Na czwartym piętrze, z myślą o studentach powstał obszerny Pokój Rozrywek. W miejscu tym, każdy uczeń może się nieco zrelaksować. Zapewne dlatego miejsce to jest tak popularne i raczej nigdy nie świeci pustkami. Znajdują się tutaj dwa duże stoły bilardowe, tarcza do gry w rzutki, kilka stolików do gry w szachy, a także do eksplodującego durnia. Na szafkach znajduje się kilka klasycznych czarodziejskich gier, chociaż można tu znaleźć i coś bardziej mugolskiego. W rogu pokoju stoi nieco zniszczona, stara kanapa, zwykle przez kogoś zajmowana. Natomiast za nią jest duży kosz, który dzięki zaklęciom, zawsze chłodzi jego zawartość, czyli różne butelki z napojami. Zazwyczaj pod sokami dyniowymi ukryte są butelki piwa kremowego, a i niekiedy można znaleźć tam coś innego.
Obiecał Lilith, że tu przyjdzie... Ale szczerze mówiąc nie musiał tego robić. I tak by wpadł, bo to była idealna okazja do zabawy! Jay natomiast ostatnio skupiał się wyłącznie na swojej dziewczynie i przez to miał zdecydowanie mniej czasu dla siebie. I fakt iż tym razem nie będą we dwójkę, a w większym gronie bardzo go cieszył. Szczególnie, że może uda się też Edzia wyciągnąć? Zostawił mu w domu plakat informacyjny mając nadzieję, że przeczyta i tu przyjdzie. Wszedł pierwszy obiecując swojej słodkiej gryfonce, że spotkają się na miejscu. Rozejrzał się po otoczeniu. Było tu naprawdę ciekawie. Podobały mu się te lampki w ogóle. I te cmokające karteczki! Coś mi się wydaje, że Amerykanie planują powtórzyć ich jakże genialny pomysł na grę w butelkę. Zasady tej jednak wchodziły bardziej w sferę intymną i miał nadzieję, że jego dziewczyna nie będzie chciała w to grać. A on? Jak najbardziej zagra w butelkę! Dlatego też nalał sobie do kieliszka tequilę, wypił jednym chustem i dosiadł się do @Lucas Kray... Haha nie! Żartowałam. Na tego tylko spojrzał złowieszczo, a dosiadł się do @Sonya Sharewood szczerząc się wesoło do niej.
Daisy niespecjalnie miała ochotę być miła w stosunku do większości obecnych tutaj osób, ale chyba wypadało, skoro była jednym z gospodarzy. Postanowiła wziąć przykład z Cyrusa, który tak wspaniałomyślnie zagadał przybyłą puchonkę. Stała więc sobie koło kuzyna i niby uśmiechała się do @Charlotte Blanchett. - Miło cię poznać, ja jestem Daisy. A to Cyrus - przedstawiła ich, żeby wyjść na chociaż trochę towarzyską, a nie że stoi obok i tylko obżera się frytkami. - Chyba zagram. Chociaż poziom integracji jaki może podczas niej zajść trochę mnie przeraża! - odpowiedziała Cyrusowi, śmiejąc się trochę, że niby to takie śmieszne. Jak pomyśli o całowaniu się z @Lucas Kray to chyba bardziej obrzydliwe. Obserwowała ludzi wchodzących do pokoju. Nie miała pojęcia w jaki sposób rozpoznają tych odpowiednich, ale może Cy miał jakiś tajemny plan. Nie znała większości tutaj obecnych, a jeśli już to raczej nie nadawali się, żeby ich wciągnąć do bractwa. Na spojrzenie @Lucas Kray odpowiedziała mu całkiem szerokim uśmiechem. Och, więc już wrócił? A słyszała, że nie było go jakiś czas w szkole z podejrzanych powodów. Podeszła do niego, zabierając po drodze kieliszek wina z którego właśnie wylatywały bąbelki w kształcie czaszek, takich jak te na plakacie z ogłoszeniem o imprezie. - Hej, Lucas - przywitała się z nim, siadając na granatowej pufie. - Wypijemy toast za początek przyjaźni? Dotychczas nie wychodziło nam za dobrze - powiedziała z serio całkiem dobrymi chęciami (bo bycie miłym i te sprawy).
Kiedy to jego wzrok napotkał za pewnie gospodarza tego przyjęcia, skinął @Cyrus Lynford głową na powitanie wplątując w to jakiś taki lekki uśmiech, coby nie wyszło, że to jedynie formalność. Cały czas zerkając na Szarlotkę kiedy z nim rozmawiała. Pozostałym panom posłał jedynie krótkie spojrzenie by jedynie zarejestrować ich pojawienie się tutaj. - Co chcesz do picia moja droga? - Rzekł do @Carma C. Charisme i wtedy pojawiła się też @Vittoria Brockway której posłał przyjazny uśmiech, a kiedy to wskazała swoje oczy palcami, a następnie jego osobę zrobił to samo. Och to wstrętna małpa. Po raz kolejny małpuje jej zachowanie. Ale nie mógł się powstrzymać. - Więc idę, za moment wracam - powiedział do Carmy odbierając od niej zamówienie i ruszył do stolika w którym stał alkohol. Dostrzegł @Dorian Bristen, któremu to posłał szeroki uśmiech i wskazał butelkę whisky. A co! Nie będzie przecież latał jak ten pajac po nowe drinki. Cieszyło go to, że przyjaciel zgodził się pójść na imprezę. Wiedział, że takie zabawy nie są w jego guście, więc tym bardziej był mu za to wdzięczny. I jednego był pewny. Jakoś będzie musiał mu to zrekompensować. Posłał RYSIOWI ciepły uśmiech podziwiając przez moment i jej kreację. W końcu wyszli wcześniej, więc nie widział jej stroju. Nie chcąc zostawiać długo Carmy samej złapał jeszcze tylko za trzy szklanki, butelkę whisky, wina i znów podszedł do niemałej grupki osób. Podał jedną z szklanek @Vittoria Brockway po czym nalał szczodrze amerykańskiego trunku. Następnie usiadł obok swojej "partnerki" i podał jej szklankę. - Proszę bardzo - podał kolejną szklankę siostrze i nalał tam czerwonego wina, a później sobie złocistego trunku. Butelkę wina postawił niby to na środku, ale jednak tak by to Carma miała po nią najbliżej, zaś whisky postawił gdzieś tak by była łatwo dostępna dla wszystkich. Nie lubił w końcu sam pić, ani tym bardziej przywłaszczać sobie wspólnych butelek. Tutaj chodziło oczywiście o alkohol który on pił. Jak przystało na dobrego psa ochronnego zauważył niepokojące go długie spojrzenie jakie posyłał @Rasheed Sharker. - Jak tak patrzę na twe odkryte nogi to, aż przechodzą mnie zimne dreszcze.- Rzekł i wstając na moment zdjął swoją marynarkę i rozkładając ją położył ją na nogach siostry. Nie pozwoli jej przecież marznąć. Co z tego, że gra się jeszcze nie zaczęła a on już pozbawił się jednej z części ubrania. Nudno się zaczęło robić.
Ostatnio zmieniony przez Norbert O. Czarnkowski dnia Nie Kwi 10 2016, 21:00, w całości zmieniany 1 raz
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Powiedziawszy, że ubierała się długo byłoby fatalnym niedomówieniem. Od rana szukała idealnego stroju na tą imprezę. Zawsze jednak coś jej nie pasowało. A to sukienka za krótka, nie ten kolor, za długa, zbyt wycięta, za grube ramiączka, za obszerna... Co do tej ostatniej to nawet na chwilę się nie zastanawiała czy ją założyć. W końcu w ciąży nie była (xD). Godziny mijały, a nasza biedna Clari stała przed otwartą szafą w samym szlafroku ciągle niezdecydowana. W dodatku od samego rana miała nieprzyjemne mdłości. Grypa żołądkowa nie była przyjemną rozrywką. Zważywszy, że odbywała się impreza. Całe szczęście, że Dorian przyszedł wcześniej. Dzięki jego obecności w domu zdecydowała się na żółtą bluzkę i czarno-białą spódniczkę. Parę razy przeczesała palcami włosy i zeszła na dół by razem z gryfonem udać się na imprezę. Czemu nie wzięła ze sobą Belphegora? Doskonale zdawała sobie sprawę iż chłopak nie przepada za imprezami. Dotarcie na miejsce nie zajęło im dużo czasu. W dodatku zachowanie Doriana zaskoczyło Clari, i to w pozytywny sposób. Nie każdy chłopak otwierał drzwi przed dziewczyną. Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i weszła do środka, gdzie otrzymała jakąś dziwną plakietkę. Nie patrząc nawet na nią schowała to coś do kieszeni. widząc jak grupka osób zbiera się przy... Chwila, czy to była butelka? Ostatni raz grała w nią na imprezie Harprów. Dziś jednak nie miała ochoty na takie zabawy. Przede wszystkim chciała... ZJEŚĆ! Widok jedzenia momentalnie zasłonił jej cały świat. Nie chciała jednak zostawiać swojego partnera. Spojrzała na niego chcąc poprosić aby podszedł tam z nią jednak był zajęty wpatrywaniem się w pewną misę. Jeśli miała ona wyjawić pary z tajnej korespondencji to nie interesowało ją to za bardzo. Wiedziała doskonale kto był jej parą. No... poniekąd. Miała odczynienia z lustrzanym odbiciem. Harper. Ciekawe tylko który... - Masz ochotę coś zjeść? - spytała w końcu i nie czekając na jego odpowiedz pociągnęła go za rękę w stronę jedzenia.
