Wydawałoby się, że samochody to wyłącznie mugolskie wynalazki, a zakup takowego czarodziejskiego jest niemal niemożliwy. Jak jednak dobrze wiemy pozory lubią mylić! Właściciel placu targowego doskonale zna potrzeby czarodziei, więc gdy tylko zapytasz go o któryś z czarodziejskich modeli, na pewno nie spotkasz się ze zdziwieniem na jego twarzy. Miejsce to przez większość czasu skrywane jest pod czarem uniemożliwiającym dotarcie tutaj mugolom, a dodatkowo samochody można kupić w różnych wersjach - nowe bądź używane.
Uwaga: na modele trudne do zdobycia nowe należy złożyć stosowne zamówienie - poprzez napisanie posta. Dopiero po dwóch tygodniach możliwy jest odbiór pojazdu.
Dostępne modele:
► Solinex - 150g nowy / 75g używany ► Touro - 220g nowy / 110g używany ► Bravo - 300g nowy / 150g używany ► Turnov - 300g nowy / 150g używany
► Znikacz - 225g nowy / 115g używany ► Bzyczek - 300g nowy / 150g używany ► Siatkoskrzydeł - 300g nowy / 150g używany ► Globtroter 500 - 400g nowy / 200g używany ► Latający Weasley - 400g nowy / 200g używany ► Piorun - 500g nowy / 250g używany ► Ogniomiot - 600g nowy / 300g używany ► Tentakula - 600g nowy / 300g używany ► Sumsar - 750g nowy / 550g używany* ► Wesoły Gumochłon - 500g nowy / 250g używany
Kości na modele trudnodostępne - używane:
1 - patrzysz, przeglądasz najróżniejsze ogłoszenia, aż wreszcie zauważasz ten wymarzony model, przez który zerwałeś nie jedną, a parę nocek. Udając się od razu na targ samochodowy, udaje Ci się bez problemu zakupić wybrany pojazd.
2, 3 - popyt na pojazdy tego typu jest spory, aczkolwiek szkoda, że podaż nie pozostaje na równie zadowalającym poziomie. Po jakimś czasie udaje Ci się skontaktować z osobą sprzedającą, niemniej jednak, jak się okazuje, nie jesteś jedyny... Rzuć kostką k6. Parzysta - masz wyjątkowe szczęście, bo pojawiasz się na miejscu jako pierwszy i udaje Ci się zakupić model bez żadnej większej spiny. Nieparzysta - umawiasz się ze sprzedającym, ale okazuje się, że gdy przybywasz na targ, samochodu ani sprzedawcy po prostu… nie ma. Możesz rzucić ponownie kostką dopiero za trzy dni.
4, 5, 6 - szukasz ogłoszeń, przeglądasz najróżniejsze oferty, ale nikt nie wystawił tego, czego szukasz. Najwidoczniej nisza utrzymuje się całkiem nieźle, a sytuacja wymaga stabilizacji; możesz rzucić ponownie kostką dopiero za pięć dni.
Podczas zakupu należy jasno określić, czy kupowany pojazd jest nowy, czy jednak używany. W każdym z tych przypadków należy rzucić kostką k6 (motocykle / skutery) lub literką (samochody), by dowiedzieć się nieco więcej na temat kupowanego pojazdu. Obowiązkowo w rzucie należy określić model, ile drzwi ma samochód, czy skrzynia biegów jest manualna, czy jednak automatyczna (konieczna znajomość opisu) i kolor karoserii. Dodatkowo, w przypadku modeli używanych, może zaistnieć konieczność uiszczenia dopłaty wynikającej z wad, których nowe samochody są pozbawione.
Motocykle / skutery nowe:
1 - w Twoim pojeździe okazuje się, że jest powiększane fabrycznie siedzenie, co oznacza, że wzięcie pasażera na gapę nie sprawia najmniejszego problemu. Do tego nawet po wielogodzinnej jeździe jest komfortowe i nie musisz się martwić o bolące potencjalnie plecy.
2 - hamulce są wyjątkowo mocne. Bez problemu zatrzymują pojazd przy większych prędkościach z mniejszym opóźnieniem niż pozostałe modele, co wpływa na bezpieczeństwo jazdy. Co nie oznacza jednak, iż powinieneś bez większego opamiętania przekraczać dozwoloną prędkość! Brawura jest zgubna.
3 - Twój motocykl nie różni się niczym od innego, standardowego motocykla. Ot, jeździ, hamuje, patrzysz, myślisz: tak, to jest bardzo odpowiednie miejsce na silnik. Wszystko zgadza się z opisem, więc koniec końców… niespecjalnie znajdują się w nim jakieś niespodzianki? Mimo wszystko, wbrew pozorom - im mniej niuansów, tym mniejsza szansa, że coś się zepsuje…
4 - silnik w pojeździe jest ciut bardziej podrasowany; wychodzi na to, że zostały nałożone na niego specjalne zaklęcia, które to umożliwiły. Bez problemu jednoślad osiąga poszczególne prędkości w znacznie krótszym czasie, nie powodując jednocześnie nadmiernego przegrzewania się układu, a chłodzenie idealnie daje sobie rady - nawet pomimo innego opisu.
5 - kupiony przez Ciebie pojazd jest ciut łatwiejszy w jeździe, niż mogłeś się tego z początku spodziewać, nawet jeżeli waży dużo bądź jest trudniejszy - czysto teoretycznie - w utrzymaniu na drodze. Nie szarpie aż tak, prowadzi się gładko i płynnie, a układ kierowniczy to wręcz magia. Nigdy sterowanie motocyklem bądź skuterem nie było tak proste i przyjemne!
6 - blacha w motocyklu jest wyjątkowo wytrzymała na obicia, co widać od razu na pierwszy rzut oka. Pozostaje znacznie dłużej nowa, odpycha wszelkie zabrudzenia, choć nie chroni w pełni silnika (w zależności od modelu). Jedno jest pewne - na pewno przez znacznie dłuższy czas będziesz mógł cieszyć się wyglądająco nowo pojazdem, nawet jeżeli preferujesz bardziej dynamiczną jazdę!
Motocykle / skutery używane:
1 - moc silnika w Twoim motocyklu bądź skuterze nie jest adekwatna do tego, co pisało na papierku… jesteś tego świadom dopiero po tym, jak próbujesz przyspieszyć i idzie Ci to bardzo, ale to bardzo mozolnie. Na pewno tym jednośladem nie przekroczysz aż nadto (o ile w ogóle) prędkości na ulicy.
2 - układ stabilizacji jazdy w powietrzu szwankuje nadmiernie, w związku z czym poruszanie się w obłokach nie jest wskazane. Do tego, jak na złość, niewidzialność czasami nie chce w ogóle działać, w związku z czym odkrycie świata magicznego przez mugoli staje się całkiem możliwym scenariuszem. Jeżeli chcesz oddać pojazd do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 20% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
3 - poprzedni właściciel niezbyt chętnie lubił się z mieszaniem oleju i paliwa do baku… w związku z czym cały, dosłownie cały silnik wymaga gruntownego remontu, od podstaw. Mechanizmy są pościerane, części nadmiernie zużyte, a jazda czymś takim praktycznie nie jest możliwa, jeżeli nie chcesz uszkodzić dalej jednośladu. Musisz zapłacić dodatkowe 30% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
4 - czasami zdarza się, że wkładasz kluczyk, przekręcasz go, a koniec końców nic się nie dzieje. Ponawiasz próby i dopiero za którąś z nich udaje Ci się odpalić zakupiony pojazd; możesz nawet dojść do wniosku, że odpalony przez dwadzieścia cztery godziny na dobę byłby optymalnym rozwiązaniem w stosunku do konieczności denerwowania się o ciągłe wyciąganie i wkładanie z powrotem klucza.
5 - niezależnie od podjętych czynności, blacha pojazdu będzie zawsze brudna. Zawsze. Jeżdżąc nawet w słoneczny dzień, pozbawiony kałuż i niepotrzebnego deszczu, z łatwością zauważysz gromadzące się na lakierze plamy. Próba wyczyszczenia ich będzie wiązała się z koniecznością spędzenia całkiem sporej ilości czasu, gdyż, jak się okazuje, są one wyjątkowo odporne i uparte na zaklęcia.
6 - ogólnie tego typu pojazdy są głośne, ale Twój… jest za głośny. Hałas, który wydobywa się ze silnika, może przyprawiać o ból głowy nawet osobę, która jest do czegoś takiego przyzwyczajona, a próba w miarę spokojnego wyjazdu kończy się zwróceniem na siebie uwagi wielu osób i zgromieniem wzrokiem od dołu do góry.
Samochody nowe:
A - ależ masz dobry humor, gdy postanawiasz usiąść za kierownicę - jak się okazuje, jest to wynik rozpylającego się w środku zapachu amortencji. Nie jest ona szkodliwa i nie wpływa na bezpieczeństwo jazdy, niemniej jednak za każdym razem, gdy prowadzisz samochód, łatwo się rozchmurzysz, a i staniesz się bardziej rozluźniony w towarzystwie innych ludzi.
B - brak większych udogodnień; samochód bezproblemowo daje się prowadzić, nie szarpie i nie gaśnie. Zgodnie z opisem w spisie, może bez problemu osiągać wymagane prędkości i nic w nim nie szwankuje. Może jest zwyczajny - aż nader - ale czy właśnie nie chciałeś mieć czegoś stabilnego i bez dodatkowych ceregieli? Przynajmniej nie musisz się martwić, że coś się zepsuje i nie będziesz wiedział, co z tym fantem zrobić.
C - chyba ktoś ukrył dodatkową funkcję, o której albo nie miałeś pojęcia, albo została wciśnięta w gratisie? Może ktoś postanowił poeksperymentować? Niezależnie od przyczyny, gdy wsiadasz w samochód, możesz za każdym razem dowolnie wybrać kolor karoserii, bo ten się zmienia zgodnie z tym, jak postanowisz się ubrać - nawet jeżeli model powszechnie nie występuje w danej barwie. Skąd o tym wiesz? Jakiś miły pan z obsługi pozostawił Ci karteczkę.
D - doskonale parkujesz za każdym razem, gdy prowadzisz samochód. Nie musisz się przy tym jakoś specjalnie stresować, bo pojazd automatycznie się dostosowuje do tego celu, więc koniec końców zaliczenie stłuczki na parkingu jest bardzo mało prawdopodobne. Jakby jakaś magia pozwalała Ci na bezstresowe skręcanie kierownicą i delikatnie korygowała błędy, których się dopuścisz. Co prawda nie uratuje Cię w sytuacji, gdy zareagujesz gwałtownie i dodasz sporą ilość gazu, ale na pewno przyjemniej Ci się ustawia pojazd zarówno prostopadle, jak i równolegle.
E - ewidentnie jesteś w stanie stwierdzić, że moc silnika tego samochodu jest ciut większa, niż na początku przypuszczałeś. Dociskając gazu, pojazd nie dusi się przy wyższych wartościach prędkości i bez problemu daje sobie rady z wjazdem nawet pod stromą górkę, nie powodując trzęsienia całej konstrukcji. Może to jakaś sportowa odmiana? Tego nie wiesz, aczkolwiek na pewno samochód prowadzi się w bardziej przyjemny sposób.
F - finalnie, wreszcie cichy i pozbawiony nadmiernego hałasu samochód, który nadaje się do bezproblemowej jazdy. Za każdym razem, gdy odpalasz pojazd, dźwięk jest cichy i nie budzi połowy osiedla na nogi. Dodatkowo podczas jazdy ledwo co słychać silnik znajdujący się na wyższych obrotach, w związku z czym podróże w nim - jako śpiący pasażer z tyłu - są komfortowe i pozbawione ciągłego wstawania.
G - głośniki w tym modelu są wyjątkowo… dopracowane. Nie wiesz, czy to wina jakiegoś ulepszenia, o którym nie miałeś bladego pojęcia aż do teraz, czy jednak są tak fabrycznie zamontowane, lecz nie masz na co narzekać. Słuchając czarodziejskiego radia, możesz być pewien, że nic Ci nie zagłuszy ulubionej audycji! Również z ostrymi brzmieniami nie będzie żadnego problemu.
H - horrendalna jazda w słońcu bądź wtedy, gdy śnieg bije po oczach i nie pozwala normalnie patrzeć na drogę, nie przyczynia się do łzawienia oczu. Jak się okazuje, przednia szyba przejęła funkcję fotochromu; nie jest straszne jej zatem światło, które może oślepić podczas jazdy na wyższych pułapach w powietrzu! W nocy również jeździ się znacznie przyjemniej, a oczy mogą odpocząć.
I - intuicyjnie wręcz zauważasz znajdujący się model psidwaka, który początkowo nie spełnia żadnej dodatkowej funkcji. Jeżeli jednak zauważy, że zbliżasz się zbyt mocno do jakiegoś obiektu, od razu zacznie szczekać! Częstotliwość i wysokość dźwięku zależna jest od odległości - im bliżej, tym jest on bardziej alarmujący. Pełni zatem funkcję czujników parkowania, których na pewno nie znajdziesz w innych modelach samochodu, o ile nie postanowisz go odmontować.
