Może z pozoru wygląda na zwykły, ale ten basen tak naprawdę jest przesiąknięty magią - woda co jakiś czas zmienia kolor, wpadając w przeróżne odcienie tęczy, a każda barwa nadaje wodzie określonego smaku. Mimo iż dno basenu wydaje się być wyrównane, to jednak w pewnych miejscach woda sięga po szyję, a kawałek dalej można nurkować w nieskończoność. Znajduje się tutaj niewielka zjeżdżalnia mająca zaledwie kilka centymetrów, lecz gdy wsiądzie się na nią, można jechać poprzez niezwykłe zakręty i z ogromną szybkością tak długo, dopóki nie będziesz mieć dość. W barku szklanki napełniają się same napojami ze wszystkich stron świata. Pozornie twarde, plastikowe leżaki okazują się być miękkie i wygodne jak łóżko. Można wypożyczyć sobie pływki, kółka i dmuchane zwierzątka, które pod wpływem wody zdają się ożywać, a więc można popływać na grzbiecie dmuchanego krokodyla lub orki czy postraszyć znajomych szczerzącym się rekinem. Trampolina podnosi się na tak dużą wysokość, z jakiej pływak ma ochotę skakać.
Jednorazowe wejście na teren basenu kosztuje 10 galeonów za jedną osobę.
No ej, szampon to była ważna rzecz. Finn używał raczej zwykłego, takiego "męskiego". W końcu facetowi nie wypada pachnieć truskaweczkami, czy innymi owocami rodem z raju. Dlatego tak bardzo lubił damskie perfumy. Niesamowitego bzika miał właśnie na punkcie szamponów. -No weź- jęknął, udając rozpacz i zaczął wypatrywać jej pod wodą. Ale on wcale nie żartował sobie z tym szamponem! Naprawdę mu się spodobał. Czemu nikt nie traktuje go poważnie? Pff, to skandal. Zanurzył się w wodzie i skrzyżował ręce na piersiach, wyrażając tym samym swoje niezadowolenie. Zaraz potem znów wynurzył się na powierzchnie, czekając tam na dziewczynę. -Chcesz troszkę odpocząć?- spytał. Och, jaki on troskliwy! Tak naprawdę to ten strój odsłaniał trochę... za wiele i nie żeby Finnowi to jakoś specjalnie przeszkadzało, ale... nie chciał by inny też gapili się na Corin. A na leżakach jest dużo wygodniej.
Chłopak jej się przedstawił. W ogóle go nie znala, więc wzruszyła tylko ramionami. Chętnie by się napiła... więc wyszła z wody. -Napijesz się?- spytała Jimiego przez ramie i nie czekając na odpowiedź podeszła do balu. Zamówiła jakiś kolorowy drink. Powoli sącząc procenty przyglądała się zgromadzonym. Głupio sie czóła tym strou kąpielowym... mało kiedy bywała nad basenem, wiec nie przywykła. Elena zdecydowania woli swoje piekne suknie w stylu Gothic, więc co się dziwić... No ale cóż, jak juz tu jest, to przeciż nie będzie z tąd uciekac tylko dlatego, że jest tutaj więcej ludzi, nie? resztą co to ja obchodzi? niech se myślą co chcą...
Corin używa... Nawet nie wie jakiego szamponu. Czasem swojego – pierwszy lepszy wzięty z półki. Czasem kradnie koleżanką... Albo kolegom. Więc jej lepiej o takie rzeczy nie pytać. Ale jeśli chodzi o perfumy, to prawie zawsze pachniała białymi różami. Zanurzyła się całkiem pod kolorową wodę i siedziała na o dziwo płytkim dnie spoglądając w górę. Mocno trzymała skrzydełka nosa i zastanawiała się, kiedy jej się skończy powietrze. I szczerze mówiąć ona potrafi jakieś 20 sekund wytrzymać, więc pewnie lada chwila się wynurzy. Przy 30 sekundach na miejscu Finna zaczęłabym już panikować. 24 sekundy i wyleciała z wody biorąc głęboki oddech. Uśmiechnęła się do wcześniej wyraźnie niezadowolonego chłopaka i zaśmiała cicho. - Nie no. Spokojnie, aż tak szybko się nie męczę. Ścigamy się? - Spytała spoglądając na drugi brzeg basenu, potem na niego niezwykle wyzywającym spojrzeniem „Jeśli jesteś mężczyzną, to nie możesz od ów rywalizacji uciec”. Jak wszyscy wiemy Corin kocha konkurencję... Chociaż nie zawsze umie przegrywać. - Gotowy? Start – Oczywiście prawie nigdy nie ma sytuacji, gdzie ona by nie oszukiwała. Dlatego ledwo przy starcie ściągnęła mu lekko kąpielówki z tyłka i popłynęła jak najszybciej te parę metrów.
Ona miała spokojne dzieciństwo, mimo, że nawet go nie pamiętała. Wszystko było dla niej wielką przygodą, zabawą, która się nie kończyła. Nie mogła wiedzieć co on czuł. Nie mogłaby pytać. Jeżeli chciałby to sam powiedziałby jej o swoim życiu. Ale nie znają się jeszcze tak dobrze. Była bardzo zdenerwowana. Pływanie było dla niej czymś niesamowitym, ale równocześnie bała się, że woda pochłonie ją i nie wypuści na powierzchnie. Masło maślane. Położyła się i spoglądała na niego niepewnie. Zamknęła oczy, ale słowa: „Nie bój się” były jak zaklęcie, które ją w momencie uspokoiło. Leżała spokojnie wpatrując się w chłopaka. Zanurzyła trochę twarz puszczając bąbelki. Wyciągnęła ją i wzięła głęboki oddech. Uspokoiła się.