Coraz więcej osób zbierało do zabawy, a co za ty szło najprawdopodobniej zabawa zaraz się zacznie. Tym bardziej, że obok niej usiadł Norbert. Puchon. Prawdę powiedziawszy powinna od razu wstać i zmienić miejsce jednak po ujawnieniu, że Max jest jej bratem przestała zwracać uwagę na to kto jest puszkiem, a kto nie. Przestało się to najzwyczajniej w świecie liczyć. Teraz uśmiechnęła się do puchona i jego towarzyszki układając swoje nogi wygodniej. Zgięta pozycja z pewnością im nie służyła. Rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu Lilith która ją tutaj zaciągnęła. No może nie dosłownie, bo dziewczyny jeszcze nie było ale listownie z pewnością. Zamiast tego napotkała spojrzeniem Rekina. Uśmiechnęła się do niego na powitanie. Była bardzo ciekawa czy i on dołączy do zabawy. Mogłoby być z nim o wiele bardziej ciekawie niż teraz. Pewnie dalej myślałaby na ten temat, gdyby nie pewna osoba która na nowo zajęła jej wszystkie myśli. Lucas. Spojrzała na niego uchylając odrobinę usta. Przez chwilę poczuła ukłucie w klatce piersiowej jednak całkowicie je zignorowała. Nie mogła zignorować jednak tego, że był jeszcze bardziej pociągający niż na co dzień. Szybko odwróciła wzrok udając, że robi właśnie coś bardzo ważnego i pochłaniającego ją bez reszty. Miała tak ogromną ochotę aby podejść do niego, zatopić się w jego pocałunkach jak i ramionach, że nie wiedziała jakim cudem się powstrzymała. A no tak. Vittoria. To dzięki niej nie pobiegła do niego. W głębi ducha była jej bardzo wdzięczna, chociaż... Co by się stało, gdyby pobiegła jednak... Uśmiechnęła się do niej odwzajemniając całusa w policzek. - Cześć seksowna. Miałam nadzieję, że tu będziesz. Teraz to można zacząć zabawę. - jej uśmiech się poszerzył. Dopiła swój alkohol i odstawiła pusty kubek za siebie. Nie chciała aby kusił ją bardziej niż było to konieczne. A w tej chwili naprawdę miała ochotę aby wstać i zrobić sobie kolejnego drinka. - Jesteś ty, jestem ja. Zaraz pewnie będzie Lilith, bo to ona mnie tu zaciągnęła więc na pewno nie przyszłaś na darmo. - puściła jej oczko obserwując przybywające osoby. W sumie, gra mogłaby się już rozpocząć. Osób było wystarczająco.
Lucasa szczerze mówiąc nie obchodziło otoczenie, był alkohol za darmo i to się liczyło ze mógł trochę wypić więc kiedy tylko @Daisy Manese usiadła obok niego uniósł brew do góry i upił z kubka nieco whisky. Zainteresowała go propozycja Amerykanki dlatego też kiedy tylko skończyła odstawił kubek obok i zaśmiał się pod nosem. Zerknął badawczo na jej kreację oraz na to co trzymała w dłoni, wydawała się być nadzwyczaj miła. Może warto wykorzystać tą okazję by zdobyć w jakiś sposób jej zaufanie? Jeden wróg mniej będzie pierwszym pozytywem od tych dwóch felernych miesięcy. - Masz rację, nasza znajomość była przez pewien czas.. toksyczna, to chyba dobre określenie.. Daisy. - Obarczył ją krótkim uśmiechem i ponownie zerknął na Oriane, zadarł głowę nieco do góry oglądając ją od stóp do głowy. Obok niej siedziała.. Titi, chyba powinien oddać jej pewną zgubę dzięki której uwierzył w tamtą noc.. albo może nie. Nie, raczej zostawi ją dla siebie więc kiedy tylko zerknęła na Ślizgona posłał jej charakterystyczny szyderczy uśmieszek. Co do Ri.. cóż, oboje wiedzieli że gdyby nie Ci ludzie już dawno by się obściskiwali albo robili coś co podpowiada im serce. Dopił do końca swój alkohol po czym dodał do Daisy. - Idę nalać sobie czegoś mocniejszego, zaraz wracam. - Puścił jej oczko po czym podszedł do stolika, tym razem sięgnął za kubek z tequilą. Wrócił na miejsce jak gdyby nigdy nic czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
Edward wstał kiedy brata już nie było, zaspany zszedł na dół i pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to plakat, który najwyraźniej pozostawił Jay. Wystarczył szybki prysznic i kilka chwil, żeby był gotowy. Nie trzeba było pytać się go dwa razy, mimo iż pytania nikt nie zadał… nie ważne. Pojawił się na miejscu i pierwszą osobą, której zaczął szukać wzrokiem była @Vittoria Brockway i nie musiał długo się rozglądać. Ignorując brata, który gdzieś tam przetoczył się w tym małym tłumie, prawie prze teleportował się obok niej i nie zwracając uwagi na nic i na nikogo, złapał dziewczynę za talię i poderwał ją do góry wpijając się w jej usta. Tak drodzy państwo. W ten oto sposób, obwieszczał wszem i wobec, że ta panna należy do niego i bez względu na wszystko nie wolno jej ruszać… a jeżeli ktoś to zrobi, to wylądowanie w skrzydle szpitalnym na kilka miesięcy, będzie traktowaniem ulgowym. Kiedy już ukazał wszystkim, co należy do niego i czego nie wolno dotykać, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę @Jay Harper. Chociaż jeszcze zanim opuścił dwie śliczne panie, puścił pięknej @Oriane L. Carstairs oczko. - Yo – rzucił do brata i rozejrzał się. Dopiero teraz zaciekawiło go, kto tak naprawdę znajduje się na sali. A jeżeli chodzi o zabawy, to gra w butelkę była bardzo kusząca i na pewno miał zamiar się pobawić.
