Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 London Eye

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
AutorWiadomość


Go??
avatar

London Eye - Page 6 QzgSDG8








London Eye - Page 6 Empty


PisanieLondon Eye - Page 6 Empty London Eye  London Eye - Page 6 EmptySro 25 Sie 2010 - 9:26;

First topic message reminder :


London Eye

London Eye jest niczym innym jak wielkim diabelskim młynem na południowym brzegu Tamizy. Znajduje się on między sławnymi mostami Westminster i Hungerford. Najważniejsze w nim jest to, że można obserwować południowy Londyn ze stu trzydziestu pięciu metrów nad poziomem morza. Turyści mówią o owym szczycie jako najpiękniejszym miejscu do robienia fotografii. Ku ich zaskoczeniu pod koniec podróży jest robione pamiątkowe zdjęcie. Przed wejściem na diabelski młyn można wejść do Sali, gdzie odbywają się projekcje 5d na temat London Eye. W kabinach jest zamontowana klimatyzacja. Mieszkańcy potocznie nazywają je też Kołem Milenijnym.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Nakir Whitelight
Nakir Whitelight

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Galeony : 2189
  Liczba postów : 531
https://www.czarodzieje.org/t22721-nakir-qaspiel-whitelight#765528
https://www.czarodzieje.org/t22740-general#766833
https://www.czarodzieje.org/t22732-nakir-whitelight#766468
London Eye - Page 6 QzgSDG8




Moderator




London Eye - Page 6 Empty


PisanieLondon Eye - Page 6 Empty Re: London Eye  London Eye - Page 6 EmptyPią 18 Paź 2024 - 18:11;

Nie zamierzał udawać, że było inaczej, gdy chodziło zarówno o spotkania z nią, czy wymawianie jej imienia. Do tej pory tylko tego brakowało do układanki, a teraz… Teraz miał wszystko i naprawdę czuł, jakby nic więcej nie było już potrzebne. Rozumieli się, chcieli tego samego w taki sam sposób i dokładnie to otrzymywali. Nie było więc powodu, dla którego nie miałby ani jej nie szukać, ani nie przyznawać się do winy, jaką było czerpanie przyjemności z wymawiania jej imienia. Cóż, było naprawdę piękne i niespotykane. Przynajmniej dla niego.
Mugole, jacy ich otaczali, nie obchodzili go w tej chwili bardziej od gumochłonów w ogródku sąsiadów. Mogli na nich patrzeć, wytykać palcami, a póki nie przeszkadzali w spotkaniu, nie przyciągali uwagi Nakira. Jego myśli, spojrzenie, atencję przywłaszczyła sobie ta jedna Puchonka, którą chciał w tej chwili rozgrzać, wynagrodzić miesiąc bez spotkania. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że w tej części miasta tak naprawdę niewiele mógł. Owszem, znał je, bo nie raz szukali tutaj przestępców, zbiegów, czy zwyczajnie patrolowali okolicę, aby nie doszło do złamania zasad o tajności czarodziejów. Jednak nigdy nie spędzał wolnej chwili pomiędzy mugolami, aby spróbować bawić się, jak oni, aby szukać ich rozrywek i przyswajać je. Być może nie traktował ich jak niższego gatunku, być może nie żywił wobec nich niechęci, jak większość członków rodu Whitelight, ale też nie próbował ich bardziej poznać, czy zrozumieć. Z tego powodu, teraz kiedy zastanawiał się, co mieli zrobić, gdzie iść, jak spędzić wspólnie czas nad Tamizą, czuł się nieznacznie zagubiony, co nie było przyjemne. A mimo to nie miał wrażenia, jakby Scarlett go oceniała, choć był pewien, że to robi, że sprawdza go, poddaje kolejnym testom, na które godził się bez wahania.
- Dałaś wystarczające wskazówki, żebym wiedział, gdzie iść, gdzie cię wypatrywać - przyznał, uśmiechając się nieznacznie. Nie był pewien, czy zdołałby ją znaleźć, gdyby po prostu postanowiła schować się pomiędzy mugolami, choć wtedy z pewnością szukałby okruszków magii. Jednak w tej chwili nie było sensu w zastanawianiu się nad czymś podobnym. Zaraz też w jego spojrzeniu wyraźnie zapłonął ogień, kiedy przeciągnęła to jedno słowo, które i w jego głowie przywoływało odpowiednie obrazy. Wspomnienia, którym nie chciał się teraz poddać, mimo wszystko nie chcąc kierować całego spotkania w jedno miejsce, ale nie był w stanie udawać, że o tym również nie myślał.
- Bardzo… Jakbym od miesiąca nie jadł - odpowiedział, nie odrywając od niej spojrzenia, choć czuł, jak palą go policzki i kark. Był ciekaw, czy sam wywoła na jej policzkach cień zawstydzenia, choć odnosił wrażenie, że ten pojawiał się w subtelniejszych momentach. Dał się też porwać jej w stronę miejsca, które wyraźnie dobrze znała, a on z przyjemnością miał poznać. Jedzenie było kolejnym wspólnym mianownikiem, czego nie raz doświadczyli i musiał przyznać, że i pod tym względem czuł ekscytację. Nie to, żeby nie miał okazji zjeść niczego całkowicie niemagicznego, ale zdecydowanie w tej części Londynu znał mniej restauracji niż w okolicach Pokątnej czy Tojadowej. Dodatkowo z każdym krokiem miał wrażenie, jakby ukrywali się przed zwykłą codziennością, jakby teraz naprawdę wchodzili w świat tylko dla nich, nawet jeśli miało to być tylko na ten jeden wieczór, może noc. Tak było przyjemnie.
- To zdecydowanie był komplement - zapewnił całkowicie szczerze, zaraz przeciągając dłonią po karku. - Przyznam, że gorsze możliwości przeszły mi przez głowę, niż bycie córką… policjanta. - zaczął, na moment przesuwając spojrzeniem po mijających ich ludziach. - Staram się nie robić założeń. To co widziałem to zdolność do samoobrony, świetny refleks, zainteresowanie specjalną, a do tego zaawansowaną formą gotowania, a przy tym ta obrączka jako pamiątka z pewnością po niezbyt przyjemnym… rytuale? Plus amulet, jaki właściwie zawsze masz na sobie. Dużo szarości, przez co nie mogłem wykluczać gorszych odpowiedzi na to, kim tak właściwie jest poznana Królowa Nimf - wyjaśnił całkowicie szczerze, na moment poważniejąc, kiedy szukał odpowiednich słów, aby nawet podsłuchane nie mogły dać mugolom żadnej wskazówki.

