Wydawałoby się, że samochody to wyłącznie mugolskie wynalazki, a zakup takowego czarodziejskiego jest niemal niemożliwy. Jak jednak dobrze wiemy pozory lubią mylić! Właściciel placu targowego doskonale zna potrzeby czarodziei, więc gdy tylko zapytasz go o któryś z czarodziejskich modeli, na pewno nie spotkasz się ze zdziwieniem na jego twarzy. Miejsce to przez większość czasu skrywane jest pod czarem uniemożliwiającym dotarcie tutaj mugolom, a dodatkowo samochody można kupić w różnych wersjach - nowe bądź używane.
Uwaga: na modele trudne do zdobycia nowe należy złożyć stosowne zamówienie - poprzez napisanie posta. Dopiero po dwóch tygodniach możliwy jest odbiór pojazdu.
Dostępne modele:
► Solinex - 150g nowy / 75g używany ► Touro - 220g nowy / 110g używany ► Bravo - 300g nowy / 150g używany ► Turnov - 300g nowy / 150g używany
► Znikacz - 225g nowy / 115g używany ► Bzyczek - 300g nowy / 150g używany ► Siatkoskrzydeł - 300g nowy / 150g używany ► Globtroter 500 - 400g nowy / 200g używany ► Latający Weasley - 400g nowy / 200g używany ► Piorun - 500g nowy / 250g używany ► Ogniomiot - 600g nowy / 300g używany ► Tentakula - 600g nowy / 300g używany ► Sumsar - 750g nowy / 550g używany* ► Wesoły Gumochłon - 500g nowy / 250g używany
Kości na modele trudnodostępne - używane:
1 - patrzysz, przeglądasz najróżniejsze ogłoszenia, aż wreszcie zauważasz ten wymarzony model, przez który zerwałeś nie jedną, a parę nocek. Udając się od razu na targ samochodowy, udaje Ci się bez problemu zakupić wybrany pojazd.
2, 3 - popyt na pojazdy tego typu jest spory, aczkolwiek szkoda, że podaż nie pozostaje na równie zadowalającym poziomie. Po jakimś czasie udaje Ci się skontaktować z osobą sprzedającą, niemniej jednak, jak się okazuje, nie jesteś jedyny... Rzuć kostką k6. Parzysta - masz wyjątkowe szczęście, bo pojawiasz się na miejscu jako pierwszy i udaje Ci się zakupić model bez żadnej większej spiny. Nieparzysta - umawiasz się ze sprzedającym, ale okazuje się, że gdy przybywasz na targ, samochodu ani sprzedawcy po prostu… nie ma. Możesz rzucić ponownie kostką dopiero za trzy dni.
4, 5, 6 - szukasz ogłoszeń, przeglądasz najróżniejsze oferty, ale nikt nie wystawił tego, czego szukasz. Najwidoczniej nisza utrzymuje się całkiem nieźle, a sytuacja wymaga stabilizacji; możesz rzucić ponownie kostką dopiero za pięć dni.
Podczas zakupu należy jasno określić, czy kupowany pojazd jest nowy, czy jednak używany. W każdym z tych przypadków należy rzucić kostką k6 (motocykle / skutery) lub literką (samochody), by dowiedzieć się nieco więcej na temat kupowanego pojazdu. Obowiązkowo w rzucie należy określić model, ile drzwi ma samochód, czy skrzynia biegów jest manualna, czy jednak automatyczna (konieczna znajomość opisu) i kolor karoserii. Dodatkowo, w przypadku modeli używanych, może zaistnieć konieczność uiszczenia dopłaty wynikającej z wad, których nowe samochody są pozbawione.
Motocykle / skutery nowe:
1 - w Twoim pojeździe okazuje się, że jest powiększane fabrycznie siedzenie, co oznacza, że wzięcie pasażera na gapę nie sprawia najmniejszego problemu. Do tego nawet po wielogodzinnej jeździe jest komfortowe i nie musisz się martwić o bolące potencjalnie plecy.
2 - hamulce są wyjątkowo mocne. Bez problemu zatrzymują pojazd przy większych prędkościach z mniejszym opóźnieniem niż pozostałe modele, co wpływa na bezpieczeństwo jazdy. Co nie oznacza jednak, iż powinieneś bez większego opamiętania przekraczać dozwoloną prędkość! Brawura jest zgubna.
3 - Twój motocykl nie różni się niczym od innego, standardowego motocykla. Ot, jeździ, hamuje, patrzysz, myślisz: tak, to jest bardzo odpowiednie miejsce na silnik. Wszystko zgadza się z opisem, więc koniec końców… niespecjalnie znajdują się w nim jakieś niespodzianki? Mimo wszystko, wbrew pozorom - im mniej niuansów, tym mniejsza szansa, że coś się zepsuje…
4 - silnik w pojeździe jest ciut bardziej podrasowany; wychodzi na to, że zostały nałożone na niego specjalne zaklęcia, które to umożliwiły. Bez problemu jednoślad osiąga poszczególne prędkości w znacznie krótszym czasie, nie powodując jednocześnie nadmiernego przegrzewania się układu, a chłodzenie idealnie daje sobie rady - nawet pomimo innego opisu.
5 - kupiony przez Ciebie pojazd jest ciut łatwiejszy w jeździe, niż mogłeś się tego z początku spodziewać, nawet jeżeli waży dużo bądź jest trudniejszy - czysto teoretycznie - w utrzymaniu na drodze. Nie szarpie aż tak, prowadzi się gładko i płynnie, a układ kierowniczy to wręcz magia. Nigdy sterowanie motocyklem bądź skuterem nie było tak proste i przyjemne!
6 - blacha w motocyklu jest wyjątkowo wytrzymała na obicia, co widać od razu na pierwszy rzut oka. Pozostaje znacznie dłużej nowa, odpycha wszelkie zabrudzenia, choć nie chroni w pełni silnika (w zależności od modelu). Jedno jest pewne - na pewno przez znacznie dłuższy czas będziesz mógł cieszyć się wyglądająco nowo pojazdem, nawet jeżeli preferujesz bardziej dynamiczną jazdę!
Motocykle / skutery używane:
1 - moc silnika w Twoim motocyklu bądź skuterze nie jest adekwatna do tego, co pisało na papierku… jesteś tego świadom dopiero po tym, jak próbujesz przyspieszyć i idzie Ci to bardzo, ale to bardzo mozolnie. Na pewno tym jednośladem nie przekroczysz aż nadto (o ile w ogóle) prędkości na ulicy.
2 - układ stabilizacji jazdy w powietrzu szwankuje nadmiernie, w związku z czym poruszanie się w obłokach nie jest wskazane. Do tego, jak na złość, niewidzialność czasami nie chce w ogóle działać, w związku z czym odkrycie świata magicznego przez mugoli staje się całkiem możliwym scenariuszem. Jeżeli chcesz oddać pojazd do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 20% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
3 - poprzedni właściciel niezbyt chętnie lubił się z mieszaniem oleju i paliwa do baku… w związku z czym cały, dosłownie cały silnik wymaga gruntownego remontu, od podstaw. Mechanizmy są pościerane, części nadmiernie zużyte, a jazda czymś takim praktycznie nie jest możliwa, jeżeli nie chcesz uszkodzić dalej jednośladu. Musisz zapłacić dodatkowe 30% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
4 - czasami zdarza się, że wkładasz kluczyk, przekręcasz go, a koniec końców nic się nie dzieje. Ponawiasz próby i dopiero za którąś z nich udaje Ci się odpalić zakupiony pojazd; możesz nawet dojść do wniosku, że odpalony przez dwadzieścia cztery godziny na dobę byłby optymalnym rozwiązaniem w stosunku do konieczności denerwowania się o ciągłe wyciąganie i wkładanie z powrotem klucza.
5 - niezależnie od podjętych czynności, blacha pojazdu będzie zawsze brudna. Zawsze. Jeżdżąc nawet w słoneczny dzień, pozbawiony kałuż i niepotrzebnego deszczu, z łatwością zauważysz gromadzące się na lakierze plamy. Próba wyczyszczenia ich będzie wiązała się z koniecznością spędzenia całkiem sporej ilości czasu, gdyż, jak się okazuje, są one wyjątkowo odporne i uparte na zaklęcia.
6 - ogólnie tego typu pojazdy są głośne, ale Twój… jest za głośny. Hałas, który wydobywa się ze silnika, może przyprawiać o ból głowy nawet osobę, która jest do czegoś takiego przyzwyczajona, a próba w miarę spokojnego wyjazdu kończy się zwróceniem na siebie uwagi wielu osób i zgromieniem wzrokiem od dołu do góry.
Samochody nowe:
A - ależ masz dobry humor, gdy postanawiasz usiąść za kierownicę - jak się okazuje, jest to wynik rozpylającego się w środku zapachu amortencji. Nie jest ona szkodliwa i nie wpływa na bezpieczeństwo jazdy, niemniej jednak za każdym razem, gdy prowadzisz samochód, łatwo się rozchmurzysz, a i staniesz się bardziej rozluźniony w towarzystwie innych ludzi.
B - brak większych udogodnień; samochód bezproblemowo daje się prowadzić, nie szarpie i nie gaśnie. Zgodnie z opisem w spisie, może bez problemu osiągać wymagane prędkości i nic w nim nie szwankuje. Może jest zwyczajny - aż nader - ale czy właśnie nie chciałeś mieć czegoś stabilnego i bez dodatkowych ceregieli? Przynajmniej nie musisz się martwić, że coś się zepsuje i nie będziesz wiedział, co z tym fantem zrobić.
