Wraz z nowymi postanowieniami ministerstwa powstał departament, którego zadaniem jest regulowanie prawne spraw motoryzacyjnych czarodziei, karanie osób nieprzestrzegających zasad prowadzenia pojazdem, ale także wydawanie odpowiednich dokumentów do prowadzenia magicznych pojazdów.
Kurs - uprawnienia do prowadzenia magicznych pojazdów
Rodzaje licencji:
POZIOM I - Jest to prawo jazdy wydawane na pierwszym egzaminie. Upoważnia do prowadzenia nieskomplikowanych motoryzacyjnie pojazdów: motocyklu i skuterów.
POZIOM II- Prawo jazdy, które pozwala na prowadzenie wszystkich aut maksymalnie sześcioosobowych. Korzystając z motoryzacji na potrzeby własne ono całkowicie wystarcza. Posiadanie prawa jazdy na poziomie II nie upoważnia cię do prowadzenia pojazdów z poziomu I.
POZIOM III - Prawo jazdy obejmujące wcześniejsze z dodatkiem do prowadzenia większych pojazdów np. towarowych lub publicznych. Chcąc pracować w Błędnym Rycerzu lub przewozić drogie towary do sklepów na pewno trzeba będzie je posiadać.
Na każdym poziomie, wraz z egzaminatorem na siedzeniu pasażera, należy przejechać kawałek slalomu, pokonać kilka przeszkód, wzbić się w powietrze i pokonać kawałek trasy nad ziemią, mijając przy tym inne latające pojazdy.
POZIOM PIERWSZY:
WYMAGANIA:
• Ukończone min. 17 lat • Pierwsze podejście do egzaminu: darmowe; • Każda poprawa: 10 galeonów (zapłać); • Każdy post na 2 tys. znaków ze spacjami opisujący naukę jazdy upoważnia do przerzutu 1 dowolnej kości; • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Pierwszy rzut określa nastrój egzaminatora. W zależności od wyniku, będziesz mógł popełnić więcej, mniej, lub tyle samo błędów ile dopuszcza się standardowo.
Nastrój:
1,2: Wygląda na to, że twój egzaminator ma bardzo dobry humor. Może nawet wpadłeś mu w oko? Na pewno patrzy na twoją jazdę przychylniej. Nawet przy dwóch popełnionych błędach - zdajesz egzamin. Nie dotyczy to błędu kryjącego się pod literką J. 3,4: Trafiłeś na prawdziwego profesjonalistę. Trudno odgadnąć jaki ma nastrój i wygląda na to, że nie wpłynie on na przebieg egzaminu. 5,6 Ktoś tu wstał lewą nogą. Od wejścia do samochodu wyczuwasz napiętą atmosferę. Lepiej skup się na drodze, bo nikt tutaj nie pójdzie ci na rękę. Wręcz przeciwnie. Oblewasz nawet przy jednym popełnionym błędzie.
Następnie rzuć zwykłą kostką, żeby określić ilość błędów, które popełniłeś. Możesz popełnić maksymalnie 1 błąd, żeby egzaminator zaliczył ci ten poziom (chyba, że poprzednia kostka mówi inaczej). Jeśli popełnisz więcej błędów, możesz spróbować po raz kolejny. Pamiętaj o opłaceniu wszystkich popraw.
Ilość błędów:
1: 0 błędów 2, 3: 1 błąd 4: 2 błędy 5, 6: 3 błędy
Rzuć taką ilością liter, jaka odpowiada ilości popełnionych przez ciebie błędów, żeby dowiedzieć się, co poszło nie tak. W przypadku wyrzucenia dwóch takich samych literek - jedną z nich możesz przerzucić.
Rodzaj błędu:
A: Zapomniałeś o włączeniu niewidzialności po wzbiciu się w powietrze. Pamiętaj, że poza strefą egzaminacyjną ten błąd mógłby sprowadzić na ciebie spore kłopoty! B: Niestety, zupełnie nie mogłeś wyrobić się na zakrętach. W czasie slalomu potrąciłeś kilka pachołków. C: Nie włączyłeś świateł. Zwykły drobiazg, ale nawet to mogło doprowadzić do tragedii. D: Nie udało ci się delikatnie wylądować. Z impetem uderzyłeś w ziemię. E: Utrzymanie równowagi nie było proste. Ciągle przechylałeś się, albo za bardzo na prawo, albo za bardzo na lewo. Nie jest to duży błąd, ale nie wpływa dobrze na komfort jazdy. F: Nie byłeś w stanie wzbić się w powietrze. Kiedy już koła uniosły się w górę, ty znowu ściągnąłeś pojazd na ziemię. Trudno powiedzieć czemu tak się stało, ale udało ci się to przerwać dopiero po kilku próbach, które zirytowały twojego egzaminatora. G: Nie ustawiłeś poprawnie lusterek. H: Nie założyłeś kasku. Egzaminator musiał cię upomnieć! I: Wjechałeś w zbitkę kilku chmur i przez dłuższy czas nie mogłeś się z niej wydostać. Kilka okrążeń wokół własnej osi chyba doprowadziło do mdłości i ciebie i twojego egzaminatora. J: Jest fatalnie. Zderzyłeś się z innym pojazdem, który na szczęście wzbił się w powietrze tylko po to, żeby sprawdzić twoje umiejętności. Nikomu nic się nie stało, ale oblewasz egzamin nawet jeśli to był twój jedyny błąd.
POZIOM DRUGI:
WYMAGANIA:
• Ukończenie podstawowej edukacji • Pierwsze podejście do egzaminu: darmowe • Każda poprawa: 10 galeonów (zapłać) • Każdy post na 2 tys. znaków ze spacjami opisujący naukę jazdy upoważnia do przerzutu 1 dowolnej kości; • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Pierwszy rzut określa nastrój egzaminatora. W zależności od wyniku, będziesz mógł popełnić więcej, mniej, lub tyle samo błędów ile dopuszcza się standardowo.
Nastrój:
1,2: Wygląda na to, że twój egzaminator ma bardzo dobry humor. Może nawet wpadłeś mu w oko? Na pewno patrzy na twoją jazdę przychylniej. Nawet przy dwóch popełnionych błędach - zdajesz egzamin. Nie dotyczy to błędu kryjącego się pod literką J. 3,4: Trafiłeś na prawdziwego profesjonalistę. Trudno odgadnąć jaki ma nastrój i wygląda na to, że nie wpłynie on na przebieg egzaminu. 5,6 Ktoś tu wstał lewą nogą. Od wejścia do samochodu wyczuwasz napiętą atmosferę. Lepiej skup się na drodze, bo nikt tutaj nie pójdzie ci na rękę. Wręcz przeciwnie. Oblewasz nawet przy jednym popełnionym błędzie.
Następnie rzuć zwykłą kostką, żeby określić ilość błędów, które popełniłeś. Możesz popełnić maksymalnie 1 błąd, żeby egzaminator zaliczył ci ten poziom (chyba, że poprzednia kostka mówi inaczej). Jeśli popełnisz więcej błędów, możesz spróbować po raz kolejny. Pamiętaj o opłaceniu wszystkich popraw.
Ilość błędów:
1: 0 błędów 2, 3: 1 błąd 4: 2 błędy 5, 6: 3 błędy
Rzuć taką ilością liter, jaka odpowiada ilości popełnionych przez ciebie błędów, żeby dowiedzieć się, co poszło nie tak. W przypadku wyrzucenia dwóch takich samych literek - jedną z nich możesz przerzucić.
Rodzaj błędu:
A: Dopiero po krótkiej przejażdżce egzaminator uświadamia cię, że zapomniałeś włączyć przycisku zapewniającego niewidzialność. Dobrze, że zdarzyło ci się to tutaj, poza strefą egzaminacyjną latający samochód mógłby wzbudzić spore kontrowersje. B: Slalom między innymi samochodami nie poszedł ci najlepiej. Urwałeś lusterko jednego z nich. C: Może, gdyby egzamin nie odbywał się w środku dnia, łatwiej byłoby ci pamiętać o światłach. Niestety, tym razem nie włączyłeś ich bez przypomnienia. D: To nie było twoje najlepsze lądowanie. Zahaczyłeś kołem o krawężnik i zrobiłeś to niezbyt delikatnie. E: Miałeś spory problem z parkowaniem. Nie udało ci się zmieścić w wyznaczonym miejscu. F: Udało ci się wzbić w powietrze, ale już po chwili przód samochodu skierował się w dół. Wszystko wydawało się poprawne, ale wróciłeś na ziemię bez wyraźnego polecenia egzaminatora. G: Wszystko ustawiłeś nie tak. Krzesło, lusterka, kierownicę. Wyjątkowo niewygodnie było ci kierować, co dostrzegł twój egzaminator. H: Pasy odpięły ci się przypadkiem w czasie jazdy. Mimo wszystko, egzaminator jest przekonany, że nie miałeś ich od samego początku. I: Chmury to nienajlepsze drogowskazy. Przez jedną z nich przypadkiem wyjechałeś poza strefę egzaminacyjną. J: Kiedy wróciłeś na ziemię, nie udało ci się zahamować. Kierownica odmówiła posłuszeństwa, po chwili uderzyliście z impetem w mur. Oblewasz egzamin nawet jeśli to był twój jedyny błąd.
