Przez podziemia ciągnie się długi korytarz oświetlony nielicznymi pochodniami. Podłoga jest wykonana z czarnego kamienia co wcale nie ułatwia utrzymywania ciepła w tym miejscu. Wyraźnie czuć wilgoć, jako że cześć drogi prowadzi pod jeziorem.
***
Usłyszala wołanie Lily. Postanowiła odpowiedzieć, co jej szkodziło. - Tak, Lily, idę do dormitorium. Chce mi się już spać - powiedziała i jak na zawołanie ziewnęła przeciągle. - Zresztą, sama widzisz - dodała.
(Juliette Joan Parker) Lubiła ten korytarz. Ciemno, mrocznie - takie klimaty jak najbardziej jej odpowiadały. Wsunęła ręce do kieszeni i brnęła do przodu, patrząc przed siebie.
Autor
Wiadomość
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Etap: Eliksiry – Lewe drzwi Wyrzucona literka: A - postać nie wyrobiła się w czasie, zestresowała, pomyliła składniki - eliksir okazuje się być kompletną klapą. Dorzuty: 1 - czarna, maziowa substancja zabulgotała wściekle na dnie kociołka, a potem zastygła. Szczęście, że nie spotkało cię nic przykrego.
Oczy ciągle mu łzawiły i za chuja pana nie mógł pozbyć się tego popierdolonego płaczu, który chciał go chyba zamordować z jakąś jebaną przyjemnością. Skinął lekko głową profesor Dear, mając wrażenie, że za moment wpierdoli się po prostu w stojący przed nim kociołek, co było właściwie bliskie prawdy. Nie czuł się dobrze, a rozpoznanie tego, z czym miał do czynienia, szło mu niesamowicie chujowo, bo ledwo widział na oczy, a na sam węch nie był w stanie w pełni określić, z czym ma przyjemność właśnie się mierzyć. Czas uciekał, a on w końcu doszedł do wniosku, że najpewniej patrzy, czy raczej próbuje patrzeć, na eliksir spokoju, w którym niewątpliwie czegoś brakowało. Nie był jednak pewien, czy była to melisa, czy może jednak waleriana, ostatecznie bowiem oba te składniki dodawane były gdzieś pod koniec warzenia eliksiru i Max skołowany tym jebanym zaklęciem, nie umiał do końca powiedzieć, co powinien w tej chwili zrobić. Ostatecznie doszedł do wniosku, że to z pewnością brak melisy jest tutaj problemem, co było akurat całkiem prawdopodobne, ale zamiast niej wziął po prostu pokrzywę, chociaż chuj wie, jak tego dokonał, zapewne było tak z powodu jego ograniczonej przez płacz wizji. Ostatecznie czarna, zdecydowanie maziowata substancja zabulgotała na dnie kociołka, informując go o tym, że nie poradził sobie z żadnym z zadań właśnie przed nim postawionych i najlepiej by było, gdyby szybko znalazł kogoś, kto mógłby mu pomóc z konsekwencjami tej porażki. Płacz był w cholerę upierdliwy, a skoro nie miał jak sobie sam z nim poradzić, należało odszukać kogoś, kto potrafił choćby cofnąć to zaklęcie. Dno? Nie, zdecydowanie upadł jeszcze niżej.
______________________
Never love
a wild thing
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Etap: OPCM – Prawe drzwi Wyrzucona kość k6: 4 - Reagujesz szybko, skupiając się na atakujących Cię stworzeniach. Dobywasz różdżki i wybierasz jedno z zaklęć OBRONNYCH, aby skupić się na znalezieniu odpowiedniego eliksiru. Po opróżnieniu jednego z kielichów - gasząc pragnienie lub radząc sobie z jego efektem, opuszczasz pomieszczenie bez szwanku. Uzyskane punkty dla domu: 5
Kolejne pomieszczenie, a w nim jakieś kielichy. Zapewne, gdyby była mugolką to od razu pomyślałaby o Indianie Jonesie i Ostatniej Krucjacie i kierowała się tym, że Jezus był cieślą, aby wybrać odpowiedni do tego by się napić, ale zanim zdołała się bardziej pochylić nad problemem tego, że miała w ustach prawdziwą Saharę to do jej uszu doszedł znajomy trzepot skrzydeł. Chochliki. Zajebiście. Widząc tylko zbliżającą się chmarę niebieskich ludzików, przygotowała się do wyprowadzenia odpowiedniego zaklęcia. Zdecydowała się na rzucenie niewerbalnego Arresto Momentum, aby zatrzymać tę całą zgraję w miejscu i móc swobodnie skupić się na wyborze odpowiedniego kielicha, który opróżniła jednym haustem, gdy tylko się zdecydowała na konkretny z nich. Oby tylko nie był to jej błąd.
Camelia Robbins
Rok Nauki : V
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172
C. szczególne : Gibki jak lunaballa (zręczność), Powab willi (zwierzaki),Mocno zmaterializowany, Dwie lewe różdżki (transmutacja)
Etap: OPCM Wyrzucona kość k6 określająca zaklęcie: CALVORIO - rok, który powoduje wyłysienie ofiary. Wyrzucona kość k100 na obronę: 63 + 0= 63 - Suma mniejsza od progu Obrona:Nieudana
No dobrze, skoro już znaleźliśmy się tutaj i trzeba było jakoś przeżyć i przejść przez te zajęcia, to młodej dziewczynie nie pozostało nic innego jak wziąć głęboki wdech i czekać na swoją kolej. Kiedy tan nadeszła weszła za drzwi zuełnie nie wiedząc co się będzieć dziac. Jakieś było jej zdziwienie, kiedy oberwała zaklęciem, a pomimo chęci obrony przed nim, nie udało jej się tego uczynić. Umówmy się dobra to ona była i znała się na zwierzakach, ale różdżka zbytnio macha, na prawo i na lewo tak by wyszedł z tego dobry wynik nie umiała. Nie była to jej jedna z najlepszych stron, ale pracowała nad tym. A pracowanie i dążenie do tego, by się ciągle szkolić, rozwijać i poprawiać była czymś pozytywnym,dobrym. To mogło jej pozwolić uciec od bycia pracownica w cyrku, gdzie jej dziadkowie i rodzice spędzili większość swojego życia. Jednak jak faktycznie, to będzie okaże się z czasem. Jednak teraz nie jest czas nad rozmyślania, gdyż dziewczyna znajdowała się na zajęciach, a ana tych trzeba się skupić.
Zaklęcie jednak ją dosięgło i tak o to Cam poczęła łysieć w zastraszającym tempie. Kiedy dziewczyna dotknęła swojej głowy, przeczesała dłońmi włosy, te bez problemu odczepiły się od jej głowy, zostając w małej, damskiej dłoni. Puchonka przez chwilę nie wiedziała co ma zrobić ale zamknięcie oczu i głęboki wdech powietrza pozwolił się opanować, więc nie pozostało jej nic innego tylko udać się do kolejnych drzwi. Dokładnie tez tak zrobiła i podeszłą do tych znajdujących się po lewej stronie, zastanawiając się co ją czeka, kiedy jej przekroczy.
