Korytarz tak został nazwany przez samego sir Galahada... a raczej jego zbroi, która stoi w tym miejscu od niepamiętnych czasów. Nie rdzewieje, ale też nie da się jej przesunąć, a więc nawet jeśli na nią wpadniesz to nie przewrócisz jej, a jedynie nabijesz sobie guza. Jej faktura jest bardzo zimna, a plotki mówią, że przyłbica wydaje z siebie słowa w dawnym dialekcie, jednak w większości czasu zbroja zachowuje się jak typowe, niemagiczne opancerzenie.
- Jeszcze mi zaczniesz wyjawiać swoje wszystkie sekrety. - Tak pytam, nie chcę się narzucać – odpowiedziała. – Śnisz… sny nie zawsze są piękne, więc lepiej nie porównywać do nich rzeczywistości. - Miałabym prośbę – spojrzała na niego niemal błagalnie. – Mógłbyś nikomu nie mówić o tym, że jak mnie wczoraj widziałeś to nie wyglądałam najlepiej? Proszę… Stali pod pokojem życzeń. Andre już wiedziała, czego najbardziej potrzebuje. Fotela, miękkiego i wygodnego oraz ciepłej herbaty. Nic więcej.
- Nic więcej przed tobą nie ukrywam, mam nadzieję, że ty przede mną też - szepnął. Kiedy poprosiła go o przysługę zrobiło mu się głupio. - Czemu ? Nie rozumiem... wyglądałaś całkiem normalnie - powiedział i wzruszył ramionami przez dłuższą chwilę patrząc na nią. Chwilę potem pojawiły się drzwi. Już wiedzieli czego chcieli, oboje tego wygodnego fotela.
- Jakbyś żałował, to nie wiem co bym Ci zrobiła – westchnęła teatralnie, udając że płacze. Szybko pokonali drogę po schodach na siódme piętro. Nawet nie wiedziała kiedy pozbyła się kurtki. Stanęła na korytarzy przed Pokojem Życzeń. Od razu przypomniało jej się zadanie z numerologii. Szybko jednak odgoniła tę myśli. Jeszcze jej zmartwień brakuje. - Może i się dobraliśmy… Nie wszystko zależy od domu. Nawet tiara jest omylna. Kiedy o cos ja poprosisz to Cię posłucha, a wtedy to nie do końca jest jej wola, a Twój wybór. Stanęła przed ‘drzwiami’ do pokoju. - Czas, abyś wysilił wyobraźnię – wyszczerzyła się.
Zastanowił się przez chwilę o tym, co powiedziała i wyobraził sobie kominek z wygodną kanapą. Chwilę potem pojawiły się drzwi do pokoju życzeń. - Wiem, tylko tak jakoś jakiś czas temu sądziłem, że nie ma przyjaznych relacji między tymi dwoma domami, a co dopiero miłość - szepnął i weszli do pokoju życzeń. Był to mały, ale przytulny pokój, którego ściany były w kolorze czerwieni, kiedy to wymyślał wybrał pierwszy lepszy kolor. Na przeciwko drzwi był spory kominek w którym drewno już zaczęło "strzelać". Kanapa znajdowała się na przeciwko kominka, usiadł wygodnie na nią, opierając głowę o dłonie. - Wreszcie to, o czym marzyłem od dwóch dni - zaśmiał się.
Megan podążała korytarzem niosąc ze sobą książki,przy czym nuciła sobie jakąś melodie.Myślami była daleko, zastanawiła się co porabia jej ciocia. Chciała zrobić jej niespodziankę i przy najbliższej okazji ją odwiedzić.Megan oparła się o ścianę korytarzu rozglądając sie dookoła.
Szli w milczeniu, aż dotarli na siódme piętro. - Szczerze mówiąc nadal mnie boli - przyznał się. Powolnym krokiem stąpał po podłodze przejeżdżając opuszkami palców po ścianie. Z daleka zobaczył puchonkę idącą w ich stronę, usłyszał, że nuciła coś. Uśmiechnął się do Andrei kiwając głową na śpiewającą dziewczynę. - Słuchaj - szepnął do niej i pociągnął za rękaw, by schowali się za ścianą.
Szła powoli, zważając na każdy ruch, gdy nagle została pociągnięta za ścianę. Jęknęła, przylegając do zimnej ściany. - Co się stało? - syknęła. Wyjrzała zza rogu. Pod ścianą stała jakaś puchonka. - Czy Ty chcesz... - nie dokończyła, bo została uciszona przez chłopaka.
