Szeroka i skalista, ozdobiona strzelistymi skałami pokryta śniegiem pozostałym z zimy, zmierzająca w kierunku szczytu ukrytego w chmurach, stroma jednak nie pozbawiona półek na których można rozbić małe obozowisko. Nie jest miejscem łatwo dostępnym, a tym bardziej przyjemnym, jednak wytrwałym zapewni widok jakich mało na świecie, a tym poszukującym wyzwań zapewni satysfakcje jeśli ją zdobędą.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście.:
2, 3 – udaje Ci się wejść 1, 4, 5, 6 – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Zjawili się na skalnej półce osłoniętej od wiatru, wzbijając w powietrze śnieg, otoczeni majestatem gór, przysłoniętym przez chmury pędzone przez skały i niebo przez wichry.W powietrzu czuć było chłód, wilgoć pochodzącą z chmur. Lecz widok był tego wart. Aleksander nie czuł chłodu chroniony strojem, odszedł na niewielką odległość od Yavana pozwalając mu dojść do siebie po aportacji, Poszukał odpowiedniego miejsca, po czym wyciągnął z torby namiot i korzystając niewerbalnie z Erectio postawił namiot w krótką chwilę, namiot mimo że niewielki i przypominający tipi z oknami, był na tyle magiczny, że wewnątrz był wielkości średniego parterowego domu, wyposażonego w wszystko co do życia i eksperymentów potrzebne. Spojrzał na Yavana - Może wejdziemy nim ruszymy w góry.
Aportowałem się już kilka razy w swoim życiu, oczywiście nie osobiście, ale członkowie mojego rodu czasami przemieszczali się w ten sposób i mnie ta przyjemność dotknęła. Jednak nadal nie przyzwyczaiłem się w pełni do odczuć których doświadczałem podczas przeniesienia, co prawda bardzo mi się to podobało, ale zawsze po dokonaniu aportacji czułem się zdezorientowany. Dopiero po kilku sekundach dostrzegłem miejsce w którym się znalazłem, robiło ogromne wrażenie, na chwilę najzwyczajniej zamurowało mnie. Z błąkania w obłokach wyciągnęła mnie temperatura, która znacznie się obniżyła. Spojrzałem w kierunku Aleksandra i namiotu który zapewne został przez niego rozłożony i wszedłem do środka korzystając z zaproszenia studenta.
-Aha nie ostrzegłem o temperaturze, a ty nie nawykły, wybacz- Został na momet jeszcze na zewnątrz rzucił na namiot zaklęcie kameleona po czym wszedł do środka, automatycznie zapłonął kominek znajdujący się na środku przestrzeni salonowej, będącej centrum ośmiobocznej siedziby z niej rozchodziły się drzwi do ośmiu pomieszczeń rozłożonych wokół salonu. W salonie znajdowały się fotele rozłożone wokół kominka i stoliki na kawę, ściany zdobiły półki zastawione książkami, butelkami i trofeami, całość została urządzona w stylu domku myśliwskiego . -Później Cię oprowadzę, jeśli utkniemy tu na dłużej-powiedział do Yavana wieszając płaszcz na wieszaku, a laskę stawiając do stojaka z innymi laskami- A teraz trzeba Ci znaleźć cieplejsze ciuszki, może coś się znajdzie- ruszył w kierunku foteli i kominka- Usiądźmy na razie i mów dokładnie co Ci leży na wątrobie tutaj nikt nam nie przeszkodzi
Kiedy już wszedłem do środka jak najszybciej pokonałem drogę dzielącą kominek od wejścia. Aleksander słusznie zauważył że nie nawykłem do tego typu temperatur, dlatego ogień szybko przyniósł mi ciepło, oraz polepszył humor. Dopiero teraz rozejrzałem się po pomieszczeniu, ładnie urządzonym, przytulnym, od razu mogłem powiedzieć do kogo należał. Korzystając z zaproszenia do rozmowy wybrałem fotel najbliższy kominka i rozsiadłem się wygodnie. - Wspominałem już o balu który ma odbyć się lada dzień, planowaliśmy z Margaret wybrać się na niego, niestety po ostatniej publikacji stoi ta sprawa pod wielkim znakiem zapytania. Obawiam się plotek i docinków ze strony uczniów, oraz studentów. Dodatkowo nie wiem czy nie podejmę nierozważnych poczynań podczas takiej konfrontacji, nie wspominając o tym że mogę spotkać Panią Fotograf. - najlepiej jeśli by wszyscy o tym zapomnieli, niestety to tylko nic nie znaczące życzenia. - Ja jakoś wezmę się w garść, ale martwię się o Margaret nie rozmawialiśmy o tym jeszcze, a wiem że Ją cała sytuacja mocno dotknęła.
