Łazienki znajdują się w dogodnym miejscu - między Wielką Salą a drzwiami wejściowymi. Korytarz w nich jest wspólny, dopiero w połowie drogi rozwidla się na toalety damskie i męskie. Łazienka jest utrzymana nieco w staromodnym stylu, krany jęczą i czasami plują kolorową wodą. Uwaga pod nogi, gdy woźny umyje podłogi to można się porządnie wyłożyć na podłodze.
- Chciałabym kiedyś odwiedzić te tajne miejsca..- Odparła przyglądając się dziewczynie. Jej towarzyszka coraz bardziej jej się podobała. Nie była jednak pewna, czy jest to do końca obustronne, także postanowiła ją jeszcze chwilę obserwować. Kiedy dziewczyna podawała jej butelkę postanowiła wstać, gdyż nogi nieco jej zdrętwiały. - Jej, ostrożnie..- Rzuciła kiedy zobaczyła,że butelka niemalże wypadła jej z dłoni. - Bo będziemy musiały poszukać następnej..- Kącik ust drgnął jej w uśmiechu. Musnęła niby przypadkiem dłoni Evity, gdy ta przekazywała jej butelkę. Następnie wlała w siebie spory łyk trunku, nie ukrywała tego,że bardzo jej smakuje. Wydawało jej się, że czuje jakieś napięcie w powietrzu. Czuła na sobie wzrok dziewczyny, także spojrzała w jej oczy, by dowiedzieć się o co chodzi.
Gdy Esmee dotknęła dłoni Evity, brunetka od razu się ocknęła z chwilowej "przymuły" spowodowanej unoszącym się w powietrzu zielsku jak i wypitego alkoholu. Tak mała bliskość wystarczyła Amarillo, by niemalże oszalała, bowiem dotyk zadziałał na nią jak najmocniejszy napój energetyzujący. "A więc ona jest homo? Czy biseksualna?" - Zaczęła się zastanawiać, po czym wyobraziła sobie siebie i Esmee w jakimś gorącym trójkąciku. Od razu jej twarz przyozdobił złośliwy uśmieszek. -Z pewnością Cię tam kiedyś zaprowadzę. - Rzekła odpędzając brudne myśli od siebie.
Esmee jakoś specjalnie nie ukrywała swojej orientacji seksualnej, no ale tez głupio jej było od razu mówić o tym,że jest bi i pytać Evitę o to, czy ona też. No to od razu wygląda dwuznacznie. Dlatego też nie wiedziała co do końca powinna zrobić w takiej sytuacji, bo co tu dużo mówić w tym momencie nie myślała do końca racjonalnie, a jej towarzyszka była naprawdę ładną dziewczyną. - Jej, to byłoby ciekawe..- W zasadzie sama nie wiedziała o co jej chodziło, lubiła poznawać tajemnice innych osób, nowe miejsca. - Mam nadzieję, że Cie nie nudzę i nie jest Ci jeszcze bardziej żal tego,że nie poszłaś na bal..- Postanowiła jakoś kontynuować konwersacje, coby nie wpatrywać się głupio w dziewczynę, nie mogła jej przecież tak o powiedzieć o czym sobie myśli.
Evita spojrzała nieprzytomnie na dziewczynę. -Jasne, że nie! Jest nawet o wiele lepiej niż na balu... - Uśmiechnęła się. - A wiesz, co by uświetniło naszą kiblową imprezę? - Evita powoli zbliżyła się do dziewczyny, złapała ją za rękę, po czym delikatnie wyjęła jej skręta z ręki, wzięła go do ust i zaciągnęła się. Całkowicie nie wiedziała co robi. Oddała maryśkę Esmee, zamykając jej dłoń na blancie. Poczuła kwaśnawy smak zielska, ale teraz nawet jej smakował. Tak, można by powiedzieć, że był niemal wyśmienity. Oparła dłoń o kafelki zaraz obok głowy blondynki. Teraz ich twarze były oddzielone od siebie niemal o kilka centymetrów. Evita czekała jak zareaguje Esmee. Nie chciała jej do niczego zmuszać, chociaż gdyby miała taką okazję, radośnie wylądowałaby z nią w łóżku.
