By uczniowie z innych domów mogli się bardziej z integrować, równocześnie odpoczywając po ciężkim dniu nauki powstał Salon Wspólny. Jego wnętrze jest wypełnione barwami wszystkich czterech domów. W wielkim kominku naprzeciwko kanapy zawsze miga wesoło ogień. Wokół niego rozstawione są żółto- czerwone sofy. Oprócz tego można tu znaleźć niewielkie stoliki razem z pufami, by móc przy nich na odrobić lekcje. Są one rozstawione przy ścianie, naokoło kominka. Na co dzień z ogromnych okien padają promienie słoneczne, rażące w oczy siedzących blisko nich uczniów. Zaś sufit Salonu Wspólnego posiada malunki zwierząt czterech domów razem z przynależnymi do nich kolorami.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Nie 20 Cze 2010 - 23:56, w całości zmieniany 1 raz
Megan uśmiechnęła się szeroko i wzięła July delikatnie pod rękę. - Tak, tam przesiaduje ich najwięcej. Potem skoczymy do kuchni po jakieś jedzenie. Puchonka otworzyła drzwi i razem z July wyszły na korytarz. Megan z balonami w ręku a gryfonka z ognistą whisky.
- Poradzę - potwierdziła słowa Jul. Nie była tego taka pewna, ale przecież dekoracje były już prawie skończone. Najwyżej będzie siedziała, czekała i piła. O. W końcu to impreza, a jeśli dziewczynom nie uda się nikogo przyprowadzić, jakiś pożytek trzeba z niej mieć. Może zagrają w butelkę? Ale na same zadania.. będzie ciekawiej.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Pon 21 Cze 2010 - 1:05, w całości zmieniany 1 raz
Gabrielle postanowiła sprawdzić, o jakiej tu imprezie mówiły dziewczyny. Była zaskoczona, gdy zobaczyła w pomieszczeniu tylko Bell. - No i gdzie ta impreza? - zapytała, siadając obok Bell.
Spojrzała na Gabrielle z półprzymkniętych powiek a jej usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. Odstawiła butelkę na szafkę obok i wyciągnęła nogi za podłokietnik. - Tutaj - machnęła niedbale ręką. - Czekam... teraz już czekamy na resztę - wyszczerzyła się, mimo, że nic śmiesznego w tej sytuacji nie było.
- Ach - westchnęła tylko. Nie wiedziała, co powiedzieć. Zdawała sobie sprawę z tego, że raczej niewiele osób tu przyjdzie. Ale poczeka - ma czas. Gabrielle przesunęła się w róg kanapy i oparła o nią.
- Co tak achujesz? - zaśmiała się i sturlała na ziemię. Dywan był taki fajny, mięciutki... Dobrze byłoby mieć kota, żeby móc się do kogoś przytulić - przyszło Bell na myśl. - Gabrielle, dlaczego jeszcze nikogo nie ma?
Wzięła butelką i upiła z niej kilka łyków. Paliło ją w gardło niemiłosiernie. - Bo tak mi się chce - zaśmiała się. Rozłożyła się na kanapie. - Wiesz, że nie wiem? - zapytała - czego ty tam szukasz na tej podłodze?
- Pająki... kotki.. i inne zwierzątka - powiedziała i włożyła rękę pod kanapę. Niestety jedyną rzeczą jaką znalazła było mnóstwo kurzu. Wyciągnęła go całą garść i uformowała mała kulkę. Rzuciła nią w Gab. - Bitwa na śnieżki! - roześmiała się.
- No jak tak... - odpowiedziała trochę przekornie. - Ohyda - wyrzuciła z siebie, gdy trafił w nią kurz. Strzepała go z siebie. - Zima skończyła się dwa miesiące temu.
- Gaaab - przeciągnęła jej i zrobiła smutną minę. - Dlaczego nie chcesz ze mną zrobić bitwy na śnieżki? Wyciągnęła spod kanapy drugą porcję kurzu i znowu ulepiła kulkę. Jednak jeszcze nie rzucała. Czekała na reakcję Krukonki. - W takim razie... zróbmy bitwę z okazji wiosennych nieporządków!
- Nie, tylko nie kurz! - krzyknęła z rozpaczą w głosie. - Apsik! - kichnęła głośno - widzisz? - zapytała z pretensją w głosie - przez ciebie dostanę alergii! - krzyknęła rozbawiona i upiła trochę z butelki.
Blaise weszła do salonu wspólnego i uśmiechnęła się do wszystkich zgromadzonych. -Cześć - przywitała się. - Liczę na tą ognistą whisky, o której słyszałam - zaśmiała się.
