Dach, na pierwszy rzut oka, jak każdy inny. Posiada mnóstwo niezbadanych dotychczas zakątków, bo jeszcze żaden z uczniów a tym bardziej nauczycieli nie był na tyle szalony by się tutaj zapuszczać. Do czasu!
Jeśli jesteś wytrwałym poszukiwaczem, uda Ci się nawet znaleźć prosty spad dachu, gdzie jacyś śmiałkowie przed Tobą składowali wygodne poduszki, odporne na warunki pogodowe panujące na zewnątrz.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Nie Lip 31 2011, 22:07, w całości zmieniany 1 raz
Astoria Weszła na dach. Ot tak, jakby wiedziała gdzie on jest. Podeszła do niego w ciszy. Z torbą na ramieniu a w niej alkoholu bez liku. Usiadła obok niego i jak przyjaciółka przytuliła go wsłuchując się w piosenkę. No cóż... Wiedziała że pewnie coś się między nimi popsuje ale nie było to jej winą ani nic w tym stylu. Nie chciała psuć ciszy która nastała po piosence więc wyjęła whisky i podała mu przed nosem. - Nie obiecuje że będzie dobrze bo nie będzie, na pewno się ułoży ale już nie będzie tak samo... jednak masz jeszcze mnie... możesz się wypłakać mi w ramię albo stłumić to śmiechem z mojej głupoty- szepnęła odsuwając się od niego. Byli przyjaciółmi... proste.
- Nie jesteś głupia. Jesteś chyba najinteligentniejszą osobą jaką kiedy kolwiek w swoim życiu spotkałem. Nie powinienem był cię męczyć moim problemami, ale to po prostu mnie przerasta. Ja się staram jak mogę. Dwoje się i troję aby nasz związek jakoś się utrzymał, ja jej powiedziałem jedno, ale nie ona zrobiła na odwrót aby mi zrobić na złość. Wszyscy mieli racje to nie dziewczyna dla mnie. I ta jej obsesyjna zazdrość. Nie mogę z nikim normalnie pogadać aby potem nie patrzyła na mnie jak na jakiegoś mordercę. Wiadomo zazdrość to część miłości, ale jej zazdrość stała się już obsesyjna. Jeszcze wciskała mi, że widzi i gada z duchami, ja jej zaproponowałem aby poszła do lekarza niech ją zbada i przepisze jej jakieś leki na uspokojenie, bo przez ten cały stres może jej się odrobinę we łbie poprzewracało - Powiedział i popatrzył na Astkę swoim brązowymi oczami. Uśmiechnął się lekko i przytulił ją do siebie. - Dzięki...nie wiem co bym zrobił gdyby ciebie nie było - Mruknął cicho i oparł swoją głowę o jej ramię jak to miał w zwyczaju.
Astka spojrzała na niego z lekkim uśmiechem i pogłaskała go...o dziwo panna niedotykalska... po głowie. - Miłość Mary teraz gdy jest w ciąży zrobiła sie obsesyjna... Każda kobieta w ciąży gdy już przytyje czuje się coraz brzydsza i każda kobieta wokół niej wydaje się miss świata... jednakże jeśli ona widzi duchy to to już jest jej skryte pragnienie... jej się wydaje że je widzi... chce widzieć tych których nigdy nie znała...- Podała mu butelkę- pijesz?? Bo wiesz... sama pić nie będę... zresztą mówiłeś coś o powtarzaniu Egiptu więc możemy zagrać w prawdę albo ryzyko. Uśmiechnęła się lekko. Dzisiaj włosy miała upięte chustką jakby była gospodynią domową, oczy miała lekko pomalowane a usta przejechała błyszczykiem.