Ha! Przyjmuję wyzwanie, pomyślał Finn, ale w tej samej chwili Corin ściągnęła mu kąpielówki. Gdyby nie chwycił ich w porę cały basen miałby okazję "podziwiać" jego wdzięki. Tego tylko brakowało, by jutro w gazetce szkolnej na pierwszej stronie widniało zdjęcie jego czterech liter. Wystartował zaraz za Corin, a płynął tak zawzięcie, że nawet nie rozglądał się na boki, uważając, że to niepotrzebne. Ale chyba jednak by wypadało. W jednej chwili poczuł jak uderza w coś twardego, a zaraz potem znalazł się pod wodą, machając rękami jak paralityk. Do oczu i ust napłynęła mu woda, a już po chwili coś, a raczej ktoś, przygniótł go do ziemi. Może i było tu jeszcze płytko, ale Finnowi zdecydowanie się to nie podobało. Próbował zepchnąć z siebie owe "coś", ale było to trudniejsze niż się spodziewał. Do tego do "cosia" dołączyło drugiego coś, którego próbowało im najwyraźniej pomóc, ale z marnym skutkiem. Teraz zaplątali się jeszcze bardziej i Holender z trudem oddychał. Spróbował otworzyć oczy, ale momentalnie zaczęły go piec. Na oślep zaczął machać rękami na prawo i lewo, uderzając co rusz czyjeś ramie, brzuch, plecy, robił wszystko byleby tylko wydostać się na powierzchnię.
Jiro rzadko kiedy otwierał się przed kimś całkowicie. Uważał to po prostu za zbyteczne, niepotrzebne. Nie chciał być bezbronnym, "gołym" wobec świata, wobec kogokolwiek. A odsłonięcie się przed kimś właśnie to dla niego znaczyło. Już miał otwierać usta, by ją pochwalić, gdy nagle coś w niego uderzyło. Zachwiał się, ale utrzymał równowagę. Lilly się to jednak nie udało i Jiro przeklął cicho. Co za idioci. Głupi Puchon, mógłby uważać, pomyślał student i nie myśląc już na ten temat zbyt wiele po prostu zanurkował. Wśród tej całej plątaniny rąk i nóg nie łatwo mu było wyciągnąć Lilly na powierzchnię, a co dopiero mówić o tym drugim- chłopak motał się na wszystkie strony i Jiro miał ochotę mu przyłożyć. W pewnej chwili po prostu chwycił go za nadgarstki, unieruchamiając jego ramiona. Spojrzał na niego ostro, po czym skinął delikatnie głową i chwycił Lilly pod pachy, by podnieść ją do góry. Udało mu się. Choć mówiła, że umie nurkować i pod wodą radzi sobie lepiej niż na jej powierzchni to wolał jednak nie ryzykować. To by dopiero była impreza, gdyby trzeba było wzywać pomoc. -Następnym razem uważaj- rzucił obojętnie w stronę drugiego chłopaka i skrzywił się lekko. No proszę, czy to nie był chłopaczek Corin? -Nic ci nie jest?- spytał, puszczając dziewczynę. Przekrzywił głowę w bok i przyjrzał jej się uważnie. Gdy tak na nią patrzył, cały mokry, we włosach sterczących na wszystkie strony można się było pokusić nawet o stwierdzenie, że wyglądał dość słodko. Jak na niego oczywiście.
Cornelia wygrała, bo jakże miałoby być inaczej. Biedulka zgubiła po drodze biednego Finna – nawet nie wiedząc, czy z gaciami czy bez. Kiedy dobiła do drugiego końca basenu odwróciła się w poszukiwaniu puchona. Widziała, jak w danym momencie uderza w Jiro i Lillyanne i już po chwili wpada biedak pod wodę. Zamrugała zaskoczona tym, że nie zauważył dwójki Gryffonów. Może miał głowę podwodą, a z niej to nie wiele widać, skoro wiecznie jest kolorowa. Podpłynęła trochę bliżej. Zobaczyła, że Finn uporczywie macha rękami. Chyba nie umiał się wydostać. - Lilly grubasie zejdź z Finna – Mruknęła. Miała nadzieję, że Jiro połapie się i jak najszybciej sam z niego zejdzie, bo już taki lekki nie był – Jeszcze przez ciebie stracę chłopaka i będę mogła mieć kochanków... Ej, to nie jest taka zła perspektywa – Mruknęła sama siebie właściwie lekko się uśmiechając. Lil biedaczka też wleciała pod wodę, Jiro się rzucił ją ratować wcześniej wyciągając Finna, którego chwilę później przejęła Corin i zmusiła go, by usiadł na brzegu basenu. Stanęła sobie między jego nogami i spoglądała do góry z troską. - W porządku? - Spytała mając nadzieję, że zbyt dużej ilości wody się nie nałykał.
-Sam bym sobie poradził- warknął na chłopaka, wypluwając wodę z buzi. Smakowała truskawkami i Finn nie miałby nic przeciwko napić się jej, ale w nieco innych okolicznościach. Poza tym, kto rozkłada się na środku basenu podczas imprezy i uczy się pływać? Pfff. Oczywiście Finn w ogóle nie czuł się winny, a jakże. Grzecznie usiadł na brzegu basenu i zakasłał jeszcze kilka razy. Czuł się jakby przebiegł kilka mil, był tak wykończony... Bolały go wszystkie mięśnie i czuł, jakby ktoś wbijał w jego płuca malutkie igiełki. To uczucie zdecydowanie nie należało do najprzyjemniejszych. Położył dłonie po obu stronach swoich bioder i zacisnął palce na krawędzi basenu, przyglądając się Corin. -Gdy byłem młodszy omal nie utonąłem. Wybraliśmy się z ojcem nad jezioro i odpłynąłem trochę za daleko. On tymczasem leżał spokojnie na materacu. Wydawało mi się, że minęła wieczność zanim mnie usłyszał i uratował. Po prostu... troszkę boję się wody. Ale tylko trochę- powiedział, kładąc czoło na jej ramieniu. Zamknął oczy, odprężając się powoli. Tamto wydarzenie pozostawiło po sobie wyraźny ślad na psychice chłopaka, który teraz- mimo iż nie wyglądał- bał się wody. Przez kilka miesięcy po tym zdarzeniu brał jedynie prysznic, bojąc się nawet wejść do pełnej wanny. Gdy w końcu udało mu się przełamać strach, to wszystko wróciło. I to w najmniej spodziewanym momencie. Na imprezie, podczas gdy miał się schlać, dobrze bawić. Nie chciał jednak teraz użalać się nad sobą zbyt długo, toteż już po kilku chwilach podniósł dzielnie głowę i uśmiechnął się lekko. -Chcę się napić- powiedział po prostu, wiedząc, że Corin doskonale będzie wiedziała o co chodzi. A może nie powinien? Może powinien dać jej dobry przykład? W końcu jej nie wypada pić, ale on... też nie powinien! Jednak o tym teraz zapomniał.
