Klasa artystyczna zmienia się jak kameleon w zależności od tego co jest trenowane bądź ćwiczone, więc nigdy nie wiadomo co tutaj dziś będzie się znajdować. Przyrządy do rzeźby, sztalugi, a może zwykłe ławki, by podszkolić się z wiedzy o magicznych artystach. Można tu znaleźć wiele pomysłowych dzieł. Także spora część uczniowskich malowideł zrobi kremowe ściany owego pokoju.
Pierwszy tydzień powrotu na studia był… dziwny. Wciąż nie była przyzwyczajona do myśli, że została prefektem. W pewnym sensie było to dosłowne zaprzeczenie wszystkich jej ideałów, bo przecież czy nie ona powtarzała z uporem maniaka, że system i jego trybiki są z gruntu złe? A jednak nie odmówiła tego przywileju, z powodów, które nie do końca jeszcze ogarniała. Być może to kwestia tego, że rodzice chociaż przez chwilę byli z niej dumni. Być może jej anarchistyczne zapędy są chwilowe i niekonsekwentne. A może chce rozwalić system od środka. Kto wie? Gdy weszła na zajęcia rozejrzała się po sali. Nie zdziwiła się, dostrzegając tu Ceda. Był też Lockie i jego największa życiowa miłość, a także Saskia, na widok której Vera się uśmiechnęła. Było też kilka mniej lub bardziej znanych twarzy, ale żadna z nich nie przykuła takiej uwagi jak profesor Rain, który wyglądał… no cóż, nietypowo! Veronica przywitała się z nim, odebrała buty (patrzyła tęsknie na baletki, ale nie dostrzegł jej sugestii) i kamyk. Trzymała Ceda na dystans, choć oczywiście kiwnęła mu głową na przywitanie. i wcale nie było dziwnie. A potem stanęła gdzieś z boku, niedaleko Saskii i Ślizgonów, przysłuchując się ich rozmowie. - Proszę, proszę. Czy to ten słynny „Zły, dobry i brzydki?” – zapytała, chwaląc się swoją nikłą wiedzą odnośnie mugolskich filmów. Ale gdyby zrozumieli, żart byłby całkiem niezły.
Przyszła do sali przed czasem, ciekawa, co tym razem mieli robić na zajęciach z działalności artystycznej, a już od startu zapragnęła odwrócić się na pięcie i wyjść. Za bardzo zagapiła się na strój nauczyciela, by dokonać prawdziwego angielskiego wyjścia, bo parę głów zerknęło w jej stronę, a ona zaczęła łączyć twarze z imionami i im więcej ich połączyła, tym jej uśmiech stawał się bledszy. Fakt, że Swansea był na tej lekcji nie dziwił jej szczególnie - ale że Larson też była w szkole? Co oni się, kurwa, umówili na kiblowanie? Zaraz potem zobaczyła Veronicę, na której widok żołądek wywrócił jej się do góry dnem. Wciąż doskonale pamiętała wszystkie te okropne rzeczy, które powiedziała jej siedząc w jacuzzi i im więcej czasu upływało, tym gorszym ciężarem były one w jej pamięci. Ta ich ostatnia potyczka była teraz jej powodem do wstydu, bo zaprezentowała się tamtego dnia w swoim najgorszym wydaniu, zupełnie niespójnym z tym, jakim człowiekiem była i jakim starała się być. Musiała jednak zagryźć zęby, odebrać buty i kamień, i zamknąć jadaczkę. Odezwała się dopiero gdy zobaczyła pierwszoroczną z parą wysokich szpilek w ręce. - Nie chcesz się zamienić? - zapytała, oferując jej swoje baletki. - Pokombinujemy coś z zaklęciami i może nawet nie będą Ci leciały ze stopy - zaproponowała jeszcze, czując się jakoś dziwnie z myślą, że jedyne pasujące do małej stopy buty przygotowane przez nauczyciela to niebotyczne szpile. (@Aiyana Mitchelson)
Była gotowa zaakceptować swój los i przystąpić do nauki, już nie tyle tańca, co po prostu chodzenia na wysokich szpilkach. Ten dzień, prędzej czy później musiał nadejść. Przypadek sprawił, że dla jedenastolatki nadszedł on dużo wcześniej. A przynajmniej tak sądziła do momentu, gdy nie podeszła do niej jedna z Gryfonek. Nie znała jej, a przynajmniej nie potrafiła skojarzyć twarzy. Odwróciła na moment wzrok od Kate, aby spojrzeć na trzymane w swoich dłoniach buty. Nie trwało to długo, nim przytaknęła głową, zgadzając się na propozycję. Nie umiała w nich chodzić. Znacznie lepiej czułaby się właśnie w baletkach. I nawet, jeśli nauczyła się patrzeć na otrzymane obcasy w bardziej pozytywnym świetle, nie mogła zaprzeczyć temu, że do kobiety pasowałyby one wręcz idealnie. Jeżeli już ktoś powinien w nich chodzić to niewątpliwie ona. - Zgoda, tylko... nie znam się jeszcze na magii, więc to ty będziesz musiała je jakoś dopasować... - wyjaśniła. Dopiero zaczynała naukę w tej szkole. Nie miała też styczności z magicznym światem, a jej matka była charłakiem. Nie mogła zatem nauczyć się od niej żadnego zaklęcia. Nawet podstawowego. Musiała liczyć na umiejętności gryfonki. A w nie akurat wierzyła. W oczach jedenastolatki każda, starsza osoba, była wręcz mistrzem w czarowaniu.
Issy Rain
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : piegi, septum, rude loki, pachnie masłem shea, chodzi w kolorowych szatach czarodziejskich;
Kiedy rozdaję buty macham na przywitanie do @Maximilian Felix Solberg wesoło i wręczam mu kowbojki. - Jesteśmy w szkole, pamiętaj, że musisz zwracać się do mnie profesorze. A najlepiej cudowny, piękny profesorze Issy - gadam sobie radośnie, żeby przypadkiem wszyscy nie zaczęli wołać do mnie po imieniu. I tak jestem mniej więcej wysokości większości dziewczyn, jakby każdy każdy mówił do mnie po imieniu w końcu dyrektorka cofnęłaby mnie do jakiejś klasy. W międzyczasie też podchodzi @Fern A. Young, która podnosi kartkę z numerem buta. Zakładam, że potrafi wyczuć rytm i nie robi mi to najmniejszego problemu, jednak specjalnie wynajduję baletki, żeby nie utrudniać jej zadania. Uśmiecham się do niej miło i już przechodzę do kolejnego ucznia jakby nigdy nic. Ponieważ robi się to rutyną, podczas gdy podchodzi @Aiyana Mitchelson po prostu podaję pierwsze lepsze buty, zakładając że jest po prostu niższą uczennicą. Budzi mnie dopiero głos @Kate Milburn, która proponuje jej zamianę. Podnoszę głowę znad listy uczniów, których zapisywałem w trakcie rozdawania obuwia i spojrzałem na obydwie dziewczyny. Wtedy dopiero zaorientowałem się, że wręczyłem gigantyczne obcasy... dziecku. Natychmiast zeskakuję z biurka, a ponieważ również mam wysokie obcasy, które najlepiej pasują w mojej opinii do tanga, robię straszny huk. Drobię prędziutko w stronę dziewczyn. - Tak! Koniecznie się zamieńcie! Kate, kochanie, popróbuj coś z zaklęciami pomniejszającymi i powiększającymi. Co prawda wszystkie te buty są magiczne do tańca, więc trudno będzie utrzymać się im w odpowiednich rozmiarach na długo... Ale może zadziała do końca lekcji... - mówię przyglądając się pierwszoklasistce. Nigdy nie miałem tak młodych uczniów, czy przypadkiem DA nie było tylko dla starszych? - Będę musiał wymyśleć ci trochę inne kroki - mruczę pod nosem, bo z pewnością sensualny taniec dla niej jest nie do pomyślenia. Patrzę na osobę obok, jakby mogłaby przyjść z jakimś wytłumaczeniem, ale napotykam tylko spojrzenie stojącego obok @Lockie I. Swansea. Uśmiecham się do niego wesoło i zerkam na obuwie stojącej grupki. - O jak pasujecie do siebie! Może powinniśmy zrobić musical na koniec roku! Jakiś o kowbojach! I nauczylibyśmy się jakiegoś country-dance - mówię na głos swoje myśli, coraz bardziej przekonany, że to s u p e r pomysł. Klepię po ramieniu Lockiego jakby co najmniej sam to wymyślił, obracam się z gracją i wracam na swoje biurko gdzie już stoi kolejny uczeń po buty.