- Dobra trzeba zapomnieć to co złe. Było minęło to już zamknięty rozdział w moim życiu. Więc ogłaszam wszem i wobec, że jestem znowu wolny - Powiedział i sam się zaśmiał cicho. Może i nie był to ten sam radosny śmiech, ale odrobinę humor mu się poprawił. Wziął od przyjaciółki butelkę i od razu pociągnął z niej zdrowo. - No to przynajmniej można przełknąć. To w Egipcie to aż mi przełyk paliło. Na drugi dzień brzmiałem jak nienaoliwione drzwi - No tak on jako śpiewak ma odrobinkę wrażliwsze gardło od pozostałej reszty, ale to nie oznacza, że ma sobie odmawiać przyjemności. - Wiesz możemy zagrać w butelkę, ale do tego musimy chyba jeszcze trochę wypić - Powiedział i wyszczerzył się do niej.
Astka spojrzała na niego. - Jeśli ty musisz być pijanym by grać w butelkę to wybacz... Ja umiem się w to bawić po trzeźwemu- Zaśmiała się patrząc mu w oczy, jej nowy tatuaż rzucał się w oczy, był zrobiony na szyi w dodatku Było to japońskie słowo szczęście No cóż...Co mogła innego wytatuować jak tylko tego jej teraz brakowało- Zawsze możemy pograć w to że ty powiesz co Cię boli... szczerze a ja Ci powiem co się dzieje u mnie bo za kolorowo też nie jest w moim ślizgońskim życiu. Uśmiechnęła sie lekko - I coś mi się wydaje że do końca wolny to ty nie jesteś ale nie wnikam- zaśmiałą się.
- Wiesz na pewno jest tak, że Nico była wyjątkowa na swój sposób. Mieliśmy gorsze i lepsze dni, ale żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nigdy...a to przenigdy nie pozwolę na to aby jaka kolwiek osoba. A już tym bardziej dziewczyna którą kocham dla której jestem w stanie skoczyć nawet z tego dachu poddawała w jakie kolwiek wątpliwości to, że jest tą jedyną. Ona o tym wiedziała bo mówiłem jej to kilka razy dziennie. - Urwał na chwilę i oparł się o ścianę. - Jednak za każdym razem powtarzało się dokładnie to samo. Ten sam tekst i ta sama mina. A po za tym jak dziewczyna wyjeżdża mi z tekstem, że nie obchodzi ją to co robię, z kim gadam, albo kogo bzykam...to jest cytat. Szczególnie zwracając uwagę na to ostatnie. No to wnioskuje, że taka dziewczyna po prostu sama siebie nie szanuje. Ja w związku nie oczekuje szacunku do mnie z jej strony, ale jej szacunku do siebie samej. - Powiedział i wyprostował sobie spokojnie nogi. - A po za tym ja jej nigdy nie dałem powodu do jakiej kolwiek zazdrości. To ona prędzej mi dawała - Dodał po chwilce milczenia.
Astka spojrzała na Swojego przyjaciela. - W związku są tylko gorsze dni... im bardziej się angażujesz tym gorzej na tym wychodzisz- Zacytowała kogoś ze swojej rodziny i spojrzała mu w oczy.- No wiesz... Ciebie ona przynajmniej nie unika... Miałam kiedyś styczność z jednym fajnym krukonem... jako jedyny dotknął mnie mimo że nic nas nie łączyło... doszło też do czegoś więcej... Potem zniknął a teraz mnie unika... Mój największy życiowy koszmar być unikaną...wrrr, Potem był nauczyciel... Charlie... Charlie beckett... Boże... tak przystojny że strach pomyśleć a jednocześnie tak nieśmiały że aż prosił się o to by go zdobyć... A teraz ty... Boże mam czasem taki mętlik w głowie że sama zastanawiam się kim jestem i czego chce... Przyznam jesteś strasznie przystojny a takich się obawiam... Im bardziej przystojny tym bardziej boję się zranienia...- Mruknęła na jednym oddechu bojąc się że Kame źle zrozumie ostatnie zdanie.
