Wraz z nowymi postanowieniami ministerstwa powstał departament, którego zadaniem jest regulowanie prawne spraw motoryzacyjnych czarodziei, karanie osób nieprzestrzegających zasad prowadzenia pojazdem, ale także wydawanie odpowiednich dokumentów do prowadzenia magicznych pojazdów.
Kurs - uprawnienia do prowadzenia magicznych pojazdów
Rodzaje licencji:
POZIOM I - Jest to prawo jazdy wydawane na pierwszym egzaminie. Upoważnia do prowadzenia nieskomplikowanych motoryzacyjnie pojazdów: motocyklu i skuterów.
POZIOM II- Prawo jazdy, które pozwala na prowadzenie wszystkich aut maksymalnie sześcioosobowych. Korzystając z motoryzacji na potrzeby własne ono całkowicie wystarcza. Posiadanie prawa jazdy na poziomie II nie upoważnia cię do prowadzenia pojazdów z poziomu I.
POZIOM III - Prawo jazdy obejmujące wcześniejsze z dodatkiem do prowadzenia większych pojazdów np. towarowych lub publicznych. Chcąc pracować w Błędnym Rycerzu lub przewozić drogie towary do sklepów na pewno trzeba będzie je posiadać.
Na każdym poziomie, wraz z egzaminatorem na siedzeniu pasażera, należy przejechać kawałek slalomu, pokonać kilka przeszkód, wzbić się w powietrze i pokonać kawałek trasy nad ziemią, mijając przy tym inne latające pojazdy.
POZIOM PIERWSZY:
WYMAGANIA:
• Ukończone min. 17 lat • Pierwsze podejście do egzaminu: darmowe; • Każda poprawa: 10 galeonów (zapłać); • Każdy post na 2 tys. znaków ze spacjami opisujący naukę jazdy upoważnia do przerzutu 1 dowolnej kości; • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Pierwszy rzut określa nastrój egzaminatora. W zależności od wyniku, będziesz mógł popełnić więcej, mniej, lub tyle samo błędów ile dopuszcza się standardowo.
Nastrój:
1,2: Wygląda na to, że twój egzaminator ma bardzo dobry humor. Może nawet wpadłeś mu w oko? Na pewno patrzy na twoją jazdę przychylniej. Nawet przy dwóch popełnionych błędach - zdajesz egzamin. Nie dotyczy to błędu kryjącego się pod literką J. 3,4: Trafiłeś na prawdziwego profesjonalistę. Trudno odgadnąć jaki ma nastrój i wygląda na to, że nie wpłynie on na przebieg egzaminu. 5,6 Ktoś tu wstał lewą nogą. Od wejścia do samochodu wyczuwasz napiętą atmosferę. Lepiej skup się na drodze, bo nikt tutaj nie pójdzie ci na rękę. Wręcz przeciwnie. Oblewasz nawet przy jednym popełnionym błędzie.
Następnie rzuć zwykłą kostką, żeby określić ilość błędów, które popełniłeś. Możesz popełnić maksymalnie 1 błąd, żeby egzaminator zaliczył ci ten poziom (chyba, że poprzednia kostka mówi inaczej). Jeśli popełnisz więcej błędów, możesz spróbować po raz kolejny. Pamiętaj o opłaceniu wszystkich popraw.
Ilość błędów:
1: 0 błędów 2, 3: 1 błąd 4: 2 błędy 5, 6: 3 błędy
Rzuć taką ilością liter, jaka odpowiada ilości popełnionych przez ciebie błędów, żeby dowiedzieć się, co poszło nie tak. W przypadku wyrzucenia dwóch takich samych literek - jedną z nich możesz przerzucić.
Rodzaj błędu:
A: Zapomniałeś o włączeniu niewidzialności po wzbiciu się w powietrze. Pamiętaj, że poza strefą egzaminacyjną ten błąd mógłby sprowadzić na ciebie spore kłopoty! B: Niestety, zupełnie nie mogłeś wyrobić się na zakrętach. W czasie slalomu potrąciłeś kilka pachołków. C: Nie włączyłeś świateł. Zwykły drobiazg, ale nawet to mogło doprowadzić do tragedii. D: Nie udało ci się delikatnie wylądować. Z impetem uderzyłeś w ziemię. E: Utrzymanie równowagi nie było proste. Ciągle przechylałeś się, albo za bardzo na prawo, albo za bardzo na lewo. Nie jest to duży błąd, ale nie wpływa dobrze na komfort jazdy. F: Nie byłeś w stanie wzbić się w powietrze. Kiedy już koła uniosły się w górę, ty znowu ściągnąłeś pojazd na ziemię. Trudno powiedzieć czemu tak się stało, ale udało ci się to przerwać dopiero po kilku próbach, które zirytowały twojego egzaminatora. G: Nie ustawiłeś poprawnie lusterek. H: Nie założyłeś kasku. Egzaminator musiał cię upomnieć! I: Wjechałeś w zbitkę kilku chmur i przez dłuższy czas nie mogłeś się z niej wydostać. Kilka okrążeń wokół własnej osi chyba doprowadziło do mdłości i ciebie i twojego egzaminatora. J: Jest fatalnie. Zderzyłeś się z innym pojazdem, który na szczęście wzbił się w powietrze tylko po to, żeby sprawdzić twoje umiejętności. Nikomu nic się nie stało, ale oblewasz egzamin nawet jeśli to był twój jedyny błąd.
POZIOM DRUGI:
WYMAGANIA:
• Ukończenie podstawowej edukacji • Pierwsze podejście do egzaminu: darmowe • Każda poprawa: 10 galeonów (zapłać) • Każdy post na 2 tys. znaków ze spacjami opisujący naukę jazdy upoważnia do przerzutu 1 dowolnej kości; • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Pierwszy rzut określa nastrój egzaminatora. W zależności od wyniku, będziesz mógł popełnić więcej, mniej, lub tyle samo błędów ile dopuszcza się standardowo.
Nastrój:
1,2: Wygląda na to, że twój egzaminator ma bardzo dobry humor. Może nawet wpadłeś mu w oko? Na pewno patrzy na twoją jazdę przychylniej. Nawet przy dwóch popełnionych błędach - zdajesz egzamin. Nie dotyczy to błędu kryjącego się pod literką J. 3,4: Trafiłeś na prawdziwego profesjonalistę. Trudno odgadnąć jaki ma nastrój i wygląda na to, że nie wpłynie on na przebieg egzaminu. 5,6 Ktoś tu wstał lewą nogą. Od wejścia do samochodu wyczuwasz napiętą atmosferę. Lepiej skup się na drodze, bo nikt tutaj nie pójdzie ci na rękę. Wręcz przeciwnie. Oblewasz nawet przy jednym popełnionym błędzie.
Następnie rzuć zwykłą kostką, żeby określić ilość błędów, które popełniłeś. Możesz popełnić maksymalnie 1 błąd, żeby egzaminator zaliczył ci ten poziom (chyba, że poprzednia kostka mówi inaczej). Jeśli popełnisz więcej błędów, możesz spróbować po raz kolejny. Pamiętaj o opłaceniu wszystkich popraw.
Ilość błędów:
1: 0 błędów 2, 3: 1 błąd 4: 2 błędy 5, 6: 3 błędy
Rzuć taką ilością liter, jaka odpowiada ilości popełnionych przez ciebie błędów, żeby dowiedzieć się, co poszło nie tak. W przypadku wyrzucenia dwóch takich samych literek - jedną z nich możesz przerzucić.
Rodzaj błędu:
A: Dopiero po krótkiej przejażdżce egzaminator uświadamia cię, że zapomniałeś włączyć przycisku zapewniającego niewidzialność. Dobrze, że zdarzyło ci się to tutaj, poza strefą egzaminacyjną latający samochód mógłby wzbudzić spore kontrowersje. B: Slalom między innymi samochodami nie poszedł ci najlepiej. Urwałeś lusterko jednego z nich. C: Może, gdyby egzamin nie odbywał się w środku dnia, łatwiej byłoby ci pamiętać o światłach. Niestety, tym razem nie włączyłeś ich bez przypomnienia. D: To nie było twoje najlepsze lądowanie. Zahaczyłeś kołem o krawężnik i zrobiłeś to niezbyt delikatnie. E: Miałeś spory problem z parkowaniem. Nie udało ci się zmieścić w wyznaczonym miejscu. F: Udało ci się wzbić w powietrze, ale już po chwili przód samochodu skierował się w dół. Wszystko wydawało się poprawne, ale wróciłeś na ziemię bez wyraźnego polecenia egzaminatora. G: Wszystko ustawiłeś nie tak. Krzesło, lusterka, kierownicę. Wyjątkowo niewygodnie było ci kierować, co dostrzegł twój egzaminator. H: Pasy odpięły ci się przypadkiem w czasie jazdy. Mimo wszystko, egzaminator jest przekonany, że nie miałeś ich od samego początku. I: Chmury to nienajlepsze drogowskazy. Przez jedną z nich przypadkiem wyjechałeś poza strefę egzaminacyjną. J: Kiedy wróciłeś na ziemię, nie udało ci się zahamować. Kierownica odmówiła posłuszeństwa, po chwili uderzyliście z impetem w mur. Oblewasz egzamin nawet jeśli to był twój jedyny błąd.