Spoglądała na niego lekko zaskoczona. Naprawdę bardzo się przestraszył. Normalnie mógłby się po prostu wynurzyć, stanąć i zacząć śmiać z całej sytuacji. Tymczasem prawie się utopił i warknął wściekle na kogoś, kto mu pomógł. Tym bardziej zmartwiła się. I zapytałaby go o to nawet, gdyby nie zaczął sam mówić. Przyglądała mu się uważnie – cal po calu obserwowała jego twarz. Uśmiechała się do niego delikatnie, zdecydowanie czule. Miała wrażenie, że w tym momencie potrzebuje jej wsparcia. - Rozumiem – Powiedziała tylko tyle. Chłopak raczej nie potrzebował pocieszenia. I pewnie nie czułby się za dobrze, gdyby teraz wyrażała jakiś ogromny żal w względem jego. Dlatego po prostu przytuliła go do siebie, gdy położył się na jej ramieniu. Objęła go jedną dłonią głaszcząc po plecach. Takie lęki są nawet... Słodkie. W końcu gdyby się niczego nie był, to nie byłby prawdziwą i autentyczną osobą, tylko zwykłym kłamcą i oszustem. Ucałowała go we włosy. Wiedziała, jak to mieć stały uraz do czegoś. Sama od śmierci rodziców przeraźliwie boi się śmierci i wycieku krwi, który do niej prowadzi. Zresztą, Finn dobrze o tym wie i nie raz pewnie zasłaniał jej oczy, by czegoś nie widziała, a sama nawet nie miała pojęcia co się dzieje, że komuś obok się stała krzywda np. w wyniku źle użytego na lekcji zaklęcia. - Chodź – Wyszła z wody i pociągnęła go zaciskając dłonie na jego nadgarstku. Posadziła go na swoim leżaczku, po czym wzięła dwie szklanki. Podała mu jedną, która po chwili napełniła się tym, na co akurat miał ochotę. Druga sokiem pomarańczowym. Wzięła jeden błękitny ręcznik, z którym tutaj przyszła i siadając obok puchona otuliła ich obu ów materiałem, żeby zasłonić swoje wdzięki i żeby nie zmarzli. Gdy spostrzegła, że jest troszkę za krótki przeniosła się na jego kolana i dopiero wtedy schowała ich oboje pod ręcznikiem. Napiła się soczku skupiając swoją uwagę tylko i wyłącznie na ów cieczy.
Kiedy człowiek otwiera się, nie staje się goły, a nawet jeśli ta nagość jest uczuciem, którego każdy potrzebuje. Ulgi, wytchnienia. Bo nie można nosić samemu ciężaru, którego i tak nie uniesiemy. To tylko wyniszcza nasze ciało i naszą duszę. Dziewczyna radziła sobie dobrze i można by powiedzieć, że przyzwyczajała się do tego, że może będzie bezpieczna, ale nagle łup. To było niespodziewane, nie zdążyła wziąć powietrza, nie zdążyła się przygotować do wejścia pod wodę. To był koszmar. Kiedy wyłowiono ją napowierzchnie zakaszlała wypluwając wodę. Trzęsła się, ale nie z zimna, a ze strachu. Przestraszyła się piekielnie. Po chwili stanęła na dnie, ale ciało nie przestało się trząść. - T… tak… - wyszeptała. Uśmiechnęła się, a jej twarz złagodniała. Założyła maskę, by pokazać, że potrafi być silna mimo iż jest bachorem. – w porządku… - zerknęła na niego kątem oka. Gdyby była spokojniejsza to przyznałaby, że jest nieziemsko słodki, ale, że wyniknęła taka sytuacja no to cóż…
/Nie żebym dopiero teraz zauważyła twój gif w podpisie… Był tam wcześniej? Bo się w nim zakochałam, a mianowicie jak on idzie z tym kijem *.*/
Nie chciał okazywać słabości, nie lubił tego. Ale w tej sytuacji nic nie mógł na to poradzić. Cieszył się więc, że Corin nie okazywała współczucia, zbytniej troski. Było, minęło, a on już był na tyle dużym chłopcem by móc sobie samemu z tym poradzić. Mimo wszystko był jej strasznie wdzięczny; że po prostu była. Może to i głupie; duży chłopak, który topi się w basenie, a potem zbiera mu się na płacz. Grzecznie pomaszerował za nią na leżaczek i usiadł na nim grzecznie. Przyjął od niej szklankę i upił mały łyczek. Wyglądał troszkę jak zbity psiak; z potarganymi włosami, do tego cały mokry i przerażony. Niby się uśmiechał, ale Corin- która znała go najlepiej, wiedziała pewnie, że wciąż go to trapi. Wszystko to jednak odpłynęło, gdy go przytuliła. Znowu oparł głowę na jej ramieniu, obejmując ją ramieniem. -Twoje włosy naprawdę ładnie pachną- powiedział, ni z tego ni z owego i uśmiechnął się pod nosem. Dopiero teraz zauważył, że wzięła sobie soczek. Ładnie! Grzeczna dziewczynka. Aż miał ochotę poklepać ją po główce, niczym małego szczeniaczka. Rozejrzał się za to po basenie i dostrzegł Lilly. Wciąż ją pamiętał, z dnia w którym spotkali się u Corin w domu. Była jej przyjaciółką, a teraz... zadawała się z tym... tym chłopakiem?! -Co Lilly z nim robi?- spytał, marszcząc brwi i upijając kolejny łyk napoju. -Przecież on gwałci wszystko co się rusza- i jakby chcąc bronić przed nim Corin, objął ją zaborczo w tali, wydymając wargi w stronę Jiro w geście niezadowolenia. Mu jej nie da!
