Wydawałoby się, że samochody to wyłącznie mugolskie wynalazki, a zakup takowego czarodziejskiego jest niemal niemożliwy. Jak jednak dobrze wiemy pozory lubią mylić! Właściciel placu targowego doskonale zna potrzeby czarodziei, więc gdy tylko zapytasz go o któryś z czarodziejskich modeli, na pewno nie spotkasz się ze zdziwieniem na jego twarzy. Miejsce to przez większość czasu skrywane jest pod czarem uniemożliwiającym dotarcie tutaj mugolom, a dodatkowo samochody można kupić w różnych wersjach - nowe bądź używane.
Uwaga: na modele trudne do zdobycia nowe należy złożyć stosowne zamówienie - poprzez napisanie posta. Dopiero po dwóch tygodniach możliwy jest odbiór pojazdu.
Dostępne modele:
► Solinex - 150g nowy / 75g używany ► Touro - 220g nowy / 110g używany ► Bravo - 300g nowy / 150g używany ► Turnov - 300g nowy / 150g używany
► Znikacz - 225g nowy / 115g używany ► Bzyczek - 300g nowy / 150g używany ► Siatkoskrzydeł - 300g nowy / 150g używany ► Globtroter 500 - 400g nowy / 200g używany ► Latający Weasley - 400g nowy / 200g używany ► Piorun - 500g nowy / 250g używany ► Ogniomiot - 600g nowy / 300g używany ► Tentakula - 600g nowy / 300g używany ► Sumsar - 750g nowy / 550g używany* ► Wesoły Gumochłon - 500g nowy / 250g używany
Kości na modele trudnodostępne - używane:
1 - patrzysz, przeglądasz najróżniejsze ogłoszenia, aż wreszcie zauważasz ten wymarzony model, przez który zerwałeś nie jedną, a parę nocek. Udając się od razu na targ samochodowy, udaje Ci się bez problemu zakupić wybrany pojazd.
2, 3 - popyt na pojazdy tego typu jest spory, aczkolwiek szkoda, że podaż nie pozostaje na równie zadowalającym poziomie. Po jakimś czasie udaje Ci się skontaktować z osobą sprzedającą, niemniej jednak, jak się okazuje, nie jesteś jedyny... Rzuć kostką k6. Parzysta - masz wyjątkowe szczęście, bo pojawiasz się na miejscu jako pierwszy i udaje Ci się zakupić model bez żadnej większej spiny. Nieparzysta - umawiasz się ze sprzedającym, ale okazuje się, że gdy przybywasz na targ, samochodu ani sprzedawcy po prostu… nie ma. Możesz rzucić ponownie kostką dopiero za trzy dni.
4, 5, 6 - szukasz ogłoszeń, przeglądasz najróżniejsze oferty, ale nikt nie wystawił tego, czego szukasz. Najwidoczniej nisza utrzymuje się całkiem nieźle, a sytuacja wymaga stabilizacji; możesz rzucić ponownie kostką dopiero za pięć dni.
Podczas zakupu należy jasno określić, czy kupowany pojazd jest nowy, czy jednak używany. W każdym z tych przypadków należy rzucić kostką k6 (motocykle / skutery) lub literką (samochody), by dowiedzieć się nieco więcej na temat kupowanego pojazdu. Obowiązkowo w rzucie należy określić model, ile drzwi ma samochód, czy skrzynia biegów jest manualna, czy jednak automatyczna (konieczna znajomość opisu) i kolor karoserii. Dodatkowo, w przypadku modeli używanych, może zaistnieć konieczność uiszczenia dopłaty wynikającej z wad, których nowe samochody są pozbawione.
Motocykle / skutery nowe:
1 - w Twoim pojeździe okazuje się, że jest powiększane fabrycznie siedzenie, co oznacza, że wzięcie pasażera na gapę nie sprawia najmniejszego problemu. Do tego nawet po wielogodzinnej jeździe jest komfortowe i nie musisz się martwić o bolące potencjalnie plecy.
2 - hamulce są wyjątkowo mocne. Bez problemu zatrzymują pojazd przy większych prędkościach z mniejszym opóźnieniem niż pozostałe modele, co wpływa na bezpieczeństwo jazdy. Co nie oznacza jednak, iż powinieneś bez większego opamiętania przekraczać dozwoloną prędkość! Brawura jest zgubna.
3 - Twój motocykl nie różni się niczym od innego, standardowego motocykla. Ot, jeździ, hamuje, patrzysz, myślisz: tak, to jest bardzo odpowiednie miejsce na silnik. Wszystko zgadza się z opisem, więc koniec końców… niespecjalnie znajdują się w nim jakieś niespodzianki? Mimo wszystko, wbrew pozorom - im mniej niuansów, tym mniejsza szansa, że coś się zepsuje…
4 - silnik w pojeździe jest ciut bardziej podrasowany; wychodzi na to, że zostały nałożone na niego specjalne zaklęcia, które to umożliwiły. Bez problemu jednoślad osiąga poszczególne prędkości w znacznie krótszym czasie, nie powodując jednocześnie nadmiernego przegrzewania się układu, a chłodzenie idealnie daje sobie rady - nawet pomimo innego opisu.
5 - kupiony przez Ciebie pojazd jest ciut łatwiejszy w jeździe, niż mogłeś się tego z początku spodziewać, nawet jeżeli waży dużo bądź jest trudniejszy - czysto teoretycznie - w utrzymaniu na drodze. Nie szarpie aż tak, prowadzi się gładko i płynnie, a układ kierowniczy to wręcz magia. Nigdy sterowanie motocyklem bądź skuterem nie było tak proste i przyjemne!
6 - blacha w motocyklu jest wyjątkowo wytrzymała na obicia, co widać od razu na pierwszy rzut oka. Pozostaje znacznie dłużej nowa, odpycha wszelkie zabrudzenia, choć nie chroni w pełni silnika (w zależności od modelu). Jedno jest pewne - na pewno przez znacznie dłuższy czas będziesz mógł cieszyć się wyglądająco nowo pojazdem, nawet jeżeli preferujesz bardziej dynamiczną jazdę!
Motocykle / skutery używane:
1 - moc silnika w Twoim motocyklu bądź skuterze nie jest adekwatna do tego, co pisało na papierku… jesteś tego świadom dopiero po tym, jak próbujesz przyspieszyć i idzie Ci to bardzo, ale to bardzo mozolnie. Na pewno tym jednośladem nie przekroczysz aż nadto (o ile w ogóle) prędkości na ulicy.
2 - układ stabilizacji jazdy w powietrzu szwankuje nadmiernie, w związku z czym poruszanie się w obłokach nie jest wskazane. Do tego, jak na złość, niewidzialność czasami nie chce w ogóle działać, w związku z czym odkrycie świata magicznego przez mugoli staje się całkiem możliwym scenariuszem. Jeżeli chcesz oddać pojazd do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 20% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
3 - poprzedni właściciel niezbyt chętnie lubił się z mieszaniem oleju i paliwa do baku… w związku z czym cały, dosłownie cały silnik wymaga gruntownego remontu, od podstaw. Mechanizmy są pościerane, części nadmiernie zużyte, a jazda czymś takim praktycznie nie jest możliwa, jeżeli nie chcesz uszkodzić dalej jednośladu. Musisz zapłacić dodatkowe 30% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
4 - czasami zdarza się, że wkładasz kluczyk, przekręcasz go, a koniec końców nic się nie dzieje. Ponawiasz próby i dopiero za którąś z nich udaje Ci się odpalić zakupiony pojazd; możesz nawet dojść do wniosku, że odpalony przez dwadzieścia cztery godziny na dobę byłby optymalnym rozwiązaniem w stosunku do konieczności denerwowania się o ciągłe wyciąganie i wkładanie z powrotem klucza.
5 - niezależnie od podjętych czynności, blacha pojazdu będzie zawsze brudna. Zawsze. Jeżdżąc nawet w słoneczny dzień, pozbawiony kałuż i niepotrzebnego deszczu, z łatwością zauważysz gromadzące się na lakierze plamy. Próba wyczyszczenia ich będzie wiązała się z koniecznością spędzenia całkiem sporej ilości czasu, gdyż, jak się okazuje, są one wyjątkowo odporne i uparte na zaklęcia.
6 - ogólnie tego typu pojazdy są głośne, ale Twój… jest za głośny. Hałas, który wydobywa się ze silnika, może przyprawiać o ból głowy nawet osobę, która jest do czegoś takiego przyzwyczajona, a próba w miarę spokojnego wyjazdu kończy się zwróceniem na siebie uwagi wielu osób i zgromieniem wzrokiem od dołu do góry.
Samochody nowe:
A - ależ masz dobry humor, gdy postanawiasz usiąść za kierownicę - jak się okazuje, jest to wynik rozpylającego się w środku zapachu amortencji. Nie jest ona szkodliwa i nie wpływa na bezpieczeństwo jazdy, niemniej jednak za każdym razem, gdy prowadzisz samochód, łatwo się rozchmurzysz, a i staniesz się bardziej rozluźniony w towarzystwie innych ludzi.
B - brak większych udogodnień; samochód bezproblemowo daje się prowadzić, nie szarpie i nie gaśnie. Zgodnie z opisem w spisie, może bez problemu osiągać wymagane prędkości i nic w nim nie szwankuje. Może jest zwyczajny - aż nader - ale czy właśnie nie chciałeś mieć czegoś stabilnego i bez dodatkowych ceregieli? Przynajmniej nie musisz się martwić, że coś się zepsuje i nie będziesz wiedział, co z tym fantem zrobić.
C - chyba ktoś ukrył dodatkową funkcję, o której albo nie miałeś pojęcia, albo została wciśnięta w gratisie? Może ktoś postanowił poeksperymentować? Niezależnie od przyczyny, gdy wsiadasz w samochód, możesz za każdym razem dowolnie wybrać kolor karoserii, bo ten się zmienia zgodnie z tym, jak postanowisz się ubrać - nawet jeżeli model powszechnie nie występuje w danej barwie. Skąd o tym wiesz? Jakiś miły pan z obsługi pozostawił Ci karteczkę.
D - doskonale parkujesz za każdym razem, gdy prowadzisz samochód. Nie musisz się przy tym jakoś specjalnie stresować, bo pojazd automatycznie się dostosowuje do tego celu, więc koniec końców zaliczenie stłuczki na parkingu jest bardzo mało prawdopodobne. Jakby jakaś magia pozwalała Ci na bezstresowe skręcanie kierownicą i delikatnie korygowała błędy, których się dopuścisz. Co prawda nie uratuje Cię w sytuacji, gdy zareagujesz gwałtownie i dodasz sporą ilość gazu, ale na pewno przyjemniej Ci się ustawia pojazd zarówno prostopadle, jak i równolegle.
E - ewidentnie jesteś w stanie stwierdzić, że moc silnika tego samochodu jest ciut większa, niż na początku przypuszczałeś. Dociskając gazu, pojazd nie dusi się przy wyższych wartościach prędkości i bez problemu daje sobie rady z wjazdem nawet pod stromą górkę, nie powodując trzęsienia całej konstrukcji. Może to jakaś sportowa odmiana? Tego nie wiesz, aczkolwiek na pewno samochód prowadzi się w bardziej przyjemny sposób.
F - finalnie, wreszcie cichy i pozbawiony nadmiernego hałasu samochód, który nadaje się do bezproblemowej jazdy. Za każdym razem, gdy odpalasz pojazd, dźwięk jest cichy i nie budzi połowy osiedla na nogi. Dodatkowo podczas jazdy ledwo co słychać silnik znajdujący się na wyższych obrotach, w związku z czym podróże w nim - jako śpiący pasażer z tyłu - są komfortowe i pozbawione ciągłego wstawania.
G - głośniki w tym modelu są wyjątkowo… dopracowane. Nie wiesz, czy to wina jakiegoś ulepszenia, o którym nie miałeś bladego pojęcia aż do teraz, czy jednak są tak fabrycznie zamontowane, lecz nie masz na co narzekać. Słuchając czarodziejskiego radia, możesz być pewien, że nic Ci nie zagłuszy ulubionej audycji! Również z ostrymi brzmieniami nie będzie żadnego problemu.
H - horrendalna jazda w słońcu bądź wtedy, gdy śnieg bije po oczach i nie pozwala normalnie patrzeć na drogę, nie przyczynia się do łzawienia oczu. Jak się okazuje, przednia szyba przejęła funkcję fotochromu; nie jest straszne jej zatem światło, które może oślepić podczas jazdy na wyższych pułapach w powietrzu! W nocy również jeździ się znacznie przyjemniej, a oczy mogą odpocząć.
I - intuicyjnie wręcz zauważasz znajdujący się model psidwaka, który początkowo nie spełnia żadnej dodatkowej funkcji. Jeżeli jednak zauważy, że zbliżasz się zbyt mocno do jakiegoś obiektu, od razu zacznie szczekać! Częstotliwość i wysokość dźwięku zależna jest od odległości - im bliżej, tym jest on bardziej alarmujący. Pełni zatem funkcję czujników parkowania, których na pewno nie znajdziesz w innych modelach samochodu, o ile nie postanowisz go odmontować.