POZIOM TRZECI:
WYMAGANIA:
• Ukończone min. 18 lat • Zaliczony poziom II • Pierwsze podejście do egzaminu: darmowe • Każda poprawa: 10 galeonów (zapłać) • Każdy post na 2 tys. znaków ze spacjami opisujący naukę jazdy upoważnia do przerzutu 1 dowolnej kości; • Po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Pierwszy rzut określa nastrój egzaminatora. W zależności od wyniku, będziesz mógł popełnić więcej, mniej, lub tyle samo błędów ile dopuszcza się standardowo.
Nastrój:
1,2: Wygląda na to, że twój egzaminator ma bardzo dobry humor. Może nawet wpadłeś mu w oko? Na pewno patrzy na twoją jazdę przychylniej. Nawet przy dwóch popełnionych błędach - zdajesz egzamin. Nie dotyczy to błędu kryjącego się pod literką J. 3,4: Trafiłeś na prawdziwego profesjonalistę. Trudno odgadnąć jaki ma nastrój i wygląda na to, że nie wpłynie on na przebieg egzaminu. 5,6 Ktoś tu wstał lewą nogą. Od wejścia do samochodu wyczuwasz napiętą atmosferę. Lepiej skup się na drodze, bo nikt tutaj nie pójdzie ci na rękę. Wręcz przeciwnie. Oblewasz nawet przy jednym popełnionym błędzie.
Następnie rzuć zwykłą kostką, żeby określić ilość błędów, które popełniłeś. Możesz popełnić maksymalnie 1 błąd, żeby egzaminator zaliczył ci ten poziom (chyba, że poprzednia kostka mówi inaczej). Jeśli popełnisz więcej błędów, możesz spróbować po raz kolejny. Pamiętaj o opłaceniu wszystkich popraw.
Ilość błędów:
1: 0 błędów 2, 3: 1 błąd 4: 2 błędy 5, 6: 3 błędy
Rzuć taką ilością liter, jaka odpowiada ilości popełnionych przez ciebie błędów, żeby dowiedzieć się, co poszło nie tak. W przypadku wyrzucenia dwóch takich samych literek - jedną z nich możesz przerzucić.
Rodzaj błędu:
A: To, że twój pojazd nie wznosi się w powietrze nie oznacza, że nie musisz być dyskretny. Przycisk niewidzialności jest tu nie bez przyczyny, żaden mugol nie przegapiłby zwężania się pojazdu. Pamiętaj o tym na przyszłość. B: Niestety, nie zmieściłeś się na zakręcie. Czyżbyś zapomniał, że między zwykłym samochodem a tak ogromnym pojazdem była spora różnica? Musisz nad tym popracować. C: Jedziesz bardzo wolno. Nie jesteś w stanie rozwinąć odpowiedniej prędkości, trudno się dziwić, kiedy musisz poruszać się tak dużym pojazdem, ale egzaminator nie jest tym zachwycony. D: Całkowicie straciłeś kontrolę nad rozmiarem pojazdu. Po zwężeniu chciałeś przywrócić go do normalności, ale za to poszerzył się zbyt mocno. A później obniżył. A potem wyciągnął w górę. Od tych wszystkich zawirowań i tobie i twojemu egzaminatorowi zrobiło się niedobrze. E: Parkowanie okazało się ogromnym wyzwaniem. Trudno się dziwić, prostokąt w którym miałeś się zmieścić był naprawdę niewielki. Musiałeś powtórzyć manewr jeszcze raz. F: Jechałeś bardzo niestabilnie. Strasznie rzucało wszystkim na tyle pojazdu, na co twój egzaminator zwrócił uwagę. G: Nie byłeś w stanie pociągnąć za dźwignie, a bez tego, nie mogłeś ruszyć. W końcu pociągnąłeś tak mocno, że dźwignia się urwała. Jeśli mieścisz się w granicy dopuszczalnych błędów, musisz zmienić pojazd, żeby kontynuować. H: Nie zapiąłeś pasów. Egzaminator musiał cię upomnieć! I: Twoim zadaniem było zmniejszenie się tak, żeby zmieścić się miedzy dwoma pachołkami. Niestety, nie zrobiłeś tego na czas i potrąciłeś oba. J: Jechałeś pewnie i szybko, tak szybko, że zanim zdążyłeś zauważyć most, było już za późno. Pojazd powinien się obniżyć, ale ty nie zdążyłeś zareagować i dosłownie urwało wam dach nad głową. Oblewasz egzamin nawet jeśli to był twój jedyny błąd.
Kurs - Instruktor nauki jazdy
Ten kurs pozwoli Ci opanować wszelkie potrzebne informacje do tego, aby móc nauczać innych, chętnych do nauki czarodziejów, jak powinno poruszać się w powietrzu, aby nie wzbudzać zainteresowania mugoli. Jeśli otrzymałeś licencję. zgłoś się po nią w tym temacie.
Wymagania: poziom I, II • ukończona podstawowa szkoła magiczna • prawo jazdy na poziomie co najmniej II • opłata za kurs: 80g (zapłać) • poprawa: 5g Ukończenie kursu: • nagroda: +4pkt do dowolnej umiejętności (wszystkie do jednej) • po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
Wymagania: poziom III • ukończona podstawowa szkoła magiczna • prawo jazdy na poziomie III • ukończony kurs instruktora jazdy na poziomie I, II • opłata za kurs: 80g (zapłać) • poprawa: 5g Ukończenie kursu: • nagroda: +4pkt do dowolnej umiejętności (wszystkie do jednej) • po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
UWAGA! Jeśli robisz dowolne dwa poziomy jednocześnie, nie płacisz oddzielnie - obowiązuje wtedy cena 140g. Jeśli robisz trzy poziomy jednocześnie, nie płacisz oddzielnie - obowiązuje wtedy cena 200g.
CZĘŚĆ PIERWSZA: Po zapisaniu się na kurs miła pani w kasie wręczyła Ci stos ksiąg, które poleciła Ci przejrzeć. Masz teraz trzy dni, na nauczenie się teorii, nim przyjdzie Ci się zmierzyć z pisemnym testem. Rzucasz trzema kostkami. Jeśli dwie na trzy kostki będą pozytywne, udaje Ci się pomyślnie zdać test i przejść do II etapu. Jeśli jednak nie, musisz poprawić pierwszy etap kursu.
Kości:
1 - Tego dnia postanowiłeś zapoznać się z metodami ukrycia pojazdu przed spojrzeniami mugoli. Przycisk ukrycia, proszek natychmiastowego zniknięcia oraz zaklęcie niewidzialności wykułeś na blachę i nawet jeśli przyjdzie Ci odpowiadać na pytanie związane z eliksirem niewidzialności, to jesteś pewien, że dasz sobie radę. Ten rozdział masz opanowany. 2 - Zachowanie w sytuacjach stresowych. Z początku myślałeś, że ten rozdział będzie trudny i zupełnie niezrozumiały, jednak dość szybko okazało się, że rozpoznanie i zapamiętanie co najmniej sześciu sposobów awaryjnego lądowania to bułka z masłem. Ten rozdział masz opanowany. 3 - Nie potrafiłeś się nadziwić, ilu szczegółów powinien pilnować instruktor magicznego prawa jazdy. Ustawienie lusterek, zapięcie pasów, wypełnienie karty egzaminu. W pewnym momencie zacząłeś nawet gubić się w tych wszystkich terminach. Na całe szczęście, ostatecznie ci się udało! Ten rozdział masz opanowany. 4- Zapoznawałeś się ze sposobami utrzymania odpowiedniej pozycji pojazdu w powietrzu. Ogarnięcie odpowiedniego kąta na zniżanie pozycji oraz na wznoszenie się, nigdy jeszcze nie wydawało się być takie proste. Nie miałeś problemów z opanowaniem materiału z tego rozdziału. 5 - Nigdy byś nie pomyślał, że wypełnienie kart egzaminowania i jazd może być takie trudne. Słowo byś dał, że niepotrzebnych rubryczek jest więcej niż potrzebnych, a gdy wpatrzyłeś się w sposób ich wypełniania, to aż Cię zatkało. Chyba nad tym rozdziałem powinieneś jeszcze popracować. 6 - Kto to widział, żeby było tyle sposobów na kierowanie kursantem... Trzeba pamiętać o formie grzecznościowej i suchym przekazie - mówił podręcznik, ale Ty całkowicie się z nim nie zgadzałeś. Wtedy też spostrzegłeś, że takie formy stosuje się dopiero na egzaminie i zacząłeś na nowo wertować książkę. Chyba nad tym rozdziałem powinieneś jeszcze popracować.
CZĘŚĆ DRUGA Zasiadasz za fotelem pasażera. Twoim zadaniem będzie zapobieganie groźnym sytuacjom na drodze. Fotel obok Ciebie zajmuje wyuczony w swym zawodzie, profesjonalny instruktor, który będzie sprawdzał Twoją skuteczność. Rzucasz trzema kostkami. Jeśli dwie na trzy kostki będą pozytywne, udaje Ci się pomyślnie zaliczyć egzamin praktyczny i otrzymujesz licencję, jeśli jednak nie, będziesz musiał podejść do tego etapu ponownie.