______________________

Like an oak,
I must be stand firm
Like bamboo
I'll bend in the wind
Powrót do góry Go down


Scarlett Norwood
Scarlett Norwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Galeony : 2224
  Liczba postów : 1769
https://www.czarodzieje.org/t21546-scarlett-norwood#699531
https://www.czarodzieje.org/t21555-serniczek#699868
https://www.czarodzieje.org/t21548-scarlett-norwood#699535
https://www.czarodzieje.org/t21554-scarlett-norwood-dziennik#699
London Eye - Page 6 QzgSDG8




Moderator




London Eye - Page 6 Empty


PisanieLondon Eye - Page 6 Empty Re: London Eye  London Eye - Page 6 EmptyPią 18 Paź 2024 - 18:46;

To, że uciekała do tej części Londynu, wiązało się z jej mamą. Była czarownicą, była jedną z nich, ale nigdy nie uciekała od drugiej kultury, nie zostawiała jej daleko, widząc w niej coś intrygującego, dostrzegając sztukę, jaką inni ignorowali, dostrzegając mądrość, jaką można było przenieść dalej, a poza tym doceniając to, że mogła tutaj po prostu zginąć. Matka Michelle powtarzała wnuczce, by nie umykała spod jej czujnego spojrzenia, tak jak robiła to jej córka, ale ta powtarzała błędy swojej rodzicielki, wyrywając się coraz dalej, szukając zagubionego piękna i tajemnic, szukając tego, co widziała jej matka, tego wszystkiego, co smakowało jak zakazane owoce, jak wszystko to, po co nie powinna wyciągać rąk. Była ostatnią osobą, której można było nakazać trwanie w miejscu, ostatnią istotą skłonną do tego, by pozostawać po bezpiecznej stronie, doskonale wiedząc, że ta w ogóle nie istniała, a ich życie było niezmiennie tańczeniem ponad przepaścią. Wiedziała, że jej ucieczki były niebezpieczne, ale nie uważała, żeby w każdej chwili miała spodziewać się wrogów ojca, wiodąc po prostu zwyczajne życie. Na tyle zwyczajne, na ile było to możliwe w zaistniałych okolicznościach. Dlatego też czuła się tutaj tak pewnie, wiedząc, że niezależnie od tego, gdzie się znajdowała, zawsze mogła być po prostu sobą.
- Może po prostu chciałam, żebyś mnie znalazł – stwierdziła prosto, patrząc wprost w jego jasne oczy, w prosty sposób zgadzając się z jego słowami, z jego pragnieniami, jakie malowały się w jego spojrzeniu, jakie drżały w jego ruchach i wszystkich gestach, jakie wykonywał, nie przejmując się zupełnie tym, gdzie byli i kto ich widział. Zupełnie, jakby była całym jego światem, co z jakiegoś powodu spowodowało, że uśmiechnęła się dziwnie miękko, kładąc na krótką chwilę palce na jego wargach w pieszczotliwym geście, nim zmarszczyła nos, doskonale wiedząc, że trafiła z uwagą, jaką odczytał w lot.
- Och, ja z pewnością od miesiąca głodowałam – wyjaśniła, dając mu tym samym do zrozumienia, że w tym czasie nie pojawił się nikt inny. I gdyby chciała się nad tym zastanowić, musiałaby przyznać, że nie przywiązywała do tego nawet zbyt wielkiej wagi, właściwie nie pamiętając o Benjaminie, nie zwracając również uwagi na innych kolegów, z którymi spędzała sporo czasu. Zupełnie, jakby przestali robić na niej jakiekolwiek wrażenie, jakby zapadła się w czymś, co okazało się przygodą większą, niż wszystko, co do tej pory udało jej się spotkać, jakby było czymś, czego nigdy w życiu się nie spodziewała. Choć przecież wspomniała o tym mimochodem bratu, zupełnie, jakby była pewna, że ten ją zrozumie.
- Pouczającym – sprostowała dość swobodnie, chociaż kiedy na niego spojrzała, widać było wyraźnie, że tym razem nie żartowała. – Jeśli kiedyś zastanawiałeś się, jak smakuje śmierć, to jest bolesna, ciemna i pusta, pełna szumu, który zabiera ze sobą wszystko, pozostawiając cię samemu sobie. Jeśli kiedyś musiałeś zrobić coś, czego nigdy się po sobie nie spodziewałeś, to właśnie tym było poślubienie kogoś, kto okazał się o wiele bardziej niebezpieczny, niż mogło wydawać się grupie dzieciaków spragnionych starych tajemnic. Och, przynajmniej później byłam naprawdę gorąca – dodała, domyślając się, że skoro był aurorem, wiedział, czym był ten rytuał, wiedział również, jakie konsekwencje spotkały tych, którzy wzięli w nim udział. Ostatecznie Ministerstwo zdawało sobie sprawę z tego, że Starszy Smok karmił się siłą tych biednych szaleńców, którzy go poślubili, że narzucił na nich swoją klątwę, zmuszając ich do tego, by się w sobie zapadali, tracąc oddech na jego rzecz. Pamiętała tę nieustanną gorączkę, pamiętała ten ból, jaki czuła, gdy umierała i nic nie mogło tego zmienić, ale on jedynie ją zahartował.
- Znasz Williama, wiesz czego wymaga od was, a nas nigdy nie traktował inaczej – stwierdziła beztrosko, dając mu tym samym jasny znak, że bez problemu stanęłaby z nim do pojedynku. Nie sądziła, żeby znajdowała się szczególnie daleko od zdolności młodych aurorów, którzy dopiero zaczynali pracę, bo tego nauczył ją ojciec. I, choć nie chciała tego przyznać, wywodziła się z rodu aurorów, szczycącego się tym od niezliczonych pokoleń.