Kiedy zobaczyła co robi Evita jej oczy się zaświeciły. Uwielbiała takie spontaniczne zachowanie, była kompletnie zaskoczona tym co zrobiła. - Łał..- tylko tyle udało jej się z siebie wyrzucić. Nie mogła się napatrzeć na to, jak jej towarzyszka paliła skręta, chociaż nie była pierwszą osobą, która po długim opieraniu się ulegała urokowi marihuany. Cóż, gdy ręka Evity wylądowała na ścianie, a ich twarze się do siebie zbliżyły nie potrafiła się dłużej powstrzymać. Zbliżyła się do niej jeszcze bardziej, a jej wargi dotknęły ust Evity, liczyła na to,że ona się nie wystraszy, nie pozostawało jej nic innego jak czekać na reakcję dziewczyny.
Gdy Evita poczuła delikatne wargi Esmee, od razu przyciągnęła ją mocno do siebie. Zaczęła ją namiętnie całować, całkowicie nie przejmując się reakcją blondynki. Zeszła na szyję, jej ręce oparły się na talii Kleren. Była całkowicie pochłonięta całowaniem towarzyszki. Następnie przeniosła ręce na brzuch dziewczyny, lekko podnosząc do góry jej sukienkę. Nadal czekała, czekała na choć jeden dźwięk z ust Esmee. Jęczenie partnera podczas fizycznej bliskości bardzo ją podniecało.
Cóż, czyli jej domysły były trafne. Była z siebie zadowolona, z tego,że rozpoczęła to wszystko. Była wniebowzięta gdy Evita odwzajemniła pocałunek. Jej dłonie wędrowały po plecach dziewczyny. Oczywiście nie mogła być obojętna na pieszczoty ze strony dziewczyny, z jej ust słychać było mruczenie. O tak, cholernie jej się podobało, tylko tego brakowało jej tego wieczora. Pragnęła Evity.
Brunetka zdjęła zwiewną sukienkę z bladego ciała Esmee, rzuciła ją na posadzkę, po czym znowu zaczęła ją całować. Tym razem zeszła jeszcze niżej, bo zajęła się dekoltem, zaraz po nim brzuchem. Zaślepiona urodą blondynki nie przestawała. Całkowicie zapomniała o upojnych nocach spędzonych z Dexterem i innymi chłopakami. Esmee to było to, czego wiecznie szukała. Przecież chłopak nigdy by nie dał jej tego, co oczekiwała. To właśnie dziewczyna drugą "koleżankę" świetnie zrozumie.
Esmme jak tylko mogła pomagała zdjąć z siebie sukienkę. W tym momencie nie marzyła o niczym innym. Evita sprawiała jej wielką przyjemność, nie mogła powstrzymać swojego mruczenia, strasznie jej się to podobało. Jej towarzyszka najwyraźniej wiedziała jak zająć się drugą osobą. W tym momencie Esmee nie myślała o nikim innym, Evita zaślepiła jej umysł. Nie zwracała uwagi na konsekwencje, nie pamiętała nawet o tym,że jest zakochana, bo kto by się przejmował czymś takim w tym momencie. Coby nie być jedyną półnagą osobą w pomieszczeniu postanowiła pomóc Evicie w pozbyciu się ubrania. chciała ją zobaczyć bez niego.
Evita przerwała namiętne całowanie Esmee, w celu pozbycia się ubrań z jej już lekko mokrego ciała. Biała koszulka na ramiączkach i obcisłe spodnie wylądowały na tym samym miejscu co sukienka Kleren. Evita stała tylko w staniku i koronkowych majtkach, które i tak prawie nic nie zasłaniały. Zbiła się butelka Ognistego Whisky. Spadła na podłogę, rozlewając swoją zawartość na ubrania dziewczyn. Co z tego ! Głupi trunek nie będzie przeszkadzał im w takiej wyniosłej chwili. Evita zaczęła rozpinać stanik Esmee, lecz żeby zrobić to jeszcze bardziej ciekawie, odwróciła dziewczynę tyłem do siebie i złapała ramiączka w zęby. Poszło jej to wyjątkowo szybko i zręcznie. Znała się na tym dobrze. Nawet aż za bardzo dobrze. Włosy Esmee pachniały tak słodko... Zanurzyła w nich nos, po czym zaczęła ponownie pieścić szyję dziewczyny.
