Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Dach

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 10 z 28 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 19 ... 28  Next
AutorWiadomość


Bell Rodwick
Bell Rodwick

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4902
  Liczba postów : 4482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t58-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t243-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614
http://dzika-mafia.blog.onet.pl/
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Dach  Dach - Page 10 EmptyPią 11 Cze 2010 - 18:29;

First topic message reminder :


Dach


Dach, na pierwszy rzut oka, jak każdy inny. Posiada mnóstwo niezbadanych dotychczas zakątków, bo jeszcze żaden z uczniów a tym bardziej nauczycieli nie był na tyle szalony by się tutaj zapuszczać. Do czasu!

Jeśli jesteś wytrwałym poszukiwaczem, uda Ci się nawet znaleźć prosty spad dachu, gdzie jacyś śmiałkowie przed Tobą składowali wygodne poduszki, odporne na warunki pogodowe panujące na zewnątrz.

UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.


Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Nie 31 Lip 2011 - 22:07, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyPią 16 Gru 2011 - 19:19;

Desiree wyszła z dormitorium. Miała ochotę się przejść gdzieś, usiąść i wypić w spokoju butelkę Whisky. I gdzie zawędrowała? Na dach. Przeszła przez tajemnicze przejście w suficie na siódmym piętrze i tak oto się tu znalazła. A widok był naprawdę nieziemski. Znajdowała się naprawdę daleko nad ziemią, na horyzoncie widoczne były tereny odległe od zamku o kilka kilometrów. Zakazany Las o tej porze nie wyglądał wcale na zakazany. Przynajmniej z tej odległości. Błonia widoczne były na kilkaset metrów wokół a ludzie, których było wyjątkowo mało jak na piątkowe popołudnie wyglądali zupełnie jak małe mróweczki. Dach to naprawdę zajebiste miejsce, nie wiem czemu dziewczyna nie była tu wcześniej. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko kogoś z kim mogłaby je teraz dzielić, na przykład z Villemo. Nie widziały się od kilku dni a ich relacje wciąż nie były do końca jasne. Ale Ślizgonka w tej chwili pomyślała właśnie o niej, o nikim innym. Tęskniła za dziewczyną. Pomyślała że gdy tylko stąd wyjdzie od razu pójdzie jej poszukać. Chciała znowu ujrzeć ten słodki uśmiech, który z tamtej nocy w obserwatorium utkwił w jej pamięci najbardziej. A na razie postanowiła się nacieszyć widokiem. Desiree przeszła parę metrów chwiejnym krokiem uważając by się nie przewrócić i wciąż stojąc rozejrzała się dookoła. Stała w takim miejscu, że zewsząd rozpościerał się ten sam krajobraz. Ale to nic. Był tak cudowny, że nie było to ważne. Nagle zaczął wiać silny wiatr. Silniejszy niż odczułaby go stojąc na ziemi. Potknęła się. Nie panowała już nad swoimi ruchami. Zaczeła spadać. W dół, coraz szybciej i szybciej...Śmierć nadchodziła, znikąd pomocy. Wiatr rozdmuchiwał jej ubrania, buty dawno spadły z jej stóp i poleciały na ziemię. A ona? Wrzeszczała ile sił w płucach: -Pomocyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy!!!!!!!- Ale nikt jej nie słyszał i wydawałoby się że już za późno, że zaraz się roztrzaska. W ostatniej chwili przypomniała sobie zaklęcie. Mogło się udać, mogłoby pociągnąć ją do góry. Nie wiem jakim cudem zdołała to zrobić ale wyciągnęła różdżkę wskazując nią w górę i pomyślała: Ascendio! Poczuła szarpnięcie i wbrew wszystkiemu, wbrew prawom grawitacji zaczęła wznosić się do góry, coraz szybciej aż mogła dosięgnąć rynny dachowej. Podciągnęła się i dysząc ciężko położyła się na plecach. Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście, tak mało brakowało a było by po niej. Już nigdy nie ujrzałaby znajomych, Villemo, której nie widziała od czterech dni i cholernie tęskniła...Ciekawe czy ktoś by za nią płakał i ilu cieszyłoby się z jej śmierci. Ale nie mówmy o tym, Desiree ma szczęście, żyje! Teraz tylko żałowała swoich butów. Takie ładne szpilki, i takie drogie... No nic, kupi sobie nowe. Ale było jej zimno w stopy. Że też nie ubrała jakichś rajstop czy czegoś w tym stylu. Szybko usiadła po turecku tak by jakoś schować pod siebie stopy by całkowicie nie zmarzły i wyciągnęła fajkę. Musiała zapalić, serce wciąż kołatało jej ze zdenerwowania. -Jasna cholera, mało mi przygód na dzisiejszy dzień...-Zaciągnęła się szybko i spojrzała przed siebie. Jej oddech powoli uspokajał się a serce nie biło już w tak szybkim tempie.
Powrót do góry Go down


Villemo Ingrid Pritchard
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 237
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyPią 16 Gru 2011 - 20:35;

Cztery dni, tak dokładnie co do sekundy. Tak, możecie się dziwić, lecz Villemo o dziwo pamiętała każdy dzień, nie straciła rachuby czasu, jak zawsze. I chcąc czy nie, pamiętała wszystko. Cztery dni, od kiedy wszystko w niej się zmieniło. Kiedy jej lodowate serce, ogrzało się ciepłym płomieniem, kiedy dusza zaczęła ponownie istnieć, a siła woli by żyć stała się nie znośnie silna. Lecz wszystko przemijało tak cholernie powoli. Nienawidziła się za to, wstydziła się tego. Lecz nie mogła zmienić faktu, że przez te cztery dni, nie paliła, nie brała ani nie piła. Dnie były bezkresne i jak by wieczne, noce długie i bez owocne. Siedziała do późna w salonie, mając nadzieję że ją zobaczy, lecz nie zobaczyła. Chodziła tam gdzie mogła ją spotkać, lecz nie spotykała. Zaczęła nawet regularnie jak na te cztery dni, uczęszczać na zajęcia, lecz i to kończyło się bez owocnym rezultatem. Chcecie wiedzieć co się działo z Villemo? To był straszny okres, znikąd pomocy na drodze, którą wybrała. Chciała się zmienić dla niej, dla jedynej osoby w której widziała swoją nadzieje, swoją iskrę widziała w niej, i chciała zamienić to w pożar uczuć. Lecz znikąd pomocy, ani znaku nic a nic, zwłaszcza od niej. Z braku alkoholu, przeżywała dreszcze i lęki, połączone z brakiem Amfetaminy. Lęki, omamy słuchowe, miała zaburzenia myślowe, i urojenia prześladowcze. Z braku Fety miała wrażenie jak by po jej ciele, rozchodziło się tysiąc małych robaków. Z braku papierosa i tych wszystkich narkotyków jakie zażywała, była cholernie agresywna, więc obrywała się każdemu. Nawet nauczycielom, którzy chcieli zabłysnąć, pytając się o coś. Villemo wiedziała co ją czeka kiedy przestanie brać, lecz przestała. Teraz tego żałowała, i nie, nie dla tego że miała takie a nie inne zaburzenia psychiczne. Bo zaburzenia psychiczne miała od zawsze, lecz zawsze je ukrywała, i tłumiła za pomocą narkotyków. Żałowała dla tego, iż naprawdę uwierzyła że jest dla kogoś przeznaczona, że nie musi wiecznie cierpieć, że może być szczęśliwa. Śmieszne co? Czwartego dnia bóg stworzył narkotyk... Villemo wstała z łóżka i ubrała się najstaranniej jak mogła. Po co? Może znowu kogoś poderwie, by zapomnieć o tym wszystkim, wykorzysta kolejną ofiarę i porzuci by poczuć się lepiej. By poczuć się lepiej, niż ten spotkany, skopany pod sklepem. Uczesała się bardzo starannie, rozpuszczając swoje ciemno blond, proste włosy, które opadły jej na ramiona. Umalowała się, delikatnie tak by tylko podkreślić swa urodę. Spojrzała w lustro na swoje oczy, w których widziała bezkresny ocean smutku i cierpienia. Westchnęła i wyszła z dormitorium. Dokąd się skierowała? Czyż to nie oczywiste? Oczywiście do Hogsmode! Chyba nie muszę pisać po co? Villemo szła powolnym krokiem, mimo że była już na zaawansowanym etapie ćpania. Oczywiście użyłem tego najdelikatniejszego sformułowania, jej etapu. Bo Villemo nigdy nie ukrywała że jest ćpunką, ani się tego nie wstydziła. W końcu, potrafimy zrozumieć alkoholików pijących w samotności, a nie rozumiemy ćpunów, traktując ich jak ludzi drugiej kategorii. Naprawdę godne pogardy, zwłaszcza dla Villemo. Pierwsze kroki w Hogsmode jakie zrobiła, to pewna ciemna uliczka, i jak się spodziewała, stał tam gdzie zawsze! Zamówiła wszystko po gramie, zero siedemdziesiąt mililitrów czystej wódki i papierosy. Kiedy się okazało ze nie ma czym zapłacić, mruknęła coś o zapłacie w naturze. Chłopak tylko się uśmiechnął, wyglądało na to że to Villemo nie zdarzyło się pierwszy raz, i jak dotąd zawsze dotrzymywała czasu. Lecz jego odwiedzi wieczorem, zaraz przed zejściem z narkotyków. Nim je zaczną puszczać, weźmie od niego jeszcze raz kilka gramów, potem niech robi z nią co chce. Tak, tak niczym najzwyklejsza szmata. Lecz tą szmatę pożądali wszyscy. Villemo zniknęła w kolejnej ciemnej uliczce, i wciągnęła wszystko na raz. Wypijając ćwiartkę wódki, i przepalając papierosem. Ogółem zrobiła to czego nie robiła przez cztery dni, mając nadzieje że jest to coś warte. Nadzieje... Zajebiście wyrodna matka. Rzeczywistość to suka, widzimy się o świcie. Pomyślała Villemo z cynicznym uśmiechem. Tak, bo teraz jak wzięła, odpłynie z rzeczywistości, a z tą suką, ponownie przywita się o świcie, kiedy narkotyk puści. Villemo oparła się o ścianę jakiegoś budynku, wypalając papierosa. Efekty działań, ogółem trzech i pół grama narkotyków zaczynały działać, szybciej niż się spodziewała. Możliwe że to sprawka, tego iż dawno nie brała. No naprawdę cztery dni, to naprawdę dawno. Co teraz miała ze sobą począć Villemo? Dziewczyna spojrzała na niebo, nie wiedziała czemu lecz było szare, w tej szarości tylko miłość bywała złota. Villemo westchnęła, chciała być bliżej nieba, które tak bardzo było odzwierciedleniem jej stanu ducha. Jej duszy. Więc wybrała się na dach w szkolę. Schowała wódkę do kieszeni i szła w stronę szkoły. Ah tak, jeszcze nie opisałem w co zajebistego ona się ubrała! W sumie wcale a wcale nie była zajebiście ubrana, lecz i tak wszyscy się za nią oglądali i jej pożądali. Miała na sobie czarne dresy i białą grubą bluzę. Pod spodem miała czarną podkoszulkę i tym razem miała i stanik i majtki. Na nogach zwykłe białe adidasy. Od taka biało-czarna dresiara. Villemo szła więc, spokojnym niemal szczęśliwym krokiem na sam dach. Omijając wszystkich absolutnie, obojętnym wzrokiem. Cynicznym pogardliwym i chłodnym. Kiedy ktoś chociażby zamierzał odpowiedzieć jej na to spojrzeniem, ostrzegawczo pokazywała gdzie znajduje się jej różdżka. Jakoś nikt nie maił ochoty sprawdzać na co ją stać. A szkoda! Villemo weszła na dach. Spojrzała na niebo, o tak z tej wysokości zdecydowanie lepiej się prezentowało! Nagle dostrzegła ją! Czy Villemo naprawdę, musiała być pod wpływem środków odurzających w tym narkotyki i alkohol, żeby ponownie się z nią zobaczyć? Wyglądało na to że tak. Desiree jej jeszcze nie widziała, wiec Villemo mogła uciec. I chciała to zrobić, wiedziała bowiem, ze ona nie czuje tego samego, nie chciała sama się okaleczać. A jednak jej stopa zrobiła krok do przodu, zaś druga krok do tyłu, co sprawiło ze dziewczyna stała pod dziwacznym kątem. Kiedy jednak zdecydowała że sobie pójdzie, zauważyła że dziewczyna jest bez botów. Kiedy ostatnio Villemo poszła gdzieś bez butów, to było z nią prze okrutnie źle. Villemo poddała się, i podeszła do dziewczyny, przysiadając się, i swobodnie położyła nogi, po za gzyms dachu. Wyciągnęła przy tym swoja flaszkę i odpaliła kolejnego papierosa, kładąc paczkę obok. Jej wyraz twarzy był zupełnie obojętny. Villemo wiedziała że dla Desiree to co było w obserwatorium, to była zaledwie chwila, impuls nic więcej. Więc sama nie zamierzała pokazywać jak bardzo jej zależy. Nie chciała być obiektem jej szyderstw. Ah! Żebyście wy czuli jak jej serce łomocze! Gdybyście wiedzieli jak jej myśli są poplątane, a uczucia skołowane. Jak jej ciało pulsuje chcąc dotknąć Desiree! By znów ja poczuć, by znów mieć ją przy sobie! Dopiero teraz Villemo spostrzegła, że nie ubrała się w to co miała najlepsze, lecz w to co miała najgorsze! Naprawdę, jak nie ćpa to się z nią źle dzieje!
- Stało się coś? - Zapytała swobodnie i chłodno. Przyglądając się widokom. I udając że wcale ja to nie interesuje. Ah! A jakże inna była prawda! Villemo przyglądał się obłokom nieba, zachwycając się tym, jak wszystko jest małe i nijakie. Chociaż w jej życiu wszystko było takie. No prawie wszystko, lecz o tym jednym zakazanych i niechcianym uczuciu, chciała zapomnieć. Villemo podciągnęła stopy i zdjęła swoje buty kładąc je obok Desiree.
- Trzymaj. - Powiedziała, chwytając przy tym flaszkę, i upijając z niej spory łyk. Naprawdę gdyby wiedziała ze spotka Desiree to by wzięła z dwie, albo nawet trzy flaszki. Lecz los bywał nie obliczalnie okrutny, i nie raczył ją przed tym spotkaniem uprzedzić. To miała być taka mała niespodzianka. Villemo z podciągniętymi nogami, wyglądała jeszcze bardziej pociągająco i niewinnie. Dziwne prawda? A może i nie? Czyż rzeczy najbardziej niewinne, nie są tymi najbardziej okrutnymi? Villemo patrzyła na niebo, jak gdyby widziała tam coś, co jest przeznaczone tylko dla niej. Była to twarz przeznaczona tylko dla niej, która się do niej uśmiechała, mówiąc że jej pragnie, mówiąc ze ją kocha, i żeby przyszyła do niej. Villemo poczuła że mogła by latać....
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyPią 16 Gru 2011 - 21:42;

