Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Łąka nieopodal lasu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 14 z 41 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 27 ... 41  Next
AutorWiadomość


Dahlia E. Slater
avatar

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : -2
  Liczba postów : 524
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5106-dahlia-e-slater
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5108-sowka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7187-dahlia-e-slater
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyWto Maj 21 2013, 17:21;

First topic message reminder :




Wiosną i latem trawy w okolicy Zakazanego Lasu potrafią sięgać aż do kolan. Miejsce odwiedzane jest przez zapalonych zielarzy, bowiem okolica obfituje w ciekawe zioła. Poza tym nieczęsto ludzie tu przychodzą z prostej przyczyny - wśród traw królują szkodniki.

Uwaga. Jeśli używasz tu czarów bądź Twoja różdżka jest gdzieś w widocznym miejscu, istnieje ryzyko, że do Twojej przekradną się do niej okoliczne chropianki. Rzuć wówczas kostką, by dowiedzieć się czy uszkodzą Ci rdzeń. Parzysta - nadgryzły nieco drewno Twojej różdżki i prawie dostały się do rdzenia. Różdżka wymaga drobnej naprawy u twórcy różdżek. Nieparzysta - na szczęście w porę je dostrzegłeś i mogłeś się ich pozbyć.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Melusine O. Pennifold
Melusine O. Pennifold

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Galeony : 758
  Liczba postów : 653
https://www.czarodzieje.org/t15444-meluisne-pennifold
https://www.czarodzieje.org/t15473-meluzyna#415677
https://www.czarodzieje.org/t15446-meluisne-pennifold#414814
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyWto Gru 03 2019, 03:10;

Unoszę brwi rozbawiona na to bezpośrednie stwierdzenie. Mówisz to w tak łatwy i przystępny sposób, że aż śmieję się krótko przed grzecznym podziękowaniem za komplement. Czemu nie każdy może mówić wszystkiego tak prostą drogą, bym wiedziała, kiedy chce po prostu być miły, a kiedy wbija szpilę w czułe miejsce.
- Miło cię poznać - mówię, wciąż uśmiechając się uprzejmie  i pod nosem próbuję powtórzyć Twoje nazwisko, ale niespecjalnie mi idzie, więc mam nadzieję, że nie słyszysz moich marnych prób. Przynajmniej imię masz bardzo łatwe do wymówienia. Marszczę brwi, kiedy wymieniasz mi mnóstwo miejsc, w których nigdy nie byłam. Moja wiedza szczegółowa ogranicza się do Kornawlii i Doliny Godryka. No oczywiście nie licząc Hogwartu. - To w ilu szkołach byłeś? - pytam, bo wydawało mi się, że Rosjanie nie idą do tej szkoły co wymieniłeś, ale mogę się mylić. Jak widać w tej dziedzinie specem nie byłam.
- Da - powtarzam po Tobie żwawo, świetnie ucząc się języka i idziemy po śladach zwierzaka. Bardzo uprzejmie ignorując pół- żywą parę obok nas. Kręcę głową kiedy pytasz co to za zwierzę. Nie do końca go poznaję, ale kiedy wymawiasz nazwę ptaszka mówię no tak, uderzając się w pustą głowę, a raczej turban.
- Co mam począć, przecież nie mogę go tu zostawić na śmierć! Uważasz, że powinnam tak zrobić - pytam Rosjanina patrząc na ledwo ożywionego ptaszka, bez sił na kompletnie cokolwiek, a z pewnością nie na zaświergotanie mnie na śmierć. - Kiedy wyzdrowieje, zostawię go gdzieś, zanim oszaleję - stwierdzam i głaszczę piórka biednego stworzenia. Jak coś tak uroczego mogłoby zrobić mi jakąkolwiek krzywdę! Truchtam za moim partnerem, trochę zajęta nowym zwierzakiem, więc daję tym razem Tobie znaleźć trop, by iść dalej.
- Hm, może masz racje, może tak naprawdę nas nie lubią. Chociaż pół biedny ten goblin. Mugoloznastwo? Włosy mi wypadły po bieganiu w tym okropnym lesie... Ej czy przypadkiem nie ja Cię zabiłam? Uważaj!
To ostatnie krzyczę już zdecydowanie za późno, bo chociaż to ja znam łąki w Hogwarcie i powinnam Cię zatrzymać, niestety rozgaduję się i teraz z przerażeniem patrzę na to gdzie wylądowałeś. Wyciągam niepewnie różdżkę, coby pomóc Ci się odrobinę oczyścić, równocześnie mniej lub bardziej dyskretnie zasłaniając nos.

Lazar rzucał to niech on nam kostki da <3
Powrót do góry Go down


Lazar Grigoryev
Lazar Grigoryev

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Tatuaże, kolczyk w języku, przekłute uszy, silny rosyjski akcent
Galeony : 378
  Liczba postów : 541
https://www.czarodzieje.org/t17721-lazar-arseni-grigoryev
https://www.czarodzieje.org/t17739-lazar-grigoryev#499191
https://www.czarodzieje.org/t17722-lazar-grigoryev#498407
https://www.czarodzieje.org/t18307-lazar-grioryev-dziennik
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyWto Gru 03 2019, 18:26;

W jednej. — odpowiedział z pewną dozą refleksji, nie mając dziś ochoty zgrywać cwaniaka, dla którego to Durmstrang były niby za słabą placówką, by obdarzyć go swoim zainteresowaniem. Dawniej nie zastanawiał się nad tym tyle, co w Hogwarcie. Bo kiedy widział nieliczne, acz wybijające się w tłumie mundurki Durmstrangu, analizował twarze noszących je osób, zastanawiając się – zupełnie tak, jak nigdy dotąd mu się nie zdarzało – co mieli oni, czego nie miał on. Czy czystość krwi rzeczywiście miała aż tak duże znaczenie? No i to pobicie na festiwalu... wszystko to gromadziło się w jego głowie, budząc uśpione dotąd wątpliwości i podburzając jego pewność siebie. Odepchnął od siebie ponure rozważania, które ostatnio coraz częściej go dopadały i bez mała z ulgą zajął się tropieniem zwierzęcia. Dobrze było mieć co robić – mieć pod ręką rozpraszacz, który zajmie myśli w chwili kiedy stają się niewygodne.
...Nie — odpowiedział niechętnie, cicho wzdychając, bo taki nadprogramowy kompan mógł utrudnić im całe te poszukiwania, no ale sam też przecież miał jakieś tam sumienie i jak na złość podpowiadało mu, że tak nie można. — Na śmierć to nie — przyglądał się z jaką troską traktuje małe zwierzątko i chyba zmiękł do reszty, zgadzając się z nią zupełnie — ludzie je wyciszają, pewnie też byś mogła. Ale mnie to wydaje się, że dla nich to duża krzywda jest, tak zabronić śpiewać.
Nie był wegetarianinem, nie był nawet przeciwny pozyskiwaniu składników odzwierzęcych do eliksirów i różdżek, ale stanowczo sprzeciwiał się udamawianiu dzikich zwierząt i rzucania zaklęć po to, by zachowywały się wedle ludzkiej woli. Ale ona chyba taka nie była? Zresztą... nie jego rzecz, wnikać w to co robią inni, ważne żeby sam postępował według swoich przekonań.
No to przynajmniej turban Ci się przydał — skwitował wypadanie włosów, uśmiechając się kącikiem ust. Rzeczywiście dzień po lekcji zauważył co najmniej kilka łysych osób, ale do tej pory wcale nie połączył tego faktu z paintballem — Ooo, to byłaś Ty? — zapytał z wyrzutem w głosie — Ja nie widział, bo wszedł w coś i od tego zupełnie pomyliły mi się kolory. Ale mnie to chyba nie trudno trafić, ha? — spojrzał na nią zamiast pod nogi, co było niemałym błędem, bo zamiast piętrzącej się przed nim gnojówki, widział jedynie jej przerażoną minę. Wszedł prosto w hipogryfie łajno i nie był w stanie powstrzymać jęku niezadowolenia. Choć dziewczyna od razu mu pomogła, sam również wyjął różdżkę i kilkukrotnie rzucił zaklęcie czyszczące... a mimo to wciąż miał wrażenie, że czuje ten zapach, nawet kiedy odeszli już i od góry łajna, i od rozrzucającego go gajowego.
Tato škola mě nenávidí — mruknął sam do siebie, kręcąc z niezadowoleniem głową — No, w każdym razie trochę szkoda, że nie zdążyłem trafić tej śmiesznej małej z jednym okiem, mieliśmy układ, że jak mi się uda to powie mi skąd ta cała opaska. Turbany, opaski... przynajmniej nie jest tu nudno.

Kość I – ilość pól: 3
Kość II – wydarzenie: 1
Obecne pole: 8
Inne: śmierdzę :')
Poprzednia lokalizacja: wierzba bijąca (5)

    | z/t x2
Powrót do góry Go down


Keyira Shercliffe
Keyira Shercliffe

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Dodatkowo : animagia
Galeony : 851
  Liczba postów : 693
https://www.czarodzieje.org/t17789-keyira-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t17819-meresin#501873
https://www.czarodzieje.org/t17805-keyira-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t19447-keyira-shercliffe-dziennik#57
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyCzw Gru 05 2019, 02:59;

Ślad doprowadził ją ścieżką obok Zakazanego Lasu, ale ranne zwierze najwyraźniej obawiało się przekroczyć linię drzew. To w sumie nie było dla niej żadnym zaskoczeniem, ponieważ wiedziała doskonale co może czekać na bezbronną ofiarę między tymi drzewami. Stworzonko nie było wcale takie głupie, skoro trzymało się względnie łatwych terenów. Keyira zatrzymała się na chwilę i przeczesała wzrokiem okolicę, a potem drgnęła gwałtownie, gdy dobiegły ją zza pleców jakieś dziwne dźwięki. Wyciągnęła różdżkę, tak na wszelki wypadek i zagłębiła się w zarośla, chcąc sprawdzić źródło niepokojącego hałasu.
Początkowo młoda Shercliffe nie zauważyła niczego zaskakującego, ale wtedy uniosła głowę pod wpływem zwykłego odruchu i dostrzegła chmarę uczepionych gałęzi nietoperzy. Przełknęła ślinę i uznała, że najlepszym rozwiązaniem będzie się wycofać, ale pechowo nadepnęła na jedną z gałęzi, łamiąc ją z głośnym chrzęstem. Jak na zawołanie, wszystkie błyszczące ślepia otworzyły się, a sekundę później ciemna chmura wzbiła się w powietrze i ruszyła ku niej.
Ślizgonka zaklęła szpetnie i bez zbędnego ociągania ruszyła ku polanie, ale nie jeden z potworków zdążył obniżyć lot i wczepił jej się we włosy, drąc się prosto do jej ucha, na co dziewczyna jęknęła głośno. Pulsowanie w czaszce stawało się tym bardziej uciążliwe, im dłużej nietoperz pozostawał w pułapce jej włosów, ale nawet gdy Key udało się go w końcu uwolnić, dzwonienie w jej uszach pozostało.
A żeby cię... — urwała gwałtownie, potarła skronie i uznała, że najlepiej będzie ruszyć w dalsze poszukiwania. Ślady krwi były na swoim miejscu, a więc ruszyła dalej ich tropem.
Z początku wrażenie było bardzo uciążliwe, ale nie było to nic na tyle groźnego, by nie mogła się do tego przyzwyczaić, przynajmniej nie ogłuchła.


/zt


Kość I – ilość pól: 1 + 2x1 - [bonus za 21 pkt z transmutacji: 4/4] = 3
Kość II – wydarzenie: 5
Obecne pole: 7
Inne: jeden z nietoperzy wplątał Ci się we włosy i panicznie piszczy ci koło ucha. Zanim go wyplątałeś minęła długa chwila, dlatego przez cały wątek będzie ci towarzyszyć dzwonienie w uszach.
Poprzednia lokalizacja: Bijąca Wierzba
Powrót do góry Go down


Madeleine Ford
Madeleine Ford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Galeony : 425
  Liczba postów : 568
https://www.czarodzieje.org/t5316-madeleine-ford
https://www.czarodzieje.org/t5319-sowa-jarzebata-bestia
https://www.czarodzieje.org/t7200-madeleine-ford#204427
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptySro Gru 18 2019, 12:21;

Kość I – ilość pól: 2 https://www.czarodzieje.org/t17953p175-kostki#509394
Kość II – wydarzenie: 6->4
https://www.czarodzieje.org/t17953p125-kostki#509256

Obecne pole: 14
Inne: braki królik całe FF spotkanie
Poprzednia lokalizacja:pod wierzbą


No i pojawiła się koło lasu i to w towarzystwie zwierzatka które nie dawało Mad spokoju i doprowadzało do szaleństwa.
Mad zwęziła szukanie az koło lasu,spojrzała zatrzymując je na czymś w krzakach, po czym zajrzała tam to tylko królik lekko odurzony amortencją.
No tak zresztą Gryfonka coś wie o tym sama nie dawno była takim stanie jak zwierzatko.
-No ciekawe króliczku bym cię zabrała do zamku byś poznał moje zwierzatka-odparła uśmiechając się i głaszcząc lepek.
Pora wrócić do szkoły, i poszukać zaginionych śladów.
z/t
Powrót do góry Go down


Madeleine Ford
Madeleine Ford

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : brunetka,migdałowo-orzechowe oczy,piegi które dodają uroku,specyficzny prawostronny uśmiech,mały niebieski kolczyk w wardze po lewej stronie.
Galeony : 425
  Liczba postów : 568
https://www.czarodzieje.org/t5316-madeleine-ford
https://www.czarodzieje.org/t5319-sowa-jarzebata-bestia
https://www.czarodzieje.org/t7200-madeleine-ford#204427
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyPią Gru 20 2019, 10:58;

Kość I – ilość pól:2 https://www.czarodzieje.org/t17953p175-kostki#509482
Kość II – wydarzenie: 6->4 https://www.czarodzieje.org/t17953p200-kostki#509484
Obecne pole: 16
Inne:dwa króliki
Poprzednia lokalizacja:laka-pod-zakazanym-lasem

Mad wolnym krokiem ruszyła z królikiem w stronę lasu po raz kolejny go odwiedziła,Tak idąc, w oddali dostrzegła w krzakach jakiś niebezpieczny ruch.
- Dobrze, że chociaż nie jest sama tylko ze zwierzatkiem- mruknąłęła i nieco się uśmiechając pod nosem.
Szła dalej ze swierztkiem , aż dotarła do celu jednak okazało się że to nic innego jak kolejny królik nafaszerowany amortencją .
Po drodze Gryfonka zajrzała również w inne krzaczory czy oby tam nie ma jakiś śladów,właśnie zmierzała ku wyjście z lasu.