Bardzo zabawne. Sheila nie miała zielonego pojęcia o tym, że Amerykanie organizowali jakąś imprezę. Nie dlatego, że nie była o niej informowana, bo @Daisy Manese lub @Cyrus Lynford na pewno przypominali jej, że takowa będzie organizowana i pytali czy przyjdzie, ale dziewczyna była ostatnio za mocno skoncentrowana na analizie własnych uczuć, aby w jakiś sposób rozumieć co się do niej mówi. Trzymało ją dalej po przebojach z tajemniczą rękawicą? Kto wie, może i tak było w istocie, bo przez ostatnie tygodnie wyglądała na bardzo przygaszoną. Chociaż może to raczej @Arcellus S. Greengrass tak ją nieświadomie męczył. Szkoda tylko, że nikt nie miał o tym większego jakiegokolwiek pojęcia, a biedna eks mieszkanka Bostonu bardzo to gdzieś wewnątrz siebie dusiła. Tak samo, jak po raz nasty gryzło ją zniknięcie Shane i parę innych spraw, jakimi tylko zeszłoroczna Puchonka mogła się przejmować. Zamknęła oczy, zanim weszła do pokoju rozrywek w bardzo wyraźny sposób dając do zrozumienia swoją niepewność, ale dość szybko je otworzyła, ale wcale nie dlatego, że zaskoczył ją panujący wewnątrz półmrok, mile rozświetlany kolorowymi lampionami. Po prostu pod powiekami momentalnie pojawiła jej się twarz Arsa. Westchnęła, bardzo mimowolnie, kierowana jakimś wewnętrznym bólem istnienia, a potem przyjrzała się odmienionej sali. Wyglądała bardzo gustownie i Villadsen momentalnie pożałowała, że nie pomogła znajomym z Ameryki w organizacji zabawy. Za to chociaż ubrała się przyzwoicie. Miała na sobie czarną, zwiewną sukienkę, pod którą włożyła legginsy, nie do końca wierząc w to, że jej nogi mogą nadawać się do pokazania. W podobnym celu włożyła też wysokie buty, a szyję ozdobiła pięknym splotem, jaki otrzymała od ojca na gwiazdkę. Zdaje się, że miał przykuwać wzrok tak samo jak jej spięte włosy. Jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się, na zabawę, związać ich na czubku głowy tak jak dziś. Delikatny makijaż i tak pewnie był niezauważalny w półmroku, ale za to świetnie rzucały w nim się oczy jej… ulubione przekąski. Szkoda tylko, że zamiast wypatrzeć je na stoliku, ona dostrzegła je raczej w dłoniach @Daisy Manese, którą zaszła od tyłu, porywając jej dwie frytki. - Cześć - przywitała się nieśmiało, spoglądając trochę niepewnie na @Lucas Kray, do którego przysiadła się jej koleżanka. Nie chciała im przeszkadzać, dlatego wyprostowała się, stojąc tak trochę głupio, bo za ich plecami. Wreszcie zdobyła się na zaskakującą jak na siebie odwagę i zajęła miejsce obok nich na osobnej pufie. - Będziecie grać w butelkę? - zapytała ich, spoglądając odruchowo w stronę zbierających się do tego ludzi. Ona sama, zupełnie jak nie Sheila, miała wielką ochotę, aby grać.
Mikkel był niezwykle podekscytowany dzisiejszą imprezą. Należał bowiem do osób, które nie przegapiłyby żadnej okazji do imprezy. Ogarnął się dość szybko. Postawił na coś eleganckiego, bo w końcu tego wymagała okazja. Imprezę organizowali Amerykanie, głównie @Cyrus Lynford, więc miał pewność, że rozrywek nie zabraknie. Impreza powinna być dla niego idealna. Miał ogromną ochotę się zabawić. Wszedł do sali i zauważył, że była już całkiem spora grupa osób. Ale pierwszą rzeczą, która rzuciła mu się w oczy, był wystrój. Każdy, kto by tu wszedł, wiedziałby, że to impreza w stylu amerykańskim. Mikkel wiedział o wydarzeniu od Cy'a, ale nie omieszkał spojrzeć na ulotki. Zaintrygowała go czaszka, która widniała na ogłoszeniach. Wiedział, że nie trafiła tam przez przypadek, więc była następną zagadką, na której rozwiązanie liczył tego wieczoru. Przy wejściu otrzymał ciekawą przypinkę z butelką. Znając swoich amerykańskich znajomych, oznaczała, że będzie okazja zagrania w tę jakże popularną grę. Było to następną interesującą rzeczą, jaka sprawiała, że całe to przedsięwzięcie wzbudzało w nim entuzjazm. Rozejrzał się po sali i wyłapał wzrokiem parę znajomych twarzy. Od razu podszedł do gospodarza tego całego zamieszania i stojącej obok niego @Daisy Manese. Mijając stolik z alkoholem, nie zapomniał nalać sobie sporą szklankę whiskey. A co będzie się później ruszał po więcej. Lepiej się zaopatrzyć od razu. - Hej kochani - przywitał się, uśmiechając się do nich łobuzersko - pięknie to wszystko urządziliście. Amerykanie to chyba mają niezły gust w genach, co? Też gracie? - spytał obojgu, wskazując na przypinkę. Był też całkiem ciekawy, kto jeszcze się zdecyduje na grę. Miał nadzieję, że wyjdzie z tego całkiem niezła zabawa, chociaż miał trochę obawy, że przypadkiem wylosowałby jakiegoś przystojnego młodzieńca. Chłopcy raczej nie należeli do jego preferencji, ale cóż… Jak to mówią, raz się żyje. Nie wiedział, jak na kwestie orientacji zaopatrywali się Amerykanie, więc czekał na dalszy przebieg wydarzeń. Słyszał też, że mają zostać ujawnione pary, biorące udział w tajnej korespondencji. Byłoby to bardzo interesujące, gdyby nie fakt, że on sam przegapił moment zapisów na ten event. Wciąż, ujawnienie tych par mogło całkiem urozmaicić dzisiejszy wieczór.
Nie ma to jak zaprosić znajomych i pojawić się na miejscu spotkania jako ostatnia. Brawo Lilith, tak trzymaj! Akurat przed imprezą poczułaś nagłą potrzebę na drzemkę i postanowiłaś się spóźnić… chociaż, może się nie spóźniłaś, ale nie przyszłaś wcześniej! A ty zawsze przychodzisz wcześniej! No wiesz ty co? Moja droga staczasz się. Do pokoju rozrywek wpadła jak burza widocznie zdezorientowana. To się nazywa, dosłownie, pięciominutowe szykowanie się. Narzuciła na siebie jakieś spodnie i białą bluzkę, a na nią czerwony żakiecik w kratkę, a jeżeli chodzi o buty… to ku jej zaskoczeniu, jedyne co udało jej się znaleźć, to obcasy, które dostała kiedyś od matki, nie chcąc się spóźnić ubrała właśnie to, ale… czuła się okropnie dziwnie chodząc w takim obuwiu. Nie była do tego przyzwyczajona, jednak postanowiła się tym nie przejmować. Jest w Hogwarcie, to jest jej dom i powinna czuć się tutaj swobodnie, nieprawdaż? A teraz po kolei! Najpierw podeszła do swojej ukochanej @Charlotte Blanchett, która na samym początku mogła jej nawet nie zauważyć. Postanowiła się do niej skradać od tyłu i rzucić się uradowana na jej szyję, na policzku zostawiła jej takiego WIELKIEGO buziaka i przywitała szerokim uśmiechem wszystkie osoby, które jej towarzyszyły, nie chcąc wyjść na osobę niekulturalną po chwili powiedziała. - Lilith jestem miło mi – nie ma to jak wbić się do kogoś do rozmowy, ale musiała się przywitać ze swoją cudowną Szarlotką! – a teraz proszę o wybaczenie – wydukała, a z jej drobnej twarzyczki nie schodził nawet na chwilę uśmiech. W końcu odkleiła się od puchonki i zanim odeszła od nich, dygnęła na pożegnanie i ruszyła w dalszą ekscytującą podróż! Kolejną osobą, którą złapała w locie był @Lucas Kray, do którego również postanowiła się podkraść. W tym momencie stał sam, przy ‘stoisku’ z alkoholem i wybierał jeden z alkoholi. Podeszła do niego i bez ostrzeżenia objęła go w pasie wtulając się do jego pleców. Co jest?! Ona ma dzisiaj jakiś atak miłości, musicie jej wybaczyć. - Cześć Luca… – wydukała i nim chłopak zdążył zareagować odkleiła się od niego i puściła mu oczko, a po tym rozpłynęła się w powietrzu kierując się w stronę kolejnej osoby, a raczej osób. @Dorian Bristen oraz @Clarissa R. Grigori. Dziewczyna od tyłu rzuciła się na tą dwójkę i objęła ich ramionami. - Coooo tam? - zamiauczała i zaśmiała się przy okazji, dopiero po uzyskaniu odpowiedzi puściła ich, zrobiła piruet w miejscu i wskazała na dwa lustrzane odbicia - to ja lecę dalej! A taką osobą był właśnie jeden z bliźniaków. @Jay Harper stał razem z Edwardem i najwyraźniej rozmawiali. Nie mogła do niego nie podejść, dlatego pojawiła się przy nim znienacka i zawisła mu na ramieniu. Kolejnej osobie dała wielkiego buziaka w policzek i uśmiechnęła się szeroko. - Jak tam? – zapytała, a raczej wyćwierkoliła jak to miała w zwyczaju. Jedyną osobą, z którą się nie przywitała jeszcze była Ria, ale jej jak na razie nie umiała znaleźć nigdzie wzrokiem, do czasu… @Oriane L. Carstairs siedziała tuż obok @Vittoria Brockway, co było dla niej niemałym szokiem. Titi? Co ona tutaj robi? Przecież… tak po prostu? Może do niej podejść? A może nie powinna? Musi to zrobić. - Przepraszam… – wyszeptała widocznie nieprzytomna do braci i ruszyła w stronę dziewczyn. Zatrzymała się przed nimi niepewnie i posłała niepewny uśmiech obu panią. - Cześć… – czy aby na pewno Titi… oczywiście, że tak! Lilith padła pomiędzy nimi robiąc sobie miejsce na środku kanapy, czy cokolwiek to było. Złapała pod ramię jedną i drugą dziewczynę i przyciągnęła je do siebie, po chwili odwróciła twarz w stronę Rii i złożyła pocałunek na jej policzku, drugą osobą, która otrzymała też coś takiego, była Titi, ona w taki sposób okazywała dzisiaj swoją czułość widocznie. Nie miała zamiaru nic mówić. Po prostu chciała je powitać tym milczeniu i drobnym gestem. A jeżeli chodzi o grę w butelkę, to z wielką chęcią weźmie udział! W pewnym momencie w oddali dostrzegła @Mikkel Carlsson i pomachała mu na powitanie. Miała wielką nadzieję, że zobaczy ten ruch, bo już jej się nie chciało wstawać.