Powoli przyzwyczajał się do rytmu dnia, który narzucała na niego praca i szkoła. Miał już za sobą pierwsze zajęcia, zalegał dalej z pracami domowymi, ale postanowił ogarnąć przynajmniej frekwencje na lekcjach, która w pierwszym tygodniu nie była jego najmocniejszą stroną. "Działalność Artystyczna" nie była dla niego przedmiotem obowiązkowym, leżąc od eliksirów najdalej jak się tylko da, ale nie zamierzał tym podcinać swoich skrzydeł. Zwłaszcza, że liczył na spotkanie na sali Clementine, którą chciał zapytać jak się czuje po imprezie żądlibusowej. Coś kojarzył, że Ike wspominał mu, że to była jej pierwsza styczność z alkoholem co było jednocześnie niepokojące i warte jego uwagi. Jeśli miała być jego siostrą na pełen etat to zdecydowanie powinien podszkolić ją w tej dziedzinie życia. Wszedł na salę i już miał kierować się na sam jej tył, gdy prowadzący jednoznacznie dał mu do zrozumienia, że powinien do niego podejść. Bez komentarza wykonał polecenie, a zapytany o dość dziwne informacje na swój temat, odpowiadał krótko i na temat. Po chwili otrzymał od nauczyciela parę kowbojskich butów, których na sali nie brakowało i dziwny kamień, który rzekomo miał pokazywać chemię między uczniami. Miało się dopiero okazać czy jest w tym choć cień prawdy. Skierował się pod okno na końcu klasy, nie nawiązując kontaktu z innymi uczniami. Widział wiele znajomych twarzy, ale interesowała go jedna konkretna więc nie zamierzał rozpraszać swojej uwagi rozmową z kimkolwiek innym. Oparł się o parapet i czekał jak rozwinie się sytuacja.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Szczęście w nieszczęściu, że wszystko to okazało się być zwykłą, ludzką pomyłką napędzoną przez rutynowe czynności. Nauczyciel prędko zorientował się w swojej gafie, entuzjastycznie przystając na jej pomysł, co Kate skwitowała uśmiechem i skinieniem głowy. Sama nie czułaby się za dobrze z myślą, że młoda dziewczynka przyszła na pierwszy w swoim życiu zajęcia z magii artystycznej i kazano jej tańczyć na szpilkach. - To trzymaj - powiedziała, wręczając jej swoją parę baletek, na oko szacując, jak bardzo będzie musiała je pomniejszyć, by nie spadały z małej stopy Aiyany. - Czekaj, spróbuję czegoś - stwierdziła po namyśle, celując w buty różdżką i rzucając niewerbalnie Reducio. Normalnie celowałaby końcem różdżki dłużej w wymagający zmniejszenia obiekt, ale tym razem chciała zmniejszyć buty o maksymalnie trzy rozmiary, więc gdy tylko zaczęły wyglądać na mniejsze, odciągnęła różdżkę i przerwała zaklęcie. - Spróbuj, czy już dadzą radę - poleciła, w międzyczasie wycelowała w szpilki i mruknęła pod nosem engorgio, stosując podobną taktykę co przy pomniejszaniu. Ostatecznie szpilki jako tako pasowały, wciąż były nieco ciasne, ale przy butach do tańca podobno należało zaopatrywać się w zbyt małe buty, więc chyba powinno być w porządku? Dopiero teraz zobaczyła, jak bardzo górowała w nich nad młodszą Puchonką. Jeszcze kilka centymetrów i będzie w stanie spojrzeć Ślizgonom w oczy.
Nie miała pojęcia dlaczego postanowiła przyjść na zajęcia z tańca. Była w tym naprawdę kiepska! Taniec wychodził jej naprawdę pokracznie, zdecydowanie potrzebowała osoby prowadzącej więc liczyła, że znajdzie kogoś, kto spełni ten wymóg. Powitała nauczyciela, starając się nie skrzywić na widok jego nietypowego stroju, który odbiegał od jej gustów. - Szpilki? Na brodę Merlina. - popatrzyła na nauczyciela z niemym przerażeniem lecz przytuliła do siebie buty o wysokim obcasie. Popatrzyła na osoby obecne w klasie, uśmiechała się do tych, których znała. Cieszyła się widząc Puchonów więc uśmiech dla nich był zdecydowanie cieplejszy. Wędrowała po klasie i nie musiała długo szukać - nagrzewał się mocno gdy szła w kierunku obcego Ślizgona. Nie podeszła jednak bezpośrednio do niego tylko stanęła kilka metrów obok, przyglądając się jego smukłej sylwetce. Czekała na jego reakcję - jeśli jego kamień zacznie się nagrzewać gdy znalazła się obok to powinien podnieść na nią wzrok. Jeśli jednak tak nie będzie to znaczy, że powinna odwrócić się w prawo do tej małej dziewczynki przy której będzie się czuła jak olbrzym jeśli założy szpilki. Usiadła na ławce i zdjęła swoje szkolne buty. Powoli, starannie ubierała te przekazane przez nauczyciela. Nie była pewna czy się w nich nie zabije lecz nie zaszkodzi spróbować.
Kompletnie nie wiedziała, co jej strzeliło do głowy, jednak z jakiegoś powodu uznała, że wybranie się na lekcję działalności artystycznej, było dobrym pomysłem. Ogłoszenie dotyczące tych zajęć mignęło jej na tablicy, kiedy wychodziła z dormitorium. Wróciła się te dwa kroki, aby dokładnie przeczytać, że podczas tych zajęć mieli zajmować się... nauką magicznego tanga?! Imogen parsknęła śmiechem na tę wiadomość i kręcąc głową z niedowierzaniem, ruszyła w stronę wielkiej sali. Prawdopodobnie nie poszłaby na te zajęcia, gdyby nie fakt, że po drodze spotkała na szkolnym korytarzu @Trevor Collins. Imogen pomachała chłopakowi z uśmiechem na ustach, a przez jej myśl przemknęło, że ciekawe, czy ten potrafił tańczyć. Zatrzymała się w pół kroku z dziwnym wyrazem twarzy. - Ej, Trevor! - podbiegła do niego w podskokach z miną, która nie mogła zwiastować niczego dobrego. - Umiesz tańczyć? - kiedy ten jej odpowiedział, że nie, uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - No to super, bo ja też nie, więc idziemy się nauczyć tańczyć! - To powiedziawszy, bezpardonowo złapała go za rękę i pociągnęła za sobą, czyli w stronę kompletnie przeciwną, niż pierwotnie zamierzała. Kiedy stanęli przed klasą, Imogen od razu podeszła do nauczyciela po odpowiednie obuwie. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy ten wcisnął jej w rękę eleganckie czarne czółenka, jakby wierzył w to, że te zajęcia pójdą jej dobrze. - A ty co wylosowałeś? - zapytała chłopaka, zerkając na jego buty do tańca.
