C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Drzwi wytwórni są otwarte dla każdego, kto chce poznać tajemną sztukę robienia bombek z materiału!
Styropianowe kulki leżą wszędzie, tkaniny zaskakują swoimi wzorami i magią, a same instrukcje właściwe wpinania i transmutowania materiału są dostępne aż w kilku językach! W środku dzielnie pracują elfiki i liski polarne, tworząc dla Papy Świąt jak największą nadprodukcję ozdób - tych wszak nigdy nie jest za wiele!
I jedyne, co jest zaskakujące, to fundatorka tej wytwórni? A może inspiracja? Jeżeli chciałbyś dowiedzieć się, kim była Butter, niestety nie ma tu na jej temat żadnej informacji.
Autor
Wiadomość
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Nie miała absolutnie nic przeciwko wzięciu na barana lisków, tym bardziej że przecież były one niesamowicie lekkie i prawie nic nie ważyły, o czym miała okazję się przekonać, kiedy niosła na rękach Lolę. Oczywiście, że musiała ją wyprzytulać jak maskotkę i się nią nacieszyć niczym małe dziecko i mogła być tylko zadowolona, że nie trafił jej się jakiś świąteczny maruda, bo chyba by tego nie zniosła. - Ej ej ej, ty mi tu nie zaczynaj z tematem, że niby jestem wybredna, bez przesady. To jest po prostu naprawdę ważna kwestia i nie chciałabym wybrać materiału na chybił trafił, bez zastanowienia się... Hm, chociaż to może też miałoby swój urok - zastanawiała się na głos, w dalszym ciągu poszukując tego jednego jedynego, który by ją zachwycił. I wreszcie znalazła, dzięki czemu mogła wrócić do pracy i nieco ją przyspieszyć, bo przez to polowanie została nieco w tyle. - Ale czy ktoś w ogóle mówił, że chcę ozdobić brokatem ciebie? Nic takiego wprost nie powiedziałam, a co jest między słowami to się nie liczy, bo można to interpretować na tysiąc sposobów - zauważyła i posłała mu lekki uśmiech, wyraźnie z siebie zadowolona. Nawet jeśli wcześniej coś chlapnęła, zanim weszli do wytwórni, to kto by tam pamiętał takie szczegóły. Liczyło się tu i teraz, a ona dobrała się do brokatu i ani myślała zostawić go w spokoju. - Ukradnę ci go trochę, bo jest fantastyczny i będzie się świetnie komponował z moim materiałem - poinformowała Jamiego i jak powiedziała, tak zrobiła, podbierając srebrny brokat. Mienił się jak chyba żaden inny, jaki można było dostać w sklepie i co najlepsze - układał się w kształt świątecznych prezentów! - Uu, ale bajer! Podoba mi się - stwierdziła, przez chwilę z zachwytem wpatrując się we wzorki, a następnie z prędkością światła odwróciła się do chłopaka i pacnęła go palcem po policzku, pozostawiając na nim świecącą smugę. Musiała, to było silniejsze od niej. - Doceń, że tylko tyle, ale moim zdaniem nie masz co narzekać. Na tobie jakoś wszystko wygląda dobrze - westchnęła, rozcierając resztki brokatu na wierzchu swojej dłoni. Tam również uformowały się w mały prezent, zupełnie jakby były tak zaczarowane, aby po zetknięciu się z powierzchnią przybrać właśnie ten kształt. Najtrudniejsze było jednak dla niej upięcie materiału w dzwoneczek, bo właśnie taki wzór sobie wybrała. Jak na jej gust to przez większość czasu dzwoneczka to nie przypominało, przez co podłamała się dobre trzy razy, ale koniec końców wyszło całkiem nieźle. Zdecydowanie ciekawe doświadczenie, bo przecież nie codziennie można przyjść do wytwórni i stworzyć swoje własne ozdoby.
