Dziurawy Kocioł mieszczący się przy ulicy Charing Cross Road jest jednym z najpopularniejszych czarodziejskich barów, wszystko za sprawą znajdującego się na jego zapleczu przejścia na ulicę Pokątną. Jest to spory bar mieszczący wiele stolików. Zawsze można tu spotkać dużo osób, a wśród nich zapewne trafi się ktoś znajomy. Na piętrze można wynająć tu niedrogo pokój. Natomiast znajdujące się na półkach różnorakie trunki od rumu po whisky, kuszą klientów.
Jagodowy jabol Smocza Krew Stokrotkowy Haust Różowy Druzgotek Ognista Whisky Sherry Malinowy Znikacz Rum porzeczkowy Papa Vodka Tuică Uścisk Merlina Piwo kremowe Dymiące Piwo Simisona Boddingtons Pub Ale Wino z czarnego bzu Rdestowy Miód Łzy Morgany le Fay
Boginy - 10g Volde-Morty - 12g Feniksowe – 13g Lordki – 13g Magia 69 – 14g Pocałunek Dementora – 13g Wynajęcie pokoju na dobę – 15g Danie dnia (zapytaj obsługę)
-Zmiana to długi proces.. a można się zmienić na lepsze, lub na gorsze....-pokiwał palcem jak metronomem.:- Nie powiesz mi chyba, że byli od początku prawi i tak dalej.. każdy z nich przynajmniej raz był praktycznie w Ciemności.... to trochę jak z rządzeniem.....-powiedział próbując jej to objaśnić.
Wiedziała, o czym mówił. Zmiana była trudnym procesem, wiedziała to zarówno po sobie jak i swoich znajomych. Zwłaszcza po Willamie. Wzięła głęboki oddech. Nagle zapragnęła napić się czerwonego wina, lecz przecież nie mogła przed pracą ani w. - Nie wiadomo, trzeba by ich poznać. Czasem nawet mam na to ochotę, a Ty? - spytała, zainteresowana jego zdaniem.
Arthur odparł:- Ja też... ale cokolwiek ich spytasz.. tez popełniali błędy.... są ludźmi, jak my.... nie uwierzę, ze nie ma takiej osoby, czystej, nie skażonej choćby jedna kroplą Ciemności... po prostu nie wierze w to....- zakończył swoją wypowiedź odgarnianiem włosów:- Cassie... powinnaś wiedzieć, ze świat nie jest czarno biały...szarość też ma swój udział.
- Błędy, a spacer po stronie ciemności to różnica. - powiedziała dobitnie. Rzucać klątwę, zabijać, torturować, okłamywać, manipulować. To zdecydowanie nie brzmi po dobrej stronie mocy. Ale jakże... kusi. Bynajmniej dlatego, że otwiera horyzonty. Oczywiście nie powiedziała tego na głos. - Masz rację, i Pottuś musiał coś nabroić. - pokiwała głową. - Uwierz, że wiem to lepiej od wielu osób - zaśmiała się, poprawiając spadające bransoletki z nadgarstka. - Powinnam się zbierać, spóźniłam się już 15 minut - uprzednio zerknęła na zegar i westchnęła ciężko. - Wolałabym zostać, serio. - dodała szczerze.
-No to jest miła odmiana...-Arthur pokiwał głową z uznaniem. Wstał i ucałował jej dłoń:- Miłego dnia w pracy życze...-uśmiechnął się szeroko. Po chwili, gdy płacił Tomowi za śniadanie powiedział:- Ludzie, którzy spacerowali po Stronie Cienia źle jej używali... bo po co Ci siła, skoro nie zamierzasz jej kontrolować, jedynie uwalniać? Dobro ma kontrole, Zło ma Siłę.... wiec co ma obie te rzeczy?-zadał pytanie.
