Wiosną i latem trawy w okolicy Zakazanego Lasu potrafią sięgać aż do kolan. Miejsce odwiedzane jest przez zapalonych zielarzy, bowiem okolica obfituje w ciekawe zioła. Poza tym nieczęsto ludzie tu przychodzą z prostej przyczyny - wśród traw królują szkodniki.
Uwaga. Jeśli używasz tu czarów bądź Twoja różdżka jest gdzieś w widocznym miejscu, istnieje ryzyko, że do Twojej przekradną się do niej okoliczne chropianki. Rzuć wówczas kostką, by dowiedzieć się czy uszkodzą Ci rdzeń. Parzysta - nadgryzły nieco drewno Twojej różdżki i prawie dostały się do rdzenia. Różdżka wymaga drobnej naprawy u twórcy różdżek. Nieparzysta - na szczęście w porę je dostrzegłeś i mogłeś się ich pozbyć.
Autor
Wiadomość
Artie Gadd
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : pierścienie i sygnet + blizny na palcach; bandaż na lewej ręce; sińce pod oczami; częste krwotoki z nosa; pieprzyki na twarzy; blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem
Punkty w zaklęciach: 21 Rdzeń i drewno różdżki: włos kwintopeda, jarzębina Refleks: tak z 6? Rzut k100:73
Zaklęcia były jedyną lekcją, na które przychodził z autentyczną chęcią od samego początku pobytu w Hogwarcie. Jeszcze teraz w terenie; żyć nie umierać. Nawet nie sprawdzał, czy Harmony do niego pisała, proponując mu wspólne wyjście; szczerze mówiąc, chyba nie chciał obok jej chaotycznej prezencji; nie w momencie, kiedy szedł na ulubioną lekcję, a do tego miał świadomość, że, prędzej czy później, i tak znajdzie się przy nim. Nie będzie w stanie się od niej oderwać. Już nie. No, ale nie narzekał; miał po prostu dość. Zapamiętał tylko, że lepiej mieć na sobie coś wygodnego; inny temat, jak rozumiał wygodę, ale już mniejsza o to. Grunt, to dostać się na lekcję. Na polanę. Skinął głową w kierunku profesora, wyraźnie mówiąc jeszcze w jego stronę "dzień dobry", zanim stanął gdzieś z boku. Normalnie zacząłby rozmowę z byłym opiekunem, ale to nie był czas ani miejsce.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Punkty w zaklęciach: 23 (21 i 2 stale z rytualnego znaku) Rdzeń i drewno różdżki: włos kwintopeda, osika Refleks: 5 Rzut k100:41
Wciąż nie była w najlepszym humorze i diabli wiedzieli, dlaczego tak właściwie. Nie zamierzała się tym jednak ani trochę przejmować, widać tak musiało być i zakładała, że wkrótce się to zmieni. Była pewna, że to jedynie chwilowa niedyspozycja, czy coś podobnego. Niemniej jednak Carly miała szczerą nadzieję, że nie wpłynie to jakoś niekorzystnie na zadania, jakie miała przed sobą, na tę lekcję zaklęć, która w jej wyobraźni przybierała już kształty jednej wielkiej porażki. Ostatecznie z zaklęć dobra była jedynie, jeśli mowa o czymś, co byłoby przydatne do siekania, krojenia i innych tego typu rzeczy. Cała reszta była dla niej w dużej mierze abstrakcją, kiedy więc dostrzegła, co ją otacza, te wszystkie przeszkody, pieńki i Merlin raczy wiedzieć, co jeszcze, wiedziała już, że to nie będzie dobry dzień. Nie miała jeszcze pojęcia, czy za chwilę dostanie w twarz którąś z przeszkód, czy nie, ale spodziewała się, że nie będzie w tym absolutnie niczego miłego. Cóż jednak miała robić, skoro już przyszła? Kulturalnie przywitała się z profesorem, a później wróciła do obserwowania terenu, zastanawiając się, czy miała szansę na przeżycie, czy musiała się jednak liczyć z tym, że już była martwa i za chwilę wyląduje, znowu, w Skrzydle Szpitalnym. To była poważna wątpliwość, ale z drugiej strony Carly nie miałaby nic przeciwko. Skoro humor miała kiepski, to mogła poleżeć kilka dni w łóżku, bardzo proszę!
Punkty w zaklęciach: 72 Rdzeń i drewno różdżki: włos moccusa, jesion Refleks: 10 Rzut k100:53
Victoria uśmiechała się lekko, kierując się na te zajęcia z zaklęć. Była zadowolona, że będzie miała okazję sprawdzić swoje możliwości, które ostatnio testowała dość często, pomagając Harmony w nauce. Lubiła to, lubiła jednak również wyzwania, a za takie niewątpliwie należało uznać zajęcia z profesorem Volarbelgiem. Nie posądzała go o to, żeby przygotował dla nich coś banalnie prostego, raczej jakieś wyzwanie, któremu będą musieli podołać, jeśli zamierzali wrócić do zamku w jednym kawałku. Rzecz jasna, nie zrobiłby im krzywdy, ale mimo to Victoria wiedziała, że na jego zajęciach trzeba było się nieco bardziej wysilić. Tak więc posłuchała jego rady dotyczącej stroju, nabierając coraz bardziej pewności, że przyjdzie się im tego dnia pobrudzić. - Profesorze - powiedziała, skinąwszy głową, gdy tylko go dostrzegła, a następnie powiodła spojrzeniem po naturalnych przeszkodach, jakie znajdowały się na łące. W jej jasnych oczach coś właściwie natychmiast błysnęło, zdradzając, że już podobało jej się to, co widziała. Żadne nudne recytowanie formułek, żadne powtarzanie czegoś, co powinna już od dawna wiedzieć. Przy okazji zaczęła się zastanawiać, czy wypadało jej po lekcji poprosić profesora, żeby przećwiczył z nią część trudniejszych zaklęć, skoro osiągnęła już poziom, na którym byłaby zdolna do ich rzucenia. Przynajmniej tak podpowiadała jej intuicja i wiara we własne możliwości. Na razie jednak miała coś innego, na czym powinna się skupić.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Punkty w zaklęciach: 22 Rdzeń i drewno różdżki: krew wili, wierzba Refleks: 7 Rzut k100:21
Może to nie był dobry pomysł. Z drugiej strony, jak nie chciał nic spierdolić przy rzucaniu zaklęć leczniczych, nie mógł być skończoną ofermą w innych, pokrewnych temu dziedzinach. Nic więc dziwnego, że ostatecznie się zmobilizował, ubrał w jakieś ciuchy, które mógł w razie czego zniszczyć i ruszył na wskazane miejsce spotkania, zastanawiając się, co go właściwie czeka. Nie miał żadnych przewidywań, żadnych oczekiwań, właściwie nic go w tej chwili nie interesowało, ale wychodził z założenia, że jednak musi wziąć się do roboty, bo inaczej daleko nie zajedzie. Skoro już zaczął pracę w Mungu, to nie mógł wyjść na całkowicie niekompetentnego idiotę. Przywitał się, kiedy dotarł na miejsce, ale jego uwagę zdecydowanie bardziej od profesora, przyciągały przeszkody, pieńki i cholera wie co jeszcze, jakie znajdowały się na łące. Wyglądało na to, że za chwilę dostaną nimi wpierdol i tyle będzie ze spokoju, jakiego potrzebował. Z drugiej strony, to była niezła okazja do tego, żeby poćwiczyć rzucanie zaklęć leczniczych w zdecydowanie mało sprzyjających okolicznościach. Było w tym coś, co właściwie mu się podobało, ale póki nie wiedział, co dokładnie ich czekało, wolał się nie wypowiadać.
