Podłoga altanki jest wyścielona petami po papierosach, a na ławkach wypalone są dziury po nich. Drewno przesiąknięte jest zintensyfikowanym zapachem dymu papierosowego, a gdzieniegdzie na słupkach czy ławce wyryte są różdżką podpisy uczniów z aktualnych i dawnych lat. Uczniowie i studenci (a czasem i nauczyciele) męczeni nałogiem papierosowym podkradają się tu o różnych porach, by popalać - należy jednak uważać, bowiem kilkoro nauczycieli zna tę miejscówkę i czasami tu zagląda, by przepędzać niesfornych uczniów.
samotny domek na wzgórzu lekko się błyszczy w świetle dnia cieniutką ścieżką do wnętrza, niejeden by pragnął, niejeden by chciał
N a r e s z c i e wszyscy wrócili na ziemię. Zima w asyście spóźnionej wiosny otuliła ludzi szczelnym murem, osamotniając każdego. Nie pamiętał ani jednego dnia, który spędziłby calutki z przyjaciółmi, rzucając się śnieżkami czy lepiąc bałwana. Wszyscy dorośli zbyt szybko. Dziecko, które żyło w Jamiem wręcz wyło z rozpaczy, że z dnia na dzień ubywało kompanów do wspólnego knucia czy włóczenia się po świecie. Został jedynie jeden promyczek. Słońca, nadziei, lepszego jutra. Lils. Na szczęście idące w błyskawicznym tempie lato wypalało z serc ludzi nienawiść, marazm i melancholię. Wakacje. Tego wszyscy potrzebowali. Wziął torbę pełną efektów weny, czekoladę z nadzieniem malinowym i z uśmiechem pomknął na błonia, wreszcie uwalniając się ostatecznie ponurej aurze i nostalgii, która z wielkim uporem próbowała go zmiażdżyć, zabierając dziecięcą radość i jemu. Nie mógł na to pozwolić. Nie mógł pozwolić, aby umarł ostatni Piotruś Pan. Usiadł w altanie i machinalnie zaczął kreślić zarys utęsknionej twarzy na kartce pergaminu, która została mu z lekcji, na której był dwa dni temu.
Lilyanne Wayland
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : fachowe robienie zdjęć lucjanowi pod prysznicem ♥
Piotruś Pan nie mógł zginąć. Nie, kiedy miał u swego boku wróżkę zwaną Dzwoneczkiem. Prawdą jednak było, że oboje nie mogli funkcjonować bez siebie nawzajem, a magiczny pył tracił na swej mocy jeżeli nie przebywali w swym towarzystwie przez dłuższy czas. Delikatne skrzydełka w trakcie rozłąki nie były w stanie unieść osoby wróżki. Lils przygasła, ot, po prostu. Gdzieś po drodze straciła swój entuzjastyczny krok, który przejawiał się wesołymi podskokami podczas przebywania szkolnych korytarzy. Do tego doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie poszły jej egzaminy końcowe, zwłaszcza Zaklęcia, które miała nadzieję zaliczyć. Ale Jamie wrócił. Jedyny pozytywny aspekt ostatniego tygodnia. Na tę myśl twarz Lily gwałtownie pojaśniała wesołym uśmiechem, a jej małą główkę zalała fala najpiękniejszych wspomnień, jakie tylko posiadała. - Jamie! - zawołała, gdy ujrzała znajomą sylwetkę. Przyspieszyła kroku, który był teraz o wiele lżejszy, pewniejszy. Odzyskała pewność siebie, pogodę ducha. Przy nim mogła być sobą.
soooooooooooooooorki, nie umiem pisać na tych przeklętych urządzeniach XD ALE NASTĘPNY BĘDZIE PIĘKNY, OBIECUJĘ. I DOKŁADNIEJSZY. I DŁUŻSZY.
Jego oczy rozbłysły, gdy zobaczył delikatną sylwetkę Lils okraszoną magicznym pyłem spadającym z jej skrzydeł. Uśmiech rozświetlił jego twarz, a dwa piegi na nosie zaśmiały się, gdy Gryfonka tanecznym krokiem podeszła do altany i stanęła naprzeciw niego. Dzwoneczek odnalazł Piotrusia. Piotruś jest szczęśliwy. - Najedzmy się tą chwilą, Lils. Bo jest pięknie - posłał jej uśmiech, po czym delikatnie zakrył szkic przed ciekawskim spojrzeniem błękitnych węgielków Dzwoneczka. Niemogłazobaczyć. Tak samo jak nie mogła wyjąć z torby czerwonej, nieco potarganej i zniszczonej teczki, która ukrywała mnóstwo portretów Lilyanne, o każdej porze dnia i nocy, każdą porą roku, w każdej pozycji, z każdym uśmiechem, jaki miała w swoim arsenale. Uwielbiał te wesołe świetliki, jakie igrały w jej tęczówkach. Maleńkie zmarszczki koło oczu. Wszystkowszystkowszystko. Otworzył czekoladę, położył na środku pomiędzy nimi i wziął kawałek. - Zamknij oczy - poprosił, a gdy dziewczyna wykonała zadanie, wsadził jej kostkę do ust, delikatnie brudząc czekoladą czubek nosa. - Ups! Nie, nie było mu przykro, był zachwycony, bo widok ten przywołał wspomnienie z dzieciństwa, kiedy uciekali przed babcią, która czekała na nich w domu z miską wody i mydłem. Ale kto by się przejmował twarzą pobrudzoną sokiem z malin albo palcami granatowymi od jeżyn? Było beztrosko. A to najważniejsze.
głowa w chmurach, ale grawitacja trzyma mnie prosto.
dotknij mojej szyi, a ja dotknę twojej, ty w tych małych szortach z wysoką talią.
Ledwo co Madison oddelegowała jedną parkę do Hogwartu i już miała zamiar wracać z nimi, zdało jej się, że zobaczyła niedaleko jakąś następną pocieszną istotkę, która najwyraźniej nic sobie nie robiła z przemówień dyrekcji i zaostrzonego rygoru spowodowanego atakami. Upewniła się jeszcze, że Gryffon i Krukonka faktycznie udają się w kierunku zamku, po czym ruszyła w stronę następnych uczniów. Z jej ust wyleciał następny potok przekleństw, kiedy przyspieszała kroku. Jasne, najfajniej jest chodzić wieczorem po błoniach i kusić los, kiedy wszyscy siedzą bezpiecznie w wielkiej sali, normalnie wygrane życie. Przystanęła nieopodal następnej parki i posłała im krótki zmęczony uśmiech, który mówił, żeby nawet nie próbowali z nią polemizować, bo nie wyniknie z tego nic dobrego. - Następni rozkoszni. Czy wszyscy w Hogwarcie są aż takimi ignorantami, że olewają zalecenia dyrekcji? Pewnie wy również należycie do grona szczęśliwców, którzy nie uczestniczyli w masakrze w pociągu i najwyraźniej postanowiliście nie uczestniczyć w powitalnej uczcie, jednak was oświecę, uczty nie było, jest stan wyjątkowy i wszyscy spędzają noc w wielkiej sali. Zapraszam w podskokach. Chyba nie zdajecie sobie sprawy z powagi sytuacji, ale profesor Morris z pewnością chętnie was uświadomi w najbliższą sobotę na szlabanie.
