Klasa artystyczna zmienia się jak kameleon w zależności od tego co jest trenowane bądź ćwiczone, więc nigdy nie wiadomo co tutaj dziś będzie się znajdować. Przyrządy do rzeźby, sztalugi, a może zwykłe ławki, by podszkolić się z wiedzy o magicznych artystach. Można tu znaleźć wiele pomysłowych dzieł. Także spora część uczniowskich malowideł zrobi kremowe ściany owego pokoju.
Autor
Wiadomość
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Punkty 5 Malowana postać: Kobieta Wybrany element: Część ciała - noga Proporcja i kompozycja: I - 60% Dopracowanie: I - 60% Dodatki: 1 na kredki Wynik końcowy: Proporcja - 60%, dopracowanie - 50%
Między pytaniami na swoistej 'wejściówce' oraz obecnością ubranych w szlafroki metamorfomagów, dojście do wniosku że ludzkie ciało będzie tematem dzisiejszych zajęć z Działalności Artystycznej nie było poza możliwościami Krukona. Mimo szczerych zachęt prowadzącego, Darren jednak nie zdecydował się na skorzystanie z pędzli i farb, pozostając przy kredkach - a raczej przy samym ołówku i szkicowniku. Przydzielony do grupy wychudzonej kobiety, Shaw postanowił nie porywać się na głębokie wody i nie dręczyć swoich nikłych umiejętności całą sylwetką, skupiając się jedynie na prawej nodze modelki, która - biorąc pod uwagę metamorfomagiczne umiejętności i przesadną aż szczupłość - była idealnym studium anatomicznym kości, ścięgien i mięśni obecnych w kończynie, którą na cel postanowił wziąć Shaw. Przy okazji nie była aż tak skomplikowana - może oprócz detali stopy - a proste linie goleni, ud czy lekko zaokrąglone, wyraziste łydki nie niosły ze sobą trudności porównywalnych z czymś takim jak choćby twarz czy - o zgrozo - dłonie.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Punkty 20pkt Malowana postać: Kobieta Wybrany element: Cała sylwetka Proporcja i kompozycja: I - 60% Dopracowanie: I - 60%-10% -> 50% Dodatki: -10% za ołówek, zaklęcie (fail), drugi post (+10 do obu) Wynik końcowy: kompozycja 70%, dopracowanie 60%
Delikatnie przekrzywiając głowę pod kątem, spoglądała to na stojącą przed nią modelkę, to na swój szkicownik, w którym powstawał coraz to bardziej dopracowany rysunek. Czuła się swobodnie z ołówkiem w ręku, krótkimi ruchami nakreślając szczegóły na rysowanej sylwetce, chcąc podkreślić wszystkiej jej istotne aspekty. Nie chciała nic przekombinowywać, każda linia wykonana była z rozmysłem, a dłoń z łatwością prowadziła grafit po kartce, aby nanieść wszystkie istotne zmiany. Dopiero uznawszy, że cały rysunek prezentuje się dosyć dobrze i nie potrzebuje wprowadzać w nim kolejnych zmian, sięgnęła ku znajdującej się przy jej boku różdżki. Stwierdziła, że równie dobrze może tknąć w swoje dzieło odrobinę życia przy pomocy magii. Dlatego tak jak inni w klasie zdecydowała się na rzucenie na swoją pracę Imaginem Animati. I choć zwykle była naprawdę dobra w zaklęciach to chyba jednak sztuka nie była jej mocną stroną. Była pewna, że dobrze odwzorowała ruch nadgarstka, który towarzyszył wypowiadanej formule, ale mimo wszystko nic się nie zadziało. Cóż, trudno. W końcu i bez efektów specjalnych wyglądało to całkiem zacnie. Poprawiła jeszcze niektóre kontury, które wydawały jej się zbyt delikatne i niezbyt ostre po czym odłożyła ołówek, by poczekać na finalną ocenę Ezry.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Punkty 3pkt Malowana postać: Mężczyzna Wybrany element: Cała sylwetka Proporcja i kompozycja: J Dopracowanie: C Dodatki: - Wynik końcowy:Kompozycja: 60%; Dopracowanie: 30%
No i nadszedł czas praktyki. Skłamałaby mówiąc, że się tego nie spodziewała, choć będąc szczerą miała jakąś drobną, malutką nadzieję, że to jednak nie akty. Pozostało jej jednak jedynie przełączyć się w typowo naukowy tryb - ciało to ciało, każdy je miał. Prędzej zawstydziłaby się swoim nagim całokształtem niż cudzym. Odrobinę gorzej, że doskonale wiedziała, że daleko jej do talentu malarskiego i wolałaby nie wypaczyć obrazu modela - a z czystą fascynacją obserwowała jak metamorfomag Ray modyfikuje własne ciało. Aż zamrugała, patrząc jak smukła sylwetka wręcz puchnie, nabierając masy i mięśni. Poczuła chyba szarpnięcie ambicji, bo od razu postanowiła, że spróbuje namalować na swoim obrazie całe ciało. Najpierw jednak poprawiła ustawienie sztalugi, przygotowała farby i wstała od swojego stanowiska, żeby wziąć od Ezry pędzle, które przytrzymała przedramieniem oraz dwa kubki herbaty. Uśmiechnęła się lekko do profesora, pociągając łyk Wiśniowego Gryfa - cierpki smak owoców rozszedł się jej na języku, aż wzdrygnęła się lekko. Jedną herbatę zatrzymała dla siebie - drugą natomiast przysunęła Darrenowi (@Darren Shaw), przechodząc na swoje stanowisko. Wiedziała, że Shaw przepadał za dobrymi herbatami. Przy okazji zerknęła na jego pracę, cmokając z aprobatą. W końcu rozsiadła się przy swoim płótnie, zaczynając od mieszania farb - i przymierzenia proporcji do obrazu. Wiedziała, że umiejscowienie całej sylwetki będzie ważne, jeśli skrewi to na początku, to potem zaburzy całą kompozycję albo będzie zmuszona 'uciąć' modelowi głowę albo stopy. Z kolei jak uda jej się wszystko prawidłowo zachować, to nawet jeśli polegnie na szczegółach obrazu, to zatrzyma słuszny całokształt i obraz zachowa formę. Westchnęła ciężko, biorąc jeszcze łyk herbaty i zaczęła od pierwszego pociągnięcia pędzlem na białym płótnie. Dłoń jej drżała - jednak z każdym kolejnym ruchem pędzla robiła to coraz pewniej, choć dalej ostrożnie, wyjątkowo precyzyjnie. Nie spieszyła się, co chwila zerkając na Raya, który zdawał się być dosłownie posągiem, trwając w idealnym bezruchu. Starała się jak najlepiej oddać linię jego ramion, potężnych pleców i skomplikowany (przynajmniej dla niej) układ nóg i rąk. Póki co nie wdawała się w szczegóły, z uporem maniaka omijając stopy i dłonie modela.
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Punkty 13 Malowana postać: mężczyzna Wybrany element: cała sylwetka Proporcja i kompozycja: E - 40% Dopracowanie: A przerzucone na I - 60% Dodatki: za spóźnienie używam farb od ezry (parzysta - brak efektu) i mam -20% do jednej oraz -10% do drugiej statystyki, wiodąca dziedzina malarstwo +20% do obu statystyk (wspomniane w kp) Wynik końcowy: kompozycja: 50%, dopracowanie: 60%
Ja pierdolę. To była jej pierwsza myśl, gdy uświadomiła sobie, że właśnie zaczynają się zajęcia z działalności artystycznej u Ezry, a ona siedzi w dormitorium Slytherinu zajebana jakimiś durnymi notatkami z transmutacji. Szybko pozbierała swoje rzeczy i pomknęła w kierunku klasy, mając cichą nadzieję, że los jej będzie sprzyjał i nie dotrze na miejsce aż tak spóźniona. Oczywiście nadzieje miała złudne, gdyż po drodze schody z nią nie współpracowały, w efekcie czego do sali weszła zdyszana, wkurwiona, z trudem odnajdując w sobie entuzjazm na widok sztalug. Zerknęła na @Ezra T. Clarke, mruknęła ciche przeprosiny, wysłuchała ewentualnego komentarza na swoje nietaktowne wejście, a także dalszych instrukcji, po czym przysiadła się obok @Jessica Smith i @Darren Shaw. - Człowiek pierwszy raz w życiu postanawia się pouczyć i kończy się tym, że spóźniam się na jedną z nielicznych lekcji, na których mi zależy - szepnęła Krukonce na ucho, żeby nie przeszkadzać innym. Rozejrzała się po pomieszczeniu i widząc szkice na płótnach każdego wiedziała, że ostatecznie jest w dupie - miała o wiele mniej czasu niż reszta i pomimo wiedzy i drygu do malowania, musiałby stać się cud, żeby jej praca była powyżej przeciętnej. Sięgając do torby zorientowała się, że musiała zostawić pędzle w mieszkaniu; przewróciła oczami zrezygnowana i sięgnęła po te, które przygotował dla nich Ezra. Związała włosy w luźnego koka i zaczęła robić to, co przez niemal całe życie sprawiało jej przyjemność, a co ostatnimi czasy mocno zaniedbywała. Z uwagą mieszała farby, próbując przekalkować pozującego przed nią mężczyznę na płótno. - I pomyśleć, że jeszcze rok temu łudziłam się, że moje dzieła będą wisiały w jakiejś galerii - parsknęła cicho do Jess, głową wskazując na niezbyt imponującą kompozycję, wspominając ich zeszłoroczną rozmowę na wizzie, kiedy szukała pomocy u Smith, bo przesadziła z winem (łudząc się, że to obudzi jakiekolwiek pokłady weny i kreatywności) tylko po to, żeby namalować coś na wernisaż.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Punkty 5 Malowana postać: Kobieta Wybrany element: Część ciała - noga Proporcja i kompozycja: I - 60% Dopracowanie: I - 60% Dodatki: 1 na kredki, 2 post - 20% do dopracowania Wynik końcowy: Proporcja - 60%, dopracowanie - 70%