J - jest dobrze. Model Twojego samochodu jest wyjątkowo stabilny, nawet jeżeli opis wskazywał inaczej. Płynnie porusza się zarówno w powietrzu, jak i na drodze. Bardzo rzadko kiedy się coś w nim psuje, w związku z czym nadaje się do pokonywania dłuższych dystansów bez konieczności posiadania zasobnego portfela.
Samochody używane:
A - akumulator w tym modelu bardzo często postanawia się przy nawet najmniejszej dziurze zwyczajnie… odpiąć - nawet jeżeli użyłbyś Zlepa. Co prawda tylko jeden styk, niemniej jednak ciągle musisz sprawdzać, czy wszystko jest podłączone. Momentami wystarczy, że zaparkujesz na sekundę i zgasisz samochód, by potem dziwić się, czemu nie odpala. Rozwiązanie jest proste, aczkolwiek może denerwować.
B - brud wyjątkowo łatwo przylepia się do Twojego samochodu. Nawet jazda po mieście powoduje, że karoseria ciągle posiada niezliczone ilości plam, a próby umycia pojazdu - ręcznie bądź magicznie - nic dobrego nie wnoszą. Nałożenie odpowiedniej pasty też nic nie daje. Ciągle się to wszystko rozmazuje, odciski pozostają w niezliczonych ilościach, a jedyne, co Ci pozostaje, to po prostu się z tym pogodzić.
C - co jest nie tak z tymi szybami? Niezależnie od tego, czy musisz je zamykać na korbkę, czy możesz to zrobić za pomocą przycisku, te niesamowicie piszczą, jakby pochodziły z jakiegoś horroru. Dodatkowo bardzo powoli się podnoszą i opadają. Bardzo. Bardzo. Powoli. Nie ma co liczyć na to, że zdążysz je zamknąć przed ulewą, więc lepiej, by były ciągle zamknięte, jeżeli chcesz w miarę szybko wyjść z samochodu po zaparkowaniu. Jeżeli chcesz oddać samochód do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 10% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
D - drzwi po stronie pasażera są jakieś dziwne. Chodzą nieśmiało, a gdy zostaną zamknięte, potrafią przyblokować się bez żadnego konkretnego powodu, jakby magia w nich była wyjątkowo krnąbrna. I zazwyczaj wtedy nie chcą się otworzyć przez kilkanaście minut, nawet używając odpowiednie ku temu zaklęcia na klamkę. Nie pozostaje nic innego, jak po prostu wychodzić drzwiami od strony kierowcy… albo oddać go do naprawy. Jeżeli chcesz oddać samochód do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 20% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
E - ewidentnie coś jest nie tak z silnikiem. O ile podczas jazdy próbnej wszystko było jak najbardziej w porządku, o tyle jednak występują z nim problemy głównie podczas ruszania. Jak się okazuje, na obrotomierzu występują absurdalne liczby, co wskazuje na prawdopodobnie uszkodzony mechanizm. Koniec końców taką maszyną nie da się jeździć, w związku z czym oddajesz ją do mechanika. Musisz zapłacić dodatkowe 30% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
F - furczenie to jeden z tych problemów, którego kompletnie się nie spodziewałeś. Osiągając większe prędkości, samochód trzęsie się, jakby nie działały odpowiednie układy w samochodzie. Nie wpływa to aż tak na jazdę, niemniej jednak podróż tym samochodem dla osób z chorobą lokomocyjną może być dramatyczna i nie obędzie się bez krótkich postojów na zaczerpnięcie świeżego powietrza.
G - gorąco, chłodno, niewidzialność momentami szwankuje! Coś jest tutaj ewidentnie nie tak. Okazuje się, że wentylacja w tym samochodzie to jakaś masakra; w lecie niewątpliwie się grzeje od środka, maska przybiera niebotycznych temperatur, a na domiar złego klimatyzacja niewiele sobie z tym fantem robi. W zimie? Skrobanie szyb gwarantowane, marznięcie do kości - również. Jedyne, co można robić, to chyba poratować się tylko i wyłącznie odpowiednimi zaklęciami… Do tego radio bardzo często gubi sygnał, więc nie ma szans na spokojne słuchanie ulubionej audycji.
H - hamulec ręczny jest kompletnie niezdatny do użytku. Dźwignia chodzi wedle własnego uznania, jakby linka nie została odpowiednio uregulowana, a ciągnąc ją do góry, mógłbyś wyrwać ją nawet z podłogi, a i tak by to nic nie dało. Średnio z parkowaniem, bo o ile zostawisz samochód na biegu, o tyle jednak pod górkę może się niefortunnie stoczyć. Jeżeli chcesz oddać samochód do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 10% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
I - igła, nieśmigany? Otóż skrzynia biegów jest tak rozklekotana, że niby chodzi, ale nie do końca tak, jak powinna. W przypadku skrzyń manualnych: pierwsze biegi jest Ci bardzo trudno wbić, a na domiar złego wsteczny czasami nie wchodzi i trzeba wówczas wrzucić luz, by móc z powrotem wrzucić R-kę. Wszystko to wpływa na komfort jazdy. Jeżeli chcesz oddać samochód do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 20% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw. W przypadku skrzyń automatycznych: mechanizm nie działa odpowiednio i często zamiast odpowiedniego biegu, otrzymujesz przeciwstawny. Do tego, na domiar złego, samochód bardzo często gaśnie bez powodu, tracąc momentalnie obroty. Taką maszyną nie da się jeździć; musisz zapłacić 40% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
J - jeżeli chciałeś budzić całe sąsiedztwo z hukiem, nie masz z tym najmniejszego problemu. Za każdym razem, gdy odpalasz samochód, niezależnie od mocy i pojemności silnika, ten warczy tak, że zwraca na siebie uwagę w mgnieniu oka. Co prawda idzie to jakoś stłumić zaklęciami, niemniej jednak należy je powtarzać, a do tego nie dają one zadowalających efektów.
Istnieje także możliwość skorzystania z kości do odgrywania sytuacji na drodze, które można wykorzystać uniwersalnie w zależności od przeznaczenia (miasto/teren). Mogą one przynieść zarówno profity, jak i spowodować konieczność zapłaty poszczególnej ilości galeonów. Odegranie ich można zrobić na początku wątku (jako coś, co się wydarzyło) lub jako motyw przewodni - zależnie od tego, co zostanie wyrzucone.
Rzuć k100, jeżeli poruszasz się w mieście:
1 - 20 - postanowiłeś zaparkować na jednym z wolnych miejsc parkingowych wzdłuż w miarę pustej uliczki - zakupy? Spotkanie? O ile proces nie sprawia Ci żadnych większych problemów, o tyle jednak okazuje się, że tam, gdzie zostawiłeś pojazd, nie można parkować… I co najgorsze, zauważasz to dopiero przy tym, jak wracasz z powrotem! Dorzuć kostką k6. Parzysta - na szczęście nikt nie zauważył tego niecnego procederu i jesteś w stanie normalnie wyjechać. Zero kartki, zero niczego, czujesz wewnętrznie ulgę. Chwała Merlinowi? Jeszcze się okazuje, że ktoś pozostawił ulotkę z pożyczką na kredyt hipoteczny... Nieparzysta - niestety - za wycieraczką bądź do kierownicy (w zależności od pojazdu) został doczepiony kwitek na kwotę 50g za zaparkowanie w niedozwolonym miejscu - prawdziwy, z pieczątką. Musisz odnotować stratę galeonów w odpowiednim temacie.
21 - 40 - podczas jazdy przez jeden z bardziej skomplikowanych przejazdów, zauważasz wypadek. Zgodnie z tym, czego się dowiedziałeś na kursie prawa jazdy i znając własne obowiązki, zaczynasz udzielać pierwszej pomocy, wzywasz odpowiednie służby. Zabezpieczasz miejsce kolizji, a okazuje się, że na miejscu znajdują się ranne osoby. Dorzuć kostką k6. Uwaga: jeżeli co najmniej 21pkt z Uzdrawiania, automatycznie dostosowujesz się do kostki nieparzystej. Jeżeli jednak nie masz tylu punktów, to, posiadając cechę słaba psycha, automatycznie dostosowujesz się do kostki parzystej, a jeżeli posiadasz cechę silna psycha - dostosowujesz się do kostki nieparzystej. Nie musisz wówczas rzucać kostką. Parzysta - starasz się im pomóc za wszelką cenę i nie sprawiałoby Ci to najmniejszego problemu, gdyby nie fakt, że kilka dni po zdarzeniu otrzymujesz list, że z kieszeni poszkodowanego zniknęły pieniądze. Nawet nie wiesz, o jakie pieniądze chodzi! Dla świętego spokoju postanawiasz jednak odesłać odpowiednią kwotę… Odnotuj stratę trzydziestu galeonów w odpowiednim temacie. Nieparzysta - robisz wszystko w swojej mocy i jak się okazuje - los postanowił się do Ciebie uśmiechnąć. Otrzymujesz sowę z listem z podziękowaniem oraz… mieszkiem przyczepionym do nóżki. Gdy go odpakowałeś, okazało się, że została Ci zostawiona pewna sumka i przedmiot. Odnotuj zysk pięćdziesięciu galeonów w odpowiednim temacie, a po fałszoskop zgłoś się w tym temacie.
41 - 60 - jedziesz normalnie przez jedną z uliczek, dostosowując się do przepisów ruchu drogowego. Jak się okazuje - nie wszyscy zamierzają się trzymać zasady lewej ręki na skrzyżowaniach równorzędnych… Czy jednak zdążysz odpowiednio wyhamować? Dorzuć kostką k6. Parzysta - zatrzymujesz się nagle, gwałtownie, pasażerowie (o ile ich miałeś) być może zostali zatrzęsieni, niemniej jednak unikasz zbędnej kolizji - i to się liczy, prawda? Szkoda by było załatwiać wszelkie formalności za szkody... Nieparzysta - niestety - mimo wszelkich starań, pojazd z prawej strony dość niemiło uderzył w bok i spowodował nieciekawie wyglądające wgniecenie. W przypadku samochodu: wszyscy są cali i bezpieczni, więc nie musisz się martwić o możliwe obrażenia. W sumie to jest najważniejsze, prawda? Profity z cięższej, zasłoniętej konstrukcji... W przypadku motocyklu / skutera: uderzenie jest odczuwalne, a Twój pojazd o mało co Cię nie przygniata. Na szczęście unikasz większych obrażeń, mając stłuczone kolano i łokieć. Sprawca świadomie ucieka z miejsca wypadku. Jeżeli masz co najmniej 11pkt z Uzdrawiania, możesz sam się uleczyć; w przeciwnym wypadku musisz poprosić kogoś o pomoc bądź udać się na oddział Szpitala św. Munga. Otrzymujesz odpowiednią rekompensatę za koszt naprawy i leczenie, niemniej jednak do momentu, dopóki nie udasz się do warsztatu samochodowego i nie napiszesz w nim posta, Twój pojazd będzie klepnięty.