[ZT]
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyNie Gru 29 2019, 16:54;

Jego obecność go rozpraszała - gdzieś na granicy irytacji a rozbawienia. Sam nie potrafił tego określić ale miał ochotę jednocześnie rzucić na niego jakieś zaklęcie wyciszające, by nie słyszeć oddechu, który zaburzał mu jego własny rytm biegu, a z drugiej strony korciło go, by przyspieszyć, zobaczyć czy nadąży i jak bardzo będzie wypluwał sobie płuca, gdy w końcu się zatrzymają. Utrzymywał jednak jednolite tempo, dość szybkie, bo pokusa pokazania wyższości swojej kondycji była zbyt wielka, ale nie odzywał się ani słowem, skupiając się na dopasowaniu pracy przepony do ruchów innych mięśni. Nawet jeśli @Matthew C. Gallagher coś do niego mówił - zupełnie to ignorował, w myśl zasady, że nie rozmawia się podczas biegu, bo nie tylko spada wtedy kondycja, ale ryzykuje się nałykaniem się zimnego powietrza. Starał się więc odciąć i od jego oddechu, nasłuchując skrzypienia śniegu, którego cienka warstwa raz po raz uginała się pod ich stopami.
W pewnym momencie, usatysfakcjonowany pokonanym przez nich dystansem, nakierował ich ponownie na łąkę, od której zaczęli trasę biegu i stanął nieopodal skrzyni ze sprzętem do quidditcha.
- Całkiem nieźle, Gallagher - pochwalił go drżącym od wysiłku głosem i uśmiechnął się, przenosząc na niego wzrok, by sprawdzić czy i tym razem york zamerda dla niego ogonkiem czy nie starczy mu na to sił. Zaczął się rozciągać, zajmując się własnymi mięśniami z należytym szacunkiem, starając się jednocześnie jak najszybciej uspokoić tętno i unoszący się zbyt gwałtownie tors. Jednak chyba przesadził z tempem, bo nie przychodziło mu to z taką łatwością jak zazwyczaj. Mimo wszystko wystrzał endorfin przez znany mu wysiłek nie pozwalał w tym momencie odpowiednio zmartwić się swoim wizerunkiem.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyPon Gru 30 2019, 19:29;

Prawdę powiedziawszy, w towarzystwie Pazuzu sam mógłby mówić o rozproszeniu uwagi. Trudno było przecież pozostawać obojętnym, kiedy obok stała osoba o tak przystojnej facjacie i niezwykle wysportowanym ciele. O ile jednak kiedyś przyciągał go do Anunnakiego wyłącznie atrakcyjny wygląd, tak dopiero teraz miał okazję lepiej go poznać. W tym zestawieniu Ślizgon wcale nie wypadł gorzej. Ba, Matthew poczuł, że pomiędzy nimi zaistniała pewna nić porozumienia, a i zachowanie chłopaka w pubie z karaoke sprawiło, że chciał spotykać się z nim jeszcze częściej. Nic więc dziwnego, że propozycję wspólnego treningu quidditcha przyjął bez większego zastanowienia. Uwielbiał latać na miotle, a jeśli miał jeszcze do tego pomagać Pazuzu w podszkoleniu swoich umiejętności, tym bardziej nie mógł się doczekać zbliżającego spotkania.
Nie spodziewał się jednak, że jego kolega z domu będzie chciał je rozpocząć od joggingu. Sam lubił pobiegać, ale musiał przyznać, że aż tak dobrej formy jak on zdecydowanie nie miał. Początkowo próbował podtrzymać jakąś rozmowę, ale tempo sprawiało, że ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu, próbując ustabilizować swój oddech. Były nawet momenty, kiedy zaczynało go mdlić od nagłego wzrostu tętna i nawdychania się mroźnego powietrza, ale pomimo niesprzyjających warunków, nie poddawał się i biegł dalej. Nie chciał przecież wyjść na jakąś leniwą ofermę. Kiedy jednak zakończyli trasę i przystanęli na polanie nieopodal skrzyni ze sprzętem do quidditcha, oparł dłonie o swoje uda i pochylił się nad ziemią, żeby uspokoić szaleńczo bijące serce i zrelaksować swój organizm przed kolejną falą wysiłku. Wrażenie, że za chwilę wypluje swoje własne płuca, na szczęście szybko przeminęło, gdy tylko usłyszał z ust Anunnakiego pochwałę, przywdział na twarz subtelny uśmiech, nadal jednak połączony z nutą grymasu.
- Zobaczymy czy będę mógł powiedzieć to samo, kiedy wzbijemy się w powietrze. – Wykorzystał okazję, żeby się odegrać. Zaraz po tym wziął jeszcze jeden głęboki wdech i rzucił w kierunku swojego kolegi jedną ze szkolnych mioteł. – To na czym dokładnie polega ten Wasz zakład? Muszę wiedzieć, żeby zadecydować co z Tobą przećwiczyć. – Dopytał o szczegóły, bo pomysłów na trening miał mnóstwo, a dobór tego właściwego zależał od wielu czynników. Wszak zupełnie inne ćwiczenia wpływały na poprawienie szybkości lotu, inne na podniesienie refleksu, a jeszcze inne na precyzję w ciskaniu w graczy tłuczkami.
- Złap rękojeść nieco wyżej. Zachowasz lepszą zwrotność i zminimalizujesz czas reakcji. – Wtrącił jeszcze swoje trzy knuty, widząc w jaki sposób Pazuzu trzyma miotłę. Nie był on zły, właściwie trudno byłoby się nawet przyczepić, że niepoprawny. Ot, Gallagher – jako doświadczony zawodnik – wypracował już swoje własne triki i techniki, które pozwalały osiągać znacznie lepsze rezultaty.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyWto Gru 31 2019, 00:01;

Z zadowoleniem wyłapał ten uśmiech przemieszany z grymasem. Właśnie dlatego lubił otaczać się sportowcami, choć sam zdecydowanie wolałby być kojarzony z czystokrwistą inteligencją, traktując swoje codziennie ćwiczenia nie jako hobby, a pracę nad sobą, by zacisnąć palce na kruchej szyi perfekcji. Ktoś kto lubił trenować nie bał się bólu, a często nawet potrafił czerpać z niego przyjemność, przyzwyczajony do wyrzutów endorfin podczas przekraczania kolejnych granic własnego organizmu.
Wyprostował się czujnie, słysząc jak ten mu odszczekuje, ale nie wyczuł w tym zagrożenia, więc uśmiechnął się do niego w odpowiedzi. Dalej postrzegał go jako małego ujadającego pieska, ale musiał przyznać sam przed sobą, że nie widział go już w roli yorka, odkąd doszedł do wniosku, że może być w nim coś interesującego poza jego angażem w zjednoczonych z Puddlemere. Teraz to był raczej... Sznaucer miniaturowy. Nie skakał już żałośnie po jego łydkach, a raczej opierał się łapami o kolano z miotłą do quidditcha w zębach. Aż miało się ochotę go poklepać po głowie i powiedzieć "good boy", co w pewnym sensie nawet zrobił, bo gdy tylko złapał w dłoń rzucony mu sprzęt, to wolną ręką klepnął go dwukrotnie w bark, gdy ten łapał oddech.
- Odbijanie tłuczków do celu - odpowiedział, wsiadając na miotłę, wyraźnie z tego faktu niezadowolony. - I problem zaczyna się gdy doda się do tego wysokość - mruknął cicho, odbijając się od ziemi, po czym zatoczył nierówne koło i zawisł nieopodal Gallaghera, wytężając słuch, by dosłyszeć co już na starcie zdążył wtrącić. Przesunął dłonie wyżej i uniósł brew w niemym pytaniu czy teraz jest już dobrze. Spojrzał w stronę zamku i wypuścił powoli ciepłe powietrze z ust, tworząc przed twarzą mroźny obłok. Lubił mieć kontakty, w których konkretna osoba uczyła go konkretnej rzeczy - dyskretnie, na osobności, skutecznie i efektywnie. A jednak wymagało to od niego dużo cierpliwości i pokory, ale na szczęście Gallagher póki co nie nadużywał swojej pozycji trenera, na której pozwolił mu stanąć Pazu. Zupełnie jak na Bali. Musi wyciszyć swoje ego i skupić się na celu, który je potem wynagrodzi za to przyćmienie. Podleciał nieco bliżej, by spojrzeć czujnie w brązowe oczy. - Chyba nie muszę dodawać, że chcę by to zostało między nam - powiedział cicho, ale wyraźnie, odruchowo wprowadzając strun w wibracje, jakby rozgrzewał je do hipnozy, której przecież nie zamierzał używać i gdy tylko zdał sobie z tego sprawę, wystrzelił w górę, by przypadkiem go to nie podkusiło. Zahamował z trudem, dalej niż planował, pod koniec przekrzywiając się też w bok przez brak równowagi, przez co zrobił o ćwierć obrotu więcej, niż początkowo chciał. - Sam widzisz jak jest - zawołał do Matta, odwracając w jego stronę głowę. Zrobił jeszcze dwa kółka, by zaprezentować mu dokładniej swój poziom i znów do niego podleciał, zatrzymując się zdecydowanie bliżej niego niż sobie postanowił. - Chcę czuć pełną kontrolę - spojrzał mu z determinacją w oczy, gdy wypowiadał na głos słowa, które pasowały nie tylko do quidditcha.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyWto Gru 31 2019, 00:36;

Pod tym kątem z pewnością zrozumieliby się doskonale. Sam nie mógł wyzbyć się duszy sportowca, co niekiedy bywało kłopotliwe. Zbyt dużą wagę przywiązywał bowiem nieraz do rywalizacji z innymi, ale i przede wszystkim z samym sobą. Z tego też względu było mu trudniej znosić porażki i dość długo je zwykle rozpamiętywał. Każdy medal miał jednak dwie strony, a ta pogoń za adrenaliną i chęć przekraczania granic własnego ciała (i nie tylko) sprawiała, że rozwijał się w błyskawicznym tempie. Gdyby nie taki typ charakteru, niewykluczone że zaprzepaściłby własny talent, a tym samym mógłby zapomnieć o angażu w jednej z najpopularniejszych drużyn quidditcha w brytyjskiej lidze. Zresztą potrafił być uparty na różnych, o czym świadczyła chociażby i jego determinacja w zwalczaniu własnych słabości, przejawiająca się ostatnio w usilnym nadrabianiu zaległości z transmutacji, która zdecydowanie nie była jego mocną stroną. Czasami można by nawet rzec, że przesadzał, katował samego siebie, ale uważał, że w ostatecznym rozrachunku gra warta była świeczki. Był w końcu szczęśliwy, kiedy jego wysiłek przynosił długo wyczekiwaną satysfakcję.
Żył w błogiej nieświadomości, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że Pazuzu w myślach porównuje go do ujadającego yorka czy przytrzymującego w pysku miotłę sznaucera. Dlatego też uśmiechnął się tylko nieśmiało, kiedy chłopak poklepał go po plecach.
- Czyli problem nie tkwi raczej w precyzji. A przynajmniej nie do końca. – Podsumował po chwili zamyślonym tonem wyjaśnienia Anunnakiego. Jeżeli Ślizgon, stając na ziemi, celował do tarczy czy ruchomych obiektów, najwyraźniej musieli popracować przede wszystkim nad samym lotem na miotle. Matthew miał nadzieję, że Pazuzu szybko przyzwyczai się również do nowego chwytu rękojeści, który był niezwykle pomocny tak przy utrzymaniu równowagi na miotle, jak i zachowaniem kontroli i dobrego tempa różnych skomplikowanych manewrów. Skinął więc głową, kiedy ten przesunął dłoń nieco wyżej. Wiedział, że początki mogą być dla niego trudne, jeśli przez całe życie latał w zupełnie inny sposób, ale zamierzał go obserwować i zwracać uwagę na ewentualne błędy czy złe nawyki.
- Spokojnie, nie zamierzam gadać z nikim o Twoich postępach. Chociaż nie powiem, że mógłbyś jeszcze raz przemyśleć, czy nie chcesz dołączyć do drużyny… – Mruknął w odpowiedzi, kiedy Anunnaki wspomniał, że wolałby pozostawić ich trening w tajemnicy. Rozumiał go. Przecież nikt nie chciał przyznawać się do tego, że coś idzie mu gorzej. Inna sprawa, że Pazuzu wcale źle nie latał, a po prostu te umiejętności chyba nie do końca go zadowalały. Zresztą miał pewne braki, na które mógł ponarzekać, co zademonstrował zaraz po tym, jak nazbyt szybko i agresywnie wzbił się w powietrze. Zrobił o ćwierć obrotu więcej niż zamierzał, co w przypadku starcia z Heaven faktycznie mogło mieć spore znaczenie.
- To nie przychodzi z dnia na dzień, ale damy radę. – Odniósł się do stanowczo wyrażonych przez niego potrzeb. To dobrze, że stawiał sobie poprzeczkę wysoko, ale Matt musiał przyznać, że jeden trening może im nie wystarczyć. Mimo to podfrunął nieco bliżej do niego, a wtedy do głowy wpadł mu pewien pomysł, który mógłby przyśpieszyć ich wspólną naukę. Wszak miał do czynienia z drugim sportowcem, który rywalizację zawsze traktował poważnie… czyż nie?
- Dobra. Musimy popracować nie nad precyzją, a nad Twoją równowagą, także przykro mi, ale dzisiaj to Ty będziesz łowną zwierzyną. – Rzucił do niego rozbawiony, bo na tyle na ile zdążył go poznać, domyślał się że ta rola nie do końca będzie mu odpowiadała. – Będę uderzał w Ciebie tłuczkiem, a Twoim zadaniem jest wykonanie skutecznego uniku. Małe utrudnienie: nie możesz dotykać rękoma swojej miotły. – Rozpoczął krótki wywód dotyczący zasad ich małej gry. – Jeżeli oberwiesz lub złapiesz się miotły, to ja otrzymuję punkt. Jeśli z kolei unikniesz tłuczka, zgodnie z regułami, punkt leci do Ciebie… To jak, podejmujesz wyzwanie? – Zwieńczył swoją wypowiedź zawadiackim uśmiechem, a nawet subtelnie puścił do niego oczko. Pazuzu musiał w pełni skoncentrować się na swoim zadaniu, a co innego wzmagało tę koncentrację bardziej niż chęć zwycięstwa?