Meg usiadła na podłodze otwierając książke na pierwszej stronie dotyczyczącej pająków.''Ochyda!!''-pomyśłała w duchu. Te dwulicowe potworki owijały swoją ofiarę w sieć, konsumując ją powolutku. Megan zamknęła książkę z obrzydzeniem. ''Co ja ze sobą zabrałam?''
Kiedy puchonka przestała śpiewać wyszedł zza ściany jakby nigdy nic. Zauważył, że trzyma książkę o pająkach, wzdrygnął się na samą myśl. - Chciałem tylko posłuchać jej śpiewu - zaśmiał się i zerknął kątem oka w jej stronę, kiedy byli niedaleko Pokoju Wspólnego. - Całkiem nieźle - szepnął i odgarnął swoje włosy jednym ruchem- Nie sądzisz ? Przechodząc koło dziewczyny spojrzał na nią z uśmieszkiem.
Och, czuła się jak rzecz! Dosłownie! Cały czas była ciągnięta to tu, to tam. Prychnęła oburzona i stanęła w miejscu, nie chcąc się ruszyć. - Nie jestem rzeczą! - warknęła. Och, czarny humor powrócił. Zazar podeszł do chłopka. - Wybacz - poprosiła cicho. Zlustrowała wzrokiem puchonkę. Hm... która to klasa? - Tak, też bym tak chciała.
Megan poczuła, że ktoś ją obserwuje. Spojrzała piwnymi oczami na przybyszów. Meg widząć, żę chłopak się do niej uśmiecha poczuła, że się rumieni. Odwzajemiła uśmiech i spojrzała przyjaźnie na ślizgonkę, która podążała tuż za nim.''Czy mi się wydaje czy mówili o moim głosie'' Megan pogładziła się po skroni, po czym znów przystąpiła do czytania książek. Tym razem wzięła dział o wilkołakach.
Bez słowa spojrzał na nią i przestał iść przed siebie. Zmarszczył czoło patrząc na ślizgonkę, co jej się działo ? Nigdy nie zachowywała się do niego tak opryskliwie. - Nie, to ja przepraszam... - powiedział trochę zmieszany. Ruszył do przodu nie oglądając się za siebie. Stali przed wejściem do Pokoju Życzeń, miał jedno życzenie : znaleźć się sam we własnym dormitorium i położyć się spać bez dodatkowych kłótni.
Spuściła głowę. Tak, tylko ona potrafi wszystko zepsuć. Po prostu wszystko, bez wyjątków. Skarciła się w myślach, ale nie odezwała ani słowem. Oparła się o ścianę i zjechała po niej, siadając na zimnej posadzce, w pobliżu czytającej puchonki. Podciągnęła kolana, obejmując je ramionami. Czoło oparła o kolana, ukrywając ponurą twarz. Teraz Randy powie, że musi iść. Pewnie do biblioteki, aby nadrobić zaległości.
Założył ręce na piersi przyglądając się jej. Podszedł opierając swoje dłonie na jej kolanach i dźwigając jej podbródek w górę. - Co się dzieje ? - dobrze wiedział, że było coś nie tak. Mówiąc to zapomniał o siedzącej obok puchonce. Sam nie wiedział czego w tej chwili chciał : iść do Pokoju Życzeń, czy Dormitorium. Postanowił jednak zostać z Andy. - Przecież widzę - powiedział spokojnie patrząc na jej piękne, kręcone włosy. Dopiero gdy odwrócił głowę w stronę PŻ zauważył, że nie są sami.
Kiedy chłopak podniósł jej twarz, mógł zobaczyć szklące się, zielone oczy. - Chandra? - powiedziała, ale jej odpowiedź zabrzmiała jak pytanie. Wypuściła głośno powietrze. Chłopak miał rację, nic nie było w porządku, a szczególnie dzisiaj.
Megan dyskretnie spojrzała w stronę krukona i ślizgonki.Jej oczy błyszczały niczym diamenty.Chłopak opierał się o kolana dziewczyny, spoglądając jej głeboko w oczy.''Chyba nie będę im przeszkadzać''-Megan uniosła się ,po czym zabrała swoje książki. Kiwnęła lekko głową na pożegnanie swoim towarzyszom i odeszła nucąc znów swoją melodie.