C - chyba ktoś ukrył dodatkową funkcję, o której albo nie miałeś pojęcia, albo została wciśnięta w gratisie? Może ktoś postanowił poeksperymentować? Niezależnie od przyczyny, gdy wsiadasz w samochód, możesz za każdym razem dowolnie wybrać kolor karoserii, bo ten się zmienia zgodnie z tym, jak postanowisz się ubrać - nawet jeżeli model powszechnie nie występuje w danej barwie. Skąd o tym wiesz? Jakiś miły pan z obsługi pozostawił Ci karteczkę.
D - doskonale parkujesz za każdym razem, gdy prowadzisz samochód. Nie musisz się przy tym jakoś specjalnie stresować, bo pojazd automatycznie się dostosowuje do tego celu, więc koniec końców zaliczenie stłuczki na parkingu jest bardzo mało prawdopodobne. Jakby jakaś magia pozwalała Ci na bezstresowe skręcanie kierownicą i delikatnie korygowała błędy, których się dopuścisz. Co prawda nie uratuje Cię w sytuacji, gdy zareagujesz gwałtownie i dodasz sporą ilość gazu, ale na pewno przyjemniej Ci się ustawia pojazd zarówno prostopadle, jak i równolegle.
E - ewidentnie jesteś w stanie stwierdzić, że moc silnika tego samochodu jest ciut większa, niż na początku przypuszczałeś. Dociskając gazu, pojazd nie dusi się przy wyższych wartościach prędkości i bez problemu daje sobie rady z wjazdem nawet pod stromą górkę, nie powodując trzęsienia całej konstrukcji. Może to jakaś sportowa odmiana? Tego nie wiesz, aczkolwiek na pewno samochód prowadzi się w bardziej przyjemny sposób.
F - finalnie, wreszcie cichy i pozbawiony nadmiernego hałasu samochód, który nadaje się do bezproblemowej jazdy. Za każdym razem, gdy odpalasz pojazd, dźwięk jest cichy i nie budzi połowy osiedla na nogi. Dodatkowo podczas jazdy ledwo co słychać silnik znajdujący się na wyższych obrotach, w związku z czym podróże w nim - jako śpiący pasażer z tyłu - są komfortowe i pozbawione ciągłego wstawania.
G - głośniki w tym modelu są wyjątkowo… dopracowane. Nie wiesz, czy to wina jakiegoś ulepszenia, o którym nie miałeś bladego pojęcia aż do teraz, czy jednak są tak fabrycznie zamontowane, lecz nie masz na co narzekać. Słuchając czarodziejskiego radia, możesz być pewien, że nic Ci nie zagłuszy ulubionej audycji! Również z ostrymi brzmieniami nie będzie żadnego problemu.
H - horrendalna jazda w słońcu bądź wtedy, gdy śnieg bije po oczach i nie pozwala normalnie patrzeć na drogę, nie przyczynia się do łzawienia oczu. Jak się okazuje, przednia szyba przejęła funkcję fotochromu; nie jest straszne jej zatem światło, które może oślepić podczas jazdy na wyższych pułapach w powietrzu! W nocy również jeździ się znacznie przyjemniej, a oczy mogą odpocząć.
I - intuicyjnie wręcz zauważasz znajdujący się model psidwaka, który początkowo nie spełnia żadnej dodatkowej funkcji. Jeżeli jednak zauważy, że zbliżasz się zbyt mocno do jakiegoś obiektu, od razu zacznie szczekać! Częstotliwość i wysokość dźwięku zależna jest od odległości - im bliżej, tym jest on bardziej alarmujący. Pełni zatem funkcję czujników parkowania, których na pewno nie znajdziesz w innych modelach samochodu, o ile nie postanowisz go odmontować.
J - jest dobrze. Model Twojego samochodu jest wyjątkowo stabilny, nawet jeżeli opis wskazywał inaczej. Płynnie porusza się zarówno w powietrzu, jak i na drodze. Bardzo rzadko kiedy się coś w nim psuje, w związku z czym nadaje się do pokonywania dłuższych dystansów bez konieczności posiadania zasobnego portfela.
Samochody używane:
A - akumulator w tym modelu bardzo często postanawia się przy nawet najmniejszej dziurze zwyczajnie… odpiąć - nawet jeżeli użyłbyś Zlepa. Co prawda tylko jeden styk, niemniej jednak ciągle musisz sprawdzać, czy wszystko jest podłączone. Momentami wystarczy, że zaparkujesz na sekundę i zgasisz samochód, by potem dziwić się, czemu nie odpala. Rozwiązanie jest proste, aczkolwiek może denerwować.
B - brud wyjątkowo łatwo przylepia się do Twojego samochodu. Nawet jazda po mieście powoduje, że karoseria ciągle posiada niezliczone ilości plam, a próby umycia pojazdu - ręcznie bądź magicznie - nic dobrego nie wnoszą. Nałożenie odpowiedniej pasty też nic nie daje. Ciągle się to wszystko rozmazuje, odciski pozostają w niezliczonych ilościach, a jedyne, co Ci pozostaje, to po prostu się z tym pogodzić.
C - co jest nie tak z tymi szybami? Niezależnie od tego, czy musisz je zamykać na korbkę, czy możesz to zrobić za pomocą przycisku, te niesamowicie piszczą, jakby pochodziły z jakiegoś horroru. Dodatkowo bardzo powoli się podnoszą i opadają. Bardzo. Bardzo. Powoli. Nie ma co liczyć na to, że zdążysz je zamknąć przed ulewą, więc lepiej, by były ciągle zamknięte, jeżeli chcesz w miarę szybko wyjść z samochodu po zaparkowaniu. Jeżeli chcesz oddać samochód do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 10% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
D - drzwi po stronie pasażera są jakieś dziwne. Chodzą nieśmiało, a gdy zostaną zamknięte, potrafią przyblokować się bez żadnego konkretnego powodu, jakby magia w nich była wyjątkowo krnąbrna. I zazwyczaj wtedy nie chcą się otworzyć przez kilkanaście minut, nawet używając odpowiednie ku temu zaklęcia na klamkę. Nie pozostaje nic innego, jak po prostu wychodzić drzwiami od strony kierowcy… albo oddać go do naprawy. Jeżeli chcesz oddać samochód do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 20% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
E - ewidentnie coś jest nie tak z silnikiem. O ile podczas jazdy próbnej wszystko było jak najbardziej w porządku, o tyle jednak występują z nim problemy głównie podczas ruszania. Jak się okazuje, na obrotomierzu występują absurdalne liczby, co wskazuje na prawdopodobnie uszkodzony mechanizm. Koniec końców taką maszyną nie da się jeździć, w związku z czym oddajesz ją do mechanika. Musisz zapłacić dodatkowe 30% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
F - furczenie to jeden z tych problemów, którego kompletnie się nie spodziewałeś. Osiągając większe prędkości, samochód trzęsie się, jakby nie działały odpowiednie układy w samochodzie. Nie wpływa to aż tak na jazdę, niemniej jednak podróż tym samochodem dla osób z chorobą lokomocyjną może być dramatyczna i nie obędzie się bez krótkich postojów na zaczerpnięcie świeżego powietrza.
G - gorąco, chłodno, niewidzialność momentami szwankuje! Coś jest tutaj ewidentnie nie tak. Okazuje się, że wentylacja w tym samochodzie to jakaś masakra; w lecie niewątpliwie się grzeje od środka, maska przybiera niebotycznych temperatur, a na domiar złego klimatyzacja niewiele sobie z tym fantem robi. W zimie? Skrobanie szyb gwarantowane, marznięcie do kości - również. Jedyne, co można robić, to chyba poratować się tylko i wyłącznie odpowiednimi zaklęciami… Do tego radio bardzo często gubi sygnał, więc nie ma szans na spokojne słuchanie ulubionej audycji.
H - hamulec ręczny jest kompletnie niezdatny do użytku. Dźwignia chodzi wedle własnego uznania, jakby linka nie została odpowiednio uregulowana, a ciągnąc ją do góry, mógłbyś wyrwać ją nawet z podłogi, a i tak by to nic nie dało. Średnio z parkowaniem, bo o ile zostawisz samochód na biegu, o tyle jednak pod górkę może się niefortunnie stoczyć. Jeżeli chcesz oddać samochód do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 10% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
I - igła, nieśmigany? Otóż skrzynia biegów jest tak rozklekotana, że niby chodzi, ale nie do końca tak, jak powinna. W przypadku skrzyń manualnych: pierwsze biegi jest Ci bardzo trudno wbić, a na domiar złego wsteczny czasami nie wchodzi i trzeba wówczas wrzucić luz, by móc z powrotem wrzucić R-kę. Wszystko to wpływa na komfort jazdy. Jeżeli chcesz oddać samochód do mechanika, to musisz zapłacić dodatkowe 20% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw. W przypadku skrzyń automatycznych: mechanizm nie działa odpowiednio i często zamiast odpowiedniego biegu, otrzymujesz przeciwstawny. Do tego, na domiar złego, samochód bardzo często gaśnie bez powodu, tracąc momentalnie obroty. Taką maszyną nie da się jeździć; musisz zapłacić 40% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw.
J - jeżeli chciałeś budzić całe sąsiedztwo z hukiem, nie masz z tym najmniejszego problemu. Za każdym razem, gdy odpalasz samochód, niezależnie od mocy i pojemności silnika, ten warczy tak, że zwraca na siebie uwagę w mgnieniu oka. Co prawda idzie to jakoś stłumić zaklęciami, niemniej jednak należy je powtarzać, a do tego nie dają one zadowalających efektów.
Istnieje także możliwość skorzystania z kości do odgrywania sytuacji na drodze, które można wykorzystać uniwersalnie w zależności od przeznaczenia (miasto/teren). Mogą one przynieść zarówno profity, jak i spowodować konieczność zapłaty poszczególnej ilości galeonów. Odegranie ich można zrobić na początku wątku (jako coś, co się wydarzyło) lub jako motyw przewodni - zależnie od tego, co zostanie wyrzucone.
