Te pomieszczenie stworzone jest dla muzyki. Na ściany nałożone jest zaklęcie wyciszające, a w środku znajdzie się mnóstwo instrumentów - od małego srebrnego trójkąta po stary, ale nastrojony fortepian. To tutaj zazwyczaj organizowane są zajęcia z Działalności Artystycznej, jeśli tematyką jest właśnie muzyka. Raj dla każdego uzdolnionego muzycznie czarodzieja.
Autor
Wiadomość
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Prawie w ogóle nie zwracał uwagi na to co się działo przy sofie, skupiając swoją uwagę głównie na instrumencie i wydobywanej zeń muzyce, bo na tych kilku nutach rzecz jasna nie poprzestał, skoro nic dziwacznego się nie zaczęło dziać – gitara wciąż raczyła go jedynie wielobarwnym dymem zależnym od aktualnej tonacji dźwięków, dogrywając do końca całą melodię. Rozeznani w twórczości magicznych wykonawców powinni bez trudu rozpoznać w tym fragment jednej z flagowych piosenek zespołu Invisible Wyverns. Od czasu do czasu podnosił spojrzenie znad gitary, żeby rozeznać się w otoczeniu, praktycznie każdorazowo dostrzegając pojawienie się kilku nowych twarzy. W jednym z takich momentów dostrzegł zbliżającą się ku niemu kapitan Krukonów. — Pewnie, śmiało — odparł na jej pytanie, przerywając brzdękanie – czy może raczej różdżkowanie, tak chyba lepiej było określić to co robił – by następnie oprzeć nonszalancko rękę na pudle instrumentu i zwrócić ciemnobrązowe ślepia w stronę Brooks. — Czyżby jakaś mała przerwa od miotłowania? — zagaił z uniesionym lekko kącikiem ust, bo skoro Krukonka już zdecydowała się klapnąć na miejscu obok, to siedzenie w zupełnej ciszy nie wchodziło już w grę. Zaraz też dołączyła do nich Strauss, zgarnąwszy wcześniej inną z gitar, na której powitanie odpowiedział swoim typowym salutem w akompaniamencie uśmiechu.
Ilość punktów w kuferku: 48 Wybrany instrument: marzy mi się ukulele, ale wolne jest pianinko Lanceleyów
Wolała sobie odpuścić bezpośrednie doświadczenia i widoki, z jakimi wiązała się konserwacja instrumentów dętych, więc jej priorytetem było odnalezienie czegokolwiek innego niż coś z powyższych. Cień uśmiechu wykwitł na jej twarzy gdy tylko zorientowała się, że jedno z pianin było wolne i dostępne wyłącznie dla niej. Czy jednak rozmiary instrumentu nie oznaczały, że szykowało się dla niej mnóstwo roboty? Nah, wszystko jedno, byle nie jakieś zaplute dudy. Natchniona śpiewem przyjaciółki, posiadany w plecaku podręcznik wyciągnęła i położyła na pianinie, by następnie szybkim ruchem świerkowej różdżki zmienić go w pasujące do tematyki kwiaty o należytym kolorze. - Klasyka gatunku, Mei! - podsumowała z rozbawieniem na koniec krótkiego występu Gryfonki, kręcąc głową i po cichu licząc, że względnie niewinne wygłupy nie miały się skończyć szlabanem lub nawet kilkoma. Ale ostatecznie przecież chodziło o sztukę, prawda?
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Ilość punktów w kuferku: 10 Wybrany instrument: eee kwitnąca trąbka?
- Spóźnimy się - mówię sam nie wiem dlaczego poirytowany w kierunku @Jessica Smith, którą spotkałem po drodze i oznajmiłem, że powinniśmy iść razem na DA. Smith lubiła chodzić na wszystko, nigdy nie mówiła głupot i nie przeszkadzały jej szczególnie moje głupoty, albo ploteczki (najwyżej mnie ignorowała). Była więc całkiem niezłą kompanką spędzania czasu szkolnego. DA to jedna z nielicznych lekcji, które lubiłem, miałam ochotę i zawsze liczyłem na to że będzie tego dnia taniec. Poprawiam fioletowe dziś okulary przeciwsłoneczne, otwieram drzwi przed Jess; kieruję się w stronę instrumentów. Niestety najwyraźniej nie będzie to żaden taniec i już jęczę z niezadowoleniem, biorąc pierwszą, lepszą rzecz która jest wolna. Na zajęciach było dość gwarno, ludzie gadali trzy po trzy, a ja staję gdzieś obok @William S. Fitzgerald kiwając do niego głową na powitanie i zerkam tylko przelotnie na resztę jego kompanów. W tym momencie zaczyna grać jakaś Gryfonka i krzywię się z niezadowoleniem. Od jakiegoś czasu mam nieustannie paskudny humor, a takie marne próby zwrócenia na siebie uwagi tylko mnie irytowały. Opieram łokieć o Jess i ukrywam na chwilę twarz w dłoniach. - Jezus Maria, przestań drzeć ryja, kobieto, uprzejmie proszę - mówię głośniej w kierunku @Mulan Huang, aż lekko osuwając okulary na skraj nosa, by sprawdzić kto to postanowił uprzykrzyć nam dzień.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Ilość punktów w kuferku: 145pkt Wybrany instrument: pianino
Nie było mowy o tym, żeby ominęła akurat tę jedną, konkretną lekcję. Wszystkim wiadomo było jak bardzo związana jest ze sztuką, a szczególnie z muzyką. Dlatego dołożyła wszelkich starań o to, aby nic w jej planach nie kolidowało z zajęciami Ezry. Po wejściu do pomieszczenia, ogarnęła szybko wzrokiem już zgromadzonych, którzy poprzywłaszczali sobie poszczególne instrumenty. Sama niemal od razu skierowała się do stojącego pod ścianą pianina. I wyglądało na to, że nie była jedyną, która wpadła na podobny pomysł. Cóż może nie powinna brać się za pracę z instrumentem, z którym była najbardziej obeznana, ale jakoś nie bardzo potrafiła się rozstać z tym pianinem.
Piszczę kiedy James podnosi mnie z podłogi i zaczyna przeprowadzać przez korytarze w ramionach. Mruczę coś pod nosem, że głuptas z niego, z zawstydzeniem próbuję chować co jakiś czas głowę w jego ramionach kiedy ktoś przechodzi, nie daj boże zerkając na naszą dwójkę. Na szczęście prędko znajdujemy się w pokoju muzycznym i już mogę wcisnąć swojemu kompanowi jakiś jeden z najgorszych instrumentów. I tragicznie brzmiący. Śmieję się jeszcze na myśl o tym jak beznadziejny byłby zespół składający się z naszej dwójki, zanim nie podchodzimy do dwójki Krukonów. Widząc, że James poprawia swój kołnierzyk już wyciągam ręce, by zrobić to jeszcze schludniej, przy tym wygładzając jego śliczny krawat. Po chwili jednak popadam w istny słowotok, by prędko przedstawić Farrisowi moją niesamowitą historię, którą oczywiście jest szczerze zainteresowany, na dodatek miło się przedstawia Krukonowi. Szczerzę królicze zęby kiedy Hawk przyznaje, że skończyliśmy w skrzydle szpitalnym i kiwam szybko głową, jakbym uważała to za niesamowitą przygodę. Bo tak było. - Aha! Ale nic się nie stało. Już mnie naprawiła Perpetua. Tylko na tyłku mam nadal siniaki, bo zapomniałam się smarować czymś tam - przypominam sobie i z miną myśliciela kładę rękę w miejscu gdzie powinnam mieć uraz. Odrywam się jednak od tego, bo orientuję się, że to Ślizgon już planuje nam przejażdżki na innych zwierzętach. Powątpiewająco unoszę do góry brwi. - A latałeś kiedyś na czymś takim? Wydaje mi się, że w tym wypadku z Hawkiem byłabym bezpieczniejsza. - Może brzmi to dość ironicznie po tym jak na ostatnim wspólnym prawie - lataniu wylądowaliśmy w SS. Ale kto wie jakby to było z nieumiejącym pewnie nic a nic Farrisem. - Nie widzi - odpowiadam jeszcze Keatonowi z pośpiechem, zamiast Jamesa. Mimo wcześniejszej pewności w głosie teraz zerkam na Jamesa i marszczę brwi. - Nie widzisz - mówię twardo, chociaż jest to też pytanie, bo chcę się upewnić. Zerkam też na niego z lekkim szokiem, jakby to Hawk wydał go, że umie je zobaczyć. Wtedy podchodzi do nas Drake. Wychylam się w jego kierunku. Stoję już na oparciu kanapy, więc w końcu to ja mogę pochylić się lekko nad Gryfonem. Zwykle wyglądam obok niego idiotycznie. - Och, wyglądasz jak siedem nieszczęść Drake! Jaki mamy dziś dzień? - pytam i wyciągam dłoń, by pogłaskać chłopaka po zmęczonym policzku, w myślach próbując wyliczyć kiedy ostatnio była pełnia. - To James, Drake! - mówię mimo troski oburzona i za to czochram jego włosy, bo tyle spędzam czasu ze Ślizgonem, że mógłby zapamiętać to niezbyt trudne imię. - Boisz się, że będzie ci się chciało siku, Hawk? Też się zawsze boję. Dobra to do góry i kręcimy się - mówię najpierw do Krukona, który odmawia jakiegoś napoju, niesamowicie mądre rzeczy. A potem wydaję komendę swojemu Farrisowi z szerokim uśmiechem. Odrywam się od kanapy i kurczowo próbuję utrzymać się w powietrzu, wyciągając na boki ręce. Ale sportowiec ze mnie żaden. Po dwój obrotach w pozycji rodem z Dirty Dancing, zaczynam wahać się mocno i panikuję, krzyczę JAMES, wywalam się na chłopaka. Może i jestem niewielka przy przyjacielu, ale cały odrzut sprawia, że lądujemy oboje na ziemi. Śmieję się wesoło i odgarniam złote loki z twarzy. - Boże mój tyłek - zarówno śmieję się jak i syczę z bólu na ponownie obite tyły.
Ilość punktów w kuferku: Zawrotne 5 Wybrany instrument: biorę celtyckie dudy!
