Wiosną i latem trawy w okolicy Zakazanego Lasu potrafią sięgać aż do kolan. Miejsce odwiedzane jest przez zapalonych zielarzy, bowiem okolica obfituje w ciekawe zioła. Poza tym nieczęsto ludzie tu przychodzą z prostej przyczyny - wśród traw królują szkodniki.
Uwaga. Jeśli używasz tu czarów bądź Twoja różdżka jest gdzieś w widocznym miejscu, istnieje ryzyko, że do Twojej przekradną się do niej okoliczne chropianki. Rzuć wówczas kostką, by dowiedzieć się czy uszkodzą Ci rdzeń. Parzysta - nadgryzły nieco drewno Twojej różdżki i prawie dostały się do rdzenia. Różdżka wymaga drobnej naprawy u twórcy różdżek. Nieparzysta - na szczęście w porę je dostrzegłeś i mogłeś się ich pozbyć.
Autor
Wiadomość
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Pergamin wysuwa jej się z dłoni, zapisany obszernymi danymi na temat ekspertyzy drzewa, leci w stronę profesora Chrisa. Sprawdzi je dopiero po lekcji, później się dowie, jak jej poszło, ale ma nadzieje, że znakomicie. Zbliża się do nauczyciela zielarstwa, bo tak nakazuje. Czeka ich kolejne zadanie, sięga po karteczkę. Trafia jej się opis drzewa, które musi zidentyfikować. Już za pierwszym razem zgaduje, czytając karteczkę. To proste, klon jaworowy, jawor rósł na wsi niedaleko domu dziadka i babci, gdzie Marcella spędzała większość czasu. Jego owoce mają taki śmieszny wygląd skrzydeł, a jak się je rzuci do góry, to spadają, szybko wirując. Hudson biegnie do drzewa, które wylosowała, czekając na werdykt profesora. Stoi sobie bujając się na stopach, trochę się nudząc, bo nie wszyscy znaleźli swoje drzewne rozwiązanie zagadki detektywa dendrologicznego.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Późniejsze zadanie, które zlecił im Chris wydawało się być w miarę proste. Może i nazwy nie znała po przeczytaniu opisu, bo jednak nie kojarzyła właściwie o co dokładnie mogło chodzić. Dlatego też zaczęła krążyć po łące i rozglądać się za czymś, co mogłoby pasować do tego, co miała na karteczce. Porównywała to co czytała z tym, co widziała, chodząc od drzewa do drzewa. W końcu jednak stanęła obok jednego z nich, które wydawało jej się być tym, czego szukała. Teraz czekała jedynie na to, co mógłby jej powiedzieć nauczyciel. Albo trafiła ze swoim strzałem czy też może było to kompletne pudło.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Stanął pod drzewem i podszedł do niego z wielkim sceptycyzmem. Nie wiedział co to za drzewo z początku, więc chciał je poznać bliżej. Podejść z miłością i chęcią zapoznania się. Więc zaczął z nim rozmawiać, wykorzystując swoje najbardziej wymowne teksty na podryw. - Hej, Mała, to twój kasztan? - Zapytał tak na rozgrzewkę, ale potem przystąpił do zadania bardzo poważnie, poddając drzewo analizie. Po dłuższej chwili Wacław stwierdził, że może rzeczywiście ma do czynienia z kasztanowcem? Jakieś cechy wspólne by się zgadzały. Kiedyś nawet słyszał o inwazji jakiś szkodników na te piękne, potężne drzewa. Więc gdyby w tym momencie Puchon miał zgadywać to strzeliłby w Kasztanowiec. Wręcz bezapelacyjnie. A to nawet takie trochę polskie drzewo, tym bardziej Wacek cieszył się, że przypadło mu w losowaniu owo drzewo.
Okej, stanęła obok wylosowanego drzewa i zaczęła spisywać najważniejsze elementy, które sama mogła spisać na pierwszy rzut oka. Drzewo było zdecydowanie wysokie, korona na tym drzewie wyglądała na szeroką, gałęzie zaś były rozgałęzione, a na dodatek liście wyrastały w pękach, także z samych obserwacji mogła wiele wynieść, choć w tej tematyce czuła się słaba, to pomimo tego chciała zgadnąć, co to za drzewo przed nią stoi, co robiła na czuja i z niepewnym pismem w ręku. Z wszystkich nazw, jakie miała przed oczami Raptuśnik wydawał się najbliżej zbliżony do tego co miała przed oczami, czego pewna nie była, a mogła jedynie zgadywać, a taką odpowiedź również zapisała w swoich notatkach, jak się pomyliła, to mówi się trudno.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
-Oh, przepraszam, nie wiedziałem. - zarumienił się zmieszany, plując sobie w duchu w twarz za tak skrajny brak delikatności. Nie chcąc jednak, by dziewczyna źle odebrała jego reakcję, od razu przywrócił na twarz szeroki uśmiech i wzruszył ramionami. - Dobrze, że ze mnie taka gadału, mogę pleść głupoty za naszą dwójkę. - spróbował zażartować, po czym zwrócił większą uwagę na notatnik, za pomocą którego dziewczyna komunikowała się ze światem. - Zawsze tego używasz? - zapytał bez cienia złośliwości, ze szczerym zainteresowaniem - Tutaj pewnie nikt nie zna egipskiego języka migowego, co? Albo jakiegokolwiek migowego tak na dobrą sprawę. - zmarszczył brwi, nagle przejęty ignorancją, do której sam się przykładał. Nie miał pojęcia, jak wymigać choćby podstawowe zwroty, co dopiero swobodnie komunikować się w ten sposób. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z oczywistości, która do tej pory nie przyszła mu do głowy. Odwrócił się zaintrygowany w stronę Cleo. - Ej, a nie ma jakiegoś zaklęcia, które by tłumaczyło? Wiesz, że ty migasz, albo myślisz sobie coś, co chcesz powiedzieć, a ono by to jakby czytało na głos? - zapytał z nadzieją, w końcu magia była w stanie osiągnąć wiele, jeśli tylko posługującym się nią czarodziejem kierowała odpowiednia motywacja. Po oddaniu pergaminu nauczycielowi, ponownie stanął obok Cleo, kontynuując przerwaną rozmowę. Ani trochę nie przeszkadzało mu, że na odpowiedź musiał poczekać nieco dłużej, poświęcając dodatkową chwilę, by przyjrzeć się dziewczynie z bliska. Była śliczna, to nie ulegało wątpliwości, miała też w sobie jakąś nutkę tajemnicy, którą Terry bardzo chciał poznać. Kiedy pokazała mu wiadomość, pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko. - Ja też średnio sobie radzę na większości przedmiotów. Masz jakąś ulubioną dziedzinę? Twoja poprzednia szkoła...jak się nazywała? Specializowała się w czymś? Słyszałem, że w Rumunii szkolą się przede wszystkim w opiece nad smokami, ale nie wiem czy to prawda. Tutaj każdy sam sobie wybiera przedmioty, nie mamy żadnej narzuconej specjalizacji. - wyrzucał z siebie słowa jak z karabinu, korzystając z krótkiej przerwy, nim reszta uczniów dokończy pracę. Podczas drugiej części zajęć, Terry postanowił kierować się przede wszystkim intuicją, zatem kiedy na wylosowanej przez siebie karteczce zauważył informacje o białym kolorze kory, zaufał pierwszej myśli i ruszył w kierunku stojącej niedaleko brzozy. Trochę zmartwiło go to, że oprócz niego nikt nie wybrał tego gatunku, jednak nie zmienił zdania, oczekując niecierpliwie na werdykt nauczyciela.
