Obszerna sala z dosyć przytulnym wnętrzem. Spora część pomieszczenia jest wypełniona dużą ilością regałów i stolików, na których znajdują się najróżniejsze przedmioty do ćwiczenia transmutacji, a także kilka klatek ze służącymi w tym celu ptakami. W biblioteczkach można zaś znaleźć kilka starych książek i podręczników traktujących o zaklęciach i transmutacji. Druga część sali o znacznej ilości wolnej przestrzeni przeznaczona jest do ćwiczeń praktycznych niektórych zaklęć, o czym mogą świadczyć ustawione pod ścianą nieco uszkodzone manekiny.
K100:49, 91, 57 + 10 z zaklęć do ostatniego, - 20 z zaklęć do 91, dodatkowa piłka: 19 + 20 z poprzedniego etapu + 30 z zaklęć; czyli ostatecznie 73, 71, 67, 69 Literki:B, J, C; zajmuję miejsce @Lockie I. Swansea na 53 i dodaję do niej 30 pkt, co daje 83 pkt, ale odejmuję 10 z zaklęć; dodatkowa piłka A Modyfikatory i efekty wydarzeń: modyfikator kostki z pierwszego etapu, zaklęcia Wynik: 80 (mam nadzieję, że dobrze liczę)
Victoria z pewnym zaciekawieniem patrzyła na to, co się dzieje, spokojnie pozwalając na to, żeby Lockie zajął się działaniem przed nią. Potrzebowała przyjrzeć się komuś innemu, kiedy pracował, by później samej ocenić, co powinna zrobić, wiedząc, że będzie musiała manipulować piłkami, jeśli chciała je przyciągnąć w odpowiedni sposób. To nie było łatwe, trzeba było włożyć wiele sił i uwagi w zaklęcia, którymi miała się posługiwać, więc spokojnie ruszyła do działania. Krok za krokiem, zaczynając od tego, że zajęła miejsce Lockiego, by zająć się jedną z piłek i sprowadzić ją we właściwe miejsce, rzucając carpe Retractum, obserwując to, co się dzieje. Czynność tę powtórzyła z kolejną piłką, ze zdziwieniem odkrywając, że ta zwyczajnie się rozdwoiła, więc miała więcej pracy, niż myślała, ale to również jej się powiodło. Krok za krokiem sprowadziła wszystkie piłki tam, gdzie powinna, a przynajmniej tak uważała, zaciekawiona tym, jak poradzą sobie inni, wychodząc z założenia, że to, co się działo, było co najmniej interesujące. Prowadziło do faktycznych ćwiczeń, na jakie powinna częściej zwracać uwagę.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
K100:88, 100, 77 Literki:F, E, A Modyfikatory i efekty wydarzeń: +25 (F) Wynik: Nie wiem, nie rozumiem XD Pewnie jakoś na minus
No, akurat wysłuchiwanie Drejka nie było najfajniejszą częścią całego kółka, ale tutaj trudno było o lepsze atrakcje. Co najwyżej niektóre studentki przyciągały spojrzenie Wacława swoją atrakcyjnością, ale to takie średnio naukowe było akurat. Poza tym... Ciąganie kul. Gdyby Puchon o tym wiedział wcześniej to nawet nie ruszałby tyłka z dormitorium a wyszłoby mu na to samo. Chociaż praktyka czyni mistrza. - Nie ufam nawet sobie - odpowiedział tyle i tylko tyle, aby przystąpić do tytułowego magicznego wyzwania. Poszło mu nad wyraz źle, ale czy ruszyło go w jakiś sposób? Trochę. Teraz nie mógł pokazać gryfońskiemu smalcy alfa swojego glow up-u.
Danielle Carlton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 163
C. szczególne : cydrąż wyglądający z rękawa szaty, ciemne jak noc oczy, zapach jabłek
K100:piłeczki pierwotne + dodatkowa + kolejna Literki: linki wyżej, po kolei J -> J -> E, C, D Modyfikatory i efekty wydarzeń: kostka 5 w poprzednim etapie; jakimś cudem z 3 piłek zrobiło się 5... a jedna wystrzeliła za okno Wynik: -15 + 10 + 5 - 20 +10 + 15 = 5
DeeDee była z siebie całkiem zadowolona po pierwszym etapie, szczególnie gdy zerkała po sali i obserwowała, jak liczne obrażenia ponosili inni. U niej na szczęście obyło się bez szwanku. Musiała się skupić, by zrozumieć instrukcje kolejnego etapu - cóż, nie brzmiało to jak coś super skomplikowanego. W zasadzie musieli robić to samo, co ćwiczyli przed momentem, ale spróbować zachować w całym tym czarowaniu większą kontrolę, by przyciągać wystarczająco silnie i w konkretne miejsce. Obserwowała poczynania innych osób podchodzących do kuli na torach. Efekty ich działań były bardzo różne, co jednocześnie napawało ją optymizmem, że w przypadku porażki nie będzie może najgorsza w grupie, ale jednocześnie dodawało jej stresu, bo jednak chciała wykonać to zadanie poprawnie. Niestety już od początku wszystko poszło nie tak jak powinno. Wycelowała różdżkę w pierwszą kulę, która... Podwoiła się? Nie, w sumie to się potroiła! Nie była w stanie zapanować nad trzema kulami naraz, w dodatku całe to niespodziewane rozmnożenie wybiło ją z rytmu. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw, czy to normalne? Tak miało być? Czy może ktoś za jej plecami robi sobie żarty i rzuca zaklęcie podwajające? Poczuła gorąc pomału wspinający się po jej karku i za chwilę mający oblać jej policzki szkarłatnym rumieńcem. Kolejną kulę udało jej się jakimś cudem poprowadzić poprawnie, ale czuła, że z każdą mijającą sekundą osiadał na niej stres. Dłoń zadrżała jej przy rzucaniu zaklęcia po raz trzeci - kula poruszyła się ku niej, ale nagle z ogromnym impetem wypadła z toru, szybując w stronę okna. Dee odwróciła się i zatkała uszy, nie mogąc patrzeć i słyszeć tej porażki. Jeszcze tego brakowało, żeby wybiła okno przy tylu osobach! Czym prędzej ulotniła się do ciemnego kąta sali, by jak najszybciej zebrać swoje rzeczy i stąd wyjść. Co za porażka...
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
K100:41,29,99 Literki:A,I,F (nic,nic i +25 do k100) Modyfikatory i efekty wydarzeń: +25 do k100, +20 do drugiej kostki za poprzedni etap, Wynik: 1k100: 41 + 20(kuferek z zaklęć)= 61 (20pkt.) 2k100: 29+20(modyfikator z 1 etapu)+ 12(kuferek z zaklęć) =61 (20pkt.) 3k100: 99+25(wydarzenie)-45(kuferek) = 79 (20pkt.) RAZEM: 60pkt.