Darren skinął głową, dziękując Jess za doniesioną herbatę, przesuwając się przy okazji nieco w lewo, by zrobić miejsce spóźnionej Cali. Uśmiechnął się pod nosem, widząc że Ślizgonka ledwie usiadła, a już miała coś do przekazania na ucho Krukonce. Pozostał jednak pochylony nad swoim szkicownikiem, kontynuując pracę nad szczegółami rysowanej nogi i przerywając ją tylko co jakiś czas, by sięgnąć po kubeczek z herbatą. Shaw nie wiedział szczerze mówiąc ile mają czasu - czy do końca zajęć, czy profesor Clarke postanowi zakończyć etap rysowania nieco wcześniej. Dlatego też nieco wcześniej nic zamierzał Darren przestał się zajmować ogólnym kształtem i geometrią nogi, przechodząc do dopracowania szczegółów, które wciąż nieco kulały - szczególnie w najbardziej newralgicznej pod tym względem okolicy, jaką była pełna detali stopa modelki, uwydatniona tym bardziej pozbawieniem jej niepotrzebnego tłuszczu i sprawieniem, że kobietę określić można było wręcz jako 'chudą'. Młody mężczyzna skupił się więc na kostce, ścięgnach czy innych szczegółach uda albo kolana, które wciąż przeoczył - a raczej, których jeszcze nie dopracował.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Punkty 3pkt Malowana postać: Mężczyzna Wybrany element: Cała sylwetka Proporcja i kompozycja: J Dopracowanie: C Dodatki: +10% do obu aspektów (drugi post) Wynik końcowy:Kompozycja: 70%; Dopracowanie: 40%
Cóż, jakby na to nie spojrzeć, Smith do utalentowanych artystycznie nie należała - niemniej, bardzo starała się zachować odpowiednie proporcje malowanego ciała. Ciągle przerywała pociągnięcia pędzlem, żeby przy pomocy własnego kciuka odmierzyć namalowane już części ciała i upewnić się w odpowiednich długościach. Metamorfomag Ray - choć w obecnym wydaniu potężny - dalej miał zachowane proporcje i nie chciała zrobić z niego karykaturalnego potworka bez szyi. Albo zza krótkimi nóżkami. Lub stópkami primaballeriny. Musiała tego pilnować, doskonale zdając sobie sprawę, że nawet jeśli idealnie odwzoruje dłonie, to będą one niczym przy za małej głowie i ramionach goryla. — Och, Cali — westchnęła, kiedy obok pojawiła się Ślizgonka - Smith była tak pochłonięta malowaniem i tak skupiona na zadaniu, że nawet nie zauważyła, kiedy przyjaciółka wbiła do sali. Na szczęście odsunęła dłoń od płótna i nie dorobiła Rayowi dodatkowego ramienia, nogi, czy kleksowego skrzydła rodem z horroru. — Bycie zaklęciarą wymaga wyrzeczeń — mruknęła w odpowiedzi na uwagę Reagan, uśmiechając się niemal z rozczuleniem na podsunięte wspomnienie. Jeśli miała być szczera - zaklęciarskie wydanie Californii jakoś bardziej jej odpowiadało i pasowało do obrazu Ślizgonki. Bynajmniej, nie dlatego, że nie uważała jej za odpowiednio wrażliwą czy utalentowaną. — Pamiętaj, że dalej grzeję Ci miejsce w Gringottcie — dodała jeszcze, wracając do swojego obrazu. Uznała, że kompozycji nie uda jej się już bardziej dopieścić - więc wzięła się za dopracowanie szczegółów. Według własnego widzimisie, podjęła się prób cieniowania namalowanej sylwetki. Zmieszała farby raz jeszcze, chcąc uzyskać odcień - póki co - minimalnie ciemniejszy, którym zaczęła operować w załamaniach. Jednocześnie ciągle zerkała na modela, żeby upewnić się, że cieniuje w odpowiednich miejscach.
Punkty 13 Malowana postać: mężczyzna Wybrany element: cała sylwetka Proporcja i kompozycja: E - 40% Dopracowanie: A przerzucone na I - 60% Dodatki: za spóźnienie używam farb od ezry (parzysta - brak efektu) i mam -20% do jednej oraz -10% do drugiej statystyki, wiodąca dziedzina malarstwo +20% do obu statystyk (wspomniane w kp), teraz sobie dodaję 20% do jednej statystyki za drugiego posta Wynik końcowy: kompozycja: 70%, dopracowanie: 60%
- Słusznie, grzej, bo to, co ja tu teraz robię na tym płótnie to farsa roku - jęknęła, spoglądając niezadowolona na nieudaną kompozycję. Skoro podjęła się namalowania całej sylwetki, musiała się bardziej skupić i przyłożyć, precyzyjnie przekalkować metamorfomagicznie zmieniony korpus Raya na tkaninę nałożoną na sztalugę. Postanowiła zapomnieć o tym, że ma mało czasu, bo niepotrzebna presja sprawiała, że linie szkicowane na płótnie były nie do końca przemyślane, koślawe, nieadekwatne do rzeczywistego widoku. Wzięła głęboki wdech, odłożyła na chwilę pędzel na kolano i zerknęła na modela. Dokładnie przyjrzała się całemu ciału, bez jakiegokolwiek skrępowania, ostrożnie poprawiając niektóre proporcje, dzięki czemu jej dzieło zaczynało w końcu jakoś wyglądać. Irytowała ją nienaturalnie wygięta pozycja mężczyzny (a może po prostu wkurwiała się na siebie, bo gdy miała do czynienia ze sztuką, wymagała od siebie stuprocentowej dokładności), ale nie pierwszy raz malowała ludzkie ciało, a i tak w sumie była wdzięczna, że nie musieli uchwycić czegoś w ruchu. - O, całkiem nieźle ci idzie, spróbuj pokombinować z cieniowaniem tutaj - dyskretnie pokazała palcem miejsce na obrazie Jess, bez zbędnej złośliwości po prostu pomagając przyjaciółce. Ostatecznie stwierdziła, że jest wystarczająco w dupie z czasem, więc od razu przeszła do dopracowywania aktu.
Punkty 5pkt Malowana postać: Kobieta Wybrany element: część ciała: głowa, szyja Proporcja i kompozycja: B - 20% Dopracowanie: I - 60% Dodatki: pędzle szkolne, parzysta Wynik końcowy: proporcje 20, dopracowanie 60 źle podpisałam kostki, sorki!
Nigdy dotąd nie malował aktów. Wiedział, że przed nim niezłe wyzwanie, ale odbierał tę szansę również jako ciekawe doświadczenie, które prawdopodobnie nigdy więcej nie będzie miało powtórki. I nawet był tym podekscytowany. Młody prowadzący mu zaimponował, bo cóż - trzeba mieć odwagę, by zorganizować taką lekcję w szkole, nawet takiej szkole. Bo przecież zawsze znajdzie się ktoś obruszony, kto zrobi dramę o kawałek nagiego ciała, jednocześnie zapominając o swoich słodkich przygodach w legendarnej Łazience Prefektów. Ezra zadbał jednak o każdy szczegół i była szansa na to, że tym razem wszyscy docenią wkład, a przy tym podejdą do tematu jak dorośli ludzie. I po prostu skupią się na zadaniu. On się skupił. Ale choć starał się być jak najbardziej profesjonalny i wczuć się w rolę artysty-malarza, to jednak nic go nie ratowało. Tutaj magia była bezradna - był plastycznym beztalenciem. Na całą sylwetkę modelki się nie porwał i postanowił, że namaluje jakiś fragment ciała metamorfomażki. Przypuszczał, że będzie to klapa, więc wziął się za coś, co wydawało mu się trudne z natury - twarz. Zarys stworzył od czubka głowy aż do szyi i fragmentu kości obojczykowej. Celowo nie schodził w swoim kadrze niżej. Zaczął od włosów, bo te przykuły jego największą uwagę, a przy tym wydawały się najprostsze w namalowaniu. Naciapał więc brązowo-czarne plamy, co w jego zamyśle miało przypominać niesforne fale czarownicy. Potem było już tylko gorzej, bo pędzlem operowało mu się źle, a nawet tragicznie. Kiedy właściwie miał to narzędzie ostatnim razem w dłoni? Jak miał pięć lat? Prawdopodobne. Kontur twarzy wyszedł mu znośnie, ale same proporcje w tym akcie były... jakąś abstrakcją. Albo karykaturą. Włosów było za dużo, nos był za malutki, oczy znów za ogromne, a szyja chudziutka jak u... łabędzia. A na żadnego Swansea nie patrzył! Poprawił tę malarską tragedię dodając kilka charakterystycznych szczegółów, które zaobserwował na twarzy modelki, no ale wciąż nie był zadowolony. @Ezra T. Clarke chyba też niezbyt, bo Tarly musiał się trochę wytłumaczyć z tego dzieła. - Pędzle i farby w dłoni pierwszy raz od... piętnastu lat? - uśmiechnął się przepraszająco, trochę też w kierunku modelki, bo nie chciał jej urazić tą niezamierzoną karykaturą - Siadły proporcje, to widzę. No i... cóż, po prostu nie umiem malować. - odruchowo wzruszył ramionami, bo właściwie nie spodziewał się niczego wielkiego po sobie. Teraz tylko w głowie kołatała mu się myśl, czy metamorfomażka byłaby w stanie zmienić swój wygląd tak, by przypominać namalowaną postać na jego pracy. Czy magia jest w stanie aż tak zagiąć fizjonomię?