Ostatnio zmieniony przez Lilith Nox dnia Nie Kwi 10 2016, 21:56, w całości zmieniany 2 razy
Ledwo już przyszedł, a Norbert pokazywał mu alkohol. Dorian był polakiem, ale nie mógł się pochwalić słynną mocną głową. Nie przepadał za używkami, szkoda mu było pieniędzy i zdrowia. Uśmiechnął się w odpowiedzi, co by nie wyszedł na ponuraka. W tym momencie potrzebował napić się wody i coś zjeść. Nie musiał długo szukać, został w odpowiednie miejsce zaciągnięty przez Clarisse. Widać ona również przyszła tutaj po darmowe jedzenie. Dorian był wiecznie głodny, 3 posiłki dziennie to było dla niego za mało. Biedny student nie mógł sobie pozwolić na jakieś przekąski, trzeba było korzystać z każdej możliwej sytuacji kiedy można było się najeść. A brzuch rósł i nie miało to nic wspólnego z ciążą. -A mam. Chociaż jak na to patrze...nigdy tego nie jadłem. Proszę się nie śmiać, Bristen nigdy w życiu nie jadł fast foodów. Zanim zaczął chodzić do Hogwartu często w mugolskich szkołach rówieśnicy opowiadali o tych pysznych hamburgerach i frytkach, ale jakoś do Doriana to nie przemawiało. Tym razem postanowił skosztować frytkę. Nie była zła, chociaż preferował inne rzeczy. -Mmmmm...nie mają tu czegoś innego? Zaczęło się wybrzydzanie. Rozglądnął się i ku swojemu rozczarowaniu nie zobaczył niczego innego. Miał nadzieję, że chociaż Clarissie będzie smakować. Jego rozważania zostały zakończone przez małą kulkę szczęścia Lilith. -Dobrze... Tyle zdołał powiedzieć, po napadzie dziewczyna szybko się ulotniła z miejsca zbrodni. Uniósł lekko brwi i pokiwał głową. Te kobiety...
Beth była całkiem ciekawa imprezy, którą przygotowywali Amerykanie. Szczerze nie pałała miłością do osób przyjezdnych, ale jednak miała nadzieję, że będzie działo się coś ciekawego i przynajmniej tego nie ominie. Przyszła więc do wyznaczonego miejsca. Ubrała się dość skromnie, ale też elegancko, biorąc pod uwagę okoliczności. Zwróciła uwagę na czaszkę, która widniała na ogłoszeniach, ale nie miała specjalnych chęci, żeby dowiedzieć się, co ona oznaczała. Jak już wiadomo, nie jest zbyt wielką fanką Amerykanów i nie interesuje ją, co takiego knują. Przyszła głównie dlatego, że chciała dowiedzieć się, kim był jej tajemniczy rozmówca w tajnej korespondencji, plus liczyła na darmowy alkohol. Nie zawiodła się. Od razu zauważyła stół z dużą ilością alkoholu. Chwyciła kieliszek, wlała tequilę i od razu wypiła. Może ten meksykański trunek trochę podniesie jej pewność siebie i odwagę. Wlała w siebie następny kieliszek, na rozgrzanie. Nie należała do osób z mocną głową, więc alkohol powinien zacząć ją pobudzać już niedługo. Na przypince, którą dostała była butelka ze strzałką. Wiedziała, co to sugeruje, ale chyba nie była wystarczająco pijana. A może jednak? Spytała sama siebie w myślach. Właściwie, czemu nie, musiał w końcu się jakoś rozerwać, a nie zachowywać jak… cóż, typowa puchonka. Najwyższy czas zerwać z tym stereotypem. Sięgnęła po frytki z McMagic, które również były na stole. Nie widziała żadnej bliższej osoby, ale za to zauważyła @Charlotte Blanchett, którą kojarzyła z widzenia. W końcu były na tym samym roku i w tym samym domu. Dziwne, że nigdy nie miały okazji się poznać. Podeszła więc do dziewczyny. - Hej, jestem Beth - przedstawiła się - chyba najwyższa pora poznać się osobiście - powiedziała, uśmiechając się przyjaźnie do dziewczyny. Uśmiechnęła się też do @Daisy Manese i @Cyrus Lynforda, którzy stali obok. Pamiętała ich z lekcji zaklęć, bo byli razem w trójce, ale nie widziała większej potrzeby, żeby się specjalnie witać. Postanowiła ich po prostu zignorować, chyba że sami nawiązaliby z nią jakiś kontakt.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Jedzenie wyglądało... Dziwnie. Musiała przyznać, że nigdy wcześniej nie jadłą czegoś takiego i poważnie się zastanawiała nad spróbowaniem tych dań. Całe szczęście, że zjadła przed wyjściem, choć... Chwila! Nie rozumiała w ogóle swojego organizmu. Najpierw całymi dniami wymiotowała, a teraz miała ochotę jeść jak opętana. Nie chciała jednak zastanawiać się nad tym dłużej. Dopada smacznie wyglądających frytek i zaczęła je chrupać. Nie przepadała za ziemniakami ale te były pyszne. Musiała przyznać, że zaskoczyli ją takim jedzenie. Słysząc jednak pytanie chłopaka odwróciła się w jego stronę z buzią wypchaną frytkami. Szybko je przełknęła chcąc mu odpowiedzieć. - Obawiam się, że nie ale jeśli chcesz możemy zajrzeć do kuchni. - zaproponowała biorąc kolejną porcję pysznych kartofelków. Mimowolnie spojrzała na stojący obok alkohol. Już miała nalać sobie czerwonego wina lecz poczuwszy jego zapach zrezygnowała. Znów ogarnęły ją niesamowite mdłości. Przeszły jednak równie szybko jak szybko się pojawiły. Co jest do cholery? Nawet na imprezie nie może być choć trochę zdrowa? Nawet nie zarejestrowała przez to wszystko pojawienia się Lilith. Wiedziała jednak, że jak zaraz nie napije się wody to uczucie mdłości ją zamęczy. Sięgnęła po jedną z butelek nalewając jej zawartość do kubka i pijąc dość łapczywie. Owszem, mdłości po tym zniknęły jednak pojawiły się zalążki niepewności. - Ostatnio czuję się jak kobieta w ciąży. - zażartowała uśmiechając się, jednak ten uśmiech nie pozostał na jej twarzy zbyt długo. Mdłości, obżarstwo, zmęczenie które po woli zaczynała odczuwać... Nie. To nie było możliwe. Nie mogła być w... A może. W sumie powinna już dawno dostać okre... Nie. Blada spojrzała na chłopaka. - Po czym poznać, że kobieta jest w ciąży? - pytanie najgłupsze na świecie. A jednak musiała je zadać. Chciała się upewnić, że jest to nie możliwe. Przecież zrobiła to tylko raz. Raz!
Patrzył jak Clarissa pożera frytki. Kiedy się do niego odwróciła nie mógł powstrzymać śmiechu. Wyglądała jak chomik, nabrzmiałe policzki od nadmiaru jedzenia prawie nie ekplodowały. Nie widział jeszcze nigdy, by dziewczyna tak szybko i dużo jadła. Może te frytki są uzależniające i jak się zacznie jeść to nie można przestać? -Jak Tobie smakuje to nie musimy, jakoś przeboleje. Miał dodać coś jeszcze, ale jego uwagę zwróciło zachowanie dziewczyny. Przestała jeść, zrobiła jakąś głupią minę i zaczeła łapczywie pić wodę. Dostała zgagi czy co? Zbliżył się do Clarissy i delikatnie złapał za bark. -Wszystko w porządku? Coś... I znowu jej reakcja go zdziwiła. Przekrzywił głową i otworzył usta nie wiedząc co ma powiedzieć. Dlaczego najpierw żartuje sobie z ciąży, a potem pyta o jej objawy? Jeszcze kolor jej twarzy...ewidentnie się czegoś przestraszyła. Nie zastanawiając się dłużej postanowił odpowiedzieć na pytanie. -Eeee...opóźniająca się miesiączka, poranne wymioty, mdłości w ciągu dnia. Clarissa, co się dzieje? Bezceremonialnie złapał ją za barki i zaczął się uważnie patrzeć w jej twarz. Zbyt skołowany nie wiedział co ma myśleć.