Rzuć k100, jeżeli poruszasz się w mieście:
1 - 20 - postanowiłeś zaparkować na jednym z wolnych miejsc parkingowych wzdłuż w miarę pustej uliczki - zakupy? Spotkanie? O ile proces nie sprawia Ci żadnych większych problemów, o tyle jednak okazuje się, że tam, gdzie zostawiłeś pojazd, nie można parkować… I co najgorsze, zauważasz to dopiero przy tym, jak wracasz z powrotem! Dorzuć kostką k6. Parzysta - na szczęście nikt nie zauważył tego niecnego procederu i jesteś w stanie normalnie wyjechać. Zero kartki, zero niczego, czujesz wewnętrznie ulgę. Chwała Merlinowi? Jeszcze się okazuje, że ktoś pozostawił ulotkę z pożyczką na kredyt hipoteczny... Nieparzysta - niestety - za wycieraczką bądź do kierownicy (w zależności od pojazdu) został doczepiony kwitek na kwotę 50g za zaparkowanie w niedozwolonym miejscu - prawdziwy, z pieczątką. Musisz odnotować stratę galeonów w odpowiednim temacie.
21 - 40 - podczas jazdy przez jeden z bardziej skomplikowanych przejazdów, zauważasz wypadek. Zgodnie z tym, czego się dowiedziałeś na kursie prawa jazdy i znając własne obowiązki, zaczynasz udzielać pierwszej pomocy, wzywasz odpowiednie służby. Zabezpieczasz miejsce kolizji, a okazuje się, że na miejscu znajdują się ranne osoby. Dorzuć kostką k6. Uwaga: jeżeli co najmniej 21pkt z Uzdrawiania, automatycznie dostosowujesz się do kostki nieparzystej. Jeżeli jednak nie masz tylu punktów, to, posiadając cechę słaba psycha, automatycznie dostosowujesz się do kostki parzystej, a jeżeli posiadasz cechę silna psycha - dostosowujesz się do kostki nieparzystej. Nie musisz wówczas rzucać kostką. Parzysta - starasz się im pomóc za wszelką cenę i nie sprawiałoby Ci to najmniejszego problemu, gdyby nie fakt, że kilka dni po zdarzeniu otrzymujesz list, że z kieszeni poszkodowanego zniknęły pieniądze. Nawet nie wiesz, o jakie pieniądze chodzi! Dla świętego spokoju postanawiasz jednak odesłać odpowiednią kwotę… Odnotuj stratę trzydziestu galeonów w odpowiednim temacie. Nieparzysta - robisz wszystko w swojej mocy i jak się okazuje - los postanowił się do Ciebie uśmiechnąć. Otrzymujesz sowę z listem z podziękowaniem oraz… mieszkiem przyczepionym do nóżki. Gdy go odpakowałeś, okazało się, że została Ci zostawiona pewna sumka i przedmiot. Odnotuj zysk pięćdziesięciu galeonów w odpowiednim temacie, a po fałszoskop zgłoś się w tym temacie.
41 - 60 - jedziesz normalnie przez jedną z uliczek, dostosowując się do przepisów ruchu drogowego. Jak się okazuje - nie wszyscy zamierzają się trzymać zasady lewej ręki na skrzyżowaniach równorzędnych… Czy jednak zdążysz odpowiednio wyhamować? Dorzuć kostką k6. Parzysta - zatrzymujesz się nagle, gwałtownie, pasażerowie (o ile ich miałeś) być może zostali zatrzęsieni, niemniej jednak unikasz zbędnej kolizji - i to się liczy, prawda? Szkoda by było załatwiać wszelkie formalności za szkody... Nieparzysta - niestety - mimo wszelkich starań, pojazd z prawej strony dość niemiło uderzył w bok i spowodował nieciekawie wyglądające wgniecenie. W przypadku samochodu: wszyscy są cali i bezpieczni, więc nie musisz się martwić o możliwe obrażenia. W sumie to jest najważniejsze, prawda? Profity z cięższej, zasłoniętej konstrukcji... W przypadku motocyklu / skutera: uderzenie jest odczuwalne, a Twój pojazd o mało co Cię nie przygniata. Na szczęście unikasz większych obrażeń, mając stłuczone kolano i łokieć. Sprawca świadomie ucieka z miejsca wypadku. Jeżeli masz co najmniej 11pkt z Uzdrawiania, możesz sam się uleczyć; w przeciwnym wypadku musisz poprosić kogoś o pomoc bądź udać się na oddział Szpitala św. Munga. Otrzymujesz odpowiednią rekompensatę za koszt naprawy i leczenie, niemniej jednak do momentu, dopóki nie udasz się do warsztatu samochodowego i nie napiszesz w nim posta, Twój pojazd będzie klepnięty.
61 - 80 - znowu to parkowanie, które jest nieodłącznym elementem prowadzenia pojazdu. Wzdychasz ciężko… niezależnie od tego, czy je lubisz, czy też i nie, musisz sobie poradzić z takim zadaniem - czy to przy mieszkaniu, czy to jednak podczas pobytu na mieście, okazuje się, że jedyne miejsce jest wyjątkowo ciasne i możesz mieć z nim spore problemy. A nawet jeżeli zaparkujesz - ledwo co otworzysz drzwi bądź zsiądziesz z własnego motocyklu / skutera. Dorzuć kostką k6. Parzysta - udaje Ci się uniknąć jakiegokolwiek zarysowania pojazdu znajdującego się tuż obok. Co prawda wydostanie się z tego wyjątkowo ciasnego miejsca nie jest przyjemne, niemniej jednak możesz odetchnąć z ulgą. Koniec końców nie chciałbyś płacić za szkody z własnej kieszeni, prawda? Dorzuć kostką k6. Nieparzysta - niestety - nawet jeżeli Twój samochód wyposażony jest w czujnik parkowania (szczekający psidwak), nie udaje Ci się uniknąć zarysowania pojazdu - i co najgorsze, jest to jeden z bardziej prestiżowych modeli. Zdecyduj, co chcesz zrobić. Jeżeli zechcesz rozpłynąć się w powietrzu, dorzuć kolejną kostkę k6. W przypadku 1, 5: udaje Ci się uniknąć konieczności zapłaty za wyrządzone szkody. W przypadku 2, 3, 4, 6: niestety, ktoś Cię nakrywa na tym niecnym procederze i musisz dokonać odpowiednią zapłatę wynoszącą sto dwadzieścia galeonów. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie. W przypadku pozostawienia danych kontaktowych, na pocztę otrzymujesz list, gdzie musisz pokryć koszt nowego lakieru w wysokości dziewięćdziesięciu galeonów. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
81 - 100 - chciałeś odpalić pojazd bez najmniejszych problemów. Jak się okazuje - nie było to do końca możliwe. Coś w nim zaczęło szwankować, a gdy spojrzałeś na kontrolki, okazało się, że dioda akumulatora podświetla się na czerwony kolor, co świadczy o jego uszkodzonym ładowaniu albo kompletnym rozładowaniu. Czy ktoś postanowi Ci jednak pomóc w tej trudnej sytuacji? Dorzuć kostką k6. Uwaga: jeżeli w Twoim samochodzie akumulator odpina się co chwilę, dostosowujesz się do kostki parzystej. W innym przypadku, jeżeli masz cechę powab wili, automatycznie dostosowujesz się do kostki nieparzystej; jeżeli masz cechę drzemie we mnie zwierzę - dostosowujesz się do kostki parzystej. Nie musisz wówczas rzucać kostką. Parzysta - machasz dłońmi, starasz się zwrócić na siebie uwagę, niemniej jednak nie przynosi to żadnych korzyści. Zostajesz bez możliwości poruszania się dalej pojazdem - co zrobisz w tej sytuacji? Będziesz pchał go… albo poprosisz kogoś o odholowanie? Nieparzysta - na szczęście ktoś zauważa, że coś jest nie tak. Co prawda kompletnie z tą osobą nie możesz się dogadać, niemniej jednak pomaga z problemem, który zaistniał, kompletnie go niwelując. I, jak się okazuje - pozostawia mniej lub bardziej świadomie drobny upominek. Uszkodzony Świetlik może nie jest przydatny, gdyż nie potrafi przetłumaczyć już żadnego tekstu, niemniej jednak jego światło jest wyjątkowo mocne. Zgłoś się po przedmiot w odpowiednim temacie.
Rzuć kostką k100, jeżeli poruszasz się w terenie:
1 - 20 - jedziesz spokojnie, jedziesz i jedziesz, ale gdy tak patrzysz, to okazuje się, że górka, pod którą chcesz wjechać, jest wyjątkowo… stroma. I to tak trochę za bardzo, na co musisz się przygotować. Tego się kompletnie nie spodziewałeś, a na pewno redukcja biegu bądź dodanie prędkości może pomóc, ale czy na pewno? Jeżeli posiadasz skuter Solinex: Twój pojazd (niezależnie od tego, czy ma wzmocniony silnik, czy jednak słabszy) kompletnie nie daje sobie rady z takim wyzwaniem! Musisz albo zawrócić, albo targać maszynę pod samą górkę. Jeżeli posiadasz Znikacza / Bzyczka (bez żadnych modyfikacji): jedziesz bardzo, bardzo powoli pod tę górkę, czasami silnik wskakuje na horrendalne obroty i wydaje z siebie głośny warkot. Nawet nie wiesz, ile czasu mija, niemniej jednak jeżeli ktoś znajduje się za Tobą, zwyczajnie… Cię wyprzedza. Jeżeli posiadasz wzmocniony silnik bądź inny model samochodu / motocykla: jazda nie sprawia Ci aż takiego problemu, jak się spodziewałeś. Po mniejszych lub większych trudach dostajesz się na sam szczyt!