Chciała wyrwać mu dłoń, jakoś nie miała ochoty na żadną bliskość. To co zrobił było dżentelmeńskie. - Siła i Rozsądek mieszczą się w podobnych granicach. - odpowiedziała stosunkowo filozoficznie. Cieszyła się, że jeszcze jest ciepło i nie musi nosić mnóstwa warstw ubrań. - Władzę. - dodała. - Wróć na lekcje, nie chcę Cię mieć na sumieniu - powiedziała, pokazując mu język. Pomachała Tomowi i skierowała się do wyjścia. Jak zwykle, dzień pracy, no uśmiech, Cassandro. Znów go zobaczysz Poprawiła kamizelkę, która zmarszczyła się nieco na wysokości obojczyka. Dlaczego chciała wyglądać idealnie? Z torebki wyjęła perfumy, spryskała zwinnym ruchem nadgarstki oraz szyję.
Wchodzi do dziurawego kotła, czekając na współpracownika z ministerstwa. Nie zważając na współtowarzyszy kładzie swój tłusty tyłek na krzesło, gdzieś w odległych od wyjścia sferach. Po chwili, podchodzi do baru i zamawia szklankę ognistego whisky.
Wszedł do Dziurawego Kotła i Od razu zobaczył swojego współpracownika. Podszedł do baru i zamówił piwo kremowe, po czym usiadł przy stole na przeciwko niego. - Cześć. Chciałem ci oddać notatki o gajowym i bibliotekarce. Powiedział i wyjął dwa kawałki pergaminu opatrzone nazwiskami pytanych i podał je Casprowi. - A tak w ogóle to co ty na to żebyśmy przeszli na stopę koleżeńską? Spytał i wyciągnął ku niemu dłoń.
-Witaj. Z miłą chęcią, drogi Mortheusie. Notatki na pewno się przydadzą - po tych słowach pociągnął łyczek ze szklanki. -Ze słów ministra wynika, że również chce wprowadzić tradycję w Hogwarcie. Może uda się też przestudiować nauczycieli, bo ich wiek jest niepokojący. Będę nalegać, by ta wścibska bibliotekarka zapłaciła za swą niegodziwość względem mnie. Może nauczy się, że z niektórymi ludźmi nie warto zadzierać...
- Oczywiście. Właśnie myślałem kiedy złożymy następną wizytę w Hogwarcie. Odrzekł i wziął dużego łyka piwa. - Casprze odpuść tej bibliotekarce. Jest młoda i popełniła błąd naprawdę nie reprezentujesz godnie ministerstwa wykłucając się z młodymi pracowniczkami Hogwartu. Spojrzał na niego i czekał co na to odpowie.
- Nie chodzi o wykłócanie się, ja nie jestem człowiekiem, któremu w smak takie dziecinne błahostki. Tutaj nie chodzi nawet o szacunek do mnie, a do organizacji, którą reprezentuję. Sam Minister stwierdził, że takie zachowanie wobec pracownika ministerstwa jest niedopuszczalne. Każdy, kto popełnia błąd, musi ponieść jego konsekwencje. - Chwilę się zamyśla, po czym rzecze - Ja mam jutro spotkanie z prefektem Hogwartu, którą to mieliśmy wątpliwą przyjemność poznać. Chcę się dowiedzieć, co ta smarkula wie. A zapewne wie dużo. Myślę tylko, czy nie skorzystać z czegoś, aby mówiła mi tylko prawdę i całą prawdę - znów się zamyśla.
- Rozumiem. W takim razie w pełni cię poprę. Odpowiedział mu i ponownie łyknął piwa osuszając kufel. - Apropos użycie veritaserum na uczniu jest nielegalne a innym sposobem jest tylko imperius, które również jest zakazane prawem. Coś się wymyśli. Pójdę z tobą bądź co bądź mnie również Minister wyznaczył do tego zajęcia.
- Nie napisałem tej dziewczynie, że będziemy w dwójkę. Z punktu widzenia psychologii byłoby to niekorzystne, nie miałaby zaufania. Jednak z pewnością wszystko Ci dokładnie opowiem. Zresztą dziewczyna może się bardziej otworzyć, gdy to będzie tylko jedna osoba. Ale jeśli będziesz nalegał, to zapraszam. - Veritaserum jest nielegalne na uczniu, ale prefekt moim uczniem nie jest. Myślę, że nie byłoby problemów z uzyskaniem pozwolenia od ministra. Ale myślę, że poradzę sobie bez tego.