Przy Corin zawsze jest i będzie mógł być sobą. Przecież ona go nigdy nie potępi nawet, jeśli miałaby ochotę, bo nie chce stracić kogoś, kto stał jej się bliższy nawet niż Lillyanne, która ostatnio wiecznie ją ignoruje zabawiając się z jakimiś chłopakami – nawet teraz. I to nie jest głupie. Przecież ona była dziewczyną, która potrafiłaby dla zakładu zjeść strasznie długą gąsienice, a piszczała i płakała na widok milimetrowego pajączka. To dopiero jest żałosne. O jezu. Jak tu się nie rozczulić? Ona tak strasznie kochała psiaczki. I cierpiący szczeniaczek to dla niej okropność. Pamiętam, że kiedy była mała zawsze brała ze sobą wszystkie psiaki z ulicy do domu, a brat i rodzice musieli im znajdować inny dom. Pewnie dzięki temu uratowała wiele bezdomnych szczeniaczków. - Dziękuję – Zaśmiała się cicho pod nosem. Może trochę utnie i mu da? Będzie sobie mógł wąchać w nieskończoność. Na bryloczek zawiesi, czy coś. I nie klep jej po główce, bo ja wcale nie wiem, czy za którymś uzupełnieniem szklanki soczek nagle nie stał się odrobinę jaśniejszy... Hmm. - Tak wiem. Trochę jak ja. Może dlatego ja się z nim dobrze dogaduje? Ale nie martw się. Oni chyba po prostu się lubią. Tak normalnie. Ale Lilly ma innego i w ogóle Jiro obetnę jaja w nocy jak ją dotknie – Skomentowała cicho. Czując mocniejsze ściśnięcie w talii nagle... Posmutniała. Nawet biedak nie wie, że już zaliczyła tego Gryffona. I tym bardziej biedak nie wie, że nawet jeśli tak mocno ją teraz trzyma, to wieczorem dziewczyna prawdopodobnie spotka się z Jaredem. Przecież on się załamie, kiedy mu wyzna prawdę np. wtedy, kiedy urodzi się ich dziecko. A nawet jeśli nie będzie smutny, to będzie na nią wściekły. - Finn... Ja ci chyba muszę coś powiedzieć...
Kretyn, pomyślał jeszcze Jiro nim znowu spojrzał na dziewczyne. Naprawdę się przestraszył, tak tylko troszkę, ale zawsze. Bo co mogło się im stać na takiej płyciźnie? Co najwyżej mogli stoczyć tam niezły bój, próbując się wydostać spod wody. Ale nic poza tym, tak przynajmniej myślał Jiro. Skąd miał wiedzieć, że Finn tak strasznie boi się wody? Trza było nie przychodzić na basen albo się rozglądać, a nie płynąć prosto na nich. -Wolałbym cię tu nie wypuszczać na głębokości, bo zaraz znowu możesz się utopić- zaśmiał się cicho i zaczął iść w stronę brzegu. Miał straszną ochotę się na pić i wcale nie mówię tu o soczku. Na szczęście miał dość mocną głowę i po jednym drinku nie groziło mu, że urwie mu się film. -Chcesz się napić?- spytał jeszcze i wyszedł z basenu, podciągając się na rękach. Pomógł jej wyjść i poprowadził do baru. Przez chwilę zastanawiał się, na co właściwie ma ochotę. Był pewny, że nie mają tu wina, które tak lubił, ale nie mógł narzekać. Kolorowe drinki też były smaczne. W końcu wybrał jednego z nich i podobny podsunął także dziewczynie. Nie wiedział, czy lubi pić i czy ma ochotę, ale trzeba kiedyś spróbować.
/Wcześniej były takie zdjęcia, ten gif nowy xD To gut, że się podoba :D/
Lillyanne wyszła wraz z chłopakiem z wody. Ruszyli w stronę barku. Jej również chciało się bardzo pić, ale nie tego co on myślał. Spoglądała niepewnie na szklankę, a później obejrzała go kątem oka. - Przepraszam… ale ja nie pije… mam bardzo… bardzo, bardzo, bardzo słabą głowę… już po tym będę się toczyć po ziemi – wydukała zakłopotana odsuwając od siebie drinka. No i co teraz? Weźmie może sobie jakiś soczek. Głupio jej było, że mu odmówiła, ale naprawdę nie mogła. Obiecała Kao, że będzie ostrożna, żeby nie wpakować się w jakieś kolejne związki. Ech… głupio obietnice, a tak bardzo jako autorka, chciałabym żeby ona to wypiła… Wróć… jako autorka? No właśnie! A więc zaczynamy złowieszczy plan. Ona nie ma nic do gadania! Dziewczyna spoglądała niepewnie na picie, nie chciała go wypić, ale coś, coś bardzo głęboko wymuszało na niej presje, to nie było wcale złowrogie spojrzenie autorki. - No… może jednak mi nie zaszkodzi jeden… - wyszeptała. Nawet nie wiedziała co mówiła, jakby ktoś ją przymusił. Wzięła do ręki szklankę i upiła trochę delektując się smakiem. Jej autorka w tym czasie zaśmiała się złowieszczo ze swojego intelektu.