Trevor Collins
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Nikomu nie wadził, lekkim krokiem szedł w kierunku Wielkiej Sali gotów najeść się do syta przed kolejnymi wykładami. O ile na widok Imogen japa się cieszyła, tak jej złowieszcza mina szybko zmyła z jego ust wszelaką radość, ustępując podejrzliwości. - Chyba śnisz. Nie będę tańczyć. - oburzył się bo pomysł nauki tańców klasycznych był niemądry, zwłaszcza w jego wykonaniu. Nie potrzebował tych umiejętności. Jak to się stało, że mimo wszystko został tam zawleczony? Przecież mógł się jej wyrwać i zwiewać na drugi koniec Hogwartu. Czyżby ukryta ciekawość uniemożliwiła mu dostatecznie wyrazisty protest? Albo to jej ośli upór. - Mówię ci, że to denny pomysł. - nieudolnie się opierał lecz zaraz to już był wciągany do klasy, dostał do ręki kamień, który rozgrzał się w jego dłoni a potem jakieś cieliste skarpety… nie rozpoznał w tym butów. Stanęli gdzieś na boku klasy więc mógł dojrzeć najpierw @Ced Savage, któremu posłał spojrzenie pełne rozpaczy i wołania o pomoc, a potem dostrzegł @Benjamin O. Bazory na którego widok uniósł wysoko brwi. Uniósł w jego stronę rękę, akurat tę która dzierżyła ”skarpety” i wtedy im się z przerażeniem przyjrzał. - Ja mam to włożyć?!- oburzył się i popatrzył na znacznie bardziej stabilnie zbudowane buty Gryfonki. To nie fair! - Zamień się ze mną, Imogen. Przywlokłaś mnie tu.- szeptał tak, aby rozmowa toczyła się tylko i wyłącznie między nimi. Domagał się jakiejkolwiek wymiany, nie wyobrażał sobie, że założy to coś na stopy. - Te skarpety idealnie podkreślą twoje łydki. Widziałem je na plaży, wiem co mówię. Moje są włochate, pamiętasz? Będę wyglądać jak troll w sukience. Nie założę tego, bo mi krew przestanie dopływać tam, gdzie powinna. - gorączkowo szeptał i próbował skłonić ją do współpracy lecz widział po jej spojrzeniu, że musi się bardziej postarać. Co za uparta diablica! Objął ją konspiracyjnie ramieniem i szepnął z udręczoną miną: - Zrobię co zechcesz, co nie jest związane z ubiorem ale na brodę Merlina, zamień się ze mną. Weź te skarpetki. - był zdesperowany i mogła to wykorzystać. Próbował wcisnąć je w jej ręce, aby uległa pod presją.
k100:78 Wylosowane buty: 3 - czarne czółenka ale zamieniam się z Trevorem na baletki, bo jestem dobrą koleżanką. A potem jeszcze z Iris, więc ostatecznie obcasy!
Oczywiście nic sobie nie robiła z jego narzekań i tego, że chłopak ewidentnie nie chciał się tutaj znaleźć. W końcu coś sobie postanowiła i uznała, że sumienie by jej nie pozwoliło odpuścić w połowie. Dlatego zaciągnęła go na zajęcia. Tam pomachała wszystkim znajomym jej osobą (a tych było tutaj sporo) i wzięła buty. A kiedy zobaczyła buty Trevora... ryknęła takim śmiechem, że aż zgięła się w pół. Nie bardzo przejmowała się tym, jak wielkie zainteresowanie wzbudza swoją osobą, bo po prostu nie mogła. Łzy popłynęły jej po policzku, bo widząc zrozpaczone spojrzenie Trevora po prostu nie mogła wytrzymać. - Merlinie, jak mam się z Tobą zamienić? Przecież te buty będą na Ciebie za małe - wydusiła w końcu, kiedy uspokoiła się na tyle, że w ogóle była w stanie wykrztusić z siebie chociaż słowo. Odgarnęła do tyłu włosy, które jej się kompletnie rozwiały przez ten napad śmiechu, otarła wierzchem dłoni łzy zalegające na jej policzkach. - To nie są skarpety, tylko baletki ty ignorancie - znów parsknęła śmiechem, bo wizja Trevora wkładającego takie buty na nowo rozgorzała w jej umyśle. Nie mogła wytrzymać i nawet nie próbowała się w żaden sposób pohamować. Zaczęła luźno podrzucać dany przez profesora kamień w powietrze, kiedy rozmowa zaczęła być na tyle ciekawa, że złapała go i z zainteresowaniem zaczęła przypatrywać Kruonowi. Dała się zagarnąć pod jego ramię. Uniosła jedną brew ku górze, kiedy to obwieścił, że zrobi wszystko, co tylko Imogen zapragnie w zamian za buty. - Oj Merlinie, nie masz pojęcia, w jakie gówno się wpakowałeś i jak skrzętnie to wykorzystam - oznajmiła mu z szerokim uśmiechem na ustach, który nie mógł zwiastować niczego dobrego. Zaraz to wcisnęła mu w dłoń swoje czółenka - Musisz je powiększyć - i zabrała od niego baletki, które przecież wyglądały jak idealne buty do tańca. Rozejrzała się po sali, aż jej wzrok padł na @Iris Skylight. Imogen wiedziała, że siostra nie najlepiej radzi sobie na obcasach. - Iris, chcesz baletki? - zapytała jeszcze, machając dopiero co nabytym obuwiem w stronę siostry. Kiedy ta się zgodziła, wzięła od niej horrendalnie wręcz wysokie szpilki. Poprawiła ich rozmiar i zaczęła wciskać na swoje stopy. Kiedy je założyła, zrobiła kilka próbnych kroków, tupnęła kilka razy stopą w podłogę, aby się upewnić, że buty leżą, jak trzeba. - Ale się teraz niski zrobiłeś - wyszczerzyła się w stronę Trevora, bo faktycznie, kiedy założyła dwunastocentymetrowe obcasy, to była od niego sporo wyższa. Na szczęście poruszała się w nich bez najmniejszego problemu, bo lubiła chodzić w obcasach.
Trevor Collins
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Dopiero widząc co trzyma Imogen w dłoniach zrozumiał, że popełnił błąd. Postanowił nie dać po sobie poznać, że wkopał się w tarapaty. Wywrócił oczami gdy Imogen płakała ze śmiechu. Okej, będzie mogła go wykorzystać do czegoś, nie obawiał się jej pomysłów bo zazwyczaj i tak “wygrywał” starcie. - Cwaniara. Przestań się chichrać, mam plan. Nie zapomnę ci tego, że mnie tu przyciągnęłaś. - pogroził jej palcem ale był przy tym rozbawiony. Nie czekając aż piegowata skończy wymianę ze swoją siostrą, pomknął dziarsko w kierunku Very, od razu obdarzając ją uśmiechem. - Vera, jak ja się cieszę, że cię widzę. Zobacz co dla ciebie mam. Przymierzysz?- zagadywał wesołą krukonią koleżankę i demonstrował jej - niczym najlepszy na świecie marketingowiec - czarne czółenka na obcasie. - Będą pasować na ciebie idealnie, jestem pewien. Dorzucę do tego mój bon z Miodowego Królestwa na zachętę. - wszak pracował w tym magicznym miejscu więc mógł odstąpić niewielką zniżkę pracowniczą. Wyszczerzył się od ucha do ucha licząc na jej koleżeńskość.
Adela przybyła na miejsce na ostatnią chwilę, bo nie mogła się zdecydować, czy aby na pewno chce jej się ruszać na lekcje. Zamieszanie w sali i strój profesora utwierdziły ją jednak w przekonaniu, że warto było się pojawić, szczególnie że z trudem stłumiła śmiech, spoglądając na grupę uczniów w kowbojkach. Po otrzymaniu od nauczyciela baletek (które w porównaniu do innych butów wydawały się dla Adeli doskonałym wyborem) i dziwnego talizmanu, Adela podążyła w stronę @Kate Milburn, która byla już po wymianie butów. - Oj, urosło ci się... - zaśmiała się, patrząc w górę. Na co dzień były podobnego wzrostu, z lekką przewagą na korzyść Milburnówny, więc ta sytuacja wydała się Honeycott odrobinę komiczna.