zt dla wszystkich – w ogóle nie wiem dlaczego kontynuujecie wątek sprzed wakacji, ponieważ automatycznie z zamknięciem Hogwartu wszystkie wątki zostały uznane za zamknięte, ale już mniejsza o to
Gdy tylko Philippe napisał jej coś takiego, nawet nie mogła się powstrzymać. Z jednej strony nie powinna się zachowywać jak durna laska, która będzie biegać za facetem, no ale on nie był taki zwyczajny. Dobra, żaden fejm, ale Tatka też nie była fejmem. Zwłaszcza, że nigdy nie brnęła do opinii durnej panny, która to obraca kolesiami jak… No właśnie – jak czym? W każdym razie… Lorrain był inny. A nie chciała tracić szansy, która mogła się więcej nie powtórzyć, a przynajmniej mogła nie nastąpić tak szybko. Nawet miała wrażenie, że Philippe jest kimś innym, niż Faleroy. Tak by było nawet lepiej. W końcu… Nie potrzebowała kolejnego lowelasa. Zresztą, Tatiana nie chciała nikogo, ale Philippe zrobił z nią coś dziwnego. Coś niezrozumiałego. Kiedy tylko przeczytała list, i że chce się z nią spotkać już teraz, natychmiast… No właśnie – nawet się nie wahała. Dobra, może nie była jakoś nadzwyczajnie odstrzelona, ale jak ją zobaczy tak po prostu sam zda sobie sprawę z tego czy chce brnąć w coś, co ma związek z blondyną. No właśnie – jak zawsze blond fale delikatnie spływały wzdłuż jej pleców, kryjąc niewielki tatuaż. Zielona bluza, z logiem slytherinu, no ba – ta naszywka była niemal na każdym odzieniu wierzchnim dziewczyny. Biała bluzka, która odsłaniała jej dekolt, ba i dodatkowo tatuaż na piersi. No miała niestety zboczenie na punkcie zdobienia swojego ciała poprzez tatuaż, ale miała ich niewiele i do tego nieduże, najlepszy kryła jednak na prawym pośladku. A ten skrzętnie skryła pod różowymi spodenkami w białe misie. Wyglądała jednym słowem, jakby ledwo wyszła z łóżka. Ale przebrała kapcie na trampki, o dziwo! Pojawiła się w altanie, nawet nie wiedząc czy Philippe już tam jest, no ale nawet jeśli go nie ma to ona poczeka. W końcu było to rozkoszne, że po raz kolejny on zrobił pierwszy krok. Teraz może poczekać, w sensie Tatiana. No w końcu ona się pospieszyła. Miała parę minut żeby przebrać spodnie, ale te różowe gatki w białe misie były takie rozkoszne! Na pewno się spodobają Lorrainowi, a jak nie to przynajmniej uśmiech wywołają, o!
Taitiane... Nie, żeby jeszcze nie tak dawno uznawała pomysł swatania jej z Philippem za co najmniej koszmarny, obwiniając za wszystko Soph i przychodząc na bal, bo w sumie nie wypada odmówić. No, ale omijając te mało istotne teraz szczegóły, to Philowi też trochę podejście się zmieniło. Nie to, żeby ostatnio jego zachowanie ogólnie trollowało jego charakter (w końcu nie został nałogowym alkoholikiem z miliardem dupeczek w dormitorium), jednak zmieniło się w stosunku do tego, co było na wakacjach. Już nie był wiecznie zjaranym chłopcem, któy jedyne o czym marzył to łóżko zamiast posłania na ziemi. W to miejsce weszła jakaś nieznana mu wcześniej chęć obcowania z ludźmi. Nie ich poznawania, tylko przebywania w ich towarzystwie. Może właśnie dlatego wyciągnął Tatke tak późno do altany. A może jest to podszyte podszeptem uczuć... Wszystko pewnie niedługo się wyjaśni. Teraz nie jestem w stanie odnaleźć w miliardzie jego myśli odpowiednich informacji. On z nią jeszcze nic nie zrobił! Dalej ją kaleczysz pisząc, że jest aseksualna... I proszę mi tu nie porównywać Philippa do Faleroy'a, na gacie Merlina! On są skrajnie inni, w końcu tamten nie spędza godzin nad książkami, a Lorrain nie chodzi na każdą imprezę zachlany z inną panienką. Tatka powinna sobie zdawać z tego sprawę doskonale. W każdym bądź razie on szedł powoli rozmyślając o wszystkim jak zawsze. Ubrany był w typowe dla siebie rzeczy, on za to raczej nie potrafił się stroić. W rodzinie nie trzeba było dbać o strój, buźka nadrabiała zaległości. Choć nie był willą, to jednak niektóre nawyki z domu mu zostały. Włosy miał również jak często to u niego jest nieuczesane, choć nie sterczały na jego głowie niczym patyki od miotły. Z tą długościom raczej nie bywa problemów.... Lorrain w chęcią poszuka wszystkich tatuaży na ciele Tatki jak już zostanie uświadomiony, że chce tego. Wiesz... Jemu to ciężko wbić do głowy zainteresowanie obmacywaniem dziewczyny po tyłku w poszukiwaniu czegoś niezwykłego. Ale nie bój nic, ja go poprowadzę na dobrą ścieżkę losu. Gdy przyszedł, ona już ciekała, w końcu z podziemi jest bliżej do wyjścia niż z wierz. Oczywiście nie przeszkadzały mu śmieszne spodnie dziewczyny, trochę tylko się zastanawiał, czy czasem nie jest jej zimno, w końcu jesienna pogoda nie sprzyja takim wybryką. - I szybko niczym promień słońca tu dotarłaś. Widzisz, nie myliłem się. - Uśmiechnął się do niej jednym z swoich najbardziej uroczych uśmieszków, napinając przy okazji większość mięśni policzkowych. Mógłby na nią tak patrzeć, uśmiechać się, ale chyba nie po to tu przyszli, żeby wlepiał w nią gały niczym jakiś ostatni kretyn! - Rozumiem, że gorąca z ciebie dziewczyna, ale w samej bluzie pewnie ci chłodno - W sumie to nawet nie czekał na jej odpowiedź, po prostu zdjął z siebie płaszcz, po czym ją nim okrył, przybliżając się tym sposobem znacznie do niej.
Philippe Lorrain. No właśnie. Nie miało znaczenie czyim bratem był. Nie miało znaczenia to, że to brat najlepszej przyjaciółki Tatki. Nie miało znaczenia to, że jest przystojny, romantyczny, i że tak rozkosznie się uśmiecha. Ba, nic nie miało znaczenia, bo zanim się pojawił – zanim go poznała, był kolejnym, lamusowa tym dupkiem i głąbem, który jedynie co potrafi to rżnąć każdą napotkaną laskę. Właśnie – tak go sobie wyobrażała Tatka. Tylko coś się zmieniło. Nie, nie to, że to brat Sophie. Zmieniło się to jaki był w stosunku do dziewczyny. Chociaż tak naprawdę nie mogła określić jak bardzo to się zmieniło, bo nie znała prawdziwych intencji, zamiarów i statutu… Wszystkiego co miało związek po prostu z tym co planował z nią zrobić. A skoro obrał sobie, nie myśl, że nie wiem – że punktem honoru Lorraina będzie iż odmieni orientację Tatki, to non stop był na dobrej drodze. Zabawne! W końcu tu nie chodziło tylko o aseksualność, a być może o coś więcej? No przecież, to że jest blondynką nie znaczy że jest taka tępa, żeby wskakiwać Philowi od razu do łóżka, o nie. Jeszcze nie testowała składzika na miotły! Ale na Merlina, o czym my piszemy skoro on jej nawet nie dotknął, ani tym bardziej nie pocałował? Ale fakt… Po tym co właśnie mam przed oczami, myślę że Tat szybko się odmieni. A po za tym! Bez jaj! Tatiana nigdy nie porównała Faleroya z Lorrainem. Bez przesady, ja tym bardziej nie – więc uwaga zbędna. Lorraina nie chciała zaliczać. Lorraina nie chciała zdobywać. Lorraina chciała czuć, zupełnie inaczej niż Faleroya. A co do tatuaży… Mhm, jest jeszcze jeden – taka mała niespodzianka, ale tylko dla wytrwałych, dlatego jeśli tylko wytrwa w swoich postanowieniach, obietnicach i wszystkim co jest, nad wyraz erotyczne ale i, uczuciowe być może, że nie tylko serce dziewczyny będzie dla niego otworem. Oj tam, oj tam… Z tymi spodniami to też lekka przesada, nie było jej znowu jakoś cholernie zimno. Może i gęsią skórkę miała, ale to chyba dobrze? Philippe będzie miał gdzie kłaść ręce. -Daj spokój, nie jestem znowu jakoś bardzo gorąca, ale teraz, fakt… Jest mi cieplej… - Odkąd jesteś obok – to jednak dodała w myślach, bo nie chciała wychodzić na jakąś durną panienkę, której wystarczy strzelić dwa komplementy i już leci na chłopaka. A niech się Lorrain trochę postara, sam fakt, że był blondynem o zabójczym spojrzeniu i rozkosznym uśmieszku ustawiał go na wysokiej pozycji, no ale to była Tatiana, czystokrwista ślizgonka, a nie jakaś żałosna popierdółka z gryffindoru. -Dzięki za płaszcz, jednak teraz będzie zimno Tobie, co jest niewskazane, bo się jeszcze rozchorujesz, a ja będę miała Cię na sumieniu. Po za tym, fajnie że się troszczysz, o przyjaciółkę swojej siostry… - Puściła mu oczko, i żeby dodać sobie nieco więcej uroku przygryzła dolną wargę. W końcu faceci ponoć na to lecą, ale Phil nie był jak każdy, dlatego szybko zrezygnowała z kokieteryjnych uśmieszków, które i tak w jej wykonaniu musiały wyglądać iście komicznie.
