Chyba najfajniejsze pomieszczenie w całym Hogwarcie. Wystarczy coś sobie wymarzyć, a już to mamy. Niestety, nie można tam wyczarować jedzenia, ani picia, także jeśli chce się przygotować romantyczną kolację, posiłek trzeba przynieść samemu. Jedną z większych zalet jest, że gdy jesteś w środku osoba która nie wie czymś stał się dla ciebie ten pokój nie może dostać się do środka. Aby pojawiły się drzwi, przez które można wejść, należy przejść trzy razy wzdłuż ściany, myśląc o odpowiedniej rzeczy.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
- Oddychaj głęboko, czy co tam jeszcze - powiedziała Hayley, opierając głowę na rękach i patrząc w sufit. - Musiałeś akurat teraz zapalić, noo? Westchnęła i spojrzała na Jaya.
- Nie, wszystko jak najbardziej w porządku - powiedziała, przymykając oczy i kręcąc głową. Szerszy pokój, szerszy pokój, powiedziała w myślach. Gdy otworzyła oczy, pomieszczenie było znacznie bardziej przestronne.
- Właśnie- powiedział, nie zwracając uwagi na to, że pokój jest większy. - Opowiedz mi coś ciekawego Hayley. Albo popytaj o coś. Nie chcę tak siedzieć w milczeniu- poprosił poprawiając się na łóżku.
- Dobrze - Hayley zastanowiła się chwilę. Po jakimś czasie wzruszyłą ramionami. - Nie mam żadnych pomysłów. Ty możesz mnie popytać - zaproponowała. Ułożyła się wygodniej, patrząc w sufit.
Zamrugał oczami, aby nie zasnąć. Zaczął gapić się w sufit, podobnie jak Hayley, myśląc nad pytaniem jakie może jej zadać, ale niezbyt mu to wychodziło. - No to... nie wiem. Jesteś zakochana?
Hayley wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Chyba nie. - Ją samą zdziwiły te słowa, ale nie dała tego po sobie poznać. Zapomniała nawet zrugać Jaya za to, że wtyka nos w nie swoje sprawy.
Westchnął, nie potrafił składnie wymyślić coś jeszcze, aby ją zapytać. Nie miał do tego głowy. - Jesteś taka mała Hayley. Nie wyobrażam sobie Ciebie z chłopakiem. A wierzysz w miłość?
- Nie lubię, gdy ludzie przekładają mój wzrost na poziom mojego rozwoju emocjonalnego - poinformowała go spokojnie. Zastanowiła się chwilę. - Trudne pytanie. Czasami tak, czasami nie. To zależy od tego, czy chcę wierzyć. A ty? - popatrzyła na niego z ukosa.
- Chłopcy patrzą raczej na rozwój fizyczny dziewczyny, a nie emocjonalny- powiedział z zastanowieniem.- Przynajmniej ja- dodał po chwili. - Nie wierzę- odparł krótko, wzruszając ramionami.- Nigdy nie byłem zakochany. Dlaczego ty nie jesteś?
- Jestem nierozwinięta tylko pod względem wzrostu, zapewniam - wywróciła oczami. Westchnęła cicho. - Kiedyś przyjdzie czas i na ciebie - powiedziała, patrząc na niego spod opadających na twarz włosów. Przeciągnęła się krótko, po czym ułożyła wygodniej. - Nie wiem, czy jestem, czy nie jestem. Nie znam się na tym.
- To jakieś... dziedziczne?- zapytał myśląc o wzroście. Kiedy powiedziała, że tylko pod tym względem jest nierozwinięta automatycznie zerknął na jej górne partie ciała, ale szybko odwrócił wzrok, żeby nie zauważyła, że się tak na nią gapi. - Nie... ja nie chcę. To tylko problemy.
- Ja biorę- powiedział pewnym tonem. Położył się na bok. Teraz widział Hayley spod półprzymkniętych powiek. - Powinnaś znaleźć sobie kogoś- dodał po chwili.