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Przez większość czasu im nie przeszkadzał; wiedział, że zaglądanie komuś przez ramię podczas pracy może być deprecjonujące, szczególnie w początkowym etapie. Machaniem ręki zbywał też tłumaczenia spóźnialskich. Nie zamierzał karać ich w żaden sposób, skoro i tak byli stratni w czasie. Zresztą, nigdy nie był osobą, która przywiązywała się do pięciu minut w tę czy w tę. Dopiero gdy minęła około połowa czasu, zrobił obchód, by szeptem doradzić modyfikacje lub zachęcić do przejścia do kolejnego etapu. Już w tym momencie w głowie wyłonił faworytkę tych zajęć - trudno było spodziewać się czegoś innego po pannie Swansea, która prawdopodobnie urodziła się z ołówkiem w ręce. Poza tym cieszył się, że tak wiele osób decydowało się na próbę powalczenia pędzlami, nawet jeśli przez to nie wychodziło im dokładnie tak jak chcieli; i tak większość z nich zdecydowanie przekraczała jego oczekiwania. - Na dzisiaj będziemy kończyć, zacznijcie proszę po sobie sprzątać. A jeśli już to zrobiliście, pomóżcie kolegom. Brawa dla was i dla naszych modeli, bo pewnie nie wyobrażacie sobie, jak ciężko jest wysiedzieć w jednej pozycji tyle czasu. - Zaklaskał w dłonie głośno, zaraz potem przechodząc do oceniania - nie w prawdziwym tego słowa znaczeniu, bo praktycznie wszyscy otrzymywali od niego Powyżej Oczekiwań, gdy dostrzegał, że naprawdę przyłożyli się do zadania, nawet jeśli czegoś brakowało. U @Shawn A. McKellen II, @Violetta Strauss, @Tristan Kerganton, @Cali Reagan, @Jessica Smith czy @Yuuko Kanoe skomentował co nieco na temat dopracowania, banalnych szczegółów, które warto byłoby dodać i nawet bez większych malarskich umiejętności na pewno tego nie zepsuć. @Billie J. Swansea czy @Darren Shaw trochę słabsi okazywali się w proporcji, ale normalne błędy, popełniane często mimo starań. - Następnym razem będzie lepiej. Twarz, wbrew pozorom, jest bardzo trudnym elementem ciała, trzeba pamiętam o wielu szczegółach i faktycznie trochę się znać na fakturze i światłocieniu, żeby nie było płasko. Ale tak, proporcja, proporcja, proporcja - zaśmiał się i tak wystawiając @Bruno O. Tarly ocenę zadowalającą. - A jak ty skomentowałbyś swoje błędy? - dopytał jeszcze @Larkin J. Swansea, który również miał wiele niedoróbek na swoim płótnie. Potem wreszcie mógł przejść do prac jego zdaniem najlepszych. - Nie mam żadnych uwag, świetna kreska, piękne kolory, doskonałe wyważenie i świadomość tego, jak każde pociągnięcie pędzla odbije się na całokształcie. Ty mogłabyś uczyć nas, Elaine. A ja kiedyś będę się chwalił, że załapałem się na to, że miałem cię na zajęciach - zażartował, pozwalając sobie na tę odrobinę żartobliwej prywaty w stosunku do @Elaine J. Swansea skoro niedawno byli znajomymi z domu, a w dodatku z jej rodziną łączyły go ciepłe stosunki. Potem przyszło mu oceniać pracę @Felinus Faolán Lowell, który wyglądał chyba trochę lepiej niż na początku zajęć. - Podobało mi się twoje skupienie i determinacja, szczególnie, że chyba niezbyt ci komfortowo pracować lewą ręką? Wiele osób by się poddało wcześniej. I nawet, jeśli moglibyśmy się czepiać szczegółów, to moje oczekiwania są w pełni spełnione, a nawet więcej. Myślę, że gdybyś zajmował się tym częściej, to miałbyś szansę być naprawdę dobry. Chociaż znając Lowella, podobne pochwały słyszał na wielu lekcjach. W końcu została tylko @Irvette de Guise. - Jak tam wrażenie po pierwszym akcie? - podpytał dziewczynę, samemu studiując obraz, który z pewnością nie był tak perfekcyjny jak dwa poprzednie. A jednak budził w nim wiele sympatii, być może również przez sposób pracy dziewczyny. - Pewnie gdybyś nie porwała się na całą sylwetkę, miałabyś więcej czasu, żeby dopracować szczegóły. Czasem lepiej skupić się na czymś mniejszym, a zrobić to dokładniej. Co nie zmienia faktu, że i tak najlepiej poradziłaś sobie z sylwetką kobiecą i prawie najlepiej ogólnie. I chociaż nie jest idealnie, to na mnie robi wrażenie, więc pójdę za tym subiektywnym wrażeniem i wręczę ci drobną nagrodę. Podał jej małą fiolkę z jedną porcją złotego eliksiru, mającą być formą uznania dla tego, jak pracowała przez całą lekcję i jaką postawę sobą ogólnie reprezentowała. I miał nadzieję, że to też zachęci ją do częstszego pojawiania się na działalności artystycznej. Potem jeszcze raz wszystkim podziękował i pozwolił zabrać ze sobą prace ze sobą, jeśli tylko mieli ochotę.
/zt dla (prawie) wszystkich
- Och, @Larkin J. Swansea, mogę prosić na słówko? To nie zajmie dłużej niż pięć minut - poprosił go z uspokajającym uśmiechem, zbierając powoli rzeczy i czekając, aż wszyscy pozostali studenci opuszczą klasę artystyczną. Wtedy dopiero przysiadł na jednej z ławek i wbił zaciekawiony wzrok w chłopaka. Jak na osobę, która tak swobodnie postanowiła wziąć się za poprawianie rzeźb, efekt jego dzisiejszej pracy, w porównaniu do innych, był raczej mierny. I nie chodziło nawet o samą perfekcję - w końcu obraz i rzeźba były zupełnie innymi dziedzinami artystycznymi - a jakikolwiek znak, że Swansea jakkolwiek się przykładał. - Czy moje zajęcia cię nudzą? Nie są wystarczająco... stymulujące artystycznie?
@Irvette de Guise - kostka zdecydowała, że otrzymujesz fiolkę Felix Felicis (1 użycie)
Ranking:
Kolejność nie jest ścisła dla osób znajdujących się po środku. Wybitny: Ela (część ciała kobieca; 3 posty; 100,100) Felinus (sylwetka męska; 5 postów; 100,100) Powyżej oczekiwań: Irvette (sylwetka kobieca; 4 posty; 90,70) Shawn (sylwetka męska; 2 posty; 90, 70) Billie (część ciała kobieca; 1 post; 80,80) Viol (sylwetka kobieca; 2 posty, 70,60) Trist (sylwetka kobieca; 2 posty; 70, 60) Darren (część ciała kobieca; 2 posty; 60,70) Cali (sylwetka męska; 2 posty, 70,60) Yuu (sylwetka męska; 2 posty, 70,40) Jess (sylwetka męska; 2 posty; 70, 40) Zadowalający: Larkin (część ciała kobieca; 1 post; 50,60) Bruno (część ciała kobieca; 1 post, 20, 60)
- W mało cenzuralny sposób, więc wolę nie mówić tego na głos - odpowiedział, patrząc krytycznie na swój obraz, z którego był na tyle niezadowolony, że było to po nim widać. Kolor włosów zmieniał się od platynowego blondu do ciemnego brązu, z czego nie zdawał sobie nawet sprawy. Wpatrywał się w wielobarwny obraz kobiety i nie mógł przestać myśleć o tym, co powiedziała Billie. Mógł się bronić tym, że chciał przedstawić metamorfomagię modelki, ale prawdę mówiąc, sam czuł się tak, jak ten obraz - złożony z wielu niepasujących do siebie elementów. Codziennie musiał przypominać sobie, jak wygląda, aby utrzymywać jeden wizerunek, mając nadzieję, że tak jest, bo wciąż nie potrafił spojrzeć w lustra. Teraz, zielone ramię postaci na obrazie, niebieskie żebra, muśnięte pomarańczową farbą nogi przywoływały wspomnienia z dzieciństwa. Być może przychodzenie na zajęcia nie było dobrym pomysłem. Chciał jak najszybciej wyjść i ochłonąć, ale ktoś miał inne plany. Nie wiedział o tym, że Brandon doniosła na niego listownie, choć być może powinien się tego spodziewać. Jednak z tego powodu był zdania, że zwyczajnie obraz wyszedł mu na tyle zły, pomimo użytych farb z amortencją, że Ezra chciał mu o tym powiedzieć wprost. Jego pytanie właściwie utwierdziło go w tym przekonaniu. Westchnął bezgłośnie, przesuwając palcami przez oczy, zastanawiając się, ile może, czy raczej ile chce powiedzieć o sobie prawdy. Jego problemy z metamorfomagią nie były tematem tabu, choć sam powoli czuł, że powinien już lepiej nad tym panować. Z drugiej strony Ezra nie był profesorem, nie uczył w Hogwarcie od kilkunastu lat, więc mógł o tym nie wiedzieć. Nie mówiąc o tym, jak żałośnie brzmiałoby jego tłumaczenie. - Jeśli chodzi o dzisiejsze zajęcia, to przepraszam, nie byłem w pełni skupiony, wiem o tym - odpowiedział, unosząc w końcu głowę, aby spojrzeć w oczy asystenta. Gdyby nie zaciśnięta nieco mocniej dłoń na torbie, wyraźnie pojawiające się i znikające na niej znamiona, można byłoby śmiało uznać, że nie jest zainteresowany rozmową z Ezrą. Było jednak całkowicie inaczej, a on sam próbował w myślach odpowiednio dobrać słowa do swojego tłumaczenia, żeby nie brzmieć jak dzieciak. - Zajęcia były świetne. Zaskoczyło mnie, że padło na akty, ale przynajmniej nie trzeba było tańczyć, bo w tym zdecydowanie nie jestem dobry. Ani śpiewać. Ani być aktorem - zaczął uśmiechając się kącikiem ust na ostatnie słowa. - Po prostu to byli metamorfomadzy… Bardzo… Łatwo przyszły im zmiany, a kiedy pędzle zaczęły dobierać kolory według własnego upodobania, nie mogłem nie myśleć o tej kwestii, co odbiło się na jakości obrazu. Następnym razem będę bardziej skupiony - obiecał, zaciskając nieco mocniej zęby, gdy poczuł, że z nerwów zaczyna tracić kontrolę nad sobą. Spróbował więc odetchnąć nieco głębiej, wyciszając się.