Dżordżina: Do pokoju wkroczyła Gina. Jak zwykle, trochę niepewnym i bezszelestnym krokiem. W rękach trzymała termos z herbatą z prądem, która dla niej osobiście była zdecydowanie lepsza od ognistej. Rozejrzała się dookoła, aż jej wzrok zatrzymał się na grupce dziewczyn. - Cześć. - przywitała je, uśmiechając się lekko, ukazując tym samym szereg białych zębów. Odgarnęła rudy warkocz na plecy i usiadła w fotelu, niedaleko regału z książkami. Tak na wszelki wypadek.
Blaise: Nagle Blaise zauważyła stojącą nieopodal butelkę ognistej whisky. Wzięła ją do ręki i upiła łyk. Uśmiechnęła się do siebie tym swoim idealnym uśmiechem, rozglądając wokoło. - Co słychać Georgina? - zwróciła się do rudowłosej dziewczyny, która usiadła w fotelu.
- Cześć dziewczyny - odezwała się Gabrielle. Tak, tak kojarzyła Blaise. Jak zwykle roznosiła swój czar. A ginę jak zawsze niosło do książek. - Bell, co tym tam robisz? Żyjesz?- zaśmiała się,
Georgina: - Gina, wystarczy Gina. - poprawiła ją spokojnie. Robiła to przy każdej rozmowie, dlatego był to dla niej nawyk mechaniczny. - Jak zwykle, od książki do książki. - odpowiedziała z lekkim rozbawieniem po czym napiła się z termosu. - A co u Ciebie, Blaise? - spytała po chwili, patrząc na dziewczynę.
Blaise pokręciła głową i zaśmiała się melodyjnie. - Nie rozumiem, czemu tak uwielbiasz książki. Ja zdecydowanie wolę whisky - ponownie zaśmiała się i pociągnęła łyk z butelki. - Właściwie z jakiej okazji ta impreza? - zwróciła się do Gabrielle. - Oh i macie papierosy? Chyba swoich zapomniałam - zrobiła smutną minkę.
Gina: - Lubię książki, jak przystało na Krukonkę. - wzruszyła ramionami, przybierając na twarz niewinną minkę, która chwilę później zniknęła. Kolejne pytania nie były skierowane do niej, więc postanowiła ponownie zając się termosem.
- Książki, książkami, ale trzeba też mieć coś z życia - poparła Blaise. Wzięła od niej butelkę i i upiła z niej trochę whisky. - Ta impreza to chyba bez okazji. No i ja nie mam papierosów. Pytaj Bell - wskazała wolną ręką na panią prefekt leżącą sobie w najlepsze na podłodze.
- Niee - jęknęła cicho, kładąc się zupełnie na podłodze. Jakoś umknął jej moment kiedy weszły dwie dziewczyny. Dopiero po jakimś czasie zauważyła, że zrobiło się coś głośniej. Ocknęła się i jakoś usiadła, opierając się plecami o kanapę. - Papierosy? One są złe - powiedziała szeptem do Ślizgonki. Normalnie pewnie byłaby w stanie zrobić coś wiece... ale teraz?
- Tak właśnie, nie można ciągle tylko trzymać nosa w książkach - wzruszyła ramionami i przeciągnęła ręką po blond włosach. Podeszła do leżącej na posadzce Bell i uśmiechnęła się. - Papierosy są dobre. Na pewno nie masz - spytała, patrząc na nią z góry. - Co jej się stało? - spytała dziewczyn teatralnym szeptem.
- Na pewno. Nie lubię papierosów. Co prawda w głowie jej szumiało i ogólnie była trochę pijana... ale takich rzeczy się nie zapomina. Ciekawie co powie Meg i Jul jak wrócą? Zostawiły ją ją na tylko na jakiś czas... - A ty, chcesz ze mną zrobić bitwę na śnieżki? - spytała Ślizgonki. Chyba jej nie znała... a może tylko nie pamiętała imienia.
-Właściwie to ... - zamyśliła się. - Wiesz co? Okropnie mi się nudzi. Możemy zrobić bitwę na śnieżki, ale najpierw pozwól, że się napiję - chwyciła whisky i wzięła duży łyk. - Okej, jestem gotowa - zaśmiała się. - To co? Gotowa? - rzuciła jej wyzywające spojrzenie.