- Aha o to chodzi, nie za dużo można poradzić, gdy taki materiał wyjdzie spod prasy, bo musiałbyś wyczyścić pamięć wszystkim którzy o takiej rzeczy wiedzą- Usiadłem w fotelu- W moich kręgach czasem zdarzało się trafić na podobny ambaras, który potrafił wykluczyć z obiegu niejedną osobę czasem wystarczy plotka, oczywiście takie rzeczy nie zdarzyły się mi popatrz na mnie już z samego wyglądu jestem obiektem plotek-wskazał ręką swoją aparycję- Osoba dobrze wychowana aluzje delikatne może czynić drobne lub żadne niestety w Hogwarcie ostatnio to towar deficytowy, na to nic nie poradzę- Zastanowił się- Co do reszty problemu, nie wiem trzeba się zastanowić, do tego czasu mało, jak ty byś to widział.
Miał rację mało czasu oraz skala całego wydarzenia utrudniały jakąkolwiek działalność, ale Margaret wspomniała o pewnym eliksirze który w tym wypadku można było zastosować. A co ważniejsze znając zainteresowania Aleksandra, student powinien posiadać tego typu wywar w swoich zapasach. - Co sądzisz o eliksirze wielosokowym? To pewne rozwiązanie jeśli chodzi o bal, tylko nie posiadam go niestety. A wracając do reszty, to może kojarzysz osobę którą opisałem w liście? - miałem nadzieję że tak to zaoszczędziłoby mi sporo problemów. Wolałem wiedzieć kogo unikać lub wręcz przeciwnie szukać. Resztą postanowiłem zająć się później, nie mogłem przecież tego wszystkiego tak zostawić nie po tym co powiedziałem na wierzy.
-Prosisz o tak wiele i niewiele zarazem-oparłem się, i przymknąłem oczy- może znajdę kilka porcji bo mam go zwykle pod ręką więc w pierwszej kwestii może pomogę co do drugiej. To dałeś tak mało cech szczególnych że pasował by do połowy żeńskiej części uczniów- sięgnął do pamięci i wyrecytował-mniej więcej mojego wzrostu, rudowłosa wręcz pomarańczowy odcień, oczy zielone, jest krukonką, jak widzisz kolor włosów może zmylić bo łatwo go zamienić oczy zielone-Skupił się przeglądając album pamięci- Poczekaj moment- wstał i poszedł przez pokój, i znikła za drzwiami powracając po chwili z kartami papieru. Usiadł i dotykając każdej z kolei wizualizował wizerunki znanych mu krukonek. po ukończeniu w miare dokładnych portretów podał je Yavanowi-może to pomoże to znane mi Krukonki może to któraś z nich.
Jak zawsze na Aleksandrze można było polegać, przypuszczałem że jest dobrze zaopatrzony jeśli chodzi o eliksiry. W dodatku jeśli dobrze go znałem praktycznie każdy wywar znajdujący się w Jego posiadaniu przygotował samodzielnie, co było dowodem na profesjonalizm studenta w tej dziedzinie. Jeśli chodzi o karty to odebrałem je od Niego i zacząłem uważnie studiować każdą z osób. Minęło kilka minut i upewniwszy się kilkukrotnie podałem jedną z nich. - To Ona, nie sądzę bym się pomylił. Można powiedzieć że przez dług czas nie zapomnę Jej twarzy. Możesz powiedzieć jak się nazywa? - o jedne może dwa kroki do przodu. Na moich ustach pojawił się drapieżny uśmiech, nie mógłbym tego nazwać polowaniem, ale cała sytuacja bardzo je przypominała. - Jeśli chodzi o próbki włosów do eliksiru, potrzebujesz jakiś specyficznych? Nie wiem czy uda mi się jakiekolwiek zdobyć. - nie byłem pewien jak dokładnie ten destylat działał dlatego wolałem się upewnić.