21 - 40 - nic Cię nie zaskoczy, prawda? Jak się okazuje, niespecjalnie. Wcześniejsze opady deszczu postanowiły pozostać na tej drodze aż do dziś, a jazda po grząskim terenie nie sprawia aż nadto radości, gdy kolejne plamy pozostają na karoserii. Co chwilę trzęsie pojazdem, natrafiasz na mniej lub bardziej przyjazne kamienie… a do tego pojazd postanawia utknąć w błocie. Jeżeli jedziesz na jednośladzie: po dłuższej walce udaje Ci się wydobyć pojazd z grząskiego terenu, niemniej jednak jesteś cały brudny i zmęczony. Jak się okazuje, nie na darmo; zauważasz znajdujące się nieopodal składniki pochodzenia roślinnego do eliksiru. Zyskujesz dodatkowo jedną dowolną roślinę ze spisu - zgłoś się po nią w odpowiednim temacie. Jeżeli jedziesz samochodem: dorzuć literkę, by dowiedzieć się, jak poszły Ci próby wydostania pojazdu tej brei.
Literka:
Spółgłoska - cofasz, jedziesz do przodu, cofasz, jedziesz do przodu… Twój samochód wygląda tak, jakby przeszedł armageddon. I nic mylnego - oblepiony jest cały błotem, ale najważniejsze, że udało się go wydostać, prawda? Samogłoska - wreszcie! Po tylu próbach - mniej lub bardziej manualnych - udaje Ci się ruszyć do przodu, na co wzdychasz ze sporą ulgą, gdy sytuacja zdawała się robić bardziej gorąca. Jest jedno “ale”. Jak się okazuje, takie próby uszkodziły zawieszenie pojazdu - pewnie musiałeś trafić nie tylko na błoto. Szkoda nie jest spora, niemniej jednak jej naprawa pozostaje konieczna; musisz zapłacić 10% ceny nowego pojazdu za przeprowadzenie stosownych napraw. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
41 - 60 - czy to są… hipogryfy? Przymrużyłeś oczy, by dokładniej się temu przyjrzeć, niemniej jednak noga od razu powędrowała na hamulec. Nie wiesz kompletnie, skąd się wzięły - może zwyczajna przeprowadzka? - niemniej jednak nie pozostaje Ci nic innego, jak próba wyhamowania, by przypadkiem nie uderzyć w nie! Szkoda zarówno zwierząt, jak i pojazdu. Dorzuć kostką k6. Parzysta - uff, całe szczęście, zatrzymujesz się wręcz parę centymetrów przed gromadą tychże istot! Co prawda musisz trochę odczekać, zanim te przeskoczą sobie przez drogę, niemniej jednak widok ten jest fascynujący i niesamowity. Nieparzysta - niestety, nie udaje Ci się odpowiednio zahamować i hipogryf radośnie wskakuje sobie na Twój pojazd! Aj, to nie tak powinno wyglądać... W przypadku samochodu: wszyscy są cali i bezpieczni, więc nie musisz się martwić o możliwe obrażenia. W sumie to jest najważniejsze, prawda? Profity z cięższej, zasłoniętej konstrukcji… O ile ktoś zapiął pasy. W przypadku motocyklu / skutera: niestety, nie masz szczęścia. Nie dość, że wpadasz na hipogryfy, to te jeszcze przez krótki moment przez Ciebie przebiegają. Na chwilę tracisz przytomność i masz obrażenia głowy, jak również połamane żebra. Musisz poprosić kogoś o pomoc i udać się na oddział Szpitala św. Munga, co wiąże się z koniecznością napisania posta na co najmniej 2000 znaków. Uwaga: jeżeli masz cechę silny jak buchorożec (wytrzymałość), nie musisz wzywać pomocy, nie tracisz przytomności i jesteś w stanie samemu dostać się na oddział Szpitala św. Munga. Mozolnie, ale jednak samemu. Nie otrzymujesz odpowiedniej rekompensaty za koszta naprawy. W przypadku motocyklu / skutera musisz uiścić opłatę wynoszącą 30% ceny nowego pojazdu w warsztacie samochodowym, by móc się nim poruszać, natomiast w przypadku samochodu - aby zgniecenia zniknęły, możesz uiścić opłatę wynoszącą 20% ceny nowego pojazdu. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
61 - 80 - jakoś dziwnie Ci się jedzie, na początku wszystko jest niby w porządku, ale potem jakby coraz gorzej i gorzej… Kompletnie nie masz pojęcia, co się dzieje! Postanawiasz się zatrzymać na krótki moment na poboczu lub ścieżce, by tym samym przyjrzeć się, czy wszystko aby na pewno jest w porządku. I jak się okazało - złapałeś kapcia. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy? Westchnąwszy ciężko, postanawiasz coś temu zaradzić, nie mając koła zapasowego. Dorzuć kostką k6. Uwaga: jeżeli wykonujesz zawód mechanika, automatycznie dostosowujesz się do kostki nieparzystej. Nie musisz wówczas rzucać kostką. Parzysta - niestety, żadne zaklęcia - mimo wszelkich starań - nie mogą naprawić tego na dłużej. Co chwilę musisz stawać i ponawiać rzucone uroki, modląc się w duchu, by dojechać na miejsce. Na szczęście naprawa u wulkanizatora to grosze, niemniej jednak niesmak pozostał. Nieparzysta - zażegnanie problemu nie sprawia Ci żadnego problemu. Jedno zaklęcie, może dwa i jedziesz dalej bez najmniejszego skrępowania! Najwidoczniej masz ogromne szczęście… albo doświadczenie?
81 - 100 - ta jazda jest wyjątkowo spokojna i, o dziwo, nic złego Cię nie spotyka! Jedziesz normalnie i nie spotkają Cię żadne nieprzyjemności na drodze podczas przemierzania przez kolejne kilometry. No dobrze, jedyna kwestia jest taka, że bardzo powoli Ci się kończy paliwo, ale może na oparach dojedziesz, prawda?
Uwaga! Ci, którzy pisali fabularnie, iż posiadają magiczny, latający pojazd, nim ten temat powstał na forum - płacą tylko połowę kosztów, za rejestrację posiadanego pojazdu.
Autor
Wiadomość
Archie N. Darling
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Bardzo jasne oczy, kolczyk w języku, dużo biżuterii, kokosowy zapach, irlandzki akcent, dźwięczny głos
Nie jestem pewny jak dokładnie daję się na to namówić, ale przychodzę na ten nieszczęsny targ samochodowy. Prawda jest taka, że bardzo dużo mówię o zrobieniu prawka i ładnie zachwycam się pojazdami znajomych... ale nieszczególnie mogę się do tego zebrać, więc i teraz niepewnie słucham oferty starego kumpla, który próbuje mi wcisnąć swojego Globtrotera 500. Nie jest to nówka, a ja spokojnie mógłbym sobie pozwolić na coś porządnego, ale chłopakowi zależy na oddaniu samochodu w dobre ręce, a i mi podoba się ten urok posiadania czegoś już z duszą. Problem jest tylko taki, że dalej nie mam prawa jazdy, więc jakim cudem wydaję dwieście galeonów na auto, które jest mi teraz zupełnie zbędne... cóż, mam jakieś pomysły co z nim zrobić, ale nie wiem, czy są sensowne - wiem tylko, że chyba warto spróbować.
/zt
Thaddeus H. Edgcumbe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
Ledwo co wrócił z Rosji (nareszcie, kurwa) - zdążył się jedynie wyspać, zjeść coś porządnego i chwycić za puszkę coli, nim nie pognał od razu na miasto. Plan wymagał realizacji, a realizacja nie zakładała opierdalania się - zwłaszcza, że miał naprawdę mało czasu na jego dopięcie. Szczęśliwie był raczej stałym bywalcem na targu samochodowym w Londynie i znał tu większość chłopaków - i dziewczyn. Miał jedynie nadzieję, że jego wcześniejszy list doszedł i nie został wrzucony na kupkę korespondencji, która nigdy nie miała zostać przeczytana. Dzięki Wrońskiemu - jego zamówienie było wypucowane i gotowe do odbioru. Rzecz jasna nie mógł sobie darować jazdy próbnej - która jednak przeszła pomyślnie i po dopięciu ostatnich formalności, Thaddeus wyjechał z placu w pachnącym nowością ogniomiotem.
Samochód: nowy granatowy piorun z automatyczną skrzynią biegów
Nie była pasjonatką motoryzacji... ale zdecydowanie pasjonowała ją prędkość. Kiedy więc wróciła do porzuconej przed dwoma laty myśli, że potrzebny jej samochód, odkopała z szuflady swoje prawko i w końcu zabrała się za czasopisma motoryzacyjne wygrzebane w kiosku, wybór prawie natychmiast padł na model, który pod maską miał najwięcej do zaoferowania. Piorun był jej przeznaczony, wiedziała o tym doskonale. Jazda próbna tylko utwierdziła ją w tym przekonaniu, kiedy okazało się, że ten konkretny samochód, za którego kierownicą udało jej się zasiąść, jest dodatkowo wyposażony w doskonały filtr światła, który miał zapewniać świetną widoczność bez względu na warunki. Nie trzeba było jej przekonywać, z auta wysiadła już zupełnie zdecydowana. To była miłość od pierwszego wejrzenia.