Bawił się wyśmienicie, robiąc dosłownie za klauna cyrkowego. Kociołki, pajacowanie, zdecydowanie był w swoim żywiole. -Dzięki. Ćwiczę nowy podryw, na akrobatę. Działa? - Wyszczerzył się do @Marla O'Donnell . On też raczej nie dziwił się, że przypadły mu kociołki. Był magnesem na te gary i ani trochę mu to nie przeszkadzało. Teraz musiał jednak wykazać się w przyciąganiu kul. I tutaj mógłby powiedzieć, że ma pewne doświadczenie, ale zostawił ten żarcik dla samego siebie, po czym wziął się do roboty. To widocznie był jego dzień, bo pierwsze dwie kule przyciągnął gładziutko, a jak drugą jebnął, to ledwo ją wyhamował, chociaż udało mu się wszystko skończyć perfekcją. -Cóż, mój nieodparty magnetyzm działa nie tylko na ludzi. - Pozwolił sobie skomentować na głos, z zawadiackim uśmiechem na mordzie. W dni takie jak ten, nie żałował, że wrócił w te zasrane mury, choć nie zdarzało się to niestety zbyt często.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
K100:55, 69, 82, 26 Literki:C, B, J, B Modyfikatory i efekty wydarzeń: Pierwsza piłka - dodaję do wyniku 7 za pkt w zaklęciach i mam 62. Z wyniku mam +20. Druga piłka - zajmuję miejsce @Maximilian Felix Solberg, jego 61. On dodaje +10. Z wyniku mam +20. Trzecia piłka - podwaja się i mam dwie piłki. Odejmuję od wyniku 2 za pkt w zaklęciach i mam 80. Z wyniku mam +20. Czwarta piłka - zajmuję miejsce @Maximilian Felix Solberg, jego 79. On dodaje +10. Z wyniku mam +20. Wynik: 80
Byłam zbyt zaaferowana zranioną ręką, żeby pomyśleć, jakie to wszystko jest zawstydzające. Większość osób praktycznie olała ten wybuch różdżki, ale nie wszyscy. Znikąd pojawiła się dziewczyna odpowiedzialna za kółko. Pamiętałam, że jej imię to Marla. Na urodziny dałam jej książki o Egipcie. Z dużą dozą niepewności podniosłam na Gryfonkę złote oczy oraz wyciągnęłam rękę tak, jak poprosiła. Piekła mnie skóra, którą pokryły czerwone plamy od iskier, jakie wyrzucił z siebie ten przeklęty patyk. Ale blondynka udzieliła mi natychmiast pomocy i zaklęcia złagodziły dyskomfort. Przynajmniej fizycznie przestało mi cokolwiek dolegać, ale psychicznie też miałam otrzymać pomoc - tym razem od mojego kuzyna. Wiedziałam, że wypadki się zdarzają, ale u mnie to już nie mogło być dziełem przypadkowego pecha. Zbyt często się to działo, przy zbyt wielu różdżkach i nie umiałam sobie poradzić z rzucaniem zaklęć. Pokręciłam sztywno głową na pytanie o zranienie się, bo przestało boleć. Wymusiłam na swoich ustach uniesienie kącików w górę, gdy Marla próbowała mnie przekonać, że to wina Irytka, czymkolwiek ten ktoś właściwie był. Może powinnam do niej kiedyś pójść po radę i pomoc w opanowaniu swojej magii? Chyba bym się nie odważyła o to zapytać. Ogólnie to stałam jak kołek i czekałam aż uwaga przeniesie się ze mnie na kogoś innego. Dopiero gdy Gryfonka odeszła, lekko wypuściłam powietrze z płuc. Dziękuję. Nie wiem, co ja tu robię, jestem naprawdę kiepska. Napisałam to na kartce, którą pokazałam Thomasowi. Znałam go od dziecka, co prawda widywałam się z Seaverami z Anglii najwyżej raz lub dwa razy do roku, ale pamiętałam, że jest miłą osobą. Chwilowo ogarnęło mnie takie poczucie przygnębienia, że byłam gotowa się w niego wtulić i na moment ukryć przed światem, ale zwalczyłam to. Tutaj było tyle osób! Nieśmiało zaczesałam kosmyk czarnych włosów za ucho. Wzięłam od kuzyna moją różdżkę, starając się nie emanować na nią negatywnymi emocjami. Może ona je wyczuwała? I reagowała tak na mój strach? Na kółku zadziało się trochę chaosu, ale najwyraźniej w pełni kontrolowanego przez prowadzących. Ustawiłam się przy torze, gdzie każdy miał za zadanie przyciągać do siebie piłki. Byłam pełna najczarniejszych myśli. Albo walnę kogoś, albo siebie... Przełknęłam ślinę, po czym uniosłam różdżkę i rzuciłam niewerbalnie czar przyciągający. Ręka trzęsła mi się jak galareta, ale zaklęcie zadziałało poprawnie i powoli, bardzo powoli przysunęłam pierwszą kulę... praktycznie tuż obok siebie. Ustawiłam ją na tym miejscu na torze, głęboko zaskoczona sukcesem. No ale pozostały jeszcze dwie. Już przy drugiej próbie skopałam sprawę. Niekontrolowanie drgnął mi nadgarstek, a kula skręciła z toru, zbijając na bok piłkę Ślizgona. I to Maximiliana. Popatrzyłam na niego ze zgrozą, obawiając się złości lub oskarżeń, że zrobiłam to specjalnie. Byłam gotowa uznać, że mój wynik w takim razie się nie liczy, ale usłyszałam, że mam po prostu zająć tor ciemnowłosego, a tym samym kolejny perfekcyjny wynik. Od tamtej pory unikałam jego wzroku, wgapiając się we własne buty. Zerknęłam tylko na trzecią z kul, która nagle rozszczepiła się na dwie. Bogowie, czemu ja musiałam mieć takie dziwne wypadki? No ale ponownie machnęłam ręką, za pomocą różdżki przyciągając kulę znów praktycznie do swojej stopy. A potem popełniam ten sam błąd, zbijając kulę Maxa. Miałam wrażenie, że spalę się ze wstydu, zwłaszcza że to wyglądało, jakbym się uwzięła i robiła mu na złość, żeby tylko wygrać ten konkurs. Odruchowo stanęłam u boku Thomasa, jakby się nieco za nim chowając. Nie chciało mi się wierzyć, że osiągnęłam prawie najlepszy możliwy wynik z tego ćwiczenia.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
K100:41,29,99 Literki:A,I,F (nic,nic i +25 do k100) Modyfikatory i efekty wydarzeń: +25 do k100, +20 do drugiej kostki za poprzedni etap, Wynik: 1k100: 41 + 20(kuferek z zaklęć)= 61 (20pkt.) +10 (od Cleo) = wynik bez zmian 2k100: 29+20(modyfikator z 1 etapu)+ 12(kuferek z zaklęć) =61 (20pkt.) 3k100: 99+25(wydarzenie)-45(kuferek) = 79 (20pkt.) +10(od Cleo) = -15pkt. RAZEM: 45pkt.