— Nawet jeśli — podjęła czarnowidztwo swego dzisiejszego towarzysza, zerkając na Hariela znad złotych oprawek okularów. Zachowywała przy tym wybitnie neutralny wyraz twarzy - jakby sama Smith nie do końca wiedziała na ile może sobie przy Whitelightcie pozwolić. — Jestem prefektką. Powiem, że zajmowaliśmy się pierwszakami — stwierdziła dość nonszalancko - acz wybitnie beznamiętnie, jednocześnie poprawiając swoją odznakę na klapie szaty. Nie, żeby była fanką wciskania kitów - obojętnie jakiemu nauczycielowi, czy był to jakiś złamas, czy ktoś w porządku jak Clarke. Wyjście awaryjne po prostu musiało być. Skinęła głową w podziękowaniu za dżentelmeński gest Harry'ego i wślizgnęła się ze Ślizgonem (heh) do klasy, od progu strzelając szarym spojrzeniem po wszystkich obecnych. Niespecjalnie przepadała za DA - jednak ostatnią lekcję z Ezrą wspominała całkiem miło, toteż jakoś przystała na propozycję Whitelighta na uczestnictwo w tych zajęciach. Również bez zbędnych protestów, niejako w sumie kryjąc się za świetlistą osobowością Hariela, Smith zajęła miejsce razem z chłopakiem tuż obok @William S. Fitzgerald, do którego uśmiechnęła się delikatnie w ramach powitania. W sumie zabawne uczucie witać się tak swobodnie z kimś, do kogo w zamierzchłych czasach się wzdychało. — Hej Will...! — Właściwie to chciała jeszcze mruknąć coś na powitanie do @Julia Brooks i @Violetta Strauss, ale z grzeczności wytrącił ją Whitelight - i to swoimi niegrzecznościami. Nie trzeba było być dobrym obserwatorem, żeby widzieć, że Ślizgon fukał ostatnio na wszystko. Smith nie chciałaby dostać rykoszetem - ale też zdecydowanie bardziej wolała go w radosno-niefrasobliwej odsłonie. — Khm, spójrz — zaczepiła @Hariel Whitelight, bezceremonialnie odbierając mu fikuśne okulary - żeby na pewno skupił się na niej i nie pluł jadem na innych. Dobyła różdżki i przywołała do siebie dwie pary instrumentów - wciskając trąbkę chłopakowi, a sobie zostawiając... dudy. — Wiesz, że dudy były znane już w armii rzymskiej? Używane na dworach królewskich, zostały przywiezione z Azji do Europy — zaczęła swoją codzienną porcję historycznych ciekawostek. — W ludowej muzyce szkockiej są znane jako bagpipe, w Irlandii z kolei: uilleann pipes— wypowiadając odpowiednie słowa nawet przełączała się na typowe dla wymienionych regionów akcenty.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Spóźniać się na własną lekcję chyba nie wypadało i miał nadzieję, że ten niechlubny nawyk minął mu wraz z ukończeniem szkoły - jednak zegarek Ezry nieubłaganie wskazywał, że powinien być na miejscu całe pięć minut temu. Wierzył, że nie będzie w tym wielkiej szkody, w końcu nie spodziewał się bardzo wysokiej frekwencji; nie pilnował obecności i zapowiedział, że nie będzie to nauka gry, więc motywacja musiała drastycznie spaść. Zbliżając się szybkim krokiem do sali muzycznej (ponieważ Ezra Clarke zdecydowanie nie biegał, jeśli nie musiał), już na korytarzu usłyszał gwar rozmów, brzdęknięcia instrumentów i... osobliwą piosenkę. - Panno Huang, język - upomniał @Mulan Huang dla zasady, wchodząc w pośpiechu do sali i próbując ukryć błądzący na ustach uśmiech rozbawienia, który przeplótł się z politowaniem, gdy stał się świadkiem upadku @Mererid Tew. - Ostrożnie, bo nie miałem dobrych ocen z uzdrawiania, uszkadzać się proszę na innych zajęciach. Siadajcie już. Dzień dobry wszystkim. Cieszę się, że was widzę w ten poranek, w który wszyscy pewnie wolelibyśmy być jeszcze w łóżkach. Ja przynajmniej tak... - rzucił gawędziarsko, czekając aż się nieco uspokoją i odkładając w międzyczasie przyniesione rzeczy. - No ale przejdźmy do rzeczy. Raz na jakiś czas ktoś wpada na pomysł, by wykorzystać szkolne instrumenty. I świetnie, bardzo popieram. Natomiast nie popieram przychodzenia tu z brudnym palcami po jedzeniu, nie czyszczenia ustników i pozostawianiu instrumentów bez pokrowców. A to się zdarza często, przez co wyglądają, jak wyglądają. A chciałbym, żebyśmy w tym roku mogli wszyscy korzystać z nich trochę częściej. Dlatego spróbujemy dziś je trochę odratować. - Przemknął spojrzeniem po ich twarzach, od razu rejestrując też, czy na pewno każdy wybrał sobie już instrument, z którym będzie chciał pracować. Widząc, że tak, klasnął w dłonie i przeszedł do rozdania im przyborów do czyszczenia. - Przyniosłem dla was kilka rzeczy, których nie spotkaliście zapewne nigdy na szlabanach, ale tak jak mamy samopiszące pióra, tak i mamy samoczyszczące ścierki. Do dokładniejszych prac się nie nadają, ale na pewno trochę wam pomogą. Wystarczy wydawać im polecenia. Zaraz podejdę do każdego z was i wytłumaczę, co w zasadzie jest do zrobienia - odetchnął, potrzebując chwili, by wyrównać jeszcze oddech po szybkim przejściu przez korytarze i wprowadzającym monologu, ale czas mieli ograniczony i należało wreszcie wziąć się do pracy.
Kilka zasad i modyfikatory:
• Dla pierwszaków i osób o stażu mniej niż 3 msc na forum każde 3 pkt z DA daje przerzut. • Dla reszty 10 pkt daje przerzut. • Zapraszam serdecznie spóźnialskich, ale uwzględniacie, że macie mniej czasu niż reszta, więc musicie odjąć 20 pkt od Waszego k100. Każda spóźniona osoba losuje instrument, a nie go wybiera. (1 - trąbka, 2 - gitara, 3 - ukulele, 4 - harmonijka, 5 - flet, 6 - dudy). Ewentualnie można wymienić się z kimś, kto nie napisał jeszcze posta.
• K100 (czyszczenie) można poprawić: ‣ poprzez napisanie dodatkowego posta czyszczenia (+15 pkt). Można to wykorzystać tylko raz! ‣ poprzez pomoc gracza, który w k100 osiągnął poziom 91 punktów (+15 pkt) lub Ezry (+15 punktów, ale w razie wylosowania opcji z punktami domu, nagroda zostaje zmniejszona do 5) ‣ poprzez własną inwencję twórczą w ozdabianiu, zmienianiu, naprawianiu. (od +5 do +15 pkt, proszę mnie oznaczyć i podkreślić fragment)
• K6 (próba kontrolna) można poprawić: ‣ poprzez wzmiankę na fabule lub w KP, sugerującą, że Wasza postać zna instrument, który Wam przypadł - proszę o link (+1 oczko) ‣ kostką na szczęście: Samogłoska da Ci 2 dodatkowe oczka ale spółgłoska odbierze ich aż 4.
• Osiągnięcie poziomu 0 w k6 oznacza zniszczenie instrumentu i interwencję Ezry, więc mnie oznaczajcie w takim przypadku. • Zachęcam do bawienia się lekcją, zaczepiania innych graczy i traktowania kostek jako bazy, którą możecie delikatnie przeinterpretować pod własną postać. Jeżeli wylosujecie kostkę, w której musicie zaczepić kogoś, a nie macie kogo - możecie wykorzystywać również Ezrę, będę starać się odpisywać. • Do Ezry można zwracać się jak chcecie, także po imieniu, byle nie obraźliwie i byle nie "Profesorze".
Czyszczenie i renowacja - dla wszystkich:
1-30 - Choć przyszedłeś tu pomagać, wszystko wokół zdaje się mieć inne plany. Magiczne ścierki chętniej pucują Twoje policzki, a szczoteczki łaskoczą i próbują wcisnąć się w każdy zakamarek ciała? A może różdżka zamiast odrdzewiać instrumenty, tylko bardziej je uszkadza? Na pewno nie masz lekko - odejmij dwa oczka od k6. 31-50 - Praca idzie Ci dosyć wolno. Rozkręcasz coś i nie potrafisz potem złożyć instrumentu? Struny pękły Ci przy wymienianiu? Skaleczyłeś się i dopadło Cię zniechęcenie? A może coś trwale uszkodziłeś i robisz wszystko, żeby tylko Ezra tego nie zauważył? W każdym razie pracujesz wolniej od kolegów, przez co zdążasz doczyścić jedynie najważniejsze mechanizmy. 51-90 - Na początku trudno Ci się odnaleźć w tym, co właściwie musisz zrobić, ale nie taki diabeł straszny. Idzie Ci tak sprawnie, że chyba nawet możesz zobaczyć błysk aprobaty w spojrzeniu Ezry. Dodaj oczko do k6. 91-100 - Jesteś świetnie zaznajomiony z instrumentem albo po prostu trafiła Ci się wyjątkowo łatwa sprawa. W dodatku wszystkie przybory chętnie wykonują Twoje polecenia. Twój wynik k6 nie może być mniejszy niż 5 i możesz pomóc jednej osobie, której dzięki temu przysługuje dodatkowe 15 pkt (ale jeżeli osoba przez ten bonus osiągnie próg 91, to nie może pomagać już kolejnej)
Trąbka:
Kwitnąca trąbka od dawna nie była czyszczona, w związku z czym utknęło w niej dużo płatków kwiatów - po zapachu można się domyślić, że niektóre są już w wyższym stopniu rozkładu. Fragmenty płatków mogą być poupychane w różnych zakamarkach, więc musisz zdemontować instrument na części składowe, by dokładnie przeczyścić wszelkie wentyle i cylindry. Jeśli masz czas to pewnie i polerowanie nie zaszkodzi! 0 - Niszczysz instrument. 1,2 - Coś musiało zostać pominięte, czy to w czyszczeniu, czy w składaniu, bo kiedy dmuchasz w trąbkę, nie wydobywa się z niej żaden dźwięk, za to po chwili do Twoich ust zostają wystrzelone zgniłe płatki, których nieprzyjemnego posmaku nie potrafisz się pozbyć. Przez jeden następny wątek jedzenie czegokolwiek skutkuje u Ciebie mdłościami, a wszelkie pocałunki - odruchem wymiotnym u Twojego partnera! 3,4 - Kto by pomyślał, że płatki z trąbki będą tak mocno uczulające? Osoba w Twoim towarzystwie reaguje alergicznie na sypiące się kwiatki, przez co do końca lekcji kicha praktycznie co trzecie zdanie. 5,6 - Dobra robota, trąbka wydaje ładne i czyste dźwięki, a kiedy fałszujesz, obficie obsypuje osobę, którą najbardziej lubisz płatkami róż. Może to czas na jakieś wyznanie? W każdym razie w najbliższym czasie nie powinno być z nią problemów. Otrzymujesz dodatkowe 10 pkt dla domu. 6+ - Masz takie mocne płuca czy może to trąbka po tak długim czasie nieużytkowania jest chętna do współpracy? W pierwszym momencie strzela płatkami niczym konfetti przy każdym dźwięku i dopiero po chwili się uspokaja. Chyba Cię polubiła! Podczas zajęć u Ezry możesz zawsze uwzględnić dodatkowy przerzut, jeśli przedmiotem zajęć będzie trąbka. Jeśli masz ochotę możesz uwzględnić efekt poprzedniej kości (bez dodatkowych punktów).
Dudy:
Celtyckie dudy, jak pewnie zdajesz sobie sprawę, to środowisko wręcz idealne do rozwoju różnych bakterii. Trudno powiedzieć, kiedy te ostatni raz (lub czy kiedykolwiek) były porządnie czyszczone, a zatem co kryje się w ich wnętrzu… Nie ograniczaj się więc tylko do ustnika! 0 - Niszczysz instrument. 1,2 - Nie bierz niczego do ust, dopóki nie będziesz pewny czystości - tak brzmi nauczka dla Ciebie. Najwyraźniej jakiś grzyb zagnieździł się w worku dud i przedostał się do Twojego organizmu. Te zajęcia skończysz z myślą, że po prostu podstarzały instrument do niczego już się nie nadawał, ale po zajęciach będziesz mógł/mogła znaleźć na swoim ciele kilka fioletowych plamek, niepokojąco podobnych do Gryszopryszczki. Jeśli jednak staniesz nago o pełni księżyca w beczce pełnej oczy węgorzy albo po prostu użyjesz eliksirów, choroba się nie rozwinie. Napisz o tym jeden post. (Nie ma minimum znaków.) 3,4 - Podania mówią, że dźwięk celtyckich dud nie tylko podrywa do tańca, ale też najgorszym łamagom dodaje wdzięku - tak nie jest w tym przypadku. Faktycznie nogi Twojej koleżanki lub kolegi obok rwą się do tańca, ale efektem tego nie są ochy i achy z czterech zakątków sali, ale boleśnie skręcona kostka... 5,6 - Ktoś tupie nóżką, ktoś inny zakręci biodrem - a i Ty sam/a czujesz się wyjątkowo podatnym/ną na muzykę na długo po tym, jak przestajesz grać. Jeżeli ktoś po Tobie wylosuje pozytywną kostkę (5,6) - nie możesz powstrzymać się przed występem tanecznym dla całej sali, nawet jeśli zazwyczaj uciekasz z parkietu, jakby parzył Twoje stopy. Dostajesz 10 punktów do dla domu. 6+ - Chyba zwyczajnie jesteś do tego instrumentu stworzony i wydobywasz z instrumentu całkiem ciekawe dźwięki - jakkolwiek absurdalne może się to wydawać! Podczas zajęć u Ezry możesz zawsze uwzględnić dodatkowy przerzut, jeśli przedmiotem zajęć będą dudy! (czyli pewnie nigdy) Jeśli masz ochotę możesz uwzględnić efekt poprzedniej kości (bez dodatkowych punktów).