Kostki dla Zazu:
Spoiler:
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyWto Gru 31 2019, 10:52;

Wyrażenie "Twoich postępach" zazgrzytało mu w głowie. Odruchowo miał ochotę go poprawić, wymruczeć z satysfakcją "podstępach", ale zdusił w sobie tę niepotrzebną do niczego zachciankę i tylko uśmiechnął się w nieco inny sposób, niż do tej pory, ale z miną, która często gościła na jego twarzy - odbijającą przyjemność czerpaną z tajemnicy. Wiedza jest piękną potęgą, ale to jej brzydka siostra, plotka, pociąga za wszystkie sznurki i to jej należy pilnować.
- Chcę - odpowiedział krótko, przesuwając po nim spojrzeniem, by wybadać jego reakcję. Kierowany dobrą zabawą na treningu (tzn. możliwością przywalenia Heav tłuczkiem) sam wyszukiwał kolejne powody czemu miałby dołączyć do drużyny. Musiał przyznać, że niezwykle satysfakcjonowało go to, że w razie przegranej założył się z Dear o coś, co i tak zamierzał zrobić. Warto więc było zabezpieczyć się i w ten sposób, by zapewnić innych członków, że dołącza dobrowolnie, by nawet w sytuacji, gdy ich zakład wyszedłby na wierzch, to ich morale by nie spadły. Niezależnie od wyniku ich rozgrywki powinien być usatysfakcjonowany z jego konsekwencji.
- Z dnia na dzień może nie... - zaczął, zastanawiając się w którym miejscu chce zawiesić poprzeczkę. Musiał się spieszyć, był tego świadom. Heaven nie będzie regenerowała się wieki po wydaleniu pasożyta, a nawet jeśli miałby przegrać, to musi być chociaż blisko wygranej. Właściwie to bardziej zależało mu na zburzeniu poczucia własnej wartości Ślizgonki, zabranie jej pozycji, w której czuje się najpewniej, a nie wygranej samej w sobie. Co takiego Dear mogłaby mu zaoferować, czego już teraz nie mógłby wziąć sobie sam? - Jeśli wygram, będziemy musieli rozumieć się bez słów - dodał, kierowany myślą o swojej nagrodzie, a brew zadrgała mu przy tym zaczepnie, gdy tylko uniósł wyżej głowę. - Będziemy na tej samej pozycji - mruknął w roli wyjaśnienia, podając Mattowi jakiś trop do interpretacji co do zakładu. Niech myśli, że wynikł tylko z kłótni o to na jakiej pozycji ma grać. To bezpieczna wersja. Poza tym naprawdę nastawił się na bycie pałkarzem, bo zwyczajnie nie widział lepszej pozycji dla siebie. Bezkarne obijanie ludzi? Brzmi idealnie, ale czy będzie w stanie odpowiednio kontrolować się w czasie meczu gdzie może zostać odurzony skokiem adrenaliny? Trzeba przecież chociaż zachować pozory, że nie chciał nikomu zrobić poważnej krzywdy.
Mimowolnie zaśmiał się słysząc tekst o łownej zwierzynie, po części z faktycznego rozbawienia, a po części nieco zdegustowany, że ma nią być choćby i przez chwilę, nie czując, by ta rola do niego pasowała.
- Tylko dzisiaj? - zapytał, zaraz uśmiechając się z uniesioną brwią. - Chcesz powiedzieć, że normalnie jestem łowcą? - kontynuował, pochylając się w jego stronę, przez co niezaplanowanie dał znać swojej miotle, że ma powoli usunąć się nieco w dół. Nie sądził, by Ślizgon zdawał sobie sprawę jak prawidłowy jest to trop, chociaż zdecydowanie wolał postrzegać siebie jako k o l e k c j o n e r a. Odchylił się w tył, podlatując nieco wyżej i dodał: - Nie boisz się, że skończysz jako moje trofeum? - wymruczał i przejechał po nim wzrokiem jakby wyceniał czy bardziej pasowałby na ścianę nad kominkiem w sypialni czy raczej powinien trafić na gablotkę w korytarzu. Kącik jego ust drgnął, jakby chciał zasygnalizować, że był to zwykły żart, a jednak nie zrobił tego na tyle pewnie, by faktycznie tak to wyglądało. Odleciał na odpowiednią odległość i wyprostował się, puszczając powoli miotłę. Strzelił kłykciami, jednocześnie próbując złapać równowagę, po czym zakołysał się lekko na boki samym ruchem bioder. Skrzywił się niezadowolony, czując że miotła nie słucha się go odpowiednio, ale zdawał sobie sprawę, że po prostu to on nie umie jeszcze odpowiednio zapanować nad nią swoim ciałem. Biodra miał sztywne, łopatki spięte, a ruchy nazbyt stanowcze i porywcze, więc nic dziwnego, że nie rozumiała o co mu chodzi, reagując chwiejnie i nerwowo. Uniósł dumnie głowę, nie zamierzając pokazać jak niepewnie czuł się w obecnej sytuacji i złapał się mocno za nadgarstek, umieszczając dłonie z tyłu, by nawet nie podkusiło go łapać się miotły. Zacisnął tylko mocniej mięśnie nóg, gotowy by utrzymać się w ten sposób nawet jeśli zawiśnie głową w dół. Kiwnięciem dał znać Mattowi, że jest gotowy do pierwszego podejścia i zmrużył czujnie oczy, nie spuszczając z nich tłuczka. Niby reakcję miał dobrą, a przynajmniej chciał zrobić unik w odpowiednią stronę, ale miotła spłoszona jego stanowczym ruchem przechyliła się zbyt mocno w bok, przez co odruchowo próbował złapać równowagę w drugą stronę, powracając zbyt blisko pierwotnie zajmowanego miejsca. Warga drgnęła mu pogardliwie, ale nie skrzywił się w grymasie bólu, czując jak tłuczek odbija się od jego ramienia, a jedynie wziął głębszy oddech i kiwnął na Matta, by kontynuował.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptySro Sty 01 2020, 20:41;

Musiał przyznać, że kiedy wspomniał o drużynie quidditcha, nie spodziewał się po Pazuzu właśnie takiej reakcji. Dlatego też jeszcze raz przyjrzał mu się uważniej, zastanawiając się nad tym, czy aby na pewno dobrze usłyszał jego wypowiedź. Sam jednak zaraz stwierdził, że nie było mowy o żadnej pomyłce. Miał więc tylko nadzieję, że nie jest to żaden głupi żart z jego strony.
- Poważnie? – Mruknął więc cicho, próbując ukryć entuzjazm, który nagle nim zawładnął. Cieszył się, kiedy ktokolwiek ze Slytherinu chciał wspomóc ich wspaniały team, ale w przypadku Anunnakiego chodziło o coś więcej. Ostatnio spędzali wszak sporo wolnego czasu razem i załapali jakąś nić porozumienia, więc Matthew naprawdę marzył o tym, żeby mogli zagrać razem w którymś meczu. Szczególnie że póki co ich wspólny trening również wskazywał na to, że gotowi są współpracować w imię wyższych celów, a ta współpraca wychodzi im naprawdę nieźle.
- A na jakiej pozycji chciałbyś najbardziej grać? – Zapytał zaraz z ciekawości, bo nie znał jeszcze pełni jego możliwości miotlarskich i trudno było mu przewidywać, jaką rolę powinien wybrać jego kolega. Coś podpowiadało mu jednak, że najbardziej kusiłoby go pałkarstwo, a niestety nie zamierzał mu oddać swojego miejsca. Tak jak znał Heaven, domyślał się, że również i ona je sobie zagrzała. Jak nie pałkarz, to kto? Może ścigający?
Nie do końca zrozumiał jego wyjaśnienia co do samego zakładu z panną Dear, chociaż nie zamierzał wypytywać o szczegóły. Stwierdził, że to sprawa pomiędzy nimi, więc skinął tylko głową na znak, że takie informacje w zupełności mu wystarczają. Nie wiedział, kto ostatecznie zwycięży, ale skoro sam zgodził się pomóc Pazuzu w podciągnięciu umiejętności, siłą rzeczy to właśnie jemu kibicował w tym starciu – z całą sympatią i szacunkiem dla niezwykle doświadczonej pani kapitan. Z drugiej strony, jeśli dobrze pojął, że chodzi o przejęcie właśnie tej pałkarskiej pozycji, o której pomyślał wcześniej, wygrana w zakładzie zdawała się jedyną szansą Anunnakiego na osiągnięcie obranego przez niego celu.
- Może. – Odpowiedział rozbawiony, a jego kąciki mimowolnie uniosły się jeszcze wyżej. Na tyle na ile zdołał poznać swojego towarzysza, domyślał się, że ten przyzwyczajony był do bycia łowcą. Pasowało to do niego, chociaż nie chciał mu przyznawać racji, żeby przypadkiem nie obrósł w piórka. Niestety sam nie dał rady pociągnąć tej gry słów dalej, bo kiedy usłyszał, że miałby być jego trofeum, parsknął głośno śmiechem. – A to coś strasznego? Powinienem się zacząć bać? – Rzucił wesoło, zastanawiając się kim byłby w jego pokaźnej zapewne kolekcji. Przez moment żałował nawet, że tym razem to nie on jest zwierzyną – takiemu komuś jak Pazuzu mógłby dać się upolować, czegokolwiek by to nie oznaczało.
Pożartowałby jeszcze trochę, ale najpierw wolał skoncentrować się na obowiązkach. Obserwował więc kątem oka jak jego kolega radzi sobie z kontrolowaniem swojej miotły, by po pierwszej rundzie wytknąć mu ewentualne błędy. Jego ruchy nie były do końca zgrabne, ale póki co powstrzymał się od komentarzy, żeby go nie zniechęcić. Sam pamiętał swoje dawne sesje treningowe i nie oszukujmy się, nikt nie był idealny. Jasne, niektórzy rodzili się z talentem, ale talent bez ćwiczeń był niemal jak nieoszlifowany diament. Bez ciężkiej pracy trudno było więc oczekiwać niesamowitych efektów. Z tego co zdążył jednak zauważyć, Anunnaki wcale się jej nie obawiał. Był wytrwały w dążeniu do swoich marzeń i nie przeszkadzały mu ani ból, ani ewentualne potknięcia. Takiego ucznia z kolei szkoliło się z przyjemnością.
Kiedy tylko Pazuzu dał mu znak, że jest gotowy, cisnął tłuczkiem w jego kierunku. Nie szczędził na sile, chociaż starał się też nie przesadzać w drugą stronę, by przypadkiem nie zrobić mu większej krzywdy. Poważny uraz przed zakładem z Heaven zdecydowanie przekreśliłby bowiem jego szanse na wygraną. Patrzył jak chłopak próbuje uniknąć krwiożerczej kuli i szczerze mówiąc, za pierwszym razem spodziewał się znacznie gorszych rezultatów.
- Nie ma tragedii. – W jakiś sposób go pochwalił, nawet jeśli punkt ostatecznie trafił na jego konto. – Według mnie robisz zbyt gwałtowne ruchy. Nie musisz szarpać tą miotłą jak niechcianą zabawką. – Przerwał na chwilę, myśląc nad jakimś dobrym porównaniem. – Z miotłą trzeba jak z kobietą. Jeśli zrobisz delikatny ruch, ona zrozumie. A jeśli zaczniesz rwać do przodu jak głupi, znowu zrobisz o jeden obrót za dużo albo tak jak teraz, Twoja miotła w ogóle odmówi posłuszeństwa, zatrzymując Cię w miejscu. – Kontynuował swój wywód, mając nadzieję, że Pazuzu zrozumie co ma na myśli. Żeby obrać odpowiedni kierunek, naprawdę wystarczyło lekko się pochylić czy gibnąć w dobrą stronę, odnosił wrażenie, że Anunnaki nie do końca swojej miotle ufa i przez to w swych manewrach wykazuje się grubą przesadą.
Poczekał aż chłopak przygotuje się do kolejnego uniku i znów zamachnął się swoją pałką, uderzając tłuczek nieco mocniej, niż zrobił to za pierwszym razem.