POZIOM TRZECI:
WYMAGANIA:
• Ukończone min. 18 lat • Zaliczony poziom II • Pierwsze podejście do egzaminu: darmowe • Każda poprawa: 10 galeonów (zapłać) • Każdy post na 2 tys. znaków ze spacjami opisujący naukę jazdy upoważnia do przerzutu 1 dowolnej kości; • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Pierwszy rzut określa nastrój egzaminatora. W zależności od wyniku, będziesz mógł popełnić więcej, mniej, lub tyle samo błędów ile dopuszcza się standardowo.
Nastrój:
1,2: Wygląda na to, że twój egzaminator ma bardzo dobry humor. Może nawet wpadłeś mu w oko? Na pewno patrzy na twoją jazdę przychylniej. Nawet przy dwóch popełnionych błędach - zdajesz egzamin. Nie dotyczy to błędu kryjącego się pod literką J. 3,4: Trafiłeś na prawdziwego profesjonalistę. Trudno odgadnąć jaki ma nastrój i wygląda na to, że nie wpłynie on na przebieg egzaminu. 5,6 Ktoś tu wstał lewą nogą. Od wejścia do samochodu wyczuwasz napiętą atmosferę. Lepiej skup się na drodze, bo nikt tutaj nie pójdzie ci na rękę. Wręcz przeciwnie. Oblewasz nawet przy jednym popełnionym błędzie.
Następnie rzuć zwykłą kostką, żeby określić ilość błędów, które popełniłeś. Możesz popełnić maksymalnie 1 błąd, żeby egzaminator zaliczył ci ten poziom (chyba, że poprzednia kostka mówi inaczej). Jeśli popełnisz więcej błędów, możesz spróbować po raz kolejny. Pamiętaj o opłaceniu wszystkich popraw.
Ilość błędów:
1: 0 błędów 2, 3: 1 błąd 4: 2 błędy 5, 6: 3 błędy
Rzuć taką ilością liter, jaka odpowiada ilości popełnionych przez ciebie błędów, żeby dowiedzieć się, co poszło nie tak. W przypadku wyrzucenia dwóch takich samych literek - jedną z nich możesz przerzucić.
Rodzaj błędu:
A: To, że twój pojazd nie wznosi się w powietrze nie oznacza, że nie musisz być dyskretny. Przycisk niewidzialności jest tu nie bez przyczyny, żaden mugol nie przegapiłby zwężania się pojazdu. Pamiętaj o tym na przyszłość. B: Niestety, nie zmieściłeś się na zakręcie. Czyżbyś zapomniał, że między zwykłym samochodem a tak ogromnym pojazdem była spora różnica? Musisz nad tym popracować. C: Jedziesz bardzo wolno. Nie jesteś w stanie rozwinąć odpowiedniej prędkości, trudno się dziwić, kiedy musisz poruszać się tak dużym pojazdem, ale egzaminator nie jest tym zachwycony. D: Całkowicie straciłeś kontrolę nad rozmiarem pojazdu. Po zwężeniu chciałeś przywrócić go do normalności, ale za to poszerzył się zbyt mocno. A później obniżył. A potem wyciągnął w górę. Od tych wszystkich zawirowań i tobie i twojemu egzaminatorowi zrobiło się niedobrze. E: Parkowanie okazało się ogromnym wyzwaniem. Trudno się dziwić, prostokąt w którym miałeś się zmieścić był naprawdę niewielki. Musiałeś powtórzyć manewr jeszcze raz. F: Jechałeś bardzo niestabilnie. Strasznie rzucało wszystkim na tyle pojazdu, na co twój egzaminator zwrócił uwagę. G: Nie byłeś w stanie pociągnąć za dźwignie, a bez tego, nie mogłeś ruszyć. W końcu pociągnąłeś tak mocno, że dźwignia się urwała. Jeśli mieścisz się w granicy dopuszczalnych błędów, musisz zmienić pojazd, żeby kontynuować. H: Nie zapiąłeś pasów. Egzaminator musiał cię upomnieć! I: Twoim zadaniem było zmniejszenie się tak, żeby zmieścić się miedzy dwoma pachołkami. Niestety, nie zrobiłeś tego na czas i potrąciłeś oba. J: Jechałeś pewnie i szybko, tak szybko, że zanim zdążyłeś zauważyć most, było już za późno. Pojazd powinien się obniżyć, ale ty nie zdążyłeś zareagować i dosłownie urwało wam dach nad głową. Oblewasz egzamin nawet jeśli to był twój jedyny błąd.
Kurs - Instruktor nauki jazdy
Ten kurs pozwoli Ci opanować wszelkie potrzebne informacje do tego, aby móc nauczać innych, chętnych do nauki czarodziejów, jak powinno poruszać się w powietrzu, aby nie wzbudzać zainteresowania mugoli. Jeśli otrzymałeś licencję. zgłoś się po nią w tym temacie.
Wymagania: poziom I, II • ukończona podstawowa szkoła magiczna • prawo jazdy na poziomie co najmniej II • opłata za kurs: 80g (zapłać) • poprawa: 5g Ukończenie kursu: • nagroda: +4pkt do dowolnej umiejętności (wszystkie do jednej) • po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Wymagania: poziom III • ukończona podstawowa szkoła magiczna • prawo jazdy na poziomie III • ukończony kurs instruktora jazdy na poziomie I, II • opłata za kurs: 80g (zapłać) • poprawa: 5g Ukończenie kursu: • nagroda: +4pkt do dowolnej umiejętności (wszystkie do jednej) • po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
UWAGA! Jeśli robisz dowolne dwa poziomy jednocześnie, nie płacisz oddzielnie - obowiązuje wtedy cena 140g. Jeśli robisz trzy poziomy jednocześnie, nie płacisz oddzielnie - obowiązuje wtedy cena 200g.
CZĘŚĆ PIERWSZA: Po zapisaniu się na kurs miła pani w kasie wręczyła Ci stos ksiąg, które poleciła Ci przejrzeć. Masz teraz trzy dni, na nauczenie się teorii, nim przyjdzie Ci się zmierzyć z pisemnym testem. Rzucasz trzema kostkami. Jeśli dwie na trzy kostki będą pozytywne, udaje Ci się pomyślnie zdać test i przejść do II etapu. Jeśli jednak nie, musisz poprawić pierwszy etap kursu.
Kości:
1 - Tego dnia postanowiłeś zapoznać się z metodami ukrycia pojazdu przed spojrzeniami mugoli. Przycisk ukrycia, proszek natychmiastowego zniknięcia oraz zaklęcie niewidzialności wykułeś na blachę i nawet jeśli przyjdzie Ci odpowiadać na pytanie związane z eliksirem niewidzialności, to jesteś pewien, że dasz sobie radę. Ten rozdział masz opanowany. 2 - Zachowanie w sytuacjach stresowych. Z początku myślałeś, że ten rozdział będzie trudny i zupełnie niezrozumiały, jednak dość szybko okazało się, że rozpoznanie i zapamiętanie co najmniej sześciu sposobów awaryjnego lądowania to bułka z masłem. Ten rozdział masz opanowany. 3 - Nie potrafiłeś się nadziwić, ilu szczegółów powinien pilnować instruktor magicznego prawa jazdy. Ustawienie lusterek, zapięcie pasów, wypełnienie karty egzaminu. W pewnym momencie zacząłeś nawet gubić się w tych wszystkich terminach. Na całe szczęście, ostatecznie ci się udało! Ten rozdział masz opanowany. 4- Zapoznawałeś się ze sposobami utrzymania odpowiedniej pozycji pojazdu w powietrzu. Ogarnięcie odpowiedniego kąta na zniżanie pozycji oraz na wznoszenie się, nigdy jeszcze nie wydawało się być takie proste. Nie miałeś problemów z opanowaniem materiału z tego rozdziału. 5 - Nigdy byś nie pomyślał, że wypełnienie kart egzaminowania i jazd może być takie trudne. Słowo byś dał, że niepotrzebnych rubryczek jest więcej niż potrzebnych, a gdy wpatrzyłeś się w sposób ich wypełniania, to aż Cię zatkało. Chyba nad tym rozdziałem powinieneś jeszcze popracować. 6 - Kto to widział, żeby było tyle sposobów na kierowanie kursantem... Trzeba pamiętać o formie grzecznościowej i suchym przekazie - mówił podręcznik, ale Ty całkowicie się z nim nie zgadzałeś. Wtedy też spostrzegłeś, że takie formy stosuje się dopiero na egzaminie i zacząłeś na nowo wertować książkę. Chyba nad tym rozdziałem powinieneś jeszcze popracować.