Pianino:
Pianino Lanceley’a to instrument, który podobno nosi w sobie cząstkę duszy jego twórcy; ten musiał być wyjątkowo emocjonalny, bo gdy tylko przykładasz dłoń do klawiszy, czujesz jak dramatycznie drżą. I choć może wybierasz ten instrument z nadzieją, że wystarczy omieść kurz, to czeka Cię wymiana strun i strojenie. 0 - Niszczysz instrument. 1,2 - Najwyraźniej nie powinieneś się brać za tak poważny instrument - trudno powiedzieć, czy to Ty zrobiłeś/aś coś źle, czy po prostu nie wpasowałeś się w gust samego pianina, ale podczas próby kontrolnej dźwięki wpadają w chaotyczne tony, szybko przemykając pomiędzy skrajnymi nastrojami. I Ty przez następny wątek będziesz zmagał się z humorkami, nawet jeśli jest to do Ciebie niepodobne. 3,4 - Wszyscy wiedzą, że pianina Lanceley’a stworzone są jedynie dla światowych karier, więc pobyt w trochę zapomnianej sali Hogwarckiej sali najwyraźniej nagromadził w instrumencie wiele negatywnych emocji. Ty zaś nie radzisz sobie najlepiej z renowacją; może nie jesteś wystarczająco delikatny, może po prostu nieuważny przy wymianie strun? Z pianina wydobywają się tylko ciężkie i ponure tony, które sprawiają, że najbliższa Ci osoba wypowiada wszystkie myśli w nieprzyjemnym, podszytym złośliwością tonie, nawet kiedy na myśli ma coś miłego. 5,6 - Choćbyś wygrywał/a najprostszą dziecięcą rymowankę, melodia wprawia wszystkich w pobliżu w dobry nastrój - ktoś zazwyczaj Ci nieprzychylny patrzy na Ciebie życzliwiej, Ezra daje Ci 10 punktów dla domu, a Ty zaczynasz podśpiewywać pod nosem. Może ktoś się podłączy? 6+ - Sięgając do wnętrza pianina, ostrożnie wymieniając struny i ustawiając odpowiednie brzmienia, nawiązujesz z instrumentem prawdziwą więź. Być może to znak, byś w przyszłości spróbował lepiej zgłębić ten temat? W każdym razie możesz oczekiwać, że pianino Cię zapamięta. Podczas zajęć u Ezry możesz zawsze uwzględnić dodatkowy przerzut, jeśli przedmiotem zajęć będzie pianino. Jeśli masz ochotę możesz uwzględnić efekt poprzedniej kości (bez dodatkowych punktów).
Flet:
Flety, nawet te czarodziejskie, nie są zbyt skomplikowanym instrumentem, więc czyszczenie nie powinno zająć Ci zbyt dużo czasu, nawet z usuwaniem śladów postępującej korozji, smarowaniem elementów oliwką i polerowaniem! 0 - Niszczysz instrument. 1,2 - Trudno uwierzyć, że można było sobie aż tak nie poradzić, może więc lepiej utrzymywać, że wszystko jest efektem Twoich kiepskich umiejętności muzycznych. Niezależnie od tego, jak ułożysz palce i jak dmuchniesz, z fletu wydobywasz okropny dźwięk - pozostawia po sobie takie wrażenie, że ludzie obecni w sali automatycznie Cię unikają. W dwóch wątkach wspomnij w kilku zdaniach o tym, jak bez powodu osoby rezygnują w Twojego towarzystwa na lekcjach, w Wielkiej Sali czy w pokoju wspólnym. 3,4 - Starość musiała odcisnąć na flecie trwałe piętno, którego nie jesteś w stanie naprawić, bo choć instrument działa względnie poprawnie, to problem polega na tym, że jego dźwięki przyciągają do Twojego otoczenia wszystkie insekty, pajęczaki i inne stworki, które zamieszkują kąty tej sali… 5,6 - Prawdziwy z Ciebie fletmistrz! Posrebrzany instrument błyszczy wypolerowany, a wydobywające się z niego dźwięki są lekkie i przyjemne jak wiosenny wiaterek. W dodatku, zgodnie z obietnicą twórców tego instrumentu, przychodzi do Ciebie osoba, która najbardziej z towarzystwa Ci się podoba. Przyjmij też zasłużone 10 punktów dla domu! 6+ - Flety nie mają zbyt dobrej sławy i nierzadko można popsuć otoczeniu nastrój, gdy instrument znajduje się w niewprawnych ustach. Tobie idzie jednak zaskakująco dobrze, nawet jeśli jest to Twój pierwszy raz. Podczas zajęć u Ezry możesz zawsze uwzględnić dodatkowy przerzut, jeśli przedmiotem zajęć będzie flet. Jeśli masz ochotę możesz uwzględnić efekt poprzedniej kości (bez dodatkowych punktów).
Gitara:
Gitara różdżkowa jest dosyć popularnym instrumentem i pewnie słyszałeś/aś już nieco o najpowszechniejszych uszkodzeniach. W tym konkretnym wypadku najwięcej uwagi powinieneś poświęcić wyrobionemu uchwytowi na różdżkę i wymianie strun. 0 - Niszczysz instrument. 1,2 - Jeżeli nie jesteś uważny, to pewnie po prostu nie zauważasz, że otwór na różdżkę zaczął pleśnieć - włożenie do niego w tym stanie różdżki nie będzie dla niej zbyt dobre. Już po chwili kręcenia Twoja różdżka zaczyna strzelać iskrami,a jeden następny wątek będziesz mieć duży problem z rzucaniem zaklęć. Na szczęście nie dzieje się z nią nic poważniejszego. 3,4 - Gitary różdżkowe zawsze są nieprzewidywalne, a ich możliwości są niemal nieskończone, kiedy więc podrywasz dźwiękiem przybory do czyszczenia i meble, pewnie nie przypuszczasz, że zamiast bajkowej sceny roztańczonych przedmiotów, wywołasz bijatykę. Przynajmniej dwie osoby (w tym możesz być Ty) muszą napisać, że są ofiarami agresywnego ataku, od którego na pewno zostaną siniaki! 5,6 - Porządne czyszczenie sprawia, że gitara odżywa - podobno dawno już nie widywano, by wypuszczała z siebie kolorowe dymy i zmieniała kolory ścian, a Ty właśnie te efekty z niej wydobywasz! Co prawda uważaj, żeby nie puścić dymu komuś w twarz, bo zdaje się chętnie zostawać na powierzchniach. Otrzymujesz 10 punktów dla domu. 6+ - Gitara świetnie z Tobą współpracuje i najwyraźniej chce spełnić Twoje zachcianki na tyle, by za bardzo nie psocić - możesz sam/a dowolnie wymyślić efekt, który wywołujesz i śmiało zaczepić nim innego z graczy. Co więcej, podczas zajęć u Ezry możesz zawsze uwzględnić dodatkowy przerzut, jeśli przedmiotem zajęć będzie gitara!
Harmonijka:
Harmonijka Hypnosa to bardzo delikatny instrument, więc jeśli nie znasz się na rzeczy, nie powinieneś próbować jej rozkręcać. Zamiast tego lepiej użyj małych czyścików i strumienia Aquamenti, ale uważaj by nie uszkodzić przy tym stroików, a po wszystkim instrument dokładnie osuszyć. 0 - Niszczysz instrument. 1,2 - Najwyraźniej nie byłeś/aś zbyt uważny/a i w efekcie Harmonijka traci swoją dotychczasową właściwość otulania kojącym dźwiękiem do snu. Zamiast tego melodia staje się wyjątkowo piskliwa, wrzynając się w uszy i sprawiając, że jeden wątek będziesz zmagać się z zupełną bezsennością i nawet żaden eliksir nie pomoże. 3,4 - Wydaje się, że Harmonijka nie działa zbyt dobrze; może atmosfera staje się nieco bardziej rozmyta, ale z pewnością nikt nie przysypia na ławce. Szybko się jednak okazuje, że osobie najbliżej Ciebie fundujesz wizje na jawie. Dorzuć kostkę, czy są to senne marzenia czy raczej pomiędzy uczestnikami zajęć przemykają jej najgorsze koszmary. 5,6 - Jesteś prawdziwym władcą powiek - jeżeli zechcesz, to bez problemu wprowadzisz w głęboki sen każdą osobę, którą wybierzesz i ukoisz nerwy nawet bardzo zestresowanych osób. Otrzymujesz 10 punktów dla domu. 6+ - Harmonijka Hypnosa nie wymaga wiele praktyki, z pewnością jednak nie wszystkim udaje się ją tak szybko opanować i wykorzystać wedle uznania. Podczas zajęć u Ezry możesz zawsze uwzględnić dodatkowy przerzut, jeśli przedmiotem zajęć będzie harmonijka. Jeśli masz ochotę możesz uwzględnić efekt poprzedniej kości (bez dodatkowych punktów).
Ukulele:
Ukulele jest instrumentem przeuroczym, ale dosyć wymagającym w konserwacji ze względu na delikatne drewno, z którego się je wykonuje. Na powierzchni tego pojawiły się już popękania, którymi koniecznie trzeba się zająć, podobnie jak wymianą zaśniedziałych strun. 0 - Niszczysz instrument. 1,2 - Nie idzie Ci ani naprawianie, ani zapobieganie; wpadasz na genialny pomysł, że na przesuszenia w drewnie odpowiednia będzie woda. Problem jest jednak w Twojej metodzie nawilżenia, przez którą dochodzi do miejscowych rozklejeń, Przy próbie gry zrywasz strunę, a to tylko początek serii porażek - przez jeden wątek do Twojej głowy wracają wszystkie popełnione przez Ciebie błędy. 3,4 - Nie wydaje się, żebyś zwrócił/a na siebie uwagę wybranej osoby, za to magia instrumentu sprawia, że do kogoś w Twoim otoczeniu usilnie powracają wspomnienia ze znajomości, która nie potoczyła się najlepiej. Może to dawna miłość, może skłócony znajomy, może po prostu ktoś, kto potraktowany został niesprawiedliwie? 5,6 - Melodia z instrumentu jest czysta i przyjemna, ale prawdziwym testem jest przywołanie myślą wybranej osoby. Jeśli więc chcesz by ktoś sobie o Tobie przypomniał - być może to jest na to dobry moment? W każdym razie Ezra na pewno wspomni Cię ciepło po tych zajęciach - za pracę otrzymujesz 10 punktów dla domu. 6+ - Pasujecie do siebie, co do tego nie ma wątpliwości. Do tego stopnia, że to nie żadna osoba, a ten niepozorny instrument chyba utknie Ci w głowie. Podczas zajęć u Ezry możesz zawsze uwzględnić dodatkowy przerzut, jeśli przedmiotem zajęć będzie ukulele. Jeśli masz ochotę możesz uwzględnić efekt poprzedniej kości (bez dodatkowych punktów).
Kod:
<zgss>Ilość punktów w kuferku:</zgss> xx <zgss>Wybrany/wylosowany instrument:</zgss> xx <zgss>K100:</zgss> rzuty + przerzuty <zgss>k6:</zgss> rzuty + przerzuty <zgss>Modyfikatory:</zgss> np. dodatkowy post (15) + pomoc Ezry (10) + kostka na szczęście (-4 oczka)
Termin do zakończenia lekcji (do tego czasu trzeba mieć po 2 posty) to 08.12 z możliwością przedłużenia.