J - jest dobrze. Model Twojego samochodu jest wyjątkowo stabilny, nawet jeżeli opis wskazywał inaczej. Płynnie porusza się zarówno w powietrzu, jak i na drodze. Bardzo rzadko kiedy się coś w nim psuje, w związku z czym nadaje się do pokonywania dłuższych dystansów bez konieczności posiadania zasobnego portfela.
Samochody używane:
A - akumulator w tym modelu bardzo często postanawia się przy nawet najmniejszej dziurze zwyczajnie… odpiąć - nawet jeżeli użyłbyś Zlepa. Co prawda tylko jeden styk, niemniej jednak ciągle musisz sprawdzać, czy wszystko jest podłączone. Momentami wystarczy, że zaparkujesz na sekundę i zgasisz samochód, by potem dziwić się, czemu nie odpala. Rozwiązanie jest proste, aczkolwiek może denerwować.
B - brud wyjątkowo łatwo przylepia się do Twojego samochodu. Nawet jazda po mieście powoduje, że karoseria ciągle posiada niezliczone ilości plam, a próby umycia pojazdu - ręcznie bądź magicznie - nic dobrego nie wnoszą. Nałożenie odpowiedniej pasty też nic nie daje. Ciągle się to wszystko rozmazuje, odciski pozostają w niezliczonych ilościach, a jedyne, co Ci pozostaje, to po prostu się z tym pogodzić.
C - co jest nie tak z tymi szybami? Niezależnie od tego, czy musisz je zamykać na korbkę, czy możesz to zrobić za pomocą przycisku, te niesamowicie piszczą, jakby pochodziły z jakiegoś horroru. Dodatkowo bardzo powoli się podnoszą i opadają. Bardzo. Bardzo. Powoli. Nie ma co liczyć na to, że zdążysz je zamknąć przed ulewą, więc lepiej, by były ciągle zamknięte, jeżeli chcesz w miarę szybko wyjść z samochodu po zaparkowaniu. Jeżeli chcesz oddać samochód do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 10% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
D - drzwi po stronie pasażera są jakieś dziwne. Chodzą nieśmiało, a gdy zostaną zamknięte, potrafią przyblokować się bez żadnego konkretnego powodu, jakby magia w nich była wyjątkowo krnąbrna. I zazwyczaj wtedy nie chcą się otworzyć przez kilkanaście minut, nawet używając odpowiednie ku temu zaklęcia na klamkę. Nie pozostaje nic innego, jak po prostu wychodzić drzwiami od strony kierowcy… albo oddać go do naprawy. Jeżeli chcesz oddać samochód do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 20% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
E - ewidentnie coś jest nie tak z silnikiem. O ile podczas jazdy próbnej wszystko było jak najbardziej w porządku, o tyle jednak występują z nim problemy głównie podczas ruszania. Jak się okazuje, na obrotomierzu występują absurdalne liczby, co wskazuje na prawdopodobnie uszkodzony mechanizm. Koniec końców taką maszyną nie da się jeździć, w związku z czym oddajesz ją do mechanika. Musisz zapłacić dodatkowe 30% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
F - furczenie to jeden z tych problemów, którego kompletnie się nie spodziewałeś. Osiągając większe prędkości, samochód trzęsie się, jakby nie działały odpowiednie układy w samochodzie. Nie wpływa to aż tak na jazdę, niemniej jednak podróż tym samochodem dla osób z chorobą lokomocyjną może być dramatyczna i nie obędzie się bez krótkich postojów na zaczerpnięcie świeżego powietrza.
G - gorąco, chłodno, niewidzialność momentami szwankuje! Coś jest tutaj ewidentnie nie tak. Okazuje się, że wentylacja w tym samochodzie to jakaś masakra; w lecie niewątpliwie się grzeje od środka, maska przybiera niebotycznych temperatur, a na domiar złego klimatyzacja niewiele sobie z tym fantem robi. W zimie? Skrobanie szyb gwarantowane, marznięcie do kości - również. Jedyne, co można robić, to chyba poratować się tylko i wyłącznie odpowiednimi zaklęciami… Do tego radio bardzo często gubi sygnał, więc nie ma szans na spokojne słuchanie ulubionej audycji.
H - hamulec ręczny jest kompletnie niezdatny do użytku. Dźwignia chodzi wedle własnego uznania, jakby linka nie została odpowiednio uregulowana, a ciągnąc ją do góry, mógłbyś wyrwać ją nawet z podłogi, a i tak by to nic nie dało. Średnio z parkowaniem, bo o ile zostawisz samochód na biegu, o tyle jednak pod górkę może się niefortunnie stoczyć. Jeżeli chcesz oddać samochód do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 10% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
I - igła, nieśmigany? Otóż skrzynia biegów jest tak rozklekotana, że niby chodzi, ale nie do końca tak, jak powinna. W przypadku skrzyń manualnych: pierwsze biegi jest Ci bardzo trudno wbić, a na domiar złego wsteczny czasami nie wchodzi i trzeba wówczas wrzucić luz, by móc z powrotem wrzucić R-kę. Wszystko to wpływa na komfort jazdy. Jeżeli chcesz oddać samochód do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 20% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw. W przypadku skrzyń automatycznych: mechanizm nie działa odpowiednio i często zamiast odpowiedniego biegu, otrzymujesz przeciwstawny. Do tego, na domiar złego, samochód bardzo często gaśnie bez powodu, tracąc momentalnie obroty. Taką maszyną nie da się jeździć; musisz zapłacić 40% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
J - jeżeli chciałeś budzić całe sąsiedztwo z hukiem, nie masz z tym najmniejszego problemu. Za każdym razem, gdy odpalasz samochód, niezależnie od mocy i pojemności silnika, ten warczy tak, że zwraca na siebie uwagę w mgnieniu oka. Co prawda idzie to jakoś stłumić zaklęciami, niemniej jednak należy je powtarzać, a do tego nie dają one zadowalających efektów.
Istnieje także możliwość skorzystania z kości do odgrywania sytuacji na drodze, które można wykorzystać uniwersalnie w zależności od przeznaczenia (miasto/teren). Mogą one przynieść zarówno profity, jak i spowodować konieczność zapłaty poszczególnej ilości galeonów. Odegranie ich można zrobić na początku wątku (jako coś, co się wydarzyło) lub jako motyw przewodni - zależnie od tego, co zostanie wyrzucone.
Rzuć k100, jeżeli poruszasz się w mieście:
1 - 20 - postanowiłeś zaparkować na jednym z wolnych miejsc parkingowych wzdłuż w miarę pustej uliczki - zakupy? Spotkanie? O ile proces nie sprawia Ci żadnych większych problemów, o tyle jednak okazuje się, że tam, gdzie zostawiłeś pojazd, nie można parkować… I co najgorsze, zauważasz to dopiero przy tym, jak wracasz z powrotem! Dorzuć kostką k6. Parzysta - na szczęście nikt nie zauważył tego niecnego procederu i jesteś w stanie normalnie wyjechać. Zero kartki, zero niczego, czujesz wewnętrznie ulgę. Chwała Merlinowi? Jeszcze się okazuje, że ktoś pozostawił ulotkę z pożyczką na kredyt hipoteczny... Nieparzysta - niestety - za wycieraczką bądź do kierownicy (w zależności od pojazdu) został doczepiony kwitek na kwotę 50g za zaparkowanie w niedozwolonym miejscu - prawdziwy, z pieczątką. Musisz odnotować stratę galeonów w odpowiednim temacie.
21 - 40 - podczas jazdy przez jeden z bardziej skomplikowanych przejazdów, zauważasz wypadek. Zgodnie z tym, czego się dowiedziałeś na kursie prawa jazdy i znając własne obowiązki, zaczynasz udzielać pierwszej pomocy, wzywasz odpowiednie służby. Zabezpieczasz miejsce kolizji, a okazuje się, że na miejscu znajdują się ranne osoby. Dorzuć kostką k6. Uwaga: jeżeli co najmniej 21pkt z Uzdrawiania, automatycznie dostosowujesz się do kostki nieparzystej. Jeżeli jednak nie masz tylu punktów, to, posiadając cechę słaba psycha, automatycznie dostosowujesz się do kostki parzystej, a jeżeli posiadasz cechę silna psycha - dostosowujesz się do kostki nieparzystej. Nie musisz wówczas rzucać kostką. Parzysta - starasz się im pomóc za wszelką cenę i nie sprawiałoby Ci to najmniejszego problemu, gdyby nie fakt, że kilka dni po zdarzeniu otrzymujesz list, że z kieszeni poszkodowanego zniknęły pieniądze. Nawet nie wiesz, o jakie pieniądze chodzi! Dla świętego spokoju postanawiasz jednak odesłać odpowiednią kwotę… Odnotuj stratę trzydziestu galeonów w odpowiednim temacie. Nieparzysta - robisz wszystko w swojej mocy i jak się okazuje - los postanowił się do Ciebie uśmiechnąć. Otrzymujesz sowę z listem z podziękowaniem oraz… mieszkiem przyczepionym do nóżki. Gdy go odpakowałeś, okazało się, że została Ci zostawiona pewna sumka i przedmiot. Odnotuj zysk pięćdziesięciu galeonów w odpowiednim temacie, a po fałszoskop zgłoś się w tym temacie.
41 - 60 - jedziesz normalnie przez jedną z uliczek, dostosowując się do przepisów ruchu drogowego. Jak się okazuje - nie wszyscy zamierzają się trzymać zasady lewej ręki na skrzyżowaniach równorzędnych… Czy jednak zdążysz odpowiednio wyhamować? Dorzuć kostką k6. Parzysta - zatrzymujesz się nagle, gwałtownie, pasażerowie (o ile ich miałeś) być może zostali zatrzęsieni, niemniej jednak unikasz zbędnej kolizji - i to się liczy, prawda? Szkoda by było załatwiać wszelkie formalności za szkody... Nieparzysta - niestety - mimo wszelkich starań, pojazd z prawej strony dość niemiło uderzył w bok i spowodował nieciekawie wyglądające wgniecenie. W przypadku samochodu: wszyscy są cali i bezpieczni, więc nie musisz się martwić o możliwe obrażenia. W sumie to jest najważniejsze, prawda? Profity z cięższej, zasłoniętej konstrukcji... W przypadku motocyklu / skutera: uderzenie jest odczuwalne, a Twój pojazd o mało co Cię nie przygniata. Na szczęście unikasz większych obrażeń, mając stłuczone kolano i łokieć. Sprawca świadomie ucieka z miejsca wypadku. Jeżeli masz co najmniej 11pkt z Uzdrawiania, możesz sam się uleczyć; w przeciwnym wypadku musisz poprosić kogoś o pomoc bądź udać się na oddział Szpitala św. Munga. Otrzymujesz odpowiednią rekompensatę za koszt naprawy i leczenie, niemniej jednak do momentu, dopóki nie udasz się do warsztatu samochodowego i nie napiszesz w nim posta, Twój pojazd będzie klepnięty.