Esmee nie przestawała mruczeć. Nie czuła żadnego dyskomfortu, nie przeszkadzała jej nagość, gdyż lubiła swoje ciało. Gdy Evita zdjęła jej stanik mogła zauważyć kolczyk w lewym sutku, o tak nawet tutaj miała kawałek metalu, bo była wielką fanką piercingu. Spora część jej ciała była pokryta tatuażami.. Dziewczyna zręcznym ruchem lewej ręki rozpięła zapięcie stanika swojej towarzyszki. Ile przecież można czekać. Przyssała się do szyi dziewczyny, o tak szyja to jedno z jej ulubionych miejsc jeśli chodzi o partnera. Zapewne po tych ich zabawach Evicie zostaną jakieś ślady, ale Esmee nie potrafiła powstrzymać swojego instynktu.
Brunetka nie mogła się napatrzeć na piękne ciało Esmee. Gdy partnerka zaczęła całować ją po szyi, panna Amarillo cicho zajęczała. Zdawało jej się, że słyszy jakieś kroki na korytarzu... Ale co tam, może to było tylko złudzenie. Przecież ci, którzy bawili się na Wielkiej Sali nie mogli usłyszeć co się wyprawiało tutaj, w łazience. -Esmee, Esmee, Esmee... - Powiedziała lekko dysząc. - Do końca życia zapamiętam to imię. - Szepnęła, po czym zaczęła całować ją po brzuchu, ściągając lewą ręką majtki studentki. Nie wiedziała, czy dziewczyna zgodzi się na aż tak dużo. Najwyżej ucieknie, zostawiając nagą Evitę samą. Trudno. Trzeba było przecież żyć chwilą. Ważne było dla brunetki to, co się dzieje właśnie teraz. A w końcu działo się bardzo dużo...
Ale zabawa kreacjami była w tym wszystkim najlepsza... a skoro Zuzanka tak dobrze się w tym czuła, to może powinna zostać aktorką... w sumie to nie taki pomysł - robiłaby to, co naprawdę dobrze jej wychodzili i jeszcze by za to jej płacili. Ciekawa była ta wizja. Będę musiała ją namówić na to, bo naprawdę by się w tym sprawdziła. Ale nawet jeśli nie, to i tak będzie tak grać, dopóki jej się znudzi. Bo kiedyś jej się znudzi... za jakieś dziesięć, dwadzieścia lat? Kiedyś na pewno! A miłą i grzeczną dziewczynką też bywała, bo czemu by nie? Wszak to też jakaś forma, czasem warto ją było przyznać. Warto było zrobić z kogoś głupka. Nie miała pojęcia, gdzie też zaniesie ją Ioannis, ale w tym momencie to się nie liczyło. Jednak jej mózg był na tyle jeszcze przytomny, że zanotował iż znaleźli się w jednej z kabin łazienkowych. Na szczęście zamknęli łazienkę, żeby nikt nie wszedł i nie przeszkodził im, nie przejmując się tym, że może był ktoś w środku. Najwyżej. I może nie było zbyt wygodnie w tej kabinie, ale z drugiej strony mała powierzchnia wręcz zmuszała ich do tego, by byli blisko siebie.