- Dziękuję. Pójdę z tobą. Pomogę ci w rozmowie. Poza tym na pewno nie będzie kłamać jeśli tam będę bo nie ma do mnie jakiegokolwiek żalu. - Na użycie veritaserum na uczennicy musiałbyś mieć pozwolenie od dyrektora szkoła ponieważ ona jest pod jego opieką i jest za nią odpowiedzialny. Słowo Ministra podejrzewam że nic nie zdziała. Odpowiedział. Z pewnością dyrektor nie wyrazi zgody na użycie veritaserum. W takim wypadku trzeba będzie zwracać się do niej uprzejmie najlepiej per Panno Bell.
- Jeśli tak bardzo chcesz, możesz iść ze mną. Nie mam zamiaru używać żadnych zaklęć, nie masz się czego obawiać. Przynajmniej na razie - łyknął znów, po czym smarknął - Jednak, aby powrócić do nauczania, jak za czasów Hogwartu 20 lat temu, będzie potrzeba różnych środków. Zresztą, jak teraz na to wszystko patrzę, to myślę, że Sam-Wiesz-Kto miał trochę racji. Zbyt dużo tu mugolstwa, tolerancji na głupie, nastoletnie zachowania. Niektóre pomysły potrzeba radykalnie ukrócić. Ale to tak między nami...
- Casprze! Jak możesz mówić że Voldemort miał choćby odrobinę racji?! On nie miał w ogóle racji był mordercą i zabił mojego starszego brata! Powiedział podniesionym głosem. Po chwili trochę mu się zrobiło wstyd, że tak się zachował, lecz był to bezwarunkowy impuls. - Przepraszam. Powiedział spokojnie do Caspra.
- Mortheusie, mało mnie obchodził, co zrobił twojemu bratu, to nie moja sprawa. Zrobił wiele złego, ale miał pewne standardy, dla nas nie do pojęcia. Gdyby się teraz pojawił to z chęcią porozmawiałbym z tym człowiekiem. Chciałbym poznać dobrze jego ideały. Bo np. z odsunięciem krwi mugolskiej od nauki czarów się nawet zgadzam. Przez to dzisiaj możemy obserwować ten ohydny liberalizm światopoglądowy wśród młodszej części braci czarodziejów
Poczuł odrazę do Caspra. - Skoro tak myślisz to muszę powiadomić Ministra o twoich poglądach. Powiedział a jego głos był nabrzmiały od złości. Wstał, rzucil mu jeszcze jedno pogardliwe spojrzenie, okręcił się w miejscu i zniknął.
Przechylił szklaneczkę. Zupełnie nie zdziwiło go zachowanie partnera. W końcu tacy są aurorzy. Nie potrafią myśleć racjonalnie, szczególnie jak rozmowa toczy się o Voldemorcie. Casper od zawsze uważał, że obie strony konfliktu miały wiele ciemnych sprawek na sumieniu, a generalizowanie, że Lord Voldemort to sprawca całego zła, to istotne przeoczenie
Wszedł do Dziurawego kotła i podszedł do Baru. Zamówił jeden kufel ognistej i usiadł przy stoliku najbardziej oddalonym od kontuaru. Czekał na Morpheusa. Wyjął z wewnętrznej kieszeni fajkę po czym wsadził ją do ust i przypalił końcem różdżki. Uniósł się biały dym, za którym znikła twarz Mortheusa.