No oczywiście, ze nie znała w końcu będąc jak ty to określiłaś "lamusowatym dupkiem i głąbem" na pewno miał miliard planów. Z resztą... Ci z Ravy to generalnie dlatego tam trafiają, bo wyrywają każdą panienkę, a opiekunowie zamykają ich w wieży, by tego nie robili i niczym zakonnicy studiowali pradawne księgi. Drugą wierzę ma za to Gryffindor, bo tam ostatnio najwięcej puszczalskich. No wszystko się zgadza, nie wiem dlaczego ja na to wcześniej nie wpadłam! Nie no Lorrain o tym tak nie myślał, to tylko ja tak marudzę. On w całkowitej swojej ignorancji w stosunku do tego co się dzieje w szkole, nie wiedział o wcześniejszej nieudanej powiedzmy miłości Tatki. On pewnie nawet nie wie, że Merlin to rasowy podrywacz, który chce zaliczyć każdą. Tego jest pewny tylko w stosunku do Corneli Somerhalder, ale jego stosunek do jej sposobu życia już ustaliłam przy tworzeniu ciekawostek. Zabawne, że wtedy nie wpadł mi Merlin na myśl... Pewnie trafiłby dokładnie do tego samego podpunktu. No wiesz, biorąc pod wzgląd, ze wcześniej uznawał ago za jakiegoś dupka, który wyrywa wszystkie laki, to opis w jakimś stopniu zgadza się z opisem Merlina. Nie wnikam jednak dłużej... Powiedzmy, że oboje wiemy jak to jest W sumie gdybym miała cię teraz zaskoczyć, to napisałabym, ze Philippe zasnął pod wpływem przyjemnego chłodnego jesiennego powietrza. Sadzę, że Takta by mu tego nie wybaczyła, to byłoby jak danie komuś prezentu z łajnem w środku... Kurcze, to dobry pomysł na wątek, tylko nie tą postacią. Pisanie tego posta coraz bardziej mi się podoba! Ja już nie wnikam gdzie ona daje się tatuować i komu. Pewnie za tym wszystkim stoi Theodore - Jak widzisz jakieś dzikie tatuaże, to możesz o to jego podejrzewać. Dziara już chyba cały Hogwart. - To dobrze - W sumie mógłby odejść, ale nie zamierzał. W tej odległości było mu już całkiem dobrze... Choć może nie? To tak jakby chcieć zjeść pomidora i mieć pomidora, trochę niewykonane. A wybór jest taki ciężki... Nie sądzisz? On się nie stara? No halo, przecież jest uroczy, pisze listy, zaprasza na bal. Nawet nie przyszedł zjarany albo niewyspany. W ogóle to, że nie zaspał to taki duży sukces. On przecież zasypia wszędzie i przy każdym (przez co zna połowę szkoły, ale to inna sprawa). - Nie będzie mi zimno, zapewniam cię- Tak to chyba właśnie ten moment, w którym nasz MISTRZ PODRYWU Lorrain powinien coś zrobić. To może jednak zaśnie? Nie no sorry, dalej nie wyrabiam z tego pomysłu. Jak to sobie wyobraziłam... Pewnie rozumiesz - Tylko przyjaciółkę siostry? Zapomnij o niej choć na chwile. - Przybliżył się do niej już na tyle blisko (taki tam Philippe ninja), że zanim się spostrzegła (o na pewno jego niecnych planach zaciągnięcia jej do łóżka), to już stykali się razem wargami. Złapał ją za dłoń, jak gdyby gwarantowało mu to, że nagle nie wyszarpnie mu się, nie ucieknie, nie będzie chciała go zabić... W końcu te kobiety ze Slytherinu to różne bywają.
Taaak, spodziewałam się wszystkiego. Hiacynta w kolorze karminu, gwiazdki z nieba, pierścionka z brylantem. Nawet spodziewałam się tego, że Philippe będzie chciał ją po prostu zgwałcić, zerżnąc czy cokolwiek, ale w życiu… Przynajmniej nie w tym. Nie spodziewałam się rozprawki na temat czy łajno w ładnym opakowaniu jest w porządku, bądź też o zjedzeniu pomidora, ale nadal o posiadaniu go w ręce. Rozbrajające. Co godzina potrafi zrobić z człowiekiem. Tak, dość późna godzina, ale to może właśnie dlatego te głupie myśli w ogóle mają miejsce? Nie ważne, to odłożymy na kiedy indziej. Co do Faleroya, kurwa, czy to jedyny facet, który mógł skrzywdzić Tatianę? Żeby to w ogóle jeszcze o niego chodziło. To była seks zabawka i nic więcej. Ba, ona nawet nie chciała brnąć w coś więcej, bo to coś więcej przerodziłoby się w trójkąty, czworokąty i inne typu fazy, na które totalnie nie miała ochoty, ale… Skoro już tkwimy przy temacie Faleroya, skoro wiesz, że do dupek – razi Cię, że to właśnie on miał Tatkę jako pierwszy? Zresztą to nawet jest kłamstwem… Tatka się kreowała na taką co to miała już niejednego, a no właśnie, problem polegał na czymś innym. Ta wiecznie napalona blondynka, która to niby zaliczyła Faleroya, szlag ja tego nie pamiętam – po prostu była nadal taka, niewinnie dziewczęce. If u know what i mean. Jednak lepiej żeby Lorrain tego po prostu nie wiedział. Niech wszyscy żyją w przekonaniu, że zajebistą kochanką, no właśnie. Tak będzie lepiej dla wszystkich, a zwłaszcza dla Mellow. Jakie to upokarzające, mieć dziewiętnaście lat i się zgrywać. No chyba, że liczymy pierwszy raz z dziewczyną, przez którą właśnie Tat jest aseksualna. Bam, bam, bam… Mamy rozwiązanie zagadki, a Tobie niewiele brakuje do Scherlocka (ale to taki komentarz od autorki). No bez jaj po raz drugi. Przeleciałaś przez całą listę osób i tylko Theodor tatuuję, shit. Przecież Tatka ma rodziców, jeździ też czasem do domu. Są też inni mężczyźni bądź kobiety, którzy się bawili magicznym tuszem na jej ciele. -Nie zmarzniesz, a jeśli jednak...? – Tatiana nie lubiła gdy ktoś się dla niej poświęcał, dobra lubiła, ale no musiała się trochę pozgrywać. Przecież nie mogła zrzędzić, marudzić i rozkazywać, skoro dla niego nawet porzuciła pewne plany, a on i tak się okaże pewnie dupkiem. To nie miało znaczenia, że był Krukonem, litości. Przecież był facetem, chyba nie? No właśnie – a jeśli nim był to musiał mieć choć w 5% dupkowaty charakter, a jak wykorzysta Tatkę, to niech Merlin go ma w swojej opiece. -Mam przestać o niej mówić. Dobra. To może powinnam skupić się na… - I usta zostały zamknięte przez pocałunek Philippa. Szlag! Co to w ogóle było?! Jak to… Tak szybko się stało? Tat mimo, że nie chciała przestać, głowiła się nad tym czy czasem nie zapomniała do czego służy język w buzi, i tym razem nie było to tylko gadanie. I bądź co bądź, ale Lorrain był dobry w te klocki. Ba, można by powiedzieć, że był lepszy od Faleroya, ale to zostaje między nam. Gdy jedna dłoń została zatrzymana przez rękę chłopaka, Tat nie mogła się powstrzymać. Drugą wsunęła w jego włosy, tak by czasem nie uciekał jej, i nie odrywał zbyt szybko ust. Po za tym miała jakąś taką obsesję na punkcie męskich włosów. No i przynajmniej Philippe miał pewność, że Tatiana nie chce się od niego odrywać, ale to strasznie głupie. Może ona faktycznie była napalona?