Spojrzał na @Cleopatra I. Seaver , która sprytnie wyjebała go z podium. Przez chwilę w milczeniu podziwiał jej zagrywkę, by w końcu odezwać się do dziewczyny. -Nie wierzę, pokonany przez puchona. Ja to nigdy w tę waszą niewinność nie wierzyłem. - Zacmokał i pokręcił głową, by chwilę później się roześmiać. -Dobre zagranie. - Dodał już nie na żarty. Nie miał pojęcia, że Cleo jakkolwiek mogła się go bać. W końcu w jego oczach, niczego jej nie zrobił, a o lekcji OPCM dawno już zapomniał, bawiąc się teraz najlepsze kuleczkami.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
K100:67,59,68 dodatkowa 62 Literki:B,J,F+F Modyfikatory i efekty wydarzeń: kulka 1: Zastępuje 61 @Maximilian Felix Solberg (Sorry Maxiu) +30 dla jego kulki (+20) kulka 2: Podwojenie, 59+3(kuferek) =62 (+20) kulka 3:68+25 (efekt)-13(kuferek)=80 (+20) kulka 4:62+25 (efekt)-7(kuferek)=80 (+20)
Wynik: 80
Wyraźnie odetchnął z ulgą, kiedy Marla zajęła się dłonią Cleo, nie bez powodu była prowadzącą to kółko. Jego kuzynka wyglądała na niezbyt szczęśliwa, ale dzielnie robiła dobrą minę, nawet się trochę uśmiechnęła. Tim przeczytał wiadomość, a potem przeniósł wzrok na dziewczynę. - Masz trudniej, to wszystko. Zobaczysz, w końcu zaskoczy i będziesz śmigać różdżką ja zawodowiec. - Uśmiechał się do niej ciepło, żeby poprawić jej pewność siebie, której najwyraźniej jej brakowało. A potem zobaczył, że chyba jednak zaskoczyło, bo pierwsza piłka wylądowała blisko celu, druga wybiła piłkę Maxa i zatrzymał się tuż obok pierwszej. Byłby zagwizdał z podziwu, ale kiedy z dwiema kolejnymi (w tym jedna rozmnożona) zrobiła to samo, tylko jeszcze idealniej, pomyślał, że albo Cleo ściemnia i jest w tym cholernie dobra, albo zwyczajnie przypadki ułożyły się na jej korzyść. Ale z drugiej strony, na przypadek to też niekoniecznie wyglądało. Tak czy inaczej, utarła nosa ślizgonowi, a to bardzo się podobało gryfońskiej duszy Tima. Nie, żeby miał cokolwiek do samego Maxa, jak na szmaragdowego był w porządku. Jego reakcja też o tym świadczyła dobitnie. Sam fakt, że Cleo schowała się za nim, mile połechtał rycerskie ego gryfona. Ale sam też musiał się zająć zadaniem, głupio byłoby zawalić po takim dobrym starcie. Nie wiadomo czy o z powodu tego, że zapatrzył się na jedną piłkę Maxa, której Cleo nie skasowała, czy był to kolejny przypadek, ale pierwsze przeciągnięcie Tima było podobne do tego puchonki, a mianowicie jego piłeczka wybiła właśnie te jedna, nietkniętą na torze ślizgona i posłała ją na out, zajmując jej miejsce. Seaver spojrzał przepraszająco na Maxa. - Sorki, stary, nie o to mi chodziło. - Może pokonanie wychowanka slytherinu uważał za chwalebne, ale nie w taki sposób. Druga też mu nie poszła idealnie, pewnie z powodu poczucia winy, ale za to się rozmnożyła, co mocno zaskoczyło gryfona, ale jedna piłka więcej to jedna szansa na wygraną więcej. Za to trzecia i czwarta wylądowały dokładnie tam gdzie miały. Był całkiem zadowolony z uzyskanego efektu, zwłaszcza że wymagał skupienia i precyzji, nad którymi Tim pracował od niedawna.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Może to z tęsknoty za panią prefekt naczelną @Marla O'Donnell ale zabrał się za organizację koła magicznych wyzwań z jakąś niejasną potrzebą zmotywowania kolegów i koleżanek, do poświęcania większej uwaggi ich otoczeniu. Nie było tajemnicą, jak niskie mniemanie miał o Hogwarcie per se, nie było też wątpliwości względem tego, że nie przewidywał, by to miało się jakkolwiek odgórnie zmienić. W takiej sytuacji, jak i tego typu sytuacjach w życiu, jedyne co pozostaje zamiast załamania się kalectwem przy sterach tego okrętu, to działać oddolnie na tyle, na ile się da, by było chociaż trochę fajnie. Zbliżało się Halloween, a choć to nie jest wiedza powszechna - było to jego ulubione święto w roku. Lockie Swansea w duchu był straszną jesieniarą. Oczywiście duma ślizgona nie pozwalała mu tego ujawnić nawet w najmniejszym stopniu, ale już wymówka zadania na kole magicznych wyzwań? To nie wadziło jego kodeksowi węża. Czekał na zbierających się przy zdezelowanym, starym fortepianie, stojącym gdzieś pod przeszkloną oranżerią, będącą częścią zagraconego pomieszczenia. Czasem przychodziło mu do głowy, że chce je nastroić, ale zawsze po jakimś czasie w końcu tracił cierpliwość. Instrument od lat kpił sobie z niego i wszelkich zaklęć nastrajających. Wszystkich schodzących się witał zdawkowo, bo nie był oratorem ani szczególnie zapalonym mówcą publicznym. Co innego stękać na treningach do stękających ślizgonów, a co innego perorować bandzie ludzi, którzy i tak nie planowali słuchać.
Kod:
<kf>Punkty z transmutacji:</kf> <kf>Punkty z DA:</kf>
Pierwszy etap wrzucę 13.10 drugi 18.10 i planuję zamknąć około 22-23.10
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Punkty z transmutacji: 120okt. Punkty z DA: 51pkt.