Odebrałem karty od Yavana, i przyjrzałem się wybranej przez nią, nic nie mówiąc raz jeszcze dotknąłem karty pozostawiając na niej tym razem dodatkowo napis Bell Rodwick Ravenclaw rok VI Prefekt , podałem mu z powrotem. -Spotkałem ją przez chwilę parę miesięcy temu o ile dobrze pamiętam otrzymała odemnie sporą porcję Amortencji, po czym nasze drogi się rozeszły, więcej Ci w tej kwestii pomóc nie mogę.-Schował pozostałe karty-Co do kwestii Eliksiru wielosokowego, potrzebujesz fragmentu kogoś w kogo się chcesz zmienić nie wiem czemu ale najlepiej pozyskać włosy wystarczy jeden, ale pamiętaj że działa jedynie godzinę a jak teraz sobie przypomniałem mam jedynie na czas dzisiejszy dawkę starczającą jednej osobie na 12 godzin co na dwie osoby da po 6 godzin.
Ostatnio zmieniony przez Aleksander Brendan dnia Nie 19 Cze 2011 - 21:42, w całości zmieniany 1 raz
Odebrałem tą jedną jedyną kartę na której mi zależało i w myślach kilkukrotnie przeczytałem imię i nazwisko oraz rak zapamiętując informacje. Będą mi bardzo przydatne, jednocześnie jedną z najważniejszych okazała się ta że Pani Fotograf posiada tak zaszczytne stanowisko prefekta naczelnego. Nie powiem by mi t ułatwiało moje plany, ale także nie zamierzałem się tym zbytnio przejmować. - Dziękuję, jeśli miałbyś jakikolwiek pomysł na „rozmową” z Nią proszę daj mi znać. - powiedziałem owe słowa z uśmiechem na ustach – A co do włosów to może być problem, nie posiadam żadnych, a zamiana w innego ucznia nie wchodzi w grę. Jeszcze byśmy się spotkali na balu i co wtedy zrobić? Taka opcja całkowicie odpada. - zastanowiłem się przez chwilę i przypomniałem sobie jedną rzecz – Może jednak miałbym próbki, należą do mojej rodziny, chociaż nie wiem czy to dobry pomysł.
-Do waszej dysputy nie zamierzam się mieszać to nie moja sprawa co się dzieje miedzy wami, nie pomogę Ci w tym bardziej niż tym nazwiskiem, ale i nie przeszkodzę, masz moje słowo, na chyba że miała by się polać krew wtedy interweniować będę- ostrzegłem- co do włosów to ważne jest jeno by były ludzkie, płeć wiek wielkość rasa nie ma tu nic do rzeczy. Ale jak rozumiem chcesz wejść na bal jako ktoś nieznany? Bo może i tu pomóc będę mógł masz już jakiś typ w kogo chciałbyś się zmienić i jaki typ obrała sobie twa luba.
- Nie zamierzam Jej zabić jeśli o to Ci chodzi, to najgorsze możliwe posunięcie, ale też nie zostawię sprawy w takim stanie w jakim się obecnie znajduje. Dziękuję za nazwisko to mi w zupełności wystarczy. - rozmyślania nad tą sprawą postanowiłem oddalić na najbliższą nieokreśloną przyszłość, teraz skupię się na balu. Z Płomyczkiem rozmawialiśmy już o podobnej sytuacji z tego co dobrze pamiętałem. - Sądzę, że wiem...a więc zacznijmy od Margaret. Czarnowłosa o jasnej karnacji, długie, proste włosy, brązowe oczy, wysoka i strasznie chuda. Co do mnie to wysoki, szczupły o jasnej cerze i blond prostych włosach. Mam nadzieję że nie będzie to zbyt wielkim kłopotem? - nie wiedziałem czy Aleksander jest w stanie tego dokonać, chociaż nie proponowałby gdyby było inaczej.
-Jak wrócimy do zamku, pójdziesz ze mną po eliksir wtedy poszukamy, nie mam niezbędnych rzeczy teraz tutaj w namiocie, jestem może zdolny do improwizacji ale nie przesadzajmy- uśmiechnął się do Yavana- Ogrzałeś się już, skocze po jakiś płaszcz ciepły dla ciebie i przejdziemy do celu mojego przybycia tutaj, czyli małego eksperymentu dającego przy sukcesie sporą dozę adrenaliny, a potem obejrzymy sobie szczyty z innej perspektywy, co o tym sądzisz?
- Z przyjemnością, jeśli Twój eksperyment ma coś wspólnego z niebezpiecznymi przeżyciami i ciekawymi widokami to nie mam nic przeciwko, a nawet jestem jak najbardziej za. - ciekawiło mnie co takiego ma w planach Aleksander i w czym miało mu pomóc to zimne środowisko, no nic i tak za niedługo się o tym przekonam. Czekając na powrót studenta przeszukałem swój własny pakunek i wygrzebałem rękawiczki ze skóry i szal, ratowały moje życie kiedy po raz pierwszy zawitałem do tej szkoły.