______________________

I come from where the wild
wild flowers grow
Powrót do góry Go down


Nakir Whitelight
Nakir Whitelight

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Galeony : 2189
  Liczba postów : 531
https://www.czarodzieje.org/t22721-nakir-qaspiel-whitelight#765528
https://www.czarodzieje.org/t22740-general#766833
https://www.czarodzieje.org/t22732-nakir-whitelight#766468
London Eye - Page 6 QzgSDG8




Moderator




London Eye - Page 6 Empty


PisanieLondon Eye - Page 6 Empty Re: London Eye  London Eye - Page 6 EmptyPią 18 Paź 2024 - 19:07;

Był zdecydowanie pewien, że chciała być znaleziona, dlatego nie utrudniała mu żadnych poszukiwań. Do tej pory tańczyli wokół siebie i tak naprawdę był przekonany, że jak on podążał za nią, tak i ona podążała za nim. Nie odpowiedział jednak na te słowa, po prostu wpatrując się w nią z cieniem czułości, jaki niespodziewanie pojawiał się w różnych sytuacjach w jego spojrzeniu, uśmiechu, gestach. Trochę, jakby po wyprawie Kingfishera coś się nieznacznie zmieniło, umacniając w trakcie wakacji. Nie było to jednak coś, o czym należało teraz rozmawiać, co musiałoby być omówione. Tak po prostu było i oboje przyjmowali to w ten sposób, co widział w jej uśmiechu, pieszczotliwym geście, gdy położyła palce na jego ustach, które nieznacznie pocałował. Zaraz też uśmiechnął się szerzej z wyrazem czystego zadowolenia, gdy usłyszał proste zapewnienie, że tak jak on, tak i ona głodowała przez miesiąc. Nie musiała. On też nie musiał. A jednak było to satysfakcjonujące, co zdecydowanie odbijało się w jego jasnym spojrzeniu.
Spojrzał na nią uważnie, kiedy poprawiła go, a później dzieliła się z nim wrażeniami z rytuału. Nie wiedział, po jakim miała taką pamiątkę, ale w miarę jak padały kolejne słowa, nabierał pewności co do tego, w czym wzięła udział. Jakaś część niego chciała dopytać, co właściwie nią wtedy kierowało, czy nie zdawała sobie sprawy, że to było niebezpieczne, ale pozostała część rozumiała. Był pewien, że gdyby wtedy był z nimi, też wziąłby w tym udział, aby później żałować.
- Cieszę się, że już jest po wszystkim, choć domyślam się, że nie było ci łatwo, gdy dopadły was konsekwencje. Pamiętam, że u nas też było gorąco z uwagi na problem, jaki starszy stanowił i fakt, że naprawdę nie wiedzieliśmy, jak powinniśmy reagować - powiedział, przesuwając kciukiem po wierzchu jej dłoni, na moment wracając wspomnieniami do wydarzeń, które cieszył się, że mieli już za sobą. Szczęśliwie temat schodził dalej, kierował się ku bardziej znajomym terenom, sprawiając, że w końcu Nakir zaśmiał się cicho.
- Doskonale wiem, jak wymagający potrafi być, więc domyślam się, że mieliście wiele nauki obrony, powtarzanie o zachowaniu czujności na każdym kroku, a noszenie przez ciebie amuletu pewnie przyjął z ulgą - powiedział, spoglądając na Scarlett z uśmiechem, na moment opuszczając spojrzenie z jej twarzy na jej szyję i dekolt, szukając znajomego łańcuszka, czując dreszcz zadowolenia, gdy dostrzegł rzemyk. Zaraz zaśmiał się i pchany tym zadowoleniem, cieniem szczęścia, jakie czuł, przyciągnął ją do siebie, aby mocno złapać w pasie i unieść nieznacznie, okręcając się wokół własnej osi, ignorując głosy oburzenia mugoli, którzy musieli ich gwałtownie omijać.
- Właściwie cieszę się, że jesteś córką Williama, a nie… Kimś, na kogo musiałbym wkrótce polować i decydować, po której stronie stawać… - przyznał poważnie, choć wciąż lekko się uśmiechał. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale doleciał do nich zapach smażonych frytek, przygotowywanej ryby i Nakir mimowolnie zmarszczył brwi, unosząc głowę, szukając źródła zapachu. - Jak często tutaj przychodzisz?