Zdecydowanie gwałcenie Tatki jest pierwszą rzeczą jaką zrobi Philippe, przecież te gatki o pomidorze to tylko takie zmyłki! Nim się obejrzysz ona będzie leżeć pobita w krzakach za altaną, to przecież logiczne czemu wybrał akurat tak odludnione miejsce. Zapomniałaś, ze tu wszystko jest możliwe? No to trochę przykro, bo szczerze mówiąc nie pamiętam kiedy ostatnio robiłam odpisy wcześnie, nie zmęczona całym dniem lub zmartwiona jutrem. Najwyraźniej ten typ tak ma i przez to będziesz musiała znosić, natłoki mojego głupiego myślenia. Philippe Lorrain pozdrawia, myślenie zawsze na propsie. Nie jesteśmy w średniowieczu, by rozpatrywać osobę przez pryzmat tego z kim spała. Tak więc raczej mnie tak samo jak trzy czwarte procent tego forum nie rusza ilu Tatka miała wcześniej i, że tak ujmę jakiej oni byli 'jakości'. Tu nikt nie jest niewiniątkiem. A to, ze trafiło się na mniejszego czy większego dupka, to jakby to Lorrain ujął kwestia losu, który najczęściej nie jest nam przychylny. Jak widzę jestę Scherlockę, a ty jesteś moim Watsonem. Zabawne jednak, ze z drugiej strony jesteś moim źródłem wiedzy, przed którym pewnie Watson w normalnych okolicznościach by Scherlocka powstrzymywał (w końcu to taki troch sztywniak był). Dopóki jednak nie dochodzimy do sytuacji patowej to wszystko jest dobrze. Niech ona dalej się zgrywa, a Lorrain dalej robił swoje. Tak będzie sensowniej, naprawdę. Nie musiałam jej wertować, by to wiedzieć. Będąc jakiś czas na forum w pewnym momencie zna się już większość kart (zwłaszcza, jeśli lubi się je czytać). Oczywiście może te swoje tatuaże Tatka mieć zrobione z innej ręki, ale w sumie to by było zabawne jakby zamówiła jakiś nieprzyzwoity tatuaż w równie chwalebnym miejscu, a potem okazało by się, że chodzi z osobą, która go wykonała do szkoły. Taki sto procentowy surprice, a małą dramą jakby się postarać. Nie no, lepiej niech Merlin nie będzie miał Lorraina w swojej opiece, to tak źle brzmi. Dodatkowo czemu zakładamy, że każdym facet jest dupkiem? No ok, oprócz tego, że tak w rzeczywistości jest, to przecież na czaro zdarzają się romantyczni kochankowie charakterem wyjęci z któregoś dzieła Mickiewicza, typu Percival. Może Philippe też taki jest, a ty jeszcze o tym nie wiesz? Tak, tak Philippe podrywacz narodów... Pomijając oczywiście, że używał jakiś dennych schematów typu uciszanie pocałunkiem. Tak to jednak jest spoko. Musi być, w końcu nazwisko zobowiązuje. Gdyby to zjebał, to pewnie przez miliard lat wysłuchiwałby jaki jest beznadziejny, samemu mając jeszcze bardziej podły humor, niż te słowa. Co w rodzinie, to nie zginie. Yolo. - Widzisz, całkiem ciepło - Powiedział, gdy oderwali się od siebie na chwile, musząc zaczerpnąć tchu. Mógł podejść na tyle blisko, że drugą ręką (tą, która nie trzymała jej) objął ją w tali. W sumie to właśnie ten moment w którym powinien cię zgwałcić, zaklejając usta taśmą, schowaną za jej plecami hehs. Zamiast tego usta skierował na jej szyję. Najwyraźniej chociaż trochę jest, skoro tak mu na wszystko pozwala. Szkoda tylko, ze on jest taki, jak jest hehs.
Gwałt za zgodą nie jest gwałtem. Podobnie jak seks bez zgody nie daje przyjemności. Ja jednak nigdy nie mogłam zrozumieć dlaczego pseudo-facet, który chce zgwałcić dziewczynę robi miliard podchodów, no wiesz… Chodzenie za nią, wyciąganie w odludne miejsca, dolewanie czegoś do drinka. Jak dla mnie – wystarczy walnąć czymś porządnie w głowę i od razu można… A no właśnie. Od razu można się pieprzyć z trupem. No ale właśnie – Nasz Książę ze Bajki jest inny. O ile mi wiadomo jednak, książęta nie istnieją bez względu na jakoś i rozbudowę forum, nie wierzę iż tu jest inaczej. Aczkolwiek jeśli się rozczaruje, klęknę pod pomnikiem Mickiewicza i będę przepraszać za głupotę i zwątpienie. Ha, w średniowieczu może i nas nie ma – za co dziękuje bogu, że przyszło mi się urodzić w okresie największego rozwinięcia technologicznego. Chociaż polska sto lat za murzynami, ale właśnie chodzi o seks… No wiesz, dobrze, że wszyscy mają to w dupie, gorzej jednak z tymi laskami, co to dają na prawo i lewo – jak to już nie raz Philippem podkreśliłeś, ach to musi być okropne! Naprawdę! A dla niektórych po raz kolejny rozkładanie nóg jest rutyną. Dla Tatiany będzie to jednak nowość. Więc teraz nie ma znaczenia czy Philippe podbijał kobiece serca i łóżka, Tatka nie zaliczyła nikogo, a to było już naprawdę dramą roku, jak na kogoś kto ma dziewiętnaście lat no i jest starszy od Lorraina o rok. A może właśnie ona czekała na takiego księcia, który wybawi ją z opresji przed kolejnym rokiem dziewictwa? Ciekawe podejście, aczkolwiek też raczej prehistoryczne. Po prostu nie było okazji, a wybieranie jakiejś taniej, bądź takiej miejscowy przez, którą przeleciało się sto par – nie było najlepszym wyjściem. Dlatego tu obiecuję, nie wspomnieć słowem o Faleroyu. Oj tam, tatuaż nie został wykonany przez nikogo ze szkoły, dlatego też kiedyś jakby Philippe chciał to Tatka da się oszpecić. (Dobrze, że w przeciwieństwie do mnie masz tyle czasu, mnie brakuje tego czasu nawet po to by zmyć makijaż przed snem. Padanie na twarz w poduszkę bywa czasem bolesne). -Tak, ale mówiłeś przedte… przedtem, że… - Zawiesiła głos, bo zanim udało jej się cokolwiek wydukać on już zabierał się za jej szyję. No bosko, po prostu bosko. Nie pisałam jeszcze, ale te wargi naprawdę potrafią działać cuda. Może to kwestia, że są miękkie, ewentualnie, że robi to bo czuje że tak trzeba. No ale własnie to wszystko na co się zdecydował było naprawdę rozkoszne. -Mówi… Łeś… Że… Mam prze-stać, Ga-dać o sio… Siostrze Twojej. – No słaby punkt Tatiany. Dziesięć punktów dla Krukona Philippa Lorraina! -Bo, że nie ty-tylko ona jest przyja… przyjaciółką. Ale Ty też nie… Jesteś. Z przyjaciółmi się… Tak… Nie ro-robi… No nie? – No właśnie, odebrane myślenie, zero koncentracji i jedyne na czym się skupiła to te cholerne pocałunki. A może po prostu chłopak obstawiał taką sytuację? No jeśli tak….. A własnie! I teraz wpadło mi do głowy, to czasem nie jakiś durny zakład? Tatka wykazała się brakiem asertywności i umiejętności rozumowania z godnie z mówionym tekstem, pokazała, że najprostszy przekaz jaki miał dla niej Phill kilka postów wcześniej po prostu poszedł się pieprzyć. Owszem, może i mu chodziło by spróbowali, ale to była Tatiana, do której trzeba było łopatologicznie, a nie. Dziewczyna się nie domyśli. Nie lubi i boi się. (A swoją drogą... Ty widziałaś jaką małą oponkę ma Philippe na avku?!)