Uśmiechnął się lekko, kiedy widział jak Chris na niego spojrzał, gdy go wołał. Jednak musiał przyznać, że czuł się nieco zawiedziony, że mąż nie sprawdzał od razu ekspertyz. Teraz nie dość, że nie dowie się od razu, czy popisał się dostatecznie, to jeszcze nie będzie mógł od razu zająć zielarzowi czasu, ponieważ ten będzie musiał wpierw spojrzeć na prace uczniów. Gdzie tu była sprawiedliwość? Nie zamierzał jednak narzekać. Zamiast tego odczekał aż wszyscy uczniowie i studenci wezmą swoją zagadkę i sam podszedł na koniec do męża, spoglądając na niego z zaczepnym uśmiechem. Zastanawiał się, czy jego obecność jakkolwiek przeszkadzała Chrisowi, czy wręcz przeciwnie. Wylosował zagadkę, po czym wczytał się w nią, marszcząc nieznacznie brwi. Wysokie drzewo o szerokiej, nieregularniej koronie. Liście w pękach, cztery do siedmiu klap o zaostrzonych brzegach. Owoc to orzech o własnej nazwie. Miotlarz mimowolnie uniósł brwi, zastanawiając się, co to miało być, nim podniósł głowę i rozejrzał się wokół po drzewach. Orzechy najbardziej go naprowadzały, sprawiając że powoli kierował się w stronę jednego z drzew, sprawdzając jeszcze wygląd liści. Cóż, chyba pasowało. Zatrzymał się pod dębem czerwonym spoglądając na Chrisa z pytaniem w spojrzeniu, czy się nie pomylił i nie przestrzelił jednak.
______________________
Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Kolejne zadanie, które przydzielił im profesor nie wydawało się jakoś szczególnie trudne. Problem polegał na tym, że o ile była w stanie rozpoznać drzewa, przed którymi stała tak dobranie odpowiedniego gatunku do nagiego opisu wymagało od niej dużo większego wytężenia mózgownicy. Głównie przez to, że mogła po prostu nie pomyśleć o czymś, co wydawało się być naprawdę banałem w innej sytuacji. Dlatego też przez jakiś czas po prostu krążyła po łące, szukając czegoś, co mogłoby odpowiadać opisowi. W pierwszej kolejności głównie pod względem rozmiarów, a później mogła skupiać się na kolejnych aspektach wypisanych na karteczce. Aż w końcu stanęła w miejscu, uznając, że najzwyczajniej trafiła na dobry gatunek.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Poczułam ulgę, kiedy profesor potwierdził, że o taką odpowiedź mu chodziło. Uśmiechnęłam się nieznacznie, zadowolona z siebie samej. Skoro dostałam dodatkowe pytanie, to chyba nie odpowiedziałam tak źle? Pocieszając się w ten sposób, mogłam skupić się na lekcyjnych zadaniach. Po stworzeniu analizy dendrologicznej i oddaniu jej profesorowi, przyszło mi wylosować karteczkę. Znajdował się na nim opis drzewa, które miałam odgadnąć, a następnie przy nim stanąć. Zamyśliłam się na przez chwilę, wpatrując się w napisane słowa. Po chwili, dość niepewnym krokiem, udałam się w kierunku drzewa, które moim zdaniem najbardziej odpowiadało opisowi. Nie dałabym sobie ręki uciąć, że mam racje, ale lepsze to, niż stanie na środku i nie podjęcie żadnej próby.
Oddał pergamin, próbując nie przejmować się tym, że ekspertyza raczej była marna. Liczył na dodatkowe uwagi profesora, wskazówki, czym kierować się w przyszłości. Być może nie wiązał swojej przyszłości z zielarstwem jako takim, ale bywały chwile, gdy zastanawiał się, czy hodowla fogsów miała być jednym, co chciał robić. Nie bawiło go uzdrawianie, ale chciał wiedzieć, czy konkretnymi ziołami i eliksirami mógłby pomóc chorym stworzeniom. Kto wie, może do czegoś takiego przydałaby mu się w przyszłości umiejętność przeprowadzania ekspertyz drzew, z których część także była lecznicza. Podszedł do profesora, wylosował karteczkę i uśmiechnął się lekko. Owoce kulistawe, zielone lub brązowe i u niektórych gatunków kolczaste. Jedno drzewo od razu pojawiło się w myślach Jamiego, który rozejrzał się po lesie, szukając przedstawiciela tego gatunku w pobliżu. Jak tylko dostrzegł właściwą roślinę, podszedł do niej, sprawdzając raz jeszcze zagadkę. Liście o długich ogonkach, dłoniastodzielna blaszka złożona z kilku do kilkunastu listków. Ilość liści nieznacznie go zmyliła, choć jednocześnie był przekonany, że wie, co to za drzewo. Co to za gatunek, chociaż… Czy mogły być krzewem? Chyba? Cała reszta pasowała. W końcu dotknął pnia kasztanowca i spojrzał w stronę profesora.