______________________

Like an oak,
I must be stand firm
Like bamboo
I'll bend in the wind
Powrót do góry Go down


Scarlett Norwood
Scarlett Norwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Galeony : 2224
  Liczba postów : 1769
https://www.czarodzieje.org/t21546-scarlett-norwood#699531
https://www.czarodzieje.org/t21555-serniczek#699868
https://www.czarodzieje.org/t21548-scarlett-norwood#699535
https://www.czarodzieje.org/t21554-scarlett-norwood-dziennik#699
London Eye - Page 6 QzgSDG8




Moderator




London Eye - Page 6 Empty


PisanieLondon Eye - Page 6 Empty Re: London Eye  London Eye - Page 6 EmptyPią 18 Paź 2024 - 20:12;

Niczego nie musieli. A jednak znajdowali się tutaj, patrząc na siebie tak samo, jak w czasie wakacji, tak samo, jak dawniej, jakby nie minął miesiąc, jakby nie zostali rozdzieleni przez własną dumę, jakby nie zrobili czegoś, co powinni potraktować jak zniszczenie tego, co zbudowali. Brzmiało to niesamowicie abstrakcyjnie, ale Carly doskonale wiedziała, że oboje zachowywali się w sposoby, jakich inni ludzie nie byliby w stanie zrozumieć, że gubili krok tam, gdzie inni by go znaleźli, że postępowali dokładnie na odwrót do tego, jak powinni, być może wierząc w jakąś rewolucję, jaką sami chcieli wprowadzić, choć jednocześnie sami chyba nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, na czym ona miała polegać. Byli zagubieni, a jednocześnie szczęśliwi i za tym szczęściem podążali, znajdując się w tym właśnie miejscu, robiąc wszystko na odwrót, jakby życie w lustrzanym odbiciu było tym, co sprawiało im największą przyjemność i właściwie, cóż, właściwie może właśnie tak było, skoro oboje gnali przed siebie bez zastanowienia, nie mając ochoty nawet na moment zwalniać.
- Och, nie, myślałam tylko, że umrę drugi raz. Ale spokojnie, podobno do trzech razy sztuka - odparła na to beztrosko, śmiejąc się cicho, ale jej spojrzenie było w tej chwili wyjątkowo twarde, świadczące o tym, że mogła opowiadać bzdury, ale prawda była zupełnie inna, o wiele mniej przyjemna, była brutalna i bolesna, była czymś, do czego nie powinna się zbliżać, a jednocześnie była czymś, czego chciała zasmakować. Nie mogła się bronić, jeśli nie była w stanie zrozumieć, przed czym dokładnie miała uciekać. Owszem, wierzyła swojemu ojcu, widziała go po najróżniejszych walkach, pojmowała, jak niebezpieczne było to, czym się zajmował, ale dopiero kiedy sama poczuła na sobie moc czarnej magii, kiedy ją przeżarła, kiedy ją powaliła, Carly pojęła ogrom niebezpieczeństwa, jaki się za tym krył, zaczynając szukać innych dróg, innych tajemnic, jakimi mogłaby władać, by czuć się bezpiecznie.
- Nie wie, że go mam - odpowiedziała cicho, a w jej ciemnych oczach pojawiły się iskry rozbawienia. - Nie wie też, że teraz nie pokonałby mnie tak łatwo. Chociaż zgaduję, że ty się tego domyślasz - dodała, patrząc na Nakira kątem oka, wiedząc, że uważnie ją obserwował, że nie spuszczał z niej wzroku, nie tylko dlatego, że go fascynowała, ale również dlatego, że widział w niej coś niebezpiecznego, widział w niej przeciwnika, a teraz rozumiała doskonale, skąd to wynikało. Jako auror nie ufał nikomu, we wszystkim i wszystkich widząc zagrożenia i była w stanie to pojąć, ostatecznie była córką Williama, wiedziała, jak ten spoglądał na świat i jak bardzo pragnął chronić swoich bliskich. I może nawet coś by dodała, gdyby mężczyzna nagle nie poderwał jej w górę, powodując, że najpierw pisnęła, a potem zaczęła się głośno śmiać, dochodząc do wniosku, że zawsze byli tak samo zwariowani, niezależnie od tego, gdzie dokładnie się znajdowali, niezależnie od tego, czy byli sami, czy nie. I nie przejmowała się teraz innymi ludźmi, nawet o nich nie myślała, zatopiona we własnym świecie.
- To, że tańczę na krawędzi, niekoniecznie oznacza, że zamierzam sprawdzać, co jest po drugiej stronie ciemności - powiedziała cicho, przytrzymując się jego ramion, nim odstawił ją na ziemię. Brzmiała w tej chwili bardzo poważnie, bo chociaż balansowała na cienkiej linie, nie zamierzała stawać się krwawym mordercą, to jakoś jej nie ciekawiło, choć jej moralność była niewątpliwie co najmniej dwuznaczna i z tego pewnie zdawał już sobie sprawę.
- Kiedy chcę - wyjaśniła, nim pociągnęła go dalej za sobą, wiedząc, że wcześniejsze słowa dobrze osiądą w jego pamięci, poruszając odpowiednie struny. - Chcę, to jestem, nie chcę, to kręcę się po Dolinie. Jestem niespokojnym duchem, przecież wiesz.

