Na początku nie byłem pewien, czy bardziej drażni mnie ta udawana pogodność ćwierćolbrzyma, czy jednak Twoja złość, do której nie chciałem dać Ci prawa, jednak wraz z wybrzmieniem tak obrzydliwie zbytecznej uwagi byłem już pewien, że nie ma nic gorszego od Twojej irytacji. Nie był to pierwszy raz, gdy wywołałeś we mnie tak silną falę uczyć, jednak nigdy nie przebiegło po mojej twarzy tak wiele, zupełnie różnych od siebie emocji, od niedowierzania i złości, przez żal i smutek, tak pozornie do siebie podobne, aż do odbicia irytacji i niesmaku, które skradłem z Twojego spojrzenia. W chwili zagubienia uciekłem nawet do niedźwiedzich oczu, szukając w nich informacji, czy i jego traktowałeś kiedyś w ten sposób, sam nie wiedząc która z możliwych odpowiedzi byłaby dla mnie mniej bolesna.
-
Jak sobie życzysz - stwierdzam w końcu, pozornie bezemocjonalnie i pusto, jakbym w krótkiej chwili zużył cały zapas uczuć, który miałem do rozdysponowania, a jednak ledwo robię krok w stronę łóżka, a już czuję, jak odnajduję w sobie zupełnie nowe pokłady emocji, nie potrafiąc przejść obok nich obojętnie -
W końcu dla Ciebie mogę nawet sprawić, że czarne jest białe, a białe jest czarne, prawda? - wyrzucam więc z siebie sztucznie rozbawiony, szybko wpadając w żywą gestykulację dłonią, gdy na dowód swoich słów przeskakuję od swoich ciemnych włosów do skrajnego blondu i z powrotem. -
Cokolwiek Cię uszczęśliwi - kończę z nieskrywanym wyrzutem, nie wierząc, że naprawdę nie rozumiesz, że choć mogę cierpieć czekając na Twój powrót, to nie zamierzam cierpieć u Twojego boku i w końcu ściągam tylko brwi w zastanowieniu, jak długo jeszcze będę musiał walczyć, by poczuć, że na Ciebie zasłużyłem.
-
Ja śpię na łóżku - przypominam swoją decyzję, gdy sięgam już po objadającego się białą pościelą żółwika, dodając "
i ja idę na spacer", gdy kieruję się już w stronę drzwi, by przed ich zamknięciem doprecyzować tylko: -
A wy zrobicie to, co uważacie za słuszne. ✁------------------------------------------------------------------------------------[zt]