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Machnęłam ręką delikatnie. Wiele osób jeszcze nie wiedziało o mojej kondycji, ale plotki roznosiły się po szkole i pewnie już nieznajomi nawet co nieco słyszeli o niemej Puchonce. Wolałabym być kompletnie nierozpoznawalna, ale w tym też przeszkadzała moja egzotyczna uroda. Owszem, mógł mówić za nas dwoje, chociaż ja ciszą nie gardziłam i by mi nie przeszkadzała, a na któryś zajęciach z jedną Krukonką milczało mi się wręcz tak... naturalnie. Wiedziałam jednak, że niektórzy bardzo alergicznie reagowali na to, jak w rozmowie następowało milczenie. Na pytanie o to czy zawsze używam notatnika albo po prostu komunikuję się za pomocą pisania pokręciłam głową. Znałam migowy, czy to egipski czy angielski, chociaż nie leżał mi kompletnie ten język. Niekoniecznie więc uznawałam go za lepszą opcję niż po prostu pisanie, chociaż pośpiech związany z podawaniem odpowiedzi też mnie stresował. Wychodziło na to, że jestem skazana na cierpienie, jak już się z kimś komunikuję. Pytania o zaklęcia mnie skołowały. Jakby to łagodnie przekazać, że ja się potrafię poparzyć nawet aquamenti... Moja wiedza na temat czarów kończyła się na Lumos. Nie miałam bladego pojęcia czy istniały jakieś zaklęcia tłumaczące czy mówiące głośno, co myślę. Zresztą, to nieco przerażające, ta druga możliwość. Popatrzyłam więc na Terry'ego bardzo bezradnie i rozłożyłam ręce w międzynarodowym geście znaczącym "nie wiem". Chłopak przyznał, że tak jak i ja nie jest jakimś orłem w nauce, co pozwoliło mi poczuć się lepiej rozumianą. Ja naprawdę ledwo przechodziłam z klasy do klasy, a w poprzedniej szkole dochodziło do tego jeszcze znęcanie się rówieśników. Qahir al-Falak - napisałam dużymi literami, bo to raczej nie jest prosta nazwa dla Anglików. Jednocześnie dalej słucham Puchona, otwierając szeroko usta na wzmiankę o rumuńskiej placówce i smokach. Bo serio?! Uczyli się takich rzeczy? Tym bardziej szalenie nudnie musiało wybrzmieć to, co napisałam zaraz potem. - Specjalizacją było mugoloznawstwo. Chociaż tej szkoły definitywnie nie określiłabym jako nudnej. Znajdowała się w końcu dosłownie w piramidzie, nieopodal była wielka oaza pełna błękitnej wody i palm. Czasami brakowało mi gorącego piasku pod butami i wypijania rano kokosów. Chwilę myślałam, ale zorientowałam się, że Terry zadał jeszcze jedno pytanie wcześniej, więc pośpieszyłam z odpowiedzią. Lubię miotły! Bardzo, chcę być w drużynie, ale nie na rezerwie. Wskazałam najpierw na żółty krawat chłopaka, a później na mój, w identycznym humorze i się znacząco uśmiechnęłam. Ale cudownie byłoby razem latać. Marzyłam o dołączeniu do drużyny kapitana Hyuga, ale bolało mnie też szalenie mocno serce przez to, ze wszystkie pozycje były zajęte. A zwłaszcza moja ukochana, czyli szukającej. Należało trochę skupić się na lekcji, ale przeczytałam opis drzewa i nic mi kompletnie nie mówił. Ale wzrokiem wyłowiłam, że Terry wylosował sobie dokładnie to samo. A jako że Puchon już wcześniej wykazywał się niemałą wiedzą o zielarstwie to postanowiłam sprytnie go spapugować. Skoro podszedł do brzozy to i ja się tam udałam, wiernie nie opuszczając jego boku. Jeśli się pomylił to trudno, nie zależało mi na tym za bardzo.
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
- Dobrze, dość tego biegania. Teraz wyjaśnię wam, z jakimi dokładnie drzewami mieliście do czynienia. Na kartkach, które wylosowaliście, zapisane są niewielkie numery - powiedział, prosząc ich, żeby zwrócili na to uwagę, a kiedy już wszyscy przyjrzeli się uważnie trzymanym kartkom, odezwał się ponownie. - Jedynki to dąb szypułkowy, dwójki to olcha, trójki to jawor, czwórki to kasztanowiec, piątki to brzoza, a szóstki to klon. Cieszę się, że podjęliście się tego zadania - dodał, przeczesując włosy palcami, wiedząc, że to nie była dla nich zapewne niesamowita przygoda i taka lekcja, jakiej by oczekiwali, ale nie przejmował się tym za bardzo. W końcu musiał przekazywać im wiedzę na najróżniejsze tematy związane z zielarstwem i nawet jeśli niektórzy kręcili na to nosami, nie mieli zbyt wielkiego wyboru. Mogli jeszcze nie chodzić na zajęcia, ale istniało prawdopodobieństwo, że wtedy egzamin im się nie spodoba. - Zanim się rozejdziecie, zanotujcie jeszcze pracę domową. Macie tydzień na jej napisanie i chciałbym, żeby ta rolka pergaminu była przez was dobrze przemyślana. Wybierzcie zioło albo zioła, których waszym zdaniem można byłoby użyć w kulinariach. Proszę, uzasadnijcie swój wybór ich właściwościami i skoncentrujcie się również na kwestiach związanych z ich właściwą hodowlą i pielęgnacją. Pamiętajcie, że zanim coś zjecie, najczęściej jest nasionem, więc chciałbym dostać kompleksowe informacje - dodał, kiwając im głową na znak, że mogli się już zbierać do zamku, w sam raz na lunch.
z.t, koniec lekcji
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Xanthea Grey była wiernym dzieckiem Matki Natury i nie uważała za właściwe, by izolować od niej młodzież w szkolnych murach. Właśnie dlatego postarała się o to, by następną lekcję przeprowadzić w terenie, na co profesor Sanfort chętnie przystała. Śniadanie zjadły wcześniej, niż zwykle, by dotrzeć na miejsce przed wszystkimi uczniami. Musiały zdążyć rozstawić sprzęty na czas. Pogoda była pochmurna i wiał lekki wiatr, a temperatura pozostawiała wiele do życzenia. Dało się jednak wytrzymać i z pewnością osoby ubrane dostatecznie ciepło nie miały czego się obawiać. Pierwsi uczniowie, którzy pojawiali się na miejscu, mieli możliwość ucięcia sobie pogawędki z nauczycielkami, albo ze sobą nawzajem. Mogli też pomóc w rozstawianiu stanowisk lub przyjrzeć się składnikom, które czekały przygotowane w doniczkach. Mimo późnej, jesiennej pory, na łące w kilku miejscach zieleniły się stanowiska świeżej pokrzywy, które można było wykorzystać w eliksirze, który dzisiaj miał być przygotowany w ramach lekcji. Bardziej rezolutni uczniowie mogli się przy nich zakręcić i zyskać tym samym przewagę nad pozostałymi uczniami.
Pierwszy etap wstawię 17.11. Do tej pory można się zbierać i rozmawiać z nauczycielkami (zachęcam do zagadywania Xan). Obowiązkowo w pierwszym poście należy umieścić poniższy kod:
Kod:
<zgss>Zabrane przedmioty:</zgss> (Tu wpisz wszystkie pomoce naukowe, które ze sobą zabierasz, nie zapominając o różdżce! Jeśli przyniosłeś ze sobą jakiś prowiant, albo gorącą kawę, również to wpisz.) <zgss>Koncentracja:</zgss> (oceń w skali 1-6 jak bardzo wyspana jest Twoja postać, gdzie 1 oznacza, że praktycznie śpi na stojąco, a 6, że jest rześka, pełna energii i maksymalnie skupiona)
Ponadto możesz skorzystać z bonusowej mechaniki rozstawiania stanowisk albo z bonusowej mechaniki zbierania składników, które mogą zaowocować ułatwieniami na lekcji. Uwaga! W jednym poście można rozegrać tylko jedną z mechanik! Jeśli chcesz skorzystać z obu, musisz wstawić je w dwóch osobnych postach. Bonusy można zdobywać póki się nie pojawi post z pierwszym etapem lekcji.