Moja psychika jest na tyle zdrowa (albo i nie), że nigdy się nad takimi sprawami nie zastanawiałam. Gwałt ot gwałt, seks to seks - koniec pieśni. Zero rozdrabniania tego na jakieś podchody, srutututu...Chyba jedynie patrzyłam na regulacje prawna tego faktu, w końcu seks z 13-latką, to nawet za jej zgodą jest uznawane za gwałt. Podobnie z wszystkimi parkami typu 10-latek z 13-latką... No, ale chyba wole tego nie opisywać. To zbyt żałosne, nawet jak na moje niskiej wartości moralnej posty, hehs. Jak to nie ma książąt z bajki? ZNISZCZYŁAŚ MÓJ PLAN ŻYCIA! Ja tu planowałam wziąć wierzę na kredyt w providencie, po czym jak przyjedzie po mnie książę to zatrzymać go "bo przecież ktoś ze mną musi spłacać kredyt". To, że brzydka się księżniczka trafiła to już nie mój problem... Taki niecny plan i wszystko popsute, smuteczek. " Chociaż polska sto lat za murzynami, ale właśnie chodzi o seks… No wiesz, dobrze, że wszyscy mają to w dupie" - umarłam czytając to. W sumie to dobrze, że Polska na etapie murzynów jest pod tym względem, bo oni się mnożą jak mrówki. Inna sprawa, że umierają z powodu odwodnienia czy innych tego typu. Taka tam historia dzieci w Afryce. My się tym jednak nie musimy przejmować, nie nasza strefa klimatyczna. YOLO. Philippe nie miał jakiegoś fetyszu związanego z tatuażami (ewentualnie jeszcze o tym nie wie), by jak to określiłaś Tatka miała się dla niego szpecić. To jej ciało i będzie sobie robić z nim co jej się tam podoba. W końcu Philippe nawet jakby mu powiedziała, że on ma dla niej sobie zrobić miliard tatuaży, to pewnie by odmówił. Jakoś nie widzę wydziaranego Lorraina, to nie jest styl bycia. (Czas to rzecz względna, mam wrażenie, że mam go mniej niż tylko da się mieć) - No i całkiem nieźle nam idzie nie rozmawianie o niej - powiedział jakoś przerywanie pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem. Mógłby ją dalej całować, nie zważając na to co mówi, ale on przecież nie przyszedł jej próbować. Słysząc więc kolejne pytanie trochę się ogarnąć. Widzisz... Zepsułaś! - Nie, w końcu nie całujesz się z Soph Skarbie. - Przytulił ja mocno do siebie. W końcu chyba każdy wie, że przebywanie w uścisku drugiej osoby powoduje zwiększenie bezpieczeństwa, mniejsze przejmowanie się wszystkim. Takie trochę odmóżdżenie, na które Lorrain może sobie teraz pozwolić. Nie, Philippe raczej by się nie zakładał o mącenie w uczuciach drugiej osoby. Najwyraźniej pomyliłaś go z siostrzyczką, zdarza się. On w najgorszym razie zignorowałby wszystko i wszystkich, włamał się do działu ksiąg zakazanych i tak znalazł lekturę na kolejne parę wieczorów. Ewentualnie znowu próbował zamawiać mugolską literaturę w jakimś sklepie z bublami na pokątnej... Philippe raczej nie patrzył na to jak trzeba z nią postępować, by osiągnąć sukces. On po prostu działał tak, jak w danym momencie uznał, że będzie sensowne. - To idziemy na ten spacer? - Zapytał, po czym po chwili porwał ją za sobą. Oczywiście tym razem za wiele nie rozmawiali, raczej patrzyli w siebie, Fifi jakoś spokojnie próbował odpowiadać dziewczynie na pytania (które na pewno nie były trudne, skoro była tak rozkojarzona jego osobą). Po tym wszystkim odprowadził ją i jak gdyby nigdy nic wrócił do siebie.
Colin potrzebowała troszkę odpocząć, miała dość. Dość wszystkiego, złego humoru... Beznadziejnych tłumów na korytarzach. Miała dość samej siebie, potrzebowała się zrelaksować. Tylko jak? Wsadziła w małe uszka białe słuchawki, ustawiła muzykę na fulla i ruszyła dziarskim pewnym krokiem przed siebie. Mijając pierwszy rocznik niemalże nie staranowała jakiegoś dziecka. Czy nikt nie potrafił zrozumieć, że ma zły humor...?! Nikt. Zaszyła się w końcu w altanie siadając na deskach i opierając się o jeden z rogów altanki. Odetchnęła głębiej gdy upewniała się, że jest tu całkowicie sama. Wyciągnęła z czarnej torby kolorową paczkę fajek na której widniały dwa ruchome zdjęcia przedstawiające skutki palenia. Walić to... Wsadziła papierosa do ust i odpaliła zwykłym sposobem. Tak bardzo ludzkim – zapalniczką. Schowała paczkę z ogniem do torby. Brakowało teraz jej procentów, ale narzekać nie będzie. Wyciągnęła się na siedząco po czym wyciągnęła zeszyt od eliksirów i zaczęła szkicować na ostatniej stronie jakieś bazgroły nucąc pod nosem piosenki.
Jak relaks to tylko z Elliotem, który nudząc się i łażąc po korytarzach szkoły, przez przypadek wszedł na wizbooka. Przeglądał co to też ciekawego tam było. I znalazł. Colin, jak zwykle wpakowała się w sytuację, do której trzeba było przekształcić się w rycerza na białym koniu. Czasem było warto, dziewczyna była w końcu pełna wdzięki i taka zadziorna. Lubił takie. Więc wrócił się jeszcze po jakąś parasolkę i tak uzbrojony rycerz pognał ratować damę w opałach. Bawiło to go, przebiegłaby się w deszczu to nic by się jej nie stało. Dla nagrody jednak był skłonny się przespacerować. Nie spieszył się, bo po co nawet jeżeli ktoś go ubiegnie to wieczorem dorwie ślizgonkę i da jej porządne korepetycje. Wyszedł ze szkoły. Rzeczywiście coś się na niebie zbierało i było nieco mokro. Rozłożył parasol i powoli szedł ścieżką w stronę uwięzionej dziewczyny. Kiedy wkroczył na teren altanki, zamknął parasol i rzucił go gdzieś w kąt. W milczeniu przystanął przy niej, zmierzył jej postać uważnie jasnymi oczami, przykucnął i wyciągnął jej papierosa z dłoni. Samemu postanowił dopalić go do końca. Jeżeli grzecznie nie wyjęła słuchawek z uszu, pociągnął za kabelek i dziewczyna musiała wrócić do rzeczywistości. -Ładnie to tak łamać regulamin? Szczerzył się do niej, jak to on z tym swoim szelmowskim uśmiechem. Skipował na ziemię popiół i znów zaciągnął się szlugiem. -Czekam na nagrodę. Pazerny, zachłanny, dupek, od razu wali prosto z mostu.