-Dobrze-Wstałem i zdjąłem swój płaszcz z wieszaka rzucając go Yavanowi-weź mój na razie, mi niskie temperatury nie przeszkadzają a nawet lubię chłodny wiatr, za to nie przepadam za tropikami-puścił oko- Mam dziś zamiar sprawdzić dwa warianty receptury z starych przepisów rodzinnych, jeśli chcesz możesz wziąć w tym udział najpierw jednak wyjdźmy i zobaczysz jak działają i wtedy podejmiesz decyzje. No to wychodzę- wyszedł na zewnątrz nie zwracając uwagi na temperaturę ani na wiatr.
Zapewne wiedział że jego płaszcz będzie częściowo ciągnięty po ziemi, istniała pewna różnica w naszym wzroście i to nie mała. Ale student rzadko pomijał szczegóły, więc nie zamierzałem się tym przejmować, ewentualnie zwróci mi uwagę. Bardziej zainteresowały mnie owe receptury, a dokładnie efekt jaki miały wywołać, słowa stare i rodzinne były w tym przypadku kluczowe. Zarzuciwszy płaszcz na siebie wyszedłem na zewnątrz, przywitał mnie mroźny wiatr, na szczęście nie padało bo tego byłoby już zdecydowanie za dużo. - Więc możesz mi wszystko wytłumaczyć? Zaciekawiłeś mnie i raczej się zgodzę na udział w eksperymencie, chociaż jeśli mam możliwość usłyszenia szczegółów wcześniej to proszę.
-Zobaczysz, bo po cóż mam tłumaczyć zawiłości eliksiru-uśmiechnął się tajemniczo- skoro czyn przemówi lepiej, jak bedziesz chciał spróbować to w tej torbie masz butelkę eliksiru, jak nie nie musisz ale niech to co się stanie pozostanie tajemnicą.-podał mu torbę- teraz patrz na tamtą skałę -wskazał dłonią na stromą kolumnę 100 yardów na wschód w górę zbocza-ta będzie odpowiednia-chwilę później aportował się na jej szczycie. Wyciągnął zatyczkę z fiolki którą trzymał w dłoni i jednym ruchem wypił, zmodyfikowaną i już wcześniej sprawdzoną recepturę od Nataniela. poddając się przemianie, skulił się gdy jego ciało zaczęło anatomiczną transformacje trudno a wręcz niemożliwe jest opisanie odczuć, jakie wywołuje lecz w jej efekcie z pleców Aleksandra zaczęły wyrastać potężne szkarłatno złote skrzydła tak specyficzne dla feniksów, które zaraz po wyrośnięciu zaczeły się ruszać i trzepotać wzbijając śnieg włosy Aleksandra też przeszły przemianę zamiast jego naturalnych czarnych włosów miał teraz w ich miejsce długie i smukłe przypominające te z ogonów rajskich ptaków szkarłatno złote pióra, Wyprostował się po kilku minutach, by zeskoczyć ze skały początkowo lotem ślizgowym nabierając prędkości by tuż nad ziemią potężnymi i rozłożystymi skrzydłami wziąć zamach by wzbić się w górę, a następnie szybując w kierunku Yavana by wylądować opodal niego, zgrabnie i majestatycznie. Zwrócił swe oblicze w jego stronę i teraz z parą dodatkowych kończyn wyrastających mu z ramion przez otwory które miał w szacie przygotowane pod to, rozłożył je w pełni, patrząc mu w oczy. -Mam nadzieję że starczy to za wyjaśnienie.
Cała przemiana jak i lot zrobił na mnie ogromne wrażenie, nie sądziłem by coś takiego było możliwe!. No może przesadziłem, słyszałem o czarodziejach ze skórą pokrytą łuską węża, więc czemu by nie mieć skrzydeł. Ale tego typu widoku doświadczałem po raz pierwszy w życiu dlatego też przez pewien czas nie mogłem odpowiedzieć na pytanie zadane przez Aleksandra. Przesuwałem wzrok ze studenta na fiolkę i z powrotem. - Robi wrażenie, możesz podać jakieś szczegóły. Na przykład czas trwania i czy efekt jest zawsze taki sam? - korciło mnie wypicie od razu tego specyfiku, ale zimny, analityczny umysł tym razem wygrał. A więc postanowiłem poczekać na odpowiedzi dokładnie oglądając szczegóły przemiany.