CZĘŚĆ DRUGA Zasiadasz za fotelem pasażera. Twoim zadaniem będzie zapobieganie groźnym sytuacjom na drodze. Fotel obok Ciebie zajmuje wyuczony w swym zawodzie, profesjonalny instruktor, który będzie sprawdzał Twoją skuteczność. Rzucasz trzema kostkami. Jeśli dwie na trzy kostki będą pozytywne, udaje Ci się pomyślnie zaliczyć egzamin praktyczny i otrzymujesz licencję, jeśli jednak nie, będziesz musiał podejść do tego etapu ponownie.
Kości:
1 - Skręć w prawo! Nie, nie, skręć w lewo! W prawo! W lewo! Tak zamotałeś instruktorem, że niemalże wylądowaliście na drzewie. Mężczyzna patrzył na Ciebie surowo. Chyba powinieneś jeszcze popracować nad swoimi reakcjami podczas jazdy. 2 - Po przygotowaniach instruktora do jazdy i po sprawdzeniu wykonanych przez niego czynności, nakazałeś mu ruszyć, jednakże ten nie wypełnił polecenia. Okazało się, że nie sprawdziłeś, czy są włączone światła. Dałeś się mu podpuścić. Chyba jeszcze musisz się douczyć... Na szczęście widać u ciebie spory potencjał. Dostajesz zniżkę i poprawa kursu kosztuje dla ciebie tylko 5g! 3 - Nigdy jeszcze nie szło Ci tak dobrze. Zwracałeś uwagę na nawet najmniejsze niedociągnięcia, dzięki czemu wyszedłeś z zajęć z pochwałą za wyjątkowo rzetelne podejście do tematu. 4 - Nie poszło Ci specjalnie dobrze. Tak poprowadziłeś kierowcę, że ostatecznie wylądowaliście w punkcie wyjścia, mimo tego, że mieliście dostać się na drugi koniec miasta. Może następnym razem zwróć większą uwagę na drogę? 5 - Było bardzo dobrze. Nie dość, że byłeś uważnym obserwatorem i reagowałeś w odpowiednich momentach, to dodatkowo proponowałeś wykorzystanie kilku prostych sztuczek, które ułatwiają manewry na drodze. Kierowca był zachwycony tym, w jaki sposób poprowadziłeś jazdy. 6 - Podczas sprawdzania płynów pod maską zaskoczyłeś swoją wiedzą. Twoje słowa były proste i klarowne, dzięki czemu wszystko zostało wykonane szybko, sprawnie i przede wszystkim poprawnie. Instruktor aż uśmiechnął się z zadowoleniem.
Kurs - kierowca Blednego Rycerza
Błędny rycerz to jeden z tych pojazdów wymagających opanowania kierowcy, a także radzenia sobie w stresujących sytuacjach. Celem kursu będzie ocena czy kursant ma predyspozycje do prowadzenia pojazdów magicznych oraz przygotowanie go do prowadzenia magicznego autobusu. Podstawowym wymogiem podjęcia się kursu jest właśnie odporność na stres, zorganizowanie czasowe, komunikatywność oraz posiadanie najwyższego poziomu prawa jazda.
WYMAGANIA:
• prawo jazdy - poziom I, II, III • jeśli każdy etap kursu zdasz za pierwszym razem, koszt wynosi: 50 galeonów • koszt kursu: 80g (zapłać) • jeśli każdy etap kursu zdasz za pierwszym razem, koszt wynosi: 50 galeonów • poprawa każdej jednej części: 5g • ukończenie kursu: +4pkt do dowolnej umiejętności (wszystkie do jednej) • po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
CZĘŚĆ PIERWSZA - test kwalifikacyjny: Mężczyzna o wzroście prawie dwóch metrów, uśmiechając się nieprzyjemnie oznajmił test kwalifikacyjny. Dostałeś arkusz z pytaniami, na którego wypełnienie masz 20 minut. Rzuć kością aby poznać wynik testu, dopóki go nie ukończysz, nie możesz przejść do dalszej części kursu.
Kości do testu:
1-2 – Kartka, która leży przed Tobą ma zapisane kilkanaście pytań. Między innymi znajdziesz tam pytanie, co zrobisz gdy spotkasz babcię na dwunastej, ewentualnie co zrobisz gdy spóźnisz się o dwadzieścia trzy sekundy i w jaki sposób się usprawiedliwisz. Gdy odpowiadasz na ostatnie pytanie, prawy górny róg zaczyna migać na zielono. Oznacza to. że zdałeś test. 3 – Zasiadasz przy biurku i czytasz pytania. Masz wrażenie, że wszystko wiesz, ale chyba nie do końca. Mimo długich rozważań nie masz pomysłu co zrobić, gdy na wprost Ciebie jadą dwa angielskie autobusy, a Ty nie masz gdzie odbić. Próbujesz coś wymyślić, ale niestety, przy kolejnych pytaniach także nie jest prosto. Po upływie dwudziestu minut, lewy róg Twojej kartki świeci na czerwono, co znaczy, ze oblałeś test. Spróbuj jeszcze raz. 4-5 – Egzaminator zauważa, że ze zbyt dużą pewnością siebie i rozmachem udzielasz odpowiedzi na pytania. Wyzłośliwiając się, radzi podejść Ci do testu ze stoickim spokojem. Wbrew temu czy zastosowałeś się do jego rady czy nie, prawy róg kartki zaświecił Ci się na zielono. Zdałeś test. 6 – Czy to specjalnie czy przez przypadek, zaglądasz przez ramię jednego z obecnych kursantów. Prowadzący test mężczyzna potraktował to (słusznie czy nie) za ściąganie, a Ty oblewasz egzamin.
CZĘŚĆ DRUGA - plac manewrowy Wiedza teoretyczna, którą musieliście przyswoić pozwoli wam teraz ocenić jak radzicie sobie z pojazdem, z sytuacjami które mogą spotkać Was na drodze. W tym celu zasiadacie za kółko Błędnego Rycerza, manewrując nim na placu manewrowym. Rzucasz dwiema kośćmi.
Pierwsza Kostka:
1 – Stajesz na wprost wielkiego magicznego autobusu i nie masz pojęcia co robić. Pomyliły Ci się światła przeciwmgielne ze światłami stopu. Nie jest za dobrze. Może to później doprowadzić do kolizji na drodze. 2 – Szkoleniowiec tłumaczy Ci wszystko bardzo szybko, z czego nic nie rozumiesz. Siedzisz za kierownicą, przed Tobą panel przeróżnych przycisków, a ty odróżniasz jedynie pedał gazu od sprzęgła. Nie jest tak źle, ale gdy pada hasło użyj dźwigni, nie wiesz co masz robić. Szkoleniowcowi nie chodziło o nic innego jak o użycie dźwigni zwężającej pojazd, dzięki czemu ten może prześlizgnąć się między dwoma mugolskimi autobusami. Lepiej się doucz. 3 – Guzik niewidzialności? No być może w magicznym samochodzie wiesz gdzie się znajduje, ale tutaj? Już niekoniecznie. Szkoleniowiec patrzy na Ciebie pobłażliwie, ze stoickim spokojem tłumacząc ci, że dopalacz niewidzialności w Błędnym Rycerzu to przede wszystkim rozwinięcie prędkości, dzięki której mugole nie są w stanie ujrzeć magicznego pojazdu. Potrzebujesz uzupełnić brak wiedzy. 4 – Wykonujesz manewr zawracania, zaraz potem parkowanie. Niby wszystko idealnie, ale nie do końca. Mężczyzna, który Cię przygotowuje każe Ci powtórzyć jeszcze raz obydwa manewry, a gdy przychodzi kolej parkowania, zupełnym przypadkiem uderzasz o kołek, który znajduje się przed Tobą. Źle wycelowanie w odległości sprawiają, że ten jest doprawdy rozczarowany, ale daje Ci kolejną próbę, dzięki której możesz sprawdzić swoje magiczne umiejętności jako kierowcy. Lepiej żeby teraz nie poszło najgorzej, bo będzie z Tobą źle. 5 – Los się chyba do Ciebie uśmiecha, a wiedza teoretyczna, którą osiągnąłeś przez cały czas nauki jak i zarówno po zdaniu testu może być na tyle owocna, że Twoja praktyka idzie jak z płatka. 6 – Niewiele brakowało byś doprowadził do poważnej kolizji z innym samochodem na placu. Spokój i opanowanie pozwoliły Ci jednak na wybrnięcie z całej sytuacji, a nikomu nie stała się żadna krzywda.
Druga Kostka:
1, 4 – pomimo nielicznych błędów, zdałeś swój kurs. 2, 5 – Nie możesz się do końca w tym odnaleźć i pomimo tego jak poszło Ci na kursie – szkoleniowiec nie jest do Ciebie do końca przekonany. Rzucasz dodatkową kością. • parzysta – zdajesz • nieparzysta – musisz podejść do II etapu ponownie 3, 6 – To zdecydowanie nie jest Twój szczęśliwy dzień. Spróbuj raz jeszcze podejść do kursu.