Spojrzała na niego i przez sekundkę oczy rozbłysły jej nie ukrywana radością, która oczywiście schowała głęboko tylko dla siebie. Lubiła chłopaka był taki jaki powinien być gość z którym można zrobić wszystko. Wszystko przy nim równa się zero zobowiązań. Wyszczerzyła się w zadziornym uśmieszku. -Odezwał się pan aniołek, gruby stary i nudny. - prychnęła na niego, lecz nie było w tym za grosz złości wręcz przeciwnie dużo sympatii którą dziewczyna okazywała w swoisty sposób – Kutasie, to był mój przed ostatni szlug! Odkupujesz całą paczkę! Skłamała, oj bardzo. W dormitorium miała schowany cały wagon szlugów, ale to było tylko i wyłącznie jej mały zapasik. A że fajki były jej odmianą czekoladowego uzależnienia to nie pogardziła by gdyby rzeczywiście odkupił jej paczkę. Czerwone ruskie Marlboro – a co! mugolskie i owszem, ale jakie pyszne i mocne. - Dla ciebie ? Kop w dupę. Liczyłam na młodego przystojnego z wielkim... Mmm... a tu co? Smutny korniszon! - zaśmiała się po czym przytuliła się do niego całując agresywnie w usta – A tak na poważnienie? Mam ochotę na... Loda! Oplotła ręce dookoła jego karku. - Co ty na taka nagrodę. Tu i teraz? - nie patyczkowała się. Miała straszna ochotę na seks, wszystko przez zbliżającą się miesiączkę. Zachcianki zmieniały się w niej jak w kalejdoskopie.
Bezproblemowy gość, który nie szukał utrudnień w życiu. Miał na coś ochotę to to robił. Dobrze, że mała zołza lubiła to robić razem z nim. -Skoro ja wieje nudą, to dla Ciebie nie ma żadnego ratunku. Nic sobie nie zrobił z tego, palił dale jej szluga. Miał całą paczkę w kieszeni, ale po co ma się silić na odpalanie, jak tu już czekał na niego gotowy? I jeszcze wyjęty z jej usteczek. Mniam.
Spoiler:
-I po co aferę robisz cipeczko? Przecież wiesz, że oddam Ci z bonusem. A odkupi jej fajki, co mu tam. Mała cena za spokój i w sumie wiadomo co. Do tego lubił ją, jak i jej ciało. -Ciesz się, gdyby nie ja zostałabyś tu do ciemnej nocy. Swoją drogą nie zardzewiałaś jeszcze od naszego ostatniego spotkania? Nastolatka przytuliła się do niego i zaczęła całować, Ell mruknął jak zadowolony kocur i chwytając ją za włosy przycisnął mocniej do siebie. Całował gniewnie z dużą siłą i zachłannie, nie zwracał uwagi na nic innego jak tylko na usta Col, przygryzał je czasami, sprawiając, że pocałunek był bardziej ognisty. Druga ręką powędrowała na jej pośladek zaciskając na nim mocno palce. Smaczna, a po krótkiej rozgrzewce oblizał lubieżnie wargi. -Więc do dzieła Mała. Na przeszkodzie stał tylko jego zapięty rozporek, do którego już sięgał ręką. Skoro proponowała to nie mógł jej odmówić. Zaspokoi wszelkie pragnienia Ślizgonki, sam na tym korzystając. Oparł się wygodnie o jedną z niskich ścianek altanki i przyciągnął do siebie dziewczynę. Ulokował dłoń na jej ramieniu i powoli przyciskał ją tak aby ta zniżyła się na wysokość jego bioder. Obserwował ją uważnie z góry, ładnie wyglądała z tej perspektywy.
Ostatnio zmieniony przez Elliot Dolan dnia 19/11/2013, 22:32, w całości zmieniany 1 raz
Oj tak jeśli o zabawy chodzi to się dopełniali i nie zwracali totalnie uwagi na wiek czy miejsce w jakim się znajdowali. Dla niej bonusem był fakt, że Elliot był już wprawiony i dosłownie w dwóch dobrze wymierzonych ruchach doprowadzał ją do płaczu i odlotu przez orgazm. Ale takie ich zabawy... Odwzajemniła pocałunek. Gdy się oderwali od siebie kątem oka dostrzegła jakąś sylwetkę! Jest zabawniej gdy ludzie mogą ich złapać. Adrenalina robi swoje, nadaje pikanterii i niebezpieczeństwa... A przecież te dwa koty o nic innego nie mogą prosić. -Zardzewieć? Ja!? Chyba sobie kpisz... Irytuj mnie bardziej, a Ci odgryzę tego drągala i już nie po bzykasz... - otarła zębami o zęby wydając ten nieprzyjemny ostrzegawczy dźwięk. Sama sobie poradziła z rozpięciem rozporka. To ona miała ochotę, a on padł ofiarą jej zachcianki. Cóż za biedny Elliot będzie musiał to znosić. Uczcijmy to minuta ciszy. Co zabawniejsze, wiele dziewczyn odnosi się do tego typu pieszczot jak d czegoś złego... Dla Colin była to świetna zabawa! Dobra gra wstępna i dobry moment by wkurwić chłopaka przerywając w połowie. Ale wracając do dwójki seksoholików. -Mmm... Stęskniłeś się za mną? - słowa ewidentnie nie były do Ell'ka a jego kumpla z bokserek które teraz bezczelnie szybkim ruchem zdjęła. Pocałowała przyrodzenie chłopaka, wolno pochłaniając jego prącie. Dossała do podniebienia męskość głęboko zatapiając ją w swoim gardle, dopiero wtedy dołączyła chłodna rękę do jader. Oh o tych magicznych kuleczkach nigdy nie wolno zapomnieć. Nie oszczędzacza go,agresywnie i mocno atakowała jerzykiem członek. Tak... Oj tak! Bardzo tęskniła za tego typu zabawami, jak mogła sobie odmawiać spotkań z Elliotem. (!?) Chwyciła wolna dłonią jego rękę i ułożyła sobie na głowie by mógł dostosować tępo. Oraz by ona mogła poczuć jak bardzo to lubi... A lubi to bardzo, prawda? Zagryzła delikatnie nim przestała, spojrzała na Elka z wesołym uśmiechem dziewczynki która dostała nową zabawkę. I dopiero teraz zaczęła się zabawa, głęboko mocno i szybko.