Hawk A. Keaton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : miodowe końcówki włosów, blada twarz, blizna na prawym przedramieniu po szponach sokoła, blizny na lewej dłoni i ręce po kugucharze, nosi mugolskie ciuchy
Ilość punktów w kuferku: ziro Wybrany/wylosowany instrument: flecior K100:37 k6:4 Modyfikatory: meh
Jeszcze parę osób się pojawia, ale to na dziewczynie o azjatyckiej urodzie zwracam swoją uwagę na ten krótki, specyficzny moment. Patrzę, jak do sali wchodzi Mulan, która postanawia zaśpiewać Chryzantemy Złociste, na co zastanawiam się nieco bardziej, czy w ogóle to jest legalne. Na pewno nie, ale bardziej legalne niż to, o czym opowiada Irytek, przechadzając się najróżniejszymi korytarzami. Potem wchodzi profesor Clarke, który ją upomina, a ja nieco się poprawiam na sofie, na której to się znajduję własnymi czterema literami, odgarniając nagromadzone na czole włosy. Mrużę lekko oczy, czekając, aż ten rozpocznie w pełni lekcję, która ma się opierać, jak domniemam doskonale, na renowacji instrumentów. Zresztą, mężczyzna zaczyna o tym opowiadać i w sumie higieny na pewno nie można im pozazdrościć; jakby nie było, sporo osób z nich korzysta, więc nic dziwnego, że konieczna jest dezynfekcja i inne tego typu rzeczy. Zaciskam nieco mocniej palce na flecie, który wybrałem sobie podczas wejścia do sali, by następnie otrzymać od nauczyciela sprzęt do czyszczenia i renowacji, oczywiście magiczny. Nieco nie chcę patrzeć na to przychylnie, bo wiem, jak u mnie magia funkcjonuje. Mimo wszelkiej niechęci... nie nie mam innego wyjścia, jak po prostu zgodzić się na skorzystanie z takich form "pomocy". Jasnobłękitne tęczówki spoglądają jeszcze przez pewien moment na posiadany instrument, by następnie kiwnąć głową w kierunku nowych towarzyszy, woląc mimo wszystko podjąć się tego zadania bez zbędnego gwaru. I tak mnie głowa boli, i tak się zastanawiam nieco, co tutaj robię, ale decyduję się podjąć ćwiczenia - byleby ktoś mi nagle nie zaczął grać harmonijką tuż obok ucha. Powoli biorę się za wyczyszczenie instrumentu; siadam wygodnie, może nie aż tak, ale na tyle, by móc bez problemów manewrować dłońmi. Zakasam rękawy bluzy, posiadając tym samym lepszą zdolność poruszania kończynami górnymi. Magiczne przyrządy do czyszczenia mają mi pomóc, ale ostatecznie postanawiam więcej zająć się poprzez mechaniczne podejście do problemu. Chwytam za ściereczkę, odpowiedni czyścik i podejmuję się wyzwania, od czasu do czasu zamykając oczy, gdy głowa mi bardziej pęka. Głębszy wdech, skupienie, wydech; powoli, poprzez cierpliwość i spokój, który się jakoś względnie utrzymuje, jestem w stanie stwierdzić, że czegoś udaje mi się dokonać.
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Ilość punktów w kuferku: 0 Wybrany/wylosowany instrument: dudy K100:45 k6: 5 Modyfikatory: -
Marszczę brwi, gdy dociera do mnie, że w towarzystwie @Hawk A. Keaton moją drobną przyjaciółkę spotkały jakieś nieprzyjemności i wizyta w skrzydle szpitalnym. Ta jednak nie wygląda na specjalnie poszkodowaną czy nieszczęśliwą, przez co szybko się uspokajam, postanawiam mieć jednak Krukona na oku. Nie zamierzam okazywać chłopakowi jawnej niechęci czy posyłać jakieś ostrzeżenie, bo nie sprawia wrażenia osoby, która naraziłaby @Mererid Tew na niebezpieczeństwo z premedytacją, ale nie mogę poradzić nic na to, że wobec bliskich mi osób jestem opiekuńczy i czasem nazbyt troskliwy. - To dobrze - uśmiecham się tylko. - Na następne urodziny dostaniesz kask i ochraniacze! - oznajmiam wesoło, bo nie miałem wątpliwości, że jeszcze niejeden raz wpadnie na jakiś nierozsądny pomysł, jak teraz z tymi pegazami. - No, taka bezpieczna, że skończyłaś u pielęgniarki - zwracam uwagę, niezbyt zadowolony, że Gryfonka z góry uznała, że jestem w czymś beznadziejny. Miała rację, nigdy nie latałem na hipogryfach, nawet na miotłę wsiadałem rzadko, ale to nie zmieniało faktu, że nieświadomie odpaliła w mojej głowie spiralę myśli o wszystkich kompleksach, jakie miałem. - No to przekonajmy się! - proponuję zaczepnie, szczerze licząc na to, że mi nie odmówi. Nie miałem okazji od razu odpowiedzieć Hawkowi, bo Mererid mówi za mnie, ale każde kolejne zdanie wydaje się coraz mniej pewne. - Nie widzę, bo jeszcze nikt nigdy nie zabierał Mer na takie wyprawy - silę się na fenomenalny żart, udając niezwykle poważnego. Zakłopotanie i niepewność, które obserwowałem na twarzy chłopaka wręcz prosiły się o uwagę w tym stylu, ale z racji tego, że Tew wydaje się lubić Krukona, nie ciągnę tego zbyt długo i po kilku sekundach śmieję się, klepiąc go w ramię. - Żartowałem, nie bierz tego do siebie - macham dłonią, chcąc pokazać, że to serio tylko durna zabawa i nic do niego nie mam. Jeszcze. Zaraz potem wita się z nami jakiś wysoki chłopak, do którego Mer zagaduje z troską (muszę ją dopytać o co chodzi), a potem oburzona krzyczy moje imię. Całkowicie ją popieram - robię chyba wystarczająco szumu wokół siebie, żeby doskonale pamiętać kim jestem i jak się nazywam. Obdarzam @Drake Lilac uprzejmym uśmiechem i skinięciem głowy. - Cześć! James - na wszelki wypadek powtarzam, żeby utrwalić mu moje skomplikowane imię. Nie mam czasu na dalsze pogawędki - Mererid szybko tłumaczy jakieś trudne ruchy, każe mi się kręcić i bardzo chcę ogarnąć to wszystko jednocześnie, ale grawitacja nie jest po naszej stronie. Oboje upadamy ze śmiechem na podłogę; nie przejmuję się hałasem i chaosem, jaki robimy - wbrew przeciwnie, czuję się wspaniale, pomimo bólu w plecach i na karku. - Jakim cudem upadliśmy, skoro tak świetnie nam szło? - parskam, masuję sobie głowę i już mam pytać przyjaciółki czy dalej ma te maści od Perpetuy, ale do sali wchodzi Ezra, niegrzecznie przerywając nam naszą niewinną zabawę. Wstaję, pomagam podnieść się dziewczynie z ziemi i słucham co za pierdoły będziemy dzisiaj robić. Gdy nauczyciel w końcu kończy monolog, zerkam na Mer, unosząc brwi do góry. - Co za marnotrawstwo okazji, aby podziwiać nasze wybitne zdolności - szepczę jej na ucho, chichocząc pod nosem. Następnie siadamy z naszymi instrumentami i zestawem małej gosposi na podłodze, a ja kompletnie nie wiem od czego mam zacząć. - Od czego mam zacząć? - mówię moje rozterki na głos i rozpoczynam próbę rozkręcenia instrumentu, żeby móc dokładnie wyczyścić ustnik. Strach pomyśleć ile osób miało go w mordzie. W tym ja te parę minut temu. - Czy od takich zajęć nie powinien być woźny? - pytam jeszcze, bo wolałbym pośpiewać, pograć lub potańczyć niż bawić się w sprzątaczkę.
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Ilość punktów w kuferku: 10 Wybrany/wylosowany instrument: trąbka K100:79 k6:5 Modyfikatory: +1 z k100 do k6 = 6 z k6
- Kto by przypuszczał, że taki z Ciebie mistrz kłamstw - mówię z udawaną powagą kiedy @Jessica Smith oznajmia, że skłamałaby w imię większego dobra. Teatralnie kładę dłoń na sercu kiedy słyszę takie wyznania z jej strony. Na tyle byłoby jednak dobrej zabawy, bo już po chwili denerwuje mnie wiele rzeczy. A najbardziej okropna, zawodząca jak szyszymora Mulan. Prawdopodobnie gdyby nie fakt, że Smith zabrała mi okulary i zaczęła interweniować, powiedziałbym jeszcze kilka słów, których na pewno bym później żałował. Tak jednak łapię odrobinę niezręcznie, przez to że niczego się nie spodziewałem, trąbkę i zerkam na przedmiot ze zdumieniem. Jestem jeszcze bardziej skonfundowany kiedy zaczyna coś opowiadać o dudach. Nie wiem czemu co jakiś czas dziewczyna wybucha chęcią do opowiadania ciekawostek. Czasem są naprawdę fajne, bo lubię historię magii. Te jednak nie przypadły mi do gustu. - Na pewno nikt nie mówi na nie uilleann pipes - prycham jedynie, bo mimo wszystko świetnie udało jej się sprowadzić mnie z torów złoszczenia się na Mulan, nawet tak denną opowiastką. Wyjmuję jej z dłoni moje okularki i zakładam je z powrotem. Wtedy też przyszedł Ezra, który przedstawił nam dzisiejszy - dość monotonny - plan zajęć. Ale szczerze mówiąc całkiem mi się podoba taka wizja lekcji. Rozkładam się z trąbką obok Jess i na początku z wielką dokładnością oglądam przedmiot. Na początku robię to mozolnie, orientuję się że chyba muszę zdemontować wszystko na części pierwsze i po kolei czyścić. Chociaż idzie mi jak po grudzie po pierwszym cylindrze odzywa się we mnie moja artystyczna dusza (albo dusza sprzątacza) i całkiem nieźle zaczynam radzić sobie z trąbeczką, elegancko ją czyszcząc cylinder po cylindrze. Dlatego kiedy @Ezra T. Clarke podchodzi do nas zgodnie z zapowiedzią, ja w zasadzie radzę sobie już całkiem zgrabnie. W przeciwieństwie do Jess, której DA nie było specjalnością najwyraźniej. Przerywam na chwilę pracę i opuszczam lekko okulary, by zerknąć zza nich na Ezrę. - Wszystko idzie sprawnie. Jeśli jestem w czymś dobry to z pewnością będzie rozbieranie i dmuchanie - oznajmiam wskazuję głową na części trąbki które czyściłem, rzucam przy tym bardzo mało wyrafinowanym żartem. Do tego mrugam zalotnie (niewiele się z tym kryjąc) do nauczyciela, który pewnie był do mnie bliżej wiekowo niż znaczna ilość znajomych z klasy. Ponieważ już czuję spojrzenie Jess na swoim karku zerkam na koleżankę, nie tracąc rezonu. - Mówię szczerą prawdę, zapytaj Darrena - dodaję nieskrępowany ze wzruszeniem ramion. - Niestety panna Smith nie jest taka sprawna. Uilleann pipes ją przerosły- mówię jeszcze do Clarke'a, wskazując lekko głową na to co wyprawia z dudami i nawiązując do tego jak je wcześniej nazwała, by chwalić się swoją rozległą wiedzą, której w praktyce wyraźnie nie miała.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Ilość punktów w kuferku: 1 Wybrany/wylosowany instrument: Trąbka K100:75 k6: 5 Modyfikatory: -
Czyli jednak Brooks się zlitowała i podarowała mu trochę kawy która pozwalała mu nieco łatwiej przetrwać tę lekcję. W sumie może powinien jeszcze zaopatrzyć się w eliksiry czuwania? Może i niezbyt chciało mu się wydawać pieniądze, ale przecież zawsze mógł nazbierać składników jak na rasowego czarodzieja przystało i samemu spróbować taki uwarzyć. Delikatnie speszony uśmiechnął się do Mer po czym się porządnie zastanowił jaki właściwie dzień dziś mieli. Dziś chyba dwudziesty drugi jeśli się nie mylę. A, i nie przejmuj się. Po prostu się dziś nie wyspałem za bardzo i tyle. - Nie był do końca pewien bo przez ostatnią pełnię nie miał za bardzo czasu na patrzenie w kalendarz. Był dziś poniedziałek, to wiedział na pewno. A skoro pełnia była dziewiętnastego... To chyba dobrze dni policzył. Nie musiał też wiele czekać na widowiskowy upadek Mer i Jamesa. -Wszystko ok? - Spytał się delikatnie zmartwiony. Co jak co ale siniaki przyjemne nie były. Nawet jeśli te można było usunąć pojedynczym zaklęciem jeśli nie były zbyt duże. Na Ezrę nie trzeba było na szczęście długo czekać. Inaczej Mulan by się rozkręciła i usłyszeliby jeszcze kilka utworów w jej wykonaniu. Niekoniecznie takich przy których dało się zachować powagę. Mimo wszystko kiedy usłyszał o tym jakie mieli zadanie, nieco się zdziwił. No... Przynajmniej nie będzie musiał grać i psuć szyb przez przypadek swoim brakiem talentu do instrumentów. Spojrzał na powierzone mu narzędzia i widocznie uznał że będą one niewystarczające żeby wyczyścić tak zasyfioną trąbkę. A jako że jest pieprzonym zaklęciarzem to by sobie nie wybaczył gdyby nie użył do wyczyszczenia trąbki jednego czy dwóch czarów. Mimo wszystko postawił głównie na magiczne przyrządy do sprzątania których mieli użyć, a zaklęcia czyszczącego użył na sam koniec żeby wykończyć pracę. Wyszło świetnie i w sumie będzie mógł zaraz ją wypróbować.