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Kiedy już unormowała całkowicie swój oddech po porannym biegu na złamanie karku – a chwilę to trwało – nie zdążyła za wiele więcej powiedzieć do swoich znajomych, bowiem nauczycielki już przyszły. Spojrzała tylko na Hope, przerażona, kiedy dotarło do niej, że każdy wchodzi osobno do pokoju i przede wszystkim – nie mają pojęcia co tam się będzie działo. Słodki Merlinie, ja umrę. Czuła się tak jakby właśnie wydano na nią wyrok, niczym w średniowiecznym Salem, bo ani z OPCM, ani z eliksirów dobra nie była. Zaczęła nawet się zastanawiać, czy powolnymi krokami nie oddalić się i uciec, kiedy zorientowała się, że drzwi przecież zostały zabezpieczone. FANTASTYCZNIE. Maguire była zestresowana zanim ta lekcja dobrze się zaczęła, dalej nie mogło być lepiej. Kiedy przyszła jej kolej, z duszą na ramieniu, weszła do kolejnego pomieszczenia i zaczęła jak ostatni debil rozglądać się dookoła, by stwierdzić, że okrągły pokój jest pusty, nie licząc nauczycielki, która właśnie trafiła Ruby zaklęciem, zanim ta w ogóle zdążyła się zorientować. — NA GACIE GODRYKA — wyrwało jej się, kiedy efekt zaklęcia żądlącego ją dorwał, a Gryfonka definitywnie nie tego się spodziewała. Chwyciła się za obolałe ramię i syknęła, jednocześnie patrząc przepraszająco na nauczycielkę. Brawo Ruby, nie dość, że pokazałaś, że kompletnie nic nie umiesz, to jeszcze nie potrafisz trzymać języka za zębami. Nie wiedziała co ma zrobić i nieco spanikowana spojrzała na Lanceley, by chociaż powiedziała jej co dalej. To chyba nie był jej dzień, nie dość, że zaspała i nie zjadła przez to śniadania, to teraz czuła pieczenie w całej ręce. Czy rzucanie zaklęć w uczniów nie powinno być zakazane? Nie chciała iść dalej, chciała iść do skrzydła szpitalnego – po raz kolejny i milionowy w swoim życiu i przeczekać tam sobie do obiadu. Nie było jej to jednak dane i – bardzo niechętnie – z wciąż bolącą jak diabli ręką, przeszła przez lewe drzwi.
______________________
without fear there cannot be courage
Tuilelaith Brennan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : wysoki wzrost, lekko wystające przednie zęby, zamiłowanie do błyskotek, zapach kwiatowych perfum, głęboka blizna na łydce po wycięciu obscero
Pojawienie się nauczycielek wzbudziło niemałą ekscytację w Ślizgonce, zwłaszcza, gdy objaśnione zostały zasady panujące dzisiejszą lekcją. Dziewczyna miała być jedną z pierwszych zaangażowanych, co z jednej strony podniosło ją na duchu, gdyż nie musiała się stresować ciągnącymi się w nieskończoność oczekiwaniami, lecz z drugiej jedynie przysporzyło jej irracjonalnego niepokoju. Kiedy klepsydra oznajmiła, że może wchodzić, Tuilelaith wzięła głęboki oddech i zaciskając zmarznięte palce na różdżce, weszła do okrągłego pokoju, w którym miała rozprawić się z pierwszym etapem zajęć. Refleks zawiódł ją wraz z próbą obrony przed niewerbalnym atakiem profesor Lanceley. Może gdyby nie poddała się naturalnemu, wścibskiemu odruchowi rozglądania się po nowo poznanym pomieszczeniu, a zamiast tego swą energię skupiła na podstawowym zaklęciu obronnym, na jej twarzy i ramionach nie pojawiłoby się bujne owłosienie. Rękę władającą różdżką w nieco bezmyślny sposób uniosła sekundę po ciosie, jakby zdziwiona, iż coś w ogóle śmiało ją trafić. Otrzeźwiła się tuż po chwili, gdy dostrzegła rezultat zaklęcia. Choć nieco zszokowana efektem uroku, panna Brennan nie dała po sobie poznać, że coś mogłoby być nie tak. Uznając to za całkiem normalny przejaw lekcji obrony przed czarną magią, zignorowała godne bahanki kołtuny i skierowała się w stronę wyznaczonych dla defensywnych pechowców drzwi po lewej stronie, gdzie czekała ją kolejna enigma. Tym razem skupiła swoją wolę na ewentualnym kolejnym upokorzeniu, jakie mogło czyhać na nią tuż za wejściem, choć miała wrażenie, iż skoro etap wymagający popisów za pośrednictwem różdżki już nastąpił, to tym razem miała za zadanie zmierzyć się z eliksirami.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Etap: OPCM Wyrzucona kość k6 określająca zaklęcie: ACUSDOLOR - zaklęcie żądlące Wyrzucona kość k100 na obronę:73 + 5 = 78 - Suma większa od progu Obrona: Udana
Uśmiechnęła się, gdy tylko dostrzegła jak znajomy piegus podbija do niej przed rozpoczęciem zajęć. Od razu wystawiła pieść, aby zbić żółwika w tym jakże przyjacielskim przywitaniu, które zdecydowanie było w ich stylu. Następnie wzruszyła jedynie ramionami kiedy Percy spytał ją o to czy są dla nich jakieś szanse na to, by jakoś przeżyli lekcję eliksirów. - Nie wiem, stary. Albo OPCM nas uratuje albo zginiemy śmiercią tragiczną - stwierdziła finalnie po czym położyła mu jeszcze dłoń na ramieniu w ramach okazanego wsparcia. - Po prostu nie pij dziwnych rzeczy i słuchaj Wężowej Pani, a może jakoś damy radę. Dopiero po chwili zwróciła uwagę na prowadzące zajęcia, które się pojawiły w zasięgu wzroku i zaczęły objaśniać na czym będzie polegało ich zadanie. Prościzna. Chyba. Oby im się nie umrzyło. Kiedy nadeszła jej pora na przejście tej dziwnej inicjacji, ruszyła przed siebie i otworzyła drzwi do pustego pomieszczenia. Wystarczyło jedynie przekroczyć próg. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że ktoś rzucił w jej kierunku zaklęcie. Noż kurwa mać! - Protego! - tyle dobrego, że jej refleks był wystarczająco szybki, aby w porę wyczarować tarczę, która obroniła ją przed atakiem Lanceley. Cholera, było blisko. Zdecydowanie bliżej niż by tego chciała, ale jakoś się wybroniła. Całe szczęście. Tak samo jak to, że po tym małym zawale mogła w końcu przejść dalej.
Etap: Eliksiry – Lewe drzwi Wyrzucona literka: C – nie zdążam, stresuję się i w ogóle wszystko Dorzuty: 5
Wiecie jak to jest, kiedy ktoś do Was mówi w innym języku i nie rozumiecie ani jednego słowa? Tak właśnie czuła się Ruby po wejściu do kolejnego pokoju i zobaczyła te wszystkie porozrzucane składniki i inne rzeczy, a nawet nie była pewna do czego wszystkie służą. Nie pomagał też jej fakt, że miała ochotę odciąć sobie rękę i wyrzucić ją przez nieistniejące okno w podziemiach. Podeszła do stolika – z największą pustką w głowie jaką tylko mogła mieć. Uwarzonego przez siebie eliksiru, nawet jeśli miałaby książkę z przepisem w dłoni, nie dałaby swojemu największemu wrogowi, ani masowemu mordercy – co dopiero sobie. Przez pierwsze kilkadziesiąt sekund stała jak kołek, wlepiając spojrzenie zielonych tęczówek w kociołek, by ostatecznie, zupełnie na czuja, nie mając pojęcia co w ogóle robi, wrzucić kilka składników, które jak jej się wydawało, błędnie, były odpowiednie. Zerknęła na nauczycielkę, spisując na straty całe swoje życie, kiedy uświadomiła sobie, że zostało jej kilkanaście sekund. Spanikowana zamieszała kilka razy w kociołku, w dodatku bolącą wciąż ręką, z którego zaczął unosić się taki smród, że Ruby zaczęła płakać i się krztusić. — Panipsorjazwymiotuję — wyrzuciła z siebie, przyciskając dłoń zdrowej ręki do ust i robiąc się zieloną nie tylko w tęczówkach – ale i na całej twarzy. Maguire przepełniała jedna wielka panika, stres i wszystkie negatywne emocje, które mogły nią w tej chwili targać, gdy zgięła się wpół i zwymiotowała na podłogę, cóż, niczym właściwie, bo nie zdążyła rano na śniadanie. Spojrzała załzawionymi oczami na @Beatrice L. O. O. Dear, szukając u niej jakiejkolwiek pomocy, kiedy kolejne konwulsje wstrząsnęły jej ciałem, choć już zupełnie nie miała czego zwrócić. Godryk Gryffindor byłby z niej na pewno dumny.