Ostatnio zmieniony przez Dorian Bristen dnia Nie Kwi 10 2016, 23:59, w całości zmieniany 1 raz
- Cyrusie, Daisy.. mi również miło was poznać. Opowiecie mi trochę o waszych rodzinnych stronach, nim ta impreza przerodzi się w jedną wielką zgraję upitych ludzi? Za godzinkę wątpię bym mogła znaleźć kogoś z kim dałoby się na trzeźwo porozmawiać. - To akurat była prawda, dużo osób na tej imprezie rwie się do mocniejszego alkoholu dzięki któremu "świat miał być piękniejszy". Była to według niej bzdura i nie szarpała się na takie numery, wystarczyło jej to że i tak lubiła od czasu do czasu napić się wina. Niespodziewanie podeszła do niej Lilith, nawet nie zauważyła tego małego urwisa bo już dostała buziaka w policzek. Obróciła głowę w jej kierunku i potargała jej włosy dodając. - Skoro się przedstawiłaś to ja Ci przedstawię tę dwójkę. Nasi organizatorzy, Cyrus oraz Daisy. - Wyszczerzyła się szeroko, Panna Nox wydawała się bardzo urocza i zachowywała się nadal młodo jak na swój wiek. Ale jak jej nie kochać za to? Po chwili pojawiła się także nowa osóbka której nie widziała wcześniej. Odwzajemniła jej uśmiech odpowiadając. - Charlotte, w zdrobnieniu Lotte. Elisabeth to pełne imię, a Beth to zdrobnienie. Mam rację? - Zerknęła na jej ubiór, tu także był bardziej.. elegancki. - Gdzie moje maniery.. Beth, to jest Daisy oraz Cyrus. Nasi.. gospodarze imprezy w tym Amerykańskim stylu. - Obarczyła ich ciepłym uśmiechem i upiła kolejny łyk swojego wina. Swoją drogą całkiem jej smakowało, a w dodatku nie było cierpkie. Tak więc jak najbardziej odpowiadał jej ten smak. Chociaż z drugiej strony Lotte nie była wybredna jeżeli chodzi o wina, smakowało jej wiele rodzai i naprawdę trzeba było być geniuszem by odgadnąć jakie jej nie pasowało. Jednak jeżeli chodzi o mocniejsze alkohole, kto by nie zgadł..
Ludzi stopniowo przybywało, a ja już całkiem dobrze kojarzyłem twarze tych wszystkich osób. Znaczną część z nich widziałem wcześniej na imprezie u Carmy. Swoją drogą, teraz dziękowałem sobie w myślach, że się tam wtedy wybrałem, bo przynajmniej na pewno się teraz nie czułem obco na własnej imprezie. Druga sprawa była taka, że pilnie chodziłem na lekcje, a one stanowiły istny przedsionek do nawiązywania nowych znajomości. Kiwnąłem głową kolejno do Carmy, Rasheeda, Lucasa, Elisabeth czy Norberta, którzy to się ze mną przywitali, a widząc, że wszyscy tłumnie dołączają do gry w butelkę i ja postanowiłem się przyłączyć, zajmując wolne miejsce na ziemi dookoła niej. Pierw jednak rzuciłem trochę więcej poduszek na podłogę, bo najwyraźniej ilość ludzi chętnych do tej gry miało stanowić pół zamku, a przecież jeszcze nawet nie było tu naszej całej, Salemowskiej paczki. - Tak, biorę sobie do serca integracje z Hogwartem - odpowiedziałem do Mikkela, trochę się przy tym śmiejąc, bo najwyraźniej całe to integrowanie zacząłem od przyjemniejszej strony. Nie byłem pewien co myślę na temat bliższej integracji z męską częścią Hogwartu, to też nim miałoby mnie to spotkać, wolałem bogato łyknąć alkoholu. Bez ryzyka nie ma zabawy, czy coś takiego. Przywitałem się jeszcze z Lilith, która się nam przestawiła, a potem słuchałem imion kolejnych osób, które wymieniała nam Charlotte. Mogłem je notować. - Będę czynić honory pana domu, czy tam piętra i to rozruszam - powiedziałem, rzucając spojrzenie Daisy i licząc, że to ona poopowiada puchonce o naszym kraju, bo ja tu dziś miałem póki co sporo do roboty. Wziąłem wcześniej przygotowaną, pustą butelkę po winie i podałem je pierwszemu lepszemu Hogwartczykowi, który był pod ręką, co by ten zaczynał. I tak też grę rozpocząć miał Norbert.
okej, skoro już ktoś rzucił, to grę zaczynamy, ale jeśli ktoś wciąż chce dołączyć, to nie ma sprawy - jeszcze jest parę wolnych miejsc! będzie ekstra, jeśli będziecie w miarę sprawnie odpisywać, chociażby małymi postami, bo szkoda blokować grę na całe dnie :c Jak ktoś wylosuje kartę, której nikt jeszcze nie jest przypisany - niech rzuca raz jeszcze. To samo w przypadku, gdyby ktoś wylosował swoje multikonto/siebie i niekoniecznie chciał opisywać tam interakcje sam ze sobą. W innych przypadkach - jak ktoś się będzie wykręcać od spełnienia zadania, dostanie paskudnych krost :c A i żeby było jasne, fabularnie to wygląda tak, że butelka się kręci, wskazuje konkretną osobę, natomiast zaczarowana etykieta zmienia swój napis, wygłaszając jedno z sześciu poleceń
Popijał whisky przenosząc wzrok po różnych twarzach. Szczególnie jego uwagę zwróciło to jak jakiś koleś przywitał się z @Vittoria Brockway. Przez co w jego głowie zaczęły kotłować się przeróżne myśli i obrazy. Byli parą? A może to tylko nachalny znajomy? Odwrócił jednak spojrzenie na gospodarza @Cyrus Lynford bo widocznie postanowił w końcu zacząć zabawę i zaskoczyło go to jak ten podaje mu butelkę po winie. Zaskoczenie jednak zamieniło się na szerszy uśmiech. Poczuł jak mięśnie mu się napinają bo był lekko spięty tym pierwszym zakręceniem butelką. Podniósł się spoglądając błyskawicznie po każdej z twarzy, która to znalazła się w ich kółeczku. Położył butelkę na podłodze i zakręcił nią mocno i prychnął widząc jak szyjka butelki wskazuje jego. Zauważył jak na etykietce pojawia się jakiś tekst. - Mam się pocałować - rzucił do towarzystwa i położył butelkę na ziemi. Nie, tak to on się nie będzie w to bawił. Zakręcił butelką jeszcze raz, wierząc w to, że i tekst na etykiecie się zmieni. Ależ zrzedła mu mina kiedy to nic się nie zmieniło, ale za to wskazywało jakiegoś faceta. Podniósł głowę wyżej i dostrzegł @Edward Harper. Tego samego który całował się z Tittą. Omal nie parsknął śmiechem bo pomyślał, że może jeszcze smakuje Tittą. Ale szybko się opamiętał i coś mu mówiło, że zdecydowanie tak nie jest. - Kurwa - rzucił w swoim ojczystym języku cicho pod nosem. - Będzie trzeba przynieść tutaj więcej whisky - rzucił wstając i ruszył w jego kierunku po drodze zgarniając trunek, który przyniósł ze sobą. - Tylko sobie niczego nie wyobrażaj to tylko gra - rzekł do tamtego z pozorną kamienną maską, jednak jego skóra była jeszcze bladsza niż zwykle. Poczuł jak palce zaczynają trochę drżeć a wszystkie mięśnie się napinają. Kiedy to był na tyle blisko by móc go cmoknąć w usta. Jakoś przez dłuższy czas nie mógł się do tego zmusić, ale wiedząc, że jeśli będzie to przedłużać to będzie tylko gorzej. Zrobił to! Cmoknął Edwarda i odskoczył jak poparzony przykładając butelkę z whisky do ust i pociągając dwa głębsze łyki by pozbyć się jakiegokolwiek smaku i by zapomnieć o tym jak najszybciej. Wrócił na swoje miejsce i spojrzał z niemałym wyrzutem na butelkę. To wylosowała... Wiedział jedno, już jedno z najgorszych zadań miał za sobą, więc i gra zdawała się być mniej straszna. Pozostało już tylko czekać na dalszy rozwój tej zabawy.