Ilość punktów w kuferku: - Wybrany/wylosowany instrument: ukulele K100:29 k6:5 Modyfikatory: hmm
Kiedy słyszę pomysł Jamesa co do kolejnego prezentu urodzinowego prędko kręcę głową. - Nie mogę na to pozwolić, wyglądałabym jak pierwszak - oznajmiam, szczerząc królicze zęby, bo przecież to była szczera prawda. Tylko obfity dekolt ratowałby mnie przed tą pomyłką. Czujnym okiem wychwytuję niezadowolenie przyjaciela, który mam wrażenie zrobi zaraz wszystko, byleby pokazać, że naprawdę może być niesamowitym lotnikiem. Dlatego chociaż nie jestem przekonana, że zamierzam z nim zaryzykować taki lot, lekko kiwam głową. - Skoro jesteś pewny - oznajmiam z uśmiechem. Farris wtrąca się do rozmowy o testralach, specjalnie próbując żartować - w mojej opinii faktycznie fenomenalnie. Chichoczę i pochylam się by przytulić do klatkę piersiowej jego krótko ostrzyżoną głowę i pocałować go w jej czubek. - On tylko żartuje - mówię do Hawka w pośpiechu, a James zgadza się już klepiąc go po ramieniu jak super ziomek. Po chwili zdążymy już jednak speszyć już mojego drugiego kolegę, pewnie tym powtarzaniem skomplikowanego imienia Ślizgona. Naprawdę, jesteśmy dziś w tym naprawdę nieźli. Mimo to z troską kiwam głową do Lilaca i polecam mu nieprzemęczanie się oraz więcej snu, a nie kawy. Dałabym mu więcej złotych rad, których na pewno nigdy nie słyszał, ale wykonujemy bardzo skomplikowane obroty razem z moim partnerem do tańca. Czy szło nam świetnie - to powinna stwierdzić widownia, ja nie byłam wcale tego taka pewna. Za to ja na pewno świetnie się bawiłam! Nawet kiedy przygniotłam biednego Farrisa swoim wielkim cielskiem, piszcząc z uciechy mimo tego, że obiłam sobie niefortunnie łokieć (resztę zamortyzował chłopak). Zanim zdążę powiedzieć, że wszystko w porządku Drake'owi, albo szukać sprawcy, który na pewno nas wywalił (James miał rację, cudownie nam szło, to nie mógł być przypadek), w sali pojawia się profesor Clarke. Próbuję opanować śmiech. - Proszę się nie przejmować, panie Clarke, ja i James jesteśmy profesjonalnymi tancerzami - mówię szczerząc się do młodego, profesora i wciskam rękę pod ramię wyższego przyjaciela, kiedy ten mnie podnosi do pionu. Dobry humor mnie nie opuszcza. Chichoczę cichutko kiedy James rzuca kolejny zabawny komentarz, a jego oddech łaskocze delikatnie moje okrągłe policzki. Kładę palec na ustach, żeby nie przerywał i dopiero jak siadamy jestem skłonna do pogawędek. - Może je jakoś... wyjmij? - proponuję niepewnie, bo mimo mojej zerowej wiedzy staram się pomóc; zerkam na swoje ukulele. - Skąd mam wiedzieć jak się z tym obchodzić? Twoje przynajmniej ma być wyczyszczone po prostu. A co się robi z drewnem? - pytam i już wyciągam dłoń by zadać to pytanie @Ezra T. Clarke. W międzyczasie ścierki, które nabraliśmy zaczynają nagle trzeć moją głowę. Z obrzydzeniem odtrącam jedną z nich, ale nagle przyczepiają się do mnie dwie kolejne! Ledwo je odganiam już pojawia się kolejna! - JAMES - krzyczę w poszukiwaniu pomocy i by ją uzyskać - wstaję z miejsca i pakuję się na kolana przyjaciela, by uratował mnie od armii szmat.
Ilość punktów w kuferku: 7 Wybrany/wylosowany instrument: Harmonijka K100:86 k6:5 + 1 (modyfikator z k100) = 6 Modyfikatory: +1 oczko do K6 za K100
- Mogłabym zadać to samo pytanie – odpowiedziała z uśmiechem @William S. Fitzgerald. – Całkiem nieźle sobie radzisz – dodała, wskazując subtelnie głową na trzymaną przez chłopaka gitarę. Nie sądziła, że Will poświęca swój czas wolny na grę na gitarze. Cóż, najwidoczniej nie każdy był tak monotematyczny i nudny jak ona i dla innych istniały jeszcze inne pasje poza lataniem na miotle. Może też powinna sobie znaleźć jakieś hobby, jak jej kiedyś doradził pewien ślizgon na ostatnim treningu?
Kiedy w końcu Ezra pojawił się modnie spóźniony na własnej lekcji i wyjaśnił im dokładnie zadanie, które przed nimi stało, dziewczyna ucieszyła się, że z przezorności wybrała coś tak małego, jak harmonijka, na której to nie tak dawno temu zawodziła. Chwyciła więc w dłoń instrument oraz różdżkę, po czym przyłożyła magiczny patyczek do harmonijki i rzuciła zaklęcie chorus omnia. Podmuch powietrza przeszedł przez instrument, wydając z niego nieprzyjemne rzępolenie, ale jednocześnie – wymiótł z wnętrza piasek, kurz i wszystko to, co nazbierało się przez ostatnie miesiące. I dopiero teraz, kiedy skończyła, chwyciła za ściereczkę.
Hawk A. Keaton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : miodowe końcówki włosów, blada twarz, blizna na prawym przedramieniu po szponach sokoła, blizny na lewej dłoni i ręce po kugucharze, nosi mugolskie ciuchy
Ilość punktów w kuferku: ziro Wybrany/wylosowany instrument: flecior K100:37 k6:4 Modyfikatory: meh
Po czasie renowacji i uczucia, że nazbieram odciski na palcach, postanawiam wypróbować magiczny flet. Wiem, że trochę to nie wygląda tak, jak chciałbym, by wyglądało, dlatego nie bez powodu jestem w stu procentach przekonany, że raczej zadowalającego efektu nie osiągnąłem. Ostrożnie składam części odpowiadające za strukturę instrumentu, musząc jeszcze przez jakiś czas poprawić jedną z nich, jako że nie potrafię wycelować, by wszystko było równe i prawidłowe. Przecieram ustnik, czyszczę go dokładnie, kiedy to siadam wygodnie i postanawiam zastanowić się nad tym, jaką melodię zagrać. Zbyt długo to nie trwa, w związku z czym, siedząc gdzieś z boku i poza większością osób, wydobywam z instrumentu dostające się do uszu dźwięki. Jak się okazuje, może nie przywołuję do siebie osoby, która mi się najbardziej podoba w pomieszczeniu, a za to w pokoju ze wszystkich kątów wydobywają się... insekty. Oczywiście tego nie zauważam, jako że mam zamknięte oczy, skupiwszy się w pełni na melodii. I mają one gdzieś to, czy poruszają się po zimnej podłodze, czy może po kanapach i osobach. Są to przede wszystkim pająki, ale i nie tylko - jakieś inne, mniej atrakcyjne oczywiście, również w jakimś stopniu przetrzymały się pod meblami, a to wszystko zmierza właśnie w moim kierunku. I porusza się niezależnie od przeszkód na drodze; staję się powoli królem insektów w tym pomieszczeniu, a przede mną pojawia się chmara wiwatujących mi pajączków i innych tego typu owadów.
Mechanika:
Jeżeli ktoś chce zawrzeć w swoim poście pająki i inne tego typu, to zapraszam serdecznie do rzutu kostką k6 na to, w jakim stopniu macie z nimi do czynienia!
1 - jak się okazuje, pająk nasosznik, który postanowił podejść do Hawka, znajdował się na suficie. A jak na suficie, to musiał w jakiś sposób zejść. Ten ląduje na Twojej pięknej głowie, by zejść przez szyję i ramiona, trochę je łaskocząc... Co postanawiasz zrobić?
2 - armia pajęczaków Cię nie dotyka - możesz patrzeć tylko, jak te przemieszczają się w kierunku osoby grającej na flecie. Czy jest to przyjemny widok, czy też i nie - wszystko zależy od Ciebie.
3 - spod miejsca, gdzie siedzisz / stoisz obok, wydobywa się wyjątkowo... tłusty karaluch. I to tak tłusty, że aż masny. Zauważasz go, ale co postanawiasz zrobić? Twoja wolna wola. Możesz go rozdeptać, spanikować, zignorować, złapać do rąk...
4 - czy ktoś widział kiedykolwiek tak sporego kątnika domowego? No a widzisz, akurat Ci przemyka po... ręce. Nie wiesz, jakim cudem, ale chyba nie chcesz wiedzieć. Zadecyduj, jak reagujesz na tego typu owada, który znajduje się na Twoim ciele!
5 - wykonujesz gwałtowny ruch i coś jakby... pod Twoją podeszwą się ślizga. Idealnie, wdepnąłeś w całkiem dużego pająka, który chciał tylko dostać się do osoby grającej na flecie. Oznacza to, iż masz na sumieniu i duszy niewinne, niemagiczne stworzenie.