Kości:
1 - Skręć w prawo! Nie, nie, skręć w lewo! W prawo! W lewo! Tak zamotałeś instruktorem, że niemalże wylądowaliście na drzewie. Mężczyzna patrzył na Ciebie surowo. Chyba powinieneś jeszcze popracować nad swoimi reakcjami podczas jazdy. 2 - Po przygotowaniach instruktora do jazdy i po sprawdzeniu wykonanych przez niego czynności, nakazałeś mu ruszyć, jednakże ten nie wypełnił polecenia. Okazało się, że nie sprawdziłeś, czy są włączone światła. Dałeś się mu podpuścić. Chyba jeszcze musisz się douczyć... Na szczęście widać u ciebie spory potencjał. Dostajesz zniżkę i poprawa kursu kosztuje dla ciebie tylko 5g! 3 - Nigdy jeszcze nie szło Ci tak dobrze. Zwracałeś uwagę na nawet najmniejsze niedociągnięcia, dzięki czemu wyszedłeś z zajęć z pochwałą za wyjątkowo rzetelne podejście do tematu. 4 - Nie poszło Ci specjalnie dobrze. Tak poprowadziłeś kierowcę, że ostatecznie wylądowaliście w punkcie wyjścia, mimo tego, że mieliście dostać się na drugi koniec miasta. Może następnym razem zwróć większą uwagę na drogę? 5 - Było bardzo dobrze. Nie dość, że byłeś uważnym obserwatorem i reagowałeś w odpowiednich momentach, to dodatkowo proponowałeś wykorzystanie kilku prostych sztuczek, które ułatwiają manewry na drodze. Kierowca był zachwycony tym, w jaki sposób poprowadziłeś jazdy. 6 - Podczas sprawdzania płynów pod maską zaskoczyłeś swoją wiedzą. Twoje słowa były proste i klarowne, dzięki czemu wszystko zostało wykonane szybko, sprawnie i przede wszystkim poprawnie. Instruktor aż uśmiechnął się z zadowoleniem.
Kurs - kierowca Blednego Rycerza
Błędny rycerz to jeden z tych pojazdów wymagających opanowania kierowcy, a także radzenia sobie w stresujących sytuacjach. Celem kursu będzie ocena czy kursant ma predyspozycje do prowadzenia pojazdów magicznych oraz przygotowanie go do prowadzenia magicznego autobusu. Podstawowym wymogiem podjęcia się kursu jest właśnie odporność na stres, zorganizowanie czasowe, komunikatywność oraz posiadanie najwyższego poziomu prawa jazda.
WYMAGANIA:
• prawo jazdy - poziom I, II, III • jeśli każdy etap kursu zdasz za pierwszym razem, koszt wynosi: 50 galeonów • koszt kursu: 80g (zapłać) • jeśli każdy etap kursu zdasz za pierwszym razem, koszt wynosi: 50 galeonów • poprawa każdej jednej części: 5g • ukończenie kursu: +4pkt do dowolnej umiejętności (wszystkie do jednej) • po ukończeniu kursu po certyfikat zgłoś się w tym temacie.
CZĘŚĆ PIERWSZA - test kwalifikacyjny: Mężczyzna o wzroście prawie dwóch metrów, uśmiechając się nieprzyjemnie oznajmił test kwalifikacyjny. Dostałeś arkusz z pytaniami, na którego wypełnienie masz 20 minut. Rzuć kością aby poznać wynik testu, dopóki go nie ukończysz, nie możesz przejść do dalszej części kursu.
Kości do testu:
1-2 – Kartka, która leży przed Tobą ma zapisane kilkanaście pytań. Między innymi znajdziesz tam pytanie, co zrobisz gdy spotkasz babcię na dwunastej, ewentualnie co zrobisz gdy spóźnisz się o dwadzieścia trzy sekundy i w jaki sposób się usprawiedliwisz. Gdy odpowiadasz na ostatnie pytanie, prawy górny róg zaczyna migać na zielono. Oznacza to. że zdałeś test. 3 – Zasiadasz przy biurku i czytasz pytania. Masz wrażenie, że wszystko wiesz, ale chyba nie do końca. Mimo długich rozważań nie masz pomysłu co zrobić, gdy na wprost Ciebie jadą dwa angielskie autobusy, a Ty nie masz gdzie odbić. Próbujesz coś wymyślić, ale niestety, przy kolejnych pytaniach także nie jest prosto. Po upływie dwudziestu minut, lewy róg Twojej kartki świeci na czerwono, co znaczy, ze oblałeś test. Spróbuj jeszcze raz. 4-5 – Egzaminator zauważa, że ze zbyt dużą pewnością siebie i rozmachem udzielasz odpowiedzi na pytania. Wyzłośliwiając się, radzi podejść Ci do testu ze stoickim spokojem. Wbrew temu czy zastosowałeś się do jego rady czy nie, prawy róg kartki zaświecił Ci się na zielono. Zdałeś test. 6 – Czy to specjalnie czy przez przypadek, zaglądasz przez ramię jednego z obecnych kursantów. Prowadzący test mężczyzna potraktował to (słusznie czy nie) za ściąganie, a Ty oblewasz egzamin.
CZĘŚĆ DRUGA - plac manewrowy Wiedza teoretyczna, którą musieliście przyswoić pozwoli wam teraz ocenić jak radzicie sobie z pojazdem, z sytuacjami które mogą spotkać Was na drodze. W tym celu zasiadacie za kółko Błędnego Rycerza, manewrując nim na placu manewrowym. Rzucasz dwiema kośćmi.
Pierwsza Kostka:
1 – Stajesz na wprost wielkiego magicznego autobusu i nie masz pojęcia co robić. Pomyliły Ci się światła przeciwmgielne ze światłami stopu. Nie jest za dobrze. Może to później doprowadzić do kolizji na drodze. 2 – Szkoleniowiec tłumaczy Ci wszystko bardzo szybko, z czego nic nie rozumiesz. Siedzisz za kierownicą, przed Tobą panel przeróżnych przycisków, a ty odróżniasz jedynie pedał gazu od sprzęgła. Nie jest tak źle, ale gdy pada hasło użyj dźwigni, nie wiesz co masz robić. Szkoleniowcowi nie chodziło o nic innego jak o użycie dźwigni zwężającej pojazd, dzięki czemu ten może prześlizgnąć się między dwoma mugolskimi autobusami. Lepiej się doucz. 3 – Guzik niewidzialności? No być może w magicznym samochodzie wiesz gdzie się znajduje, ale tutaj? Już niekoniecznie. Szkoleniowiec patrzy na Ciebie pobłażliwie, ze stoickim spokojem tłumacząc ci, że dopalacz niewidzialności w Błędnym Rycerzu to przede wszystkim rozwinięcie prędkości, dzięki której mugole nie są w stanie ujrzeć magicznego pojazdu. Potrzebujesz uzupełnić brak wiedzy. 4 – Wykonujesz manewr zawracania, zaraz potem parkowanie. Niby wszystko idealnie, ale nie do końca. Mężczyzna, który Cię przygotowuje każe Ci powtórzyć jeszcze raz obydwa manewry, a gdy przychodzi kolej parkowania, zupełnym przypadkiem uderzasz o kołek, który znajduje się przed Tobą. Źle wycelowanie w odległości sprawiają, że ten jest doprawdy rozczarowany, ale daje Ci kolejną próbę, dzięki której możesz sprawdzić swoje magiczne umiejętności jako kierowcy. Lepiej żeby teraz nie poszło najgorzej, bo będzie z Tobą źle. 5 – Los się chyba do Ciebie uśmiecha, a wiedza teoretyczna, którą osiągnąłeś przez cały czas nauki jak i zarówno po zdaniu testu może być na tyle owocna, że Twoja praktyka idzie jak z płatka. 6 – Niewiele brakowało byś doprowadził do poważnej kolizji z innym samochodem na placu. Spokój i opanowanie pozwoliły Ci jednak na wybrnięcie z całej sytuacji, a nikomu nie stała się żadna krzywda.
Druga Kostka:
1, 4 – pomimo nielicznych błędów, zdałeś swój kurs. 2, 5 – Nie możesz się do końca w tym odnaleźć i pomimo tego jak poszło Ci na kursie – szkoleniowiec nie jest do Ciebie do końca przekonany. Rzucasz dodatkową kością. • parzysta – zdajesz • nieparzysta – musisz podejść do II etapu ponownie 3, 6 – To zdecydowanie nie jest Twój szczęśliwy dzień. Spróbuj raz jeszcze podejść do kursu.
CZĘŚĆ TRZECIA - egzamin praktyczny Przed Tobą egzamin praktyczny. Ta część egzaminu zadecyduje czy uzyskasz licencję kierowcy Błędnego Rycerza. Rzuć dwiema kośćmi.
Pierwsza kostka:
1 – W trakcie egzaminu na ulicy na dwunastej pojawia się babcia. Zmusza Cię do ostrego parkowania, ale na szczęście udaje Ci się nie potrącić staruszki. 2, 4 – Egzamin przebiega naturalnie. Pociągnięcie za dźwignię w sytuacji, która tego wymaga. Przyspieszenie. Zatrzymanie. Parkowanie. Wszystko, jak należy. 3, 5 – Nigdzie nie pojawiają się niespodziewanie mugole, ani tym bardziej magiczne pojazdy. 6 – Czarny kot przebiegł Ci drogę, zaraz potem źle parkujesz, przez co widzisz niezadowolenia na twarzy mężczyzny, który z Tobą jedzie. Ratuje Cię poprawnie wykonany manewr użycia dźwigni, gdy próbujesz zmierzyć się z dwoma mugolskimi autobusami.