61 - 80 - znowu to parkowanie, które jest nieodłącznym elementem prowadzenia pojazdu. Wzdychasz ciężko… niezależnie od tego, czy je lubisz, czy też i nie, musisz sobie poradzić z takim zadaniem - czy to przy mieszkaniu, czy to jednak podczas pobytu na mieście, okazuje się, że jedyne miejsce jest wyjątkowo ciasne i możesz mieć z nim spore problemy. A nawet jeżeli zaparkujesz - ledwo co otworzysz drzwi bądź zsiądziesz z własnego motocyklu / skutera. Dorzuć kostką k6. Parzysta - udaje Ci się uniknąć jakiegokolwiek zarysowania pojazdu znajdującego się tuż obok. Co prawda wydostanie się z tego wyjątkowo ciasnego miejsca nie jest przyjemne, niemniej jednak możesz odetchnąć z ulgą. Koniec końców nie chciałbyś płacić za szkody z własnej kieszeni, prawda? Dorzuć kostką k6. Nieparzysta - niestety - nawet jeżeli Twój samochód wyposażony jest w czujnik parkowania (szczekający psidwak), nie udaje Ci się uniknąć zarysowania pojazdu - i co najgorsze, jest to jeden z bardziej prestiżowych modeli. Zdecyduj, co chcesz zrobić. Jeżeli zechcesz rozpłynąć się w powietrzu, dorzuć kolejną kostkę k6. W przypadku 1, 5: udaje Ci się uniknąć konieczności zapłaty za wyrządzone szkody. W przypadku 2, 3, 4, 6: niestety, ktoś Cię nakrywa na tym niecnym procederze i musisz dokonać odpowiednią zapłatę wynoszącą sto dwadzieścia galeonów. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie. W przypadku pozostawienia danych kontaktowych, na pocztę otrzymujesz list, gdzie musisz pokryć koszt nowego lakieru w wysokości dziewięćdziesięciu galeonów. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
81 - 100 - chciałeś odpalić pojazd bez najmniejszych problemów. Jak się okazuje - nie było to do końca możliwe. Coś w nim zaczęło szwankować, a gdy spojrzałeś na kontrolki, okazało się, że dioda akumulatora podświetla się na czerwony kolor, co świadczy o jego uszkodzonym ładowaniu albo kompletnym rozładowaniu. Czy ktoś postanowi Ci jednak pomóc w tej trudnej sytuacji? Dorzuć kostką k6. Uwaga: jeżeli w Twoim samochodzie akumulator odpina się co chwilę, dostosowujesz się do kostki parzystej. W innym przypadku, jeżeli masz cechę powab wili, automatycznie dostosowujesz się do kostki nieparzystej; jeżeli masz cechę drzemie we mnie zwierzę - dostosowujesz się do kostki parzystej. Nie musisz wówczas rzucać kostką. Parzysta - machasz dłońmi, starasz się zwrócić na siebie uwagę, niemniej jednak nie przynosi to żadnych korzyści. Zostajesz bez możliwości poruszania się dalej pojazdem - co zrobisz w tej sytuacji? Będziesz pchał go… albo poprosisz kogoś o odholowanie? Nieparzysta - na szczęście ktoś zauważa, że coś jest nie tak. Co prawda kompletnie z tą osobą nie możesz się dogadać, niemniej jednak pomaga z problemem, który zaistniał, kompletnie go niwelując. I, jak się okazuje - pozostawia mniej lub bardziej świadomie drobny upominek. Uszkodzony Świetlik może nie jest przydatny, gdyż nie potrafi przetłumaczyć już żadnego tekstu, niemniej jednak jego światło jest wyjątkowo mocne. Zgłoś się po przedmiot w odpowiednim temacie.
Rzuć kostką k100, jeżeli poruszasz się w terenie:
1 - 20 - jedziesz spokojnie, jedziesz i jedziesz, ale gdy tak patrzysz, to okazuje się, że górka, pod którą chcesz wjechać, jest wyjątkowo… stroma. I to tak trochę za bardzo, na co musisz się przygotować. Tego się kompletnie nie spodziewałeś, a na pewno redukcja biegu bądź dodanie prędkości może pomóc, ale czy na pewno? Jeżeli posiadasz skuter Solinex: Twój pojazd (niezależnie od tego, czy ma wzmocniony silnik, czy jednak słabszy) kompletnie nie daje sobie rady z takim wyzwaniem! Musisz albo zawrócić, albo targać maszynę pod samą górkę. Jeżeli posiadasz Znikacza / Bzyczka (bez żadnych modyfikacji): jedziesz bardzo, bardzo powoli pod tę górkę, czasami silnik wskakuje na horrendalne obroty i wydaje z siebie głośny warkot. Nawet nie wiesz, ile czasu mija, niemniej jednak jeżeli ktoś znajduje się za Tobą, zwyczajnie… Cię wyprzedza. Jeżeli posiadasz wzmocniony silnik bądź inny model samochodu / motocykla: jazda nie sprawia Ci aż takiego problemu, jak się spodziewałeś. Po mniejszych lub większych trudach dostajesz się na sam szczyt!
21 - 40 - nic Cię nie zaskoczy, prawda? Jak się okazuje, niespecjalnie. Wcześniejsze opady deszczu postanowiły pozostać na tej drodze aż do dziś, a jazda po grząskim terenie nie sprawia aż nadto radości, gdy kolejne plamy pozostają na karoserii. Co chwilę trzęsie pojazdem, natrafiasz na mniej lub bardziej przyjazne kamienie… a do tego pojazd postanawia utknąć w błocie. Jeżeli jedziesz na jednośladzie: po dłuższej walce udaje Ci się wydobyć pojazd z grząskiego terenu, niemniej jednak jesteś cały brudny i zmęczony. Jak się okazuje, nie na darmo; zauważasz znajdujące się nieopodal składniki pochodzenia roślinnego do eliksiru. Zyskujesz dodatkowo jedną dowolną roślinę ze spisu - zgłoś się po nią w odpowiednim temacie. Jeżeli jedziesz samochodem: dorzuć literkę, by dowiedzieć się, jak poszły Ci próby wydostania pojazdu tej brei.
Literka:
Spółgłoska - cofasz, jedziesz do przodu, cofasz, jedziesz do przodu… Twój samochód wygląda tak, jakby przeszedł armageddon. I nic mylnego - oblepiony jest cały błotem, ale najważniejsze, że udało się go wydostać, prawda? Samogłoska - wreszcie! Po tylu próbach - mniej lub bardziej manualnych - udaje Ci się ruszyć do przodu, na co wzdychasz ze sporą ulgą, gdy sytuacja zdawała się robić bardziej gorąca. Jest jedno “ale”. Jak się okazuje, takie próby uszkodziły zawieszenie pojazdu - pewnie musiałeś trafić nie tylko na błoto. Szkoda nie jest spora, niemniej jednak jej naprawa pozostaje konieczna; musisz zapłacić 10% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
41 - 60 - czy to są… hipogryfy? Przymrużyłeś oczy, by dokładniej się temu przyjrzeć, niemniej jednak noga od razu powędrowała na hamulec. Nie wiesz kompletnie, skąd się wzięły - może zwyczajna przeprowadzka? - niemniej jednak nie pozostaje Ci nic innego, jak próba wyhamowania, by przypadkiem nie uderzyć w nie! Szkoda zarówno zwierząt, jak i pojazdu. Dorzuć kostką k6. Parzysta - uff, całe szczęście, zatrzymujesz się wręcz parę centymetrów przed gromadą tychże istot! Co prawda musisz trochę odczekać, zanim te przeskoczą sobie przez drogę, niemniej jednak widok ten jest fascynujący i niesamowity. Nieparzysta - niestety, nie udaje Ci się odpowiednio zahamować i hipogryf radośnie wskakuje sobie na Twój pojazd! Aj, to nie tak powinno wyglądać... W przypadku samochodu: wszyscy są cali i bezpieczni, więc nie musisz się martwić o możliwe obrażenia. W sumie to jest najważniejsze, prawda? Profity z cięższej, zasłoniętej konstrukcji… O ile ktoś zapiął pasy. W przypadku motocyklu / skutera: niestety, nie masz szczęścia. Nie dość, że wpadasz na hipogryfy, to te jeszcze przez krótki moment przez Ciebie przebiegają. Na chwilę tracisz przytomność i masz obrażenia głowy, jak również połamane żebra. Musisz poprosić kogoś o pomoc i udać się na oddział Szpitala św. Munga, co wiąże się z koniecznością napisania posta na co najmniej 2000 znaków. Uwaga: jeżeli masz cechę silny jak buchorożec (wytrzymałość), nie musisz wzywać pomocy, nie tracisz przytomności i jesteś w stanie samemu dostać się na oddział Szpitala św. Munga. Mozolnie, ale jednak samemu. Nie otrzymujesz odpowiedniej rekompensaty za koszta naprawy. W przypadku motocyklu / skutera musisz uiścić opłatę wynoszącą 30% ceny nowego pojazdu w warsztacie samochodowym, by móc się nim poruszać, natomiast w przypadku samochodu - aby zgniecenia zniknęły, możesz uiścić opłatę wynoszącą 20% ceny nowego pojazdu. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
61 - 80 - jakoś dziwnie Ci się jedzie, na początku wszystko jest niby w porządku, ale potem jakby coraz gorzej i gorzej… Kompletnie nie masz pojęcia, co się dzieje! Postanawiasz się zatrzymać na krótki moment na poboczu lub ścieżce, by tym samym przyjrzeć się, czy wszystko aby na pewno jest w porządku. I jak się okazało - złapałeś kapcia. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy? Westchnąwszy ciężko, postanawiasz coś temu zaradzić, nie mając koła zapasowego. Dorzuć kostką k6. Uwaga: jeżeli wykonujesz zawód mechanika, automatycznie dostosowujesz się do kostki nieparzystej. Nie musisz wówczas rzucać kostką. Parzysta - niestety, żadne zaklęcia - mimo wszelkich starań - nie mogą naprawić tego na dłużej. Co chwilę musisz stawać i ponawiać rzucone uroki, modląc się w duchu, by dojechać na miejsce. Na szczęście naprawa u wulkanizatora to grosze, niemniej jednak niesmak pozostał. Nieparzysta - zażegnanie problemu nie sprawia Ci żadnego problemu. Jedno zaklęcie, może dwa i jedziesz dalej bez najmniejszego skrępowania! Najwidoczniej masz ogromne szczęście… albo doświadczenie?
81 - 100 - ta jazda jest wyjątkowo spokojna i, o dziwo, nic złego Cię nie spotyka! Jedziesz normalnie i nie spotkają Cię żadne nieprzyjemności na drodze podczas przemierzania przez kolejne kilometry. No dobrze, jedyna kwestia jest taka, że bardzo powoli Ci się kończy paliwo, ale może na oparach dojedziesz, prawda?
Uwaga! Ci, którzy pisali fabularnie, iż posiadają magiczny, latający pojazd, nim ten temat powstał na forum - płacą tylko połowę kosztów, za rejestrację posiadanego pojazdu.
Przyszedł ten czas, kiedy wreszcie powinna sprawić sobie jakiś samochód, skoro tak bardzo pragnęła nauczyć się nim jeździć. Co prawda nie sądzę, aby Scarlett była odpowiednią osobą do prowadzenia jakiegokolwiek pojazdu mechanicznego, no ale. Kto bogatemu zabroni? Zresztą, może pójdzie po rozum do głowy i zatrudni jakiegoś szofera. Najlepiej przystojnego. Z dużym... portfelem. Żeby sam płacił za paliwo. Tak byłoby najwygodniej. Więc z takimi oto planami udała się na targ samochodowy. Zupełnie tu nie pasowała. Ubrana była elegancko, założyła najdroższą biżuterię, spięła włosy w misterny kok, a na nogi założyła niebotycznie wysokie szpilki. W zasadzie tylko po to, aby pokazać, kto tu rządzi. Saunders bywała doprawdy komiczna, choć chyba bardziej nie do zniesienia. Nie mniej jednak szła spokojnie między alejkami, ściskając w dłoniach swą ulubioną kopertówkę i rozglądała się za czymś odpowiednim. Nie minęła chwila, a jakiś czarodziej, który był chyba dilerem samochodowym, zaczął jej nadskakiwać i opowiadać o każdym minionym przez nią aucie. Czuła, jakby zaraz miała rozboleć ją głowa od tej jego paplaniny. Mężczyzna sądził, iż dziewczyna kupi najdroższy okaz, który był też najbardziej eskluzywny i zdecydowanie najlepiej się prezentował. Ona jednak kręciła nosem, by ostatecznie ku zdziwieniu sprzedawcy, zdecydować się na uroczego Pioruna. On kręcił głową, twierdząc, że to auto kompletnie do niej nie pasuje, ale ona była nieugięta. No cóż. Słowo ciałem się stało i po zapłaceniu należnej sumy, do której dodała także paliwo, Scarlett wsiadła do swojego nowego nabytku, by po chwili z piskiem opon wyjechać z targu i mknąć niczym błyskawica (pasuje!)... gdzieś tam.
Nareszcie. Nareszcie nadszedł ten dzień, kiedy marzenia się spełniają. Tyle czasu zbierał na to cacko, że aż stracił nadzieję. W końcu jednak postanowił szarpnąć się na kupno tego motoru. Czuł oczywiście ogromny ból w związku z wydawaniem tak ogromnej ilości pieniędzy i to w dodatku na jakieś swoje przyjemności i widzimisię, ale ostatecznie uświadomił sobie, że żyje się tylko raz, nieprawdaż? Dlatego spokojnie zebrał się z domu, po czym teleportował się niemalże pod sam targ samochodowy. Spędził na nim mnóstwo czasu. Nie, żeby nie wiedział co kupić, ale ogólnie motoryzacja go fascynowała, więc przyglądał się niemalże każdemu modelowi tutaj dostępnemu. Trochę kręcił nosem, zastanawiając się, czy nie mógłby kupić czegoś lepszego. Ostatecznie jednak zrezygnował z tego pomysłu i zakupił to, o czym gadali ostatnio z Sharkerem i Villiersem. Był piękny. Bravo. Śmieszna nazwa, ale nie przejmował się tym. Najważniejsze, że naprawdę robił wrażenie. No i wymagał częstego dopieszczania, ale cóż, nie miał teraz zbyt wiele do roboty. No, oprócz utrzymywania kondycji, bowiem to, że teraz przyznali mu stypendium nie oznacza, że tak będzie zawsze. Trzeba się rozwijać. Zadowolony z siebie, zakupił swoje nowe cacko, dolał do niego paliwa, a potem pomknął z powrotem do domu, tym razem jednak na dwukołowcu, a nie za pomocą teleportacji, juhu.