______________________
Never love
a wild thing
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Punkty w zaklęciach: 65pkt +2 za rytualny krwawy znak = 67 (Rytualny znak na ciele to chyba nie przedmiot, ale jeżeli @Alexander D. Voralberg uznasz inaczej, to trzymajmy się tych 65 pkt) Rdzeń i drewno różdżki: krew syreny, palma Refleks: 10 Rzut k100:4
W jej życiu działo się zdecydowanie zbyt wiele. Już sama szkoła i mecze dokładały na jej barki ciężary, które ledwo dźwigała. Kolejne zaś, dołożyła sobie sama. W jednej chwili podróżowała fomisiem i rozmawiała ze swoim odbiciem, a w drugiej znajdowała się na Avalonie ze wrzącą krwią i ze smokiem, który drenował ją z magii. Nie była sobą. Jak nie ją, ciągnęło ją do ludzi, unikała samotności. Łaknęła widoku znajomych twarzy, dzięki czemu czuła się bezpieczniej. A ciężko było czuć się bezpieczniej niż w towarzystwie kruczego ojca. Na wieść o lekcji zaklęć, rozchmurzyła się po raz pierwszy od wielu dni. Zgodnie z zaleceniami wskoczyła w legginsy, narzuciła na grzbiet oversize’ową bluzę z kapturem, a na głowę ulubioną czapkę „Świętych” z Southampton. Widząc Alexa siedzącego na pieńku, uśmiechnęła się szeroko i poczuła ulgę. Co prawda Voralberg był blady jak syn młynarza i jeszcze chudszy niż zazwyczaj, ale był ŻYWY, a to było najważniejsze. Skłamałaby mówiąc, że nie martwiła jej nieobecność byłego opiekuna Krukonów.
- Dobrze Profesora widzieć. – Przywitała się skinięciem głowy i rozejrzała po okolicy. Wyglądało na to, że trochę się dzisiaj poruszają, a to zawsze wyjątkowo lubiła podczas zajęć. No i jak się człowiek nieco porusza i zmęczy, to nie ma sił, żeby myśleć o smokach. Wyłowiwszy wzrokiem jedną z wolnych kłód, oparła się o nią i bez słowa zaczęła się rozciągać, czekając na rozpoczęcie zajęć.
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Punkty w zaklęciach: 14 Rdzeń i drewno różdżki: róg jackapole, jawor Refleks: 5 Rzut k100:2
Valerie szła spokojnym krokiem w kierunku polany. Bardzo cieszyła się na lekcję zaklęć, w końcu od jakiegoś czasu był to jej główny obiekt zainteresowań. Choć prawda był jednak okrutna, nie ćwiczyła nawet w połowie tak często jak powinna, do tego coraz częściej dokuczał jej ból brzucha. Być może właśnie dlatego ostatnio opuściła trochę gardę? W każdym razie nie mogła przecież przegapić lekcji! Nie miała chyba za grosz talentu więc jedyne wyjście to nadrabiać ciężką pracą. Zastosowała się rzecz jasna do polecenia nauczyciela i ubrała się ciepło, ale też wygodnie. Miała na sobie gruby sweter, spodnie i nieodłączne trampki na nogach. Zastanawiała się skąd decyzja o tym, aby zorganizować lekcję w terenie ale wcale na to nie narzekała. W sumie to wolała takie niekonwencjonalne podejście do nauczania. Gdy dotarła na miejsce spostrzegła kilka znajomych twarzy. Przywitała się grzecznym “dzień dobry” z profesorem Voralbergiem, pomachała również wesoło do Carly i Artiego, a Felixowi rzuciła zaciekawione spojrzenie. Stanęła nieopodal starszej Puchonki zastanawiając się, gdzie do cholery jest Remy. Lekcja zaraz się zacznie, chyba powinna już tu być?
Vinícius Marlow
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170,5 cm
C. szczególne : krzywy zgryz, dużo pieprzyków, w tym nad górną wargą. Tatuaż na karku, kolczyk w lewym uchu, spora blizna w prawej pachwinie. Na jego ramieniu zwykle siedzi elficzka
Punkty w zaklęciach: 9 Rdzeń i drewno różdżki: brzoza, łuska salamandry Refleks: 6.5 Rzut k100:54
Coś wygodnego zamiast szat? Nie trzeba mi dwa razy powtarzać, z ulgą ściągam z siebie krawat, a zamiast koszuli narzucam na siebie miękką, wygodną i ciepłą bluzę z kapturem, oczywiście żółtą, jak na Puchona przystało. W ciężkich butach, ubrany dodatkowo w puchowy bezrękawnik, zawinięty w szalik i z czapką na głowie (wiosna dla mnie zaczyna się w okolicy maja, teraz to jest jeszcze ziąb), brnę przez błonia i z pewnością wyglądam, jakbym szedł na wojnę, co dociera do mnie, kiedy widzę, jak ubrani są pozostali uczniowie i studenci. Nawet troszkę mnie to bawi. — Bee? — wołam za chłopakiem, którego, zdaje mi się, rozpoznałem przed sobą. Przyspieszam trochę kroku, żeby go dogonić — idziesz na zaklęcia? — dopytuję dla pewności, chociaż podejrzewam, że każdy zmierzający w tę stronę ma właśnie taki cel. — Jak nie masz nic przeciwko, to wolałbym iść z Tobą, Voralberg to kosa, podobno. Szczerze mówiąc, to boję się, że będziemy musieli, no wiesz, robić coś — zniżam konspiracyjnie głos, kiedy mówię ostatnie słowa i uśmiecham się z rozbawieniem w oczach. Nie lubię, kiedy nauczyciele każą mi myśleć na zajęciach, które nie są uzdrawianiem. Samego Voralberga niby nie znam, niby znam, sam nie wiem, co o nim myślę. Przez moją przerwę w nauce, a potem przerwę w jego nauczaniu mam wrażenie, że nie byłem na wielu jego zajęciach... no i chyba też nie przyłożyłem do nich zbyt dużej uwagi i po prostu nie pamiętam, co tam się działo, i czy było tak źle, jak słyszałem. Generalnie nie boję się surowych nauczycieli, ale nie chcę też nikomu podpaść. — Słyszałem, że podobno kiedyś ktoś tak się przed nim zestresował, że zwykłe aquamenti wyszło mu za dziesiątym razem — paplam, przystając przy Scarlett. Oczywiście nie zauważam, że nauczyciel już tam jest i Merlin jeden wie, czy mnie nie usłyszał — hejo! — witam się z nią, schylając się lekko, by cmoknąć ją w policzek. Jest jedną z tych osób, przy których czuję się wysoki. Bardzo to w niej lubię.