Desiree była tak zamyślona, ze nawet nie usłyszała ani nie ujrzała dziewczyny. Dopiero gdy usłyszała tak dobrze znany sobie głos obróciła się w jej stronę. Jej serce natychmiast zaczęło bić szybciej. Ba, wykonywało niezłe fikołki na widok Villemo. Tak dawno jej nie widziała...tak często o niej myślała...I na Merlina, ta dziewczyna była taka piękna, nawet w dresie, nawet jakby miała na sobie worek na śmieci! Desiree tak tęskniła, tak bardzo brakowało jej Villemo, z takim zapałem wypatrywała sobie oczy za tą dziewczyną...i nic! Nie mogły się spotkać. A Des, co za pierdoła, nie przyszło do głowy by wysłać do niej Ravena. Ale najważniejsze że się w końcu spotkały. Z tej całej tęsknoty, po tej rozłące, Desiree już wiedziała co czuje do Vill. Przez te cztery dni bez niej była tak przybita że to nie może znaczyć nic innego jak miłość. Gdy dziewczyna usiadła obok niej Des od razu chwyciła ją za rękę i uśmiechnęła się, ot tak, z czystej radości, że ją widzi. -Villemo...-Desiree spojrzała na dziewczynę szepcząc czule jej imię. -Tęskniłam. -przyznała otwarcie. W końcu nie miała się czego wstydzić. -A oprócz tego to...właśnie przed chwilą byłam o krok od śmierci. Spadałam z dachu. Całe szczęście, że znam się na zaklęciach. -o mało co nie umierała wtedy ze strachu a teraz opowiada to jakby mówiła o wizycie u kosmetyczki. Doprawdy, zadziwiająca jest ta Desiree. Ale teraz nic nie było dla niej ważne, mogłaby przeżyć sto takich przygód byleby tylko mieć przy sobie Villemo. Dziewczyna właśnie podała jej swoje buty. Des szybko je ubrała. Całe szczęście okazało się, że mają ten sam rozmiar. Spojrzała na towarzyszkę z wdzięcznością. -Dziękuję, jesteś kochana...Spadając straciłam swoje...-uśmiechnęła się ciepło patrząc w oczy Vill i dosłownie w nich tonąć. Mogłaby tak siedzieć i się w nie patrzeć całymi dniami i nocami. -Tak się cieszę, że cię widzę Villemo. Szukałam cię chyba wszędzie. Specjalnie się przede mną chowałaś?-spytała z rozbawieniem. Zaciągnęła się papierosem i spojrzała w niebo. Wreszcie była szczęśliwa. Vill jest z nią i nic złego nie może się im teraz przytrafić.
Powrót do góry Go down


Villemo Ingrid Pritchard
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 237
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyPią 16 Gru 2011 - 22:07;

Boże nie dotykaj mnie! Pomyślała Villemo! To ją tak wiele kosztuję, by zachować swoje pozory i powrócić do świata żywych, akurat w momencie, kiedy chciał sobie odlecieć z tego dachu, w stronę tej twarzy. Chwila czy to nie była twarz Desiree? Ah tak, narkotyki, robiły swoje. Ale mój boże! Jej dotyk, jej słowa, jej spojrzenie w którym tonęła, odpływała, znajdując wszystko co najlepsze na nowe. Nie mając siły na walkę ani jakiejkolwiek ochoty na nią. Villemo nie zastanawiając się ani chwili, przytuliła się do swej.. Właściwie kogo? Bała się użyć słowa wybranki, lub też ukochanej. Czemu? Chyba znacie odpowiedź na to pytanie. W jej duszy, rozpoczął się istny zamęt. Płacz chciał się wydostać na zewnątrz. Płacz smutku i szczęścia, lecz zdusiła go w sobie. Tak jak dusiła wszelkie emocja i uczucia. Tylko tego jednego nie mogła lub też nie chciała. Villemo położyła swoją głowę, na jej kolanach. Zamykając przy tym oczy. Wszystko przestawało istnieć, chciała by tak było zawsze, a mimo tego, czuła się z tym dziwnie. Jak by nieswojo. Jak by nie do niej należało to szczęście, lecz do kogoś innego, a ona je brutalnie komuś zabierała. Prawda Villemo nigdy nie obchodziły uczucia innych, lecz teraz było nieco inaczej. Wiedziała co to znaczy kochać, i żyć bez tej miłości, problem w tym że nie nauczyła się bez niej żyć. Villemo otworzyła oczy, a gdyby tak? Przed sobą miała jasny widok, odległość do ziemi była tak daleka. Z pewnością skończyło by się wszystko bezboleśnie. Lecz czy naprawdę umiała by to zrobić? I właśnie w tym momencie kiedy Villemo raz na zawsze miała zaryzykować wszystko. Kiedy miała powiedzieć jej o swych uczuciach, o jej bezlitosnej tęsknocie. Usłyszała słowa Desiree.
- Jak to? Co się stało? Jakiej śmierci? - Zapytała z niespotykaną serią uczuć, obawiającej się niespotykanym, jak do dotąd uczuciem troski i zmartwienia. Villemo odwróciła głowę w stronę Desiree i patrzyła jej się w oczy, z troską. Dotknęła ręką jej policzka, i czekała na jej wypowiedź. Wszystko to było impulsem, nie zastanawiała się nad tym co robi, i czy zostanie zaakceptowaną. Teraz to nie miało znaczenia. Była na takim miejscu gdzie szybko mogła skończyć ze sobą, gdyby okazało się że Desiree z niej kpi. I uwierzcie, ona była zdolna dzisiaj do tego.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyPią 16 Gru 2011 - 23:10;

Desiree nie miała takiego zamętu w głowie. Była całkowicie pewna swoich uczuć i nie zważała na nic. Na to co będzie potem, co może się stać, ale nie musi...Nie przejmowała się swoją przeszłością. Nie. Po prostu cieszyła się chwilą. Chwilo...trwaj wiecznie, niczego innego nie chcę... A co było tym momentem, który chciała zachować na zawsze? Villemo. Tylko ona była ważna, to by jej dotykać, by głaskać ją po włosach, by trwać...Desiree nie bała się uczuć. One po prostu przyszły, ot tak, znienacka. Poddała się im bezgranicznie. Nie wiedziała dokąd ją to zaprowadzi, nie była pewna niczego co dotyczyło dalszego życia. Ale Villemo była pewna na sto procent, tego że powinny być razem- nie osobno. Już nigdy. To wszystko co działo się przedtem, przed poznaniem Vill po prostu się rozmyło. Był tylko świat przed Villemo, i świat z nią. Piękniejszy świat. Spojrzały sobie w oczy. Spojrzenie dziewczyny zupełnie się zmieniło. Na jej słowa Villemo odezwała się do niej z troską jakiej nigdy jeszcze u niej nie słyszała. Bo może nigdy wcześniej jej nie było? Des nie wiedziała ale dla takiego tonu głosu mogłaby umrzeć choć za minutę. Ciepła dłoń sprawiała ulgę i przyprawiała o mocniejsze bicie serca. Desiree chwyciła Villemo za tą dłoń. -Przed chwilą gdy zawiał mocniejszy wiatr potknęłam się i wypadłam. Leciałam w dół i leciałam...Byłam pewna że się roztrzaskam. Straciłam buty, myślałam że już po mnie. Wiesz o kim wtedy myślałam? O tobie. Myślałam że już więcej cię nie ujrzę. I chyba myśl tej straty dała mi siłę do niepoddawania się sytuacji. I tak oto mnie uratowałaś. -Desiree uniosła ich splecione dłoni do swoich ust i pocałowała Villemo w palce. Chyba nadszedł ten moment, w którym trzeba wyjaśnić parę rzeczy by nie było więcej niepewności i niedomówień. Des była pewna tego co chce powiedzieć, obawiała się reakcji dziewczyny ale musiała. Musiała bo nie dawało jej to spokoju. Przez cztery dni nie mogła spać, myślała tylko o ich ostatnim spotkaniu, wyobrażała sobie przyszłe...Chciała być z nią. Niezależnie od wszystkiego. Dzień gdy spotkały się w obserwatorium był jak na razie najlepszym w życiu Desiree. Na razie, bo pragnęła mieć takich więcej. Przysunęła się bliżej towarzyszki łapiąc ją za obie dłonie. Na jej ustach widniał tak szeroki uśmiech jak jeszcze nigdy wcześniej. Des czuła się jakby dostała nową szansę od życia, nie miała zamiaru ej zmarnować. Chciała cieszyć się każdym dniem, by liczyła się każda sekunda, minuta, godzina. Do tego całkowicie niezbędna była jej ONA. Desiree czuła się jak nowo narodzona , jakby właśnie dostała najpiękniejszą lalkę, jakby wzlatywała do nieba, czuła że teraz mogłaby pofrunąć daleko, hen za horyzont. Była tak podekscytowana a zarazem stremowana jak pierwszego dnia w szkole. Czy wszyscy będą mili? Czy mnie polubią? Zaakceptują? Des nie wiedziała jakie są uczucia Vill, dziewczyna skrzętnie je ukrywała. Jedynie w ostatnim geście było widoczne coś więcej. Ale nie roztrząsajmy się nad tym za bardzo. Tak jak już mówiłam Desiree usiadła naprzeciw studentki i chwyciła ją za obie dłonie. Na jej ustach cały czas widniał uśmiech. Delikatny i słodki, pełen uczuć. Głos jakim wypowiedziała następne słowa był praktycznie taki sam, choć tak naprawdę Des miała ochotę wykrzyczeć to całemu światu! Dłonią dotknęła policzka dziewczyny by po chwili znów spleść ją z dłonią Vill. -Villemo...kocham cię. Strasznie, szalenie, niezmiernie, nieodwołalnie i niezaprzeczalnie cię kocham. -Desiree chciała jej tyle powiedzieć, tyle przekazać...Ale nie umiała. Błądziła we własnych myślach jak we mgle, szukając takich które byłyby odpowiednie. Ale chyba wszystkie słowa jakie cisnęły jej się na usta były zbyt słabe, niewystarczające. Nie ukazywały w pełni tego co czuje do tej dziewczyny. Wyraziła to więc gestem. Najpierw delikatnie pogładziła Vill po policzku by następnie ująć jej twarz w dłonie i pocałować. Długo, czule i namiętnie. Pragnęła by ten całus wyraził więcej niż te tysiąc słów jakie mogłaby powiedzieć. Odrywając się od Villemo pragnęła by tak właśnie było. Wciąż trzymając ją za dłonie wyczekiwała reakcji dziewczyny. Jakże pragnęła by ona czuła to samo! Jakże mocno chciała być szczęśliwą i dawać jej szczęście!
Powrót do góry Go down


Villemo Ingrid Pritchard
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 237
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptySob 17 Gru 2011 - 10:01;