Tuilelaith Brennan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : wysoki wzrost, lekko wystające przednie zęby, zamiłowanie do błyskotek, zapach kwiatowych perfum, głęboka blizna na łydce po wycięciu obscero
Etap: Eliksiry – Lewe drzwi Wyrzucona literka: H - wyrobienie się w czasie Uzyskane punkty dla domu: +5 dla Slytherinu
W kolejnym pomieszczeniu zastała profesor Dear, mającą nadzorować przebieg kolejnego zadania. Tym okazało się dopracowanie remedium konfrontującego skutek zaklęcia doznanego w poprzedzającym etapie, co Tuilelaith uznała za wspaniałą okazję, by wyjść z sali bez zbędnej ujmy na honorze. Obdarowano ją cennymi siedmioma minutami, podczas których miała przyrządzić eliksir łysienia. Jego receptura nie była aż tak skomplikowana, w końcu znała już ów wywar z poprzednich lat nauki, lecz nadany z góry limit czasu przyprawiał o irracjonalną tremę. Ślizgonka przełknęła ślinę i czym prędzej zabrała się za dobór odpowiednich składników spośród tych udostępnionych przez nauczycielkę. Jedyną oznaką zdenerwowania mogły być lekko trzęsące się dłonie dziewczyny, lecz poza tym Tuilelaith okazywała stoicką postawę należną marmurowemu posągowi. Prawidłowo rozprawiając się ze skaczącą bulwą, wrzuciła ją do kociołka, zamieszała roztwór i z bijącym sercem ponownie zwróciła się w stronę stolika z potencjalnymi składnikami. Pośród dziwacznych fiolek poprawnie rozpoznała tę zawierającą nalewkę z piołunu, wobec tego czym prędzej wlała jej zawartość do docelowego naczynia. Wywar uzyskał już prawidłową barwę, ale dla odpowiedniego skutku należało jeszcze zawrzeć w nim jagody jałowca. Świadoma, iż zostały jej jeszcze może z dwie minuty, obdarzyła krytycznym spojrzeniem stolik raz jeszcze, by w abstrakcyjnej zbieraninie wyłapać właściwe owoce. Pewna swoich działań Ślizgonka zamieszała preparat, nachyliła się nad kociołkiem i ujęła w dłonie niewielką ilość cieczy, by przemyć nią zarośniętą twarz. Poczucie euforii przeszyło jej pierś, gdy włosy za pośrednictwem wywaru ustąpiły z oblicza Tuilelaith i pozostały jej w palcach. A więc odniosła sukces!
Beatrice L. O. O. Dear
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek)
Tak jak się spodziewała, przynajmniej kilku uczniów poradziło sobie dosyć dobrze z zaklęciem rzucanym przez Nessę, skoro ostatecznie nie zawitali do pomieszczenia, w którym ona przebywała. Po części była dumna z uczniów, bo to oznaczało, że dosyć dobrze radzili sobie z zadaniami, jakie dla nich przygotowali. W końcu przyszedł jednak czas na @Ruby Maguire. Kiedy tylko Gryfonka weszła do pomieszczenia, Beatrice przeczuwała, że nie skończy się to najlepiej. Dziewczyna wyglądała na cholernie zestresowaną i naprawdę poczuła względem niej współczucie. Niemniej, zasady były jasne dla wszystkich i dla wszystkich takie same, nie mogła robić wyjątków. Bez słowa obserwowała, co dziewczyna robi w myślach nie zgadzając się z jej działaniami, choć jej twarz nie wyrażała niczego. Miała ochotę krzyczeć, na takie marnotrawstwo i przeklinać, bo lepiej byłoby w tej sytuacji, by Ruby po prostu poddała się na wstępie. Aż w pewnym momencie odór buchający z kociołka niemalże zwalił ją z nóg i załzawił oczy. Zaczęła bardzo szybko mrugać i skupiać się na tym, aby jakoś to przetrwać. Więc może dlatego w pierwszym odruchu nie do końca zwróciła uwagę na to, co dziewczyna do niej mówi. A potem kolorowy paw rozpostarł się na kamiennej posadzce przez co i Beatrice miała ochotę pokazać uczennicy, co jadła na śniadanie. – Okej, już, spokojnie, przeżyjesz – powiedziała, starannie pilnując tego, aby przypadkiem nie zacząć oddychać przez nos. Proste chłoczyść usunęło wymioty z posadzki, a sama Beatrice podeszła do dziewczyny. Zieleń na jej twarzy nie wróżyła nic dobrego, dlatego szybko zdecydowała się na użycie jednego zaklęcia. – Kinetosis- powiedziała, celując w Ruby. Zaklęcie było proste ale bardzo skutecznie usuwało nudności i odruchy wymiotne. Co prawda raczej na ogół stosowane było przy problemach z podróżowaniem, jednak nadzwyczajne sytuacje wymagały nadzwyczajnych środków i działań. – Idź do skrzydła szpitalnego i poproś o eliksir spokoju. Moje zalecenie i lepiej go nie lekceważyć – powiedziała, z przyjaznym uśmiechem na ustach. No cóż, każdemu mogło się zdarzyć, prawda? Odprowadziła jeszcze Ruby do drzwi, które były wyjściem z tego etapu zajęć. Przy okazji będzie odpowiedni moment na wywietrzenie pomieszczenia przed przybyciem kolejnego uczestnika.
/Zt dla Ruby
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Etap: OPCM Wyrzucona kość k6 określająca zaklęcie: 4 - Glacius opis - lodowe ptaszki mnie atakują i chcą zamrozić Wyrzucona kość k100 na obronę: 66 + 14 (kufer) + 1 (na stałe znak zorzy wyryty na skórze) = 81 - Suma większa od progu Obrona: Udana
Nim mógł na dobre zasnąć to przyszły nauczycielki. Wybałuszył oczy na widok Nessy. - Ej, ona nie była przypadkiem przed chwilą Ślizgonką? - zapytał bezpardonowo kuzyna i potrząsnął głową jakby miał właśnie deja vu. - Uhh, tyle dobrego, że to praktyczny test, a nie jakieś nudne wykłady. - wymamrotał, spoglądając teraz na profesor Dear i przypominając sobie, że musi iść do niej po swojego kota. Ziewnął, popatrzył nieprzytomnym wzrokiem po ludziach, który to ustawiali się po kolei do drzwi. Zanim się ogarnął, stał daleko, daleko w kolejce. Kiedy przyszła jego kolej, przypomniał sobie o wyciągnięciu różdżki. Wszedł do środka i od razu coś w jego stronę pomknęło. Jakieś ptaki leciały w jego stronę, a on nawet nie miał w sobie werwy, aby szybko podjąć decyzję co za stosowne zaklęcie użyć. Wymsknęło mu się - Subitopelo...!? - Nessa z pewnością mogła wołać o pomstę do nieba za ten sposób inkantowania, jednakże na pełnym szczęściu mu się to powiodło - ptaszki pokryły się futerkiem, zrobiły się zbyt ciężkie i zanim do niego doleciały, spadły na podłogę wprost u jego stóp. Parsknął śmiechem i popatrzył zdezorientowany na nową nauczycielkę. - Eee... zdałem? - zapytał i trącił czubkiem buta wyparowujące ptaszyny. Cóż, nie była to obrona zbyt zjawiskowa, ale skuteczna. Wzruszył po chwili ramionami i ruszył w prawą stronę. Przynajmniej się rozbudził. Tym razem mocniej ściskał różdżkę.