Rozstawianie stanowisk (nieobowiązkowe):
Jeśli pomagasz w rozstawianiu stanowisk, rzuć kością k6. Jeśli masz specjalizację z eliksirów lub przygotowywałeś kiedyś eliksir w warunkach polowych (koniecznie podlinkuj!) lub posiadasz cechę Gibki jak lunaballa możesz przerzucić kostkę i wybrać lepszy wynik. 1-2 - masz dobre chęci, ale nic z tego nie wychodzi. Nauczycielki ci dziękują, ale muszą wszystko poprawiać. 3-4 - udaje Ci się ładnie rozstawić stanowisko, a nauczycielki nagradzają pomoc 5 punktami dla domu 5-6 - nie dość, że pomagasz, co zostaje nagrodzone 5 punktami dla domu, to jeszcze masz dostatecznie dużo czasu, by przyjrzeć się przygotowanym donicom ze składnikami. W trakcie lekcji będziesz mógł przerzucić kość dla jednego ze składników (obowiązuje lepszy wynik).
Bonusowe zbieranie składników (nieobowiązkowe):
Jeśli chcesz, możesz się przyjrzeć składnikom w doniczkach. Rzuć kością k6. Wynik 5 i 6 oznacza, że udało Ci się oszacować jakość przygotowanych składników. W trakcie lekcji będziesz mógł przerzucić kość na każdy ze składników (obowiązuje ostatni wynik).
ZAMIAST tego możesz się przespacerować po łące i poszukać dziko rosnących składników. Rzuć kością literową.Spółgłoska oznacza, że znalazłeś pokrzywę doskonałej jakości i nie musisz rzucać na jej zbieranie w czasie lekcji.
W obu przypadkach osoby z cechą Magik żywiołów (ziemia) mogą przerzucić kostkę i wybrać lepszy wynik.
Rozkład jazdy:
17.11 - wleci pierwszy etap z mechaniką 21.11 - wleci utrudnienie do I etapu dla osób, które nie wstawią posta z etapem wcześniej 24.11 - wleci drugi etap 28.11 - wleci podsumowanie i zakończenie lekcji
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Zabrane przedmioty: termos z herbatą, notes, długopis, pergamin, pióro, zbiornik z atramentem, różdżka Koncentracja: wyspanie na 6, skupienie na 1, więc średnia to 3
Eliksiry na świeżym powietrzu stanowiły dla mnie nowość. Jeszcze nigdy w taki sposób ich nie warzyłam i jakoś mgliście pamiętam słowa nauczyciela z Qahir al-Falak, że tak się nie powinno robić, bo coś może do nich łatwo wpaść bez zadaszenia, no a do tego była aktualnie taka pogoda, że kto wie czy nie lunie deszcz. A to chyba źle podziałałoby na zagotowany eliksir, gdyby się do niego dolało wody. Martwiłam się, jak mi to wszystko pójdzie. W sumie nie spodziewałam się sukcesów. Zawsze postępowałam zgodnie z podręcznikiem, a pani profesor ewidentnie tego nie pochwalała. Nawet w pracy domowej nie miałam co opisać, bo nie eksperymentowałam, więc ostatecznie nic nie oddałam. Czułam się na gorszej pozycji przez trzymanie się przepisów, co w sumie wydawało się absurdalne, ale nie zamierzałam tego zmieniać. O wiele bardziej bałam się wybuchnięcia kociołka niż wlepienia trolla za tchórzostwo. Zajęcia odbywały się bardzo wcześnie, ale mi to nie przeszkadzało. I tak byłam na nogach o świcie, a do tego czasu to już i po porannej przebieżce oraz śniadaniu, więc wypełniała mnie energia do działania. Zapowiadał się zimny, pochmurny dzień, więc ubrałam się w ciepły sweter i narzuciłam na to szatę z godłem Hufflepuffu. Na czarne włosy wsunęłam czapkę. O właśnie, a czy niska temperatura powietrza nie wpływa na eliksiry skoro zazwyczaj warzy się je w temperaturze pokojowej? Może zapytałabym o to profesor Grey, gdybym mogła oraz gdybym się jej nie bała. Robiła wrażenie takiej kochającej się w chaosie, a to totalnie nie były warunki dobre do pracy. Zobaczyłam, że na łące jest również inna profesor. Skinęłam obu głową na powitanie, po czym się rozejrzałam. Och nie, jestem pierwsza. Bogowie, oby nie chciały ze mną rozmawiać. Rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś, na co mogłabym poświęcić czas przed lekcją i zobaczyłam różne stoliki, które jeszcze nie zostały rozłożone. Trochę niesiona chęcią pomocy, a trochę poudawania, że nie mam czasu na rozmowy, podeszłam do kilku, aby je rozstawić na polanie. Szybko usłyszałam, że zdobyłam pięć punktów dla Hufflepuffu, co nieco poprawiło mi humor. W międzyczasie zerknęłam też do donic z ciekawością, co tam będzie.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Zabrane przedmioty: Termos z matchą, dwie bułki z szynką, różdżka, amulet kamienia filozoficznego (+1 eliksiry), długopis, notes i zeszyt Koncentracja: 6 Rozstawianie stanowisk2 -> 4(przerzut za cechę) - +5 pkt dla Hufflepuffu
Ostatnie zajęcia z profesor Grey nieco bardziej wyklarowały mi tę magię, jaką w eliksirach dostrzegał Max. Przez większość czasu, jaki spędziłam w szkole, stosowałam się jedynie do podręcznikowych zapisków. Przychodziły momenty, kiedy się zastanawiałam, dlaczego eliksir, który zgodnie z przepisem powinien wyjść perfekcyjny, w połowie jego warzenia albo się destabilizował, albo zmieniał się w nic nie wartą breję. Studiowałam zapiski, starałam się robić własne notatki, sprawdzać każdą możliwość gdzie mogłam popełnić błąd. Nawet kiedy wszystko wydawało się iść perfekcyjnie, zdarzał się moment klęski. Nie mogłam tego w żaden sposób pojąć, będąc z każdym niepowodzeniem co raz bardziej zawiedziona sama sobą. Wtedy też poznałam Maxa, a mój umysł został otworzony. To, co byliśmy w stanie wykonać wychodząc poza utarte schematy było...piękne. Tyle możliwości, ukrytych przed oczami człowieka, czekających, aż ktoś po nie sięgnie. To faktycznie nie było tylko ślęczenie nad kociołkiem i obserwowanie jego zawartości. To było znacznie coś więcej. Zjawiłam się stosunkowo wcześniej, zgarniając śniadanie do plecaka. Upiłam po drodze nieco zawartości termosu, aby dać sobie zastrzyku dobrej energii. Byłam w świetnym nastroju, jednak dodatkowe szczęście jeszcze nikogo nie zabiło. Przywitałam się grzecznie z obydwoma prowadzącymi, po czym podeszłam do @Cleopatra I. Seaver i objęłam ją rękami, w przyjacielskim przytulasie. - Cześć, nawet nie wiem, kiedy wyszłaś z dormitorium. - parsknęłam, faktycznie od samego rana zaskoczona, że to nie ja pierwsza opuściłam sypialnię. Czyżby panna Seaver aż tak bardzo lubiła eliksiry? - Co tam masz? O, pomogę Ci. - powiedziałam, po chwili orientując się, w czym przerwałam dziewczynie. Zabrałam się do roboty, pomagając w ustawieniu stanowisk alchemicznych. Moja pomoc została nagrodzona dodatkowymi punktami domów, co przyjęłam z wdzięczność. Punkt za punktem nasza przewaga nad ślizgonami rosła. Trzeba było utrzymać ten kurs. Podeszłam do prowadzących, uśmiechając się najpierw do starszej z nich, a następnie kierując swoje słowa do @Xanthea Grey. - Pani profesor, na ostatnich zajęciach wspominała Pani o niebezpieczeństwie dodawania wody do eliksirów. Co powinniśmy zrobić, jeśli się rozpada? - zerknęłam na niebo, które, jak zwykle nad Wielką Brytanią, było kapryśne.