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Punkty w zaklęciach: Całe 2 Rdzeń i drewno różdżki: Krew salamandry, berberys, 11 cali Refleks: 10 - młoda od 7 roku życia jest aktywnie startuje w łyżwiarstwie figurowym, refleks na pewno jej się dobry wyrobił Rzut k100:9
Zapominając całkowicie o sielance sprzed sekundy rzuciła się biegiem do Hogwartu. To, że lekcje zaklęć przy zbliżających się zawodach nie były jej po drodze, to jedno, ale tym razem, specjalnie żeby na pewno się na nich pojawić i się pilnować, umówiła się na nie z @Drake Lilac. I może udałoby jej się jeszcze wybłagać o wybaczenie Gryfona, ale nie dość, że była umówiona z nim, to jeszcze @Andrew Park miał dołączyć. Nie mogła pozwolić na to, żeby na nią czekali, ani tym bardziej odwołać w ostatniej chwili. Co jak co, ale minusów u profesora Voralberga ZDECYDOWANIE nie chciała sobie robić. Dobiegła pod drzwi omal nie wypluwając płuc, cały czas w swoim stroju do ćwiczeń i całym sprzętem w torbie na ramioniu. -JESTEM! – wydusiła z siebie, ciężko łapiąc oddech. – Przepraszam… za… spó… spóźnienie[b] – wysapała w końcu i podparła się o Drake’a, dając sobie jeszcze chwilę na uspokojenie po dzikim sprincie, jakiego dokonała. – [b]Chyba zdążymy, no nie? – uśmiechnęła się do nich, gotowa natychmiast ruszać w drogę na zajęcia. Łąka była przygotowana pod ich zajęcia i to w bardzo ciekawy sposób – wszędzie były poustawiane całkiem spore pieńki. - O kurcze, ciekawe do czego to? Jakiś tor przeszkód czy jak? – zażartowała, uśmiechając się promiennie. – Cóż, ja rozgrzewkę mam za sobą – prychnęła, teatralnie unosząc z dumą nosek. Na miejscu było już całkiem sporo osób, ale profesor zdawał się jeszcze czekać. - Dzień dobry, panie profesorze – wyćwierkała do niego wesoło, licząc, że chociaż jej entuzjazm choć trochę na start podniesie jej obraz nędzy i rozpaczy, jakim były jej zaklęcia. Zaraz zamachała też do Valerie i Artiego, podskakując przy tym kilka razy, jakby jej mieli nie zauważyć. A i reszcie tu zebranych znajomych starała się przemycić drobne „hej” na przywitanie. Chociaż jak zobaczyła Vikę, to musiała przyznać, że zrobiło jej się trochę gorąco. Ostatnio Krukonka poświęciła masę czasu na douczanie Harmony i zdecydowanie nie chciała się teraz przed nią zbłaźnić, a przecież nie było to takie daleko idące prawdopodobieństwo.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Punkty w zaklęciach: 31 Rdzeń i drewno różdżki: heban, język żmijoptaka Refleks: 8 Rzut k100:56
Przez długi czas nie miała okazji do tego, aby pojawić się na zajęciach profesora Voralberga, ale teraz miało to ulec zmianie. Wszystko przez to, że właśnie Kruczy Ojciec obwieścił kolejną lekcję. Gryfonka postanowiła oczywiście pojawić się na niej i to w doborowym towarzystwie, bo po drodze zgarnęła jeszcze pannę Krawczyk, aby razem przejść się na łąkę niedaleko błoni. - Jak myślisz, co nas czeka tym razem? - zagadnęła jeszcze Puchonkę, rozglądając się wokół, aby zorientować się w tym kto jeszcze postanowił wziąć udział w zaklęciach. Nie zdziwiło jej to szczególnie, że w tłumie dostrzegła także Brewera, do którego ochoczo pomachała i podeszła od razu się przywitać. W końcu wiadomo nie od dziś, że tworzyli niezwykle zgrany team. Nieważne, co takiego Alex wymyślił oni razem dadzą temu wszystkiemu radę.
Punkty w zaklęciach: 29 Rdzeń i drewno różdżki: cyprys, włókno z serca hipogryfa Refleks: 9 Rzut k100:68
– F I T Z? – zawołała do znajomej łysej pały, nie do końca pewna czy to na pewno Baxter. Podeszła trochę bliżej, a kiedy powitał ją szeroki uśmiech na twarzy Gryfona, nie miała już żadnych wątpliwości. – O chuju złoty, mordo, wróciłeś! – ucieszyła się i od razu podbiegła do niego, aby go wyściskać po tych kilku miesiącach jego nieobecności. – Jak ręka? Dalej boli? Naprawiona? – złapała go ostrożnie za nadgarstek, żeby sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. – Już wbijasz na stałe? Wynudziłeś się wystarczająco w tym domu? Jak tak to świetnie się składa, bo idę właśnie ośmieszyć się na zaklęcia do Voralberga, przyda mi się wsparcie, dawaj – skierowała kroki w stronę łąki, ciągnąc go delikatnie za ramię za sobą. – Jutro gramy z Puchonami, mam nadzieję, że nie zabraknie cię na pale. Może będziesz miał lepszego cela niż Ruby, która woli nakurwiać w swoją drużynę… – i opowiedziała mu o ostatnim treningu, że mają nową kapitankę i ogólnej sytuacji quidditchowej Gryfonów. Kiedy wbili na miejsce zbiórki na lekcję, kiwnęła uprzejmie głową w stronę nauczyciela. – Dzień dobry! – krzyknęła do niego i odeszła z Fitzem na bok, starając się jak najbardziej dyskretnie, aby nie przyciągać uwagi profesora, zagadać do niego cicho na ucho. – Marnie coś wygląda, ciekawe czy to poprzednia wybranka go tak urządziła czy napierdalał się z jakimiś smokami – zastanowiła się, po czym rozejrzała się po okolicy, zauważając przygotowane pieńki i kamienie. – Wtf, będziemy się napierdalać z głazami? – spojrzała niepewnie na Baxtera, licząc na to, że będzie miał znacznie ciekawszą teorię na ten temat.