Levittoux taka za super zorganizowana, oszczędna i w ogóle świetna, że w końcu mogła tu przyjść z grubym hajsem. Jak to się stało? 3 miesiące pracy, trochę dodatkowych godzin, nie chlanie jak dziki centaur i tyle. Nic się nie udało, taka wspaniała wszystko zaplanowała. W końcu nie liczy się cel, a sposób, tak? Spróbuj zaprzeczy, a Levi skutecznie usunie ci wszystkie zęby swoją zgrabną i oczywiście bogato ozdobioną łapka. Tak, prace miała taką superkową, ze nawet jej ręce docenili, robiąc z nimi reklamę rękawiczek. Zazdrościsz, co? Nie martw się, jeśli nie jesteś frajerem, to duże szanse, że pójdzie się z tobą Aruś napić, a wtedy kto wie... Może i ty poznasz magię tych dłoni. W każdym bądź razie weszła z hukiem na targ. Musi być power, nie ma opierdalania. Nim się obejrzałeś, już jej zgrabny zadek stał przed najlepszy cackiem po tej stronie oceanu - Bravo. Cudo podobne do Harley Davidson idealnie wgrywała się w rockowy styl dziewczyny. Z resztą... Kto by go nie kochał? Nawet panienki za nim lecą, takie puste, bum prastik i te sprawy. Wszystkie. Każda. Nawet Arienna. Znalazła wśród stoisk sprzedawce, który oczywiście był zachwycony jej przyjściem. Spróbowałby nie grubas jeden. Uśmiechał się, prezentując dziewczynie całą gamę żółtych zębów. "Cmoka jak smok" - Pomyślała, lecz zamiast go zapytać, czy czasem nie ma fajki na zbyciu, bo jaranie to rzeczy, którą próbowała rzucić w ostatnich miesiącach, to przeszła do interesu. Minęła chwila, by mogła wyjechać na swoim motocyklu w świat. To co teraz? Skończyć tę chędożoną szkołę, a potem pojechać na wakacje życia. Bajlango i do przodu!
Ruby dość długo zastanawiała się nad pojazdem. Chodzenie się jej znudziło, a jakoś nie śpieszno jej do zdawania na teleportacje. Prędzej by się porzygała za pierwszym razem i tyle. Najpierw chciała samochód, ale uznała że utrzymanie go jest nie dla niej. A taki motocykl, albo skuterek to co innego. Tak skuterki są lamerskie, ale o połowę tańsze od motocyklu, a przecież za mieszkanie też trzeba płacić. Pozwolić sobie na takie wydatki nie mogła, ale pooglądać co jej zaszkodzi. W prawdzie na targu roiło się od niezłych maszyn, ale nie brakowało największych złomów. Dzięki Robin dowiedziała się tego i owego o motocyklach. Na przykład tego, że słowem "motor" gwałci się uszy osoby znającej się na motoryzacji. Nie raz dostała kopniaka za niepoprawne wysłowienie się. To prawda, że ze Slimem widywała się rzadko. Chyba ostatni raz był przed wakacjami. To całe "szczęście" rzeczywiście im nie dopisywało.
Slim wolał poruszać się na własnych nogach albo się teleportować. Zawsze też mógł podróżować błędnym rycerzem. Dlatego nie podchodził nawet do egzaminu na prawo jazdy. Nie było mu to potrzebne do szczęścia. Kiedy tylko zdał teleportację indywidualną i łączoną uznał, że to mu wystarczy. Widać Ruby była odmiennego zdania, skoro chciała się spotkać na targu samochodowym. Oby tylko nie chciała od niego pomocy, bo w tym temacie był zupełnie zielony. Jego wiedza o wszelkiego rodzaju pojazdach kończyła się na tym, że wiedział, że takie są. Dlatego przechodząc między kolejnymi samochodami bardziej był zainteresowany poszukiwaniem Ślizgonki niż patrzeniem na maszyny. Wyróżniał się tym z tłumu, ale tak szybciej odnalazł Ruby. Pomachał do niej, ale jak inni za bardzo zajęta była oglądaniem motocykli, aby w ogóle zwrócić na niego uwagę. Przepchnął się przez niewielką grupę ludzi, którzy nie byli z tego powodu za bardzo zadowoleni, ale nikt nie kazał im stawać na samym środku. - Tak, tak, tak bardziej na środku było stanąć - mruknął bardziej do siebie niż do nich jak tylko usłyszał ich pierwsze żale. Wywrócił jeszcze oczami, ale nic więcej nie powiedział. Nie było w tym sensu. Chciał tylko spotkać się z Ruby, a nie kłócić z jakimiś idiotami, którzy stanęli na jego drodze. - Co za ludzie i cześć tak w ogóle. Oglądasz dla oglądania czy planujesz którą maszyną stąd odlecieć? - Spytał na sam początek, kiedy znalazł się tuż za jej plecami. Przytulił ją lekko na przywitanie i pocałował w policzek. Dawno się nie widzieli, chyba ostatni raz w poprzednim roku szkolnym. Nie wiedział nawet czy była w Indiach, jakoś nie mieli szczęścia na siebie wpaść. A szkoda. - Co się zmieniło od czasu kiedy ostatni raz się widzieliśmy? - Przejechał dłonią po masce jednego z samochodów, który stał akurat na wyciągnięcie ręki. Nie, nie zrozumie co ludzie w nich widzieli. Wielkie samochody, które robiły tylko hałas i wcale nie były wygodne. Był za bardzo przyzwyczajony do miotły i reszty magicznych środków transportu. Samochody co by nie było, były dla niego za bardzo mugolskie, tak jakoś. Westchnął cicho i odwrócił się w stronę Ruby.
Niezwykle zaintrygowana patrzeniem na jakiegoś grubasa który próbuje sprzedać pierwszy lepszy złom, jakiemuś chuderlawemu i mało inteligentnemu chłopaczynie, zupełnie zapomniała po co tu przybyła. Ale widząc jak ten biedak wieży w jego przekręty i gówno warte rady, próbowała jakoś zareagować. Ale po chwili ogarnęła, że co by mu powiedziała? Z samochodów to wiedziała tyle co nic i komu uwierzy chłopaczek? Dziewczynie, czy kolesiowi który sprzedaje maszyny od parunastu lat? Z naciskiem na "dziewczynie". Ten mizernie wyglądający blondynek, nie wyglądał na człowieka który odzywa się do dziewczyn, one tym bardziej nie gadają z nim. Jakież to przykre. Ale Ruby w końcu odwróciła wzrok i podeszła do jakiegoś Solinexa. Wyglądał całkiem ładnie. Ruby bardziej rozglądała się za "Bravo", ale chyba go tam nie było. Solinex też był całkiem całkiem, ale jakby był czarny. Albo kremowy - jejku odezwała się jej kobieta i chce wciąć maszynę po kolorze! Nieźle! Odwróciła się kiedy zobaczyła Slima. Odwzajemniła uścisk z uśmiechem. Cześć. -Zachichotała bardziej do siebie niż do przyjaciela. -Jak na razie oglądam, kiedyś kupie. Choć nie mam nawet prawka, ale cii. -Przyłożyła palec do ust i wykonała tak zwane "ciii". Spojrzała się na niego jak ogłupiała. Czy coś się zmieniło, no nie wiem.. -Oślepłeś? Czy stałeś się daltonistą? Jestem blond! -Pomacała swoje włosy i uśmiechnęła się szeroko. -Tak, postanowiłam wrócić do blondu. Co myślisz? Wygląda okej, czy znowu idę na black? -Zaśmiała się.
Dobrze zgadł, że nawet na niego nie patrzyła. Podziwianie samochodów tak ją pochłonęło, że dopiero kiedy się odezwał zwróciła na niego uwagę. Szkoda, że nie milczał do czasu, aż sama by go zauważyła. Ciekawe jak daleko by za nią szedł zanim by się zorientowała, że jest śledzona. - Też nie mam, ale słyszałem, że to nie jest takie trudne. Tylko, wiesz. Jak zawsze kasa - powiedział z markotną mną. Zawsze chodziło o pieniądze. Niemal bez przerwy było ich za mało i nie ważne ile roślinek posprzedawał. Mało, mało i mało. Musiał chyba poważniej pomyśleć nad jakąś pracą dorywczą, bo inaczej chwila moment, a będzie musiał zrezygnować z mieszkania i przenieść się znów do zamku. A tego nie chciał. Może i krótko mieszkał w Londynie, ale już zdążył przywyknąć. Co się dziwić ludzie do dobrego szybko się przyzwyczajali. - Ale spójrz na to z innej strony. Jak już będziesz miała prawko to nic Cię nie będzie mogło powstrzymać przed kupnem któregoś z tych cudeniek - nie był entuzjastą żadnych z tych pojazdów, ale próbował zrobić dobrą minę do złej gry. Niewykluczone, że jemu się kiedyś odmieni i sam stanie przed trudnym wyborem auta. - Wiesz, że dla mnie jutro możesz być i ruda, a ja i tak nie zauważę? - Był facetem. Takich rzeczy nie zauważał i gdyby mu nie powiedziała to z pewnością sam by na to nie wpadł. Może po jakimś czasie dostrzegłby jakąś różnicę, ale prędzej pomyślałby, że to wina bluzki niż zmiana koloru włosów. - Tak jest dobrze - zaraz się zreflektował i uśmiechnął szerzej podziwiając jej włosy. - Bardziej mi chodziło o to jak w życiu, a nie o włosy. Opowiadaj co się działo na wakacjach? - Tym pytaniem niemal wszyscy się będą teraz zasypywać. I Slim również dołączył grona tych osób.
Przepraszam przepraszam przepraszam! Problemy techniczne :c
Gdyby dowiedziała się, że jest śledzona dla Slima nie skończyłoby się to dobrze. I pewnie coś by go bolało. Więc dobrze że się odezwał, przynajmniej mogą sobie postać przytulani do siebie i pooglądać maszyny. -Może kiedyś. Kasę bym skombinowała, zresztą siostra może by mi pożyczyła, gdyby dowiedziała się że mogę ją podwozić. -Uśmiechnęła się. Myśl o siostrze nie przywołała jej dobrych wspomnień. Wredna małpa. Już w Indiach zachowywała się skandalicznie i denerwowała blondynkę. A pracę dorywczą to ona ma, ale bała się przystąpić do egzaminu. Bała się że obleje, albo zrobi coś źle. Jeżdżenie po parkingu starym autem ojca, to nie to samo. -Daj spokój. Nie mogę się doczekać. Niektóre wyglądają nieźle, ale nie wierzę temu facetowi. Kiedy przyjdzie właściwy czas wpadnę z Robin, ona mi pomoże. -Chwyciła go za rękę i poszła dalej. Jak na razie byli na etapie "Badziewie i jeszcze więcej badziewia". Ojciec zawsze powtarzał jej, że kupno auta jest czymś ważnym, ponieważ pierwsze auto pamięta się do usranej starości. Powiedział tak, słowo w słowo. -Łał. To może ogolę się na łyso. -Wywróciła oczami i zagryzła dolną wargę. To że był facetem go nie usprawiedliwiało. -Przynajmniej nie wyglądam jak emo. -Dodała, próbując go roześmiać. Nie wyszło, tylko dlatego że wcześniej na serio wyglądała jak emo. Kiedyś była emo! W tych ciężkich chwilach słuchania starego punka. Później został jej tylko czarny kolor na włosach. -Znowu to pytanie. -Westchnęła. -Było okej. Ostatnie tygodnie w Indiach spędziłam sama, nie miałam ochoty na towarzystwo kogokolwiek. -Pytanie o wakacje robiło się nudne i dość przewidywalne. Za parę dni każdy będzie powtarzał to samo. -Tak po za tym, to było całkiem nieźle. A u ciebie? Jak życie? -A co jej szkodzi, też może walnąć starociem!