Materiał: 5 Brokat: 5 Wzór wpinania: 5 Rezultat: 16 + 50 + 3 = 69 Użyte modyfikatory: najlepsze rzeczy chodzą trójkami, pkt z transmutacji LisekCoco i Loco Zdobyte punkty świąt 20
Słuchanie Oli było całkiem przyjemnym zajęciem tak jak obserwowanie jej, gdy była czymś pochłonięta. Jamie ukradkiem spoglądał w jej stronę, uśmiechając się nieświadomie pod nosem, ciesząc się po prostu z tego, co się działo. Nie miało znaczenia, że nie był zbyt dobry w tworzeniu czegokolwiek własnoręcznie. W końcu chyba nie o to chodziło, żeby ozdoby były idealne, bo jeśli tak, to liski czy elfy robiłyby je same, zamiast dawać im materiały do rąk. - Jesteś wybredna i niezdecydowana - powiedział w końcu tonem, jakby stwierdzał najbardziej oczywisty fakt, choć jego spojrzenie błyszczało zaczepnie. Tylko po to, żeby po chwili prychnąć pod nosem, gdy Ola zaczęła udawać, że wcale nie miała wcześniej na myśli obrzucenia go brokatem, ani czegoś podobnego. W końcu nachylił się lekko do niej, chcąc coś powiedzieć, ale został zaatakowany palcem z błyszczącym pyłkiem, który pozostał na jego policzku. Zmrużył oczy, po czym złapał dziewczynę w pasie, aby otrzeć się policzkiem o jej ramię. - Igrasz z ogniem - powiedział cicho, ale zamiast jakkolwiek szukać rewanżu, wrócił do wbijania szpilek w bombkę, próbując skupić się na tym, aż w końcu skończył nieco koślawego liska. Oczywiście wzór twierdził, że to będzie kanciasty lis, ale Jamie był pewien, że nie chodziło o coś tak nierównego, jak to, co wyszło spod jego rąk. Spojrzał jeszcze na Olę, a gdy dostrzegł, że i ona skończyła tworzenie bombki, zaproponował, żeby po prostu poszli się czegoś napić i zobaczyli, czy jest coś jeszcze, w czym mogli pomóc, jednocześnie spędzając wspólnie trochę czasu.
z.t. x2 z Olą
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Max był pewnie trzy razy bardziej zdziwiony obecnością Frederica, niż ten drugi. Cóż, niezbadane były wyroki Merlina, czy jakoś tak. Nie znali się za dobrze, więc i blondyn nie mógł wiedzieć, że ślizgon wprost uwielbia takie klimaty. Może nie do końca wytwórstwo bombek, ale ogólnie zimę i Święta. -Obawiasz? Nie przypadł Ci do gustu, co? - Potrafił to zrozumieć. Sam dopiero po dłuższym czasie przekonał się do tej lisiej kupki futra, która się go uczepiła. -Oczywiście. Zawsze chciałem świecić się jak psie jajca na dyskotece. - Wyobraził sobie, jak obydwoje tarzają się w brokacie i mimowolnie prychnął z rozbawienia. To by było doświadczenie, którego raczej nikt poza nim by już nie doświadczył. -To co, w jakim się tarzasz? - Wskazał na niezliczone możliwości, samemu wybierając miedziany brokat i szablon kozła, by zrobić z nich rozetę. -Satanistycznie, tak świątecznie. - Skomentował swój wybór, zajmując miejsce przy stanowisku.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
- Gdybyś rozumiał tak dobrze, jak ja, to całe jego szczekanie, to miałbyś go dość - stwierdził, nie wiedząc, czy inni potrafili się fantastycznie komunikować z własnym lisim towarzyszem, czy nie, ale jemu Jazgot wychodził już uszami. I widać było po Fredericku, że bliski jest odszczeknięcia upartemu lisowi w sposób podobny do tego, jak się sam wyrażał. Idiotyczne. A jednak coś w tym było, tak przynajmniej mu się wydawało, kiedy sięgnął po pojemnik z miedzianym brokatem, dodając, że Maximilianowi na pewno pasowałoby takie świecenie się. Oczywiście, w jego głosie dało się wyczuć nutkę ironii, co nie powinno nikogo dziwić, w końcu już taki był i nikomu nie pokazywał innej, jakiejś bardziej szlachetnej twarzy. Jazgot nie protestował, sprawiał wyraźnie zadowolonego, chociaż kiedy widział, po jaki wzór kieruje się Frederick, znowu zgłosił zdanie odrębne, ale tym razem Shercliffe naprawdę go zignorował, bo zwyczajnie nie miał ochoty na takie przepychanki. Ta cała świąteczna atmosfera też do niego nie przemawiała, więc nie chciał siedzieć w tej wytwórni nie wiadomo ile, nie wiadomo na co i nie wiadomo po co właściwie. - Miedziany brokat, to chyba pasuje do tych pierników. A skoro to pierniki, to niech będzie ten kształt piernika. Nawet jeśli to jakieś ludobójstwo - zakomunikował, kiedy Max już wybrał swoje utensylia, wiedząc, że to będzie równie idiotyczne. Odnosił wrażenie, że obaj palili się tak bardzo do tego zadania, że zwyczajnie nie mieli na nie ochoty, ale skoro już się tutaj znaleźli, nie mogli tak po prostu sobie pójść. Chyba. Chociaż Frederick zastanawiał się, czy to nie byłoby dobre rozwiązanie, biorąc pod uwagę, że dookoła niego trwał jakiś burdel, którego nie umiał pojąć.