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wacław wychylił się zza kolumny Hogwartu, obserwując dziedziniec i łąkę, którą zdobiły barwne kwiaty i trawy. Profesor Stanford ze swoją podopieczną szykowały powoli stanowisko na zajęcia poświęcone pokrzywom Ubrany w kremowy płaszcz, Wacław ruszył w kierunku łąki z określonym celem. Z myślą, że może ubrał się zbyt ciepło i nieco ma skrępowany ruchy w swoim płaszczu, który z pewnością był przepiękny, postanowił pomóc z rozstawianiem stanowisk do pracy, bo to nie było co się krępować ze zwyczajnymi ludzkimi gestami. A wręcz należało docenić trud, który w przygotowania włożyły prowadzące. - Ja bym otworzył parasolkę nad kotłem - wzruszył ramionami, słysząc pytanie @Elaine Morieu, kiedy to zajmował się rozpalaniem płomienia pod miejsce na kociołek dla jakiejś pociesznej duszyczki. - Ale myślę, że są lepsze sposoby, bo jednak robienie eliksirów w takich dzikich warunkach jest, takie, niespodziewane - szukał innego słowa, coś w stylu niepokojące albo druzgoczące, jednak kiedy spojrzał się na @Xanthea Grey to nie chciał deprymować jej planu na to jak ma wyglądać ta lekcja. Chciał się z niej cieszyć i wyciągnąć jak najwięcej. Stąd też jego zaangażowanie w pomoc przy zajęciach tak wcześnie. Ten kontakt na tyle go speszył, iż szybko postanowił skończyć rozkładanie stanowiska i ruszył zapolować na dziką pokrzywę.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wyruszając na poszukiwania dzikiego zielska - musiał być ostrożny, wiedząc, że pokrzywy potrafią niespodziewanie ukazać swoją kłującą moc. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, było wylądowanie w szpitalu z pokrzywami przylepionymi do każdego centymetra skóry. Rozglądając się po kwiatach i trawach, Wacław zaczął poszukiwania. Jego spojrzenie błądziło między łodygami, a różdżka miała się dobrze schowana w kieszeni, gotowa do użycia w razie potrzeby. Nagle, zauważył małą polanę, gdzie słońce delikatnie oświetlało kilka obiecujących kęp pokrzyw. Kierując się w tamtym kierunku, Wacław ostrożnie zbliżył się do roślin. Jego płaszcz szumiała delikatnie pod wpływem wiatru, a z każdym krokiem zbliżał się do zadania. Kiedy dotarł do miejsca, gdzie rosły pokrzywy, zaczął działać z precyzją i ostrożnością. Różdżka uniosła się lekko, gdy ruchy Wacława stawały się bardziej zdecydowane. Słyszał szmer liści i traw, jakie stawiał przed sobą, sprawdzając każdy kąt. Pokrzywy, choć kłujące, były jednocześnie roślinami magicznymi, więc trzeba było z nimi obchodzić się z szacunkiem. Zebrał je i przeniósł na stanowisko pracy z pomocą zaklęcia lewitującego.
Orientacja w terenie nigdy nie sprawiała Hex trudności, więc wiedziała, jak obrać najkrótszą drogę na łąkę nieopodal lasu, gdzie profesor Grey zapowiedziała zajęcia tuż po śniadaniu. Do eliksirów Gryfonka nigdy się jakoś bardzo nie paliła, ot, umiała niektóre uwarzyć, ale żadnej pasji w niej kociołki nie zdołały obudzić. Przynajmniej wiązały się w dość istotny sposób z przygotowywaniem składników roślinnych oraz odzwierzęcych, a to już trafiało w dziesiątkę, gdy mowa o zainteresowaniach Brytyjki. W czasie wędrówki przez błonia przegryzała czerwone jabłko, kosztując jego twardej faktury i cierpkiego soku pobudzającego kubki smakowe. Głowę zadarła wysoko, wpatrując się w koronę drzew każdego wymijanego drzewa. Jesień stanowiła piękną porę roku, a zielnik panny Eastwood z zasuszonymi liśćmi zdążył już pokaźnie napęcznieć dzięki regularnemu przeczesywaniu traw. Zawsze spędzała bardzo dużo czasu poza Hogwartem, ale teraz już niemalże wcale nie siedziała w zamku, jeśli nie liczyć obowiązkowych zajęć w ciasnych klasach. Wybierała się na zbieranie grzybów oraz leśnych owoców, budowała kasztanowe ludziki, odnotowywała w dzienniku odloty ptaków do ciepłych krajów, słuchała jeleni na rykowiskach, których sezon godowy właśnie trwał w najlepsze. Dziewczynie zdarzało się już warzyć eliksiry w warunkach typowo polowych, więc doceniała możliwość powtórzenia tego doświadczenia, a przy okazji po prostu pobycia trochę z naturą. Na szyi Helen zawieszony został czerwonozłoty szalik, a pod uczniowską szatą wciągnęła na siebie grubą kurtkę. Lubiła każde mroźne muśnięcie wiatru i bardziej niekomfortowo się czuła, kiedy odgradzała się zbyt dużą ilością ubrań od każdego bodźca przyrody. Ale nie zamierzała bezsensownie chorować. Na polance kręciło się parę osób i z tego, co Hex zdążyła zauważyć skupiali się na pomaganiu nauczycielkom. Jakie dobre duszyczki. W ogóle nie zamierzała do tego przedsięwzięcia dołączać dopóki nie dostanie takiego polecenia bezpośrednio. Zamiast tego od razu zaczęła przechadzać się po okolicy, jako że zostało sporo czasu do rozpoczęcia zajęć. Tym razem wzroku nie kierowała ku górze, a ku dołowi. Pokrzywy! Przecudowne rośliny, jedne z najbardziej cennych skarbów, których głupi ludzie zwykle nienawidzą. Nie ma to jak gorący napar z pokrzywy. A ile razy robiła z nich oraz skrzypu polnego maści na różne dolegliwości matki. Przykucnęła przy gęstej kępie zielonych liści, otwierając swój scyzoryk i delikatnie ucinając łodyżki. Robiła wszystko gołymi rękami, tak jak zawsze.