Dobrze, że odstąpił od śledzenia Ruby, zresztą nie przyszedł tutaj po to, aby to robić tylko w końcu się z nią spotkać. A tracenie czasu na coś takiego było zupełnie pozbawione sensu. - Jakby wywęszyła, że sama będzie mieć z tego korzyści to na pewno by ci pożyczyła. Taka siostrzana miłość - zaśmiał się, bo z Westem mieli podobnie. Jednak jeden za drugim skończyłby w ogień. Nie wiedział dokładnie jak to było z siostrami Stone, ale podejrzewał, że podobnie - Pomoże bo się zna czy pomoże z kolorem? Nie żeby coś, ale wybieranie ze względu na kolor to raczej słabe kryterium - znawca się wielki odezwał. Gdyby choć trochę ogarniał samochody to zaproponowałby swoją pomoc, ale tak nie było. Nie był też osobą, która za wszelką cenę chce pokazać innym jak bardzo zna się na czymś o czym nie ma wielkiego pojęcia. - Możesz, chociaż i tak wątpię, że zauważę. No co? Dopóki wyglądasz zajebiście to co mam zwracać uwagę na jakieś szczegóły. No już, nie dąsaj się tak, bo taka mina Ci zupełnie nie pasuje - oczywiście, że bycie facetem go usprawiedliwiało. Nie było w tej chwili lepszego usprawiedliwienia niż to i będzie z tego korzystał przez cały czas. No chyba, że wpadnie na jakieś lepsze, ale póki co to się na to nie zapowiadało. Więc pozostanie przy tej standardowej wymówce. - Jak co? - może i śmiałby się teraz, ale zupełnie nie zrozumiał o co jej chodziło. - Przyzwyczajaj się. Usłyszysz je jeszcze co najmniej sto szesnaście razy. Taki czas i takie pytanie - przeszli dalej i jak już myślał, że zaraz będą musieli wracać okazało się, że ten targ wcale nie jest taki mały jak mu się na początku wydawało - Całkiem spoko. Chociaż nigdy nie jest tak, żeby nie było lepiej. Zostałem kapitanem drużyny, zobaczymy co z tego wyjdzie.
Mówiąc szczerze Mandy nie miała zielonego pojęcia, jak przeminęły ostatnie miesiące jej życia. One po prostu rozpłynęły się pomiędzy palcami, kiedy próbowała odnaleźć zagubiony kontakt ze Scarlett. Tym razem miało być jednak inaczej, bowiem bliźniaczka nie zaginęła jej na zawsze i nie rozstały się nienawiści. Wręcz przeciwnie, ich plany na to, że zamieszkają razem i to wszystko będzie miało większy sens… Faktycznie były dobrze zapowiadającymi się opcjami na ostatni rok studiów, którego Saunders niewątpliwie miała się podjąć. Natomiast zbyt zajęta sobą całkowicie ominęła wątek tego, że znów do zamku przybył ktoś. Już dawno doszła do wniosku, że Hogwart spadł w rankingu dobrych szkół i stał się przytułkiem dla biedaków i ćpunów. Wszak większość dziewcząt dopatrywała się okazji, aby po prostu dać facetowi to, czym natura ją obdarzyła. Oczywiście nie można powiedzieć, aby MMS do pewnego momentu była lepsza. Swego czasu było jej obojętne czy ktoś się nią interesuje, czy też nie, acz każdy przejaw czyjejś obecności w swoim życiu traktowała jako komplement dla jej jakże cudownej osobowości. Przecież nie zapomniała jak spotykając się z Sethem próbowała go uczynić swoim facetem, a on… Dość boleśnie temu wszystkiemu zaprzeczył. Ich dzieje nie były proste, szczególnie gdy Saunders wyjeżdżała, uciekała mu zawsze wtedy, gdy miał ją szanse już złapać. I pewnie dlatego wobec tych faktów jeszcze dziwniejszym było, że zgodziła się zostać jego żoną, a raczej po prostu się z nim zaręczyła. Wszak choć snuła wizje, co do kreacji ślubnej czy zapachu kwiatów, które mogłaby trzymać w czasie ceremonii… Nie umieszczała tego w czasie, odsuwała od siebie to, że mogłaby faktycznie już teraz zostać panią Lyons. Wbrew pozorom nigdy nie rozmawiali o tym co dalej, którędy… Mandy studiowała, ale nigdy nie podjęła decyzji, co chciałaby robić po Hogwarcie. Obiecała sobie, że to ostatni rok wyjawi ten sekret, bo choć dobrała był z zaklęć i transmutacji nie była pewna czy chce wylądować w Ministerstwie Magii. A choć zajmowała się modelingiem, to uroda wieczną nie była… Niezależnie od tego ile eliksirów wygładzających skórę by wypiła. Cóż, nie można było zatrzymać wszystkiego i każdego, może liczyła się z tym przyjmując pierścionek od Setha i pojmując, że faktycznie jego trudna osobowość plącze się z jej każdego dnia nieodwracalnie, tym samym pozbawiając ją możliwości odmówienia. Przecież jak długo można sobie mówić, że się nie kocha… Skoro się kocha. I napisała do niego, i chciała z nim spędzić trochę czasu. Właściwie to naprawdę zastanawiała się nad koncertem, nad czymś, co wyrzuci z niej zaoszczędzone pokłady energii, ale przedtem nie myślała nawet o zakupie biletów. Zdecydowanie pamiętała jak zakończył się jej jeden z wypadów na koncert, kiedy skończyła z Rasheedem w pociągu. Może i to był kolejny argument dla którego od razu oświadczyła Sethowi, że ma się nią zająć. Co jeśli historia by się powtórzyła? Mimo wierności, miłości, obietnic i pierścionka… Niektóre rzeczy kochały wymykać się spod kontroli. Pamiętała, że to tutaj miała się spotkać z Lyonsem, bo i tak mu napisała w liście. Przyszła tu zdecydowanie wcześniej chodząc pomiędzy samochodami, których sprzedawcy zastanawiali się ile do zaoferowania w swojej sakiewce ma ta oto blondyneczka, która niecierpliwym spojrzeniem omija, co brzydsze twarze wspominając ostatnią pocztę od Cocci. Ona nie potrafiła się zmienić, była jeszcze bardziej zaślepiona swoim pięknem i idealnym życiem niż MMS. Ale Mandy to nie przeszkadzało, na swój sposób czuła się przywiązana do Krukonki. Kolejny powód, aby wrócić do Hogwartu… Stare znajomości, które należało pielęgnować, jeśli faktycznie chciałeś mieć kogoś, do kogo mógłbyś otworzyć usta. W końcu zatrzymała się przed jednym z samochodów analizując jaki to właściwie kolor. Mężczyzna jednak zaraz pospieszył jej z odpowiedzią, że barwa lakieru jest zmienna wobec obecnego stanu pogodowego… Mandy to się nie podobało, ale z udawaną uwagą pokiwała głową słuchając dalszych słów prezentacji.
To jest retrospekcja z Drakensberg o SKŁADANIU MOTOCYKLA PRZEZ ELJOTA, nie kupowaniu go! I w ogóle nie powinna odbywać się w takim miejscu, ale nie wiem, gdzie to napisać, więc niech sobie wisi tu.
1. Nie, nie mam prawka. Bo po co. 2. Posiadanie własnego motocykla było dla mnie czymś oczywistym. Od najmłodszych lat ciągnęło mnie do latania. Na wszystkim. 3. Musiałem to zrobić po swojemu.
Bo wiecie... te wszystkie sklepowe motory wydawały mi się jakimś niesamowitym szajsem. Tam coś dynda, tam puka, tam za wolno, wygląd nie taki. Mam spoko starszych. Dają mi hajs, jak potrzebuję, nawet, jakbym chciał się nim tylko podetrzeć. Ten, który uciułałem na swoją maszynę, pochodził akurat z wygranych w zakładach czy nielegalnych grach. Miałem z piętnaście lat i siedziałem jeszcze w Drakensberg, gdzie nielegalne interesy stały na porządku dziennym. Zacząłem łazić po mugolskich szrotach, szperać w mądrych książkach – tych mugolskich też. Na giełdzie dorwałem jakąś czadowo oldskulowy reflektor, w gazecie wyszperałem ziomeczka, który pozbywał się jakiś części, na targach nabyłem nowiutki, mocny silnik. Wszystko złożyłem sam, choć nie miałem pojęcia, jak to zrobić. Niemal dzień w dzień łaziłem do groty w pobliżu szkoły, w której urządziłem sobie warsztat, rzecz jasna zabezpieczając porządnie zaklęciami. Tu odmalowałem, tam odpucowałem. Testowałem ze sto razy, zanim motocykl po raz pierwszy ruszył po ziemi. Dłubałem to cacko chyba z rok, oddając w nie całe swoje serce. Serio, jakby ktoś mnie go pozbawił, to tak, jakby odebrał mi życie. Nie powiem wam, gdzie go teraz trzymam, bo to ściśle tajne. Blisko serca, hehe. Ważne, że po niebie sunie jak burzowe chmury.
Kaden podjechał na targ samochodowy swoim motocyklem trochę przed czasem. Zdarzało mu się spóźniać, ale z uzasadnionych przyczyn. Dzisiaj żadne zdarzenie nie byłoby wymówką, gdyby kazał Isolde na siebie czekać. Zrzucił kask z głowy, przewieszając go na rączce dobrze służącego mu od wielu lat motocyklu, który przeszedł już liczne renowacje jego właściciela. Nie reanimację. Zbyt mocno o niego dbał. Pozbywając się nakrycia głowy, musiał teraz rozmierzwić swoje włosy, co też zrobił na moment przed tym, jak dostrzegł Isolde po przeciwległej stronie ulicy. Dłoń jeszcze chwilę zanurzoną miał w swoich kosmykach swobodnie opadających mu na twarz, ale powoli odciągnął ją od tych kosmyków, utkwiwszy w tym świetle zielone tęczówki na odległej twarzy dziewczyny. Automatycznie podniósł się z miejsca, stawiając motocykl na nóżce, jak dotąd oparty na jego nogach, a później trzymany w pewnych rękach. Wyprostował się poprawiając kurtkę i pociągając za obwódkę swetra przy szyi, chrząknął niewyraźnie. Przy niej czuł się koszmarnie nie-wyjściowo. Wyglądała zjawiskowo. Czyli jak zawsze, przyciągając konsekwentnie, hipnotycznie jego spojrzenie, nie tylko do oczu i twarzy, chociaż do nich w największym stopniu. Dopiero po momencie zdobył się na dżentelmeński ruch, ruszając się z miejsca. Podszedł do niej bez krępacji chwytając jej dłoń między palce. — Isolde... — skłonił się prawie niedostrzegalnie co prawda i w zasadzie nie pocałował jej dłoni, ale pogładził ją kciukiem i skinął jej głową, puszczając jej rękę wolno, świadomy tego, jak bardzo napierał na nią swoją wąską strefą komfortu. Wszystko małymi kroczkami. Oswajał ją ze swoim sposobem bycia.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Była całą tą sytuacją tak głupio stremowana, że aż wydawało się jej to śmieszne. Nie była pewna, czy faktycznie potrzebowała pomocy. Ba, czy w ogóle potrzebowała samochodu! Bawiła się tą myślą od jakiegoś czasu, ale zaczęła zastanawiać się nad tym poważnie dopiero, kiedy poznała Kadena. Było w nim coś niesamowicie miłego i kojącego, nawet jeśli się potwornie spinała, bo naruszał jej przestrzeń osobistą. Miał tak intensywny sposób bycia, że Isolde czuła się chwilami trochę przytłoczona, ale nie wynikało to z jej niechęci do samego Kadena. Wręcz przeciwnie. Czuła, że jeśli spędzą razem trochę czasu, naprawdę go polubi i bez trudu się z nim oswoi. Był chyba najbardziej bezpretensjonalną osobą, jaką znała, a jego szczery zachwyt jej osobą sprawiał jej przyjemność, nawet jeśli nie do końca mu dowierzała. Dla odmiany postanowiła zrezygnować z całkowitej czerni i ubrała się w dżinsy, niebieski sweterek i szary płaszcz. Włosy fruwały jej wokół twarzy złocistym obłoczkiem, a na nadgarstku podzwaniała błękitna bransoletka. Dostrzegła Kadena już z oddali i nieśmiało pokiwała mu ręką. Intensywność jego spojrzenia, fakt, że miała poczucie, że patrzy tylko i wyłącznie na nią, nie dostrzegając niczego innego, był w równym stopniu zawstydzający, co przyjemny. Czuła, że serce zaczyna bić jej szybciej, a policzki zaróżowiły się nieznacznie, ale zawsze przywiązywała zbyt dużą wagę do małych rzeczy. Kiedy dotknął jej dłoni, poczuła falę ciepła. Uśmiechnęła się delikatnie, z pewnym zakłopotaniem. - Kaden... - odpowiedziała. Miała wrażenie, że zaskakująco często wymawia jej imię, chciała się w jakiś sposób zrewanżować. Wyczuła, że stara się nie naciskać, nie krępować jej swoją bliskością i posłała mu spojrzenie pełne wdzięczności i aprobaty. Miło że wziął sobie do serca jej prośby i sugestie. - Dziękuję, że przyszedłeś. To twój motocykl? - spytała, zerkając na maszynę ponad jego ramieniem, a w jej oczach błysnęło uznanie i szczere zaciekawienie.