Villemo słuchała jej z zapartym tchem, odwzajemniła jej pocałunek, równie całując mocno, równie czule i intensywnie. Lecz, nastąpiło w niej tyle niepewności, tyle nie znanych jej uczuć. Przed chwilą Desiree wyznała jej miłość, każdy normalny człowiek by się z tego cieszył. No ale przecież Villemo nie należała do normalnych osób. Czy naprawdę ona ją kochała? Czy naprawdę możliwe by ktoś ja kochał? Miłość to całkowicie obce uczucie w jej świecie, uczucie pełnego drwin i pogardy z jej strony. Nigdy go nie potrzebowała, i nigdy go nie chciała. Zawsze gdy ktoś zaczynał się w niej podkochiwać, wyśmiewała tą osobę, a jej uczuciami gardziła i skopywała je. Tak brutalnie i bezlitośnie, jak się kopie małego niewinnego szczeniaczka. Jak można było ją pokochać? Kogoś tak bezlitosnego i okrutnego? Kogoś tak niegodnego by chociaż myślała o miłości. A mimo wszystko Desiree mówiła że ją kocha. Lecz czym jest miłość? Pisze się, i mówi się. O wspaniałym uczuciu, które daję nam siły by pokonywać wszystko to, co bez tej miłości jest nie do pokonania. Czym się różni miłość od przyjaźni? Przyjaźń to dwie dusze w jednym ciele, miłość to jedna dusza w dwóch ciałach. Lecz czy miłość jej nie ograniczy? To przywiązanie do drugiej osoby, całkowite polegania na niej, w tedy przestajemy być świadomi swoich działań, zostajemy całkowicie sparaliżowani, i uzależnieni od tej drugiej osoby. W tedy dzieje się to czego Villemo najbardziej na świecie nie chciała. Nie mogła by już polegać sama na sobie. A mimo wszystko, tak bardzo jej zależało na tej właśnie miłości. Jej słowa wprawiły, ją w tak wielki zdumienie i radość. Dały tyle ciepła i nadziei. W świecie Villemo zaczynało istnieć coś co nigdy nie istniało, do jej świata przedarła się pierwsza żywa osoba, nie urojona przez narkotyki. Pierwsza osoba, która naprawdę chciała żyć dla niej! Po policzku Villemo spłynęła ciepła łza, spojrzała się w oczy swej ukochanej ze smutkiem w oczach. Chciała by odpowiedź tym samym, lecz nie mogła, nie umiała. Nie wiedziała co to jest miłość i nie wiedziała czy to co do niej czuje, jest zwykłym przywiązaniem, czy miłością. Ten temat zawsze był dla niej zamknięty, obcy i niedostępny. Villemo nigdy nie odczuwała takich uczuć, i nie wiedziała jak ma na nie zareagować. Villemo nic nie wiedziała o akceptacji, o zaufaniu, o tych wszystkich uczuć, bez których człowiek stacza się na samo dno. Villemo zawsze się staczała, paliła za sobą wszelkie mosty. I zawsze robiła to świadomie, nigdy się nie cofając, nigdy się nie odwracając. Nigdy nie chciała patrzeć w przeszłość, nigdy nie chciała by jakaś ulotna chwila zatrzymała się w miejscu. Teraz było inaczej, jej życia, jej stan ducha, jej uczucia. Zostały odwrócone o sto osiemdziesiąt stopni. Jej świat został odwrócony do góry nogami. I nie wiedziała co ma zrobić, czy tego chcę. Jak z tym żyć, czy zostać tutaj? Czy może uciec, i wrócić do swego dawnego życia, i swojej swobodnej egzystencji? Lecz przecież przez te cztery dni.. Czy nie tęskniła? Czyż nie zaczęła się zmieniać specjalnie dla ukochanej? Przestała ćpać, by nie przesadzać z narkotykami które ją z wolna zabijały. Przestała pić, by pozbyć się nałogu, i przestała palić, by Desiree całując ją, nie miała wrażenia iż całuj się z popielniczką. Tak bardzo chciała się dla niej zmienić, stać się kimś lepszym, kimś wartościowym. Chciała jej przysłonić kawałek nieba.I chociaż chciała dać jej nawet gwiazdę z nieba, to nie mogła. Bo tak pięknej nie ma.
- Miłość.. Nie wiem... Nie rozumiem... - Wyszeptała szeptem, spoglądając w jej oczy tak głęboko jak tylko mogła. Zebrała się w sobie, raz się żyje, kilkanaście razy można umrzeć.
- To co czuję, nie wiem czym jest. Jest dla mnie nie zrozumiane. Chcę dla ciebie żyć, stać się lepsze i silniejsza. Czy to miłość? Czy to przywiązanie? Nie wiem, czuję że bez ciebie umrę, że nie istnieje. Te cztery dni bez ciebie, były gorsze niż spędzony rok w piekle. - Wyszeptała Villemo bardzo cicho, jak gdyby bała się, że zaraz się obudzi, że coś się stanie, i wszystko się rozwieje.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptySob 17 Gru 2011 - 10:35;

Desiree wciąż wpatrywała się w Villemo. Widziała to w jej oczach, widziała że ona także coś do niej czuje! A więc...dlaczego się wahała? Dlaczego w jednej chwili pojawiło się tyle niepewności, tyle smutku...Czyżby dziewczyna bała się tej miłości? Nie była pewna czy można ją pokochać? Och, gdyby Desiree to usłyszala byłaby naprawdę zła. Kochała ją, mimo tego jaka ona jest, a może właśnie dlatego. Chciała z nią być, żyć dla niej, dla niej się uśmiechać, dać jej wszystko co najlepsze.Villemo nie może wątpić w prawdziwość uczuć Desiree. Gdyby Vill powiedziała jej o tym jak bardzo przez te cztery dni chciała się dla niej zmienić dziewczyna od razu poznała by jej uczucia. Chęć zmiany własnego życia, przyzwyczajeń, tylko dla jednej osoby...To jest właśnie miłość. Villemo najwyraźniej nie znała tego uczucia. I właśnie dzięki Desiree miała je poznać. Weaver dotknęła placami policzka ukochanej i spojrzała jej w oczy. Cichy szept...Jest to dla mnie niezrozumiałe...Chcę dla ciebie żyć...Czuję że bez ciebie nie istnieję... A więc Villemo ją kocha! Jeszcze o tym nie wie ale ją kocha! Wyraziła to innymi słowami, ale to nic! One wyraziły więcej niż te dwa najpiękniejsze słowa na świecie! Des przysunęła się jeszcze bliżej dziewczyny. Spojrzała głęboko w jej oczy. Widać w nich było uczucie. Którego Vill jeszcze nie znała, nie pojmowała, ale ono było. Głęboko w niej, ale było. Desiree była taka szczęśliwa, chciało jej się płakać i śmiać jednocześnie. Czuła to wszystko o czym się pisze w książkach. Te motyle w brzuchu i inne pierdoły. Dla Villemo mogłaby teraz zrobić wszystko! -Vill...kochanie... Też nigdy nie znałam miłości. Ale wiem że to co czuję do ciebie właśnie nią jest. Nie mam co do tego wątpliwości. Kocham cię. Bardzo cię kocham. Wiem, że ty mnie też. Czuję to, widzę to...To o czym mówisz to właśnie miłość. -Desiree uśmiechnęła się delikatnie do dziewczyny. Nie chciała jej spłoszyć ani przestraszyć. Ale miała nadzieję, że przekona ją co do jej uczuć. Chciała by Villemo była ich tak samo pewna jak ona jest.
Powrót do góry Go down


Villemo Ingrid Pritchard
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 237
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptySob 17 Gru 2011 - 11:51;

Villemo wpatrywała się w jej oczy, nie wiedząc czy to prawda, czy może sen. Czy jej uczucie jest prawdziwe, czy jest trwałe, czy przejdą próbę czasu? Pokochać to nic niezwykłego, lecz trwać w tej miłości na dobre i złe, to niemal niewykonalny wyczyn, dla wielu ludzi. W których ta miłość się wypala, raz szybciej, raz krócej, ale jednak dzieje się to. Tylko ci nie liczni, którzy oddali życie za smak miłości, trwają wiecznie w tej miłości. Idealni nie znajdziesz ich, mimo że są wszędzie. Villemo nie umiała od tak się zmienić, od tak zapomnieć o swych strachu i lękach. Nie mogła też zapomnieć o tęsknocie jaką odczuwała gdy jej nie było przy niej. Wszystko tak się ze sobą mieszało. Jej uczucia były niczym cyklon tornada. Nie mogła nic na to poradzić, z jednej strony kochała i chciała oddać wszystko za tę miłość. Z drugiej bała się jej, i jej nie chciała. Gejzer uczuć, wybuchał w niej, nie wiedziała kim jest i co robi. Nie wiedziała co jest dla niej dobre, a co złe. Wszystko traciło na znaczeniu, nie mogła tutaj pozostać, nie mogła wrócić do swego wcześniejszego istnienia. Umierała niczym feniks, po prostu jej egzystencja się kończyła, miała narodzić się na nowo. W nowym dla niej świecie, spotkać rzeczy nie spotykane. Dotknąć tego co zakazane. Poczuć smak wolności, smak życia. Poczuć ponownie wiatr we włosach, rozwinąć swe żagle, i płynąć po nie przerwanym oceanie miłości. Villemo uśmiechnęła się nieśmiało, kompletnie zapominając o swym papierosie który teraz wygasł, i wyleciał jej z ręki, za sprawą wiatru niesiony w nieznane, niczym jej myśli, jej oddech. O wódce także zapomniała, zapomniała o wszystkim. Nie chciała nic mówić by nie zachwiać tego idealnego momentu.
- Dziękuję.. - Szepnęła z nieśmiałym uśmiechem. Chciała tym jednym słowem, wyrazić to wszystko co czuła. Lecz to było nie możliwe, tyle uczuć w niej buzowało! Villemo zamknęła oczy i przytuliła się do swej ukochanej. Więcej jej nic nie trzeba, co będzie dalej? Jak to wszystko się potoczy? Czy naprawdę są dla siebie pisani? Nie wiedziała, nie chciała wiedzieć. Nie chciała znać ani przyszłości ani przeszłości. Liczyła się jedynie ta chwila, która zamieniła wszystko na nic. I nic na wszystko.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptySob 17 Gru 2011 - 14:11;

Aby znaleźć miłość nie pukaj do każdych drzwi. Gdy nadejdzie twoja godzina ona sama wejdzie do twego domu, w twoje życie, do twojego serca... Kto by pomyślał, że to nastąpi właśnie teraz, że obiektem uczuć Desiree będzie właśnie Villemo, ta z którą się przyjaźniła, choć prawie jej nie znała. Obie do tej pory nie zaznały miłości, troski o drugą osobę. Błądziły po wszystkich orbitach, czasem razem, czasem osobno, aż w końcu spotkały się tu, na Ziemi. Chociaż i to nie do końca, przecież wtedy znajdowały się praktycznie w kosmosie. Gdybyście kilka dni temu powiedzieli im, że wkrótce się zakochają to prawdopodobnie by was wyśmiały. A jednak się stało. Na początku Desiree nie wiedziała co się z nią dzieje, co czuje. Do tej pory myślałam że seks to zwieńczenie związku, zbliżenie dwóch kochających się osób. W tym przypadku było zupełnie odwrotnie. Spotkając się w obserwatorium były sobie praktycznie obojętne. Nie potrzebowały swojego towarzystwa, nie pragnęły go, nie wyczekiwały. Spytacie, co to za przyjaźń? One pojmowały ją zupełnie inaczej. Na swój dziwny sposób. Nie spędzały ze sobą czasu, udawały że się nie znają. Gdy się spotkały to najczęściej milczały. Ale szanowały się i wiedziały, że są dla siebie pokrewnymi duszami. A tamten seks? Poniosły je emocje, sprzyjająca sytuacja..Co się zmieniło? Wszystko. Jakby ktoś je zaczarował. Od obojętności, przez seks, dotarły do miłości. Było to niepojęte a zarazem tak słuszne i właściwe! Dopadło je uczucie jakiego jeszcze nie znały i do tej pory nie wiedziały, że tak naprawdę pragnęły poznać. Bały się tego co będzie, czy są dla siebie odpowiednie, jak im się ułoży. Obawiały się siebie nawzajem. Nie były pewne czy tego chcą, czy są w stanie się poświęcić dla miłości. Czy będą w stanie zaakceptować zmiany które od tej pory miały nastąpić w ich życiu. I czy wytrwają razem, czy zapomną? O strachu, o lęku, o nałogach? A co z monofobią? Dziewczyna nie była już samotna. Czy lęk miał już nie mieć miejsca w jej życiu? Dzięki Villemo? Desiree stała na rozdrożu. Między strachem przed miłością i zaangażowaniem a pewnością co do nich. Nie wiedziała już co jest dla niej dobre, nie poznawała samej siebie. Dotychczasowe życie straciło na znaczeniu. To Vill była teraz ważna. Desiree zmieniła się. Bała się tego a jednocześnie nie widziała dla siebie innego wyjścia. Czy jej ukochana także wybierze tę drogę? Zniesie swój mur i barierę? Wpuści ją do swojego serca, dotychczas zimnego i pustego? Tak? Na razie było dobrze tak jak jest. A było ciepło. Villemo ufnie wtuliła się w Desiree skutecznie ją ogrzewając. Biło od niej większe ciepło niż od największego ogniska. Dziewczyna usiadła z wyprostowanymi nogami za ukochaną i przyciągnęła ją do siebie obejmując od tyłu za biodra i wtulając nos w jej włosy. Wierzcie mi lub nie, ale zapach ukochanej osoby działa niczym najlepszy narkotyk. Desiree milczała. Było jej tak bardzo, cholernie dobrze..Rozkoszowała się chwilą o niczym nie myśląc. Ale w końcu trzeba było coś powiedzieć. Jeszcze Villemo uzna ją za nudną i zaśnie. Albo co gorsza, pójdzie sobie! Dziewczyna przechyliła głowę tak by jej usta znalazły się przy uchu towarzyszki. -Powiedz mi coś o sobie Vill...Tak mało o tobie wiem a tyle chciałabym się dowiedzieć...-głupia, banalna prośba. Desiree wyszeptała ją po cichu by nie rozproszyć nastroju, by ta chwila trwała wiecznie.
Powrót do góry Go down