Danielle Carlton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 163
C. szczególne : cydrąż wyglądający z rękawa szaty, ciemne jak noc oczy, zapach jabłek
Czy wszyscy ostatnio uparli się, by organizować zajęcia na świeżym powietrzu? Czy w Hogwarcie działa się jakaś podprogowo prowadzona rewolucja, by uniemożliwić uczniom kiśnięcie w czterech ścianach zamku? DeeDee nie pamiętała, kiedy ostatni raz tak często musiała wychodzić z zamku, by się uczyć. Rujnowało to nieco jej ukochaną, przez lata wypracowaną rutynę, ale powoli przyzwyczajała się do nowych preferencji kadry. Musiała się każdego ranka ubierać o przynajmniej jedną warstwę więcej, ale mimo to wyrabiała się, by na czas stawiać się na lekcji. W sumie coraz bardziej lubiła eliksiry, choć nie sądziła kiedykolwiek, że znajdą się one na liście jej zainteresowań. Dotychczas radziła sobie na nich mocno średnio, ale w tym roku przechodziła samą siebie. Może obudziło się w niej wcześniej drzemiące powołanie i zamiast astronomem powinna zostać eliksirowarem? Tylko przyszłość pokaże, jak będzie naprawdę. Chyba jako jedyna nie miała przy sobie żadnego ciepłego napoju, czego w sumie dość szybko pożałowała. Pogoda nie sprzyjała i siarczyście smagający ją po policzkach zimny wiatr sprawił, że natychmiast zatęskniła za ciepłem kominka i uczuciem trzymania w dłoni rozgrzanego kubka herbaty. Powiodła spojrzeniem po zebranych uczniach i jej serce na moment zgubiło rytm, gdy dostrzegła @Cleopatra I. Seaver, która rozkładała stoliki i pomagała nauczycielkom. Ależ ona była uczynna i dobra! W nagłym przypływie odwagi przyspieszyła kroku, lecz przy boku Cleo stanęła już jej inna koleżanka, cicha Elaine, więc DD straciła nieco animuszu, zwalniając i obracając kroki w trochę inną stronę. Finalnie też zakręciła się koło stolików i pomogła w ich rozkładaniu, w myślach biczując się za kolejną zmarnowaną okazję do nawiązania kontaktu z dziewczyną.
Aoife Dear-Aasveig
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Farbowane na biało włosy, bardzo jasna cera, trochę piegów na nosie, jasnobłękitne oczy, ubiera się jak gotka.
Zabrane przedmioty: różdżka, pióro, pergamin, podrecznik Koncentracja: 6 - znajduje się na obcym terytorium, jest czujna i skupiona Zbieranie składników:D
Aoife nie musiała się ciepło ubierać, by zapewnić sobie pełen komfort. Norweskie klimat i zimny wychów w Stavefjord przystosowały ją do dużo gorszych warunków, tym bardziej, że większość zajęć w jej szkole odbywała się w terenie. Tutejsi uczniowie wydawali jej się... Słabi. Zdecydowanie słabi i zbyt wygodni. Ślizgonka zignorowała nauczycielki oraz pozostałych uczniów, wybierając spacer po łące, co oczywiście zaowocowało znalezieniem pięknej, choć niespecjalnie dużej pokrzywy. Listki były młode i świeże, więc nadawały się doskonale do użycia, mimo że nie była to najlepsza pora na zbiory. Nie miała ochoty wracać na miejsce stanowisk. Miała ochotę pobiec do lasu, zaszyć się w gąszczu, dać pochłonąć dziczy. Nie podobał jej się ten obcy zamek, nie podobali jej się tutejsi ludzie. Nie podobała jej się ślizgońska prefekt, a nade wszystko nie podobała jej się kuzynka Lenka.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Aneczka, jak przystało na panią prefekt, przybyła na zajęcia punktualnie, a nawet trochę przed czasem. Nie spała najlepiej, nie była wiec w pełni skupiona, ale nie przynosiło to jakiś ogromnych strat w jej koncentracji. Kiedy zobaczyła, że nauczycielkom jest potrzebna pomoc, natychmiast się zgłosiła, chętnie biorąc udział w przygotowaniach do zajęć. Opłaciło jej się to, choć oczywiście nie dla nagrody wykazała się iście puchońską uczynnością. Jej stanowisko było ustawione wzorowo, a do tego miała okazję przyjrzeć się doniczkom, pyszniącym się piękną roślinnością, której coraz mniej można było zaobserwować w naturze. Ot, uroki zmieniających się pór roku. Upatrzyła sobie nawet jedną ciekawszą doniczkę z wyjątkowo okazałą miętą pieprzową. No. To chyba wiedziała, gdzie będzie szukać składników do swoich eliksirów!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zabrane przedmioty:Różdżka (+4 eliksiry), kawa, słodycze, notatki, własny kociołek samomieszalny i moździerz też samoucierający, sztylet do przyrządzania składników Koncentracja: 6 bo to elki Rozstawianie stanowiska: 3 -> 6 (+5pkt. dla Slytherinu oraz przerzut na jeden składnik na lekcji z wyborem lepszego wyniku)
Elki na dworze? Oczywiście, że musiał się tam pojawić. Nie oszukujmy się, nieważne, gdzie by lekcja się odbywała i tak by przyszedł, ale teraz jakoś bardziej mu się chciało. Tylko z czasem było krucho, bo nocował w Londynie, załatwiając kilka spraw i spędzając chwilę z Salazarem, bo wbrew pozorom, wcale o nim jeszcze nie zapomniał. Wręcz przeciwnie, mężczyzna siedział mu w głowie aż za mocno, stresując chłopaka decyzjami, na które ten chyba nadal nie był gotów. Przynajmniej były eliksiry, na których mógł się odstresować. -Dobry! - Z entuzjazmem pojawił się w końcu na błoniach, by zaraz pomóc w rozstawianiu stanowisk. Nie z dobroci serca, ale raczej by upewnić się, że będzie miał odpowiednie warunki do pracy, ale oczywiście tego na głos nie mówił, uwijając się jak mróweczka. Miał naprawdę dobry humor, a to wcale nie było częstym widokiem, gdy znajdował się w Hogwarcie. -Jak tam, piękna? - Zaczepił @Elaine Morieu, gdy akurat przechodził obok, po czym zawiesił wzrok na @Aoife Dear-Aasveig . Tej to nie znał, a nosiła krawat Zielonych. No i musiał przyznać, że miała wyjątkową urodę. Ciekawe dziewczę, które z pewnością zamierzał lepiej poznać.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Zabrane przedmioty: Różdżka! Kawa w jednym termosie, Remkowe ziółka na łaknienie w drugim, dziennik przygód, podręcznik i ołówki, o-cie-pla-cze (szanujmy ścięgna!), Koncentracja: 5, ranny ptaszek, ale po przedśniadaniowym treningu, zero litości Rozstawienie:1 na 4 = +5 punktów dla Gryffindoru Zbieranie składników: z magika żywiołów wybieram 4, ale i tak nic nie daje :c