CZĘŚĆ TRZECIA - egzamin praktyczny Przed Tobą egzamin praktyczny. Ta część egzaminu zadecyduje czy uzyskasz licencję kierowcy Błędnego Rycerza. Rzuć dwiema kośćmi.
Pierwsza kostka:
1 – W trakcie egzaminu na ulicy na dwunastej pojawia się babcia. Zmusza Cię do ostrego parkowania, ale na szczęście udaje Ci się nie potrącić staruszki. 2, 4 – Egzamin przebiega naturalnie. Pociągnięcie za dźwignię w sytuacji, która tego wymaga. Przyspieszenie. Zatrzymanie. Parkowanie. Wszystko, jak należy. 3, 5 – Nigdzie nie pojawiają się niespodziewanie mugole, ani tym bardziej magiczne pojazdy. 6 – Czarny kot przebiegł Ci drogę, zaraz potem źle parkujesz, przez co widzisz niezadowolenia na twarzy mężczyzny, który z Tobą jedzie. Ratuje Cię poprawnie wykonany manewr użycia dźwigni, gdy próbujesz zmierzyć się z dwoma mugolskimi autobusami.
Druga kostka:
1 – wynik egzaminu jest pozytywny. Po licencję zgłoś się tutaj. 2 – Pomimo, że bardzo się starałeś, to Twoje manewry jak i zarówno inne czynności, które próbowałeś wykonać nie były na tyle dobre, by zaliczyć egzamin. 3 – Spokój. Opanowanie. Trzeźwy umysł, a także pozytywne nastawienie zapewniają Ci licencję kierowcy Błędnego Rycerza. Zgłoś się po nią tutaj. 4 – Nie musiało być idealnie, egzaminator podsumował Twoje starania podczas kursu, a one zostały docenione, zdajesz egzamin. Po licencję zgłoś się tutaj. 5 – Niby wszystko poszło idealnie, ale nie do końca. Kilka błędów, z czego dwa dość rażące, a egzaminator zastanawia się czy powinien Cię oblać. Rzuć dodatkową kością. • parzysta - zdajesz egzamin • nieparzysta – oblewasz 6 – Możesz pochwalić się wszystkim znajomym, że w końcu udało Ci się uzyskać licencję kierowcy Błędnego Rycerza. Odbierz ją tutaj.
W końcu po tygodniu egzaminów.. ekhm 6... i zapłaceniu małej fortuny zaliczył je i uzyskał odpowiednie uprawnienia. Nie przyszło to łatwo i ten dziwny wzrok egzaminatora jak usłyszał że chce zdobyć wszystkie 3 kategorie, niby że mi nie wypada. Nie moja wina że mam motor potwora ale czego się nie robi dla swojego dzieciaczka, by poczuć wiatr we włosach. Nie zrozumiał tego nikt kto tego nie poczuł nie umorusał się smarem nie dopieszczał zaklęciami swojego motoru. Ściskałem w dłoni ten mały świstek papieru który dołączył do prawa jazdy wydanego przez rząd królewskiej mości, dalej nie rozumiejąc po co teraz jeszcze trzeba było zdawać je w MM. Mimowolnie zacząłem się uśmiechać na widok miny egzaminatora jak pędziłem po ulicach i uliczkach egzaminacyjnym błędnym rycerzem z prędkością a'la warp 8 przez korki w Londynie. z/t
Ostatnio zmieniony przez Aleksander Brendan dnia Nie 23 Mar 2014 - 20:01, w całości zmieniany 1 raz
Vanberg był bardzo uparty. Kiedy coś chciał dostać, musiał to mieć. Podobno też zawsze prędzej czy później udawało mu się to otrzymać. I nie, wcale to nie oznaczało, że rzucał się, tupał nogami i strzelał fochy, jeśli nie wychodziło. Vanberg pokornie czekał i cierpliwie kombinował. Nie na darmo jego patronusem był krokodyl, symbolizujące czającego się gada, gotowego złapać w swe sidła bezbronną ofiarę. Wszystko to brzmiało pięknie i wydumanie i świetnie się odnosiło do zdobywania lasek, ale kiedy chodziło o prawo jazdy należało raczej kazać mu puknąć się w głowę, a nie podchodzić do egzaminu... dziesięć razy. Raz był zbyt pijany, potem pod wpływem eliksirów, potem otępiających roślin, potem felixa (i tu go zdyskwalifikowali), potem znów pijany, potem zapomniał o egzaminie niczym o tym z wróżbiarstwa, przez który powtarzał rok, potem się pokłócił z egzaminatorem, potem bezczelnie się spóźnił, następnym zaś razem ktoś nie znosił jego zespołu... aż wreszcie trafił na egzaminatorkę, która bardzo lubiła rockową muzykę i ludzi ją tworzących. I tak też, w końcu udało mu się zdać i nawet mieć szybki romans z panią z ministerstwa. Jak to się mówi, dwie pieczenie na jednym ogniu. Oczywiście to nie był koniec, bowiem jeszcze okazało się, iż prawko musi mieć na drugim poziomie. Za pierwszym razem jakoś banalnie je obalał, jednak tym razem, już przy drugim podejściu udało mu się otrzymać odpowiedni papierek. Nie żeby wcześniej latał bez niego. Wydał majątek, szczególnie, gdy jeszcze dowiedział się, że musi zarejestrować swój stary motor. Trudno, jasne, czego się nie robi, by chociaż spróbować być przykładnym prefektem, obywatelem, i takie tam inne dyrdymały (nie, wcale nie chodziło o to, że parę razy go złapali i wręczyli niebotyczny mandat grożąc, że w końcu go zamkną). Teraz między Hogwartem i mieszkaniem mógł sobie latać w przestworzach na bajeranckim motorze. Idealnie.
Skoro miał mugolskie prawo jazdy, czemu nie mógł mieć i magicznego? Szczególnie, iż to z tym światem wiązał swoją przyszłość. Bycie gwiazdą quidditcha. To był jego cel numer jeden i dlatego też uznał, iż powinien móc się jakoś poruszać w świecie magii. Gorzej, iż nie było go stać na swój własny środek lokomocji, ale cóż. Takie życie. Nie miał pojęcia, dlaczego tak kiepsko stał z finansami, skoro oszczędzał całe życie. Tymczasem to nieistotne, bo fakty mówią same za siebie. Przystąpił więc do egzaminu. Stopień pierwszy zdał bez trudu za pierwszym razem, więc ucieszył się, iż tak łatwo i bezboleśnie poszło. I nie musiał niczego wydawać. Schody zaczęły się, kiedy zapragnął mieć drugi stopień w tej dziedzinie. Do niego przystąpił aż trzy razy, bowiem dopiero wtedy zdał. Chyba nie mógł się skupić, bo przecież... no dobra, czarodziejski motor był trochę bardziej skomplikowany niż ten mugolski. W każdym razie kiedy wreszcie odebrał ten śmieszny świstek, iż może przemieszczać się po drogach specjalnymi maszynami to poczuł ulgę. JESZCZE TYLKO KASA NA POJAZD HEHEHS. Spoko.
z/t
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Isolde wcale nie uważała, żeby prawo jazdy było jej koniecznie potrzebne do szczęścia. W końcu potrafiła się teleportować i korzystać z sieci Fiuu. Mogła też wsiąść do Błędnego Rycerza, chociaż uczyniłaby to w ostateczności, wciąż mając w pamięci, jak jej szalony ojciec zabrał ją na taką wycieczkę, nie wiedząc, że jego siedmioletnia wówczas córeczka cierpi na chorobę lokomocyjną. Cóż, ona też o tym nie wiedziała. Do chwili, kiedy Błędny Rycerz ruszył z miejsca. Teraz jednak jej drogi rodziciel wpadł na genialny pomysł wyciągnięcia ze schowka swojego starego motoru, na którym szalał za czasów kawalerskich. Absolutnie nie zwracał uwagi na protesty swoich kobiet, to znaczy żony i córki, które twierdziły, że to najgłupszy z jego pomysłów. Ale spróbuj wybić z głowy coś takiego aurorowi, który zajmuje się łapaniem czarnoksiężników, argumentując, że to niebezpieczne. Pan Bloodworth roześmiał się tylko beztrosko i wskoczył na siodełko swojego motocykla "Bravo", co Ailla przyjęła ostentacyjnym trzaśnięciem drzwiami, po czym przykleiła się do szyby, pełna najgorszych przeczuć, bo mimo że jej mąż doprowadzał ją czasem do szewskiej pasji, to kochała go nad życie. Isolde stała przed domem, śledząc wzrokiem swojego ojca, wykonującego akrobacje, które budziły w niej zarówno podziw, jak i przerażenie... ... a kiedy wrócił na ziemię, zaczął wiercić córce dziurę w brzuchu, że powinna zrobić prawo jazdy. Isolde broniła się przez jakiś miesiąc, po czym ze złością warknęła, że dobrze, dla świętego spokoju... ale na razie tylko pierwszą kategorię, bo na tę piekielną maszynę na pewno nie wsiądzie! I tak trzy razy oblała egzamin na prawo jazdy, coraz bardziej obrażona na cały świat i swojego ojca, który wmanewrował ją w to szaleństwo, obiecując w dodatku, że kupi jej Latającego Wesley'a, i nie uwzględniając faktu, że w Hogsmeade nie bardzo będzie miała gdzie go garażować. Praktyczne myślenie nigdy nie było najmocniejszą stroną pana Bloodwortha. Takie życie. Za czwartym razem zdała, chyba dlatego, że przestała już wierzyć, że kiedykolwiek się uda, a może dlatego, że tego dnia wyglądała wyjątkowo ładnie w skromnej błękitnej sukience? Kto wie! W każdym razie wyszła z Ministerstwa Magii, ściskając w dłoni świstek papieru i czując rozpierającą ją dumę.