Villemo Ingrid Pritchard
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 237
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptySob 17 Gru 2011 - 17:08;

Villemo wtulona w swą ukochaną jedyną osobę, której chciała dać wszystko, poświęcić wszystko, nawet siebie, nawet swoje marzenie, swój byt i swoje nawyki. Naprawdę było to bardzo dziwne, lecz niezaprzeczalnie. Jeżeli to nie była miłość, to Villemo już nie wiedziała czym owa miłość jest. Może jest tak jak piszą w książkach, może jest tak jak śpiewają w piosenka. Villemo uśmiechnęła się sama do siebie. Pierwszy raz w życiu była szczęśliwa, czuła się bezpiecznie. Pierwszy raz w życiu czuła się bezpieczna, pierwszy raz w życiu komuś zaufała. Villemo po bardzo krótkiej chwili usnęła. Villemo żarzyła trzy i pół grama narkotyków różnych maści. Piła i paliła. Nie powinna spać przez najbliższe trzy dni. A jednak usnęła, usnęła snem głębokim i ufny, To nie jest tak ze jak się usypia przy kimś, oznacza ze ta druga osoba jest nudna. Doprawdy nie wiem jak można, tak pomyśleć. Przecież to oznacza zaufanie. Zaufanie tal głębokie że można spokojnie spać. Villemo miała głęboki spokojny oddech. Jej twarz była wyrazu błogiego szczęścia, zaufania i spokoju. Te trzy uczucia nie istniały dla niej, aż do teraz. Jej uścisk zelżał nieco, lecz nadal nie wypuszczała ze swej ręki, ręki Desiree. Podświadomie wtuliła się jeszcze bardziej. Może to bardzo dziwne, i wbrew wszelkim zasadom. Lecz do Villemo bardzo szybko przyszedł sen. Siedziała na łące, było piękne popołudniowe lato. Leżała na plecach, głową opartą o podbrzusze jej ukochanej, było wspaniale i tak miało zostać do końca. Lecz czuła w sobie nie pokój, jakiś dziwny paraliż, strach przed czymś nieokreślonym. Czuła na sobie spojrzenia innych osób, osób których nie powinny tutaj przebywać. Nie wiedziała jak, ale wiedziała że to jej rodzina. W końcu to jej sen, więc mogła trochę mieć ponad naturalne zdolności, przeczuwania. Wizja się zmieniła, siedziała w domu, w bardzo ciemny koncie. Jej rodzice krzyczeli na nią, bili ją i torturowali. Chcieli by przestała by się wyrzekła. Nie zrobiła tego, uciekała. Była w lesie. Biegła ile sił w tchu, rzucając za siebie zaklęcie skierowane do Kaleba. Walka ktoś walczył, to była Desiree. Villemo biegła jej z pomocą, nie miała szans z nimi w pojedynku. Jej ojciec był cholera wie kim, ale jego szanował nawet Minister Magi. Jej matka była Aurorem, która dostaje zawsze najcięższe wyzwania i sprawy. Więc walka z nimi nie miała sensu, musiały uciekać. Co gorsza ani jej ojciec, ani matka nie mieli żadnych zahamowań. Zaklęcie.. Zielony błysk... Skok... Martwa twarz... Villemo przez sen zaczęła płakać, mimo iż jej twarz pogrążona była w smutnym uśmiechu. Jej ręka instynktownie wzmocniła uścisk na ręce swej ukochanej.. Pogrzeb, znajdowała się na pogrzebie, podeszła do otwartej trumny. To ona w niej była! Rozejrzała się dookoła, było mnóstwo ludzi, których nie znała, lecz obok była druga trumna, Villemo z bijącym martwym sercem. Podeszła do trumny i zobaczyła w niej Swojego ojca, w następnej brata i w następnej matkę! Cała rodzina została zamordowana. Lecz jak? Kolejna wizja, jej ciało, leżało pod jej stopami. Pod stopami swojej ukochanej. Desiree płakała, kucając nad zwłokami Villemo, cała rodzina rzuciła mordercze zaklęcie, wszystkie się odbiły, i powróciły do swych właścicieli. Nad Desiree widniała dziwna magiczna aura, jak gdyby to była tarcza. Tarcza którą Villemo stworzyła, by ochronić swą ukochaną. Villemo nagle obudziła się z tego koszmaru. Jej twarz była zapłakana, jej ręka ściskała rękę Desiree.
- Nie opuszczaj mnie błagam! - Wyszeptała przez łzy, nie mogąc dojść do siebie po tym koszmarze. I jeszcze nie do końca pojmując, ze był to jedynie zły sen.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptySob 17 Gru 2011 - 21:41;

Desiree nie doczekała się odpowiedzi. Villemo zasnęła. Gadaj sobie co chcesz ale ja i tak będę twierdzić, tak samo jak Desiree, że to przez to że ją zanudziła, no! Dziewczyna lekko się załamała ale przecież nie będzie teraz budzić ukochanej. Delikatnie głaszcząc Vill po włosach pogrążyła się w swoich rozmyślaniach. Było jej naprawdę dobrze, tutaj, na dachu, od tej pory stał się on jej ulubionym miejscem, mimo że prawie tu zginęła. Ale to nic, przecież po spotkaniu Villemo odrodziła się na nowo! Patrzyła z rozrzewnieniem na ukochaną. Na jej ustach, mimo snu, widniał uśmiech, jej dłoń cały czas ściskała dłoń Desiree, a twarz była spokojna. Ale w jednej chwili coś się zmieniło. Twarz Villemo wykrzywił grymas, ręka ścisnęła ją mocniej a dziewczyna zaczęła szeptać coś nerwowo przez sen. Des nie rozumiała dokładnie słów. Najwyraźniej śniło jej się coś złego. Vill zaczęła płakać przez sen a Desiree strasznie się bała. Chciała jakoś pomóc dziewczynie, uspokoić ją! Lecz nie mogła jej dobudzić. Płacz i krzyk Villemo był coraz głośniejszy. Panna Weaver mocniej objęła ją szepcząc cicho uspokajające słowa. Wreszcie dziewczyna się obudziła. Desiree od razu wbiła w nią zmartwione spojrzenie. Pogłaskała Vill po policzku ścierając palcem jej łzy. -Kochanie, nigdzie się nie wybieram, to tylko zły sen, tylko zły sen, niedobry koszmar...-uspokajała ją Desiree tuląc dziewczynę do piersi i kołysząc się lekko. Gdy Villemo się uspokoiła podniosła jej podbródek by spojrzeć jej w oczy. -Co ci się śniło? Powiedz mi, martwiłam się...-poprosiła studentka nieśmiałym szeptem.
Powrót do góry Go down


Villemo Ingrid Pritchard
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 237
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyNie 18 Gru 2011 - 10:19;

Villemo doświadczyła teraz tego, o czym nawet nie marzyła. Nigdy nawet sobie nie wyobrażała, że w najtrudniejszych, momentach jej życia. Ktoś będzie przy niej czuwał. Jej łzy zostały, delikatnie wymazane z jej twarzy. Świat wydał się piękniejszy, w jej słowniku pojawiały się nowe słowa. Nowe pojęcia, jak miłość, zaufanie czy też oddanie. Czy właśnie tak się czuł człowiek zakochany? Czy tak naprawdę mogło wyglądać życie? Kiedy świat staje się piękniejszy, kiedy strach, ból i niepewność, odchodzą w zapomnienie. Kiedy słyszysz głos swego serca, pulsowanie w głowie, a twoja twarz przybiera, radosnego wyrazu. Kiedy uśmiechasz się całkowicie bez powodu. Kiedy naprawdę chcesz żyć, chcesz kochać, i jesteś gotowa oddać wszystko za tą miłość. Villemo właśnie tak się czuła, kiedy obudziła się i zobaczyła swą ukochaną, w tedy już wiedziała że odda wszystko na tym świecie, dla tej chwili. Jej sen, może nie był całkowicie sprawką środków odurzających? Może właśnie to był krzyk jej serca, pokazujący lub też uświadamiający jej uczucia do Desiree. Może właśnie tak miało być. Na policzki Villemo spłynęły nowe łzy, lecz tym razem łzy szczęścia nie zrozumienia oddania i miłości. Teraz bardziej niż kiedykolwiek, Villemo była pewna swych uczuć, była gotowa za nie oddać nawet swoje własne życie. Całkowicie bezinteresownie, i to była całkowicie nie w jej stylu. Czym jest miłość? To dar który chcemy dać, nie oczekując nic w zamian. Teraz wszystko stało się jasne. Villemo dotknęła policzka swej ukochanej, czując przy tym nie wypowiedziane szczęście. Jej wzrok pełen troski, jej głos pełen zmartwienia, niczym kojący śpiew feniksa. Teraz zrozumiała tych wszystkich, którzy mówili o miłość, o zaufaniu i oddaniu. Gardziła nimi, bo nie rozumiała tych uczuć. Bo się ich bała. Człowiek gardzi, nienawidzi i boi się tego, czego nie jest w stanie zrozumieć. Teraz Villemo zrozumiała, czy przez to stanie się inna? Dla Desiree na pewno tak. Villemo już wiedziała że chce się stać dla niej inna, lepsza, bardziej wartościowa. Chce się przed nią otworzyć, wpuścić ją do swego serca, gdzie od zawsze czekało na nią miejsce. Lecz dla innych? Nie wiadomo, może pozostanie taka sama, może inna. Na pewno w jej zachowaniu będą zmiany, lecz z pewnością, nie stanie się nagle jakimś dobrym, nie wiadomo kim. Nadal będzie szydzić i gardzić. Lecz teraz ma doskonałą świadomość tego, co czują inni ludzie. Może jednak nie będzie taka jaka była, nie wiadomo. Lecz dla Desiree będzie całkowicie inna. A może jej ukochana nie zaakceptuje tej zmiany? Może pokochała ją taką jaką jest? Zimną oschłą i brutalną. Lecz ich związek nie mógł trwać, skoro nie będą sobie ufać, nie będą sobie oddane, i nie będą się sobie nawzajem zwierzać. Villemo wpatrzone w ukochane oczy, odpowiedziała na jej pytanie.
- Śniła mi się śmierć. Walczyliśmy z moją rodziną. Ja z Kalebem ty z moimi rodzicami. Nie miałaś szans, nikt by ich nie miał. Błysnęło zielone światło, umarłam. Potem śnił mi się pogrzeb. To było dziwne, lecz mordercze zaklęcia, odbiły się od ciebie, godząc w moją rodzinę. Nie wiem co to była, nie rozumiem. Lecz wiem jedno. - Villemo czule głaskała ją po policzku, uśmiechnęła się przez łzy, delikatnie i czule.
- Kocham cię... - Szepnęła, z największą czułością, na jaką było ją tylko stać.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyNie 18 Gru 2011 - 14:56;

Desiree cały czas patrzyła na Villemo. Jej twarz nie była już smutna. Wyrażała coś zupełnie nie do określenia. Potem w jej oczach znowu pojawiły się łzy. Ale zupełnie inne niż te przed chwilą. Ślizgonka pochyliła się nad ukochaną i pocałunkami starła owe łzy. Napotkały się wzrokiem a po chwili Vill zaczęła opowiadać swój koszmar. Rodzina, Mordercze Zaklęcia,śmierć, walka? Desiree również nic nie rozumiała. Widać było że jej towarzyszka przejęła się tym snem. Czując jej dłoń na swoim policzku Desiree uśmiechnęła się. A gdy usłyszała wyznanie z ust Villemo jej serce ze szczęścia na chwilę przestało bić by później znaleźć się na najwyższych obrotach. A więc ona czuje to samo! Wpuściła Des do swojego serca, przyznała to przed samą sobą, pokonała lęk przed uczuciem! Nawet nie wiecie jaka Desiree była szczęśliwa. Udało jej się przebić przez skorupę, wydawało by się, nie do przebicia. Villemo ją pokochała, ją, Aileen Weaver. Dziewczyna splotła swe palce z palcami ukochanej i szybko ją pocałowała. To był, najdłuższy, najczulszy i najbardziej pełny emocji pocałunek jaki Desiree kiedykolwiek przeżyła. -Villemo, moja kochana Villemo...-wyszeptała kącikiem ust nie przerywając pocałunku. Chciała nacieszyć się brzmieniem tych słów.