61 - 80 - znowu to parkowanie, które jest nieodłącznym elementem prowadzenia pojazdu. Wzdychasz ciężko… niezależnie od tego, czy je lubisz, czy też i nie, musisz sobie poradzić z takim zadaniem - czy to przy mieszkaniu, czy to jednak podczas pobytu na mieście, okazuje się, że jedyne miejsce jest wyjątkowo ciasne i możesz mieć z nim spore problemy. A nawet jeżeli zaparkujesz - ledwo co otworzysz drzwi bądź zsiądziesz z własnego motocyklu / skutera. Dorzuć kostką k6. Parzysta - udaje Ci się uniknąć jakiegokolwiek zarysowania pojazdu znajdującego się tuż obok. Co prawda wydostanie się z tego wyjątkowo ciasnego miejsca nie jest przyjemne, niemniej jednak możesz odetchnąć z ulgą. Koniec końców nie chciałbyś płacić za szkody z własnej kieszeni, prawda? Dorzuć kostką k6. Nieparzysta - niestety - nawet jeżeli Twój samochód wyposażony jest w czujnik parkowania (szczekający psidwak), nie udaje Ci się uniknąć zarysowania pojazdu - i co najgorsze, jest to jeden z bardziej prestiżowych modeli. Zdecyduj, co chcesz zrobić. Jeżeli zechcesz rozpłynąć się w powietrzu, dorzuć kolejną kostkę k6. W przypadku 1, 5: udaje Ci się uniknąć konieczności zapłaty za wyrządzone szkody. W przypadku 2, 3, 4, 6: niestety, ktoś Cię nakrywa na tym niecnym procederze i musisz dokonać odpowiednią zapłatę wynoszącą sto dwadzieścia galeonów. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie. W przypadku pozostawienia danych kontaktowych, na pocztę otrzymujesz list, gdzie musisz pokryć koszt nowego lakieru w wysokości dziewięćdziesięciu galeonów. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
81 - 100 - chciałeś odpalić pojazd bez najmniejszych problemów. Jak się okazuje - nie było to do końca możliwe. Coś w nim zaczęło szwankować, a gdy spojrzałeś na kontrolki, okazało się, że dioda akumulatora podświetla się na czerwony kolor, co świadczy o jego uszkodzonym ładowaniu albo kompletnym rozładowaniu. Czy ktoś postanowi Ci jednak pomóc w tej trudnej sytuacji? Dorzuć kostką k6. Uwaga: jeżeli w Twoim samochodzie akumulator odpina się co chwilę, dostosowujesz się do kostki parzystej. W innym przypadku, jeżeli masz cechę powab wili, automatycznie dostosowujesz się do kostki nieparzystej; jeżeli masz cechę drzemie we mnie zwierzę - dostosowujesz się do kostki parzystej. Nie musisz wówczas rzucać kostką. Parzysta - machasz dłońmi, starasz się zwrócić na siebie uwagę, niemniej jednak nie przynosi to żadnych korzyści. Zostajesz bez możliwości poruszania się dalej pojazdem - co zrobisz w tej sytuacji? Będziesz pchał go… albo poprosisz kogoś o odholowanie? Nieparzysta - na szczęście ktoś zauważa, że coś jest nie tak. Co prawda kompletnie z tą osobą nie możesz się dogadać, niemniej jednak pomaga z problemem, który zaistniał, kompletnie go niwelując. I, jak się okazuje - pozostawia mniej lub bardziej świadomie drobny upominek. Uszkodzony Świetlik może nie jest przydatny, gdyż nie potrafi przetłumaczyć już żadnego tekstu, niemniej jednak jego światło jest wyjątkowo mocne. Zgłoś się po przedmiot w odpowiednim temacie.
Rzuć kostką k100, jeżeli poruszasz się w terenie:
1 - 20 - jedziesz spokojnie, jedziesz i jedziesz, ale gdy tak patrzysz, to okazuje się, że górka, pod którą chcesz wjechać, jest wyjątkowo… stroma. I to tak trochę za bardzo, na co musisz się przygotować. Tego się kompletnie nie spodziewałeś, a na pewno redukcja biegu bądź dodanie prędkości może pomóc, ale czy na pewno? Jeżeli posiadasz skuter Solinex: Twój pojazd (niezależnie od tego, czy ma wzmocniony silnik, czy jednak słabszy) kompletnie nie daje sobie rady z takim wyzwaniem! Musisz albo zawrócić, albo targać maszynę pod samą górkę. Jeżeli posiadasz Znikacza / Bzyczka (bez żadnych modyfikacji): jedziesz bardzo, bardzo powoli pod tę górkę, czasami silnik wskakuje na horrendalne obroty i wydaje z siebie głośny warkot. Nawet nie wiesz, ile czasu mija, niemniej jednak jeżeli ktoś znajduje się za Tobą, zwyczajnie… Cię wyprzedza. Jeżeli posiadasz wzmocniony silnik bądź inny model samochodu / motocykla: jazda nie sprawia Ci aż takiego problemu, jak się spodziewałeś. Po mniejszych lub większych trudach dostajesz się na sam szczyt!
21 - 40 - nic Cię nie zaskoczy, prawda? Jak się okazuje, niespecjalnie. Wcześniejsze opady deszczu postanowiły pozostać na tej drodze aż do dziś, a jazda po grząskim terenie nie sprawia aż nadto radości, gdy kolejne plamy pozostają na karoserii. Co chwilę trzęsie pojazdem, natrafiasz na mniej lub bardziej przyjazne kamienie… a do tego pojazd postanawia utknąć w błocie. Jeżeli jedziesz na jednośladzie: po dłuższej walce udaje Ci się wydobyć pojazd z grząskiego terenu, niemniej jednak jesteś cały brudny i zmęczony. Jak się okazuje, nie na darmo; zauważasz znajdujące się nieopodal składniki pochodzenia roślinnego do eliksiru. Zyskujesz dodatkowo jedną dowolną roślinę ze spisu - zgłoś się po nią w odpowiednim temacie. Jeżeli jedziesz samochodem: dorzuć literkę, by dowiedzieć się, jak poszły Ci próby wydostania pojazdu tej brei.
Literka:
Spółgłoska - cofasz, jedziesz do przodu, cofasz, jedziesz do przodu… Twój samochód wygląda tak, jakby przeszedł armageddon. I nic mylnego - oblepiony jest cały błotem, ale najważniejsze, że udało się go wydostać, prawda? Samogłoska - wreszcie! Po tylu próbach - mniej lub bardziej manualnych - udaje Ci się ruszyć do przodu, na co wzdychasz ze sporą ulgą, gdy sytuacja zdawała się robić bardziej gorąca. Jest jedno “ale”. Jak się okazuje, takie próby uszkodziły zawieszenie pojazdu - pewnie musiałeś trafić nie tylko na błoto. Szkoda nie jest spora, niemniej jednak jej naprawa pozostaje konieczna; musisz zapłacić 10% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
41 - 60 - czy to są… hipogryfy? Przymrużyłeś oczy, by dokładniej się temu przyjrzeć, niemniej jednak noga od razu powędrowała na hamulec. Nie wiesz kompletnie, skąd się wzięły - może zwyczajna przeprowadzka? - niemniej jednak nie pozostaje Ci nic innego, jak próba wyhamowania, by przypadkiem nie uderzyć w nie! Szkoda zarówno zwierząt, jak i pojazdu. Dorzuć kostką k6. Parzysta - uff, całe szczęście, zatrzymujesz się wręcz parę centymetrów przed gromadą tychże istot! Co prawda musisz trochę odczekać, zanim te przeskoczą sobie przez drogę, niemniej jednak widok ten jest fascynujący i niesamowity. Nieparzysta - niestety, nie udaje Ci się odpowiednio zahamować i hipogryf radośnie wskakuje sobie na Twój pojazd! Aj, to nie tak powinno wyglądać... W przypadku samochodu: wszyscy są cali i bezpieczni, więc nie musisz się martwić o możliwe obrażenia. W sumie to jest najważniejsze, prawda? Profity z cięższej, zasłoniętej konstrukcji… O ile ktoś zapiął pasy. W przypadku motocyklu / skutera: niestety, nie masz szczęścia. Nie dość, że wpadasz na hipogryfy, to te jeszcze przez krótki moment przez Ciebie przebiegają. Na chwilę tracisz przytomność i masz obrażenia głowy, jak również połamane żebra. Musisz poprosić kogoś o pomoc i udać się na oddział Szpitala św. Munga, co wiąże się z koniecznością napisania posta na co najmniej 2000 znaków. Uwaga: jeżeli masz cechę silny jak buchorożec (wytrzymałość), nie musisz wzywać pomocy, nie tracisz przytomności i jesteś w stanie samemu dostać się na oddział Szpitala św. Munga. Mozolnie, ale jednak samemu. Nie otrzymujesz odpowiedniej rekompensaty za koszta naprawy. W przypadku motocyklu / skutera musisz uiścić opłatę wynoszącą 30% ceny nowego pojazdu w warsztacie samochodowym, by móc się nim poruszać, natomiast w przypadku samochodu - aby zgniecenia zniknęły, możesz uiścić opłatę wynoszącą 20% ceny nowego pojazdu. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
61 - 80 - jakoś dziwnie Ci się jedzie, na początku wszystko jest niby w porządku, ale potem jakby coraz gorzej i gorzej… Kompletnie nie masz pojęcia, co się dzieje! Postanawiasz się zatrzymać na krótki moment na poboczu lub ścieżce, by tym samym przyjrzeć się, czy wszystko aby na pewno jest w porządku. I jak się okazało - złapałeś kapcia. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy? Westchnąwszy ciężko, postanawiasz coś temu zaradzić, nie mając koła zapasowego. Dorzuć kostką k6. Uwaga: jeżeli wykonujesz zawód mechanika, automatycznie dostosowujesz się do kostki nieparzystej. Nie musisz wówczas rzucać kostką. Parzysta - niestety, żadne zaklęcia - mimo wszelkich starań - nie mogą naprawić tego na dłużej. Co chwilę musisz stawać i ponawiać rzucone uroki, modląc się w duchu, by dojechać na miejsce. Na szczęście naprawa u wulkanizatora to grosze, niemniej jednak niesmak pozostał. Nieparzysta - zażegnanie problemu nie sprawia Ci żadnego problemu. Jedno zaklęcie, może dwa i jedziesz dalej bez najmniejszego skrępowania! Najwidoczniej masz ogromne szczęście… albo doświadczenie?
81 - 100 - ta jazda jest wyjątkowo spokojna i, o dziwo, nic złego Cię nie spotyka! Jedziesz normalnie i nie spotkają Cię żadne nieprzyjemności na drodze podczas przemierzania przez kolejne kilometry. No dobrze, jedyna kwestia jest taka, że bardzo powoli Ci się kończy paliwo, ale może na oparach dojedziesz, prawda?
Uwaga! Ci, którzy pisali fabularnie, iż posiadają magiczny, latający pojazd, nim ten temat powstał na forum - płacą tylko połowę kosztów, za rejestrację posiadanego pojazdu.