Mężczyzna nie chciał odrywać spojrzenia od jej twarzy, ale pamiętał, jak ostatnio reagowała na natrętność jego wzroku, dlatego zmusił się do spojrzenia przez jej ramię, masując się w szczękę. Zagryzł wargę. Wyraźnie było widać, że rwie go do zupełnie innego kontaktu z Isolde. Nie chodziło o fizyczna bliskość. Spoglądajac ludziom w oczy często wyczytywał z nich bardzo dużo emocji. Z panny Bloodworth przy pierwszym spotkaniu też zdążył wile odczytac, ale miał wrażenie, że przy niej ten sposób analizy ludzkiej osobowości wydaje się mocno nieprzyzwoity. W starciu z jej czystością wręcz wulgarny. Zerknął za ramię i… skucha. Spojrzał wprost w jej oczy, głęboko i zgubił się w nich na długi moment zanim się odezwał: — Trochę tak i trochę nie. Mój, ale w większości przebudowany, po części trzymany raczej z sentymentu. Planuję w najbliższej przyszłości zbudować coś od podstaw — podzielił się z nią tą informacją, wystawiając w jej kierunku ramię, ciekawy czy przyjmie taką formę spaceru z nim wzdłuż stanowisk na targu samochodowym. W końcu, nie zapomniał, chciała jego pomocy, prawda? — Chciałabyś spróbować się nim przejechać, zanim zdecydujesz czy jest To twój styl? — spytał w nawiązaniu do ich listów, udowadniając, że pamiętał nie tylko każde słowo jakie spłynęło z jej słodkich warg, ale też i każde napisane jej ręką, z pod jej pióra. — Będę delikatny. Chociaż w większości ust zabrzmiałoby to ordynarnie, on składał wypowiedź w ten sposób, w którym dało wyczytać się nie tylko nonszalanckość, ale także zwykłą troskę o jej komfort. Wiedział, że jazda motocyklem to dla niej coś nowego.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Widziała, jak bardzo się stara, żeby nie wprawiać jej w zakłopotanie i czuła się z tego powodu prawie winna. Krępowanie tak pogodnej, żywej natury było okrucieństwem i zdawała sobie sprawę, że sama jest wszystkiemu winna, stawiając kolejne zapory, warunki, dystansując go, mimo że wcale na to nie zasłużył. Miała wrażenie, że na tym etapie znajomości nie są w stanie być całkowicie sobą - ona nie potrafiła przekroczyć linii, którą nakreśliła już w pierwszej chwili, a on z trudem się powstrzymywał przed swoją zwykłą bezpośredniością. Nie była pewna, co z tym fantem zrobić, zresztą - czy w ogóle dało się coś zrobić? Potrzebowała czasu i stwierdziła z ulgą, że Kaden szanuje jej dziwactwa i fanaberie, że jest niezwykle cierpliwy i tolerancyjny. Nie chciała go dręczyć, nie chciała go zmuszać, by zachowywał się inaczej niż zwykle, ale potrzebowała czasu, żeby się oswoić, upewnić, czy może mu zaufać. Gdyby jej powiedział, że uważa ją za tak czystą i niewinną, pewnie parsknęłaby śmiechem i próbowała mu wyjaśnić, że jej nieufność wynika ze zranienia i nieufności, nie zaś z anielskiej natury. Była dość przyzwoitym człowiekiem, ale z całą pewnością nie ideałem. Patrząc mu w oczy, poczuła delikatne ciepło, promieniujące z klatki piersiowej. Nie była to fala gorąca, ale właśnie kojące ciepło, które sprawiło, że nagle się rozluźniła, mimo że intensywność spojrzenia mężczyzny wprawiała ją w lekkie zakłopotanie. - Fajny - powiedziała po prostu, trochę dziecinnie, ale szczerze. Przyjęła jego ramię z niepewnym uśmiechem. Przyjemnie pachniał. Pachniał... mężczyzną, męskim mężczyzną i wydawał się tak prawdziwy, namacalny i prostolinijny, że uśmiechnęła się sama do siebie, niespodziewanie zadowolona z ciepła, które od niego biło. Dosłownie i w przenośni. Wahała się przez moment, po czym skinęła głową, zaskoczona własną śmiałością. Posłała mu lekki uśmiech i wolną ręką odgarnęła z czoła niesforny kosmyk włosów. - Dobrze. Tak, chętnie... Wiesz... zastanawiam się, co jeszcze nie jest w moim stylu? Jak sądzisz? - spytała, nagle skracając dystans. Pewnie tylko na chwilę, bo Is łatwo się płoszy i czuje niezręcznie, ulegając impulsom, ale z jakiegoś powodu bardzo chciała wiedzieć, jak postrzega ją Kaden i co według niego do niej pasuje, a co zupełnie nie. Przystanęła i spojrzała na niego pytająco, a w jej dużych, niebieskich oczach błyszczało nieśmiałe rozbawienie. - Skoro będziesz delikatny... - powiedziała, spuszczając na chwilę wzrok, a potem znów unosząc go na Kadena. Widać było, że toczy jakąś wewnętrzną walkę, że nieufność i strach przed zranieniem ścierają się z potrzebą bycia docenioną i zauważoną jako kobieta. Że jest skłonna mu zaufać, a jednocześnie panicznie się boi, że po raz kolejny dozna zawodu, nie potrafiąc oddzielić flirtu od głębszych uczuć. - Często zdarza ci się porywać na lunch przypadkowo spotkane kobiety? - spytała niby mimochodem, żartobliwie, ale w głębi duszy naprawdę chciała wiedzieć. Z jakiegoś powodu chciała wiedzieć, czy jest tylko jedną z dziesiątek dziewczyn, które pojawiają się w życiu tego przystojnego mężczyzny, czy z jakiegoś powodu jest choć trochę wyjątkowa. Nie wiązała z nim żadnych nadziei, a jednak... chciała wiedzieć.
„Fajny” to trochę mało powiedziane dla faceta, który całe swoje życie poświęcał właśnie motoryzacji. Zamiast jednak unieść się dumą, jak większość mężczyzn w jego położeniu by zrobiła, on wybuchł szczerym, krótkim śmiechem, a kiedy się śmiał, miało się wrażenie, ze otoczenie śmieje się razem z nim. Miał dziwny rodzaj śmiechu, który wibrował w powietrzu, zresztą, podobnie jak jego ton. Widocznie zbyt mocno żył w symbiozie z warkotem silników motocykli, bo miał coś przyjemnego w swoim tonie. Tak samo, jak atrakcyjny jemu wydawał się dźwięk, jaki wydawała rura wydechowa. — Masz rację, też go lubię — przyznał w końcu, kiedy udało mu się stłumić śmiech, ale dalej przykładał dłoń do kącików warg, przysłaniając uśmiech, zaraz rozmasował jednak brodę i zerknął na dziewczynę, przystając przy swojej maszynie. Cofnął rękę od jej ramienia dopiero wtedy, zapraszając ją gestem drugiej dłoni w stronę maszyny — Isolde… — znowu użył jej imienia w ten nieświadomy sposób zbyt barwnie, wplatając w nie zbyt dużo pasji i uwielbienia dla jego brzmienia — … nie lubię oceniać i przypuszczać. Chciałbym Cię poznać, nie zgadywać. To nie była nagana, mimo, że przez chwilę mogła tak zabrzmieć. Raczej sugestia, żeby dała się poznać. Nie chciał zgadywać kim mogła być i co mogło do niej pasować. Nie patrzył na pozory, nie ulegał im. Mógł doceniać kobiece piękno, podziwiać je z daleka, ale na tym się jego próżność i powierzchowność kończyła. Kiedy już przychodziło do rozmowy z człowiekiem twarzą w twarz, wolał mieć prawidłowy obraz jego osoby, zamiast zakładać coś z góry. Takim był typem człowieka, który przyjmował to, co dostawał i może nie brał to za pewnik, ale szanował to, co ludzie chcieli mu sobą udowodnić. — Uważam, że we wszystkim zachowałabyś tą samą powabność. Nie wyobrażam sobie żadnej rzeczy, w której mogłabyś wypaść gorzej, czy nie wyglądałabyś w niej tak, jakbyś była do tej czynności przeznaczona — dorzucił dla rozwiania wszelkich wątpliwości, ze jedyne czego był do niej pewien to jej oślepiająca doskonałość. Nie potrafił dostrzec na ten moment żadnych jej wad, ale też ich nie szukał. Lubił ją taką, jaką wykreował sobie w swojej wyobraźni. Idealną. — Nie udzielę Ci tej odpowiedzi, Isolde — rzucił tajemniczo na jej pytanie, jeszcze bardziej tajemniczo się uśmiechając, unosząc kącik ust lekko do góry, dając jej dużo do myślenia, a może się z nią odrobinę droczył? Mógłby? Musiała to sama ocenić — proponuję chwycić mnie w pasie — dodał siadając na maszynie dopiero kiedy pomógł wsiąść jej, przytrzymując cały czas jej dłoń, dla pewności, że zapewnił jej pełen komfort zanim rozsiadła się na tylnym siedzeniu — Nie tylko dlatego, że moje ego poczuje się mile dopieszczone. Tak będzie po prostu wygodniej.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
W pierwszej chwili poczuła się okropnie głupio. Oblała się rumieńcem i przygryzła nerwowo dolną wargę, ale trwało to tylko moment, bo śmiech Kadena był tak zaraźliwy, tak szczery i pociągający (o ile śmiech może być pociągający), że całkowicie wbrew sobie dołączyła do niego, śmiejąc się cicho, dyskretnie, ale z całą pewnością bez przymusu. Miała ochotę coś dodać, jakoś zatrzeć to faux pas, które nieświadomie popełniła, ale w spojrzeniu Langdona było coś, co wyraźnie jej mówiło, że nie ma takiej potrzeby. Nie spotkała jeszcze nikogo, kto wymawiałby jej imię z takim namaszczeniem i przejęciem. Było to w równym stopniu zawstydzające, co urocze. Sprawiało, że czuła się wyjątkowa i bardzo jej to schlebiało, nawet jeśli nie do końca w to wierzyła. Z jednej strony jego odpowiedź ją rozczarowała, a z drugiej... z drugiej utwierdziła w przekonaniu, że ma do czynienia z kimś bardzo specyficznym, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Zawahała się przez moment, po czym powoli skinęła głową i posłała mu ciepły uśmiech. Poczuła się bardzo niemądra i dziecinna - dlaczego w ogóle pytała go o coś takiego? Chyba nigdy dotąd nie spotkała człowieka, który nie oceniał jej od pierwszej chwili znajomości, który brał za pewnik, że pod tą maską spokoju i opanowania kryje się coś innego, bardziej złożonego i że potrzeba czasu, by to odkryć. Nie sądziła, że Kaden, który poznał ją przypadkiem na korytarzu Ministerstwa i który w pierwszej chwili zachwycił się jej urodą, okaże się tak... mądry i przenikliwy w swoim przekonaniu, że nie jest w stanie zdefiniować drugiego człowieka na podstawie tych kilku chwil, które razem spędzili. - Dobrze. W takim razie... poznaj mnie - powiedziała łagodnie, z lekką zadumą, po czym wzdrygnęła się, jakby powiedziała za wiele i dała mu przyzwolenie na spotykanie się z nią i powolne odkrywanie kolejnych cech jej charakteru. Było to niebezpieczne i mogło być bolesne, ale z jakiegoś powodu, patrząc na Kadena chciała, żeby ją poznał. - Głuptas z ciebie - mruknęła, nie patrząc na niego, ale w jej głosie słychać było dziwną miękkość, która pojawiła się po raz pierwszy i nadała słowom Isolde niemal pieszczotliwe brzmienie. Och, jak bardzo się rozczaruje, kiedy odkryje, że panna Bloodworth jest zwykłą śmiertelniczką, która w wielu momentach jest żałosna, bezradna albo niezręczna... Ale póki co, niech żyje w świecie iluzji, postrzegając ją jako ideał, nawet jeśli nim nie była. Bez problemu usadowiłaby się na siedzeniu bez jego pomocy, ale widziała, że Kaden po prostu chce się o nią zatroszczyć i nie miała zamiaru odbierać mu tej przyjemności. - Mam wrażenie, że w ogóle nie lubisz odpowiadać na moje pytania - zauważyła, z lekkim wyrzutem w głosie, którego jednak nie powinien traktować zbyt serio. - Zaplanowałeś to, prawda? - mruknęła z uśmiechem, bez protestu obejmując go w pasie i czując, że jej serce gwałtownie przyspiesza. Pod palcami wyczuwała twarde mięśnie brzucha, a zapach skóry i męskich kosmetyków przyjemnie drażnił jej powonienie. Nigdy by się do tego nie przyznała, ale poczuła denerwujące ukłucie pożądania. Zła na siebie, zacisnęła zęby i przycisnęła kolana do jego bioder, a policzek do ramienia, myśląc sobie, że jest niczym więcej jak głupią samicą, która po prostu dobrze nad sobą panuje i jest bardzo odległa od wyobrażeń Kadena.