Ostatnio zmieniony przez Colin Roux dnia 19/11/2013, 22:06, w całości zmieniany 1 raz
Mogli to robić wszędzie. A w miejscach publicznych to jeszcze lepsza zabawa, dreszczyk emocji. On to wręcz uwielbiał, już miał co do niej kilka planów. Jakie szczęście, że ją znał. -Odgryź, a nie będzie miał Cię kto posuwać. Będziesz jeszcze wredniejszą niezaspokojoną małolatą. Za dźwięk wydany przez jej zęby aż zmarszczył brwi, nie było to przyjemne, czego nie można powiedzieć o jej dalszych poczynaniach. Z tą dziewczyną to miał dobrze, była przeważnie napalona i wiedziała czego chce, nie wstydziła się. Jej usta były wymarzonym miejscem. Stał oparty o ściankę altanki i świecił przed nią swoją męskością, która rosła z każdym jej dotykiem, nawet zimne dłonie go nie zniechęciły. Jakby w odpowiedzi na jej pytanie przyjaciel Ella drgnął, domagając się pieszczot. Doczekał się, zajmowała się nim sumiennie i dobrze. Ślizgon był zawsze zadowolony z jej ustnej robótki. Bardzo to lubił! Położył dłoń na jej głowie i przycisnął ją do swoich bioder, wszedł cały, głęboko po samo jej gardło, sapnął cicho i zacisnął pięść na jej włosach. Szarpnął odsuwając ją od siebie, nie dał jej nawet odetchnąć i powtórzył cały zabieg znów wbijając się w nią po samą nasadę. Był już dość twardy, nabrał pełnych wymiarów i mimo iż to ona miała się nim zająć, to on postanowił posuwać ją przez chwilę w buzię. Dlaczego? Bo mógł, bo chciał, bo tak. Czasem przy tym sapnął, westchnął czy mruknął. Miała takie przyjemne usta. Nadał odpowiednie tępo, a później mimo iż trzymał ją za włosy pozwolił pokazać jej na co ją stać. -No Mała, dobrze Ci idzie. Warknął, patrząc na nią z góry, był zadowolony, zasłużyła na ostry seks. -A teraz dawaj mi tu swój tyłek. Stanowczy i surowy ton nieznoszący sprzeciwu, ciekawe czy dziewczyna się go posłucha czy jak zawsze zrobi mu na złość.
Ostatnio zmieniony przez Elliot Dolan dnia 19/11/2013, 22:33, w całości zmieniany 1 raz
Tak, jeśli kiedyś usłyszy od niego, że nie dostaje od niej zasłużonych nagród to chyba go zamorduje z zimna krwią. Bo on sobie może twierdzić – że nie ,ale jego „przyjaciel” mówił co innego. Pulsował i grzał dłonie nastolatki tak przyjemnie, że była bardziej zajarana zabawą. Totalnie się wyłączyła od świata zewnętrznego i ponurej pogody... Teraz miała ciekawsze i ważniejsze zajęcia. Syknęła gdy przejął inicjatywę. Chwile się blokowała, bo co jak co mały nie był ,a odruchy wymiotne nie są miłym odczuciem. Potrzebowała chwili by wbić się w jego agresywny rytm. Gdy zostawił znów jej scenę wolna do popisów nie miała zamiaru zaprzestać. Wbita w ten jego rytm, połykała jego męskość. Wiedziała jak głęboko lubi i gdzie warto podgryźć lub ssać by było mu jeszcze lepiej. Cofnęła głowę w tył gdy tym swoim władczym tonem zażądał jej tyłka. Co to... To nie! -Pojebało ! Nie szczędziła w słowach i gdyby mogła nigdy by w nich nie szczędziła, ale czasem sytuacja wymagała niewinności z jej strony. Chociażby w sytuacjach z nauczycielami. Podniosła się z klęczek, otarła malinowe usta ze śliny i innych soków. Uniosła nogę na jego biodro i stając na palcach zaczęła całować go po szyi masując jeszcze gorące krocze. Nie pozwoli mu ostygnąć przecież. Po chwili złapała go za te jego wyprasowane ciuszki i szarpnęła do siebie. - Jeśli sprawisz, że dojdę w 5 minut będziesz miał mój tyłek na własność! - kto by pomyślał że takie maleństwo jak Colin będzie miała aż tak wygórowane stawki. Na potwierdzeni słów nasunęła jego dłoń na swój tyłek i zacisnęła mocno, zachęcająco. Wgryzła się w jego dolna wargę. - Dalej ogierze, pokaż co potrafisz...
Ostatnio zmieniony przez Colin Roux dnia 19/11/2013, 22:05, w całości zmieniany 1 raz
Zginąć z takich słodkich i sprawnych rączek to marzenie. I on będzie twierdzić, że nie, chociażby po to aby zobaczyć jej reakcję. Jego przyjaciel natomiast nie narzekał, wręcz przeciwnie, cieszył się i drgał z powodu jej bliskości. Panno Roux, ma panna bardzo dobry wpływ na męskie ciała. Tak idealnie pasowała do jego. Nie mógł się powstrzymać, aby ją przymusić i nadać szybsze tempo w końcu lubił dominować i ustawiać wszystkich po kątach. Tylko tam mała wciąż się buntowała. -Jak widać. Syknął i chwilę poczekał aż wstanie, jednak jak dla niego robiła to dość wolno więc chwycił ją za ramię i szarpnął w swoją stronę, całe jej ciało zatrzymało się na nim, a on ponownie wpił się w jej wargi, mocno i być może dla niej boleśnie. Więc z całowania jego szyi nici... Za to rączka nie próżnowała i sprawiała mu dużo przyjemności, a kiedy jego paluchy trafiły na pośladek seksprzyjaciółki uśmiechnął się niemalże jak zwycięzca. Słowa zachęty, jemu dwa razy powtarzać nie trzeba. Ostatni raz przydusił ją w pocałunku. -Masz to jak w banku cipeczko. Odwrócił ją do siebie tyłem, nie zważał uwagi na jej ewentualne słowa sprzeciwu, brał co chciał. Popchnął ją na niską ściankę altanki aby mogła się oprzeć czy jakkolwiek podtrzymać. Poddarł jej kieckę, tak że teraz świeciła przed nim majteczkami, jeszcze tylko jeden idealnie wycelowany klaps w pośladek. I majteczki poszły w dół, zatrzymały się gdzieś w okolicy kolan. Nabrzmiały członek Elliota czując ciepło jej ciała i bliskość cipki pulsował boleśnie. Jedynym ukojeniem było wbicie się w nią, i tak też uczynił, lecz najpierw obejmując ją w pasie, zbadał palcami mokre rejony jej ciała. Idealna. Nie cackał się, przysunął męskość do Colinowej dziurki i bez żadnego oporu w nią wszedł. Błogie uczucie, nie było jednak czasu na zastanawianie się, od razu przeszedł do akcji i napierał na nią z ogromną siłą, chciał bardzo głęboko ją penetrować, zwłaszcza, że była tak uroczo ciasna, uzależniała. Niespokojne dłonie wsuwały się pod jej sweter i koszulę, szukał drogi aby dobrać się do jej piersi. Bezczelnie paluchy zahaczyły o miseczkę stanika i zsunęły ją. Palce gładziły napiętą i jędrną skórę aby w końcu uchwycić jej sutka i nieco go podręczyć intensywną pieszczotą.
Ostatnio zmieniony przez Elliot Dolan dnia 19/11/2013, 22:33, w całości zmieniany 1 raz
Była masochistką! Straszną więc kiedy cokolwiek zaczęło ją boleć zalewała ją błoga fala przyjemności. Oczywiście miało wszystko swój umiar i granicę. Ból również... Odetchnęła głęboko, myślała że ona była napalona na niego a nie na odwrót. Chociaż trzeba przyznać że Ell było osobnikiem wiecznie napalonym więc... Taaa, Coiln'ka zawsze na tym zyskiwała. A że go pojebało to wiedziała doskonale, wystarczyło kilka spotkań z tym osobnikiem by się upewnić. Wiedziała, że i tak zrobi po swojemu. Nie potrafił się powstrzymać. Pochyliła się łapiąc za krawędź altanki by było łatwiej i przyjemniej stało. Gdy zaczął się dobierać zaczęła ocierać się tyłeczkiem o kroczę pana Dolana. -Mmm uwielbiam Cię takiego. Nie każ mi czekać...- mruczała pod nosem domagając się by już teraz się w nią wbił. By ją bzykał- Rżnij mnie, staruchu! Warknęła oraz jęknęła głośno gdy zaczął ją pchać. Zaśmiała się przez namiętne dyszenie. -Tak... Ty wiesz co lubię. Zamknęła oczy zaciskając mocniej dłonie na altance przeklinając z cicha pod nosem. Wypinała się bardziej tyłkiem w jego stronę chcąc czuć go głębiej i mocniej. Zapychał ją całą co sprawiało, że nastolatka traciła zmysły i czucie w nogach. Czyżby miał spełnić swoją obietnice i miał ją doprowadzić w ciągu 5 minut ? Ona taka łatwa jednak nie jest, a na pewno jest wyćwiczona w bojach właśnie z tym oto rżnącym ją mężczyzną. -Oh tak... Jeszcze ! Co by pomyślał jej były gdyby ich teraz złapał?