No i wena poszła w pizdu...-.-
Powrót do góry Go down


Villemo Ingrid Pritchard
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 237
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyPon 19 Gru 2011 - 11:07;

Villemo odwróciła głowę ku niebu. Nic nie rozumiała, i niczego nie chciała rozumieć, było jej dobrze i koniec kropka. To prawda, ze nadal się bała i lękała tego wszystkiego. Lecz odpychała te wszystkie negatywne uczucia gdzieś daleko. Nie chciała wątpić, nie chciała się bać. Chciała żyć tą chwilą, co będzie jutro, pojutrze, za rok? Nie chciała tego wiedzieć, nie obchodziło ją to. To prawda ze komuś takiemu jak Villemo trudno jest uwierzyć w to wszystko, uwierzyć w miłość. Stać się kimś innym. Lecz chciała tego, podjęła tę próbę. Wpuściła ja do swego serca, może to najlepsza decyzja w jej życiu, może najgorsza. Jej rodzina? Nie obchodziło ją jej zdanie! Jeżeli przyjdzie jej walczyć o swą miłość to będzie to robić, będzie walczyć niczym lwica. Ta nagła zmiana zaczynała ją przerażać i zastanawiać... Nie! Stop! Wszystko negatywne myśli precz! Chciała żyć wiecznie niczym wampir, tylko dla niej, tylko dla tej miłości nic innego się nie liczyło! Villemo ponownie spojrzała się na swa ukochaną.
- Może opowiesz mi coś o sobie? - Zapytała, w końcu nie ma co ukrywać. Villemo nie za wiele wiedziała o Desiree. A przecież skoro miały być ze sobą szczęśliwe to musza się lepiej poznać. Villemo nie oczekiwała, że dziewczyna zaraz opowie jej wszystkie swoje tajemnice, lecz z drugiej strony, czyż nie powinna tego zrobić? A co z Villemo? Czy i ona opowie o sobie? Z pewnością tak, o ile Desiree zechce ja słuchać. Villemo odwróciła się ku niebo. Niby było szare, lecz takie piękne, niby było zimo, a tak gorąco! Villemo naprawdę, po raz pierwszy była szczęśliwa, i po raz pierwszy naprawdę miała powód do życia. To prawda ze oby dwie łamały pewne zasady, zwłaszcza Villemo. Lecz nie interesowało ją to. Przecież to byłą bardzo mała cena, za tą miłość. Cóż tego ze straci rodzinę? Czy ona kiedykolwiek ją miała? Oni interesowali się nią tylko w tedy, kiedy coś potrzebowali od niej. Więc teraz mogą się serdecznie ze sobą pierdolić. Wszyscy na raz, i każdy z osobna. Villemo jest szczęśliwa i za nic tego szczęścia nie chce stracić. Za nic nie wyrzeknie się tego uczucia.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyPon 19 Gru 2011 - 21:01;

Desiree przez chwilę siedziała zamyślona. Ocknęła się dopiero gdy Villemo zadała jej jakieś pytanie. Potrząsnęła głową by się wyrwać z zamyślenia. Powiedzieć o sobie? Hmm...Des nie za bardzo lubiła o sobie mówić. Ale skoro jej Vill ja o to pyta to wypadałoby odpowiedzieć. Uśmiechnęła się do dziewczyny i zaczęła swoja opowieść.
-W mojej rodzinie nie było nigdy żadnego mugola. Jak się urodzilam to miałam tylko matkę i ojca, reszta krewnych nie żyje. Rrodzice zaczęli się spotykać w siódmej klasie. Kilka miesięcy po zakończeniu edukacji i przeprowadzce do Oksfordu urodziło im się dziecko. Nie byłam planowana a wręcz niechciana. Rodzicom w głowie były tylko: kariera i zabawa. Jako niemowlak zostawałam całymi dniami sama w domu, rodzice chodzili do pracy bądź na kolejną imprezę. Nigdy mnie nie kochali, nie wychowywali. Ba, nie pamiętam by zamienili ze mną choć słowo! Wcale się mną nie zajmowali. Moją matką i ojcem była Ell, starsza pani z mieszkania obok. To ona przyjmowała mnie do siebie gdy zostawałam sama. Chodzić i mówić nauczyłam się bardzo późno bo nie miał kto mnie uczyć. Jak miałam parę lat okazało się że cierpię na schizofrenię. Ale to już minęło. Zamiast tego doszedł egocentryzm, histerie, panika, lęki, nerwica, manie, depresja, socjopatyczne zaburzenia osobowości, stany depresji, fobie...Trochę tego mam. Przez kilka miesięcy leczyłam się psychiatrycznie ale to nic nie dało. Umiem jedynie czasem zapanować nad atakami tych chorób. Matka i ojciec jeszcze bardziej mnie znienawidzili jak okazało się że jestem psychiczna. List z Hogwartu był wybawieniem. Nie wiem ile bym wytrzymała gdybym tu nie przyjechała uwalniając się od rodziców. Jak mialam 13 lat to zginęli w wypadku samochodowym i zostałam sierotą. Mało mnie to obeszło. Trafiłam do jakiejś cholernej rodziny zastępczej i musiałam się przenieść do Londynu. Jedyną rzeczą ktorej nauczyli mnie rodzice była nienawiść do mugoli i szlam. A trafiłam do mugoli. Smithowie byli straszni. Tacy głupi, naiwni. Kurwa, jak ja ich nie cierpiałam. Jak przyjeżdżałam do nich na wakacje to prawie mnie w domu nie było. Nie mogłam tak przebywać. Przetrwałam dwa lata. Więcej nie byłam w stanie. Uciekłam mając na ogonie policję. Miałam w dupie to co mi zrobią jak mnie dorwą. Jedyną myślą było uciec od tych cholernych mugoli. Nie udało im się skłonić mnie do powrotu. Zostałam w Bristolu i tam mieszkam sama. Jak chcesz możesz wpaść kiedyś. -uśmiechnęła się czule do dziewczyny. -Poczułam sie jak ryba w cholernej wodzie. Nic mnie nie ograniczało, miałam cały świat gdzieś. Byłam tylko ja. Wtedy to zaczęłam prowadzić tryb życia jaki ciągle prowadzę. Imprezy, narkotyki, alkohol...Poznałam te rzeczy u mnie na dzielnicy. Raz tak się zaćpałam że trafiłam do szpitala. Lekarz kategorycznie zabronił mi brania. Powiedział, że przy moich chorobach psychicznych mogę umrzeć jak będę dalej ćpała. Ale nie mogę przestać. Wolę samozagładę. Ok, to moja historia. Mam nadzieję że cię nie zanudziłam, co?- spytała niepewnie Desiree. -A teraz ciekawsze rzeczy. Interesuję się Eliksirami i Czarną Magią. Jestem zajebista w zaklęciach. Kocham czytać książki, oglądać sztuki czarodziejskie i słuchać muzyki. Gram na saksie, trąbce i gitarze. Nie cierpię się teleportować ani latać na miotle. Nie cierpię koloru różowego, często okradam mugoli jak jestem w Bristolu. Nie wiem dlaczego to robię. Chciałabym umieć hipnotyzować. Moim patronusem jest pantera śnieżna. Jestem zodiakalnym Lwem. Nie mam sowy, mam kruka, Ravena. Słucham głównie rocka. Także starego jak np. Stara Tiara. Czytam wszystkie książki co mi wpadną w ręce. Dosłownie, od horroru do romansu. Chciałabym mieć hipogryfa. Piję każdy alkohol co mi się nawinie na ręce. Uwielbiam słodycze. Mój kolor to czarny. Na Merlina, ale sie rozgadałam. Teraz ty mi coś powiedz. -uśmiechnęła się i wtuliła w Villemo przymykając oczy czekając na jej odpowiedź.
Powrót do góry Go down


Villemo Ingrid Pritchard
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 237
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyWto 20 Gru 2011 - 10:38;

Villemo słuchała uważnie, by nie przegapić żadnego słowa. Dziewczyna się przed nią otworzyła, to ją bardzo cieszyło. Lecz Villemo nie na żarty się przeraziła. Te wszystkie jej choroby, droga ku zagładzie i ćpanie. Villemo chciała powiedzieć coś w stylu że musi z tym skończyć. Lecz w porę się powstrzymała. Czyż sama tak nie robiła? Więc jak teraz, sama mogła pouczać? Tak, prawda ze nie chciała by jej ukochanej coś się nie stało, lecz z drugiej strony nie chciała ją w jakimś stopniu ograniczać. Czy teraz oby dwie, dla siebie się zmienią? Czy przestaną kroczyć drogą w dół, i zaczną piąć się w górę? Villemo już zadecydowała. Villemo już wiedziała, że przestanie brać śmiertelne dawki narkotyków, i przestanie podcinać sobie żyły. Lecz Desiree? Villemo nie chciała jej nic narzucać, to będzie jej wybór. Oczywiście Villemo będzie nadal brać, lecz będzie brać zdecydowanie mniej, i będzie zdecydowanie rozsądniejsza.
- Coś o sobie? - Zapytała z wahaniem. Nigdy o sobie nic nie opowiadała. Lecz w końcu nie mogła wymagać od swej ukochanej czegoś, co sama nie miała zamiaru zrobić. Villemo westchnęła i zaczęła:
- Urodziłam się w starej magicznej rodzinie, gdzie czystość krwi jest świętą podstawą. Moi rodzice się nie kochali ani nie kochają. Poślubili się z wyboru innych, dla zachowania czystości krwi. Zawsze miałam od nich to co chciałam. Pieniądze ubrania, rzeczy. Wszystko oprócz uczuć. Wszystkie swoje uczucia zostały przelane dla mojego młodszego brata. Kaleba. To on miał przedłużyć ród. - Villemo na chwilę zamilkła, próbując sobie na siłę przypomnieć swoją przeszłość. Po dłuższej chwili zaczęła powoli:
- Pamiętam że kiedyś nie byłam taka. Taka oschła i obca. Nie brałam takich ilości narkotyków. W sumie to prawie wcale nie brałam, a jak już wzięłam to najwyżej trzydzieści miligramów i tylko w wybranym towarzystwie. Nie wiem co spowodowało moją przemianę. Nie pamiętam swoich ostatnich dwóch lat. Ostatnim mglistym wspomnieniem jest moje odbicie w lustrze. Pamiętam to jak przez mgłę. Byłam w tedy niczym wrak. Później już samo poleciało, wszystko przeciekło jak przez palce. Doszło do tego że brałam a raczej biorę śmiertelne dawki narkotyków. Dochodzi nawet do czterech gramów czasami więcej. Popijam wódką przepalam papierosem i odpływam. Czasami dla zabawy podcinam sobie żyły, i patrzę jak krew ścieka mi po palcach. Lecz diabeł dba o swoich więc jeszcze żyje. - Powiedziała z gorzkim uśmiechem. To chyba było wszystko co mogła o sobie powiedzieć.
- Aha. Mój ojciec jest kimś ważnym w Ministerstwie Magii. Kim dokładnie to nie wiem. Wiem jedynie że z nim liczy się sam Minister Magii. Więc na pewno ma bardzo wysokie stanowisko. Moja matka jest Aurorem, któremu przydzielane są najcięższe misje. Zawsze gdy wracała jej ulubionym zajęciem było wyżywanie się. Na mnie lub na skrzatach. Dla niej to nie była żadna różnica. Czy to była jej córka czy skrzat. - Villemo na chwilkę zamilkła, i popatrzyła się na niebo.
- Mój brat Kaleb nadal się uczy. Tutaj w Hogwarcie. Oczywiście należy do Slytherinu. Lecz obydwoje zachowujemy się jak by jedno dla drugiego nie istniało, zresztą tak jest w istocie. No a co do innych spraw, to tak. Jestem Koziorożcem. Moim ulubionym przedmiotem są Eliksiry. Kiedyś słyszałam od kogoś że jestem w tym najlepsza. Nie wiem od kogo i kiedy. Lubię też zaklęcia i Obronę Przed Czarną Magią. Lecz jakoś nie jestem w tym geniuszem.
- Villemo zamilkła, i przymknęła oczy. Nie chciała już nic mówić o sobie. To było bardziej trudne niż jej się wydawało, i gdyby nie to że zdecydowanie, zadecydowała. Że powierzy wszystko na ręce Desiree. Swoje życie i swoje tajemnica, to nic by nie powiedziała. Lecz chciała okazać jej pełne zaufanie i pokazać swoje oddanie. Więc opowiedziała jej wszystko.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyWto 20 Gru 2011 - 18:44;