Uśmiechnął się szczerze rozbawiony bezpośredniością jej słów, ale nic się nie odezwał. Tylko właśnie mimiką skwitował jej słowa, zamiast tego usadawiając się wygodnie na miejscu kierowcy. Podał dziewczynie kask, a wziął nawet dwa, licząc właśnie na to, że dziewczyna zgodzi się na krótkie zapoznanie z latającym pojazdem jednośladowym. Zdawał się zawsze zapominać, że mugole nie przywykli do widoku latających motocykli, ale po to miał Aurora za swoimi plecami, żeby mu o tym przypomniała. Spoglądając na nią przez ramię, trzymając jeszcze kask pod pachą, wpatrywał się w jej piękną twarz z tego małego dystansu jaki ich dzielił. — Bardzo Ci na tym zależy? — spytał poważnie traktując jej wyrzut i przerzucił jeszcze na chwilę noge nad siedziskiem motocykla, siadając po skosie na wprost niej, oparł się o kierownicę jednym bokiem, podnosząc łokieć ponad rączki z hamulcem i zmianą biegów. — Pytaj mnie o cokolwiek chcesz, Isolde, udzielę Ci odpowiedzi — rzucił całkiem poważnie, wyłapując swoimi szmaragdowymi w tym świetle tęczówkami oczu jej błękitne i… syknął. Niespodziewanie i całkiem otwarcie, jak wszystko, co robił w jej towarzystwie. Tak samo pokazywał te pozytywne, jak i negatywne emocje, chociaż tych drugich było znacznie mniej. Karcił się w głowie za własne myśli, jakie podsuwał mu umysł. — Nie, lepiej nic nie mów. Mam ochotę Cię pocałować — wyznał jej szczerze, a żeby nie ulec pokusie, zarzucił kask na głowę, zasuwając szybkę i pomógł jej z tym, który wcześniej jej wręczył. Zbyt powolnym ruchem odgarnął jej włosy za ramię, przejeżdżając palcami po skromnie odsłoniętym fragmencie jej skory, a instynktowny błysk fascynacji w jego tęczówkach zmąciła niestety szybka kasku, a może właśnie dobrze, że tak się stało? Kto wie, co mógłby chcieć osiągnąć tym spojrzeniem.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Po raz kolejny pomyślała, że Kaden ma piękne oczy, po czym natychmiast skarciła się za tę myśl. Chciała zminimalizować szanse, że zacznie jej na nim zależeć, ale było to trudne, biorąc pod uwagę urok osobisty mężczyzny, który rozbrajał Isolde szybciej niż zaklęcie "Expelliarmus". Kąciki jej ust uniosły się w pogodnym uśmiechu, po czym przyjęła z jego rąk kask. Obejrzała go uważnie ze wszystkich stron - nigdy nie miała czegoś takiego w ręku, a tym bardziej na głowie i nie była pewna, czy istnieje jakaś specjalna technika zakładania. Kiedy spytał, czy bardzo jej na tym zależy, zastanowiła się. Nie, tak naprawdę... wcale nie chciała wiedzieć. Wolała nie wiedzieć. Wolała żyć w przeświadczeniu, że jest dla niego w jakiś sposób wyjątkowa, nawet jeśli nie było to prawdą i była tylko jedną z wielu kobiet, które dały się złapać na jego uroczy uśmiech i nieskrywane uznanie. Nie było między nimi niczego istotnego, poważnego i nie powinna oczekiwać jakichkolwiek deklaracji. To byłoby prawie jak spytanie, czy mają na siebie wyłączność, a do tego było jeszcze bardzo, bardzo daleko. Już otwierała usta, żeby zaprzeczyć, powiedzieć, że nie, właściwie niewiedza bywa błogosławieństwem, kiedy Kaden syknął, czym trochę zbił ją z tropu. W pierwszym odruchu zacisnęła palce na jego ramieniu, a na jej twarzy odmalował się niepokój. Przez chwilę myślała, że coś go zabolało i naprawdę się zmartwiła, zastanawiając się, czy sama czegoś nie zrobiła. Kiedy zrozumiała, że syknięcie nie było wyrazem bólu, ale raczej... wewnętrznej walki, roześmiała się swobodnie, wesoło, po czym szybko umilkła, zaskoczona własną reakcją. Nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się tak wolna od trosk i odprężona, bo nawet jeśli między nią i Kadenem była jakaś chemia, która niepokoiła ich oboje, to Isolde czuła się w jego towarzystwie zaskakująco dobrze i bezpiecznie. Przygryzła lekko dolną wargę, zastanawiając się nad tym i ocknęła się dopiero, kiedy mężczyzna delikatnym gestem przesunął palcami po jej skórze, pod pretekstem odgarnięcia jej włosów. Drgnęła, ale nie zaprotestowała, patrząc mu w oczy, uśmiechając się delikatnie i czując, że oblewa się rumieńcem. Żałowała tylko, że przez tę szybkę, za którą się przed nią schował, nie może obserwować jego oczu, które były niesamowicie wyraziste, wesołe, a jednocześnie sprawiały, że mogła z niego czytać, jak z otwartej książki. - Pokażesz mi, gdzie jest dopalacz niewidzialności? Żebym umiała go włączyć - powiedziała niezręcznie, rumieniąc się pod wpływem jego dotyku i czując, że jej serce przyspiesza gwałtownie. W duchu parsknęła śmiechem, myśląc sobie, że jest skończoną idiotką, skoro na tego typu oświadczenie, reaguje właśnie tak. Pytając o dopalacz niewidzialności. Słodki Merlinie, jak tak dalej pójdzie, Kaden straci całe zainteresowanie, bo jaka kobieta na słowa "mam ochotę cię pocałować", odpowiada tak jak ona? - Jak ty to robisz? - spytała nagle, po czym otworzyła szeroko oczy, zdając sobie sprawę, że to wcale nie chciała mówić tego głośno. Nie chciała go wprost pytać, jak, na sto sklątek tylnowybuchowych, to możliwe, że widząc go po raz drugi w życiu, jest skłonna mu zaufać i pojechać z nim na przejażdżkę (przelotkę?) motocyklem, wczepiona w niego jak miś koala, sprzeniewierzając się wszystkim swoim zasadom na temat trzymania dystansu. Zarówno psychicznego, jak i fizycznego. - Hmmm... tam w górze jest bardzo zimno? - spytała szybko, próbując odwrócić uwagę Kadena od pytania, które przecież mogła zmienić w pytanie o jakąkolwiek głupotę, ale przez własne zmieszanie... cóż, dała do zrozumienia, że chodzi o coś istotnego, coś, czym nie chciała się dzielić.
Isolde nie zdawała sobie sprawy, że pytając go o kwetie techniczne motocykla popełnia całkowite harakiri. Oczywiście, ze Kaden pokaże jej dopalacz niewidzialności. Kaden zrobi nawet więcej. Zgarnie jej dłoń w swoją i przeprowadzi ją po wszystkich ważnych punktach motocyklu Ujmie jej dłoń delikatnie i nakieruje najpierw na przycisk, którego Isolde była najbardziej ciekawa, a potem, biorąc sobie tą „wycieczkę” po elementach motocyklu za wymówkę, pozwoli sobie pogładzić nieosłoniętą częścią rękawiczki jej dłoń, zanim skieruje ją na kolejne osprzętowanie. Hamulec, sprzęgło, a potem odezwie się, wskazując podbródkiem na biegi u dołu stopy, informując ją, że w przeciwieństwie do samochodu, tu zmienia się je stopą. I nawet ucałowałby z wdzięcznością jej dłoń gdyby nie uniemożliwiający mu to kask. Na jej pytanie zareagował instynktownie, odwracając głowę w jej kierunku. Zawiesił spojrzenie na jej tęczówkach, zastanawiając się o co w zasadzie pytała, a odpowiedź wydała mu się tak istotna, że nie skupił uwagi na kierunku jazdy, mimo, ze już zdążyli wzbić się w powietrze i włączyć dopalacz niewidzialności. Powinien wiedzieć, żeby obserwować drogę. Wiedział, tylko myśl ta mu uciekła, kiedy obserwował jej swobodne fale włosów, opadające na jej policzki, wysnuwające się spod kasku, najpewniej drażniące tą delikatną skórę. Uśmiechnął się, szczerze, trochę rozbawiony, a trochę skonfundowany jej słowami, podnosząc dłoń z kierownicy do karku. Merlinie, i gdyby teraz którekolwiek z nich było skupione chociaż w połowie na trajektorii lotu tak samo, jak na sobie nawzajem, być może pół minuty później nie wylądowaliby na drzewie, najpewniej rujnując 12 lat jego pracy – motocyklu i narażając się na obrażenia. Kaden instynktownie, słysząc huk, zdążył tylko osłonić panienke Bloodworth ramieniem, otoczyć ją swoją opieką, zanim uderzyła ich gałąź drzewa na ich drodze. Motocykl wylądował ciężko na konarze, a potem, łamiąc kolejne wszystkie gałęzie i gałązki runął w dół.
Isolde rzuca trzema kostkami na obrażenia swoje i Kadena:
Pierwsza kostka: 1 – ucierpiałaś tylko ty, ale szczęśliwie nie dotkliwie [Sł], ochroniona przez Kadena 2 – niestety ucierpiał tylko Kaden [Sł], chroniąc Cię ramieniem 3 – oboje niestety nie wyszliście z tego cało, Isolde doznała mniejszych obrażeń [Sł], Kaden większych [Si] 4 – zarówno Kaden [Si], jak i ty doznaliście dużych obrażeń [Si] 5 – macie horrendalne szczęście, nic wam się nie stało, jedynie Kaden trochę się obił [Sł] 6 – ucierpiałas dość dotkliwie [Si], natomiast Kaden aż stracił przytomność [Bd]
Druga i trzecia kostka: Silne obrażenia [Si] 1, 2 – złamane ramię 4, 5 – wybity bark 3, 6 – złamana noga Słabe obrażenia [Sł] 1, 2 – obicia i otarcia 3, 4 – wybity palec 5, 6 – tępy ból w głowie, ale bez krwawienia Bardzo duże obrażenia: [Bd] 3, 4 – złamany nos i rozbita głowa 5, 6 – złamane żebro, utrudniające oddychanie i obity korpus 1, 2 – część szyby motocykla wbita w bok, złamanie z przemieszczeniem
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Isolde zachowała się tak głupio, jak to tylko możliwe, bo zamiast wykazać się czujnością (bądź co bądź znajdowali się już w powietrzu), spuściła wzrok, kiedy Kaden zajrzał jej tak badawczo w oczy. To wszystko działo się stanowczo za szybko jak na jej gust, ale nie potrafiła zwolnić, nadać ich znajomości innego tempa, bo ten mężczyzna po prostu roztapiał ją swoim uśmiechem i bezpośredniością, bez wysiłku przebijał się przez wszystkie jej pancerze, a ona mu na to pozwalała, z jakiegoś powodu wierząc w jego dobre intencje. Zastanawiała się, czy to jej naiwność, czy raczej autentyczność Kadena, której nie mógł po prostu grać. Sama jazda motocyklem dawała niezwykłe poczucie wolności, którym Isolde pewnie by się napawała, gdyby nie fakt, że za bardzo przejmowała się swoim niewyparzonym językiem. Nie miała zamiaru mówić głośno, jak dobrze się czuje w towarzystwie Kadena, jeszcze nie teraz. Mimo wszystko, mimo całej sympatii jaką dla niego żywiła, nie chciała robić mu specjalnych nadziei, zwłaszcza że sama nie była pewna, jaką formę przyjmie ich relacja. Póki co, chciała po prostu miło spędzać czas, a Kaden był wspaniałym kompanem, bezproblemowym i tak pogodnym, że na sam jego widok Isolde czuła, że wszystkie problemy jakby tracą na znaczeniu. Wierzyła w jego doświadczenie w kierowaniu motorem, poza tym była skoncentrowana na unikaniu jego spojrzenia i nawet nie zauważyła, że lecą na drzewo. Poczuła tylko silne uderzenie, usłyszała huk i zdała sobie sprawę, że Kaden oplata ją ramieniem - co z jednej strony zapobiegło poważniejszym obrażeniom, ale z drugiej uniemożliwiło jej wyciągnięcie różdżki. Wydała z siebie krótki okrzyk i wczepiła się mocniej w mężczyznę, co pewnie nie było zbyt dobrym pomysłem, ale innego nie miała. W chwili, kiedy motocykl zatrzymał się na konarze, miała cień nadziei, że uda jej się wykorzystać ten moment i wyciągnąć różdżkę, ale niemal natychmiast runęli w dół, łamiąc gałęzie. Huknęło, a fontanna śrubek wystrzeliła w powietrze jakiś metr od nich. Isolde poczuła wstrząs, który na kilka sekund odebrał jej oddech, po czym zdała sobie sprawę, że wylądowała na Kadenie, który nie wypuścił jej z objęć, amortyzując upadek. Motocykl leżał kawałek dalej, powyginany i przypominający kupę złomu, a nie piękną, lśniącą maszynę, którą był kilka chwil wcześniej. - Słodki Merlinie... Kaden... nic ci nie jest? Nic ci nie złamałam? Możesz się ruszać? - spytała ochrypłym szeptem, czując, że gardło ma ściśnięte z szoku i strachu. Nic jej właściwie nie bolało, tylko serce waliło jak młotem. Wysunęła się z objęć mężczyzny, bojąc się, że odniósł jakieś poważne obrażenia, a ona, niby szczupła, ale jednak nie kruszynka, może go bardziej uszkodzić. Uklękła obok niego i przyjrzała mu się z troską i przerażeniem, z którym starała się walczyć. - Proszę cię, jeśli coś cię boli, nie ruszaj się, zaraz nas teleportuję do świętego Munga - dodała odrobinę roztrzęsionym głosem, zerkając kątem oka na zniszczony motocykl. Co prawda nigdzie nie było krwi, a wszystkie kończyny wyglądały na całe, ale może, nie daj Morgano, uszkodził sobie kręgosłup albo miał jakiś uraz wewnętrzny? Pochyliła się nad nim, zaglądając mu w oczy z przejęciem i szukając jakichś symptomów, sugerujących uraz czaszki.