Autor
Wiadomość
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
No i cały misterny plan dowiedzenia się, czy faktycznie gała przez sen, czy to tylko wymysł, poszedł właśnie w pizdu... No bo jak niby miała się tego dowiedzieć (nie to, żeby ją to jakoś interesowało, nie!), czy faktycznie tak jest, czy nie, skoro w zamku bywał tylko na lekcje? Przecież była grzeczną i szacowną czarownicą, więc raczej nie opuszczała murów zamku, choć szlak jasny trafiał ją od mieszkania z gówniakami i słuchania wiecznego darcia ryja w zamku. Gdyby tak nad tym dłużej pomyśleć, to w sumie nie wiedziała, czemu jeszcze nie zdecydowała się na jakieś własne mieszkanko. Zapewne, gdyby poprosiła o pomoc ojca, ten nie szczędził by galeonów na ten cel. A może właśnie chodziło o tę samodzielność. - No to chyba się nigdy nie dowiem, czy kłamiesz - skwitowała, nie widząc w tym momencie żadnego innego rozwiązania z tej sytuacji. Bądź przynajmniej takiego, które choć w minimalnym stopniu zakrawało by o logikę. Szybko jednak temat ten przeminął i należało skupić się na innych, tych nieco bardziej interesujących w tym momencie, bo faktycznie, Lara była zaintrygowana tym, w jakim stopniu plotki krążące pośród murów miały pokrycie z rzeczywistością. Z własnego doświadczenia wiedziała, że niewielkie i wszystko, ale to wszystko, należało przefiltrować przez baaaardzo grube sito, a potem to jeszcze raz odfiltrować i może wtedy znalazło by się ziarenko prawdy w całości. Jednak pamiętała, że plotki zazwyczaj nie brały się zupełnie znikąd. - To skoro nieletnie nie mają u ciebie szans, to po co zawracasz mi dupę? - udawała smutną, ciekawa czy uwierzy w takie zaniżanie swojego wieku, choć szczerze mówiąc, bardzo w to wątpiła. W szczególności, że za chwilę znów się uśmiechnęła i machnęła lekceważąco ręką. -Tak jest ciekawiej, poza tym, nie wiesz, jak bardzo dociekliwa potrafię być i chyba wolisz nie wiedzieć - to akurat było całkowitą prawdą. Kiedy chciała uzyskać jakieś informacje, nic, ale to dosłownie nic, nie mogło stanąć na jej przeszkodzie. Wertowała każde możliwe źródła, wypytywała wszystkich potencjalnych znawców tematu. A kiedy tylko dowiadywała się tego, czego chciała, zainteresowanie ulatywało. Tupała stopą o bruk, obserwując jego poczynania zadowolona z tego, że więcej nie pytał jej o radę. Mogła co najwyżej powiedzieć, że ten chrom mało lśni, a ta lampa ma ładny kształt. Znał się na tym niewątpliwie bardziej niż ona by mogła. Klasnęła w dłonie, kiedy zobaczyła, że zabrał się za odliczanie odpowiedniej kwoty, wciąż mając nadzieję, że na tym jej praca została zakończona. Mina jej zrzedła, gdy dostrzegła dwa kaski. Pokręciła przecząco głową, w niemy sposób dając znać, że przecież jeszcze się nie zgodziła! Jerry jednak nieuchronnie zmierzał w jej stronę, by dać jej... całusa? Przymknęła oczy, zaskoczona tą nagłą czułością. Na szczęście za chwilę na jej głowie wylądował kask, który zakrywał jej twarz, więc nie musiała nic mówić, czy tłumaczyć. Mogła obserwować go zza ciemnej szybki. -Czekaj, co?! - złapała go za ramię, znów kręcąc przecząco głową. - Jak to w czterdzieści minut?! Ty naprawdę chcesz mnie zabić? Przecież to szmat drogi! - znajdowała wszelkie możliwości zaczepienia i zaszczepienia w tym myśli, że to jednak nie jest dobry pomysł i że przynajmniej ona powinna z niego zrezygnować. - Rozważę to później, bo aktualnie walczę, by nie oddać swojego śniadania - jej słowa jednak były dosyć mocno przytłumione przez kask. Szkoda, że nie mogła tego samego powiedzieć o nerwach.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Zatkało go, aż przerwał oględziny Turnova i odwrócił się do dziewczyny z podejrzliwą miną. Ta wzrokowa analiza trwała całe pięć sekund zanim prychnął i wywrócił oczyma. - Naprawdę myślisz, że dam ci mniej niż osiemnaście lat? - popukał się wymownie w czoło, bo na takie rzeczy nie da się nabrać. Lara wyglądała dokładnie na swój wiek… tak samo jak Dunbar. - Przypomnę ci, że zeszłego tygodnia deportowałaś nas do Doliny Godryka. Nieletni nie wyściubiłby nosa z zamku i nie umiałby się przenosić. - wytknął jej marną próbę nabrania go i zamieszania mu w głowie. Nie była drobniutką Cein, której można dać maksymalnie piętnaście lat, różniła się diametralnie i może dlatego czuł się przy niej tak swodobnie? Nie musiał na nią ani chuchać ani dmuchać, a jedynie czasem rozśmieszać i wyciągnąć na spacer. - Oj, dziewczyno, ja wcale nie jestem taki ciekawy do odkrywania. Uważaj żebyś się szybko mną nie znudziła. - zasłonił się śmiechem aby myślała, że żartuje, choć była w tym jakaś prawda. Był dosyć zwyczajnym człowiekiem, nie interesował się sportem, był bardziej poszukiwaczem przygód który kiedyś się ustatkuje i będzie próbował zdobyć zawód magicznego pediatry. Takie tam drobiazgi, które po odkryciu stają się nudne i zwyczajne. Potem poszło już wszystko z górki. Zapłacił trochę więcej bowiem poprosił o dodatkowe paliwo, na zapas, by nie musiał martwić się, że gdzieś na pustkowiu (lub w środku miasta nocą) nie będzie mógł jechać dalej. Jego portfel schudł straszliwie, przez resztę miesiąca będzie transmutować sobie obierki w warzywa i mięso (a nie umiał transmy) aby przeżyć. Warto jednak pocierpieć skoro ma już motocykl! Zatrzymał się i popatrzył na dziewczynę spod kasku, a potem ścisnął lekko jej dłoń. - Nie zginiesz, zapewniam i będziemy jechać powoli. Nie będziemy przecież mknąć o tempie Błędnego Rycerza. - odsunął szybkę aby odsłonić swoją twarz i popatrzeć na ukrytą Larę. - Jeśli będzie ci bardzo źle to się zatrzymamy tyle razy ile chcesz. - roztarł wnętrzem dłoni jej spięte ramię. - Nic się nam nie stanie, Lara. Poza tym Turnov ma wbudowany kontroler drgań, nie będzie nami trząść. Okej? - tutaj już jego głos był miękki jak aksamit, łagodny i miał nadzieję, że krzepiący. Wpatrywał się przez ciemną szybkę w wyraz jej oczu jednak niewiele widział. Turnov był gotowy do odbioru jednak pozostała kwestia namówienia Lary do przejażdżki. Miał nadzieję, że się uda. On dał się jej wciągnąć do wody. W październiku. Przy dwunastu stopniach. Do niewinnych nie należy!
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Próba może i była dobra, ale faktycznie, nie przemyślała pewnych, podstawowych kwestii, jak chociażby ich niedawna wyprawa do Doliny Godryka. Mogła jeszcze próbować ściemniać, że ojciec pracujący w ministerstwie załatwił jej zezwolenie szybciej, niżby to wypadało, ale w zasadzie po co? Wzruszyła więc tylko ramionami, porzucając temat i nie mając nic do dodania. Miał ją, złapał na gorącym uczynku i od razu pokazał, że tak łatwo się nie nabierze. No cóż, przynajmniej taką wiedzę już posiadła i chyba wypadało się z tego powodu cieszyć. Pewne było jedno; w zdecydowanej większości przypadków, umiała sama zadbać o siebie i tylko niekiedy potrzebowała wyciągnięcia w jej stronę pomocnej dłoni, bądź ramienia. Nie było potrzeby chuchać na nią i dmuchać z obawy, że zaraz się rozpadnie. - Zobaczymy - skwitowała tylko w tajemniczy sposób, kiedy stwierdził, że nie ma tego zbyt wiele do poznawania. Nie zgadzała się z tym, chociaż nie powiedziała tego głośno. Zawsze uważała, że każdy człowiek posiadał niesamowitą, indywidualną historię i przeżycia, które po prostu były warte tego, by nimi się zainteresować. I była wręcz przekonana, że kogo jak kogo, ale Dunbara, nie można uznać za nudnego gościa. Pewnie wiele można było na jego temat powiedzieć, ale z całym przekonaniem mocy tych słów, nie to. Słuchała jego kolejnych zapewnień, czując jak jej cały wewnętrzny opór stopniowo zmniejsza się. Spróbowała jeszcze pokręcić głową, ale i ten gest nie wyszedł jej najlepiej. Jak mogła odmówić, kiedy ktoś patrzył na nią takim wzrokiem? Cieszyła się, że nie mógł zobaczyć teraz jej twarzy, bo pewnie nawet jej samej ta mina by się nie spodobała. Westchnęła głośno zza szybki, czując się nieco lepiej. I tak wolała się teleportować. - Jesteś mi za to winien coś więcej, niż tylko takiego buziaka - powiedziała w końcu, po czym podeszła do motocyklu. Z bliska nie wyglądał tak strasznie. Ten czarny kolor naprawdę był zachęcający. Może niepotrzebnie panikowała i jednak przeżyją? W razie czego chyba powinna jeszcze zaznaczyć komuś, że jeśli umrze za chwilę podczas tej przejażdżki, chce, żeby jej zwłoki zostały pochowane w ulubionej koszulce, czy coś. Na to jednak nie było czasu po w końcu odwróciła się w stronę chłopaka i pokiwała głową na znak, że się poddaje. Nie chciała psuć mu tej chwili radości. Wciąż miała w pamięci, jak pomógł jej, kiedy nawet nie wiedziała, jak rozpaczliwie tej pomocy potrzebuje. Jak paskudną istotą, musiała by być, by teraz zepsuć mu ten ważny moment? Najwyżej teleportuje się w trakcie, czy coś...
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Nie spodziewał się, że tak szybko ten opór zniknie. Zdawał sobie sprawę, że pewnie się obawia po prostu prędkości jednak skoro nie zapierała się rękami i nogami to chciał ją namówić na coś nowego. Cieszył się jak dzieciak z posiadania takiego cuda! Czytał o nim już wcześniej, wiedział dokładnie czego chce dlatego kupno poszło szybko i gładko. Nie rozglądał się za innymi modelami bo po prostu nie było go na to stać. Teraz odejdzie problem teleportowania się. Koniec z siecią Fiuu! Gdziekolwiek zechce to będzie mógł próbować dojechać tam na jednośladzie. Zaplanował sobie nosić ze sobą zawsze drugi kask, a nuż kiedyś gdzieś kogoś podwiezie. Miał już w zanadrzu ochotę pochwalić się tym Skylerowi czy Boydowi, a Gallagherom wyśle obszerny list, aby wiedzieli, że w swoim życiu Jeremy zrobił kolejny krok - dorobił się motocyklu a zaczynał od urzędowego zasiłku. Rozjaśnił się od ucha do ucha kiedy to Lara zaznaczyła, że będzie chciała coś więcej niż sam buziak. Jej słowa trafiły na podatny grunt i oczywiście, że nie pomyślał o piwie a raczej o innym wydaniu buziaka. Nie skomentował tego jednak aby przypadkiem się nie rozczarować jej potencjalnie odmiennymi oczekiwaniami. Uścisnął rękę sprzedawcy, zamknął szybkę kasku i wsiadł na miejsce kierowcy. Odwrócił się do Lary i skinął jej głową, aby wsiadała za nim. Następnie wsunął różdżkę w specjalny otwór, który po kontakcie z drewnem uruchomił pojazd. Miłe dla ucha mruczenie i drżenie zachwyciło go. - Nie no, zajebiste. Zobacz jakie ciche. Okay, dojedziemy do bramy na próbę, a zanim trafimy na ulicę to się zatrzymam. - poinformował ją. Obiecał jechać wolno choć nagle nabrał ochoty sprawdzić maksymalną prędkość pojazdu. W końcu odpalił i ruszyli, istotnie niespiesznie ale było to takie lekkie i proste, że nie mógł odmówić sobie jeszcze kilku wesołych komentarzy po drodze. Do bramy dojechali w trzy minuty, a sam odcinek hamowania był znacznie lżejszy w obsłudze niż zapanowanie nad miotłą. Oparł stopę o chodnik i zerknął do tyłu na tyle, na ile kask mu na to pozwalał. - Wszystko w porządku? - był miły, cierpliwy i podekscytowany. Gdyby nie lęk Lary to przed dotarciem do domu jeździłby i dwie godziny w kółko aby się nacieszyć. - To nie jest wyścigowy motocykl; może ci się spodoba. - miał nadzieję, że trochę mu w tym zaufa. Dobrze, że nie mówił jej o swoim braku doświadczenia w kierowaniu pojazdami. To motywacja by jeszcze gorliwiej uważać na ulicy.
Lara Burke
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Miała dziwne przeczucie, że już za niedługo zdecydowanie pożałuje decyzji, podjętej pod wpływem jego ciepłych ślepi. Nie zamierzała mu się tłumaczyć, dlaczego była taka niechętna względem tego pomysłu. Nie bała się prędkości tym bardziej nie miała podstaw, aby nie ufać jego zdolnością jazdy na motocyklu. Święcie wierzyła, że jakieś musiał posiadać, skoro uzyskał licencję na prowadzenie jednośladów. Po prostu przerażała ją perspektywa tego, do czego zdolni są inni drogowcy. Nie raz i nie dwa słyszała opowieści od swojego ojczyma o tym, jak tragicznych wydarzeń był świadkiem, jako pracownik ministerstwa magii. Już dawno temu postanowiła, że będzie skrzętnie unikać innych sposobów podróżowania, niż te magiczne. No, wliczając jeszcze do tego latanie, ale to już zupełnie inna historia. A teraz dawała się namówić na przejażdżkę. Motocyklem. Z niemal całkowicie nieznaną jej osoba. Logika poszła spać i nie zamierzała wrócić tego dnia. Tak samo jak jej racjonalne myślenie. Jednak kiedy tak patrzyła, jak szczęśliwy był, odważyła się sądzić, że może to jednak dobra decyzja. Bo dosłownie, w jej oczach wyglądał jak małe dziecko, które pierwszy raz odwiedziło Miodowe Królestwo. Zachwyt aż zionął z jego strony i nie zamierzała odbierać mu tego momentu szczęścia swoim kapryszeniem. Jeszcze szerszy wyszczerz na jego twarzy przypisała radości z nowego nabytku. Sama nie pomyślała o niczym więcej. Choć trudno stwierdzić, co będzie dalej, skoro logika poszła się... Chędożyć... Niechętnie usiadła na motocyklu, ze zdziwieniem zauważając, jak wygodne było siodełko. Słuchała wszystkich jego słów, czując jak jej serce wali jak szalone. Nie znała sposobu, by teraz je okiełznać. - Nie zabij mnie - przypomniała głośno, bo serio była gotowa dręczyć go po śmierci, gdyby się okazało, że to jej ostatnie chwile na tym świecie. Nie przejmując się tym, czy może to zrobić, czy nie, mocno objęła go w pasie, modląc się do wszystkich bóstw na tym świecie o powodzenie tej misji przetrwania. Przejechał kawałek, a ona zmusiła się do trzymania otwartych powiek. Kiedy zapytał, czy wszystko ok, pokiwała tylko głowa, z obawy że jej własny głos ją zdradzi. Skoro powiedziała a to zamierzała powiedzieć całą resztę liter alfabetu.