- Super - uśmiechnęła się tak szeroko, że szerzej już nie mogła i sięgnęła ręką pod kanapę, po raz trzeci już dzisiaj tworząc szarą, niby to śnieżkę, z kurzu który nazbierał się pewnie już przez kilka lat. Rzuciła w Blaise a raczej się starała bo jakoś nie bardzo jej teraz celność wychodziła.
- A ta znowu z tymi śnieżkami - mruknęła. Patrzyła to na Bell, to na Blaise. Pomyślała sobie, że jak tak dalej pójdzie, to impreza się jeszcze na dobre nie zacznie, a one będą pijane. Bywa. Podłożyła ręce pod głowę i wpatrywała się w sufit. Zastanawiała się, czy przyjdzie jeszcze ktoś godny uwagi.
Megan weszła do Salonu Wspólnego, miała ze sobą pudło różnych smakołyków z kuchni. Owoce, małe kanapeczki, jakieś rogaliki, ciasteczka i chyba krem brule...przynajmniej na to wyglądało. Miała także różne soki, wolała aby goście zbyt szybko się nie upili Ognistą Whisky. Chciała zabrać sok dyniowy ale nigdzie go nie mogła znaleźć za to odkryła małą szafeczkę, która kryła kremowe piwo. Puchonka rozejrzała się po pokoju i z zadowoleniem zauważyła kilka przybyłych osób. '' Zaproszenia pomogły''. Chciała się przywitać, gdy nagle jakaś brudna kulka uderzyła ją prosto w twarz. Megan myślała, że już wszystko upuści, ale w ostatniej chwili złapała równowagę. - Witam dziewczyny, widzę, że impreza idzie na całego - rzekła z szerokim uśmiechem.
Alexandria: Alexandria wparowała do salonu, by zobaczyć, jaka to niby impreza się szykuje. Nie mogła odpuścić takiej okazji. Miała w końcu niedawno urodziny, musiała to opić. Wzięła ze sobą kilka butelek Ognistej. - Witam - powiedziała, siadając na jednym z foteli. butelki postawiła na podłogę. Jedną z nich zostawiła w ręce. Odkręciła ją i upiła z niej kilka łyków.
Gina: Gina obserwowała poczynania dziewczyn z widocznym rozbawieniem. Wstała z fotela i zgrabnie wsunęła się na parapet. Zamaszystym ruchem przerzuciła rudy warkocz na plecy.
Gabrielle spadła przez przypadek na podłogę, obok Bell. Jednak była jeszcze na tyle trzeźwa, by normalnie wstać i usiąść na kanapie. Wiedziała, że musi przystopować z alkoholem.
Megan widząc, że osób ciągle przybywa niezmiernie się ucieszyła. Położyła pudło na ziemie i zaczęła wyciągać smakołyki na stół. - Kto ma ochote niech się częstuje. A tak propo jestem Megan. Niektórzy mnie nie znają więc ciesze się, że przyszliście. - Puchonka uśmiechnęła się do dziewczyn.
Gina: Gina zerknęła na talerz, ale jak na razie nie miała ochoty na jedzenie. Wzięła spory łyk herbaty z prądem z termosu i rozejrzała się dookoła. Uniosła się lekko po czym usiadła po turecku. Tak było zdecydowanie wygodniej.
- Och, Gab. Nie potrafisz się bawić... śnieżki, jak widzisz są okropnie fajne - wzięła ze cztery i zaczęła rzucać na oślep, starając się wcelować w ludzi w pomieszczeniu. Czy jej się udało? Możliwe. Nie poświęcała temu zbytniej uwagi, po prostu bawiła się, rzucając. - Luuudzie, ruszcie tyłki!
Aaron był ciekawy jak ta cała impreza wygląda. Wszedł szybki krokiem do pokoju i nagle go wmurowało. " Same dziewczyny? Co to, babski wieczór?". Lepiej nie mógł trafić. Jednak kiwnął dziewczynom na przywitanie i podszedł do stolika, gdy przed jego oczami przeleciała jakaś brudna kulka. Spojrzał na krukonkę i uśmiechnął się do niej szeroko. - Widać, że impreza jednak trwa. A gdzie jakaś muzyka, drogie panie? - nigdy tak Aaron nie mówił, więc nie co go zdziwiła jego elokwencja. Postanowił zostać na chwilę, a potem pójdzie, być może na błonie.
Gina: - Dobrze sobie radzą bez muzyki. - zauważyła z rozbawieniem, widząc bawiące się w najlepsze dziewczyny. Zrobiła unik, by uniknąć kulki. Sięgnęła po termos i upiła łyk. Raczej nie przepadała za takiego typu imprezami, ale w tym przypadku ciekawość zwyciężyła.