Niesamowity, kwiatowy tunel, który okrąża park dookoła. Idealny dla osób, które lubią długie, romantyczne spacery. Nocą oświetlany za pomocą dużej ilości świetlików, a kwiaty nie więdną/nie usychają ani na jesień, ani na zimę.
Autor
Wiadomość
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wzruszył ramionami, bo konieczna czy nie to była i to jest problem. Czemu? No, bo jakieś żałosne upokorzenie jest to że eliksiry robi się z roślinek. Dobra, w sumie to logiczne, bo z czego innego? Niemniej. Niemniej! Straszna głupota. - Jakoś zdałem na drugi rok studiów - puścił mu oczko, takie bardzo ostentacyjne i na wyrost, by nie być niesubtelnie zasugerować, że niekoniecznie zrobił to nauką tudzież predyspozycjami intelektualnymi. Poza tym czy ciekawa i kolorowa osobowość nie czyni czasem cudów przy zaliczeniach oralnych. To znaczy: ustnych. Poza tym przerażające było, że Max znał nazwiska profesorów, a Wacusiowi wchodziły gorzej niż penisy bez lubrykantów. - Wiesz, może nie jestem głupi tylko udaję? - Tsa, łacina, cokolwiek to był za język. Na upartego nawet greka czy inny celtycki. Poza tym miło byłoby tylko udawać głupiego. Mruknął coś pod nosem do siebie i dość krytycznie spoglądał na te pospolite roślinki. No nie zaprzeczy typ, że je kojarzy, ale też jakoś nie widziało mu się z nimi zaprzyjaźniać. Może z miętą, ale ta to szła raczej do drinków niżeli eliksirów. - Łagodzące, łagodzące, ale wiesz jak jest. Ziółka są jak ludzie, niektórzy wolą przyjebać w mordę - powiedział piękną polszczyzną, waląc własną pięścią w otwartą dłoń i nawet tak łypnął nieprzychylnie na łodygę lawendy, którą wcześniej lizał. - A inni wolą na spokojnie, ja lubię to pierwsze - oj, no nie lubił, bo był pacyfistą, ale gdyby okazało się, że Maks go jebnie w łeb za brak wiedzy to wypada obudować się solidnym PR-em. - No, ale jaka magia? - Dopytał, bo to chyba było podmiotem ich spotkania. - Nie mam dostatecznej wiedzy, żeby ci pomóc, ale czyrakobulwa. Hm, wiesz, pryszcz ci rośnie tutaj i tutaj - pokazał na swojej twarzy, gdzieś w okolicy nosa i czoła. - Pendula też jest, o, leczy bólu podobno. To się nim nasmarujesz, może ból istnienia cie nie dopadnie - tak zasugerował mi i jakże koleżeńsko.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max już za to nie mógł. Uważał jednak, że zielarstwo jest dużo ciekawsze niż ONMS, które to było raczej kulą u nogi chłopaka. Poza tym to z roślin robiło się większość używek, które go interesowały, więc i naturalnie ten przedmiot był dla niego atrkcyjniejszy. -Jakoś, to chyba dobre określenie. - Zaśmiał się, choć nie wątpił, że jakiś potencjał puchon w sobie ma. -Nie mówię, że jesteś głupi, tylko jeszcze mi nie pokazałeś ile wiesz. - Wybrnął dyplomatycznie. Nie miał zamiaru go tu od kretynów prosto wyzywać, ale jeszcze kilka takich kwiatków, a z pewnością przestanie być taki miły. Miał dzisiaj jakoś wyjątkowo mało cierpliwości do Wodzireja. Słysząc jakiś świszczący język spojrzał z ukosa na puchona. -Po rękach wnioskuję, że mówiłeś coś o wpierdolu, ale tłumaczenie bym przyjął. - Przewrócił oczami, bo jakby nie było polski był dla niego czarną magią większą niż... No cóż, czarna magia. Zresztą mając Olę za przyjaciółkę, chętnie by kilka podłapał kilka zdań w tym języku, by móc się z nią droczyć na zupełnie nowym poziomie. -Czy ja Ci wyglądam na ogrodnika? Nie wiem. MAGIA! - Może i właściwości roślin znał i potrafił je rozpoznać, ale o utrzymaniu ich już wiedział niewiele. Był zbieraczem nie hodowcą i to właśnie tę wiedzę mógł przekazać Wackowi. -No popatrz! Naprawdę coś wiesz. A potrafisz powiedzieć mi o tym więcej, czy tylko na jednym zdaniu kończy się twoja wiedza? Ty tak wszystko po łebkach robisz? - Posłał mu porozumiewawcze spojrzenie, bo nie był w stanie się powstrzymać. Czyrakobulwa była akurat bardzo ciekawym okazem, na którego temat można by prowadzić wiele dyskusji, choć domyślał się, że nie jest to marzenie Wodzireja.