Kostki dla Zazu:
Spoiler:
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptySro Sty 01 2020, 23:26;

"Nie ma tragedii" zdecydowanie go nie zadowalało, ale nawet od siebie nie wymagał perfekcji już przy pierwszym podejściu. W jego planach było przede wszystkim utrzymać się na miotle nie dotykając jej ani razu na czas trwania tego ćwiczenia. Uniknięcie uderzeń było jedynie elementem, który miał mu to utrudnić. Gallagher przedstawił mu zasady, ale kim by był, jeśli nie zmieniłby ich przynajmniej w swojej głowie. Po prostu lepiej znał swoje możliwości i priorytety, więc wolał skupić się na rozwoju równowagi, niż na zdobyciu punktu. Oczywiście, dawał z siebie sto procent, tak jak zawsze, gdy zabierał się za coś na poważnie, ale wolałby przegrać, a być zadowolony, że udało mu się nie spaść z miotły mimo braku rąk, niż wygrać, ale oprzeć się dłonią chociaż przez chwilę.
Mięśnie żuchwy poruszyły się od napięcia, gdy spojrzał na chłopaka czujnie, zastanawiając się czy nie powinien go usadzić, by bardziej zważał na słowa. Szybko jednak uznał, że jeżeli ma w jak najkrótszym czasie osiągnąć zadowalający go poziom, to nie może ograniczać rad Matta i musi po pozwolić mu na swobodne dzielenie się swoimi myślami. Najwyżej cierpliwość mu się w końcu skończy i to Gallagherem zacznie szarpać jak niechcianą zabawką.
- Delikatność do mnie nie pasuje - skomentował z ledwo majaczącym na twarzy uśmiechem, chcąc dać do zrozumienia, że musi być jakiś inny sposób. Inna technika. Może inny model miotły? Trudno było mu sobie wyobrazić, że wszyscy znani gracze quidditcha cechowali się delikatnością i subtelnością, skoro spora część z nich posiadała sylwetki nawet bardziej rozbudowane od niego samego. Mimo wszystko spróbował przełożyć tę metaforę na inną płaszczyznę - groźby psychiczne. Tutaj też liczyła się pewna delikatność, często wymagająca niemal czułych gestów, które swoją subtelnością zamiast rozluźniać - stresowały. Po chwili dotarło do niego, że musi po prostu potraktować miotłę jak jedną z osób, nad którymi starał się zapanować. Zdobyć jej zaufanie, sprawić by poczuła się wyjątkowa, idealna, tym brutalniej łamiąc później jej pewność siebie, by nawet nie śmiała podważać słuszności jego ruchów. Ta myśl przyszła jednak za późno, a on zdekoncentrowany szarpnął miotłą w bok, by uniknąć tłuczka. Zamiast przesunąć się we wskazanym kierunku, miotła okręciła się w miejscu, a on wylądował głową w dół, zaciskając mocniej palce na swoim nadgarstku, by odruchowo nie złapać się drążka.
- Psidwaka krew - warknął pod nosem, napinając mięśnie brzucha, by zrobić pompkę w powietrzu i wymusić na swojej miotle półsalto. Ustabilizował lot, prostując się, nie myśląc o tym, że teoretycznie powinien być zadowolony, bo udało mu się zdobyć punkt. Co z tego, skoro ten pierdolony badyl nadal się go nie słuchał?
- Tak, wiem, delikatnie - mruknął zmotywowany i kiwnął na niego głową, by jak najszybciej spróbować jeszcze raz, tym razem stosując się do jego zaleceń. - Dawaj, Gallagher.
Wbił wzrok w tłuczek i drgnął, starając się zrobić to płynniej i spokojniej, niż robił to wcześniej. W pierwszej chwili miał wrażenie, że nie stanie się zupełnie nic i oberwie piłką prosto w mostek, a jednak miotła w końcu zareagowała gładko. Zdecydowanie za późno, by zdążył zrobić unik, przez co zgarnął uderzenie w sam środek ramienia, instynktownie napinając mięśnie, by załagodzić nieco obrażenia. Trochę delikatności i już zaczyna się buntować. Tak to jest jak poluźnisz smycz. Dlatego lepiej mieć twardą rękę.
- Chyba potrzebuję najpierw powtórzyć podstawy - zarządził, unosząc wzrok na Matta i puścił swoją rękę, by odruchowo rozmasować miejsce, w które trafił tłuczek.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyCzw Sty 02 2020, 00:50;

Stwierdzenie „nie ma tragedii” przy pierwszym podejściu może i nie było zadowalającego, ale zdecydowanie powinno. W końcu to był dopiero początek ich wspólnego treningu, więc nierozsądne byłoby wymaganie od Pazuzu perfekcji. Chłopak i tak go miło zaskoczył, bo Matthew myślał, że z jego koordynacją ruchową podczas lotu będzie jeszcze gorzej. Póki co zaś Anunnaki może i miał problemu z uniknięcie tłuczka, ale całkiem dobrze radził sobie z utrzymaniem równowagi, a pewnie już w tym punkcie wiele osób by się wyłożyło. Był więc dumny ze swojego ucznia, chociaż celowo nie prawił mu komplementów, żeby ten nie przestał dawać z siebie tak wiele, jak do tej pory. Z drugiej strony… nie powinien się chyba o to obawiać, skoro Ślizgonowi zależało na wygranej z samą panią kapitan. Poprzeczkę postawił sobie bardzo wysoko, więc z pewnością zdawał sobie sprawę z tego, że nie może spocząć na laurach. Sam Gallagher zresztą nie zamierzał mu odpuszczać – zawsze traktował trening poważnie, a już tym bardziej, jeśli miał nauczać kogoś innego.
- W takim razie wygrana z Heaven chyba też nie. – Odpowiedział mu z szerokim uśmiechem, nie mając na myśli niczego złego. Ba, wierzył nawet, że chłopakowi rzeczywiście uda się zwyciężyć i mocno trzymał za niego kciuki. Chciał po prostu uciąć to jego marudzenie i sprowokować do jeszcze większego wysiłku. Niestety, jeśli planował poprawić swoją kontrolę nad miotłą, musiał się poświęcić. Nie było bowiem żadnej innej techniki czy żadnych innych modeli, które pozwalałby obejść prawa fizyki. Nazbyt gwałtowne ruchy zawsze skutkowały nieprecyzyjnym manewrem, więc Pazuzu musiał nauczyć się wstrzymywać swoje konie. Po jego umięśnieniu domyślał się, że uprawia również inne sporty i być może dlatego sprawiało mu to tak wiele trudności. Musiał jednak rozróżnić sytuacje, w których trzeba użyć więcej siły (choćby uderzając gracza tłuczkiem) od tych, które wymagały większej subtelności. Wszak rozbudowana sylwetka nie przekreślała jego szans. Wielu zawodowych graczu quidditcha mogło poszczycić się podobną. Tyle że ci wiedzieli jak wykorzystać swoje atuty w odpowiednim momencie, a Anunnaki jeszcze takiej wiedzy nie posiadł.
Podczas kolejnej próby Ślizgon znów stracił panowanie nad swoją miotłą, które okręciła się w miejscu. Matthew, widząc co się święci, aż wyrwał do przodu. Na wszelki wypadek, żeby móc w razie konieczności pomóc swojemu koledze. Ten jednak, mimo że zwisał głową w dół, zdołał utrzymać się w powietrzu. Przełknął niby głośno pod nosem, ale zraz powrócił na swoją miotłę i ustabilizował lot. Co zabawne, w tym niezbyt pięknym stylu, jakimś cudem uniknął tłuczka, na co Gallagher zagwizdał wesoło.
- Cóż, może nie do końca to miałem na myśli, ale gratulacje! – Wykrzyknął do niego, a usta wygięły się w szerokim uśmiechu. Styl nie był aż tak ważny jak skuteczność, a tej nie dało mu się odmówić, skoro ostatecznie zdobył punkt. Wyglądało na to, że na razie remisowali, a Anunnaki wziął sobie do serca jego uwagi i przynajmniej próbował wcielić je w życie.
Przeleciał parę metrów dalej, żeby rozruszać mięśnie, po czym znów wziął jeszcze większy zamach, żeby zwiększyć poziom trudności, i cisnął tłuczkiem w kierunku Pazuzu. Tym razem chłopak oberwał w ramię, ale poczynił pewien postęp, którego prawdopodobnie nawet nie zauważył.
- Powtórzymy, ale chyba zaczynasz rozumieć o co chodzi. Ruch był w porządku, tylko trochę spóźniłeś reakcję. – Skomentował jego poczynania, po czym odłożył na razie swoją pałkę w pobliżu kufra. Zaraz po tym znów wzbił się w powietrzu i podleciał bliżej swego ślizgońskiego kumpla, żeby pomóc mu odpowiednio ułożyć sylwetkę w locie. – Pokażę Ci coś. – Uprzedził, żeby chłopak nie pomyślał sobie, że zamierza go bezkarnie zmacać… choć w gruncie rzeczy nie było to dalekie od prawdy. Następnie ułożył swoje dłonie po obu stronie żeber Anunnakiego, pochylając się nad nim i przechylił jego ciało najpierw w prawą stronę. Miotła od razu zareagowała, „wypuszczając” go we wskazanym kierunku. Przyszedł czas na obrócenie jego ciała w lewo z podobnym efektem. – Widzisz? Do tego naprawdę nie potrzeba dużo siły. A jak ruszasz się zbyt gwałtownie, to miotła zaczyna wariować. – Starał się przekonać go do swoich wskazówek, po czym odleciał nieco dalej. Szkoda, bo ta bliskość sprawiała, że w ogóle nie chciał go opuszczać.
- Poćwiczmy sobie teraz slalom między pętlami. Najpierw powoli, a jak już będziesz gotowy, to włączę stoper. Jeśli chcesz rywalizować z Heaven, powinieneś się zmieścić w czasie poniżej 15 sekund. Zademonstruję. – Przedstawił mu kolejne ćwiczenia, po czym sam pomknął pomiędzy pętlami. Za pierwszym razem celowo leciał wolno, żeby Pazuzu mógł spostrzec jego ruchy. Potem pokazał mu to samo w o wiele szybszym tempie. – Nie śpiesz się. Po prostu powiedz, kiedy będziesz gotowy, to włączę stoper. – Dodał jeszcze, zajmując miejsce niedaleko. Tak, żeby mieć dobry widok na jego trening. Celowo wybrał takie zadanie, żeby zmusić Anunnakiego do wykonania wielu zakrętów na krótkim odcinku. Miał nadzieję, że ten się przyłoży i rzeczywiście będzie próbował wejść w nie nieco delikatniej, przy lżejszym skręcie ciała.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyCzw Sty 02 2020, 20:33;

Szczek.
Spojrzał na niego, mając zamiar ostrzec go swoim wzrokiem, ale widząc jego szeroki uśmiech uznał, że więcej ugra inną reakcją, więc nawet nieco rozbawiony wygiął usta w udawanym smutku i zaraz pokiwał głową, zmieniając ten gest w "not bad, not bad, Gallagher". Trzeba też przyznać, że poznając go lepiej pozwalał mu na nieco więcej, bo wiedział już doskonale, że nijak nie odzwierciedla to jego faktycznego poziomu szacunku, przez co to jego odszczekiwanie miało nawet jakiś urok. No, a przynajmniej często go bawiło.
- Już teraz mógłbym z nią wygrać - skomentował jednak, żeby wyraźnie zaznaczyć, że nie ćwiczy z szacunku do umiejętności Dear. - Jest lepsza w quidditcha, ale nie ma do mnie cierpliwości, więc raczej popełni jakiś głupi błąd - wyjaśnił, przewidując dość pewnie przebieg meczu, czując się na tyle swobodnie przy Ślizgonie, by pozwolić sobie na takie komentarze. Zresztą nigdy nie przepuści okazji, żeby kolejnej osobie nakreślić, że Heaven jest puszczalską paranoiczką. - Ale miałbym większą satysfakcję, wiedząc, że wygram dzięki sobie, a nie przez nią - dodał po chwili, sam chyba dopiero uświadamiając sobie w czym tkwił problem. Zawsze ustawiał się tak, by z nią wygrywać, a nawet jeśli przegrywał, to warunki ustalał tak, by mimo teoretycznej przegranej, wciąż zyskać więcej od samej Dear. Coś takiego nie przy każdym udawało się uzyskać. A jednak przy Mattcie też jak na razie działało. Spojrzał na niego czujniej, pod wpływem tej myśli, przechylając nieco głowę w bok. - I dzięki Tobie - dodał powoli, poprawiając się i posłał mu uśmiech, chcąc zakorzenić w nim myśl, że powinien czuć się przy nim doceniany. Kolejna przynęta prowadząca do klatki.
Skoro skończyli tę część zadania, mógł już puścić swój nadgarstek i wyprostować się wygodniej na miotle, ale nadal nie złapał się jej rękoma, chcąc najpierw przećwiczyć jeszcze raz balans. Poruszył się na boki, próbując zrobić to łagodniej niż wcześniej, ale ruchy wciąż były gwałtowniejsze niż to sobie zaplanował. Podniósł wzrok, gotowy zobaczyć to, co Gallagher chce mu pokazać, zaraz jednak spiął się, widząc, że ten zbliża się do niego zdecydowanie zbyt blisko.
- Co Ty... - zaczął i urwał, niezbyt zadowolony, choć zazwyczaj nie miał problemu ze strefą komfortu. Mimo wszystko jednak świadomość orientacji Matta nie sprawiała, że czuł się z tą bliskością swobodnie, a przynajmniej w miejscu, gdzie ktoś mógł ich zobaczyć. Poza tym zawsze wolał sam zmniejszać dystans, by czuć większą kontrolę nad sytuacją i stopniem zażyłości. Uniósł wzrok na brązowe tęczówki, gotowy rzucić "Gdzie bez pytania z łapami, Gallagher", ale rozmyślił się w ostatniej chwili i rozprostował zmarszczone brwi, zdając sobie sprawę, że ten już się odsuwa. A on nawet nie zdążył się skupić na tym co próbował mu pokazać.
- Na treningach ze Zjednoczonymi też się tak macacie, czy to taki bonus, bo i tak już widziałem Twojego renifera? - spytał, żeby zyskać sobie trochę czasu i spróbować powtórzyć ruch wymuszony przez Matta, póki mięśnie wciąż go pamiętały. Poruszył się tak jeszcze kilka razy, próbując złapać równowagę w tych zdecydowanie zbyt delikatnych dla niego ruchach, aż nie wyczuł w tym pewnej gładkości.
Przyjrzał się uważnie trasie pokonywanej przez Matta i w końcu złapał się dłońmi miotły, pochylając się do przodu i podlatując w wyznaczone miejsce, wcześniej dla pewności robiąc drobny slalom, by zrobić małą rozgrzewkę przed zmianą ćwiczenia. Kiwnął na Matta, by ten odliczył mu czas do startu, po czym na jego znak ruszył przez wyznaczoną trasę, skupiając się na precyzji, a nie na szybkości. Dopiero gdy upora się w z równowagą, będzie w stanie myśleć o refleksie. Teraz przede wszystkim próbował wdrożyć w życie rady bardziej doświadczonego Ślizgona i musiał przyznać, że widział pewien postęp, bo o ile może i nie był zadowolony z dynamiki, to zaczynał czuć, że miotła reaguje dokładnie tak, jak to sobie zaplanował. Oczywiście z zadaniem poradziłby sobie nawet i wcześniej, skoro mógł znów trzymać się trzonka, ale na pewno nie zrobiłby tego tak równo, jak udało mu się teraz.
- Masz mi coś jeszcze do pokazania? - spytał, poruszając zaczepnie brwią, ewidentnie rozbawiony, że to jego macanie faktycznie coś dało. Nawet jeśli do piętnastu sekund zabrakło mu całkiem sporo.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyCzw Sty 02 2020, 22:14;