______________________

I come from where the wild
wild flowers grow
Powrót do góry Go down


Nakir Whitelight
Nakir Whitelight

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Galeony : 2189
  Liczba postów : 531
https://www.czarodzieje.org/t22721-nakir-qaspiel-whitelight#765528
https://www.czarodzieje.org/t22740-general#766833
https://www.czarodzieje.org/t22732-nakir-whitelight#766468
London Eye - Page 6 QzgSDG8




Moderator




London Eye - Page 6 Empty


PisanieLondon Eye - Page 6 Empty Re: London Eye  London Eye - Page 6 EmptyPią 18 Paź 2024 - 20:25;

Myśli o śmierci nie powinny nikomu towarzyszyć, tak jak nikt nie powinien w młodym wieku jej doświadczać. Nie miało znaczenia czy poprzez oglądanie tragicznego końca kogoś bliskiego, czy właśnie branie udziału w jakimś rytuale. Nakir zdawał sobie sprawę, że to w jakiś sposób zmieniało człowieka, nie zawsze na lepsze, i nie raz ciężko było wrócić do normalności po czymś podobnym. To, o czym mówiła Scarlett, brzmiało jak jeden z gorszych koszmarów, z jakich nie potrafisz się wybudzić i możesz tylko czekać na ratunek w postaci budzika, czy kogoś, kto pomoże się obudzić. Obserwował ją uważnie, nie komentując jej tonu, żartu, jakim próbowała zakryć powagę tematu i wagę tego, co przeżyła. Nie była zwyczajna. Nie była też w pełni bezpieczną opcją, z czego auror zdawał sobie sprawę. Uśmiechnął się do niej nieznacznie, przygryzając dolną wargę, gdy jasno wspomniała, że być może byłaby w stanie dać mu radę w pojedynku. Chciał być tak pewnym siebie, żeby powiedzieć, że na pewno nie, ale wiedział, że miała naprawdę dobry refleks, dobrze odczytywała ludzi i podejrzewał, że nawet jeśli zdołałby ją pokonać, nie wyszedłby z tego cało.
- Zarówno mam nadzieję, że swoje testy w niektórych dziedzinach jednak zakończysz… Jak i że William zbyt szybko nie dowie się, że są rzeczy, o których ja wiem, a on nie - powiedział, teoretycznie omijając kwestię jej zdolności, ale błysk w jasnych oczach zdradzał, że było wręcz przeciwnie. Wiedział już, że czarnej magii nie traktowała jak coś, do czego nie należało się absolutnie zbliżać, skoro tak ochoczo brała udział w rytuale, czy nosiła amulet. I choć chciał wierzyć, że nie parała się nią aktywnie, że nie trenowała zaklęć, aby wiedzieć, jak je rzucać, nie wykluczał takiej opcji. Sam też znał kilka zaklęć, choć nie korzystał z nich, ale wiedział, czym są, wiedział, jak się przed nimi bronić. Na tym polegała praca aurora - na chronieniu przed czarną magią, ale wroga należy poznać.
Jednak temat robił się zbyt poważny na to spotkanie, zbyt mroczny, a skoro wyszedł z pracy fizycznie, nie chciał być w niej także myślami. Dlatego ponownie skupił się w pełni na Scarlett, na tym, że była obok, że jednak w jakiś sposób przełamali tajemnicę, jaką się otoczyli, nie tracąc przy tym niczego. Okręcał się z nią chwilę, czując niebezpieczne porywy, że mógłby tak częściej - uciekać od rzeczywistości, od codzienności, nawet w niemagiczny świat, choć nie potrafił się w nim w pełni odnaleźć.
- Tam jest jedynie samotność… - powiedział cicho, na podstawie masy obserwacji łapanych przestępców. Nie chciał, aby przekraczała tę granicę. Nie wiedział, czy byłaby w stanie, czy tak naprawdę świadomie zrobiłaby krok w tę przepaść, ale teraz… Teraz wiedział, że jeśli kiedyś do tego dojdzie, będzie próbował ją łapać. W końcu teraz wiedział już wszystko, czego tak naprawdę potrzebował. Choć do pełni zadowolenia brakowało tylko jedzenie, ale i to miało się zmienić, gdy tylko złapała go za dłoń i pociągnęła dalej.
- A już się cieszyłem, że teraz będę mógł złapać cię patronusem… Nie wiem, jak te zachowują się w niemagicznym świecie - powiedział z cichym westchnieniem, nim pokręcił głową. - To może zdradzisz mi, czy masz tu ulubione miejsca? - dopytał jeszcze, choć wiedział, że większych podpowiedzi nie usłyszy. Był za to gotów odszukać każde miejsce, które ją do siebie przyciągało.