W końcu powstało coś co mogło jakoś ułatwić życie Levi. Myślisz, że kiedyś ona nauczy się teleportacji? Chyba w snach. Powiedzmy sobie szczerze nawet do tego talentu magicznego nie miała. No, ale każdy jest w czymś dobry. Jej życie podarowało wygląd i głos. Tyle jej całkowicie do szczęścia wystarczy, zwłaszcza, ze swojej przyszłości nie łączyła z magią. Chyba, że z jej czarującym głosem. Wtedy to inna bajka. W każdym bądź razie postanowiła nie czekać, aż ceny prawka wzrosną czy zrobią się kolejki, bo już wszyscy zdążą uzbierać hajs na auta i przystąpić do pierwszego, drugiego czy piątek egzaminu. Never mind, byle zdać. Oczywiście egzaminatorzy, bo było jej dane poznać aż dwóch nie byli pocieszeni widząc to rozwydrzone dziewczę za kierownicą, które nawet z parkowaniem równoległym miało wielkie problemy, a co dopiero mówić o prostopadłym. Na szczęście nie potrzeba było wiele czasu, by nauczyła się czym jest kierownica, do czego służy sprzęgło i, że lusterko w aucie wcale nie służy do poprawiania makijażu. Choć już w zamyśle miała, by do tego je używać. Tak to wyszła zadowolona z prawem jazdy first i odetchnęła z ulgą. Jeszcze trzeba nakłonić kogoś, by sprawił jakieś cudo motoryzacji, ale to w swoim czasie, hehs!
Oliver nigdy nie jeździł takim szalonymi pojazdami, ale to całkowicie nie przeszkadzało mu w tym, aby jednak spróbować i pokonać siebie, bo przecież ostatnio potrzebował się rozwijać. Nawet już sobie wyobrażał jak kupią z Charlie jakąś starą kabarynę, która będzie gasła im na drodze, ale oni dzielnie będą jechać przez świat. I tak oto, gdy tylko odkrył, że Ministerstwo Magii pozwala zaliczać egzamin na magiczne prawko, to nie wahał się ani chwili. Tylko jak się okazywało, to pierwszy raz nie był na ładne oczy i na brak wiedzy nie przymrużano oka. Szczególnie gdy o mało co nie rozjechał bogu ducha winnego czarodzieja. Za drugim razem wcale nie było lepiej, bowiem gdy odpalał samochód, ten poszybował prosto w niebo i gdyby nie szybka reakcja, to pewnie to byłaby jego ostatnia wycieczka. Sytuacja była też całkiem zabawna, bo w sumie to lubił chmurki, aniołki itp. Z tym, że no cóż. Zaprosili go do trzeciego podejścia, a hajs sypał się niemiłosiernie. I tym razem też nie zdał. Dopiero za czwartym udało mu się to przepchnąć, gdy jednak powiedział facetowi, który go egzaminował, że w domu nie ma chleba, a on z niego kasę zrywa. I zdał! Brawo Oliver, jesteśmy dumni.
Charlie poszła w ślady swojego brata, który rzucił wspaniałym pomysłem, aby wyrobili sobie magiczne prawo jazdy. Nie widziała w tym większego sensu, bowiem nie stać ich było póki co na żaden pojazd, ale rzeczywiście przekonała ją opowieść Ollie'go o tym, iż mogliby jeździć jakimś skromnym gruchotem. Wyobrażała sobie od tamtej pory wielokrotnie ich przejażdżki nad ziemią, pośród chmur... kiedy nagle coś by się zepsuło, a oni spadaliby w dół i modlili się, aby jakoś przeżyć upadek. Albo mknęliby autostradami pośród mugoli w zastraszającym tempie, aż dostaliby rozstroju żołądka, którego zawartość znalazłaby się na trawniku, tuż po wysiadce z pojazdu. To było tak bardzo w ich stylu. Wybrała się więc pewnego dnia do Ministerstwa, aby podejść do kursu, póki co na poziomie beginner, bowiem krucho było u nich z kasą. Nie zdała za pierwszym razem, bo za bardzo się zdenerwowała. Pomyliła guziki w trakcie lotu i zrobiła się na chwilę widzialna. Potem niemal nie potrąciła nadjeżdżającego z naprzeciwka czarodzieja, bo cóż, któż by się spodziewał innego, latającego auta? No właśnie! Do drugiego podejścia przygotowała się jednak lepiej i wreszcie mogła cieszyć się upragnionym certyfikatem uprawniającym do poruszania się magicznymi środkami transportu, nie tylko w roli pasażera. Uśmiechnięta od ucha do ucha wróciła do domu, aby pochwalić się tym osiągnięciem rodzeństwu!
Scarlett nie lubiła, kiedy ktokolwiek był lepszy od niej. Dlatego kiedy tylko usłyszała o nowej modzie wśród Hogwartczyków, aby zdawać magiczne (innego by nie tknęła, fuj!) prawo jazdy, postanowiła również próbować swoich sił. Mimo, iż cechowała ją nadmierna ambicja, to postanowiła nie przygotowywać się do tego egzaminu. W końcu co złego może pójść podczas tak banalnej rzeczy, jaką jest prowadzenie pojazdu mechanicznego? Pewna siebie poszła więc do Ministerstwa, ale niestety grubo się przeliczyła. Bowiem za pierwszym razem to była jakaś totalna porażka i egzaminator się na nią wydarł, iż w ogóle nie powinna siadać za kółko. Wtedy ona powiedziała mu coś do słuchu i generalnie od tamtej pory miała przerąbane. Gdyż nie chcieli jej przepuścić za drugim razem, trzecim, czwartym... aż w końcu za siódmym straciła cierpliwość i przebłagała instruktorów, aby wreszcie pozwolili jej zdać. Obiecała nawet, iż więcej się tu nie pokaże, dlatego zyskała swoje prawko. Słowa jednak nie dotrzymała, bo chciała być najlepsza, więc podeszła do tego trudniejszego egzaminu. Ten zdała już za trzecim razem, dlatego nabrała animuszu i... podeszła nawet do egzaminu na trzeci poziom, choć był jej totalnie niepotrzebny. Zaprawiona w boju zdała go za pierwszym razem! Wszyscy byli w szoku, ale o dziwo egzaminator nie miał się do czego przyczepić. No cóż. Kto bogatemu zabroni? Może rzeczywiście będzie dostarczać dragi dostawczakiem ehehehe.
Już to przecież kiedyś zdawał – u mugoli, po tym jak ojciec go zmusił, gdy po podróży dookoła Europy postanowił na jakiś czas zostać wśród niemagicznych ludzi i pracować w teatrze. Dlaczego więc tak bardzo się stresował? Może to przez fakt, że pomimo pozytywnego wyniku przy Begginerze, podejście do First schrzanił całkowicie? Musiał być zbyt pewny siebie i to jego błąd. Ale tym razem będzie lepiej, prawda? Przecież wielu czarodziejom szło gorzej, a on póki co stracił tylko dwadzieścia galeonów. Co to dla niego? Gorzej, gdy przyjdzie mu płacić czynsz za mieszkanie. Albo wybierać sobie samochód, który chciałby mieć, bo na to jednak w tym momencie nie miał pieniędzy. Pojawienie się czarodzieja w seledynowej szacie i dziwacznym meloniku na głowie sprawiło, że żołądek podskoczył mu do gardła. Pierwszy raz w życiu aż tak bardzo się czegoś bał. Przecież do tej pory wszystko szło mu dobrze, wykazywał się opanowaniem… A teraz? Musi się udać. Tak, uda się! To śmieszne, że prawo jazdy było dla niego takie ważne. Zwłaszcza na latające auto przy tak silnym lęku wysokości. Chociaż jeśli będzie zamknięty w tej blaszanej maszynce, to może nic mu się nie stanie? Po raz drugi już przechodził przez to samo – krótka rozmowa z egzaminatorem, w której miał odpowiadać na jego pytania i pokazywać mu wskazane elementy auta lub uruchamiać je. Po chwili już siedział za kółkiem, wykonując wszelkie manewry z nabożną niemal czcią. Wstydem byłoby, gdyby to teraz oblał. A jego radość była nieziemska, gdy otrzymał wynik pozytywny.