Druga kostka:
1 – wynik egzaminu jest pozytywny. Po licencję zgłoś się tutaj. 2 – Pomimo, że bardzo się starałeś, to Twoje manewry jak i zarówno inne czynności, które próbowałeś wykonać nie były na tyle dobre, by zaliczyć egzamin. 3 – Spokój. Opanowanie. Trzeźwy umysł, a także pozytywne nastawienie zapewniają Ci licencję kierowcy Błędnego Rycerza. Zgłoś się po nią tutaj. 4 – Nie musiało być idealnie, egzaminator podsumował Twoje starania podczas kursu, a one zostały docenione, zdajesz egzamin. Po licencję zgłoś się tutaj. 5 – Niby wszystko poszło idealnie, ale nie do końca. Kilka błędów, z czego dwa dość rażące, a egzaminator zastanawia się czy powinien Cię oblać. Rzuć dodatkową kością. • parzysta - zdajesz egzamin • nieparzysta – oblewasz 6 – Możesz pochwalić się wszystkim znajomym, że w końcu udało Ci się uzyskać licencję kierowcy Błędnego Rycerza. Odbierz ją tutaj.
Autor
Wiadomość
Artie Gadd
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
I tak jak teleportacja łączona szła mu opornie, miał chociaż nadzieję, że w drugim departamencie będzie siedzieć zdecydowanie krócej. Ba! Naprawdę myślał, że uda mu się za pierwszym, jak z teleportacją, ale... Chyba za bardzo zestresował się tym, jak bardzo nie szła mu teleportacja łączona. Tym, jak paskudnie sobie z nią radził. Tak też pojawił się tu znowu, ale wtedy to ten egzaminator zdał się jakiś taki drażliwy, to po pierwszym błędzie zarządził, że kierowcy z niego nie będzie. No nic, mógł spróbować przecież jeszcze raz — tylko że za trzecim, też był jakiś taki drażliwy, aż nieprzyjemny. Co z tymi ludźmi ostatnio było? Za czwartym razem mu się w końcu udało, gdzie dostał po głowie tylko za lądowanie, ale... poza tym, chyba było okej. I nawet mu się udało. W końcu mógł nacieszyć się faktem, że może prowadzić. No, to teraz tylko odłożyć na odpowiedni środek transportu...
Sweeney O. Shercliffe II
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183cm
C. szczególne : Szeroki i zaraźliwy uśmiech, zapach kawy, często podkrążone oczy
Nie mam wątpliwości co do tego, że potrzebuję mieć magiczne prawo jazdy - choć niektórzy doszukują się w tym czegoś "mugolskiego", dla mnie ta technologia ma niesamowity urok. Uwielbiam transmutacyjne sztuczki wplecione w pojazdy, stabilność wysokich lotów i samodzielność, jaką zapewnia przestrzeń samochodu, która czasem może być wygodniejsza nawet od teleportacji. Udaję się na kurs, znając już teorię właściwie na wylot, bo przecież nie zamierzam się zbłaźnić. I chociaż wydaje mi się, że również z praktyką nie mam problemów, to jakoś wszystko idzie nie tak, jak powinno, a ja ekscytuję się zbyt mocno. Widzę profesjonalizm mojego instruktora i nie mam wątpliwości co do tego, że nie daruje mi żadnego błędu; próbuję pokazać się z jak najlepszej strony, ale rozproszenie nagle rozpinającym się pasem i pominiętym przyciskiem niewidzialności sprawia, że zatrzymujemy się na jakimś murze. Nikomu nic nie jest, ale wcale się nie przybliżam do zdobycia licencji i muszę wrócić w późniejszym terminie. Poświęcam czas na to, by poćwiczyć ze znajomymi i powtórzyć teorię. Zakładam, że trafię na tego samego instruktora, ale nic bardziej mylnego - ten jest ewidentnie niezadowolony z absolutnie wszystkiego. Nakłada na mnie presję i wcale nie wie, że właśnie w takich warunkach zwykle pokazuję się z najlepszej strony... kończę egzamin bez żadnego błędu i nawet ten nieszczęsny gbur nie ma się do czego przyczepić. Dostaję licencję i zielone światło do podjęcia się nauki prowadzenia większych pojazdów, z której oczywiście zamierzam jak najszybciej skorzystać.
Trafiam idealnie, na szalenie uprzejmą i gadatliwą instruktorkę - całe szczęście, bo jednak przy tak wielkim pojeździe zaczynam się stresować. Tutaj nie miałem wcale od kogo pożyczać auta do jakichkolwiek ćwiczeń, więc muszę polegać na tym, co udało mi się wytrenować podczas kursu. Czarownica łagodnie zwraca uwagę na moje błędy, choć ja pewnie ostrzej bym podszedł do tak koszmarnie wyprowadzonego zakrętu; jej nie przeszkadza nawet brak stabilności mojej jazdy, który zwiększa się w momencie, gdy wznosimy się w powietrze. Próbuję się jakoś wytłumaczyć i nawet oferuję powtórzenie slalomu, by pokazać jej, że to tylko drobne potknięcia, ale najwyraźniej nie jest to wcale potrzebne. Nie mogę powstrzymać szerokiego uśmiechu gdy dostaję wiadomość, że to wystarczy - zdałem, dostaję uprawnienia.
/zt
Camael Whitelight
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Chyba zawsze chciał to zrobić, ale nigdy się nie przemógł. Zawsze znajdował coś ważniejszego, co bez dwóch zdań priorytetyzował. Może po prostu przechodził jakiś kryzys wieku średniego, choć ponoć do wieku średniego było mu jeszcze daleko. Niezależnie od powodów znalazł się jednak w Departamencie Magicznych Pojazdów i przywitał się należycie z egzaminatorem. Nie mówił do niego wiele, a i Cam nie był zbyt wylewny. Wsiadł na motor i przez chwilę nie robił absolutnie nic, jakby chcąc poczuć pojazd. Kto wie, może będzie tym typem, który nazywa motory? Wystarczyło mu jednak kilka sekund i ruszył wyznaczoną trasą. Miał wrażenie, że robi to od zawsze. Z łatwością dostosowywał się do zasad ruchu i w mgnieniu oka reagował na sytuacje na drogach. Cały egzamin przebiegł bez żadnych niespodzianek, a Camael nie popełnił żadnego błędu, który mógł postawić na szali jego uprawnienia. Podziękował więc egzaminatorowi za poświęcony czas i odebrał pergamin, potwierdzający zdanie egzaminu z doskonałym więc wynikiem. Może faktycznie to był jakiś kryzys?
|zt
______________________
She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Gwen przystąpiła do kursu na magiczne prawo jazdy z pewnym opóźnieniem, ale pełna determinacji, by nadrobić stracony czas. Miała wrażenie, że już wszyscy sensowni ludzie mieli przynajmniej pierwszy stopień zaliczony, a ona dalej bujała się błędnym. Niestety, już na pierwszym egzaminie okazało się, że Gwen ma przed sobą trudne wyzwanie. Jej egzaminator był nieprzeniknioną tajemnicą i wielkim profesjonałem. Była tym tak zestresowana, że źle ustawiła lusterka, co zostało zaznaczone na karcie jej egzaminu. Mimo tego starała się zachować spokój i swój uroczy uśmiech, choć na egzaminatora zdawało się to wcale nie działać. Działał na jej korzyć chyba tylko w jej głowie, dając jej mocy do tego, by wzbić się na motorze w chmury i wykonać oczekiwane od niej manewry. Pomimo wcześniejszych przeciwności w postaci krzywych lusterek, udało jej się zakończyć egzamin bez większej ilości błędów i zdobyć magiczne prawo jazdy pierwszego stopnia, nareszcie czując ulgę, że będzie równie cool co wszyscy!
styczeń 2019
Kostka nastroju:3 - neutralny Ilość błędów:2 - 1 błąd Błąd:A - brak niewidzialności
Gwen przygotowywała się do egzaminu na prowadzenie latających samochodów z nie mniejszym zaangażowaniem niż do magicznego prawa jazdy pierwszego stopnia. Miała to w sobie - nieustający zapał i determinację, by zdobyć umiejętności, których pragnęła. Jej przygotowania były rygorystyczne. Ćwiczyła przeloty na wymaganym poziomie, ćwiczyła manewry awaryjne, a także przechodziła przez teoretyczne materiały dotyczące obsługi takich pojazdów. Szczególną uwagę poświęciła niewidzialności - jednej z kluczowych kwestii podczas prowadzenia latających samochodów. Niestety, gdy nadszedł dzień egzaminu, choć Gwen była gotowa i w pełni skoncentrowana na swoim celu, coś poszło nie do końca tak jak trzeba. Na placu egzaminacyjnym panował spokój, choć jej serce biło szybciej. Przyszedł moment, w którym musiała pokazać, co potrafi. Wsiadła za kierownicę latającego samochodu i rozpoczęła egzamin. Zadania sprawiały jej niewielkie trudności. Wszystko szło zgodnie z planem, aż przyszedł moment, w którym miała wykonać manewr związany odlotem, który wyszedł jej fenomenalnie, niestety... nie włączyła tej cholernej niewidzialności! To był błąd. Egzaminator zaznaczył błąd na karcie egzaminacyjnej i spojrzał na nią surowo, a w jego oczach pojawiło się rozczarowanie. Był to jedyny błąd, który Gwen popełniła podczas egzaminu, na szczęście nie przekreślił jej możliwości zdobycia prawka. Choć wynik nie był doskonały, Gwen zdała egzamin. Jednak wracając do domu, obiecała sobie, że następnym razem nie pozwoli sobie na żadne niedoprecyzowania i popełnione błędy.
