Kuferek: 25
Zainteresowanie tematem: mocne 4
Ubiór: adekwatne do pogody, zabezpieczone przed przemakaniem szare dresy z wężem wijącym sie po nogawce, pod spodem termiczny, sportowy golfik i trapery
Gdyby ktoś mu powiedział, że o piątej rano będzie szedł na lekcje run odbywającą się na świeżym powietrzu, to by człowieka zabił śmiechem. A jednak właśnie wszedł w stronę bramy wejściowej, z Alakazamem w ręku i podkrążonymi oczami.
-
Przypomnij mi, o ile się założyliśmy? - zapytał idącego obok, równie nieprzytomnego
@Maximilian Felix Solberg, bo zeszłej nocy (choć raczej było to dziś rano) grali w karty w pokoju wspólnym slytherinu i któraś, chyba Caroline, rzuciła im zakład, że nie podołają przyjścia na Starożytne Runy dziś rano. Swansea miał tak ciasne kieszenie, że pożegnanie się z choćby złamanym knutem w ramach przegranego zakładu bolało go, jak wyrywanie zdrowego zęba. Więc wstał. A jego kompan niedoli razem z nim, bo jakto kurwa, oni nie wstaną?
Teraz jednak, kiedy jeszcze było ciemno, bo w cholerną jesień słońce wstaje znacznie później niż debile chodzące na runy, wlekli się drogą do bramy, a Lockie poważnie zastanawiał się, czy jednak nie zawrócić się i nie dać dziewczynie tych kilku galeonów. Co też go podkusiło, by postawić garść monet ponad odrobinę więcej spanka?!
Gdy dotarli na miejsce, Swansea niemrawo przywitał się z nauczycielem, a jego półprzytomne spojrzenie jak magnes złapało widok równie nieprzytomnej
@Adela Honeycott. Pocieszeniem było, że nie będą z Maxem cierpieć sami. Uniósł wyżej puszkę alakazama, w geście braterskiego powitania, ale i sygnału, że jest się gotów chemiczną tauryną z nią podzielić, gdyby przechodziła kryzys równie wielki co on. Chciał się tez przywitać z
@Veronica H. Seaver, ale jak się do niej odwracał, to gęba zdrętwiała mu od potężnego ziewnięcia.