Desiree widziała że Villemo zmartwiła się kiedy opowiadała jej o sobie. Zapewne przez tą sytuację z ćpaniem. Ale nie ma czym się przejmować. Des nie ćpa już tyle, trochę tego instynktu samozachowawczego jednak ma. Delikatnie pogładziła ukochaną po policzku w celu uspokojenia jej. Teraz Vill opowiedziała jej swoją historię. Desiree spojrzała na nią wytrzeszczonymi oczami. Aż tak dużo bierze?I co to za podcinanie żył? Wydała zduszony okrzyk. -Villemo! Nie możesz tyle ćpać! Ani ciąć się! Boję się o ciebie! -I jeszcze ta historia rodzinna...jej ukochana miała naprawdę ciężko. Aileen cieszyła się w tej chwili że już nie ma rodziców. Już wolała być sierotą niż mieć tak jak Villemo, albo wciąż być tak niechcianą jak była przez trzynaście lat życia. Ale była szczęśliwa, że Vill jej powiedziała to wszystko. Ufała jej. Desiree była z tego powodu szczęśliwa. Przytuliła się do dziewczyny mrużąc z zadowolenia oczy.
Powrót do góry Go down


Villemo Ingrid Pritchard
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 237
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyWto 20 Gru 2011 - 19:51;

Villemo z zamknięty oczyma wsłuchiwała się w prośby swej ukochanej. Oczywiście że z tym skończy. Przecież teraz miała prawdziwy powód do życia. Miała po co budzić się rano, i przy kim zasypiać, więc po co miała by dalej sama siebie niszczyć? Czy wierzycie w miłość platoniczną? Villemo w nią uwierzyła, to prawda że połączył ich seks. Lecz teraz tego nie potrzebowali. Rozkoszowali się sobą nawzajem. Swoim dotykiem, oddechem. Biciem swoich serc, jak by to było jedno serce, żyjące dzięki drugiemu, i umierające bez tego drugiego.
- Wiem że w pewnym sensie, każdy krok jaki zrobiłam, był krokiem ku tobie. - Wyszeptała jej czule. Naprawdę Villemo drastycznie z sekundy na sekundę coraz bardziej się zmieniała. Doświadczała rzeczy o jakich wcześniej nie mogła nawet marzyć. I ta dziwna myśl, żeby ta chwila. Trwała wiecznie, żeby zatrzymać się w czasie i żyć tą jedną jedyną chwilą. By zatrzymać się w tym szalonym biegu, tu i teraz i żyć swoim własnym życiem, cieszyć się swoim własnym szczęściem. Kiedyś niemożliwym dla niej było myśleć o drugiej osobie, istnieć tylko dla niej, dla niej się zmieniać. Teraz tylko o tym myślała. Wiecie czym się objawia stan miłości? Najpierw myślisz o danej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny. Później myślisz o niej przez trzy godziny a zapominasz o niej na dwie minuty. By w końcu nie móc o niej zapomnieć nawet na dwie sekundy. Teraz Villemo miała poważny problem, i to naprawdę! Za cholerę nie wiedziała co jej kupić na gwiazdkę! No bo przecież musiała jej coś kupić i to nie byle co! No prawda ze nie musiała, lecz chciała. A czemu? Bo ją kochała i chciała na wszelkie możliwe sposoby ją uszczęśliwiać. Tylko pytanie teraz co by chciała dostać? Za nic na świecie nie mogła się jej zapytać co by jej kupić. Naprawdę to będzie bardzo ciężkie do zrealizowanie. Co prawda, Villemo ostrożnie zbierała każdego galeona na swojego wymarzonego Feniksa. Lecz to mogło poczekać, mogła wydać wszystkie swoje galeony i zadłużyć się u rodziny na miliard tych galeonów, byle by uszczęśliwić swą miłość. Tylko pozostawał pewien problem. Już nawet pomijając fakt że jej rodzina pewnie nie ma aż miliarda galeonów. To problem tkwił w tym że ona nie wiedziała co ma jej kupić. I z skąd ma się tego dowiedzieć?
- Masz jakiś bliskich przyjaciół? - Zapytała Villemo beztrosko. Tak, tak to był genialny plan. A przynajmniej tak by się mogło zdawać. W chorej główce już zaczynał jej świtać pewien plan, a na twarzy pojawiał się tajemniczy lecz przyjemny uśmiech, który wcale nie zwiastował czegoś złego. Wręcz przeciwnie. I gdyby nie fakt, że miała zamknięte oczy to by zapewne widać była w jej oczach, skakające z radości ogniki. Tak teraz naprawdę mogła cieszyć się z tych całych świąt. Teraz naprawdę mogła komuś kupić prezent. Teraz można powiedzieć że Villemo poczuła całą to magie świąt, a przynajmniej poczuła jej zapach. Ale dobre i to, biorąc pod uwagę, jej wcześniejsze święta. Których nie pamiętała, lub nie chciała pamiętać.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyWto 20 Gru 2011 - 20:30;

Desiree uśmiechnęła się czule. -Kocham cię...-wyszeptała czule do ucha Villemo. Chciała jej powiedzieć więcej! Zapewnić jaka jest dla niej ważna, że nigdy jej nie opuści, że zawsze będzie kochała ale...to wszystko nie oddawało w pełni tego co naprawdę czuła. Wyszeptała więc tylko te dwa słowa, które mówiły wszystko. Potem jednak dodała przymykając oczy. To co wyszło z jej ust było tylko cytatem ale tak dobrze oddawało to co myślała.
-Chcę Ci coś opowiedzieć,
Ale brakuje słów,
Żeby wyrazić to co czuję.
Mogłabym to namalować,
Lecz nie wymyślił nikt
Kolorów które można użyć.

Mmmm Mmmm Mmmm
Napisać mogłabym wiersz,
Lecz jak odnaleźć rym,
Który uwielbi imię twoje.
Na zawsze z Tobą być,
Śnić z Tobą twoje sny.
Jak mam Ci o tym opowiedzieć?

Kocham Cię już wiem
Jedno słowo cichy szept.
Kocham Cię już wiem.
Jedno słowo a tyle mieści się.

Kocham Cię już wiem.
Jedno słowo a tyle mieści się.
Kocham Cię już wiem.
Jedno słowo cichy szept...
-zanuciła cicho cały czas patrząc na ukochaną. Gdyby już nie przeżyła czegoś takiego z Tristanem, chodzi tu o szybkie zakochanie się, to nie wiedziałaby ze to w ogóle możliwe. Chociaż to była trochę inna sprawa, Villemo lubiła już wcześniej, a Tristan był jej obojętny. Desiree wiedziała też, że to uczucie jest trwalsze. I chciała by takie było. Pragnęła stać się lepszą, przynajmniej dla tej miłości. I gdyby wiedziała o czym myśli jej ukochana na pewno by zaoponowała! Nie potrzebowała prezentów, już sama obecność dziewczyny była dla niej darem. Vill długo milczała wyglądając jakby usilnie nad czymś myślała. Des wbiła w nią zaciekawione spojrzenie ale nim się odezwała została spytana o to czy ma jakichś przyjaciół...no w sumie kogoś tam niby miała ale to głównie ludzie z którymi imprezuje, a potem nawet tego nie pamięta, przynajmniej przez jakiś czas, do chwili gdy znów tą osobę spotka. Także pokręciła głową. -Jako takich przyjaciół nie mam...Tylko jacyś tam ludzie z którymi imprezuję. Na trzeźwo jak dotąd nikt nie chciał się ze mną za bardzo zaprzyjaźniać. A czemu pytasz? -spytała zdziwiona. Na twarzy Villemo pojawił się dziwny do zidentyfikowania uśmiech. Szczerze mówiąc zaintrygował on naszą pannę Weaver, która w tej chwili położyła się na boku i podpierając głowę ręką wpatrywała się w ukochaną czekając aż tak wyjaśni jej co to tam jej po tej głowie chodzi.
Powrót do góry Go down


Villemo Ingrid Pritchard
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 237
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyWto 20 Gru 2011 - 21:44;

Villemo słuchała wierszy czy też cytatów. Nie ważne co to było, ani kto to napisał, zaśpiewał czy cokolwiek innego. Ważne że to co mówiła, płynęło jej prosto z serca. Villemo uroniła łezkę szczęścia, która sobie otarła, rękawem swojej bluzy. Villemo przez dłuższy czas milczała, nic nie mówiąc. W jej uszach nadal rozbrzmiewało echo jej słów, które sprawiało bicie serca przyśpieszone o jakieś miliardy bić na sekundę. Villemo otworzyła oczy i spojrzała się na swą ukochaną.
- Tak bez powodu. - Odparła beztrosko. No więc musiała jej coś kupić na własną rękę. Oho to będzie dobre. Ona kupująca komuś prezent. Wyobrażacie to sobie? Nie? No ja też nie. Tak więc trzeba było się grubo zastanowić co by Desiree chciała dostać. Oczywiście nie mogła to być żadna książka, i ciuch też raczej nie. Może jakiś łańcuszek lub pierścionek? Tak może to i banalne wyjście by kupować jej coś z biżuterii. Ale jakie ona miała inne wyjście? No właśnie nie miała. Gdyby miała jakąś bardzo bliską przyjaciółkę, to by się jej poradziła, a tak to dupa blada, lub jak kto woli dupa pawiana. No dobra Villemo na pewno coś wymyśli, w końcu jest kobietą a ona i Desiree były bardzo podobne do siebie, więc może uda jej się akurat trafić. Zresztą co by nie kupiła, i tak Desiree będzie udawała ze jej się podoba, tak to już robią ukochane osoby. Nie chcą sprawiać nam bólu. Lecz Villemo naprawdę bardzo zależało żeby jej prezent był udany! Tak bardzo jej zależało, ze aż w oczach pojawił się tak jasny blask chęci życia, że nawet ją zaczynało dziwić czy ona aby na pewno jest normalna. No dobra ona nie jest normalna, każdy o tym wie. Lecz dla niej chciała być i to było najważniejsze. Teraz i na zawsze.
- Teraz mogłabym umrzeć. Bo jestem taka szczęśliwa, że nie potrzebuje już niczego więcej w życiu. Tylko i wyłącznie ciebie. Jesteś moją własną porcją dziennej porcji wszelkich narkotyków, i innych środków odurzających. Jesteś dla mnie jak słońce na które mogę patrzeć godzinami, i jak na jaśniejsze gwiazdy na niebie. Jeszcze nie dawno byłam nikim. Nie chciałam niczego. Teraz mam ciebie. Czuje się jak bym miała już wszystko. Jak bym wszystko już osiągnęła i nie potrzebowała niczego więcej na tym świecie. - Potok słów spowodowany właściwie nie wiadomo czym, wylał się z ust Villemo. Lecz nie żałowała ani jednego słowa. Mówiła to co czuła i koniec kropka. A jej strach o odrzucenie? Już dawno gdzieś się ulotnił. Teraz rządziła nią inne uczucia. Były one silniejsze i ważniejsze od lęków czy też strachu. Villemo delikatnie niczym łania i ostrożnie niczym wiosenny wiatr, podniosła się i bardzo delikatnie z ogromną czułością pocałowała swą ukochaną. Oddając w ten sposób wszystkie swoje tysiąc słów które chciała by wypowiedzieć o tym uczuciu. Którego do końca nie rozumiała, a które nią zawładnęło. Kiedy smakowała jej warg, to było jak napić się ambrozji. Lub wina z najwyższej półki. Przez jej ciało przechodziło miliardy malutkich ekscytujących dreszczy, które wybuchały w niej, sprawiając że całowała z jeszcze większą pasją i czułością.
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptyWto 20 Gru 2011 - 22:21;

Desiree była prawie pewna, że za tym pytaniem stoi coś jeszcze ale nie chciała naciskać. Nie przejmowała się tym dlużej bo zobaczyła, że na jej słowa w oczach Villemo pojawiła się łza. Zapewne wzruszenia. Des usmiechnęła się lekko i starła palcem ową mokrą ciecz z twarzy ukochanej. Widać było że Vill jest szczęśliwa, wyglądała dziś zupełnie inaczej niz dotychczas. Desiree była dumna, że to ona przyczyniła się do tej zmiany. Ukochana znowu pogrązyła się w rozmyślaniach. A ona? Nie zastanawiała się jeszcze co kupi jej na święta. Nie myślała nad tym. Znając ją będzie się nad tym rozwodzić kilka godzin przed Gwiazdką czy coś kolo tego. Strasznie leniwa i zapominalska ta nasza Des. Ze stanu odrętwienia w jakim się pogrążyła wyrwał ją głos Villemo. Spojrzała na dziewczynę i sluchała. Z każdym jej słowem serce Desiree biło coraz mocniej, prawie że wyskakując na końcu z jej piersi. Poczuła też w swoich oczach łzy, które popłynęły spontanicznie, nawet nie kierowała swoimi emocjami.Była tak szczęśliwa i tak zakochana jak jeszcze nigdy w życiu. Wydawało jej się też, że już nigdy nie pokocha nikogo tak jak Vill. Wciąż płacząc ze szczęścia oddała pocałunek. Włożyła w niego całą miłość, ufność, wierność, oddanie, wdzięczność, pragnienie bliskości. Pragnęła teraz by ta chwila trwała wiecznie. Tak było dobrze. Ona i Villemo. Razem.
Powrót do góry Go down