Właściwie to Daisy nie zdążyła się jakoś porządnie przywitać z Mikkelem (akurat odchodziła od Cyrusa kiedy on tam szedł, pewnie się przywitali jakoś po drodze). Siedziała na puffie a Lucas ją całkiem zaskoczył kiedy bez oporu zgodził się na jej toast. Stuknęła więc kieliszkiem o jego szklankę i upiła dwa łyki wina. Zdecydowanie daleko było jej jeszcze do picia wszystkiego na raz. Patrzyła jak ślizgon wpatruje się cały czas w jedną z dziewczyn - niespecjalnie interesowało ją co między nimi zaszło, chociaż trzeba przyznać, że ciekawiły ją niektóre szczegóły tych ich dram. Kiedy więc Lucas poszedł po kolejną porcję trunku i po chwili wrócił, postanowiła go co nieco powypytywać. Może, skoro zawarli niejaki rozejm, nie uzna tego za złośliwość. - Podobno nie było cię jakiś w szkole trochę. Co nabroiłeś? - Zapytała, tonem niezobowiązującej pogawędki. Słyszała plotki, ciężko z nich jednak były wywnioskować wszystko. Po chwili pojawił się złodziej frytek, odchyliła głowę do góry i uśmiechnęła się do @Sheila Violence Villadsen. No przecież, że nie mógł być to jakiś nie-wiadomo-kto. - Hejka, Sheila - przywitała się z nią i już chciała jej powiedzieć, żeby siadała na pufie obok, ale sama to zrobiła. - Sheila Lucas, Lucas Sheila. - Machnęła w stronę jednego i drugiego towarzysza. - No pewnie, że będziemy - oznajmiła za ich dwójkę, chociaż przecież nie wiedziała. - Prawda, Lucas? - upewniła się jeszcze. Nie nawiązali jeszcze żadnej rozmowy, bo gra się wreszcie rozpoczęła. W pokoju już rzeczywiście było dużo osób, chociaż nie mogła dostrzec Winnie ani Caroline. Czyżby coś razem knuły? A może po prostu szykowały się w dormitorium. Pociągnęła Sheilę za rękę, żeby poszła z nią na poduszki dookoła butelki, jednocześnie nie oddalając się od Lucasa, bo bardzo chciała dowiedzieć się co jej powie.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine szybko usłyszała o imprezie organizowanej przez Amerykańskich uczniów. Ciężko jej było się o niej nie dowiedzieć, gdy praktycznie każdy z jej ludzików o niej trąbił, że na pewno musi być obłędna i fantastyczna. Na poprzedniej się wynudziła więc miała nadzieję, że tutaj będzie trochę lepiej. Szła tutaj z mieszanymi uczuciami. Po pierwsze w swojej torbie trzymała schowany sztylecik, była zainteresowana ogromnie po ostatniej akcji z Salemczykami, co też mogą chcieć od jej prezentu od dziadka, który otrzymała parę lat wstecz. Nie była typową dziewczyna, która zawsze na każdą imprezę ubiera kieckę, więc tym razem ubrała się wyjątkowo odmiennie. Bardziej w swoim stylu niż w stylu swojej siostry. Uciekało się ciężko w sukience, aczkolwiek w spodniach było to o wiele łatwiejsze. Miała na sobie czarne obcisłe spodnie idealnie ukazujące jej długie szczupłe nogi, najbardziej zwyczajny czarny top i skórzaną kurtkę, którą zapewne od razu po wejściu zdjęła. Na rękach miała skórzane rękawiczki bez palców. Ot taki kaprys.. Wielkie wejście, to uwielbiała. Nawet kilka par oczu zwróciło się w jej kierunku, ale potem każde z tych osób wróciło do tego co robiło wcześniej. Impreza po prostu toczyła się dalej. Wchodząc tutaj urzekło ją otrzymanie tego całego magicznego całusa, ale najbardziej zastanawiało ją dziwne logo. Sama długo obserwowała dziwnych z zachowania Salemczyków a że była czujna to raczej nic nie mogło umknąć jej uwadze, że coś kombinują i ona chciała wiedzieć co. Ciekawość kazała jej spróbować po prostu podejść do nich jak najbliżej. Chciała więc się zainteresować tym, a przy okazji sprawdzić czym tak naprawdę jest sztylet, którym zainteresował się @"Carus Lynford" no i @"Caroline Carter" . Wchodząc tutaj niestety, żadnego z nich tutaj nie dostrzegła. Nie miała też pojęcia, że @Lucas Kray wrócił już do szkoły. Totalnie straciła rachubę czasu, ostatnio skupiając się na dniach na nauce. Czarna plakietka z całusem wskazywała non stop jej miejsce, gdzie jak się okazało grano w butelkę, więc ruszyła w tamtym kierunku, by dołączyć do reszty grających. Ciekawiło ją, czy ktoś do niej podejdzie, rozpozna ją czy też do niej zagada. Wtedy naprawdę impreza się zacznie. Tymczasem ona zdążyła jeszcze podejść do stolika, gdzie nalała sobie tequli. Jej dziadek uwielbiał pić tequilę. Boże Kath, przestań myśleć w tym momencie o zmarłych. Jest impreza, baw się dziewczyno. Upiła łyk rozgrzewającego trunku. Niestety śmieciowe żarcie odrobinę pominęła. Niestety to było coś co Katherine ze swoją idealną figurę ledwo tolerowała. Uznała, że cieszy się, że zjedzonej wcześniej zdrowej kolacji, a to jedzenie ruszy wtedy, gdy już naprawdę uzna to za konieczność, albo po prostu wypije więcej. W oddali zobaczyła jak @Mikkel Carlsson . Ruszyła w jego kierunku, po czym przywitała się z nim krótkim uściskiem. -Również dotarłeś na imprezę. Królowa przybyła w wielkim stylu- zaśmiała się po czym zawinęła na palec pukiel swoich sprężystych loków. Wyglądały dziś naprawdę idealnie, ale poświęciła naprawdę dużo czasu, by mogły się tak dziś prezentować. -Wydaje mi się, że tą imprezę, zaliczymy w tym miesiącu do bardzo udanych- powiedziała serdecznym tonem, uśmiechając się przy tym szeroko. Możliwe, że zaraz ktoś do niej podejdzie i ją przytuli, albo da buziaka na oczach wszystkich? Jakże by się pomyliła, gdyby tak się nie stało.
kostka: 1 tarot: głupiec nie losujesz na razie, dopiero jak ktoś wylosuje ciebie
Lubi organizowanie imprez. W końcu czy jest coś lepszego, niż ustalanie, że tego wieczoru będzie się wyśmienicie bawić? W zasadzie cały dzień Winnie albo dekoruje salę, albo próbuje wymyślać jakieś nowe zabawy, na dodatek w jej dłoni nieustannie pojawia się jakiś drink, bo przecież inaczej trudno byłoby tak ciężko pracować. Wobec tego kiedy impreza się zaczyna, Winona jak przystoi na współgospodarza, jest już odrobinę wcięta. Często wychodzi zrobić coś jej zdaniem niesamowicie ważnego, by po chwili zapomnieć jakie w zasadzie miała zadanie. Zwala więc niefrasobliwie większość rzeczy na barki Cyrusa, bo w końcu to on tak okropnie nalega na przyjęcie tych Brytyjczyków i integrację z nimi. Wystarczy, że pomogła mu zrobić imprezę. Teraz może odrobinę manifestować swoją niechęć do przesadnych integracji, nie pomagając mu więcej, tylko zajmując się alkoholem. Winona jest jak zwykle sobą. Odrobinę zbyt roznegliżowaną, jak na obecną pogodę, z kapeluszu na głowie w luźnym, jasnym ubraniu. Kiedy wchodzi do pokoju, dziwi się jak dużo już osób jest w środku. Macha gdzieś tam, gdzie stoi @Cyrus Lynford, ale boi się, że zaraz będzie kazał jej iść się z kimś integrować, więc nie podchodzi do niego tylko ucieka w kierunku @Carma C. Charisme. - Heeeej - wita ją wyjątkowo radośnie i przytula ją mocno przez chwilę , jakby nie widziała jej całe wieki. – Patrz, wyglądamy bliźniaczo – cieszy się niespecjalnie zgodnie z prawdą, bo po prostu obydwie miały jasne ubrania oraz jakieś kapelusze. Winnie ze swoją złotą opalenizną, przy porcelanowej srebrnowłosej, wyglądała jak z zupełnie innej bajki. Na pewno bardziej realistycznej, bo Carma wyglądała tak nierealnie, że Wins dotyka ją z ciekawością palcem w policzek, przekonana, że ten jej odpadnie. A jeśli nie on, to chociaż część makijażu wygina się w jakiś sposób. Może się to dzieje, może nie, Winona zapomina znowu co w zasadzie robi, bo słyszy coś o butelce. No tak oczywiście, tak miało być. Winnie trzyma się kurczowo za ramię Carmy, by uczestniczyć z nią w zabawie. Jeśli ktoś tam był obok Krukonki, musiał zaakceptować przypiętą do jej ramienia kowbojkę.