______________________

Like an oak,
I must be stand firm
Like bamboo
I'll bend in the wind
Powrót do góry Go down


Scarlett Norwood
Scarlett Norwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Galeony : 2224
  Liczba postów : 1769
https://www.czarodzieje.org/t21546-scarlett-norwood#699531
https://www.czarodzieje.org/t21555-serniczek#699868
https://www.czarodzieje.org/t21548-scarlett-norwood#699535
https://www.czarodzieje.org/t21554-scarlett-norwood-dziennik#699
London Eye - Page 6 QzgSDG8




Moderator




London Eye - Page 6 Empty


PisanieLondon Eye - Page 6 Empty Re: London Eye  London Eye - Page 6 EmptyPią 18 Paź 2024 - 20:59;

Carly uśmiechnęła się kątem ust, mając ochotę powiedzieć mu, że lepiej byłoby, gdyby jej ojciec nigdy nie dowiedział się o niektórych rzeczach, ale oboje byli na tyle dorośli, by doskonale wiedzieć, że William nie był idiotą. I chociaż jego córka była przekonana, że starszy auror niektórych rzeczy sobie zwyczajnie nie życzył, że wolałby nie mieć o nich pojęcia, wiedziała również, że nie zamierzał stawać jej na drodze, kiedy wyraźnie dawała mu znać, że nie ma powodów, by się wtrącał i ją ratował. Miała świadomość, że ojciec był w stanie zrobić dla niej wszystko, że dla niego nadal była jego małą córeczką, ale wiedziała również, że to był zdecydowanie czas, kiedy William musiał zwyczajnie odpuścić i podejrzewała, że ledwie parę godzin wcześniej dała mu wyraźnie znać, że była na tyle duża, żeby umieć sobie z pewnymi kwestiami poradzić. Nie chciała jednak myśleć o tym w tej chwili, choć musiała przyznać, że bawił ją układ, w jakim nagle się znalazła, pełen możliwych potknięć, problemów i tajemnic, jakie nie były tajemnicami, całkowicie inny od tego, co znała do tej pory i zapewne właśnie z tego powodu również bardzo ekscytujący. Chociaż to pewnie było złe słowo, ale nie umiała znaleźć innego, wiedząc, że nie była wcale taka słodka i idealna, jakby inni chcieli, żeby była. O tym jednak niekoniecznie musieli wiedzieć wszyscy. Ale istniały osoby, jakie miały do tego prawo. Prawo, jakie sama im nadała, zgodnie z własną łaskawością i widzimisię, jakiego nie zamierzała zmieniać, wiedząc doskonale, że miała możliwość podejmowania własnych decyzji.
- Myślę, że widziałam dostatecznie wiele pod czarnym całunem, żeby nie mieć ochoty zapuszczać się ponownie na takie śluby. Wydaje mi się, że jednak preferuję coś innego, chociaż, nikt nie powiedział, że bezpieczniejszego - odparła swobodnie, radząc sobie doskonale z ciemnością, o jakiej rozmawiali, chociaż nie ulegało wątpliwości, że czarna magia we śnie miała dla niej znaczenie, a to, że próbowała sięgnąć po nią z Solbergiem, robiło na niej wrażenie. Istniały ślady, jakich nie mogła i zapewne nie chciała się pozbyć, ale miało to inne znaczenie, niż wielu podejrzewało. Nie była ciekawa czarnej magii dlatego, że uważała, że tylko ona dawała jej władzę. Była jej ciekawa, bo tę władzę zamierzała odebrać, jeśli ktoś byłby na tyle szalony, by próbować dostać się przez nią do ojca. A teraz, jak się okazywało, również do kogoś, kto tak bezczelnie rozsiadł się w jej życiu i myślach, że nie chciała o nim zapominać, że czekała na niego, ciekawa, czy zdoła za nią nadążyć i naprawdę zechce jej szukać. Skoro zaś był tutaj, skoro postanowił za nią gonić, skoro nie chciał zostawiać jej w tyle, stawała się jego słabością, choć niewątpliwie nie tak wielką, jak w przypadku Williama. I z tego również zdawała sobie sprawę.
- Kto wie, może ci się uda? - odpowiedziała, uśmiechając się kącikiem ust, dorzucając, że przecież istniało wiele możliwości, na jej złapanie, a posłaniec był tylko jedną z nich. Zaraz też zmarszczyła nos, jakby chciała mu powiedzieć, że tak łatwo nie wyciągnie z niej informacji, by skoncentrować się po chwili na rybie i frytkach, jakie uznała teraz za najważniejsze w całej tej wyprawie, i nie zamierzała zrzucać ich na jego głowę, skoro sama wskazała mu miejsce spotkania.
- Hm, pomyślmy… Po prostu lubię ten świat, zgiełk i możliwości, i miejsca, w których można zjeść dobre rzeczy, inspirować się nimi i szaleć, z daleka od wszystkiego, co się zna. Właściwie, to chyba kocham cały świat, a już zwłaszcza ten świat, który ma do zaoferowania jedzenie - przyznała ostatecznie, bo tak naprawdę lubiła te dzielnice, które tętniły życiem, gdzie wszędzie można było coś zjeść, nawet jeśli miejsca te nie wyglądały zbyt odpowiednio. - Ale to chyba nie jest twój świat - dodała, odciągając go na bok, zagryzając lekko wargę, starając się ukryć uśmiech. - Mój też nie do końca, bo w końcu pasuję do lasów, mgły i tajemnic.