Wszystko w granicach przyjemnego balansowania na cienkiej linii bólu i rozkoszy. On jest zawsze napalony, jak to facet. Częściej myśli o seksie niż o dobrym żarełku. Jednak chyba można mu to wybaczyć. Więc Colin miała więcej z tego korzyści niż strat, niech się cieszy z tego mała ślizgonka. Jego żądze są nie pohamowane, więc zrobił to co chciał, nie było to wielkim zaskoczeniem, zwłaszcza, że zawsze jak coś sobie ubzdurał to tak robił. Więc zgodnie z prośbą dziewczyny nie mógł dłużej kazać jej czekać i się w niej znalazł i czynił honory w bzykaniu jej. Jednak nie będę się w tym temacie za bardzo rozpisywać, aby znów wielkiej afery nie było, która podchodziła pod komedie, dobre, naprawdę lubię takie. Bądź co bądź starał się sprawić swojej partnerce dużo przyjemności, bo on to i tak dojdzie, a tu chodzi oto aby kobitka chciała później, jeszcze i jeszcze. Nic dziwnego, że sama do niego przychodziła, że się dobierała do jego spodni, po prostu aż tak się jej to podobało. Z czego był zadowolony, gdyż w swoim łóżku mógł ją często gościć. No proszę Cię, oczywiście, że chciał spełnić obietnicę, w końcu o to chodziło. Jej tyłek na własność to dopiero była niezła nagroda. Więc brał ją mocno i ostro na tej uroczej altance w centrum ogrodu. Mógł tu ich każdy przyłapać, ale w taką deszczową pogodę były na to dość małe szanse. Chociaż jak ktoś ma wielki ból ... to różnie z tym bywa. Chwycił ją za włosy i szarpnął, lubi jak jęczała przez niego, sam również wydawał z siebie nieco głośniejsze dźwięki głębokich wdechów jakie mu teraz towarzyszyły, ale do stada nosorożców było im jeszcze daleko, a szkoda.
Zabawa szla dalej, dziewczyna nie wstrzymywać się od sygnałów rozkoszy w postaci głośnych jęknięć oraz dyszenia. Gdy chwycił ją za włosy przerwał jej opór i dziewczyna bez trudy i większych udziwnień doszła. Zapewne to poczuł, zmęczona staniem padła na kolana odchylając głowę do tyłu by spojrzeć na jego twarz. Brawo Panie Dolan ! Wygrał Pan tyłek na własność. Nastolatka wyszczerzyła się w zadowolonym uśmiechu, chciała więcej. Dużo więcej, jednak gdy akurat zbierała się do niego przyleciała szaro-brązowa sowa. Rzuciła listem który był adresowany do Colin. Chwyciła zaciągając majtki na tyłek. Zmarszczyła czoło. -Elliot, dokończymy później. - wstała z ziemi, czytając wolno list. Mógł jedynie zobaczyć ja malinowe usta się poruszając odczytując po raz enty zdanie. Podniosła wzrok. - Mój były się odezwał... - jaka komedia, ale była podekscytowana. Zwinęła pergamin w rulon, cmoknęła starszego chłopaka w usta. -Kradnę twój/mój parasol. - chwyciła za rączkę, otrzepała się i poprawiła mundurek, już miała ruszyć gdy nagle zatrzymała się w pól kroku. - Jak zwykle byleś wspaniały.
Wiał cholerny wiatr. Prosto w moje oczy. Całe załzawione. W ogrodzie nie było kwiatów więc było tam szaro. Śnieg dodawał jeszcze tego chłodu. Weszłam do Altany i usiadłam na ławeczce którą chyba postawili nie dawno. Wytarłam nos chusteczką i zapaliłam. Tego mi było trzeba. Nie martwiłam się o rośliny jak zawsze ponieważ i tak nic by im nie było. Obumierały. Podobnie jak ja. Racja popołudniowe spotkanie z Mack mi pomogło, ale trzeba było też wrócić do dormitorium i spojrzeć prawdzie w oczy. Łzy same się zbierały. Nie mogłam nawet nad nimi zapanować. Czułam jak wiatr próbuje je zamrozić. Wytarłam policzki, i tak wystarczająco było mi zimno. Nie potrzebowałam pomocy. Nienawidziłam zimy. Jest denna i nie potrzebna. Tylko malutkie dzieci się cieszą że przybywa, przecież mogą się bawić. Dla mnie to był najgorszy czas w roku. Pociągnęłam nosem i usłyszałam że ktoś jest niedaleko. Nie, nie chciałam nikogo. Chciałam być sama, chciałam żeby to mi się wydawało. Niech odejdzie i mi nie przeszkadza. -Odejdź... -Powiedziałam w nicość. Wiedziałam że ktoś tam jest. Niech wie że nie potrzebuję jego pomocy. Niech wraca do swojej rodzinki wspaniałego życia i całego tego zasranego szczęścia. Nie potrzebne mi było kolejne prawienie. Już się dużo ich nasłuchałam. Każde było kłamstwem.
Święta. Czas kiedy większość jedzie do domu, spotyka się z ojcem z matką, którzy stęsknili się za swoją pociechą. Rozmawiają, cieszą się chwilą. A co jeśli ktoś nie ma gdzie wracać? Wie, że jego rodzice i tak ze względu na święta nie mieliby ochoty z nim gadać? Albo po prostu wciąż gadaliby to samo? No to wtedy święta nie są świętami. Nudne, śnieżne dni. Jim mógł pojechać do dziadków, ale nie czuł takiej potrzeby. Wiedział, że dziadek czy babcia na jego widok ucieszyliby się. Ale mimo wszystko to nie to samo... Nie ma co się załamywać! Młody Liddle przyzwyczaił się do roli niechcianego jedynaka. Przynajmniej tak sobie wmawiał. Bo rodzice go chcieli, tylko w trochę innej postaci. Na całe szczęście święta się już skończyły, a ludzie stopniowo wracali do Hogwartu. Wszystko wyglądało tak smutno, nie było widać życia... Zimno, śnieg. To takie okropne. Zima niestety, ale jest chyba najgorszą porą roku. W końcu dotarł do tego miejsca, do Altany. Usłyszał czyjś głos. Znajomy... nie był w stanie go rozpoznać, wiedział tylko że zna ten głos. ,,Odejdź'' to chyba nie najlepsze powitanie. -Jesteś pewna, że mam odejść? - wszedł dalej. Zobaczył ją. Ah tak, to Sarah. Uśmiechnął się troskliwie i stanął tuż przed nią. -Mogę usiąść? - nie czekał dłużej na odpowiedź i po prostu usiadł. Sam nie miał szczęśliwych świąt, rodzinki, ale starał się nie załamywać. Żył sobie dalej. Nie lubił, gdy kobieta w jego towarzystwie jest smutna... zwykła rozmowa raczej niewiele pomoże. Poza tym co mogą zmienić słowa? W tym przypadku akurat niewiele. Podrapał się po brodzie i zaczął myśleć. Co robić? Co robić? Ma zatańczyć, zaśpiewać? Eh obojętnie, byle żeby ją choć trochę uszczęśliwić.