Zwróciła uwagę na nauczyciela, który dość szybko do nich podszedł. Wyglądało na to, że jednak powinna była zwrócić mu uwagę wcześniej, a przynajmniej zrobić to znacznie bardziej asertywnie, niż po prostu zaakceptować taki stan rzeczy. Pomyłka rzecz ludzka. Choć jedenastolatka i tak starała się znaleźć pozytywy w całej tej, dla jednych komicznej - dla drugich śmiertelnie poważnej, sytuacji. Mimo wszystko nie miała oporów przed tym, aby wymienić się butami ze starszą dziewczyną. Oferowane przez nią baletki, przyjęła z niewątpliwą ulgą. Było to obuwie, w którym z całą pewnością umiałaby chodzić. Jej wkraczanie w dorosłość musiało jeszcze trochę poczekać. I tylko na moment, ponownie skupiła się na profesorze, gdy ten się do niej odezwał. Nie rozumiała, co @Issy Rain miał namyśli. Tym razem postanowiła zapytać. - Inne kroki? Zastanawiało ją to. Nie wiedziała, czy problem leżał w jej wzroście - wszak profesor omyłkowo przekazał jej wysokie obcasy, zapewne aby zyskała te kilka dodatkowych centymetrów, czy może miał na tyle wprawne oko, iż niemal od razu wychwycił, że nie wszystkie partie mięśni miała odpowiednio dobrze wyćwiczone do niektórych kroków. I choć taka myśl mogła wydawać się z stosunkowo dziwna, dla niepojmującej jeszcze magii, dziewczynki, miała naprawdę dużo sensu. W końcu profesor mógł stosować jakieś czary, sprawdzając predyspozycje uczestników zajęć. - Dziękuję - powiedziała, odbierając od @Kate Milburn, odpowiednio zmniejszone baletki. Przeszła się trochę po sali, sprawdzając czy aby na pewno dobrze na niej leżą. Nie miała żadnych zastrzeżeń. - Nie zsuwają mi się ze stopy, jesteś w tym naprawdę świetna! - pochwaliła, nie ukrywając przy tym podziwu do starszej gryfonki. Czy to łut szczęścia, czy też bardzo wprawne oko dziewiętnastolatki, ale baletki pasowały na nią bardzo dobrze. Zdecydowanie mogła w nich tańczyć bez większego ryzyka połamania siebie lub noszonych butów. - Pasują do ciebie, ładnie w nich wyglądasz - przyznała, gdy postawiła kroczek do tyłu, aby przyjrzeć się lepiej starszej uczennicy. Kate, w odczuciu pierwszoroczniaczki, wyglądała bardzo dojrzale, a wysokie szpilki jedynie dodawały jej więcej klasy. Brakowało już tylko idealnie dopasowanej kreacji, która by to wszystko bardzo ładnie uzupełniła. Kreatywność młodej puchonki zrobiła jednak swoje. Oczyma wyobraźni widziała długą, czerwona suknię, która falowała pod wpływem tanecznych ruchów Kate. W jej wyobraźni, była bardzo dobrą tancerką, co zaowocowało dużymi oczekiwaniami względem tej gryfonki. - Ciężko się w nich chodzi? - zapytała, ponownie spoglądając na szpilki. Nie wiedziała, czy poradziłaby sobie z nimi osobiście. Choć jej wątpliwości wynikały z tego, że nigdy nie nosiła tego typu obuwia. Zerknęła jedynie na Adelę, która podeszła do dziewiętnastolatki. Postanowiła siedzieć cichutko i nie zwracać na siebie uwagi, odchodząc nieco od Kate.
Wszystko byłoby naprawdę w porządku, bo w sumie nawet z Cedem po żądlibusowej imprezie układało jej się jako-tako gdyby nie przyjście Kate. Na jej widok Verę zalała fala negatywnych myśli, bo nie taki właśnie był wydźwięk ich ostatniego spotkania? Obie panie się nie popisały, tchnięte ostatnimi podrygami wróżkowego pyłu wręcz skakały sobie wtedy do gardeł. A potem każda poszła w swoją stronę i żadne przepraszam wcale tu nie padło. Niedobrze, bardzo niedobrze. To wszystko sprawiło, że zaczęła się martwić i denerwować. Vera obserwowała w milczeniu zamieszanie związane z młodziutką Puchoneczką (i nieco starszą, przemiłą gryfońską koleżanką Milburn), nie zwracając w konsekwencji uwagi na resztę butowych konszachtów. Przynajmniej do pory, w której nie zwrócił się do niej Trevor. - Co? Buty, ach tak. Proszę bardzo, Trev. – odpowiedziała, nieco zamyślona i może trochę głupio zgodziła się bez wahania, przyjmując czółenka w zamian za buty do stepowania. Obcasik był jej w gruncie rzeczy niestraszny, bo w sumie nawet i boso – Veronica uwielbiała tanieć i przede wszystkim – umiała to robić. Prawdziwe pytanie brzmiało jak się będzie czuła w tango, przecież tych kroków jeszcze nie znała. I z kim przyjdzie jej dzieli ten taniec – z Cedem, z którym w takiej sytuacji może być niezręcznie czy z Kasią, która chyba szczerze jej nienawidziła? - Tylko obiecaj mi, że jakbym była w parze z Kate to mnie odbijesz. Żadne bony nie są potrzebne, tylko to zrób, błagam – dorzuciła jeszcze szeptem przeznaczonym tylko do uszu Collinsa, szczerze wątpiąc, że uda się jej wdrożyć plan B. Spróbować zawsze można, a Trevorowi wytłumaczy się to później.
Lekcje Działalności Artystycznej były... problematyczne. Malakai z jednej strony je uwielbiał, bo mogły wiązać się z muzyką i instrumentami, z drugiej strony zawsze obawiał się zadań bardziej manualnych. Absolutnie nie kusiło go babranie się farbami czy szkicowanie czegoś, co wcale miało siebie nie przypominać. Tym razem po Hogwarcie rozeszły się plotki o lekcji tańca, a co do tego Kai nie miał wyrobionego zdania. Nie do końca wierzył, że faktycznie trafi im się tango, ale prawdę mówiąc, nie byłby chyba temu taki przeciwny. Do tej pory w jego życiu taniec równał się pląsaniu na imprezach czy irlandzkim podskakiwaniu w barze, ale może wypadało opanować jakieś sensowniejsze kroki? Po wejściu przywitał się głośno i zaraz stał już w drobnej kolejce do nauczyciela, by otrzymać od niego jakiś bajerancki amulet i buty w swoim rozmiarze, które okazały się być niezwykłymi kowbojkami, bo czemu nie. - Prooofesorze, czy możemy to potem zatrzymać dla siebie? - Podpytał @Issy Rain. - Znaczy te amuleciki, bo butów to pewnie nie... - doprecyzował, chociaż prawdę mówiąc, takie kowbojki stanowiłyby zabójczy dodatek do jego szafy, bo nie miał niczego podobnego. Wydawało mu się, że wszyscy są dość zaaferowani takim intrygującym startem zajęć, więc grzecznie odsunął się na bok i założył swoje kowbojki, które pasowały idealnie. Po pierwszych testowych krokach już zorientował się, że mają w sobie jakąś magię, więc kilkoma zgrabnymi susami przemknął przez pół sali, by zatrzymać się pod piekącym go w dłoń uczuciem. To miało być to subtelne wibrowanie? - Woah, musimy mieć niesamowitą chemię - zaczepił @Daniil Egorov, podrzucając przy nim swój amulet. - A nawet jeśli nie, to może warto nad tym popracować - dodał, nie mogąc się powstrzymać od szelmowskiego (a przynajmniej tak chciałby go móc określić) uśmiechu. - Normalnie noszę trochę normalniejsze buty, jak coś...
Iris Skylight
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163,5 cm
C. szczególne : filigranowa postura, pieprzyki rozsiane po ciele, kilka piegów na twarzy, skromna biżuteria; zapach fiołków;
k100:91 Wylosowane buty:wysokie szpilki baletki otrzymane od swojej siostry @Imogen Skylight
Nie ruszała się z miejsca tylko czekała aż magiczny kamyk poprowadzi kogokolwiek w jej stronę. Czasami postukała stopą w ramach niemego zniecierpliwienia. Ożywiła się gdy do klasy weszła jej starsza siostra, ciągnącego za sobą jakiegoś Krukona. Uśmiechnęła się na ten widok lecz nie wchodziła w interakcję tylko usiadła sobie na ławce. Obracała magiczny kamyk w palcach zastanawiając się ile jest prawdy w ich mocy. Podniosła głowę gdy padł na nią cień podchodzącej siostry. - Och, jasne, Mimi. Zdecydowanie wolę płaskie obuwie zwłaszcza, jeśli mam tańczyć. - uśmiechnęła się do siostry ciepło i podała jej wysokie szpilki. Przyjęła baletki, które postanowiła od razu założyć. Pasowały jak ulał, zapewne przez to, że jej stopy były drobne. Dotknęła stopami podłogi i poczuła bijący z niej chłód. Niewątpliwie było to przyjemne uczucie. Swoje własne obuwie, w którym przyszła, schowała pod ławką aby nikomu nie przeszkadzały. Czekając na instrukcje nauczyciela, zajęła się starannym związywaniem włosów w zwyczajną kitkę.