Eliksiry na łące? Genialny pomysł! Od razu po treningu zgarnęła kawę, w kierunku śniadania nawet nie patrząc. Miała swoje zioła i kofeinę, niczego więcej do szczęścia nie potrzebowała. No, może przydałoby jej się towarzystwo dla lepszego humoru, ale jeżeli nikogo nie wypatrzy… - O! Gab! – zawołała, widząc przed sobą znajomą czuprynę @Gabriel A. Gaughan i szybko podbiegła do Gryfona. – Też masz w planach wybuchnąć kociołek? – wyszczerzyła się do niego wesoło i napiła się kawy z termosu. – Za ostatni dostałam zwiady w Zakazanym w pełnię, było lepiej, niż można się spodziewać… – zmrużyła podstępnie oczy, jakby właśnie miała opowiedzieć najbardziej niesamowitą historię. – Czyli wszyscy wróciliśmy w jednym kawałku! – skończyła, śmiejąc się z entuzjazmem. To nie tak, że aktywnie planowała zamach na kociołki, składniki, uczniów i nauczycieli (choć Patola chętnie by zwęgliła). Po prostu zawsze się go spodziewała – to znaczy, wybuchu, bo to że nadejścia Patola w najmniej odpowiednim momencie to całkiem oczywiste. Połączenie Remy z eliksirami to mniej więcej tak dobry pomysł, jak wrzucenie do jednego pokoju na Antarktydzie Hope i Irvette, coś musiało wybuchnąć i pozostawało tylko prosić Merlina, by nie skończyć bez ręki. Mimo to humor miała wybitny, co akurat nie było wyjątkową nowością, za to na pewno nie mogło zaszkodzić o poranku. - O! Pani profesor! Ja z tym pomogę! – zaoferowała się niemal natychmiast do @Xanthea Grey, będąc blisko pytając się jeszcze szeptem: - Przepraszam, czy mogę zapytać co tam u Xion? Może ją pani ode mnie pozdrowić? – poprosiła z uśmiechem, stęskniona za swoją siostrą z wyboru. – Gab! Chodź! Pomożesz mi z tym kociołkiem! – zaraz zawołała do siebie Gryfona, żeby ładnie wszystko porozstawiać. A gdy to było gotowe, podleciała od razu do doniczek, przyjrzeć się składnikom. W typowej dla siebie manierze - wszędzie jej było pełno, głośno, promiennie i z energią, jakiej trudno by się było spodziewać o poranku. Mimo to, niesiona niezaprzeczalną radością z zajęć na zewnątrz, emanowała nią, jakby miała jej nieskończone pokłady, co też nie było aż tak dalekim od prawdy. - Mhm, tak - mruknęła z teatralnie "mędrczą" miną, patrząc na rośliny. - Wiem, że nic nie wiem – podsumowała z prychnięciem śmiechem, zerkając na @Maximilian Felix Solberg. – Jakbym miała złapać za coś trującego, to weź mnie strzel – zażartowała, zdecydowanie z wyjątkowym entuzjazmem jak na kogoś, kto mógłby co najwyżej nie struć się, zbierając jagody.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Zabrane przedmioty: Termos z matchą, dwie bułki z szynką, różdżka, amulet kamienia filozoficznego (+1 eliksiry), długopis, notes i zeszyt Koncentracja: 6 Zbieranie składników:H - zbieram pokrzywę doskonałej jakości
Niezależnie od odpowiedzi, jaka uzyskałam od profesorki, obdarzałam ja uprzejmym uśmiechem, po czym odeszłam w stronę lasu. Parsknełam, słysząc mądrości Wacka, podchodzącego do sprawy w całkiem logiczny sposób. Ochrona przed deszczem w postaci parasola musiałaby wyglądać cudownie. Biorąc pod uwagę, że takich stanowisk jest kilkanaście...aż się prosiło o zdjęcie. - Wszystko dobrze przystojniaku, a tam? - odpowiedziałam @Maximilian Felix Solberg, szczerząc do niego zęby w uroczym uśmiechu. On to zdecydowanie potrafił poprawić mi humor tymi swoimi głupimi zaczepkami. Korzystając z okazji, że był blisko, obdarzałam chłopaka szybkim przytulasem. Amulet, który dostałam od niego na urodziny zwisał sobie radośnie z mojej szyi, lekko podskakując na klatce piersiowej. Kilka chwil później, znalazłam się poza wyznaczonym terenem, decydując się na mały spacer. Lubiłam obserwować rośliny na łące, od pięknych kwiatów po zwykle chwasty, niekiedy nadające się jako składnik do eliksirów. Dzięki temu natrafiłam na pokrzywę, która po krótkich oględzinach okazała się w idealnym stanie. Uważając, aby nie oparzyć sobie rąk, zebrałam jedna z roślin, która miała się przydać na dzisiejszej lekcji. Jeden składnik z głowy i nie muszę się martwić, że dostanę tylko tandetnej jakości - same plusy.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Zabrane przedmioty:Różdżka (+4 eliksiry), kawa, słodycze, notatki, własny kociołek samomieszalny i moździerz też samoucierający, sztylet do przyrządzania składników Koncentracja: 6 bo to elki Rozstawianie stanowiska: 3 -> 6 (+5pkt. dla Slytherinu oraz przerzut na jeden składnik na lekcji z wyborem lepszego wyniku) Zbieranie składników: B - mam doskonałą pokrzywę