Punkty w zaklęciach: 3pkt Rdzeń i drewno różdżki: dąb, szpon gryfa, 13 i 3/4 cala Refleks: 7 Rzut k100:23
Brunet z początku nie chciał tam nawet iść, skąd mu się w ogóle wziął ten pomysł? No ale stało się i jakimś cudem znalazł się na łące oczekując na rozpoczęcie zajęć. Wpierw tak jak został nauczony, powiedział do profesora "Dzień dobry", a już po chwili rozejrzał się w poszukiwaniu znajomych twarzy. Na miejscu była już Remy i Val którym pomachał z lekkim uśmiechem na twarzy, Artiemu o dziwo również pomachał... No nie chciał być nie miły.
Oprócz swojej grupki było tam jeszcze sporo innych osób, przez co z powrotem bał się o swoje zdrowie i życie, zwłaszcza, jeśli będzie musiał tam rozmawiać z kimś kto jest mu nieznajomy.
Augustine Edgcumbe
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
Punkty w zaklęciach: 2 (różdżka daje mi +5 zawsze, nie wiem co z nią??) Rdzeń i drewno różdżki: jodła, serce buchorożca Refleks: 8 Rzut k100:38
Ostatnimi czasy byłem tak skupiony na transmutacji, że kompletnie olałem zaklęcia, wiec musiałem wrócić i do tych normalnych czarów, nie tylko transmutacyjnych. Po ostatnich wydarzeniach w których ja nie brałem udziału, a Brooks została zaciągnięta z powrotem do Avalonu, moja dziewczyna zaczęła bardzo szukać towarzystwa. Co jak na nią było bardzo dziwne, ale nie komentowałem tego tylko grzecznie chodziłem razem z nią na lekcję. Dopiero teraz pobiegłem się przebrać w jakiś dresik, skoro nie musieliśmy zostawać w mundurkach. Kiedy przybiegam na lekcje Julka już rozciąga się w najlepsze, najwyraźniej przekonana że będzie to coś sprawnościowego. Całkiem zrozumiałe widząc ten tor przeszkód, bardzo kojarzący się z ćwiczeniami siłowymi. - Przyszłaś na trening? - pytam dziewczyny i opieram się o drzewo przy którym się rozciągała. Zerkam na nauczyciela zaklęć. Typ niedawno wrócił i gołym okiem widać było, że coś mu się nie wiedzie ostatnimi czasy. Miałem wrażenie, że zawsze wyglądał na trochę sponiewieranego i złego na życie, może przez tą laskę i groźny wyraz twarzy. Zastanawiałem się czasem ile jeszcze lat potrwa, żeby był jak Patton. Wyciągam automatycznie rękę, by asekurować gibiącą się jak szaleniec koło drzewa Julkę i kiwam głową Alexowi na przywitanie.
Punkty w zaklęciach: 10 Rdzeń i drewno różdżki: kieł widłowęża, krzew różany Refleks: 6 - Olivier jest sprawny i wysportowany, ale ostatnio sporo imprezuje i daje w szyję, więc zmęczenie przeszkadza mu we w pełni wydajnym funkcjonowaniu Rzut k100:35
Powiedzmy sobie uczciwie, ostatnio mocno dawał w palnik, nie przesypiał nocy, a podkrążone ślepia wyraźnie świadczyły o tym, że nie jest w najkorzystniej dyspozycji. Mimo to, uwielbiał zaklęcia i akurat lekcji z tego przedmiotu nie chciał ominąć. Na szczęście słynny opiekun – właściwie to już były opiekun – Krukonów miał trochę oleju w głowie, wyznaczając zajęcia na godzinę czternastą, dzięki czemu młodziutki Dear mógł się względnie ogarnąć. Szybki, zimny prysznic nieco go rozbudził, a że Voralberg wcześniej poinformował wszystkich, że spotkają się w terenie, Ollie przywdział na siebie luźne, wygodne jeansy i zieloną, wężową bluzę z kapturem z wielką literą S na plecach. Nie zabierał nawet ze sobą torby, wciskając jedynie różdżką za pasek spodni, i tak przygotowany wyruszył na łąkę nieopodal zakazanego lasu. Kiedy tylko dotarł do pozostałych, pomachał ręką na przywitanie do @Harmony Seaver i @Scarlett Norwood, ale że te pochłonięte były rozmową z innymi uczniami, rozejrzał się za kimś, kto mógł obdarować go odrobiną swojej uwagi. Wreszcie wypatrzył stojącą w oddali dziewczynę z Ravenclawu, którą kojarzył z roczniak wyżej. Dotychczas nie miał okazji pogawędzić z nią dłużej, a skoro tak, postanowił nadrobić zaległości dzisiaj. - Dzień dobry, panie profesorze. – Przywitał się jednak wpierw po drodze z członkiem grona pedagogicznego, spostrzegając że i on nie wygląda najlepiej. Domyślał się, że pewnie z innych powodów niż zakrapiane balangi do rana, choć z drugiej strony… nigdy nie wiadomo. - Siema. – Zagadnął @Victoria Brandon, stając obok niej z rękoma włożonymi w kieszenie jeansów. – Chyba nie jest dzisiaj w humorze, co? – Skinął zaraz wymownie głową w kierunku Alexandra, zastanawiając się czy może zaczepiona przez niego studentka wie cokolwiek na temat tajemniczych okoliczności jego powrotu oraz obecnego stanu zdrowia, który na jego oko wymagał wizyty w szpitalu świętego Munga.