Etap: Eliksiry – Lewe drzwi Wyrzucona literka: B - oznaczają, że postać nie wyrobiła się w czasie, zestresowała, pomyliła składniki - eliksir okazuje się być kompletną klapą Dorzuty: 2 - niestety, ale ten eliksir kompletnie nie chciał cię słuchać! W pewnym momencie składniki zaczęły ze sobą reagować, co doprowadziło do wybuchu. Eliksir zalewa twoją szatę. Szczęście, że nie twarz.
Dziewczyna skierowała się do kolejnych drzwi. Chwyciła za klamkę otwierając je i przechodząc do kolejnego pokoju. Długo nie musiała się zastanawiać co teraz trzeba zrobić. Stanowisko do przygotowania eliksirów mówiło samo za siebie. Puchonka podkasała rękawy i spojrzała na dziewczynę, która to wszytko nadzorowała. Gdyby tylko Cam wiedziała jaki eliksir ma przygotować, a raczej dokończyć, bo jak zajrzała do kociołka, to zdawało jej się, że cześć procesu warzenia mikstury już się rozpoczęła i teraz trze to dokończyć.
Uśmiechnęła się niepewnie w kierunku dziewczyny i sięgnęła po składniki, które jej zdaniem były potrzebne, by uwarzyć eliksir, który pozwoli by bujna czupryna znów zawitała na jej głowie. Puchonka starała się działać szybko, dobierała składniki, mieszała wszystko, dodawała, zastanawiała czy cztery krople tego, czy pięć tego. Cięła inne składni, kolejne wyciskała. Nie zdała sobie, a nawet sprawy z upływu czasu, a ten gnał przed siebie szybko, I tak o to eliksir, których chciała sporzadzić totalnie jej nie wyszedł.
Czarna maź nie była tym czego potrzebowała. Kiedy ponownie nachyliła się nad kociołkiem zobaczyła jak wszystko zaczyna bulgotać, dymić a po chwili wszystko wybuchło. Dziewczyna odsunęła się w ostatnim momencie, kaszląc cała pobrudzona zarówno od wybuchu, jak i uwalona mazią, która miała przypominać eliksir. Ta oblepiła dosłownie cały jej strój, buty brodziły w tym ciemnym szlamie. Kiedy się ogarnęła spuściła głowę wzdychając. Dzisiejszej lekcji lepiej nie wspominać ani znajomym, ani też dzieciom w przyszłości.
Zajęcia rozpoczęły się razem z sygnałem dźwiękowym, akurat, gdy podwinęła odrobinę rękawy od koszuli, zapinając guziki. Podniosła spojrzenie, jak drzwi od pomieszczenia się otworzyły i napotkała wzrokiem jedną ze Ślizgonek, @Irvette de Guise - uśmiechając się krótko i gdy tylko znów się zamknęły, uniosła różdżkę i wycelowała w nią niewerbalnie zaklęciem, Liczył się refleks, myślenie, a przede wszystkim stawianie na doszlifowane umiejętności — z takiego założenia wychodziła Lanceley. - Doskonale, Panno de Guise. Zapraszam do pomieszczenia po prawej stronie. Ruchem głowy wskazała na właściwe drzwi, czekając już na następną "ofiarę". Nie rzucała zaklęć groźnych, wszystko domknęły razem z Beatrice na ostatni guzik. Kolejne zaklęcie, gdy pojawił się @Blaine Jagvarsson i jego zgrabne Protego. Na podziękowania kiwnęła jedynie głową, wskazując dłonią właściwie drzwi i przez chwilę odprowadzając go wzrokiem. Na widok @Boyd Callahan, uśmiechnęła się jakby łagodniej, niechętnie celując w przyjaciela, jednak ostatecznie -poradził sobie doskonale. - Jestem dumna Boyd, świetna robota. Zapraszam na prawo. Odprowadziła go z jakimś nostalgicznym westchnięciem, czując ulgę, że wrócił do szkoły i czuł się lepiej. Kolejny sygnał. Ruda wyprostowała się, szykując atak na @Julia Brooks, która pojawiła się w drzwiach. Tym razem refleks zawiódł i dla odmiany, Lance wskazała drzwi na lewo. Przynajmniej Trice się ucieszy. Kolejna była Prefekt Naczelna, @Victoria Brandon, które bez problemu odparła zaklęcie i również została skierowana w prawą stronę, stawić czoła nieznanemu. @Lucas Sinclair poradził sobie dobrze, wyglądał na bardziej wypoczętego i spokojniejszego, niż mijała go ostatnio na korytarzu. Z pewnością miało to związek z Solbergiem. @Hunter O. L. Dear wyniósł z jej zajęć czujność, co sprawiło, że odprowadziła go do prawych drzwi z uśmiechem. Musiała przyznać, że im większą styczność z praktyką i gotowością bojową mieli, tym lepiej przygotowani przychodzili na zajęcia. Na widok @Maximilian Brewer, uśmiechnęła się pod nosem i wybrała zaklęcie, które doda mu trochę łagodności. - Nie ma co płakać, Panie Brewer — za tamtymi drzwiami, czeka Pana kolejne wyzwanie. Pocieszyła go, odsyłając do pomieszczenia z nauczycielką Eliksirów — zapewne ku jej zadowoleniu. Sporo z uczniów radziło sobie z obroną lepiej, niż Nessa zakładała. Sukces @Violetta Strauss nie był żadnym zaskoczeniem — posłała jej jakiś dumny uśmiech, przystępując z miejsca na miejsce i czekając na kolejnego przeciwnika. Na szczęście czas był wymierzony tak, aby wszyscy sprawnie pokonywali kolejne zadania. @Camelia Robbins" dołączyła do grona walczących z kociołkami, gdy zaklęcie łysiejące trafiło ją bez większego kłopotu, korzystając z efektu zaskoczenia. Westchnęła z rozbawieniem na komentarz @Ruby Maguire, kręcąc głową. - Zapewniam Panią, on nie miał z tym nic wspólnego. Ahh i lewe drzwi czekają! Proszę się nie martwić, lekarstwo jest bliżej, niż się zdaje. Kolejna była @Tuilelaith Brennan, którą kojarzyła z zajęć i oberwała zaklęciem na porost włosów, przez co szybko zaczynała przypominać, postać z jednego mugolskiego plakatu, który kiedyś widziała — o upiornej rodzinie. Uśmiechnęła się na jej minę pod nosem, również zapraszając ją do lewych drzwi, przez które kilka minut wcześniej przeszła Ruby. @Mulan Huang poradziła sobie doskonale, idąc na prawą stronę, odprowadzona spojrzeniem Nessy. Była Ślizgonka cieszyła się, że sięgają po zaklęcia sprawdzone i nie próbują kombinować tak, jak wcześniej im radziła. Na widok @Eskil Clearwater, znów rzuciła niewerbalne zaklęcie, z którym poradził sobie rewelacyjnie. Cóż, wymowa jednak pozostawiała wiele do życzenia. Westchnęła z rozbawieniem pod nosem, kiwając głową. - Doskonale sobie poradziłeś Eskil, świetny refleks. W związku z sukcesem zapraszam na prawą stronę — do drugiej części zadania. Musiała przyznać, że to była nietypowa strategia obronna! Lance wyprostowała się, poprawiając różdżkę w dłoni i czekając na kolejnego ucznia. Lekcja przebiegała naprawdę sprawnie, radzili sobie dobrze — ciekawe, jak było w pomieszczeniu z kociołkami?