- Serio uważasz, że jestem ładny - Powiedział i uśmiechnął się lekko. - Jej dzięki. Jakoś nikt mi tego nie powiedział. Ale ja ciebie mogę zapewnić. Ja nigdy, nie zranię drugiego człowieka bez powodu. A już tym bardziej kobiety. Jak to się mówi dziewczyny nie wolno uderzyć nawet kwiatkiem. Jednak jak dziewczyna nadużywa tego i wali mnie w łeb cegłą - Słowo cegła oczywiście wziął w cudzysłów aby Astoria mogła się domyśleć, że to tylko przenośnia. - I jeszcze jak robi to zupełnie świadomie. Owszem zdarza się, że zranimy kogoś po prostu nie wiedząc o tym, ale jak dziewczyna działa z premedytacją to przepraszam bardzo nie mam z kim takim o czym gadać - Powiedział i odgarnął swoje włosy i wziął łyka trunku. - Mówisz, że w związku nie ma dobrych chwil. Są...i to bardzo dużo, ale po prostu kiedy jesteśmy w tym związku nie dostrzegamy ich, a kiedy się rozejdziemy nawet dobre wspomnienie sprawiają, że chce nam się ryczeć i dlatego myślimy, że to są złe chwile. Trochę to zamotane, ale uwierz mi wiem co mówię. Godzinę temu zakończyłem swój związek - Powiedział i uśmiechnął się lekko. No tak nawet w takiej chwili jak ta potrafił zdobyć się na uśmiech. No i oczywiście na delikatne żarty.
Astoria spojrzała na niego z lekkim rozbawieniem. - Skończyłeś związek w którym niedługo urodzi Ci się dziecko bardzo oryginalne- mruknęła i pociągnęła mocnego łyka z butelki którą wyjęła z torby. O tak... dziś chciała się upić... upić i zasnąć na tym dachu nie wracając do tamtych myśli ani do niczego innego- Uważam że jesteś przystojny a to o wiele więcej od bycia ładnym. Uśmiechnęła się i na myśl przyszła jej jedna piosenka którą zaczęła nucić. Uśmiechnęła się patrząc na przyjaciela. Uśmiechała się przy tym jednak jej oczy wyrażały zupełnie inne uczucia... Jakby miała sie rozpłakać
- Wiesz co ja ci powiem tak. Co do tej ciąży pozostawiam Nico wolną rękę. Jak zdecyduje się urodzić dobra będę płacić na nie i tyle, jak zdecyduje się na usunięcie to też dobrze. Jak powiedziałem nie jestem już z nią i nie mam najmniejszego prawa do tego aby decydować o tym co zrobi. A znając ją bardzo łatwo się nią manipuluje więc ojciec pewnie przekona ją do tego. Ja zaczynam totalnie od nowa. Nawet jak to dziecko się pojawi to dla mnie Nico nigdy nie będzie jego matką a jej chłopak nie będzie jego ojcem. - Powiedział spokojnie i objął delikatnie Astorię. - Ej no niunia już nie łam się tak. Przecież to nie koniec świata. Tak jest ludzie się rozchodzą po to aby zejść się z inną osobą. - Powiedział i potargał jej włosy.
Astoria zwróciła na niego swoją twarz. - Nigdy więcej nie czochraj mi włosów- zaśmiała się i zaczęła czochrać mu jego włosy. Wiedziała że i tak nadal kocha Mary... Było to po nim widać- Możesz dotykać wszystkiego prócz włosów ok?? Przez to że poczochrał jej te włosy musiała je rozpuścić co zrobiło że jedno oko zakryła jej grzywka a włosy opadły tuż nad nim w piękne czarne loki/ - A co... powiedziałes jej że z Wami koniec... że już nigdy nie będziecie razem czy powiedziałeś żeby dać sobie czas?? Bo między tymi zdaniami jest różnica- mruknęła znów pociągając łyk z butelki.