Tak, zresztą obydwoje nadawali się idealnie na aktorów. Choć trzeba przyznać, że Ioannis miał mniejsze pole do popisu w tym kierunku - on mógł grać jedynie gangsterów z kamienną twarzą, albo kapryśne gwiazdy estrady. Mhm. Ale za to jak świetnie by mu to wychodziło, nie pogadasz! On sam nie wiedział, gdzie zabierze Zuzankę, którą wciąż trzymał na rękach. Jednocześnie namiętnie ją całował, co było nie lada wyczynem. W zasadzie to do łazienek dostali się przypadkiem, bo Gavrilidis z pewnością tego nie zaplanował. No cóż! Grunt, że raczej nikt im nie przeszkodzi, szczególnie po tym, jak dziewczyna zadbała o zamknięcie drzwi. Chwila moment i znaleźli się w kabinie, którą to z kolei zamknął krukon. Oparł plecy Czeszki o jedną ze ścian i wciąż trzymając ją pod tyłkiem, całował ją napawając się tą chwilą namiętności. Uch, zrobiło się gorąco! Ale zamiast robić cokolwiek w tym kierunku, przesunął usta po jej szyi, by zacząć tam znaczyć ślad. Mmm!
No na pewno byłby w tym mistrzem. Zuzanka natomiast grałaby ukochaną Ioannisa (przecież gangsterem zawsze towarzyszyła jakaś piękna kobieta!) albo menedżerkę, która musiałaby spełniać jego zachcianki. Oboje zagraliby idealnie i zgarnęli za to mnóstwo nagród. Na pewno! No właśnie chyba najmniej pożądaną w tym momencie rzeczą byłoby przeszkodzenie im w ich działaniach, dlatego też też Zuzanka pomyślała o zabezpieczeniu się przed tym. Jakimkolwiek, bo może nie było ono olśniewające, ale zawsze coś, lepsze niż nic. Ścisnęła bardziej biodra, by nie spaść na podłogę. Jej nogi nadal oplatały Krukona w pasie, a ręce wędrowały po jego plecach, szukając punktu zaczepienia. Gdy poczuła wargi chłopaka na swojej szyi, odruchowo wygięła się w łuk z rozkoszy. Zrobiło się jej bardzo gorąco i wiedziała, że musi z siebie zrzucić jak najszybciej ubrania, dlatego też zaczęła się lekko wiercić, mając nadzieję, że Grek nie zrozumie jej opacznie. made by Czarka
Tak, a potem jak w Jamesie Bondzie, Ioannis po udanej misji zaliczyłby jakąś fajną panienkę, którą grałaby Zuzanka. I zgarnęli po statuetce za wyśmienite przedstawienie w świecie czarodziei. Ach, dodatkowy powód na wybujałe ego krukona, wyśmienicie! Tymczasem jednak skupmy się bardziej na obecnej sytuacji, która jawiła się nader interesująco, przynajmniej dla niego. Całował Zuzankę po szyi, czuł przyjemne ciepło i lekkie dreszczyki przechodzące przez jego ciało. Oczywiście zrozumiał jej aluzje, wszak bystry chłopak jest, tylko nie miał pojęcia, czy udałby mu się manewr z rozbieraniem jej, nie trzymając jej jednocześnie. Dlatego zawahał się, przyciskając ją trochę mocniej do ściany. Kiedy jednak wszystko było w jak najlepszym porządku, uśmiechnął się do niej jakże wymownie i ściągnął z niej bluzkę, którą odrzucił gdzieś na bok. Przy okazji znów ją podtrzymywał i z całowania jej szyi zszedł na obojczyki i dekolt. Swoją drogą odurzył się chyba samym zapachem dziewczyny.
Zuzanka była niezmiernie zadowolona z takiego stanu rzeczy. W końcu sama przystąpiła też do działań, stała się bardziej aktywna, niż do tej pory. I tak to nastąpiły manewry (szczęścia), w których oboje, opanowani przez żądze i podniecenie, przyspieszyli swoje ruchy. W niedługim czasie oboje pozbyli się swoich ubrań, które walały się na podłodze w kabinie, zmniejszając im jeszcze pole manewru, jednak to tylko ich zachęciło do działania. Kochali się szybko i namiętnie, dążąc bardzo mocno do spełnienia, na które nie musieli zbyt długo czekać. Po wszystkim opadli na posadzkę, naprzeciwko siebie. I tak stykali się ze sobą ciałami, z powodu małej ilości miejsca w kabinie. Zmęczeni, spoceni. Ale i chwilowo szczęśliwi, jeśli tak można było o tym mówić. Zuzanka nie miała jak na razie ochoty ani siły się stamtąd ruszyć. A po jej twarzy błąkał się uśmieszek.