Fitzroy Baxter
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 187
C. szczególne : kolczyki w uszach, skóry i dresiki, platynowe, czasem różowe włosy
Punkty w zaklęciach: 5 Rdzeń i drewno różdżki: szpon hipogryfa, sosna Refleks: 10 Rzut k100:78
Odwracam się kiedy słyszę swoje imię i już szczerze mordę kiedy widzę znajomy ryj Gryfonki. - Marla! - krzyczę i porywam ją w objęcia, obracam się z nią wesoło, próbując zgnieść tak by zabrakło jej tchu. - Naprawiona, ofc. Nikt z domu nie pozwoliłby mi wyjść gdyby tak nie było. Jakby rodzice nie byli tacy nadgorliwi mogłem już tu wrócić z miesiąc temu do grania, ale wiesz, srali się że wszystko musi się idealnie zagoić - opowiadam i macham łapą by pokazać jakie mam świetne czucie w ręce. - Jezu, no masakra, myślałem że siedzenie na lekcjach to tragedia ale kiedy siedzi przed tobą typ który TYLKO TOBIE opowiada o tym dlaczego ważne były goblińskie rebelie czy próby robienia herbatek z trollami, masz ochotę umrzeć - opowiadam jej moje niesamowite przeżycia z domu i dramatycznym gestem łapię się za serce. Oczywiście jakieś zaklęcia czy transmutacja nie były takie złe do ćwiczenia w pojedynkę, ale to przecież nieważne. Potwierdzam, że oczywiście będę jeśli nie ma nikogo na to miejsce, wypytuję zaszokowany co się działo i zamiast współczuć Marlenie to chichoczę na tą historię. - Niedobrze, że ciebie trafiła. Jeśli masz jakiś wstrząs mózgu nikt się nawet nie skapnie, że coś jest z tobą nie tak - rzucam boskim komentarzem kiedy zbliżamy się na lekcję. Poprawiam dżinsową kurtkę, która pięknie (w mojej opinii) komponuje się z czerwonym dresikiem. - To na kobieta. Smok nie wyrządza takich szkód - odpowiadam z uśmiechem, pewnie naszymi ploteczkami średni wykazując przesadną empatię. Na pewno jego byli uczniowie o to zadbają. - Mam nadzieję to byłby doski początek roku! - mówię i aż strzykam stawami, kiedy rozprostowuje palce gotów najebać każdego głazem.
Punkty w zaklęciach: 11 Rdzeń i drewno różdżki: czarny orzech, popiół popiełka Refleks: 7 Rzut k100:11
- BAZYL - wydarł się, biegnąc korytarzem, by chłopak zatrzymał się w miejscu i na niego poczekał. I niezbyt przejmował się tym, że manewrując między uczniami potrącił jakiegoś drobniejszego pierwszaka, ani tym, że od jego pędu biedny kot wyrwał się gwałtownie z rąk jednej Krukonki, bo w tym jednym momencie liczyło się dla niego tylko to, by wskoczyć w Bazylowe ramiona - nie tylko w przenośni, ale i dosłownie, wymagając od Ślizgona, by uniósł go w tym wczepieniu choć na chwilę. - Znowu się minęliśmy na obiedzie - wytknął mu, czujnie zerkając w dwukolorwe tęczówki, by dojrzeć w nich odpowiedzieć na to, czy Bazyl w ogóle obiad zjadł, czy jednak zaszył się gdzieś ze swoimi dokumentacjami czy podręcznikami i zapomniał o merlinowym świecie przez nadmiar ciążącym nad nim obowiązków. - Jak chcesz, to mam orzeszki. Takie z rodzynkami. Tylko no, wyjadłem już wszystkie takie w kształcie bananów i zostało mi w chuj laskowych w tej mieszance - zaproponował, gdy ruszyli już w stronę łąki, wyznaczonej jako miejsce zbiórki na zajęcia, gotów wyjąć od razu lniany woreczek z mieszanką przygotowaną mu przez szkolne skrzaty jeszcze poprzedniego popołudnia, gdy zaszył się w pracowni artystycznej. - Dzień dobry, Profeso-o-orze - wyrzucił z siebie w stronę nauczyciela, niekoniecznie potrafiąc ukryć skrzywienie i drobny szok w głosie, gdy podchodząc bliżej wyraźnie dostrzegł wypisane na jego twarzy zmęczenie. - Panu to by się chyba jakaś mocna kawka przydała, taka siekiera potężna. Skoczyć do zamku czy se Pan jakąś wyczaruje? - podpytał, dość mocno sugerując, że COŚ jednak wypadałoby zrobić, zanim pozwolił sobie na przywitanie się ze znajomymi, co bliższym sobie osobom posyłając szeroki uśmiech czy puszczenie oczka.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Punkty w zaklęciach: równe 100 Rdzeń i drewno różdżki: Avalońska Jabłoń, Łuska Oilipheista Refleks: 8? Rzut k100: 53
Za nic w świecie nie przegapiłby lekcji zaklęć. Zwłaszcza takiej prowadzonej przez Alexa. Trochę go nie było od czasu starcia na szczycie Buchorożca. Zastanawiał się jak było teraz z jego dłonią. W końcu tamtego dnia oberwała przeklętymi płomieniami i nieco uschła. Wiele wtedy z tym nie zrobili, ale Drake'owi przynajmniej udało się powstrzymać klątwę przed rozprzestrzenianiem się. Tyle dobrego było z uczenia się na boku czarnej magii; Wiedział jak jako tako ją zatrzymać. A teraz jak już zdał kurs łamacza klątw, będzie mógł w przyszłości lepiej radzić sobie z takimi sytuacjami. - Nic się nie stało. Mamy jeszcze sporo czasu. - Powiedział do nieco spóźnionej na spotkanie przed lekcją @Harmony Seaver. Teraz razem z ich dalekowschodnim przyjacielem @Andrew Park mogli ruszyć na błonie. - Jak Ci się w ogóle u nas podoba? - Rzucił do Andrzeja Parkującego. Sam nigdy na wymianie nie był, ale domyślał się że różnica klimatów może być ogromna. Ale po takim czasie móżna chyba się przyzwyczaić. Kiedy weszli na polanę, był nieco zdziwiony na widok rozmieszczonych tu obiektów. Tor przeszkód niby nie był głupim pomysłem, ale nie należy zapominać ze to lekcja zaklęć. Na pewno będzie to coś więcej.-Nie jestem pewien, wiesz... - odpowiedział jeszcze gryfonce, po czym skinął profesorowi głową na przywitanie. Szczerze? Liczył że nauczy się dziś jakiegoś silnego zaklęcia, którego jeszcze nie znał.