- Raczej powiedziałem aby dać sobie czasu, ale wiesz skoro ona powiedziała, że mam się pierdolić to ja do niej nie wrócę. Na pewno nie po tym co powiedziała bo po prostu z lekka przegięła. A po za tym ona to młoda i ładna dziewczyna znajdzie sobie kogoś. Może i właśnie nawet zbyt młoda aby wiązać się z takim ludziem jak ja. Wiesz ciebie tam nie było. Po prostu nie słyszałaś naszej rozmowy. Znaczy się z mojej strony rozmowy bo z jej to prędzej był wysyp pretensji do mnie o wszystko. Nie przeczę, że jakiś skrawek uczucia został, ale naprawdę jestem facetem który chce mnie dziewczynę tylko i wyłącznie dla siebie. I nie chce aby ona po pierwsze nie szanowała tego, że ja robię wszystko aby ona miała dobrze i po drugie, nie chcę aby traktowała mnie jak zwykłą szmatę. Tak można było traktować mnie kilka lat temu nie w tej chwili i nie w dniu dzisiejszym - Powiedział cicho i wbił wzrok gdzieś w dal.
Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. - No cóż... miłośc to nie pluszowy miś ani kwiaty to też nie diabeł rogaty ani miłość kiedy jedno płacze a drugie po nim skacze, miłość to żaden film w żadnym kinie ani róże ani całusy małe duże ale miłośc to kiedy jedno spada w dół drugie ciągnie je ku górze.- Uśmiechnęła się lekko i pocałowała go w policzek... tak po przyjacielsku- No może to Ci humor poprawi... A to że Mary tak powiedziała to hormony w niej buzują... uwierz jej też nie jest łatwo co jednak nie daje jej pozwolenia na traktowanie Cię jak szmatę... cóż... Ja tam nie zamierzam być zazdrosna o nikogo jeśli nie będę mieć jakichś dowodów na zdradę.
- A po za tym ja chyba nie wyglądam na osobę która bawi się tak uczuciami ludzi, ale jak ktoś ma taką opinię o mnie to trudno. To ma problem - Powiedział i dopił resztkę tego co zostało na dnie butelki. Słońce już zaszło a na jego miejsce pojawił się piękny księżyc i gwiazdy. Kame wyciągnął się spokojnie i zaczął wbijać wzrok w piękne granatowe niebo. - Niebo gwieździste nade mną a prawo moralne we mnie - Przytoczył tą filozoficzna myśl. Zawsze jak patrzył w niebo to ona mu się przypominała. - Chyba naprawdę mam sporo optymizmu w sobie skoro jeszcze jakoś trzymam się - Powiedział i usiadł gwałtownie, jednak mima Astki jeszcze bardziej go dobiła. Nie no tak nie będzie. Zbliżył się nie co do swojej koleżanki i zaczął ją łaskotać
Astoria miała teraz niepohamowany napad śmiechu. - Nie... Kame nie łaskocz mnie- śmiała się nie mogąc powoli wydusić słowa- Jesteś Wiernym przyjacielem... obiecuje nie smutać tylko przestań mnie wreszzcie łaskotać bo zdechnę Ci tutaj na brak powietrza. Śmiała się jak opętana. - Przestań mnie łaskotać bo CIę pocałuje i zwiąże do tego zaknebluję i wykorzystam- zaczęła się głośniej śmiać- Wariaaat!! Krzyknęła próbując się uwolnić i uciec by przestał ją łaskotać. No cóż dotykał ją a dla nikogo nie było to łatwe.... dla niej też nie...
Kame uśmiechnął się tylko wesoło. Niestety stracił równowagę i przewrócił najpierw Astkę a potem sam wylądował na niej. Przez chwilę nie ruszał się nawet na milimetr, jednak po chwili drgnął lekko i uniósł się lekko nad dziewczyną. Wbił swój wzrok w jej oczka. Jakoś nie mógł powstrzymać się od tego aby nie uśmiechnąć się lekko w jej kierunku. - Sory...- Mruknął cicho i wrócił do swojego poprzedniego punktu siedzenia. Jakoś tak z lekka się zakłopotał. Nie będzie robił niczego czego ona by nie chciała. Oparł teraz swobodnie ręce o lekko zgięte nogi i wbijał wzrok gdzieś w dal. Czekał aż ona coś powie bo w tej chwili jakoś kompletnie nie miał pojęcia co miał by wykombinować.