Magiczne prawo jazdy? Dlaczego by nie podjąć się tego wyzwania? Amelia od zawsze marzyła, żeby jeździć jakimś magicznym pojazdem. O tym, że istnieje taki odpowiednik w świecie mugoli, Amelia niewiele wiedziała. Była czystokrwistą czarownicą, toteż zawsze obracała się w magicznym świecie, nie bardzo interesując się tym, co dzieje się u mugoli. No bo niby po co miała to robić? Wszystko czego tak naprawdę potrzebowała było w jej magicznym świecie. Prawo jazdy próbowała zdać już wcześniej, aż dwa razy, jednak za każdym razem głupi błąd, który popełniała, sprawiał, że jej szansę na zdanie spadały do zera. Szkoda, bo wydała na to sporo pieniędzy, a przecież nie opłaciła jeszcze mieszkania Gabriela, w którym mieszkała. Jak znaleźć jakiś sposób na szybkie zarobienie pieniędzy? To był jeden z jej głównych problemów, dlatego obiecała sobie, ze teraz, gdy jej się nie powiedzie, da sobie na chwilę spokój. Przynajmniej do wyrównania wszystkich finansowych długów. Mimo jej pracy dorywczej, jakoś specjalnie nie miała funduszy na mieszkanie w domu pana Lacroix'a. Szkoda, bo dom był naprawdę ładny. Szczęście tym razem jednak dopisało dziewczynie. Było idealnie. Wszystko, co robiła było przemyślane, dopracowane, żadnych gwałtownych ruchów, pełna kontrola nad pojazdem. Wreszcie dostała swój wymarzony dokument!
Ostatnio ciągle słyszała o tym magicznych prawo jazdy. Zapanowała moda na ich zdawanie, więc Bell pomyślała, że czemu ona miałaby nie spróbować ich zdać? Co prawda o kupowaniu skutera na razie jeszcze nie myślała, bo niespecjalnie wiedziała PO CO, ale samym dokumentem przynajmniej będzie mogła się pochwalić!! Tak więc uczyła się dzieleni, czytała o czarodziejskich przepisach drogowych i powietrznych, brała mnóstwo jazdy próbnych i naprawdę wychodziło jej całkiem nieźle... Aż do dnia egzaminu. Wtedy wszystko się popsuło, nagle okazało się, że Bell zupełnie nie potrafi jeździć. Tak samo było za kolejnym razem, i kolejnym... I powtórzyło się aż sześć razy. Bell już patrzeć nie mogła na te biedne galeony, który przepadały, ale wciąż podchodziła do egzaminu ze świeżym entuzjazmem. I tak oto...! Liczba siedem okazała się magicznie szczęśliwa - krukonka wreszcie wyszła z Ministerstwa Magii z kartą, dzięki której mogła latać skuterami ile tylko chciała.
Czyżby Tanner'owi wreszcie się poszczęściło? Za piątym razem? Tak, w jego przypadku nie do trzech, a właśnie do pięciu razu sztuka. Dlaczego wszystko było tak skomplikowane i dokument, o jakim marzył od zawsze stworzył tyle kłopotów do jego uzyskania? Tego nie wie nikt. Jednak Chapman wiedział, że nie może się poddać. Najwidoczniej egzaminator miał zły dzień albo jakiś inny, niewidzialny duszek przeszkodził za każdym razem Tanner'owi w zdobyciu upragnionego magicznego prawa jazdy. Mugolskiego oczywiście, z racji tego, że jego rodzina gardziła ludźmi nieczystej krwi, nie posiadał. Czasem żałował, że przez swoich rodziców jest tak źle nastawiony do mugoli, ponieważ uwielbiał jeździć i najchętniej zdobyłby wszystkie dokumenty do tego uprawniające na świecie. Tak więc gdy już udało mu się zdać egzamin, był z siebie szalenie dumny. Wydał na niego oczywiście małą fortunkę - na szczęście pieniądze w jego rodzinie nie stanowiły najmniejszego problemu. Jedno z marzeń Tanner'a spełniło się. Może dobrze byłoby to uczcić?
Co z tego, że Angelus już jako młody nastolatek podkradał ojcu jego magiczny motocykl i śmigał nim nocami, nawet jeśli nie posiadał jeszcze na niego żadnych dokumentów. Zawsze bardziej ciągnęło go do koni mechanicznych aniżeli do drewnianych mioteł. O tym się właśnie przekonał już na pierwszych zajęciach z miotlarstwa w pierwszej klasie. Miotła go nie polubiła a on jej także. Równie dobrze mógł ją przeznaczyć do zamiatania podłóg. Na egzamin przyszedł strasznie wyluzowany i to sprawiło, że pierwszy termin oblał z kretesem. Instruktor stwierdził, że jeździ dobrze, ale robi dużo głupich błędów, które są niedopuszczalne, jeśli on ma mu podpisać papierem i puścić go legalnie w przestworza. Widocznie skoro chłopak nauczył się jeździć z błędami to cieżko mu było tych błędów się pozbyć ot tak. Wrócił więc wkurzony do swojego mieszkania, gdzie całą noc pił i imprezował z ciężkimi alkoholami, stworzył też nawet świetny tekst do swojej nowej piosenki. O bezradności i popełnianych błędach. Za dwa dni przyszedł na kolejny egzamin, tym razem starając się nie popełniać żadnych błędów. Wiedział, że jeśli tylko dostanie już prawko to będzie mógł jeździć po swojemu. Na razie jednak musiał on zadowolić egzaminatora. Tym razem zdał egzamin bez problemów. Chłopak był jednak ambitny i nie chciał jeździć autem, ale śmigać motocyklem jak prawdziwy macho. Niczym jego ojciec, bowiem motocykl ojca od zawsze się chłopakowi podobał. Był drogi i bardzo wymuskany. Nie było magicznego środka, który by nie został użyty na tym cacku. Ten egzamin został zdany za pierwszym razem. Był taki dumny i szczęśliwy, że nie musiał wydawać wielu pieniędzy na prawo jazdy. Nie żeby miał ich mało, ale po prostu wiedział, że wydanie kasy na więcej podejść byłoby tylko marnowaniem pieniędzy nawet jeśli to prawko było takie fajne. Z podpisanym papierkiem opuścił Departament Magicznych Pojazdów.
Winter nie wiedziała dlaczego zdecydowała się na zdawanie magicznego prawa jazdy, ale na pewno jej się to kiedyś przyda, jak tatuś kupi jej super magiczny wóz. Było bum, no to i Teixeiry nie mogło braknąć w Ministerstwie - wszak umiejętności bycia fenomenalnym kierowcą zostały nabyte w trybie ekspresowym. Oczywiście sama nie mogła wyjść z podziwu, że wszystko poszło tak gładko, ale co się dziwić, skoro był córką jednego z najbogatszych ludzi na świecie, mało tego tym razem nikomu nie musiała dawać łapówki! I tak o to uwaga, prawo jazdy trzymała w ręku po kilku chwilach. Była bardzo, ale to bardzo z siebie dumna, zwłaszcza że jej egzaminator był równie mocno dumny co ona sama. Wiecie jak to jest... Jak się ma zdolności magiczne to można zawojować świat. I teraz uważajcie na drogach, piszę to całkiem poważnie!
Magiczne prawo jazdy - musisz je mieć, powtarzał sobie Jezus, kiedy przykładał się do nauki. Trudno było czasem poruszać się po bramach Hogwartu, gdy teleportacja była zabroniona. Ministerstwo Magii wyszło z pomocną dłonią dla studentków, którzy woleliby wydać dwadzieścia galeonów na alkohol niż na prawo jazdy i Joshua niezmiernie się ucieszył, że pierwsze podejście jest darmowe. Dało mu to ogromnego kopa podczas nauki. Wbrew pozorom okropnie stresował się egzaminem. Jeśli nie zda, to na pewno nie będzie chciało mi się oddać 1/4 pensji na jedno podejście. Długo nad tym siedział, czasem omijając pory posiłków. Po przejściu egzaminu nie czuł, że było to tak trudne. W zasadzie... był z siebie dumny. W końcu zdał prawo jazdy! Odbierając odpowiednie dokumenty, nie mógł się napatrzeć. Cóż, teraz musiał nabyć magiczny pojazd. Na pewno na niego zarobi! Miał niesamowitą motywację, aby podejść do kolejnych egzaminów. W sumie, dlaczego nie? 1 zt
Farai była zawziętą osóbką i generalnie chyba tylko to podkusiło ją do tego, aby zdawać na magiczne prawo jazdy. Sama doskonale wiedziała, że kierowca z niej raczej będzie marny, dlatego nie miała żadnego parcia na to, aby koniecznie zdać jak najszybciej i w ogóle. Po krótkim kursie, który minął jej szybciej, nim zdążyła się obejrzeć, przyszedł czas na egzamin. Na który ubrała się schludnie, acz wygodnie, a ponadto spięła włosy, aby jej w niczym nie przeszkadzały. Zadowolona i pewna siebie opuściła dormitorium, aby udać się do Hogsmeade, a potem wsiąść w błędnego rycerza, bowiem wtedy jeszcze nie potrafiła teleportacji. A przynajmniej nie na tyle, aby spokojnie się nią poruszać, bez obaw o rozdwojenie czy dekapitację, tudzież amputację innych istotnych kończyn przez magię. Wolała nie ryzykować? Zabawne stwierdzenie, zupełnie niepasujące do Osei, ale nawet ona miała swoje słabe punkty, o których jednak skrzętnie milczała, ot co. Przywitała się z jakimś bardzo zasadniczym jegomościem, a potem wsiadła za kółko, bez zbędnego stresu. Uznała, że pokaże, co umie, a potem najwyżej pójdzie na poprawkę. Jednakże egzaminator nie odzywał się w ogóle, oprócz dawania instrukcji, gdzie ma jechać. No to jechała więc! Co miała lepszego do roboty? W każdym razie po jakimś czasie ponownie wrócili pod departament, a ten dziwny, surowy mężczyzna oznajmił jej, iż zdała! Gryfonka pisnęła więc z zadowoleniem obcałowując policzki zszokowanego jegomościa, a potem odebrała stosowne papierki, aby móc wyrobić swoje pierwsze prawo jazdy. Fenomenalnie!