zt
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Skoro już miał motor, to wypadało zrobić na niego prawko. Nie żeby przeszkadzało mu jeżdżenie bez, ale znając swoje przypadki z wpadaniem na funkcjonariuszy prawa, wolał mieć cokolwiek. Nie bez powodu zapisał się więc na odpowiedni egzamin i poprosił Nicka, by nauczył go jeździć. Może i ogarnąłby to dobrze sam, ale po co, skoro przybrany ojciec znał się na maszynach, jak nikt inny, kogo Max kojarzył. Gdy ślizgon poczuł się już gotowy, udał się do Ministerstwa, by uzyskać papier. W teorii było to jednak dużo łatwiejsze niż w praktyce. Już od wejścia widział, że egzaminator bardziej nie chce na niego patrzeć niż sam chłopak tam być. Max łudził się jednak, że czarodziej podejdzie do sprawy profesjonalnie. Panować nad maszyną potrafił bardzo dobrze, ale atmosfera robiła swoje i gdy tylko okazało się, że Solberg ma problem z wzbiciem się w powietrze, co ćwiczył mniej, z oczywistych względów, odesłał chłopaka z kwitkiem, ulewając go bez szansy na dalszą próbę tego dnia. Max, ambitna bestia, nie dał się tak łatwo zniechęcić. Wybrał na ćwiczenia odpowiednie miejsce i żyłował to latanie, byle tylko nie ujebać znowu na tym samym. Spędził na placu kilka godzin i ponownie, gdy uznał, że jest dobrze, zapisał się na kurs. Ponownie pojawił się w Ministerstwie i widząc, że przypadł mu ten sam markotny dziad, jako egzaminator, wiedział już, że będzie ciężko. Początek był w miarę niezły, ale znów musiał wyrwać maszynę w niebo i znów się zajebał w tej akcji. Stres? Sam nie wiedział, ale egzaminator nie miał zamiaru mu tego puścić. Jeden błąd, czy milion, nie robiło czarodziejowi różnicy. Uznał egzamin za skończony i pożegnał Maxa, który wrócił nie tylko wkurwiony, ale i całkiem zawzięty, do domu. Tym razem dał sobie więcej czasu. Dzień w dzień ćwiczył i powtarzał praktykę, teorię i cokolwiek się dało, byle tylko nie polec po raz trzeci. Nie mógł nie umieć jeździć. Nie, gdy wychował go Nick i zdecydowanie nie teraz, gdy miał w garażu Bravo. Dopiero jak nie zauważył u siebie pół błędu, po raz trzeci postawił nogę w Ministerstwie, gotów na starcie z Panem Chujkiem. O dziwo tym razem nie trafił na niego, a na jakąś czarownicę. Ciężko było mu określić, czy jest lepsza w obyciu niż poprzedni egzaminator. Skupił się jednak na ile mógł i tym razem poszło mu naprawdę dobrze. Idealnie wręcz, by powiedział. Takie samo zdanie miała egzaminująca go czarownica, gdy ostatecznie wypisała Solbergowi papier, który upoważniał do wyrobienia magicznego prawa jazdy poziomu I. Z uśmiechem jej podziękował i życzył wszystkiego co najlepsze, po czym udał się od razu do odpowiedniego biurka po odbiór swojego dokumentu.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Zawsze marzyło mu się magiczne prawko - zdecydowanie bardziej się tym stresował niż teleportacją, która przecież stanowiła absolutną normę. Prawko było czymś innym, bardziej wyjątkowym i trochę stanowiło przywilej dla tych, którzy mogli sobie na niego pozwolić. Oznaczało posiadanie czasu, możliwego do poświęcenia właśnie na podróże magicznymi pojazdami. Chciał zacząć od motocykla, bo nie był pewny, czy jest sens teraz kupować auto, w końcu miał zaraz wyjeżdżać na studia. Potrzebował czegoś zgrabnego, niedrogiego, a jednocześnie chciał poczuć się epicko. Na kursie szło mu całkiem nieźle i wydawało mu się, że jest przygotowany do egzaminu - na pewno trafił na dobrego egzaminatora, bo ten prędko podłapał radosny humor Lennoxa. W atmosferze żartów udało się przymknąć oko nawet na fakt, że chłopak początkowo zapomniał włączyć świateł. Wychodząc z Departamentu Magicznych Pojazdów, oczywiście z nowiutką licencją w ręku, Lex nie miał wątpliwości co do tego, że jeszcze tutaj wróci... w końcu pierwszy poziom oznacza, że należy już myśleć o drugim!
Nie był pewny, czy to jest najlepszy moment na taki ruch, w końcu jeszcze nie skończył nawet studiów... ale nie chciał wiecznie odkładać tego na później. Do tej pory korzystał jedynie ze starego motocykla, który zaczynał coraz bardziej szwankować, więc może warto było podnieść poprzeczkę? Zdecydowanie bardziej podobała mu się wizja jakiegoś porządnego auta, którym mógłby zabrać Thalię na wycieczkę po zakończeniu studiów. Potrzebował czegoś stabilniejszego, a przy okazji - zwyczajnie miał na to ochotę. Kurs postanowił odhaczyć w tym samym miejscu, zresztą początek wakacji poświęcił na nieco prywatnych lekcji jazdy, żeby przypadkiem nie było żadnej wtopy. Z uśmiechem powitał swoją egzaminatorkę i, opowiadając żart jak to na pierwszym egzaminie zapomniał o czymś tak banalnym jak światła, ruszył w odpowiednią trasę. Tym razem potknięć nie było żadnych, popisał się jak tylko mógł - najważniejsze jednak było to, że oprócz aprobaty radosnej urzędniczki, otrzymał również cenną licencję.
/zt
Antonio Díaz
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Madryt, Hiszpańskie Ministerstwo Magii Departamento de vehículos wrzesień 2002
Egzamin z kursu uprawniającego do prowadzenia magicznych pojazdów, poziom II Kostki:tu, nastrój egzaminatora dobry, zero błędów
Naprawdę nie rozumiał, po co jej posłuchał. Ale nie zwykł się sprzeciwiać jej zdaniu, nawet jeśli nie miała racji. To właśnie dlatego wsiadł do samochodu, spoglądając z niechęcią na egzaminatora. Mugolskim czy magicznym – każdym pojazdem kierował bez zarzutu i nie potrzebował na potwierdzenie żadnych papierów. Ale dla świętego spokoju wybrał się na ten cholerny egzamin, bo nie chciał narobić smrodu ani sobie ani Bei. W końcu nie wiadomo, ile czeka ich rutynowych kontroli chociaż… mówiąc szczerze póki co nie dorobili się swojego wymarzonego autka. Bonnie była całkowicie mugolska i jakkolwiek nie było to czasem irytujące, tkwił w tym również pewien urok. Nie dało się jej przez to wytropić żadnym znanym mu zaklęciem. Poprawił fotel, lusterka i upewnił się, że światła są włączone – słowem zrobił wszystko, co należy, zanim uruchomił pojazd. Nawet założył ten kretyński kask. Uśmiechnął się ślicznie do egzaminatora, który patrzył na niego wielce przychylnym spojrzeniem. Mocno pilnując się, by nie dodać za dużo gazu, rozpoczął serię manewrów. Slalom pokonał z łatwością, w końcu nie pierwszy raz (i zapewne nie ostatni) odbijał kierownicą, by uniknąć przeszkód i nie tracić prędkości. Potem wzbił pojazd w powietrze, włączając uprzednio niewidzialność i bez cienia strachu w sercu poszybował ponad chmury. Pilnował, by znajdować się daleko od mugolskich samolotów i pojazdów, które ministerstwo posłało naprzeciw Diaza jako rozpraszacze. Nie było to jednak coś, co sprawiłoby, by popełnił jakikolwiek błąd. Wylądował miękko, wszystko przebiegło bez większych problemów. Kiwnął, słysząc pochwałę egzaminatora i już po trzech kwadransach od opuszczenia pojazdu, wyszedł z urzędu z tym bezużytecznym świstkiem w ręku.