Ach... jej chłopaczek się o nią bał? No proszę, to takie romantyczne. A sam jej tu upilnować nie mógł? On, na jego miejscu nie spuszczałby swojej dziewczyny z oczu. Gdyby ją oczywiście miał. Bo Jiro wcale nie był taki zły! On po prostu... nie spotkał jeszcze tej jedynej, która zdołałaby go przy sobie zatrzymać dłużej niż na jedną noc. Ale gdyby już się zakochał naprawdę byłbym dobrym chłopakiem. Tak mi się przynajmniej wydaję. Jiro może i był chłodny i oziębły, zamknięty w sobie, ale przecież już raz był w związku z miesięcznym stażem! Potrafi? Potrafi. I jego dziewczyna nie mogła się skarżyć; chodził z nią na imprezy, na zakupy, dbał o nią i kupował kwiaty bez powodu. Wysyłał miłosne liściki i tylko ona potrafiła oderwać go od butelki. Ale to było dawno i nieważne. -Odprowadzę cię do Zamku i będę grzeczny, słowo skauta- powiedział, unosząc do góry dwa palce. To, że nigdy nie był ani skautem, ani harcerzem to tylko drobny szczegół. Ale naprawdę nie zamierzał jej nic robić. -Wypijmy za...- zamyślił się na chwilę, dotykając wargami brzegu szklanki. -Za drugą lekcję pływania- posłał jej zadziorny uśmieszek i niósł do góry brew po czym stuknął szkłem o jej szklankę. Jednym haustem opróżnił swoją i odstawił puste naczynie na blat, które po chwili samo się napełniło.
Romantyczne? To się robi denerwujące, kiedy ktoś skacze naokoło ciebie jak małpka. Może Kaoru nie skakał jak taka kochana mała małpeczka, ale mimo wszystko pilnował jej. Ech… Aż się dziwi, że go tu jeszcze nie ma. Pewnie jak już się pojawi to zabierze ją za fraki i pójdzie na drugi koniec basenu zabierając jej dostęp do kogokolwiek. Nie zrobiłby tego, żeby nie rozmawiała z Jiro, zrobiłby to chcąc schować się przed zasięgiem wzroku Ikuto, który również może tutaj przyjść. - Skoro obiecujesz - wydukała z uśmiechem puszczając mu oczko. Upiła łyka i spojrzała na niego rozbawiona. – Za drugą lekcje –wyszeptała upijając ponownie trochę. No i aż się zakrztusiła. To dobrze nie przewidywało drugich zajęć. – A może zrezygnujemy z tej lekcji… może zaczniemy od trzeciej… - wydukała zakłopotana wypijając do końca trunek. Na jego miejscu pojawił się kolejny drink. Jak Cornelia ją zobaczy to będzie źle…
Denerwujące? Ale Jiro robił to w sposób zupełnie nie denerwujący! Bywał naprawdę uroczy, gdy w otoczeniu pojawiał się obiekt jego westchnień. Po prostu chciał być jak najbliżej dziewczyny, którą obdarzył jakimś głębszym uczuciem, choć po ostatnim związku nie bardzo w nie wierzył. Można było go porównać do jednego z tych nieszczęśliwie zakochanych wokalistów, którzy tylko śpiewali o miłości. Hm... a więc Kaoru był o nią zazdrosny? Oj, zazdrość nie wróżyła dobrze związkowi. Przynajmniej nie taka, która nie pozwalała na swobodę drugiej stronie, która w jakiś sposób ograniczała związek. -Szybka jesteś- parsknął śmiechem, po czym posłał jej delikatny uśmiech, unosząc jedynie kącik warg ku górze. -Wypijmy więc za lekcję trzecią, czwartą i piątą- uniósł szklankę do góry i ponownie się z nią stuknął, powoli upijając trunek. -To naprawdę dość dziwne, że tak świetnie nurkujesz, ale nie umiesz utrzymać się na wodzie. Dlaczego?- spytał, podpierając policzek na dłoni i wbijając w nią spojrzenie ciemnych oczu.
Dziewczyna zaśmiała się pod nosem i wlepiła swoje spojrzenie w szklankę. Zazdrość, zawsze towarzyszyła jej życiu. Zazwyczaj jak już kogoś poznała, to druga osoba musiała być o nią zazdrosna. Pierwszy raz zdarzyło jej się, że aż dwóch chłopaków zaczęło się nią interesować w tym samym czasie. Dla niej to było nieprawdopodobne, ponieważ, jej charakter, jej zachowanie nie pozwalało zwrócić niczyjej uwagi. No bo kto by chciał dziewczynkę, która zachowuje się jak ona? Wytnijmy fakt, że to jest tylko maska, która ma za zadanie odpychać nieproszonych gapiów. ma odpychać ludzi, którzy chcą się zabawić. Ona na prawdę taka nie jest i może właśnie teraz pod wpływem alkoholu pokaże swoją prawdziwą twarz. - Stawiam, że wytrzymam jeszcze dwie lekcje... - wydukała śmiejąc się pod nosem. Na jego kolejne słowa spojrzała ponownie na trunek i upiła trochę w zamyśleniu. - Wiem, że to jest bardzo dziwne. Ale pod wodą, czuje się bardzo dobrze. To tak jakbym chodziła na lądzie. Po prostu nie czuję różnicy... Ale kiedy mam unosić się w powietrzu to tak jakbym latała. A mam lęk wysokości! Moja wyobraźnia po prostu nie pozwala mi się skupić kiedy jestem na wodzie. Kiedy spojrzę w dół widzę pod sobą wielką dziurę... Niekończącą się otchłań, która może wciągnąć mnie bez przygotowania na dno, jeżeli wykonam jeden zły ruch to wpadnę w tą dziurę. Za to jak nurkuje i otwieram oczy i widzę ziemie, która może mnie podeprzeć.Zresztą przy nurkowaniu jestem przygotowana i biorę głęboki wdech, po prostu wiem, że nie utonę, wiem, że zawsze będę mogła się jej złapać i wybić się do góry. Bo będąc pod wodą mogę osiągnąć szczyt wychodząc. Za to będąc na wodzie mogę sięgnąć dna. W skrócie, to wszystko wina mojej wyobraźni! - powiedziała. Była bardzo poważna, może dziwna, ale to był jej plus.