Clementine Bardot
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173
C. szczególne : Ubrania umorusane farbą olejną; włosy w artystycznym nieładzie i uśmiech - naprawdę zachwycający
Cieszyła się na te zajęcia. Miały być oderwaniem od rzeczywistości, bowiem wszelka działalność artystyczna zdawała się niezwykle bliska sercu ciemnowłosej. Jedyne co pozostawało niewiadomą, to czy odnajdzie się na tak otwartej lekcji, gdzie będzie musiała zetknąć się z kimś nowym, być może obcym. Uśmiechnęła się jednak na widok kilku znajomych twarzy. Nie chodziło tylko o Kate czy Adelę, do których pomachała, ale też o Ceda, bo jego pamiętała z imprezy w Żądlibusie. Potem jej oczom ukazała się sylwetka Lockiego. Skupiła się wreszcie na słowach nauczyciela, obracając w dłoni talizman. Niekontrolowane prychnięcie uleciało spomiędzy jej warg, bo nie wierzyła, że jakiekolwiek kamyczki mogły wywoływać chemię między dwojgiem ludzi. Z drugiej strony nie miała też żadnego doświadczenia w kwestii chłopców, co było nieco irytujące. Westchnęła wreszcie, zakładając szpilki i przesuwając swoją ławkę, aż wreszcie podeszła do dwóch przyjaciółek z Gryffindoru, jakby chcąc na moment poczuć się w gronie bliskich. Uśmiech rozciągnął jej pełne wargi, a poliki zapłonęły z ekscytacji. - Cześć - powiedziała spokojnie, najpierw obejmując Kate, a już po chwili Adelę. Mogła przyznać otwarcie, że obie wyglądały pięknie, zresztą jak zawsze. - Mam nadzieję, że te magiczne buty pozwolą nam się nie zabić przy kolejnym obrocie - zażartowała, wszak w wysokich obcasach czuła się rewelacyjnie, ale... Taniec? Ten pozostawał zagadką, szczególnie że niczego jeszcze nie poczuła. Nie tak jak sobie to wyobrażała, gdy o wszystkim opowiadał profesor Rain.
Lily nie mogła przegapić tej lekcji. Owszem, wparowała spóźniona, ale to nic! Założyła, że jak nauczyciel będzie miał z tym problem, to ją wyprosi i tyle. Zgarnęła pierwsze lepsze buty i przycupnęła gdzieś z boku, żeby je założyć. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, że chwyciła puenty, które miała na nogach wyłącznie przy okazji jakiejś sztuki. Założyła je i wypróbowała, kilka razy z miejsca stając na palcach. Spodobało jej się to, a że jako półwila taniec miała we krwi, była dobrej myśli. - Yanka! - ucieszyła się, kiedy amulet zaprowadził ją do @Aiyana Mitchelson. Może i wisiorki były wątpliwej jakości, ale dopasowały ją z pierwszoklasistką niemal idealnie. Skoro dobrze im się pracowało na gotowaniu, czemu w tańcu miałoby pójść inaczej? - Myślisz, że będziemy w parze? Według amuletów jesteśmy niesamowicie zgrane! Wciąż widziała w małej puchonce swoją siostrę Primrose, ale teraz już nie myliła ich ze sobą. Zapewnie nikt ze zwykłych ludzi nie popełniłby takiej pomyłki, jak ona, w końcu odbierali potomkinie wil inaczej niż czystej krwi człowieka, ale jako że na nią sam urok nie działał, miała do Aiyany szczególne podejście.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Nicholas zgodnie z prośbą nauczyciela pomógł w przesuwaniu ławek pod ściany, z zainteresowaniem obserwując, jak klasa zmienia się w parkiet do tańca. Widział tu kilka znajomych twarzy i był szczerze ciekaw, jak pójdzie tango takiemu Benowi, albo Verze. Odgonił dzwoniącą z tyłu głowy myśl o tym, że najchętniej spróbowałby tanga z Antonio i to niekoniecznie w tradycyjnej formie, a potem chwycił podane przez nauczyciela buty. Poważnie? Szpilki? Seaver nie podzielał entuzjazmu nauczyciela co do szałowego wyglądu. Przymierzył je i zrobił na próbę kilka kroków, z zaskoczeniem stwierdzając, że da się w nich chodzić. Czy było to wygodne? Średnio. Z pewnością lepiej by się czuł na płaskim obcasie, ale co mógł zrobić? - La Volpe - podszedł do @Veronica H. Seaver, wyłapując to, jakie obuwia jej przypadły w udziale. - Przyszedłem desperacko prosić cię o zamianę butami. Mimo najszczerszych chęci nie podzielam entuzjazmu profesora co do mojego przydziału. Jeszcze się nie rozglądał za osobą, przy której amulet by wibrował, choć miał wrażenie, że mijając @Imogen Skylight odczuł interesujące wibracje. Zamierzał się co do tego upewnić za chwilę, w pierwszej kolejności jednak chciał zadbać o to, by bezpiecznie dotrwać d końca lekcji, zamiast zabić się na niebotycznych obcasach.