Z pewnością nie chciał być odbierany jako osoba, wobec której trzeba było się mieć na baczności. Były to jednak pewne szkolne schematy, w których reagowało się instynktownie; nawet swobodne zachowanie Ezry prawdopodobnie nie łagodziło zdenerwowania wynikającego z rozmowy jeden na jeden. Clarke pozwolił mówić Krukonowi, nie wcinając się w tłumaczenie, którego wcale od niego nie wymagał, ale które też otwierało mu oczy, jak wrażliwy powinien być na przyszłość, podczas dobierania tematyki zajęć. - Dla jasności, twój obraz nie jest zły - sprostował, gdy wreszcie mógł dojść do głosu. - Oczywiście, oczekiwałbym jeszcze trochę więcej zaangażowania, ale też rozumiem, że nie zawsze każdy będzie w pełni skupiony. Najważniejsze jest dla mnie, że coś z nich wyciągasz dla siebie, nawet jeśli nie pomyślałem, że bardziej zajmująca może okazać się metamorfomagia, przepraszam. - Pomimo bardzo bliskich powiązań z Élé, Ezra jakoś nigdy nie miał okazji do wzmocnienia znajomości z pozostałymi Swansea, więc zdecydowanie nie mógł mieć świadomości, że sprowadzenie metamorfomagów może wiązać się z jakąś nieprzyjemnością dla kogokolwiek. Nie chciał jednak drążyć tej kwestii, bo przecież nie z powodu skupienia na zajęciach zatrzymał chłopaka. - Ale jest jeszcze jedna kwestia. Wspomniałeś, że jesteś dobry w tańcu, śpiewie ani aktorstwie, ale jesteś dobry w rzeźbiarstwie, prawda? - upewnił się, przechodząc wreszcie do sedna. Ezra nie dał Larkinowi czasu na coś więcej niż krótkie potwierdzenie, nie męcząc już go dłużej zmuszaniem do domysłów. - To nie jest popularna sztuka, więc mimo wszystko nie pojawia się często na ogólnych zajęciach. I rozumiem, że może to być frustrujące, przynajmniej na tyle, żeby samemu szukać okazji do rozwoju. Ale musisz wiedzieć, że nie możemy tolerować odnawiania rzeźb w Hogwarcie na własną rękę. Cieszę się, że czujesz taką potrzebę, wierzę, że masz pewne umiejętności, ale wciąż, są to wiekowe figury. Zeskoczył z ławki, by podejść do biurka po kartkę, którą miał dla niego przygotowaną, chociaż nie spodziewał się, że tak szybko będzie miał szansę go złapać i ją przekazać. - To dokładny spis miejsc w Hogwarcie, które wolno ci odświeżać. I będę bardzo szczęśliwy, jeśli będziesz to robił, ale zdecydowanie pod nadzorem. Chciałbym, żebyś dokładnie opisywał swoje postępy w listach na koniec miesiąca, a ta dodatkowa praca będzie dla mnie też podstawą, żeby wystawić ci wyższą ocenę. Chociaż ja jestem tylko asystentem, więc nie mam ostatecznego zdania. Wydaje mi się, że to sprawiedliwa propozycja, chyba że chciałbyś negocjować? - Machnął ręką, by zachęcić go do wyrażenia swoich ewentualnych wątpliwości.
Zasady na maj i czerwiec::
· 2/3 samonauki na miesiąc muszą dotyczyć Twojego odnawiania rzeźb. · Jeśli chcesz, możesz napisać więcej postów dotyczących Twojego zadania, nie na prawach samonauki - na koniec roku pomyślimy wtedy o gratyfikacji punktowej dla domu. · Możesz nie napisać oczywiście żadnego posta dotyczącego rzeźbienia, co nie zmienia faktu, że przysługuje Ci tylko 1 samonauka z innej dziedziny. · Przy każdej rzeźbie rzucasz literką. Spółgłoski oznaczać będą, że wszystko idzie w porządku. Samogłoski przyniosą Ci zdarzenie losowe.
Zdarzenia losowe::
A - przypadkowo uszkadzasz rzeźbę. Dorzuć k6. Parzysta będzie oznaczać, że jest to i tak miejsce na tyle niewidoczne, że wszystko uchodzi Ci na sucho. Nieparzysta oznacza, że niestety musisz zdać relację ze swojego błędu. B - praca okazuje się trudniejsza niż przypuszczałeś i tracisz bardzo dużo czasu, przez co nie jesteś w stanie przygotować się odpowiednio na zajęcia/zrobić PD na wystarczająco dobrym poziomie. Pamiętaj, by to uwzględnić, jeżeli mechanika lekcji nie będzie opierać się całkowicie na losowości. W razie wątpliwości, daj mi znać C - cały czas ktoś Ci przeszkadza, w końcu wybrałeś dość ruchliwe miejsce pracy. A to grupa pierwszaków biega po korytarzu, a to jakiś profesor zatrzymuje się na pogawędkę, a to Irytek rzuca nieprzyjemnymi komentarzami (całe szczęście nie łajnobombami!). W efekcie wszystko zajmuje Ci dłużej niż powinno. Twój post musi mieć przynajmniej 3,5 k znaków. D - najwyraźniej Hogwart obiegły plotki na temat Twojego szlabanu, bo w pewnym momencie zauważasz ogromny kosz z Twoimi ulubionymi przekąskami i napojami. Przysmaków wystarczyłoby na cały piknik, a to wszystko tylko dla Ciebie prosto od skrzatów domowych! E - idzie ci jakoś opornie, może jest za dużo pracy, może po prostu jesteś przemęczony? Nie udaje Ci się skończyć odnawiania rzeźby tego dnia. Ewentualny następny post napisz w tym samym temacie, uwzględniając, że kontynuujesz pracę. F - zaglądanie w różne zakamarki zamku popłaca - dosłownie! Za jedną z rzeźb znajdujesz 20 galeonów. Koniecznie odnotuj zysk w odpowiednim temacie! G - wybrana przez Ciebie rzeźba musiała być świadkiem jakiegoś nieprzyjemnego żartu, bo widzisz - i czujesz - pozostałości po łajnobombach. W pierwszej kolejności chyba musisz to wyczyścić. Niezbyt to przyjemne, a przez najbliższy czas nie będziesz mógł się pozbyć wrażenia towarzyszącego Ci nieprzyjemnego zapachu. H - z nieuwagi ranisz się dłutkiem dosyć głęboko - nie musisz co prawda biec do skrzydła szpitalnego, ale lepiej wylecz się zaklęciem lub weź odpowiedni eliksir. W końcu nie chcesz zostawić plam krwi na rzeźbie, prawda? I - pamiętaj, by nie trzymać pieniędzy w otwartej kieszeni, to bardzo prosta droga do ich utraty. Tobie na szczęście wypada jedynie 20 galeonów, więc co to jest wobec całego majątku Swansea? J - przypadkowo uszkadzasz rzeźbę. Dorzuć k6. Parzysta będzie oznaczać, że jest to i tak miejsce na tyle niewidoczne, że wszystko uchodzi Ci na sucho. Nieparzysta oznacza, że niestety musisz zdać relację ze swojego błędu.
· Na koniec każdego miesiąca oczekuję listu z opisem postępu pracy i informacjami o ewentualnych zniszczeniach.
Kanoe doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej zdolności w dziedzinie rysunku i malarstwa zdecydowanie pozostawiały wiele do życzenia. Nie oznaczało to oczywiście tego, że planowała próżnować i nic z tym nie zrobić. Wręcz przeciwnie. Przyrzekła sobie, że jakoś polepszy swoje umiejętności w tym zakresie. Dlatego też właśnie znalazła się w klasie poświęconej działalności artystycznej i postanowiła skorzystać ze znajdujących się tam materiałów. Czuła się nieco niepewnie trzymając w dłoni niewielki kawałek kredki, która magicznie zaczęła przybierać na pergaminie dokładnie ten odcień, który wybrała Puchonka. Na razie stawiała na prostotę i trzymała się czerni oraz innych ciemnych barw, które mogłyby z nią współgrać, ale pewnie, kiedy poczuje się nieco pewniej ze swoimi umiejętnościami to zaszaleje nieco bardziej. Starała się przełożyć to, co pamiętała z lekcji kaligrafii na świat rysunków i malunku. Oddychała spokojnie, starała się nie trzymać kurczowo w palcach kredki i nie wyprowadzać sztywnych ruchów, które mogły skończyć się o wiele gorzej niż planowała. Tym razem wychodziła z założenia, że lepiej wykonać kilka krótszych linii niż wykonać mniej delikatny dłuższy ruch, ryzykując tym bardziej również to, że za mocno dociśnie do materiału kredkę, której ślady zostawiała na białym pergaminie. Wciąż jednak brakowało jej czegoś na kształt wyobraźni przestrzennej i nie potrafiła przedstawić pewnych rzeczy tak jak by tego chciała. Nawet, jeśli miała w głowie jakiś obraz to wykonanie go było już zupełnie inną kwestią. Przyglądała się co jakiś czas temu, co powstawało na pergaminie. Nie było to dzieło sztuki, ale z pewnością wyglądało o wiele lepiej niż bazgroły, które wychodziły spod jej ręki jeszcze rok temu. Musiała się po prostu rozluźnić, a także postawić na komponowanie rysunku opartego na kompozycji złożonej z geometrycznych kształtów oraz bazującą niejako na znanych jej znakach z alfabetów japońskich. W końcu jakby nie patrzeć kaligrafia w jej ojczystym języku była bardziej skomplikowana niż ładne wypisywanie kilku prostych liter alfabetu łacińskiego i powinno to ją nieco przygotować do takich zadań plastycznych. Zabrało to jej nieco czasu i wysiłku oraz zmazanych linii, które nie nabrały takiego kształtu jaki planowała, ale w końcu udało jej się wykonać może i nie najlepszy, ale z pewnością przypominający wizualnie psidwaka rysunek, który przedstawiał właśnie owe zwierzę. Mogła być z siebie całkiem zadowolona. Chociaż biorąc pod uwagę jej wysoki poziom samokrytycyzmu było to niezwykle trudne. Sięgnęła jeszcze po znajdującą się przy jej boku różdżkę i wykonała nią odpowiedni ruch, wymawiając przy okazji formułę zaklęcia Imaginem Animati, aby ożywić niedawno narysowany obrazek, który po krótkiej chwili został wprawiony w ruch przy pomocy magii. Narysowany psidwak zaczął wesoło merdać ogonami, które nie wyglądały zbyt realistycznie, a także przebierać krzywymi nóżkami, ale przynajmniej zaklęcie zadziałało i dało odpowiednie efekty, a sama Kanoe po uprzątnięciu swojego stanowiska mogła opuścić klasę artystyczną.