6 - nie zauważasz armii pajęczaków, chyba że ktoś Ci wskaże, że coś się dzieje. Możesz spać spokojnie, nie wiedząc, ile tak naprawdę znajduje się tutaj insektów.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Ilość punktów w kuferku: 21 Wybrany/wylosowany instrument: gitara różdżkowa K100:89 k6: 5 + 1 + 1 = 7 Modyfikatory: +1 do k6 za k100 | +1 do k6 za znajomość instrumentu (ciekawostki w KP + wzmianka w poście)
— Taka moja druga pasja, można powiedzieć — rzucił w odpowiedzi do @Julia Brooks, dłonią delikatnie poklepawszy pudło instrumentu, podtrzymując przy tym swój uśmiech. — Choć o wiele bardziej preferuję klasyczne gitary, jak dla mnie mają w sobie jednak więcej duszy niż ich magiczne odpowiedniki. — Mogło to zabrzmieć trochę niecodziennie z ust kogoś wywodzącego się z czystokrwistej i mocno konserwatywnej rodziny, ale rudzielec uwielbiał łamać konwenanse. No i o wiele większą frajdę z gry dawało mu pociąganie za struny oraz kręcenie akordów niźli obracanie różdżką, nawet jeśli zwyczajny akustyk nie dawał żadnych fancy efektów typu wypuszczanie kłębów dymu czy zmiana koloru ścian. Salutem pozdrowił zarówno Hariela, jak i Jess, kiedy ta dwójka również zdecydowała się do nich przysiąść. Przelotnie też rzucił okiem w kierunku Gryfonki, która na wejściu dała niezły popis swoich wokalnych zdolności – a raczej bardziej ich braku – i nawet prychnął cicho z rozbawieniem pod nosem nim jej radosną twórczość przerwało pojawienie się nauczyciela. Prawdę powiedziawszy nawet nie zorientował się, że Clarke wpadł na własne zajęcia spóźniony. Nadal podparty nonszalancko na gitarze zwrócił ku niemu spojrzenie, kiedy ten zaczął im przedstawiać na czym konkretnie miały polegać dzisiejsze zajęcia. Potem wysłuchał jeszcze indywidualnych instrukcji nim mógł zabrać się do dzieła. Jedynie na początku odrobinę się zamotał, ale jak tylko ogarnął już sobie konkretnie co i jak, zaczęło mu iść naprawdę sprawnie; w gruncie rzeczy gitara różdżkowa aż tak mocno nie odbiegała od zwyczajnej akustycznej, z którą miał bodaj najwięcej styczności. Właśnie zajmował się dokładnym wytarciem nagromadzonego kurzu w tych ciężej dostępnych zakamarkach, kiedy kątem oka dojrzał jak po ręce spaceruje mu… pająk. I to całkiem spore bydle, warto zaznaczyć, choć na nim akurat nie robił większego wrażenia. Skąd on się tam wziął, pojęcia nie miał, ale kilkoma mocniejszymi wymachami szybko pozbył się nieproszonego gościa, by następnie spokojnie powrócić do pracy nad gitarą.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Ilość punktów w kuferku: 7 Wybrany/wylosowany instrument: Harmonijka K100:86 k6:5 + 1 (modyfikator z k100) = 6 (usypiam @Ezra T. Clarke ) Modyfikatory: +1 oczko do K6 za K100
- Ciekawa pasja. No i pragmatyczna. Ćwiczysz palce, więc zapewne masz lepsze czucie kafla. Ja z tego powodu gram w tenisa. To taki mugolski sp... nieważne– powiedziała cicho do @William S. Fitzgerald , biorąc się za czyszczenie swojej harmonijki. Co tu dużo mówić, czuła się z nią w dłoni jak Bob Dylan, choć taki kupiony na Aliexpressie. Nie miało to dla niej najmniejszego znaczenia. Chodziło jej jedynie o jak najlepsze wykonanie zadania, a to wyszło jej bez najmniejszych problemów. Doświadczenie z instrumentami miała niemal żadne, ale za to, jak na pedantkę przystało, wiedziała wszystko o czyszczeniu i porządkach. Gdy skończyła, spojrzała jeszcze raz wewnątrz harmonijki, upewniła się, ze wszystko jest perfekcyjnie i spojrzała z szelmowskim uśmieszkiem na rudego.
- A teraz pozwól, że zagram Ci pieśń swojego ludu – rzuciła i nie czekając na odpowiedź, zaczęła dmuchać w instrument. Dźwięki, które się z niego wydobywało, o dziwo, nie przypominały wcześniejszej kakofonii. Nie przewidziała przy tym, że ujawnią się magiczne, usypiające właściwości harmonijki, która najwyraźniej zadziałała na nauczyciela.
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Ilość punktów w kuferku: 0 Wybrany/wylosowany instrument: dudy K100:45 k6: 5 (tańczę przez kostki hariela) Modyfikatory: -
- Czyli nic się nie zmieni - wzruszam ramionami z udawaną powagą na jej oburzenie, że wyglądałaby jak pierwszak, ale widząc niezadowoloną minę Mer, prędko parskam śmiechem i tyrpię ją rezolutnie w ramię. - I w worku na ziemniaki wyglądałabyś wspaniale - oznajmiam szczerze, bo taka prawda, moja przyjaciółka była wspaniała, śliczna i niezastąpiona (nie mówcie moim siostrom), do czego próbuję ją każdego dnia przekonać, bo odnoszę wrażenie, że nie wierzy w siebie tak jak powinna. Dobrze, że ja jestem taki pewny swoich atutów! Uśmiecham się, gdy dziewczyna docenia mój wyszukany żart i całuje mnie w czubek mojej łysej głowy. Bez jakiegokolwiek skrępowania wtulam się w ciepłe ciało przyjaciółki, zerkając na nią z dołu i zapominając o swoich fenomenalnych żartach skierowanych do nieśmiałego Krukona. Zaraz potem witamy Drake'a, peszymy go i próbujemy robić bajeczne figury w powietrzu, ostatecznie jednak lądując na ziemi. Kiwam potwierdzająco głową na słowa Gryfonki skierowane do asystenta, bo to akurat święta prawda - w tańcu, zwłaszcza takim improwizowanym i dzikim, jesteśmy wspaniali i aż żałuję, że dzisiejsza lekcja dotyczy czyszczenia instrumentów zamiast wesołego pląsania po parkiecie. Profesjonalizm wręcz bije od nas na kilometr. Konkurencja nie miałaby do nas podejścia, bo chyba nikt nie czuje się tak pewnie i swobodnie we własnym towarzystwie jak my. Co udowadniamy chwilę później, kiedy Mer wzywa Ezrę, bo nie wie co ma robić (moje rady UŻYJ IMPREGNATU DO DREWNA są chyba równie chujowe co moje nieudolne działania przy dudach), a zaczynają ją atakować niesforne ścierki. Patrzę na to wszystko skonfundowany, ale chociaż jestem czujny i bystry, nie przewiduję tego, że przyjaciółka wskoczy mi prosto na kolana, narażając na atak również mnie. Przysuwam ją bliżej i próbuję bronić jej piękną buzię dłońmi, nawet kosztem siebie, żeby żadna szmata już nie dotykała tej delikatnej skóry. Szczerze mówiąc nie wiem co mam robić i na czym mam się skupić, dlatego olewam swoje zadanie i odpieram tę krucjatę materiałów do czyszczenia z dużym zaangażowaniem. To jedną pacnę ręką, to przyjmę cios za nią, to podskoczę nie spodziewając się strzału prosto w mordę. Z perspektywy widza musiało to wyglądać szalenie zabawnie, ale wyjątkowo mam to gdzieś - moje poczucie odpowiedzialności za każdą bliską mi osobę nie pozwala, abym pozostał bezczynny. Mruczę więc pod nosem eleganckie wypierdalać albo co do chuja za każdym razem, gdy obrywamy (czasem chichoczę, kiedy baty zgarnia Tew), kompletnie nie przejmując się, że właśnie jestem na lekcji. Po jakimś czasie ogarniam, że przecież jestem czarodziejem i to nie takim marnym - wyciągam różdżkę i za pomocą Fumos wyczarowuję barierę z czarnego dymu, która nie tylko odgradza nas od szmat, ale i całej klasy. - Co za uparte ściery, popracować chwilę w spokoju nie można - narzekam, opierając brodę o ramię dziewczyny. Wtedy słyszę muzykę - nie wiem skąd, nie wiem kto tak pięknie gra, może to tylko w mojej głowie, ale nieważne, łapię dłonie przyjaciółki i patrzę na nią roziskrzonym wzrokiem. - Musisz ze mną zatańczyć - mówię bez ogródek, bo wydaje mi się to tak oczywistym rozwiązaniem, że nie rozważam nawet odmowy czy jakichś protestów. Teraz mam ochotę radośnie przebierać nóżkami do skocznych rytmów, a skoro mogę to zrobić z Mer to dlaczego miałbym się ograniczać? I zanim ta zdąży powiedzieć nie, james, to tragiczny pomysł, musimy czyścić instrumenty to podnoszę ją z ziemi i okręcam dookoła osi, szczerząc się wesoło. Gęsta kotara dymu jest niczym widowiskowy efekt specjalny - raz nas widać, a raz nie, ale przecież w towarzystwie Mer nie obchodzą mnie spojrzenia innych, tylko wspólna zabawa, śmiech i beztroskie tańce. Żwawo macham nogami, robię jakieś szalone piruety wciąż ściskając rękę przyjaciółki i cieszę się jak dziecko, które dostało kosz słodyczy z miodowego królestwa. I muszę przyznać, że nie ma teraz lepszej słodkości niż roześmiana twarz Mererid, wirującej tak jak jej zagram (a raczej poprowadzę).
Ilość punktów w kuferku: 2 Wybrany/wylosowany instrument:6, dudy K100: 69 k6: 6 Modyfikatory: -
Sceptycznie podchodziła do tej lekcji, głównie dlatego, że wiedziała, kto będzie ją prowadził. Raczej wciąż unikała Ezry na szkolnych korytarzach. Mimo wszystko - obiecała sobie mieć w tym roku najlepsze możliwe świadectwo, więc nawet jeśli działalność artystyczna była dośc nieistotnym przedmiotem, skoro akurat miała czas, nie chciała go omijać. Zresztą, lubiła rysowanie i różne artystyczne projekty, nawet jeśli się do tego przed soba nie przyznawała. Nie wiedziała tylko, że akurat te zajęcia będą muzyczne. Spotkała po drodze Cezara i może nie przywitała się z nim z szalonym entuzjazmem, ale też nie próbowała uciec w swoje własne towarzystwo, więc można było uznać, że przyjaźnie ruszyli razem w kierunku pokoju muzycznego. Weszli spóźnieni i zastali już pewien chaos - każdy wyglądał na zajętego, a Ezra spał (?) na swoim biurku. Okazało się, że mieli czyścić jakieś insturmenty, ale zanim się za to zabrała, uznała, że nie może tak po prostu przepuścić tej okazji. Uśmiechnęła się do gryfona i wyciągnęła swoją różdżkę, nie musząc się specjalnie ukrywać z chęcią rzucenia zaklęcia na nauczyciela. Głównie dlatego, że nie było tu naczelnego donosiciela Emrysa. - Zlep - przykleiła jego ubrania do krzesła i biurka, praktycznie go unieruchamiając, jeśli chciał zachować swoje ubrania w jednym kawałku. Uśmiechnęła się i jak gdyby nigdy nic przystąpiła do czyszczenia instrumentu, wciąż zamierzając wypaść dobrze na tej lekcji.
Caesar U. Badcock
Rok Nauki : I
Wiek : 15
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Kilka pieprzyków na lewym policzku, randomowe blizny/obtarcia/zadrapania
Ilość punktów w kuferku: 0 Wylosowany instrument:Magiczne ukulele K100: 74 - 20 (spóźnienie) = 54 k6: 4 + 1 (za k100) - 5 Modyfikatory: -
Kompletnie nie miał pojęcia kto będzie prowadził tę lekcję i postanowił się na nią zabrać głównie dlatego, że słyszał, że ma być bardzo luźna, więc może być zabawnie. Działalność Artystyczna wydawała mu się czymś bardzo cenionym i też potrzebnym przy wytwarzaniu różdżek, ale trochę zapomniał wcześniej o tym, że taki przedmiot będzie też w szkole - przecież rzeźbić sobie patyki mógł nawet na błoniach, w wolnym czasie! I nie spodziewał się spotkać w okolicy sali Baby, ale nie narzekał kompletnie, od razu grzecznie ją lekko zagadując, w taki jakiś możliwie najbezpieczniejszy sposób, żeby miała przestrzeń coś poopowiadać, ale żeby mogła też bezmyślnie posłuchać rozgadanego Gryfona. Nie zdołał ukryć przed nią cichego "uu", które wyrwało mu się na widok nauczyciela. Rozpoznawał go już, Oliver strasznie się nim zachwycał... i Caesar może go nie znał, a jednak jakoś tak mu nie ufał. Nie lubił dorosłych, a co dopiero tak wychwalanych dorosłych, którzy kradli uwagę jego najlepszego przyjaciela. - Hmmm? - Obejrzał się na Ślizgonkę, która uciekła bliżej śpiącego nauczyciela. Odłożył swoje magiczne ukulele na bok i podążył za nią, kręcąc głową z niedowierzaniem. Nie był pewien jak dużo osób ich obserwuje, ale zakładał, że nikt nie wkopie biednych pierwszaczków, więc postanowił podłączyć się do żartu. Znalazł różdżkę @Ezra T. Clarke, a potem wyciągnął swoją własną, żeby zaklęciem Falsis wyczarować obok ręki uśpionego nauczyciela hologram. - I już - szepnął do Baby, wciskając prawdziwy patyczek nauczyciela gdzieś do jego torby, żeby za szybko nie zauważył tego przekrętu. Potem też pobiegł do ukulele, żeby zabrać się za bardzo niewinne czyszczenie, trochę też rozglądając się naokoło, żeby zobaczyć czy ktoś nie zacznie im robić problemów jeszcze przed pobudką Clarke'a.