______________________
I'm real and the pretender
I have my flaws I make mistakes But I'm myself
I'm not ashamed
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Ty go ogarniasz? - Szczere zdziwienie pojawiło się na mordzie Solberga, ale i podziw. No tego się nie spodziewał. On ni chuja nie rozumiał tego lisiego szczekania. Wyczuł tę Fredową ironię, ale absolutnie go nie raziła. Wręcz przeciwnie, na swój sposób była nawet zabawna. Niestety żeby to pojąć, trzeba było być człowiekiem specyficznym. W większości przypadków, oschły styl bycia chłopaka, zapewne odstraszał innych od kontaktu z nim. Max miał jednak na to po prostu wyjebane. Meatball spokojnie siedział z boku, obserwując tłum. Nie do końca zwracał uwagę na Maxa, choć inaczej miało się w przypadku jego towarzysza. Gdy Solberg siedział i dłubał przy miedzianych kozłach, jego lisi kompan na chwilę odszedł w pizdu, by zaraz wrócić z wodą destylowaną w pyszczku. -Co tam masz? SKĄD to masz? - Zapytał, ale Meatball go ignorował, podchodząc do Freda i upuszczając mu butelkę na kolana, by następnie polizać go po knykciach, które popękały chłopakowi od mrozu i pracy. -Mały doktor, kurwa. Może dobrze, że mi się trafił. - Uśmiechnął się do liska, po czym wrócił do pracy nad rozetą, która powoli przybierała odpowiedni kształt. -Tylko nie rób zbyt realistycznych, bo ktoś to jeszcze wpierdoli i nas zamkną za otrucie. - Odezwał się w sprawie pierników.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
- Sam jestem lisem, może nieco innego rodzaju, ale trudno byłoby nie pojąć tego jego wycia - powiedział spokojnie. Jako zarejestrowany, w pełni uznany animag, nie miał się czego obawiać, zdecydowanie. Nie uważał również, że powinien to jakoś szczególnie mocno ukrywać, ostatecznie bowiem nie było to coś, czego powinien się wstydzić. A jako lis, nie mógł pojawić się w środku miasta albo zamku i nie wzbudzić podejrzeń. Miał wiele możliwości, to prawda, ale nie widział w nich jakiejś zbrodni. Tak samo w tym, że właśnie mozolił się z bombką, mimo wszystko ciesząc się, że sam nie wziął jakiegoś niesamowicie skomplikowanego wzoru. Piernik nie był aż tak trudny, a przynajmniej wszystko na to wskazywało, bo szło mu całkiem dobrze, jak na kogoś, kto nie miał zbyt wielkiego doświadczenia ze sztuką. Właściwie nie miał go w ogóle. Uniósł spojrzenie na lisa Maxa, kiedy ten zjawił się z wodą utlenioną, zastanawiając się, o co mu chodzi, a później aż parsknął. - Przynajmniej nic cię nie zabije, będziesz miał swojego lekarza zawsze pod ręką - stwierdził, odbierając od lisa butelkę, by później skorzystać z jego pomocy, aż westchnął cicho, wsadzając bombkę do brokatu, jakby to miało ją jakoś ocalić. Jazgot darł się w najlepsze, wciąż uważając, że chyba coś źle dobrał, ale Frederick wcale nie miał ochoty go w tej chwili słuchać. Bo to nie miało absolutnie żadnego, ale to żadnego znaczenia! - O, myślisz, że mogliby się obrazić za taki żart? - zapytał, jakby był tym bardzo przejęty, po czym parsknął i porównał przygotowaną ozdobę z tą, jaką zrobił Max, dochodząc do wniosku, że poszło im dobrze. Nie byli jakimiś geniuszami, ale przynajmniej nie zmarnowali materiału. - Zostawmy je w tym koszu przed wejściem - zaproponował, nim wstali i faktycznie skierowali się do drzwi.