Liczyła, że rysunek jej pomoże. Wcześniej często przelewała swoje uczucia na papier, ale z nim nigdy to do końca nie wychodziło - nie potrafiła do końca wyrazić tego, co chciała przez żaden rysunek. Wszystko wydawało jej się mdłe i nie przynosiło żadnego wytchnienia, dlatego z czasem sobie odpuściła. Dopiero teraz, kiedy wszystko sięgnęło dna uznała, że nie wytrzyma i musi chociaż spróbować oddać to jakimś szkicem. Ruszyła w kierunku klasy artystycznej, bo była pewna, że akurat nie ma tam żadnych lekcji, za to była cisza i spokój. W mieszkaniu nie mogła się skoncentrować, wokół było zbyt wiele bodźców, a ściany były zdecydowanie zbyt cienkie. Niestety, wyglądało na to, że to miejsce było już zajętę. Chciała natychmiast się wycofać, bo akurat towarzystwa dzisiaj nie szukała, ale zobaczyła, że chłopak w skupieniu pracuje nad czymś interesującym. Lepił z gliny? Nigdy nie interesowała ją żadna forma rzeźbiarstwa, garncarstwa, ani niczego takiego. Właściwie w wielu przypadkach ograniczała się tylko do ołówka, nawet farby rezerwując tylko na szczególne okazje. Może to był problem, może sam szkic nie był tym, czeo teraz potrzebowała. Zatrzymała ją ciekawość. Podeszła do nieznajomego krukona, przyglądając się jego pracy. - Hej. Nie przeszkadzam? To wygląda naprawdę dobrze - przyznała, widząc jak sprawnie jego palce tworzą nowy, interesujący krztałt. Mogłą się tylko domyśleć, że nie będzie w tym najlepsza, ale czemu by nie spróbował. - Jestem Emily. Co konkretnie robisz?
Artie Gadd
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Łączenie dwóch dziedzin, w których czuł się najpewniej, było chyba jedną z jego ulubionych rzeczy. Nie było nic przyjemniejszego niż patrzenie na podwójne efekty ciężkiej pracy, którą wkładało się w coś, co się naprawdę uwielbiało. Cantus Musica było zaklęciem, które znał i miał świadomość, że pewnie nie miałby większego problemu z jego pełnym opanowaniem; niejednokrotnie o nim czytał i przyswoił chyba wszystkie informacje, jakie były mu do tego wszystkiego najbardziej potrzebne, a do tego był święcie przekonany, że przerabiał je na lekcji, albo przynajmniej widział, jak działa. Jego jedynym problemem w tej sytuacji była, o dziwo, niezdolność do pomyślenia nad melodią. Przecież czytał dokładnie i pewnie w mózgu mu się to wyryło, że rzucając zaklęcie, musi pamiętać melodię, nawet niekoniecznie dokładnie, ale ważne, żeby wybrzmiewała w głowie. A on w tym momencie miał w niej pustkę, co było dla niego samego zaskoczeniem. Może to przez to, że niby to patrzył w kartki, powtarzając sobie kolejny raz formułę i już całkiem niechętnie wykonując odpowiedni ruch różdżką, ale myślami był w zupełnie innym miejscu. Wracał do wydarzeń, które odgrywały się całkiem niedawno; do sytuacji między nim a Orfeuszem i przez to wszystko nawet nie był w stanie się w pełni skupić. Znaleźć jakąkolwiek, faktyczną melodię; nie tylko rytm, w którym powtarzał kolejny raz to samo: zaklęcie sprawi, że w pomieszczeniu zacznie grać muzyka, jeżeli rzucający zna melodię w sposób przynajmniej powierzchowny. Znowu machał ręką, w której to uparcie trzymał różdżkę, ale nic się nie działo. Żadnego dźwięku. Żadnego magicznego efektu. Nawet nie wiedział, ile trwał w tym dziwnym stanie osłupienia, gdzie po prostu powtarzał w kółko to samo, oczekując, że w końcu zadziała. Stanie, gdzie nawet nie skupiał się na tym, co robi, bo po prostu to robił. Pewnie irytowałby się, że mu nie wychodzi, jakby tylko był tego w pełni świadomy. Jakby się w końcu skupił i był w stanie zrozumieć, że nie może odpływać, kiedy chciałby dobrze użyć zaklęcia. Może była to kwestia jakiegoś szmeru, dobiegającego z korytarza; niespodziewanego ruchu albo dźwięku, który w końcu wyrwał go ze stanu zamyślenia. Wtedy dopiero zorientował się, że mógł nadużyć swojego nadgarstka, który non stop pozostawał w ruchu; zorientował się, że ma przed sobą własnoręcznie sporządzone notatki i kilka sztalug z dziełami, które nawet nie były jego. Dopiero wtedy zorientował się, po co tak naprawdę tutaj przyszedł. Skupienie. Melodia. Dla młodego muzyka nie powinno to być czymś szczególnie trudnym, prawda? Nucił w głowie prostą dla samego siebie melodię; kompozycję, którą mógłby grać on sam na pianinie. D-moll, E-moll, F. I powtórka. W tempie stu dwudziestu trzech uderzeń na minutę. Gdzie wcześniej słyszał ten utwór? Sam chciałby to wiedzieć. Póki co, korzystając z własnego skupienia i melodii, która grała na ten moment jedynie w jego głowie, powtórzył kolejny raz ruch różdżki, tym razem z odpowiednimi słowami zaklęcia, a po chwili w całej sali rozległa się muzyka, którą jeszcze przed momentem miał tylko w głowie. A więc faktycznie, działało. Kolejne zaklęcie opanowane w większym stopniu. I do tego muzyczne! Zadowolony z siebie i efektów nauki, zebrał swoje notatki i, po wyciszeniu sali kolejnym zaklęciem, opuścił pustą klasę, kierując się do swoich kolejnych zajęć.
Tegoroczny egzamin dzieli się na trzy segmenty, każdy z nich jest brany pod uwagę do oceny końcowej. Poza rysunkiem, rzeźbą i krótką inscenizacją, oceniane są także emocje, jakie uczeń chciał przedstawić i to, jakie miał zaangażowanie w wykonywane zadanie, wiadomo bowiem, że sztuka nie jest kwestią wiedzy, nie zawsze też umiejętności, a jej celem jest wzbudzenie w obserwującym jakichś uczuć. Howard przechadza się po klasie, obserwując wasze działania, zachęca miłym słowem i pomimo, że jest to egzamin, to i tak czasem podpowiada i wspiera w chwilach zwątpienia. Wszystko, co robicie podczas egzaminu, jest przecież częścią waszego twórczego wyrazu!
Rysunek
Siadając przed pergaminem, losujesz temat swojego rysunku. Rzuć kością sześcienną, by się dowiedzieć, jak udało Ci się z tematem wstrzelić w to, co rzeczywiście masz ochotę i umiejętność namalować. W skali wyniku kości odnieś się do tego jak idzie Ci z tym zadaniem, gdzie wynik 1 to tragicznie i temat zupełnie Ci nie podchodzi, a 6 to temat idealnie wpasowujący się w Twoją estetykę. Masz dowolność, czy będzie to szkic, rysunek kredkami czy farbami. Rzut k6
Rzeźba
Przed Tobą zadanie uformowania z wybranego dla Ciebie przez nauczyciela materiału jakiejś formy, a później wprawienie jej w ruch tak, by przedstawiała coś emocjonującego. Sprawdź, czy udało Ci się dostać materiał, z którym umiesz pracować i czy udaje Ci się ożywić swoje dzieło.
Kość k6 - praca z materiałem 1 od razu wiesz, że to jest dokładnie to, czego chciałeś, biorąc do ręki narzędzia, nie wahasz się ani chwilę ( 3 ) 2 no nie spodziewałeś się pracy z tym materiałem, może chciałeś pracować w glinie, a przypadła Ci kłoda drewna? Marnujesz dużo czasu, by wymyślić co z tym fantem zrobić ( 1 ) 3 wprawdzie przygotowywałeś się do pracy z innym medium, ale to, które Ci przypadło też nie sprawia Ci żadnego problemu ( 2 ) 4 idealnie, jeszcze wczoraj nastawiałeś się na to, że akurat ten materiał będzie na egzaminie, nic tylko zakasać rękawy i do dzieła! ( 4 ) 5 trochę do kitu, ale co zrobić, trzeba działać, nieporadnie Ci to idzie, ale prawdę powiedziawszy, kompletnie nie wiesz, co począć, nigdy nie pracowałeś z tym medium ( 1 ) 6 wszystko idzie źle, glina pęka, kamień się źle kruszy, drewno idzie w drzazgi, co to jakaś klątwa czy o co chodzi... ( 0 )
Kość k6 - ożywianie figury 1 brawo! udaje Ci się za pierwszym razem wprawić rzeźbę w ruch, dokładnie tak, jak miałeś w zamyśle ( 4 ) 2 katastrofa, celujesz w rzeźbę, a ona, zamiast się poruszyć... wybucha! Możesz jedynie liczyć na to, że Twoje smutne i załamane spojrzenie zmiękczy Howarda i podciągnie Ci ocenę za dobre chęci... ( 0 ) 3 rzeźba się porusza, ale nie do końca tak jak chcesz, ale wystarczająco by przedstawić Twoją intencję ( 2 ) 4 rzeźba się porusza, ale zupełnie nie tak, jak chcesz... ( 1 ) 5 załamujesz się, bo co nie próbujesz zrobić, to rzeźba nic a nic nie drgnie, ale co odwrócisz wzrok, to jednak się rusza, by znieruchomieć, jak znów na nią spojrzysz, co Howard ocenia, jako celowy zabieg obrazowania frustracji, lucky you ( 3 ) 6 miałeś w zamyśle cały zakres ruchów swojej rzeźby, ale ta jakby zacięła się na jego pierwszym elemencie i wydaje się, jakby się zacinała... ( 1 )
Etiuda
Krótki występ na scenie, masz chwilę na przygotowanie prezentacji tańca, deklamacji wiersza czy prezentacji aktorskiej jakiegoś elementu sztuki teatralnej.