Przytulasek od @Elaine Morieu jeszcze bardziej poszerzył wyszczerz na jego mordce. -Skąd Ty bierzesz tę radosną aurę wokół siebie? Musisz mi kiedyś zdradzić ten sekret! - Pogroził jej bardzo groźnie paluszkiem, a gdy skończył rozstawiać stanowiska uznał, że nie będzie jak debil stał i patrzył się w niebo, aż wszyscy łaskawie zjawią się na lekcji. Nie, to nie były jego klimaty. Zamiast bezczynnie siedzieć, zamierzał przejść się po łące i zobaczyć, czy nie znajdzie tam czegoś ciekawego, choć nim zdążył gdzieś dalej zrobić krok, już dopadła go @Harmony Seaver. -Jesteś pewna? Wiesz, że obietnice biorę sobie niezwykle poważnie do serca! - Zapytał, po czym pokręcił z rozbawieniem głową i ucałował jej policzek. -Wszystko tu wygląda na takie, co jedynie zabije Cię z nudów, nie martw się. - Dodał jeszcze, bo niestety nie mogli przynosić na teren zamku pewnych roślin, które najbardziej by go interesowały. Wiedział. Skąd? Cóż, o to lepiej nie pytać czasami w wypadku Solberga. Max w końcu wyszedł na szeroką łąkę, ale i tam się rozczarował. Jedyne co znalazł, to pokrzywę o takiej jakości, że ciężko mu było przejść obok niej obojętnie. Chociaż szczerze liczył, że się mu nie przyda i będzie mógł wynieść ją ze sobą z tej lekcji.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Rzuty w poprzednim pościel, gdyż z telefonu to ja mogę co najwyżej forum popsuć
Uśmiechnęła się do @Maximilian Felix Solberg trochę zagadkowo, trochę lisio, zostawiając w wesołych żartach "droga wolna", gdy puściła mu oczko. - Baw się dobrze z powierzonym słowem - rzuciła w wygłupach i nadstawiła policzek na przywitanie. - Zacznę chodzić w szpilkach - prychnęła, doskonale wiedząc, że mogłaby go co najwyżej cmoknąć w ramię. Zaraz też zrobiła wręcz teatralnie przerażoną minę, wskazując oskarżycielsko palcem na rośliny. - Toż to najgorsza ze śmierci! - oznajmiła najpoważniejszym z tonów. - Weź znajdź coś ciekawszego, tak się nie da umierać! - zaśmiała w końcu, przerywając tę jakże oskarową grę aktorską i z tym swoim promiennym uśmiechem popchnęła Ślizgona w kierunku, z którego go porwała. Sama jeszcze chwila przyglądała się doniczkowe, starając się porządkować całą wiedzę w głowie, było to jednak dość nadaremne. Coś tak wiedziała, coś wyczytała i coś rozpoznała, ale koniec końców skończyła z podobną wiedzą jaką zaczęła - prawie żadną.
Gabriel A. Gaughan
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : silny szkocki akcent | czarny sygnet na małym palcu prawej dłoni
Zabrane przedmioty: różdżka i spory kubek magi-termiczny z czarną kawą Koncentracja: 2 — zombie Rozstawianie stanowisk:2 — przerzucam za cechę eventową na 3 — +5 pkt dla Gryffindoru
Powiedzieć, że byłem półżywy, to jak nic nie powiedzieć. Nie należę do rannych ptaszków, zwlekanie się o świcie na lekcje w terenie to dla mnie prawdziwy koszmar. Rozpoczynał się już etap jesiennej słoty, a ja wiele bym dał za spędzenie poranka w towarzystwie miękkiego fotela w Pokoju Wspólnym. No ale trzeba świecić przykładem, prawda? Skoro już podjąłem się tej funkcji... Będę szczery — okropnie wahałem się, czy ruszać swoje cztery litery na te zajęcia. Eliksiry nigdy nie były moją najmocniejszą stroną, zawsze się na nich jakoś zbłaźniłem, pogrążyłem, nałapałem minusowych punktów za chujwieco. Ale kiedy zaczepiła mnie @Harmony Seaver, to już nie miałem wyjścia. Właściwie powinienem jej podziękować, by nieświadomie wystąpiła właśnie w roli tego dobrego aniołka z prawego ramienia, który namawia do dobrych decyzji. To raczej ona powinna zostać Prefektką, nie ja... — Znając mój talent do warzenia eliksirów, to spalę pół tej łąki. — uśmiechnąłem się krzywo, bo o tej godzinie jakakolwiek czynność wymagała u mnie ogromnych pokładów siły i energii. O poranku funkcjonowałem o wiele gorzej, niż późnym wieczorem czy w środku nocy. Dlatego teraz nasze role się nieco odwróciły — biorąc pod uwagę ostatnią lekcję Astronomii. Teraz to ja potrzebowałem kofeiny jak życiodajnego eliksiru, o ironio. Na szczęście zdążyłem zabrać ze sobą spory kubek czarnego, płynnego złota. — Wiszę Ci trochę, chcesz? — wysunąłem w kierunku dziewczyny rękę ze swoim kubkiem kawy, choć nie omieszkałem zauważyć (aż tak zaspany nie byłem!), że ma też ze sobą swój legendarny termos — Potrójne smocze espresso. Uzupełnione odrobiną wody. — było to cholerstwo mocne, ale jednocześnie smaczne, lekko piernikowe. A ja byłem winny Seaver co najmniej dwa kubki. — Na Merlina, Seaver, skąd Ty masz tyle energii? — pokręcić głową z niedowierzaniem, to za mało. Jej śmiech i entuzjazm był zaraźliwy, ale ja byłem wyjątkowo oporny, bo czułem się jak jakieś zombie czy inny inferius. I na miejscu też pierwsza garnęła się do pomocy, pierwsza była przy materiałach i zaczęła rozstawiać stanowisko chyba jeszcze przed prowadzącymi. Nie zdążyłem zareagować, cokolwiek, a już mnie wołała. Kociołek? A, już... pędzę. Ziewnąłem mimowolnie i podkasałem rękawy jeszcze wyżej. Ruszyłem w stronę @Harmony Seaver i profesor @Xanthea Grey i jeszcze kilku innych działających studentów. Oczywiście, że chciałem im pomóc, po prostu miałem opóźnioną reakcję. Wziąłem ten wspomniany kociołek i przeniosłem go, gdzie wskazali, a potem poprzenosiłem i porozstawiałem jeszcze kilka innych atrybutów. Przynajmniej trochę się rozgrzałem i rozbudziłem. I chyba nie zawadzałem aż tak bardzo, bo nikt się nie przyczepił do mojej pracy. Nawet, o dziwo, nauczycielki.