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Etap: OPCM – Prawe drzwi Wyrzucona kość k6: 4 - Reagujesz szybko, skupiając się na atakujących Cię stworzeniach. Dobywasz różdżki i wybierasz jedno z zaklęć OBRONNYCH, aby skupić się na znalezieniu odpowiedniego eliksiru. Po opróżnieniu jednego z kielichów - gasząc pragnienie lub radząc sobie z jego efektem, opuszczasz pomieszczenie bez szwanku. Zyskujesz 5 punktów domu. Uzyskane punkty dla domu: +5 pkt dla Slythu
Przelazł do drugiego pomieszczenia i bezpardonowo podszedł do stołu. Zajrzał do kielichów i stwierdził, że gdyby mógł to wypiłby wszystkie naraz jednak zapewne to jakaś pułapka i może wybrać tylko jedno. Już miał brać jeden lepszy z brzegu kiedy do jego uszu dotarły chochliki kornwalijskie. Uniósł brwi. - Znowu zwiałyście Swannowi? - cofnął się, a te postanowiły wlecieć w niego z impetem. Nie miał pojęcia jakie zaklęcie rzucać więc rzucił to, które pierwsze przyszło mu na myśl - Fumos. - i kiedy czarna chmura go owionęła, sięgnął po pierwszy lepszy z brzegu kielich, wypił do dna i wyszedł od razu z sali, nie oglądając się na zdezorientowane stworzenia. Zamiast podejść od razu do Lucasa, podszedł do Huntera, szturchając go łokciem. - Wyglądasz jakby te chochliki ukradły ci termos z herbatą. - oznajmił i chyba nie zdawał sobie sprawy, że dzisiejszą lekcję można uznać za zaliczoną… ale samym przypływem szczęścia i zaiste, namiastką umiejętności.
@”Hunter. O. L. Dear”
The author of this message was banned from the forum - See the message
Etap: OPCM Wyrzucona kość k6 określająca zaklęcie: 2 - CALVORIO - Czar łysienia - sprawia, że ofiara traci część, bądź wszystkie włosy z głowy i twarzy. Wyrzucona kość k100 na obronę: 75+2 = 77 - Suma większa od progu Obrona: Udana
Akurat, gdy odbił się od ściany, chcąc się nieco rozprostować został "zaatakowany". Obracając głowę w prawą stronę wykrzywił usta w mieszance zdziwienia i zniechęcenia, a gdy nikogo tam nie zobaczył zmrużył brwi. Szturchnięcie łokciem w lewy bok skomentował westchnięciem. -Cześć Hope. Powiedział, jeszcze przed odwróceniem głowy w jej stronę. Wiedział, że tylko ona odważyłaby się na taki ruch. A może była to sprawa wyczucia jej perfum? Obrócił się lekko, gdy niedługo po gryfonce pojawiła się jej koleżanka. -Cześć Ruby. Odpowiedział, z rozbawieniem patrząc jak mało nie wypluwa płuc gdy Hope stoi sobie normalnie. Piękny przykład przyjaciółek. Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bowiem pojawiły się nauczycielki. W ciszy udał się za nimi i wysłuchał zasad lekcji. Skoro wchodzili alfabetycznie to przystanął gdzieś na uboczu, plasując się gdzieś po środku gruby. Posłał pokrzepiający uśmiech Hope, gdy ta wchodziła do sali, wciąż jednak milcząc. Jego kolej nadeszła szybciej niż się spodziewał, co przywitał z cieniem uśmiechu. Zdążył się wyciszyć i uspokoić pędzące nerwy, nawet pomimo tej cholernej migreny. Chyba zdążył się domyślić po co im była różdżka, bowiem bez problemu obronił się przed Nessą, używając Protego. Ewentualnie popisał się pajęczym zmysłem czy też innym typem intuicji. Podszedł do wskazanych drzwi po prawej stronie i opuścił okrągłe pomieszczenie z małym wyrzutem adrenaliny i zaciekawieniem, co go czeka dalej.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Etap: OPCM Wyrzucona kość k6 określająca zaklęcie: SUBITOPELO - powoduje owłosienie ofiary Wyrzucona kość k100 na obronę: 1 + 30 = 31 - Suma mniejsza od progu Obrona: Nieudana
Nie musiała długo czekać na to, aż w końcu na miejscu pojawią się Lanceley i Dear, które zaczęły tłumaczyć to jak przebiegać ma ich wspólna lekcja. Cóż trzeba tylko mieć nadzieję, że nawet taka rozmiękła kluska jak Kanoe da sobie jakoś radę. Tylko, że nadzieja złudną jest czy jakoś tak i Yuuko mogła się o tym przekonać po tym jak już otworzyła drzwi i weszła do pustego pomieszczenia. Nie ma pojęcia co tam się stało. Mogła tylko stwierdzić, że w jej kierunku pomknęło rzucone szybko zaklęcie, a ona jako posiadaczka niekwestionowanego japońskiego zapłonu po prostu nie zdążyła odpowiednio zareagować i została ugodzona czarem, który okazał się być jakże czarującym czarem powodującym nadmierne owłosienie. Miała naprawdę wielkie szczęście. Naprawdę. Teraz wystarczyło jedynie udać się na lewo, aby mogła się wywstydzić i pogodzić ze swoją sromotną porażką. No zaklęciarą to ona raczej nie była z tego, co sobą zaprezentowała. Hańba, wstyd, kompromitacja...
Robin Doppler
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Etap: OPCM Wyrzucona kość k6 określająca zaklęcie: 6 - Subitopelo Powoduje owłosienie ofiary Wyrzucona kość k100 na obronę: 91 + 26 = 117 - Suma większa od progu Obrona: Udana
Razem z innymi uczniami udała się do przygotowanej przez nauczycielki sali, aby dowidzieć się, jakie zadanie na nich czekało tego dnia. Słuchała opiekunki ich domu, aby wszystko jak najdokładniej zrozumieć. I jak się okazywało, nie dowiedziała się nic. Konsternacja odmalowała się na jej twarzy, kiedy dziwna klepsydra zabrzmiała, a pierwszy uczestnik wszedł do pomieszczenia. Robin spróbowała się uspokoić. Miała dużo czasu, bo wiedziała, że przynajmniej kilka osób będzie musiało pojawić się w środku przed nią. Jedyne, co jej nie pocieszało, to fakt, że nikt nie wracał potem do reszty. Kiedy zabrzmiał dzwonek obwieszczający jej kolej, pozwoliła sobie na jeszcze jeden, uspokajający oddech. Poprawiła chwyt na swojej różdżce i weszła do środka. Drzwi za jej plecami nie zdążyły się jeszcze dobrze zamknąć, ona nawet nie rozejrzała się dobrze po nowym pomieszczeniu, a w jej stronę już pomknęło jakieś zaklęcie! Nawet nie wiedziała, dlaczego na obronę wybrała właśnie takie, a nie inne? Może przez fakt, że to jedno z ostatnich które ćwiczyła i pierwsze nasunęło się jej na myśl? - Metusque! - ryknęła, czując jak przez jej ciało przepływała magia wprost do różdżki. Po chwili wokół niej zaczął tworzyć się piaskowy pancerz, który bardzo skutecznie odbił zaklęcie, którym potraktowała ją Nessa. Całość nie trwała dłużej, niż kilka sekund, ale Robin i tak dalej utrzymywała ten czar, niepewna, czy zagrożenie przypadkiem jeszcze nie trwało. Dopiero po dłuższej chwili pozwoliła, aby piasek wokół niej opadł u jej stóp, aby sama dostrzegła profesor Lanceley, która wskazywała jej, że powinna teraz udać się dalej prawymi drzwiami. Nie wiedziała, czy to dobrze, czy źle, ale w duchu była dumna z samej siebie, że się jej udało obronić.