Kość k6 - przekonanie i prezencja emocji 1 trzeba było wypić tę dodatkową kawę, bo Twoje emocje wypadają jakoś płasko i bez polotu ( 1 ) 2 trzeba było jednak nie pić tej dodatkowej kawy, zupełnie przesadzasz z emocjami tam, gdzie powinieneś był jednak trochę odpuścić ( 1 ) 3 może to trema, albo po prostu występu na żywo nie są Twoją domeną, ale wypadasz jak gumochłon z jeziora... ( 0 ) 4 wszyscy są pod wrażeniem tego, jak się przygotowałeś, niektórzy podejrzewają, że wiedziałeś na czym będzie polegał egzamin! ( 3 ) 5 choć wydawało Ci się, że nie jest idealnie, to schodząc ze sceny Howard pokazuje Ci dwa uniesione kciuki, mu się najwyraźniej podobało ( 2 ) 6 to, co mówisz i jak mówisz, to jak prezentujesz, jest zachwycające, Howard ociera dyskretnie łzę ( 4 )
Kość k6 - pamięć kroków/słów 1 nie jesteś wirtuozem ludzkiego ciała najwyraźniej, ale Howarda Twoje podrygi przekonują ( 2 ) 2 to z pewnością nie jest Twój najlepszy wykon, a gdy kończysz, to cieszysz się, że masz go już za sobą... ( 1 ) 3 to chyba stres, to chyba trema, mylą Ci się kroki, jąkasz się, głupio wychodzi ( 1 ) 4 stoisz i nic, wstyd przyznać, ale wyleciało Ci z głowy co właściwie miałeś zrobić... ( 0 ) 5 to, co prezentujesz jest po prostu piękne, Twoja deklamacja czy też taniec, któego podejmujesz wzrusza nawet woźnego, podglądającego przez szczelinę w drzwiach ( 4 ) 6 bez wątpienia robisz wrażenie nie tylko na Howardzie, ale i innych uczniach ( 3 )
Wrażenie
Dużą częścią oceny jest wrażenie, jakie wywiera Twoje dzieło na Howardzie i innych uczniach wokół Ciebie. Czasami proste formy mimo wszystko pozwalają wzbudzić niezwykłe emocje, a Howard wierzy, że właśnie to jest w sztuce najważniejsze - wyrażanie emocji. Rzuć kością litery, by dowiedzieć się, jak mocno poruszyłeś dziś i zainspirowałeś innych, hdzie litera A to 1 punkt, a J to 10. Rzut kością litery
Modyfikatory
1. Za cechę - Silna psycha: opanowanie +5 2. Za wadę - Połamany gumochłon: zręczność -5 3. Za powyżej 5 pkt w kuferku z DA przysługuje przerzut jednego etapu. 4. Za powyżej 20 pkt w kuferku z DA przysługuje przerzut dwóch etapów. 5. Na egzamin można przynieść jeden przedmiot punktowany, którego wartość dodawana jest do końcowego wyniku. Musi być to jednak przedmiot, którego użyjesz podczas egzaminu (np. farby, pędzle, dłuto), a nie dowolny punktowany przedmiot (np. aparat, czapka, bransoletka).
Rysunek:4 Rzeźba:6 i 1, czyli 4 Etiuda:4 i 6, czyli 6 Wrażenie:G, czyli 7 Modyfikatory: - RAZEM: 21 (Powyżej Oczekiwań)
Gdyby miała być szczera, musiałaby przyznać, że szła na egzamin z działalności artystycznej z duszą na ramieniu. Nie była do końca do tego wszystkiego przekonana, spodziewając się, że znowu będzie musiała coś zaśpiewać albo wyrażać swoje emocje. Była o wiele lepsza, jeśli chodziło o pracę mechaniczną, ale też nie ze wszystkim sobie radziła. Ostatecznie tworzyła miotły, a nie niesamowicie wspaniałe rzeźby i to ją właśnie martwiło. Przynajmniej profesor był człowiekiem, który właściwie zawsze był uśmiechnięty i wszystko wskazywało na to, że nawet teraz, w czasie egzaminu, nie zamierzał nikogo gnębić. Victoria musiała jednak przyznać, że przed nią znajdowały się naprawdę, ale to naprawdę trudne zadania. Rysunek był pierwszy. I nie było z nim aż tak tragicznie, bo udało jej się całkiem nieźle trafić w temat, był jej bliski, a przynajmniej tak jej się wydawało, więc nie szkicowała aż tak straszliwie. Owszem, dość mocno technicznie, bo zupełnie inaczej postrzegała piękno, dostrzegając je raczej w misternych, idealnych detalach, a nie niesamowitej ekspresji. Radziła sobie jednak naprawdę nieźle, jak na siebie, i mogła uznać, że była z tego zadowolona. O wiele gorzej było, kiedy dowiedziała się, że po tym wszystkim ma coś rzeźbić! Przez chwilę zastanawiała się, dlaczego nie poprosiła nigdy Larkina, żeby ją tego nauczył, a potem westchnęła, próbując swoich sił. Drewno nie chciało jej słuchać, szło w drzazgi, powodując, że miała ochotę je pogryźć. Wiedziała, że to wdzięczny materiał, a jedyne co otrzymywała, to rozpadającą się wizję. Która, jak na złość, została wprawiona w ruch od jednego jej machnięcia różdżką, zachowując się tak, jak należało. Jednak, cóż z tego, skoro miała kupę drzazg, a nie spójny obraz! Co gorsza, okazało się, że czeka ją jeszcze wystąpienie. Skończyło się na deklamacji wiersza, bo było to jedyne, co przychodziło jej do głowy i z czym sobie radziła naprawdę dobrze. Widać to było i po profesorze i po pozostałych uczestnikach egzaminu. Wszystko wskazywało na to, że mimo wszystko właśnie te proste formy, które wybrała, ta abstrakcja z drewna, która ją osobiście mierziła, okazały się tym, czego w tej chwili potrzebowała. Bo musiała przyznać, że egzamin poszedł jej naprawdę świetnie i mogła opuścić salę z zadowoleniem i poczuciem dobrze wykonanej misji.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Stawił się na egzamin z działalności czując presję. Kiedy jeszcze żył w Rotterdamie nikogo nie obchodziło jego nazwisko, bo z niczym się nie wiązało. W Anglii jednak, swansea byli artystami i byli znani ze swoich zdolności. Lockie lubił sztukę i odnajdywał się pracując z rękodziełem, ale presja związana z tym, z jakim smutnym zawodem Forester na niego patrzył gdy coś partaczył łamało mu serce. Kiedy zabrał się za losowanie tematu rysunku, wyciągnął karteczkę z tematem zwierząt. Uśmiechnął się, bo zawsze czuł, że szkicowanie koni w ruchu było jego ulubioną zabawą i za to się też zabrał, tworząc rysunek węglem, prezentujący trójkę ogierów miotających się w boju o przywództwo. Przechodząc do etapu rzeźby poczuł, że pójdzie za ciosem. Przypadł mu do pracy piękny kawałek drewna, które osobiście uważał za najwdzięczniejszy z materiałów. Zaczął rezać w nim podobiznę rumaka, którego później chciał zakląć do tego, by brykał, wyrzucając gniewnie tylne nogi. Niestety, jedynie podskakiwał ze złością, ale warte to było wysiłku, bo przynajmniej okazywał niezadowolenie. Etiudy obawiał się najbardziej. Występowanie przed ludźmi nie było jego mocną stroną, nie chciał więc ani tańczyć ani prezentować swoich miernych umiejętności aktorskich. Postawił na deklamowanie monologu, podpierając się niedawno czytanym Cyrano de Bergerac'em, jakimś kuriozalnym zrządzeniem losu wzruszając nawet samego Howarda, co pomogło mu wycisnąć z tej roli nawet i więcej. Z ulgą przyjął wszystkie wskazówki od nauczyciela, który ucieszony wstawił mu powyżej oczekiwań i kamień z serca, że jako Swansea się nie wygłupił, opuścił salę egzaminu.
zt
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
wszystkie kostki razem Rysunek: 3 Rzeźba:1+3=4 Etiuda: 1+2=3 Wrażenie: 1! A jak Amortencja, A jak Atlas Modyfikatory: - RAZEM: 11, czyli Nędzny, ale to dlatego, że Horward i inni studenci się nie rozumieją prawdziwej sztuki!