Astoria spojrzała na niego i zaczęła się śmiać. - I tak Cię zwiąże, zaknebluję, pocałuję i wykorzystam, jeśli jeszcze raz będziesz mnie łaskotać- Zaśmiała się i usiadła obok niego. Piękno tej chwili jest nieopisywalne i nie będę nawet próbować go opisywać. No cóż... Ciężko byłoby opisać odczucia Astorii... Jest zbyt truda do rozgryzienia przez ludzi a co dopiero przeze mnie. - No i teraz jest ok... tyle że moje włosy wyglądają jakbyśmy dopiero co przeżyli jakieś wariackie stosunki damsko męskie.- Zaśmiała się i wyjęła z torby piwo kremowe- A ja mam coś czego ty nie masz... Zaczęła sie drzeć jak mała dziewczynka.
- Ooo piwo kremowe dawaj mi. Ja też chcę - Powiedział i usiłował chwycić piwko. W tej chwili jakoś kompletnie zapomniał o tym wszystkim co się stało. Po prostu towarzystwo bliskiej osoby naprawdę poprawia humor. Po chwili zbliżył się tak bardzo, że prawie stykali się nosami. Przymrużył on lekko swoje brązowe oczy. Po chwili o dziwo przytulił się do niej, ale można spokojnie stwierdzić, że nawet wtulił się w nią. Przymknął oczy i zanucił cicho.
-Pewnie nieraz przyjdą tez chwile złe, los da popalić czy chcemy czy nie. Weź ten bukiet szczerych słów i daj szanse mu... Nigdy nie powiem co w sercu na dnie, serce jest słowem i myślą wiec weź. -
Astoria patrzyła mu w oczy z lekkim zawstydzeniem. Wyjęła butelkę jednakże kiedy chciała mu ją podać zakręciło jej sie w głowie i oparła się o jego kolano, teraz czuła się nieco pewniej. Gdy jednak próbowała wstać jej ręka poślizgnęła się na materiale jego spodni i jej ręka wylądowała na jego udzie tuż przy więzadłach. Nosem zaś była tak blisko jak wtedy w Egipcie. - I zrobiło się nagle tak... romantycznie- powiedziała chcąc rozluźnić atmosferę i spojrzała na niego z uśmiechem na ustach patrzyli sobie w oczy jak zaczarowani.
Chłopak miał już coś powiedzieć kiedy na jego kolana spadła koperta. Od razu chwycił ją i przyglądał się w biały papier który skrywał swoją zawartość. Domyślał się od kogo może być ten list, ale przez pewien czas jakoś nie miał odwagi aby go otworzyć, jednak wziął się w garść i wyciągnął list. Jego brązowe oczy zaczęły uważnie śledzić tekst. Czy treść tego listu go ucieszyła czy załamał. Sam nie potrafił tego stwierdzić. - No to zdecydowała się Nico na ten ostateczny ruch. Jak to ja jej powiedziałem pierwsza to wszystko zaczęła i pierwsza może to zakończyć - Powiedział i podał jej notkę od Nico.
Astka przeczytała Ten niby list od Nico. - No... To wróciłes do stanu wolnego jak to się mówi- Popatrzyła na niego i usiadła na podłodze. Uniosła się- Jest Ci smutno?? Spojrzała mu w oczy i podała mu piwo kremowe. -Dawaj upijemy się.- Gdy upiła łyk piwa położyła się na podłodze a głowę oparła o jego uda. Bo było jej wygodniej a zresztą zrobiła jak przyjaciółka.- No to Wielki Kamenashi Seo jest wolny a jego brat nie rozwali mu życia do końca co nie?? Uśmiechnęła się i uniosła nieco głowę. Chciała spojrzeć mu w jego piękne brązowe oczęta.