{ z t. }
Camael Whitelight
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Skoro już zrobił prawo jazdy, to nie mogło ono pozostać nieużywane, uznałby to za wielką stratę. Udał się więc na targ, by swoje umiejętności móc wykorzystywać przy każdej nadającej się okazji. Wciąż nie potrafił zdecydować co go podkusiło do tej decyzji, ale nie żałował. Było w jego życiu wiele rzeczy, których mógł żałować, zbyt wiele. Dlatego też pewnym krokiem szedł wzdłuż wystawionych pojazdów i uniósł dłoń, chcąc zapytać co nieco o poszczególnych egzemplarzach. Uważnie słuchał sprzedawcy i kiwał głową. Nie miał wcześniej podjętej decyzji, toteż cierpliwie czekał aż pracownik skończy i podpowie mu kilka rzeczy. W końcu zdecydował się na turnova, który zachwycił go swoim wyglądem i specyfikacją. Machnął ręką na wzmiankę o możliwych częstych naprawach. Dla Whitelighta pieniądze nie stanowiły zbytniego problemu, dlatego też nie zależało mu na czymś mocnym i cóż, topornym. Nie, on chciał wyciągać odpowiednią prędkość i liczył na to, że turnov spełni jego oczekiwania.
|zt
______________________
She couldn't care less, and I never cared more, so there's no more to say about that.
Kostki: Wesoły Gumochłon, używany, skrzynia manualna, czerwony, pięciodrzwiowy - G
Spoiler:
G - gorąco, chłodno, niewidzialność momentami szwankuje! Coś jest tutaj ewidentnie nie tak. Okazuje się, że wentylacja w tym samochodzie to jakaś masakra; w lecie niewątpliwie się grzeje od środka, maska przybiera niebotycznych temperatur, a na domiar złego klimatyzacja niewiele sobie z tym fantem robi. W zimie? Skrobanie szyb gwarantowane, marznięcie do kości - również. Jedyne, co można robić, to chyba poratować się tylko i wyłącznie odpowiednimi zaklęciami… Do tego radio bardzo często gubi sygnał, więc nie ma szans na spokojne słuchanie ulubionej audycji.
Wiedziała, że może i powinna poprosić go o pomoc, ale to chciała zrobić sama. Dlatego wzięła z banku wszystkie pieniądze, jakie udało jej się zaoszczędzić przez ten rok (nie było ich zbyt wiele…) i ruszyła na targ, żeby kupić swoją magiczną bryczkę. W końcu wakacje tuż-tuż, Hogart już organizuje swój wyjazd, a ona z Ryszardem mają jeszcze swoje plany! Gdy dotarła na miejsce, zdecydowanym krokiem podeszła do sprzedawcy. Pan Collins, tak się przedstawił, zapytany o duży samochód na rodzinne wycieczki, niemal natychmiast zaprowadził ją do sekcji z minibusami. - To, proszę pani, Wesoły Gumochłon. Niech nazwa pani nie zwiedzie, są szybkie, pojemne i bardzo, ale to bardzo wygodne. Jaki model panią interesuje nowy czy…? Mina mu zrzedła, gdy dowiedział się, że używany. Zapytał ją o to, czy chce korzystać ze skrzyni automatycznej (no ba, że manualnej) i zaprowadził ją do dwóch modeli. Jeden był czerwony a drugi niebieski. Przez chwilę się zastanawiała, ale w końcu wybrała ten drugi i bogatsza o samochód i biedniejsza o wszystkie swoje oszczędności, odjechała w kierunku wylotówki z Londynu. Choć zaraz, gdy weszła do samochodu poczuła, jak jest jej niebotycznie gorąco…
Zt
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Po powrocie z wakacji namyślił się jednak na posiadanie samochodu. Nigdy specjalnie nie pokusił się na zakup czegoś cenniejszego niż droga whisky, a jednak podróż do Kolumbii trochę zmieniła jego system wartości i tok myślenia. Wybrał się na targ samochodowy, pooglądać i pozastanawiać się, wiedząc, że chciałby coś, co byłoby cool, bardziej niż coś, co byłoby przydatne czy rodzinne czy szczególnie trwałe. Zatrzymał się przy stanowisku jednego z handlarzy, natychmiast łapiąc wzrokiem pioruna, zaparkowanego gdzieś na tyłach jego parkingu. Rozmowa trwała niepotrzebnie długo, handlarz myślał, że może zawyżyć cenę, ale Lockie nie tylko znał się na motoryzacji, ale i miał w sobie duszę centusia dusigrosze i rozstawał się z pieniędzmi tylko w ramach zakładu. Proponował handlarzowi, by o ten wóz zagrali w karty, ale ten ostatecznie nie chciał się zgodzić. Widząc, że niewiele wskóra, bo Swansea już tracił zainteresowanie, rozglądając się, czy nie znajdzie pojazdu gdzieś indziej, zgodził się ostatecznie sprzedać mu to auto, które okazało się być fabrycznie nowe, z minimalnym stanem licznika. Do domu wrócił już na kółkach.
Wszystkim mimo poważnych tematów, jakie zostawili za sobą, towarzyszyły bardzo dobre humory. Przechadzali się po targu samochodowym w tłumie, ale nawet Ced nie unikał tym razem ludzi. Szedł stabilnie obok przyjaciół, czujny na tyle, żeby czasem odciągać Holly od tych najbardziej hipisowskich maszyn, na które zapewne się czaiła, a Trevora od tych najbardziej męskich, ryczących testosteronem. Sam pozostawał neutralną Szwajcarią. Poruszali się przez plac w żwawym tempie, ponieważ nie wszystkie kampery, jakie mijali stanowiły obiekty, na które pozwoliłyby ich kieszenie. Mijając któryś z kolei Ced w końcu odważył się dość bezpośrednio, może nie do końca taktownie spytać: — To ile zaoszczędziliście na vana?
Dalej była przejedzona, ale wyjście na targ samochodowy przyjęła z entuzjazmem. Po pierwsze bardzo chciała zobaczyć, jak to wygląda, bo nigdy nie była w takim miejscu, po drugie miała nadzieję, że faktycznie uda im się znaleźć wymarzone auto i cieszyła się, że być może będzie to miało miejsce w jej urodziny, po trzecie zaś potrzebowała rozchodzić emocje i zająć głowę czymś lżejszym, niż temat wilkołactwa. To nie tak, że nie wysłuchała Trevora z żywym zainteresowaniem i zaangażowaniem, wręcz przeciwnie. Ale skoro wytłumaczył im już wszystko, a ona przyswoiła tę wiedzę (a do tego miała obok Ceda, który z pewnością zapamiętał to jeszcze dokładniej), to z chęcią skorzystała z możliwości zmiany otoczenia. — Jesteście na tak z vanem? — odpowiedziała pytaniem na pytanie, spoglądając to na jednego, to na drugiego wyraźnie ucieszona. Pomysł vana nie był wyłącznie jej, ale do tej pory zdawało jej się, że chłopaki nie są do końca przekonani, czy jest on taki najlepszy. A przecież był! — Odłożyłam sto galeonów, wypłatę dostanę dopiero we wrześniu, prosiłam Nanuka o tygodniówki, ale jest nieugięty...
Zatrzymywał się co chwila gdy któraś z maszyn wzbudzała jego zainteresowanie dzikim pomrukiem silnika. Kilkukrotnie musiał doganiać Holly i Ceda bo tak się zakręcił i zagadał z niektórymi mechanikami, że niemalże zgubił towarzyszy. Ceny większości maszyn solidnie go odstraszały więc po kilkunastu minutach przestał zostawać w tyle. Właśnie w tym momencie rozwijała się w nim pasja do motoryzacji. Nie przeszkadzał mu intensywny - przynajmniej dla niego - zapach benzyny, gorących pompowanych opon i nagrzanego słońcem asfaltu. Co chwila odwracał wzrok w kierunku połyskujących masek aut, oglądając różne odcienie kolorów i wyobrażając siebie za tym kółkiem. - Co?- potrząsnął głową bo rozproszył się i nie usłyszał pytania Ceda. Tylko dzięki odpowiedzi Holly zorientował się o czym rozmawiali. - A, ten van. Szczerze, to nie stać nas chyba na nic lepszego. - stanął pół kroku za nimi ale między ich barkami i ignorując ciasnotę alejki, objął ich serdecznie ramionami. Od ich rozmowy na temat wilkołactwa obdarzał ich wylewnością nieco częściej niż dotychczas. - Wyobraźcie sobie nas gdzieś na otwartym terenie, po jednej stronie pola rzepaku, po drugiej maki, a my mkniemy środkiem asfaltu… Holly śpiewasz do muzyki grającej ze starego radia, a Ced wystawia głowę przez dach i z gołą klatą… nie wiem co robi ale jest zabawne bo się śmiejemy. - roztaczał wizję przyszłości a wyraz jego twarzy przenosił ich w te dni, kiedy będą mogli podróżować i razem mieszkać. - Podliczyłem sto pięćdziesiąt galeonów. Więcej nie dam rady. - nadąsał się trochę na swoje ograniczenia budżetowe.
Wpatruje się w profil przyjaciela z boku, szukając w nim tego gościa, którego zna, ale widzi kogoś nowego, kogoś... — Och – wyrwało mu się, a może powiedział to intencjonalnie, bo nie było to och, ożywione i pełne rozemocjonowania — a już myślałem, że masz duszę romantyka, ale potem wspomniałeś o gołej klacie i dachu i nie wiem. Czy jesteś romantykiem i próbujesz to ukryć, czy nie da się ukryć, że nim nie jesteś. Te vany nie były takie złe. Podobał mu się ich retro wygląd, tych, które mijali. Najładniejszy był model Wesołego Gumochłona. Przy najprostszych zaklęciach transmutacyjnych i nawet bez użycia dużej ingerencji magii, spokojnie zmieściły by się tam trzy albo cztery osoby, jeśli dobrze wykorzystałoby się przestrzeń i była to opcja bardzo budżetowa. Zależało im jednak na czasie więc rozglądali się za czymś, co nie wymaga remontów. — Co? — pyta ich łagodnym tonem, patrząc to na jednego, to na drugiego, jakby był trochę rozproszony, ale nie jest. To nie rozproszenie, to jego zaskoczenie: — Na co wy wydajecie galeony? Jeszcze moment temu zastanawiał się, czy te pieniądze co uzbierał od pierwszej klasy w Hogwarcie z kieszonkowych to nie za mało i czy nie głupio się do tego przyznawać, ale teraz kiedy szybko kalkuluje, że sam jeden ma więcej odłożonych zaskórniaków niż oni razem we dwoje, rzuca tylko: — Nic się przecież nie może stać z używanym magicznym samochodem... Tylko może się skurczyć, wybuchnąć, jechać ingerencją własnej woli, zarazić ich magiczną usterką, albo... przestaje o tym myśleć, jeśli dalej chcą kupić kamperowana.