Transmutacja, w przeciwieństwie do gotowania, była czymś, do czego nie trzeba było Solberga namawiać. Dość radosny przyszedł więc na spotkanie, od razu podchodząc do @Lockie I. Swansea . -Stary, rośnie nam konkurencja. Właśnie mijałem jakiś piątoklasistów, którzy ubrali zbroje w sexy gacie i układali tak, żeby odgrywały scenki z pornoli. - Musiał się podzielić tą informacją, zapominając na moment, że przecież rozmawia z prefektem, który pewnie powinien coś z tym zrobić. Lockie miał teraz inne obowiązki na głowie, więc decyzja należała już do niego. -A poza tym, to mam coś, co może Ci się przydać. - Przypomniał sobie nagle, wyciągając z torby książkę i dając kumplowi. -Może znajdziesz tam coś o tych popierdolonych znakach. - Dodał, nie musząc tłumaczyć, co miał na myśli. A przynajmniej taką miał nadzieję.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Niespodzianka, co? Nikt na pewno nie przypuszczał, że Vera wyjdzie ze swojego kokona, ze swojej strefy komfortu i że przytarga dupsko na spotkanie, które w żaden sposób nie dotyczy jej dziedziny. Lockie w ogłoszeniu wrzuconym na drewnianą tablicę był bardzo lakoniczny. Wystarczyło jednak jego imię, żeby zachęcić Seaver do partycypacji. Weszła do środka, rzuciła wzrokiem po pomieszczeniu. O c z y w i ś c i e, że Solberg już tu był. Przewróciła wymownie jasnoniebieskimi tęczówkami i podeszła do dwóch Ślizgonów z najprzyjemniejszym uśmiechem, na jaką było ją stać. Ich wymiana zdań ją ominęła. Przyszła za późno, by się na nią załapać i całe szczęście. Musiałaby udawać, że chce jej strofować beznadziejnie głupich piątoklasistów i udawać, że wcale nie interesuje jej księga, której nie zobaczyła. Może gdyby nie spędziła tyle czasu na to, żeby wyglądać, jak wyglądała, byłaby w stanie coś przyuważyć. Teraz miała jednak inne priorytety. Dobrze wiedziała, że ubrana w szkolny mundurek, koszulę z krawatem i zwykłą czarodziejską szatę nie mogła być zbyt kusząca. Dlatego musiała mieć na uwadze fakt, że diabeł tkwił w szczegółach. Zdaniem Verki karminowe usta ładnie pasowały do rudych włosów, ale jeszcze lepiej wyglądałyby na kołnierzyku jego białej koszuli. Zerknęła na Lockiego, a dopiero potem na Solberga i wreszcie powiedziała. - Co tam knujecie, chłopaki? Choć z nich trzech to w tym momencie ona miała chyba najgorszy możliwy plan.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Nie mogła odpuścić sobie przyjścia na koło magicznych wyzwań. Po pierwsze każda okazja do rzucania zaklęć była dobrą okazją, zwłaszcza że Fern musiała ćwiczyć w tej kwestii ciężej niż inni, bo nie mówiła. Niewerbalne czary nie należały do najłatwiejszy, a odkąd głuchota zabrała jej możliwość rzucania zaklęć w oczywisty sposób, musiała się przyłożyć. Opanowała podstawy i dzięki temu mogła szybko wrócić do szkoły, ale i tak nie mogła spocząć na laurach, a także nie chciała, ponieważ lubiła rzucać zaklęcia. Nawet jeśli wymagało to od niej więcej skupienia czy też wysiłku. Weszła do sali klubu, przywitała się z Lockiem i Maxem kiwnięciem głowy, a następnie jej wzrok spoczął na niskiej krukonce o rudych włosach, wzrostem było jej do profesor Rowle. Nie znała za dobrze Seaver, coś kojarzyła, że ma swój zespół muzyczny, a może pomyliła ją z inną rudą. Nie ważne, jak zwykle Fern spoczęła sobie gdzieś z dala od reszty. Miała swoje samopiszące pióro, które pomagało jej w czytaniu informacji z otoczenia, ale jednak na ten moment nie była zainteresowana tym, co knuli chłopcy i jeden mały krasnal. Wyglądało to dość komicznie kiedy tak Veronica stała przy kolosach, którzy głowami dosięgali sufitu sali.
To nie tak, że Adela miała szczególnie wiele chęci do uczęszczania na kolejne koła, szczególnie po tym jak sama zorganizowała jedno spotkanie. Powody, dla których pojawiła się na tym spotkaniu były zasadniczo dwa. Po pierwsze: @Lockie I. Swansea gorąco ją przekonywał, że będzie warto, a ona nie mogła mu nie uwierzyć. Po drugie: umówiła się na wspólny udział z @Kate Milburn, a Kasia była tym typem przyjaciółki, której po ludzku się nie odmawia. Tak więc Adela udała się na spotkanie, miło przywitała ze wszystkimi zgromadzonymi, jednak stanęła odrobinę z boku, oczekując przybycia drugiej Gryfonki.
Pierwszoroczniaczka weszła do sali, jak zawsze z pozytywnym nastawieniem. Lubiła spotkania klubowe i panującą na nich atmosferę. Nie musiała przejmować się ocenami, czy przesadnymi wymaganiami poniektórych nauczycieli. @Maximilian Felix Solberg, @Veronica H. Seaver oraz @Lockie I. Swansea byli pierwszymi uczniami, z którymi się przywitała. Było to zwykłe "Cześć", choć dla niej miało ono duże znaczenie. Chciała zobaczyć reakcję Lockiego, obawiając się tego, że w jakiś sposób go uraziła i ten teraz stara się jej unikać. @Adela Honeycott była następną osobą w kolejce do przywitania. Posłała jej ciepły uśmiech. - Hej! Jeszcze raz bardzo dziękuję za pomoc przy pasztecikach! Była dziewczynie za to naprawdę wdzięczna, choć dla wielu mogłoby to wyglądać na błahostkę. Jednak to nie do niej się dosiadła. Miała już swoją szkolną znajomą, którą wyłapała wśród uczniów. "Cześć! Widzę, że strasznie nas tu mało na tym spotkaniu." Mimo, że @Fern A. Young miała pióro, które pisało za nią, pewnych rzeczy pozostają niezmienne. Przywykła już do bardziej tradycyjnej formy, toteż wiadomości dla niej, pisała na własnych kartkach. "Jak myślisz, z czego to wynika?" Od tego kółka spodziewałaby się znacznie większej aktywności. Uczniów było jednak bardzo niewielu. Zastanawiało ją, ilu jeszcze dotrze.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Ostatnich kilka dni w życiu Milburn zakrawało o kuriozum, o którym jeszcze nie była w stanie otworzyć do nikogo gęby, bo na samo wspomnienie upokarzającego przyłapania na schodach przez Morrisa oraz późniejszego, równie poniżającego szlabanu odbywanego przed świtem w zakazanym lesie, robiło jej się niedobrze. Umówiła się jednak z Adelą, że spotkają się na kółku magicznych wyzwań - głównie dlatego, że było jednym z najbliższych wydarzeń, które nie było stricte lekcją, na którym mogłyby zaszyć się gdzieś na boku i porozmawiać, a potrzebowała tego asap. Szła do sali, po drodze wciskając czarny golf w równie czarne spodnie spięte w talii paskiem, chyba po raz pierwszy w tym roku ubierając gacie poza treningami quidditcha. Weszła do środka, od razu kładąc wzrok na @Adela Honeycott, do której podeszła tak szybko, jak tylko pozwalały jej botki na obcasie. - Dobrze, że jesteś - powiedziała, ściskając jej ramię chyba trochę zbyt mocno, niż wymagała tego sytuacja. Wyraz jej twarzy głosił wszem i wobec, że musiała obgadać z nią sprawę niecierpiącą zwłoki. - Myślałaś kiedyś... - zaczęła, ale do jej uszu dobiegł głos @Maximilian Felix Solberg, który stał nieco dalej i rozmawiał o czymś z Lockiem. Wbrew sobie spąsowiała nieco. - ... o mieszkaniu w Hogsmeade? - zapytała, próbując skupić się z powrotem na tym, o co chciała zapytać Adelę. Poluzowała nieco kołnierz golfu przy szyi, że niby jej było gorąco w tej sali, ot, zagrzali za mocno w zamku...