To zdecydowanie nie był jej dzień na twórczość. Ot, myślami była zupełnie gdzie indziej. Miała swoje powody, by się tym nie dzielić z nikim innym, ale cóż mogła poradzić, że nie mogła się skupić na przykrym, smutnym temacie, skoro jej serce z miłości fruwało niczym fruwokwiat? Jako prawdziwa artystka oczywiście coś z tego wykrzesała, ale musiała nieco nabazgrolić i rozmyć rysy narysowanej postaci gdy zdała sobie sprawę, że przypominała ona jednego z nauczycieli, i to nie tego znajdującego się w sali, więc nie mogła tego zwalić na rysowanie z natury. Drewno, z którym przyszło jej pracować, było już szczytem złośliwości. Zdecydowanie wolała glinę, o ile w ogóle musiała rzeźbić. Co to w ogóle za pomysł, żeby zmuszać do twórczości w materiale, którego artysta nie lubi?! Skandal. Coś tam udało jej się wyskrobać, ale nie było to najszczęśliwsze dzieło, a punkty za ożywienie go dostała jakimś wybitnym fartem, którego nawet do końca nie rozumiała. Etiuda to już w ogóle był szczyt wszystkiego. Coś tam przedstawiła, ba, była pełna emocji! Tylko nie takich jak wymagano akurat w tym momencie. Z tego wszystkiego tak się zdenerwowała, że profesorowi nagle pękły szkiełka w okularach. Ach te choroby! Ale może nie zdawał sobie sprawy, że to jej wina, bo coś tam mu się spodobało i dał jej nawet jakieś punkty. Może działał tu jej urok osobisty? Kto wie. W każdym razie jej dzieła nie wywarły na odbiorcach nawet minimalnie pozytywnego efektu. I nic dziwnego! Sztuka nie powinna podlegać ocenie w TAKI sposób! Trzeba było coś z tym zrobić. Może prawnik...? Tak, należało wysłać do dyrektorstwa stosowną sowę z wyrażaniem zaniepokojenia tym w jaki sposób kierowany był ten przedmiot. A może sobie darować...? Howard był miły, nie chciała na dłuższą metę robić mu pod górkę... I co by powiedział Atlas...? Czy ona właśnie pomyślała "Atlas" zamiast "Profesor Rosa"? Ach! To chyba był znak! Sprawy zaszły już tak daleko! Nie, zdecydowanie Nędzny z pobocznego przedmiotu nie mógł zniszczyć jej dobrego humoru, skoro już wiedziała, że znalazła tego, na którego czekała całe swoje długie, szesnastoletnie życie! z/t
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Rysunek:5 Rzeźba:6 i 4 --> 2 i 6 = 2 Etiuda:6 i 3 = 5 Wrażenie:E - 5 Modyfikatory: RAZEM: 17 (Zadowalający)
Po wyzwaniu jakim był egzamin ze starożytnych run, przyszedł czas na coś lżejszego. Sprawdzian z Działalności Artystycznej był dla Irvette czymś możnie niezbyt ważnym na dyplomie, ale mimo wszystko chciała, by jej kreatywność mogła znaleźć gdzieś ujście, a że nie samą pracą człowiek żyje, to podeszła do tego na zasadzie czystej przyjemności i zrelaksowania się przed ostatnim egzaminem z uzdrawiania. Od razu ucieszyła się, gdy na pierwszy rzut padł rysunek. Bez zastanowienia chwyciła za farby, rozkoszując się ich zapachem, by w pełni skupienia i czystej radości móc zinterpretować na płótnie zadany jej temat. Szło jej naprawdę dobrze, co wcale nie było dziwne biorąc pod uwagę, jak wiele wprawy w temacie miała. Co prawda była pewna, że gdyby dano jej więcej czasu, mogłaby dopracować całość lepiej, ale ostatecznie była zadowolona z tego, co udało jej się stworzyć. Ba, żałowała nawet, że musi zostawić swoją pracę w szkole, zamiast zabrać ją do swojej pracowni w rodzinnym domu. Na drugi ogień poszła rzeźba i tutaj już Irvette radziła sobie zdecydowanie gorzej. Otrzymała materiał, za który kompletnie nie wiedziała, jak ma się zabrać. Nigdy wcześniej nie pracowała z metalem i kompletnie nie znała estetyki pracy w tym wypadku. Było ciężko i zmarnowała zbyt wiele czasu na rozmyślenia, ale ostatecznie udało jej się coś tam stworzyć na tyle, by mogła przejść do zaklinania. To jednak wcale nie poszło jej lepiej. Może była to kwestia materiału, a może niezbyt dokładnego zaklęcia, ale rzeźba tak jak zaczęła poruszać się idealnie, tak nagle zacięła się i nie chciała ruszyć dalej. Trzecią częścią egzaminu była etiuda i tu Ruda miała już same wątpliwości. Nie była pewna, czy uda jej się przekazać te wszystkie emocje i zapamiętać kroki, które powinna, ale miała zamiar podejść do tego jak do zabawy i tak też uczyniła. Jak się okazało, aktorką była naprawdę dobrą nie tylko w życiu, ale i na scenie. Emocje, które przekazała, jakkolwiek fałszywe by nie były, poruszyły starego profesora, który gdzieś tam starał się zachować kamienną twarz, co wcale mu nie szło. Z kolei Irvette kompletnie zawaliła w kwestii kroków. Może zbyt mocno skupiła się na aktorstwie, ale co chwila gubiła cały rytm wystąpienia i myliła to, co było w założonym z góry scenariuszu. Nie mogła powiedzieć, że całościowo jest zadowolona, a profesor Howard zdawał się podzielać tę opinię, wystawiając jej ocenę Zadowalający.
//zt
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Egzaminy nigdy nie są proste. Kiedy wylosowała temat rysunku zmarszczyła się cała na twarzy, bo nie była za dobra w rysowanie. temat też nie przypasował jej za bardzo, ale włożyła wszystkie siły i z wystawionym językiem naszkicowała temat tak dobrze, jak było ją na to stać. A że to nie było za dobrze, to już inna sprawa. Nie wszyscy mieli ogólny talent, ale miała w sobie dużo zaciętości, więc z dumą oddała swoją pracę. Zestresowana jak zawsze, nawet mimo, że to egzamin z działalności artystycznej, wylosowała drewno, przed którym siedziała... jak kłoda. Nie ma rady, trzeba działać. Nieporadnie to nieporadnie, ale robiła co mogła by uformować glinę w taki sposób, by przedstawiała wróżkę. Trochę się tej wróżce nogi nie tego i uszy w dół, ale bardzo starała się, by intencja pracy była oddana. Po delikatnym wysuszeniu gliny, zaczęła pracować nad zaklęciem ożywiającym jej formę i choć stawała na głowie, figura ani drgnęła. W nieświadomości przeszła do kolejnego etapu, nie wiedząc nawet, że wróżka robiła piruet za każdym razem, gdy ona sama odwracała wzrok. Etiudy bała się najbardziej. Z rumieńcami krępacji i wstydu sterczała na środku sceny, próbując sobie przypomnieć piosenkę, którą przecież jeszcze wczoraj ćwiczyła, ale im ciężej jej było sobie przypomnieć, tym w większą wpadała panikę, pocąc się i zapominając już zupełnie co miała na celu. Zeszła ze sceny, pokonana... Podeszła do Howarda, by zapewnić go, że ona naprawdę umie śpiewać i przecież ładnie tańczy, często robi to w swojej pracy dodatkowej, niestety profesor był nieubłagany. Docenił jej pasję i zaangażowanie, ale nie podciągnął zadowalającego ani odrobiny wyżej.
| zt
Andrew Park
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : włosy zwykle znajdujące się w lekkim nieładzie, promienny uśmiech, zawsze ma przy sobie talię kart tarota
Rysunek:2 Rzeźba: 4 i 3 -> 2+1=3pkt Etiuda: 5 i 6 -> 2+3=5pkt Wrażenie: B -> 2pkt Modyfikatory: - RAZEM: 12pkt - Zadowalający
Egzamin z Działalności Artystycznej traktował w zasadzie bardziej jako rozrywkę niż faktyczny sprawdzian umiejętności, do którego musiałby się przygotować. Po prostu wydawało mu się to być czymś ciekawym i interesującym i właściwie jedynie z tego względu zapisał się na wspomniany przedmiot. Nie spodziewał się jedynie tego, że będzie musiał się zmienić w istnego człowieka orkiestrę, który za zadanie będzie miał przedstawić wiele różnych umiejętności związanych z kilkoma formami sztuki. No, ale w końcu kto by podołał jak nie on? Andrew już miał do siebie to, że nawet jeśli na czymś się nie znał to i tak próbował swój projekt i poglądy sprzedać zaskakującą charyzmą, która nieraz pozwalała mu mimo wszystko coś ugrać. Pierwsze zadanie niby wydawało się być w miarę proste, ale Park nie do końca potrafił zrozumieć temat pracy i oddać go w swoim rysunku. Miał wyraźne problemy ze swoim dziełem i niejednokrotnie starał się usunąć wcześniej postawione ołówkiem linie, rozmyślając się i starając raz jeszcze podejść do tego samego fragmentu, co szło mu dosyć karkołomnie. W końcu jednak wymęczył coś z czego w sumie nie był zadowolony, ale nic lepszego nie był w stanie stworzyć w wybranej tematyce. Można byłoby zaryzykować stwierdzeniem, że akurat z rzeźbą czuł się dużo pewniej. Być może była to sama kwestia gliny, która wygodnie układała mu się w dłoniach, a może chodziło o coś zupełnie innego. Nie miał pojęcia, ale akurat bardzo dobrze pracowało mu się z podobnym materiałem. Nieco trudniej oczywiście przyszło mu rzucenia zaklęcia, które miało ożywić jego niezwykłe dzieło sztuki. Co prawda rzucił je w sposób poprawny i uzyskał efekt, którego się oczekiwał, ale ruch rzeźby nie był jakoś szczególnie zachwycający, co też mógł łatwo wyczytać z twarzy nauczyciela. Ostatni etap zdawał się być jednak czymś, co dużo lepiej nadawało się do prezentowania przez takiego cwaniaka jakim był Andrew. Czuł się pewniej w czymś, co wymagało od niego wkroczenia na scenę i wcielenia się w rolę zespołu śpiewu i tańca. Takie znane osobowości jak Zawodzące Bożeny czy Celeb Five mogły jedynie zazdrościć mu podobnych umiejętności. Po scenie poruszał się bez większego problemu, niemalże pławiąc się w cudzej uwadze i starając się włożyć w ten występ całą swoją charyzmę, gdy tylko przemieszczał się tanecznym krokiem przed obliczem Forestera. Liczył na to, że zrobi na nauczycielu jak najlepsze wrażenie, ale musiał się postarać, aby faktycznie tak się stało. Wiedział, że jego ocena zależała od wszystkich wykonywanych przez niego czynności dlatego też nie zdziwił się, że finalnie otrzymując zadowalający wynik. Cóż, była to dobra nota, ale ciąż pozostawała spore miejsce do poprawy. Sądził, że z pewnością było to odpowiednie.