Sava nie miał szczęścia z egzaminami. Na ten przyszedł pewien siebie, bo w końcu wraz z ojcem ile razy jeździł? Miliony. Jednak w końcu wypadało zdobyć choć podstawowe prawo jazdy, a nie liczyć za każdym razem, iż nikt go nie przyłapie. Udawało się za każdym razem, ale pan Vukoja naciskał i naciskał, że w końcu skończą mu się łuty szczęścia. Więc noc przed poćwiczył trochę po okolicy i zasiadł przed kodeksem dotyczącym poruszania się pojazdami, aby ze świeżą wiedzą popisać się swoimi umiejętnościami. Wlał w siebie morze kawy i zdrzemnął się z cztery godziny z nosem w książce, ale to wszystko na niewiele się zdało. Znów odstawiony w szatę przybył do Ministerstwa. W przeciwieństwie do egzaminu na teleportację - całkowicie wyluzowany. Zasiadł za kierownicą i oblał. Za drugim razem także. Aby nie spłukać się doszczętnie na powtarzaniu, póki co postanowił dać sobie spokój. W końcu, w szkole nie będzie jeździł zbyt dużo, o ile w ogóle.
Może i nie miał w tej chwili fortuny na kupienie prywatnego pojazdu, ale klanowe fundusze starczyły na rodzinny pojazd, który mógł używać w trakcie wakacji. A chcąc podrywać foczki i być mobilnym, a o znalezieniu dobrej pracy nie mówiąc, trza mieć prawo jazdy. Tako też ubrał jeden z najlepszych garniturów, jasny, w stylu 20' ze Stanów, jak z filmów o prohibicji. Jasny, z czarną koszulą, czerwonym krawatem, eleganckim kapeluszem do kompletu i wygodnymi lakierkami. Oczywiście nie mogło zabraknąć również klasycznych rękawiczek kierowcy, jakby miał zaraz kogoś zabić i nie zostawić śladów. Wlazł za kółko raz i.. Zdał. W przeciwieństwie do teleportacji, tutaj wiedział, że rozchodzi się o refleks, percepcję, opanowanie, a w tym akuratnie był wyśmienity. Poprawił z klasą garnitur i bez emocji poszedł wypełnić formalności, jakby nic się nie wydarzyło. Choć wewnątrz czuł taką pewność siebie, że aż skusił się zapisać na drugi poziom... I zdał! Serducho mu niesamowicie urosło, choć po sobie dalej nie dawał nic poznać. W końcu żołnierz winien być chłodny! I próbować zabrnąć jak najdalej, skoro jest możliwość. Tako też, zapisał się na egzamin trzeciego poziomu i.. I gdy tylko wyszedł z Ministerstwa, pobiegł do domostwa wuja jak dziecko na wieść o prezentach. O tak! Dostanie coś z piwniczki wujka, będzie mógł znowu szpanować przed znajomymi.
Od zawsze wiedziała, że zrobi magiczne prawo jazdy. Widziała, jak samochód prowadzi jej ojciec, który nie miał kompletnego pojęcia o magii. Widziała ten dziwny sposób jego obsługi, jeżdżenia na jakieś stacje benzynowe... to wszystko było takie dziwne i do niczego niepotrzebne. Od matki nie miała przykładu, bowiem ta nigdy nie zdecydowała się na prowadzenie czarodziejskich pojazdów. Zdecydowanie wolała teleportację, świstokliki, sieć Fiuu czy Błędnego Rycerza. Levee nie rozumiała jej zapalczywości w tym kierunku, ale nigdy nie prosiła o wyjaśnienie. Wiedziała, że Katia ma swoje widzimisię, że jak sobie coś ubzdura to nie ma zmiłuj. W końcu to po niej odziedziczyła ośli upór, który pozwalał jej dążyć do perfekcji, której w ostatecznym rozrachunku nigdy nie osiągnęła. Lecz droga jest po prostu kręta, dlatego dała sobie na to czas. Nie mniej powoli traciła nadzieję, trzymając się jej kurczowo już tylko jedną ręką. Przygotowała się do egzaminu idealnie, tak sądziła. Spędziła dużo czasu nad książkami, ogólnie teorią. I była taka młodziutka. Miała raptem 17 lat, a już usilnie chciała być dorosła. Zaznaczyć to, podkreślić grubą linią tych wszystkich papierów, które mogła zdobyć, będąc już pełnoprawną czarownicą. Znała na pamięć wszystkie elementy wozu, nawet skład eliksiru, który napędzał cały układ. Doskonale wiedziała, jak co działa, co musi się poruszyć, aby wszystko działało. Jak to się mówi? Była wspaniałym teoretykiem. W praktyce niestety nikt jej nie dał poprowadzić nawet najprostszych maszyn, więc co miała zrobić? Przygotowała się najlepiej z tego, co mogła, choć prawdopodobnie ta wiedza była kompletnie bezużyteczna. Nie przejęła się tym zbytnio. Wiecie, jak to jest zaraz po osiągnięciu pełnoletności. Chce się wszystko, bo ma się wrażenie, że można wszystko. Wbrew pozorom Delinger nie różniła się tak bardzo od swych rówieśniczek. Kiedy przybyła na miejsce, elegancko ubrana, w spiętych włosach, starała się udawać, że wcale się nie denerwuje. Egzaminator chyba jednak to zauważył, bo uśmiechnął się do niej pokrzepiająco, a potem już mogli ruszyć. Droga zdawała się nie mieć końca, choć przecież magicznym pojazdem mknie się szalenie! No, dobra, może tym z pierwszego poziomu niekoniecznie. Nie mniej kiedy to wszystko się wreszcie skończyło, krukonka odetchnęła z ulgą, czekając na werdytk. Będzie, co ma być. I... udało się, za pierwszym razem! Może jak trochę zarobi, to uda jej się zdać na drugi poziom? Byłoby dobrze. Najlepiej jeszcze na trzeci. Nieważne, że był zupełnie niepotrzebny. Najważniejsze, aby osiągnąć wszystko. Teraz zaś odebrała swoje papiery, pożegnała się z mężczyzną, a potem... potem było już tylko zadowolenie.
Dobra, więc. To był ten dzień. Dzień, kiedy za siódmym podejściem, miało mu się w końcu udać. W końcu miał zdobyć niemożliwe. Swój własny Mount Everest, nazywany przez tubylców prawem jazdy. Wcześniej zawsze wszystko szło dobrze, ale potem, na końcu coś spierdolił. A to za mocno wcisnął hamulec. A to w ogóle zapomniał go wcisnąć i narażał się na koszty i odszkodowanie z powodu złamania nosa przez poduszki powietrzne, instruktorowi. A to jeszcze szukał swojego pojazdu kiedy tamten stał przed nim, albo zapomniał, że pojazdy do egzaminów raczej nie są jego no i słabo z tym, żeby w nich palić. Albo w ogóle zapominał o egzaminie.. No, róznie to bywało. Ale dziś. Dziś miał być ten dzień, który wszystko miał zmienić. Tak. Wiedział to.. Czuł wręcz. Z dumą przyszedł do Ministerstwa o wskazanej porze. Ze stoickim spokojem podszedł do egzaminu. Część teoretyczną wypełnił bez większych problemów. Tak sądził, przynajmniej. Nie, no nie sądzil. To było pewne. Dziś był jego dzień. Najlepszy z najlepszych na zdawanie prawka. W końcu wszystko na to wskazywało. Ułożenie planet, horoskopy, nie horoskopy, nawet tarot. Zdecydowanie, lepszego terminu wynaleźć nie mógł. Nawet egzaminator był nad wyraz miły i w ogóle przyjacielski. Nawet sobie porozmawiali chwilę, przed egzaminem poszli na papierosa. NO KURWA. NAWET GDYBY MU NIE POSZŁO, TO PRZEPUŚCIŁBY GO ZA SAMO USPOSOBIENIE! No i o tym właśnie myślał, dodatkowo pamiętając jak dobrze mu poszedł test, podczas oczekiwania. Oczekiwania na wyniki. W końcu ten przyjemny i przyjacielski i w ogóle miły Pan Egzaminator wyszedł do niego z niezbyt tęgą miną. Piątek dowiedział się, że w zasadzie wszystko było dobrze. I że ruch drogowy mugoli jest nieco inny od ruchu drogowego Czarodziejów. Ach no tak. Piątek przez chwilę nie bardzo mógł zajarzyć o co chodzi. W końcu sobie przypomniał. Przecież, dywagował na ten temat z ojcem i polecił mu świetną książkę. Miała rozwiązać wszystkie problemy. I rzeczywiście, rozwiązała. Może zgłosi się do mugolskiego urzędu o wydanie prawa jazdy?