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Etap: OPCM – Prawe drzwi Wyrzucona kość k6: 5 - Odkładasz na bok suszenie w gardle, najważniejsze jest pozbycie się intruzów! Wybierając zaklęcie ATAKUJĄCE, pozbywasz się problemu. Zyskujesz 10 punktów domu i możesz skupić się na wybraniu właściwego eliksiru. Uzyskane punkty dla domu: 10pkt
Szło jej naprawdę nieźle. Mogła być dumna z tego, że wszystko układało się po jej myśli. Zgodnie z instrukcjami Nessy przeszła na prawą stronę, gdzie otworzyła drzwi i weszła do kolejnego pomieszczenia, które znajdowało się przed nią, a tam jakieś kielichy, podłe szmiry i powlewane eliksiry. Przez chwilę kusiło ją żeby sięgnąć po któryś kielonek i go wychylić, ale zanim się na to zdecydowała, usłyszała coś, co raczej nie brzmiało zbyt... kojąco. Chochliki. Cały gang chochlików. No pięknie. Całe szczęście, że Huang była w miarę ogarnięta i zapomniała całkowicie o znajdujących się w sali kieliszkach, aby przede wszystkim zająć się swoim chochliczym problemem. - Immobilus! - wypowiedziała, kierując różdżkę w stronę nadlatującej chmary ruskich Messerschmittów, a te zdecydowanie spowolniły swoją szarżę niczym polska husaria pod Grunwaldem. To dało jej czas na rozgryzienie zagadki eliksirów i ewakuowanie się z pomieszczenia, gdy tylko się z tym uporała.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Etap: Eliksiry – Lewe drzwi Wyrzucona literka: E - liksir był już prawie ukończony! Ostatnie szlify. Becia pozwoliła ci dokończyć. Dorzuty: 6 - nie udało się
Wstyd, hańba i lewe drzwi. Tylko tyle jej pozostało po zawalonym etapie u Nessy. Uśmiechnęła się niemrawo na widok Dear, która warowała gdzieś w pobliżu kociołków obecnych w pomieszczeniu po czym wysłuchawszy jej instrukcji zabrała się za tworzenie antidotum na zaklęcie, którym została potraktowana. Choć zapewne lepiej byłoby użyć w tym wypadku przeciwzaklęcia, ale eliksiry to jednak eliksiry. Z początku wydawało się, że wszystko jest w porządku, a Kanoe wykonywała wszystko w swoim czasie, aby upewnić się, że na pewno niczego nie pomieszała i nie pomyliła się w trakcie dokańczania już rozpoczętego eliksiru. Przez co nie bardzo wyrobiła się w czasie, ale najwspanialsza eliksirolożka dała jej jeszcze krótką chwilę skoro prawie już ukończyła swoje zdanie. Gdyby tylko wiedziała, że Puchonka będzie jedynie bardziej zestresowana tym wszystkim niż powinna i przez to zapomni o dodaniu jednego ze składników do kociołka. Dlatego też jej cudowny eliksir nie zadziałał, ale chociaż też nie zaszkodził. Przynajmniej tyle dobrego.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Słysząc odpowiedź padającą z ust Irvette (@Irvette de Guise) od razu poczuła się nieswojo. Niespodzianki może i miały w sobie coś ekscytującego, jednak ostatni tydzień przyniósł Olivii tyle wrażenie, że teraz wolała ich zwyczajnie unikać. Przygryzając dolną wargę odszukała wzrokiem brata (@Boyd Callahan), którego twarz gdzieś w tym tłumie jej mignęła, jednak poza dłuższym zatrzymaniu na nim niebieskich tęczówkach, nie zrobiła nic więcej, zaraz wracając spojrzeniem do swojej rozmówczyni. - W takim razie zapowiada się ciekawie - przyznała, nie mogąc wykrzesać z siebie entuzjazmu, który w innych okolicznościach zapewne by jej towarzyszył. Dlatego kiedy z listy zostało odczytane jej nazwisko, niepewnie zrobiła krok naprzód, przytakując Ślizgonce głową, kiedy ta życzyła jej powodzenia. Kiedy Olivia weszła do okrągłego pomieszczenia od razu można było dojrzeć w jej postawie brak pewności siebie. W dodatku postać byłej prefekt naczelnej wywoływała i niej coś na kształt zdenerwowania, chociaż sama panna Lanceley wywoływała podziw. Doskonale pamiętała, jak otrzymując odznakę prefekta przed umysł przemknęła jej myśl, że kiedyś chciałaby osiągnąć tyle co Nessa, a przede wszystkim być tak silną. Niestety, lenistwo w większości przypadków wygrywało. Tym razem górę nad Oliv wzięło zdenerwowanie, bo kiedy zobaczyła strugę światła lecącą w jej kierunku, mimo próby obrony, ta nie udała się. Callahan oberwała zaklęciem. Twarz zaczęła od razu ją piec, ledwie powstrzymała się, by nie dotknąć jej, byleby tylko to nieprzyjemne uczucie zniknęło, ale zamiast tego pojawił się kolejny skutek uboczny w postaci białych krost i bąbli. To było bardzo nieprzyjemne, przygryzła wewnętrzną stronę policzka, kiedy kierowała się w kierunku wskazanym przez Ness.