/Przepraszam za ewentualne błędy pisałam na szybko na lekcji/
Opierając głowę na dłoni, a łokieć o blat siedział w dormitorium, i próbował wkuć te wszystkie ważne wydarzenia, okoliczności, a co najgorsze... daty! nigdy mu te daty nie szły, nie miał po prostu pamięci do numerków, więc i jego numerologia kulała. Oczywiście, przyznam, że Jerome też po prostu olewał tą dziedzinę, ale to nie czas by o tym wspominać. "Gobliński arystokrata... bla, bla, bla... nieszczęśliwym przypadkiem utonął." I wtedy Felixowi przyszła ta myśl, a oczy zabłyszczały. Przecież już od dawna nie był na basenie. Nie pływał, a z wodą miał styczność, gdy musiał na lekcji podlać mandragorę, bądź inną magiczną roślinkę. Wiedział, że do jutra się tego nie wyuczy, ale już coś wiedział, więc nie było źle. Wstał, i z głośnym trzaskiem zamknął książkę. Wszedł do pokoju wspólnego, i wyciągnął z swojego kufra ortalionowe szorty, które służyły mu do pływania. Na nich wyszyty był, topiący się czarodziej... ah jak zabawnie. Założył je, a na nie wcisnął jeansy. Opuścił Hogwart i skierował się do Hogsmeade, gdzie mieścił się basen. Kluczył chwilę pomiędzy uliczkami tego małego miasteczka, aż zauważył cel swojej podróży. Od razu rzuciła mu się w oczy, poświata wody, w kolorze, którego nie mógł określić. Wziął go więc za błękitny. Wkroczył na terytorium basenu. Rozejrzał się, dostrzegając znajome twarzyczki, min. Corin, Lillyanne. Tą pierwszą postanowił ignorować, przecież zdrady jej nie wybaczył! A widząc swoją "siostrzyczkę." z jego ust wyrwało się... "Fuck" ale nie będzie teraz rezygnował. Zaczął się rozbierać, ale nie udało się zobaczyć go nago, ponieważ na sobie miał założone swoje szorty do pływania. Wskoczył do basenu z rozbiegu i przepłynął długość basenu. Woda smakowała jak Malina. fuj! za słodko. Wolał standardowe baseny, ale przecież jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
A czy i on nie ukrywał się pod pewnego rodzaju maską? Pamiętał, jak jego dziewczyna powiedziała, że tylko zgrywa takiego drania. Wtedy się z nią nie zgodził, teraz jednak chyba powinien przyznać jej rację. Z czasem można go było oswoić, a gdy już się to komuś udawało był naprawdę oddanym przyjacielem. Tylko, że jakoś nie specjalnie chciał dawać się oswoić. No cóż... starał się, naprawdę! Był trudny w obsłudze, ale przecież to żadna nowość. Poza tym Jiro wiedział, że dziewczyna, którą sobie wybierze będzie wspaniała- nie będzie dawała mu żadnych powodów do zazdrości, ale on i tak będzie się pieklił, gdy któryś zawiesi na nią wzrok na dłużej. Ona będzie się wtedy z niego śmiała i będzie po prostu cudownie, jak w bajce niemalże. Tylko najpierw musi znaleźć się taka, która będzie jego ideałem. A jego ideał był... idealny. Więc, panie, sprosta któraś? -Widzisz... ja za to pod wodą czuję się niepewnie. Nie lubię nurkować, czuję się wtedy, jakbym było osaczony, nie widzę powierzchni, a to, że wyczuwam dno jakoś nie napawa mnie otuchą. Mam wrażenie, że zaraz wszystko się zawali, a ja wpadnę w wielką przepaść. Za to na wodzie, gdy mogę zobaczyć niebo i wszystko dookoła... po prostu napawa mnie to spokojem, rozluźniam się- wzruszył delikatnie ramionami i zaczął obracać między palcami szklankę, po czym upił łyk. -Razem więc możemy przełamać swoje lęki- uśmiechnął się do niej, odstawiając puste naczynie na blat. Przetarł wargi wierzchem dłoni i zakrył nią łobuzerski uśmieszek, który wykwitł na jego twarzy. -Ty pomożesz mi przy nurkowaniu, ja tobie z pływaniem. Okej?- wyciągnął w jej stronę dłoń, jedną dłonią chwytając krawędzi krzesła.
Więc byli podobni. Oboje ukrywali się za maskami, które mogli zdjąć tylko Ci co potrafią i co zasługują na ich uwagę. A co obsługi chłopaka powinnam powiedzieć: „Ups… chyba znalazłam instrukcję…” trzeba sprawdzić, czy to od niego. Zobaczymy, może to Lilce uda się go oswoić. Cóż mam powiedzieć, kiedy na basenie pojawił się pan Felix nie spostrzegła. Była zbyt zajęta Jiro… Ale podświadomość powiedziała jej: „Odwróć się i dręczzzzz!” Tak więc odwróciła się niepewnie a widząc Krukona na jej twarzy automatycznie pojawiła się maska, którą widział Jiro w wodzie, maska dziecka, które potrzebuje opieki dwadzieścia cztery na siedem. - Onii-chan! – krzyknęła we własnym języku machając mu, nawet ton głosu się zmienił, był wysoki i milutki, jak u dziecka. Ale nawet nie zwrócił na niej uwagi. Nie była to żadna nowość, ale za każdym razem wzbudzało w dziewczynie negatywne uczucia. Jednak tym razem nie zaczęła płakać i domagać się uwagi, a po prostu maska uśmiechniętej dziewczynki zeszła, a ona wzruszyła ramionami i odwróciła się do swojej pełnej szklaneczki, którą opróżniła jednym ruchem. Spojrzałam na Gryffona wsłuchana w to co mówi. Kiedy posłał jej uśmiech to jak zaraza rozprzestrzenił się i pojawił też na jej twarzy. Złapała jego dłoń wstając, ale to ona złapała tą rękę i pociągnęła go z szerokim uśmiechem w stronę wody. Wrzuciła go tam wchodząc samej powoli i śmiejąc się pod nosem. - A więc zaczniemy od mojej lekcji – wydukała. Wreszcie będzie mogła pływać na głębokim, przecież jakby co chłopak ją uratuje! Miejmy taką nadzieję. Lillyanne nie czekając na odpowiedź chłopaka złapała obie jego dłonie i ze spokojem w oczach spojrzała mu głęboko w ślepia. - Na trzy bierzemy głęboki wdech… Raz… Dwa… Trzy! – wraz z liczbą trzy wzięła głęboki wdech i pociągnęła chłopaka na dno. Miała otwarte oczy i nie puszczała go. Trzymała mocno. Oboje powoli zaczęli płynąć, ona tyłem cały czas wpatrując się w niego.