@Norbert O. Czarnkowski ! To małpa! Zachichotała widząc, jak ten ją naśladuje. Oczywiście tym razem nie zamierzała się na niego tak uciążliwie gapić, ale jeśli będzie wystarczająco grzeczny, to będzie się mógł choć trochę poobracać w jej towarzystwie. Aczkolwiek najwyraźniej ten przyszedł tu już z Carmą, więc oczywiście nie będzie mu przeszkadzać, jeśli temu zależy by przede wszystkim bawić się dziś z nią. Szczególnie, że sama akurat planowała zająć się Orianą i to z nią się znów zabawić. Ostatnio było naprawdę fajnie. - Tym razem też planujemy się spić @Oriane L. Carstairs ? - Zapytała widząc, jak ta odstawia kubek, ale wciąż z utęsknieniem wypatrywała jego zawartości. Niech pije, o się będzie pilnować? Jest w Hogwarcie, więc tutaj na pewno nie zrobi niczego, czego by żałowała. Zbyt wiele było wokół osób, które mogły ją przypilnować. - No tak, Lilith – Odpowiedziała trochę się pesząc, ale nie na długo. Niemal od razu odrzuciła od siebie wszelkie myśli i gdy odbierała szklankę z alkoholem od Norbercika znów miała ten swój zadowolony i dumny wyraz twarz. Upiła łyk pokazując mu uniesionym kciukiem, że dobre i że dziękuje. Chciała właśnie coś jeszcze powiedzieć do Ori, ale w tym momencie pojawił się przed nią @Edward Harper. Nawet nie zdążyła zareagować jak ten najzwyczajniej w świecie ją podniósł i pocałował. Oczywiście pozwoliła mu na to, bo czemu by nie? Natomiast fakt iż zaraz po tym odsunął się, odwrócił i sobie poszedł... Grrr. Co za człowiek! Zgromiła spojrzeniem jego plecy i usiadła najwyraźniej bardzo niezadowolona, co mogło być interpretowane również tak, jakby nie chciała tego pocałunku. - Faceci... - Mruknęła niezadowolona. Za dużo facetów? Proszę bardzo. Właśnie podeszła do nich @Lilith Nox. Krótko się przywitała, a zaraz potem wbiła się między nie i ucałowała. Vittoria uśmiechnęła się delikatnie. To oznaczało, że wciąż ją pamięta. Zatem Kath jest idiotką. A skoro tak, to odwróciła ciało w stronę gryfonki i przytuliła ją mocno do siebie. - Ślicznie wyglądasz – Wyszeptała dziewczynie do ucha zanim ją puściła i znów usiadła w bardziej wygodnej pozycji. Najwyraźniej nic więcej nie chciała mówić natomiast to przytulenie mogło zasugerować Lilith, że coś się zmieniło. ZNOWU. Boże, czy istnieje ktoś kto nadąży za tą dziewczyną?! W tym czasie gra w butelkę się rozpoczęła. Wpatrywała się w Norberta czekając, aż ten wylosuje osobę. Jednocześnie wpatrywała się z ciekawością w butelkę chcąc wiedzieć, co też będzie musiał zrobić. Kręciła się i kręciła, aż tu nagle wypadła na puchona. Zaśmiała się. - Możesz się namiętnie przelizać ze swoją ręką – Zaproponowała mu, ale ten już kręcił. I następna osoba, którą wskazał? Było jeszcze zabawniej! No nie mogę. Edward będzie się całował z Norbertem. Nie wiem czemu, ale bawił ją ten zbieg okoliczności. Ciekawe, czy jeszcze Edzio smakował nią? Raczej nie. Może dla tego Bercik wydawał się taki niezadowolony. I zrobił to takim tempem, że nawet nie zauważyła! Zaśmiała się. -@Norbert O. Czarnkowski widzę, że to był najpiękniejszy pocałunek w twoim życiu. Będę Ci o tym przypominać do końca świata – Wytknęła w jego stronę język, a potem odwróciła się do Edzia by uśmiechnąć się do niego i obserwować jak mija jego kolejka.
Nie rozumiał za bardzo tego dlaczego to na siłę starali się teraz integrować. Po tak długim czasie robienia sobie co im się żywnie podobało? Słabo z ich strony, że dopiero teraz organizują wieczorek zapoznawczy. Kiedy to już większość zdążyła ich poznać. Lepiej lub gorzej. On zdecydowanie był w tej drugiej grupie, której nieśpieszno było do bratania się z obcokrajowcami. Wszelkiej maści, a tych w szkole było na prawdę dużo. Długo przekonywał się do osób z którymi przebywał cały czas, przez większość swojego szkolnego życia, a Ci dopiero co przyjechali i już zdążyli nabrudzić. Plakaty latały po szkole w tak licznych ilościach, że byłoby trzeba być ślepym by nie przeczytać chociaż jednego. Zgarnąć dla siebie i pokazać znajomym co o tym myślą. Wyszło na to, że myśleli o tym bardzo dużo i rozmawiano wcale nie mniej. Był to podwód dla którego postanowił się też pojawić. Zapowiadało się na to, że będzie tam sporo zielonych, co mu odpowiadało. Oczywiście dostrzegł też czaszkę na samym dole ale zrobiło to na nim takie samo wrażenie jak informacja, że będzie tam jedzenie od McMagic. Doskonale znał ich "potrawy", przecież pochłaniał jedzenie w tak dużych ilościach i lubując się w zasadzie w każdej potrawie, że coś z MM musiało w końcu wpaść w jego ręce i to nie jeden raz coby dać bezpodstawną opinię. Otworzył drzwi, wszedł rozglądając się. Był ubrany w garnitur oczywiście nie zapominając o tym, żeby podkreślić za pomocą niego swoją przynależność do Slytherinu. Dlatego wybrał taki kolor by pasował do jego domu, a także zielony krawat. To był też taki jego prywatny powód by pojawić się na tej imprezie. Uwielbiał chodzić w takim stroju, więc pojawiłby się tutaj tylko po to by mieć pretekst by wyciągnąć garnitur z kuferka. Od razu pierwsze co rzuciło mu się w oczy to fakt, że prawie wszyscy byli zebrani w jednym miejscu. A to co? Zaczęli imprezę od Fajki Pokoju? Tak, tak. To by było takie bardzo w Amerykańskim stylu i to w rdzennym Amerykańskim, a nie. Nie spodziewał się, że to się stanie. Nie widział tutaj ani jednego czerwonoskórego, a same dzieci dawnych kolonizatorów. Aż niemal było czuć morzem, starą zbutwiałą łajbą i rybami. Wpierw podszedł do stolika z alkoholem. Rozejrzał się uważnie, łapiąc w końcu za tequilę. Tego najczęściej brakowało w szkole, więc zamierzał skorzystać z tego iż był dostępny ten alkohol. Odwrócił się do towarzystwa wpierw szukając wzrokiem @Cyrus Lynford, który to był gospodarzem tej imprezy. By przywitać się z nim skinieniem głowy, dopiero później odszukał @Rasheed Sharker i ponownie skinął głową. Dopiero teraz dostrzegł co tam się wyprawia, kiedy to jakiś koleś zaczął kręcić butelką i podszedł do jednego z klonów by się z nim przelizać. Nawet nie starał się powstrzymać śmiechu, przez co parsknął. Teraz miał dwa powody do tego by tam nie siadać. Pierwszym i najbardziej oczywistym był fakt, że miejsce w tym gronie zajęła już inna latorośl rodziny, więc sama myśl, że musiałby się całować z siostrą był tak niedorzeczny, poroniony i patologiczny, że momentalnie odechciało mu się grać, kolejnym był fakt, że mógłby wylosować jakiegoś faceta. Już wolał sam przesiedzieć całą imprezę z butelką tequili niż to uczynić. Zajął więc miejsce na jednej z kanap rozwalając się na niej niczym jakby to był u siebie w domu. Później zaczął się witać z kolejnymi osobami. @Oriane L. Carstairs, @Sonya Sharewood koleżankom z domu posyłając im ciepły uśmiech, spoglądając na @Lucas Kray zamyślił się na moment. Wrócił do zamku? Szybko mijał ten czas w tej budzie. Skinął mu głową jeśli ten w ogóle na niego spojrzał. Kolejną osobą na której widok się ucieszył był @Mikkel Carlsson, oczywiście wiedział co łączyło Mikkela z jego siostrą, ale zdążył to już zaakceptować, zwłaszcza po tym jak to pokojowo rozstali się z Kat. I cały czas się przyjaźnili. Przez co gdy tylko został przez niego zauważony to machnął lekko dłonią rozkładając palce w krótkim geście "siema". Na końcu była @Katherine Russeau, na której to zawiesił najdłużej swój wzrok posyłając jej delikatny uśmiech i szybkie oczko. Nie zamierzał się mieszać w zabawę. No przynajmniej do czasu aż nie zechce zdejmować z siebie o jedną rzecz za dużo. Wtedy przypomni jej, że on też tutaj jest i patrzy się na wszystko. Więc będzie wdzięczny jeśli swoje ciało dalej będzie trzymała zakryte.