— Oczywiście, że jest — trudno powiedzieć, czy stanęła w obronie przyjaciela, czy wręcz przeciwnie, tylko go pogrążyła i jakie były jej faktyczne zamiary. Zaraz dodała beztrosko — widziałeś go kiedyś jak je mięso? Czysty romantyzm i miłość. Nie przyznała się, jak bardzo kupowała ją przedstawiona przez Trevora scena, w każdym aspekcie – również gołej klaty Ceda. Parsknęła jednak śmiechem, bo choć urocze i mieszczące się w granicach jej gustu, było to przede wszystkim zabawne. Przytrzymała Trevora trochę bliżej siebie, obejmując go w pasie, gdy on obejmował ich w ramionach, ale tylko na chwilę, żeby przekazać mu tym lekkim uściskiem, że podoba jej się to, co mówi, i że cieszy się, że miał tak dobry humor. Dobrze było widzieć go znów w takim stanie, skoro mieli za sobą tak poważną rozmowę. W takich momentach czuła, że nic nie jest w stanie zniszczyć ich przyjaźni. — Na prenumeratę czasopism, na poprawki teleportacji, na organizacje wspierające magiczne stworzenia... na fryzjera nie, ale na ubrania — zaczęła wyliczać, używając do tego palców — może też powinniście zacząć wydawać na ubrania — dodała półgębkiem, bo nie dało się ukryć, że o Cedzie i Trevorze można było powiedzieć wiele, ale nie to, że byli ikonami stylu. A może to ona powinna opanować transmutację w stopniu, który pozwoli jej to naprawić? — Hej, ten jest super — powiedziała, zatrzymując się przy gumochłonie, którego z listy skreślił Ced. Oczywiście, że w przeciwieństwie do Puchona kompletnie nie pomyślała o tym, że nie mają czasu (i umiejętności), żeby samodzielnie przystosować busa do długich wycieczek, a zamiast tego pozwoliła, by górę wzięły nad nią emocje, jakie wzbudzało w niej auto. Kompletnie zignorowała też to, że używany samochód miałby móc sprawiać problemy. To było zmartwienie Holly z przyszłości.
Trevor Collins
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Parsknął śmiechem na widok ich zaskoczonych min. - Jestem romantykiem kiedy mi to wygodnie. - wyszczerzył się do nich od ucha do ucha i po prostu przeżywał ulgę, radość, wesołość, zniecierpliwienie, niedoczekanie, zachwyt. Obejmował ich a jego ciemne oczy iskrzyły, gdy Holly odwzajemniła gest. Jak nic, dzisiejsze wyjście na targ samochodowy kwalifikowało się na całkiem przyzwoity katalizator do zaklęcia patronusa. To, jak się czuł, było widoczne w każdym calu jego skóry. To był jeden z najlepszych dni w jego życiu. - Na randki, które dopiero planuję, na jedzenie i głupie pomysły. A co? - wymienił swoje wydatki zaraz po usłyszeniu tych Holly. Gdy wspomniała o fryzjerze to zaśmiał się pod nosem i pomyślał, że niebawem musiał zająć się swoimi włosami. Ach, znajdzie na to jakąś ładną dziewczynę bo nie zaufałby Holly w kwestii fryzury. - Nówka kosztuje sześćset galeonów... - jęknął gdy dostrzegł cenę na tabliczce. - Lepiej wziąć używany ale sprawdzić jak długo był już używany. Nie sprzedają tu przecież pojazdów dla samobójców więc nie powinno być źle. - obrał optymistyczną wersję i obszedł campera ze wszystkich stron. Zapytał jednego ze sprzedawców czy mogą zajrzeć do środka i gdy uzyskali zgodę zapuścił żurawia przez drzwi. - Ej, zobaczcie wnętrze. Jakby dostosować pod nas... - zostawił im opcję obejrzenia od środka a sam odszedł do sprzedawcy aby wypytać o bardziej mechaniczne sprawy. Niewiele mówiły mu otrzymywane informacje ale zapamiętywał je, aby później skonsultować to z kimś zaufanym, co się znał na sprawach samochodowych.
Jedzenie w sumie w przypadku Trevora wszystko wyjaśniło i Ced nie potrzebował słuchać już dalej. Kiwnął ze zrozumieniem głową, bo miało to bardzo dużo sensu. Emerytura Edmunda mogła nie starczyć na wykarmienie tylu chłopów w domu. Z kolei wydatki Holly wydawały się równie rozsądne i w gruncie rzeczy całkiem pragmatyczne. Jednego tylko w jej wypowiedzi nie zrozumiał. Spojrzał na swoja koszulę z krótkim rękawem, a potem na Trevora, który jak zawsze był pięknie ubrany pod kolor, i kiedy Trevor nurkował do kolejnego auta, żeby zbadać wnętrze, on spojrzał na Holly z intensywnością, jakby myślał o rzeczach znacznie poważniejszych niż o pytaniu, które zaraz zadał: — Coś jest nie tak z naszymi ubraniami? Spojrzał po sobie, ale ani nie skurczyły się w praniu, a już nie rósł, to nie mógł z nich wyrosnąć właśnie, ani się nie przefarbowały, chyba niczym ich nie ubrudził. Kołnierzyk trochę pachniał spaloną lazanią, ale tak poza tym wydawało się, że jest wszystko w porządku. Wyglądał ładnie, schludnie, jak nauczyła go mama. Nawet koszulę wyprasował. Podążając za Trevorem do wnętrza kampera, oparł się prawie na jego plecach, kiedy wyglądał zza jego ramienia do środka, ale nie mógł się powstrzymać, żeby obok oceny wnętrza, nie spuścić też wzroku na dół, patrząc na ładną Trevorową koszulkę. — Też jesteś czysty – powiedział to takim tonem, jakby stwierdzał fakty, że to przecież była norma, więc nie widział problemu. Dopiero po tej uwadze puścił Trevora przodem, zanim sam wszedł do środka i usiadł przetestować kanapę. — Patrz, zmieszczą się dwie osoby i sekcje spania są nawet w miarę odseparowane… – zauważył to mimochodem, bo pomyślał o tym w pierwszej kolejności, ale dopiero potem zdał sobie sprawę, jak to brzmi – … nie żeby to miało znaczenie – dokończył.
Arlo Speedwell był dobrze znanym na targu samochodowym sprzedawcą magicznych samochodów. Wszystkie oferowane przez niego auta wyszły spod jego ręki – osobiście przerabiał mugolskie egzemplarze na magiczne wersje, robiąc wszystko w przydomowym garażu. Gdyby miał jakieś motto, byłoby to „Czy jest tanio? Jest tanio! Czy jest dobrze? Jest tanio.” Wszyscy doświadczeni fani motoryzacji i co stalsi bywalcy targu doskonale wiedzieli, by jego zakątek umiejscowiony na samym końcu i w burym rogu omijać z daleka, więc żeby pozyskać klientów, jak zwykle zostawił żonę Elarę, żeby pilnowała biznesu, a sam wyruszył w tłum zainteresowanych zakupem czarodziejów, szukając twarzy, po których widać było, że nie mają pojęcia co tu robią. Trójka młodych czarodziejów, w tym jeden ubrany w sukienkę – co za moda, co za czasy – sprawiała wrażenie idealnego targetu. Co prawda próbował już ich zgarnąć Ignatius Vroomwell, ale Arlo się tym nie przejmował. Wszyscy wiedzieli, że Ignatius miał zawyżone ceny. Speedwell podciągnął nieco spadające spodnie, w które wetknięta była przyciasna w brzuchu koszula w biało-zieloną kratę na krótki rękaw, przygładził sumiastego wąsa i odchrząknął, idąc w stronę młodzieży trochę jak kaczka. — Panowie szukają campera, ha? — zagadnął trójkę, przypatrując im się dokładnie z przymrużonym jednym okiem — tak się składa, że mam świetnego Żądlibusa, wczoraj żem go wytoczył z garażu. Za pół tej ceny! Proszę za mną, proszę, pokażę.
| Holly Wood
Trevor Collins
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Z opóźnieniem dołączył do rozmowy na temat ich stylu ubierania się. Popatrzył na siebie, pociągnął nawet przód koszulki bardziej na bok jakby chcąc sprawdzić czy coś jest nie tak z materiałem. Otrzepał nawet tyłek z nieistniejącego kurzu. - Nie wiem o co ci chodzi, wyglądamy zajebiście. Wiadomo, nie tak jak ty, ale nie odstajemy za bardzo. - stwierdził tonem znawcy. Ich ubrania, a przynajmniej te Trevora, widziały lepsze czasy, były cerowane tam i ówdzie przez mamę Ceda ale ogólnie były w całkiem znośnej jakości. Z racji, że zakupy ubraniowe były dla niego najgorszym złem to nosił te same zestawy ubrań od lat i jakoś mu to nie przeszkadzało. - O tak, lepiej niech łóżka będą oddzielone. Ced chrapie a ja się wiercę jak dziki. - szturchnął przyjaciela lekko w ramię z tym swoim błyskiem w oku, jakby zauważając, że jego myśli niekoniecznie mogły mieć związek z praktycznością wyposażenia a z ochotą na bliskość. Zaraz to jednak został oderwany i od rozmowy z przyjaciółmi i od przepytywania sprzedawcy na temat campera, gdy został zagadnięty przez śmiesznego brzuchatego faceta. - Ej, psze pana, to jest kobieta. - oburzył się, olewając powitanie. Położył nawet rękę na ramieniu dziewczyny po to aby Holly powstrzymać przed wydrapaniem panu Speedwell oczu albo po to, aby pokazać, że stoi za nią murem. - Żądlibus? Niech pan mówi i prowadzi. Chodźmy. - skinął na nich dopiero wtedy kiedy oboje byli na tyle opanowani, aby nie krzywdzić sprzedawcy słowem, myślą czy klątwą. Bądź co bądź "za pół ceny" brzmiało zachęcająco choć nie był naiwniakiem aby kupić złom w ciemnym worku.
