką na swój ubiór. No. Przynajmniej teraz nie przewodził zimna. Poczęstowała się przekąską i spojrzała na jego kartę. - Co masz? - zapytała, bo przecież nie chciała wyjść na niegrzeczną, tak zaglądając komuś w karty. Po chwili sama sięgnęła do talii i jęknęła głośno. Cesarz? No to teraz musi uważać, by czasem nie przegrać!
Xavier gdy tylko przeczytał coś o lodowej komnacie, to od razu podejrzewał jego kochaną Zil o tą prowokację. Bo kto jak nie ona? Nawiozła sobie tych futer i innego szitu, który nie był na pewno pozyskany ekologicznie i potulnie... A teraz się rządziła! I to nie na swoim terenie. Był zły, bardzo zły i gdyby tylko siedziała w tej sali, to już by jej powiedział co o tym myśli. Nie mniej jednak na razie nie zamierzał w jakiś konkretny sposób jej karać. Choć nadal gdy ktoś wypowiadał jej imię w jego towarzystwie to odczuwał niemiły ból w dłoni, w którą wbiła mu widelec. Teraz idąc do tej sali mimowolnie przebiegł prawą po lewej jakby spodziewał się, że rana tam nadal była żywa i krwawiąca. Roześmiał się sam do siebie. Brakowało mu towarzystwa i to chyba było odpowiednią rzeczą, która była świadectwem tego dlaczego zapisał się do Klubu Durni. W końcu pchnął drzwi od sali i jakież było jego zdziwienie, gdy tylko okazało się, że komnata rzeczywiście była lodowata, a on był w swojej ukochanej skórze, ale nie pomyślał o jakimś lepszym stroju. Przede wszystkim cieplejszym. Pacnął obok swojego kumpla Thiago, któremu podał po męsku rękę, a potem spojrzał na obecną z nim Cy. - Siema laska. - Rzucił do rudej, bo przecież jej nie znał. Kojarzył z kursu, ale nie zamierzał się przecież teraz przedstawiać czy coś. No może później! Wylosował sobie kartę i tyle. - Ej Thiago, to na pewno sprawka Zil. Postanowiła nas przyzwyczaić do zimna przed wywózką na Syberię. - Podzielił się z nim swoją inteligentną myślą. - Jak zadanka w ogóle? - To pytanie skierował już do rudej i do chłopaka.
W Eksplodującego Durnia Jaśmina uwielbiała grać odkąd pamiętała. U jej własnej szkole zresztą też zresztą grała w czymś w rodzaju klubu, chociaż tutaj, w Hogwarcie odbywało się to bardziej oficjalnie. Z radością wręcz przyjęła wiadomość, którą przyniosła jej sowa pewnego popołudnia. Lodowa Komnata? Nigdy o niej nie słyszała, niesłychane! Ubrała się jednak tak, jak było powiedziane: w gruby, wełniany sweter, ciemne jeansy i... trampki. Nie będzie przecież chodziła po zamku w kozakach czy czymś w tym rodzaju. Nie lubiła się spóźniać, jednak teraz wiedziała, że to będzie cud, jeśli na miejsce nie przybędzie jako ostatnia. Książka, którą ostatnio wypożyczyła z biblioteki niesamowicie ją wciągnęła. Jakoś dziesięć minut po umówionej godzinie pojawiła się jednak w komnacie, nieco zdezorientowana rozglądając się po obecnych tu już towarzyszach jej gry. I z pewną satysfakcją przyjęła, że był tutaj Thiago. I Xavier, bo jego też bardzo lubiła. Za to Cayenne... Nie znały się za dobrze, ale ruda chyba jej nie lubiła, bo wcale nie tak dawno temu zaistniała między nimi niekoniecznie przyjemna sytuacja. Spór o jakąś totalną bzdurę, ale wiadomo, że to nigdy nie wylatuje z pamięci. A zwłaszcza z Jaśminowej pamięci. Uśmiechnęła się jednak do wszystkich, może trochę mniej intensywnie do dziewczyny i usiadła przy stoliku. - Hej Thiago, Xavier, Cayenne. - powiedziała, sięgając ręka do talii. Jaka karta się jej trafiła? Gwiazda... No cóż, nie najgorzej. Spojrzała po obecnych, opierając się wygodnie o swoje siedzisko. - Zadania? Mapę narysowałam, ale dalej nie przyszła mi żadna informacja o dalszej części. Czekam i czekam. - westchnęła, nieco zrezygnowana faktem, że może sobie o niej zapomnieli, albo coś w tym rodzaju. A nawet jeśli jej praca była źle wykonana, to mogliby chociaż o tym poinformować! No ale nic, pierwsze rozdanie dobiegło końca i... bam. Nagle głowę Jaśminy wylało się chyba kilka litrów wody sprawiając, że idealnie proste włosy przypominały teraz mop czy coś w tym rodzaju. Kara może nie najgorsza, ale patrząc na warunki, jakie panowały w Lodowej Komnacie, to mogę być pewna, że jutro wstanie z wysoką gorączką! - To chyba przegrałam. - odparła, klnąc cicho pod nosem i wykręcając wodę ze swoich włosów. Ech, trzeba mieć pecha!