Kostki: linkuję te, co zdały II poziom – nastrój 1, ilość błędów 4 (czyli 2 pomyłki de facto), C i A III poziom – nastrój 4, ilość błędów2 (czyli tak naprawdę 1 błąd), G Opłata za poprawki:fiuuu
Stresowała się co nie miara. Może to była kwestia tego, że nie zdała już trzy razy i była wręcz przekonana, że kompletnie się nadaje. A może to to, że stawka była taka wysoka. Mieli już wszystko przygotowane i jedyne, czego jej brakowało to papiery na prowadzenie pojazdu. I nie dość, że musiała stresować się sesją egzaminacyjną, to jeszcze to! Wsiadła do samochodu i nogi trzęsły jej się jak z galarety. Całe szczęście, że nie trafiła na tę żyletę, która wcześniej ją oblewała – w ośrodku mówili na nią Czarna Mamba i Verka dobrze już wiedziała dlaczego. Nie – dzisiaj jej egzaminatorem był starszy, poczciwy pan, który bardzo wdzięcznie się uśmiechał. Westchnęła i po tych wszystkich pierdołach typu ustawienie lusterek i poprawienie fotela (no cóż, może to wcale nie takie pierdoły) w końcu ruszyła. Popełniła aż dwa błędy – zapomniała się uniewidzialnić (to z nerwów proszę pana, przysięgam) i włączyć światła (trochę miała prawo, w końcu słońce wręcz ją oślepiało!). Nie zmieniło to jednak faktu, że udało jej się szczęśliwie zdać – i już po jakimś czasie wracała do domu z papierami, które trzeba było tylko zanieść do ministerstwa. I karmelkiem, który poczciwy pan Lou dał jej na odchodne.
Drugi egzamin wcale nie był prostszy, przecież chodziło o prowadzenie większych pojazdów. Ale jak wybrać się w podróż do Włoch w malutkim aucie, przecież to byłoby potwornie niewygodne. Dlatego gdy tylko mogła, przystąpiła do pierwszego egzaminu. O nim nie mówmy, bo po prostu szkoda słów. Za drugim razem poszło jej już o wiele lepiej. Co prawda nie obyło się bez wpadki, tym razem popisała się niesamowitą siłą i pociągnęła za dźwignię tak mocno, że ją urwała. Cała się zarumieniła, ale egzaminator łaskawie pozwolił jej zmienić pojazd i potem jakoś już poszło. Popełniła tylko ten jeden błąd, więc zakończyła egzamin z wynikiem pozytywnym.
Zt
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Kiedy stawił się na pierwszy egzamin, mróz ciął, aż bolały uszy. Miał nadzieję, że szybko odbębni egzamin i pójdzie do domu z dyplomem - kiedy jednak staną twarzą w twarz ze swoim egzaminatorem, nie miał pewności czy tak będzie. Facet miał nieprzeniknioną minę i bardzo trudno było wyczuć, czy da się z nim pożartować i zbajerować w razie jakiegoś wybitnie głupiego błędu. Oczywiście nie to, że uważał, że nie da rady, ale zawsze miło mieć w zapasie możliwość poświrowania z jakimś Śmieszkiem. Ruszył w miarę płynie, niestety, mróz na zewnątrz utrudniał panowanie nad pojazdem. Choć się Swansea pocił przy kierownicy jak zwierze. Próbował wykonywać manewry w pocie czoła, kiedy jednak próbny pojazd wzbił się w powietrze, by sprawdzić jego refleks, wjebał się z impetem w zderzak, kasując przeciwnika niemal tak, jak kasował ludzi na meczach quidditcha. Nie musiał nawet patrzeć na minę swojego egzaminatora, by wiedzieć, że oblał. Czy to go powstrzymało? Otóż nie. Jak tylko wylądowali, natychmiast pomaszerował zapisać się na kolejny egzamin i raptem trzy tygodnie później znów stanął twarzą w twarz z panem kamienną twarzą. Miał wrażenie, że dostrzegł w jego oczach przebłysk niepokoju, ale może to tylko gra światła słonecznego, odbijającego się od kopców śniegu wokół odśnieżonego placu manewrowego. Tym razem, wszystkie zadania, jakie miał do wykonania w powietrzu wykonał niemal śpiewająco, a zaskoczkę ze wzbijającym się pojazdem ominął tak płynnie, że dziecko by się nie obudziło. Kiedy schodził na niższe pułapy, nie udało mu się do końca wyhamować i wylądował z jękiem wszystkich amortyzatorów. Egzaminator pokręcił głową i odhaczył błąd na karcie egzaminacyjnej, ale podsumowując - Lockie zdał prawko.
Niedługo po pierwszym egzaminie, Swansea zaczął przygotowywać się do zdobycia poziomu drugiego uprawnień do prowadzenia pojazdów magicznych. Czując się coraz sprawniej i pewniej za kółkiem na zajęciach lekcyjnych, kiedy stawił się na egzamin, był całkiem pewny siebie i z jakiegoś powodu dumny, zanim jeszcze w ogóle wsiadł za kierownicę. Egzaminator zażartował z jego nastroju, co Lockie wziął za dobry znak, bo wesoły egzaminator to zawsze lżejsze doświadczenie egzaminacyjne. Wsiał za kierownicę i wykonał bezbłędnie wszystkie manewry na placu, znając już ich układ niemalże na pamięć. Swobodnie oderwał się od ziemi, by wykonać wymagane manewry w powietrzu, jednak jakoś tak dobrze mu to wszystko szło, że samoczynnie uznał, że pokazał, już co miał pokazać. Samochód skierował się ku ziemi i wylądowali niedługo potem, ku wielkiemu zdziwieniu egzaminatora, a potem samego Locka, który zorientował się, że uczynił taką samowolkę. Szybko jednak obrócił to w żart, a dobry nastrój sprawdzającego jego umiejętności pozwolił mu przymknąć oko na ten zabieg. Zaznaczył mu to oczywiście jako błąd, ale z jednym błędem to i tak dobry kierowca. Zadowolony zabrał dokumenty i zgłosił się po dokument uprawniający go do prowadzenia pełnoprawnych pojazdów.
Dlaczego podszedł do poziomu trzeciego uprawnień na prowadzenie pojazdów? Sam nie wiedział. Był pewien, ze nigdy mu sie nie przyda, ale jakaś chora, ślizgońska ambicja cisnęła go w głowie, że musi. I musiał. Trudno walczyć ze swoim własnym ja. Do nauki przystąpił natychmiast po otrzymaniu uprawnień drugiego poziomu, ale okazać się miało, że pojazdy wielkogabarytowe to nie przelewki. Podczas pierwszego podejścia nie zdołał nawet wyjechać z placu manewrowego, pomijając fakt, że trafił mu się najbardziej nadęty egzaminator, jakiego świat widział. Notował wszystko w swoim kajecie, oceniając nawet, czy buty, jakie Swansea miał na nogach, były odpowiednim obuwiem do prowadzenia auta. Tak go stresował swoją drobiazgowością, że co chwila się rozpraszał, zjeżdżając niemalże z trasy, przyspieszając znienacka w poczuciu, że jedzie za wolno albo zwalniając niespodziewanie, kiedy wydawało mu się, że zapierdala za szybko. Oczywiście skończyło się to całym szeregiem błędów i poprawką, na którą zapisał się niemal natychmiast po wylądowaniu. Nie było takiego chuja, żeby się teraz poddał. Drugie podejście okazało się pójść wcale nie lepiej niż pierwsze. Tym razem był tak ostrożny, że poruszał się w tempie ślimaka, przez co egzaminator nie mógł mu zaliczyć dynamiki jazdy i oblał go ponownie, za nie mieszczenie się w zakrętach. Zdanie tego zasranego poziomu, stało się punktem honoru chłopaka. Zawzięty jak zwierze, kiedy trzecim razem stanął twarzą w twarz ze swoim nadętym egzaminatorem, czuł się, jakby to było starcie kowbojów w samo południe. Nawet słońce wyszło zza chmur, jak gdyby chcąc zobaczyć, kto wygra ten pojedynek. I nie ma takiego zawodnika, który byłby bardziej zawzięty, niż nadambitny ślizgon, uparty w swoim postanowieniu, że coś zrobi. Kiedy wylądował, spojrzał pytająco, a może i wyzywająco na egzaminatora, który cóż - nie miał się zupełnie do czego przyczepić. Nawet do obuwia. Zaliczył blondynowi egzamin i odesłał po odbiór dyplomu.