Ilość punktów w kuferku: - Wybrany/wylosowany instrument: ukulele K100:29 k6:5 Modyfikatory: hmm
Najpierw uderzam przekornie w ramię Jamesa za nazwanie mnie pierwszakiem, robiąc teatralnie oburzoną minę. Potem uderzam go (odrobinę lżej, chociaż nawet moje mocno czuć dość żałośnie) za komplement, który z pewnością wylewa na mnie by było mi przyjemniej. Wiem że James mnie bardziej docenia niż inni (w tym ja sama), ale przez to że jesteśmy blisko ma odrobinę zakrzywiony obraz mojej osoby. Nie przechodzi mi przez myśl, że obydwoje siebie widzimy jako chodzące porażki, a nawzajem oceniamy nadzwyczaj wysoko. I bynajmniej nie szukam powodów do tego kiedy przytulam słodko przyjaciela, muskając go mocno czerwonymi ustami. Teraz jednak już czyścimy nasze instrumenty (ha!). A raczej myślimy co powinniśmy z nimi zrobić, bo nawet nie wiem czy to użycie impregnatu to serio mówi James, czy tylko tak gada i się nie zna. Przekrzywiam dlatego pytająco głowę, chcąc zadać niewerbalne serio?. Nie dowiaduję się niestety za wiele na temat tego co powinnam zrobić, bo następuje atak szmat na moją niewielką osobę. Więc w prawdziwym duchu feminizmu - wskakuję na kolana Jamesa, szukając u niego natychmiastowej pomocy, sama zaś ukrywam buzię w ramieniu chłopaka. Chichoczę kiedy jakieś zmiotki mnie przesadnie łaskoczą, wczepiam rączki w koszulę chłopaka i nieudolnie próbuję się niemalże wtopić się w Farrisa, by przyjął na swoją klatę ten atak; odgonił je przekleństwami na przykład, które mamrotał, o ile to pomoże. Już jednak pisuję nas na straty, przekonana jestem, że zginiemy na lekcji pod środkami czyszczącymi; wtedy jednak okazuje się, że dobrze wybrałam swojego obrońcę, bo ten wyczarował wokół nas barierę z czarnego dymu. Pewnie klasa nie była na to dobrym miejscem - ale przynajmniej ataki się skończyły. - Chamstwo - mamroczę i obejmuję rączkami chłopaka, kiedy ten opiera się o mnie. I mogłabym tak leżeć w tym dymie, objęciach Jamesa wieczność. Oczywiście, żeby nie musieć pracować, to jedyny powód. Ale nagle James z błyskiem w oku oznajmia, że musimy zatańczyć. A kim ja jestem by mu odmawiać? Zanim zdążę powiedzieć - James to świetny pomysł, olejmy instrumenty - ten już podnosi nas z ziemi, żebyśmy zaczęli wirować. Osobiście nie umiem za dobrze tańczyć (James też nie), ale świetnie nam idzie udawanie, A ten dym wokół nas zakrywa wszystkie niedoskonałości (no i odrobinę rozwiewało ją po sali, ale chyba nikt się by nie przejmował). Trochę mi się zapomniało, że jesteśmy na lekcji, bo śmieję się jak szalona w tych ramionach Ślizgona, kiedy majta mną jak chce. - James, zobacz oni są naszymi małymi wersjami! - mówię chłopakowi kiedy na chwilę odrywam spojrzenie od jego radosnej twarzy i patrzę na Ślizgonkę i Gryfona, którzy nawet instrumenty mieli takie same jak my. Przez to wszystko się rozpraszam, a to nie jest mądre przy moich tanecznych zdolnościach, bo oto nie zauważam dud, które Farris jakoś niefrasobliwie rzucił. Depczę je z impetem i wywołują okropny skrzek z czarnej mgły. Przerażona zerkam na Jamesa przeprosinowe spojrzenie. - Może jednak powinieneś mnie zawsze nosić i wszędzie, bo sprawiam same problemy - stwierdzam i wyciągam ręce, by zarzucić mu na szyję, spróbować się podciągnąć, by objąć go nogami w talii. Nie jest łatwo kiedy jestem taka niska! Zapominam też ponownie, że to z pewnością nie przystoi na lekcji, a co dopiero o tym jak to wygląda oczami widza. Strasznie szybko się rozpraszam, dlatego zapominam często co powinnam robić.
Gra na trąbce byłaby wspaniała gdyby nie to że nawet grając na tak prostym instrumencie Drake niesamowicie fałszował, a wiązało się to z istną lawiną płatków kwiatów, które zaczęły bombardować osobę która mu się w tej sali chyba najbardziej podobała. Szczęśliwie dla niektórych osób, nie było ich na tej lekcji. Prawdopodobnie dlatego płatki pomknęły w stronę @Hawk A. Keaton. Nie był oczywiście z tego dumny, bo raczej nikt nie chciał oberwać w twarz kwiatami w takiej ilości. Dlatego też powstrzymał się od dalszej gry i odłożył trąbkę na bok. Zauważył też chaos jaki się zadział w sali. Brooks ululała Ezrę do snu, a Hawk bawił się w zaklinacza pająków. Takiego dosyć sporego co biegł w jego kierunku Drake potraktował zaklęciem unieruchamiającym, a kiedy spojrzał na śpiącego nauczyciela jakim był @Ezra T. Clarke jego gryfońska natura postanowiła się odezwać. Tłumiąc uśmiech wyjął różdżkę i rzucił zaklęcie dosyć niewinne, ale w całokształcie dosyć śmieszne. - Colovaria Purpureus - Zaklęcie zmieniające kolor włosów nie było groźne, a Ezrze było nawet ładnie w purpurowych. No... Teraz tylko czekać aż ktoś na niego rzuci zaklęcie dorabiające rogi. Po rzuconym zaklęciu schował różdżkę i kontynuował czyszczenie. Chociaż tym razem już na trąbce nie grał. Jeszcze by wywołał u Hawka katar sienny.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Podejrzewał, że nie wyniknie z tego żaden problem; traktował ich swobodnie i okazywał odpowiednią dozę zaufania, wierząc, że traktowani jak dorośli ludzie, faktycznie będą się tak zachowywać. Na pewno nie był tym nauczycielem, przed którym umykało się w popłochu i nie chciał nim nigdy zostać, więc puszczał mimo uszu pogawędki nie na temat (bo na litość Merlinowską, kto by faktycznie miał ochotę dyskutować o czyszczeniu instrumentów?). Najważniejsze było dla niego, by praca faktycznie została wykonana, a dobre humory były jak najbardziej pożądanym skutkiem ubocznym. - O, to dobrze. To ważne umiejętności w życiu, stąd polecam ćwiczenie na różnych przedmiotach i podmiotach. Daj znać jakbyś potrzebował kiedyś inspiracji - odparł na słowa @Hariel Whitelight całkiem poważnie, nie gubiąc rezonu ani przy mało wyrafinowanym żarcie, ani przy zalotnym mrugnięciu, chociaż uśmiech cisnął mu się na usta. Lepiej było więc przekierować uwagę na krukońską studentkę. - Potrzebujesz pomocy, Jess? Nie wiem, czemu w ogóle wybrałaś sobie dudy, ale doceniam ambicję. - Zaczekał na odpowiedź dziewczyny, po czym ruszył dalej, widząc wysoko uniesioną rękę @Mererid Tew - zanim jednak zdążył powiedzieć jej coś ponad wskazanie punktów zasługujące na uwagę, rozpoczął się prawdziwy chaos przez atakujące dziewczynę ścierki i jej nadpobudliwego towarzysza. Z pewnością obyłoby się bez tych krzyków, pisków i wskakiwania na kolana, a już na pewno bez bariery pyłu, który zadrapał go w gardło i zmusił do cofnięcia się. - Aha, no fajnie. W hamowaniu irytacji względem tej dwójki z pewnością pomogło mu znużenie, które stopniowo i niepostrzeżenie wkradało mu się pod powieki - nie zorientował się, kiedy je zamknął. I początkowo nie zorientował się, na jak długo je zamknął... - Co do... - zamrugał, przebudzając się podparty o blat biurka, z głową obciążoną snem. I niemal podskoczył, gdy na swojej ręce dostrzegł wesoło tuptającego pajączka - niemal, bo okazało się, że był przytwierdzony do swojego siedzenia. Powoli spływało więc na niego zrozumienie. - Okej, bardzo śmieszne. Gratuluję pomysłu - odezwał się mrukliwie pół do klasy, pół do siebie; no był zirytowany, trudno było to ukryć, szczególnie że coraz więcej osób zdawało się zupełnie rozproszonych, dudy @James Farris leżały gdzieś żałośnie porzucone na ziemi, a zasłona dymna dalej do końca się nie rozproszyła. A najgorsze było to, że nie mógł z tym wiele zrobić, nie zamierzając się szarpać z zaklęciem trwałego przylepca, mając świadomość, że było to poniżej godności. Spróbował sięgnąć do własnej różdżki, leżącej na blacie... ale jego palce tylko przez nią przeniknęły. Mimowolnie więc parsknął, nie spodziewając się, że faktycznie kiedykolwiek znajdzie się po tej stronie - mogło być to jednak zabawne tylko przez chwilę. - Panno Tew, Panie Farris - podjął więc, przedzierając się przez harmider i z pewnością nie mając już tyle wyrozumiałości, co na początku zajęć. - Wystarczy. To nie jest sala balowa. Nie chcę was rozdzielać na dwa końce sali jak pierwszaków. I od razu Pan Badcock i Panna Macha... - zawiesił głos, nie potrafiąc umiejscowić w czasie, kiedy ta dwójka się pojawiła w sali. - Poczekajcie, jeśli czegoś jeszcze nie wiecie odnośnie zadania. Mało miał autorytetu może w tym momencie, gdy tkwił przytwierdzony do krzesła, nie przeszkadzało mu jednak to w tym, by przynajmniej brzmieć, jakby ta sytuacja go nie przerastala. I o ile nie sądził, by ktoś miał wskazać sprawców zamieszania i nie sądził, by ktoś sam wyrwał się do pomocy, to sądził, że bezpośrednie wywołanie nieco zmobilizuje młodzież. Spojrzał więc na @Yuuko Kanoe i @Jessica Smith. - Panno Kanoe, wie Pani, że obowiązkiem prefekta jest pilnowanie porządku? To samo panna Smith. Któraś z was użyczy mi różdżki? - Uniósł brew, oczekując że jedna z dziewcząt pofatyguje się, by przez finite uwolnić go z pułapki.
Mer i James:
Ezra od teraz będzie miał was w tym momencie na oku, więc Wasz wynik staje się zależny od Waszego zachowania, tym bardziej, że Wasze posty jak na razie nie wskazują na tak wysokie wyniki jak wypadły Wam z kostek. Deptanie instrumentu na pewno nie. James musi odjąć sobie od wyniku dwa oczka. Na razie też z pewnością nie zasługujecie na dodatkowe punkty.
