Łazienki znajdują się w dogodnym miejscu - między Wielką Salą a drzwiami wejściowymi. Korytarz w nich jest wspólny, dopiero w połowie drogi rozwidla się na toalety damskie i męskie. Łazienka jest utrzymana nieco w staromodnym stylu, krany jęczą i czasami plują kolorową wodą. Uwaga pod nogi, gdy woźny umyje podłogi to można się porządnie wyłożyć na podłodze.
Kolejny szkolny dzień zapowiadał się raczej typowo - kolejne zajęcia, rozmowy z przyjaciółmi, przerwa obiadowa... Nic nie wskazywało na to, że wydarzy się coś bardziej wyjątkowego. A jednak. Gdy wychodziłaś z toalety, poczułaś nadchodzącą wizję, która bardzo szybko ogarnęła Twój umysł. Ciało, przytłoczone tak intensywnym doznaniem, poniekąd odmówiło Ci posłuszeństwa, wymuszając od Ciebie wsparcie się o ścianę łazienkowego korytarza. Na szczęście, a może wręcz przeciwnie, nie byłaś w tym miejscu sama. Randy, krępy student gryffindoru, zauważył Cię w momencie, gdy wizja nachodziła na Twój umysł. Nie do końca pewien, co właśnie ma miejsce, stanął w miejscu, czekając, czy przypadkiem nie będziesz potrzebować pomocy.
1,3 - Czerwień, wilgoć, krzyki... Od tego się zaczęło. Z ciemności wyłoniła się jednak twarz okraszona ogromnym bólem, a po chwili byłaś w stanie dostrzec pełną sylwetkę kogoś, kto zdecydowanie wymagał natychmiastowej interwencji medycznej.
4,6 - Na początku w Twoich uszach odezwał się lekki szum, ale zaraz usłyszałaś coś na kształt huraganu. Widziałaś pomieszczenie wypełnione drewnem, które zaczęło pękać pod naporem żywiołu, a zaraz z oddali dobiegł Cię przerażający krzyk, a raczej płacz dziecka. Nikogo innego nie widziałaś w zasięgu wzroku, ale zaczęłaś czuć wzmagające się gorąco. Kątem oka mogłaś dostrzec charakterystyczną łunę, a drogi oddechowe powoli zatykał Ci wszechobecny dym.
2,5 - Stukot obcasów na kamiennym bruku rozlegał się echem w całej przestrzeni. Widziałaś tłum ludzi, otaczający zgrabną, kobiecą sylwetkę, która jawnie spieszyła się gdzieś przed siebie. Nagle, wszystko ucichło, tłum jakby rozpłynął się w powietrzu, a kobieta leżała bez tchu na ziemi, pusto patrząc się przed siebie.
/ M.F.S
______________________
Lilian Eldridge
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : unikatowy styl ubioru, artystyczny makijaż, wymyślne fryzury, przekłute septum, unoszący się za nią zapach Błękitnych Gryfów
Perspektywa kolejnego nużącego, przepełnionego obowiązkami dnia nieszczególnie napawała Lilian optymizmem, a na dodatek dziś była wyjątkowo wyczulona na czynniki zewnętrzne, za co obwiniała pogarszającą się pogodę. Myjąc ręce w łazience, miała wrażenie, że zaraz zemdleje, a przyczyna tego stanu była jej nieznana, bo przecież zadbała wyjątkowo o wystarczająco długi sen oraz zjadła śniadanie i porządny obiad, a nie jakieś tam resztki. Widziała kątem oka szepczące między sobą trzecioklasistki, które zanim chyżo opuściły pomieszczenie, chyba ją obgadywały, i szybko spojrzała w lustro, by zobaczyć, czy przyczyną tego nie jest czasem wygląd. Jej intuicja nie myliła się - chodziło o niespodziewany krwotok z nosa, toczący się już nawet po jej pokrytej czarną szminką dolnej wardze. Zatem od razu domyśliła się, co się święci i co stanie się już w przeciągu kilku kolejnych sekund. Fala osłabienia zwaliła ją z nóg i wymusiła podparcie się o zimną ścianę łazienki. Resztkami świadomości ujrzała stojącego przed nią Gryfona, jakby próbującego wyczuć rozwój wydarzeń. No cóż, nie mogła mu nawet powiedzieć, co się dzieje, bo ciemność połykała ją dziś nadzwyczajnie szybko i bezlitośnie. Oboje właściwie trwali w niepewności, bo i ona sama nie wiedziała, jaki tak naprawdę może być końcowy rezultat... Jedyne, co było pewne, to fakt, że zaraz ujrzy coś, co niekoniecznie może jej się spodobać. Zapadła całkowita ciemność, która przez pierwsze kilka chwil zdawała się ją dusić, pozbawiać jakiegokolwiek źródła tlenu. Nagłe rozjaśnienie się sennej scenerii i ujrzenie spanikowanej, wykrzywionej bólem twarzy sprawiło, że cofnęła się o jakieś dwa kroki i rzuciła w eter dziwny, ochrypły okrzyk, który jakby zderzył się ze ścianą i momentalnie zaniknął bez śladu echa. Nadal nie wiedziała, jak to się dzieje, że w swojej świadomości podczas wizji jest w stanie robić dosłownie wszystko, podczas gdy w namacalnej rzeczywistości była bezwładna. Nie był to jednak czas na tego typu refleksje... Twarz należała do bliżej nieznanej jej osoby, która wiła się przed nią w dziwacznych konwulsjach na podłodze. Szata na obejmującej się ramionami postaci była mokra od krwi. Jedno było jasne - osoba ta byla w niebezpieczeństwie, być może za chwilę mogła nawet wyzionąć ducha. Jak tu pomóc obiektowi swojej wizji? Lilian rozejrzała się panicznie, ale jak na razie w klaustrofobicznym pomieszczeniu nie było oprócz jej i nieznajomego osobnika nikogo innego.
Śmiech dziewczyn zdecydowanie nie był sympatyczny w momencie, kiedy krwawiłaś wiedząc dobrze, co zaraz Cię spotka. Wizja, która Cię ogarnęła daleka była od przyjemnych. Wykręcona bólem twarz wręcz błagała o pomoc, a szkarłat krwi coraz mocniej rozlewał się nie tylko po Twojej wardze i brodzie, ale i szacie mężczyzny, którego widziałaś teraz przed sobą. Krzyk, który opuścił Twoje gardło był słyszalny również w rzeczywistości, ściągając uwagę jeszcze większej liczby osób. Mały tłumek powoli zaczął napływać w stronę korytarza, a ciche szepty wypełniały ciasną przestrzeń łazienki. -Nic Ci nie jest? - Gryfon zebrał się w końcu na odwagę, podchodząc bliżej, ale nagle coś go zatrzymało. -Daj spokój Randy, laska pewnie przeholowała wczoraj z imprezą. - Obok chłopaka pojawił się nagle Noel - student Hufflepuffu, który zdecydowanie położył dłoń na ramieniu kumpla, jakby chciał powstrzymać go przed jakąkolwiek interwencją. Spojrzenie, które Tobie posłał nie należało w żadnym stopniu do sympatycznych. Randy jednak nie poddał się presji, ponownie zbliżając się do Ciebie i pytając o to, czy nie potrzeba udzielić Ci jakiejś pomocy.