Jakkolwiek dziwnie by to nie wybrzmiało, Pazuzu z tą miną zbitego psa wyglądał przeklęcie uroczo. Na tyle, że aż chciało się do niego podfrunąć na miotle i objąć go mocno ramionami. Mimo tego Matthew uważał, że najlepiej wyglądał, kiedy przywdziewał na twarz wesoły uśmiech, który nieco ocieplał jego momentami nazbyt poważne i posępne oblicze. Pewnie spoglądał na niego za często, ale nie potrafiłby przez cały czas uciekać wzrokiem, kiedy pozostawał w towarzystwie kogoś tak przystojnego. Za samą facjatę można by mu przyznać miano hogwarckiego mistera, a do tego dochodziło przecież niezwykle umięśnione i zadbane ciało, o którym on – przez wzgląd na zbyt szybką przemianę materii – mógłby jedynie pomarzyć. Jadł naprawdę sporo, ale budowanie masy jakoś nigdy nie szło u niego w parze z kreowaniem rzeźby.
Pokręcił ze zrezygnowaniem głową, początkowo mając wrażenie, że jego koledze zebrało się na przechwałki. Musiał mu jednak zwrócić honor, bo ostatecznie wypowiedź zdawała się mieć zupełnie inny dźwięk. Chłopak doceniał umiejętności Heaven, nawet jeżeli nie darzył jej szczególną sympatią. To dobrze, bo dobrał sobie całkiem silnego przeciwnika, którego zdecydowanie lepiej było nie lekceważyć.
- Tu w sumie możesz mieć rację. – Odparł na jego słowa, pocierając palcami brodę w geście zastanowienia. – Kobiety mają chyba większy problem z oddzieleniem emocji od faktycznego zadania. – Dodał zaraz, próbując sobie wyobrazić pannę Dear w tym starciu. Ta dwójka nie pałała do siebie sympatią, więc nie wykluczał, że z wściekłości czy stresu dziewczyna popełni jakieś błędy, które przechylą szalę zwycięstwa na stronę Anunnakiego. Cieszył się jednak, że Pazuzu nie liczył jedynie na taki łut szczęścia, a faktycznie przyłożył się do pracy. Po pierwsze dlatego, że chciałby go widzieć w drużynie, w szczególności w roli drugiego z pałkarzy. A po drugie, dzięki temu mógł z nim razem poćwiczyć i miło spędzić popołudnie.
- Dzięki. Mam nadzieję, że dołożę swoją cegiełkę do Twojej wygranej. – Rzucił z jeszcze większym uśmiechem, bo nie spodziewał się, że jego towarzysz obdarzy go takim komplementem i doceni jego pomoc.
Nie przewidywał jednak również tego, w jaki sposób Anunnaki zareaguje na jego dotyk. Przez moment myślał nawet czy się nie odsunąć, ale skoro chłopak przestał stawiać opór, postanowił mu pokazać jak dokładnie powinien skręcać tułowiem, żeby zyskać lepszą kontrolę nad swoją miotłą. Poczuł jednak ciepło w okolicach swoich policzków, co najprawdopodobniej świadczyło o tym, że te lekko poróżowiały. Niekomfortowa sytuacja, przez którą mimowolnie zaczął zastanawiać się również nad orientacją swojego kolegi. Podobał mu się, ale czy w ogóle uważał mężczyzn za atrakcyjnych? Może był w stu procentach hetero? Zwykle potrafił to jakoś instynktownie wyczuć, ale w przypadku Pazuzu nie śmiałby nawet strzelać. Dobrze się z nim rozmawiało, ale jednocześnie niewiele zdradzał o sobie samym. To pytanie wywiercało mu teraz dziurę w głowie.
- Gdybym miał zamiar Cię macać, to byś o tym wiedział. – Widział, że Anunnaki próbuje pogrzebać jego pewność siebie i zbić go z pantałyku, co właściwie w pewnej mierze mu się udało. Gallagher nie zamierzał się jednak tak łatwo poddawać. Chcąc zachować twarz, obrócił zaś to wszystko w żart. Tak było najwygodniej… i najbezpieczniej. Wpatrywał się jednak w oczy Pazuzu, nim ten przystąpił do ćwiczenia, jakby to z nich chciał wyczytać w co ten chłopak pogrywa. Momentami ich wymiany zdań zakrawały niemal o flirt, ale czy mogło chodzić wyłącznie o to, że był po prostu bezpośredni w takim dowcipkowaniu?
Starał się na razie o tym nie myśleć, koncentrując uwagę na wspólnych ćwiczeniach. W końcu nie po to zaoferował pomocną dłoń, by teraz swojego ucznia kompletnie ignorować. Dał więc Ślizgonowi znak do startu, po czym odpalił stoper i obserwował jak wężowy chłopak zręcznie przelatuje pomiędzy kolejnymi pętlami. Jego ruchy niewątpliwie cechowały się większą subtelnością. Nadal jednak pozostawały stanowcze, a Anunnaki zaczynał łapać coraz lepszy kontakt ze swoją miotłą. Nie zmieścił się w piętnastu sekundach, ale i tak ten trening należało zaliczyć do udanych. Miał nawet skomplementować jego postępy, ale nie zdążył, kiedy do jego uszu dobiegło kolejne zaczepne pytanie.
- Coś poza reniferem? – Odwzajemnił się tym samym, unosząc delikatnie prawą brew w zawadiackim uśmieszku. Nie no, nie mógł być w stu procentach hetero. Nie było takiej możliwości. Chyba? – Nad czasem zaraz jeszcze popracujemy, a teraz chciałbym żebyś zrobił jeszcze ostatni przelot, ale bez dotykania rękojeści miotły. Tak jak w grze z tłuczkami. – Wyjaśnił mu ostatnie ćwiczenie, po czym gestem wskazał, by zaczekał. Potem sam podleciał do pętli i zademonstrował mu jak powinno to wyglądać. Delikatne skręty tułowia, nogi w pozycji niemalże nieruchomej. Palce u dłoni celowo splótł na plecach na dowód tego, że nie są mu potrzebne do ustabilizowania tego ósemkowego lotu.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyPią Sty 03 2020, 16:25;

To nie tak, że nie dostrzegał na sobie wzroku Matta, który o ile teraz, podczas ćwiczeń, był oczywisty, tak podczas ich normalnych spotkań mógł wydać się dość intensywny. Nie zwracał na to większej uwagi, bo zwyczajnie zazwyczaj zakładał, że podobał się większości znanych mu osób. Nawet jeżeli ktoś nie był nim poważnie zainteresowany, to i tak ludzie po prostu instynktownie doceniają chociażby jego wyrzeźbioną sylwetkę. Taki już urok prostych umysłów, że piękno przyciąga ich uwagę. A on przecież miał świadomość, że trenuje po to, by osiągnąć perfekcję, święcie przekonany, że i tak wygląda już lepiej od większości rzeźb Michała Anioła. Nie bez powodu na Halloween przebrał się za rzeźbę greckiego boga. Klasyczne piękno, symetria, zadbana sylwetka - przemawiało to do niego estetycznie, a lista takich rzeczy była niewiele dłuższa, jeżeli odjęło się z niej zabytki, antyki i artefakty.
- Ostrzegasz zanim zaczniesz działać? - zapytał, nie mogąc powstrzymać krótkiego śmiechu, gdy przeniósł wzrok na Matta, powstrzymując się od komentarza powątpiewającego w to, że wcale nie miał zamiaru go macać, a nawet zduszając w sobie chęć udowodnienia i jemu i sobie, że gdyby tylko go do tego sprowokował, to ten bez zastanowienia by to zrobił. - To chyba nie jest zbyt efektywny system - dodał, teraz już autentycznie ciekawy czy Ślizgonowi na taką taktykę w ogóle udaje się cokolwiek ugrać. Pamiętając jego oburzenie na kondomiarza z baru, to mógłby nawet sądzić, że jest prawiczkiem. Gdyby nie fakt, że jeszcze w tym semestrze szlajał się z tamtym Puchonem. Po takim pchlarzu, to to raczej należałoby podejrzewać, że mógł się czymś zarazić. Pod wpływem tej myśli warga drgnęła mu nieznacznie z obrzydzenia, więc skupił myśli na swoim zadaniu.
- Nie wiem jak Twój renifer miałby mi pomóc w quidditchu - odpowiedział, prostując się, by złapać w ten sposób równowagę, krzyżując ręce na klatce. Zupełnie jakby przed chwilą sam nie prowokował go, do zinterpretowania w ten sposób jego słów. Dobrze by było, żeby uwierzył, że to jego mózg podsyła błędną interpretację zachowań. Nie chce przecież podważać swojej opinii hetero.
Zaraz jednak ustawił się w odpowiednim miejscu, a po przyjrzeniu się popisom Gallaghera sam splótł dłonie, tak jak zrobił to podczas pierwszego ćwiczenia i dał znać chłopakowi, by włączył stoper. Nie był pewien czy to kwestia odpowiedniego rozgrzania się poprzednimi ćwiczeniami, znajomość już raz pokonanej trasy czy faktycznie po prostu coś kliknęło mu w mózgu, ale czuł, że faktycznie ma o wiele większe panowanie nad miotłą. Chciał tym razem skupić się na prędkości, zakładając, że bez rąk i tak nie zrobi tego z odpowiednią płynnością, ale nawet tym zaskoczył się pozytywnie, czując większą kontrolę przy zakrętach. Oczywiście nadal daleko było mu do zawodowej perfekcji, ale zadowalała go wyczuwalna zmiana między początkiem ich treningu, a obecnym stanem. Podekscytowany tym odkryciem rozplótł dłonie, łapiąc się miotły i od razu podleciał do Matta, by zatrzymać się koło niego, nachylając się w stronę stopera, jakby czekanie na słowną odpowiedź miałoby trwać za długo.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyPią Sty 03 2020, 21:08;

Domyślał się, że Pazuzu jest już przyzwyczajony do tych wszystkich spojrzeń pełnych podziwu, puszczających oczko albo wręcz wygłodniałych. Sam też w sumie należał do grona dość przystojnych chłopaków, więc często czuł na sobie czyiś wzrok. Właściwie zupełnie mu to nie przeszkadzało, jeśli ktoś nie był względem niego nachalny, choćby tak jak adorator z pubu z karaoke. Wręcz przeciwnie, raczej miło łaskotało to jego ego, bo wiedział wtedy, że praca nad własnym ciałem nie idzie wcale na marne. Z Anunnakim – z uwagi na wypracowaną przez niego sylwetkę i raczej dość uniwersalny typ urody – z pewnością nie mógł się jednak równać. Może faktycznie chłopak niósł za sobą piękno i symetrię podobną do rzeźb greckich bogów i herosów?
- Eh, Pazuzu. – Tym razem jednak zmarszczył brwi, wzdychając ciężko w duchu. Jego ślizgoński kolega momentami stawał się naprawdę trudnym partnerem do dyskusji. – Nie powiedziałem, że ostrzegam. Jak sam zauważyłeś, byłoby to mało skuteczne rozwiązanie. Ale gdybym miał zamiar macać, to uwierz, że dotykałbym Ci… – Przerwałby, jakby nie chcąc użyć tego zaimka, żeby jego wypowiedź nie wybrzmiała nazbyt bezpośrednio. Sęk w tym, że wyrzucenie go z szyku zdania wcale nie zmieniało jego sensu. – …w zupełnie inny sposób. – Dokończył, uśmiechając się przy tym wymownie. Wówczas na pewno nie ograniczyłby się w swych ruchach do okolic żeber i już dawno pogrzebałby tę przesadną delikatność, którą próbował chłopakowi wpoić podczas dzisiejszego treningu. Ot, wodziłby dłońmi po całym jego ciele, czerpiąc z tego jak najwięcej dla siebie, ale i jak najwięcej przyjemności dając przy tym swemu partnerowi.
Zapędził się w swych fantazjach, zdawał sobie z tego sprawę. Być może właśnie dlatego tak prędko odfrunął, by zademonstrować Pazuzu kolejne stające przed nim wyzwanie. Obawiał się również tego, że jego policzki znów poróżowieją na skutek tych daleko idących wyobrażeń, chociaż nic takiego się chyba nie wydarzyło. Nie czuł zbierającego się na twarzy ciepła, co raczej świadczyło o tym, że udało mu się – tym razem – uniknąć niekomfortowej dla niego reakcji własnego organizmu.
- To też trening. – Odezwał się w odpowiedzi dopiero wtedy, kiedy Anunnaki ponownie wspomniał o jego reniferze. Szlag by to… takimi tekstami kusił go coraz bardziej, tym samym sprawiając, że jego myśli zaczynały krążyć po zdecydowanie niebezpiecznych rejonach. Nie chcąc jednak zdradzać swoich emocji, słowa przybrał w żartobliwy ton, nienasuwający wobec niego żadnych podejrzeń. A nawet jeśli jakieś podejrzenia nasuwał samym swym zachowaniem, dzięki takiemu zabiegowi mógł się łatwo wybronić z potencjalnych zarzutów.
Patrzył jak Pazuzu splata dłonie na plecach, a zaraz po tym przystępuje do wyznaczonej trasy. Stoper wybijał kolejne sekundy, ale Matthew nie ukrywał, że Ślizgon poczynił tego popołudnia ogromne wręcz postępy. Obrał naprawdę niezłą prędkość, która sama w sobie utrudniała przecież utrzymanie kontroli nad miotłą. A jednak Anunnaki panował nad nią, unikając zbędnych, przypadkowych manewrów. Nadal wiele brakowało mu do perfekcji, ale ku zaskoczeniu Gallaghera, zdążył przekroczyć sztucznie ustaloną przez nich linię mety tuż przed upłynięciem piętnastu sekund. Chciał mu właśnie o tym powiedzieć, kiedy uświadomił sobie, że niecierpliwy uczeń zwisa w powietrzu tuż obok niego. Wskazał mu więc tylko na liczbę wyświetlaną na ekranie.
- Chyba właśnie odkryłeś w sobie nowy talent. – Mruknął z entuzjazmem, przysięgając sobie, że teraz to mu nie daruje, niezależnie od jego wyniku zakładu z Heaven. Ślizgońska drużyna potrzebowała nowych zawodników, a już szczególnie takich, którzy w mig łapali wszystkie uwagi. – Wiesz co… spróbuj jeszcze raz przelecieć tę trasę, już bez żadnych udziwnień, koncentrując się tylko na szybkości. Potem możemy kończyć, jak na jeden dzień i tak sporo zrobiliśmy. – Zaproponował mu kolejną próbę, bo sam był ciekawy jak mu ona wyjdzie. Ostatni wynik dobrze rokował, więc chciał się przekonać czy Pazuzu uda się uciąć jeszcze kilka cyferek na stoperze.
- Ah, spróbuj nieco mocniej pochylić się nad swą miotłą. – Dodał jeszcze na odchodne, a raczej na odlotne, zanim jego kolega podjął się ponownego slalomu między pętlami. Wiedział, że w ten sposób dodatkowo podniesie tempo lotu, a skoro była tu już ostatnia próba, to i jemu zależało na wykręceniu jak najlepszego rezultatu.
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptySob Sty 04 2020, 01:29;