Jeremy Dunbar
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Nawet na myśl mu nie przyszło, że mogłaby spoglądać na jazdę motocyklem w tak pesymistyczny sposób. Nie miał o niczym pojęcia dlatego ograniczył się głównie do pewnej delikatności związanej z jazdą. Nie szarżował, aby nie musiała się denerwować. Dzięki temu, że go obejmowała mógł ocenić po jej nacisku w których momentach napina się i wówczas zwolnić tempo. Nie odzywał się już w trakcie jazdy, koncentrując się na trasie. Pojazd był lekki i zwrotny, cichy i całkiem prosty w prowadzeniu. Odrobinę stresował się kiedy wjechali na ulicę, gdzie jednak już kręciło się trochę mugolskich pojazdów ale póki zachowywał ostrożność to wszystko było w porządku. Po dwudziestu minutach jazdy na skróty wyjechali z Londynu i skręcili w dużo spokojniejszą trasę do Hogsemade. Spotkali kilkoro czarodziejów i dwóch rowerzystów, a poza tym droga była już tak spokojna, że mógł rozluźnić ramiona nieświadom, że miał je spięte. Delikatnie szturchnął Larę, aby popatrzyła na barwę słońca i nieba, pomarańczowo-różową, soczystą i po prostu ładną. Idealna sceneria na jazdę ostatnim odcinkiem w kierunku szarych i burych kamienic Hogsemade. Mimo wszystko był studentem bez rodziny więc jeśli Lara myślała, że skręcą do domków jednorodzinnych to była w błędzie. Nie, on się zatrzymał przed kamienicą obok gadającego kontenera na śmieci i zamiast od razu zejść jeszcze delektował się przebytą przed chwilą trasą.
| zt x2
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Nie zamierzał. Nie zamierzał ryzykować kupowania pojazdu poprzez list. Trochę na temat magicznych pojazdów wiedział, a doświadczenie, które zdobył poprzez jazdę najróżniejszymi w pracy, powodowało, że wiedział o awaryjności niektórych z nich. Nogi skutecznie spowodowały przybycie do tego miejsca, kiedy to postanowił pobawić się w znalezienie odpowiedniego dla siebie samochodu. Czekoladowe tęczówki obserwowały poszczególne modele, którymi mógłby się zachwycić, niemniej jednak nie chciał brać niczego w ciemno, dlatego nie bez powodu niektóre z nich unikał, zauważając pewne komplikacje; sprzedawcy momentami potrafią być naprawdę niezbyt ciekawi pod tym względem. Zaglądanie pod maskę pozwalało ustalić mniej więcej stan techniczny, a przynajmniej z zewnątrz; brak wycieków i czystość konstrukcji pokazywały, że niektóre z nich były przechowywane w odpowiednich warunkach, inne natomiast odznaczały się pewnymi wadami fabrycznymi. I chociaż tak nie powinno się dziać, to tak naprawdę nie bez powodu sprzedawcy zarabiają na naiwności poszczególnych kupujących. Brak odwzajemnienia uśmiechu lub spokojne spojrzenie, jakby wokół niego znajdowała się dziwna aura enigmy, powodowały, iż stukot podeszwy prostych, nieskomplikowanych butów, przedzierał się nie tylko do jego świadomości, lecz także do uszu. Nie zamierzał bawić się w uprzejmości, wiedząc doskonale o tym, że musi uważać - nawet jeżeli nie trzymał i nie muskał różdżki, wybór samochodu, gdy umawiał się wcześniej z poszczególnymi osobami, był tak naprawdę ograniczony. Albo coś sprzęgło nie działało. Albo skrzynia biegów nie chodziła tak płynnie, jakby chciał, aby szła. Niektóre próbne jazdy zakończyły się po krótkim czasie, gdy coś w działaniu samochodu mu po prostu nie pasowało. W niektórych modelach wsteczny musiał wbijać dwa razy, wrzucając wcześniej do luzu, innym razem, przy odpowiednich obrotach, skrzynia nie lubiła się z drugim biegiem, gdy chciał przeskoczyć z jedynki. Standardowe problemy, z którymi nie mógł tak naprawdę nic poradzić; chciałby, żeby produkowano bezproblemowe pojazdy, ale świat nie jest przecież kolorowy. I tak czy siak później będzie musiał włożyć w naprawy jeszcze więcej galeonów. Trochę go to denerwowało, ale przecież niczego nie można otrzymać od razu, prawda? Tęczówki, zajmujące się rozszerzaniem lub zwężaniem zwierciadła ludzkiej duszy, poniekąd były zrezygnowane, dopóki nie zajął się przedostatnim pojazdem. Lowell przyglądał się uważnie ogniomiotowi, który to zdawał się być dobrym wyborem, jeżeli chciałby przekraczać dopuszczalne prędkości lub poruszać się po autostradzie. Dłonią delikatnie musnął maskę czarnego pojazdu, która to nie była okryta pastą w celu ukrycia jakiegokolwiek bicia i wymieniania elementu. Części były oryginalne, dlatego nie bez powodu początkowo się nim zainteresował, spoglądając na numery. Numer identyfikacyjny pojazdu nie wskazywał w papierach na żadną stłuczkę, a pojazd był, o dziwo, jak się okazało, był po prostu nowy. Nic nie wskazywało na oszustwo, no ba - sprzedawca nawet posiadał łeb co do opisania, jakie są jego cechy i z czym należy uważać. — Mogę wypróbować? — zapytał się, spoglądając na pozostałe oferty, ale żadna nie wydawała się być na tyle intrygująca, by zwróciła jego uwagę. Facet, charakteryzujący się typowym zapachem warsztatu samochodowego, nawet jeżeli był ubrany w miarę schludnie, wręczył mu, po okazaniu prawa jazdy, bez żadnych problemów kluczyki, by Felinus mógł się nim przejechać i próbować wyczuć, jak będzie czuł się tak naprawdę za kółkiem jednego z najmocniejszych pojazdów czarodziejskich. A czuł się naprawdę dobrze. Niewidzialność działała w porządku, ale i tak czy siak bardziej dla niego liczyło się działanie poszczególnych elementów. Nogę subtelnie zdejmował ze sprzęgła, a pojazd, dobity odrobiną gazu, bez problemu poruszał się do przodu, nie szarpiąc do przodu i do tyłu. Wbijanie biegów, przy dość szybkiej zmianie prędkości, nie stanowiło żadnego kłopotu; sam silnik nagrzewał się po dłuższej, kilkunastuminutowej jeździe, do odpowiedniej temperatury. Hamulec nie piszczał i nie wydawał charakterystycznego dźwięku podczas korzystania z niego, a awaryjny nie miał problemów z luźną linką. Pod maską natomiast, gdy zgasił silnik, dostając się z powrotem na miejsce sprzedawcy, nic nie wyciekało. Płyny eksploatacyjne były nowe. — Dobra bryka, ale trzeba uważać... podatna na uszkodzenia przy uderzeniach. — ostrzegł goń sprzedawca, zanim Lowell nie posłał mu podniesienia kącików ust do góry i tym samym przygotował sakiewkę z odpowiednią ilością galeonów. — Dlatego patrzy się na drogę, a nie wpierdziela jak jakiś pan i władca.. — zapewnił go, dobijając ostatecznie targu, by tym samym zakupić nie tylko samochód, ale także paliwo za dwadzieścia galeonów, by przypadkiem nie okazało się, że w trasie po prostu się skończy, nawet jeżeli ma od tego kontrolkę. Wiedział, że systemy mogą nie działać przy małej dolewce paliwa, w związku z czym był gotów dopłacić trochę, by tym samym dokończyć targu. Do pojazdu, od razu na miejscu, zostały przypisane numery, a sam otrzymał odpowiednie dokumenty, mugolskie i czarodziejskie, gdyby były jakieś problemy w świecie pozbawionym magii. Jeszcze opłacenie ubezpieczenia, które na szczęście nie było aż tak spore, by tym samym zakończyć zakupy oraz oddalić się, przystosowując się w pełni do ponownej jazdy. Teraz tylko bezpiecznie dojechać do szkoły.
[zt]
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Endorfiny rzuciły jej się do krwiobiegu ze znacznym opóźnieniem. Dopiero będąc pod Gringottem, gdzie wyjątkowo nie wracała do pracy, a chciała wyjąć ze skrytki skrzętnie ciułane galeony - doszło do niej, co właśnie udało jej się zrobić. Zdała egzamin na licencję. Za pierwszym razem - zarówno przy pierwszym poziomie jak i drugim. N i c n i e z j e b a ł a. Ba! Mało tego, stres czy strach w ogóle ją obszedł, jakby wiedział, że nie ma czego u niej szukać. Mogła to chyba zaliczyć do swoich osobistych sukcesów - które jakoś ostatnio... ciągle się mnożyły. Nie chcąc więc czekać - i wykorzystać wybrane wolne do maksimum - od razu napisała do Shawa, mając nadzieję, że mężczyzna nie będzie akurat zajęty. W końcu jeśli chciała już kupić samochód, to liczyła na jego pomoc - albo wyłącznie towarzystwo w tym momencie. Chciała się chyba po prostu podzielić nagromadzoną dzisiejszą radością. Stała więc, cała w skowronkach, bujając się niczym mała dziewczynka na piętach - tuż przed bramą prowadzącą na targ samochodowy, niedaleko przystanku Błędnego Rycerza. Mugole mogli wziąć ją po prostu za wyjątkowo uradowaną jednostkę czekającą na odpowiedniego busa - stała akurat poza granicą czaru maskującego targ. Jedyne co mogło ją wyróżniać od mugolskiej studentki, to długi, granatowy płaszcz, niemal sięgający kostek - i nieco przedpotopowe okulary, wiszące na łańcuszku sięgającym z wewnętrznej kieszeni płaszcza - które akurat Smith czyściła i to mając na nosie... drugą, normalną parę. Pod nosem nawet cicho nuciła jedną z popularniejszych, czeskich piosenek.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Darren wybiegł praktycznie z Ministerstwa - korzystając wyjątkowo z wejścia (i wyjścia) dla interesantów, gdyż maskująca je budka telefoniczna była niedaleko magicznego targu samochodowego, gdzie Shaw spotkać się miał z Jess - Jess, która beztrosko nosiła przy sobie małą fortunę. Nie tracąc czasu na szukanie odpowiedniego do teleportacji zaułka, Krukon przebiegł kilka przecznic i zdyszany stanął przed Smith, która jak gdyby nigdy nic czyściła sobie okulary siedząc na jakimś murku. - Do prdele, Jess - wyjęczał zasapany Darren, schylając się i opierając dłońmi na kolanach - Uważaj na siebie trochę, co? - dodał, łapiąc jeszcze przez parę chwil oddech, po czym prostując się i wciągając krystalicznie czyste londyńskie powietrze do płuc. Spojrzał na targ, który dla mugoli wyglądał jak wielki nieużytek - rozorany plac, wspomnienie dawno rozpoczętej i równie szybko przerwanej budowy, która nie dotarła nawet do etapu porządnego wykopania fundamentów. Smutne rowy dla niemagicznych osób zbierały wodę i błoto - dla czarodziejów były jednak zaledwie płytkimi koleinami pozostałymi po jazdach testowych równych modeli magicznych aut, na które moda w świecie czarodziejów wybuchła tak naprawdę dopiero niedawno. No bo kto w przykładowym 1992 roku przypuszczał, że latające, niewidzialne samochody będą za prawie trzydzieści lat tak samo dostępne jak miotły? Zapewne nikt. - Na coś czekamy... oprócz mnie? - spytał, stając przed Smith już gotowy do wejścia pomiędzy szeregi różnych modeli aut i wygładzając pogniecione nieco podczas biegu palto. Wyciągnął do niej ramię, zapraszając do cofnięcia się w czasie o dobrych kilkadziesiąt lat - czarodzieje bowiem mieli wyjątkowe upodobanie w starych modelach samochodów.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Może rzeczywiście prosiła, żeby jej chłopak się pospieszył - ale nie miała na myśli tego, by gnał na łeb na szyję. Zwłaszcza, że naprawdę potem nie było jej do niczego prędko - co najwyżej do Exham, żeby po raz kolejny wprosić się nie na swoje włości. — Darren! — uśmiechnęła się, słysząc czeskie przekleństwo z ust studenta, kiedy do niej dobiegł. Sądząc po kierunku z którego nadszedł - i ubraniu - wyciągnęła go prosto z Ministerstwa. — Przecież uważam, specjalnie stanęłam poza Repello — mruknęła rozbawiona i jednocześnie rozczulona troską Shawa. — To dość ruchliwa ulica, nikt mnie nie przetrzepie zaklęciem... — Cóż, na wizzengerze tylko żartowała, nie chcąc tak naprawdę mężczyzny niepokoić. No, może odrobinę. Podniosła się z murku, z cichym klikiem składając antyczne okulary i chowając je do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Podążyła jeszcze za spojrzeniem Shawa, przesuwając szare tęczówki na tętniący życiem - przynajmniej dla nich - targ samochodowy. W takich chwilach dochodziło do niej, jak wielu rzeczy byłaby zupełnie nieświadoma jako mugol - jak wielki świat mógł być przed nią zamknięty. Ale nie był - na szczęście. — Tylko na Ciebie, muj milovany — odparła, skwapliwie korzystając z zaproponowanego jej ramienia, uśmiechając się szeroko. — Nawet nie wiesz jak bardzo nie mogę się doczekać... — podjęła, widocznie podekscytowana, ciągnąc delikatnie Darrena i przechodząc przez mosiężną bramę. Wczepiła się dłonią w jego przedramię, zaciskając mimowolnie palce na materiale palta. Galeony ciążyły jej w kieszeni płaszcza - i wręcz nie czuła żalu, wiedząc, że zaraz się ich wszystkich pozbędzie. — Właściwie to mam teraz uprawnienia do prowadzenia wszystkich aut... i motorów — rzuciła okiem na całe rzędy wystawionych Bravo i Turnovów, ściągając usta w prostą linię. — Alee-e, tak czy siak, szukamy raczej Znikaczy albo Tentakul... — Zatrzymała się, wyciągając szyję, by dostrzec ewentualnie interesujące ją modele. — Albo... Wesoły Weasley, to też jest opcja — dumała na głos, zawieszając spojrzenie na jasnym Fordzie Anglia, przy którym kręcili się inni czarodzieje, gotowi zakupić nowy środek transportu. Skierowała ich w tamtą stronę, nieustannie jednak rozglądając się na boki. Zaraz jednak przystanęła, odwracając się przodem do Shawa. Nieco nerwowo poprawiła złote okulary - i uśmiechnęła się ślicznie, z wdzięcznością. — Przepraszam, że Cię tak nagle odciągnęłam od twoich spraw — podjęła, wspinając się lekko na palce, by złożyć drobny pocałunek na ustach Darrena. — Dziękuję, że przyszedłeś — mruknęła jeszcze nisko, odsuwając się od mężczyzny powoli - i chrząkając z zakłopotaniem, odwróciła głowę gdzieś w bok. Zorientowała się, że stoją praktycznie na środku przejścia między kolumnami aut. — Um, widzisz gdzieś te Znikacze?