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
-MIAŁEŚ MNIE OBUDZIĆ!! – darł się ile sił w płucach, miotając się po dormitorium by zgarnąć wszystko, co niezbędne. Był piątek, a on padał z nóg po całym tygodniu, postanowił więc zdrzemnąć się po lekcjach, a przed organizowanym przez Lockiego spotkaniem. Nastawił co prawda budzik, ale świadom swoich możliwości poprosił Browna z łóżka obok, by ten na wszelki wypadek obudził go, gdyby ten nie wstał o czasie. Pech chciał, że Brown nie był najbardziej rozgarniętą osobą, dlatego Terry miał teraz 5 minut, by stawić się o czasie dwa piętra wyżej. Wpadł do sali klubu magicznego z zadyszką i włosami nadal pozostającymi w nieładzie po niedawnej drzemce, ale przynajmniej w tematycznym sweterku. – ZDĄŻYŁEM? – wysapał, nim padł na najbliżej stojący fotel, przecierając oczy, by się rozbudzić. Dopiero wtedy dostrzegł Fern i młodą Puchonkę, którym pomachał, uśmiechając się przepraszająco. Rozejrzał się po pozostałych zebranych, kiwając z uznaniem głową na widok Very, która wyglądała dziś naprawdę zjawiskowo. Mało ich.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Obserwował przychodzących z niewyraźną miną, którą usilnie przekuwał w jakiś grymas irytacji. Nie czuł się najlepiej, gryzł wnętrze policzka, zastanawiając się, czy nie odwołać całego przedsięwzięcia, ale pojawienie się @Maximilian Felix Solberg trochę go uspokoiło. Gdyby się tu miał zesrać krwią, to wiedział, że Max wymyśli mu jakąś sensowną wymówkę i zbierze z podłogi. Parsknął na jego słowa: - Żałuje, że tego nie widziałem. Powiedz chociaż, że ślizgoni. - spojrzał na niego znacząco, choć pewien był, że to na pewno czerwoni. Młode węże wciąż tkwiły w jakimś przekonaniu o wyższości siebie nad innymi, w związku z czym miały kije w dupach i nie były w ogóle kreatywne w lwiej większości. Wziął do rąk książkę i przekartkował ją ze szczerym i bardzo wyraźnym zainteresowaniem. Poprawiła mu nastrój na tyle, by nie zastanawiał się, z czym związany jest skurcz, jaki czuł w jelitach. Gwałtownie schował tom za plecy, kiedy zobaczył nadchodzącą @Veronica H. Seaver i odchrząknął: - Nic. - wzruszył ramionami, ale nie można było być bardziej podejrzanym w tym momencie- gadamy o dupach. - dodał, bo jakże by inaczej. Kiwnął głową @Fern A. Young, która weszła do sali, a potem, uśmiechając się nieco szerzej, puścił oko @Adela Honeycott, która najwyraźniej jednak dała się przekonać do przyjścia na kółko. - Cześć dzieciaku. - odpowiedział @Aiyana Mitchelson, do której powoli, ale sukcesywnie, zaczynał się przyzwyczajać, mimo, że wciąż czuł się dziwnie, że mówi do niego takie malutkie dziecko. Żołądek rozbolał go jeszcze bardziej na widok @Kate Milburn i już nie wiedział, czy to klątwy, czy to psychosomatyczne, przycupnął więc przy fortepianie na taboreciku i potarł dłonią twarz, zerkając na zegarek: - Dobra jeszcze wiem, że przyjdzie Ander... - nie dokończył, bo @Terry Anderson wpadł do pomieszczenia, jakby go sam diabeł gonił- ZDĄŻYŁEM! - zawołał do niego, unosząc kciuk do góry. Policzył ich pobieżnie, troche zdziwiony frekwencją - koło magicznych wyzwań zazwyczaj cieszyło się większą popularnością, ale było zajęciami dodatkowymi, więc przecież nie było co kogo zmuszać. - Dzięki, że przyszliście. Jak wiecie, kogoś na początek bolała głowa i zrobił mnie prefektem, a jako prefekt mam różne śmieszne zadania. - zaczął - Jednym z nich jest budowanie świadomości uczniów względem Hogwartu i propagowanie wartości dbania o otoczenie. Myślą przewodnią kadry w tym roku są też względy bezpieczeństwa i zasady BHP, bla bla... - zakręcił ręką - Na dzisiejszym spotkaniu będziemy przygotowywać ozdoby dla członków Koła Realizacji Twórczych, żeby mieli czym dekorować szkołę na Halloween, ale jak sama nazwa wskazuje, potrzebne jest nam wyzwanie, więc musicie sami sobie znaleźć materiały, by się do tego przygotować. - wyszczerzył zęby w psim uśmiechu - My znajdziemy materiały, szkoła nie będzie już tak obleśnie zajebana syfem, artyści będą mieli czym obwieszać Wielką Salę, win-win-win. - podsumował.
Zadanie Koła Magicznych Wyzwań
W ramach październikowego spotkania Koła Magicznych Wyzwań, mamy wyzwanie zrobienia czegoś z niczego. Nikt nie powinien być zdziwiony sugestią o wykorzystaniu walających się po szkole staroci i śmieci, ba, każdy z uczniów pewnie niejednokrotnie bardziej lub mniej przypadkowo znalazł się w jakimś zagadkowym zakamarku czy składziku szkolnym, w którym leżało coś, co samym swoim wyglądem zdawało się pytać "Czemu ja jeszcze istnieje na tym łez padole?".