Materiał: 2 Brokat: 2 Wzór wpinania: 1 Rezultat: 62 +20 + 6 = 88 Użyte modyfikatory: Trzecia płoza u sań Punkty uratowania świąt: 10 (bazowo) + 15 za wynik = 25 Lisek:Rocky
Co Helen tu robiła? Najwyraźniej gdzieś się niechcący zaplątała z Rocky'm, a może lis specjalnie ją tu przyprowadził. Obejrzała sobie budynek z zewnątrz i w końcu z lekkim westchnieniem weszła do środka. Ze sztuką miała ambiwalentne relacje. Nie do końca umiała docenić obrazy, muzykę czy taniec. Jakoś średnio do niej przemawiały zwłaszcza mało praktyczne dzieła. Ale z drugiej strony trochę rysowała, zwłaszcza szkice zwierząt na tatuaże, sporo rzeźbiła w drewnie, na przykład strzał, a także ozdabiała zielniki, o czym nawet ostatnio pisała pracę domową... Więc może teraz też będzie dosyć przyjemnie, jak się czymś zajmie? Nie w imię ratowania świąt czy innych absurdów, a po prostu dla siebie. Dlatego razem z Rocky'm usiadła przy jednym ze stołów i zorientowała się, co tu w ogóle mają robić. O jeny, robienie bombek brzmiało akurat jak nuda. Rocky i Helen w równym stopniu rwali się do wybiegnięcia na zewnątrz, żeby trochę pobuszować w iglastych lasach, ale ostatecznie zostali w wytwórni. Helen wyłowiła sobie jakieś zielone choinki ze światełkami, którymi planowała okleić bombki. Właściwie to szło jej sprawnie - w końcu miała naprawdę bardzo zręczne palce i prace manualne to dla Eastwood pestka. Lis podawał dziewczynie kolejne materiały, a potem przeszli do brokatu. Wybrała jakiś ładny złoty, a nie, brońcie bogowie, różowy na przykład. Brokat układał się w gwiazdę, więc głównie posypała nim szczyty choinek. Później poczekali wspólnie na jednego z lisów, który przyniósł wzór do wpinania. Pierniczek. No dobra, poradzi sobie z tym, na transmutacji też się bardzo dobrze zna, więc z pewnością te bombki nie będą prezentować się źle. Skończyła w gruncie rzeczy szybko, pozwalając aby pracownicy wytwórni zatrzymali sobie całkiem przyzwoite ozdoby. Wtedy usłyszała dziwną pieśń niosącą się z oddali. Razem z Rocky'm wyszli z budynki i rozejrzeli się, ale na próżno. Wtedy lis powiedział coś o Elge. - Ten zły duch czy coś? - Hex roześmiała się drwiąco, uznając to za co najmniej głupotę.