Nie był do końca pewien czy nagła bezpośredniość Ślizgona bardziej go zdziwiła czy oburzyła, ale na pewno nie było mu do śmiechu, bo właśnie uświadomił sobie, że dał mu za dużo swobody, przez co ujadał coraz bezczelniej. Niby kusiło go przymknąć na to oko, podroczyć się z nim dalej, samemu czerpiąc z tego przyjemność, a jednak zupełnie nie rozumiał skąd w nim takie pobudki i uciszał je skutecznie, bo o ile coś takiego było dopuszczalne, gdy byli sami, tak jeżeli teraz by go do tego zachęcał, to kto wie, może palnąłby coś podobnego przy innych i wtedy musiałby zareagować zdecydowanie brutalniej, by obronić swoją pozycję heteroseksualnego samca alfa.
Wyciągnął więc dłoń w jego stronę, celując w niego ostrzegawczo palcem, zupełnie jakby upominał małe dziecko i rzucił stanowczo "Pierwsze ostrzeżenie, Gallagher", chociaż chyba przez fakt, że nie było przy nich żadnych świadków, nie udało mu się do końca ukryć rozbawienia, więc kąciki ust drgnęły mu zdradziecko. Założył, że chłopak nie jest na tyle głupi, by nie zrozumieć w czym konkretnie widzi problem. Jasne, mogą udawać, że wyjaśniali sobie właśnie, że nie zamierza go macać, ale nie byli dziećmi, więc przekaz był zrozumiały, nawet i bez tego wymownego uśmiechu.
Nie tak dużo później okazało się jednak, że Matt wcale nie wziął jego upomnienia na poważnie, więc słysząc jego komentarz tym razem spojrzał na niego chłodniej, marszcząc lekko brwi i warknął "Drugie ostrzeżenie". Niech lepiej nawet nie próbuje się tłumaczyć, że wcale nie miał tego na myśli, bo wtedy naprawdę będzie musiał mu przyłożyć za myślenie, że jest idiotą. Zboczony jamnik.
Cała ta irytacja zniknęła jednak pod wpływem zadowolenia ze swoich postępów, więc pomyślał nawet, że wypadałoby pochwalić swojego trenera za dobre rady i załagodzić nieco to końcowe oschłe potraktowanie.
- Albo po prostu potrzebowałem lepszego trenera od Dear - skomentował, nieco tracąc koncentracje na pochwaleniu Matta, na rzecz zjechania Heaven. Ale wciąż był to komplement, prawda? W jego ustach na pewno. Przeciągnął się i zaczął rozciągać mięśnie ramion, zaczynając odczuwać lekki dyskomfort, związany z wykonywaniem ćwiczeń, które wymagały nieco innej pracy mięśniowej, niż te, które wykonuje standardowo. W pewnym sensie nawet go to cieszyło i na pewno będzie obserwował uważnie czy doliczenie treningów quidditcha wpłynie pozytywnie na rozbudowanie jego rzeźby, z drugiej jednak czuł, że nogi koniecznie potrzebują już przerwy, nieprzyzwyczajone do tak długiego czasu na miotle. Nie był by jednak sobą, gdyby się do tego przyznał i nie przyjął ostatniego wyzwania - zakładając zresztą w typowej dla siebie pysze, że jedno okrążenie w tę czy w drugą stronę nie zrobi różnicy. Stać go na więcej. Nie da się ukryć, że faktycznie chciał też sprawdzić czy zastosowanie nowej rady i pokonanie trasy w pełni swojego obecnego potencjału poskutkuje lepszym wynikiem.
Pochylił się więc, wystrzeliwując na trasę tuż po sygnale od Matta, w szybkości swoich ruchów tracąc jednak nieco z nauczonej dziś delikatności, przez co miotła znów zbuntowała się gwałtownie, zawisając w powietrzu trzonkiem w dół. Poczuł jak siła nagłego zatrzymania wygrywa z wziętymi z zaskoczenia i zmęczonymi mięśniami nóg, wysuwając spomiędzy nich miotłę, przez co wykonał obrót w powietrzu i zawisł trzymając się dłońmi jej krańca. Sprzęt chyba wziął to za komendę, bo zamiast utrzymać się w powietrzu, pomknął w dół razem z nim, więc niewiele myśląc, puścił go, woląc uwolnioną w ten sposób dłonią sięgnąć po różdżkę w próbie wyratowania się przed upadkiem jakimś zaklęciem.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptySob Sty 04 2020, 01:57;

Jego nagła bezpośredniość? Wolałby nie przypominać, kto tutaj kazał wcisnąć mu na siebie stringi z reniferem i kto usilnie powracał do tamtego zdarzenia, kiedy tylko nadarzyła się ku temu dobra okazja. Nie oszukujmy się, nie pozwalałby sobie na pewno na taką swobodę i tak dwuznaczne wypowiedzi, gdyby nie fakt, że to właśnie Annunaki często był ich inicjatorem. Prowokował go do coraz śmielszych kroków, a ich rozmowy niekiedy naprawdę wybrzmiewały jak flirt albo jak słowne utarczki starego, dobrego małżeństwa. Matthew nie krył więc zdziwienia, kiedy jego towarzysz wycelował w niego palcem, informując go, że to „pierwsze ostrzeżenie”. Pierwsze ostrzeżenie przed czym i właściwie dlaczego urwał tę rozmowę, skoro wcześniej sam był skory do takich żarcików z seksualnym podtekstem?
Oczywiście na tyle głupi, żeby nie zrozumieć, że chodziło o to pozorne macanie nie był, ale jakoś trudno było mu się zorientować w sytuacji. Myślał, że to dalsza część jakiej dziwnej gry, w którą zaczęli pogrywać i to z tego względu nie wziął na poważnie jego upomnienia. Zresztą… jego pytanie nawiązujące do pokazywania renifera sprawiało, że chłopak sam się dopraszał takiej odpowiedzi. A jednak tuż po niej nastąpiło ostrzeżenie oznaczone numerem dwa i w tym momencie Gallagher już zupełnie zgłupiał. Zaczął się zastanawiać o co mu tak właściwie chodzi, a w jego głowie znów roiło się również od miliona pytań o jego orientację. Czy istniała jakakolwiek szansa, że mu się podobał? Ot, choćby odrobinę? Typowy heteroseksualny samiec alfa niby mógłby pozwolić sobie na takie teksty bez obawy o swoją pozycję, ale jednocześnie jakoś mu to do Pazuzu nie pasowało. Jego uśmiech podczas tej wspólnej wymiany zdań wydawał się aż nazbyt szczery i wesoły. Wiedział, że nie powinien robić sobie żadnych nadziei, ale chyba właśnie zdał sobie sprawę z tego, że już za późno na takie przemyślenia. Ślizgon wizualnie podobał mu się od zawsze, ale teraz, kiedy tak miło spędzali wspólne popołudnia czy wieczory zaczynał chyba myśleć o nim w inny sposób. To nie było z kolei bezpieczne, jeżeli rzeczywiście jego kolega zainteresowany był wyłącznie przedstawicielkami płci pięknej.
Zamyślony nawet nie odpowiedział na komplement Anunnakiego. Skinął jedynie głową i dał mu znak do startu, ponownie odpalając przycisk „start” w swoim stoperze. Problem tkwił w tym, że nie do końca skoncentrował się nawet na kolejnym wykonywanym przez Pazuzu ćwiczeniu, a przez to nie zdążył w porę zareagować. Kiedy podniósł wzrok i spojrzał w kierunku swojego kolegi, ten wyrwał akurat zbyt mocno do przodu, przez co jego miotła postanowiła odmówić współpracy. Widział jak chłopak próbuje odzyskać kontrolę nad lotem, ale wtedy wykonał obrót w powietrzu i zawisł w powietrzy, trzymając się dłońmi krańca miotły. Matthew ruszył z miejsca, żeby mu pomóc i całe szczęście, bo chwilę później Anunnaki wraz ze swoim sprzętem mknął z zawrotną prędkością w dół. Puścił trzonek, ale nie oszukujmy się, trudno było przewidzieć, czy zdąży rzucić jakiekolwiek sensowne zaklęcie nim uderzy o twarde podłoże.
- Psidwaka krew. – Przeklął na głos, frunąc w jego kierunku. Nie było to przekleństwo, którego często używał, ale że usłyszał je wcześniej z ust Pazuzu, powtórzył je w nerwach bezmyślnie. Podkręcił tempo na tyle, na ile mógł, by wreszcie pochwycić chłopaka w locie i objąć swym ramieniem. Dobrze, że jego umiejętności miotlarskie pozwalały mu na prześcignięcie Anunnakiego. Kłopoty pojawiły się natomiast na innym polu. Ciężar umięśnionego ciała Ślizgona, jak i prędkość sprawiały, że Matthew nie mógł ich zatrzymać, choćby próbował z całych swoich sił. W końcu obaj runęli więc na ziemię. Obaj, choć to Gallagher rypnął plecami o ziemię i głośno jęknął z bólu. Co więcej Pazuzu nadal na nim leżał, więc trudno było mu nawet wziąć głębszy oddech i rozprostować poobijane kończyny
- Żyjesz? – Zapytał dopiero po dłuższej chwili milczenia, kiedy jakoś doszedł do siebie. Nie to, że akurat w tym upadku to raczej on oberwał mocniej. – Złaź ze mnie, bo mnie udusisz. – Dodał więc zaraz nieco bardziej stanowczym, choć ochrypłym tonem, gdy dotarło do niego co tak naprawdę się wydarzyło. Nadal był obolały, ale na jego twarzy nadal gości subtelny uśmiech. Nie ukrywał bowiem, że w innych okolicznościach chętnie widziałby go właśnie nad swoim ciałem. W innych okolicznościach chętnie również podniósłby swoją głowę, by złożyć na jego pełnych ustach delikatny pocałunek. W innych okolicznościach…
Powrót do góry Go down


Pazuzu VI Anunnaki
Pazuzu VI Anunnaki

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188
C. szczególne : Wężowa blizna :brew:
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 152
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t17926-pazuzu-vi-anunnaki#507892
https://www.czarodzieje.org/t17931-listy-pisane-pazurem#508005
https://www.czarodzieje.org/t17929-pazuzu-vi-anunnaki#507883
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptySob Sty 04 2020, 11:46;

Sytuacja może i daleka była od bezpiecznej i spokojnej, ale wbrew pozorom, on też daleki był od paniki, chociaż w jego ruchach widoczny był pośpiech, który mógł zostać odebrany za nerwowy. Nie oszukujmy się, nie myślał w tej chwili chłodno, ale potrafił działać odruchowo, bezgranicznie ufając swojemu instynktowi, który pozwalał reagować odpowiednio szybko, wystarczająco poprawnie, nie musząc czekać na kalkulacje mózgu. Nie da się jednak ukryć, że była to dla niego dość nowa sytuacja, a jego różdżka w kryzysowych sytuacjach reagowała raczej zaklęciami defensywnymi, a nie jakimikolwiek obronnymi.
Nie zdążył sobie jednak w pełni uświadomić, że tym razem, zaradny Anunnaki, miałby sobie nie poradzić i grzmotnąć o ziemię, łamiąc się niczym przewrócona grecka rzeźba, bo poczuł uderzenie zdecydowanie zbyt wcześnie, by oznaczało to spotkanie z gruntem. Pod wpływem działań Matta bardziej to Ślizgon na miotle zmienił swój tor lotu, niż on sam, a jednak zahamowało to wystarczająco prędkość spadania, by, może niezbyt delikatnie, ale mimo gwałtowności względnie bezpiecznie zderzyli się z ziemią. Zapewne skrzywiłby się z bólu, gdyby nie adrenalina w połączeniu z zadowoleniem, gdy do jego uszu dotarł bezwstydnie głośny jęk Matta. Zaraz przemknęło mu przez myśl, że chętnie sam by wywołał całą ich serię, choć zapewne pomyślał o czymś nieco odmiennym od tego, o czym mógł pomyśleć leżący pod nim Ślizgon. Mimowolnie jednak uśmiechnął się pod wpływem tej myśli i unosząc się wbił niby to przypadkiem łokieć w jego żebro, by sprawdzić czy zajęczy dla niego jeszcze raz, rzucając przy tym niewinne "Jesteś cały?"
- Trzecie ostrzeżenie, Gallagher - wymruczał z lekkim uśmiechem, mrużąc przy tym oczy, gdy tylko usłyszał jakąkolwiek reakcję, traktując przyznanie się do nieczystości swoich myśli jako wystarczające podziękowanie za uratowanie go z tej nieciekawej dla jego kości sytuacji.
Wstał, najpierw otrzepując się ze śniegu, a dopiero później łaskawie wyciągając dłoń w stronę Matta, by pomóc mu wstać. Jego błyskawiczna reakcja, zamortyzowanie upadku własnym ciałem, więc jakby nie patrzeć poświęcenie się dla jego komfortu... Tak, zdecydowanie go to zainteresowało.
- Należy Ci się jakaś kolacja - zauważył, nie proponując, nie pytając a stwierdzając fakt i jednocześnie nie przyjmując odmowy, choć nie spojrzał przy tym na Ślizgona, by przypadkiem przez wciąż majaczący na jego twarzy uśmiech nie uznał tego za ofertę randki. A jednak bawiła go świadomość, że takie zdanie po odliczeniu trzech ostrzeżeń, powinno nasunąć jednoznaczne wnioski.
Miał dość latania na dzisiaj, choć musiał przyznać, że był bardziej zadowolony z efektów tego treningu, niż mógłby się tego spodziewać dwie godziny wcześniej. Ponaglił go gestem, zgarniając wspólnie cały przyniesiony z nimi sprzęt i udali się do schowka na miotły, by odnieść wypożyczone rzeczy na miejsce.