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Spojrzenie, które Darren rzucił Jess po pierwszych słowach jej tłumaczeń, zapewne mogłoby wstrzymać słońce i ruszyć ziemię - nawet jeśli Shawowi brakowało do tego kręconych loków i teleskopu. Słysząc jednak z ust Smith kolejne czeskie słowa, Krukon stracił nieco wątek i zmrużył lekko oczy. - Muj milovany? To chyba dobrze, co? - spytał, wyraźnie zbity z tropu. To że samemu zdarzało mu się - CZASAMI - wtrącić do rozmowy "do prdele" nie znaczyło że był już czechologiem, o ile taka mugolska profesja w ogóle istniała. - Ojojoj - mruknął ciągnięty przez wyraźnie zaaferowaną Jess Darren. Krukonka na targu od razu zaczęła rozglądać się za interesującymi ją modelami - a Shaw, choć na autach się nie znał, starał się pomóc jak mógł, wskazując jej po chwili rząd garbatych Znikaczy, ustawionych za biało-czerwonymi barierkami - Wesoły Weasley... - parsknął Darren pod nosem na wspomnienie nazwy automobilu, który nazwany został na cześć czarodzieja, który jako pierwszy poderwał ten mugolski model - Forda Anglię - do lotu. I choć krążyły plotki, że owe auto wciąż krążyło gdzieś po Zakazanym Lesie, tak Shaw nigdy nie spotkał nikogo kto te informacje mógł potwierdzić. - Nie ma sprawy, naprawdę - pokręcił głową Krukon, drugą rękę unosząc do dłoni trzymających go za rękaw i lekko je ściskając - Dzisiaj wymknąłem się nieco wcześniej, bo do Zagumova podobno przychodzi ktoś z Proroka - dodał ściszonym głosem, wzruszając lekko wolnym ramieniem - Zauważą że mnie nie ma tylko jeśli ktoś rozwali znów ekspres - jęknął, mając jednak szczerą nadzieję że kiedy wpadnie jutro do Biura to nie spotka go fusowe bagno na podłodze. - Jak było w ogóle na egzaminie? - spytał Shaw, nieco zaciekawiony tym jak wygląda test na licencję pozwalającą na prowadzenie magicznych pojazdów - Jak to wygląda? Jakieś pytania, jazda próbna? Lot próbny? Jak się tym leci, jak miotłą? Jak na dywanie? Wszystkie modele mogą znikać? Działa jak Kameleon? Czy jak peleryna-niewidka? Hmm... przepraszam - chrząknął w końcu, zdając sobie sprawę że ilość technicznych pytań, jakimi zasypał Smith już prawie może równać się z historyczno-językowi rozprawami samej Jess.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
— To nawet bardzo dobrze — odpowiedziała lakonicznie, nie spiesząc jednak z wyjaśnieniami zastosowanego czeskiego zwrotu, a jedynie uśmiechając się nieco szerzej. Mogła zwracać się do Darrena angielskimi zdrobnieniami, jednak... Czeski był jej zwyczajnie bliższy i brzmiał po prostu lepiej - bardziej miękko, czulej. I naprawdę nie chodziło o to, że inni w większości nie wiedzieli co Smith wygaduje - jej ton głosu mówił sam za siebie, kiedy szczebiotała w języku swojej matki. — Zagumov to szef twojego biura, nie? — podjęła nowinkę sprzedaną jej przez Darrena, jednak nie dopytywała o samą wizytę Proroka. Jeśli miała być szczera, to akurat wywiady z grubymi rybami jej nie interesowały - zwłaszcza, że były zazwyczaj diablo przekolorowane na potrzeby brukowca. — Zachował stołek po śmierci Ministra? — Zmarszczyła lekko brwi, próbując sobie przypomnieć czy w istocie w tamtym czasie nie nastąpiły żadne rotacje w szefostwie Biura Bezpieczeństwa. Wiedziała jedynie, że Zagumov był głową BB, kiedy zaczęła pracować w Ministerstwie pod koniec czerwca. Czyli po zamachu. Zasypana pytaniami przez Darrena, nawet nie próbowała odpowiadać na nie od razu - tylko czekała na zakończenie, jednocześnie rozglądając się po targu, a konkretniej: po Znikaczach, które wskazał jej Shaw. Wyglądały na jeszcze mniejsze niż sądziła... — Umm... Nie ma egzaminu teoretycznego, od razu wsiadasz za kółko. Najpierw plac, potem lot w powietrzu — zaczęła wyjaśniać, ciaśniej obejmując ramię Krukona i prowadząc ich dalej, w głąb alejek. — Na pierwszym poziomie zrobiłam dwa błędy, ale egzaminator przymknął na nie oko... Drugi poszedł mi już bezbłędnie — nuta pełna dumy rozbrzmiała w jej głosie. Było to jednak swego rodzaju przełożenie teorii w praktykę. — Nigdy nie leciałam na dywanie... I jest jeszcze stabilniej niż miotłą. W sumie to poza widokami i większą płynnością w ruchach to prawie nie czuć, że rzeczywiście jest się w powietrzu — i tutaj z kolei w jej tonie zawibrowała nutka zawodu, szybko jednak chrząknęła, dopowiadając cierpliwie na resztę pytań: — Wszystkie latające modele m u s z ą znikać, inaczej nie zostaną dopuszczone do ruchu... powietrznego. No i to nie jest Kameleon, a może lepiej by się sprawdził, biorąc pod uwagę awaryjność modułu niewidzialności. Potem powstają legendy o latających spodkach, kiedy okazuje się, że to po prostu pękaty Znikacz, któremu siadło... znikanie — uśmiechnęła się lekko na swój przedni żart, łypiąc znad złotych oprawek na Darrena. Szare spojrzenie zsunęło się nieco niżej - Smith zatrzymała ich w miejscu i oszczędnym gestem poprawiła kołnierz męskiego palta, przygładzając dłonią jedną z klap. — Znikacz jest za mały. Nie wiem czy zmieściłabym tam Boo, a co dopiero Warga... — rzuciła - choć zdawało się, że chciała powiedzieć coś zupełnie innego i w zupełnie innym tonie.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Niepewny uśmiech wypłynął na twarz Krukona po nieco tajemniczej odpowiedzi Jess - prawda była bowiem taka, że mogła nazywać go "kasztaniarzem" po czesku, a on i tak nie wiedziałby o co chodzi. Oczywiście, Shaw wierzył Smith że było to jednak coś dobrego - ale lekka niepewność spowodowana obcowaniem z obcym językiem pozostawała. Darren pokiwał głową w odpowiedzi na pytanie o jego szefostwo. Jako szary urzędnik z Zagumovem nie wchodził zbyt często w interakcje - pierwszy raz był w chwili, gdy ten zaprosił go do bliżej nieokreślonej współpracy i nakłonił do dołączenia do SLM, drugi raz zaś wtedy, gdy Shaw odwiedził go w jego domu w celu nauki paru zaklęć, których w oficjalnych, hogwarckich podręcznikach ciężko było uświadczyć. Mimo wszystko jednak Krukon miał to szczęście, że nie musiał jeszcze ciskać w nikogo Corrogo ani Terra Mora Vantis. Słuchając odpowiedzi na pytania, Darren kiwał raz po raz głową, zupełnie przestając zwracać uwagę na otaczające ich maszyny, a patrząc wyłącznie na tłumaczące mu tajniki egzaminów na licencję kierowcy usta Smith. Wystarczy powiedzieć, że Shaw wyjątkowo łatwo tracił koncentrację. Stając przed paroma Znikaczami, Krukon musiał przyznać dziewczynie rację co do ich małej pojemności. Oczywiście dziewczyna nieco przesadzała i kota czy większego psa raczej by do środka zmieściła... ale ghul czy wyrośnięty widłowąż z drugiej strony... albo... - Albo mnie! - obruszył się lekko Darren - Mnie też mogłabyś mnie zmieścić - dodał z lekkim uśmiechem. Dla niego było jasne jak słońce, że po dokonaniu przez dziewczynę zakupu samochodu weźmie go na przejażdżkę. Był ciekawy lotu autem - tak jak zapewne Smith była ciekawa miotlarstwa, pod jej wszystkimi, teraz już oby niebyłymi, obawami. - Czyli Znikacze odpadają? - upewnił się Krukon, wyciągając szyję i rozglądając się po całym placu, dostrzegając w końcu "to takie ciemne miejsce" - Tam chyba stoją tentakule - powiadomił Jess, zdając sobie ponownie sprawę że Smith zapewne sama mogła to zauważyć - w końcu była niewiele niższa od niego.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Z gardła wyrwał jej się perlisty śmiech na oburzenie mężczyzny, kiedy zamiast jego - wymieniła cząstki swojej domowej menażerii, jako potencjalnych pasażerów w samochodzie. Prawda była jednak prosta - Smith w swojej głowie automatycznie usadzała Shawa obok siebie z przodu, na siedzeniu pasażera - a 'pakowność' auta oceniała przez pryzmat tylnych siedzeń i bagażnika, gdzie mogłaby ewentualnie ulokować nie tylko zwierzęta, ale i bagaże. Skąd się u niej wzięły myśli o takich podróżach...? — Ciebie koniecznie — przyznała Darrenowi rację. — Ty przewiozłeś mnie na miotle, to ja Ciebie w samochodzie, prosty układ. — Jakby potrzebowali jakiegokolwiek układu... Smith jednak lubiła czepiać się jakiejkolwiek - nawet naciąganej - logiki. Choć w tym wypadku była to raczej prosta kwestia wzajemności - i tego, że od jakiegoś czasu spędzali wolne chwile w swoim towarzystwie. Dziewczynie powoli wchodziło w nawyk - ku jej uciesze - że mogła ujmować konkretnego kogoś w swojej codzienności. No, prawie codzienności. — Hmm, tak, Znikacze definitywnie odpadają — stwierdziła, podążając wzrokiem za spojrzeniem Shawa gdzieś dalej. Ponownie chwytając się jego ramienia, stanęła lekko na palcach - choć te kilka centymetrów niewiele zmieniło. — Podejdźmy do nich, zobaczymy je z bliska — zaproponowała - i nie czekając na potwierdzenie, po prostu ruszyła ich dwójkę w kierunku całych rzędów czarnych samochodów. — Rzeczywiście, wyglądają jak mafijne auta... — mruknęła z rozbawieniem, poprawiając okulary. Księgowa mafii. Przeszli całkiem spory kawałek, zbliżając się do 'ciemnej strony' coraz bardziej - a myśli Smith płynęły sobie swobodnie, przeskakując z idei na ideę. Pewne pomysły zaczęły nabierać w jej głowie konkretnych kształtów - choć wymagały jeszcze chwili na dopracowanie. — Hej, Darren — zagaiła, nie przerywając spaceru. — Masz miejsce gdzie chciałbyś pojechać? W sensie... — chrząknęła krótko, uciekając wzrokiem na otaczające ich auta. Akurat przechodzili obok szalenie stylizowanych Ogniomiotów. — Ze mną pojechać. Będziemy mogli gdzieś się wybrać, w któryś weekend... — Chyba jeszcze nie była najlepsza w proponowaniu.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Shaw kiwnął tylko głową w cichej aprobacie ich wspólnej umowy na temat wzajemnego użyczania środków transportu. W sumie, może powinien nieco oszczędzić i kupić Błękitną Butlę? Byłaby na pewno o wiele wygodniejsza do podwójnych lotów, w końcu była przystosowana do przewożenia nawet większej ilości osób, a nie była też na tyle szybka i zwrotna - choć oczywiście nadal miała o wiele więcej mocy niż przestarzały Fantom - by prowadzić mogła ją od czasu do czasu Jess. Odsunął jednak ten pomysł na tył głowy, kiedy zdecydowali się na obejrzenie tentakul. Te były zdecydowanie większymi modelami - były też całkiem imponujące w swoim retro designie i czarnym kolorze. Darren na próżno szukał tentakuli w innym lakierze - a przecież wiadomo, że czerwony to szybki - ale wyglądało na to, że albo nie mieli takiej akurat na targu, albo nie istniały takie w ogóle. - Są... większe - przyznał Krukon, kiwając głową i zaglądając przez boczne okno jednego z aut do środka. Droga, skórzana tapicerka wyglądała bardzo luksusowo - Shaw nie wiedział nawet czy zbyt bardzo na przewożenie pary psów albo - tym bardziej - ghula. Nawet jeśli Adelajda bywała grzeczniejsza od Adalberta, to z opowieści dziewczyny zdążył wyciągnąć to, że częściej niż rzadziej także jej ghulowa natura wypływała na wierzch. Darren wyprostował się na pytanie dziewczyny i oparł lekko ramieniem o auto. Na jego ustach błądził delikatny uśmiech - Jess znowu zaczynała się plątać. - O, oczywiście - powiedział raźno, wyciągając przed siebie pięść i odchylając kolejne palce w miarę wyliczania kolejnych miejsc - Nottingham, Czechy, Stonehenge, klify w Dover, Loch Ness, skończyły mi się palce, Tokio, park narodowy w Snowdonii, rezerwat walijskich zielonych... zresztą... - Krukon machnął ręką - ...z tobą mógłbym jechać do warzywniaka... nawet z Wargiem na siedzeniu obok - dodał, przełykając lekko ślinę i uśmiechając się nieco bardziej niepewnie.