Westchnął i natychmiast usiadł koło ślizgonki. - Jakiś konkretny powód ?- zapytał przenosząc wzrok na puchonkę. Pokiwał jej delikatnie głową i objął ramieniem Andreę. Dziewczyna siedziała smutna pod ścianą,a on czuł się po części winien temu wszystkiemu, choć sam nie wiedział czemu. Czekał, aż dowie się czemu Andy nie była dzisiaj w humorze. Nigdy nie potrafił zrozumieć kobiet, ich charaktery od zawsze były zmienne i zmienne też pozostały do tej pory.
Spojrzała na chłopaka, jakby spadł z innej planety. - O to co zawsze - powiedziała. - O to, że mam dość życia, które najchętniej zakończyłabym sześć lat. Nie warto istnieć, jeśli nie ma się po co. O to, że życie jest niesprawiedliwe, o to, że wszystko jest kłamstwem i o to, że nie ma sensu, aby ktoś taki jak ja nadal żył - dodała w roli wyjaśnienia. Musiała użyć dużej siły woli, aby powiedzieć to beznamiętnie i nie rozpłakać się na korytarzu.
Popatrzył w jej oczy i westchnął cicho. Nie rozumiał jej toku myślenia, może to dlatego, że nigdy nie zamieniał się w wilkołaka ? Randy starał się ją zrozumieć, jednak z pewnością nie odczuwał to tak, jak ona. - Powiedz mi - wziął ją na ręce i podszedł do jeszcze niewidocznych drzwi Pokoju Życzeń - czemu uważasz, że życie dla Ciebie nie ma sensu ? Kiedy ją zapytał pojawiły się drzwi, przez które natychmiast zniknęli. Randy nie chciał rozmawiać z Andreą na ten temat na korytarzu, gdzie każdy mógł podsłuchiwać.
Spacerując po zamku, Blair dotarła już na siódme piętro. Jakże była zdziwiona, gdyż myślała, że chodzi tak dopiero z pięć minut. Usiadła na parapecie i zaczęła nucić jedną ze swoich ulubionych piosenek. Ach, dlaczego nie mogę posłuchać muzyki przez mp3? Te głupie blokady! Myśli tego typu wciąż chodziły jej po głowie. W końcu dała sobie spokój z denerwującymi faktami i zajęła swój łeb czym innym. Chociaż, jak to ona miała w zwyczaju, temat jej rozmyśleń niewiele się zmienił. Dlaczego ostatnio wciąż była sama? Dlaczego ostatnio pozostawała przy fioletowych włosach? Dlaczego nigdy się w nikim nie zakochała? Dlaczego chciała zostać wegetarianką? - Ot dziwne pytania nastolatki. - Ha, niedługo już chyba emo zostanę - mruknęła do siebie drwiąc ze swoich idiotycznych myśli. Zamknęła oczy, próbując od siebie odgarnąć te głupoty.
Przechadzał się korytarzem z nienagannym uśmiechem na twarzy. Czysta 'firmowa' peleryna z Hogwartu ,podrygiwała synchronicznie wobec jego krótkich kaczych nóżek i jeszcze krótszych dziecinnych kroczków. Rozglądał się dokoła ,jakoby ucząc się zamku na pamięć. Wiedział ,że nie spotka tu wielu ludzi ,nigdy tu przecież nawet jeszcze sam nie był ,a jest to z pewnością ciekawe miejsce ,skoro aż tak promieniuje samotnością - a co za tym idzie; tajemnicą. To jest to ,co Nathaniel lubił najbardziej. Tajemnica i dreszczyk emocji. Dotąd podczas penetracji zamku nie udało mu się znaleźć nic niesamowitego... prócz oczywiście paru znikających drzwi ,podejrzanych eliksirów (flakoniczki spoczywają w jego dormitorium ,w kufrze) i różnych "dowcipnych" przedmiotów. Zabrał ze sobą parę gier na PSP ,ale już po tygodniu odkrył ,że w przesiątniętym do szpiku kości budynku ... chyba można logicznie wysnuć, że mugolsie urządzenia elektryczne nie mają szansy się przebić.