|zt x2
Powrót do góry Go down


Lilyanne Scarlett Craven
Lilyanne Scarlett Craven

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
Galeony : 344
  Liczba postów : 198
https://www.czarodzieje.org/t15369-lilyanne-scarlett-craven#412105
https://www.czarodzieje.org/t15373-scarlett#412202
https://www.czarodzieje.org/t15371-scarlett-craven#412159
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyCzw Lut 20 2020, 22:56;

Pogoda nie była zbyt sprzyjająca, ale Scarlett i tak postanowiła wypełznąć na spacer. Większość uczniów i nauczycieli wyjechała na ferie, dlatego po dłuższym zastanowieniu zdecydowała się przejść w stronę szkoły. Ze względu na ten zbiorowy wyjazd, mniej prawdopodobne było, że natknie się na kogoś spacerując po błoniach, niż gdyby miała chodzić ulicami magicznej wioski, w której mieszkała. Pasowało jej to. Puchonka zawsze stroniła od większych tłumów, w których, ze względu na problemy emocjonalne, czuła się wyjątkowo wyobcowana.
Spacerując po wyjątkowo wyludnionych błoniach, Craven zawędrowała na łąkę w pobliżu Zakazanego Lasu. Szła powoli, nucąc i rozglądając się, czy w pobliżu nie ma przypadkiem jakiegoś zwierza. Mimo tylu lat nauki, podczas których musiała czasem zajmować się różnymi stworzeniami, nadal nie potrafiła się do niech przekonać i czuła w ich obecności irracjonalny wręcz niepokój lub strach. Głos miała niezły, a że w pobliżu nie widziała nikogo, po jakimś czasie nucenie zmieniło się w cichy śpiew, a potem zaczęła śpiewać już normalnie. Były to mugolskie piosenki, ale nie przejmowała się tym. W końcu przez ponad połowę swojego życia żyła jak mugol. Lubiła ich kulturę.
Po jakimś czasie, znudzona chodzeniem w kółko, przysiadła na jakimś kamieniu. Wyciągnęła z kieszeni żelki i, nadal nucąc, zaczęła je podżerać. Cóż poradzić - Scar była wiecznie głodnym stworzeniem. W pewnej chwili usłyszała jednak czyjeś kroki. Zamarła wpół słowa. Odwróciła się w stronę, z której dochodziły kroki, aby zobaczyć, kto, tak jak ona, wybrał się tego dnia na spacer po błoniach.
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6708
  Liczba postów : 2644
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Moderator




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyNie Lut 23 2020, 12:38;

To prawda, że okolica była cicha i wyludniona. Większość osób przebywała na zimowych feriach i Christopherowi właściwie to odpowiadało, dzięki temu miał sporo czasu na naukę, na wykonywanie swoich zadań, na sprawdzanie tego, czego nie mógł zrobić, gdy w okolicy kręcił się tłum uczniów i studentów, którzy wiecznie mu w czymś przeszkadzali. Był zadowolony, bo dzień wcześniej uporał się z naprawami boiska, które teraz było gotowe na nadchodzący sezon, zaś Walsh nie powinien zgłaszać co tego żadnych uwag. Wiedział doskonale, że musi napisać list do profesora, ale odsuwał to w czasie, tym bardziej po tym, jak otrzymał arbuza i od tej pory podejrzewał mężczyznę o robienie sobie z niego żartów. Jeszcze większych, niż do tej pory. Na razie jednak odsunął to na bok, bo luty dobiegał już końca i przyszła pora, by porządnie zająć się tym, co go otaczało. Nic zatem dziwnego, że rano zabrał się za pierwsze działania w ogrodzie warzywnym.
Musiał usunąć liście, które zostawił jesienią na grządkach, by stanowiły dla warzyw odpowiednią ściółkę. Przeniósł je później do kompostownika, gdzie powinny powoli obumierać. Ponieważ nadal było zimno, mróz jeszcze trzymał, udał się do szopy po włókninę, żeby przykryć nią starannie sałatę, kalarepę, rzodkiew i szpinak, który zaczął dopiero co hodować i zdecydowanie nie chciał, by się zmarnował. Tak samo jak dynie, o które koniecznie musiał dbać, bo chciał radzić sobie z nimi jak najlepiej, żeby na Noc Duchów były odpowiednie wielkie, pokaźne i groźne. Wiedział doskonale, że to nie tylko magiczne osłony i pilnowanie tego majdanu da efekty, ale zwyczajna, brudna robota, którą właściwie uwielbiał. W przeciwieństwie do niektórych wcale nie obawiał się, że praca w ziemi może go jakoś zniszczyć, zmęczyć, czy zniesmaczyć. Po prostu ją uwielbiał i czuł się doskonale, kiedy mógł się jej poświęcać. Nikogo zatem nie powinno dziwić, że już od jakiegoś czasu zajmował się także rozsadem innych warzyw, o jakie dbał jak należy, by później mogły zasilić kuchnię. Sam nigdy w życiu by tego nie przejadł, a nie hodował tego dla ozdoby. Robił to także dla własnej przyjemności, ale głównie skupiał się na potrzebach zgłaszanych mu przez skrzaty, które lubiły wykorzystywać warzywa i owoce pochodzące prosto z upraw pod zamkiem.
To jednak nie było wszystko, musiał bowiem koniecznie sprawdzić stan zimozielonych roślin w okolicy, by przypadkiem nie narazić ich na zniszczenia. Co prawda nadal panowała zima, ale słońce zaczynało już robić swoje, wołając jednocześnie o wiosnę, Christopher wolał więc dmuchać na zimne, niż później tłumaczyć się z wypalonych dziur w roślinności, czy innych, podobnych głupot, jakie zapewne spędzałyby mu sen z powiek. Skoro nie umiał zajmować się zwyczajnymi krzewami, co stałoby się z tymi magicznymi? Tego zdecydowanie chciał uniknąć! Szykował się już również do posadzenia tojadu, miłka i goryczki, które miały zasilić roślinność w okolicach mostu wiszącego, chociaż w głównej mierze powinien skupić się teraz na rozsadzie, chociażby petunii i lobelii, które miały trafić wkrótce do Kwiecistego Ogrodu, gotowego już na to, by ponownie zachwycać swoim pięknem. Torf pomagał, róże miały się świetnie, Christopher był zatem pewien, że wszystko będzie dobrze, a wraz z nadejściem wiosny, okolica stanie się odpowiednio piękna, na co liczył z całego serca. I pewnie nadal przesadzałby kwiaty, pilnując, by miały się jak najlepiej, gdyby nie to, że został powiadomiony, iż jeden z żabertów nieoczekiwanie uciekł ze swojego legowiska. To zaś nie były przelewki, bo zwierzę było przyzwyczajone do innego środowiska i temperatur, należało zatem jak najprędzej je znaleźć i zabrać ze sobą, by trafiło do własnego legowiska.
Wędrując za zwierzęciem, czy raczej szukając jego śladów, trafił w końcu na łąkę w okolicach Zakazanego Lasu, gdzie spostrzegł dziewczynę, którą chyba nawet kojarzył, ale zdecydowanie nie znał jej imienia. Chciał ją już zapytać, czy może nie widziała tutaj zbłąkanego stworzenia, kiedy sam spostrzegł żaberta, siedzącego sobie na jednym z drzew. Nie wyglądał na zbyt szczęśliwego, a obecnie wpatrywał się w niczego nieświadomą studentkę, która co prawda nie miała szans na to, by paść jego ofiarą, ale niewątpliwie należało zwrócić jej uwagę i przestrzec przed tym, by nie wykonywała gwałtownych ruchów. Mimo wszystko Christopher nie chciał, by bąbel na czole żaberta przybrał szkarłatną barwę. Jeśli uzna ich za niebezpieczeństwo, to nie będzie już tak wesoło, ostatecznie stworzenie to miało mimo wszystko dość ostre zęby i chociaż żywiło się małymi jaszczurkami oraz ptakami, zaś ataki na ludzi nie były raczej zbyt znane, gajowy zdawał sobie sprawę, że w krytycznej sytuacji żabert po prostu zacznie się bronić.
- Dzień dobry - odezwał się spokojnie do dziewczyny, podchodząc do niej tak, by zasłonić magiczne stworzenie i udawać, że w ogóle nie zwraca na nie uwagi. - Za mną za drzewie siedzi żabert, którego muszę tutaj sprowadzić, chciałem więc ostrzec, żebyś przypadkiem nie wykonywała zbyt gwałtownych ruchów - powiedział jeszcze, równie spokojnie, bo w końcu nie chciał wywołać u niej jakiejś paniki, czy czegoś podobnego. Chciał jednak, by zdawała sobie sprawę z tego, w jakiej obecnie są sytuacji. Bo jak zareagowałaby, gdyby nagle zaczął wspinać się na drzewo albo robić coś podobnego, bez żadnego me ani be?

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down
Online


Lilyanne Scarlett Craven
Lilyanne Scarlett Craven

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
Galeony : 344
  Liczba postów : 198
https://www.czarodzieje.org/t15369-lilyanne-scarlett-craven#412105
https://www.czarodzieje.org/t15373-scarlett#412202
https://www.czarodzieje.org/t15371-scarlett-craven#412159
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptySro Lut 26 2020, 23:06;

Ciężko powiedzieć, by Scarlett była wielką miłośniczką przyrody, lecz przebywanie na świeżym powietrzu, z daleka od tłumów ludzi, uspokajało ją. Szkoła i ciągłe spotkania z rówieśnikami na pewno nieco ją uspołeczniły, lecz dziewczyna nadal pozostawała samotniczką lubiącą samotne wypady. Lubiła też słyszeć szum drzew. Najpewniej to był jeden z powodów, dla których instynktownie skierowała się w stronę błoni i Zakazanego Lasu. Miło było spędzić trochę czasu poza mieszkaniem czy sklepem, w którym pracowała. I choć perspektywa spotkania tu przypadkiem jakiegoś zwierzęcia była przerażająca, to musiała trochę odetchnąć od tej monotonii. To, że miała problemy emocjonalne nie oznaczało, że była jakimś ludzkim robotem.
Wyjście z domu i spędzenie czasu na łące było dobrym pretekstem, by trochę pomyśleć o życiu. Śpiewanie pomagało jej jedynie się skupić. Czasem nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Rzuciła szkołę na rok, by móc poszukać swojej rodziny. Teraz nie dość, że miała ten rok w plecy, to jeszcze nikogo nie znalazła, a jedynie zdenerwowała sporo ludzi, których podczas tych poszukiwań wypytywała o jakiekolwiek informacje. I nadal nie wiedziała, kim jest, kim chce być. Nie chciała całe życie pracować w sklepie, ale innego pomysłu tak naprawdę nie miała. Miała nadzieję, że jednak znajdzie jakiegoś krewnego, bo przecież czasem niektórzy wybierając swoją ścieżkę zawodową wzorują się na swoich rodzicach. Gdy tak o tym wszystkim myślała, czuła się jeszcze bardziej samotna niż normalnie.
I właśnie takie żałosne, egzystencjalne rozważania przerwało jej przybycie gajowego. Bo mężczyznę rozpoznała, gdy tylko go dostrzegła. Zmarszczyła brwi, gdy się zbliżał, ale nic nie powiedziała. Miała jedynie nadzieję, że nie rozdeptała przypadkiem jakiejś roślinki. Nie lubiła zwierząt, ale do roślinek nic nie miała.
- Dzień dobry... - odpowiedziała na powitanie, odwracając się powoli w stronę mężczyzny. A słysząc jego następne słowa jedynie otworzyła szerzej oczy. - Och... - wykrztusiła, czując, jak nagle podskoczyło jej ciśnienie. Przez dłuższą chwilę nie była zdolna powiedzieć nic więcej, bo jakaś gula nagle stanęła jej w gardle. Gajowy nie musiał obawiać się, że Scar nagle zacznie podskakiwać albo biegać w kółko. Nie wiedziała nawet jak wygląda wspomniane zwierzę, ale ze strachu i tak nie mogła się ruszyć. Zacisnęła jedynie dłonie, wbijając sobie paznokcie w skórę. Ból w takich chwilach pomagał.
I nagle przez głowę przeleciała jej myśl, że skoro siedzi na drzewie, to może to być jakiś PTAK. Gula w gardle zrobiła się jeszcze większa, ale Scar zacisnęła pięści jeszcze mocniej, a nowa fala bólu pomogła jej się nieco opanować. Przełknęła ślinę i zmusiła się do mówienia.
- Proszę, niech pan powie, że to nie jest żaden ptak albo kurczako-podobny zwierzak - jęknęła, wbijając błagalne spojrzenie w gajowego. Jeśli dzisiaj będzie musiała przeżyć spotkanie z żywym drobiem, to na pewno będzie musiała strzelić sobie coś mocniejszego na ukojenie nerwów.