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Im dłużej tentakulom się przyglądała - zwłaszcza ich wnętrzu przez lekko przyciemniane szyby - tym bardziej utwierdzała się jednak w swojej pierwszej myśli. Kupując ten samochód dodałaby sobie bagatela, jakieś trzy krzyżyki na kark. A wbrew wszelkim pozorom - jednak nie podchodziła jeszcze pod pięćdziesiątkę, bo na jej horyzoncie machała dopiero dwójka z przodu. Nie musiała gwarantować sobie +50 do szacunku na osiedlu od innych boomerów, spoglądających za jej tentakulą z zazdrością. Albo lękiem - w końcu to mafijne auto. — Niee, to kompletnie nie to — jęknęła, ściągając usta w wąską linię. Oparła się o bok czarnego auta plecami, marszcząc z zawodem brwi - i rozglądając się po placu. — Jest większa, ale co z tego. Wyobrażasz sobie zwierzaki siedzące grzecznie na tylnym siedzeniu w rządku? Na s k ó r z a n y m siedzeniu? Bo ja nie. Tak więc dwie opcje, które Smith brała pod uwagę - właśnie odpadły. Właściwie nawet nie z powodu samych zwierząt - w końcu nie będzie się z nimi wozić nieustannie, tylko dosłownie: czasami. Kiedy będzie musiała. W jej głowie ciągle siedział pomysł z kinem samochodowym, który uparcie chciałaby zrealizować - do tego potrzebne było auto. Koniecznie. I nowy pomysł - z weekendowym wypadem. Potwierdzony właśnie przez drugą połówkę. — Czechy...? — wyłapała kierunek podróży, który - chyba - wziął się stricte od niej samej. Uśmiechnęła się przy tym szerzej, czując jak lekki rumieniec piecze ją w policzki - i zaśmiewając się na wspomnienie o Wargu. — Wszystko zapamiętane — stuknęła się palcem wskazującym w skroń. — To raczej nie byłyby jednodniowe wypady... Olśniło ją. — Oooo, Darren, chyba mam! — zawołała z ekscytacją, ponownie zaaferowana, łapiąc Krukona za rękę i prowadząc w zupełnie inną stronę targu - z dala od ogniomiotów, tentakul, weasleyów i malutkich znikaczy. — WESOŁY GUMOCHŁON! — zachichotała recytując nazwę modeli do których się zbliżali - słusznych rozmiarów campingowych minibusów, rodem z hipisowskich garaży. Każdy kto na nie patrzył, zaśmiewał się z 'obciachowości' - choć prawda była taka, że również każdy kiedyś (lub dalej) marzył o autku o tak poczciwej mordce.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Tak jak Darren rozmyślał parę chwil wcześniej - luksus tentakul był dla Jess ich największą wadą. Gdyby dziewczyna miała do przewożenia tylko siebie i Darrena, ewentualnie jakieś mało szkodliwe-dla-tapicerki stworzenia, jak widłowąż czy pufek pigmejski, wtedy - mimo swojego nieco onieśmielającego wyglądu auta dona sycylijskiej mafii - tentakula byłaby dobrym wyborem. Wygodna, estetyczna, z klasą, nie za duża, ale też nie za mała - samochód dla Smith idealny, nawet jeśli nieco staroświecki, choć to też miało swój urok. Posiadania menażerii powoli mogącej zagrozić liczebnością samemu Nanukowi było jednak przeszkodą nie do przeskoczenia, więc kiedy Smith zdecydowała o odrzuceniu tego kandydata, Darren pokiwał jedynie głową, nie mając do werdyktu dziewczyny nic do dodania. - Piątek po szkole, niedziela wieczorem - Krukon wyliczył na palcach "dwa dni i trochę" - Mamy czas na wypad co tydzień, wielodniowy - dodał z wyszczerzonymi zębami. Choć cóż mógł powiedzieć - z Jess prawdopodobnie mógł robić kółka nad Morzem Północnym przez czterdzieści osiem godzin, a i tak byłoby miło. - Wesoły... co? - spytał ciągnięty przez Krukonkę Darren, nie słysząc wcześniej zupełnie o takim modelu. Musiał być niszowy - a przynajmniej jeszcze bardziej niszowy niż inne auta, gdyż wśród większości czarodziejów to nadal miotły były najpopularniejszym środkiem transportu. Odpowiedź nadeszła jednak po chwili, kiedy za ścianą z blachy falistej wyszli na placyk, na którym poustawiane były... - Rany, Scoob - powiedział do siebie Shaw, stając przed modelami, które wyglądały tak, jakby w połowie z nich podróżowała czwórka wścibskich dzieciaków oraz ich zapchlony kundel (choć tak naprawdę dog niemiecki), a w drugiej połówce wciąż waliło ziołem, gdyż przez całe lata sześćdziesiąte były w nich haszkomory. - Są... świetne - wydusił Darren, szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami patrząc na auta. Nie mógł uwierzyć na dobrą sprawę, że tak wielka rzecz mogła unieść się z powierzchni ziemi.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Podchodząc do całych rzędów Wesołych Gumochłonów - dosłownie we wszystkich kolorach tęczy, wszystkie o tej samej poczciwej, hipisowskiej masce - Jess jedynie uśmiechała się coraz szerzej. No że też nie wpadła na to od razu... Tylko brała pod uwagę jakieś pierdółkowate znikacze i nieodmiennie czarne tentakule. Myślała jednak schematami poruszania się po mieście - nawet jeśli po mieście, zwłaszcza po Londynie, nie potrzebowała żadnego auta do przemieszczania się. W stolicy Anglii poruszała się głównie przy pomocy teleportacji - dopiero na większych dystansach nie ufała sobie w tej umiejętności. A czy było lepsze autko do długodystansowych - i kilkudniowych - wypadów niż magiczny Volkswagen minibus? — Może nawet załatwię skądś scoobychrupki dla Fantoma i Warga — stwierdziła ze śmiechem, pociągając Darrena do jednego z pierwszych, wesołych wozów. Przypadkowo, w kolorze niebiesko-białym. — Rewelacyjne, prawda? Patrz, patrz! — Wyraźnie się ożywiła, najpierw podskakując by zajrzeć przez szybę auta - w końcu jednak spróbowała otworzyć drzwi od strony pasażera, a te gładko się uchyliły ukazując prawdziwie... campingowe wnętrze. Drewniano-sklejkowe wykończenia mimo wszystko wyglądały na porządne. Rozkładana w łóżko sofa w klasyczną, szkocką kratę, mały, rozkładany stolik - ba! - nawet mini-aneks kuchenny i całe multum drewnianych półeczek na wszelkie przydasie. A jakby tego było mało - na tyłach autka zostało jeszcze całkiem sporo wolnej przestrzeni bagażowej. Wgramoliła się przez otwarte drzwi, siadając z rozmachem na tapczanie - i nawet nie czując żadnych sprężyn, wżynających się w pośladki, które świadczyłyby o chujowej niskiej jakości materacyka. Sięgnęła dłonią do zasłonek - również ze wzorem kratki - momentalnie podejmując decyzję. — Wezmę go — stwierdziła pewnie, kierując roziskrzone spojrzenie na Shawa. — Co prawda trzeba mieć III poziom licencji na prowadzenie go... ale tak się składa, że ją mam — wyszczerzyła się radośnie - ewidentnie dumna ze swojej zapobiegawczości. Wstała, wyskakując zgrabnie z wnętrza samochodziku i rozglądając się po głównej alejce. — Widzisz gdzieś kogoś, komu mogę za niego zapłacić i odebrać kluczyki? — spytała, żartem jednak, bo zaraz zerknęła znacząco na Shawa. Oczywiście, nie zamierzała kupować kota w worku i bez jazdy próbnej na pewno stąd nie odleci.
+
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Wesołe Gumochłony - bo auta naprawdę się tak nazywały i Jess wcale go nie wkręcała - były połączeniem nieco imponowania wielkością, w końcu można było na przejażdżkę zabrać w nim całą menażerię dziewczyny, a możliwe że zostanie jeszcze miejsce nawet dla Krukona, oraz nieco śmiesznego - choć nie w uszczypliwym tego słowa znaczeniu - wyglądu. Nazwa była całkiem trafna, mianowicie patrząc od przodu na poczciwe maski modeli samochodów można było odnieść wrażenie, że lekko się uśmiechają. Skąd zaś Gumochłon? Cóż, może stąd że zielone modele przypominały ogórki - te zaś warzywa, a przynajmniej te bardziej wyrośnięte, też mogły przywodzić na myśl najnudniejsze magiczne stworzenia. - Na-aprawdę? - spytał z uniesionymi brwiami i lekkim uśmiechem. Tak szybka decyzja była dość niepodobna do Smith - wyglądało na to, że Wesołe Gumochłony i Krukonka to była miłość od pierwszego wejrzenia - No dobrze - dodał, wchodząc za dziewczyną do środka i także podziwiając wnętrze, które wydawało się być jeszcze bardziej pakowne niż z zewnątrz. Usiadł obok Jess, także testując tapczan i rozglądając się po wyposażeniu, które pozwalałoby rzeczywiście wybrać się na wycieczkę, która trwać mogłaby nawet parę dni. Resztę formalności - jazdy próbne, przekazywanie pieniędzy i tym podobne - Shaw zostawił Jess, która, posiadając licencję, znała się na tym o wiele lepiej od niego. Choć i Darren próbował pomóc - głównie przez podejrzliwe wpatrywanie się w twarz sprzedającego Gumochłony czarodzieja, sprawdzając w odmętach pamięci czy nie jego zakazana morda (choć wyglądał całkiem przeciętnie) nie była gdzieś notowana jako "sprzedawca arbuzów transmutowanych w samochody" czy coś w tym stylu.
z/t x2
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Długo zbierał się do tego zakupu. Prawo jazdy zrobił już dawno, tuż po osiągnięciu pełnoletności w świetle magicznego prawa, ale wtedy nie mógł sobie na zakup maszyny pozwolić – ani finansowo, ani lokalowo, bo spędzając większość roku w Hogwarcie nie miałby gdzie trzymać pojazdu, a zdecydowanie nie chciałby go pozostawiać w rodzinnej posiadłości. Nie widziało mu się też kupować taką rzecz listownie, bez możliwości zobaczenia i próbnej przejażdżki. Obecnie odpadły mu już niemal wszystkie te problemy – miał galeony, miał gdzie trzymać, jedynie musiał znaleźć czas, żeby osobiście wybrać się na targ i zobaczyć co tam mają do zaoferowania. Treningi, mecze, nauka, a gdzieś pomiędzy tym jeszcze życie prywatne trochę mu z tym kolidowały, ale przez ostatnią kontuzję doznaną na treningu ze Srokami miał teraz trochę przymusowy odpoczynek i zarazem chwilę, by w końcu zrealizować swoje marzenie o latającym motocyklu. Teleportował się na miejsce i po zagadaniu do właściciela targowiska wraz z nim skierował się do części, gdzie wystawione były maszyny na sprzedaż. Sprzedawca prezentował mu kolejne pojazdy, ale jego uwagę niemal od razu przykuł motocykl Turnov w odcieniu ciemnej zieleni. — Jest idealny — stwierdził z szerokim wyszczerzem po zaliczeniu próbnej jazdy oraz lotu, będąc już całkowicie zdecydowanym. Przekazał sprzedawcy sakiewkę z odliczoną sumą za sam pojazd wraz z zapasem paliwa i po podpisaniu ostatniej formalności w postaci umowy mógł wreszcie powiedzieć, że ma swój własny motor.