z|t
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Zrąbałam i rzucałam wszystko w kostkach, proszę o wybaczenie ;-; Oryginalne rzuty, żeby było wiadomo co jest przerzucane:TUTAJ Rysunek: 3 przerzucone na 5pkt Rzeźba: 5 i 4 przerzucone na 4 i 3 = 4 + 2 = 6pkt Etiuda: 6 i 6 = 4 + 3 = 7pkt Wrażenie: J = 10 pkt Modyfikatory: 20 pkt w DA – 2 przerzuty; +3 samogrająca harfa RAZEM: 5 + 6 + 7 + 10 + 3 = 31 (W)
Musiała, po prostu musiała zdać ten egzamin na Wybitny. Cokolwiek innego mogło jej pójść jakkolwiek, ale DA? Nie było innej opcji. Była łyżwiarką, przewodniczącą klubu, po prostu nie było dla niej innej opcji. No, przynajmniej myślała tak, dopóki nie usiadła na egzaminie i nie okazało się, że ma rysować. Ry-so-wać… Sztuka to też abstrakcja, prawda? Profesor Forester naciskał na „przekazanie emocji” a jej temat zahaczał mocno o dynamikę i ruch. Może nie narysowałaby hiperrealistycznego arcydzieła ani nawet poprawnej karykatury, ale chwyciła ołówki w rękę i starała się oddać dynamiczność na papierze mocnymi, pociągniętymi ruchami, zabawą w rozmazywanie linii i inne zabiegi artystyczne, które choć proste technicznie mogły przekazać… Coś więcej niż „nie umiem rysować” i chyba Forester był zadowolony. Następnie rzeźba, niedobrze… Glina, dużo lepiej! W tym roku pracowała już z gliną całkiem sporo przez zadanie na jedno z kółek – lepiła na nie smoka. Więc i tym razem stwierdziła, że smoka ulepi, a jako, że doświadczenie już z tym miała, wiedziała dokładnie jakich błędów unikać, czego się wystrzegać i na co kłaść większy nacisk – ale nie za dużo nacisku, bo zgniecie szczegóły. Za to sama kwestia ożywienia była… Trudna. Z transmy była jedną wielką kulą u nogi i udało jej się ożywić figurkę tylko tak, by było wiadomo, że, no cóż, lata. Etiuda! Wreszcie coś, z czego była dobra! Okazywanie emocji i w dodatku mógł to być taniec! Doskonale wiedziała, co miała zamiar przedstawić – swój układ do programu dowolnego, który tańczyła w tym sezonie jazdy figurowej na wodzie. Znała go na tak zwane „by heart”, więc czas na przygotowanie poświęciła na znalezienie Artiego i poproszenie go, by zagrał muzykę do programu na samogrającej harfie, instrumentu, który przygotowała specjalnie na okazję egzaminów, by mieć idealny podkład muzyczny w razie, gdyby mogła zdawać z tańca. Skoro jednak nie tylko mogła to zrobić, ale jeszcze była szansa zaprezentowania jej układu, czemu nie poprosić o muzykę artysty, który ją skomponował? Włożyła baletki i zaczęła tańczyć, było to inne uczucie, przełożyć układ łyżwiarski na balet, ale nie było ono jej obce. Opowiadała ruchami ciała, wszystkimi skokami i ozdobnikami historie o zagubieniu, przemijaniu, walce starego z nowym i w końcu wejścia w zupełnie świeżą, pełną nadziei erę – wszystko za sprawą obrazowania topniejącego śniegu pod naporem nadchodzącej wiosny. Nie była pewna, ale wydawało jej się, że udało jej się wzruszyć nawet Howarda!
/zt
Artie Gadd
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Rysunek:3 => 4 Rzeźba:5 (3+5) Etiuda:6 (5+5) Wrażenie:9 (I) Modyfikatory: +5 za opanowanie; 1 przerzut za 9pkt.; +1 za czarodziejskie ołówki RAZEM: 24+5+1 = 30, Wybitny.
Po tym, jaki pokaz umiejętności dał na zaklęciach, odechciało mu się tak naprawdę wszystkiego. Czuł się... paskudnie, tak, to chyba było odpowiednie słowo. Poczuł się tak, jakby to, w czym był najlepszy, przynajmniej własnym zdaniem, wcale nie było taką jego dobrą stroną. Jakby stracił tę stronę siebie, którą przez tyle lat pielęgnował... No nic, na egzamin z działalności artystycznej wziął ze sobą czarodziejskie ołówki, licząc, że chociaż te nieco polepszą jego wyniki, chociaż w tym polu. I, zaskakująco dla niego samego, wcale nie poszło mu aż tak źle. Temat rysunku może nie był szczególnie w jego gustach, ale mu odpowiadał; rzeźba była dla niego po prostu jednym wielkim wyrazem frustracji, a etiuda poszła mu... lepiej, niż oczekiwał. Wszyscy wydawali się być zadowoleni. I on sam też. Szczególnie kiedy okazało się, że jednak porwał swoim ogólnym wrażeniem. Wybitny... może pominął się z przeznaczeniem?...
/zt
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dzisiejsza lekcja miała dopełnić poprzednią i tym samym chwilowo zakończyć prace z fotografiami. Swansea był naprawdę zadowolony z przebiegu i efektów zajęć przeprowadzonych na błoniach, i cicho liczył na to, że i ta lekcja będzie należeć raczej do tych udanych. Niestety dziś mieli spotkać się w zamkowych murach, zamiast korzystać z jesiennego słońca... ale nawet gdyby przeprowadzenie takich zajęć było możliwe, to jednak angielska pogoda w pełnej krasie i tak by im na to nie pozwoliła. Musiał więc korzystać z tego, co miał do dyspozycji. W sali pojawił się z dużym zapasem, zanim ktokolwiek choćby zaczął się pod nią kręcić i przygotował wszystko do zajęć. Pobrudzone farbą stoliki ustawił w taki sposób, żeby łączyły się ze sobą, tworząc jeden wielki prostokąt, przy którym mieli siedzieć uczniowie. Na jego środku w kilku stosach poukładał przeróżne magiczne magazyny, które w zatrważającej ilości przytargał tu ze sobą (i uniósł wyłącznie dzięki magii) oraz kolorowe brystole w formacie A4, bibuły, suszone kwiaty i liście oraz stare numery Proroka Codziennego. Poza tym do dyspozycji były wszelkiej maści pisaki, farby, tusze i stalówki, do wyboru do koloru. Sam zajął miejsce przy biurku, które zrobił z jednego ze stolików i wziął się za przeglądanie i ocenianie zdjęć wywołanych przez uczniów. Miał również stosik zdjęć wykonanych przez siebie, ułożonych awersem do dołu. Każdą osobę, która przekraczała próg sali w pierwszej kolejności wołał do siebie i w zależności od tego, czy trafiło do niego zrobione i wywołane przez nią zdjęcie, wręczał mu jego/jej fotografię lub kazał losować jedną z tych wykonanych przez siebie – zdjęcie było bowiem niezbędne do pracy na dzisiejszych zajęciach.
————————————————————————————————————— Witam na drugiej (przynajmniej mechanicznie) lekcji DA w tym roku szkolnym Póki co jeszcze nie wiecie, co będziecie robić ze zdjęciami, chociaż ofc można się domyślać!
Dla osób, które były na lekcji i oddały pracę domową z wywoływaniem zdjęć Elio wręcza wam waszą wywołaną fotkę (musieliście odesłać je do oceny).
Dla osób, które nie były na poprzednich zajęciach i/lub nie oddały pracy domowej Jeśli byliście na zajęciach, ale nie zrobiliście PD z wywoływaniem zdjęć, możecie zdecydować, czy bierzecie fotę od nauczyciela, czy może jednak wywoływaliście swoją, tylko tego nie opisaliście. Jeśli bierzecie tę od Elio, losujecie z listy poniżej. Osoby, które nie były na lekcji i nie oddały PD muszą losować. W tym celu rzucacie kością literki. Na jedną osobę przypada jedno zdjęcie, więc musicie patrzeć, czy ktoś przed wami juz go nie zgarnął. Jeśli traficie na literkę, którą już ktoś dostał, bierzecie następną dostępną opcję.
przykład:
Wylosowałeś B, ale B i C jest już przez kogoś wzięte. W takim układzie przypada Ci zdjęcie spod litery D
Zdjęcia do wylosowania A B C D E F G H I J
Postaram się na bieżąco wykreślać. Jakby miało zabraknąć to spokojnie, dorzucę.
Kodzik do umieszczenia w poście
Kod:
<zgss>Zdjęcie:</zgss> własne / [url=link do zdjecia]literka[/url]
Ostatnio zmieniony przez Elijah J. Swansea dnia Wto Lis 07 2023, 18:10, w całości zmieniany 2 razy
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Wywołane zdjęcia prezentują się bardzo dobrze, chociaż jest kilka błędów nie na wszystkich, ale na niektórych. Należało odesłać je do oceny, tak też robi. Zastanawia się co na to profesor Swansea, czy będzie zadowolony? Lubi lekcje działalności artystycznej, chociaż nie jest prymuską, to wierzy, że kiedyś nastąpi ten dzień — dzień wyróżnienia. Przekracza próg sali artystycznej. Od razu w oczy rzucają się stoliki ułożone w wielki prostokąt. Na środku ułożone są magiczne magazyny, kolorowe brystole, bibuły, suszone kwiaty i liście. Jakby tego mało było, to nie zabraknie też pisaków, farb, tuszy i stalówek wszystko w takich kolorach, że głowa mała. Hudson przypomina to lekcje w podstawówce, wtedy robiło się zazwyczaj laurki na dzień babci, albo jajka na Wielkanoc. - Dzień dobry profesorze, będziemy robić laurki dla profesora Pattona Carina? On wygląda na takiego, potrzebującego trochę uśmiechu. - Podchodzi do @Elijah J. Swansea, zabierając swoje zdjęcie, przedstawiające Artiego w stroju Kłapoucha. Wybiera sobie miejsce, siadając grzecznie.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Chcąc nie chcąc, musiał pojawić się na zajęciach z profesorem Swansea, wszak bardzo zależało mu na odzyskaniu zdjęcia, które oddał nauczycielowi do oceny, a które bardzo chciał pokazać Eli – w końcu to jej wróżkowe wcielenie przedstawiał. Nie, żeby miał coś przeciwko warsztatom z działalności artystycznej – Puchon może i nie posiadał większych zdolności artystycznych, był za to bardziej niż chętny do zabawy farbkami i twórczego przelewania pomysłów na papier, a i sam prowadzący zrobił na piętnastolatku dobre wrażenie. Młody belfer wydawał się miły i luźny w podejściu, co chłopakowi niezmiernie odpowiadało. Dyscyplina zdecydowanie nie należała do jego mocnych stron, co można było zauważyć podczas dowolnej lekcji eliksirów w jego wykonaniu. Z nieśmiałym uśmiechem na twarzy wszedł do klasy, przywitał się i odebrał od nauczyciela tak wyczekiwane zdjęcie. Widział je już co prawda, kiedy wywoływał odbitkę w ciemni kilka dni temu, niemniej nadal był pod wrażeniem efektu końcowego, jaki udało im się osiągnąć wspólnymi siłami z Elaine. Ciekawe, jak on wyszedł na jej zdjęciu… Zachichotał cicho na uwagę Marcelli, przyznając jej w duchu rację. Patton naprawdę potrzebował odrobiny uśmiechu, choć strach pomyśleć, co musiałoby się wydarzyć, żeby wprawić starego zgreda w tak dobry humor. - Patton to potrzebuje mocnego alkoholu albo czegoś rozluźniającego, bo obawiam się, że laurka nie wystarczy. – szepnął konspiracyjnie do Krukonki, mijając ją i zajmując miejsce kilka siedzeń dalej.