Powiedz, czy nawet teraz, boisz się, że wszystko się zawali? Nawet dla mnie jest inaczej…
Po tych słowach w jej głowie rozkwitł szeroki uśmiech. Zatrzymała się z chłopakiem jednym miejscu nie wychodząc na powierzchnie. Nadal nie puszczała jego dłoni. Przybliżyła się do niego, a jej włosy wirowały wokoło. No cóż, jak się ma do ud włosy, jeszcze nie spięte to czego można się spodziewać? Mogła wyglądać nawet jak zła czarownica! Przybliżyła twarz do jego twarzy i zatrzymała się w bezruchu przy jego. Po chwili odsunęła się i zaczęła z nim płynąć w górę i w stronę płytszych sfer. Sprawdzała ile da jeszcze rady oddychać, a wy co myśleliście? Kiedy mogła czuć już ziemie pod nogami wyszła na powierzchnie z chłopakiem i zaśmiała się. - To było cudowne… dla mnie… a dla ciebie? – spytała niepewnie nadal nie puszczając go.
Nie łatwo było tą instrukcję znaleźć, a nawet jeśli Jiro był dla kogoś sympatyczny nie oznaczało to, że już się ją znalazło. Wprawdzie częściej przybierał maskę uroczego, miłego chłopaka, by po prostu wykorzystać jakąś dziewczynę jednak tym razem było inaczej. Nie chciał skrzywdzić Lilly. To jak zabrać dziecku lizaka. Czuł, nie wiedział jak to możliwe, że ona by tego nie zniosła. A nawet ktoś taki jak on ma serce. Nawet całkiem wielkie, które wali jak szalone dla swoich przyjaciół i bliskich. Może i nie należy do zbytnio wylewnych typów, ale kochać umie. No ba! Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie handluje uczuciami, nie wdzięczy się do wszystkich na prawo i lewo i nie rzuca "kocham" na wiatr. Już miał sięgać po szklankę, która znowu napełniła się kolorowym płynem, ale nie zdążył. Dał się jej jednak pociągnąć, z wyraźnym zaskoczeniem wymalowanym na buzi. -Co ty...?- spytał, ale nie dokończył, gdyż już po chwili został wepchnięty do basenu. Nie był na to gotowy, co to to nie. Do tego na dość głęboką wodę o smaku bananowym! Automatycznie otworzył szeroko buzię, za to zamknął oczy i zaczął krztusić się przeraźliwie, gdy do jego płuc wdarł się nieproszony gość. Zaczął machać rękami, aż nie uspokoił się, gdy dziewczyna chwyciła go delikatnie. -Nigdy więcej tak nie rób- wydukał, wciąż będąc w lekkim szoku. Gdy już jednak przywykł do nieprzyjemnego kłucia w płucach poczuł się spokojny. Wiedział jednak czym jest to spowodowane. Po prostu z kimś to było łatwiejsze. Sam nigdy nie odważył by się zanurkować, na tak długi czas. Zamknął oczy, ale już po chwili je otworzył czując jej obecność gdzieś blisko siebie. Zdecydowanie za blisko. Spróbował wymacać stopami dno, ale bez skutku. Jest zdecydowanie za blisko, przemknęło mu przez myśl. Chciał się odsunąć, jakoś zaprotestować. Co z Twoim chłopakiem? Nie zbliżaj się, bo cię zranię. Nie jestem grzeczny i nieśmiały, lepiej na mnie uważać- te i jeszcze miliard myśli choć chciały, nie wydostały się na zewnątrz. -Nie bałem się, więc było całkiem dobrze- powiedział za to, gdy wydostali się na powierzchnię. Tu jednak czuł się zdecydowanie lepiej i zaśmiał się cicho. -Ale dałaś słowa. Twoja kolej nadejdzie- pochylił się i puścił jej oczko, po czym znów się wyprostował i uśmiechnął nieco zawadiacko.
Ona także mogła liczyć na jego całkowitą akceptację. Nie musiała wstydzić się niczego; mogła przyjść na randkę w samych kapciach i piżamie, a i tak on uznałby ją za najpiękniejszą kobietę na świecie. Nie musiała się stroić, jak na randki z innymi bo po prostu emanowała pięknem wewnętrznym, które dla Finna było najważniejsze. Poza tym znali się jak łyse konie i nikt nie wiedział o Holendrze tyle co ona- chyba nawet jego właśni rodzice, którzy przecież go wychowali. I on naprawdę dużo im mówił! Chociaż o ciąży Corin nie powiedział- napomknął jedynie, że są parą i że byś może wkrótce odwiedzą ich razem. -Nie mów tak. Nawet nie porównaj go do siebie- prychnął, wyraźnie rozzłoszczony. Jak ona, jego Corin mogła porównywać się z kimś takim, jak ten facet? Przecież... to nie do pomyślenia! Jako mężczyzna Jiro powinien być dżentelmenem, który przykre śpiącą dziewczynę kocem, a nie się na nią rzuci i zgwałci. Tak przynajmniej uważał Finn i każdy, kto robił inaczej był w jego oczach głupim. -Tak?- spytał i uniósł na nią spojrzenie ciemnych oczu. Teraz objął ją dwoma ramionami, odgarniając przed tym dziewczynie grzywkę z oczu. Z tymi włosami to faktycznie nie był zły pomysł; nosiłby je jak amulet i miałby niesamowite szczęście!