Bee May Valentine
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 177cm
C. szczególne : Słodki zapach - miód, kwiaty i owoce;
Punkty w zaklęciach: 1 Rdzeń i drewno różdżki: włos reema, dziki bez Refleks: 6 - wysportowany, ale ma ostatnio kiepski humor ciągle Rzut k100:12
Nieco niepewnie dreptał w stronę zbiórki na zajęcia z Zaklęć. Wydawało mu się, że dobrze się podszkolić z tej dziedziny, ale przede wszystkim chciał wyrwać się nieco z zamku, bo miał tendencję do... cóż, zalegania na kanapie w Pokoju Wspólnym Hufflepuffu, albo w ogóle chowania się gdzieś pod kołdrą. Próbował wyjść do ludzi, nawet jeśli nie miał na to za dużo ochoty i próbował, na litość merlinowską, odzyskać trochę kolorów, za którymi szczerze tęsknił. - Mm? - Odwrócił się, by od razu uśmiechnąć się lekko na widok @Vinícius Marlow. - Idę... w tamtą stronę, żeby uczestniczyć w lekcji, albo schować się w pobliżu - parsknął z rozbawieniem, poprawiając kaptur czarnej bluzy, który absolutnie nie chciał mu się ułożyć na karku tak, jak powinien. Pokiwał głową ze zrozumieniem i jednocześnie uśmiechnął się szerzej, by zachęcić chłopaka do tego towarzystwa, bo przecież wcale nie szukał samotności. - Teraz mi się to zakoduje w głowie i jak usłyszę coś o Aquamenti, to po prostu ucieknę... - mruknął, zagarniając zaraz @Scarlett Norwood do przytulenia. Miał w znajomościach sporo do nadrobienia, zniknął w końcu na jakieś dwa tygodnie właściwie całkowicie, a po powrocie lakonicznie odpowiadał o zakończonym związku i porzuconej pracy. - Cześć, siostrzyczko - przywitał się pieszczotliwie. - Ja nawet nie mam zegarka, ciekawe kiedy zaczy-... och, dzień dobry! - Zreflektował się, opadając spojrzeniem na nauczyciela, który wyglądał nieco jak statua w tym swoim... smutku? Voralberg zawsze wydawał się poważny, teraz jednak chyba bił rekordy. - Obronisz nas jakby kazał coś robić, nie? - Dopytał cicho Puchonkę, wskazując znacząco na siebie i Viniego.
Andrew Park
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : włosy zwykle znajdujące się w lekkim nieładzie, promienny uśmiech, zawsze ma przy sobie talię kart tarota
Punkty w zaklęciach: 3 Rdzeń i drewno różdżki: sosna, pióro żmijoptaka Refleks: 7 Rzut k100:19
Zdecydowanie orłem ani innym zwierzęciem z dziedziny zaklęć chłopak nie był, ale i tak postanowił umówić się z paczką znajomych na to, aby udać się na najbliższą lekcję, którą prowadził Voralberg. Miał tylko nadzieję, że nie będą robili czegoś zbytnio skomplikowanego, bo wtedy mogłoby naprawdę wyjść na jaw to jak bardzo nie nadaje się do zwykłego czarowania. - Wyluzuj, Mony, jesteś na czas - uśmiechnął się tylko, podchodząc zarówno do Harmony jak i Drake'a, przy którym dziewczyna się pojawiła. Dopiero wtedy skierował swoje spojrzenie na zdecydowanie górującego nad nim wzrostem Gryfona. - Jest całkiem dobrze. Przede wszystkim są tutaj naprawdę fajni ludzie. Sam ogarnął jeszcze wzrokiem łąkę, na której się znajdowali, aby zarejestrować wszystko, co zostało tam przygotowane. Nie miał dokładnie pojęcia, co właściwie myślał sobie nauczyciel. Nie znał człowieka i nie wiedział czego powinien się po nim spodziewać. - Może będą zawody w rąbaniu drewna? - rzucił żartobliwie, spoglądając na swoich kompanów.
Punkty w zaklęciach: 20 Rdzeń i drewno różdżki: jabłoń, oko szyszymory Refleks: takie 9 Rzut k100:17
Kimże by była, żeby odmówić Mulan wspólnego pójścia na lekcję do Voralberga? Taka opcja nawet nie wchodziła w grę, tym bardziej że już w sumie dłuższą chwilę nie gościła u wspomnianego profesora na zajęciach, a dodatkowo tym razem były one organizowane poza zamkiem, co było miłą odmianą. Ostatnimi czasy miała wrażenie, że zbyt dużo przebywała w zamknięciu, otoczona czterema ścianami i książkami, więc z niemałą ulgą szła z Huang na łąkę. - Nie mam bladego pojęcia. Przy narodzinach matka natura postanowiła poskąpić mi kreatywności, więc nie jestem dobra w takich zgadywankach - odpowiedziała dziewczynie, kiedy już znalazły się w wyznaczonym miejscu. Nie przestawały jednak iść i Ola z opóźnieniem wyhaczyła w tłumie Maxa, do którego najwyraźniej podążały. - Ale tak patrząc na to wszystko, co jest tutaj porozrzucane, to mam flashbacki z lekcji z Avgustem... - dodała, wzdrygając się nieco na samo wspomnienie, tak wyraźne w jej pamięci. Tej jednej lekcji miała chyba nie zapomnieć do końca życia. - Max, a ty jak myślisz, wyjdziemy stąd w jednym kawałku czy lepiej już wysyłać sowę do zakładu pogrzebowego? - spytała z nutą rozbawienia w głosie i przytuliła go na przywitanie. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że się nieźle wybrudzą. Wygodne ubrania, wybranie miejsca poza murami szkoły i te wszystkie kłody i głazy - brzmiało to zarówno jak dobra zabawa, ale też jak wpierdol.