-Brawo, masz u mnie plusa za logikę i zdolność chłodnej analizy-uśmiechnąłem się- Przemian trwa w zależności od dawki od godziny do dwóch, oczywiście można przedłużyć kolejną dawką specyfiku, to chyba zrozumiałe, co do efektu w orginalnym przepisie i przy jego stosowaniu daje skrzydła o barwie i budowie kruka, takiego też stylu pióra miast włosów, i taką porcję masz w fiolce jaką możesz wypić, tą którą ja wypiłem przystosowałem do swoich upodobań i jak widzisz do mojego pupila.
- Dzięki, ale te pytania były obowiązkowe, przynajmniej to o czasie trwania. Nie chciałbym by eliksir przestał działać podczas szybowania w przestworzach, szczególnie że nie posiadam zdolności aportacji. - już nie mogłem się doczekać kiedy zażyję dawkę którą Aleksander pozostawił w moich rękach. Jak zawsze zaskakiwał swoimi zdolnościami nawet jeśli sam nie opracował tego przepisu to samo zmodyfikowanie go jest nie lada wyczynem. - Gratuluję modyfikacji, ale wolę podstawową formę. Głównie ze względów na kolory nie przepadam za tak jaskrawymi barwami. - po tych słowach wypiłem całą zawartość fiolki i czekałem na efekt. Przemiana nastąpiła nagle bez żadnego uprzedzenia i bolała jak....pozbierałem się po kilkunastu sekundach wstając z ziemi czułem się dziwnie jakby moje ciało nie należało do mnie. Po chwili zauważyłem czarne lotki wystające z moich skrzydeł, pozostając na kuckach spojrzałem z zadowoleniem na Aleksandra.
-Kolejny plus, nie krzyczałeś, ale tak na serio tu nie chodziło-wskazał swoje skrzydła-jedynie o wygląd ale o pewną podstawową sprawę to jest udźwig, chyba pamiętasz taką drobnostkę jaką jest masa jaką udźwignąć może pojedynczy feniks, ale dość o teorii i tym podobnych, podszedł do namiotu jednym ruchem składając go i chowając do torby- Czas byś wypróbował swoje nowe kończyny a jak czuje wręcz się palisz do tego, przymocował torbę solidnie do pasa- dalszą konwersację poprowadzimy tam- wskazał półkę będę czekał tam na ciebie- Rozpostarł skrzydła i bez większej trudność wzbił się w górę, krążąc nad Yavanem.
To prawda udźwig feniksów jest wręcz legendarny, a jeśli przejął także tą cechę to było warto. Aleksander miał rację już nie mogłem się doczekać jak wzbiję się w powietrze i poszybuję tam gdzie oczy mnie poniosą, no może jednak na początku zawitam na półkę o której wspomniał student. Kilkoma szybkimi ruchami skrzydeł wzbiłem się w górę, to czego w tej właśnie chwili doświadczałem było niesamowite, człowiek przecież nie powinien latać przynajmniej nie w taki sposób, a może jednak było inaczej. Kilka powolnych kół które zrobiłem nad moim celem sprawiło mi sporo frajdy, ale trzeba było wylądować, choć w moim wykonaniu bardziej to przypominało pikowanie, a jednak dotarłem bezpiecznie na półkę skalną i spojrzałem na Aleksandra.
-Dobra, jakie odczucia, a tym bardziej uwaga nie szarżuj za bardzo bo na tych skrzydłach będziemy wracać do zamku-uśmiechnąłem się do lądującego Yavana- dasz rade lecieć i tym bardziej nadążyć za mną w czasie naszej wyprawy, jeśli tak to ruszamy jak się zmęczysz to wołaj usłyszę, a teraz czas zatańczyć na wietrze mój drogi. Rozpostarł skrzydła, by bez trudu wznieść się w niebo, wzbijając się z wielką prędkością ku ośnieżonym szczytom, ciesząc się z wolności, odczuwając uzależniającą wręcz ekscytację, ruszył lotem w kierunku szkoły
Na pewno udami się dolecieć do szkoły, tego byłem praktycznie pewny. Aktualnie moje ciało generowało tyle adrenaliny że ledwo odczuwałem mroźną temperaturę, więc zmęczenie nie było żadną przeszkodą. - O mnie się nie przejmuj, a co do odczuć to raczej nie będę w stanie opisać ich słowami. - bo przecież w jaki sposób opisać unoszenie się w powietrzu i to w pewnym sensie dzięki własnemu ciału lub czuć wiatr we własnych skrzydłach. - Prowadź. - powiedziałem zdawkowo i ponownie wykonałem błyskawiczne wznoszenie i ruszyłem w kierunku szkoły. Od czasu do czasu wykonywałem przeróżne ewolucje które przychodziły mi do głowy, poczynając od pikowania poprzez beczki, to właśnie była moja odpowiedź na zadane wcześniej pytanie.