Issy Rain
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : piegi, septum, rude loki, pachnie masłem shea, chodzi w kolorowych szatach czarodziejskich;
Kiedy ja zajmuję się butami Kate oraz Aiyany, wszyscy nagle zaczynają uskuteczniać samowolkę. Marszczę brwi i rozglądam się po tych, którzy pozamieniali się butami bez z jakiegoś powodu. - Co robicie? - pytam ze zmarszczonymi brwiami. Wyciągam różdżkę i macham nią zgrabnie. Wszystkie wymienione buty oprócz @Ced Savage, @Daniil Egorov, @Aiyana Mitchelson oraz @Kate Milburn, wracają z powrotem do swoich właścicieli. - Słuchajcie! Te buty są specjalne do tańca. Dzięki temu zapamiętamy dziś układ, bo to one będą wręcz was kierować. Na dodatek jest znacznie mniejsza szansa wywalenia się w nich, nawet jeśli są to wysokie obcasy. Jest na nie nałożone mnóstwo magii, więc nie możecie zamieniać się jak chcecie, bo jej nadmiar może spowodować, że but zmieni wam się w trakcie tańca i się powywracacie. A nie sądzę, że pan Collins ma taką samą stópkę jak na przykład panny Skylight - zauważam, bo nawet ja, praktycznie wzrostu wielu uczennic, miałbym większą nóżkę niż one. Zostawiam tylko w spokoju tych co zauważyłem, że zamienili się na początku lekcji i faktycznie zapytali się o rozmiar oraz oczywiście młodszą uczennicę, co było koniecznością z racji że nie pomyślałem o wzięciu tak małego rozmiaru. W końcu klaszczę w dłonie, stukam wysokimi obcasami, zarzucam do tyłu ekstrawagancką szatą i biegną na przód sali. Wszystkie ławki i krzesła są już pod ścianą, ale przywołuję do siebie jedną z nich, poszerzam ją i równocześnie odrobinę zaniżam, tak żebym mógł na nią wejść bez problemów, a większość uczniów mogła mnie widzieć. - Dobra ćwiczenia wykonamy w parach osób, które pasują wam według kamieni. Pochodźcie po sali i poszukajcie kogoś przy kim jest wam ciepło w dłonie. To na pierwsze dwadzieścia minut, potem będziemy zamieniać się partnerami. Max! Ty nigdzie nie chodź, stań na podeście obok mnie, będziesz mi pomagał w nauce - mówię do @Maximilian Felix Solberg i przywołuję go do siebie. Kiedy wszyscy jakoś się rozstawiają zaczynam tłumaczyć kroki. Tak naprawdę nie jest to szczególnie trudne. Idą kilka podstawowych kroków tańca na lewo, na prawo, do przodu do tyłu, parę machnięć głową, dwa obroty, a na końcu podniesienie. To ostatnie jedynie może sprawić więcej trudności i przy nim odrobinę więcej tłumaczę. - Słuchajcie, musicie mierzyć siły na zamiary. Kładziemy dłonie na ramionach partnera, ten trzyma naszą talię, podnosi do góry - tłumaczę i dyryguję Solbergiem by robił co mówię, po czym macham rękami by mnie podniósł. Ponieważ dzieli nas wielka różnica wzrostu, robi to bez większych problemów. Ja wobec tego mogę podnieść rękę, by wyczarować nad głową jakąś magiczną różę, czyli pierwszą ładną rzecz, która przyszła mi do głowy. Wyczarowanie czegoś uroczego nad sobą było również częścią tańca. - Pamiętajcie, że jeśli nie czujecie się w pewnie w podnoszeniu. Możecie zrobić to tylko delikatnie, bądź wcale. Na początku tańca powinniście też wybrać kto kogo podnosi. Kiedy zamieniacie się z partnerem i kłaniacie, to jest dobry moment na wskazanie kto ma to zrobić.... Jednak dodam, że buty dają wam większe możliwości, więc na przykład... Nagle zmieniam pozycję i ja łapię w talii Maxa. Jakkolwiek to nie wygląda, udaje mi się go oderwać od ziemi na kilka centymetrów. - Do końca lekcji będziecie w nich odrobinę silniejsi dzięki nim, więc skoro mi się udało podnieść pana Solberga, wy nie będziecie mieć problemów ze sobą; jeśli na przykład Iris i Veronica staną naprzeciwko siebie, bez różnicy kto kogo podniesie, będzie to dla was pestką - tłumaczę na przykładzie i kilka razy powtarzamy układ. Najtrudniejsze prawdopodobnie było przejście od partnera do partnera. Musieliśmy stworzyć okrąg, do którego już dołączyliśmy z Maxem i powoli zamienialiśmy się parami. Na początku tańczyłem razem z innymi, by pomóc uczniom, którzy radzili sobie gorzej. Kiedy już wszyscy bardziej lub mniej zaczynali łapać o co chodzi, wziąłem na bok @Aiyana Mitchelson tłumacząc, że tango to taniec dla starszych, więc ona jej trochę go zmienimy. Przywołuję różdżką parawan, by zasłonić dziewczynę i stawiam przed lustrem. Ma robić podobne kroki jak wcześniej, ale bez zamieniania partnera i podnoszeń, za to z kilkoma figurami charakterystycznymi dla młodszych. Cóż to moja wina, że nie pomyślałem o przyjściu pierwszoklasistów, a nie mogłem jej pozwalić na tak sensualny taniec. Wracam do grupy, by pokazać jeszcze dodatkową figurę z zakładniem nogi na swojego partnera, jak na tango przystało, po czym rozpoczynamy pierwszą próbę z zamienianiem partnerów. Większość zajęć kursuję między wszystkimi uczniami, starając się im jakoś pomóc. Muzyka rozbrzmiewa, a wszyscy jakoś starają się przeżyć ten taniec.
Zasady:
• Poniżej macie rozpiskę wszystkich zebranych. Spacje pokazują kto był w jakich parach tylko podczas pierwszych 20 minut, przy ćwiczeniu tańca. Możecie jednak uznać, że wszelkie błędy były z kim tylko chcecie, bo podczas całego tańca przechodzicie od partnera do partnera. • Do zaliczenia lekcji wystarczy, że napiszecie 2 posty. • Rzucacie kostkę k100, sprawdzacie liczbę błędów, a następnie rzucacie tyle literek - ile macie błędów. • Nie musicie pytać się o zgodę czy mogliście popełnić błąd przy kimś, po prostu oznaczcie tego kogo wybieracie. Jeśli zdarzy się, że przez to ktoś będzie miał mnóstwo błędów - cóż, będzie miał więcej przygód. • Błędy mogliście popełnić w trakcie głównego tańca bądź ćwiczeń, czyli pierwszych 20 minut, to zależy od was. Błędy mogły być każde z inną postacią, bądź wszystkie z tą samą. • Trzymajcie się tego co mówią kostki, ale też możecie to łączyć. Jeśli obydwoje wylosowaliście np. C - możecie założyć że jedno z was było osobą, która podnosi, a druga śmigającą w powietrzu. • Możecie, ale nie musicie, przy błędach rzucać k100, by sprawdzić najbliższy numer - i w ten sposób wybrać osobę, z którą macie przygodę. • Modyfikatory - uwaga! jeśli chcecie porobić trochę błędów - po prostu tylko rzućcie kostką k100 i nie dodawajcie modyfikatorów. - Każde 10 punktów w DA to jeden możliwy przerzut. Uważajcie, bo zostaniecie z tym ostatecznym. - Jeśli ktoś ma specjalizację - taniec, może zamiast tego dodać sobie punkty z DA do rzutu k100. - Gibki jak lunaballa (zwinność, zręczność) to + 10 punktow do k100, zaś Połamany Gumochłon (zwinność, zręczność) - 10 punktów. • Macie czas do 28.09, ale z góry prośba - nie zostawiajcie wszystkiego na ostatnią chwilę, to zakończymy wcześniej.
k100 na taniec 100 - 91 - Zero błędów - Uwaga! Jeśli wylosowaliście tę kostkę możecie uratować jedną osobę od upadku, nawet jeśli ktoś wylosował wywrotkę. 90 - 75 - Jeden błąd 74 - 60 - Dwa błędy 59 - 45 - Trzy błędy 44 - 30 - Cztery błędy 29 - 15 - Pięć błędów 14 i mniej - Sześć błędów
Błędy - rzuć literką:
A - Tango to bardzo sensualny taniec, ale chyba odrobinę przesadziłeś! Złapałeś niechcący (lub chcący?) osobę, którą miałeś złapać za tyłek. Jeśli wylosujesz tę kostkę dwa razy, Issy skarci cię za bycie zbereźnym i tracisz 5 punktów domu. B - Miałeś kogoś mocno trzymać przy obrocie, ale wyszło jak zawsze. Twój aktualny partner wypada Ci z rąk podczas figury, gdzie miałeś go mocno trzymać. Zakręćcie tłuczkiem zagłady na to w co oberwała osoba upadając oraz jak mocno (do tego kostka k100). Jeśli więcej niż 85 musi poprosić o pomoc kogoś kto ma co najmniej 15 punktów uzdrawiania, albo iść do skrzydła szpitalnego. C - Czas na jedną z bardziej skomplikowanych figur! Łapiecie swojego partnera w pasie, a potem lekkie podniesienie! Jednak ktoś traci odrobinę równowagę; dorzućcie k6. Parzysta - wasze usta się zetknęły! Nieparzysta - Zderzyliście się nosami albo czołami jak wolicie. D - Przechodzicie do następnego partnera, potykacie się, idziecie do kogoś innego… dramat, aż Issy musi podejść i pokierować was tam gdzie mieliście być. E - Nagle jesteście w bardzo dziwnej pozycji, która wcale nie wygląda jak ten taniec co miał być... Nieskoordynowanie obłapiacie się, próbujecie wrócić do normalności i zanim wam się udaje zbliżyliście się do siebie bardziej niż byście chcieli. F - Coraz bardziej jesteście zmęczeni i tracicie co raz koncentrację. Teraz stoicie przed swoim partnerem i musicie szybko machnąć głową w jedną stronę. Ale niestety każdy z was idzie w swoją stronę. Zderzacie się nosami, czołami, muskacie ustami - wasz wybór. G - Jeśli macie: puenty - ponieważ trudno wam się obracać normalnie, coraz stoicie na puentach robiąc mniej lub bardziej fikuśne obroty. Rzućcie k6. Parzysta wywaliliście się podczas obrotu, nieparzysta, ktoś was w porę złapał, uff! czarne czółenka - jeśli nie raz chodziliście na obcasach, nic się nie dzieje. Jeśli to was pierwszy raz lub jeden z pierwszych - bardzo mocno depczecie swojego obecnego partnera kiedy próbujecie się utrzymać na powierzchni. wysokie obcasy - jeśli w karcie lub innych postach pisaliście, że chodzicie często na obcasie, nic się nie dzieje. Jeśli jesteście nowicujszami - upadek to mało powiedzane. Wywalacie się tak głośno, z hukiem, obijacie tyłek, że podbiega do was Issy, leczy kilkoma zaklęciami, przeprasza i prosi o taniec boso… Buty do stepowania - jakimś cudem tak zrobiliście kilka figur, że w połączeniu z waszymi butami wychodzi naprawdę super nutka. Issy aż daje wam dodatkowe 10 punktów dla domu za ten występ. Magiczne kowbojki - Problem jest taki, że naprawdę wysoko w nich skaczecie. Aż w pewnym momencie przeskakujecie swojego partnera! Baletki - niby się pomyliliście, ale wybrneliście tak dosko, że Issy daje wam 5 punktów dla domu. H - Ostatni ruch podniesienia to wyciągnięcie różdżki nad głowami i wyczarowanie czegoś pięknego. Jednak u was coś jest nie tak. Rzućcie czekoladową żabę by zobaczyć czyja głowa pojawiła się nad wami. I - To była kompletna porażka przy zamienianiu partnera. Wywracacie się z osobą z którą mieliście się sparować, zaplątujecie się we własne kończyny na ziemi i zanim wstajecie już musicie przechodzić do kolejnej osoby. J - Kamienie zaczęły dziwnie na was oddziaływać. Osoba z którą macie bliski wynik (obojętnie czy jest nad wami w spisie czy pod - jak wolicie) przyciąga was nagle do siebie. Nie możecie przestać razem tańczyć i się od siebie odkleić! Czy Issy zdąży do was podbiec i was rozdzielić zanim nie złączycie swoich ust przez ten namiętny klimat? To zależy od was - ale pamiętajcie, że wszystkiego mogą być konsekwencje!