powoli to kończmy, skoro masz niedługo zniknąć i przepraszam z ajakosć
Tak, to był zdecydowanie szybki i namiętny seks w toalecie. Mmm! Tego chyba Ioannisowi ostatnio brakowało. Nie, żeby był nieatrakcyjny i kobiety czy mężczyźni się za nim nie uganiali, skądże znowu! Po prostu Gavrilidis nie wszystko sprowadzał do szybkiego numerku, mimo wszystko. Dlatego opadł na posadzkę zadowolony z siebie, nawet bardzo. Uśmiechnął się lekko i próbował wyrównać oddech. Położył rękę na ramieniu Zuzanki i siedział tak dłuższą chwilę. Potem ucałował delikatnie jej czoło i ramię, po czym podniósł się do pozycji stojącej i zaczął się ubierać. - Było cudownie, dziękuję - powiedział w końcu, przerywając ciszę. Uśmiechnął się lekko, po czym kiedy już nałożył na siebie wszystkie ciuchy, złapał Czeszkę za podbródek, nachylił się do niej i pocałował ją w usta, tym razem namiętnie. - Do zobaczenia - dodał na koniec, po czym wyszedł stamtąd pewnym siebie krokiem.
Po prostu nie idzie się z byle kim na szybki numerek, bo nie ma się z tego satysfakcji. A tak oboje się zaspokoili i mogą spokojnie sobie wrócić do swoich zajęć. Z Ioannisem natomiast nawet siedzenie na podłodze wydawało się być rzeczą niezwykłą, jednak wszystko, co dobre musiało się kiedyś skończyć. Jednak nie żałowała niczego, a to najważniejsze. - Nie ma za co - odparła. Nie zdążyła się jeszcze kompletnie ubrać, gdy Ioannis pożegnał się z nią i wyszedł. o tym zaśmiała się i nałożyła na siebie resztę ubrań, po czym również wyszła z kabiny. Podeszła do luster, by zobaczyć, czy przyzwoicie wygląda, a potem opuściła pomieszczenie.
O urodę trzeba dbać, prawda? Co z tego, że zaraz spóźni się na obiad? Trzeba poprawić fryzurę. Właśnie w tym celu Mandy udała się do łazienki na parterze. Niezbyt daleko od wielkiej sali, nawet po drodze, można rzec! Stanęła przed jednym z luster, podziwiając siebie samą. Jaka ona piękna! Na nikogo nie czekała, szczerze mówiąc, nie miała teraz ochoty na rozmawianie z kimkolwiek. Właśnie pokłóciła się ze swoją cudowną, brytyjską siostrzyczką z kompleksami. Nie chciała przegrać bitwy, ale jednak to głupszym się ustępuje, prawda? Tak też zrobiła i wolała mieć z głowy spotkanie oko w oko ze ślizgonką. Może cicho wślizgnie się do Wielkiej Sali i przemyci coś do jedzenia? Albo ktoś jej coś przemyci? Na razie stała przed lustrem i wysyłała sobie całusy, cudownie.
Ależ oczywiście, że trzeba. I chyba nikt nie wiedział o tym tak dobrze, jak siostry Saunders. Które w założeniu nie miały się aż tak mocno hejcić, ale wyszło inaczej. To wszystko przez tych cholernych facetów! To jednak chyba nieco potwierdzało, jak bardzo obie były do siebie podobne - skoro gustowały w tych samych lub bardzo zbliżonych podobieńswtem osobnikach płci męskiej, to najwyraźniej coś było na rzeczy. Nie mniej jednak również Scarlett wparowała do tej łazienki co Mandy. Nie, nie chciała jej spotykać, wręcz przeciwnie. Wiedziała jednak, że to poniekąd nieuniknione - są bliźniaczkami, uczą się w tej samej szkole i mają wielu wspólnych znajomych. Jednakże ślizgonka nie spodziewała się, że nastąpi to tak szybko po ich pełnych jadu listach! Kiedy przekroczyła próg pomieszczenia, siostra rzuciła jej się w oczy na pierwszym planie. Wchodząca blondynka skrzywiła się nieco, widząc, co tamta wyrabia. Rany, jaka ona była brzydka! I nie, nieważne, że były identyczne. To przecież ona, Scarlett, była najpiękniejsza na świecie i nic tego nie zmieni! Postanowiła jednak, że ją zignoruje, mijając ją i podchodząc do lustra obok. Wyciągnęła ze swojej kosmetyczki najpotrzebniejsze rzeczy. Zaczęła od czesania się, przyglądając się sobie uważnie w lustrze. Cóż, jeżeli to prawda, co mówią o więzi i podobieństwie bliźniaków jednojajowych, to oznacza to, iż Mandy się zirytuje z powodu olewczego stosunku drugiej Saunders, ponieważ ona by tak zareagowała. Czyli widzicie, czysty eksperyment!