- Nie wiem czy jest mi smutno. Na pewno już odrobinę pogodziłem się z tą myślą. Na pewno przez pewien czas będzie mi jej brakować, ale wiesz. Jak to powiedziałem to nie jest jakiś tam film romantyczny, że od razu znajduje się tą jedyną dziewczynę z którą spędzi się całe życie. To jest prawdziwy świat. Tutaj to jest na poziomie dziennym, że ludzie się spotykają i albo zaiskrzy na stałe albo nie - Powiedział i pogłaskał ją delikatnie po głowie. - A Shin jak nie w taki to inny sposób je rozwali. On uwielbia to robić - Mruknął i wbił swoje oczy w jej. A na jego twarzy pojawił sie delikatny uśmiech.
Astka uśmiechnęła sie lekko. - Nie zawsze iskrzy na zawsze... znam to... Sama się na takich rzeczach przejechałam... wieczna zazdrość o przyjaciela bądź znajomego z którym właśnie rozmawiam bo chłopak miał kompleksy i wydawało mu się że jest brzydki... Ale cóż wszystko można pogodzić- No i tu niespodziewanie Astka dostała Ataku nagłej odwagi i pocałowała Kame już mniej przyjacielsko a bardziej flirtująco, no ale po chwili jakby prąd ją pierdolnął odsunęła się z nieukrywanym zażenowaniem i nutką satysfakcji na ustach. No taka była prawda, pocałunki Kame potrafiły zwalić z nóg albo chociaż omamić.
Co jak co, ale tego kompletnie się nie spodziewał. Kiedy ona się odsunęła gryfon jeszcze przez chwilę siedział z lekka skołowany, ale po chwili postanowił wziąć wszystko w swoje ręce. Przysunął się delikatnie do dziewczyny. Jego ręka wylądowała na jej karku a on oparł swoją głowę o jej. - Wiesz, że w tej chwili nie robisz nic złego. Na pewno nie zniszczysz mi żadnego związku bo go już nie ma. - Szepnął cicho i sam ją pocałował delikatnie. Na pewno to była jego wolna wola. Nie był przecież nawet jeszcze aż tak pijany. No trochę na pewno mu zaszumiało w głowie, ale na sto procent wiedział co robi. Po chwili oderwał się od niej. Delikatnie pogłaskał ją po policzku.
No takiego obrotu sprawy Astka się nie spodziewała, co prawda powtórzyło się to co było w Egipcie ale teraz była trzeźwa... cholernie trzeźwa co nie wspomagało jej myślenia. - Dzięki- szepnęła nie odrywając od niego wzroku- I jak odwaga szybko przyszła tak samo szybko prysła i znikła... Mruknęła z lekkim uśmiechem biorąc do ręki butelkę piwa kremowego. Nu... i cały plan poszedł na marne... teraz Kame na pewno się skapnie że się jej podoba. Marny los biednej Astki jeśli się domyśli... Teraz będzie trzeba coś ciekawego wymyśleć. - Emmm... to gramy w tę butelkę czy będziemy tak siedzieli??
- Dobra dawaj gramy. Mam tylko nadzieje, że żaden nauczyciel nas nie złapie. Bo jak na razie nie dostałem szlabanu jeszcze - Powiedział i odsunął się nie co od niej i usiadł sobie spokojnie na ziemi. No tak nauczyciele potrafili zepsuć najfajniejszą zabawę. Chociaż musiał przyznać, że niektóre z tych zabaw może nie były do końca poprawne i raczej nie nadawały się do organizowania w szkole, ale przecież gra w butelkę to nie jest niepoprawna zabawa. - Czekaj a ja znowu powiem to co wtedy. Czy do gry w butelkę nie potrzeba trzech albo więcej osób. Bo w dwójkę to się nie da grać - Powiedział i popatrzył na nią stosunkowo zdziwionym wzrokiem. No tak podobny problem jak w Egipcie. - Nie masz tam jeszcze czegoś do picia ? - Zapytał się zaciekawiony. Nie no przecież nie będą tak siedzieć o suchym pysku.