Punkty w zaklęciach: 26 Rdzeń i drewno różdżki: buk, włos z głowy wili Refleks: 7 Rzut k100:70
Spieszył się na zajęcia, ale ostatnio właściwie wszędzie sie spieszył. Zdawało się, że doba ma dokładnie tyle samo godzin co wcześniej, a jednak było ich coraz mniej na cokolwiek, a wciąż było tyle rzeczy, którymi chciał móc się zająć. Z zamyślenia wyrwał go dopiero okrzyk własnego imienia, który dotarł jakby z opóźnieniem, akurat na moment przed tym, jak w ramiona rzucił mu się szop. Złapał go w ostatniej chwili i poprawił uchwyt, podejmując, zgodnie z niewypowiedzianym życzeniem gryfona, dalszą trasę z taką ludzką małpą wpiętą w siebie. - Możliwe, byłem tam tylko chwile. - złapał kilka kotletów, kromkę chleba i poszedł do ciemni dokończyć raport. Kotlety jadł jak skończył. Już zimne. Uśmiechnął się na tę czujność Riverową- Zmiana ról? Teraz Ty pilnujesz mnie? - zacisnął palce mocniej na jego udach, nim pozwolił mu się z siebie zsunąć. Nie przeszkadzało mu to, tak długo, jak mogło to być motywacją, by Coon sam pamiętał o jedzeniu i piciu. Wsunął palce między linię jego spodni a biodro, przyciągając do siebie gwałtownym szarpnięciem tak, że praktycznie wpadł ustami w jego ucho i szepnął "co innego bym zjadł" nim nie dotarli na łąkę na skraju lasu. Spodziewał się, że ta gryfońska sarna zaraz pokopytkuje witać sie ze swoimi znajomymi, więc chociaż tyle mu zostało pocieszenia się tymi krótkimi momentami między obowiązkami a obowiązkami. Profesor i jego stan zdrowia obchodził go niestety mniej więcej tyle samo co każdy inny profesor niebędący związany z zajęciami z historii magii, czyli nie za bardzo, więc jego mózg wyłączył zupełnie skupienie na proponowanej Voralbergowi kawie, a skupił na ogarnięciu gdzie są, czy coś wokół nich sugeruje co będą robić i kto w ogóle jest obecny.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Punkty w zaklęciach: 4 Rdzeń i drewno różdżki: popiół z popiełka, orzech włoski Refleks: 5 Rzut k100:74
Średnio miała ochotę na to, aby udać się na zajęcia, ale skoro jej najdroższe puchonki też się wybierały to raczej powinna iść razem z nimi. Szczególnie, że to była idealna okazja do tego, aby przetestowała swoją nową różdżkę, której raczej ostatnio nie tykała. Obok siebie miała młodą Brandonównę, a spod materiału bluzy jak zwykle co jakiś czas łepek wystawiała Faust zadowolona z tego, że miała właśnie okazję do tego, aby wyjść na błonia z wężoustą, która jednak nie podzielała aż tak bardzo tego entuzjazmu ze względu na to, że wciąż nie było wystarczająco ciepło jak dla niej. - Gotowa na spotkanie z Voralbergiem? - zagadnęła jeszcze Elżunię, kierując się na łąkę, gdzie już czekały na nie poustawiane na polance drewniane pieńki, które miały służyć w całkowicie nieznanym im celu. Trudno było w ogóle się domyślić, co chodziło po głowie nauczycielowi.
Punkty w zaklęciach: 12 Rdzeń i drewno różdżki: klon, włos z ogona jednorożca Refleks: 6 Rzut k100:74 twinsss @Mina Hawthorne
Co jak co, ale lekcji zaklęć to nie mogła odpuścić. Każda okazja do poczarowania była dobra, a jak jeszcze lekcja miała być jakaś ciekawa, to już w ogóle o czym tu mówić. Zgodnie z zaleceniami wskoczyła w wygodny dresik, przypinając do bluzy odznakę prefekta, bo bez niej prawie nigdzie się w szkole nie ruszała, i razem z Miną, z którą wcześniej się zgadała, wyszła z zamku. Zaczerpnęła głośno świeżego powietrza, od razu rozpoczynając typową dla niej paplaninę o pogodzie, a jakże. W końcu zaczynała się wiosna, wszystko powoli zieleniało, dni były coraz dłuższe, pojawiało się słonko - krótko mówiąc, żyć, nie umierać. Szkoda tylko, że nadal nie przywykła do węża Miny. - Z nim tak, z Faust - nie - odpowiedziała i westchnęła, ukradkiem zerkając na wspomniane stworzenie. Mimo że podczas ferii dzieliły pokój, to nadal jakoś nie mogła się przekonać do węża. Choć do jej obecności już się w pewnym sensie przyzwyczaiła, to nadal utrzymywała stosowną odległość. - Ja nie wiem, ktoś by mnie chyba musiał zahipnotyzować czy coś, żebym przestała się bać. I tak, wiem, że nie mam powodów, bo Faust mi nic nie zrobi, ale i tak gdzieś we mnie siedzi jakiś dziwny niepokój i nie mogę nic z tym zrobić - zwierzyła się Ślizgonce i ponownie prawie westchnęła. Prawie, bo zamiast tego jej usta nagle uformowały się w szeroki uśmiech, kiedy dostrzegła na łące znajome buźki Puchonów (@Scarlett Norwood, @Vinícius Marlow, @Bee May Valentine), do których zresztą zaraz radośnie pomachała na przywitanie.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Punkty w zaklęciach: 100 Rdzeń i drewno różdżki: serce testrala, cedr Refleks: 10, zawodowo gra w Q Rzut k100:47
Wiadomym było, że jako przykładna Krukonka musiała pokazać się na zajęciach, które były organizowane przez Kruczego Ojca. Musiała korzystać z okazji do tego, aby się pokazać skoro niedługo miała kończyć szkołę. W zasadzie mogłaby równie dobrze stwierdzić, że zamiast na chodzeniu na lekcje lepiej skupić się na pisaniu pracy dyplomowej, ale tutaj chodziło o to, aby pojawić się na lekcji Voralberga. Już na samym wstępie zauważyła, że po raz kolejny Alex postanowił postawić na oryginalność i przygotować im jakieś niesamowite atrakcje. Domyślała się, że z pewnością nikt nie będzie się nudził, a ten tor przeszkód zamiast ich sprawności fizycznej posłuży testowaniu zaklęć.
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Punkty w zaklęciach: 73 Rdzeń i drewno różdżki: Jabłoń Avalonu, Pióro Kaczki Dziwaczki (+4 transmutacja) Refleks:8/10 Rzut k100:84
Ziewnąwszy przeciągle, ubrałem się w swój ulubiony welurowy dresik o szkarłatnym kolorycie, z wyhaftowanym godłem Gryffindora na prawej piersi. Może i nietypowe przebranie na lekcje, ale z tego co udało mi się wywnioskować z słów innych uczniów, wygodny outfit był mile widziany na lekcji Alexa, o którym długo nikt nic nie słyszał. Z byłym opiekunem kruczków nie miałem zbytnio zbudowanej relacji, w żaden sposób nie wychodzącej ponad stosunek ucznia do profesora i na odwrót. Jednak jego lekcje zawsze w jakiś sposób łamały schematy innych, do których przywykłem. Przybyłem na miejsce, rozglądając się po zebranych, ale póki co stojąc na uboczu, uśmiechając się jedynie, jeśli skrzyżowałem spojrzenia z kimś mi znanym i czekałem aż rozpocznie się lekcja.