Etap: OPCM – Prawe drzwi Wyrzucona kość k6: 3 przerzucone na 3 - Twoja reakcja jest zbyt wolna! Chochliki dorwały Cię, zanim złapałeś za różdżkę i uciekają z nią, dokuczają Ci jednocześnie. Wywracasz się, jesteś podrapany, na pewno będziesz miał siniaki! Tracisz 10 Galeonów, a do tego nie udaje Ci się ukończyć zadania, gdyż któraś z nauczycielek musi Ci pomóc
- Była i to prefekt naczelną - oznajmił na pytanie Eskila, po czym nie zdążył już odpowiedzieć na kolejne jego słowa, jedynie kwitując je łagodnym uniesieniem kącików ust, by następnie ustawić się w kolejce do pomieszczenia, gdzie miał odbyć się pierwszy etap. Poszedł mu on dość sprawnie i ani się obejrzał, Nessa wskazała mu kolejne drzwi, do których niepewnie wszedł, rozglądając się wokoło i zauważając drewniany stół. Podszedł bliżej, aby przyjrzeć się szeregowi pucharów, które były ustawione na blacie. Na jego czole wyryło się kilka bruzd, kiedy zastanawiał się o co może chodzić. A w między czasie poczuł to irytujące uczucie pragnienia, na które na początku - kiedy przekroczył próg pokoju - nie bardzo zwrócił uwagę. W tej chwili zorientował się, o co może chodzić. To wszystko się wiązało i musiał odnaleźć odpowiedni kielich, w którym jest czysta woda. Było to ryzykowne, bo w innych mogło się znajdować cokolwiek, jednak musiał zdać się na instynkt i swoją wiedzę na temat zapachów eliksirów. I już zaczął się im przyglądać i analizować woń, kiedy do jego uszu dotarł dźwięk przesuwanego po kamiennej ścianie obrazu. Ledwie zdążył podnieść głowę w tamtym kierunku, kiedy zobaczył chmarę chochlików kornwalijskich, pędzących w jego kierunku! Tego się nie spodziewał. Nie miał jednak czasu na zastanawianie się. Musiał działać. Tyle, że jego reakcja była mocno opóźniona, bo nim dobył różdżki, ta wylądowała u jednego ze stworzeń, które zniknęło z nią w głębi pomieszczenia. - Ty pokrako, wracaj mi tu! - przeklął siarczyście i zaatakowany przez pozostałych padł na ziemię i próbował jakoś odpychać potworki ramionami, zasłaniać się, ale na niewiele się to zdało. Drapały go, uderzały różnymi przedmiotami, a bez różdżki, Sinclair nie miał jak się za bardzo bronić. Był niestety ale skazany na pomoc kogoś z zewnątrz... I nawet nie zauważył, kiedy dziesięć galeonów wyleciało mu z kieszeni spodni. Jak pech, to pech.
Olivia Callahan
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 173
C. szczególne : lekka wada wzroku; zmuszona jest przez nią nosić okulary, wąskie usta, gęste i długie włosy
Etap: Eliksiry – Lewe drzwi Wyrzucona literka: J jak JEDNOROŻEC - opisz efekt Uzyskane punkty dla domu: +5 dla Gryffindoru
Weszła do kolejnego pomieszczenia, od razu wzrok kierując na kociołki, bo te przyciągały spojrzenie, nawet jeśli myśli Oliv wciąż krążyły wokół tego, co działo się na jej twarzy. Instynktownie przygryzła dolną wargę, czując co ją zaraz czeka i w duchu dziękowała, że ostatnio więcej energii i czasu poświęcała na studiowaniu wiedzy ma temat eliksirów, bo teraz mogła się wykazać. Rzuciła okiem na pannę Dear, a widząc że ta tylko się przygląda, dodatkowo lekko unosząc kąciki ust, wzięła się od razu do pracy. Czytając ostatnio książki, wiedziała, że na zaklęcie Furnunculus zadziała jedynie eliksir czyszczący rany. Próbowała ignorować to co działo się na jej twarzy. Wzięła się na place przeglądając przygotowane składniki, z których zaczęła wybierać odpowiednie, wiedząc, że poza precyzją co było ważne, teraz liczył się również czas. - Krylica kwitnąca, ropa z czyrakobulwy, rumianek lekarski - powiedziała na głos, biorąc odpowiednie fiolki czy też opakowania. Gdy wszystko miała już pod ręką, wzięła się za przygotowywanie eliksiru, chociaż nie obyło się bez utraty kilku sekund,w czasie których zastanawiała się czy każdy kolejny krok wykonuje poprawnie. Pamiętać składniki to była tylko część zadania, warto było również mieć w głowie cały proces przygotowywania, nawet jeśli musiała tylko dokończyć eliksir. Na szczęście każdy krok został przez Callahan wykonany poprawie, co mogła stwierdzić z całą pewnością, widząc jak wywar zmienia kolor na purpurowy. Nie umiała powstrzymać uśmiechu, który sam wpełzł na malinowe wargi. Udało się! Była przeszczęśliwa.
Etap: OPCM – Prawe drzwi Wyrzucona kość k6: 1 - reagujesz szybko, skupiając się na atakujących Cię stworzeniach. Dobywasz różdżki i wybierasz jedno z zaklęć OBRONNYCH, aby skupić się na znalezieniu odpowiedniego eliksiru. Po opróżnieniu jednego z kielichów - gasząc pragnienie lub radząc sobie z jego efektem, opuszczasz pomieszczenie bez szwanku. Zyskujesz 5 punktów domu. Uzyskane punkty dla domu: +5 pkt dla Slythu
Pierwsze zadanie wydawało się mu pójść jak z płatka. O dziwo! Bo przecież wiadomo było, że miał pewne problemy ostatnimi czasy z rzucaniem zaklęć w niestabilnych sytuacjach, gdzie zwyczajnie przeceniał swoje możliwości. Jednak w przypadku obrony przed urokiem panny Lanceley nie zawahał się ani chwili i tarcza wyszła mu znakomicie, dzięki czemu uniknął dosięgnięcia czaru. Zgodnie ze wskazówką kobiety, skierował swoje kroku ku drzwiom na prawo, na których klamce położył dłoń, wcześniej wykonując głębszy wdech i wchodząc do środka. Pokój wydawał się być taki sam jak poprzedni, chociaż chyba w tamtym nie było tego obrazu na ścianie, prawda? Ale kto by zwracał uwagę na takie szczegóły, kiedy przed sobą miał drewniany stół a na nim ułożone kielichy z tajemniczą substancją. I nim zdążył zastanowić się co ma z nimi zrobić, poczuł potworne pragnienie, co nakierowało go na to, że gdzieś pośród płynów w pucharach musi znajdować się woda. Tylko która to była, skoro wszystkie wyglądały identycznie... Pochylił się nad naczyniami i dokładnie w tym samym momencie usłyszał jak obraz, zawieszony na ścianie przesuwa się, a zza niego wylatują niebieskie, skrzeczące stworzenia, które w mgnieniu oka wystrzeliły w jego kierunku. Nie zastanawiając się ani chwili, uniósł różdżkę, by rzucić Barrerę, która miała zatrzymać chochliki, sypiąc im piaskiem po oczach i utrudniając na moment przemieszczanie się. Wtedy miał chwilę by zdecydować który kielich mógłby mieścić w sobie wodę. Jednak to nie było takie proste. Musiał wznowić zaklęcie po kilku chwilach, aby ugrać sobie jeszcze trochę czasu i odnaleźć odpowiedni kielich. W końcu upił z jednego, z ulgą stwierdzając, że smakuje jak woda i rzeczywiście przestało mu się pić. Zadowolony opuścił pomieszczenie, na szczęście bez większych oznak "walki" z niebieskimi psotnikami, po czym chwilę później usłyszał znajomy głos za sobą i poczuł szturchnięcie w bok. Odwrócił się, by spojrzeć na Eskila. - Widocznie bardzo chciało się IM pić - odparł na jego słowa, posyłając mu znaczące spojrzenie, ale nie mógł powstrzymać ironicznego uśmieszku, cisnącego mu się na usta. Hunt zna już jednego chochlika który uwielbiają jego herbatę...
Percival d'Este
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 203cm
C. szczególne : Piegi, tatuaże na całym ciele, kolczyki. Chorobliwie biała cera. Krzyż Dilys na łańcuszku na szyi. Szmaragdowa blizna na dłoni, która jawi się zielonkawym świetle przy ludziach z genetyką, blizna na nodze po złamaniu.