Villemo Ingrid Pritchard
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 153
  Liczba postów : 237
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptySro 21 Gru 2011 - 13:57;

Villemo odrywając się od ust swojej ukochanej, które były dla niej niczym najsilniejszy narkotyk. Spojrzała jej w głęboko w oczy. Delikatnie otarła jej łzy koniuszkami swoich palców, jak gdyby one były z diamentu. Villemo uśmiechnęła się z czułością. I nie chcący strąciła swoją wódkę nogą, która potoczyła się po dachu i spadła. Normalnie Villemo by szału dostała, lecz teraz miała to głęboko w nosie. A także to na kogo ów alkohol spadnie. Villemo nie zatroskała się tym, cieszyła się chwilą i to było najważniejsze. Delikatnie swoimi palcami, gładziła jej twarz, zatapiając je w jej ukochany włosach. Każdy dotyk sprawiał że przez jej ciało przechodziło miliony małych dreszczy. Jej oczy były zatopione w jej oczach. Villemo ucałowała swa ukochaną.
- Musze iść, spotkamy się nie długo. - Powiedziała czule przy czym wstając. Gdzie było jej tak nagle śpieszno? Oczywiście musiała zacząć wybierać jakiś prezent. No bo przecież nie mogła zacząć go kupować od tak, z dnia na dzień. Villemo wstała, ucałowała jeszcze raz swą ukochaną i odeszła.
Powrót do góry Go down


Tristan Paladin
Tristan Paladin

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 123
  Liczba postów : 172
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptySro 21 Gru 2011 - 14:32;

Tristan wędrował od tak sobie. Dawno żeśmy go nie widzieli co? No cóż chłopak w ostatnim czasie był kompletnie załamany, wyglądał gorzej niż wrak Titanica. Oj naprawę ta wiecznie uśmiechnięta twarz niosące dobre słowo, była kompletnie załamana. Szczerze nienawidził życia, i nie jednokrotnie do jego głowy przychodziły myśli samobójcze. Lecz zwalczył to w sobie. Po raz kolejny został sam, jego serce zostało pokrojone i dane sępom na pożarcie. Kochał i chciał być kochany. Lecz po raz kolejny rzeczywistość go oszukała, po raz kolejny przegrał ze śmiercią, a los znowu z niego kpi. Chciał śmiać się ze szczęścia, a ono z niego się śmieje. Tak wiec Tristan był bliżej upadku i stanie się kimś nie właściwy bardziej niż kiedykolwiek. Lecz jakimś sadystycznym cudem udało mu się wygrać z własnym losem. Jak? Nie wiedział tego, nikt tego nie dokonał bo niby kto? W głowie Tristana wielokrotnie rozgrywała się scena na Krużankach a później w ta w Pokoju Życzeń. Chciał spotkać ponownie Desiree. Czemu? Po pierwsze chciał jej pogratulować. Że sprytnie i chytrze przeszła przez jego bariery jego mury, jego pozory i go dobiła w tedy kiedy był najsłabszy. No i chciał ja przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie. Tristan teraz był kompletnie innym człowiekiem. Jeszce bardziej był przyjazny, z jeszcze większą przyjaźnią i ciepłem odnosił się do innych. Lecz ci co go znają wiedzą że to stan o wiele gorszy niż był wcześniej. Chociaż nikt go nie znał więc nikt o tym nie wiedział. Tristan był jeszcze bardziej skryty, wiedział na pewno ze nikomu już nie zaufa, ze nikomu nie powierzy swych sekretów. Raz to zrobił i żałuje tego do dnia dzisiejszego. Kiedy to jego serce, uwierzyło ze naprawdę ktoś go morze kochać. Lecz i to serce teraz tak płakała z żalu i tęsknoty. I te uczucia Tristan chował przed światem. Tristan przestał się staczać, przestał palić i pić a nawet brać. Robił tak przez kilka dni, lecz postanowił zmierzyć się z chłodną rzeczywistością. Nie chciał unikać problemów. Wiedział że jest sam na tym świecie, i tak było od zawsze. Nie zamierzał już wierzyć że morze być inaczej. Tristan ponownie wrócił do swego świata. Ćwiczył oddając w to całe swoje serce i czas. Uczył się do później w nocy i nic a nic nie rozmyślał. Kiedy zasypiał był zbyt zmęczony by mieć czas na wspomnienia. Nie chciał wspominać, nie chciał znowu popadać w melancholie. Nie chciał znowu ją widzieć, tak jak widział we śnie. Zawsze w tedy stała i uśmiechała się, chciał się odwrócić lecz nie mógł. bezwładnie stał i patrzył jak odchodzi. Gdyby był ktoś kto czas by zwrócił, oddał by mu wszystko. Wszystko za ten jeden moment, by znowu ją poznać i móc odejść. Lecz nie da się, było jak było i nic tego nie zmieni. Kiedy tak szedł, bezcelowo szukając jakiegoś cichego miejsca, usłyszał świst. Nie wiedział co to lecz to coś spadało z dachu. W mgnieniu oka wyciągnął różdżkę.
- Accio!- I cóż to było? Butelka wódki. Trochę z niej było wypite. Tristan spojrzał w stronę dachu, lecz nikogo tam nie było. A pod murem była para butów. Co się tutaj wyprawiało? Tristan wziął także buty i zaczął wchodzić na dach. Po drodze mijając uradowaną ślizgonke, która tak szybko biegła ze Tristan nie zdążył ją zatrzymać. Westchnął delikatnie i szedł dalej. Szczęśliwi ludzie, tak im bardzo Tristan zazdrościł, a tak bardzo wyglądał na jednego z nich! Kiedy tak rozmyślał wszedł na dach, a kogo tam zastał? No zgadnijcie! Worek trocin dla tego kto zgadnie! Tak, tak to Desiree! (Poproszę o worek trocin dla zwycięzcy. Po co? Nie wiem, dla żony kochanki królika. Różnie bywa) Tristan oparł się o ścianę, napawając się tym obrazem. Przez chwilę ponownie czuł się bezradny lecz szybko to ustąpiło. Serce biło jak szalone. Oh serce zamknij się! I pomyśleć że ten rozkaz zadziałał! Tristan podszedł do niej i szepnął jej do ucha.
- Cześć.- Oh i pomyśleć że mógł mówić normalnie będąc tak obok niej! Lecz Tristan naprawdę stał się twardy, bardziej przyjazny. Lecz i skryty. Nic nie wskazywało na jego prawdziwe uczucia. I tak miało pozostać. Tristan postawił wódkę i buty obok dziewczyny.
- To chyba twoje. - Powiedział i odszedł do przeciwnej ściany, siadając przy niej i opierając się plecami o nią, zaś nogi prostując i krzyżując. Jak zwykle w ostatnim czasie Tristan był ubrany w ciemne spodnie dżins i ciemno-niebieską koszulę wypuszczoną ze spodni. I zapiętą rzecz jasna.
- Miałem nadzieje cie spotkać. Chciałem ci pogratulować i przeprosić. - Powiedział z przyjaźnią w głosie. W jego oczach było tyle ciepła co zawsze. Ciepła lecz nie miłości. Te uczucia który były przeznaczone jedynie dla niej, chował bardzo, i to bardzo głęboko. Tristan spojrzał się ku niebu..
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptySro 21 Gru 2011 - 16:35;

Całując Villemo Desiree omal nie dostała ataku serca, bylo jej tak dobrze, i tyle emocji w niej buzowało. Gdy przerwały pocałunek a ukochana gładziła ją po twarzy Des cały czas patrząc czule w oczy dziewczyny powtarzała jak bardzo ją kocha. A o prezencie faktycznie trzeba by pomyśleć wcześniej. Jak coś mi wpadnie do głowy to jej podpowiem. Gdy Villemo powiedziała że idzie Ślizgonka pocałowała ją i wstała. -Pa. Kocham cię. -zawołała jeszcze patrząc za dziewczyną. Wciąż stojąc zapaliła papierosa i spojrzała w dal. Zamyśliła się. Naprawdę to wszystko było takie niepojęte...Była zakochana. Przed oczami cały czas widziała swoją ukochaną. Jak to się stało, że, ona, Desiree, zimna i nie mająca uczuć wyższych pokochała swoją przyjaciółkę? Ślizgonka tego nie wiedziała. ale nie chciała się nad tym zastanawiać. Było jej dobrze, tak po prostu. Vill odeszła zaledwie pięć minut temu, ale Des już za nią tęskniła jak cholera. Stojąc tak i paląc nie usłyszała że ktoś przychodzi. Po prostu w którymś momencie poczuła na sobie czyjś wzrok. Wyjęła papierosa z ust i obejrzała się. Wszędzie poznałaby ten głos. Tristan. Pochylił się nad nią i ją powitał. Pprzeszywającym spojrzeniem patrząc na chłopaka. Nie widziała go od tamtej chwili w PŻ i nie wiedziała jak zachowa się Puchon tym razem. Wtedy strasznie ją obraził. Może nie zdawał sobie z tego sprawy ale tak było. Nie myślała o nim od tamtej pory. Miała już o kim myśleć. Ale...jej serce. Zupełnie bezsensownie szybciej zabiło na jego widok. Och serce, uspokój się do diabła! O dziwo posłuchało. Tak naprawdę Desiree ucieszyła się że go widzi. Nie wiem czemu, nie ogarniam jej, chcecie to spytajcie. -Cześć. -powiedziała obojętnym tonem. Widząc co Tristan ma ze sobą otworzyła szerzej oczy. Wódka Villemo i jej buty! A już myślała, że je straciła! Chwyciła te rzeczy i poszła usiąść obok Tristana. Bardzo blisko. Tak że niemal się stykali. Zupełnie niespecjalne zagranie. Wcale a wcale. Obróciła się by na niego spojrzeć, ponownie przeszywającym spojrzeniem. Uśmiechnęła się delikatnie ale i zmysłowo, kusząco. To też niespecjalnie. ANI TROCHĘ. -Dziękuję. -oczywiście dziękowała mu za to że przyniósł jej buty. I użyła swojego cichego szeptu, którego właściwości są już Tristanowi znane. Zdziwiła się, że chciał ją spotkać. Ostatnio miał do niej, delikatnie mówiąc, trochę inne podejście. Zaciekawiło ją też to jakim głosem to powiedział. Mówił z przyjaźnią w głosie. -Przeprosić, pogratulować? Za co? -spytała zdziwiona także spoglądając ku niebu, jednak co chwila spoglądając kątem oka na chłopaka. Wyglądał o wiele lepiej niż wtedy, w PŻ, to mu trzeba było przyznać. Tak naprawdę to też cieszyła się że go widzi. Nie myślała o nim od spotkania Villemo. Przypomniało jej się jak dobrze było jej z nim tam, na Krużgankach a potem w Pokoju Marzeń. Zanim go porzuciła oczywiście. Ale ta kwestia jest już zamknięta. Przynajmniej dla niej. Ale wiecie co? Mimo że chłopak wyglądał przyjaźnie i o wiele lepiej to Desiree znała prawdę. Wiedziała, że chłopak wciąż ją kocha i że cierpi. Spytacie skąd. Zawsze tak było. To ona kusiła, uwodziła, rozkochiwała, patrzyła jak partner umiera z miłości do niej by potem niecnie porzucić. Drażnić i kusić wciąż, patrzeć na jego cierpienie przy każdym spotkaniu. Łamać i dobić, pokazywać że ona już nie dla niego. Że nie potrafi kochać, że nie ma uczuć. Bawić się tym. Z Tristanem chciała postąpić podobnie. Ale...wcześniej tam na krużgankach coś do niego poczuła. Po raz pierwszy w życiu. Ale nie mogła do tego dopuścić. Bała się. I wiedziała że oni do siebie nie pasują. Dlatego go zostawiła. Dlatego teraz kusiła go swoim uśmiechem. Robiła to co zwykle z byłymi partnerami jednocześnie odczuwając pewnego rodzaju radość z tego że chłopak się tam pojawił. -Co u ciebie Tristan? Jak się czujesz? Dawno się nie widzieliśmy...-tak, teraz zaczęła rozdrapywać stare rany. To była stała część programu pod tytułem "Jak dobić byłego." Taka już była, nic nie można na to poradzić. Spojrzała na chłopaka z lekko złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Tristan...Nie miej mi tego za złe...Ja inaczej nie mogę...Proszę... Cicho, serce. Tak ma być. Pamiętasz? Rozkochać by oszalał z miłości, kusić, drażnić, porzucić, złamać, dobić? Stały plan. Tak, ale...
Powrót do góry Go down


Tristan Paladin
Tristan Paladin

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 123
  Liczba postów : 172
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptySro 21 Gru 2011 - 17:33;