Etap I
Najpierw rzucasz k6 w ilu pokojach - a więc ile wartościowych (czy może raczej zdezelowanego w stopniu akceptowalnym) gratów do etapu drugiego znajdujesz. Wynik podziel na 2 - zaokrąglając w dół. Można odwiedzić więcej pomieszczeń, nie można mniej. Musisz znaleźć w szkole taką ilość opuszczonych pomieszczeń i zakamarków i napisać tam posty ze znajdowaniem rupieci (opuszczone sale, schowki na miotły, wszystkie tajemne zakątki jakie wpadną wam w oko!).
Następnie rzucasz tyle kości liter ile masz pomieszczeń, by dowiedzieć się, jakie to cudowne graty wpadły Ci w ręce:
litery:
A - AAaa! TRAFIASZ NA WIELKIEGO PAJĄKA! ...i uciekasz z niczyzm. B - Bezdenna bańka: taka na mleko. Tylko bez denka - hence bezdenna. C - Cacuszko: trudno powiedzieć co to, z przodu ma taki ten i z boku takie dwa tegesy. Niemniej jest ładne dla oka. Jak je obracasz w rękach, wypada z niego 20g! Zgłoś się po nie w temacie! D - Dziurawe wiadro: na dodatek zardzewiałe. Co ciekawe, wciąż pachnie płynem do nabłyszczania kamiennych posadzek! E - Eklektyczny stolik: z odłamanymi dwiema z trzech nóg. F - Fajans: ciężka, popękana cukiernica pełna rodzynków (to nie są rodzynki, to mysie bobki). G - Gumowe uszczelki: do słoików. W ilości 20. le bez słoików. H - Harfa bez strun: i bez kluczy stroikowych. I - Ikona bez świętego: trochę też połamana. Właściwie to tylko pomalowana, stara deska? J - Jedenasto stronicowa encyklopedia: reszty stron nie ma. To właściwie sama stara okładka i kilka smętnych kartek.
A na koniec k100 na to, ile łącznie zajęły Ci czasu poszukiwania.
Modyfikatory: Za każde 5 pkt z zaklęć/transmutacji możesz przerzucić kość litery, ale nie więcej niż 6 razy. Możesz przerzucić kość jeśli wypadnie Ci dwa razy taka sama litera. Za cechy: świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość) i gibki jak lunaballa (zręczność) odejmij 20 od k100. Za wady: nierozgarnięty chochlik i bez czepka urodzony do k100 dodaj 20.
Zasady rozliczania postów - przypomnienie Jeśli chcesz tylko 1 pkt wystarczy, że napiszesz 2 posty. Np. posta szukaniem śmieci i posta z przyniesieniem ich do salki. Jeśli chcesz 2 pkt musisz napisać min. 5 postów. 18.10 pojawi się drugi etap, więc poza szukaniem rupieci i znoszeniem ich do klasy będzie jak napisać więcej postów fabularnych.
Po zewbraniu gratów trzeba znieść je tu do sali:
Kod:
<zgss>Pomieszczenia:</zgss> [url=LINK]wynik k6/2[/url] <zgss>Rupiecie:</zgss> [url=LINK]wynik kości literowej[/url] <zgss>Poszukiwania:</zgss> [url=LINK]Twój post w lokacji[/url] <zgss>Czas:</zgss> [url=LINK]k100[/url]
Nic? Jeśli związek z Ryszardem czegokolwiek ją nauczył to tego, żeby nie wierzyć facetom na słowo. Mówił - nie palę, palił. Twierdził - nie piję, pił. Jego “nic” zawsze znaczyło “coś” i wydawało się Verce, że jest tu też i tak jest tu tak także tym razem. Na szczęście ślizgońskiego duetu miała szczerze gdzieś, co tam porabiają, tak właściwie to chciała tylko zgadać, zwrócić na siebie jego uwagę, zaakcentował, że jest. Taka wiecie, do rany przyłóż. - All right then, keep your secrets - zaśmiała się serdecznie, posyłając Lockiemu wiele mówiące spojrzenie. Nie zrobiła już nic więcej, bo powoli zaczęli się schodzić ludzie. Przyszła młodziutka Ślizgonka z V roku, raczej małomówna. Pojawiła się Adela, której Verka pomachała z sympatią. Była i młoda Puchonka, której Seaver nie znała wcale. Wreszcie pojawiła się Milburn, na widok której teatralnie przewróciła oczami. Nie cierpiała lambadziary, dlatego też ostentacyjnie kompletnie ją olała. A szkoda, bo może wtedy zobaczyłaby te pąsowe rumieńce i do głowy Veronki przyszłaby jakaś realizacja. Na sam koniec do klasy wpadł Terry. Pomimo tego, że humor miała taki se, uśmiechnęła się na widok Puchona. Wysłuchała słów Lockiego - nie kupiła rzecz jasna pierdololo o budowaniu świadomości uczniów i propagowaniu czegokolwiek, zdziwiła się też, że Swansea w ogóle w i e, co to BHP. Jakoś w zeszłym roku na KRT tego nie pokazał. Gdy skończył, rozejrzała się ze spokojem po sali. Może jako przewodnicząca koła powinna coś powiedzieć. Wiele cisnęło jej się na usta, ale koniec końców darowała sobie szarogęszenie się na nie swoim podwórku i wyszła z klasy w poszukiwaniu świętego Graala razem z całą resztą.
To prawda nie za wiele zjawiło się osób na kole magicznych wyzwań, sama Fern przez chwile zastanawiała się, co odpowiedzieć @Aiyana Mitchelson. Może nie była jasnowidzem, ani nie miała wyczulonego szóstego zmysłu, tak zresztą sądziła, ale tak coś przeczuwała, że na kółku wyzwań, przyjdzie im się zająć ozdobami na Halloween. Prawda była taka, że dla niektórych nie musiało być to szczególnie ciekawe. Za nim jednak zdążyła odpisać Aiyanie, Lockie rozpoczął zajęcia i wyjaśnił, na czym będzie polegać ich zadanie. A no widzisz, pewnie dlatego, bo Swansea każe nam zbierać śmieci. Uśmiechnęła się do dziewczynki, kiedy ta odczytała wiadomość, a następnie Fern ruszyła do wyjścia. Musieli poszukać jakichś gratów po zamku. Nie za bardzo jej się to widziało, nie chciała przypadkiem trafić na studentów obściskujących się w składziku na miotły. Brak słuchu akurat wcale w tej kwestii nie pomagał, kiedy zaglądało się do opuszczonych miejsc, ukrytych przed wścibskim okiem.