zt
Trevor Collins
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Uprawnienia do prowadzenia magicznych pojazdów - poziom I
Spoiler:
Nastrój egzaminatora: 6 Ilość błędów: 3 na kości (1 błąd) więc oblewam Podejście nr 1 płatne kostki Nastrój egzaminatora: 5 Ilość błędów: 2 na kości (1 błąd) więc oblewam
Podejście nr 2 płatne kostkioblewam Podejście nr 3 płatne Nastrój egzaminatora: 6 Ilość błędów: 3 na kości (1 błąd) więc oblewam Podejście nr 4 płatne kostki Nastrój egzaminatora: 2 Ilość błędów: 5 na kości (3 błędy) XD czyli oblewam Podejście nr 5 płatne Nastrój egzaminatora: 1 Ilość błędów: 2 błędy kostki błędy: B oraz J czyli oblane błędy Podejście nr 6 płatne kostki Nastrój egzaminatora: 3 Ilość błędów: 5 na kości (3 błędy) oblane
Nastrój egzaminatora: 2 Ilość błędów: 2 Rodzaje błędów: H i G ZDANE
Zdawanie prawka działo się na przestrzeni sześciu miesięcy. Co miesiąc podchodził do egzaminu praktycznego i co miesiąc napotykał solidny mur kłopotów. Przez większość czasu egzaminator spoglądał na niego bardzo surowo i niechętnie, jakby egzaminowanie Trevora było dlań przykrym obowiązkiem. Czepiał się wszystkiego, wprowadzał atmosferę stresu. Raz zachowywał się zimno i obojętnie a przy kolejnym podejściu doczepiał się dosłownie wszystkiego, nawet tych rzeczy, na które Trevor nie miał wpływu. Zdawanie tego prawa jazdy było katastrofą dla obu stron, a co gorsza, Trev się nie poddawał. Pomimo czerwonych pieczątek podkreślających brak umiejętności do prowadzenia pojazdów, ten przychodził co miesiąc i doprowadzał tym egzaminatora do szału. Nie dawał sobie wmówić, że powinien odpuścić. Nie zgadzał się z insynuacjami jakoby "niektórym nie jest dane opanować najprostszych umiejętności, warto odpuścić i spożytkować energię na coś znacznie łatwiejszego, choćby szkolne miotły". Nie, nie dawał się. Doskonale zdawał sobie sprawę, że egzaminator oblewał go z powodu likantropii bo nie potrafił zrozumieć jak można być aż tak niechętnym wobec imponująco wytrwałych prób. Jak szła mu jazda? Różnie. Niekiedy przysiągłby, że dostał wadliwy motor, innym razem drzwiczki latającego auta samoistnie otwierały się i trzaskały, czego egzaminator nie omieszkał mu wypomnieć. Slalom sprawiał mu problem, jeśli siedział za kółkiem auta, ale na motorze dawał już radę. Nie mylił sprzęgła z hamulcem, wiedział jak ustawiać skrzynię biegów jednak trasy do ćwiczeń były bardzo wymyślne. Niektórych znaków drogowych nie był w stanie dostrzec bo były "niewinnie ukryte", co wystarczyło egzaminatorowi do wypisania mu błędu. Przy jednym z podejść doszło jednak do kraksy. Kierując latającym autem zderzył się z innym. To było tak szokujące, że tym razem nie kłócił się gdy kolejny raz był oblewany. Nie potrafił zrozumieć dlaczego inny kierowca postanowił w ostatniej chwili wyłączyć funkcję niewidzialności. Przekonany był, że tamten nie zachował przepisowej odległości... Fakt faktem egzaminator był przekonany, że Trev raz na zawsze porzuci marzenie zdobycia prawa jazdy. Teoretycznie miał już wątpliwości czy powinien kontynuować skoro non stop ktoś czepiał się błędów. Gdyby nie mina egzaminatora, który miał minę taką jakby ktoś mu podstawił pod nos tykającą łajnobombę... to może by odpuścił. Chciał zrobić mu na złość i zmusić go aby w końcu spojrzał na niego przychylniej, bez względu na likantropię. Siódme podejście było inne bo Egzaminator został Egzaminatorką, i to taką życzliwą, jak nigdy dotąd nie podejrzewałby kogoś o takim zawodzie. Co prawda zapomniał na motorze założyć kasku - a to ze stresu, że kto inny go sprawdza - a potem coś tam banalnego jak lusterka. Westchnął gotów przyjąć kolejną porażkę gdy oto dostał kwit uprawniający go do ubiegania się o najprawdziwsze prawo jazdy. Ta ulga jaką poczuł była niemalże nie do udźwignięcia! Ba, dostał informację, że prowadzi całkiem nieźle tylko za bardzo się rozgląda i powinien nad tym popracować. Tak oto skończyły się próby uzyskania prawka... przynajmniej na parę lat bo w przyszłości zamierzał nauczyć się kierować dosłownie wszystkim, czym się da.
| zt
Trevor Collins
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Pierwsze podejście: darmowe Nastrój egzaminatora: 6 Ilość błędów: 0 (na kości 1) kostki ZDANE
Teoretycznie planował podejść do egzaminu uprawniającego do prowadzenia aut dopiero za parę lat ale za namową przyjaciół postanowił pokazać się w Ministerstwie dosłownie miesiąc później. Mina egzaminatora była bezcenna. Z jednej strony blady, potem czerwony, purpurowy... chyba nie wierzył w to, co widział. Oto ten, który siedmiokrotnie oblewał prawo jazdy dotyczące skuterów (!) miał czelność przyjść i domagać się przystąpienia do egzaminu, gdzie miał opanować jazdę autami. Teoretycznie było to z góry skazane na porażkę, wszak dotychczasowe doświadczenia jasno mówiły, że nie będzie łatwo. Dzięki wsparciu Holly i Ceda, którzy nie pozwolili dać sobą pomiatać, był tutaj i przystąpił do egzaminu. Pewność siebie jaka z niego tryskała pozwoliła mu myśleć o dosłownie każdym szczególe związanym z autem. Zaparł się, że nie pozwoli egzaminatorowi doczepić się choćby do pierdoły. Z podwójną dokładnością sprawdzał auto, pamiętał o zapięciu pasów, o ustawieniu lusterek, o wszystkim, czego uczył się na egzaminie teoretycznym. Odpalił auto bez najmniejszego problemu i mimo braku doświadczenia w prowadzeniu, jechał po polu manewrowym całkiem płynnie. Nie zatrzymywał się, nie przyspieszał, nie musiał gwałtownie hamować. Było to niczym wiosenna przejażdżka po rozgrzanym asfalcie. Zwracał uwagę na wszystko, a znaki drogowe znał na pamięć - nawet te "niewinnie" ukryte i trudno widoczne. Egzaminator szukał uparcie czegoś, do czego mógłby się doczepić ale... nie mógł. Nie miał do czego bo do jazdy nie można było mu absolutnie nic zarzucić. Z wielkim uśmiechem czekał na odpowiedni papierek. Z satysfakcją wymalowaną na twarzy oglądał minę egzaminatora, który z nieukrywanym i nieprofesjonalnym obrzydzeniem wystawiał mu potwierdzenie do prowadzenia pojazdów. Z szoku ani jeden ani drugi nic nie powiedział, rozeszli się każde w swoją stronę choć pewnym było, że Trevor jeszcze tu wróci. Cały czas marzył o prowadzeniu każdego możliwego pojazdu jaki istnieje na świecie.
Spokój uczynił go dobrym, naturalnym kierowcą. Nie powiedziałby, że jest to jego powołanie, ale okazywał się być rozsądnym, czujnym prowadzącym pojazd. Pierwszy egzamin oblał jednak przez stres – nie czuł go, kiedy wsiadał do samochodu, ale ten miał swoje odbicie w głupich drobnostkach, jak brak włączenia niewidzialności samochodu, co mogło go bardzo dużo kosztować, jak także zwykła niemożliwość ustawienia lusterka, czy krzesła pod siebie. Prawdą jednak było, że samochód egzaminacyjny nie był przeznaczony pod jego wzrost. Niezależnie jak długo zmieniał pozycję fotela, cały czas coś nie grało. Egzaminator uznał to za jego błąd, ale już wcześniej patrzył na niego tak, jakby i tak miał już nie zdać egzaminu. Druga próba podejścia do egzaminu praktycznego okazała się dużo prostsza. Także egzaminator wydawał się osobą bardzo rzetelną, niestronniczą. Bacznie notował coś w swoim notatniku, chociaż tak naprawdę zrobił to tylko raz, kiedy pas Ceda odpiął się. Twierdził, że tak było od początku, ale w sercu Savage wiedział, że nie popełnił tym razem ani jednego błędu, a to samochód spłatał mu figla.
| zt
Danny Baxter
Wiek : 35
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 179
C. szczególne : Australijski akcent, banan na mordzie, czapki z daszkiem, tatuaże
Najpiękniejszy z Baxterów siedział w poczekalni Departamentu Magicznych Pojazdów, stukając palcami o podłokietnik krzesła, które zdecydowanie widziało lepsze czasy. W środku cały aż kipiał z niecierpliwości, choć na zewnątrz próbował zachować spokój. To było już jego czwarte podejście do egzaminu na prawo jazdy. Czwarte! Miał osiemnaście lat, studiował, latał jako ścigający dla Wędrowców z Wigtown, ale wciąż brakowało mu tego przeklętego dokumentu. Każda kolejna poprawka była jak drzazga w tyłku. Cholernie zależało mu, żeby wreszcie to załatwić. No ile można się z tym użerać? – myślał, zaciskając pięści na dokumentach.
Zamknął na chwilę oczy, próbując zebrać myśli. Spokojnie, Danny, tym razem dasz radę. Poprzednie podejścia były kompletną porażką. Raz źle skręciłem, raz za późno zahamowałem... Jak to w ogóle możliwe, że tyle razy mi nie poszło? Złość przeplatała się z frustracją. Ale dzisiaj miał być ten dzień. Czwórka to w końcu magiczna liczba, nie?
Egzaminator, który po niego przyszedł, był tym samym, co wcześniej. Twarz jak z kamienia, zero emocji. Mógłby spokojnie robić za gargulca w Hogwarcie. Ten gość na pewno nigdy się nie uśmiecha. Pewnie nawet na urodziny dostaje życzenia od własnych dzieci przez list. Danny westchnął cicho, ale nie było wyjścia. Wdech, wydech, dokumenty w dłoń i ruszyli.