Pojawił się w Dziurawym Kotle odrobinę za późno, niż było przewidywane. Chuchnął w dłonie, na zewnątrz było cholernie zimno. Dlatego też miał na sobie rękawiczki z odciętymi palcami. Chroniły od zimna, raz, zasłaniały obrączkę, dwa. Zmrużył oczy, przyzwyczajając się do tlącego się ledwo światła zagłuszonego przez dymne opary. Skinął z uśmiechem znanemu doskonale łysemu barmanowi i kilku osobom, które również kojarzył. Ot, i jest Mortheus. Właściwie Morph nie wiedział, że auror pali. Ale to i lepiej, nie lubił palić sam. Ruszył ku niemu, sprężystym krokiem, zastanawiając się po drodze, czy pracownik Ministerstwa ma jakąś formalną sprawę. Ale w tej kwestii chyba nie zapraszałby go w to miejsce? Zasiadł naprzeciw mężczyzny, skinął mu głową. W dłoniach już spoczywała szklanka ognistej, którą zamówił po drodze do stolika. - Witam, proszę wybaczyć drobne spóźnienie - rzekł, stawiając szklankę na stolik. Z wewnętrznej kieszeni płaszcza wyjął papierosy. Ale nie wyciągnął jeszcze żadnego z paczki.
Zobaczył że przyszedł Morpheus. - Nie ma sprawy naprawdę. Odpowiedział z lekkim uśmiechem. Zobaczył, że Morph trzyma w ręku paczkę papierosów. - Proszę się nie krępować ja mam swoje. Kiedy to powiedział jeszcze kilka razy pyknął fajką. - Panie Morpheusie. - Mam do Pana dwie sprawy. Pierwsza. Chciałbym Panu zaproponować pracę w Ministerstwie na pół etatu. Pół etatu dlatego ponieważ mam na względzie Pańską pracę w Hogwarcie. Zakończył i spojrzał na Morpheusa, po czym dodał. - Może przejdziemy na ty? jakoś trudno mi się rozmawia mówiąc do kogoś per Pan.
Skinął głową z lekkim uśmiechem, pukając palcami w spód paczki. Papieros wyskoczył, sadowiąc się filtrem wprost w ustach Morpheusa. Krótkie Incendio!, a dzięki końcowi różdżki przy papierosie pojawił się żar. Srebrnoszary dym skłębił się ponad głową gajowego. - Pracę w Ministerstwie? - powtórzył, nie kryjąc zaskoczenia. Podrapał się w policzek okalany szorstką, hebanową szczeciną zarostu. - Z jakiego powodu? - spojrzał na Mortheusa, unosząc nieznacznie brwi. Na prośbę o przejście na ty zareagował skinięciem głowy, chociaż to było odrobinę zaskakujące. Od dawna przecież pracował w Ministerstwie Magii jako auror i zwracanie się do ludzi per pan powinno być codziennością. Ale wciąż był pod wpływem zdziwienia wywołanego propozycją pracy w Ministerstwie.
- Ponieważ po naszej wcześniejszej rozmowie odczułem, że jesteś kompetentny i odpowiedzialny, a takich ludzi szukamy. Odpowiedział ciągle z lekkim uśmiechem. - Więc jak? Spytał, po czym wziął duży łyk ognistej ze swojej szklanki. Gdyby Morph się zgodził byłoby to na rękę całemu Ministerstwu.
Milczał długą chwilę, kołysząc zawartością kieliszka. Zaciągnął się głęboko papierosem. - Cóż, Mortheusie, przewinąłem się w Ministerstwie już przez większość wydziałów i nigdzie nie zagrzałem miejsca. Po kilku latach pracy tam, nie mam wcale zamiaru wracać. Zatem wybacz, ale nie mogę przyjąć tej propozycji. Wolę zostać pełnoetatowym gajowym - uśmiechnął się nieznacznie, pukając palcami o blat stołu.
Z jego twarzy nie zniknął uśmiech. - Przewidywałem taką odpowiedź, jednak musiałem spróbować. Odrzekł Morphowi. - Cóż. Ja także twierdzę, że praca w Ministerstwie jest trochę nudna. Mam pewne plany co do mojej przyszłości, zatem przepraszam cię. Wstał podał rękę Morpheusowi i deportował się.