- Taka prawda słoneczko. Ale ja w przeciwieństwie do niego mam ciebie... Najlepszego przyjaciela na świecie. Dlatego jestem fajniejsza – Skomentowała uśmiechając się delikatnie. Nie ma to jak rzucanie przyjaznych komplementów kiedy tylko się da. Ale Corin po prostu zawsze mówiła to, co akurat jej przyszło do głowy, nie ważne czy to było negatywne czy pozytywne. No i zawsze było po niej widać, czy mówi prawdę. Właściwie, to chłopak powinien (przynajmniej idealny dla ów dziewczyny) potrafić zarówno rzucić, zgwałcić jak i przykryć kołderką i przytulić ją do siebie chcąc pokazać, że jest jego i chcąc dać jej ciepło. Tak było najwspanialej, taki partner był najsłodszy. - Um.... Bo ja... - I tutaj słowa ugrzęzły jej w gardle. Nie potrafiła wydukać z siebie kompletnie nic. Wykonała nieznaczny ruch ustami, ale nawet drugie „Um” nie wynikło na świat zewnętrzny. Chyba jednak nie da rady tego tak po prostu powiedzieć. Westchnęła. Finn ją znienawidzi... - Po prostu... Mam takie czysto hipopotetyczne pytanie. Co by się stało, gdyby się jednak okazało, że nie jestem w ciąży? Albo gdyby coś się stał... Tfu, tfu odpukać. Ale gdybym nie była? - Wystrzeliła z siebie z szybkością karabinu maszynowego wprawdzie nie to, co tak naprawdę chciała przekazać, ale to też było ważne pytanie, które chodziło jej po głowie. Chociaż spodziewała się pewnej odpowiedzi i pewnie (jak zwykle oczywiście – w jej mniemaniu) ma rację.
Mina chłopaka gdy wpadł do wody? Bezcenna… Ale nie wolno się śmiać, to jest niegrzeczne. Lillyanne natomiast wzięła kilka głębokich wdechów by się uspokoić. Później weszła do wody i spojrzała na niego z szerokim uśmiechem, którego nie mogła ukryć, albo nie chciała? - Postaram się… - wydukała. Później nastąpiło to wszystko. Ona wcale go nie podrywała… a jak to robiła to nieświadomie. Taka była jej natura, miła, grzeczna, naiwna dziewczynka, które nie pojmuje wiele rzeczy… a może to była maska? Nieważne. Gdy już się wynurzyli czuła się cudownie. To wszystko było dla niej magiczne, ale nie trwało tak długo jak miało. On musiał wyjść, niestety, ale zawsze mogą to powtórzyć… albo i nie… ta chwila została przerwana przez jego słowa, ona pobladła i zrobiła krok do tyłu co było złym pomysłem. Poczuła jak ześlizguje się w dół. Jak oparzona starała się odskoczyć i udało się jej to, ale chwyciła się pierwszej lepszej osoby by zrobić z niej tratwę. Przepraszam, że to tak ujęłam Jiro! Tak to właśnie ciebie się z chwyciła. Spoglądała niepewnie w stronę niebezpieczniej przepaści zagłady i odetchnęła z ulgą. Odsunęła się od niego i uśmiechnęła się szeroko. - Może poopalamy się, albo pójdziemy coś zjeść… właśnie! Zrobiłam się głodna jak wilk! Na co masz ochotę? Mogę przynieść – powiedziała bardzo szybko odwracając się i ruszając w stronę wyjścia z wody. Musiała się jakoś wymigać!
Jak to zwykle bywało, jego "siostrzyczka" zawołała go swoim dziecięcym głosem, machając rączką. Jaka szkoda, że Krukon akurat wskakiwał do wody, i poprzez trzaśnięcie o taflę jeziora nic nie słyszał. No cóż. Gdy już usatysfakcjonowany wyszedł z basenu, zobaczył jak Lillyanne, ciągnie jakiegoś gościa do wody. Kim on był? Felix zamyślił się drapiąc po podbródku swoim. Wiedział, że go znał, ale jego świetna pamięć zawodziła jeśli chodziło o osoby zupełnie mu obojętne, wręcz niewidoczne dla niego. -Tak, to musii być on. Stwierdził cicho, uświadamiając sobie, że on był jedną z tych pomyłek popełnionych przez Tiarę przydziału. A może Tiara się nie myliła, może przeznaczone mu było być w Gryffindorze? W każdym bądź razie gdyby Felix miał wybierać, wcisnąłby go do brudnych lochów Slytherinu, a nie do Gryffindoru, oj z pewnością nie! Przyglądał się chwilę tej dwójce, aż zniknęli pod taflą wody. Wziął wtedy ręcznik i wysuszył się trochę, coby nie być mokrym non-stop. Po drodze chwycił jeszcze jakiś kielich, który napełnił się trunkiem o nazwie "Smoczy dech." i zasiadł sobie, popijając w spokoju trunek i rozglądając się. Zauważył nowego partnera Cornelii. Hmm? od razu uznał go za jakąś "męską-laleczkę." i mimowolnie przeniósł wzrok na Corin, jednak szybko się zreflektował i odwrócił głowę. Jego wzrok spoczął na tafli wody, akurat gdy Lilly chciała wyjść. Pomyślał sobie, że może porozmawiać z uroczą Gryffonką. Wstał, więc odstawił kielich i ruszył na krawędź basenu i wyciągnął do niej rękę. -No Młoda, wychodź. Wbił w nią baczne spojrzenie, a potem przeniósł na Jiroo. Nie podobał mu się ten Pan. Czyżby Felix zaczynał czuć braterską miłość do Lilly? nieeeee... a może jednak tak...