Wsiedli do pojazdu, a Baxter poczuł lekkie mrowienie w karku. Ostatnie podejścia zawsze zaczynały się dobrze, ale kończyły się katastrofą. Dzisiaj musi być inaczej. Byle tylko nie skopać tego parkowania jak ostatnio... Złapał za kierownicę, odpalił silnik i ruszył. Każdy manewr, który wykonywał, szedł gładko. Skręt w prawo – idealny. Zatrzymanie się na światłach – książkowe. Nawet to przeklęte parkowanie, które ostatnio doprowadziło go do szału, wyszło wręcz perfekcyjnie.
Mimo wszystko, jego egzaminator nie zdradzał żadnych emocji. Siedział jak posąg, nawet nie mrugnął okiem. Człowieku, daj jakiś znak! Chociaż jedno skinienie głową, że nie zrobiłem czegoś źle... Ale nie, gość nadal wyglądał, jakby mógł siedzieć tak przez całą wieczność. Danny czuł się jak na jakiejś niewidzialnej szali – wiedział, że dobrze mu idzie, ale nie miał pojęcia, czy to wystarczy. Brakowało mu choćby najmniejszej reakcji ze strony tego człowieka. No proszę, choćby unieś brew, cokolwiek!
Zbliżali się do końca trasy, a Danny czuł, jak ciśnienie w jego głowie narasta. Dobra, nie popełniłem żadnego błędu. Jestem pewien... Ale czy to wystarczy? Może on niczego nie zauważył... Kiedy w końcu zatrzymali się na parkingu, odłożył ręce na kolana i spojrzał na egzaminatora. Ten przez chwilę milczał, wertując swoje notatki, a Danny miał wrażenie, że czas zwolnił. Jezu, powiedz coś wreszcie! Czy zdałem, czy znowu muszę to powtarzać?
Kamienna twarz egzaminatora nie zmieniła wyrazu, ale w końcu powiedział chłodnym, beznamiętnym tonem:
— Gratuluję, zdał pan.
Słowa, na które czekał tak długo, odbiły się echem w jego głowie. Danny patrzył na niego przez sekundę, jakby nie dowierzając. Co? Zdałem? Na serio? Potem na jego twarzy wykwitł szeroki, triumfalny uśmiech. W końcu! Czwarty raz, ale udało się! Baxter mógłby przysiąc, że poczuł, jak całe to napięcie odpływa z jego ciała, zostawiając jedynie czystą radość.
Wysiadł z pojazdu, a kiedy opuścił Departament, o mało co nie zaczął podskakiwać jak dzieciak. Teraz wreszcie mogę zapomnieć o tych przeklętych egzaminach!
Prowadzenie pojazdów magicznych - poziom I, retrospekcja, I rok studiów kostki: - I próba: 1, 2, błąd: J - nie zdane - II próba: 4, 6, błędy: E, E, A - III próba: 1, 2, błąd: A
Dostała od ojca zajebisty skuter. Wzięła go z przyrzeczeniem, że nauczy się na nim świetnie jeździć i będzie jej służył. Dodatkowe zajęcia, praca dorywcza, tego typu śpiewki. Podjęła kilka lekcji, lecz na cóż się one zdały, gdy na pierwszym podejściu do egzaminu rozbiła się tym nieszczęsnym skuterem? A tak bajerowała egzaminatora, jeszcze chwila i miałby rękę na jej kolanku. No ale nic, nie mogła się poddać. Kolejnym razem podeszła na jeszcze większym luzie i niestety nie trafiła na tego samego typka co wcześniej. Ciężko było go wyczuć i może jego chłodna fasada zgubiła ją tak bardzo? Po prawdzie bujała tym skuterem na boki częściowo celowo, badając jego reakcje i granice. Najwyraźniej je przekroczyła, skoro ją oblał. Przy trzecim podejściu wrócił egzaminator numer jeden, aka ochoczy dziadziuś, na którym od razu wykorzystała wszystkie swoje chwyty. Przymknął nawet oko, że nie włączyła trybu niewidzialności! Oczywiście nic poza pogłaskanym kolankiem nie dostał.
/zt
Tuilelaith Brennan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : wysoki wzrost, lekko wystające przednie zęby, zamiłowanie do błyskotek, zapach kwiatowych perfum, głęboka blizna na łydce po wycięciu obscero
Kurs na uprawnienia do prowadzenia magicznych pojazdów - poziom I Sierpień 2024
Próba I Nastrój egzaminatora:1 Liczba popełnionych błędów:6 - trzy błędy Rodzaj popełnionych błędów:F, I, J
Próba II Nastrój egzaminatora:2 Liczba popełnionych błędów:5 - trzy błędy Rodzaj popełnionych błędów:E, I, C
Próba III Nastrój egzaminatora:4 Liczba popełnionych błędów:1 - jeden błąd Rodzaj popełnionych błędów:E
Co ją podkusiło, żeby zabrać się za magiczne pojazdy? Sama właściwie nie wiedziała. Może drobne ukłucie zazdrości, związane z tym, że jej brat kończył po kolei każdy możliwy kurs tego typu? Może poczucie siedzące gdzieś z tyłu głowy, że jeżeli tego nie zda, będzie z nią jeszcze gorzej? Na pewno idea ukończenia egzaminu w trakcie leczenia obscero była dość niebezpieczną zachcianką. Nie mogła przecież do końca przewidzieć swoich reakcji na ewentualne porażki. Poza tym, musiała uzyskać zgodę uzdrowicieli prowadzących, a przynajmniej jeden z nich miał jej towarzyszyć w wyprawie do Ministerstwa. Po dwutygodniowym, męczącym procesie biurokracyjnym w końcu otrzymała pozwolenie i wraz z jedną z uzdrowicielek nadzorujących jej stan zdrowia udała się do Departamentu Magicznych Pojazdów. Jej stres i zdenerwowanie zostały zminimalizowane przez czarującego, uśmiechniętego egzaminatora, który wydawał się nieco zbyt miły w jej obecności. Tuilelaith nie mogła otrząsnąć się z wrażenia, że próbował ją podrywać, ale swoje domysły spisała na straty jako narcystyczne i przypomniała sobie, że jest tutaj przecież po to, by zdać egzamin. Zestresowała się niemalże natychmiast na nowo, kiedy przypomniała sobie, jak mało czasu poświęciła na naukę jazdy w porównaniu do jej brata czy reszty rówieśników, i niemal nie podeszła do testu, trzęsąc się niekontrolowanie ze strachu. Do akcji musiała na kilka dobrych minut wkroczyć uzdrowicielka, będąca także na szczęście magipsycholożką. W przestworzach jednak musiała być sam na sam z człowiekiem z Ministerstwa, gdyż takie były przepisy. Egzaminator był naprawdę gotów na przebaczenie jej wielu rzeczy. Zignorował fakt, że kilkukrotnie nie udało jej wzbić się w powietrze, choć nie zdołał ukryć wypisanego na twarzy poirytowania nawet najbardziej olśniewającym z arsenału swoich uśmiechów. Był też w stanie przemilczeć wtrynienie się w chmury, po którym to wydarzeniu Tuilelaith zupełnie nie mogła zatrzymać obrotu pojazdu wokół własnej osi, niemal doprowadzając samą siebie do obfitego rzygu. Jednak zderzenie z podstawionym w ramach testu pojazdem było kroplą w czarze goryczy, którą egzamintaor musiał brutalnie uwzględnić w ostatecznym rozliczeniu. Brennan musiała obejść się ze smakiem. Podobnie było i za drugim razem, bo Tuilelaith nie mogła znieść smaku porażki, opłaconego gorzkimi łzami i kilkoma atakami paniki. Za drugim razem napotkała tego samego egzaminatora, wciąż utrzymującego ten sam sugestywny ton rozmowy. Może jednak nie była narcyzem i ludzie uważali ją za atrakcyjną? No kto tam to wie. Ważniejsze było to, by pokazać Diarmaidowi, że ona też ma uprawnienie i może jeździć tak samo, jak on! Ta, może w następnym wcieleniu, albo w Polowaniu bez Głów na koniu-duchu, kiedy utnie sobie łeb z rozpaczy. Także i tym razem musiała gryźć piach i rozprawić się z porażką. Co zawiodło? Otóż tym razem z trudem utrzymała równowagę, przez co znowu wpieprzyła się w chmury, a na domiar złego pod koniec zorientowała się, że nawet w ogóle nie włączyła świateł pojazdu. Kończy się tak, jak się zaczyna, czyli bezmyślnie i pod presją. Zacisnęła zęby i pod koniec sierpnia podeszła do egzaminu trzeci raz. Swój sukces najbardziej chyba zawdzięczała innemu egzaminatorowi, który jakby w ogóle nie dawał po sobie poznać, że Tuilelaith istnieje; był tu tylko po to, by odbębnić kolejną formalność w ramach pracy w Ministerstwie. Czując się jak powietrze i potwierdzając pasożytnicze szepty w głowie, ironicznie poczuła się pewniej siebie i tym razem jedyne, co zrobiła źle, to brak utrzymanej równowagi (po raz kolejny...). Egzaminator jednak machnał na to ręką, tłumacząc, że jeden drobny błąd jest dozwolony, i ostatecznie przyznał Ślizgonce upragnione prawo do prowadzenia magicznych pojazdów. Nie posiadała się ze szczęścia, do momentu, kiedy nie trzeba było wrócić do Munga. Cóż, życie.