— Wszystko w porządku. Wiesz... są. To jest ich niebywała zaleta. Nie chciała ich przecież strofować i sprawiać, że poczuliby się źle, choć Ced wyraźnie przejął się jej opinią, skoro zaczął się sobie przyglądać, a do tego obwąchiwać Trevora. Może rzeczywiście lepiej było się skupić na tym niepodważalnym pozytywie, jakim było to, że co dzień ubierali się i zakrywali swoje wdzięki, zamiast paradować przed nią na przykład w samych gaciach? — Ładnie pachniesz — dodała znacznie ciszej, tak by tylko on mógł ją usłyszeć, a nawet tak, że nie miała pewności, że mu się to udało. Próbowała wynagrodzić swój niezbyt przyjemny komentarz... ale przede wszystkim powiedzieć to, co zauważyła już dawno temu, ale ciągle coś przeszkadzało jej w sprezentowaniu tego komplementu. Skrzywiła się, gdy Trevor odczytał cenę z tabliczki. Sześć stów? To o sześć razy więcej, niż miała, a przecież wzięła ze sobą wszystkie oszczędności. Na Merlina, przewidywała, że zakup samochodu zaboli ich w kieszenie, ale żeby aż tak? Nie mogąc dopchnąć się, by zobaczyć coś obok szerokiego w barach Treva, ani tym bardziej ponad wysokim Cedem, zajrzała do środka przez okno obok, przykładając dłonie po bokach twarzy, żeby odgrodzić światło. Wyglądał bajecznie. Nowy, błyszczący, przestrzenny. Niesamowity. Doskonale wyobrażała sobie jego zapach, nie musiała nawet wchodzić do środka. Zapach nowiusieńskiej tapicerki i coś słodkiego, jakby kadzidełko, które nadawało całości sznytu. Westchnęła smutno. — Ced chrapie? — powtórzyła po Trevorze, ale zerknęła z niepokojem na Puchona, jakby chciała go tym spojrzeniem zmusić do przyznania się do winy. Chyba tylko dlatego nie od razu dotarły do niej słowa niskiego, okrągłego mężczyzny, który ich zaczepił. Zmarszczyła brwi, ale Trevor już ratował sytuację, a dotyk na ramieniu sprawił, że ugryzła się w język. — Może go oczaruję, żeby zszedł z ceny? — fuknęła do chłopaków, gdy dziwaczny mężczyzna ruszył przodem. Gość aż się prosił o to, żeby potraktować go czymś niemiłym.
Zapamiętał, że zapach spalonej lazanii to ładny zapach, a tak naprawdę docenił komplement, choć kącik jego ust ledwie drgnął, ale to było dużo więcej niż na co dzień. Po tych słowach mógł zapomnieć o temacie ich ubioru, upewniwszy się, że komentarz był tylko żartem i tak też planował go zapamiętać. Kolejny żart rzucił Trevor, a przynajmniej Ced miał nadzieję, że to żart. W gruncie rzeczy ostatnimi czasy Ced mało sypiał, trudno mu też było powiedzieć, czy krukon miał rację, czy tylko się nabijał, ale dla bezpieczeństwa na pytanie Holly uniósł obronnie ręce do góry. — Nigdy nie słyszałem. Bo była to prawda, jakby nawet chrapał to by o tym nie wiedział. Na końcu języka miał też powiedzieć, że może ona coś zauważyła, ostatnio, kiedy zasnął u niej w pokoju, ale przemilczał. Posłusznie ruszył za tą dwójką do Żądlibusa, patrząc na sprzedawcę podejrzliwie, bo jeśli facet nie widział, że Holly jest kobietą, to nie ufał mu, że zobaczy, że silnik mu się zepsuł, nawet gdyby się palił na jego oczach. A Ced nawet nie znał się na samochodach, a palący się silnik na pewno by poznał! — A to legalne? – spytał, bo nie znał się na prawach i nakazach wil, ale jeśli było to legalne to był za.
Arlo widywał różne cuda, ale dziewuchy obcięte na zapałkę rzadko. Pojmując swój błąd, zapowietrzył się na moment, a potem zaniósł się gromkim śmiechem, na koniec którego uniósł absolutnie zbędny w tym upale kaszkiet i skinął w stronę dziewczyny, prezentując spocone, przerzedzone włosy. — Ależ oczywiście, że kobitka, a jaka piękna, od razu widać — potwierdził słowa chłopaka z ogromną gorliwością — całuję rączki, pani wybaczy staremu Arlo, czasem jestem pierdoła, ale na samochodach znam się lepiej niż na kobitkach. Dorzucimy jakomś choineczkie. Chodźta, młodzieży, chodźta. Zamachał energicznie ręką, w której wciąż trzymał kaszkiet i ruszył przed sobą, udając, że nie słyszy, jak ktoś po drodze woła za nim, że wisi mu pieniądze, a i mając nadzieję, że nie słyszeli tego jego potencjalni klienci. — Żądlibusik jak marzenie, sprawny, ma się rozumieć, w pełni wyposażony. Niemiec to nim tylko do MagiLidla jeździł, a jak sprzedawał to ze łzami w oczach — opowiadał po drodze, wychwalając swoje auto pod niebiosa. Dobrze wiedział, co robi, bo to był ostatni moment, żeby zrobić dobre wrażenie. Zaraz mieli zobaczyć jego dzieło, a to... cóż, nie broniło się samo. Kiedy dotarli do jego miejsc targowych, żądlibus przez swój rozmiar wybijał się na pierwszy plan. Lata świetności dawno miał za sobą. Nadkola trochę przeżerała rdza, karoseria generalnie była do wymiany i schodziła płatami to tu, to tam. — Proszę se obejrzeć, poczuć się jak u siebie. Już wszystko prezentuję. Jak powiedział, tak zrobił. Pokazał, ile jest wszystkich miejsc, zaprezentował, jak rozkłada się namiot. Akurat miał szczęście i udało się za pierwszym razem, zwykle trzeba było stukać różdżką kilka razy. Szafki w kuchni nieco się zacięły, ale wtedy wyjaśnił z właściwą sobie elokwencją, że „tutaj trzeba kobiecej ręki”, na co siedząca na wędkarskim fotelu Elara kurząca papierosa zarechotała radośnie.
| Holly Wood
Ostatnio zmieniony przez Czarodziejowa Dusza dnia 19/8/2024, 19:10, w całości zmieniany 3 razy
Trevor Collins
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Roześmiał się do Holly, gdy uznała posiadanie ubrań na ciele za niewątpliwą zaletę. Choć niechętnie to porzucił ten temat bo jednak szli już za panem Arlo, który poczuł się przeprosić za swoją bezczelność. Posłał mu dłuższe spojrzenie, jakby próbując wypatrzeć czy te jego łajanie się było dostatecznie szczere. Skoro jednak Holly nie postanowiła wydrapać mu oczu, mogli iść za sprzedawcą. Słyszał ich komentarze więc wychylił głowę w ich stronę i półgębkiem rzekł: - Jestem na tak. - jak na osobę, która przestrzega zasad (jeśli o nich pamięta), teraz podchodził do sprawy stricte egoistycznie. Nie mieli zbyt wielkiego budżetu a chcieli sprawić sobie campera, aby mogli jeździć nim po świecie. Rozpoczynali żywot studentów więc kalkulował, że kupno wozu wyjdzie im taniej niż wynajmowanie trzypokojowego mieszkania... czy chociażby kawalerki gdzie mieliby mniej atrakcyjne warunki niż silnik, cztery koła i mini dom na zapleczu. - W którym roku Żądlibuś wyszedł z salonów? - zapytał ciekawsko, chcąc wiedzieć jakiego rodzaju złoma będą zmuszeni kupić - czy naprawdę wielkiego starca czy takiego, co ujdzie w tłoku. Gdy ujrzał Żądlibusa zacisnął usta w wąską linię. Minę miał wymowną - spodziewał się czegoś lepszego ale powstrzymał w porę komentarz i najpierw ruszył w oględziny. Wpakował się do środka pierwszy, a co, był szybszy, i od razu uderzył głową w sufit, a łokciem trącił zlew, który w odwecie zakaszlał niczym gruźlik. Usiadł na bardzo wąskim łóżku - akurat się składało, że było piętrowe - i sprawdził materac. Ciężki, gruby, lekko trzeszczący więc o dyskrecji w spaniu nie było mowy. Swoim węchem - nieco bardziej wyczulonym niż normalnie - wyczuwał zapach skórzanych obić, niepranej od dawna czystej pościeli, metalu, farby olejnej odchodzącej znad kuchenki i stary acz działający odświeżacz powietrza unoszący się najsilniej gdzieś w okolicy sufitu. Podłoga na całe szczęście nie trzeszczała ale za to ujęła go bardzo wąska kabina prysznicowa. Co prawda słuchawka prysznicowa zapytała go głucho "co się lampisz?" ale to przecież byłoby do wymiany. Nie było tak tragicznie, jak myślał a zapewne nie zauważył masy rzeczy, o których Arlo im nie powie. Liczył więc, że Ced i Holly dojrzą to, czego trevorowe oczy nie wyłoniły z mankamentów wyposażenia. Obejrzał, co chciał i wyszedł ze środka na świeże powietrze. Gdy towarzysze oglądali Żądlibusa, on wsiadł do kabiny kierowcy, czyli tam, gdzie spędzi większość czasu jako jedyna osoba z prawkami. Widok skórzanych obić fotela wpędził go w dyskomfort z prostego powodu - będzie tu gorąco jak w piekle jeśli zaparkują campera w nasłonecznionym miejscu, a jeśli gołym tyłkiem dotknie siedziska, to nie tylko się oparzy, ale i zostawi tam swoją skórę. - Można przejażdżkę próbną? - zapytał Arlo, wychylając się przez z trudem otwarte okno.