Stojąc nadal przy swoim lustrze, zorientowała się, że ktoś tak obrzydliwy właśnie odwiedził tak dostojne miejsce jak to. Jak się ma taką mordę, to się siedzi w dormitorium pod kocem, a nie pierwszoroczniaków straszy! Skandal, naprawdę. Może wyglądała jak Mandy, ale nie dało się powiedzieć, że to krukonka jest dużo ładniejsza. I w dodatku, jako, że jest jedną z niebieskich, to mądrzejsza także! I co? Góruje w obu kategoriach. Spojrzała w lustro swojej siostry, wyciągając z torebki krwistoczerwonego koloru szminkę. Będzie wyglądała jeszcze lepiej niż teraz. Ale nie będzie milczeć. Wręcz przeciwnie. - W co ty grasz - stwierdziła, domyślając się zamiarów Scarlett. W końcu geny... Jakieś wspólne części miały chyba, tak? Chyba, że ta brzydsza była adoptowana. Wszystko jest możliwe. Widać, że wychowywała się w Anglii. I ten akcent... Strasznie jej wychodził. Na siłę próbowała zrobić z siebie kogoś fajnego. Szkoda, że nie wychodziło.
No właśnie, nie dało się powiedzieć, że to Mandy była ładniejsza, ponieważ nie była! Tak naprawdę obie były w jednakowym stopniu ładne, ale teraz dochodzi jeszcze do głosu wybujałe ego obu pań, które zgodnie twierdziły, że to ona jedna jest piękniejsza od drugiej. Hm, chyba naprawdę miały ze sobą wiele wspólnego. Co zresztą ten mini eksperyment potwierdził i Scarlett w związku z tym mogła uśmiechnąć się tryumfalnie, lecz tylko na chwilę. Bowiem nie spodobało jej się to twierdzenie siostrzyczki, że rzekomo w coś gra! Halo, ona tu tylko czesze włosy? No ale dobra, to, że Mandy była w Ravenclawie, to był tylko ponury żart tiary, taka smutna prawda. I ona, zielona Saunders była o tym przekonana - zapewne w ogóle zwyciężył tylko i wyłącznie pedantyzm siostry. Powinna zostać przydzielona do najgorszego domu ever, czyli gryfolandu, ot co! Jeszcze lepiej? Jak pani lekkich obyczajów! Ale tego Scarlett nie wypowiedziała na głos. W ogóle to frapuje mnie, która z nich jest młodsza, a która starsza, any ideas? - A tobie to o co chodzi? - spytała więc, przestając się czesać i obracając się bokiem tak, aby móc spokojnie patrzeć na swoje jedyne (chyba) rodzeństwo. Zatrzepotała rzęsami, jednakże w jej minie objawiała się lekka irytacja. Oparła się biodrem o zlew, co rusz uderzając szczotką w otwartą dłoń. - Masz coś do mnie? - zadała kolejne pytanie. Ot, co by być na bieżąco! I żeby zrozumieć, o co chodzi tej dziewczynie z piekła rodem.