Pomieszczenia:4/2 = 2 Rupiecie:G, E Poszukiwania:1, 2 Czas:20
Skoro już Lockie spotkał go po drodze, skoro poprosił go o pomoc, i skoro Ian znalazł kilka śmieci, nie wypadało mu po prostu porzucić ich pod salą. To byłoby z jego strony całkowicie idiotyczne, z czego zdawał sobie w pełni sprawę, więc wszedł do środka, taszcząc ze sobą stolik, jaki znalazł, zastanawiając się, na co właściwie komuś było coś podobnego. Oczywiście, można było zrobić z niego wiele ciekawych rzeczy, mógł posłużyć nawet jako podstawy do czegoś, z czego dałoby się wykonać nowe, lepsze meble, ale Ian nie był do końca przekonany, czy dałoby się go tak łatwo zamienić w coś, co miałoby jakiś większy sens. Bo, prawdę mówiąc, odnosił wrażenie, że nie bardzo. Westchnął cicho, stawiając na podłodze rozklekotany stolik i upewnił się, że miał przy sobie również nieszczęsne uszczelki, których historia niesamowicie go ciekawiła. Później zaś rozejrzał się po pomieszczeniu, starając się zorientować, co właściwie miało się wydarzyć, czując nieco ekscytacji, jaką jednak starał się stłumić, żeby nie wychodzić na skończonego idiotę.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Każdy krok zbliżał ją do sali klubu magicznych wyzwań na pierwszym piętrze. Postanowiła trochę przyspieszyć, bo nie chciała być ostatnia. Niemal wbiegła do sali, rozejrzała się za chłopakami, a dokładniej za @Lockie I. Swansea i @Maximilian Felix Solberg, uśmiechała się od ucha do ucha, jakby planowała coś naprawdę genialnego. Podeszła do ślizgonów i rzuciła w powietrzu scribio. Patrzcie, co znalazłam. Rodzynki, częstujcie się. Litery pojawiły się przed nimi, a Fern odłożyła bezdenną bańkę na bok, a cukiernice fajans lekko popękaną, przysunęła bliżej Lockiego i Maxa. Następnie zaczęła rozglądać się za innymi, szczególnie za Aiyaną czy już wróciła. Stanęła sobie gdzieś na uboczu, rozmyślając nad tym co można zrobić z tych śmieci, które zgromadzili, przecież większość nadawała się do kosza, a nie do obwieszania Wielkiej Sali. Ciekawe co sądziła o tym dyrektorka, chociaż gdyby to transmutować. Wyłapała spojrzeniem @Terry Anderson i uśmiechnęła się do niego, on z pewnością znał się na rzeczy.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Dała znać Lockiemu, że się spóźni, a ten był na tyle uprzejmy, że powiadomił ją, co dokładnie będą robić, żeby nie musiała biec do sali, jedynie po to, żeby wybiegać z niej z wywieszonym językiem. Wolała uniknąć takiej utraty godności, bo wiedziała doskonale, że to nie prowadziłoby do niczego dobrego, toteż najzwyczajniej w świecie od razu zabrała się do pracy, co zaowocowało całkiem interesującymi znaleziskami. Ponieważ zaś Carly umiała bawić się wszystkim, doszła do wniosku, że resztki encyklopedii, kolorowa deska i bańka na mleko tworzyły co najmniej kolorowy zestaw, o jakim nie mogła zapomnieć. Nie wiedziała, co mogłaby z ich pomocą stworzyć, ale to nie miało aż tak wielkiego znaczenia, bo trwanie w niewiedzy nigdy jej nie przeszkadzało, raczej niesamowicie ją ekscytowało. I dokładnie tak było w tej właśnie chwili, kiedy nie mogła doczekać się tego, co dalej, kiedy nie była w stanie usiedzieć w miejscu, odnosząc wrażenie, że za chwilę po prostu eksploduje z oczekiwania.
Jakież było jej niezadowolenie, gdy po jakimś czasie wróciła do sali i nie była z nim wcale sam na sam. No cóż, trudno, niepotrzebnie się tak spieszyła. Odstawiła gdzieś na bok stolik, pozostałości encyklopedii i bańkę bez dna. A następnie rozjerzała po pomieszczeniu z rękoma splecionymi na piersi. Najwyraźniej zbłąkały się tu dwie dodatkowe dusze. Posłała Carly blady uśmiech, zmierzyła również spojrzeniem kolegę z domu. Był niepozorny, jak wielu z nich, ale doświadczenie podpowiadało jej, że cicha woda brzegi rwie. Chwilę później wróciła dziewczyna w szklanych szatach z zielonym akcentem. Ciekawe, kim była i dlaczego nic nie mówiła. Szybko porzuciła jednak rozmyślania natury towarzyskiej dla zastanawiania się, co ona u licha zrobi z gratami, które udało jej się znaleźć. Nie była orłem z transmutacji i powoli wychodziło na to, że trochę bez sensu, że w ogóle tu przyszła. Lockie miał ją gdzieś, a na domiar złego na pewno się przed nim zbłaźni.
- No pewnie, że myślałam, mega mnie wkurwia pilnowanie dorosłych ludzi podczas ciszy nocnej – zamarudziła, choć w gruncie rzeczy dreszczyk emocji związany z ucieczkami wcale jej nie przeszkadzał. Dostrzegając jednak dziwny rumieniec na twarzy drugiej Gryfonki, zdecydowała się pociągnąć temat – A co, przed kimś uciekasz z zamku? Tamtej nocy Adela była w domu rodzinnym, więc nie dostrzegła nagłego wymknięcia się koleżanki. Zresztą, w normalnych warunkach (i jeśli sama się nie wymykała) spała jak suseł, często wymęczona przez swoją skłonność do przygód, więc nawet wtedy trudno byłoby jej zauważyć, że Kate gdzieś się włóczyła. Nie dane jej było jednak podrążyć tematu, bo @Lockie I. Swansea otworzył swoją piękną buzię, w celu wyjaśnienia, dlaczego tak gorąco namawiał ją do przyjścia na spotkanie kółka. W czasie jego przemowy parę razy parsknęła śmiechem, ale potem zgodnie z poleceniem ruszyła na łowy, dając znać @Kate Milburn, że koniecznie muszą wrócić do tematu.