Wczesny poranek, kiedy to Ramiro postanowił wybrać się… W góry proszę państwa! I to nie byle, jakie góry, bo nie jeden wie, że góry w okolicach Hogsmeade są bardzo niebezpieczne. I żeby, chociaż ciepło się ubrał to nie! Ubrany w ciemne spodnie dżins i jasną białą koszulę wystrzelił jak proca. Jakimś cudem zabrał ze sobą zimową ciepłą kurtkę. Właściwie to nie wiem, po co skoro nie zamierał jej założyć, ale kto wie może zmarznie? Szedł szybkim i zdecydowanym krokiem. Był wczesny poranek, więc nic dziwnego, że w wiosce nikogo nie było. Skierował się ku lasowi i już po godzinie wędrówki zaczynał się wspinać. Z początku było całkiem łatwo, lecz później zbocze góry zdawało się stawać coraz bardziej strome i pionowe. Słońce zaczynało mile palić go w plecy a chłód góry dodawał umiarkowanej temperatury, więc to nie była aż taka zła pogoda na wspinaczkę jak by się wydawało. Kiedy po długim czasie dotarł do skalnej półki, która była wystarczająco szeroka by pomieścić kilka osób odetchnął z wyraźnym uśmiechem? Wysiłek był nie z tej ziemi, lecz było warto! Widok był fascynujący a patrzenie na to wszystko z góry było po prostu nie z tej ziemi. Położył kurtkę i ukucnął na jeszcze niestopionym lodzie. Przez nos wciągnął świeże ostre górskie powietrze. Nie wiadomo, czemu go to wprawiało w tak dobry nastrój. Po prostu się dziś z takim właśnie obudził. Jak gdyby urodził się jeszcze raz na nowo? Wpatrzył się gdzieś bardzo daleko. Z takiej odległości nawet on miał problemy by dostrzec zamek, co oznaczało, że naprawdę jest daleko od niego. Wolny niezależny i chwilowo bez zmartwień. Po raz pierwszy od kilku miesięcy naprawdę miał chwilę bez żadnych przykrych wspomnień lub zmartwień. To był Cudowny czas! Chociaż nie tak bardzo cudowny jak ten, kiedy posiadał przyjaciół. Nim stopniowo zaczął się od nich odsuwać pozwalając by pamięć po nim po prostu zgasła. Wszystko dla tego, że bał się im wyjawić sekret. Ze strachu, że ich straci a tak czy inaczej i tak ich stracił. Gdyby mógł cofnąć czas i ponaprawiać stare błędy. Chociaż jeden. Ze wszystkich błędów, jaki by wybrał? Najpewniej to, że teraz nie byłby wilkołakiem. Chociaż prawdę mówiąc już się przyzwyczaił do tego a świadomość tego, czym jest przestała go tak bardzo boleć. Więc gdyby nie to, to, co? Z całą pewnością przyjaźń z Abigail Grimmasi. Przyjaźń, która była dla niego czymś więcej niż można tylko nazwać. Była dla niego wsparciem, o jakim nigdy nawet nie mógł marzyć. Lecz bał się jej powiedzieć prawdę o samym sobie. Bał się też dla tego, że czuł, iż ta dziewczyna znaczy dla niego więcej niż przyjaciółka. Nigdy o niej nie zapomniał i zawsze gdyby była w kłopotach oddałby bez zastanowienie swoje życie za nią. Nie potrzebował wiedzieć czy to także działa w drugą stronę. Po prostu chciałby była to wszystko. Ramiro potrzasnął głową i odetchnął głęboko. Nie powinien zawracać sobie głowy starymi błędami. Lecz mimo tego jej uśmiechnięta twarz nie znikała mu sprzed oczu zasłaniając cały krajobraz, który choć piękny nie był w stanie dorównać jego wytworowi wyobraźni.