Ced z kolei na autach znał się jeszcze mniej niż Trevor, a jako typowy jedynak i o codziennym życiu nie wiedział też najwięcej, bo wszystko za niego robiła mama, więc nie pomyślał nawet o czymś tak oczywistym jak o tym, że skóra na fotelach będzie się nagrzewać, albo, że zlew za blisko łokci to coś złego. Jedyne, co go interesowało to kierunek, który obrał. Od razu ruszył do drzwi do łazienki, zajrzał do środka, zobaczył, że jest prysznic i dopiero wtedy mógł z absolutną pewnością stwierdzić: — Mi się podoba. Z jakiegoś powodu obawiał się, że inne modele nie będą miały tej namiastki cywilizacji.
Nie takie odpowiedzi spodziewała się usłyszeć, kiedy rzucała w przestrzeń żart na temat oczarowywania przypadkowego faceta dla własnych korzyści. Zerknęła wpierw na jednego, potem na drugiego, a w końcu parsknęła śmiechem, kręcąc przy tym głową. Pomijając wszelkie inne aspekty, to zachwyt w oczach tego faceta był ostatnim, co miała chęć zobaczyć. — W średniowieczu... — mruknęła na słowa Trevora, przyglądając się vanowi z niepokojem. Pierwsze wrażenie było kiepskie, ale starała się nie nastawiać przesadnie negatywnie. Zresztą... może nie było tak źle? Obeszła go dookoła, najpierw dokładnie przyglądając mu się z zewnątrz. — Ma duszę. Może nawet kilka — bo choć Arlo próbował wmówić im, że żądlibus zaczynał właśnie drugie życie, to miała przeczucie, że był to już któryś cykl tego samochodu. I coż ją w tym przeczuciu urzekło, kiedy spróbowała sobie wyobrazić, jak toczyło się życie w jego wnętrzu. — Jak odmalujemy, to nie będzie tak straszyć, to nie może być trudne. Wypierze się tapicerkę, posprząta... zawiesi nową choinkę. O i postawimy takiego śmiesznego wilka z kiwającą głową, widziałam u Zonka. Chłopaki miny mieli nietęgie, ale jej z chwili na chwilę podobało się coraz bardziej. To konkretne auto w jakiś sposób z nią rezonowało i choć nie budziło takiego podziwu jak nowy, nieużywany model, to miała niesamowitą ochotę się przelecieć. Na szczęście Speedwell nie robił problemów. Nie wyglądał na zachwyconego, tak jakby trochę obawiał się, że jazda próbna coś wykaże, ale uśmiechnęła się do niego ładnie, na tyle, by odrobinę go do tego przekonać, ale zbyt mało, by mieć z tego powodu wyrzuty sumienia. Wręczył jej kluczyki, a ona z kolei przekazała je Trevorowi. — Zrobię prawko, myślałam o tym przez ostatnie dni. Muszę tylko odłożyć trochę galeonów — oznajmiła przyjaciołom, gdy zajęła już miejsce w środku i zatrzasnęli drzwi. Z przodu były akurat trzy fotele, tak jakby żądlibus był zaprojektowany specjalnie pod ich grupkę. Zajęła to po środku i zapięła pas, gotowa do jazdy próbnej. +
Trevor Collins
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
- Dusze? Są tu jakieś paskudne duchy?! - popatrzył na Holly z niewypowiedzianym strachem i ... obrzydzeniem na myśl, że mogliby mieć tu martwych i bardzo nadaktywnych lokatorów. - Albo tego, co ci dałem dzisiaj rano. - polecił ciekawszy sposób wykorzystania figury wilczka aniżeli wydawanie kasy, której dzisiaj już nie będą mieć, na zbędne dodatki. Z tego co widział to będzie potrzeba sporo galeonów aby doprowadzić to wszystko do jakiejkolwiek atrakcyjności. - Co cię przekonało, Ced? - zawołał już z kabiny kierowcy i czekał aż towarzystwo usadowi się na swoim miejscu. Odpalił auto i... zaskoczony spostrzegł, że odpaliło od razu a głos silnika wydawał się całkiem w porządku - niczym warczący zwierz chcący rozruszać zardzewiałe kości. - Okej, skoro odpaliło za pierwszym razem... - powtórzył gest po Holly i zapiął pas. Mądra dziewczyna. Chwilę później maszyna ruszyła, czkając przy tym jakby dopiero co skończyła palić nieudanego jointa. - Ced, weź szturchnij magią tylne lusterko, jest tak brudne, że nic nie widzę a nie chcę przejechać Arlo... znaczy chcę ale nie wypada. - poprosił Puchona i dopiero kiedy zostało mu to umożliwione, cofnął i zakręcił tak, aby mogli przejechać te kilkanaście metrów w te i we wte. - Ten Żądlibus to staruszek ale całkiem jurny. - skomentował. Miał mieszane uczucia ale jeśli zostanie przegłosowany, przyklepie pomysłowi. Wspólnymi siłami mogliby doprowadzić to do odpowiedniego stanu i dzięki temu zyskają swój prawdziwy dom na kółkach! - Holly, będę trzymać wszystkie możliwe wokół mnie kciuki, żebyś zdała od razu. To będziemy mogli ruszać na dłuższe wojaże jak ty albo Ced zdacie też prawko. - ucieszył się z pomysłu i nie mógł się doczekać.
Opłata: 100g od Ceda, 100g od Holly, 100g od Trevora Kupujemy: używany Żądlibus, kość na wadę w poście Trevora
Owszem, szturchnął tylne lusterko, tyle tylko, że nie z pomocą magii, a siły własnych mięśni, korzystając z faktu, że jeszcze nie zdążył przejść na przód kamperowozu. Dopiero, kiedy je przetarł, jego brwi delikatnie ściągnęły się ku sobie. Sięgnął do tylnej kieszeni spodni i chwilę to trwało, ale ostatecznie utkwił w niej tylko dłoń i z westchnieniem przetarł czystą koszulą kurz i pył, pozostawiając go na rękawie. Wrócił trochę bardziej milczący niż wcześniej, chociaż nie bardziej niż na co dzień. Siadł na SWOIM miejscu, bo jakoś już czuł, że to obok drzwi jest już jego i pochylił się zza pleców Holly do Trevora, bo chciał, żeby jego słowa zabrzmiały konspiracyjnie, chociaz dziewczyna znajdowała się w takim położeniu, że trudno było być grzecznościowo taktownym, bo musiała wszystko słyszeć. — Prysznic wyglądał na najrzadziej używane wyposażenie tego wozu. To był argument, który do niego przemówił. Siedząc jeszcze na jeździe próbnej, wpatrywał się przed siebie, postanawiając się przyznać. [i]Ja też?{/i] mógł spytać, kiedy wyrwano go do zdawania prawo jazdy, ale w gruncie rzeczy wizja ta nie była dla niego wcale tak niemiła jakby się spodziewał więc kiwnął głową na zgodę. — Czyli… kupujemy? – podsumował. Bo jazda próbna chyba i tak była tylko na pokaz, cała ich trójka wiedziała, że nie stać ich na nic lepszego. Dlatego utargowali tyle ile mogli i składając się w trójkę, wręczyli pieniądze Trevorowi, jako temu, który przynajmniej prezentował się, jako ktoś, kto miał jakieś pojęcie o samochodach. On przyłożył ostatni dłoń do ubicia targu i on miał też ten zaszczyt (i brak godności czarodzieja) odebrać później wóz i przetransportować go do Doliny Godryka.
| ztx3 +
Lyra Frasier
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 165
C. szczególne : piegi, liczne kolczyki w uszach i w nosie, grungowy styl ubioru, kolorowe pasemka we włosach, mocny makijaż
Merlin jeden usiadłby i zastanowił się głębiej, czy był to dobry czas dla Lyry, by zarobione pieniądze "wyrzucać" na kolejny motocykl? Tak, należało nadmienić, że nie był to pierwszy pojazd w jej życiu, a pierwszemu z nich należało stworzyć ołtarzyk na niepozornym skrzyżowaniu dwóch ulic, na którym widowiskowo rozbiła poprzedni skuter. Jego brak odchorowała, a gdy tylko los uśmiechnął się do niej i pozwolił jej wygrać dużą sumę galeonów na loterii, drugą rzeczą, zaraz po zapełnieniu lodówki, był pomysł o kupieniu motocykla. Udała się więc na plac, by dobić targu na nowym, błyszczącym modelu Touro w typie cruiser, w którym na domiar wszystkiego dobrego magicznie powiększono siedzenie, dzięki czemu bez problemu mogłaby wziąć pasażera. Biorąc pod uwagę jej gabaryty - może nawet dwóch? Pobajerowała handlarza, pokazała swoje pozwolenia i licencje, wyrzuciła galeony z sakwy i zadowolona z siebie odjechała na nowej zdobyczy.