Termin do 17.12 i już dłużej nie przedłużajmy, ale przyznaję, że to moja wina
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Ilość punktów w kuferku: 0 Wybrany/wylosowany instrument: dudy K100:45 k6: 5 - 2 = 3 Modyfikatory: -
Obracam się w kierunku pierwszaków wchodzących do sali, z miejsca bawiących się w pranksterów stulecia. Parskam pod nosem, bo coś w tym jest - widzę w nich mnie i @Mererid Tew sprzed lat, kiedy takie akcje wydawały nam się super zabawne (dobrze, że teraz mamy wyrafinowane poczucie humoru i zachowujemy się poważnie) i przez te sentymenty także gubię krok, plączą mi się nogi, tańczę nie do rytmu. Istna draka - wszystko dzieje się bardzo szybko. Słyszę dźwięki moich biednych dud, rozdeptanych przez Gryfonkę, dym, który wyczarowałem, żeby nas obronić przed armią wściekłych szmatek zaczyna gryźć mnie w gardło, a wisienką na torcie było przebudzenie się Ezry (biedak aż przespał nasz fenomenalny układ taneczny, który spokojnie zdobyłby kryształową kulę w Tańcu z czarodziejami). - Nic się nie stało - szepczę zaaferowany do przyjaciółki, gdy widzę jej przejęte sarnie oczy. - Tak przy wszystkich? - majtam zalotnie brwiami na prośbę o noszeniu jej na rękach (dla mnie żaden problem). I już przymierzam się do podniesienia jej, kiedy słyszę swoje nazwisko. Spoglądam zaskoczony na nauczyciela, w pierwszym odruchu chcąc zabrać ręce z talii Mererid, ale ten zaczyna pierdolić o jakimś rozsadzaniu nas. Po moim trupie. Przyszedłem się tu dobrze bawić, a bez niej to co najwyżej mogłem zasnąć (jak Clarke) z nudów, toteż przysuwam przyjaciółkę jeszcze bliżej w ramach niemego protestu. Uprzejmie czekam aż @Ezra T. Clarke skończy mówić, bo jestem na tyle wychowany, aby nikomu nie przerywać (w przeciwieństwie do niego - też mógł poczekać aż skończymy tańczyć), po czym chrząkam i nakładam na usta swój doskonale wypracowany uśmiech. - Panie profesorze, najmocniej przepraszam, że ośmieliłem się tańczyć na zajęciach z działalności artystycznej i że pozwoliłem sobie poczuć muzykę w sposób nieco bardziej ekspresyjny - mówię fałszywie ciepłym tonem, chcąc mu pokazać jak idiotyczne wydaje mi się jego czepianie. Rozumiem, że mógł się wkurwić, bo siedział tam jak frajer, przyklejony do siedzenia i pozbawiony możliwości zakończenia tej farsy, ale dlaczego padło akurat na mnie i Tew? Przewracam oczami, na nowo kierując całą swoją uwagę na przyjaciółkę. - Co za gbur - kwituję go cicho, żeby tylko moja towarzyszka tej niesprawiedliwej oceny i niedoli mnie słyszała, po czym łapię ją za rękę i odciągam na bok, wyjątkowo nie mając ochoty na bycie w centrum uwagi. Chichoczę jeszcze na dalsze kazanie, bo tym razem oberwały świętobliwe prefektki. Podejrzewam, że nie reagowały, bo to była pierwsza ciekawa akcja od stu lat w ich paskudnie nudnym życiu. - Chodźmy stąd - jęczę do Mer, niezgrabnie trzymając w rękach te nieszczęsne dudy. Coś próbuję przy nich grzebać, niemrawo czyszczę pojedyncze części, ale cały mój entuzjazm uleciał w momencie, kiedy bezczelnie przerwano nam taniec.
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Ilość punktów w kuferku: 10 Wybrany/wylosowany instrument: trąbka K100:79 k6:5 Modyfikatory: +1 z k100 do k6 = 6 z k6
- Na pewno się zgłoszę po lekcjach - oznajmiam nadal kontynuując swój luźny ton, zahaczający zdecydowanie o flirt. Szczególnie, że wcale nie zostaję zganiony, a Clarke wręcz lekko odbija mój żarcik. Wkrótce nauczyciel odchodzi i zostaję z Jess, której idzie naprawdę fatalnie. Co mnie bardzo bawi i kiedy czyszczę sprawnie trąbkę, nieustannie jej dokuczam tym co tam wyprawia. Szczerze mówiąc na tyle skupiam się na tym całym skręcaniu i rozkręcaniu instrumentu oraz teraz też na próbach pomocy Smith, która była w tym naprawdę nędzna, mało zwracałem uwagę co się dzieje w sali. Uniosłem ze zdziwieniem brwi kiedy Ezra poszedł na drzemkę i dość obojętnym wzrokiem minąłem dwójkę dzieciaków, którzy stroili sobie z niego żarty. Dopiero kiedy młody profesor się ocknął, ja również omiatam spojrzeniem wszystko dookoła i wzdycham z żenady. Dokończam składanie idealnej już trąbeczki, ale wtedy po mojej ręce przemyka... bardzo paskudny pająk. - Co do chuja - krzyczę i zrywam się z miejsca. Aż okulary przeciwsłoneczne spadają mi z nosa, kiedy rozglądam się, by zorientować się w sytuacji. Wtedy zauważam, że większość robali idzie do jakiegoś durnego Krukona, który gra na fujarce niczym się nie przejmując. Tylko to sobie uzmysławiam, już biegnę do @Hawk A. Keaton. Próbuję przy tym nie nadepnąć na otaczające go robactwo, co średnio mi idzie więc krzywię się niesamowicie kiedy czuję ich obleśne stawy pod nogami. - Ty palancie! - krzyczę do chłopaka i wyrywam mu z ust flet. - Przestań, bo przywołujesz robale z każdego kąta! Pozbądź się ich, ale przysięgam, spalę je wszystkie i ich zwęglone ciała będę ci wrzucał do jedzenia do Celtyckiej Nocy! - mówię zapalczywie i wskazuję na okno, gdzie mam nadzieję pozbędzie się wszystkiego co tu naniósł. Od czasu pobytu w szpitalu gorączkuję się jak nigdy. Keaton naprawdę kiepski znalazł sobie dzień na takie swawole z owadami. - Jak to ogarniesz, wróć po niego - dodaję i macham fletem, który mu zabrałem. Odwracam się by poprosić Ezrę, by coś z tym zrobił; wzdrygam się przy kolejnym wielkim pająku, który przebiegł mu drogę. - Jak dziecko - mruczę do @Drake Lilac kiedy go mijam i delikatnie uderzam go w czoło za żart z włosami, którego spodziewałem się po jedenastolatkach nie po starszych uczniach... No dobrze... w końcu był Gryfonem. Nauczyciel beszta już prefektki, ale ja już wyjmuję różdżkę i macham w kierunku @Ezra T. Clarke, by odczepić go od krzesła; kładę mu również na biurku felerny flet Hawka. - Możesz coś zrobić, żeby przestał przywoływać pająki? Są obrzydliwe - proszę uprzejmie nauczyciela i rzucam poirytowane spojrzenia Hawkowi, mając nadzieję, że próbuje zająć się tym robactwem. Opieram się nonszalancko o biurko Ezry i wskazuję podbródkiem na jego włosy. - Masz purpurowe włosy. Zostawić Ci takie, czy wolisz poprzedni kolor? - pytam zauważając ten żart, którego sam Ezra nie może zauważyć. - Jeśli chcesz wiedzieć, ładnie Ci - dodaję i przykładam trąbkę do ust. Dmucham mocno w ustnik, a z idealnie wyczyszczonego instrumentu wylatują kwiaty, które obsypują profesora. Podaję mu przedmiot, który był już w świetnym stanie. - Chyba wypada odjąć punkty osobom, które nie wywiązują się ze swoich obowiązków - zauważam jeszcze wesoło, wcale się nie przejmując, że jedna z nich jest moją koleżanką. - W czymś jeszcze pomóc, skoro taki ze mnie rycerz? - pytam jeszcze z zawadiackim uśmiechem. Szczerze mówiąc nawet nie pomagałem dla podrywu (no może trochę, nie bądźmy naiwni, taka moja natura). Byłem też jednak w takim wieku, że bliżej mi do utożsamiania się z nauczycielem i jego pozycją w tym wszystkim, niż z dzieciakami w pokoju. Przynajmniej nie sprzedałem wszystkich, niech się cieszą.
Tiernán E. Aguillard
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 193 cm
C. szczególne : heterochromia | kolczyk w prawym uchu - na ogół zwyczajna, posrebrzana obręcz | rozwichrzona czupryna | sprawia wrażenie jakby był wiecznie zblazowany
Ilość punktów w kuferku: 21 Wybrany/wylosowany instrument: harmonijka Hypnosa K100:1 → 42 k6:2 Modyfikatory: -
Nie zwracał zbyt dużej uwagi na to co działo się w innych częściach pomieszczenia, skupiając większość swojej uwagi na harmonijce, którą powoli obracał między palcami. Przyjrzał się misternym grawerom na jej obudowie, zajrzał też do środka, ale na oko nie był w stanie określić co może być z nią nie w porządku, poza tym, że była dość mocno zakurzona. W zasadzie natychmiast skoncentrował się na nauczycielu, kiedy ten spóźniony wpadł do pokoju. Po wysłuchaniu wszystkich objaśnień bez zbędnej zwłoki zabrał się do pracy. Po namyśle zdecydował się harmonijkę rozkręcić, uznając, że w taki sposób będzie mu łatwiej doczyścić jej mechanizmy. Szybko przekonał się, że choć instrument jest niewielki, to jednocześnie dość skomplikowany w budowie i do tego niezwykle delikatny. Musiał wszystko robić z najwyższą ostrożnością, żeby przez przypadek nie uszkodzić żadnego mechanizmu instrumentu. A ostrożność wymagała czasu, więc cały proces szedł mu naprawdę wolno. Praca była dość monotonna, ale jednocześnie zajmująca, przynajmniej dla niego, więc chwilowo nawet za bardzo nie zwracał uwagi na czas.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Ilość punktów w kuferku: 21 Wybrany/wylosowany instrument: gitara różdżkowa K100:89 k6: 5 + 1 + 1 = 7 Modyfikatory: +1 do k6 za k100 | +1 do k6 za znajomość instrumentu (ciekawostki w KP + wzmianka w poście)
— W sumie… nigdy nie patrzyłem na to pod takim kątem — odparł po krótkim namyśle, przechyliwszy przy tym głowę na bok, gdy Krukonka stwierdziła, że jego pasja ma też pragmatyczny aspekt, jeśli chodzi o Quidditch. Prawdę powiedziawszy nigdy nie łączył jednego z drugim – gitara była po prostu taką jego odskocznią i czasem też metodą na relaks, jeśli warunki nie sprzyjały ćwiczeniom fizycznym. — A, kojarzę. — Kiwnął głową, gdy wspomniała, że trenuje tenis dla poprawy chwytu na pałce. Nie ciągnęło go może bardzo do poznawania mugolskiego świata, ale ich sporty jako tako nawet kojarzył – co by nie powiedzieć niektóre mogły stanowić ciekawą inspirację, żeby pogłębić własny repertuar ćwiczeń czy też stanowić podstawę do treningu miotlarskiego. Przez kilka chwil skoncentrował się bardziej na gitarze, by mieć pewność, że pozbył się z niej całego nagromadzonego kurzu. Obejrzał sprzęt dokładnie z każdej strony i kiwnął do siebie głową z aprobatą – instrument wyglądał o niebo lepiej niż przed tym małym, można rzec, spa, które mu zafundował. Teraz pozostawało jedynie ją ponownie wypróbować i zobaczyć czy na pewno wszystko jest całkowicie w porządku. Zanim jednak raz jeszcze umieścił różdżkę w przeznaczonym otworze, skierował ciemnobrązowe ślepia ku Brooks, gdy brunetka do niego zagaiła. Poczuł się momentalnie zrelaksowany, gdy wydobyła pierwsze dźwięki ze swojej harmonijki, ale to było nic przy nauczycielu, który pod wpływem muzyki granej przez kapitan Krukonów… zasnął. — Mógłbym się założyć, że zaraz ktoś to wykorzysta — zaśmiał się. Nie trzeba było resztą czekać długo, kiedy pierwszaki – kiedy one się w ogóle tu zjawiły? – ruszyły do akcji, choć i starsi wiekiem – ale raczej nie umysłowo – żartownisie też się znaleźli. Przez moment to obserwował, by następnie zająć się swoją gitarą. — Teraz moja kolej — rzucił w kierunku Julii z uniesionym kącikiem, by następnie włożyć różdżkę do otworu instrumentu i wydobyć z niego pierwsze dźwięki innego niż wcześniej utworu Imagine Wyverns. Gitara współpracowała z nim jak marzenie, a wokół nie zaczęło się dziać nic bardzo dziwnego – tym razem także z pudła zaczął wydobywać się barwny dym odpowiadający kolorem aktualnej tonacji z tą różnicą, że teraz początkowo – nim się rozproszył – miał kształt wygrywanych nut. Sprawiało to trochę, że wyglądał jakby urwał się z jakiejś kreskówki czy czegoś w tym rodzaju, kiedy wokół niego unosiły się barwne nutki.