______________________

I come from where the wild
wild flowers grow
Powrót do góry Go down


Nakir Whitelight
Nakir Whitelight

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Galeony : 2189
  Liczba postów : 531
https://www.czarodzieje.org/t22721-nakir-qaspiel-whitelight#765528
https://www.czarodzieje.org/t22740-general#766833
https://www.czarodzieje.org/t22732-nakir-whitelight#766468
London Eye - Page 6 QzgSDG8




Moderator




London Eye - Page 6 Empty


PisanieLondon Eye - Page 6 Empty Re: London Eye  London Eye - Page 6 EmptyPią 18 Paź 2024 - 21:16;

Nakir nie miał świadomości, że Scarlett zdołała w tak krótkim momencie, zwykłym gestem powiadomić swojego ojca, że nie powinien się wtrącać w ich przygodę. Z tego powodu spodziewał się, że może mieć w przyszłości problemy w pracy, choć tego dnia nie wydarzyło się nic ponad chłodne, oceniające spojrzenia i polecenie przygotowania oraz sprawdzenia raportów. Nie były t jednak czynności, jakimi nie zajmował się zwykle w czasie dni, które spędzał w biurze. Była to co prawda najmniej lubiana część pracy aurora, ale jednocześnie nieodłączna. Z tego powodu, nawet jeśli chciałby mówić, że William uwziął się na niego, nie było na to żadnych dowodów, bo też raporty, jakimi miał się zająć, były zwyczajnymi, jakie wpisywały się w jego kompetencje – nic nadprogramowego. A jednak Nakir był pewien, że teraz będzie oceniany jeszcze przez dłuższy czas, zanim uzyska jakiekolwiek pozwolenie, choć… Przecież nie potrzebowali go do tej pory, prawda? Nie potrzebował wcześniej pozwolenia, żeby porywać ją do Dziurawego Kotła, żeby poszukiwać jej pośród ulic, więc teraz tym bardziej nie było mu potrzebne, szczególnie po niemałym przedstawieniu, do jakiego dopuścili w kwaterze. Ta myśl wywoływała zadowolenie w aurorze, które odbijało się cieniem uśmiechu w jego spojrzeniu.
Ten został na moment przysłonięty powagą i zmartwieniem, kiedy rozmawiali o śmierci, jakiej w pewnym sensie doświadczyła. Z jej słów można było wyczytać, że to, co przeżyła w trakcie tamtego rytuału, było czymś niemożliwym do pojęcia. Było czymś, do czego z pewnością nie chciała wracać, a i on nie zamierzał ciągnąć tematu dłużej, niż było to konieczne. Sam także nie chciał skupiać się na czarnej magii, wiedzy, jaką sam na jej temat posiadał, doświadczeniu, które zdobywał. Zdecydowanie w tej chwili, w miejscu, w którym byli, wolał rozmawiać i myśleć o czymś przyjemniejszym. Jak o kolejnych możliwościach znalezienia jej, porwania na przygody ciekawsze, niż do tej pory.
- Chyba nie zaczniesz we mnie wątpić? - zapytał, spoglądając na nią z błyskiem w spojrzeniu, choć uśmiechał się przy tym niepewnie. Nawet jeśli nie byłby w stanie przekazać jej wiadomości przy pomocy patronusa, albo sowią pocztą… Wiedział, w jakich miejscach powinien jej szukać, gdzie mógł ją znaleźć i był pewien, że zawsze mu się to uda, nawet jeśli będzie to trwało trochę dłużej, niżby chciał.
Słuchał jej, gdy dawała mu wskazówki co do tego, gdzie może jej szukać i nie mógł powstrzymać śmiechu. Wiedział, że oboje uwielbiali jedzenie i z jakiegoś powodu mógł spodziewać się podobnej odpowiedzi, a jednak kiedy tak swobodnie przyznała, że uwielbiała miejsca, gdzie było dobre jedzenie, nie mógł się nie zaśmiać.
- Nie, nie jest to do końca mój świat… Ale jest przyjemny do odwiedzania - przyznał cicho. - Nie czuję się tu w pełni swobodnie, kiedy nie mogę robić tego, do czego jestem przyzwyczajony od małego… Szczęśliwie jedzenie jest samo w sobie… magiczne i nie potrzebuję niczego więcej. Szczególnie gdy mam takie towarzystwo - dodał, unosząc dłoń do jej twarzy, aby przesunąć kciukiem po jej dolnej wardze. Musiał przyznać, że w tej chwili był naprawdę głodny, ale ryba z frytkami powoli przestawała być tym, co miał ochotę zjeść.

______________________

Like an oak,
I must be stand firm
Like bamboo
I'll bend in the wind
Powrót do góry Go down


Scarlett Norwood
Scarlett Norwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Galeony : 2224
  Liczba postów : 1769
https://www.czarodzieje.org/t21546-scarlett-norwood#699531
https://www.czarodzieje.org/t21555-serniczek#699868
https://www.czarodzieje.org/t21548-scarlett-norwood#699535
https://www.czarodzieje.org/t21554-scarlett-norwood-dziennik#699
London Eye - Page 6 QzgSDG8




Moderator




London Eye - Page 6 Empty


PisanieLondon Eye - Page 6 Empty Re: London Eye  London Eye - Page 6 EmptyPią 18 Paź 2024 - 22:31;