4.
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Wow, kto by pomyślał, że Sharker takim ekspertem jest? Egzamin na prawo jazdy uprawniające do poruszania się najprostszymi pojazdami zdał bez najmniejszych kłopotów, ale niestety jeśli chodzi o wyższy stopień wtajemniczenia to można powiedzieć, że zawsze coś mu w tym przeszkadzało. Niemniej jednak nie było tragedii, bo miał jedynie cztery podejścia. Swoją drogą to tak jak ja na normalnym egzaminie, ale już… uznajmy, że to był przypadek, a nie złośliwość losu! W każdym razie po tych trzech porażkach, Rasheed był tak wkurwiony, że nic nie mogło go odwieść od tego, aby tym razem wreszcie zdał i śmigał sobie na czymś pięknym i błyszczącym, dla przykładu możemy wziąć najnowszy motocykl Bravo, na którego ostrzył sobie ząbki już od jakiegoś czasu. Pozytywnie nastawiony i zmotywowany, postanowił dać z siebie wszystko i zdał, ale niespodzianka.
Jak wszyscy, to i Echo! Postanowiła zaryzykować i poddać swoje umiejętności próbie, choć nie planowała w najbliższym czasie zakupu żadnego pojazdu. Powód prosty i logiczny, były niebotycznie drogie! Nic jednak nie stało na przeszkodzie, aby podszkolić się w kierowaniu. Mugolskie prawo jazdy nie interesowało jej w najmniejszym stopniu, ale to było MAGICZNE PRAWO JAZDY, a Lyons musiała ogarniać wszystko co magiczne. Bo, wyobraźcie sobie, można było zniknąć samochód. Tak żeby inni nie widzieli. Wystarczający powód. Pierwsze podejście do egzaminu, choć ćwiczyła bardzo długo przez nim, nie było zbyt udane. Dopiero za drugim razem udało jej się zdać, bo przyłożyła się bardziej, starając się nie skupiać myśli na tym, że będzie mogła kierować MAGICZNYM pojazdem. Zdobycie karty First było już tylko formalnością, bo z egzaminem na drugi poziom poradziła sobie śpiewająco! Nawet zaczęła myśleć, że może rzeczywiście kiedyś, kiedy będzie już super sławną artystką, kupi sobie jakiś śliczny samochód? MAGICZNY.
Osiem. Ósme podejście będzie jego szczęśliwym. Musiało być. Poprawił swoje błędy z ostatniego razu, opierdolił ojca za błędne dane i w ogóle. Ech.. Masakra. No, ale jakich dokumentów można było się doszukiwać w domu mugoloznawcy? Ech.. Życie jest trudne. No, ale nie dzisiaj. Nie dzisiaj, kiedy to za ósmym z kolei podejściem miało mu się to udać. Oto dziś dzień krwi i chwały. No, może bez krwi, ale na pewno chwały! Z resztą, nieważne. Piątek zjawił się o umówionej godzinie w Departamencie Magicznego Transportu. Zatem miał tego samego egzaminatora co ostatnio, tak? Cudnie, cudnie. Bardzo cudnie. Teraz to już w ogóle nie mógł zawalić. Z resztą, zaraz miał się o tym przekonać, bowiem zaczął egzamin. Gdy skończył już, egzaminator pogratulował mu zdanego egzaminu i spytał, czy nie ma ochotę na kolejny poziom? W sumie, nic go nie powstrzymywało, bo przecież od początku chciał zdobyć Firsta. Kwadrans akademicki i podchodzimy do drugiej części. W międzyczasie papieros. Chyba zbyt się rozluźnił w międzyczasie, bo popełnił kilka błędów. W prawdzie, od razu się poprawił, niemniej jednak.. Cóż, mówi się trudno. Przynajmniej ma uprawnienia do prowadzenia pojazdów. To było najważniejsze.
Wzbraniał się Willis przed pójściem na egzamin. Naprawdę. Jeździć potrafił, więc żaden papier nie był mu do szczęścia potrzebny. Tak uważał i przez długi czas na samą wzmiankę o tym robiło mu się niedobrze. W niewybrednych słowach odpowiadał, że nie musi tam iść. Bo i po co jakiś egzaminator ma mu powiedzieć coś co sam doskonale wie. Jeździć umiał i nie musiał nikomu tego udowadniać. I jak to bywa na gadaniu się skończyło. Zjawił się Willis w Ministerstwie Magii. Na egzamin przyszedł z miną mówiącą wszystko. Nie krył się z tym, że nie odpowiadało mu to w żadnym stopniu. Oceniająco spojrzał na egzaminatora jakby to on był na jego miejscu. Wsiadł do auta z przekonaniem, że będzie zajebiście. I było. Zdał za pierwszym razem. I gdyby nie egzaminator, który delikatnie mówiąc go wkurwiał od razu zdawałby kolejny poziom. Denerwować się niepotrzebnie nie chciał i jak tylko dostał papier o który wszyscy mu suszyli głowę opuścił MM. Może kiedyś tu jeszcze wróci, ale to dopiero wtedy kiedy będzie miał pewność, że kto inny będzie przeprowadzał egzamin.
1 - beginner /zt.
Podkusiło go zjawić się znowu w Ministerstwie Magii. Mogło się wydawać, że niezdecydowany był jak baba jakaś albo i gorzej. Wyjebane miał na to, co myśleć o tym mogli inni. Uznał, że skoro pierwszy egzamin tak dobrze mu poszedł to i kolejny będzie tylko formalnością. Nie lubił tej całej papierologii. Formalności go nudziły albo wzbudzały odruch wymiotny. Najczęściej jedno i drugie. Ojciec głowę mu suszył, że jak z warsztatu nocą pożycza maszyny to chociaż żeby miał na nie prawko. Dlatego dla świętego spokoju się tutaj zjawił. Tym razem trafił na egzaminatorkę, która nie dość, że wyglądała obłędnie, młoda była to jeszcze nie zainteresowana była tym co wyczyniał z autem. Dla niego tym lepiej. Nie musiał jej nawet bardzo bajerować, żeby zdać ten egzamin i ukryć swoje wpadki. Które niestety mu się zdarzyły, ale zwalił wszystko na nią. W końcu maślane oczy robiła do niego zanim jeszcze do auta wsiadł. Po wszystkim zaprosił ją na drinka. Jak to ich wyjście do baru się skończyło… No zdradzać szczegółów nie będę, ale dobrze się razem bawili. A Willis kolejny papier do swojej kolekcji mógł dołożyć.
6 - first /zt.
Ostatnio zmieniony przez Willis Lowell dnia Czw 12 Cze 2014 - 11:05, w całości zmieniany 1 raz
Nie za bardzo miała kasę to raz. Dwa to wstyd... Ale by był wstyd, gdyby nie zdała za pierwszym razem. W końcu to ona! Od dziecka interesuje się pojazdami. No dobra, mugolskimi. Ale mimo wszystko to musiał być jej dzień. Po prostu musiał. Czuła się w pełni przygotowana. Mugolskie zdała za pierwszym razem i jeszcze zaproponowano jej pracę jako mechanik. Teraz nie zrobi sobie obciachu. I dlatego też podeszła do egzaminu spięta, ale mega zestresowana. Walka na śmierć i życie z samą sobą i z magicznym pojazdem rozpoczęła się. Trafiła jej się egzaminatorka! Cudownie. Druga kobieta w samochodzie to dobry znak. Niby się nie lubiła z babami, ale ta jakoś musiała zdać prawda? Więc pewnie usłuży damską solidarnością czy coś. No nie?! Na szczęście nie trzeba było. Wynik pozytywny. Zero problemu. Jednak to jest jej szczęśliwy dzień i jednak nie zmarnowała długiego czasu przygotowań. No cóż... Teraz wystarczy uzbierać pieniążki na własny pojazd.