Etap: OPCM Wyrzucona kość k6 określająca zaklęcie: subitopelo - zaklęcie owłosienia (Percy użył na siebie Calvorio, uważając przy tym, żeby nie wyłysieć całkowicie, a jedynie usunąć włosy z twarzy) Wyrzucona kość k100 na obronę: 12 + 30 = 42 - Suma mniejsza od progu Obrona: Nieudana
Zaraz po wejściu, może właśnie z powodu dość wczesnej godziny, nie zauważyłem ani Hope, ani Ruby, które były również w towarzystwie Tristana – powoli zaczynałem się już przyzwyczajać do tego, że rudowłosa jest tam, gdzie jest i on i działa to w obie strony, wymiennie. Nie przeszkadzało mi to oczywiście, miałem nawet podbić do tej grupki, kiedy w tej właśnie chwili pojawiły się Nessa z Beatrice, a więc nie mogłem podejść też do znajomych. Cholernie źle mi się spało, jakoś tak czułem się niewyspany i połowa z rzeczy, o których mówiły prowadzące, od razu po wejściu jednym uchem do mózgu, wylatywały drugim, nie zostawiając po sobie żadnego ubytku pamięciowego. Tak więc gdy zaczęliśmy ustawiać się w kolejce i po kolei wchodzić do pomieszczenia, nie bardzo wiedziałem czego mam się spodziewać w środku i nagłe zaklęcie niesamowicie mnie zaskoczyło, ale i rozbudziło, ponieważ oczywiście nie byłem gotowy go odeprzeć, nawet różdżki nie miałem wyciągniętej. Momentalnie poczułem jak całe ciało zaczynają obrastać moje własne włosy i zakląłem w myślach Nessę, że rzuciła na mnie subitopelo. W odpowiedzi na to rzuciłem na siebie Calvorio, uważając przy tym, żeby nie wypadły mi włosy na głowie – skupiłem się jedynie na tych na samej twarzy i rękach. Nie było to idealne rozwiązanie, ale jako tymczasowe jak ulał.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Etap: OPCM Wyrzucona kość k6 określająca zaklęcie: 4 GLACIUS OPIS -Stwarza lodowe, latające ptaszki. Kiedy dotkną jakiegoś obiektu, zamrażają go; przy zetknięciu z żywymi istotami, mogą powodować odmrożenia. Wyrzucona kość k100 na obronę: 54 ★ Zaklęcia i OPCM - 9 Suma mniejsza od progu Obrona:Nieudana mniej, niż wymaganą ilość punktów - obrywasz zaklęciem od Nessy.
Rudzielec wlazł do pomieszczenia rozglądając się po nim. Przed wejściem zaczął przypominać sobie wiedzę sprzed ferii. Wiktor wreszcie zrozumiał, co jest w życiu najważniejsze i ma zamiar skupić się na nauce. Musi skupić się na lekcji i dać z siebie wszystko. W końcu za kilka miesięcy czekają go Sumy a rodzice na niego liczą, nie może ich zawieść z niskimi ocenami. To nie wchodzi w grę. Puchon skinął głową nauczycielce w geście powitania, tego wymagała kultura. Młodego Krawczyka na samym wstępie już potraktowano zaklęciem lodowych ptaszków niestety oberwał i obrona się nie udała.
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Po przemiłej i krótkiej pogawędce z Frelą, a także szeregiem porannych przekomarzań z nią, z wyśmienitym humorem przez tak udany poranek, czuł się na maksa gotowy na tę lekcję. Co złego albo niespodziewanego mogło się wydarzyć? Nie był eliksirowarem stulecia, ale jakieś pojęcie o miksturach miał, zwłaszcza tych leczniczych, tak więc spodziewał się, że wypadnie znośnie, a co najważniejsze - nie zbłaźni się. Dlatego zamilkł widząc profesor Dear, a za nią... @Nessa M. Lanceley. Wybałuszył oczy, zastanawiając się co Ruda robi na szkolnym korytarzu, a opiekunka Slytherinu zwraca się do niej per profesor Lanceley. Trybiki w jego głowie działały na najwyższych obrotach, próbując tę rewelację przeprocesować. Nadaremno. Wciąż zaszokowany, życzył swojemu ukochanemu Hindusowi (@Freja Nielsen) powodzenia, ściskając jej drobne palce na odchodne i ustawił się w kolejce, ściskając kurczowo różdżkę w dłoni. Aslanowe myśli krążyły jednak zdecydowanie zbyt daleko, aby był w stanie skupić się na tyle, żeby odbić atak dawnej przyjaciółki i prefekt naczelnej - Nessy - gdy tylko wszedł do pomieszczenia. W efekcie oberwał zaklęciem żądlącym, sycząc cicho z bólu. Nie przejmował się obrażeniami - był w stanie zniwelować je natychmiastowo odpowiednim machnięciem różdżki, mając z takim schorzeniem niejednokrotnie do czynienia. Nie przejmował się brakiem refleksu czy pokazaniem się z najgorszej strony i wychodząc na frajera stulecia, który nie umie nawet odbić tak łatwego czaru (już dawno pogodził się z tym, że aurorem przenigdy nie zostanie, głównie z własnej woli). Był skonfundowany (ale w sumie i ucieszony) karierą, jaką ostatecznie obrała Lanceley, toteż na odchodne wlepił w nią tak typowe dla siebie spojrzenie szarych stalówek, pełnych troski i ciepła. - Odezwij się w wolnej chwili, Ness - odezwał się cicho, niezobowiązująco prosząc ją o kontakt, który bezskutecznie próbowali odnowić w Luizjanie przy piwku, spotykając się przypadkowo w knajpie. - To znaczy pardon, profesor Lanceley - dodał szybko, uśmiechając się przyjaźnie i kierując swe kroku ku drzwiom, wskazanym przez rudowłosą, aby kontynuować to pasmo niepowodzeń.
Cali Reagan
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Była tak zaspana, że ledwo ogarniała co mówi do niej Jessika - dlatego jej uwagę o dobrym spaniu skomentowała jedynie przewróceniem oczami - albo to, iż znienacka podszedł Fillin, witając ją intensywną mieszanką perfum i pocałunkiem, a potem bardzo dżentelmeńskim gestem, na który tylko westchnęła, nie mając sił zareagować jakkolwiek inaczej i oklapła zrezygnowana z powrotem na ścianę, czekając aż ta lekcja w końcu się rozpocznie. Wchodząc do pomieszczenia, rozejrzała się szybko dookoła, chcąc wyłapać zagrożenie, jednak zbyt późno rejestrując Nessę, która z marszu zaatakowała ją zaklęciem, jakiego nie miała możliwości w żaden sposób odbić. Była zbyt zmęczona, w związku z czym jej refleks pozwolił tylko na rzucenie marnego i słabego Protego, zdecydowanie niewystarczającego, aby obronić się przed inkantacją żądlącą wyprowadzoną przez Lanceley. Wzdrygnęła się, czując jak ból przeszywa jej skórę, nie wydając z siebie jednak żadnego dźwięku czy jęknięcia - stłumiła nieprzyjemne uczucie i wyprostowała się, z trudem utrzymując różdżkę w palcach. Niedobór snu i rozgoryczenie swoim wynikiem uniemożliwiło jej także siarczyste przeklęcie pod nosem, a niezadowolenie odbiło się w zielonych oczach, co rusz skrywanych za kotarą bladych, drżących powiek. Po chuj tu w ogóle przyszła? Potarła prawą skroń, unikając spojrzenia na asystentkę, żeby tylko nie pokazać po sobie słabości; zacisnęła wargi i wcisnęła ręce do kieszeni, wbijając paznokcie w wewnętrzną część dłoni - w ramach otrzeźwienia, czując, że to jedyna opcja, aby względnie dojść do siebie i w końcu się obudzić. Odgarnęła zbłąkany kosmyk z twarzy, poprawiła kaptur bluzy i wyszła z klasy z gorzkim posmakiem porażki w ustach, nieprzyjemnie drażniącym podniebienie.