| z/t
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Myśl o tym zakupie siedziała w niej już od pewnego czasu. Do tej pory nic z tym nie robiła, bo i miała ważniejsze rzeczy na głowie. Zresztą, pierwsze auto to rzecz wyjątkowa w życiu każdego mugolskiego nastolatka i choć ona mugolką nie była i zawsze mogła wsiąść na miotłę, to pewnego poczucia, że auto oznacza dorosłość i wolność, pozbyć się nie mogła. Kiedy więc sezon się zakończył, podobnie jak szkolne egzaminy, a czas wolny przestały jej wypełniać nauka i treningi, postanowiła w końcu zrealizować jedno ze swoich marzeń i nagrodzić się za rok pełen wyrzeczeń. Merlin jej świadkiem, że zasłużyła jak mało kto! Kiedy więc zaliczyła poranny bieg z psem po Hydeparku, a zimnym prysznicem zmyła z siebie resztki zmęczenia i snu, ubrała się w zwykłe mugolskie szorty, narzuciła na siebie za duży t-shirt Ramones, założyła Williamowi smycz i ruszyła w kierunku targu. Nie spieszyło jej się, co z wyraźną niechęcią przyjął psiak dziewczyny. Ilość ruchu, jaką fundowała mu Krukonka, była zbyt duża nawet dla niego. I dlatego właśnie dziewczyna raz na jakiś czas przysiadała na wolnej ławce albo murku, żeby szkocki chart mógł sobie odsapnąć. W końcu, po niemal 3 godzinach wędrówki londyńskimi ulicami, dotarli na miejsce. Psiak od razu odżył, gdy zobaczył tłumy ludzi w czarodziejskich szatach, którzy krążyli po placu w poszukiwaniu samochodu marzeń. Sama Brooks również poddała się tej atmosferze, choć nie oszukujmy się, bardziej interesowały ją miotły, niż magiczne pojazdy. Mimo to mnóstwo czasu spędziła, oglądając motory. Jeden, przy którym stała dłuższą chwilę, przypominał ten, na którymś widziała kiedyś Tadzinę. Ładny sprzęt, ale wciąż, gdyby chciała, żeby podczas lotu padało jej na głowę, po prostu wsiadłaby na „Boydena”. Zresztą, żeby jeździć na takim motorze, trzeba mieć ponad 190 cm wzrostu, być szerokim jak szafa i nosić skórzaną kurtkę. W innym wypadku wygląda się po prostu groteskowo i tym właśnie byłaby Brooks na tym wielkim motorze – drobną, bladą groteską. Szczerze mówiąc, nie była pewna, jaki samochód chce kupić. Wiedziała tylko tyle, że nie może być wolny. Przesiadka z „Boydena” do Latającego Wesleya byłaby dla niej czymś nie do zniesienia i chyba zanudziłaby się na śmierć podczas lotu. Nie, jej samochód miał być szybki i zwrotny. Cała reszta była nieważna. Dłuższą chwilę przyglądała się wesołemu gumochłonowi. Szczere mówiąc potrafiła sobie wyobrazić siebie w podróży tym minivanem (?). Ona, zwierzaki i Armstrong. Rozsądek jednak wygrał w tym przypadku i dziewczyna postanowiła wybrać coś bardziej funkcjonalnego. Coś, czym mogłaby latać na treningi bez ryzyka, że ją wyśmiej. Albo że zajmie dwa miejsca parkingowe, zamiast jednego, bo taki busik to jednak do najmniejszych nie należał. W końcu jej wzrok przykuło jedno auto. Krukonka z miejsca wiedziała, że to właśnie nim dzisiaj wróci do domu. Lśniący nowością Piorun, i to do tego w pięknym, ciemnozielonym kolorze. Skoro świętowała udany sezon dla Harpii, wybór auto w klubowych barwach wydawał się nieunikniony. Pałkarka podeszła do sprzedawcy i pozwoliła by ten, opowiedział jej wszystko o tym pojeździe. Następnie była szybka jazda próbna po okolicy i już nie było wyjścia. Auto skradło jej serduszko. Uiściła więc zapłatę, dokupiła magiczne paliwo i z satysfakcją wróciła do mieszkania, podziwiając Londyn z lotu ptaka. Cóż, William chyba nie był przygotowany na takie atrakcje, bo zamiast podziwiać widok, leżał na wycieraczce. No cóż, może z czasem przywyknie!
/ZT
Zakupy: Piorun – 400G Benzyna – 5x20g=100G
Patricia D. Brandon
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : burza kręconych, jasnych włosów; runa protekcyjna za lewym uchem
niezależnie od podjętych czynności, blacha pojazdu będzie zawsze brudna. Zawsze. Jeżdżąc nawet w słoneczny dzień, pozbawiony kałuż i niepotrzebnego deszczu, z łatwością zauważysz gromadzące się na lakierze plamy. Próba wyczyszczenia ich będzie wiązała się z koniecznością spędzenia całkiem sporej ilości czasu, gdyż, jak się okazuje, są one wyjątkowo odporne i uparte na zaklęcia
Na targ samochodowy postanowiła wziąć ze sobą Jonathana. Brat zdecydowanie lepiej znał się na magicznej motoryzacji, dlatego uznała, że lepiej będzie zaufać jego wiedzy. Ona sama jakąś tam posiadała, ale jednak była niewystarczająca, do kupna używanego motoru. Nawet nie wiedziała na czym dokładnie ma skupić swoją uwagę podczas oglądania poszczególnych modeli. Bo owszem, wiedziała jak ma działać sprawny motor, ale jednak istniało kilka magicznych metod, aby sprawdzić czy w środku jest on NAPRAWDĘ sprawny. Dlatego pojawiła się wraz z bliźniakiem na placu w Londynie, aby przez dobre kilkadziesiąc minut oglądać najróżniejsze modele motocykli, które potencjalnie mogłaby kupić. W końcu u jednego sprzedawcy natrafili na dość niezachęcająco wyglądającego Turnova - wyglądał jakby był niedoczyszczony i wszechobecne plamy na lakierze świadczyły o tym, że miał za sobą już dużo podróży. Jednak kiedy sprawdzili, był w najlepszej kondycji technicznej, z tych, które wcześniej oglądali. Nie było wątpliwości, że mimo wyglądu z zewnątrz, był najbardziej sprawny i wydawał się, jakby mimo swojego wieku miał posłużyć przyszłemu właścicielowi jeszcze lata. Dlatego, idąc za radą Jona, zdecydowała się, aby kupić właśnie ten motor i nawet udało się jej wytargować bardzo przystępną cenę, jak na wartość tego typu pojazdu.
|zt|
Raffaello Swansea
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
C. szczególne : Lawendowo-waniliowy zapach, zadbane loki, dużo biżuterii
Kostka na nowy motor:1 Zapłata:220g za nowego Touro Klątwa: wiecznie aktywna, czarodziej stale odczuwa dokuczliwy chłód
Rozmowa z Patricią sprawiła, że jeszcze bardziej zatęsknił za swoim starym Touro, o którym myślał już od dłuższego czasu. Potrzebował jeszcze chwili na dojście do wniosku, że nie opłaca mu się sprowadzać wiekowego gruchota z Włoch - nie tylko dodawałoby to niepotrzebne koszta, ale też pewnie kiepsko by wyszedł na starym sprzęcie. Na targ samochodowy wybrał się teoretycznie tylko po to, żeby jeszcze pomyśleć i napatrzeć się na oferowane tutaj jednoślady... ...ale szybko poległ, widząc najnowsze wersje ukochanego motocyklu. Tourosy były drobne, ale doskonale sprawowały się zarówno w mieście, jak i w terenie, a Raffaello dobrze pamiętał swoje długie podróże, gdy z nieba opadał na włoskie drogi. Wiedział, że ten sprzęt będzie miał dobry charakter, że wie jak się nim opiekować i że to nie jest wydatek, które pożałuje - ledwo się obejrzał, a już negocjował cenę, słuchając również o fabrycznie powiększonym siedzisku, które miał wybrany przez niego model. Zgarnął zapas eliksiru napędowego, pogawędził jeszcze chwilę ze sprzedawcą i posłuchał jego skarg na klientów z klątwami, które powodują problemy ze sprzętem. Pochwalił się trzymającym go chłodem i dostał jakieś kiczowate zapewnienie, że Touro na pewno jakoś magicznie go ogrzeje; nie potrzebował tego, ale i tak grzecznie podziękował, nim nie zawinął się już z targu wraz z nowym nabytkiem.
/zt
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Znalezienie odpowiadającego mu samochodu okazało się znacznie większym wyzwaniem niż przypuszczał; z motocyklem było znacznie prościej. Sprzedawca pokazał mu absolutnie wszystkie dostępne ‘od ręki’ modele – oczywiście interesowały go wyłącznie pojazdy nowe, mógł sobie w końcu na to pozwolić – jakie obecnie posiadał, ale jakoś nic mu nie przypadło bardziej do gustu. W niemal każdym doszukał się czegoś, co mu nie pasowało i tym samym dany pojazd skreślało; jedynie Pioruna trochę rozważał, ale koniec końców uznał, że to jednak nie to. Wreszcie mężczyzna zaprezentował mu Sumsara, sportowy model samochodu wciąż stosunkowo świeży na rynku, który pomimo cieszenia się ogromną popularnością wśród zmotoryzowanych czarodziejów był produkowany w niewielkich ilościach i z tego względu dostępny jedynie na zamówienie, jeśli chciało się zakupić nowy; takie z drugiej ręki czasem się pokazywały na rynku, ale dość szybko znikały – trzeba tu było mieć po prostu szczęście. Ten, który mógł mu pokazać sprowadził akurat dla innego klienta, który jeszcze dziś zresztą miał go odebrać. Nie da się zaprzeczyć, że to cacko potrafiło przykuć wzrok, a jego możliwości oraz osiągi robiły wrażenie nawet na nim, choć o wiele bardziej znał się na sportowych miotłach niźli samochodach. Wypytał jeszcze o kilka spraw, zastanowił się parę chwil i doszedł do wniosku, że… czemu by nie? Nie był to może pojazd bardzo praktyczny, ale za to jak się prezentował! I prowadzić też musiało się go jak marzenie. Taka duża zabawka dla dużego chłopca. Nikt mu jednak nie zabroni sobie odrobinę pofolgować, zwłaszcza, że na stan swojego konta nie mógł narzekać. Obgadał ze sprzedawcą wszelkie niezbędne szczegóły, podpisał stosowne dokumenty, wpłacając przy tym zaliczkę. Następnie został poinformowany, że na realizację swojego zamówienia będzie musiał poczekać co najmniej dwa tygodnie i otrzyma listownie informację, gdy jego Sumsar będzie już gotowy do odbioru. Będzie wyczekiwał na ten list z niecierpliwością.
| z/t
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Nie krył swojego podekscytowała, gdy po dwóch długich tygodniach oczekiwania wśród innej korespondencji znalazł list z informacją, że jego zamówiony pojazd jest już gotowy do odbioru. Jak tylko zyskał taką możliwość, od razu aportował się na targ samochodowy, nie chcąc czekać ani chwili dłużej niż to było konieczne. Nawet nie musiał mówić sprzedawcy w jakim celu się zjawił – mężczyzna od razu zaprowadził go w odpowiednie miejsce, gdzie czekał na niego jego jeszcze pachnący nowością Sumsar. Niecodzienna, intensywnie żółta barwa karoserii od razu przykuwała uwagę, jak zresztą cały pojazd. Dłonią przesunął z namaszczeniem po masce, wydając przy tym z siebie nieme wow nim wsiadł do środka. Wnętrze prezentowało się rzecz jasna równie elegancko, a w dodatku unoszący się tam zapach sprawił, że momentalnie poczuł się zrelaksowany, uśmiech zaś aż sam cisnął mu się na usta. Nie miał nawet wątpliwości, że jazda tym cackiem będzie czystą przyjemnością za każdym jednym razem. Zostało mu jedynie załatwić ostatnie formalności ze sprzedawcą, dopłacić resztę kwoty i mógł opuścić targowisko w swojej nowiutkiej i bardzo drogiej zabawce.