Kostki:
Rzucaj literkę:
spółgłoska - Dajesz radę! Opowiadasz o roślinach jakbyś sam był jedną z nich
samogłoska - Chuja wiesz i w chuja lecisz. Dostajesz w łeb od Maxa
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Zaśmiał się trochę głupio, kiedy Maks go nie zrozumiał. Toż Wacuś nie śmiał spekulować, że chłop go od głupich przezywa. Raczej bazował na takim utartym frazesie, że człowiek głupszego udaje niżeli jest, ale to już było nie istotne. Może lepiej, że takie przeprosiny się odbyły to Pan Wielki Korepetytor nie będzie w niełaskach, gdy Puchon zacznie pieprzyć trzy po trzy i jeszcze dzielić przez zero? O, brzmiało to logicznie i niemalże sensownie. Stąd brak jakiegokolwiek wyprowadzanie z błędu. - Tak, tak - zaczął jakoś przepraszająco, bo ostatnio się rozbestwił językowo i nie wiedział do kogo mówi co lub w jakim języku. Trochę Intercontinental Bajers, ale trochę ból i żałość. Wodzirej prędko postanowił się zreflektować, osładzając nieco swoje wcześniejsze sformowanie. - Niektórzy wolą uderzyć kogoś w twarz - niektórzy też wolą lać gdzie popadnie, patrząc czy równo puchnie tudzież jak pośladki czerwienieją. No, każdy miał swoje fetysze - ważne, aby je realizować świadomie i za zgodą wszystkich postronnych! -Hm - zamruczał pod swoim wąsem, podparł się o jeden bok i zaczynał analizować wszystkie wypowiedziane słowa. - Czyli chciałbyś mi powiedzieć, że magia to magia, że w sumie nie wiesz co wyjątkowego jest w tym miejscu, że nie wiesz o czym rozmawiamy - wydął usta jak typowa #szmaciura z amerykańskiego filmu dla nastolatek. Wacuś robił to w bardzo parodiującym geście, bo czuł, że wszystkie zielarskie grzeszki przeszłe i przyszłe powinny zostać mu odpuszczone po stwierdzeniu tego jakże miłego faktu. Chociaż z drugiej strony Puchon ciągle się czepiał, szukał drogi ucieczki i przeszkadzał zamiast siąść na dupie, zdobywając wiedzę. - Przepraszam, już nie będę ci przeszkadzać - przede wszystkim zrobiło mu się głupio i spokorniał. - Oj no w dupie byłem gówno widziałem - powiedział, bo taka była prawda i już nie zamierzał wymyślać. Po czym dostał od Maksia w łeb. No to już była zgoła przesada. W odpowiedzi Solberg dostał kasztanem w ramie. - Kasztany stosowane są w pielęgnacji cery wrażliwej z pękającymi naczynkami lub tendencją do pękania. Wyciągi wykorzystuje się również jako składniki szamponów i odżywek przeznaczonych do włosów szybko się przetłuszczających, z łojotokowym zapaleniem skóry. W kosmetyce naturalnej wyciąg z kasztanowca wykorzystywany jest w dodatkach do kąpieli. Takich rzeczy mógłby mnie nauczyć. A nie jakie Ble i Koty.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
To że się nie zrozumieli raczej nie było problemem szczególnie, że Wacek nie postanowił sprostować całej sytuacji. Można więc było machnąć na to ręką i zająć się dalej roślinkami, choć naprawdę nie szło im dzisiaj najlepiej, a Max bardziej się załamywał niż odkrywał sobie potencjał dydaktyczny. Na prawdę chciał Wodzirejowi pomóc, ale odnosił wrażenie, że chłop jest przypadkiem beznadziejnym. -No i tu to się zgodzę! - Tym razem to były ślizgon się wyszczerzył, gdy niezrozumiała mowa została mu przetłumaczona. Podobało mu się podejście puchona do życia, choć jakby nie było powoli sam Max się raczej uspokajał. A