Widok lisiego duszka, który przyniósł wibrującą paczuszkę, nie był czymś zwyczajnym. Larkin przyglądał mu się z niedowierzaniem, ale po chwili odetchnął spokojniej, gdy zarówno psidwak, jak i świnks nie wydawali się zaniepokojeni pojawieniem lisa, który zdecydowanie nie był najcichszym stworzeniem. List, który duch przyniósł wraz z paczką, nie mówił wiele, ale musiało mu to wystarczyć. Papa Świąt… pamiętał bajki o nim i jego kozłach, ale nie sądził, żeby było to coś więcej niż historia o czarodzieju, który już dawno zmarł. Wyglądało jednak na to, że niektóre bajki mogły stać się prawdziwe. Ta myśl wywołała krzywy grymas na twarzy Larkina, ale wiedząc, że w obecnej sytuacji i tak nie zaśnie, a ostatnim czego potrzebował to wolny czas na rozmyślenia, ubrał się ciepło, sprawdził, czy zwierzaki mają jedzenie i złapał za pudełko, które okazało się świstoklikiem do niezwykle czarownej wioski. Okolica była po prostu piękna, bajecznie piękna i przez chwilę Larkin miał wrażenie, że na nowo zapadł w sen. Jego spojrzenie od razu wychwytywało przeppiękne rzeźbienia w ścianach budynków, na framugach i ościeżnicach. Dostrzegał wszelkie ozdoby, słyszał kolędy napływające od strony placu i czuł, jak na widok tego wszystkiego jego serce zaczyna drżeć ze wzruszenia. Piękno i sztuka atakowały go z każdej strony i być może stałby tak oczarowany, gdyby nie dostrzegł napisu “Wytwórnia ozdób im. Butter”. Uśmiechnął się pod nosem, a potem spojrzał na towarzyszącego mu lisa, dopytując, czy miał ochotę pomóc mu z bombkami. Jazgot zawył z wyraźnej radości i rzucił się przodem do wytwórni. Wygląd w środku był równie zapierający dech w artystycznej piersi, co na zewnątrz. Larkin uśmiechał się lekko pod nosem, obserwując pracujące w środku liski, kosze z materiałami, błyszczenie brokatu. To wszystko kusiło, żeby po prostu spróbować, więc rzeźbiarz nie zastanawiał się dłużej. Podszedł do pierwszego z koszy, przez chwilę przyglądając się wszystkim skrawkom. W końcu sięgnął po brązowy z nadrukiem idealnie wypieczonych pierniczków ozdobionych kolorowym lukrem i perełkami. Zaskakujące było, że pachniał cynamonem. Kiedy Swansea wyciągał materiał, Jazgot postanowił towarzyszyć mu w tym, wyjąc po lisiemu, co po chwili brzmiało, jakby próbował śpiewać wszystkie kolędy na raz. Larkin przez chwilę zastanawiał się, czy na pewno wytrzyma coś podobnego, ale w końcu postanowił po prostu skupić się na tworzeniu bombki. Sięgnął po brokat, otrzymując od lisków biały, który był chłodny, jak sam śnieg. Kiedy tylko Larkin rozsypał go na materiale, ten zaczął układać się na pierniczkach w kształt świeżo nałożonego lukru, wywołując cień podziwu na twarzy rzeźbiarza. Przy akompaniamencie śpiewu Jazgota, zabrał się za odpowiednie wbijanie szpilek, aby stworzyć coś na kształt szyszki. Nie spieszył się nigdzie, starając się wykonać ozdobę jak najdokładniej, a przy tym nie myśleć o niczym innym, ani o nikim innym, choć to nie było wcale takie proste. Kiedy skończył, był zadowolony ze swojej pracy na tyle, aby być gotowym zawiesić ją na choince. - Chodź Jazgot, poszukamy odpowiedniego drzewka dla naszej bombki - powiedział do lisa, z którym ostatecznie opuścił wytwórnię.
Materiał: 4 Brokat: 5 Wzór wpinania: 1 Rezultat: 49 Zdobyte punkty yratowania świąt20 Użyte modyfikatory:
Robienie bombek przypominało trochę robienie pierniczków, na początku była baza, a potem na nią dokładało się różne rzeczy, żeby było jak najfajniejsze. Może dlatego zdecydował się, że jego wzór będzie właśnie pierniczkowy. Z resztą pierniczki były jedną z najbardziej charakterystycznych rzeczy które kojarzył się z zimowymi świętami. W skupieniu, ale też z masą frajdy układał wzór i nakładał brokat, skupienie było tak duże, że nawet nie zauważył, że jego nos zaczął świecić na czerwono, jak u renifera z bajki. Kiedy skończył przyjrzał się krytycznie swojemu dziełu, nie było jakieś wybitne, ale wyglądało nieźle, miał nadzieje, że spodoba się Jenn. Zdanie reszty świata nie bardzo go interesowało, ale jej zdanie było dla niego bardzo ważne. Zabrał swoją ozdobę i ruszył na poszukiwania kuzynki, zdecydowanie za długo jej nie widział i zaczynał się robić nerwowy, w tej krainie oprócz przyjemnych rzeczy można było wpaść też w tarapaty, co już oboje sprawdzili.