@Aiyana Mitchelson też rzucasz normalnie na k100, ale masz oddzielne kosteczki na błędy.
Błędy dla Aiyany:
1 - Niestety, tracisz równowagę i upadasz podczas kroków! 2 - Twoje baletki pamiętają kroki, ale ty nie - machasz rękami śmiesznie o mało się nie wywalając, chociaż twoje nóżki nadal tańczą. 3 - Twoje buty wróciły nagle z powrotem do bycia obcasów! Dorzuć literkę czy się przewracasz przy tej zmianie samogłoska - upadasz, spógłoska - udaje ci się utrzymać. Issy podbiega po chwili i przemienia je z powrotem. 4 - Tak zamachałaś rękami że spada na ciebie jakiś wielki szalik z parawanu obok. Musisz się teraz z tego wydaostać. 5 - Jesteś już strasznie zmęczona i nie nadążasz za muzyką. Odpocznij chwilę! 6 - To nie był dobry obrót, bo wpadasz po drodze na ścianę…
- Hej! - odezwała się do Clementine, a następnie skierowała wzrok w stronęjej butów - Podziwiam, że jesteś w stanie w nich chodzić, ja nawet kroku bym nie przeszła, o tańcu nie mówiąc. To nie tak, że Adela była jakimś niezgrabnym trollem, ale raczej preferowała wchodzenie na drzewa niż wielkie bale, więc jeśli już zakładała buty na obcasie, to nie była to tak wysoka szpilka. Teraz, stała w towarzystwie dwóch Gryfonek podobnego wzrostu, a czułą się jak krasnoludek przez różnicę butów. Do pary trafiła właśnie z Clementine, co niezmiernie ją ucieszyło. Mimo wszystko lepiej było zaliczać glebę przy kimś, kto dobrze jej życzył. Na początku wydawało się, że wszystko pójdzie świetnie, bo Adela radziła sobie na parkiecie naprawdę przyzwoicie. Niestety, podczas obrotu jej uścisk nie był wystarczająco mocny - z tego powodu wypuściła @Clementine Bardot z rąk. - Najmocniej cię przepraszam! - krzyknęła, rzucając się natychmiast w stronę koleżanki, która uderzyła się w lewą stopę. Na całe szczęście uderzenie nie było szczególnie mocne i nie wymagało żadnej interwencji, więc Adela wyciągnęła ręce w stronę drugiej Gryfonki, by pomóc jej wstać z podłogi i cały czas gorąco przepraszała.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
k100:39 przerzucone za kuferek na 76 jeden błąd Wylosowane błędy:G - przeskakuje przez Trevora
Obserwował przez chwilę, jak wnętrze sali zamienia się w targowisko, po którym biegają stare przekupy i wymieniają się towarem i spojrzał na @Maximilian Felix Solberg z niemym zdziwieniem. Czy męskość co poniektórych była tak wrażliwa, że nie byli w stanie założyć na stopę czółenek czy pantofli? Spojrzał na swoje kowbojki i westchnął, bo prawdą było, że jakby Rain miał szpilki w jego rozmiarze, to by cię wchuj chciał nauczyć na nich wywijać lambadę, ale może to tylko on i jego chorobliwa, ślizgońska ambicja. - Ride the cowboy indeed. - uśmiechnął się do @Saskia Larson, łapiąc krawędź swojego niewidzialnego, kowbojskiego kapelusza i skłonił się z nim, niczym Clint Eeastwood. Wziął swój kamień w rękę i zaczął łazić między ludźmi, by wyczuć przy kim ten kamień będzie najprzyjemniejszy, a zatrzymując się koło @Trevor Collins puścił mu oko: - Cześć przystojniaku, przyszedłeś tu sam? - wyszczerzył zęby, wyciągając do niego rękę, by zaprosić go do tego szalonego tańca, w którym hop siup wywijał, aż raz przez niego nawet przeskoczył niczym kangur.
Trudno mi powiedzieć, czy widzę na twarzy Puchona ulgę, czy po wymianie jestem jedynym, który ją odczuwa, ale z zadowoleniem przejmuję od niego czółenka. Trudno mi logicznie wyjaśnić moją decyzję. Poniekąd chodzi mi o to, żeby utrudnić sobie zadanie, ale chyba też pokazanie się w baletkach przed grupą jest dla mnie trudne samo w sobie. W każdym razie cieszę się, że udaje mi się z tego wymiksować i mogę zająć się szukaniem mojej pary. Przez chwilę mam wrażenie, że kamień ciągnie mnie w stronę Iris, ale mylę się bardzo mocno, bo najwyraźniej chodzi o chłopaka, który przez moment stał tuż za nią. Puchona, wnioskując po barwach, którego widzę na oczy pierwszy raz w życiu. W jakiś dziwny sposób i on jest podobny do Wilkiego, i mam wręcz ochotę przewrócić oczyma, bo przez pierwsze sekundy znów daję się zmylić i uśmiecham się odrobinę zbyt entuzjastycznie. Nie wiem, czy to dlatego podchodzi, ale dobrze się składa, bo kiedy się przy mnie zatrzymuje, kamień parzy mnie w ręce tak mocno, że zaczynam podrzucać go nisko, żeby dać skórze chwilową ulgę. Śmieję się na jego słowa i kiwam głową w odpowiedzi. — O, serio? Ja noszę dokładno takie. Właściwie ja je przyniósł z kufra, mam chody u Raina. Pokazuję parę obcasów, unosząc rękę, w której je trzymam odrobinę wyżej, bardziej w zasięgu jego wzroku. Udaje mi się zachować niezwykle poważną minę i utrzymuję ją nawet wtedy, gdy ściągam czarne mokasyny na grubej podeszwie tak, jakby w życiu ich tam nie było i zastępuję je wylosowanymi butami. Rosnę o dobre sześć czy siedem centymetrów, choć nie są to najwyższe z obcasów, które rozdawał profesor. — I kak tebie się podoba? — prezentuję mu się, podnosząc odrobinę nogawkę spodni, by noga i przyodziana w nowy but stopa była bardziej wyeksponowana. Dopiero teraz wybucham śmiechem. I wyciągam do niego rękę. — Daniil. Poczemu ja nigdy tebe nie widział? Rękę wyciągam po to, by się przywitał, ale nie tylko, bo kiedy za nią chwyta, ja już jej nie puszczam. W końcu to lekcja tańca. Nie bardzo wiem, który z nas powinien prowadzić. Z jednej strony buty, choć nie mają płci, sugerują kobiecą rolę, z drugiej jestem na tyle doświadczonym tancerzem, że trudno mi będzie odnaleźć się w innej niż zwykle roli.