Kaden nie miał pojęcia jak to mogło się stać. Znaczy, tak, owszem, potrafił zrozumieć, że pochłonęła jego uwagę jej piękna facjata, z tym mógł się pogodzić, to całkiem rozumiał. Nie wiedział tylko, jakim cudem mógł ja narazić na takie niebezpieczeństwo. Nigdy wcześniej nie zdarzył mu się żaden wypadek, a przynajmniej nie tak poważny jak ten. Nigdy nie rozbił motocyklu odkąd go miał, czyli od szesnastego roku życia. Zawsze patrzył na drogę, tylko Isolde, miała niesamowitą aurę, taką która przyciągała jego wzrok wbrew wszystkiemu. Czuł oczywiście fizyczny ból, kiedy niemała siła wybiła mu bark z ramienia. Bardziej jednak niż na nim skupił się na tym poczuciu rozgoryczenia, kiedy zdał sobie sprawę, że gdyby nie głupie szczęście, ten wypadek mógłby się skończyć dla nich źle. Kij z nim. Dla niej. Mógł się skończyć źle dla niej. Próbował nie ulegać swojej wściekłości, ale dłoń zaciskał na ziemi, a chociaż nie czuł przez chwilę nic w piersi, zdążył już zdecydować, że ten moment przyduszenia to za mała kara za to, co właśnie się stało. Drugim ramieniem cały czas obejmował dziewczynę. Nie wypuściłby jej tych objeć, gdyby nie dech, któremu mu odebrało i gdyby jego uścisk sam nie zelżał, pozwalając jej się wyswobodzić. Podniósł się, kręcąc powoli głową na boki. Był wściekły. Na siebie, za to co miało tu miejsce. Zaufała mu, a on rozbił się na drzewie. Jeszcze nie docierało do niego, że właśnie stracił motocykl, który budował od 12 lat, a którego jeszcze całkiem nie wykończył. Nie liczyło się to teraz. Podnosząc się, pokręcił tylko przecząco głową, czując, niemały ból w klatce piersiowej i ukłucie, kiedy w końcu odzyskał oddech. W pierwszej kolejności ułożył dłoń na krzyżu dziewczyny i przysunął ją zdecydowanym ruchem do siebie, obejmując ciasno. Widział, ze jest cała, ale chciał mieć absolutną pewność. Czuć jej drobne ciałko pod rękoma, żeby obraz zgrał się z sensorycznymi doznanami. Dopiero wtedy odetchnął. Jego serce dudniło mu silnie w piersi, mocnymi uderzeniami. Zignorował jej pytania, kwitując je krótkim. — Jest ok — zamiast tego, odsuwając się, zgarnął jej twarz pod brodę, obserwując ją uważnie. Szukał najdrobniejszej rysy, czegokolwiek co pogłębiłoby jego wyrzuty sumienia, ale na szczęście była cała. — Isolde… przestań — westchnął nie czując do siebie teraz nic innego prócz pogardy — Przepraszam — dorzucił od razu, przykładając dłoń do twarzy, przysłaniając ją palcami. Kiedy je odciągnął na jego twarzy nie widać było już ani odrobinki złości — Nie chciałem tak zabrzmieć. To co chciałem powiedzieć to… — urwał, masując sobie z roztargnieniem kark, dostrzegając jej twarz blisko siebie. Wpatrywał się w jej tęczówki oczu z tego niewielkiego dystansu. Dłonie przeciągnął na jej policzki, przymykając własne powieki, opierając się czołem o jej. Gładził skórę jej policzków w bardzo troskliwym geście, ciesząc się, że nic jej nie jest. Ale też zarzucając sobie, że przez niego się martwiła. O niego. Wywołanie w niej tych emocji nie było jego największą dumą. — Przepraszam — powtórzył, uchylając powieki, hipnotyzujący, choć teraz pełen roztkliwienia i poczucia winy wzrok wlepiając w jej tęczówki — Nie powinienem Cię narażać na ten stres i… to… wszystko. Isolde, ale muszę Cię prosić o jeszcze jedną rzecz. Wybacz mi, nie powinienem był. Ból wybitego barku dawał mu się w znaki, starał się go ignorować, nie chciał pogorszać sytuacji, w której się znaleźli, ale zwyczajnie, był człowiekiem podatnym na cierpienie, a każdy moment dłużej w tym położeniu sprawiał mu kolejny dyskomfort, kiedy powinien zadbać o jej bezpieczeństwo. W tym celu powinien być w pełnej formie. — Isolde — powtórzył, odnajdując ręką jej dłoń i ułożył ją sobie na wybitym ramieniu, cały czas wpatrując się w jej tęczówki — Musisz mi w czymś pomóc , Isolde — Ułożył odpowiednio jej dłonie na swoim barku, układając rękę w dźwignię — Użyj całej siły jaką masz, żeby wbić mi bark z powrotem. Zrobisz to dla mnie, Isolde? Wolał unikać szpitali magicznych. Nie chciał tracić dzisiaj w jej oczach bardziej. To nie tak, że chciał ją okłamywać, on po prostu nie dopowiadał jej niektórych rzeczy, obawiając się, że dzisiejszego dnia byłoby to za dużo na raz. Gdyby w szpitalu dowiedziała się, że ma do czynienia z charłakiem, nie wiedziałby jak mogłaby zareagować.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Była skołowana i przejęta, serce biło jej jak oszalałe. Jej samej nic się nie stało, ale nie była pewna, w jakim stanie jest Kaden, dlatego fakt, że tak długo zwlekał z odpowiedzią, jeszcze bardziej ją zestresował. Kiedy zaczął się podnosić, chciała zaprotestować, ale widząc jego minę zrozumiała, że to nie ma sensu, dlatego tylko obserwowała go czujnie, gotowa interweniować w każdej chwili, gdyby okazało się to konieczne. To skinięcie głową było zbyt lakoniczne, żeby ją uspokoić. Prawdę mówiąc, chyba uspokoiłaby ją dopiero diagnoza jakiegoś rozsądnego uzdrowiciela. Czując, jak na powrót oplata ją ramionami, spięła się instynktownie, ale nie zaprotestowała, rozumiejąc, że Kaden jest w szoku i potrzebuje bliskości, potwierdzenia, że nic jej nie jest. Nie zastanawiała się nad jego winą ani niczym w tym rodzaju. Nie mogła uwierzyć, że żyją i że są w całkiem niezłej formie jak na kogoś, kto spadł z nieba i huknął o ziemię z takim impetem. Mieli więcej szczęścia niż rozumu i w tej chwili była bardziej skłonna szaleć z radości niż robić mu wyrzuty, że stracił panowanie nad maszyną i władował ich na drzewo. Dotyk Kadena sprawiał, że jej serce biło zdecydowanie szybciej, a przecież i tak galopowało w zawrotnym tempie, nadal pompując adrenalinę. - Na pewno...? - spytała z troską, po czym przygryzła na moment wargę, kiedy ujął ją pod brodę i zaczął z przejęciem studiować jej twarz, jakby szukając choćby najmniejszego zadrapania. Nie spuściła wzroku, mimo że miała na to wielką ochotę. Nie obraziła się, kiedy kazał jej przestać, ale usłuchała go, czekając na dalszy ciąg wydarzeń i próbując zrozumieć emocje, które w nim się kłębiły. Pozwalała mu na wszystko. Pozwalała mu przesuwać palcami po swoich policzkach, cały czas mając w pamięci uścisk jego ramion, kiedy spadali w dół. Brakowało jej słów, żeby wyrazić, jak bardzo ją to poruszyło. Nie mogło być tu mowy o wyrachowaniu czy gestach, które miały ją przekonać o jego dobrych zamiarach. Był to odruch, którego nie mógł zaplanować i zupełnie irracjonalnie nie była w stanie mieć mu za złe, że naraził ich na takie niebezpieczeństwo, jeśli... jeśli w chwili zagrożenia był gotów osłonić ją własnym ciałem. Co rzeczywiście zrobił, amortyzując jej upadek i biorąc na siebie siłę uderzenia, dzięki czemu wyszła z tej opresji cało. Kiedy zetknęli się czołami, poczuła przypływ czułości dla tego w gruncie rzeczy nadal obcego mężczyzny, który okazywał jej tyle względów i starał się o nią dbać. Nie wpadła w histrię. Nie zaczęła robić mu wyrzutów, że jak mógł, że jest nieodpowiedzialny i że mogli zginąć. Przecież nie zginęli, a ona dowiedziała się czegoś bardzo ważnego na jego temat. Logika Isolde była zdecydowanie pokrętna, ale w tym momencie naprawdę nie miała siły analizować własnych uczuć. - Nie przepraszaj mnie. To był wypadek. Żyjemy, a ja... ja nawet się nie potłukłam, bo mnie osłoniłeś - powiedziała miękko i tak ciepło, że poczuła się tym zakłopotana i odwróciła na chwilę wzrok, żeby nie wyczytał z jej oczu, jak bardzo jest tym poruszona. Słuchała go w skupieniu, wracając spojrzeniem do jego twarzy i widząc na niej śmiertelną powagę i poczucie winy. Chciała zaprotestować, ale pozwoliła mu dokończyć i przez chwilę patrzyła na niego nie rozumiejąc, czego właściwie oczekuje. Dotarło to do niej dopiero po chwili. - Żartujesz, prawda? Nie mówisz poważnie? Absolutnie nie! - potrząsnęła głową, a jej zmierzwione włosy zmierzwiły się jeszcze bardziej. - Nie jestem magomedykiem, mogę ci zrobić jeszcze większą krzywdę! Nie potrafię tego zrobić! Przecież... przecież możemy się teleportować do Munga i nastawią cię w mgnieniu oka. Nie powiesz mi chyba, że boisz się szpitali? Na Merlina... Kaden, nie proś mnie o to... gdybym... gdyby coś poszło nie tak, nigdy bym sobie tego nie darowała... - powiedziała z rozpaczą, przykładając dłoń do jego policzka. Wydawała się tym pomysłem bardziej wstrząśnięta niż samym wypadkiem. - Ja... nie jestem zbyt dobra z magii leczniczej, ale jeśli chcesz... - szepnęła z wahaniem, odrywając dłoń od jego policzka i nerwowo szukając swojej różdżki, która, jak się okazało, na szczęście nie ucierpiała podczas wypadku. Naprawdę, więcej szczęścia niż rozumu.
The author of this message was banned from the forum - See the message
Mężczyzna długo przechadzał się po targu wypatrując samochodu dla siebie, w końcu zdał prawko i mógł sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa, mimo, że dopiero spłacił prawie całe mieszkanie. W końcu czekało go nowe, lepsze życie, zostanie ministrem, ma już swój własny dom. W nim najcudowniejszą kobietę pod słońcem, swoją siostrę, brakowało mu tylko samochodu, by spełnić swoje wszystkie zachcianki. Bez wahania kupił najdroższy samochód jaki mógł dostać na giełdzie. Tak szastał kasą, ale też chciał mieć coś ładnego, co przetrwa kilka lat. Wybrał stylowy, wygodny i dość duży samochodzik.
Mimo, że zawodowo (oczekując na skończenie studiów i karierę aurorską) zajmowałem się jazdą nie miałem dotąd wystarczających oszczędności by zainwestować w motoryzację. Miałem prostego Solinexa*, ale nie mogłem zainwestować w nic większego. Gdy nadarzyła się taka okazja od razu popędziłem na targ samochodowy, żeby wydać wszystkie, tak pilnie oszczędzane pieniądze. Po dość długich poszukiwaniach wybrałem samochód o dość ciekawej nazwie (Piorun) i motocykl Bravo, który spodobał mi się bardzo, gdyż przypominał mugolskiego Harleya Davidsona. Do tego wszystkiego dołożyłem dziesięć baniaków paliwa, po czym uregulowałem zapłatę za dowiezienie motocyklu. Do domu wróciłem autem ciesząc się, że niedawno wynająłem przestronny garaż niedaleko mojej kamienicy - takie cudeńka nie mogły niszczeć na dworze.