przynajmniej wszyscy wmawiali mu że powinien, więc i starał się jakoś życiowo ogarnąć, choć do ideału było mu jeszcze daleko. -Jak chcesz kogoś do tłumaczenia zaklęć i całej tej popierdółki to znajdź kogoś innego. Ja tu jestem od tego, żeby powiedzieć co robić ze zwłokami roślin i zwierząt i czego możesz się po nich spodziewać. - Odgryzł się, choć jednak nadal raczej z sympatycznymi zamiarami. Nie znał się na zaklęciach i nie miał nawet zamiaru próbować udawać, że jest inaczej. Mógł poopowiadać o zielarstwie, ale i tak głównie skupiał się na tym, jak miało ono wpływ na eliksiry, a nie na tym, jak utrzymać kwiatki przy życiu zimą, choć dawno powinny już być zdechnięte. Widać Wodzirej stracił jakąkolwiek wolę walki, ale za tamtą odzywkę musiał dostać lekko w łeb. Po prostu ręka świerzbiła Solberga już od początku tego spotkania i musiał jakoś dać temu upust. Nie spodziewał się jednak kontrataku kasztanem! -Ejj! Może nie w szczepionkę, co? - Zapytał, jakby naprawdę go to uraziło, choć w głębi serca cała ta sytuacja była dla niego absurdalnie zabawna. -No widzisz! Chociaż na kasztanach się znasz. A potrafisz tak samo wymienić zastosowania liści kasztanowca? - Założył ręce na klacie, patrząc Wackowi w oczy. Skoro był taki mądry, to niech się chwali, Max chętnie posłucha! Nie omieszkał jednak wtrącić mu w rękę podręcznika, który miał przy sobie i polecić lekturkę na wieczór, bo z tym poziomem wiedzy egzaminy były poza zasięgiem puchona, a Solberg niestety musiał już powoli to spotkanie kończyć.
//zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
- Czyli mówisz, że znasz się na zwierzęcych zwłokach? - Spojrzał na Maksa niemalże z niewyrażalną chucią, unosząc do góry brwi bardzo sugestywnie, jakby chciał chłopaka do czegoś sprowokować. Właściwie to bardzo chciał, taki był pierwotny zamiar, płynący z głębi sympatii ukrytej w puchońskim serduszku. I tak, było to najważniejsze w tym zdaniu i tylko tyle student z niej wyciągnął. Nawet już nie pamiętał jaki jest kontekst. Pewnie powiązany był z eliksirami, jak większość ich spotkań. Zaś to nie przeszkadzało strachu wedrzeć się w tętnice Wodzireja. Zwłoki to wciąż zwłoki, jeśli nie są na imprezie to są dość nieprzyjemne. - Ktoś powiedziałby, że to kniky, ja powiem "fujka" - tak już reasumując dzisiejsze dokonania. - Nawet nie celowałem w rękę... - wyznał z dziecięcym smutkiem, jakby miały to być takie niemrawe przeprosiny. Były! Wszak sprawianie bólu nie leżało w naturze tegoż Puchona. - No, te liście działają przeciwzapalne i usprawniają przepływ krwi. Pewnie są przeciwbakteryjne, jak większość rzeczy uznawanych przez Słowiań za godne do wykorzystywania przy dawnym leczeniu. O! I podobno można nimi jakoś siniaki neutralizować - jeśli nabił cie kasztan to wysmaruj się jego liściem na poprawę kondycji skóry. Owszem, miało to jakiś sens i świat pozostawał w równowadze. Trochę jak: czymś się trułeś, tym się lecz. Niemniej, Wacuś zdziwił się kiedy dostał podręcznik w łapę. Spojrzał nań podejrzliwie. - Aha, okey, w ten sposób - rzekłszy to, student sobie uciekł. Widać było, ze do żadnego konsensusu nie dojdą, a taka ucieczka. Zdawała się typowa, poza tym to Solberg mógłby czuć się winny, że był dziś przykry. Pewnie był. Pewnie Wacuś zasługiwał na przeprosiny. Milion procent.