A przynajmniej tak
podejrzewał, kiedy to cisza została przerwana z dnia na dzień przez bandę niemożliwych do opanowania zwierzaków. Dlaczego to właśnie
oni, uczniowie pozbawieni pierwotnego obycia ze szkodnikami
tego rodzaju,
muszą się z nimi zmagać? Ciche westchnięcie opuściło płuca Felinusa, jakoby opuściło membrany umysłu pewnego rodzaju
zelżenie; nikt z nich nie wiedział, co jest realnym powodem pojawienia się armii magicznych psotników w starym, poniszczonym już
zamczysku. Jedno jest natomiast pewne - że sprawiają one znacznie więcej problemu, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Tym bardziej, że chochliki, które chowali do klatek, z łatwością wydostawały się z pomocą kolegów, którzy od razu (lub też i nie) ruszali im na
ratunek. Nie bez powodu rozwalanie flaków po ścianach oraz rzucanie na lewo i prawo
Bombardą wydawało się być okrutną, aczkolwiek ostatecznie
słuszną metodą eksterminacji tego gatunku - przynajmniej w murach szkoły czarodziejstwa.
—
Gajowy powinien sprawdzić, co się tak naprawdę dzieje w Zakazanym Lesie. To jego obowiązek. — obowiązek doprowadzenia tego wszystkiego do porządku i znalezienie potencjalnych dróg dostawania się tych magicznych istot właśnie leżał
głównie na nim. To on, wbrew pozorom, sprawuje pieczę nad całym terenem, na którym to żaden z nich nie mógł postawić nogi, pod rygorem kary, jaka na nich
ciąży. Tak naprawę mogli gdybać, ale najwidoczniej nikt nie zamierzał szukać problemu u jego pierwotnego źródła, a przynajmniej najprawdopodobniej pierwotnego. Felinusa to naprawdę zastanawiało, niemniej jednak, chowając własne psy, wiedział, że nie ma sensu spuszczać ich za takie
pierdoły. Nawet jeżeli życie w Hogwarcie było znacznie utrudnione i znajdowało się pod istnym znakiem
zapytania.
—
Powinna, ale wiadomo, jak to z tym bywa. Honor i duma... poza tym, Hampson został aresztowany w 2017 roku. Myślę, że ma za dużo na pieńku z Ministerstwem, by chcieć prosić jeszcze o pomoc. Zaszkodziłoby to jego wizerunkowi i opinii. — powiedział, dzieląc się powszechnymi informacjami. Jakby nie było, to Gareth właśnie został wtedy oskarżony o zdjęcie bariery chroniącej przed
wścibskim wzrokiem mugoli. Felinus wiedział, że dyrektor nie zamierza jeszcze bardziej się pogrążać, nawet jeżeli powrócił na swoje stanowisko całkiem obronną ręką - nawet jeżeli główną przyczyną tego całego zamieszania, trwającego w Wielkiej Brytanii, były
zakłócenia magiczne. Ciche westchnięcie wydostało się z spomiędzy jego ust, kiedy to zaczął liczyć własne niuchacze, rzucając
Immobulus w stronę następnej gromadki radośnie hasających chochlików. Dwa. Dwie kuleczki, które gotowe były wnieść
chaos.
Nie czuł, by jego różdżka się
przegrzewała; potencjał magiczny potrafił z niej wyskrobać, w związku z czym bez problemów rzucał zaklęcia, czy to werbalne, czy to niewerbalne, ale głównie właśnie te
najprostsze. Nie oznacza to jednak, że podobał mu się taki stan; owszem, trenował, była to doskonała okazja, aczkolwiek kiedyś ta inwazja musi się zakończyć. Nie był przecież prywatnym poskromicielem tego całego gówna; jeżeli sądzili, że uczniowie będą
tanią siłą roboczą, to się mimo wszystko i wbrew wszystkiemu zwyczajnie mylili.
Felinus kiwnął głową i tym samym zdobył jednego niuchacza
gratis, który bezceremonialnie turlał się i tym samym został unieruchomiony częściowo za pomocą zaklęcia rzuconego przez Mościckiego. Nawet ten, mimo bycia pod wpływem spowolnienia, starał się go ugryźć i tym samym
podrapać. —
Co jest nie tak dzisiaj z tymi niuchaczami? — zapytał się, korzystając z zaklęć, by przerwać ciągły stan polegający głównie na posiadaniu poharatanych rąk, kiedy to ostatniego malucha, jakiego udało mu się zyskać, zwyczajnie wrzucił do jego
koleżków. Zastanawiało go to, dlaczego one tak reagują, lecz ostatecznie może po prostu miały zły dzień...? Kto wie, co im po głowach
chodzi.
—
Akurat powiem, że obserwowanie tych małych krecików dochodzących do władzy byłoby co najmniej... śmieszne. — powiedział, kiedy to kolejne z nich turlały się po podłodze, tuż przed obrazem doliny. Już miał kolejnego złapać, ale gdy tylko skierował w ich stronę własną dłoń z dzierżoną różdżką, te dostały niebywałej
prędkości i szybko pognały po schodach w celu ucieczki. —
Tym bardziej, iż są tak nieporadne. — powiedział, gdy jeden z nich utknął w zbyt małej dziurze i nie mógł ruszyć własnego,
tłustego tyłka z posadzki.
@Ignacy Mościcki