Tak, tak, może i obie były tak samo ładne, ale według Mandy to ona była tą lepszą, ładniejszą, mądrzejszą, bardziej lubianą. Zależy kiedy, ale jednak. Przynajmniej starała się nie pokazywać siostrze, że czasami jest może tak samo dobra lub ciut gorsza. CIUT! Życie to gra. Hogwart to gra. ROdzina to gra. Scarlett to pionek. Przynajmniej w oczach MMS. Ona też jest pionkiem, tylko że królową, a nie takim zwykłym pachołem, pff. Gryfolandu, nienienie! Niech Wiadomość Tekstowa otworzy szeroko oczy i uszy, wszystko co może otworzyć, usta też, bo to, że jej starsza siostra bliźniaczka, urodzona całe piętnaście minut wcześniej, jest mądra i udowodniła nie raz, że powinna należeć do krukolandu! - Mnie o coś chodzi? Nieee - Nie ma zamiaru wytykać błędó swojej siostrze, bo jest wystarczająco mądra, żeby zrozumieć je sama... O czym ja mówię! - Oprócz tego, że w całym zamku głośno o twoich "wybrykach" - zagestykulowała cudzysłów palcami w powietrzu - to naprawdę nic się nie stało! - Niszczysz honor i reputację naszej wspaniałej rodziny - odparła, przeglądając się w lustrze, a potem smarując usta szminką. Otworzyła usta jak ryba, żeby rozsmarować czerwoną maź na wargach.
Ha, ha, ha, dobre sobie. Że niby Mandy miałaby być kimś ważniejszym i bardziej znaczącym? Tak, można byłoby tak stwierdzić, skoro to ją Wendy zabrała tamtego feralnego dnia, kiedy obudziły się w niej wyrzuty sumienia. Ale wtedy Scarlett zaśmiałaby się dziko, że ta lafirynda ostatecznie i tak wróciła do Wielkiej Brytanii, prosząc Johna o wybaczenie! Ha, niedoczekanie! Jednak to był mądry gość, nie ma co. Siostra się do niego nie umywała i to okropne pomówienie, że również przydzielono ją do Ravenclawu, tak jak jego. SKANDAL. Ale podobno dzisiejsze pokolenie jest coraz bardziej zdegenerowane i cofnięte w rozwoju... Uniosła jedną brew do góry w ramach dezaprobaty i skupiła na niej kpiące spojrzenie. Jej wybryki? A co jej do tego? - Zajmij się swoim życiem, cukiereczku - wyśmiała ją zatem, ponownie obracając się przodem do lustra i kontynuując czesanie swoich ślicznych, blond włosków. Na ostatnie słowa Mandy prychnęła pogardliwym śmiechem. - Honor i reputacja wspaniałej rodziny, dobre sobie! Dziwka i dziwkarz, idealnie dobrana para cnót wszelakich - skomentowała złośliwie, mając oczywiście na myśli Wendy i Claude'a. - Biedny to jest John, że nosisz jego nazwisko, będąc taką wywłoką - dodała, niby to smutno, wzdychając na koniec ciężko. Nie chciała się z nią kłócić, ale została wyraźnie sprowokowana!
Obrażać własną matkę? HAHA, kochana siostruniu. Tylko ciekawa jestem, kto się zaśmieje ostatni, kiedy okaże się, że to było dla dobra Clauda? Żeby przypadkiem nie przestraszył się twojej „urody”. Ehh, rodzinka. Naprawdę, cudowne są te konwersacje między siostrzyczkami, nieprawdaż? - Kiedy ty wpierdalasz się w moje, nasze życia zaczynają być jednym – odparła, promiennie się uśmiechając. Może Scarlett zrozumie, że ma sama zająć się swoimi sprawami, a nie kraść chłopaków starszej siostrze? - Dobre, dobre. Ale skoro matka była dziwką, to idziesz w jej ślady, słonko – odparła, tym razem z iskrzącymi w oczach płomieniami. Znieważa innych, a przecież jest taka sama. Albo gorsza, no. Tego trzymać się będzie Mandy. Młodej nie ujdzie na sucho kradzież Cedriczka. O nie! - Wolę być taką wywłoką jaką jestem, niż zwykła kurwą - wskazała palcem na siostrzyczkę.