k100:82 (po drugim przerzucie na trzy, które przysługują) Wylosowane błędy:C, dorzut parzysta
Szczerze powiedziawszy była na tyle zdekoncentrowana, że wcześniej nie zauważyła, jak wiele osób zamieniło się trzewikami. A jej, jak już zostało to powiedziane, było wszystko jedno w czym będzie stawiać kroki. I tak ich nie zna, przynajmniej póki co. Słuchała więc grzecznie profesora Raina, nie wdając się już w żadne niepotrzebne dyskusje. Gdy ich zadanie było już dokładnie wytłumaczone, przez chwilę chodziła po klasie, podrzucając kamyk w ręce, aż w końcu stanęła przy chłopaku, którego w sumie nie znała zbyt dobrze. Tyle co kojarzyła go z żądlibusowej imprezki. - Ben, tak? - zapytała z przyjaznym uśmiechem na twarzy. Prawda była taka, że w chwilach takich jak te żałowała, że Ryszard jest tak wszechstronnie uzdolniony, mądry i cudowny, że ukończył studia. Gdyby kiblował, to na pewno tango tańczyłaby właśnie z nim. - Vera - mruknęła jeszcze, tak gdyby jakimś cudem nie pamiętał jej imienia. - W razie, gdybym nadepnęła ci na stopę pamiętaj, co złego to nie ja.
Zaczęli ćwiczyć kroki i choć na początku kompletnie jej nie szło, szybko złapała dryg. W końcu była wieloletnią tancerką, obcowanie z rytem nie było jej… no cóż, obce po prostu. Jeśli tylko umiała, podpowiadała również Benjaminowi jak mogła. Starała się tańczyć, aby trzymać jak największy dystans (w tangu? powodzenia!), baczyła ostrożnie, aby ręka nigdzie się jej nie ześlizgnęła, nie nawiązywała nawet kontaktu wzrokowego. Czuła się tak winna, zupełnie jakby zdradzała Ryszarda, a przecież nie miała na myśli nic złego! Dlatego to, co się wydarzyło, było dla niej takie trudne. Minęło może 5, może 7 minut początkowych ćwiczeń. W końcu poczuła się nieco pewniej, więc stwierdziła, że wykona jedną z bardziej skomplikowanych figur. O zgrozo, gdy wracała do pozycji początkowej z dosyć zgrabnie wyglądającego podniesienia, poczuła, że traci równowagę. I tak się pechowo zdarzyło, że ich usta na chwilę się zetknęły. Verkę zamurowało. Nie znała go, choć to akurat był mały problem. Poczuła się okropnie, poczuła się winna, poczuła się ź l e. - O kuu…rde. Przepraszam - rzuciła szybciutko, odsuwając się od niego jak poparzona. Miała tylko nadzieję, że nie widzieli tego wszyscy. Ona pierwsza musi powiedzieć o tym Ryśkowi, na pewno zrozumie, ale jeśli dowie się o tym na przykład od Kasi… Gorzej. Miała tylko szczęście, że nie był to Ced, a Benjamin. - To było przypadkiem, serio. Nie chciałam.
k100:74+10 (gibki jak lunaballa)=84 Wylosowane błędy:E
Kiedy przechodziła obok @Iris Skylight, jej amulet rozgrzał się przyjemnie, zwiastując dobre dopasowanie. Lilka podniosła wzrok na koleżankę i uśmiechnęła się do niej promiennie, ciesząc się, że nawet magiczne gadżety potwierdzają to, jak dobrze im się współpracowało na zajęciach. Ale to nie do niej przydzielono ją tym razem. Amulet i nauczyciel zdecydowali inaczej, stawiając ją w parze z @Aiyana Mitchelson. - Yanka! - Lily cała się rozpromieniła, uśmiechając się na widok ludzkiej bliźniczki swojej półwilej siostry. - Magia po prostu wie, że najlepiej nam się pracuje razem. Jak ci się podobają moje buty?! Stanęła na czubkach puent jak prawdziwa baletnica, a potem zaczęła wirować wokół koleżanki całkiem zwinnie, choć w typowo amatorski sposób. Na szczęście była wysportowana i gibka, a łapanie równowagi szło jej całkiem nieźle, dlatego udało jej się nie wywrócić - przynajmniej nie w pierwszej chwili.
Malakai O'Malley
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Czuć od niego często papierosy, nosi nieśmiertelnik (dane: Roark Tiarnáin Ó Mháille), irlandzki akcent
- A słusznie, stylowe. Grzech, jakby ci ich odmówił - stwierdził całkiem pewnie, kiwając przy tym głową z uznaniem na widok obcasów Ślizgona. Wyglądały jak coś, co faktycznie by się spodobało nauczycielowi Działalności Artystycznej - może Kai za dobrze nie znał Raina, ale ten już na pierwszy rzut oka (zwłaszcza w swoim dzisiejszym stroju) wydawał się intrygujący... nawet, jeśli przytłoczony szalejącymi w nowym obuwiu podopiecznymi pominął pytanie o amulety. - Perfe- ej, ale mi się serio podobają - parsknął wesoło, gdy chłopak zaczął się śmiać. Miał w sobie jakiś taki wdzięk, który sprawiał, że i obcasy wyglądały dobrze. Zresztą, Malakai był całkiem pewny, że on stojąc w takich butach cały by się gibał na boki, nie mogąc złapać równowagi. - Malakai. Miałem rok przerwy i teraz wróciłem na studia, więc może dlatego? Mam wrażenie, że absolutnie wszystko się pozmieniało i czuję się, jakbym pierwszy raz postawił stopę w Hogwarcie... no, przynajmniej ta stopa jest w fancy bucie - stwierdził, ściskając lekko jego rękę, a zaraz nieco mocniej w przypływie emocji, które uruchomiło w nim zdradzenie swojej niepewności. Przysunął się nieco bliżej Daniila i przeniósł spojrzenie na profesora, mając wrażenie, że podstawy tanga to jednak nie są takie szczególnie... podstawowe. - Tooo wolisz tańczyć w roli męskiej czy damskiej? Bo ja kompletnie nie umiem tańczyć, więc dla mnie to żadna różnica - przyznał, śmiejąc się nieco skrępowany. Bardzo nie chciał zrobić z siebie głupka, zwłaszcza skoro okazało się, że ma ograniczony czas na zainteresowanie sobą Daniila, bo później mieli wymieniać partnerów. Plus tanga był taki, że trzeba było być blisko, więc Kai wmawiał sobie, że niektórych błędów po prostu nie widać z takiej odległości, a poza tym zawsze mógł probować iść w ślady swojego partnera... - Jakim cudem u ciebie to wygląda tak naturalnie? Jesteś... - urwał, z opóźnieniem orientując się, że ręka zjechała mu trochę za nisko, ale na jego obronę - Daniil w tych obcasach był wyższy, więc wszystko się poprzestawiało. - ...niesamowity - dokończył ostrożnie, zerkając kontrolnie w ciemnoniebieskie oczy swojego partnera, nie wiedząc jak bardzo ma przepraszać albo udawać, że wcale nie złapał go za pośladek. Nie do końca żałował, więc chociaż się poprawił, to wcale nie stracił z ust drobnego uśmiechu.