@Christopher O'Connor
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6708
  Liczba postów : 2644
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Moderator




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyPią Lut 28 2020, 20:22;

Czasami trzeba było kogoś, na kim można było się wzorować i za kim można było podążać, a czasami było to zupełnie niepotrzebne obciążenie, które jedynie co robiło, to ciągnęło człowieka w dół. Niczym kamień młyński u szyi, nie dało się wtedy zatrzymać, nie dało się powiedzieć, że ma się dość i chce się zawrócić, chyba że mimo wszystko nagle ktoś był w stanie przejrzeć na oczy. To akurat spotkało Christophera, który podążał naprawdę długo ścieżką wyznaczoną przez Charliego, aż w końcu ocknął się i dotarło do niego, że to nie jest absolutnie coś, co chciałby robić. On, jako medyk? Nie, to byłby kiepski żart, to powinien pozostawić tym, którzy się na tym znali i naprawdę tego chcieli, to było coś zbyt wielkiego i ważnego, żeby tak po prostu decydować sobie, że zobaczy się, co będzie dalej. Znalezienie własnej, bezpiecznej przystani, zajęło gajowemu naprawdę wiele lat, ale kiedy ją znalazł, poczuł się niemalże tak, jakby wrócił znowu do domu dziadków, jakby znalazł się pomiędzy wszystkimi tymi roślinami, jakie porastały ich ogród, jakby znowu miał domek na drzewie i doskonale wiedział, że każdy kolejny dzień będzie równie wspaniały, co mijający czas. Oczywiście, nie lubił dużych skupisk ludzkich, uczniowie i studenci często go onieśmielali, kiedy było ich więcej niż pięciu na raz, ale mimo wszystko jakoś się trzymał w Hogwarcie, wędrował ścieżkami Zakazanego Lasu, których nikt nie znał, pracował wtedy, gdy młodzi mieli zajęcia, a później przemykał się gdzieś w tajemnicy, tam, gdzie ich spojrzenia nawet nie sięgały. Odpowiadało mu to i nawet nie zwracał uwagi na jakieś potencjalne plotki, bo po prostu były tym, co puszczał mimo uszu. Jeśli coś mu nie odpowiadało, w cudowny wręcz sposób stawał się nagle głuchy, co mogło szokować, ale jednocześnie pozwalało mu spokojnie iść przez życie.
Uśmiechnął się lekko do dziewczyny. Być może kojarzył ją, ale nie był co do tego przekonany, na pewno zaś nie zamierzał na nią krzyczeć, czy robić czegoś podobnego. Nie był tego typu człowiekiem, przynajmniej do pewnego momentu, bo jeśli ktoś łamał zasady i błąkał się po Zakazanym Lesie, to spokojnie mógł liczyć się z tym, że prędzej czy później spotka wściekłego gajowego, który wbrew pozorom, znał się również na zaklęciach i wiedział, co zrobić z nieposłusznymi gagatkami, którzy kpili z niebezpieczeństwa, a później nie raz i nie dwa kończyli swoją zabawę w skrzydle szpitalnym. Można zatem powiedzieć, że dziewczyna miała szczęście, że po prostu odpoczywała na łące i nie zanosiło się na to, by miała zamiar robić cokolwiek złego, gorzej tylko, że obecnie wyglądała co najmniej, jakby miała ochotę zemdleć tu i teraz, co wprawiło gajowego w pewną konsternację.
- Nie, żabert to coś, co nazwałabyś krzyżówką żaby i małpy, być może niezbyt urodziwe, ale tak naprawdę nie jest groźne, trzeba je tylko zwabić, bo inaczej nam tutaj zamarznie. Wiesz, naturalnie występuje na południu Stanów Zjednoczonych i nie sądzę, żeby tak duża warstwa śniegu i obecny mróz, bardzo mu się podobało. Zresztą, nie było właściwie nigdy dalej niż poza własnym schronieniem i polanami do zajęć, więc podejrzewam, że jednak się boi - powiedział na to łagodnie i spojrzał przelotnie na żaberta, który kręcił się po drzewie i najwyraźniej nie wiedział, co ma zrobić. Siłą rzeczy zwierzę musiało kojarzyć Christophera, w końcu się nim opiekował, ale nie wiedział, czy traktowało go jak kogoś ważniejszego niż karmiciela. Nie chciał wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, żeby go nie spłoszyć i liczył na to, że ostrzeżenie zadziała również na dziewczynę.
- Podejrzewam, że boi się bardziej niż ty - dodał jeszcze spokojnie.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down
Online


Lilyanne Scarlett Craven
Lilyanne Scarlett Craven

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
Galeony : 344
  Liczba postów : 198
https://www.czarodzieje.org/t15369-lilyanne-scarlett-craven#412105
https://www.czarodzieje.org/t15373-scarlett#412202
https://www.czarodzieje.org/t15371-scarlett-craven#412159
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Gracz




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptySob Lut 29 2020, 02:07;

Fakt, czasami rodzina potrafiła podcinać skrzydła młodym, narzucając im swoją wizję ich przyszłości, a przez to zmuszając ich do pracy w znienawidzonym zawodzie czy też angażując w jakieś polityczne małżeństwa, czy coś równie absurdalnego. Scarlett jednak nie mogła o tym wiedzieć, bo nigdy nie dane jej było tego doświadczyć. Doskonale znała za to wady wychowywania się w sierocińcu, gdzie opiekunowie nie mieli za sykla powołania do swojej pracy i każdy dzień traktowali jak kolejny etap kary, a swoje rozgoryczenie przelewali na wychowanków placówki, uprzykrzając im życie na wszelkie możliwe sposoby. Nawet gdyby Puchonka od urodzenia nie miała problemów emocjonalnych, to po kilku latach w tym bidulu i tak wyszłaby stamtąd skrzywdzona pod tym względem. Bo właśnie takie ślady na psychice dzieci pozostawia wmawianie im, jak bardzo są bezwartościowe, skoro nawet rodzice nie chcieli ich w swoim życiu. Scarlett nigdy nie brała do siebie tego gadania, więc może jednak ten analfabetyzm emocjonalny uchronił jej psychikę przed gorszą krzywdą? Możliwe, że znajomość rodziny wcale nie pomogłaby jej w wyborze swojej drogi, ale dziewczyna czasem przyłapywała się na tym, że rozmyśla o nieznanej rodzinie; że zastanawia się, czy awersję do zwierząt na po którymś z rodziców, czy może jest pod tym względem zupełnie do nich niepodobna. Czasem nawet myślała o znienawidzonej matce – zastanawiała się, czy oddanie jej, niechcianego dziecka, pomogło tej kobiecie w karierze. Szybko jednak ganiła się za takie myśli. Zwłaszcza teraz, gdy przez rok nie znalazła na temat swojego pochodzenia żadnej informacji godnej uwagi. Pozostawało jej więc żyć tak, jak żyła do tej pory. Musiała wierzyć, że kiedyś odnajdzie coś, co naprawdę ją interesuje.
Mogłoby się wydawać, że w Hogwarcie nigdy nie było ucznia, który chociażby nie fantazjował o wyprawie do Zakazanego Lasu. A jednak, o dziwo, była przynajmniej jedna taka osoba, i była nią właśnie Scarlett. Sama logika podpowiadała, że w lesie roi się od Z W I E R Z Ą T, i to takich dzikich. A Puchonka miało trochę skłonności masochistycznych, to od zawsze unikała wszelkich zwierząt jak Superman unikał kryptonitu. Nigdy nawet przez myśl jej nie przeszło, by wybrać się do tego lasu nawet w towarzystwie kogoś uprawnionego, a co dopiero samotnie i, nie daj Merlinie!, w nocy. Nie drażniła też żadnych oswojonych zwierzaków i nie deptała hodowanych roślinek. Nie powinna więc z żaden sposób narazić się na złość gajowego. W chwili obecnej jednak była na skraju zawału, bo usłyszała, że gdzieś tu w pobliżu czai się jakiś nieznany jej Z W I E R Z. Scarlett ledwo tolerowała koty i sowy, a i tak nie miała do nich za galeona zaufania. Nic więc dziwnego, że z jej awersją do zwierząt, po usłyszeniu o bliskiej obecności jednego z nich, wyglądała jakby miała zaraz stracić przytomność. Tak naprawdę jednak zemdleć nie miała zamiaru, bo przecież w razie ataku musiała uciekać, prawda?
- To przykre, i może bym mu współczuła tych niekorzystnych warunków, gdyby nie czaił się teraz podstępnie gdzieś tu w pobliżu – powiedziała, panując nad głosem, nadal niemal sparaliżowana ze strachu. Z powodzeniem mogłaby teraz udawać manekina czy kogoś spetryfikowanego. – Znając życie, to i tak bywa to groźne. One wszystkie zawsze są groźne – dodała, zaciskając mocniej pięści, i wbijając paznokcie głębiej w skórę. Ból pomagał jej panować nad sobą. Na następne słowa gajowego niemalże się uśmiechnęła, bo nieco ją to rozbawiło.
- Oj szczerze w to wątpię. Jestem całkowicie pewna, że gdybyśmy się teraz o to założyli, przegrałby pan – odpowiedziała, a jej uśmiech bardziej przypominał bolesny grymas. Choć i tak nie było z nią tak źle, jak przy okazji spotkania kurczaka. Może brzmieć to okrutnie zabawnie, ale na widok kurczaka Scarlett, jeśli tylko miała możliwość ucieczki, wiała gdzie krwawe ziele rośnie.

@Christopher O'Connor
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 6708
  Liczba postów : 2644
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8




Moderator




Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 EmptyNie Mar 01 2020, 08:48;

Niektórzy twierdzili, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach i pod pewnymi względami Christopher mógł się z tym na pewno zgodzić, niestety. Jego babka zatruwała mu życie i do tej pory nie miała pojęcia, że jej wnuk jest gejem, nie był nawet pewien, czy jego matka o tym wie, bo obawiał się, że pod wpływem teściowej zareagowałaby równie gniewnie i irracjonalnie, wolał więc nie ryzykować. Co prawda nie mogły wyrzucić go z domu, bo dawno go już opuścił, mieszkał w Hogwarcie i sam zarabiał, ale prawda była taka, że mogły mu uprzykrzać życie, wiecznie wykrzykując, że nie mają już wnuka czy syna i nie powinien się nawet do nich odzywać, nie mówiąc już w ogóle o zadawaniu się z własnymi bratankami, bo na pewno coś im zrobi. Doskonale wiedział, jaką mentalność miała jego babka i z całą pewnością mógł liczyć się z czymś podobnym, wolał więc unikać tego jak ognia, bo ostatnie czego chciał, to wpakowanie dłoni w ogień. Istniała również szansa, że właśnie to tak na niego wpływało, ze to powodowało, że zamknął się na wiele spraw, inne ukrywał, a inne spychał na margines i zostawiał tylko dla siebie, by tam trwały, niewypowiedziane i nikomu niepotrzebne. Nie chciał, żeby ktokolwiek wchodził w jego życie z butami, a tak, niestety, bywało. Skoro jednak unikał od dziecka mówienia prawdy w domu, jak mógłby robić to teraz? Pewne rzeczy były jednak w pewnym sensie wyuczone i bardzo trudne do zmienienia, więc im mocniej ktoś na niego naciskał, tym bardziej Christopher zamykał się w sobie, uciekając niczym jakiż żółw albo ślimak.
Nie do końca rozumiał jej podejście, ale pewnie dlatego, że sam spokojnie wsadziłby głowę w paszczę lwa. Wiedział, jak obchodzić się ze zwierzętami, zarówno tymi magicznymi, jak i tymi całkowicie zwyczajnymi, toteż nie dostrzegał w nich niczego naprawdę groźnego. Podziwiał ich piękno, grację i elegancję, jakiej nie dało się na pewno zaprzeczyć, było w nich coś, co było niezwykłe, niezależnie od tego, skąd właściwie pochodziły. Trudno było mu zrozumieć kogoś, kto bał się jakiegokolwiek przedstawiciela tego nieco odmiennego świata flory, w którym sam spędzał większość czasu, ale oczywiście nie wyśmiewał dziewczyny, nie wytykał jej palcami i nie komentował, starał się jednak podejść do tematu jak najspokojniej, żeby móc coś z tym fantem faktycznie zrobić. Na jej uwagę, którą niektórzy pewnie odczytaliby jako mocno agresywną, uśmiechnął się naprawdę łagodnie.
- Żabert jest równie niebezpieczny, co żaba. Teraz po prostu siedzi na drzewie i obserwuje to, co się dzieje, bo nie ma bladego pojęcia, gdzie się znajduje. Założę się, że gdyby zaprowadzić cię do serca Zakazanego Lasu, też nie byłabyś zbyt szczęśliwa i stroiła groźne miny - powiedział, nadal utrzymując ten delikatny ton, jakim starał się posługiwać od samego początku, cały czas bacznie obserwował jednak żaberta, w taki sposób, by zwierzę się nie zorientowało, iż jest śledzone. Wtedy pewnie postanowiłoby uciec i tyle by z tego mieli.
- Istnieją zwierzęta naprawdę niebezpieczne, jak smoki, ale są takie, które nie zrobią ci większej krzywdy, niż przyszpilenie zębami czubka palca. Nie każę ci od razu wskakiwać na grzbiet hipogryfa, ale zapewniam cię, że tutaj nie może spotkać cię nic złego. Zresztą, im mocniej się boisz, tym bardziej jest to wyczuwalne i stresuje takie stworzenie. Może słyszałaś o tym w przypadku koni i ich krewniaków? - spytał, starając się spowodować, żeby dziewczyna skupiła się na rozmowie, a nie na tym, co dzieje się dookoła nich. Miał przy sobie jedzenie dla biednego stworzenia, ale trzeba było wyciągnąć je również w odpowiednim momencie, w innym wypadku - cały plan po prostu w łeb weźmie.

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down
Online


Sponsored content

Łąka nieopodal lasu - Page 14 QzgSDG8








Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty


PisanieŁąka nieopodal lasu - Page 14 Empty Re: Łąka nieopodal lasu  Łąka nieopodal lasu - Page 14 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Łąka nieopodal lasu

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 14 z 41Strona 14 z 41 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 27 ... 41  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Łąka nieopodal lasu - Page 14 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Okolice zamku
 :: 
blonia
 :: 
łąka
-