- Taa... - Wywróciła oczami. - Ciekawe kogo? Krukoni i puchoni są nudni, gryfoni podchodzą do wszystkiego zbyt serio, a ślizgoni uważają mnie za idiotkę. Weź tu człowieku szukaj! Hayley spojrzała w stronę Jaya i cicho westchnęła.
- Psujesz swoją opinię, szlajając się ze mną- powiedział powoli, przymykając oczy.- Bo wiesz mam wrażenie, że ja nie mam najlepszej opinii- dodał parskając śmiechem. W zasadzie nie przejmował się tym zupełnie. I tak zawsze wszystko działo się po jego myśli. No zazwyczaj.
- Pal licho opinię. Mam ją gdzieś! - Zaśmiała się. - Jeżeli komuś się nie podoba, że zadaję się z tymi, z którymi się zadaję, może się iść... - odchrząknęła. - Uczesać chociażby. Hayley odetchnęła głęboko. - To co robimy? Zagramy w karty, domino, warcaby, eksplodującego durnia? - zapytała.
Zaśmiał się po słowach Hayley. - A jak pomyślą, że jesteś moją panną do towarzystwa?- zapytał, uśmiechając się pod nosem. - Nie grałem w takie gry od dawna- powiedział gryfonce.
- Niech sobie myślą. - Wzruszyła ramionami. - Ważne, że my wiemy, jak jest, nie? Odgarnęła włosy z twarzy, żeby lepiej widzieć ślizgona. - Szczerze mówiąc, ja też nie. Zwykle grywam z babcią w święta, ale ostatnio... - zawahała się, przenosząc wzrok na ścianę. - Nie było okazji.
- No...- potwierdził elokwentnie jej słowa.- Hej Hayley, a lubisz żółtych? Wtulił na chwilę twarz w poduszkę, po czym położył się wygodniej. Przypomniał sobie Alexandrię płaczącą przy zdjęciu babci. - Dziewczyny coś mają z tym babciami- dodał po chwili.
- Przestań. - Hayley wywróciła oczami. - Jesteś rasistą? Nieładnie. Hayley spojrzała na niego ze zdziwieniem. - Mamy coś z babciami? - Zmarszczyła brwi. - Chodzi o to, że wszystkie dziewczyny grają z mugolskimi babciami w mugolskie gry?
- Nie, ale może mogłabyś poflirtować z chłopakiem Christiane. Albo nie, trochę mi jej żal. Ona jest tak słodko naiwna. Przeciągnął się na łóżku. - Raczej myślałem o tym, że są do nich przywiązane- powiedział spoglądając na dziewczynę.
- Jeśli chcesz się odegrać na Christine, to sam z nim poflirtuj - powiedziała, wywracając oczami. Uniosła się na łokciu i spojrzała na niego. - Lubię moją babcię, ale od razu przywiązana. - Zastanowiła się chwilę. - Na pewno nie na tyle, żeby rozpaczać, że nie widziałam jej od wakacji.
- Myślisz, że nie mam co robić, tylko się na niej odgrywać? Ja też nie byłem święty w naszym "związku"- powiedział kręcąc głową- Próbuję Cię tylko wyswatać. Poprawił poduszkę pod głową, aby lepiej widzieć dziewczynę. - Nie miałem na myśli, że macie sentyment do babć.
- No jasne. Swataj mnie z chłopakiem swojej eks dalej. - Hayley wywróciła oczami. - Jak będę chciała, to sama się z kimś wyswatam. Spojrzała na niego z pytającą miną. - To co w końcu miałeś na myśli?
- Wiesz w Hogwarcie nie ma zbyt dużego wyboru- zauważył, marszcząc brwi- Zostaję Ci ja, Japończyk, albo William... Poza tym ja mogę Ci pomóc, kto wie, czy jeśli nie zainterweniuję, będą chcieli z tobą być. Chrząknął lekko, wznosząc oczy do góry. - Źle powiedziałem. Właśnie chodzi mi o to, że macie do nich sentyment.