Punkty w zaklęciach: 1 Rdzeń i drewno różdżki: włos testrala, świerk Refleks: 9 Rzut k100:10
Od kilku dni Rinie zdecydowanie dopisywał lepszy humor, który póki co pozostawał niezmącony przez żadne przypadkowe zdarzenia. Nadchodzące zajęcia z zaklęć tylko pomagały utrzymać jej zarówno odpowiedni nastrój, jak i odpowiedni poziom skupienia. Krukonki jednak nic nie było w stanie wytrącić z naukowego transu, gdy już w takowy udało jej się wpaść. Nie inaczej powinno być tym razem. Bezbłędnie dostosowała się do polecenia profesora, wkładając wygodny jak dla niej zestaw składający się z bardziej wyjściowych dresów, których nie miała serca zakładać na treningi magicznych sztuk walki. Na miejscu pojawiła się punktualnie, choć już zebrana była pokaźna grupka uczniów oraz studentów. Do profesora skierowała grzeczne przywitanie, po czym niemalże natychmiast powędrowała gdzieś na bok, decydując się na samotny postój. Starała się tym samym zachować na tyle krótki dystans od profesora, by móc bezproblemowo usłyszeć i obserwować go w razie potrzeby.
Alexander D. Voralberg
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Voralberg spojrzał na zegarek leniwie tykający na jego nadgarstku i kiedy uznał, że nadszedł czas, bez słowa podniósł się z miejsca i odchrząknął licząc na to, że jednak wszyscy postanowią zwrócić na niego uwagę, zamiast podejmować się dalszym ploteczkom. Wyjątkowo nie miał ochoty czekać na spóźnialskich, tak więc każdy kto przybiegnie po czasie może pobawić się co najwyżej jako obserwujący albo robić za jeden z pieńków. Jeszcze się pomyśli. Zlustrował swoimi białymi oczami każdego jednego z uczniów i próbował sobie przypomnieć ich wszystkich po kolei. Co poniektórzy jak widać nadal wiernie uczęszczali na jego zajęcia, choć widział też kilka nowych twarzy lub takich, które powinien znać, a nigdy nie widział ich na swoich poprzednich lekcjach, kiedy jeszcze nie zrobił sobie... zdrowotnej przerwy, powiedzmy. - Dobrze więc. Dzień dobry, jak ktoś jeszcze mnie nie zna to nazywam się Alexander Voralberg i mam przyjemność uczenia zaklęć w tej szkole. Przejdźmy do konkretów. - krótka przerwa - Mam nadzieję, że wszyscy mają przy sobie różdżki. Jak nie, to musimy się pożegnać, bowiem myślę, że na zajęciach z zaklęć mimo wszystko mogą być przydatne. - mruknął, na chwilę zatrzymując swoje spojrzenie na Viniciusie. - Jak widzicie, na terenie na którym jesteście znajduje się kilkadziesiąt pieńków, jedne na ziemi, inne... nie na ziemi. Na tę chwilę jest ich tyle co Was, ale z czasem to się zmieni. - leniwie machnął różdżką i w dwóch miejscach dodatkowo - poza już leżącymi niepodal konarami, kamieniami i drzewami pojawiły się małe oczka wodne, które zalały dwa z pieńków. - Czas na zasady. - iskierka w jego oku nie zwiastowała absolutnie nic, poza tym że gdzieś tam wewnętrznie cieszy się że wrócił do tej cholernej szkoły.
Zagrajmy w...
Gorące krzesła PIEŃKI! part I: rozgrzewka
Zasady są proste. Mamy pieńki, na pieńkach trzeba usiąść. Nie jest to trudne w tej chwili, kiedy pieńków jest 26 - komplikuje się w momencie, gdy będzie ich mniej niż uczestników. Waszym zadaniem będzie wytrwać do momentu, w którym zostanie jeden pieniek i go zdobyć. Problemem są tylko przeciwnicy, którzy mają dokładnie ten sam cel. Byłoby oczywiście zbyt proste podbiec do niego i po prostu użyć, dlatego też siad zostanie zaliczony, kiedy przed nim użyjecie choć jednego zaklęcia, które pomoże Wam zdobyć pieniek, np. przywołać, odwołać, przesunąć, teleportować, zrobić z nim co chcecie dopóki będziecie mogli na nim siąść po użyciu zaklęcia. Jest kilka pieńków odpornych na wasze niektóre zaklęcia, wtedy będziecie musieli użyć zaklęcia na sobie lub otoczeniu. Na tym etapie nie można używać zaklęć na przeciwnikach, ale pieńki można sobie zabierać. Każda runda zaczyna się po wystrzeleniu przez Alexa flary.
Zasady techniczne pojawią się w moim kolejnym poście po rozgrzewce! Na razie zrobimy szybką rundę na rozgrzewkę, bez kolejki, żebym zobaczył czy wszyscy rozumieją zasady. Od razu mówię - nie bójcie się pytać! Na priv, na Disco, na GG. Ja zawsze chętnie pomagam.
Do końca rozgrzewki będzie można jeszcze dołączyć do zajęć, bo siłą rzeczy nie zaczęliśmy jeszcze głównej zabawy.
Na odpis WSZYSTKICH jest 48h, ale liczę, że machniecie to szybciej. Nie musicie się rozpisywać, grunt to zaznaczyć jakie zaklęcie, który pieniek bierzecie, ew. dogadać się z kimś (bo później już będą Was określać zasady), że sobie coś kradniecie, żeby wprowadzić efekt integracji i rywalizacji. Wtedy oznaczcie drugą osobę, aby wiedziała, że kradniecie jej pieniek sprzed nosa.
Formularz do posta. Rzucacie jeszcze jedno K100 i dodajecie do poprzedniego.
Flara testowa poszła w górę!
Suma 2xk100: xxx Wybrany pieniek: 1-26 (wszystkie są aktualnie dostępne na ziemi bez ograniczeń, dokładna lista z efektami pojawi się w następnym poście; sprawdzajcie które już są zabrane, kto pierwszy ten lepszy) Użyte zaklęcie do zgarnięcia pieńka: Punkty w zaklęciach: bez przedmiotów Rdzeń i drewno różdżki: używanej na tych zajęciach Refleks: oceń refleks postaci w skali od 1 do 10 gdzie 1 to dostawanie rzuconą piłką w twarz zamiast złapania, 10 to poziom bardzo dobrych zawodników Q. Należy uwzględnić dzisiejszy nastrój, zmęczenie, okoliczności fabularne itd. np. zawodnik Q który dwa dni temu dostał w łeb tłuczkiem na pewno nie będzie miał refleksu sokoła dzisiaj.
Kod:
<zgss>Suma 2xk100:</zgss> <zgss>Wybrany pieniek:</zgss> <zgss>Punkty w zaklęciach:</zgss> <zgss>Rdzeń i drewno różdżki:</zgss> <zgss>Refleks:</zgss>