Gra w butelkę się rozpoczęła i jak na zawołanie na samym początku udało się trafić Edziowi w dosyć ciekawą sytuację. Jakiś puchon, który znał jego Titi, miał go pocałować. Widząc jego minę i niechęć miał ochotę trochę się zabawić i podrażnić chłopaka, ale… no nie był w stanie! @Norbert O. Czarnkowski tak bardzo starał się unikać tego spotkania i tak bardzo się do tego zniechęcał, że mimika jego twarzy mówiła jedno. A widząc ją Edward o mało nie wybuchł śmiechem. Jaki ten chłopak był… zabawny. Powiedziemy, że to było słowo, które przyszło mu na myśl. Nawet nie zauważył, kiedy postanowił się zmusić do tego i odskoczył od niego po pół sekundzie. Co jest?! Miał zamiar mu podokuczać, a ten nawet nie dał mu szansy. Prychnął pod nosem i zasłonił usta powstrzymując się od wybuchu śmiechu. To było takie śmieszne! No ale dobra, trzeba się uspokoić. Jego kolej. Po wykonaniu odpowiednich czynności, nie zdążył nawet przeczytać zadania, kiedy coś z całej siły przyciągnęło go do brata. Jakieś zaklęcie zlepiło ich bokami. Ten spojrzał na brata kątem okiem i rzucił w przestrzeń jedno zdanie, którego nie mógł sobie darować. - Awansowaliśmy na bliźniaki syjamskie stary – dobrze, że trafił na osobę, do której nie czuł niechęci, bo jeżeli byłby to ktoś typu… to by się zabił prędzej niż spędził z nią resztę czasu.
Liam był dziś w dość kiepskim nastroju. Nie miał najmniejszego zamiaru wychodzić ze swojego pokoju, ale @Vittoria Brockway bardzo nalegała. Powtarzała mu, że to będzie świetna impreza i będzie mógł się zrelaksować. Wcale w to nie wierzył, ale przyjaciółka wymusiła na nim przyjście. Tak więc, by dotrzymać danego jej słowa Liam musiał zjawić się na imprezie, która znajdowała się w pokoju rozrywek. Po dość długim zastanawianiu się co na siebie włożyć stwierdził iż to będzie najodpowiedniejsze. Nie miał zbyt dużego wyboru jeśli chodzi o ubrania. Doprowadził się do ładu i udał sie na imprezę. Zjawił się w pokoju rozrywek gdy impreza trwała już dość długi czas. Ludzie bawili się w najlepsze. Rozejrzał się dookoła i wyszukał przyjaciółki. Gdy ta spojrzała na niego machnął do niej ręką na powitanie i uśmiechnął się. Podszedł do stolika z napojami, po czym wziął coś w dłoń. Nie wiedział co to..ważne, że dało się to wypić. W sumie sam nie wiedział do końca czy przyjście tutaj było dobrym pomysłem. No bo nie miał zbyt wielu znajomych a Vicki nie mogła przecież cały czas z nim przebywać. Miała swoich znajomych, nie tylko jego. Może po prostu pokręci się tu przez chwile i wróci do pokoju. Ona na pewno nie zauważy, przecież była zajęta. Stanął pod ścianą, oparł się o nią plecami i upił łyk tego czegoś co wziął. Smakowało dość, nietypowo.
Gdy tak sobie siedział obok ślizgonki nagle zauważył zmierzającego w jego stronę brata. Najwyraźniej już przywitał się ze swoją dziewczyną i teraz nadeszła kolej na niego. Pomachał mu gdy ten nadchodził. - No siema – Przywitał się równie entuzjastycznie. Nic dziwnego, skoro wciąż czekał na kobietę swojego życia. Czekał i czekał aż w końcu się pojawiła! I zamiast do niego podejść to robiła wielką rundkę po pokoju. Uniósł brew udając, że spogląda na zegarek jakby ciągnęło mu się w nieskończoność. No i czego wszystkich zaczepiasz jak Jay na ciebie czeka? I czeka. NO ILEŻ TY MASZ TYCH ZNAJOMYCH... No! W końcu! Podeszła! Przywitał się z nim cmokiem to też wybaczył ją to szwendanie się wszędzie tylko nie do niego. I chciał sobie z nią pogadać, aż ta nagle po jednym swoim słowie sobie poszła z krótkim przepraszam. Poważnie?! No tak. Zauważył Vittorię. No dobra, przeżyje. Szczególnie, że zaczęła się gra w butelkę i już po chwili jego braciszek całował się z jakimś typem, który najwyraźniej kompletnie się do tego nie palił. Nie mógł się nie zaśmiać z tej sytuacji. A już zabawniejsze było to, że zaraz potem butelka wskazała na niego! Spojrzał na brata czekając, aż ten odczyta zadanie aż tu nagle chops i się zlepili. Zamrugał zaskoczony. O, zobacz... - Czuję się jak jakaś seksowna hybryda – Odpowiedział na jego myśl i sam wziął się za butelkę. Wylosował @Cyrus Lynford , ale butelka wskazała na zadanie ogólne. Miał powiedzieć czego jeszcze nigdy nie zrobił, a każdy to to robił musiał się przyznać wypiciem kolejki. Inaczej na jego twarzy pojawiły by się krosty, więc i tak by było wszystko wiadomo. No dobra. Co by tu... - Ja jeszcze nigdy nie miałem więcej niż trzech partnerów seksualnych w życiu – Po czym wziął szklankę i podał również swojej drugiej połowie pokemona, bo doskonale wiedział ile oni ich mieli. Zobaczymy, kto jeszcze wśród obecnych jest doświadczony. Wziął butelkę i podał ją gospodarzowi. Jego kolej.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Myślała bardzo intensywnie nad swoimi słowami jak i Doriana. Faktycznie, okres powinna już dawno dostać ale przecież to nie mogło znaczyć, że jest w ciąży. Może to była jakaś choroba. Najlepiej by było gdyby zgłosiła się do pielęgniarki. Dałaby jej jakiś eliksir czy pigułki i od razu by przeszło. Na pewno. Jednak im bardziej chciała się przekonać do tego pomysłu, tym bardziej wydawał się jej irracjonalny. Wystraszona spojrzała na Doriana. - Ja chyba... - słowo "jestem w ciąży" nie chciało przejść przez jej gardło. Była za młoda na to. A jej rodzina? Rodzice z pewnością by się cieszyli, a dziadkowie... Roweno, oni ją zamkną w jednym z lochów w swojej posiadłości. Jednak chwila, przecież nic nie było jeszcze przesądzone. To naprawdę mogła być zwyczajna grypa. znów spojrzała swoimi zielonymi oczyma na chłopaka. Czy ufała mu? Tak. W każdej sytuacji była szczera i tym razem nie miało być to wyjątkiem. - Chyba jestem w ciąży. - powiedziała na jednym wydechu łapiąc się jedną dłonią stołu. Nie to aby miała zemdleć. Po prostu chciała poczuć coś stabilnego pod palcami.