Tristan wpatrzony w szarość błękitu i zachwycający się ogromem tego nieba nad nim. Nawet nie zwrócił uwagi na to że dziewczyna siadła obok niego. Że znów poczuł jej ciepło jej dotyk. Co poczuł? Oh wiele uczuć o których starał się zapomnieć, lecz nie dał za wygraną. Poprzysiągł sobie ze powróci silniejszy albo wcale. Powrócił i nie da ponownie wpleść się w to gierkę. A wiecie jak najłatwiej to zrobić? Skupić na czymś innym. Nie patrzeć na nią, starać się nie reagować na jej dotyk. Całkowicie się skupić na czymś innym, w tym przypadku na niebie. I wychodziło mu to idealnie. Jego twarz, jego gesty, jego zachowanie. Wszystko było takie jakie być powinno. Nie przeniknione aczkolwiek przyjazne.
- Zaczynając od początku, to chyba powinienem najpierw złożyć ci gratulacje. - Powiedział Tristan odwracając swoją głowę ku niej. Tak nie mógł wytrzymać by znów na nią nie spojrzeć. Lecz wiecie co? Jego twarz ani trochę się nie zmieniła. Wzrok ciepły, kojący i przyjazny, ton głosy z przyjaźnią i dobrocią. Lecz nic po za tym. Wszystkie te uczucia jakie darzył dla swej jedynej miłości. Pozostawały głęboko schowane. Tak głęboko ze gdyby nawet chciał to nie mógł by ich ponownie przekazać. Żadnego nawet najmniejszego cienia miłości, czy też oddania. Żadnego cienia cierpienia , bólu i tęsknoty. Jak gdyby te uczucia wcale a wcale go nie dotyczyły.
- Wiesz w tedy na Krużankach ładnie z zemną postąpiłaś. Mówią że Ślizgoni to kompletne matoły. Lecz ty ładnie mnie podeszłaś i dobiłaś. - Tutaj Tristan teatralnie wywrócił oczami i równie teatralnie westchnął.
- Pewnie cię to kosztowało sporo myślenia. - Powiedział śmiejąc się przyjaźnie. Tristan spoglądał jej w oczy, ciepło i serdeczność która od niego biła była niesamowita.
- A no i chce cię przeprosić za to co miało miejsce w Pokoju Marzeń i w Pokoju Życzeń. Mam nadzieje ze postarasz się zrozumieć, iż nie byłem do końca sobą. Wiesz czasami się czuje jak bym był rozdarty między sobą, a jakąś złą naturą w sobie. - Powiedział Tristan w zamyśleniu, chociaż dziewczyna powinna to bardziej wiedzieć niż kto inny. Tylko ona widziała tego złego Tristana. Tylko ona miała z nim styczność, a tak naprawdę to nawet nie pokazał nawet połowy tego na co go stać. Lecz teraz Tristan, kompletnie nie reagował na jej szepty i zaczepki. Nie ruszało go to. No dobra ruszało, ale nie dał po sobie nic, a nic poznać. Był teraz silniejszy i bardziej skryty. Jego mury były większe i grubsze. Pozory nie do zdarcia. Nikomu nie zaufa i nikomu nie pozwoli wejść do swojego serca. A tym bardziej jej. Już raz to zrobił, dwa razy do tej samej rzeki nie wejdzie. Zresztą człowiek uczy się na błędach prawda? Jeżeli przestaniemy je popełniać, to przestaniemy się uczyć. A co nas nie zabije to nas wzmocni. Nagle Tristan zaśmiał się przyjaźnie i popatrzył z powrotem na niebo.
- U mnie? Cóż nie spodziewałem się ze ciebie to zainteresuje. Zresztą nawet nie spodziewałem się że zechcesz z zemną rozmawiać. No ale wracając do tematu. U mnie wszystko w najlepszym porządku. Co prawda, przez pewien czas byłam nieco nie swój. To jednak udało mi się powrócić na normalne tory. - Tristan na chwilę zamilkł jak by w zadumie.
- Nic ponad moje siły, przeżyje nawet w piekle
I czuje się dziś lepiej niż kiedykolwiek przedtem. Chwile zwątpienia? Ja do nich już nie wracam. Tak samo do pomysłów by własne życie skracać. - Powiedział Tristan głosem pełnym zamyślenia, lecz nadal z tą wyczuwalna pozytywną energią. Z tą przyjaźnią, i z tym ciepłem. Chociaż w sumie w piekle to on był, i przeżył. Naprawdę czuł się dobrze i był z siebie dumny. Siedzie obok swej ukochanej, prowadzi z nią gładką beztroską rozmowę. I potrafi się kontrolować! Prawda ze czuję ból i pociąg do niej, że znów chciałby ją obejmować i całować. Lecz nauczył się dusić w sobie te emocje. Wymagała to nie małego psychicznego wysiłku. Lecz radził sobie z tym. Tristan wiedział ze czas nie goi ran, tylko przyzwyczaja do bólu, więc trwał w nadziei ze i on kiedyś się przyzwyczai do tego bólu. A chyba wszystko było na dobrej drodze, skoro tak beztrosko z nią gawędzi. I nie daje po sobie absolutnie nic poznać prawda?
Powrót do góry Go down


Aileen Desiree Weaver
Aileen Desiree Weaver

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 285
  Liczba postów : 362
Dach - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 EmptySro 21 Gru 2011 - 20:47;

Tristan znów był nieprzenikniony. Wcale nie przejął się grą Desiree więc po chwili przestała się do niego TAK uśmiechać i TAK szeptać. Nie to że się poddała, co to to nie! Wróci do tego kiedy indziej. Postanowiła po prostu porozmawiać z nim chwilę, jak starzy, dobrzy znajomi. No...niezupełnie zwykli ale jednak znajomi. Spojrzała więc na niego zupełnie obojętnym wzrokiem, nie ukazując żadnych uczuć. Słuchała tego co mówił z największym spokojem na jaki było ją stać. Wiedziała, że będzie chciał wrócić do tamtej sytuacji. Obawiała się tego, że nie będzie wiedziała jak na to odpowiedzieć. Ale o dziwo on nie robił jej już wyrzutów. A przynajmniej nie takie widoczne gołym okiem, jak rzucanie kieliszkiem czy coś, jak ostatnio. Z zimną krwią podeszła do jego wypowiedzi. -Nie musiałam nad tym długo myśleć. Samo przyszło. Dużo razy postępowałam tak z ludźmi. A gratulacje przyjmuję. I dziękuję. -zaśmiała się Desiree. Już miała za sobą kajanie się i przepraszanie. Poza tym, to nie w jej stylu. Tak, Ślizgonka wiedziała o złej stronie Tristana, znała też przyczynę jego zachowania. -Wiem i rozumiem. Nie mam ci tego za złe. Owszem, nie byłeś zbyt miły, to prawda. Ale jestem do tego przyzwyczajona, wiele osób tak się zachowuje w stosunku do mnie, szczególnie ci byli. A i tak wiem że wciąż mnie kochają. A takie zachowanie to po prostu obrona przed ujawnieniem prawdziwych uczuć. A to co się z tobą dzieje mnie jakoś dzisiaj dziwnie zainteresowało. -Desiree przestała na chwilę mówić. Spojrzała w stronę nieba. Zapadł zmierzch. Delikatne obłoki sunęły po nim raz po raz zasłaniając a to odsłaniając małe, jasne punkciki rozpostarte po całej powierzchni firmamentu. Panna Weaver nigdy nie była zbyt dobra z astronomii ale wydawało jej się ten gwiazdozbiór jaki znajdował się dokładnie nad nimi to Wielki Wóz. Delikatny wiatr rozwiał włosy dziewczyny, zasłaniając jej nimi całą widoczność. Ale jej to nie przeszkadzało. Położyła się na plecach czując na sobie chłodny powiew. Orzeźwiający i przyjemny. Przez chwilę zapomniała nawet gdzie się znajduje i kto z nią jest. Pogrążyła się w stanie prokrastynacji, nic jej się nie chciało, mogłaby tak leżeć wsłuchując się w szum wiatru i obserwując gwiazdy. Zapomniała nawet o Villemo. Do jej mózgu dostał się ten wszechobecny zefir i wywiał wszystkie myśli z jej głowy, pozostawiając ją w stanie głębokiego odrętwienia i błogości. Na jej ustach pojawił się lekki, nieprzytomny uśmieszek. Czuła się niezwykle zrelaksowana i odprężona. Ale po chwili się opamiętała, przypomniała sobie że siedzi obok niej Tristan i takie tam. Usiadła i spojrzała na niego. Zrobiło jej się trochę chłodniej niż przed chwilą, Desiree nie zauważyła nawet że ten lekki wiaterek, który zauroczył ją przed chwilą, teraz zrobił się bardziej zimowy. I gwałtowny. Dziewczyna przysunęła się bliżej chłopaka. Tym razem jednak nie było to taktyczne zagranie. Po prostu, mimo wszystko biło od niego ciepło. W pewnym momencie silniejszy podmuch rozwiał włosy Ślizgonki, tak że dotknęły one policzka Puchona i zatrzymały się tam zapewne naelektryzowane. Des sięgnęła by je ułozyć na właściwym miejscu. Jak najdelikatniej mogła dotknęła twarzy Tristana chcąc pochwycić włosy. Poczuła lekki dreszczyk, jakby prąd kopnął jej palce. Ale to nie przez prąd ani chłodną skórę chłopaka. Na pewno nie przez nie, bo na ten dotyk zareagowało także jej serce bijąc w przyspieszonym tempie. Cholera! Co to ma być?! Dlaczego tak reagujesz? Tristan to nic. ZERO. To Villemo kocham, to jej chcę, to jej pragnę, to z nią chcę spędzać każdą wolną chwilę, to ona jest najbliższą mi osobą na świecie! Myśli i mózg to jedno, a serce i dusza to drugie. Desiree nie mogła nic poradzić, przeszły ją miłe dreszcze pod wpływem dotknięcia chłopaka. Przypomniało jej się jak się czuła na Krużgankach gdy spojrzała w jego oczy. Powoli zaczęła podnosić głowę. Ale w ostatniej chwili wrócił rozsądek. Nie może na niego spojrzeć! NIE! Nie pozwoli sobie na to. Nie może wydarzyć się to co na dziedzińcu! Nie teraz, gdy jest tak szczęśliwa z kim innym. A właśnie, Villemo! Desiree nie może jej tego zrobić! Nie chce, nie chce jej zranić, za bardzo ją kocha. Zamknęła oczy. Ale nie mogła zamknąć serca, które aktualnie biło coraz to mocniej i zmuszając ją by zbliżyła się do Tristana. Próbowała się powstrzymać. Krzyczała w myślach...Nie! Nie mogę tego zrobić! Nie! KOCHAM VILLEMO, DO CHOLERY JASNEJ! Ale nic to nie dało. Przybliżała się coraz bliżej do ust chłopaka. Dotknęła wargami jego warg. Poczuła jak ciepło rozchodzi się po całym jej ciele. Całowała zapamiętale i czule. Po chwili jednak dotarło do niej to co robi. No co ona kurde robi! Odsunęła się od niego przestraszonym spojrzeniem zerkając na boki. Wciąż nie patrzyła w oczy Tristana. Kurcze, czuła się okropnie. Nie powinna go całować, powinna pójść wtedy gdy Vill poszła...Nie powinna spotykać tutaj Puchona...Nie... Ale jej serce mówiło co innego.Nie myśl...Poczuj...Po prostu...poczuj... Ale...nie, to niemożliwe. Villemo...Nie mogę jej tego zrobić!! Tajemnicza siła ciągnęła ją jednak do Puchona. Nie mogła z nią walczyć. Była zbyt słaba, zbyt bezbronna w walce z podświadomością, z własnym sercem. Wciąż prowadziła ze sobą wewnętrzną walkę, wiedząc jednak, że jest na przegranej pozycji. Nie mogła, i tak naprawdę nie chciała, przyznać się do tego, że pragnie całować Tristana. Że całując go poczuła się lepiej, że znowu poczuła motylki, doznała fajerwerków, dotknęła chmur, widziała gwiazdy! Całując Villemo nie miała takich przeżyć. Owszem, czuła miłość, oddanie, przywiązanie ale..Bez szału. A Puchon? Sprawiał że jej krew buzowała szybciej. Jakże może z tym walczyć? Poddała się. Wpiła się w usta Tristana. Tak mocno jak tylko mogła. Serce wykonało podwójne salto w tył bijąc jak szalone. A Desiree całowała. Zapamiętale, czule, tak jakby chcąc nacieszyć się chłopakiem. Ten ostatni raz. Zanim znowu zniknie. Bo wiedziała, że zniknie. Że znowu go zrani. Czuła coś do niego, tak, ale była z Villemo. Nie chciała zranić ukochanej, kochała ją i w głębi duszy czuła się podle, wyrzuty sumienia zżerały ją od środka. Ale teraz było jej tak dobrze jak jeszcze nigdy wcześniej i tym razem taka była prawda. Własnym sumieniem zajmie się potem. Na razie ma co innego do roboty. Jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek przyciągnęła chłopaka do siebie.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Dach - Page 10 QzgSDG8








Dach - Page 10 Empty


PisanieDach - Page 10 Empty Re: Dach  Dach - Page 10 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Dach

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 10 z 28Strona 10 z 28 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 19 ... 28  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Dach - Page 10 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
siodme pietro
-