Panna "zaraz będę emo" postanowiła nie zadręczać sobie głowy myślami o swoim biednej mp3 i zmieniła temat na komputer. Ach, jak ona się stęskniła za swoim Diablo II i World of Warcraft! Pogranie w jedną z tych gier stało się teraz największym marzeniem gryfonki. W końcu nie ma to jak po raz dwudziesty rozwalanie głównego bossa! Pod wpływem tych pragnień Blair nerwowo chwyciła się za głowę i mocno nią potrząsnęła. Spędziła już pięć lat w tej szkole i zdążyła, jak to ona, zbadać wszystkie zakamarki tego zamku. I co jeszcze miała tu zrobić? Postanowiła nie narzekać na swój "nędzny" los i próbując udobruchać swój umysł znów zaczęła swym ślicznym głosikiem nucić tą samą melodię, co wcześniej. Ale niestety, przez przypadek lekko uderzyła głową w mur, przez co na korytarzy rozległ się cichy syk, który raczej bardziej przypominał miauk. I w tym właśnie momencie zauważyła chłopca - znacznie od niej młodszego. Był gryfonem, co wywnioskowała po jego szacie, choć było ciemno jak nie wiadomo co. Odruchowo zasłoniła ręką usta, by nikt nie domyślił się, że to ona wydała z siebie ten dziwny dźwięk.
Ni stąd ni zowąd jego myśli powędrowały ku najnowszej elektroniki mugolów. Przecież zaszli już tak daleko i to bez magii. Ciekaw był ,czy czarodzieje znają coś takiego jak tabliczka mnożenia i czy w ogóle znienawidzona przez niego matematyka ,ma w ogóle jakieś znaczenie w szkole pełnej różdżek i czarodziejskich tiar? Jakby chciał znów ,chociaż raz zatopić zęby w starej ,dobrej czekoladzie i twixsie. Tęsknił za nockami u kolegów ,gdzie nocami potajemnie wkradali się na komputer ,czy kolejny horror ,po którym z paniki sikali do kanapy ,a później wszystko się wydawało ,bo każdemu brakowało odwagi by zejść z łóżka ,ponieważ pod nim może chować się jakaś zjawa. Gdy tak chodził ,użalając się nad sobą zobaczył urzekająco ładną dziewczynę ,o brązowych włosach i olśniewającym uśmiechu. Gdy tak na nią patrzył ,ona zupełnie niespodziewanie uderzyła w mur ,a ten mimowolnie ryknął śmiechem ,łapiąc się z uciechy za brzuch. Podszedł do niej wyszczerzając zęby. Po tym incydencie ,bardzo chciał ją poznać. - Witaj! Jestem Nathaniel. Nathaniel Flynn. Miło mi Cię poznać ,mademoiselle.... ? Przedstawił się ,nie kryjąc taktownie rozbawienia.
No i d*pa. Czemu ona musiała być taką ofiarą losu? W tej sytuacji chętnie by porządnie by walnęła głową w ścianę. Może by się obudziła z tego koszmaru! Won emo! krzyknęła w myślach przeklinając na tego, który wymyślił to zło jakim jest właśnie emo. Miała przed sobą trudne zadanie - czy zacząć krzyczeć na cały zamek, czy przez miesiąc siedzieć w babskiej toalecie? I nawet się nie skapnęła, że jej włosy stały się brązowe. W końcu postanowiła wydusić z siebie słowo. - Blair Delgado - mruknęła przyglądając się chłopcu podejrzliwie. Była już w stanie zUa, co nie zapowiadało dobrych rzeczy. położyła ręce na kolanach, obrażając się na wszystkich, nawet na swojego kota.
Spojrzał na dziewczynę i z rozbawieniem mierzył jej wściekłość. Wydawała się całkiem naturalna a tak rzadką cechę cenił bardzo wysoko. Dziewczyna wydawała się taka ... inna? Rozwarł szeroko powieki. To co zobaczył znacznie wyważało nad to, czym częstowany był do tej pory. Oczywiście, żył w magicznym świecie i nic nie powinno wprawić go już w osłupienie, ale dziewczyna najzwyczajniej w świecie zmieniła kolor włosów! Niesforna fioletowa czupryna, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przybrała kasztanową barwę. Chcąc nie chcąc jego szczęka musnęła ze zdziwienia ziemię. - Miło mi Cię poznać Blair. Powiedział ,po czym na wydechu wydarło mu się mimowolnie; - jak ty to zrobiłaś?! Dziewczyna zasępiła się, a on z rozbawienia naśladując ją zwężył powieki i rozejrzał się w około. Ciekawiło go czy dziewczyna po prostu robi z niego jaja, czy na serio się właśnie obraziła na kolumnę