(…)
Gdy po niemal godzinie wróciła do Sali lewitując trzy przedmioty była już zmęczona i zirytowana, a na dodatek pierwszy promień słońca, który przeszedł przez szybę okna wywołał u niej powrót bólu głowy. Odłożyła przedmioty przed sobą, szukając wzrokiem Kate. Miała tylko nadzieję, że objawy ugryzienia pająka się nie nasilą, bo nie miała ochoty na koczowanie w skrzydle szpitalnym
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Pomieszczenia:4/2 = 2 Rupiecie:F i D - cukiernica z bobkami (ale już bez bobków) i stare wiadro Poszukiwania:Uno, Dos Czas:46 +20 (bez czepka urodzony) = 66
-No pewnie, że żałujesz. - Odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, by zaraz zacząć się witać z innymi wchodzącymi do klasy, bo były to same znajome mordy. -Zagładę świata. - Odpowiedział konspiracyjnie @Veronica H. Seaver , dokładnie w momencie, w którym Lockie powiedział "nic". Nie wiedział, co działo się dalej, bo jego wzrok przykuła @Kate Milburn ubrana w czarny golf. No tak, domyślał się, skąd brała się ta nagła zmiana w jej ubiorze, ale nic nie powiedział, wracając uwagą do kumpla, który już zaczynał tłumaczyć im, co mają zrobić.
***
Wrócił do klasy z wiadrem i wrzuconą do niego cukiernicą, która obijała się o drewno z charakterystycznym dźwiękiem, gdy tylko Max nim poruszał. Widział, że niektórzy już zdążyli pojawić się tu przed nim, ale nie robiło mu to różnicy. -Ktoś zamawiał serwis sprzątający? - Zapytał z wyszczerzem, waląc wiadrem na ławkę i rozsiadając się wygodnie. Nastał się już dzisiaj wystarczająco i należało mu się nieco odpoczynku. -Nie dzięki. Miałem swoje. - Odpisał @Fern A. Young . Nauczył się, że znalezionego na korytarzu żarcia się nie je i poczęstowałby się dopiero gdyby zauważył, że tamci drugoklasiści nie mają nagle jakiś pojebanych jazd. A że ich nie widział, to wolał nie ryzykować.
Weszła równie szybko do klasy, co z niej wyszła. Wróciła jednak z pustymi rękami i ani myślała iść na dalsze poszukiwania. Swoje już widziała. Aoife skutecznie zniechęciła ją do pewnego gatunku stworzeń. A napotkany podczas poszukiwań pająk, wydał się pierwszoroczniaczce zbyt duży. Przynajmniej w porównaniu do innych pajęczaków, z którymi miała do czynienia. Nie wiedziała jednak, czy to nie jej dziecięca wyobraźnia płatała jej figle. Niemniej jednak, miała dość poszukiwań. "Jak duże są młode Akromantule?" napisała do @Fern A. Young, chcąc zdobyć wiedzę od zaufanego źródła. Teoretycznie miała nie ufać Aoife pod naprawdę wieloma względami, praktycznie - co jeśli ta Ślizgonka nie kłamała i na terenie szkoły rzeczywiście znajdują się tego typu pająki. Nawet, jeśli ta dziewczyna nie należała do najuczciwszych osób, uważanie że zawsze kłamie, było zdecydowanie krzywdzące. Mogła przecież widzieć coś, czego nie widzieli inni uczniowie. Zakazany Las też znajdował się niedaleko, przynajmniej tak udało jej się wywnioskować z rozmowy, toteż takie stworzenie mogło przecież dostać się do szkoły. "Znalazłaś coś ciekawego? Ja tylko jednego, bardzo dużego pająka. Dziwnie się na mnie patrzył, więc postanowiłam odpuścić. Myślisz, że Aoife miała rację i w szkole rzeczywiście są Akromantule?" Wróciła do tematu, który już dawno powinien zostać zapomniany. A jednak, pewne rzeczy nie opuściły tej młodej, borsuczej główki.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Pomieszczenia:3/2, niby 1, ale idę w 2 Rupiecie:G, I Poszukiwania:1, 2 Czas:90
Kate klasnęła dłonią w udo, w swojej teatralnie przerysowanej minie zawierając głębokie zażenowanie podobnym stanem rzeczy. - Co nie? - potwierdziła, kręcąc głową z niedowierzaniem, bo doprawdy, kadra mogłaby się skupić na czymś istotniejszym niż pilnowanie pełnoletnich czarodziejów w zamku. Mogliby, chociażby, zabezpieczyć ten zamek, żeby znów nie wpadły do niego jakieś smoki albo wróżki, czyż nie? Jej gra i cała otoczka była oczywiście przerysowana, bo po prostu chciała dalej pchnąć koncept, który już od dawna chodził jej po głowie. - Bo wiesz, pracujemy, obie. I w sumie skoro tak, to teoretycznie powinnyśmy się móc utrzymać. I tak odchodzą nam koszty związane z jedzeniem, bo zamek i twoje specjały wyżywią nas za dwoje - zaczęła wymieniać korzyści. - Nikt nie będzie nad nami wisiał, ani nikt nas nie będzie pilnował. Istnieje ryzyko, że byłabyś już notorycznie spóźniona na zajęcia, ale to się wypracuje - dodała, wyliczając na palcach, zginając i prostując je na zmianę, co jeszcze wynikało z potencjalnej przeprowadzki. Na moment złapała spojrzenie Maxa i z tego wszystkiego zapomniała języka w gębie. Właśnie wtedy Lockie zaczął mówić, więc zamilkła, z szacunku pozwalając mu dokończyć udzielanie im instrukcji, które obejmowały szlajanie się po zamku w poszukiwaniu śmieci. Świetnie. - Hold that thought, później dokończymy - poprosiła Adelę, by po tych wszystkich wojażach znalazła ją z powrotem, by mogły dokończyć omawianie interesujących ją kwestii.
(...)
Zajrzała do sali spodziewając się, że większość będzie się już zbierać do wyjścia po wykonanym zadaniu, ale na szczęście jeszcze siedzieli na miejscu, pracując i w miarę cierpliwie czekając na resztę wędrowców, choć Kate chyba dotarła do sali jako ostatnia. Napotkała wzrokiem Adelę i natychmiast podeszła do niej, zrzucając obok swoje beznadziejne znaleziska. - Stara, myślałam, że się zabiję - zaczęła, wzdychając i opadając na siedzenie obok niej. - Utknęłam na strychu na poddaszu, bo cholerny Aden Morris przyszedł tam na fajkę - wycedziła pod nosem, żeby nikt wokół nie słyszał, o czym rozmawiały. Istotnie, wychodząc z pomieszczenia miała wrażenie, że w powietrzu unosił się zapach palonego tytoniu, ale z drugiej strony nawdychała się tyle kurzu, że mogły to być już wyłącznie omamy. - Pamiętasz, o czym rozmawiałyśmy? - Pytanie było czysto retoryczne, bo nawet jeśli zapomniała, Kate niezwłocznie zamierzała jej przypomnieć. - Musimy zamieszkać razem w Hogsmeade - zawyrokowała, uśmiechając się promiennie dla podkreślenia atrakcyjności tejże oferty. No bo co, Honeycott nie chciałaby z nią dzielić lokum?