Prawdę mówiąc, nawet Carly nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, co myślał w tej chwili jej ojciec. Nie wiedziała, jak ten zareagował na tę całą sprawę, jak ją postrzegał, ale była zbyt skoncentrowana na czymś innym, czy raczej na kimś innym, żeby faktycznie móc dostrzec, że William postąpił nie do końca tak, jakby się tego spodziewała, zupełnie jakby coś się zmieniło, ale nie była w stanie powiedzieć, co miałoby to być. Inna sprawa, że nie zaprzątała sobie tym nadmiernie głowy, tak samo jak kwestią rytuału, jaki był dla niej przeszłością. Niezbyt przyjemną, to nie unikało najmniejszej nawet wątpliwości, ale jednocześnie pouczającą, taką, która pcha człowieka dalej, a ona zdecydowanie nie zamierzała stać w miejscu, bo to nie prowadziło do niczego dobrego. Była ostatnią osobą, która powiedziałaby, że jej ojciec przesadzał, że jego obawy, czy ostrzeżenia były nieuzasadnione. Może dlatego, że doskonale wiedziała, w co zwykła się pakować z prawdziwą przyjemnością, a może dlatego, że sama całe życie czuła, że coś za nią wędruje, że nie jest taka bezpieczna, jak myśleli inni jej rówieśnicy. Żyła ze świadomością, że czarna magia, po którą sięgnęła, była o wiele bliżej, niż innym się wydawało, była właściwie jednym ze stałych elementów życia, tylko większość osób wolała udawać, że ta nie istnieje. Tak samo, jak oszustwo, krętactwo, złodziejstwo i czyny o wiele gorsze, o jakich zwykło się nie mówić. Carly całą sobą balansowała ponad przepaścią, spoglądała w nią z przyjemnością, karmiąc się czymś, co innych zapewne by przeraziło, a ją przyzywało i miała świadomość tego, że niebezpieczeństwo było jedną z tych cech, jakie wabiły do niej mężczyzn, byli jak nierozważne dzieci, jakie szły w ciemność, bo ktoś obiecał im coś słodkiego.
- Nie śmiałabym - odparła cicho, przeciągając te słowa, pozwalając by uniosły się pomiędzy nimi i zafalowały, i chociaż uśmiechała się jak płótna nimfa, chociaż sprawiała wrażenie, jakby wciąż z nim jedynie igrała, w jej spojrzeniu pojawiło się coś twardego i zdecydowanie stanowczego. - Teraz wiem, dlaczego byłeś w stanie zawsze mnie znaleźć. Nie poddajesz się, bo to leży w twojej naturze, a odznaka zdecydowanie ci nie ciąży - dodała, nim umknęli ku słodszemu tematowi, choć jednocześnie była pewna, że Nakir wiedział, co chciała mu przekazać. Nie był pierwszym aurorem, którego poznała, nie był pierwszą osobą, która musiała być w każdej chwili gotowa do działania, która mogła zniknąć sprzed jej oczu w każdej chwili i w pełni to rozumiała. Umiała również rozpoznać poświęcenie sprawie, umiała rozpoznać kogoś, kto doskonale wiedział, jak walczyć, kto wiedział, co robić w krytycznych sytuacjach. Udowodnił jej to wielokrotnie, dając wskazówki, jakie składała stopniowo w całość, pokazywał jej, że nie był słabeuszem, że był kimś na kim mogła się wesprzeć, a jednocześnie kimś za kim musiałaby drżeć, znając smak szpitalnego jedzenia i zapach eliksirów.
- Czym byłoby życie bez wyzwań? - zapytała, śmiejąc się cicho, muskając wargami jego palce, spoglądając wprost w jego oczy. Miała świadomość, że oboje żyją na krawędzi, że szukają czegoś, co wiecznie będzie napędzało krew w ich żyłach, że nie umieją siedzieć w miejscu, jakby to miejsce ich z jakiegoś powodu parzyło, a teraz widać było doskonale skąd ich szaleństwo wynikało. Odnaleźli się w nim jednak wręcz doskonale, zupełnie, jakby tworzyli jeden, bardzo chaotyczny obraz, jakby tworzyli niespokojną mozaikę, na którą trudno było patrzeć, choć jednocześnie zdawała się przyciągać spojrzenia.
- Zabiorę cię w miejsca, jakich jeszcze nie znasz - obiecała szeptem, nim wywinęła mu się, by pójść po jedzenie, zerkając na niego przez ramię, jakby chciała go zapytać, czy zamierzał zostać tam na zawsze. Nie kłamała, zamierzając pociągnąć go za sobą, by odnaleźli to, czego im brakowało, by wrócili do tego, co dzielili przez blisko dwa miesiące, zatracając się we własnym istnieniu, jakie smakowało wspólnie zupełnie inaczej. Właściwie, to wszystko miało inny smak, gdy wspólnie spacerowali nad Tamizą, gdy zabrała go na karuzelę, śmiejąc się z tego głośno, jakby to było jakieś dziecięce szaleństwo. I może było, może wszystko, co robili, było właśnie tak niepoważne, by miało niepowtarzalny wydźwięk. Może kiedy zabierała go w głąb Londynu, między jego ulice, by znaleźć dla nich odpowiednie miejsce na tę noc, szukała czegoś, co swą ostrością zapiecze ją o wiele mocniej, niż cokolwiek do tej pory. Może szukała czegoś, co będzie inne od tego, co znała i znowu będzie tak rozmytą tajemnicą jak miniony czas pośród pól, łąk i nieprzebytych lasów, w jakich zatracili się bez pamięci.
Jak w sobie.

z.t x2

______________________

I come from where the wild
wild flowers grow
Powrót do góry Go down


Sponsored content

London Eye - Page 6 QzgSDG8








London Eye - Page 6 Empty


PisanieLondon Eye - Page 6 Empty Re: London Eye  London Eye - Page 6 Empty;

Powrót do góry Go down
 

London Eye

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 6Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: London Eye - Page 6 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Mugolskie miejsca
-